Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Post autor: Artur Rogóż »

210 ŁUKASZ GÓRNICKI.

neapolskim podczas bycia tam W. K. M. Jeszcze i na to, nie przyjdzie-li do wojny z Turkiem.
Nuż a to co, iż W. K. M. nikogo tam wiernego około siebie mieć nie będziesz? Jeszcze do
tego może Pan Bóg na W. K. M. chorobę dopuścić, jakoż tu będzie jachać? Może i pan
zwierzchny, pod którego wnidziesz W. K. M., nie puścić W. K. M., żeby się w jego państwie
te skarby zostały. Tysiąc rzeczy jest, miłościwa królowa, które W. K. M. we Włoszech
zatrzymać mogą a W. K. schnąć będziesz, nie widząc dziatek swoich. Wierz mnie W. K. M.,
iż ten W. K. M. przyjacielem nie jest, kto na tę drogę W. K. M. radzi. Mnieć nic nie zginie,
miłościwa królowa, odjazdem W. K. M., ale iż W, K. M. jestem wiernym sługą i widzę ten
odjazd W. K. M. być ze złym W. K. M., przeto odradzam, ilę mogę. Ba, miłościwa królowa,
każdy człowiek w swych rzeczach niewidzący na poły jest, lepiej zawżdy cudze rzeczy
widzimy, niźli swoje, a to przez to, iż się sami zbytnie miłujemy. I dlatego zowiemy tego
człowieka mądrym, kto się nie spuszcza na swój rozum, ale się radzi ludzi. I W. K. M. mądrze
uczynisz, gdy nie na swej, ale na tych, którzy W. K. M. dobrze a wiernie radzą, przestaniesz
radzie. Ale i droga sama, miłościwa królowa, siła frasunków, siła kłopotów zadać W. K. M.
może. Będziesz W. K. M. niźli do Baru, księstwa swego dojedziesz, pod siłam *) panów. Być
to nie może, żeby miedzy wielkością sług nie byli i dobrzy i źli; nie wszędy W. K. M. sług
swoich sama sądzić będziesz mogła; jest tam nasiłu miejscach justitia publica **); gdy się
dwa słudzy W. K. M. zwadzą, poranią, abo jeden drugiego zabije, kto inszy, nie W. K. M.
sprawiedliwość ze sług W. K. M. czynić będzie. A jeśli więc obcemu sługa W. K. M. uczyni
krzywdę, o tym ani myślić, żeby kto inszy niźli on urząd, pod który W. K. M. przyjedziesz,
sądzić to miał. Kto do cudzego domu wnidzie, gospodarskiej wolej dogadzać musi; W. K. M.
do cudzego państwa wjedziesz jako do domu cudzego, przeto dogadzać W. K. M. nie sobie,
ale onemu musisz. Otóż z jaką to boleścią W. K. M. przyjdzie, rozważ to W. K. M. sobie.
Księstwa, królestwa tamte, przez które W. K. M. pojedziesz, mają rozmaite urzędniki; jedni
strzegą tego, żeby ono państwo w czym szkody nie miało; drudzy strzegą, żeby nikt krzywdy
nie miał; są ci, którzy porządku pilnują, są ci, którzy obyczajów. W. K. M. przyjadziesz tam z
ludźmi swowolnymi; jakoż to być może, żeby oni tam zachowali w życiu i w obyczajach

________
*) =siłą t. j. wielu.
**) =sądownicto publiczne.


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 211

miarę? Wielekroć mimo frasunek, który W. K. M. stąd uroście, za sługi swe W. K. M.
wstydzić się musisz. Nie wiesz W. K. M., co to jest królową być, panią wolną, której nikt
rozkazać nie może, a ona wszytkim rozkazuje, aż dopiero wtenczas dowiedziałabyś się W. K.
M., gdybyś pod cudzy regiment przyszła, czego ja W. K. M., paniej swej, nigdy nie życzę.
Przełożyłem W. K. M., że się obawiać trzeba, iżbyś W. K. M. doszedszy tego, czego
pragniesz, czego daleko lepszego nie straciła. Przełożyłem też, iż temu nie każdy wierzyć
będzie, żebyś W. K. M. dla poratowania zdrowia swego do Włoch się kwapiła. Ukazałem to
W. K. M., iż gdzieby Pan Bóg w tej drodze wziął W. K. M. do chwały swojej, nie byłabyś W.
K. M. królowi Jego M. i królewnam *) Ich M. prawa. Ukazałem i to W. K. M.. że nie włoska
ziemia W. K. M. smakuje, ale one lata, którycheś W. K. M. z Włoch wyjachała. Dołożyłem i
tego, iż gdy W. K. M. nazad do Polski przyjachać będziesz chciała, nie tak łatwie do tego W.
K. M. przyść będziesz mogła, a może i to być, że W. K. M. nie puszczą. Przypomniałem W.
K. M. i to, iż ludzie w swych rzeczach nie dobrze dojźrzą; przeto rady ludzkiej słuchać trzeba.
Ukazałem na ostatek W. K. M., iż droga ta z ludźmi swowolnymi da W. K. M. dosyć
frasunku a zwłaszcza gdy do tego przydzie, że kto inszy niż W. K. M. ze sług W. K. M.
sprawiedliwość czynić będzie. A tak więcej nie mając, prośbą zamykam rzecz tę swoje i jako
najpokorniej mogę, proszę, żebyś W. K. M. myśl tę odmieniła, a z nami tu, sługami i
poddanymi swemi, została. Nie tęskni W. K. M. sobie z potomstwem tym, które Pan Bóg dać
W. K. M. raczył. Kupiłaby to królowa hiszpańska drogo, żeby takie dziatki mieć i na nie
ustawicznie patrzyć mogła, a W. K. M. od nich umyśliłaś odwrócić twarz swoje i siebie
zbawić chcesz wielkich na świecie pociech. Ten odjazd W. K. M. za śmierć królewnam Ich
M. stanie, a jeszcze to ciężej niż śmierć onym będzie, że wiedząc W. K. M. być żywą, na
twarz W. K. M. patrzyć nie będą mogły. Słupem kamiennym Niobe stanęła, iż jej był Apollo
dziatki pobił, a W. K. M. przyczyną chcesz być śmierci tych, któreś porodziła? Któż jako żyw
słyszał o takiej niemiłości macierzyńskiej ku dziatkom swoim? Zmiłuj się W. K. M. nad
krwią swoją, a nie zabijaj ich W. K. M. tym odjazdem swoim. Jeśli czego W. K. M. do
uspokojenia myśli nie dostaje, masz W. K. M. syna króla, radę koronną życzliwą sobie; są ci,
którycheś W. K. M. dobrodziejstwy swemi obwiązała. Wszyscy ci uczynią to wszytko, co W.
K. M. każesz,

________
*) W oryginalnym wydaniu czytamy tu: królewną.


212 ŁUKASZ GÓRNICKI.

a nie chciej W. K. M. odjazdem swoim zasmęcać tej Korony. Ja teraz z osoby swej W. K. M.
proszę, jako sługa i wierna rada, a potym ze wszytkimi, a naprzód z Jego K. M., panem
naszym, do nóg W. K. M. przypadniemy".
Królowa na to powiedziała, iż rady biskupiej w tej sprawie namniej nie potrzebuje, bo się na
wszytko dobrze rozmyśliła, a iż jej po wszytkim nic, gdy zdrowia nie będzie, przeto lepiejby
uczynił ks. biskup, znając zawżdy wielką łaskę królowej ku sobie, gdyby się do wolej
królowej sposabiał, niż tak jako czyni, iż przedsięwzięciu królowej jako najbarziej może jest
przeciwny. Odniósł ksiądz Zebrzydowski do rady, gdzie i król był, iż nietylko nic nie sprawił
u królowy, ale i przymówkę odniósł. Zaczym zdało się królowi i senatorom, posłać znowu
tegoż biskupa z pewną liczbą senatorów, żeby ostatnie postanowienie i zamknienie w radzie
królowej powiedział. Szedł znowu biskup z senatory i tak mówił:
"Przedtym, miłościwa królowa, mowa moja ku W. K. M. była jako od sługi wiernego i
życzliwego W. K. M., teraz już nie sam od siebie, ale od Jego K. M. i od wszytkiej rady
koronnej, pospołu z Ich M. kollegami memi W. K. M. poselstwo donoszę, poselstwo takie,
które nikomu milsze być nie ma, jako W. K. M., gdybyś W. K. M. dobre swe znać chciała. Po
rozbieraniu przedsięwzięcia W. K. M., gdzie na obie stronie każda rzecz jest ważona, gdzie
się nie przepomniała ani powinność synowska przeciwko matce, ani powinność poddanych
przeciwko panom swoim: tak najduje Jego K. M. ze wszytką radą koronną, iż odjazd W. K.
M. byłby z wielką niesławą Jego K. M., ze złą sławą Korony tej i szkodą, a z jasnym
upadkiem W. K. M., a przeto nie może tego król Jego M., widząc zgodne zdanie senatorów
swoich, na sobie przewieść, iżby W. K. M. odjachania pozwolić miał. Odjazd onej dawnej z
Niemiec królowy Ryksy wiele złego Koronie przyniósł i niemało lat Korona bez króla w
nędzy, w utrapieniu i ucisku wielkim była; a co wiedzieć, nie byłaliby w więtszym utrapieniu
tych czasów, gdyby się wyjazd stąd W. K. M. pozwolić miał. Raczże tedy W. K. M. do zdania
króla Jego M. i wszytkiej R. P. przychylić wolą swoje, widząc, iż to inaczej być nie może; a w
czym się W. K. M. nie dosyć dzieje, abo od króla Jego M. abo od osoby jakiej, abo też od nas
senatorów, racz to W. K. M. przez nas Jego K. M. oznajmić, tedy się uprzątnie wszytko; kto
co wykroczył, karan będzie, tak iż W. K. M. we wszytkim zostaniesz, da Pan Bóg, kontenta i
królową polską po dawnemu w Koronie i państwach swoich żyć do wolej bożej będziesz".


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 213

Przy tym poselstwie ks. Zebrzydowskiego, biskupa krakowskiego, i inszych senatorów,
którzy z nim posłani byli, była królowa węgierska, która widząc matkę rozgniewaną,
pokazowała to k'woli onej, iż się ten gwałt matce królewskiej od rad koronnych dziać nie ma,
a zatym sama królowa Bona puściła się na biskupa mówiąc po łacinie: "Ty, ty, któryś
biskupstwo kupił (na co biskup: iż przedajne było), nie przewiedziesz tego, ani ci, którzy cię
posłali, iżbych ja jachać nie miała; pojadę, pojadę, a rada ujźrzę, kto mię hamować będzie".
Po tym poselstwie do królowej, które ks. biskup krakowski z kollegami swemi sprawował,
uczyniono wnet edykt na rynku, iżby żaden człowiek z królową jachać nie śmiał; szlachcic
pod utraceniem poczciwości, a prostego stanu człowiek pod utraceniem żywota. Czego gdy
się dowiedziała królowa, posłała do króla królową węgierską z wielkim narzekaniem, iż jej
się gwałt dzieje od tego, którego ona w żywocie nosiła i siła ucierpiała; od tego, który
cokolwiek dobrego na świecie ma, od niej ma; od niej żywot, od niej stolicę królewską, za co
wszytko miasto poczciwości powinnej i obmyślania wszelkiego dobrego matce swej, a to
jeszcze w niewolą ją bierze; w niewola bierze tę, dla której nietylko sam niewolą cierpieć, ale
i siła żywotów stracić jest powinien, iżby na matkę nic przeciwnego nie przyszło. Owa
królowa węgierska (nad którą miała straż królowa Bona) musiała co najbarziej szerzyć ten
postępek królewski przeciwko matce. A gdy król pokazał, że to nie z niego idzie, a iż panowie
obawiają się, żeby królowa nie zawiodła imion tych komu obcemu, na które ma przywileje,
tak odprawił królową węgierską, iż co możnego jest, wszytko dla królowej matki swej
uczynić jest gotów. Królowa Bona czując o sobie, z osobna do każdego pana poselstwo
posłała; a do pięknych słów były i upominki do niektórych senatorów, tak iż ostatek dnia tego
i wielka część nocy na tym się, strawiła. Do ks. Przerębskiego, podkanclerzego, nie posyłała,
wiedząc, co przedtym w radzie mówił i co (odprawiwszy zdanie swoje) rzekł do tych, podle
których siedział: jako ażby mu za raz pieczęć z głową zdjęto, tużby jego pieczęcią literas
passus*) królowej pieczętować miano. Jakoż potym ani ich pisać chciał, ani pieczętować.
Nazajutrz królowa węgierska rano do króla przyszła z prośbą od królowej matki, iżby król nie
był przeciwny temu odjazdowi, oddając zaraz królowi przywileje, imiona i dzierżawy
wszytkie z summami, aby król już wziął w to posesyą i urzędniki swe postanowił; mając
jednak tę zupełną nadzieję

________
*) papiery paszportowe, paszport.


214 ŁUKASZ GÓRNICKI.

o królu Jego M., iż to zasię wszytko do rąk jej odda, gdy da Pan Bóg fortunnie ze Włoch się
do Polski wróci. Król obiecał u rady koronnej wszelakie uczynić staranie, żeby się wolej
królowej dosyć sstało. Po odeściu królowej była rada, kazał król przełożyć on lament panu
kanclerzowi Ocieskiemu, ono narzekanie królowej matki, a iż się Pana Boga boi, żeby go nie
skarał i z nim wszytkiej Korony dla płaczu matki swojej; przełożył i to, iż gdzieby się
gwałtem w Polszcze zadzierżała, iż ona potajemnie mogłaby przywileje wysłać i darować
komu możnemu to wszytko, co ma w Polszcze. Przeto lepiej ją puścić, a zwłaszcza, iż
wszytkie przywileje i imiona królowi puszcza i sama wrócić się ma wolą, niż nad jej wolą
trzymać ją w Koronie, której pewnieby nic dobrego myślić nie mogła. Tu już senatorowie,
okrom ks. podkanclerzego Przerębskiego, widząc króla nachylonego do wolej królowej,
przeciwić się więcej nie chcieli, ale pozwolili, żeby jachala, i wnet znowu uczyniono edykt
przeciwny wczorajszemu. Gdyż królowa Jej M. jedzie do Włoch dla opatrzenia zdrowia
swojego, które opatrzywszy, nazad się do Polski wróci, tedy J. K. M. nikomu z Jej K. M.
jachać nie broni. Rychło barzo po tym edykcie wyprawiła przed sobą królowa Wilgę, starostę
ostrołęckiego z wozy skarbnymi nałożonymi srebrem, złotem i drogimi klejnoty, których
wozów było dwadzieścia i cztery, a w każdym poszosne *) woźniki. Wilga gdziekolwiek
przyjachał, dawał znać, gdzie jedno gród albo zamek był, jako wielkie skarby z Korony
wiezie, a tak żeby go hamowano, a on się rad da hamować. Nie był nikt, ktoby się ważył tego,
wozy hamować. I tak szły wozy naprzód z Korony; królowa potym za wozmi rychło
wyjachała, którą prowadziła królowa węgierska do Śląska. Niż królowa wyjachała z Polski,
posłała była przed sobą, żeby w górach za Wiedniem drogi naprawione wozom były; gdyż
przed tą królowej drogą nikt na wozie do Włoch jachać nie mógł. Naprawną tedy drogą (dla
której w skałach kowano kamienie i ciosano, żeby szeroko wozy i kolebki iść mogły) królowa
do Włoch ze wszytkim zbiorem swym jachała, mając dwór ozdobny i fraucymer szlachcianek
polskich. Potym w Wiedniu, jako od króla Ferdynanda przyjęta, zaś w Wenecyej od książęcia
i senatu weneckiego, więc gdzie i jako dwór swój i panny odprawiła nazad do Polski,
pieniędzy kiedy i jako wiele pożyczyła królowi hiszpańskiemu Filipowi, już to nie do tej
mojej historyej, gdyż ja tylko to piszę, com widział, abo czegom miał wiadomość dostateczną.
Tego roku poczęły się w Inflanciech

________
*) poszosny=poszóstny; każdy wóz był zaprzężony w sześć koni.


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 215

nieprzyjaźni miedzy arcybiskupem ryskim, powinnym królewskim, a bratem rodzonym
książęcia pruskiego, a miedzy nowym inflanckim mistrzem Firstemberkiem. Zaczym król tam
posiał Kaspra Łąckiego, który niż dojachał do arcybiskupa, zabit jest od Inflantów nad prawo
po wszytkim świecie zachowałe.
Co iż króla barzo obeszło, złożył sejm w Warszawie roku już 1557, na którym pospolite
ruszenie uchwalone i rozdwojenie tego wojska na ten jeden raz tylko, lecz do tego pospolitego
ruszenia nie przyszło; żołnierzmi a dworem swoim i niektórych panów koronnych tę potrzebę
do Inflant król odprawił. Hetmanem był Jan Mielecki, wojewoda podolski. Ściągnęło się
wojsko dosyć prędko, tak, iż król miesiąca lipca z Wilna się ruszył i do Pozwola przyszedł z
wojski. Inflanci czując, że król z niemałym wojskiem do nich iść miał, posłali zawczasu do
króla rzymskiego Ferdynanda, prosząc, żeby ich ratował. Ferdynand król posłał posły do
króla już w obozie zawartego, przypominając siła rzeczy i poniekąd dając radę, iżby król nie
wciągał na się wojny od wszytkiej rzeszy niemieckiej, a potym tę legacyą prośbą zamknął.
Było mowy w radzie i na tę i na owę stronę dosyć; lecz iż Firstemberk pokorą szedł, o zabicie
Łąckiego taką dawał sprawę, iż przygodnie zabit i skarani ci są, którzy zabili; nadto iż sam
przyjedzie i króla przeprosi, arcybiskupowi pobrane dzierżawy wróci, nakład na wojnę
nagrodzi, zdało się tak senatorom, którzy przy królu byli, iżby na tym przestał. Jakoż przestał
i czas naznaczył, kiedy Firstemberk z arcybiskupem przyjachać miał. Przyjachali potym, a z
nimi książę mekielburskie *), koadjutor arcybiskupstwa ryskiego, w kilkaset koni, a przed
namiotem wielkim, w którym uczyniono było obwyż miejsce, gdzie król siedział, zsiadszy z
koni, przed króla przyszli, gdzie Firstemberk króla przeprosił, wyznawając, iż ta myśl nigdy
w nim nie była, żeby z tak możnym monarchą walczyć miał; ale jako zawżdy pokoju i łaski
królewskiej pragnął, tak i teraz pragnie i ziemia wszytka inflancka. Dano mu odpowiedź od
króla, iż chocia król słuszną przyczynę miał, zwojować inflancką ziemię i podbić ją pod moc
swoję, jednak uchodząc rozlania krwie chrześciańskiej a mając wzgląd na pokorę
Firstemberkowę, odpuszcza mu jego występ i do łaski go swej przypuszcza. I tak ta wojna
skończona jest pokojem. Byli ci, którzy nie chwalili takiego pokoju, pokazując, że król mając
tak wielkie wojska i tak ważną przyczynę podbicia pod się inflanckiej ziemie, mimo się tak
łatwie wszytko

________
*) Meklemburski.


216 ŁUKASZ GÓRNICKI.

puścił. Tego roku królowa węgierska za posyłaniem do niej kilkakroć czausów *) tureckich,
którzy imieniem cesarskim usiłowali, żeby się wróciła do siedmigrodzkiej ziemie, a za
pozwoleniem też króla Ferdynanda, do którego kilkakroć w tej sprawie król posyłał posły,
wyjachała z Polski do siedmigrodzkiej ziemie. Tego też roku królowa Bona w Barze umarła,
nie bez jakiegoś podejźrzenia trucizny.
A roku 1558 zjazd był w Krasnymstawie, ale się tam senatorów niewiele zjachało było;
zaczym król do Warszawy się ruszył, a z Warszawy do Krakowa a potym do Piotrkowa na
sejm. Tego też czasu moskiewskie wojska, przy których i Tatarowie byli, do Inflant
wciągnąwszy, pustoszyli ziemię i mordy czynili wielkie; miasto Narwę i zamek wzięli, a
potym i Derpt się poddał, przyjąwszy na się ciężkie brzemię.
Nastąpił rok 1559, którego królowa Katarzyna w Krakowie będąc, barzo i niebezpiecznie była
zachorzała, do której król przybiegł z Piotrkowa i za staraniem jego i królewien do zdrowia
przyszła. Nowo było pieczęć na sejmie dano po ks. Przerębskim (który był koadjutorem
gnieźnieńskiego arcybiskupstwa i zaraz skoro ks. Dzierzgowski umarł, będąc już biskupem
chełskim (!) do rady jako arcybiskup, dawszy przed sobą krzyż nieść, przyszedł) ks. Filipowi
Padniowskiemu, człowiekowi cnotliwemu, godnemu i zasłużonemu; któremu tę pieczęć chłop
prosty ale dawny złodziej ukradł tym sposobem. Gdy ksiądz z zamku do domu swego (a dom
był na Kanoniczej ulicy na rogu, gdzie ks. Maciejowski, biskup krakowski, mieszkał)
przyjachał, przed wieczerzą królewską, jako o tym czasie audyencyą miewał, wszedł za
sługami ten chłop aż przed samę izbę księżą, która była nad kuchnią. Ksiądz zjąwszy z szyje
łańcuch z pieczęcią, która była w złotogłowowym mieszku, położył na stole, a szedł do
dalszych pokojów i za nim komorni jego; słudzy doprowadziwszy księdza, skoro wszedł do
izby, rozeszli się wszyscy. Chłop on widząc na stole łańcuch (bo drzwi otwarte były) i
mieszek kosztowny, wszedł do izby i wziął wszytko za raz z stołu i wyszedł z kamienice, że
go żaden nie spytał: ktoś jest, co tu masz za sprawę? W godzinie, albo we trzy potym przyszło
pieczętować list podwodny, kazał ksiądz przynieść pieczęć, pieczęci niemasz; pytano,
szukano, podejźrzenie było to na tego, to na owego, a najbardziej na te, których był zalecił ks.
Przerębski arcybiskup, pieczętarz przeszły; podejźrzenie mówię, na ludzie cnotliwe i dobre.
Owa ks. Padniowski, który miał téż

________
*) czausz=goniec, poseł.


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 217

nieco ludzi niechętnych sobie, obawiając się, żeby mu drugiej pieczęci nie przyszło czekać aż
do sejmu, był w wielkim frasunku. Rozgłosiła się ona zguba wnet, rozesłał ksiądz około
Krakowa do wszytkich miasteczek, do złotników w Krakowie, do żydów i gdziekolwiek
rozumiał. Nazajutrz przyszedłem ja też do niego, sługą już królewskim, jurgieltnikiem będąc,
*) iż był na mię łaskaw (i byłem z nim w Węgrzech kosztem swoim, gdy był posłem do
królowej węgierskiej roku 1548) jął się przedemną uskarżać nieszczęścia swego. Jam
powiedział: nie frasuj się W. M., nałóż jedno W. M. z komor-nemi, da król inszą pieczęć
urobić; nie tę trochę śrebra, rzekę, W. M. dano, ale urząd, którego nikt W. M. wziąć nie może.
Na to ksiądz: a jakoż to mnie nakładać z komornemi, a pan Tzebuchowski podkomorzy nie
barzo na mię łaskaw, a kłaniać mi się też jemu nie chce; k'temu jest on wszytek tej tam strony,
która królem włada, a mnie tu za pisarza tylko mieć chcą, iżbych pisał i pieczętował, co oni
zjednawszy rozkażą. Jam rzekł (a wiedziałem z Włoch tego roku wtóry kroć przyjachawszy,
że pan Trzebuchowski począł wypadać z łaski): Już, rzekę, miłościwy księże, kto inszy w
łasce niż pan Trzebuchowski. Pyta ksiądz: kto; powiedziałem, iż Dulski, którego, rzekę,
każeszli W. M,, wnet go do W. M. przywiodę; (a był mi Dulski wielkim przyjacielem, który
potym był kasztelanem chełmińskim, a dalej podskarbim koronnym i tym umarł). Ksiądz
rzecze: barzo rad mu będę. Ja zatym po Dulskiego i z nim przyszedłem do księdza. Tam
ksiądz przez Dulskiego do króla wskazał, iż ta zguba pieczęci przyszła nań od nieprzyjaciół
jego, a iż dlatego są mi - prawi - nieprzyjacielmi, że się z nimi wiązać nie chcę, ale chcę
wiernie służyć panu samemu i dogadzać chcę we wszytkim jego samego wolej. Dulski do
króla, a od króla przyszedszy, przyniósł barzo pocieszne poselstwo, jako król rad to widzi, że
się z nikim wiązać nie chce, i napomina, żeby tak czynił, a królowi samemu ufał, a pieczęci
co się tyczy, tedy zaraz da ją robić i skoro gotowa będzie, sam ją odda księdzu. Był ksiądz
wielce dobrej myśli, nas obu na wieczerzę zadzierżał i ta zguba początkiem była szczęścia nie
jedno księdza Padniewskiego, ale i Dulskiego i po części mego. Gdy pieczęć była gotowa,
oddał ją król księdzu Padniewskiemu, a on złodziej dopiero odkrył się z kradzieżą swoją w
Bochni, przedając onego łańcucha sztukę żydowi, a żyd zaraz poznawszy, dał znać
podżupkowi **) Krzy-

