Niewiadomski od przodu i tyłu

Zamieszczony katalog zawiera książki z dziedziny historii Polski. Jest to swoisty przewodnik po literaturze poświęconej historii naszego państwa. Katalog jest podzielony na kategorie, aby usprawnić wyszukanie konkretnej pozycji.
stach
Posty: 496
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Niewiadomski od przodu i tyłu

Post autor: stach »

Zanim zacząłem lekturę książki dr. Patryka Pleskota uświadomiłem sobie, że nikt przed nim nie napisał biografii mordercy Gabriela Narutowicza, choć minęło już przecież 90 lat od zabójstwa pierwszego polskiego prezydenta. To dziwne tym bardziej, że rzecz budziła spore zainteresowanie. Dowodzi tego sukces frekwencyjny Śmierci prezydenta Jerzego Kawalerowicza, zresztą jednego z lepszych polskich filmów fabularnych lat siedemdziesiątych.

Tak więc dobrze, że Eligiusz Niewiadomski doczekał się wreszcie biografa. I dobrze, że jest to praca popularna, bo taka właśnie biografistyka jest jednym z lepszych sposobów opowiadania historii. Natomiast miałbym sporo uwag i do konstrukcji książki, i do samego tekstu. Nie będę ukrywał, że układ pracy mi się nie podoba. Jako czytelnik przywykłem do biografii pisanych w porządku chronologicznym. I to jest standard zarówno biografistyki polskiej (Karol Zbyszewski, Niemcewicz od przodu i tyłu), jak i światowej (Alan Bullock, Hitler. Studium tyranii).

Tu jest inaczej, praca ma trzy części: „zbrodnia”, „dlaczego?” i „kara”, które – poza tym, że oczywiście odbiegają od chronologii – są nierówne literacko. I tak wątki biograficzne, quasireporterską rekonstrukcję samego zabójstwa, późniejszego procesu, czy analizę bieżącej prasy czyta się na ogół dość dobrze. Natomiast niezmiernie długie kompilacyjne passusy o sprawie polskiej podczas I wojny światowej albo o rewolucji rosyjskiej są nieraz po prostu niepotrzebne, sprawiają wrażenie „paszy treściwej”, pisanej dla zwiększenia objętości pracy.

Podobnie nie przekonują mnie około wiktymologiczne dywagacje i rozważania autora o psychologii zabójcy czy zbyt częste, w gruncie rzeczy publicystyczne, nawiązania do polskiej teraźniejszości. Niektóre zdania rażą truizmem; dla przykładu: „Polityczni fanatycy, mordujący w imię wyznawanych przez siebie teorii, to nie tylko obrazy z przeszłości” (s. 5). Doprawdy, w świecie „po 11 września” to odkrywcze sformułowanie.

Wydaje mi się, że Pleskot ustrzegłby się tych niedoróbek czy błędów konstrukcyjnych, gdyby zachował tradycyjny układ pisania książki biograficznej. To po prostu wymusiłoby na nim większą dyscyplinę, na czym tekst by zyskał.

By nie być gołosłownym; w książce Pleskot porównuje Niewiadomskiego z Andersem Breivikiem, co nie jest dla mnie przekonujące. Nie potrafię w ogóle pojąć, dlaczego autor zalicza Norwega do „staromodnych” (sic!) zamachowców. Przecież mord, jakiego dokonał był w swojej skali wydarzeniem bezprecedensowym w czasie pokoju. Przypomnijmy, Breivik zanim pojawił się na wyspie Utoya przeprowadził atak bombowy w centrum Oslo. Czy to jest „staromodny” zamachowiec?! Jak wreszcie można porównywać Breivika – mordercę 74 małoletnich w większości osób z Niewiadomskim – zabójcą prezydenta? Zbrodnia jest zbrodnią, a każde życie wartością największą, ale – autorze – „Znaj proporcją, mocium panie!” Swoją drogą, zamiast naciąganych porównań do Breivika należało przypomnieć w biografii inne zamachy na głowy państw (np. arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga, Johna Kennedy’ego czy Olafa Palme) i porównać je z czynem Niewiadomskiego. W tym kontekście brakuje także pogłębionej analizy bezprecedensowości czynu Niewiadomskiego. Polska historia właściwie nie zna „tradycji” zabójstwa głowy państwa. Nad nieszczęsnym Piekarskim i konfederatami barskimi spuśćmy z politowaniem zasłonę milczenia.

