Wołyń - pułapki (nie)pamięci

Zamieszczony katalog zawiera książki z dziedziny historii Polski. Jest to swoisty przewodnik po literaturze poświęconej historii naszego państwa. Katalog jest podzielony na kategorie, aby usprawnić wyszukanie konkretnej pozycji.
stach
Posty: 496
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Wołyń - pułapki (nie)pamięci

Post autor: stach »

Polsko-ukraińskie relacje w okresie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu były znaczone krwią. Rzezie wołyńskie w 1943 r. i o rok późniejsze - galicyjskie pochłonęły szacunkowo do 100 tys. ofiar po stronie polskiej. W akcjach odwetowych podejmowanych przez Polaków mogło zginąć około 20 tys. Ukraińców. Powojenne ich wysiedlenia z Polski do ZSRS i akcja „Wisła” były zemstą za akty ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, skutecznym (mimo jego tragizmu) stalinowskim sposobem na rozwiązanie problemów etnicznych oraz metodą na rozładowanie lasów z niepodległościowej, upowskiej partyzantki (bez wsparcia z zewnątrz była praktycznie skazana na porażkę).

W czasach PRL sprawa interakcji polsko-ukraińskich była delikatna o tyle, że Ukraina jako część ZSRS była siłą rzeczy „bratnia”. Jednak i wtedy chętni mogli się tego i owego o Wołyniu dowiedzieć. Pierwsze wydanie „Czerwonych nocy” Henryka Cybulskiego, legendarnego komendanta polskiej samoobrony w Przebrażu ukazało się w 1964 r. nakładem Wydawnictwa MON. Takie publikacje docierały do zainteresowanych, tym niemniej nie była to wiedza powszechna. Łatwiej było opowiadać o "bandach" nacjonalistów z UPA, z którymi przecież walczyła także sojusznicza Armia Czerwona. Tu jednak obiektywny przekaz był skutecznie zacierany przez polityczne zapotrzebowanie.

Przełom polityczny 1989 r. i powstanie dwa lata później niepodległej Ukrainy sprawiły, że sytuacja ta zaczęła się szczęśliwie zmieniać. Z wielu względów zbyt powoli, choć – trzeba przyznać – badania historyczne postępowały stosunkowo szybko. Gorzej było z obiegiem popularnym, medialnym. Naszym politykom – nieraz zresztą słusznie – zdawało się, że mocne akcentowanie wobec Ukraińców ich odpowiedzialności za rzezie wołyńskie to woda na młyn Moskwy, w oczywisty sposób zainteresowanej stanem wrogości pomiędzy Warszawą i Kijowem. To miało swój, nieraz mocno groteskowy, wyraz w różnych publikacjach. W takim np. „Leksykonie kultury ukraińskiej” Włodzimierza Wilczyńskiego (Universitas, 2004) hasło „Wołyń” pojawia się jako pojęcie li tylko geograficzne, bez żadnych odniesień do historii. Z kolei ukraiński Kościół grekokatolicki przez długi czas nie znalazł w sobie dość siły i odwagi, by powiedzieć „przepraszam” katolikom łacińskim, a więc współbraciom w wierze. To się szczęśliwie zaczęło zmieniać, ale dopiero ostatnimi laty.

Można było łatwo przewidzieć, że prędzej czy później wszystkie te wzajemne niedomówienia pomiędzy Polakami a Ukraińcami zaczną o sobie przypominać i to ze zdwojoną siłą. Jest raczej pewne, że zbliżająca się wielkimi krokami 70. rocznica rzezi wołyńskich stanie się do tego - niestety - dobrą okazją.

Książka Marka A. Koprowskiego "Wołyń. Epopeja polskich losów 1939-2013" to prawdopodobnie jedna z pierwszych, o ile nie pierwsza, publikacja – nazwijmy to – rocznicowa. W tym roku pewnie będzie takich wiele. Na wołyńską epopeję polskich losów odnotowanych przez Koprowskiego składa się osiem relacji świadków tego strasznego czasu. Są wśród nich uczestnik polskiej samoobrony w Przebrażu, a potem żołnierz 27. wołyńskiej dywizji piechoty AK, Tadeusz Wolak i inny żołnierz tej samej jednostki, późniejszy dokumentalista i znany badacz tragedii wołyńskiej Władysław Siemaszko.

Świadectwa bohaterów książki są podobne. Mówią o trzech okupacjach Wołynia: sowieckiej z wywózkami na Syberię, najstraszniejszej niemieckiej, w trakcie której ludobójczą akcję przeciw Polakom podjęła Ukraińska Powstańcza Armia i kolejnej sowieckiej, zakończonej ekspatriacją tych, którzy nie uciekli przed Ukraińcami wcześniej, a także o swoich losach powojennych.

Wartość dokumentalna i edukacyjna relacji zebranych przez Koprowskiego jest oczywiście duża, a byłaby nie do przecenienia, gdyby nie fatalna redakcja książki. Cytaty przeplatają się w niej z mową zależną i fragmentami narracji dziennikarza, nieraz trudno oddzielić jedno od drugiego i trzeciego. W książce brakuje porządnych biogramów autorów relacji, przypisów z komentarzami do źródłowej narracji i oczywiście indeksu nazwisk.

Niemniej "Wołyń..." Koprowskiego to praca ważna, bo pokazuje, że tej momentami naprawdę strasznej polsko-ukraińskiej przeszłości nie da się zagłaskać, ani zagadać. Oczywiście politycy, doceniając wagę Ukrainy jako sąsiada, powinni się starać, by ta dramatyczna przeszłość nie zatruła ewentualnych politycznych widoków na przyszłość. Lecz muszą też wiedzieć, że najgorsze wyjście z tej sytuacji to poprawna politycznie amnezja.


Marek A. Koprowski, Wołyń. Epopeja polskich losów 1939-2013. Akt I, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2013, ss. 314.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Książki historyczne”