________
*) = pobierający pensyę roczną, jahrgeld.
**) urzędnik w żupach solnych.


218 ŁUKASZ GÓRNICKI.

kowskiemu, który przypadszy z sługami, złodzieja pojmał i posłał królowi. Na próbie
powiedział, jako Konarskiemu, starszemu nad pacholęty, także łańcuch, co go był nad
głowami łoża swego, gdzie spał, zawiesił, ukradł i inszym u dworu ludziom barzo wiele tym
sposobem kradał. Pieczętowan był potym żelazną pieczęcią rozpaloną i obieszon. Tego też
czasu księżna Ostrogska Bieata z księżną Halszką, córką swą, we Lwowie mieszkała w
klasztorze, uchodząc tego, żeby córki ku mieszkaniu nie dać hrabi z Górki, z którą on był
przed tym kilka lat w Warszawie przy królu, przy królowej Bonie i królewnach ślub brał. Co
jako było naonczas z strony tego ślubu, krótko wypiszę. Król do Piotrkowa na sejm jadąc,
rychło po lubelskim sejmie, kilka dni w Warszawie zamieszkał, starając się o to, iżby księżna
Ostrogska Bieata dała córkę swą za Łukasza z Górki. Księżna rozmaite czyniła wymówki, iż
tego uczynić nie może; a to naważniejsza była wymówka, iż statut litewski ostry był
przeciwko Polakom, któryby z imieniem pannę abo wdowę pojął; i było postanowienie, jako
niewiele coś za włokę, ileby ich w onym imieniu było, przyjaciele dać mieli, a nowy
małżonek od gruntu miał odpadać. To wszytko król ułatwić chciał i słowem swym
królewskim to jej obiecował, lecz ona przecie na tej obietnicy żadnym sposobem przestać nie
chciała. Ostatniego tedy dnia, gdy król odjachać miał (a w Błoniu miał być nocleg, jakoż i
był) czynił jako mógł nawiętsze król staranie, nie chcąc odjachać, ażby się to skończyło;
królowa téż Bona z swej strony czyniła, co mogła. Namawiał i ks. biskup poznański
Czarnkowski, lecz nic żaden sprawić nie mógł. A iż tak gorące namowy od wszytkich były,
księżna stara nie wiedząc co dalej rzec sobie, gdyż jej wymówka żadna w posłuch nie szła,
uciekła gankami aż ku łaźniej i tam się utaiła, żeby jej naleść nie możono. A księżny zasię
młodszej, te były słowa: Iż ja gotowani uczynić wszytko, jeśli księżny matki wola do tego
przystąpi. Potym gdy księżny starej długo nie było, obaczył król, że się namyślnie skryła i
posłał, żeby jej szukano; naleziono ją. Wszytkim się już był sprykrzył ten księżny starej upór;
przeto gdy tego u niej uprosić nie możono, żeby przyszła, zjęto jej pierścień z palca i
doniesiono do księżny młodej, powiedając, że już matka przyzwoliła i na znak tego oto
posłała pierścień. Tu księżna młoda powiedziała: I ja przyzwalam, jeśli matka przyzwoliła,
ale jeśli inaczej jest, ja przy wolej matczynej zostawam. A gdy wszyscy jęli mówić, iż
przyzwoliła księżna stara, że nie jest inaczej, dopiero ks. biskup poznański ślub dał, przez
który czas wszytek to było w uściech u księżny młodej, jeśli to jest księżny matki mojej wola,
tedy też jest i moja. Po dokończeniu ślubu król wyjachał


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 219

prawie już w wieczór z Warszawy a do Błonia w nocy przyjachał. Po ślubie tym, księżna
przyszedszy do królowej, gdzie nalazła córkę swoje, powiedziała, iż na to nigdy wola moja
nie była, żeby córka moja tak za mąż iść miała; i jakom ja nie przyzwalała, tak i córka moja
przyzwolić nie mogła, gdyż się zawżdy odzywała na wolą moję, przeciwko której nigdy być
nie chciała. Przeto i ja i córka moja ślubu tego za ślub nie mamy, ani mieć możemy. A zatym
księżna z córką swoją nigdy się królowej Bony i królewien puścić nie chciała, bojąc się, żeby
jej, gdzieby na inszym miejscu mieszkała, córki nie wzięto. Zaszły potym insze trudności:
królowa Bona odjachała do Włoch, wojna zaś inflancka nastąpiła.
Owa hrabia z Górki nie upominał się u króla żony, jako u najpierwszego i najwyższego
opiekuna, aż w roku 1559, gdy księżna we Lwowie w klasztorze, jakom wyższej wspomniał,
mieszkała. Król chcąc dogodzić Łukaszowi z Górki, który na dworze stał wielkim kosztem, a
potrzeby żadnej nie omieszkiwał, rozkazał Piotrowi Barżemu, staroście lwowskiemu (który
był potym kasztelanem przemysłskim, a posłem od króla w Hiszpaniej umarł), iżby dał
księżnę małżonkowi poślubionemu. Tamże też jachał hrabia z Górki z bracią i z inszemi
przyjacioły. Co gdy Barży uczynić chciał, opowiedziawszy pierwej wolą królewską, i
szerokimi słowy rozwiódszy księżnie, jako za zacniejszego, rodowitszego bogatszego,
urodziwszego i z lepszemi obyczajmi człowieka córki swej nigdy dać nie mogła, aby wolej
bożej i wolej królewskiej nie była przeciwna, a z chęcią i miłością oddała temu córkę swa
komu od Boga jest naznaczona, i przez sakrament małżeństwa świętego oddana, gdyż już
hrabia z Górki inszej żony mieć nie może, ani księżna inszego męża; aby księżna pamiętała
na to, że nie bez przyczyny poddał Pan Bóg pod moc mężowę żonę, iż on lepiej o niej radzić
może, niźli sama ona o sobie. Doznał tego wiek dawny, i dzisiejszy doznawa, iż rada
białejgłowy zawżdy się ku gorszej stronie chyli, i co wojen, co szturmów i bitew na świecie
było, niemal zawżdy z przyczyny białychgłów i ich złej rady rosły. Księżna stara tych słów
nie przyjąwszy wdzięcznie, powiedziała, iż nikt lepiej radzić o córce nie może, jako matka.
Król opiekunem jest z tej miary, żeby sieroty ni od kogo uciśnione nie były, ale nie z tej
miary, żeby córki szlacheckie miał dawać nad wolą rodziców komu raczy, Boże tego
uchowaj, jużby to niewola była cięższa, niż w Turcech. Córka moja-prawi- nie ślubiła
nikomu; jeśli co wyrzekła słów, dokładała zawżdy, jeśli jest na to matki mej wola, która, iż
nie była nigdy, przeto też ten ślub ślubem nie jest ani być może. Czego pocieszniejszego


220 ŁUKASZ GÓRNICKI.

dom książąt ostrogskich za posługi swe, uczynione dla R. P., oczekiwał od króla, a nie
takiego poselstwa. I ty, p. Barży, pamiętać na to masz, żeś się wolnym szlachcicem urodził;
gdyby król, nad wolą twoję, siostrę twoję komu, abo córkę, jeślić się urodzi kiedy, dać chciał,
podobnobyś wolał widzieć śmierć onej, niż taką niewolą. I ja, gdzieby mi córkę w taką
niewolą brać miano, ten puginał (który zaraz wyjęła) w niej pierwej bych utopiła, a potym w
sobie, i obrałabym to radniej, niżbych w niewolą dać miała córkę swoję. Barży obejźrzawszy
się i na to i na owo, i tak sierdzite słowa słyszawszy, dał królowi znać o wszytkim. Król nie
barzo tego wdzięcznie przyjąwszy od Barżego, że nie zaraz oddał mężowi żony, kazał pisać
instrukcyą i kredenc *) do Barżego, a ks. Padniewski iż na mię był łaskaw, podał królowi,
żeby mnie z tym posłał. Ja wnet nagotowawszy się, bieżałem na podwodzie do Lwowa,
gdziem padł dnia trzeciego; a gdym odprawił poselstwo i dołożyłem, czego było potrzeba,
począł starosta więtsze czynić staranie, żeby się wolej królewskiej dogodziło. A naprzód niż
co straż u bramy postawił, żeby bez jego wolej nikt wpuszczan nie był do miasta. Przybiegł
posłaniec od Sawickiego, pisarza wojewody wileńskiego Radziwiła, książęcia na Ołyce i
Nieświeżu, do księżny z listy; gdy pytano tego posłańca, miał-liby takie listy, zaprzał ich,
kazano szukać i naleziono listy w wojłoku **) ruskim pismem do księżny, w których rada
jego była, iżby hrabi z Górki córki nie dawała, chce-li nie zgubić wszytkiej majętności. Po
tym posłańcu rychło książę słuckie Siemion w żebraczym odzieniu wszedł do miasta tak
nieznacznie, że go nikt nie poznał, i potym do klasztora do księżny wpuszczon. Księżna już
się była tak opatrzyła w ludzie, w strzelbę i żywność, iż gwałtowi bronić się chciała; przeto
naprzód niż co wodę starosta jej odjął, bo rurami szła do klasztora, zaczym niepomału była
księżna ściśniona. Owa tego dnia, gdy wodę jej odjęto, ku wieczoru posłała księżna
wojewodę dzisiejszego płockiego, Zieleń-skiego, który jej na ten czas służył, i drugiego
statecznego sługę swego, opowiedając to staroście, iż za wolą bożą oddała w stan święty
małżeński słowy bożymi i skutkiem, córkę swoje książęciu słuckiemu Siemionowi, a chcąc to
mieć, żeby to królowi oznajmił, a zatym żeby od Łukasza z Górki pokój mieć mogła. Co
usłyszawszy Barży starosta i brat jego Stanisław, który potym był marszałkiem nadwornym, a
puściwszy laskę, wojewodą i starostą

________
*) list wierzytelny.
**) wojłok=materya, pewnego rodzaju wełna, pilśń, używana do der.


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 221

krakowskim, nie barzo pięknie obadwa odprawili te posłańce, przyczytając księżnie upór i
lekkie poważenie nietylko zwierzchności królewskiej, ale i zacności a zawołania domu
swego, dokładając, że to przecie tak nie pójdzie, jako sobie księżna upodobała. Lecz wątpiąc
w tym, żeby słudzy wszytko wiernie odnieść mieli; zdało się staroście, żeby szedł brat
Stanisław sam, i to żeby powiedział księżnie, co przystoi. Szedł Barży Stanisław i tak ostrze
mówił, kładąc przed oczy kaźń tę, która postanowiona prawem jest na te, którzy gwałtem
biorą cudze żony, i na te, które gwałtu takowego pomagają; że księżnie strachem zjętej one
pierwsze zuchwałe słowa, ono grożenie zabicia córki i siebie z pamięci wszytko wypadło. I
tak od strapionej, fukanej, strwożonej, Stanisław Barży odszedł. Nazajutrz szedł sam starosta
do księżny po obiedzie, która prosiła, iżby brata nie brał z sobą, i tam czas wszytek, aż mało
nie do północy strawił, namawiając, przekładając i grożąc nakoniec, że wżdy, kiedy do tego
rzecz przywiódł, iż obiecała dać nazajutrz w sekwestr córkę swoję. Jakoż nazajutrz sam
starosta jachał po nią i przyprowadził ją na zamek, stojąc na stopniu u jej kolebki i uczciwość
wielką onej wyrządzając. Księżna stara została w klasztorze, a miasto niej miał starosta
siostrę swoje, Herbortową Dzledziłowską, która ustawicznie przy księżnie młodej na zamku
była, lecz księżna Halszka, jako smutno przyjachała na zamek, tak ustawicznie na łóżku
swym siedziała, twarzą ku ścienie, a nic inszego jeść nie chciała, jedno to, co jej matka
posyłała. Wtóry dzień po wzięciu w sekwestr księżny, chciał hrabia z Górki i przyjaciele jego,
żeby księżna oddana małżonkowi była podług rozkazania królewskiego; lecz i to był
poczciwym słowem obiecał starosta księżnie nie oddać córki jej hrabi z Górki, ażby król o
wszytkim miał pierwej dostateczną wiadomość; przeto być to nie mogło, o co tak usilnie
proszono. Księżnę starą, iż dała córkę w sekwestr, nie jedno niedostatek, gwałt, ale i to
przywiodło, że król uwierzywszy temu (co nie było), żeby książę Siemion całym już
małżonkiem księżny Halszki zostać miał; że nie hrabi z Górki, ale jemu miał przysądzić żonę.
A zwłaszcza że téż księżna miała u dworu swoje, jedno, że potężniejszy hrabie z Górki
przyjaciele byli. Gdy już na tym stanęło, czekać, co król uczynić każe, mnie starosta odprawił,
a księżna Halszka prosiła mię, iżbych jej list, który mi sama z ręki swej oddała, królowi
doniósł; obiecałem i tak uczyniłem. Przede mną dniem jednym wyjachał sługa hrabie z Górki;
jednak król nie chciał się zaraz rezolwować, aż naradziwszy się dostatecznie. Gdym królowi
list od księżny oddawał, pytał mię król, tak-li jest, iż ślub i wesele Siemionowe zaraz w
klasztorze było; powiedziałem,


222 ŁUKASZ GÓRNICKI.

com wiedział, lecz znałem to barzo dobrze, iż król to weście książęcia Siemiona do klasztora
z niełaską przyjmował, i dziada książęcego nie cudnie wspomniał. Dana potym księżna hrabi
z Górki, co jako tam we Lwowie było, jako do kolebki wsiadać nie chciała, jako była wolej
królewskiej przeciwna, nie piszę tego, żem natenczas nie był we Lwowie.
Tych czasów znowu Moskiewski Inflantom był ciężki, Firstemberka wziął na Felinie i do
Moskwy zawiózł, na którego miejsce Kietler mistrzem został. Owa i ta inflancka napaść i co
inszego wyciągnęło króla do Litwy tegoż roku 1559. A gdy Inflanci widzieli, że się mocy
moskiewskiej oprzeć nie mogli, a o pomocy z Niemiec próżno było myślić, k'temu widząc
arcybiskup ryski, że brat jego książę pruskie w pokoju, za obroną Korony polskiej, jako za
murem siedzi, perswadował Kietlerowi i inszym, żeby się pod obronę Korony polskiej
uciekli.
I tak roku 1560 do Wilna przyjachał arcybiskup ryski z Kietlerem, mistrzem inflanckim i z
książęciem mekielburskim, koadiutorem arcybiskupstwa ryskiego, prosząc, iżby ich król z
ziemią wszytką inflancką pod obronę swą przyjął. Co król widząc być z dobrem państw
swoich, że ci, którzy niekiedy ciężcy bywali księstwu litewskiemu, poddanemi teraz być chcą,
chętnie na to zezwolił, i czas do tej sprawy naznaczył. Który gdy przyszedł, arcybiskup z
Kietlerem mistrzem, wziąwszy do tego książę mekielburskie, koadjutora arcybiskupstwa
ryskiego, poddali się pod obronę Korony polskiej i przysięgli, którą przysięgę im wydawał
ksiądz Padniewski, podkanclerzy koronny, z wielką ceremonią i z zachowaniem dostojeństwa
majestatu królewskiego. Ten Kietler potym, iż się tak królowi i senatorom zdało, lepiej ku
bezpieczniejszemu i trwalszemu zadzierżeniu ziemie inflanckiej do Korony i Wielkiego
Księstwa Litewskiego, uczynion w Wilnie jest książęciem kurlandzkim. To tak rzeczy te z
strony Inflant są skończone. Lecz króla nieco trapiło ono, że królowa wielkie skarby
wywiozła z Polski i pożyczyła niemało pieniędzy królowi hiszpańskiemu Filipowi, od których
dał był król Filip cła niektóre w Apuliej ku dzierżeniu królowej Bonie, i nie mała z tego do
roku onej przychodziła intrata, której po jej śmierci dawać było przestano. Więc i barskie
księstwo na króla słusznie przypaść miało, gdyż to księstwo dane było za kontentacyą matce
królowej Bony, iż ustąpiła z Medyolanu, żoną książęcą będąc, a córką króla neapolskiego.
Były i insze przyczyny ważne, dla których trzeba było do cesarza Ferdynanda, natenczas w
domu rakuskim pierwszego, posłać człowieka wielkiego, żeby te rzeczy wydźwignął; a przeto
użył król ks. Przerębskiego, arcybiskupa gnieźnień-


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 223

skiego, żeby to na się wziął poselstwo; jakoż wziął i siła rzeczy sprawił. Zaczym potym
inszego roku, gdy w tejże zaś sprawie ks. biskup poznański Konarski jeździł, niemała summa
filipków *) ze Włoch jest przywieziona. W końcu tego roku ks. Andrzej Zebrzydowski,
biskup krakowski, umarł, a król biskupstwo krakowskie dał ks. Filipowi Padniewskiemu,
podkanclerzemu koronnemu, który nie bez wolej królewskiej pisał do ks. Piotra
Myszkowskiego, sekretarza na on czas wielkiego, iżby przyjachał do króla do Wilna; a gdy
przyjachał, spuścił mu ks. biskup czworo beneficya swoje co najlepsze, życząc mu tego, żeby
pieczętarzem po nim został, jakoż i był potym biskupem płockim, naostatek krakowskim, i na
tym umarł.
Po przyjachaniu od cesarza ks. Jan Przerębski, arcybiskup gnieźnieński, roku już 1561 złożył
synod w Warszawie, na który z Wilna przyjachał ksiądz Padniewski, biskup krakowski, i
postanowiwszy ks. arcybiskup te rzeczy, dla których synod był złożył, w miłości rozjachał się
z księdzem biskupem krakowskim, który się nazad wrócił do Wilna; jednak ta przyjaźń
miedzy niemi nie trwała długo. Tego roku król szwedzki Eryk Rewel wziął. Książę
mekielburskie, koadjutor arcybiskupstwa ryskiego, zapomniawszy dobrodziejstwa
królewskiego, odstąpił od pana do króla Eryka, a potym od naszych był pojmany i do Wilna
przyprowadzony pod strażą, nad którym był starszym Wąsowic, dworzanin królewski,
którego potym książę upewniwszy się, tulichem zabił zdradliwie, do czego się nie znał, ale
sługę wydał, jakoby ten uczynić to miał. Przyjaciele zaś Wąsowicowi gardłem tego sługę
darowali, a książę do Rawy na więzienie odesłano, a przystawa mu i zwierzchniego dano,
Jarzynę, szlachcica onegoż kraju. Tego też roku pan z Tarnowa, kasztelan krakowski a
hetman koronny, umarł. A niedługo potym nalazł się człowiek zły jeden, który i pana i nas
wszytkich u dworu zatrwożył. Miernicy jeździli po Podlaszu, w bielskim powiecie, nad
którymi był od króla superintendentem niejaki Stanisław Skoczek, który miał imienie u
Grodna, Kundzin, które potym zapłacił król Stefan. A iż ten Skoczek nie ludzce się obchodził
z ludźmi, tak, iż czasem przez pośrzodek izby sznur miernikom ciągnąć kazał, dziury
poprzewierciawszy, odjął też był niesłusznie niejakiemu Wójcikowi niemało gruntu. Ten
Wójcik kilkakroć królowi się skarżył o tę krzywdę, naostatek raz w Rudnikach tak domawiał
królowi, com ja sam słyszał, iż godzien był znacznego karania. Jednak król, jako pan

________
*) t. j. monet, noszących wizerunek Filipa.


224 ŁUKASZ GÓRNICKI.

święty był, odprawił go gładce i do pisarzów litewskich odesłał. W kilka dni potym, gdy król
z łowów do Wilna przyjachał, napisał ten Wójcik kartę, odpowiedając na gardło królowi, jeśli
nie każe powracać majętności tym ludziom, którym je miernicy bez żadnej przyczyny pobrali.
Tę kartę raniuchno przylepił na wrotach pierwszych zamkowych, z mostu zszedszy, a
wtenczas prawie, gdy przylepiał tę kartę, szedł sługa kuchenny drążny od szpiżarnego po kury
i po co inszego do szafarza. Tę kartę gdy królowi przyniesiono, nie tak król, jako my wszyscy
byliśmy w niemałym strachu. Zatym każdy z nas rozmaitemi sposoby wywiadował się, ktoby
kogo w nocy na moście abo u wrót widział, bośmy tak rozumieli, że tę kartę w nocy
przylepiono. Ale oboźny Zakrzewski, jurgieltnik konny, człowiek cnotliwy i godny,
rozumiejąc, że to rano przylepiono, a kuchenni słudzy drażni do miasta po potrzeby naraniej
chodzą, szedł do kuchnie i cicho po jednemu pytał drążnych, któryby naraniej dziś chodził do
miasta; ozwał się ten, kto chodził, a spytany i to powiedział, że widział, gdy kartę na wrota
przylepiano, lecz ktoby to był, nie wiem, - prawi-ale poznałbych, w twarz go widziawszy.
Zatym Zakrzewski kilka sług wziąwszy z sobą, chodził z tym drążnym po Wilnie po różnych
gospodach, owa tak długo chodził, aż go drążny nalazł i ukazał. Rzucił wnet sługę
Zakrzewski po te, co łapają; którzy przyszedszy pojmali zbrodnia i oddali do zamkowego
więzienia, gdzie się zaraz do tej karty przyznał, powiedając, iżem ja nie miał nigdy tej myśli,
żebych się na króla targnąć miał, lecz postraszyć chciałem, żeby mi grunt pobrany wrócono.
Męczono go; więcej nic nie powiedział, jedno to, co pierwej. Tego tylko dokładał, iż słyszał
nie cudne słowa przeciwko królowi, od Wiktorzyna z ust wypuszczone. Co gdy Wiktorzyna
doszło, przyszedł do ks. Padniewskiego, biskupa krakowskiego i pieczętarza (przy czym ja
byłem), dając o sobie sprawę, iż jako żyw nic takiego przeciwko królowi, panu swemu, nie
mówił, a zatym prosił księdza, żeby się za nim przyczynił w tej jego niewinności do króla,
żeby król wiary nie dawał powieści człowieka złego, który iż zasłużył gardło, chciałby, żeby
wszytek świat szedł z nim na śmierć pospołu. Prosił za nim ks. biskup, i odpuścił król, jako
pan dobrotliwy. Lecz potym pokazała się znacznie zdrada Wiktorzynowa, za co zapłatę wziął,
o czym niżej będzie. Tego Wójcika włóczono po mieście na łubie, a po włóczeniu ścięto; a
gdy na śmierć był sądzony, podał regestrzyk, w którym wypisane były zbrodnie mierników i
Skoczkowe; zaczyni król kazał wziąć imienie Skoczkowi i długo był bez niego. Potym za
przyczyną wielkich panów kazał mu je