Z drugiej strony autor niemal prześlizguje się nad tym, że Niewiadomski, który studiował malarstwo w petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych, przywiózł ze sobą obyczaje rosyjskiej młodzieży rewolucyjnej. Te zaś były takie, że do funkcjonariuszy znienawidzonego reżimu strzelało się z rewolweru, bądź rzucało w nich bomby. Często kosztem własnego życia. Spiskowcy zdołali przecież zamordować cara Aleksandra II (1881), premiera Piotra Stołypina (1911), wielu ministrów, generałów, czy policjantów i żandarmów wysokiej rangi.

Zbrodnia Niewiadomskiego to był import rosyjskiej rewolucji, czy też rosyjskiego nihilizmu do Polski. Tu Pleskot nawet był dość blisko tego sformułowania, ale podążył nieco fałszywym tropem; napisał mianowicie, że związki Niewiadomskiego z socjalizmem w czasach studenckich były dość silne. To pewnie zresztą prawda. Tyle tylko że musimy pamiętać, że istotą rosyjskiej najpierw rewolucyjności, a potem rewolucji był terroryzm, a nie socjalizm.

Problem „dlaczego zabił?” to oczywiście rzecz do dyskusji i być może za wcześnie na stawianie kropki nad „i”. Natomiast mam jeszcze inny zarzut do książki. Uważam, że autor powinien był opisać pośmiertne dzieje sprawy Gabriela Narutowicza. I z tego obowiązku Pleskot wywiązał się marnie. Z jego pracy nie dowiemy się, że w wielu polskich miastach mamy ulice lub place Narutowicza, warszawski zresztą wytyczono w 1923 r., a więc tuż po omawianych wydarzeniach. Nie dowiemy się, że na film Kawalerowicza w 1977 r. waliły tłumy. Nie dowiemy się wreszcie nic o awanturze, jaka wybuchła w Sejmie w 70. rocznicę zbrodni, gdy ZChN-owcy nieskutecznie sprzeciwiali się nadaniu jednej z sal imienia Gabriela Narutowicza. Inaczej mówiąc, nie ma słowa o popularnym filmie, ani o wydarzeniach, o których wiedziała cała Polska, a są za to cytaty z utworu jakiejś współczesnej narodowo-radykalnej kapeli, który w serwisie You Tube raptem obejrzano 2.5 tys. razy!

„Kult Niewiadomskiego trwa” – dramatycznie konstatuje autor. Grać larum? Spokojnie, zejdźmy na ziemię. To cokolwiek groteskowe i ewidentna niedoróbka, o ile nie błąd w sztuce. Nawiasem mówiąc, Pleskot wpada w pułapkę jednostronności; bije literacką pałką narodowych radykałów, a nie dostrzega drugiego bieguna politycznych skrajności. Przecież środowiska lewackie do dziś palą świeczki przed ikoną swojego świętego – Ernesto „Che” Guevary, który niejedno życie miał na swoim sumieniu. Posługując się argumentacją Pleskota przywołajmy You Tube'a – piosenka Hasta Siempre – Comandante Che Guevara ma „na dziś” (18 października 2012 r.) 3 252 535 odsłon. Komentarz zbyteczny.

Reasumując; dobrze, że biografia Niewiadomskiego wyszła, ale gdyby autor i wydawca zechcieli jeszcze nad tekstem popracować, to efekt byłby bez porównania lepszy. O tym, że książka nie ma indeksu nazwisk piszę dla porządku, bo to niestety obecnie standard.

Patryk Pleskot, Niewiadomski. Zabić prezydenta, Wydawnictwo Demart S.A., Warszawa 2012, ss. 440.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Książki historyczne”