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 225

król zasię wrócić. A iż było na pieczy u króla, żeby przybawienie inflanckiej ziemi do Korony
ku sławie i ku pożytku R. P. obojga narodu przyść mogło, przeto zdało się królowi (gdyż tak
prędko sejm być nie mógł) zezwać do siebie senatorów do Łomży i z nimi się namówić, jako
dalej postąpić w rzeczach inflanckich, i tak uczynił, a sam z Wilna 29 novembris wyjachał, a
in decembre do Łomży przyjachał.
Był tam niemały zjazd w Łomzie celniejszych senatorów, okrom ks. arcybiskupa, który będąc
chory kwartaną i nią potym umarł, przybyć nie mógł. Jednak chocia wielki zjazd był i czas się
przewlókł aż w rok 1562, nic się nie postanowiło, okrom, że król podskarbstwo koronne dał
Walantemu Dębińskiemu, który potym był kanclerzem koronnym, a kasztelanem krakowskim
umarł. Z tego zjazdu łomzieńskiego jachał na biskupstwo swoje ks. Padniewski roku 1562, a
przy sygnecie zostawił ks. Myszkowskiego. Tamże namówił się król z ks. biskupem tym
krakowskim i z panem kanclerzem Ocieskim, iżby do mnie odsyłali listy swe tajemniejsze, a
ks. biskup osobliwie przechrzcił pewne pany inakszemi przezwiski, niż je zowią, i ostawił
tego regestrzyk samemu królowi. Ja iżem w Łomzie natenczas nie był, napisali do mnie
obadwa, każdy osobno, iż to jest wola królewska, żeby do mnie listy odsyłali, a ja żebych je
królowi oddawał i na nie na pokoju odpisował za dyktowaniem królewskim. Co tak trwało aż
do wyjazdu królewskiego na sejm do Piotrkowa, który wyjazd był 28 octobris 1562. Ks.
Myszkowski rzeczy odprawował wszytkie, które pieczętarskiemu urzędowi należą; a iż
sygnet królewski maluczki był, kazał król urobić na kształt sygneciku swego pieczęć na
cztery granie większą, i tą ks. Myszkowski pieczętował rzeczy wszytkie. Tamże król do
onych wielkich beneficyj, które mu był ks. krakowski spuścił, dał mu jeszcze przez mię
probostwo płockie po ks. Wolskim, nowym biskupie kujawskim, i kazał mu tak powiedzieć,
iż król dlatego bogaci go w intratę, iżby ludzie u niego łaskawą miewali odprawę, a nie byli
wyciągani od niego i od pisarzów jego na rzeczy wielkie, gdy do urzędu pieczętarskiego
przyjdzie.
Iż jachawszy król do Litwy roku 1559, mieszkał tam blizko trzech lat, okrom co trochę do
Łomży jeździł, obrażało to ludzie nie pomału; sprawiedliwość leżała odłogiem, granice od
nieprzyjaciela nie były bezpieczne, przeto celniejsi ludzie złożyli sobie sejmik w
Proszowicach nad wolą i wiadomość królewską, z którego posłano do króla posły do Litwy,
miedzy którymi był Sobek, który był potym podskarbim koronnym i kasztelanem
sędomierskim, upominając się powinności królewskiej, żeby sejm złożył


226 ŁUKASZ GÓRNICKI.

i w Polszcze mieszkał, czego jeśliby uczynić nie chciał, iż oni o sobie chcą radzić. Król dał
odpowiedź, iż w Litwie nie darmo mieszka, a iż to sprawił w pokoju, a bez krwie rozlania,
czego-by był nigdy jako wojną, tak i mieszkaniem w Polszcze nie sprawił. Jednak oto gdyż
się już inflanckie rzeczy odprawiły, tedy jako narychlej będzie mógł, sejm złoży i do Polski
przyjedzie. Nie pochwalił jednak tego posłom, iż bez wolej jego sejmik był w Proszowicach
złożony. Rychło po tych poślech przyjachał Spytek Jordan, wojewoda krakowski, do króla do
Wilna, dając znać, iż króla do Polski potrzeba; a przyjachał nie jako poseł, ale jako wierna
rada pańska, a mając k'temu potrzeby swoje, dla których ta nie była mu ciężka droga. Po
odjachaniu tego wojewody, na początku jesieni przyjachało książę finlandzkie, brat króla
szwedzkiego, Eryka, do Kowna, którego król kazał tam zadzierżeć, a sam rychło potym do
niego jachał: gdzie książę finlandzkie ukazał list jakiś z kancelaryi, który mu dał nadzieję, że
nie próżno miał się starać o królewnę polską Katarzynę. Król tak go odprawił przez ks.
Myszkowskiego, sekretarza wielkiego, że to są rzeczy wielkie, a bez rady senatorów
koronnych nietylko tak rzeczy ważnych, ale i daleko lżejszych król nie zwykł zaczynać,
nierzkąc stanowić, a jeszcze żeby młodsza przed starszą dana być miała, to być nie może.
Którą odprawę on wdzięcznie przyjąwszy, z wielką pokorą i usiłowaniem króla prosił, żeby
acz nic to, wolno mu było Wilno oglądać, uczyniwszy tak daleką i niebezpieczną drogę;
czego mu król pozwolił. Zatym do Wilna przyjachawszy (a dwór królewski przeciwko niemu
wyjeżdżał), zjednał sobie takie ludzie, którzy nietylko królowi, ale i fraucymerowi zalecać go
umieli. Przyszło nakoniec do tego, iż królewna Anna dała znać królowi, że to przyjmie
wdzięcznie, gdy król przed nią da w stan święty małżeński królewnę Katarzynę, nierzkąc
żeby się tym obrażać miała. Jednak król barzo się ociągał, chocia smaczne naonczas
kondycye podawało książę finlandzkie królowi. Wojewoda wileński Radziwił znacznie był
przeciwko temu, ale inszy, zwłaszcza ci, którzy przedtym w Szwecyej od króla posły byli,
rzecz książęcia finlandzkiego zdobili barzo. Owa królewski umysł, gdy był w tej mierze
roztargniony, ks. Myszkowskiemu rozkazał, żeby mu podał radę swoję, pamiętając na
przysięgę i na wiarę, którą powinien panu swemu, chcąc tak uczynić, jako mu on radzić
będzie. Było to na miejscu osobliwym, gdzie tylko sam król był, a ks. Myszkowski. Przeto ks
Myszkowski (co ja zaś od niego samego wiem) nie oglądając się na żadną inszą rzecz, jedno
żeby król przystojnie w rzeczy tej począł sobie, pokazał królowi, iż snadniej będzie o jednej
siestrze radzić, niźli o dwu; przypomniał,


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 227

że niedawno moskiewski starał się przez posły swe (miedzy którymi pierwszy był Sukin) o
królewnę Katarzynę, a wzgardę odniósł. Przypomniał i dawniejsze staranie arcyksiążęcia
Ferdynanda, którego toż potkało. Dołożył, iż pogody, gdy ją Pan Bóg posyła, upuszczać nie
trzeba; wiele królów przez białegłowy wskórało. Wenetowie daniem za mąż szlachcianki
weneckiej do królestwa cyprskiego przyszli, a co wiedzieć, do czego Pan Bóg te rzeczy
wiedzie. Nie zaniechał i tego ukazać, iż nie nowina królom polskim jeździć za morze i tam
stanowić króle. Może i do tego przyść, że na morzu będą polskie okręty, a zatym pruska
ziemia i miasta nad morzem w kleszczeby ujęte były, a król duński ciszejby siedział, niż teraz
siedzi. A co się tego tyczy, iż młodsza przed starszą za mąż iść ma, położył przed oczy
królowi niedawny przykład w domu rakuskim, gdzie także młodszą przed starszą dano. Owa
tym zamknął, żeby się król nie rozmyślał, a dał w imię pańskie królewnę Katarzynę w stan
małżeński święty, a tym fortunniejsza będzie królewna Jej M., niż insze jej siostry, iż pójdzie
za tego, kogo widzi, one za te iść musiały, którym się przypatrzyć nie mogły. Król
umyśliwszy na tej radzie ks; Myszkowskiego przestać, jednak z królewnami osobno mówić i
dowiedzieć się wolej królewnej Katarzyny chciał. I przy-szedszy przed wieczerzą do
królewien, podług zwyczaju pytał królewny Katarzyny tuż przy siestrze, jeśliby to była wola
jej iść za to książę. Królewna powiedziała, że inszego stanu, niż w którym jest teraz, nie
pragnie. Tu królewna Anna powiedziała: a wszakeś W. K. M. przedemną przyzwoliła, a cóż
po inakszej mowie teraz? A obróciwszy się do króla, rzekła: Przyzwoliła, miłościwy królu,
nie racz W. K. M. więcej pytać. Z tym król odszedł, a rozmówiwszy się z panem wojewodą
wileńskim i z ks. Myszkowskim, książęciu też dobrą nowinę posławszy, czas wesela złożył
czwarty dzień października, w niedzielę, roku 1562. Panom litewskim téż, co ich natenczas
być mogło, dał król znać, żeby się i z żonami zjachali na czas naznaczony. Który gdy
przyszedł, brało książę finladzkie ślub z królewną na zamku w wielkim kościele, a dawał go
biskup wileński Waleryan. Gdy do pokładzin przyszło, ks. Myszkowskiemu, sekretarzowi
naówczas wielkiemu, król oddać u łoża królewnę kazał, który po łacinie w te słowa mówił:
"Oświecone, miłościwe książę! Aczkolwiek mało nie wszytko się już dokończyło, co ku
poświęconemu temu, a od Boga postanowionemu związkowi należało; kiedy dziś w kościele,
przy bytności wszech stanów królewna Jej M. Katarzyna do ołtarza przystąpiwszy, waszej
książęcej mości się oddała, a swoję wiarę


228 ŁUKASZ GÓRNICKI.

za wolą Jego K. Mci, naszego miłościwego pana, wyznaniem tym, iż wasza książęca mość
jako głową, a ona jako tej głowy ciałem być ma, przysięgą obowiązała; wszakże iż
zwierzchność opiekuńska, którą J. K. M. po śmierci świętej pamięci rodziców swoich wziął,
jeszcze nie ustała, aż ją J. K. M. z siebie zjąwszy, na waszę książęcą mość włoży; czyni to
Jego K. M. za powinnością swoją i za tym spowinowaceniem, które wziął z waszą książecią
mością, iż tej zwierzchności już odstąpić, a królewnę Jej M. Katarzynę waszej książęcej
mości, jako małżonkowi i urzędnemu już opiekunowi przywłaszczyć chce, aby wszytko to
było, co ku zupełnemu dobrodziejstwu w tej mierze od J. K. M. waszej książęcej mości
należy. I rozumie temu J. K. M., iż w nieodmówieniu siostry swej waszej książęcej mości,
wasza książęca mość znasz osobliwą łaskę J. K. M., chocia w tej rzeczy samej, że J. K. M.
mając dwie siestrze dorosłe, obiedwie jednako jako królewskiemu stanowi należy,
wychowane, obyczajmi, cudnością równe i wszytkiemi dobremi przymioty tak ozdobione, iż
najwiętszym na świecie królom w małżeństwo są godne, w dawaniu jednej z nich waszej
książęcej mości opuścić jest J. K. M. raczył bieg przyrodzony, lata i zwyczaj przodków swych
w tym świętym królewskim domu zachowany; a tego, coś wasza książęca mość wnet z
przodku wielkimi prośbami po J. K. M. mieć chciał, aby ta, która jest młodsza, była waszej
książęcej mości w małżeństwo dana, czego J. K. M. wiele zacnym książętom tak niemieckiej,
jako włoskiej ziemie odmówił, widząc to być przejrzenie boże, pozwolić jest waszej książęcej
mości raczył. Co tym chętniej J. K. M. uczynił, widząc waszę książęcą mość być tego
baczenia, tych obyczajów, że tę łaskę J. K. M. będziesz umiał dobrze uważyć u siebie, w
czym J. K. M. nie wątpi, to sobie o waszej książęcej mości obiecując, iż wszelaką
uczynnością tak J. K. M., jako i małżonce swej królewnie Jej M. wdzięczny umysł pokazać
będziesz raczył, tak wielkiego a nieprzerównanego dobrodziejstwa. A tak już J. K. M. krew
królewską, siotrę swą miłą (co aby Pan Bóg szczęścić raczył), tak urodzoną, tak wychowaną,
tak osobnymi dary od Boga nadaną, tej miłości przeciwko Panu Bogu, tak świętych
obyczajów pannę, iż tego wieku podobnoby nie znalazł z królewskich dzieci, któraby na
porównanie z nią iść mogła, królewnę Jej M. Katarzynę z ręki swej królewskiej, która jest i
swemi i przodków swych zwycięstwy sławna, w rękę waszej książęcej mości, o którego
wierze i stateczności dobrze rozumie, za małżonkę, a w spólnym życiu towarzysza oddaje, a
własną waszej książęcej mości przypisuje, kładąc z siebie na waszę książęcą mość imię i
prawo opiekuńskie, które do tych czasów


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 229

na sobie nosić jest raczył. Gdyż tedy wszytka władza, która z boskiego, abo z ludzkiego
prawa wymyślona być może, już jest waszej ksziążęcej mości nad królewną Jej M. dana,
która opuściwszy K. J. M., brata swego wielce miłego, którego nietylko za własnego
opiekuna, ale na miejscu prawego ojca miała, opuściwszy téż barzo miłą sobie siostrę, którą
tak czciła, tak ważyła, tak miłowała, iż ledwie tuszyła sobie módz się kiedy od niej oderwać,
waszej książęcej mości się przyłączyła, a siebie wszytka wolej waszej książęcej mości, jako
głowie swej poddała; chce to po waszej książęcej mości mieć J. K. M. jako to powinność
waszej książęcej mości niesie, iżbyś wasza książęca mość królewnę Jej M. nie inaczej, jedno
jako ciało swe własne miłował. Abowiom nietylko już dusza jedna we dwu cielech, jako nam
o tej, co w obec przyjaźni mądrzy ludzie na piśmie podali, ale jako o tej wielkiej świątości
Bóg sam usty swemi w raju powiedział, dwa w ciele jednym; to jest wasza książęca mość, a
królewna Jej M. sstaliście się; a jeszcze nie dwa, ale jedna dnsza i jedno ciało, nad które
złączenie więtsze, zwięźliwsze, świętsze, wymyślone być nie może. Którego złączenia, jako
pierwsze początki, nie za radą ludzką, ale za przejźrzeniem bożym idą, tak J. K. M. we społek
z Jej K. M. małżonką swoją miłą, ze wszytkim domem swym królewskim i ze wszytkimi
nami Boga wszechmogącego pokornie prosi, aby te wszytkie postępki tego świętego
spowinowacenia, swoją boską łaską prowadzić i szczęścić, a wasze książęcą mość w krótkim
czasie potomstwem darować raczył."
Książę, acz miał przy sobie tych, którzy po łacinie dobrze umieli, jednak sam dziękował
szerząc łaskę królewską i dary te boże, któremi królewny Ich M. są ozdobione, a przyczytając
wszytko przejźrzeniu bożemu, że umysł jego ku królewnie Jej M. Katarzynie był obrócony, a
serce królewskie do jego prośby skłonione. Dołożył, jako wielkiego króla córkę, wielkiego
króla siostrę bierze, jaką wdzięczność za to powinien, jaką pamięć, jaką powinność, obiecując
czynić jej dosyć przez wszytek czas żywota swego. Owa dosyć pięknie i ozdobnemi
łacińskiemi słowy to dziękowanie książę finlandzkie odprawił. Po weselu, iż nadchodziły
zimna, obawiajac się król przeciwności jakiej na morzu, chciał to mieć, żeby było książę we
Gdańsku przez zimę zmieszkało; lecz potrzeby księstwa finlandzkiego wyciskały to na
książęciu, żeby się za morze kwapił, i dlatego naprawił królewnę, która prosiła króla, żeby
wolej i potrzebie książęcej nie był przeciwny. Pozwolił król, a gdy wyjeżdżało książę,
prowadził sam, i w mili od miasta pospołu w namiecie
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Post autor: Artur Rogóż »

230 ŁUKASZ GÓRNICKI.

jedli król, książę i królewna z fraucymerem swoim. Po obiedzie król (mając pierwej nieco
rozmowy z siostrą w izbie czarnej przy nas, której ten sens był: iż jeśliby co na królewię
przypadło, żeby K. J. M. nie winowała; na co królewna cudną dała odpowiedź, a przy tej
rozmowie nie było książę) wsiadł do kolebki z królewną, a książę finlandzkie na koniu jachał
i chwilę niemałą król pospołu z królewną w kolebce siedział, potym wysiadł i pożegnał się z
książęciem i z królewną, która nie bez płaczu króla żegnała. Pożyczył téż był książę królowi
nieco pieniędzy, a w tym król dał mu do dzierżenia niektóre w Inflanciech zamki, do których
książę naprzód jachał, z nich do Rewia, a z Rewia do Finlandyej. Jako mu się tam potym
wiodło, jako oblężon był, jako w więzienie wzięt, już to nie do rzeczy polskich należy. To do
rzeczy polskiej należy, iż Jan Przerębski, arcybiskup gnieźnieński, człowiek wielkiej cnoty,
tego roku umarł, o którym królowa Bona (gdy żal przyszedł, iż z Polski wyjachała) to
mawiała we Włoszech, iż tylko jeden Przerębski nalazł się miłośnik króla i R. P., bo drudzy-
prawi-gdybych była syna u nich kupić chciała, wzięliby byli zań pieniądze. Przed weselem
królewny Katarzyny, król sejm złożył na dzień 22 listopada, a miejsce naznaczył Piotrków.
Ten sejm nie dokonał się aż w roku 1563, na który król z Wilna przyjachał 28 października
1562. Tam na począku sejmu obaczywszy ks. Padniewski, biskup krakowski, że i jego
exequutio dotknąć miała, k'temu poczuwszy po tętnie, że posłowie gotowi byli iść do króla z
prośbą, żeby biskup krakowski nad prawo pieczęci nie dzierżał; jednego dnia, skoro król
zasiadł w radę, uczyniwszy piękną rzecz, iż przystojnie, podług wiary, cnoty i przysięgi
swojej, pieczęcią szafował, nad prawo, abo ku zniszczeniu skarbu koronnego, nic nikomu nie
jednał, dóbr R. P. nie zawodził, łaski Jego K. M. tak, jako przystoi, używał, a nikomu nią
ciężki nie był, pieczęć położył; którą potym król, ale aż dni marcowych 1563, dał ks. Piotrowi
Myszkowskiemu jako mu to był w Wilnie jeszcze obiecał. Na tym sejmie król czwartą część
pożytków dóbr swoich darował R. P. na obronę krajów ruskich, exequutio się poczęła, a sądy
nowe na raz tylko są postanowione w województwach. Niż się sejm dokonał, przyszła wieść z
Wilna, iż moskiewski Połock wziął, jakoż wziął go 15 lutego 1563. To wzięcie Połocka
sprawiło, że się sejm, który był dosyć długo, dokonać musiał dla prędszego wyjazdu
królewskiego do Litwy. Iż Połock nikczemnie w moskiewskie ręce był przyszedł, po wielkiej
części przyczyną tego niezgoda wojewody z rotmistrzami, a nierozum w tym, iż gdy na czas
pewny przymierze z moskiewskim wziął Dowojna wojewoda, nie obwarował


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 231

sobie tego, żeby ludzie moskiewscy na swym miejscu stali a pod zamek bliżej żeby się nie
szańcowali; którzy zaraz skoro przymierze obwołano, pod sam zamek się przyszańcowali, a
skoro czas przymierza wyszedł, zamek zapalili. Naszy i gasili i bronili się, póki mogli, na
ostatek nie mogąc ognia ugasić, wyszli z zamku do kniazia. Wojewoda wzięt w więzienie i z
żoną, wzięt Hlebowic, wzięt Władyka i co Litwy było, tak wielkich, jako i małych, wszyscy
wzięci. Polskie zasię rotmistrze, Wierzchlińskiego, który był Ślęzak, Warszawskiego i insze,
oblókszy w szaty kosztowne, wolno puszczono. Wierzchlińskiemu potym w Wilnie przed
królem przy mówił był o te szaty Starzechowski, wojewoda podolski; lecz Wierzchliński dał
o swej niewinności sprawę; jakoż jasna rzecz była, iż Wierzchliński czynił dosyć swemu.
Niepomału zatrwożyła była Koronę ta możność i szczęście moskiewskiego: jakoż gdyby był
król nie zostawił dworu swego w Wilnie (którego niewiele było, a starszych nad dworem
czterech, Fabiana Czemę, wojewodę pomorskiego, Hieronima Sieniawskiego, podkomorzego
kamienieckiego, który potym wojewodą ruskim umarł; Mikołaja Łaskiego, starostę
malborskiego, a Maciejowskiego, który potym był wojewodą lubelskim; o których
moskiewski słysząc i mając je za hetmany, rozumiał o wielkich ludziech w Wilnie), pewnieby
się był o Wilno pokusił. I tak ten strach moskiewskiego uczynił koniec sejmowi; jednak tak
odjachał król do Litwy, iż sejm drugi na ś. Marcin do Łomży w tymże roku 1563 złożył, lecz
potym do Warszawy obrócon był, a tam pociągnął się aż w rok 1564. Z którego to sejmu
rewizorowie do Wielkiej Polski, Małej, Rusi, Prus i Mazowsza wysłani są wedle opisania
konstytucyej sejmu przeszłego. Król w Wilnie będąc przed wyjazdem swym do Polski na
sejm sądził Wiktorzyna, który przyjachał był za glejtem *) do Wilna, abowiem dobrze
przedtym, gdy sługę jego na granicach pojmano Jastrzębskiego, a on listy niesie zdradliwe do
moskiewskiego, zjachał był Wiktorzyn; uprosiwszy tedy sobie glejt, stanął. Instygować nań
kazano wójtowi wileńskiemu, cnotliwemu i uczonemu człowiekowi, doktorowi Augustowi. A
gdy udał się w prawo Wiktorzyn i niejako pozwolił na karanie, gdzieby niewinności swej nie
pokazał, nalazło się jaśnie, iż był winien, pisząc do nieprzyjaciela królewskiego nieprzystojne
listy i z nim mając porozumienie; skazan zatym jest na gardło i ćwiertowan w Wilnie na
rynku, a Jastrzębski sługa jego ścięt. Tego téż roku Deszpot niejaki, jedni go powiedali być
Greczynem z Cypru,

________
*) z niem. Geleit (sbrief)=pismo na wolne przejście.


232 ŁUKASZ GÓRNICKI.

a drudzy Słowakiem z Dubrownika, przyszedszy za pomocą Hieronima Łaskiego jeszcze w
roku 1561 do hospodarstwa wołoskiego i chwilę niejaką panem wołoskim bywszy, od
Tomsze z państwa zrzucon i o gardło przyprawion jest; a Tomsze zasię inszego czasu
Alexander wygnał. Tomsza gdy do Lwowa z Mocugiem przybiegł, król dla siła przyczyn, a
nawięcej dla zachowania przymierza z Turkiem, pojmać go pospołu z Mocugiem i na gardle
skarać kazał. Ale to już nie tego roku było. Przypłacił tych Wołoch i Dymitr Wiśniowiecki,
który gdy namówiony od Wołochów, przeciwko Tomszy ciągnął, niewiele mając ludzi z sobą,
przyszedł w ręce do Tomsze nieprzyjaciela swego, który go do cesarza tureckiego pospołu z
Janem Piaseckim posłał i tam na hakach zawieszeni. A iż przed onym sejmem, który w
Łomzie być miał a do Warszawy był przełożony, umarł Jan Ocieski, kanclerz koronny,
człowiek wielki, mądry i biegły; przeto na tym sejmie 1564, dana jest pieczęć wielka
Walentemu Dębińskiemu, podskarbiemu koronnemu. Rewizorowie, jako się wyższej
wspomniało, są naznaczeni i wysłani. Postanowione téż okazowanie w województwach na
pewnych miejscach na dzień ś. Mateusza, wszędy na ten jeden dzień, więc sejm litewski w
Bielsku na świątki, a spólny koronny złożon do Parczewa na ś. Jana; jakoż te sejmy doszły,
lecz mało się co na nich sprawiło. Tedyż téż na sejmie warszawskim król odstąpił sukcesyej
dziedzicznej na księstwo litewskie. Pod ten téż prawie czas naszy pod Newlem mieli z
Moskwą do czynienia, których było przez czterdzieści tysięcy, a hetmani dwa, Kurubski a
Serebrny, *) naszych tylko około dwu tysięcy, nad którymi z poruczenia Floryana
Zebrzydowskiego, kasztelana lubelskiego, a natenczas hetmana, był kasztelan ciechanowski
Stanisław Leśniowolski. Przyszli naszy na ten lud pod Newel niespodziewanie, ale sprawą
dobrą, acz nie porazili wojska tak wielkiego, jednak go dobrze urwali na harcach; a walny
ufiec, który w poruczeniu miał Jakób Secygniowski, stał na miejscu, do którego
zmordowanym ucieczka była. Potykali się rotmistrze mężnie, jako Zamojski, Sieniawski,
Potocki, Zborowski, Oleśnicki, Bel-dowski, Paweł Secygniowski i inszy i czynili, co przystoi;
jednak bacząc nierównią sobie, ustąpić musieli, ale obronną ręką; tył dzierżał Jakób
Secygniowski. Gdy się naszy z Moskwą ścierać poczęli, Ścibor, szlachcic z Rusi, z wojska
wybiegszy, dał znać hetmanowi, iż naszy porażeni na głowę. Hetman wnet niestrwożony tą
nowiną, posiłek posłał i sam się ku nieprzyjacielowi ru-

________
*) Kniaź Kurbski, znany z korespondencyi z Iwanem Groźnym.


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 233

szył; zatym przybiegł od Leśniowolskiego sługa, inakszą dając sprawę, a ów, co ludzi
strwożył, wzięt do więzienia i mało gardła nie dał. Rychło potym Kurubski, podobno
moskiewskiemu nie ufając, uciekł do Wilna, który od Mikołaja Radziwiła, książęcia na
Dubinkach, wojewody naonczas trockiego, hetmana wielkiego księstwa litewskiego,
wdzięcznie przyjęt i królowi (który natenczas w Warszawie, gdzie i Litwa była, sejmował)
opowiedzian. Moskiewski lekce sobie poważając wojska królewskie i przyczytając
Kurubskiemu zdradę, iż on mogąc nasze pod Newlem bić, wypuścił z ręki zwycięstwo; zebrał
wojska wielkie i państwa litewskie wojować kazał. O których gdy się wojewoda trocki,
Radziwił hetman, dowiedział, szedł pospołu z Hreorem Chodkiewiczem, hetmanem polnym,
przeciwko nim i pod rzeką Ułą dał temu wojsku, które Sujski wiódł, bitwę i na głowę je
poraził, gdzie i kniaź Sujski hetman, zabit. Poległo wtenczas Moskwy blizko ośminastu
tysięcy i nadto w pogoni siła ich zginęło. Odbiegła Moskwa wozów, kolas i rysztunków
wojennych, miedzy którymi pancerzów najwięcej było.
Nastąpił rok 1565, którego po Zebrzydowskim Stanisław Leśniowolski hetmanił, a nie chcąc
próżnować, wyprawił Stanisława Cikowskiego z częścią ludzi, żeby w Moskwę wtargnął;
jakoż wtargnął i blizko Smoleńska wojował, włości popalił, zaś pod Krasno-grodkiem burzył
i siła więźniów przywiódł, ludzie swe cało zachowawszy. Filon téż Kmita czarnobylski
wojował Moskwę i z niemałą się korzyścią wrócił. Także i Mikołaj Talwosz w Inflanciech
wojsko króla szwedzkiego poraził i fendel *) jeden więźniów królowi oddał, którzy w
Tykocinie sypali wały i nie wypuszczano ich z więzienia aż po śmierci króla Eryka, gdy król
Jan, małżonek królewny Katarzyny, królem szwedzkim został. Tego roku sejm był w
Piotrkowie i na nim barzo wiele konstytucyj uczyniono, miedzy którymi i ona była, żeby król
mógł wziąć na dobra stołu swego pięć kroć sto tysięcy złotych.
Drugiego zasię roku 1566 sejm lubelski nastąpił, na którym niewiele się sprawiło, co łatwie
obaczyć z recesu tam lubelskiego. To tylko pamięci godno, iż ksiądz arcybiskup Uchański,
mając tę wiadomość, iż król odesłać królową żonę swą do brata cesarza Maxymiliana chce,
ku końcu sejmu wstawszy ze stołka swego, a zaraz powstała i rada wszytka koronna, przy
czym i posłowie byli, uczynił rzecz do króla dosyć poważną, przekładając niebezpieczeństwa,
któreby na Koronę przyść musiały, gdzieby małżonkę

________
*) fendel=chorągiewka z niem. Fahne, Fähn(d)el.


234 ŁUKASZ GÓRNICKI.

swą król, panią świątobliwą, odesłać do braciej miał; więc gniew boży, którego zatym i król i
R. P. nadziewaćby się mogła, gdyż królowa do niełaski nie dała żadnej przyczyny; o czym
dosyć szeroko i mądrze mówiwszy, klęknął, a przytym padł na twarz, prosząc z płaczem króla
przez Boga żywego, iżby królowej nie odsyłał, a w zgodzie i miłości z nią tak, jako przystoi,
mieszkał; płakać pomagali i senatorowie arcybiskupowi. Zatym król kilka słów rzekszy
naonczas, odłożył do jutra odpowiedź swoję i dał ją taką, że tego przewieść na sobie nie
może, iżby takiej dogodził prośbie, a iż cięższaby mu to rzecz była, niż pozbyć żywota; przeto
aby mu w tym już pokój dano, prosił. Na tym sejmie doszło to króla, iż w Prusiech przy
książęciu starym wznawia się coś nowego; radę świeżą książęciu staremu z Niemiec posłano,
a starą radę zrzucono. Tu król namówiwszy się z pany, posłał do Prus komisarze, Jana ze
Służewa, wojewodę brzeskiego, Piotra Zborowskiego, naonczas kasztelana bieckiego, który
potym wojewodą krakowskim, Jaka Kostkę, kasztelana gdańskiego, który wojewodą,
sendomirskim, Mikołaja Firleja z Dąbrowice, który wojewodą lubelskim pomarli. Ci do Prus
jachawszy i dowiedziawszy się, jakim sposobem na pruską ziemię szturmowano i z czyjej
przyczyny, wzięli do więzienia niektóre z tej nowej rady i przekonane prawem na gardle
skarali, a drugie z ziemie wywołali; potym starą radę do pierwszej władzej wrócono, a około
książąt, starego, który już był zdzieciniał prze lata, i młodego, który nie dorósł, dobry
porządek uczyniwszy, panowie komisarze z Królewca wyjachali. Tego roku jako oblężon był
od Tatarów wojewoda ryski Sieniawski, Birula Kozak, co w Moskwi broił, więc Piotr
Kazimirski jako pojman od Moskwy i jako wyszedł; iż o tym dostatecznej nie mam
wiadomości, dlatego rzeczy tej nie wypisuję. To tylko wiem, iż królowi szwedzkiemu urodził
się syn Zygmunt, pan nasz dzisiejszy, roku tego in junio.
A iż się w Lublinie na przyszły sejm wiele odkładało i naznaczony był do Piotrkowa, przeto
roku 1567 w Piotrkowie począł się czasu wiosny, na którym siła konstytucyj nowych
uczyniono, które w druku widzimy. Tego też czasu Roman Sienguszko Moskwy kilka tysięcy
poraził. A iż był na sejmie piotrkowskim wyższej mianowanym, król postanowił ciągnąć z
wojskiem na Moskwę i w radzie jawnie, jaśnie opowiedział, że osobą swą iść chciał,
dokładając tego, iż za sprawiedliwością swoją a pomocą bożą obrałby to radniej, sam a sam z
nieprzyjacielem czynić, niżby za stoczeniem ku bitwie wojsk siła krwie chrześciańskiej wylać
się miało. Przeto w roku tymże 1567 ruszył się z Wilna już w jesieni, pierwej do Markowa, a
potym do Radoszkowic, gdzie szyk


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 235

był. Z której zasię przyczyny ta wojna nie doszła i co za poselstwo do króla od
moskiewskiego było, Kozłow Moskwicin jako zginął, Szyling jako w więzienie wzięt,
przestąpić to słuszniej jest, niż pisać. Lecz tego zamilczeć się nie godzi, iż od R. P. polskiej,
senatorów i rycerstwa mieli legacyą, ks. Piotr Myszkowski, podkanclerzy, pan Łysakowski,
kasztelan chełski, a pan Stanisław Czarnkowski, komendor do panów i rycerstwa wielkiego
księstwa litewskiego, z sejmu piotrkowskiego, wzywając Ich M. do uniej, którą legacyą barzo
pięknie odprawił ks. Myszkowski w Mołodziecenie (!), ukazując, jako wiele na zgodzie i
miłości należy, a przypominając obietnice, spiski i przywileje, jakimi to dwoje państw
zdawna złączone jest, a skutek się ze złym obojga państwa przewłacza. Dali odpowiedź
panowie litewscy, iż nie są od tego, żeby unia skutecznie dojść nie miała, lecz z takim
warunkiem, jakoby namniej poniżone nie było wielkie litewskie księstwo i nic w tytułach,
nic w prawie, nic w intracie nie było zmniejszone abo urażone. Po tej radosz-kowskiej Jan
Chodkiewicz, starosta żmudzki, z częścią ludzi, a działy królewskiemi szedł pod Ułę, pod
którą leżawszy nieco czasu, iż zima twarda była, szańcować się trudno było, odciągnął. Tej
Uły zasię inszego czasu kniaź Roman Sienguszko bez wielkiego wojska, jedno rozumem,
sprawą, a czułością dostał z wielką swą sławą. Rychło potym, iż frajbiterowie, *) które król
miał na morzu, dla wiela przyczyn Gdańszczanom byli ciężcy, wygubili je, **) dawszy jedne
potracić, a drugie wygnać; czym król obrażonym będąc, komisarze do Gdańska posłał, lecz
do miasta nie są puszczeni.
Zaczym pozwano miasto na sejm przyszły, a ten do Lublina był obiema naradom dla
skończenia uniej złożony na dni grudniowe roku 1568; trwał ten sejm, aż się w końcu lata
odprawił roku 1569. Na nim skończyła się unia, lecz nie pierwej, aż król Podlasze i Wołyń do
Korony przyłączył. Sądzeni téż gdańszczanie byli, nalezieni nieprawi i do więzienia wzięci,
jednak nie skarani, ale znowu zdało się królowi komisarze tam posłać. I posłał biskupa
kujawskiego Karnkowskiego, który był potym arcybiskupem gnieźnieńskim, Sierakowskiego,
wojewodę łęczyckiego, Mikołaja Firleja, naonczas kasztelana rawskiego. Na tym sejmie
książę młode pruskie Albrycht Fryderyk hołd czynił; i tego téż czasu książę mekielburskie
Magnus, który dla nietrefnych spraw swoich w Inflanciech był pojmany i dany do Ra-

________
*) niem. Freibeuter, t. j. rozbójnik morski lub (jak w tym miejscu) ludzie prywatnego okrętu,
chwytający nieprzyjacielskie statki.
**) t. j. Gdańszczanie frejbiterów.


236 ŁUKASZ GÓRNICKI.

wy na więzienie, jakom to wyższej wspomniał, za przyczyną wielu książąt niemieckich
wolnym uczynion jest; uczyni! jednak pierwej przystojną królowi i R. P. przysięgę. Niż się
ten rok skończył, Strasz, Polak poturczony, posłem od Turka do króla przyjachał. Po
poselstwie Straszowym Andrzej Taranowski do Turek wyprawion, który potym za ludźmi
cesarza tureckiego posłany był z Carogroda z czauszem, aż tam, gdzie wojska tureckie ziemią
i morzem szły ku ziemi moskiewskiej do Astrachani. Te wojska Turek dlatego był wyprawił,
iżby przekopali górę, którą zowią Perewołoka, żeby te rzeki, Wołcha i Don, zejść się mogły.
Ale się Turkom barzo nie szczęściło, tak iż i morzem i ziemią ledwe się ich co do domu
wróciło; a Taranowski z ludźmi temi wszytek czas bywszy dlatego, żeby wojska tureckie
ziemie królestwa polskiego nie zajmowały, stamtąd się na Perekop do króla wrócił.
Po zwróceniu Taranowskiego, z którym był i czausz turecki przyjachał, był sejm w
Warszawie roku 1570, na którym oni komisarze, co je z lubelskiego sejmu wysłano było do
Gdańska, dali sprawę królowi postępków swoich, które się podobały królowi; odnieśli za to
pochwałę, a od posłów dziękę. Z tego sejmu zaś drudzy komisarze do Gdańska posłani, żeby
ono postanowienie pierwszych komisarzów skutek wzięło, lecz do tego skutku nie przyszło.
Tegoż czasu do Moskwy posłani byli Jan z Krotoszyna, wojewoda inowłocławski, Rafał
Leszczyński, starosta radziejowski, a z Litwy Jan Talwosz, kasztelan żmudzki, a z nim
Andrzej Iwanowicz Charytonowicz Ubryński, pisarz litewski, podług zwyczaju. Tam na
Moskwi nie barzo dobrze uczczono tego pisarza litewskiego, któremu moskiewski konia tego,
którego miał w podarku od niego, rozsiekać kazał tuż przed nim, iż się nie kontentował z
darów tych, które mu był moskiewski posłał, a nietylko nie kontentował, ale i mówił i miotał
podarki sobie posłane.
Jednak król Zygmunt August, przepychu tego i sprosności nie naszladując, puścił to obelżenie
posłów mimo się a posły moskiewskiego, co już było 1571, uczciwie przyjął i odprawił. Dalej
coby u nas tego roku znacznego i do napisania godnego było, nie widzę; ale moskiewskiemu
pamiętny to rok Pan Bóg posłał; bo Tatarowie aż do Moskwy miasta przyszli i spalili
wszytko, skąd korzyść wielką i ludzi niezliczoną liczbę w więzienie wziąwszy, znowu się do
Przekopu wrócili.
Nastąpił rok 1572, którego wojewoda wołoski Bohdan, starając się dobrze przedtym o
spowinowacenie z Polaki (jakoż już tu był siostrę swą rodzoną dał za Paniewskiego),
wyjachał z Wołoch do Jana Tarła, którego córki w stan małżeński pragnął; lecz ta droga nie
była mu szczęśliwa. Za odjachaniem Bohdana (a snać


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 257

dobrze przedtym u Turka staranie było o inszego wojewodę, w czym Taranowski, dla ratunku
Bohdana, do Turek był posłany) Wołoszy Iwonię, z którym od Porty niemało Turków było
przyjachało, za pana wzięli. Co widząc Bohdan, uciekł się do tych, co mu tu przyjaciółmi w
Polszcze byli, żeby go znowu wsadzili na państwo. Jakoż zebrał niemały poczet ludzi, nad
którym starszym był Mikołaj Mielecki, który potym wojewodą podolskim umarł, co nie było
bez wiadomości królewskiej, i szedł do Wołoch, abo lepiej rzekę, że nie Bohan szedł, ale
Mielecki z ludźmi szedł, a Bohdan był w wojsku. Tam trefił Mielecki na wojsko niemałe
Turków, lecz niż się dowiedział o tej wielkości ludzi, było porywczych kilka bitew, w których
za łaską bożą naszy zwycięstwo odnaszali zawżdy i byli tak zajuszeni, że się i o ono wielkie
wojsko tureckie ocierali i w nim czynili szkodę. Potym Mielecki widząc nierównią swoje, a
nie chcąc na szczęście wszytkiego sadzić, k'temu, że nie na Turki, ale na Wołochy był
posłany, ustąpił z Wołoch i tak ustąpił, iż w nieprzyjacielskim wojsku znaczną zostawił
szkodę. Bohdan zatym do Moskwy jachał i tam dokonał żywota. Dobrosołowski też, który na
Chocimiu siedząc, tak się mężnie bronił, że mu Iwonia i z Turki nic uczynić nie mógł, za
traktaty potym zamek puścił. Złożony i sejm był w Warszawie tego roku, którego statecznie
zacząć, nierzkąc kończyć, powietrze nie dopuściło; ale i choroby królewskie, podagra i
chiragra czyniły króla do sejmowania niesposobnego. Tymczasem jednak testament tajemnie
pisać kazał; pisał go na pokoju doktor Augustyn Rotundus, sekretarz i wójt wileński, człowiek
cnotliwy, a w prawie i w inszych naukach biegły. Gdy tedy powietrze szerzyć się gwałtowniej
poczęło, król mając z Warszawy, a choro barzo, do Knyszyna wyjachać, niż go z łóżkiem na
wóz na to urobiony wniesiono, iż sobie nieco brał za obrazę od królewny Anny, siostry swej i
przez niemały czas do siebie jej nie przypuszczał, rzekł mu Karwicki oboźny: "Miłościwy
królu, a więc tak W. K. M. odjedziesz stąd, z królewną się Jej M. siostrą swą nie
pożegnawszy? Ba, miłościwy królu, umrzeć jej pewnie od żalu; każ jej W. K. M. przyść do
siebie, bo ona o to W. K. M. łzy wylewając, prosi". Tu król zamilczawszy trochę, rzekł:
"Każcież jej przyść". Przyszła potym królewna i z płaczem przeprosiła króla, a król oddał jej
spisany testament, kilka słów do niej rzekszy. Potym na wóz wnieść się kazał; gdy na wóz był
z łóżkiem wstawiony, dwiema jurgieltnikom na wozie przy sobie być kazał, Andrzejowi
Boboli a Fabianowi Klińskiemu; było i pacholąt kilka na wozie i tak wyjachał z Warszawy.
Gdy miał przyjeżdżać do Tykocina, z noclegu przed Tykocinem pisał do mnie, żebych nikogo
do miasta nie puszczał


238 ŁUKASZ GÓRNICKI.

z tych, co naprzód jadą. Ja uczyniłem dosyć wolej pańskiej; zaczyni wielki orszak ludzi z
wozmi, z kolasami stał przed miastem. A kiedy król wjeżdżał we wrota miejskie, jęli ludzie
krzyczeć, prosić, żeby król puścić je do miasta kazał, a Karwicki oboźny do wozu
przystąpiwszy, powiedział: "Miłościwy królu, tu w tym obozie są żony woźnic, masztalerzów
*); jako tu zostaną przed miastem, tak woźnice, masztalerze odbieżą od koni do żon, żeby tu u
nich jedli i tak szkoda w koniech być może; przeto każ je W. K. M. puścić do miasta"; i kazał
król, żeby wjachali; a za tym obozem ludzi stajennych powietrze do miasta weszło i było
barzo wielkie, iż ledwe się przeszedszy pół zimy uspokoiło. Tego dnia król pytał mię, jeśli się
już bernardyni wyprowadzili z murowanego kościoła do drewnianego w mieście;
powiedziałem, że się nie wyprowadzili; pytał: czemu, abo tam ten klasztor jeszcze nie gotów?
powiedziałem iż gotów ze wszytkim, lecz nie mając ja rozkazania W. K. M., żeby się
prowadzili, nie śmiałem ruszać ich z miejsca dawnego, ażbych pierwej dowiedział się wolej
W. K. Mści. Tu król: "idźże do nich i rozkaż im, żeby się prowadzili". Szedłem zaraz i
opowiedziałem zakonnikom wolą królewską, którzy dali tę odpowiedź, że są gotowi wypełnić
Jego K. M. rozkazanie. Nazajutrz król wyjachał do Knyszyna. Bernardyni téż w kilka dni
tamże jachali, za którymi ks. Krasiński, biskup krakowski i podkanclerzy, przyczynił się do
króla, iż król użyczył im czasu do prowadzenia sześć niedziel, które niż wyszły, król Panu
Bogu ducha oddał. Przed śmiercią dzień w niedzielę, 6 julii, gdym przyjachał do Knyszyna i
przyszedłem przed króla do łożnice, spytał mię, jeślim z sobą przywiózł wizerunki **);
odpowiedziałem, żem ich nie wziął, rozumiejąc, iż W. K. M. tego czasu tym bawić się nie
miałeś. Król zatym: "jedźże do Tykocina, a bądź u mnie jutro z nimi". Odszedłem zaraz z
oczyma zapłakanymi, a widząc pana zbytnie schorzałego i rozumiejąc, że ledwe jutra
doczekać miał, jachałem zaraz na zamek (bo przedtym mieszkanie było moje w mieście w
dworcu) i tam przeniosłem się ze wszytkim. Tego dnia gdym ja w Knyszynie był w niedzielę,
powiedzieli doktorowie królowi przy księdzu biskupie krakowskim, iż lepiej - prawi- żebyś
W. K. M. z Panem Bogiem się pojednał, bo acz jeszcze znaków śmiertelnych nie widzimy,
jednak od spowiedzi, od przyjęcia naświętszego sakrameutu bywa to często, że się ludziom na
zdrowiu poprawuje. Zatym król: "powinniście to - prawi - byli

________
*) masztalerz=stajenny, mający dozór nad końmi, z niem. Marstall.
**) = kopije (testamentu).


DZIEJE W KORONIE POLSKIEJ. 239

dawniej mi powiedzieć, a nie cieszyć mię niepotrzebną pociechą; atoż jutro, księże biskupie,
ja to uczynię, a do tego co należy, żeby gotowo było. Nazajutrz tedy w poniedziałek 7 julii,
naświętszy sakrament po spowiedzi i olej święty przyjąwszy, rozdzielił się z tym światem z
niewymownym żalem nas wszytkich sług jego, którzy nie panaśmy mieli, ale dobrotliwego
ojca. Lat miał, gdy umarł, 52, bez kilka niedziel. Pan to był cnót wielkich, które wyliczać i
zdobić słowy, mej głowy nie jest, lecz najdzie się ten, kto to uczyni i na przykład inszym
królom żywot jego na piśmie poda, iżby umieli inszy królowie wolnym rozkazować ludziom i
mieć taką w królowaniu miarę, jaką on miał, iż i ci, którzy kiedy za dekretem jego szli na
śmierć, żadnego okrucieństwa jemu nie przypisowali, a wobec wszyscy w Koronie ludzie i
wielcy i mali tak drogie mieli jego zdrowie, iż każdy za nie żywot swój był położyć gotów. A
tu przypatrzyć się każdy może, jako owi monarchowie są nieszczęśliwi, którzy mówią:
Oderint, dum metuant *). Ten pan miłością ku poddanym wszytko był sobie zjednał i dlatego
szczęśliwe było jego królowanie.

________
*) Niech nienawidzą, byleby tylko się bali.
DEMON SOCRATIS
albo
ROZMOWA ZŁODZIEJA Z CZARTEM

ŁUKASZA GÓRNICKIEGO
STAKOSTY TYKOCIŃSKIEGO.

Teraz świeżo w druk podana z poprawą
w Roku P. 1624.


DEMON SOCRATIS
ŁUKASZA GÓRNICKIEGO
STAROSTY TYKOCIŃSKIEGO.


Złodziej. Czart.

Złodziej. Otóż tobie biesiada, domieszkałem się. Bych ja był zły człowiek tak, jakom chciał,
wyszedł wczora z tego bezecnego miasta, tedybym ja był tu w tej turmie nie siedział;
niestetyż mnie, nadzieje wyścia stąd nie pokazuje się żadna; turma murowana, ja za szyję, za
nogi, za ręce w żeleziech siedzę: o ratunek tu trudno, towarzysza niemasz, któryby wyłamać
się, abo podkopać dopomógł, przyjaciela nie pytaj, któryby abo rady, abo pomocy, abo
naczynia dodał; owa źle, chybaby sam Pan Bóg piorunem uderzył, a turmę tę rozwalił bez mej
obrazy, tożbych ja dopiero wyniść mógł z tego więzienia. Ale ja zdrajca, dać się uprosić
wczora! i miałżem ja komu inemu więcej folgować, niż sobie? Kto widał, nabrawszy się,
nabroiwszy się, jeszcze popasać? Ale jako djabeł zawiódł, żeby się kradło, także też i on to
sprawił, żem ja stąd nie wyszedł wczora, i tenże podobno dokona, iż ja pojutrze, abo nadalej
w piątek, gardło dać muszę.
Czart *). A tobie co djabeł winien?
Zło. Kto do mnie mówi? Jest tu kto pod tą słomą?
Czart. Pod słomą niemasz nikogo, ale ja sam w kącie jestem, a ty mnie nie widzisz, choć
dzień biały.
Zło. Dzień jest, to prawda, a ja choć me członki są skrępowane, oczy wżdy mam wolne, ale
ciebie iście nie widzę. Powiedz mi, ktoś jest.

________
*) Dla lepszego zrozumienia charakteru "Czarta", występującego w tym Dyalogu, zob. co on
sam o sobie powiada na str. 255.


244 ŁUKASZ GÓRNICKI.

Czart. Duch jestem, na którego się ty skarżysz, alem ja tobie nic nie winien, i za towarzystwo
téż swoje ręczę, żeć z nich żaden krzyw nic nie jest. Albowiem powiedz mi, kiedy który z nas
rozmawiał z tobą i do kradzieży cię przywodził? Ba, próżno się żegnasz, mnie ty stąd nie
wyżegnasz, bom ja tu sobie dawno zasiadł i to w kącie miejsce ulubił. Tego się było
odżegnywać, coś kradł, coś z bogatych ubogie czynił, coś pił, coś grawał, małp wszetecznych
patrzał, łotrował. Tam, tam umieć się było żegnać, chciałeś-li nie przyść w tak ciasne miejsce,
i ze mną duchem na rozmowę. Ale gdyć już do tego przyszło, już się nie żegnaj, i mnie się
namniej nie lękaj, z inego rodzaju duchów ja jestem, nie z tego, z którego ty mnie masz: ja się
ani oczom, ani żadnemu smysłowi twemu nie uprzykrzę. Szkarady, ani piękny nie jestem, bo
nie mam twarzy: ubić cię też nie mogę, bo rąk nie mam; smrodu też ode mnie nie poczujesz,
bo nigdy nie jadam. Przeto mnie się nie bojąc, mów, co raczysz, i lamentuj, na kogoć się
podoba, tylko na mię niewinnego, i na bracią moje nic nie zganiaj. Abowiem będziesz-li
mówił wteć, coć się podoba, usłyszysz to, coć się nie podoba.
Zło. Prawieć-em zgadł, iż mię wziął czart w swą opiekę, ale gdy już do tego przyszło, żem ja
z tobą w jednym zawarciu, więc i rozmowa wspólna niechaj będzie. Z przodkum-ci się trochę
zlękł ciebie, ale teraz już się nie tak ciebie boję, jako śmierci, a zwłaszcza, że to wdy dzień,
którego czasu żaden z was (jakom zawdy słychał) mocy nie ma źle ludziom czynić. Któremu
mię też upewniasz, iż mi szkodzić namniej nie masz; głos też twój nie barzo straszliwy,
owszem barzo na człowieczy poszedł. A tak mówić będę, a strapione serce swe, rozmową z
tobą, póki mię nie wywiodą, zabawię, chociać trudna zabawa temu, komu śmierć przed
oczyma stoi. Toby mię wdy pokrzepiło, gdybych co pociesznego od ciebie usłyszał: a
pociechą to zowę, gdybyś mi dał nadzieję wyścia stąd mego, bo to barzo łatwie, byś jeno
chciał, przydzie tobie. A słusznie, mym zdaniem, miałbyś mi pomódz, bo nikt iny jeno ty
przyczyna jesteś złego mego: a jam tobie tego nie zasłużył, owszem zasłużyłem łaskę twoję;
bo nie świętemu Michałowi, ale tobie, i przed tą stroną wagi, przy której ciebie z młyńskim
kamieniem malują, jam świeczki stawiał.
Czart. O tym, jako tobie stąd wyniść, i masz li się o to starać, i jaka ode mnie pomoc tobie
być może, mógłbych co powiedzieć: ale mi barzo na cię gniewno, iż jasną potwarz na mię, i
na bracią moje kładziesz. I masz-że ty komu inszemu więcej wierzyć niźli sobie? abo się nie
czujesz? jakoż to miał czart wniść w twoje głowę i radzić tobie abo na to, abo na owo?


DEMON SOCRATIS. 245

Zło. Atoli powiedają ludzie, kiedy się owo czego zachce, iż to czart napomyka.
Czart. Powiedz-że mi, a kiedyć się owo zachce ubogiemu, nędznemu, głodnemu, podać
chleba, abo kiedy się tobie samemu zachce jeść, abo pić, a więc też owo czart napomyka?
Zło. A nie w takich rzeczach, ale we złych, i ku złemu wy, wy czartowie napomykacie: bo to
jest dobre zachcenie, mieć miłosierdzie nad ubogim. Także téż i tego potrzeba, żebyśmy jedli
i pili.
Czart. To podobno kiedybyć się w rękę piekielny ogień wrzucił, iżby ją dać trzeć *) było
potrzeba, abo umrzeć: otóż gdyćby się zachciało zdrowia barziej niż śmierci, i kazałbyś
barwierzowi utrzeć sobie piłą one rękę, toby cię już w tym czart napomknął?
Zło. Nie rozumiewa się, Złeć téż to jest, kiedy co boli, ale ja nie o tym złym mówię, jedno o
tym, gdy kto komu co złego uczyni, i to zowę czartowskie napomknienie.
Czart. Już baczę; to pewnie tego barwierza, który tobie utrze rękę, czart napomknie, bo tobie
siła złego uczyni, ręki cię zbawiając i zadając ci wielką mękę.
Zło. Nie to ja mówię: Barwierz taki, prawda jest, uczyniłby mi siła złego, ale więcej daleko
dobrego, bo przez takowe utarcie, przez takowy ból, przyszedłbych ku żywotowi, a inaczej,
umrzeć-bych musiał. K'temu barwierz nie czyniłby tego ze swojej woli, ale z mego
rozkazania.
Czart. Cóż ty wdy zowiesz, źle komu uczynić, jeśli nie to, zadać boleść komu?
Zło. Uczynić komu co niesprawiedliwie, nieprzystojnie, to ja źle zowę: i na to czartowie,
bracia twoi, ludzie nawodzą.
Czart. To my ludziom podobno za uchem szepcemy, żeby źle czynili.
Zło. Ba, nie pomnieć ja, by mi kiedy który z was szeptał, ale chytro jakoś nas do złego
napomykacie.
Czart. Powiedz ty mnie, który koń barziej skacze, chudy, czy tłusty?
Zło. Chudy koń nie zwykł skakać, jeno tłusty.
Czart. A człowiekowi któremu się barziej wszeteczeństwa chce, owemu-li, który nędzny,
szczury **), wychudły, co dzień abo dwa nie jadł, czyli owemu, który tłusty, rumiany,
czerstwy?
Zło. Chytrze mię to pytasz! Komuż się to chce miłować o głodzie? Zagłodzony człowiek
woli sztukę chleba, niż napiękniejszą pannę.

________
*) trzeć = zdjąć, piłować.
**) =szczupły.


246 ŁUKASZ GÓRNICKI.

Czart. To podług ciebie głodnego człowieka o gwałt nie pozową.
Zło. Samo się to skazuje.
Czart. Trzeba tedy do takich rzeczy żywego, czerstwego, zdrowego, śmiałego człowieka.
Zło. Prawda.
Czart. Pytam cię zasię, a ta czerstwość, żywość, tłustość z czego roście?
Zło. Podobno z dobrych pokarmów.
Czart. A więc tu będzie czart przyczyna złego?
Zło. Widzę, że rychlej chleb, a rozpusta.
Czart. Nie możesz powiedzieć inaczej, abowiem kiedybyśmy my ku wszeteczeństwu
poduszczali ludzie, iżby sama tylko wszeteczeństwa przyczyna była nasze napomknienie,
tedyby w tym tak prędko chory a nędzny zgrzeszył, jako i zdrowy a czerstwy. Tego téż nie
możesz powiedzieć, żeby czart do jędze napomykał, boś przedtym powiedał, iż trzeba jeść i
pić, kto chce żyw być.
Zło. Widzę to już sam, iż próżno w tej mierze na was czarty co zganiać. Ale jest inych dosyć
złości, które nie z rozpusty pochodzą.
Czart. A które?
Zło. Oto jest fałsz, zdrada, kradzież i ine tym podobne; co wszytko pochodzi z poduszczenia
waszego czartowskiego.
Czart. A prawda, iż się to barzo rzadko trefia, żeby wielkiego pana o kradzież obieszono, abo
o fałsz spalono?
Zło. Tak jest, bo tym kraść nie potrzeba, mają dostatek wszytkiego.
Czart. Którzyż naczęściej kradną?
Zło. Ubodzy, jako oto ja.
Czart. A, miły bracie, czemużby ubogiego dusza miała być u czartów droższa i milsza niż
bogatego? i zażby to nie było głupstwo ich wielkie, żeby ubogie do grzechu poduszczać, a
bogatych mijać mieli? Barzo się w tym mylisz. Owszem, czartowie piekielni są jako głodni
wilcy, abo jako Tatarowie: głodny wilk tłustą owcę woli niż chudą, a Tatarowie do głodnej a
ubogiej ziemie nie idą, bo tam niemasz co skuść *), ale do obfitej, do bogatej ziemie, jako oto
Podole, Ruś, Polska, tam idą radzi. Takżeć i czartowie, jeśliby do kradzieży, do fałszu i do
inych grzechów przywodzić ludzie mieli, tedyby daleko radniej woleli pany wielkie, bogate,
możne na to nawodzić, niźli ubogie, gdyż wielcy panowie

________
*) skuść=skubać t. j. nie ma co brać.


DEMON SOCRATIS. 247

siła ludzi przykładem swym, możnością, za sobą ciągną, tak, iż przy jednej wielkiego pana
duszy, kilkadziesiąt tysięcy dusz do piekłaby się dostało. A ubogiego dusza, a cóż jest? sama
jedna tylko, i to nędzna, chuda, nie masz się na co łakomić, wszak i do piekła szkoda jej
puszczać, dla zaprzątnienia? A tak coś inego, nieboże, ludzi do kradzieży przywodzi, i ciebie
przywiodło, nie czartowie; powiedz mi: gdybyś się ty był urodził panem, miałlibys ty był
chęć do kradzieży, czyli nie?
Zło. Wierę nie wiem, jeślibym był miał chęć, abo nie, ale to wiem, żeby mi było kraść nie
potrzeba.
Czart. To podobno jeno ten kradnie, komu potrzeba.
Zło. Pewnieć ten nie kradnie, komu nie trzeba.
Czart. Jako ja baczę, tak ty rozumiesz, chocia inaczej mówisz, iż potrzeba, nędza, niedostatek
ludzi do kradzieży przywodzi, nie my czartowie.
Zło. Ledwieć nie tak.
Czart. To każdy kradnie, komu niedostaje, a ile ubogich na świecie jest, tyle złodziei.
Zło. Ja tego zasię nie powiedam, bo siła ubogich ludzi jest, którzy żywą pracą swoją, a kraść
nigdy nie pomyślają.
Czart. Dziwnyś ty, bracie: raz powiedasz, że cię czart zawiódł, abyś kradał, więc kiedy ja
tobie pokazuję na oko, iż ciebie czart nie zawodził, to ty na nędzę, a na niedostatek zganiasz,
a potym sam zasię zeznawasz, iż siła ludzi ubogich jest cnotliwych. Owa ja widzę, iż ci się
sprawić nie mogę, a twoja téż mowa sama się z sobą nie zgadza.
Zło. Ba, nie z rozkoszyć mi to przychodzi, i nie barzo baczę, co mówię. Mnie wszytko śmierć
na myśli, a troszkę tylko mam nadzieje w twojej pomocy, która kiedyby była, nie jednę
świeczkę, ale tysiącbych ja tobie na każdy dzień postawił.
Czart. Jakoż ja o tym mam pomyślić, a ty swoje winę na mię obalasz?
Zło. Już obalać nie chcę, i na cię nie skarżę.
Czart. Na kogóż się skarżysz, i co cię do kradzieży przywiodło?
Zło. Prosto że mi się tego chciało, co mię miało zgubić. Widziałem, ano panowie mają się
dobrze, jedzą dobre potrawy, piją dobry trunek, w rozkoszy żyją, czego wszystkiego
pieniądze są przyczyną, i począłem myślić, jakoby ich dostać, a nieciężką jaką robotą. I
naprzód począłem grać, i jęło mi się tak szczęścić, żem potrosze wygrał pieniążków: więc mi
to poczęło być tak miło, tak słodko, gdym szaniec, abo kilka raz po raz wygrał, iż miód tak
dzieciom nie jest słodki. Jąłem zasię przegrawać, więc niejednom ono przegrał, com był
wygrał, alem się i dłużył barzo,


248 ŁUKASZ GÓRNICKI.

a wszytko w nadzieję, żem zaś wzgrać miał. Potym gdy mi się wspominano, abych zapłacić, a
pożyczać więcej nie chciano, jeść też było i pić potrzeba, i nadto, aby było co dać dobrej
paniej; trefiło się, żem obaczył pasek srebrny źle położony, i jam go porwał. W godzinę
potym trefił mi się żyd gość, któremu on pasek nie źlem przedał. Któremi pieniądzmi, i długi-
m popłacił, i było za co jeść, pić, grać i miłować. Owam prawie dobrze użył rozkoszy. Potym
zasię zdobyłem się i raz, i drugi, i tzeci na rzeczy kosztowniejsze daleko, za które dostawszy
pieniędzy, użyłem wiele rozkoszy. A zatym co mi ona gra smakowała jako miód, to dopiero
kradzież tysiąckroć barziej. Widziałem, iż tu zawdy wygrać, a we grze raz wygrać, a dziesięć
przegrać. Owa mi się to już daleko lepsze rzemiesło zdało, i tom robił do tych czasów, biorąc
z przodku, gdzie mi się nagodziło, ale potym miałem brak w tym, bom nie kradał żołnierzom,
których chleb ciężki jest, ani kmieciom, ani rzemieślnikom, których nędza za szyję bije, alem
kradał księżej, bogaczom, sędziom, urzędnikom, kupcom, a żydom.
Czart. Widzę już teraz, że się ze mną szczerze obchodzisz. Ale, nieboże, nędzna to pociecha
twoja była, jako z grania, tak i z kradnienia. I rozkosz ta, której powiedasz żeś za kradzione
pieniądze użył, żółcią nie cukrem była zaprawiona. Wspomni sobie, jaki początek był twego
rzemiesła, jako nędzny, jakoś się naprzód wahał miałliś kraść abo nie, jakoś wątpił, jakoś się
kołysał, jakoś się trwożył, co wszytko bez boleści dusznej być nie mogło. Więc gdyś już kraść
począł, jakoś musiał nie spać, dybać na cudze, zasiadać, kryć się, uchylać się, drżeć od
strachu, a czasem od zimna, niewczasy podejmować, i na ostatek do takiego kresu przyść,
który co wiedzieć jako przestoczysz. Pamiętasz gdyś ono raz w Poznaniu z towarzystwem
twoim sztukę kraty do sklepu wyłamał, a po długim śćkaniu, kto tam wniść miał, tobie leźć
oną dziurą przyszło, i już cię z nogami w sklepie połowica była, kiedy gospodarz do sklepu
przyszedszy obaczył i dał ci drągiem w ogon takie razy, iż skóry twej z mięsem szmat, gdyś
się nazad cisnął, na kracie został i barzoś mię był w ten czas nakarmił śmiechu.
Zło. Takci było, i mógł być śmiech tobie, ale mnie było nie do śmiechu.
Czart. Więc nie jedno o się bać musiałeś się ustawicznie, ale i o każdego z towarzyszów
twoich. A czysta rozkosz krawiec, szwiec, ślosarz, siodlarz najnędzniejszy, kiedy na warstacie
swym robi, tedy wesół, śpiewa, wykrzyka, a ty, nieboże, robiąc rzemiesło twoje, musiałeś taić
dech w sobie, musiałeś milczeć, po ziemi jako wilk leźć, ciasną dziurą chodzić, umierać
częstokroć od strachu. Nuż gdyś już dostał, na coś tak długo czyhał, wyrwałeś co


DEMON SOKRATIS. 249

z komory cudzej, jako z płomienia grzankę, kiedyć ono przedawać przyszło, jako tam nie
musiał iść twój pot przez cię, żeby kto onych rzeczy nie poznał, żeby się nie trefił kto tak
będliwy, któryby dowodnie chciał z ciebie wiedzieć, gdzieś tego dostał, u kogoś brał sukno,
po czemu łokieć, któryć krawiec robił, i dawno. Więc jeślić się zdarzyło, żeś przedał,
powiedzże mi, gdzieć się pieniądze podziały? Izaż ono wszytko wniwecz się nie obróciło?
Twoi właśnie towarzysze, jeślić zasię nie rozkradli, tedyć wydarli pewnie. A ty, nieboże, nie
śmiałeś nic rzec, by cię rozgniewawszy się nie nazwali złodziejem. Jeśliś téż chciał przed
nimi co na stronę schować, a jakoś to mógł przed tymi uczynić, którzy nie-tylko towarzyskie,
ale i cudze wynaleść umieli? Przyjaźń miedzy ludźmi złemi być nie może. A tak ty, ze złemi
ludźmi bractwo mając, ni zebrać, ni zachować niceś nie mógł; i wiem pewnie, że tobie
zewsząd ginęło, ale nie dziw, źle nabyte nigdy długo trwać nie może, nie jedno to u złodziei,
ale i u najwiętszych bogaczów, którzy krzywdząc ludzie majętności dostają. Bo jeśli oni sami
nie utracą, tedy pierwszy, abo wtóry potomek ich ono wszytko źle nabyte w wychod wleje.
Ale wracając się do rzemiesła twego, prawda, żeś rzadko abo nigdy nie patrzył śmiele. Wiec
aniś śmiele mówił, a to niskąd inąd nie pochodziło, jedno z bojaźni, która ustawicznie gryzła
serce twoje: a gdzie jest dusza w bojaźni, jako tam ciału dobrze być może? jako tam ma
smakować jedzenie, abo picie, jako sen tam wniść ma, gdzie mu bojaźń zawiera wrota? prosto
tak miałeś się ty, rzemiesło twoje złodziejskie robiąc, jako się miał on Damokles, który chciał
doświadczyć żywota błogosławionego Dionysii tyranni *) pana swego, którego to Damoklesa
Dyonizyusz w gmachu bogacie obitym na złotogłowowych poduszkach posadził, służba była,
kosztownej roboty srebra i złota pełna, do stołu służyli pięknie ubrani młodzieńcy i pilnowali
weź-rzenia i namniejszego ruszenia głową jego, ziół woniających wielką moc nakłaść a
drugim wonnościom ognia dodać kazał; na stół wymyślonych, a rozkosznych potraw wiele, a
bez przestanku noszono; nadto śpiewano, piskano, grano; owa oczy, uszy, nos, język i
wszytkie prawie smysły dostatek rozkoszy miały, tak iż Damokles miał się w ten czas za
barzo szczęśliwego. A w tym Dyonizyus rozkazał ze stropu spuścić miecz goły, uwiązany na
końskim włosie, aby prawie nad głową onego szczęśliwego Damoklesa wisiał; za którym
spuszczeniem już Damokles przestał patrzyć i na one osobnej roboty służbę, i na sługi, potraw
mu się nie chciało, obrzydła mu ona piękna muzyka, rozkoszna wonia, obicie bogate

________
*)=Dyonizyusza tyrana.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Post autor: Artur Rogóż »

250 ŁUKASZ GÓRNICKI.

i złote poduszki. Jął prosić pana, aby go onej rozkoszy zbawił a od stołu żeby mu wolno
odejść było, powiedając, jako już nie chciał więcej tego błogosławieństwa. Prawie to jaśnie na
Damoklesie tym Dyonizyus pokazał, że to nędzny człowiek jest, by też i najmożniejszy, nad
którym takowy miecz wisi, nie może też uczuć nic pociesznego, który ma o co lękać się
zawdy. A na ostatek same te troski, które we dnie i w nocy żrą wnętrzności zbrodniów, za
jedne kaźń są im postanowione. I nie zyszcze tak wiele człowiek czyniąc bliźniemu krzywdę,
a sobie przybawiając majętności, jako utraci, obrażając sumnienie swoje, nienawiść ludzką na
się biorąc, mnimania złego nabywając, strach (aby kiedy o to skaran nie był) w serce swe
wpuszczając, i wszelakie przeklęctwo na się obalając. Zgoła więcej, w czynieniu krzywdy,
szkody się zawdy najdzie, niż pożytku w tych rzeczach, które z krzywdy czynienia
przychodzą.
Zło. Panie Czarcie, widziałem ja dosyć panów, a ludziom krzywdy wiele poczynili, a wdy
śpią na to barzo dobrze, nie trapi ich żadna rzecz, zdrowo im patrzyć na wioski, których
krzywdząc dostali, na pieniądze, które wylichwili, i widząc, że się im na wszytkim szczęści.
Żony mają płodne, dziatki zdrowe, gnmna pełne, bydła wiele, ani się im o tym śni, żeby kiedy
co złego na nie przyść miało, tak daleko od tego są, żeby się o co teraz troskać mieli.
Czart. Nie wierz temu. Ty jeno na to patrzysz, co zwierzchu widzisz, ale kiedybyś pojźrzał
wnątrz którego z tych, coć się to szczęśliwi widzą, nalazłbyś tam tak wiele złego, iż
ledwiebyś z nim i tak jakoś teraz jest, frymarczyć chciał. A zaś nie słychać o takich, którzy,
choć ich nic podług zdania ludzkiego nie dolegało, pieniędzy mieli dosyć, imion dobrych siła,
sławę dobrą, zachowanie wielkie, żony dobre, dziatki piękne, a wdy się swą ręką pobili?
Zło. Ba i toć powiedają ludzie-sprawa rąk waszych.
Czart. Plotki; coś to tam było wnątrz, czego bogactwa i te rzeczy, którem wyższej
wspomniał, uleczyć nie mogły. Bo jako niemocy nożnej żaden najdroższy trzewik nie zleczy,
ani bolenia głowy kosztowna sabola czapka, tak téż i bogactwo nie wybawi nikogo od nędze,
ani mu zleczy strapionej, teskliwej, a smętnej myśli, ale ine lekarstwo przystąpić musi. Owa i
dobre i złe człowiecze takie jest, jako umysł człowieczy jest, abo w pociesze, abo w smętku;
ponieważ na tej części człowieka, która jest lepsza (jako dusza lepsza jest niźli ciało)
błogosławieństwa was ludzi usiadły. I mnimasz ty, iżby bogactwo w pałacu, a ubóstwo w ku-


DEMON SOCRATIS. 251

czy *) mieszkało? Nie wierz temu. W umyśle każdego z was to się chowa. Więc takowi
ludzie, którzy to z krzywdą ludzką nabywają majętności, nie nasycą się przecie nigdy, ani
rzeką choć najwięcej mając, żeby kiedy dosyć mieli; owszem im więcej przybywa im
majętności, tym więtsza w nich chciwość roście, żeby kupę na kupę kładli. A kiedy już
najwięcej zgromadzą, przecie jeszcze daleko są od onego szczęśliwego żywota, od owego
błogosławieństwa, do którego wasza człowiecza natura zmierza. I śmiem to powiedzieć. Ale
co tobie powiedać, który mało rozumiesz.
Zło. Takci jest, ale przecie pilno słucham, i proszę, iżbyś dopowiedział, bo tak rozumiem, że
mi się to już do wyścia stąd droga ściele.
Czart. Tom chciał powiedzieć, iż człowiek niesprawiedliwy, by téż miał wszytkie dobra ciała
i fortuny i k'temu jeszcze żeby był nieśmiertelnym, przecie on nędznym jest, a mniejby
jeszcze był nędznym, kiedyby co najkrótszy czas miał swojej niesprawiedliwości. A jeśli
pytasz, czemu: przeto iż ma obrażone sumnienie, obrażoną duszę; a jest taki człowiek prosto
jako owa ryba, która wędę połknęła, abo jest jako ów, który wypił truciznę; bo chocia jeszcze
nie umarł, przecie to wie, iż już żyw być nie może, a ciężej mu to jest czekać śmierci długo,
niż kiedyby zaraz dał gardło. I jeszcze tego dokładam, iż ledwie nieszczęśliwszy jest ten,
kogo krzywdą obrażono, niźli ten, kto krzywdą obraził. Abowiem ukrzywdzony obrażon jest
abo na ciele, abo na majętności (bo obelżenie słowne dobremu człowiekowi wadzić nie może:
jako nie wadzi królowi, gdy mu żebrak w kącie łaje); a ten, który ukrzywdził, obraził duszę
swoję: a jako dusza szlachetniejsza jest niż ciało, tak téż wszelaka obraza na niej cięższa i
szkodliwsza jest, niźli na ciele; bo ciało goić się może, majętność może się wrócić, ale rana,
która jest na duszy, ta się nigdy nie zagoi. I możesz mi wierzyć, iż choćci się to zdali weseli
tamci twoi panowie, coś je znał fortunne, a niesprawiedliwe, żeć to tam nie wszytko było
złoto, co się świeciło. Moglić się oni twarzą śmiać, ale serce płakało. Źle jedzą tacy ludzie, źle
śpią, sumnienie je budzi, sny srogie i straszliwe na oczy przychodzą, żałość ich suszy, gdyż to
zawdy przed nimi stoi, co zbroili, a złość wasza człowiecza popędliwać ona do zbrojenia, ale
kiedy zbroi, to już mdla, bojaźliwa, strapiona i umarła na poły. Nie potrzebaby wam złym
ludziom więtszej kaźni nad tę, którą cierpicie, zranione sumnienie mając,

________
*) Kucza=chata (zdrobn. kuczka).


252 ŁUKASZ GÓRNICKI.

i toć to są furye one, toć to są ich zapalone pochodnie, któremi nietylko złe ludzi tu na tym
świecie męczą, ale i rozświecają ich złe uczynki, a tajemnemi ich mieć nie dopuszczają. *) I
tak nic spokojnego, nic bezpiecznego, nic lubego zły człowiek nie ma na świecie; abowiem
jako rozkoszy cielesne stąd miarkujecie, jeśli zdrów człowiek, a owej rozkoszy (w gorączce
napić się dowoli czego zimnego) nikt rozkoszą nie zowie, ani jej pragnie, także też i rozkoszy
duszne, dopiero wtenczas dobre wam są i pożądane, kiedy macie wolne sumnienie, nie wiecie
na się nic złego, nie obraziliście nikogo. Toć to jest dopiero rozkosz, a nie odejmie jej żadna
niefortuna. Niechaj ma bogacz śrebra, złota, pieniędzy dosyć; niechaj ma zdrowie dobre,
sławę, wziętość, pałace, gmachy kosztownie obite; niechaj ma sług wiele, koni dostatek,
piękną żonę, dzieci zdrowe; niechajże nie ma uspokojonej myśli: tedy mu to wszytko stanie
kością w gardle, a nietylko te rzeczy nie uczynią go błogosławionym, ale owszem więcej mu
nędze a frasunków przydadzą; bo kto wiele ma, ten siła potrzebuje, a kto wiele potrzebuje, w
tym wiele chciwości. A chciwości swe kto chce nasycić złotem, ten chce smołą ogień ugasić.
Umysł, umysł, nie ciało ma być w rozkoszy, kto chce uczuć rozkosz prawą. A iż umysł złego
człowieka nigdy w rozkoszy być nie może, przeto zły człowiek, by najbogatszy, nigdy prawej
rozkoszy uczuć nie może. Więc jeśli bogaci, możni, a fortunni ludzie źle żyjąc, w rozkoszy
nie są, ale owszem w boleści, jakożeś ty, nieboże, rozkosz uczuć miał złym będąc i ubogim?
Nie miałeś jej ty nigdy, aniś jej mógł mieć myśląc zawdy o tym, iż kiedyż - tedyż na ten hak
przyść ci miało.
Zło. Bym ja to był wiedział pewnie, iż każdego, który kradnie, szubienica nie minie, tedybym
ja był nigdy nie kradł, by mi też było zdechnąć głodem; chęć do kradzieży mogłaćby była
przecie we mnie zostać, wszakożby mię była bojaźń hamowała. Ale powiem ci, jakom ja
rozumiał: widziałem, że się owo miedzy ludźmi siła sstanie złego, a przecie dowiedzieć się
ludzie nie mogą, skąd się to sstało, atożem ja też tak mnimał, że się moje kradnienie zataić
miało. A potym kiedybym się był nakradł i miał się z tego dobrze, tedybym kraść przestał.
Czart. A wieleż takich rzeczy jest, które się zataić mogą? A zaż nie wiesz, iż czas, który jest
ojcem prawdy, ledwie nie

________
*) Dziwne zestawienie poglądów grecko-pogańskich z chrześciańskimi; podobne zestawienie
znajduje się i niżej w wielu miejscach. Zob. Życie Łuk. G. przez Löwenfelda str. 240-242 w
przekładzie polskim.


DEMON SOKRATIS. 253

każdą rzecz zatajoną odkryje? Więc złodzieje są jako grzyby, gdzie jednego najdziesz, tam
być pewnie i drugiemu. I jakomci się przypatrzył w Poznaniu, nie sameś kradł, aleś miał
dosyć towarzystwa. Otóż jeśliś ty już sam umiał zataić złodziejstwo twoje, a za towarzysza
jakoż mógł przyrzec sobie? więc jeśliś ufał wierze jego, że cię wydać nie miał, jakożeś mógł
ufać jego rozumowi? bo prze maluckie nieobaczne słowo aż się hnet najwiętsza tajemnica
wyjawi. Ale położę tak, niech już towarzysz twój będzie mądry i wierny: jakożeś go i siebie
w tym upewnić mógł, żeby był wstrzymawały? to jest, żeby się nie upijał? bo kto się upija,
ten tajemnicę trudno zachować ma. Więc kto się białejgłowy rozmiłuje, rzadko to bywa, żeby
jej nie powiedział wszytkiego. Niechaj i tak będzie, żeś ty bez towarzysza być mógł, i sam
wszytkiemu mogłeś zdołać; jakożeś tego mógł być pewien, że cię pijaństwo twoje wydać nie
miało, abo głupim jakim słowem białagłowa twoja, która i na się zataić nie umie? Ale
powiem tak jeszcze. Niechajbyś ty już sam jeden, jakom wyższej namienił, kradał, i k'temu
żebyś był tak rozumny, iżbyś się w niczym nie wydał; więc k'temu żebyś ani kart, ani
pijaństwa, ani białychgłów patrzał, ale żebyś był we wszytkim inym dobry okrom
kradziestwa: jakożby to być mogło, gdybyś ty jadł i pił dobrze, a nic nie robił, żeby się hnet
ludzie nie pytali, skąd temu dostaje? nie ma wsi, nie ma folwarków, nie kupczy, a ma się
dobrze, kto temu daje? A gdy ludzie poczną macać tych rzeczy, w których jest podejźrzenie,
tedy tak długo macają, tak długo wiercą, szpiegują, aż się dowiedzą. A na ostatek nie może
być żaden człowiek zły tak wielkiego rozumu, żeby się kiedy abo tym, abo owym sposobem
wydać nie miał. Nie będęć wspominał tych, którzy się za pijaństwem, ani téż tych, którzy
zwierzywszy się białymgłowom wydali, o tychci powiem, których własne usta wydali (!).
Dwa towarzysze na osobliwym miejscu, gdzie nikt nie widział, zabili Ibicum poetam. Ibicus
nieborak, gdy po kilka ranach padł na wznak, żórawie w ten prawie czas przezeń przelecieli.
Do których on zawołał: Wy żórawie-prawi-świadkami będziecie śmierci mojej od tych ludzi.
Długi czas taiła się śmierć onego poety, że nikt nie wiedział, ktoby go zabił. Po kilku lat
chodząc z sobą dnia jednego świętego oni dwa towarzysze, ujrzą takie lecące żórawie, i
rzecze jeden z nich śmiejąc się ku drugiemu, nie rozumiejąc, żeby tego kto słuchać miał: wej-
prawi-ono lecą świadkowie Ibikowej śmierci. Usłyszał te słowa człowiek niesprosny jakiś, a
wziąwszy podejźrzenie na onych dwu towarzyszów, dał hnet znać do urzędu, i słowa
powiedział. Pojmano je, pytano, przyznali się, i gardło dać musieli. Jeden też (nie wiem,


254 ŁUKASZ GÓRNICKI.

jeśliś tego kiedy nie słyszał) z towarzystwa onego, które się było sprzysięgło na śmierć
Neronowę, a nazajutrz Nero miał dać gardło, widząc ano do więzienia wiodą jakiegoś
człowieka, z rozkazania Neronowego, a obyczaj był Neronow, zaraz kazać stracić, kogo
pojmano, poszeptał onemu więźniowi: proś Boga-prawi-nieboże, abyś gardła dziś nie dał,
jutro obiecujęć wolnym będziesz. Wydał się hnet temi słowy, i miasto Nerona, gardło dać z
wielkiemi mękami musiał. Rzecz to jest doświadczona, iż barzo mało na świecie tego jest,
coby się zataić mogło; siła tyranów było na świecie, na których gardła gdy się sprysięgali
ludzie, i barzo chytrze, przecie zawdy takowe sprzysiężenie wydać się musiało. Nie cieszyli
się więc ludzie z tego, ale jako świat daje złe przełożone, tyrany, tak je téż długo podczas
żywi dlatego, iżby ini ludzie nimi karani byli. I ta okrutność tyranów, ta złość, potrzebna
bywa do czasu, jako jest potrzebna do lekarstw krew smocza i inych okrutnych zwierząt żółć,
róg, albo co inego z ich wnętrzności. Ale gdy kiedy złość tyranów wyniosła górę, tedy tam
dopiero nie wydało się tajemne na nich sprzysiężenie, jako gdy tegoż Nerona, Phalarim,
Busirim *) zabić miano, choć ich o tym siła wiedziało, przecie tyran dowiedzieć się nie mógł;
lecz tego już są ine przyczyny. Ale do tych się wracając, którzy się wydali kiedy sami. Bessus
niejaki zabił ojca swego; długi czas było to tak tajemno, iż na syna żaden człowiek nie miał
podejźrzenia. Trefiło się potym w lat kilka, abo dalej, iż ten Bessus idąc na jakąś wieczerzę,
na którą był proszon w gościnę, wykłół i obalił na ziemię kilka jaskółczych gniazd z
jaskólęty, i jaskólęta nogami podeptał. Co widząc ludzie, jęli mu mówić: czemu to czynisz?
coć winni? On odpowiedzał: Dawno te bestye-prawi-fałszywie na mię świadczą, i wołają,
jakobych ja ojca mego zabić miał. Ci, co widzieli i słyszeli, zdumiawszy się z przodku, dali to
znać potym do urzędu. Pojman Bessus, doszło wszytkiego, że to, co mówił na jaskólęta,
prawda była, i potym wziął swoję zapłatę. Jakom powiedział, rzadko na świecie co tajemnego
być może. I one Midasowe ośle uszy, jako się wydały, podobnoś słyszał.
Zło. A com ja słyszeć dobrego miał, w karczmach się chowając?
Czart. Midas ten rozgniewał był sobie Apollinem niesłuszną

________
*) Nero-cesarz rzymski; Phalaris - tyran w Sycylii w 6 wieku przed Chrystusem, znany
głównie z podania, że kazał zbudować byka z miedzi, w którym męczył ludzi; Buziris-król
egipski, który wszystkich cudzoziemców na ofiarę bogom zabijał.


DEMON SOCRATIS. 255

swoją skaźnią, czego się Apollo mszcząc, odmienił uszy człowiecze jego, w uszy osła
gnuśnego. Na co inego lekarstwa on król naleść nie mógł, jedno pokrywać one uszy, i nikomu
się tego swego niedostatku nie zwierzać. I czynił temu dosyć, iż żaden człowiek nań tego nie
wiedział, okrom jedynego barwierza, przed którym (iż go i myjał i galał) zataić tego nie mógł.
Ten barwierz z oną tajemnicą, jako z jaką świerzbiączką teskliw będąc, nie śmiejąc się jej
zwierzyć nikomu, bo to gardłem pachnęło, a nie mogąc jej téż w sobie dłużej chować,
wyszedł na osobne miejsce i wykopał dołek nie wielki, a tam włożywszy usta, poszeptem, aby
nikt nie usłyszał, wypowiedział onę tajemnicę mówiąc: uszy ośle ma król Midas. To
uczyniwszy, zasypał hnet ziemią on wykopany dołek. Za czasem na onym miejscu urosła
trzcina, którą gdy wiatr kołysał, wyrażała one słowa, które był balwierz zakopał, i tak się one
uszy ośle po wszytkim świecie rozgłosiły. To i stąd znać możesz, iż nietylko te rzeczy, które
się miedzy zgromadzeniem ludzkim, jako w miastach, we wsiach, po zamkach, po pałacach,
po domach dzieją, zatajone być nie mogą, a jeśli się co zatai, tedy nader rzadko, ale też ani
rzeczy te, które się w polach, w lesiech, a w pustyniach sstawają.
Zło. Jużci to baczę teraz, żem się oszukał barzo, mając to za rozkosz, co rozkoszą nie jest, i
to za dobre, co dobrym nigdy nie było. By mi to był kto pierwej tak rozwiódł i pokazał, jako
oto ty teraz, jabym był kraść nie pomyślał. Pożalże się tego, miły Boże, żem ja z tobą przed tą
moją przygodą nie miał rozmowy, prawie schnę teraz od żałości. Ale mi to barzo dziwno, iż
ty czartem będąc, nie na złe mię, ale na dobre namawiasz. Skądże tobie teraz przyszło to
nabożeństwo, ta dobroć, ta cnota? gdyż nie to jest urząd twój, ale daleko od tego różny.
Czart. Ba, poczynam ci ja to ciebie męczyć, nie naprawować, a to i sam powiedasz, że
schniesz od żałości. Ale nie jestem ja z tego rodzaju duchów, którzy w piekle okrutnie męczą
dusze, ani z tego rodzaju, co owo opęta człowieka, abo dom osiędzie, strasząc ludzi, ciskając,
bijąc, rzeczy z jednego miejsca na drugie przenosząc, i rozliczne przykrości czyniąc; ani też z
owego rodzaju jestem, co się kominem do białychgłów spuszczają, i tak, jako wy ludzie,
cielesnych z nimi używają rozkoszy. Alem ja jest z tych duchów, co na powietrzu mieszkając,
jest im to wolno z tym, abo z owym stowarzyszyć się człowiekiem, i abo w owym
przemieszkiwać miejscu, przykrości nie czyniąc nikomu, owszem się podczas w rzeczach
potocznych człowiekowi zachowując, i jego z więtszego złego do mniejszego prowadząc.
Takoż miewałem ja wielekroć towarzystwo z ludźmi, a z Sokratesem wiodłem naj-


256 ŁUKASZ GÓRNICKI.

więtsze, człowiekiem cnotliwym i mądrym na świecie *) Otóż mając ja litość nad tobą,
chociaś ty nie mnie, ale tym, którzy w piekle mieszkają, świeczki stawiał, radbym ci tak
pomógł, żebyś jako na umyśle, tak i na ciele tu na tym świecie odcierpiał; bo możesz mi
wierzyć, że i ci w piekle czartowie nie wszyscy pragną zguby ludzkiej, mała to rozkosz jest
mieć towarzysza boleści. To wprawdzie urząd piekielnych duchów jest, męczyć na onym
świecie dusze złych ludzi, jako tu, na tym świecie katowie waszy ciała złych ludzi mordują. A
przecie z tego męczenia dusz waszych nic im dobrego nie przychodzi. A przeto życzyłbym ja
tobie (jakom powiedział), żebyś tu, na tym świecie, zbył przez karanie grzechów twoich, a na
tych, którzy w piekle mieszkają, ręce żebyś nie przychodził.
Zło. A, miły panie czarcie, przecie Pana Boga proszę, niechajże nie cierpię ani na tym, ani na
onym świecie.
Czart. Miły bracie, to być nie może.
Zło. Zmiłuj się nade mną, a poratuj mię, wszakeś mi dał o tym dobrą otuchę.
Czart. Nie utyskuj tak barzo, ani się trwóż jakoby dziecię.
Zło. A jako się nie trwożyć? Byś ty był w mej skórze, pewnieby cię tak, jako i mnie,
dolegało.
Czart. Potrwaj jedno trochę, a mówmy pospołu i szukajmy, co jest lepszego; tobie-li stąd
uciec, a nie mieć dusze uzdrowionej, czyli pocierpieć ciałem, a duszę na on świat zdrową
wyprawić.
Zło. Będęć ja, dali Bóg, dobrze zdrów, gdy stąd wynidę, jedno cię proszę, iżbyś mię ratował.
Czart. A jeślić to pokażę, iż lepiej tobie jest, gdy stąd nie wynidziesz, coż ty rzeczesz?
Zło. Nie mogę tego słuchać, tęskno mię, przecie Boga proszę; mów o poratowaniu moim.
Czart. Do tegoż ci ja idę, a nie będzie-lić się jedno podobało, więc drugie najdziemy.
Zło. Ba, tym sposobem tedy będę słuchał.
Czart. Kto nie chce, żeby był skaran za zły uczynek, ten jest jako owo dziecię, co nogę
złamie, które dla boleści nie chce przez rzezanie, abo wiązanie barwierskie dać się uleczyć;
ale człowiek, który ma nie dziecinne serce, a trefi mu się źle a nieprzystojnie co uczynić, ma
iść hnet do sędziego, aby go napra-

________
*) Duchy tego rodzaju nazywano dobrymi demonami. I Sokrates mawiał o demonie, który mu
dawał do zrozumienia, czego czynić nie należało.


DEMON SOCRATIS. 257

wił, to jest skarał, jako do lekarza, iżby uzdrawiał, a to dlatego, aby zastarzały wrzód
nieprawości do wiecznej a nieuleczonej skazy dusze nie przywiódł. Co iżbyś obaczył lepiej,
tak ci to pokażę. Każdy człowiek, który czyni co, musi być hnet jaka rzecz, która cierpi od
niego, a na której on robotę swą zabawia. Jako oto to, kiedy cieśla piłą trze, tedy drzewo ta
jest rzecz, na której robotę swą zabawia; więc cieśla robi, a drzewo bywa robione; także też
kowal kuje, a żelazo bierze od młota razy. Tymże też sposobem barwierz, puszczadłem *) on
siecze, a ciało rany przymuje. Otóż jako robi którykolwiek z tych rzemieślnik, tak ona rzecz
cierpi, a robiona zostaje, to jest, barzo-li piłą trze cieśla, tedy téż drzewo trze się barzo; kowal
potemuż barzo-li tłucze młotem żelazo, barzo się téż ono płaszczy; a barwierz głęboko-li
wpuszcza puszczadło, tedy też rana głęboka zostaje. Także to jest, jako ja powiedam, czy
nie tak?
Zło. Tak to wszytko jest, jako ty powiedasz, ale ja tu nic jeszcze nie słyszę sobie
pociesznego.
Czart. Potrwaj jeno mało, a odpowiedaj, o co cię pytam.
Zło. Dobrze.
Czart. Powiedz-że mi, który człowiek karanie odnosi, czyniż on to co, czyli cierpi?
Zło. Cierpi pewnie.
Czart. To podobno nie od siebie cierpi, ale od tego, co boleść zadaje.
Zło. Ba, toć tak jest, że nie od siebie cierpi, ale od tego, kto go karze.
Czart. Izaż ten sprawiedliwie nie karze, kto przystojnie a podług zasługi karze?
Zło. Tak jest.
Czart. Nuże, jeśli sprawiedliwie karze, kto słusznie karze, i zaż sprawiedliwie nie cierpi, kto
słusznie cierpi?
Zło. Prawda.
Czart. Pytam jeszcze, zaż to nie jest dobre, co jest sprawiedliwe ?
Zło. Co się sprawiedliwie dzieje, to się dobrze dzieje.
Czart. Jeśliż tedy kto sprawiedliwie czyni, ten dobrze czyni, tedyć i to za tym idzie, iż kto
sprawiedliwie cierpi, ten dobrze cierpi. Dobrze zasię zową ludzie, co jest abo użyteczne, abo
pocieszne. Otóż użytek odnosi ten, kto cierpi, bo i sam lepszym się sstawa, i drugie
przykładem swym naprawuje; co acz rzecz

________
*) narzędzie do puszczania krwi.


258 ŁUKASZ GÓRNICKI.

jest wielka, ale to jeszcze więtsza, iż ten, kto karanie odnosi za złe uczynki, wybawia duszę
swą od wiela złego. Więc od ubóstwa wybawiają was pieniądze, od cielesnej choroby
lekarstwa; a od niecnoty, od choroby dusznej wybawia was karanie. A gdyż w dobrach tych
trzech, w dobrach fortuny, w dobrach ciała, a w dobrach dusze zawisło błogosławieństwo
wasze, powiedzże ty mnie, zaż nie droższe ciało, niż pieniądze? a dusza zaż nie
kosztowniejsza niż ciało? Co kiedy tak jest, i zaż nie lepiej duszę mieć zdrową, niż chorą?
Kiedy kogo z was ranią, hnet go do barwierza wiedziecie, aby zawiązał ranę i uzdrowił; a
zbrodnia gdzie wiedzie cię? i zaż nie do sędziego? A czemuż to? Iżby karaniem uzdrowił
duszę chorą. Przykroć to wam bywa, prawda jest, ale pożyteczno, bo jako siła złego zbędzie,
kto zbędzie choroby (i dlatego lepiej jest ucierpieć, a być zdrowym, niż być abo o jednym
oku, abo o jednej ręce, abo o jednej nodze), także téż kto zbędzie choroby dusznej, siła ma
przed tym, kto w grzechu leży, a karania przyjąć nie chce. Kogo tedy karzą, temu uzdrawiają
duszę, a takowy, jakom pierwej powiedział, i sam lepszym się sstawa, i drugie przykładem
swym naprawuje; jako kiedy dwa człowiekowie chorzy są, fortunniejszy ten jest, który się da
uleczyć, niżli ten, który w chorobie leży. I tak karanie lekarstwo to jest nieprawości,
aczkolwiek nie to jest najwiętsze wasze błogosławieństwo dać się uleczyć, ale to, żeby się
was choroba, to jest grzech, nieprawość nie dotknęła. Jako lepiej jest zdrowym być zawdy,
niż powstać z choroby. To tedy jest najfortunniejszy człowiek, który na duszy swej nie ma
żadnej od grzechu zmazy, a wtóre miejsce ten ma, kto z grzechu jako z choroby powstanie. A
powstać inaczej nikt z choroby dusznej nie może, jeno przez karanie, którego iż ty uchodzisz,
a zdrów być na duszy nie chcesz, barzo mi dziwno. Ucierpieć dla dobrego, fraszkać to jest.
Mieć duszę chorą, niemocną, zranioną, toć jest ból, toć jest męka nad wszytkie męki
najwiętsze. Więc ludzie głupi tylko na ból, który za karaniem przychodzi, patrzą, a na pożytek
nie patrzą, który wielki z karania przychodzi. Około choroby cielesnej, jakom pierwej
wspomniał, już tam nie jesteście tak pieszczeni, jako około choroby dusznej, bo gdy się
któremu z was w nogę piekielny ogień wrzuci, dajecie ją hnet utrzeć, a bólu sobie nic nie
ważycie, co jest szaleństwo jawne, ciało sobie więcej ważyć niźli duszę. A kiedy za grzechy,
za występki, za zbrodnie miałby który z was ucierpieć, a naprawić i uzdrowić duszę swoje, to
już tam zbraniacie się, przyjacioły zbieracie, prokuratorów, coby was od karania wybawili,
dostawacie, sypiecie pieniędzmi, a na ostatek, gdy to nie płaci, tedy uciekacie, jako oto


DEMON SOCRATIS. 259

i ty radbyś z tej turmy ptakiem wyleciał, to dlatego, iż nie znasz twego dobrego. Ano
kiedybyś miał rozum, tedybyś jeszcze miał sędziego prosić, żeby cię skarał, a żebyć nie
folgował na wołanie twoje, abo na boleść żeby nie patrzał, jedno na to, jakobyć co najlepiej
uzdrowił duszę. Nieprzyjacielowi twemu, gdybyś go chciał zgubić, tedybyś mu tego życzyć
miał, żeby popełniwszy jaką zbrodnią, abo wydarszy co komu, skarcon za to nie był, owszem
to wszytko, co pobrał gwałtem komu, co wydarł, co wykrzywdził, iżby przy nim zostało ku
ubogaceniu domu jego. A jeśliby co takiego zbroił, za coby winien dać gardło, i o to do
więzienia byłby porwań, tedybyś się oń wszelaką pilnością miał starać, jakoby wyszedł, a
gardła nie dał, puszczając to wszytko nie jedno na to karanie, którym go jego własne
sumnienie karze, ale i na to, które go czeka po śmierci. Tobyś tym dopiero nieprzyjaciela
twego barziej niż czym na świecie srogim poraził. Ale sobie, ani twemu bratu, ani
przyjacielowi wiernemu, jeśli go masz, tego nie życz, iżby za grzechy swe kaźni na tym
świecie podjąć nie miał, i tak wielkiej, jako wielkiej ona zbrodnia (zdrowiu dusznemu
folgując) potrzebuje. Abowiem śmierć sama przez się nie jest ci ona, ani zła, ani dobra, i
cnotliwy człowiek żaden śmierci się nie boi, ale się boi niesprawiedliwie a w grzechach żyć
na świecie; gdyż ze wszytkiego złego, co go jest pod niebem, to jest najwiętsze człowiekowi
złemu, gdy jego niesprawiedliwa dusza na sąd przydzie, teraz zwłaszcza, jako to sąd na on
świat przyniesion jest, który na tym tu świecie przedtym bywał. Abowiem tak wiedz, iż za
królowania Saturnusowego, który czas ludzie złotym wiekiem zwali, uczynion był taki na
wszytkie ludzie statut, iż któryby człowiek sprawiedliwie a pobożnie żył na świecie, ten po
śmierci miał iść na wyspy, błogosławionym ludziom naznaczone, gdzie wszelakich pociech,
rozmaitych rozkoszy obfitość jest. A któryby zasię człowiek nieprawości naszladował, a w
niesprawiedliwości na świecie lata swe trawił, ten iżby do więzienia wiekuistego, na
wymyślone a okrutne męki iść musiał. I byli wysadzeni na to tak za panowania
Saturnusowego, jako téż za panowania przez niemały czas Jowiszowego pewni sędziowie,
którzy sądzili żywi żywe ludzie w ten dzień, kiedy kto umrzeć miał, a wtenczas każdy
człowiek wiedział godzinę śmierci swojej. Więc sądy takowe barzo złe szły. Co widząc
przełożony w piekle Pluto, i ci, którzy na wyspach szczęśliwych byli starszemi, szli do
Jowisza opowiedając to, jako do nich przychodzą ludzie, miejsc onych barzo niegodni, to jest
źli przychodzą na wyspy dobrym oddzielone, a dobrzy zasię do piekła przychodzą na męki.
Powiedział tak Jupiter: Nu - prawi - najdę ja temu sposób, jako to więcej nie będzie. Baczę
ja, iż się to tym dzieje, iż


260 ŁUKASZ GÓRNICKI.

ludzie odziani, nie nadzy, żywi, a nie umarli na sąd przychodzą, więc z tych siła ich jest,
którzy dusze niecnotliwe mając, oblekli je w piękne ciała, w szaty kosztowne, w bogactwo, w
zacność. Nadto kiedy takowi do sądu stawają, wielka zgraja ludzi z nimi przychodzi, którzy
świadczą za nimi, jako cnotliwie a pobożnie żyli na świecie. Otóż sędziowie niebożęta,
przestraszeni, zhukani dają się uwodzić; k'temu téż i to sędziom nie pomaga, iż sądzą nie
nadzy, ale duszę swą każdy oczyma, uszyma i wkoło gnuśnym ciałem ma uparkanioną.
Zawada tedy to jest do prawdy poznania, odzienie tak tych, którzy sądzą, jako téż i tych,
którzy sądzeni bywają. A tak naprzód to niż co odjąć ludziom potrzeba, aby żaden tego nie
wiedział, kiedy ma umrzeć. Potym niechaj nie na żywych świecie, ale na umarłych świecie,
umarli, a nie żywi ludzie, i od umarłych nie od żywych ludzi sądzeni będą; nagich nadzy
niechaj sądzą, iżby naga dusza na nagą, w ten dzień, gdy z ciała wynidzie, duszę, od
przyjaciół opuszczoną, patrzała, kiedy wszytkie jej ubiory, wszytkie ozdoby na żywych
świecie zostaną, aby tak sąd był sprawiedliwy. Co wyrzekszy Jowisz, postanowił sędzię syny
swe, dwu z Azyej: Minosa i Radamanta, a z Europy trzeciego Eaka. I rozkazał kiedy pomrą,
aby siedzieli na łące, gdzie się dzielą drogi, jedna idzie na wyspy rozkoszy, a druga na
miejsca męki; tamże ludzi z Azyej aby sądził Radamant, a ludzie z Europy aby sądził Eak, a
co trudnego abo wątpliwego się tym dwiema trefi, żeby Minos to rozstrzygnął, a tym
sposobem sprawiedliwie każdy człowiek gdzie się dostać ma, aby był osądzony. Więc iż
śmierć nic inego nie jest, jedno rozdzielenie ciała z duszą, otóż, kiedy się to dwoje rozdzieli,
tedy które z tych czasu żywota co własnego swego miało, to i po śmierci nie z wielką barzo
odmianą przy nim zostanie. To jeśli kto wielki był za żywota, tego też ciało po śmierci
wielkie będzie. Jeśli kto syty był do samej śmierci, bez pochyby i trupem syty będzie. Jeśli
kto długie włosy żywym będąc nosił, bez wątpienia, gdy umrze, długie włosy przy nim
zostaną. Także téż, jeśli kto miał złamaną rękę abo nogę, abo skrzywione cokolwiek z tych,
ba, i po śmierci takie się wszytko w ciele jego najdzie. Jeśli też kto zwadliwy był, a często się
siekał, tedy i na takim niejedna blizna się okaże; zasię jeśli kto łotr był a zbrodzień, zaczym w
katowskie ręce przyjść musiał, tedy i to na umarłym się nie zakryje, widzieć to będzie na ciele
jego, jako biczowan u słupa był, jako mu abo pół ucha, abo pół nosa nie dostaje. Owa jakim
kto był za żywota, takim i po śmierci przez niemały czas się pokaże. Także téż i na duszy,
kiedy z ciała wynidzie, a nagą zostanie, każda rzecz na niej widoma będzie, ku czemu ona
chęć miała, w czym się kochała, jakie na-


DEMON SOCRATIS. 261

miętności w niej najbarziej panowały. Otóż gdy takowa dusza skrześlana na sąd przydzie,
sędzia ją wywiódszy ogląduje ją ze wszytkich stron, przypatruje się wszytkiemu, nie wiedząc
czyja jest; ano wielekroć będzie ona zacnego jakiego książęcia, tyrana, potentata, króla,
cesarza abo jakiego wielkiego monarchy dusza, bez prawdy, a w pochlebstwie wychowana; a
oględując gdy na takiej duszy sędzia miejsca zdrowego nie najdzie, ale wszytko blizny, to od
pychy, to od łakomstwa, to od krzywoprzysięstwa, to od niesprawiedliwości, to od
mężobójstwa, to od nieprawdy, to od sprosnej a nieprzystojnej rozkoszy, jako co one złe
uczynki wyraziły, zaraz straszliwemi słowy czyni wyrok, i odsyła ją na męki, gdzie
sprawiedliwą kaźnią skaraną bywa. To tam obojej płci różnych lat, rozmaitych stanów męki
cierpią takie, iż gdyby je żywi ludzie widzieć mogli, nie mógłby grzech mieszkać na ziemi, a
cierpią nie do czasu, ale na wieki. Wszakoż miedzy wszytkiemi stany najwięcej na te
miejsca, na te męki, potentaci, monarchowie a tyranowie przychodzą. Abowiem ci, mając
władzę, wielkie a szkarade grzechy popełniają; tam Tantalus, tam Sisyfus, tam Tityon *)
okrutne a wiekuiste męki cierpią, a to ni przecz inego, jedno dla ich sprośnych grzechów,
których człowiek, co nie jest na urzędzie, dopuścić się nie może. Abowiem trudna to rzecz
jest, a jako nader trudna, tak zasię wielkiej chwały godna, na wysokim urzędzie ze władzą
siedząc, bogactwo i wolność czynienia co się chce mając, strzymać się od źle czynienia, mało
iście miedzy wami ludzi takowych. A tak miej to za rzecz pewną, a nieodmienną, iż karanie
srogie złym ludziom mimo to, co tu cierpią, na onym świecie jest zgotowane, na które rzadko
przychodzą ci, którzy na tym świecie za grzechy swe karanie pczyjmują.
Złodziej. Gdyż to tak jest, niechajże już Pan Bóg ze mną czyni, co raczy; ja już o uciekaniu
stąd myślić przestanę.

________
*) Tantalus, król frygijski, który dla wielkich bogactw został uczestnikiem bogów. Chcąc
zbadać ich wszechwiedzę, podał im przy biesiadzie ciało syna; za co ukarany został tym, że
stojąc do kolan w wodzie i mając nad sobą piękne drzewo owocowe, daremnie sięgał po nie,
gdyż za każdym razem gałęzie się podnaszały a woda się cofała.
Sisyfus, król Koryntu, który dla obrazy Jowisza tym ukarany został, że wiecznie ogromny
kamień pod górę toczyć musiał, a ten własną siłą znowu się na dół wracał.

Tityon, męczony tym, że sępy pożerały jego wnętrzności, które od dnia do dnia na nowo
rosły.

RACZY

UKASZA GRNICKIEGO.
W Krakowie,

w Drukarni azarzowey,
Roku Paskiego 1598.
SKARGA ROZUMNEJ MOWY NA RACZYŁA
PRZED SŁOWY STAROŻYTNEMI JAKO SĘDZIAMI WYSADZONEMI.


Do tych czasów cierpiałam ja, panowie sędziowie, gdy ten Raczył w mniejszych rzeczach
miejsce moje sobie przywłaszczał, a com ja zwykła okrągło mówić i kończyć rzecz jednym
słowem, to on koniec ten mnie odejmował a siebie stawiał: jakoż teraz odejmuje; jednak
drugich rzeczy nie chciałam baczyć, rozumiejąc, że się wdy kiedy upamięta. A gdyż co dalej,
to więtszą śmiałość bierze, nie lza jedno w czas zabiegać jego wszeteczeństwu, a przez
sprawiedliwy sąd W. M., przed który tego Raczyła przywiodłam, odzierżeć, iżby przystojnie
był skarany. Abowiem azaż to nie wielkie jego wszeteczeństwo, że się wszędy wtrąca, wtrąca
się i tam, gdzie potrzeba ukazuje, i tam, gdzie mus rozkazuje, i tam gdzie człowiekowi lubo, i
tam gdzie przykro? Cóż tu miał on czynić?: Gdyżeś- prawi - W. M. tego czasu doczekać
raczył. Azaż nie słuszniej było tak rzec: Gdyżeś W. M. tego doczekał czasu. I zasię: Tak -
prawi - od króla poseł mówić raczył. A cóż tu było po tobie Raczyło? Nie jedno ten Raczył
wszeteczny jest, ale i głupi: bo o co to k'rzeczy?: Dopiero - prawi-Jego M. wstać z łóżka
raczył. Cóż? abo miał gnić Jego M. dni całe i nocy? Byłam natenczas w Lublinie na
trybunale, gdy z Podola przyjechał sługa i prawi nowiny, miedzy któremi i to było: Pan mój -
prawi - w wielkiej trwodze teraz być raczy. Moim zdaniem wybornieby się był Jego M.
obszedł bez ciebie, Raczyło. Na tymże trybunale słyszałam: Sprawiedliwie - prawi - trybunał
to osądzić raczył. I bez Raczyła winien on sądzić sprawiedliwie i sądzi. Ale co tego jest,
gdyby się wszytko wyliczyć miało? Słyszałam też taką mowę: Tak dwie lecie zakochać się
Jego M w myślistwie raczył. A tu zaż nie mogło być bez ciebie, Raczyło? Ba i tu: Jego M.-
prawi-biesiadą, graniem,


266 ŁUKASZ GÓRNICKI.

tańcem, bawić się raczy. Czysty Pan. Drugi zasię chwaląc syna pana swego, mówił: To panie
wielką chęć - prawi - do koni, do psów mieć raczy. Więc słyszałam i to: We Włoszech - prawi
- pan mój będąc, w muzyce, a w szermierstwie ćwiczyć się raczył. Wszędy tu bez ciebie,
Raczyło, a daleko lepiej być mogło. Jako i tu: Jego M. późno wieczerzać zwyczaić się raczył.
Dopiero Jego M. umyć się, dopiero ubrać raczył. Cóż, abo nago Jego M. miał chodzić, a bez
powagi nie miał się umyć, abo ubrać? Komuż to k'woli uczynił Jego M., że się umył i ubrał?
A drugi zaś także mądry Raczyłów przyjaciel: Jego M.-prawi-na pole teraz z charty jechać
raczył. Pytał też ktoś przed pokojem jednego pana: Co- prawi-Jego M. czynić raczy?
Odpowiedział mu drugi także mądry: Próżnować-prawi - teraz Jego M. raczy. A tu co było,
Raczyło, po tobie? Zgoła ni rozumu, ni wstydu w nim żadnego niemasz. Widziałam niedawno
list tak poczęty: Nie wątpię, iż W. M. śmierci pana mego żałować raczysz. Który taki jest, kto
nie woli być bez żalu, niż żałować? Nuż ów drugi, który tak rzekł: Widzę, iż W. M. słusznie
gniewać się raczysz. A i tu do gniewu co było, Raczyło, po tobie? Także i do tego: Pamiętać
Jego M. raczy; żądać raczy; radować się raczy; w nienawiści mieć raczy; ufać raczy; wielką
szkodę mieć raczy; aż i chorować raczy. Raczyle, i bez ciebie i bez choroby Jego M. być
wolał. A zatym pytał ktoś: a Jego M. jakże się na zdrowiu mieć raczy? Odpowiedziano: Teraz
zasnąć Jego M. i zaspokoić raczył. I bez ciebie, Raczyło, rad ma sen chory każdy. Tenże téż
pytał: A wiele stolców Jego M. mieć raczył? A tu, Raczyło, co było po tobie? Abo i tu:
przepomnieć Jego M. raczył, zgubić raczył, wielkie boleści głowy mieć raczył. Także i tu:
Obrazić się Jego M. rzeczą raczył. Pewnieby był wolał Jego M. nie być obrażonym.
Wzgardzić tym Jego M. raczył; wstyd wielki odnieść raczył; audyencyą u króla Jego M. mieć
raczył. Tak wiele tego jest, w czym wykracza ten Raczył, iż ja tego żadnym sposobem nie
wyliczę. Już i do smysłów się rzucił: widzieć, słyszeć, jeść, pić, woniać, dotykać się Jego M.
raczył. A któż to nie chce mieć całych smysłów ? chybaby kto wolał być umarłym niż
żywym. Chciałam ja była ugodą iść z tym Raczyłem, a do sądu z nim przed osoby W. M. nie
przychodzić; okazowałam jemu miejsce jego, to jest: tam rzekę, gdzie człowiek, a człowiek
wielki tak abo owak mogąc uczynić, ożyje (!) ludzkości, powagi i dostojeństwa swego, nieco
uchyli do podłej chałupki, do ubogiego gospodarza na nędzny obiad wstąpi, to tu rzekę,
Raczyło, twoje jest miejsce, którego ja tobie nie zaźrzę. Albowiem on sam mógł w lepszym
gmachu, za kosztowniejszą oponą, w obfitszym domu, przy rozmaitszych potrawach, na
rozkoszniej-
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Post autor: Artur Rogóż »

RACZYŁ. 267

szym trunku siedzieć: co iż opuścił, a miejsce za więtszą, gorzkie za lepsze przyjął, z łaski
swej uczynić to raczył. A toż na tych i temu podobnych miejscach ja (rzekę) ciebie cierpieć
będę; lecz tam, gdzie kto rad czyni, abo tam gdzie czynić, abo cierpieć musi, abo tam gdzie
czego przyrodzenie potrzebuje: a co tam (rzekę), Raczyło, po tobie? Ale on te moje słuszne
słowa za płot wyrzuciwszy, wszędy a wszędy niewstydliwie się wtrąca, i jako ja baczę w
krótkim czasie, gdy który senator rękę, nogę, abo szyję złamie, to się i wtrąca i rzecze z
wysoka: Jego M. pan mój szyję złamać raczył: co barzo na szalonego poszło. Przeto zdałoby
się mnie tak go skarać (acz ja W. M. mądrych sędziów uczyć nie chcę, i nie ku pożytkowi
swemu, ale ku dobremu W. M. rzecz tę wiodę), iż jako on do tych czasów mnie był opanował
i zniewolił niesłusznie śmiałością i wszeteczeństwem swoim, żeby zasię mnie był
przysądzony za niewolnika i nie śmiał się wtrącić do żadnych słów, aż tam, gdzie mu ja
pozwolę. Prawda jest, iż cięższa niż śmierć niewola, ale téż ten Raczył więtsze niż śmierć
karanie zasłużył: k'temu skarać go śmiercią, śmierć jest końcem wszytkich kłopotów,
wszytkich boleści.

RZECZ O PISOWNI.
(List do drukarza Januszowskiego o pisowni polskiej).

Co śie tycce kárákterów nowych polskich, a zátem i Orthográphiei polskiej, bylláby to rzecc
chwally godna, i tussę ia zzeby Ie° M. P. Kánclérz nie zzállowall ná to nállozzyć. Byś W. M.
przy mnie to Ie° M. przellozzyll, przymówillbym sie i ia do tego, zzeby Ie° M. tym to vccynill
ochotniei. Teraz jesscce posyllam W. M. swe obiecádllo, iesli co do przedśięwźięcia W. M.
pomoc mozze. To przećie W. M. odę mnie wiedz, izz tęm obiecádllem moim, kázzdy na
swiecie ięzyk wypisáć się mozze, i wymówić. Bvlgárski, Sllowáński ięzyk, Turecki,
Ormiáński, Niemiecki Llaćiński, i insse, Tátárski na ostatek wypisać, i wymówić dobrze śie
mozze. Ccego niewięm dokazzeli tego iákie insse obiecádllo. I chcessli W. M. poślię W. M.
kilká Psalmów Dawidowych Sllowańskim ięzykięm, á pisánych moim obiecádllęm, tak izz
kiedy Rvsin, ábo Sllowak ccytaiąc gie vsllyssy, pryśiągllby, izz to Sllowańskimi literámi
pisano. Z Lipnik 13 Febr. 1594.

OBIECADLO Y ORTHO-
gráphia wedle Ie° M. Páná Górnickiego
tak idzie.

A a á ą b b' c ć cc d (d') (dz) (dż) e (é) ę f g g' h ch i k l ll m m' n ń
o uo p p' q r (rz) s ś s's t u v w w' x y z ź zz. *)

Znak ten ^ literą nie iest, ale kázzdéi literze nád którą stoi, tęn

________
*) Górnicki zamiast kresek (') nad spółgłoskami kładzie daszki (^); prócz tego obmyślił na
oddanie dźwięków é, dź, dz, dż, rz osobne znaki, których tu dla braku czcionek przedstawić
nie można. Czytelnik znajdzie dokładną podobiznę w "Nowym Karakterze polskim",
ogłoszonym ponownie przez p. Rafaela Löwenfelda w Krakowie r. 1882. Tutaj tylko w
przybliżeniu zachowano pisownię Górnickiego. Długie s zstąpione krótkiem.
272 ŁUKASZ GÓRNICKI.

dźwięk, i, przydaje. A mym zdániem lepssy to znák nizz kropki, bo i znáccnieissy iest, i
kropek ná co inego trzebá, jako nizzei powięm.
V O C A L E S.
a á ą e é ę i y o uo v.
Ta litera, y, záwdy vocalis iest, ále, i, consonans ccásem.

Przykllády ná vocales.

a Chwally z ust dziatek dokonalleś.
lam wollall byś mie wyslluchall bozze.
á Wyniosllá śie wielmozzność twoiá nád niebiosá.
ą Sąm będzie sądzili okrąg źięmie.
e Niechzze w tobie ufáią.
(é) Przedziwné uccyń millośierdźié twoié.
ę Dussę moię wyrwi od zllośniká.
i Mówi pąn, ia Buog twoi.
y Wybaw' bozze od pokusy.
o Gllosęm moięm wollallęm do pana.
uo Buog który mie przepasali śillą.
Wuodz moi, i znaiomy moi.
Upruossony Troiáńskięm prochem Meryon.
u Náuka twa sámá mie náuccy.

Przykllády ná Consonantes.

b Buog stánąll w bogów zborze.
b' Wygub' wszytkie, którzy trapią dussę moię.
c Prawicá twa przytulillá mie k'sobie.
Owce, wolly, podrzućilleś pod nogi iego.
ć Náwróć nas pánie.
Oświeć Bozze moi ćięmności moie.
cc Acc ia iestem robaccek nie ccllowiek.
d Wnidę do domu twégo pochwalię ćie.
(dź) Dźwięk gich rozssedll śie po wszytkiéi źięmi.
Bądź mi bogiem obrońcą.
(dz) Cudzy synowie zástárzeli śie.


RZECZ O PISOWNI. 273

Wuodz moi, i znáiomy moi.
(dż) dżdżá w kropiách rozraduie śie pllodna.
f Ofiáruićie ofiárę spawiedliwośći.
g Bllogosllaw dusso moiá páná.
g' Ang'ollom swym poruccęństwo dali o tobie.
h Pohańbięni niech będą nieprzyiaćiele.
Hańba bohátyrskie dzieći.
ch Abych sllyssall gllos chwally á wypowiedall.
k Zátkána iest pássccęká tych którzy niepráwośći mówili.
I Chwal dusso moiá páná.
Nieprzyiaćielie moi dussę moię obtoccyli.
II Zbawili mie zze mie chćiall.
m W mnóstwie mocy twoiéi, skllamáią tobie nieprzyiaćiele twoi.
m' Oznaim' pánu druogę twoie.
Odym' odę mnie plagi, á karánia swoie.
n Náwróć nas Bozze náss.
ń Kaźń twoiá popráwillá mie do końcá.
p Przeszliśmy przez ogień i przez wodę.
p' Odkup' nas dla imięnia twégo.
q My nieuzzywąmy Polacy, chybaby kto Mosque tak chćiall pisáć.
r Który pokrapiass gory s swoiéi wysokośći.
(rz) Rzekll pan do páná mégo.
Rzekll nie mądry w sercu swoim.
s Wyslluchay pánie gllos wollánia mégo.
ś Dalleś mi obronę zbáwięnia twégo.
Spuści śidllá nád grzessniki.
ss Iuss wesslly wody áss do dusse moiéi.
Zgrzessylismy spollu z oicy nássymi.
t Tego tlloccy á tllumi, á tego wynosi.
w Wykrzykayćie z weselęm bogu wsselka źiemiá.
w' Uzdrów' pánie dussę moię.
Zbaw' mie práwicą twoią.
x Choćia téi litery iedni uzzywáią, ná to gdy pissą ksstallt (xtallt) drudzy uzzywają g'iei, gdy
pissą kśiądz' (xiądz), mnie śie to oboie niepodoba, ále ksstallt, kśiądz ták ia chcę pisáć; kto
tess chce przez x, tedy mu to wolno.
z Zesllall ciemnośći, i záćmill.
Zesllall siłowo swoié, i uzdrowili.
ź Boiaźń pańska święta.
Draźni przećiwnik imię twoié do końcá.
Zrzodllá y rzeki tyś przerwall.
zz Zzywie pąn. Zządai u mnie dąmći pogány.
Będziess gie rządzill w pręćie zzeláznym.


274 ŁUKASZ GÓRNICKI.

App.

lako w lláćinie gdy vocalis podle drugiéi stoi, á kázzda ma mieć osobny swoi dźwięk, tedy
kropki nád nięmi nákrapiąmy, iáko nad áéra, i nád inęmi siłowy, ták śie i w Polsccyznie mnie
uccynić widzi. Przeto gdy mąm napisać boi śie Bogá, tedy tu kropki bydź mussą, by śie nie
zdállá iedná sylábá buoi śie Bogá, to iest imperatiuus: ábo tess záśię (buoi) nomen, iáko oto
tu, buoi śie stall wielki w tęm boru. Y ták ia dla tych kropek zze gich trzebá, ná to com
powiedziall, pollozzyllem znák oto tęn, ^, który znák, i, niewyrázzoné znáccy nád literámi, co
g'ie consonantes zową, gdzie tego potrzebá, azz kto naidzie co lepsségo. Aby śię záśię dwoie
ss nie zdállo zawdy, ssa, iáko oto w tym ssech śie tęn rzemień, ábo sstárzall śie tęn ccllowiek:
tedy przedzielięnie między dwiemá ss musi bydz náksstallt virgullki, tákzze tess między
dwięma z,z, i między dwiemá l,l,j inęmi, gdzie niespolny iednáki dźwięk mieć maią.
Item, Dla tegom to (rz) niezwyklle uccynill, izz r, á z, nie záwdy pospollu in vocalem
wchodzą, iáko oto tu rzall koń, rzzysko, bo tu, r, osobno swoi ma dźwięk, á z sámo ad
vocalem idzie: więnc iáko pierwéi pisano, nie byllo znáć, gdzie r, od z, oddzielić, á gdzie nie.
A teraz iuzz gdy (rz), tákie będzie, to śie iuzz znáccy, izz r, á z, spólnie idą ad vocalem, iáko
oto tu rzemięń, rzymiánin.
Item, láko uzzywam dwoie ss, dwoie zz ná tępé rzeccenie, ták mi śie tess dwoie ll tępe widzi,
którego tess dwoie ll i Ccechowie tym ksstalltem uzzywáią.
rasa" 'wm
Nie iestem niewiádom tego, izz poniewazz kázzda consonans, nád którą znák tęn, ^, stoi,
wazzy to co iest, i ktęmu literę, i, ták izz niepotrzebáby podle niéi pisać, i, iáko oto w tym,
chrąmie, abo dziallo śie ták: ále mogllby prosto pisáć chram'ę, ábo dźallo śie ták, a ták. Iedno
póki śie nie przyzwyccáią ludzie, śilnaby omyllká bydź mogllá, boby drugi ccytall, gdzie iest
dźallo śię, dállo śię, gdyss i to, i owo dáie miesce wyrozumieniu. A ták mnie zdállo śie ták
znienagllá wpráwić pierwéi ludzie w to obiecádllo, á potym kiedy śie wpráwią, to dopiro w
tęn ccas to, i, odiąć g'iem będzie mogll, i będziem pisáć prosto chram'e: ^Dalio śię tego á tego
roku, etc. A naydzieli kto Orthográphią liepssą, i krótssą, i llátwiéissą do wyrozumięnia, tedy
ia swéi odstąpię.

Janu. Krom tych liter nowych w Orthográphiiey Ie° M. Pana Górnickiego, ácz inszych więcej
Obiecadł było, ále iż do druku zyśdzby się trudno mogły, przeto sie té tylko położyły, które
droźniejszé były, á do druku zyśdź sie mogły.


RZECZ O PISOWNI. 275

PSALMÓW KILKA SŁOWIENSKICH
obiecádłem Ie° M. Páná Górnickiégo
pisánych.

Beatus vir. Psalm. I.
Bllazzen muzz, izze nie ide ná sowied nieccestiwych, i ná puty hressnych ne sta i na
śiedalissccy hubitel ne siede, no wo zakoni hospodni wolia ieho, i wo zakoni iebo po uccyt śia
deń, i nosscc i budet iáko drewo sazzeno pry ischodissccych wod, izze pllod swoi dast wo
wremia swoié, i list ieho ne odpadet^, i wśiaielika asscce tworyt uspieiet. Ne táko
nieccestywyi, ne táko, no iáko prach iehozze wozmetaiet wietr od licá zemli. Seho rády nie
woskresnut necceśtywyi ná Sud, ni hressnicy w osowiet práwiednych. Iako sowiest hospod
put práwiednych, i put neccestywych pohybniet.

Quare fremuerunt gentes. Psalm 2.
W oskuiu ssatassa śia iazycy, i ludyie pouccyssa śia tccetnym. Predstassa Caryie, zemstyi i
kniazy sobrassa śia wo kupe na hospodá i na chrystá ieho. Rastorhniem uzy ich, i otwierzem
ot nas iho ich. Zzywyi na niebiesech pośmieiet śia im, i hospod poruhaiet śia im. Tohdá
wozhllaholet knim hniewom swoim, i iarostyiu swoieiu smutyt^ ich, az zze postawlen iesm
Car od nieho nad Syonom horu swiatuiu ieho. Wozwessccáia powelenie hospodne. Hospod
reccet ko mne. Syn moi ieśi ty, i az dnes rodych tia, prosy ot mene dam ty iazyki dostoiányie
twoie, i oderzzanié twoie końca zemli. Upasessy ia paliceiu zzeleznoiu, iako sosud
skudelniccá sokrussyssy ia. Nine Caryie rázumieite nákázzyte śia wśi sudiassccei ziemii
rabotaite hospodewi so strachom, i ráduite śia ięmu so trepetom. Pryimete nákazańie,
danekohda prohnewaiet śia hospod, i pohibnete ot puty prawednaho, iehda wozhoryt sia
woskore iarost^iebo, bllazzeni wśi nad'eiussccei śia nań.

Domine quam multiplicati sunt. Psal. 3.
Hospody sstośia umnozzyssa stuzzaiussccei mi, mnozi wostáiut, ná miá, i mnozi hllaholut^
dussy moiei, niest spasieńia ięmu o boze ieho. Tyzze hospodi zastupnik moi ieśi, śllawa moiá
woznośia hllawu moiu. Hllasom moim ko hospodu wozwach, i usllyssá miá ot hory światyia
swoieia, az usnuch, i spach, wostach, iáko hospod zastupit mia, nie uboiuśiá ot tiem liudii
nápádáiussccych okrest na mia, woskresni hospodi, spasi mia bozze moi: iáko ty porazi wśia
wrazzduiussccaia mne w suie, zuby hressnikom sokrussill ieśi. Hospodne iest spaśienie, i na
ludech twoich bllahosllowieńié twoié.



LISTY.
Następujące listy Górnickiego znajdują się: pierwsze 5 w bibliotece Zamojskich w
Warszawie; inne w bibliotekach w Sieniawie i Korniku. Listy z ostatnich dwóch
księgozbiorów przepisywał i ogłosił Maciejowski (patrz Piśmiennictwo Tom III. Dodatek str.
169 i dalsze); listy zaś z biblioteki Zamojskich przepisywałem sam z oryginałów,
dostarczonych mi uprzejmie przez prof. Józefa Przyborowskiego.
Jeden z nich bez daty i adresu wymaga objaśnienia. Trudno oznaczyć z pewnością rok
napisania tego listu. Prawdopodobnym zaś zdaje mi się, że powstał w drugiej połowie 1577
roku. "Teraźniejsza trwoga" odnosi się^ jak sądzę, do lat 1576-1577. Dnia 21 maja 1577 król
z Malborga ("pan wyjechał z Korony") skarżył się na Dzierżanowskiego, który był praefectus
silvarum a zatym mógł się starać Bielawski o ten urząd, tym bardziej, że skarga króla była
zupełnie słuszną, jak się pokazało 13 czerwca 1577.
Listy, które w oryginale czytałem - a bez wątpienia i inne przez Maciejowskiego ogłoszone -
pisane są tą ortografią, którą Górnicki ułożył dla Januszowskiego (Patrz "Rzecz o pisowni").
Ortografii téj nie trzymaliśmy się w naszym wydaniu; formy zaś gramatyczne i niektóre
właściwości charakterystyczne innego rodzaju ściśle są zachowane.
R. L.


I.
Mój łaskawy panie Chorąży.
Sługa w. m. już mię na łożu zastał. Jako ze snu a głupiemu człowiekowi, k'temu mnie, trudno
o dobrą radę zwłaszcza w tę trwogę. Strzelby żadnej ani strzelców Bóg zna nie mam, na
zamku i drabi i strzelba. Moja wszytka moc najwiętsza, gdy szlachtę a chłopy ruszę. Ale teraz
ani szlachty ruszyć mogę, ani chłopów. Pan wyjechał z Korony pewnie, posłaniec mój własny
z tym z Krakowa przyjechał. Po wszytkiej Koronie rozruch, mnie teraz od zamku ruszyć
ludzie abo samemu odjechać uchowaj Boże, rozumiej w. m. czymby to pachnęło. Świadek mi
Bóg jest, iżbych i ludzi dał, coby być mogło, i sam-bych jechał, by nie ta teraźniejsza trwoga.
W. Mć. wiedzieć raczysz, co na Tykocinie należy.
Ale to moja rada, zebrać wołość wszytkę szlachtę okoliczną do dworu Knyszyńskiego, a pana
Komorowskiego do Goniędza posłać, aby się tam z drugiemi ludźmi zamknął. Chłopy, wojty,
mieszczany co najbarziej głaskać, iżby W. M. wiernie tej igry pomogli, tedy ni Bielawscy ni
mocniejszy kto W. Mci z Knyszyna nie wyżenie. Także też osadzić folwarki drugie, a w nocy
najbarziej się przestrzegać i nie dosypiać, tedy za bożą pomocą osiedzisz się W. M.
bezpiecznie. Nadto miasteczko Wysokie Jo. M. Pana marszałka Radziwiła to niedaleko. Tam
W. M. racz posłać o pomoc. I do Saraża Jo. M. pana Chełmińskiego racz W. M. posłać, tedy i
ten wiernie W. M. pomoże. Bo się mnie teraz nie godzi i jednego człowieka od zamku
odrywać. Pana Trojanowskiego co godzina od dworu czekam z nauką, co nam tu czynić. Tak
jest, iż był sobie uprosił leśnictwo Tykocinskie pan Bielawski, ale czasy też pana leśnicz.
Tykocinskiego najechano na folwark Trciane, ale się oparł... *).

________
*) List ten bez adresu i daty w tym miejscu się kończy. Oryginał zepsuty Prawdopodobnie
pisany w drugiej połowie 1577 r.
280 ŁUKASZ GÓRNICKI.


II.
Jaśnie wielmożny a mój Miłościwy Panie,
Panie i dobrodzieju
Jako było rozkazanie W. M. mego Miłościwego Pana, zjeżdżałem do Knyszyna dla tej
róznice miedzy X. plebanem a poddanymi ze Szpakowa. Widziałem jasny list, przywilej
dawny plebaniej Kalinowskiej, że poddani ze Szpakowa dziesięcinę po kopie żyta, a po kopie
owsa z włoki winni dawać X plebanowi. Ale ten error w tym się stał, iż, jako baczę, dwoje
było Szpakowo: jedno z tę stronę Nieresle rzeczki, do Knyszyna należące, a drugie Szpakowo
z one stronę Nieresle do Goniędza należące. Otóż p. Bielawski tamte Szpakowiany
Goniędzkie przeniósł na tę stronę od Knyszyna, folwark na tym miejscu uczyniwszy z tymże
czynszem, który dawali do Goniędza po dwu kop groszy z włoki, a dziesięciny tam nie
dawali.

Teraz tedy widzi się za krzywdę tym ludziom, iż i po dwu kop czynszu mają dawać, i
folwarkowa robota jako drudzy i nad to jeszcze dziesięcina, której do Goniędza będąc nie
dawali. Jakoż baczy to każdy, iż jem ciężko się uczyni. A xiadz pleban sprawiedliwie
dziesięciny z tego się gruntu, co z téj strony Nieresle jest od Knyszyna, upomina. Przeto
ktoby chciał Pana Boga nie obrazić trzebaby poddanym ująć nieco czynszu, żeby i xiadz
pleban miał dziesięcinę i poddani uciążeni nie byli. Co ja mądremu baczeniu W. M. mego
Miłościwego Pana poruczam, a to opowiedam, iżem ja praecise (widząc ten wielki czynsz i
przeniesienie tych poddanych z Goniędzkiego gruntu na Knyszyński) przysądzić tej
dziesięciny X. plebanowi nie mógł.

A z tym służby me wieczne w miłościwą łaskę W. M. mego M. pana i dobrodzieja zalecam,
Pana Boga prosząc o W. M. dobre zdrowie.

Z Lipnik 20 Augusti 1589.
W. M. Mego pana i dobrodzieja sługa wieczny Łukasz Górnicki.


LISTY. 281

Tom przecie uczynił, mój M. panie (nie mając ja tej mocy, żebych co ujmował czynszu):
rozkazałem Szpakowianom, żeby na jedno miesce dziesięcinę złożyli do nauki W. Mc, z którą
to się stanie, co będzie rozkazanie W. Mci mego Miłościwego pana.
Adres: Jaśnie Wielmożnemu Panu, Panu Canclerzowi i Hethmanowi Wielkiemu Koronnemu
ett. etc. Panu a dobrodziejowi memu Miłościwemu.

III. Mój łaskawy panie Oprzałko, W. Mci zalecam
służby moje.

Iż xiedza Canonika brata mego teraz przy J. M. niemasz, a W. M. zawdyś mi obiecował łaskę
swoję, proszę, żebyś W. M. Jego M. memu M. panu raczył oddać ten fascykułek listów, jest
tam wnątrz list króla J. M. do mnie koło dział pisany.

Przy tym posyłaniu listu, proszę J. M. mego M. pana o kilka kop drzewa z puszczy
Krzeszowskiej, żebych to mógł do Sendomirza spuścić na budowanie dworka swego, który
mam od Sendomirza trzy mile. Otóż W. M. wieldze proszę, żebyś W. M. tak się o to postarać
raczył, jakoby nie prozne było to moje posyłanie do Jo Mci. Jo Mci mała to rzecz jest, ale ja
one za wielką mieć będę.

Więc jeśliby J. M. uczynić to raczył, tedy o list do urzędnika Krzeszowskiego proszę. A
możeli przy tym i listek W. M. być do tegoż urzędnika, żeby tam dał pomoc jaką temu,
kogobych ja tam dla tego posłał drzewa, barzo W. M. za to będę powinien.

Jakoż nie wątpię w łasce W. Mci, której się powtóre pilnie zalecam. Z Lipnik 16 Febr. 1591.

W. M. sługa i
przyjaciel
Łukasz Górnicki.

Jo Mci panu Oprzałkowi, służebnikowi Jo Mci pana Kanclerza i Hetmana Koronnego,
mojemu łaskawemu panu i wielkiemu przyjacielowi.


282 ŁUKASZ GÓRNICKI.

IV. *)

Jaśnie wielmożny a mój M. Panie, Panie i dobrodzieju.

Podług informatiej w. m. mego M. pana te tu pozwy odprawiły się. Naleziono nam forum, a
myśmy apellowali. Dopuszczono apellatiej. Mówili w sprawie tej z strony w. m. sługa mój
Głodowski i Czajkowski procurator.
Na te pozwy M. panie, które się w m. posyłały, a pierwsze są, naleźliśmy już contumatie w
księgach tak, iż pierwej na w. m. contumatią uczyniono, niźli w. m. pozwy doszły. A tych zaś
wtórych pozwów ani kładziono, i rozumieliśmy, że p. Łoknicki miał tego zaniechać.
Aż gdy Jo. M. pan chorąży z nami drugiemi (jako z Jo. M. panem Wiskiem, z Jo. M. p.
Wiesiołowskiem podskarbiem, pany Karpiami, jam też z ich mciami był) do sądu przyszedł i
opowiedział, jako ten pierwszy dopiero ad noticiam w. m. przyszedł pozew, a rok blizko jako
contumatią napisano. Więc jako i teraz wtórego pozwu nie położono, ani się w regestr
wpisano. Tu dopiero wyrwał się ktoś i powiedział, że teraz wpisano się w regestr. Za czym ta
sprawa do nazajutrzka, jako do dnia dzisiejszego odłożyła się i dziś koniec wzięła za pilnością
i staraniem Jo. M. pana chorążego.
Dziwnie się to trefiło, mój M. panie, iż ja niedawno pisząc do w. m. mego M. pana, a nic nie
wiedząc ani tusząc, żeby tu kiedy, a zwłaszcza fortylnie w. m. pozwać miano, napisałem do
w. m. o tym pozwaniu, i o calumniach, i o tych dziwnych fortylach; czemu zaprawdę
godziłoby się zabieżeć, bo wieldze są uciśnieni ludzie dobrzy, a źli ludzie tryumfują **). A
kto to powieda, iż temu zabieżeć się nie może, ten, mym zdaniem, nie mądrze mówi. Jabych
chciał, żeby fortylnik taki, gdyby go jaśnie doszedł sędzia, causa caderet; pozwy zaś po
wydaniu ich, żeby w księgi grodzkie tydzień przed rokami wpisowane były, a ktoby ich tak
nie wpisał, żeby na nie wolno było nie odpowiedać. Ow téż zasię co powieda, że o pozwie i o
procesie nie wiedział, żeby się już odprzysięgać nie mógł, za takim porządnym pozwów
oddawaniem i wpisowaniem zasię w calumniach, gdy mię kto pozowie o to, czegom ja jako
żyw nie winien, żeby mi wolno było calumnią zadać i zaraz prosić na inquisitią żeby urząd
zesłał, i według zdania swego, od kogoby mu się zdało, żeby się wywiedy-

________
*) List do kanclerza Jana Zamojskiego.
**) Por. "Rozmowa o elekcyej".


LISTY. 283

wał i inquisitor, albo dwa inquisitores, a gdyby doszli, że calumnią włożył, żeby był karan
jako calumniator. A jeśliby téż ow, który powiedał, że nań calumnią włożono, nalezion był
reus, żeby toż cierpiał, co miał calumniator cierpieć.
Odpuść w. m, mój M. panie, iż długo i ledaco do w. m. mego M. P. piszę, bo mię to kilka już
kroć barzo doległo i Jo. m. p. starostę łomżyńskiego a po nas infinitos homines to dolega.
Niedawno wziął mi jeden dwu poddanych z majętnością, pozwałem o to, on mię zasię
pozwał, żem wziął mu piąciu poddanych, ja dla przysiąg musiałem swych dwu odstąpić, żeby
mi o piąci i przysięgać nie przyszło.
Wielką odpłatę od Pana Boga, a od ludzi dziękę w. m. odniesiesz, jeśli tych rzeczy poratujesz.
Z tym wieczne me służby w miłościwą łaskę w. m. mego M. pana zalecam, Pana Boga
prosząc o w. m. dobre zdrowie. Z Lipnik 16 Decembris 1593.
W. m. mego m. pana i dobrodzieja sługa wieczny
Łukasz Górnicki.
Te decreta w. m. memu M. panu posyłam, i list
od pana sędziego, który w. m. pilnie swe służby zaleca.

V.
Jaśnie Wielmożny a mój Miłościwy Panie, Panie i dobrodzieju.

Widzę mój M. panie, iż to darowanie kwarty od R. P. Królowej Jej mości barzo nam Królową
Jej M. naszę panią odmieniło. Nie chcę wspominać co się inszym dzieje, niechaj każdy o się
mówi. Ale mnie niedawno Królowa Jej M. trzy włoki miernicze (które w podawaniu
starościm zawdy były, jako i wójtowskie, kowalskie i insze rzemieśnicze) odjęła, a dała
odźwiernemu swemu, z którego już sąsiada mieć będę, a poddani niebożęta w tej wsi
uciśnieni będą niepomału. A ta wieś jest Łopuchowo, na granicy mazowieckiej, gdzie owo zły
przejazd. Nadto doszło mię to tamże ode dworu Królowej Jej Mci, iż zasię ktoś tam u mnie tu
o kilka włók prosi. Owa mi tak po kęsu chcą wszytko odebrać?. Do czego nie byłaby była
Królowa Jej Mć tak ochotna, gdyby było mój Tykocin po staremu zachowano, żebych był do
Rawy po dawnemu kwartę dawał. Bóg wie, mój M. panie, którym światszę, iż tak mało mam
z tego Tykocina, że wielekroć, a mogę rzec, że


284 ŁUKASZ GÓRNICKI.

więcej razów swymi własnymi pieniądzmi dokładam. Owa gdybych Wasilkowa nie miał,
musiałbym puścić to starostwo. Więc to co się było zebrało pieniążków za króla Augusta,
pókim starostą nie był, wszytko się potrawiło, wydało. Łatwie mi wdy było za króla Augusta,
bo mi i strawne fl. 5 na tydzień dawano i jargieltu fl. 200, bom nie chciał inaczej starostwa
wziąć. Nadto w skarbie koronnym miałem na każdy rok fl. 200, ze cła fl. 100. To mi to
wszytko dawano, a k'temu miałem duchowne z beneficii dochody. Teraz na ten sam Tykocin
a Wasilków patrzę. W czym jeśli ratunku w. m. mego M. pana nie będzie, tedy i ten Tykocin
po trosze odejmując, odejmą wszytko. Proszę tedy w. m. mego M. pana i dobrodzieja o
ratunek w tej mierze. Jeden list w. m. mego M. pana do Królowej Jej M. pisany mnie to
sprawi, że tu Królowa Jej M. w dożywociu moim rozdawać nikomu nie będzie i zaniecha mie
w pokoju. Proszę, proszę, mój M. panie, niechaj ta moja prośba ma miesce u w. mci mego M.
pana. Zawdym ja znał łaskę w. mci, proszę niechaj znam ją i teraz. Z tym wieczne me służby
oddaję w. m. memu M. panu, Pana Boga prosząc o w. m. dobre zdrowie na ten rok nowy i
potym na wiele inszych.
Z Lipnik 19 Januarii 1594.
W. m. mego m. pana i dobrodzieja
Sługa wieczny
Łukasz Górnicki.
Jaśnie wielmożnemu panu kanclerzowi i hetmanowi wielkiemu koronnemu etc. Panu i
dobrodziejowi memu m-ciwemu.

VI.
Oświecone Książę i Panie, Panie i dobrodzieju mnie wielce
miłościwy.

Iż W. K. M. mój miłościwy pan nie zwykłeś gardzić jako chudą osobą moją, tak i pismy
memi, posyłam waszej Ksią. Mci Senekę mego polskiego, nie wiem jako dobrze, ale wiem, że
pilnie napisanego. Niechaj się komu chce nie podoba, ale gdy się W. K. M. ostrego dowcipu i
rozumu panu podobać będzie, tedy ja też mogę ono powiedzieć, co ktoś w Grecyej wyrzekł,
Plato mihi instar omnium. Nowiny tu u nas z Węgier te są, iż dzień Bożego narodzenia
Węgrowie, nad którymi p. Nadażdy był hetmanem, porazili znowu Turki, ale byli naszy in
summo periculo. Co


LISTY. 285

jako się stało, posyłam to W. K. M. zaraz na piśmie, acz rozumiem, że to ma W. K. M., ale
wszak nie trudno nazad to odesłać. Posłał mi téż brat mój X. kanonik s Prus artykuły, które
lutrowie w Szwecyej królowi J. Mci podali, i te W. K. M. swemu M. panu posyłam. A z tym
najniższe służby moje W. K. M. panu swewu miłościwemu i dobrodziejowi zalecam, Pana
Boga prosząc, iżby W. K. M. długo na świecie w dobrym zdrowiu i potomstwo W. K. M.
chować raczył. Z Lipnik 2 Marcii 1594.
Dano mi tę sprawę mił. książę, jakobyś W. K. M. miał chcieć arendować Szydłowiec, i snadź
grodek zostawując przecie sobie na pewne czasy stacyą. Jeśliby tak było, mój M. panie,
naraiłbych ja W. K. M. dobrego cnotliwego człowieka na to, za którego nie sromałbych się, i
W. Ks. M. byłbyś s niego prawie content.
W. K. M. pana mego
i dobrodzieja miłościwego
najniższy sługa
Łukasz Górnicki.
Oświeconemu książęciu i panu, panu Mikołajowi Krysztofowi Radziwiłowi, z łaski Bożej
książęciu na Ołyce i na Nieświeżu, wojewodzie trockiemu a mojemu wieldze miłościwemu
panu i dobrodziejowi

VII.
Oświecone Książę i Panie, Panie a dobrodzieju mnie wieldze
Miłościwy.

Łaska W. Ks. Mci mego miłościwego pana znacznie się przeciwko mnie, słudze W. Ks. M.
pokazuje, która jako u mnie zawdy była i jest droga, tak i teraz nietelko w przednim jest u
mnie poważaniu, ale téż i cześć mi wielką przynosi, i w mnimanie dobre do ludzi wprawuje.
Wiedzą to bowiem ludzie M. książę, iżeś W. Ks. M. telko na dobre ludzie łaskaw, a złemi
jako trucizną się brzydzisz. Iżeś tedy W. Ks. M. niemogąc sam być posłać tu do tego aktu
pana Krukowskiego służebnika swego raczył, i niepomału ozdobić tym raczyłeś to ubogie
wesele córki mojej, uniżenie W. Ks. M. przy wienczowaniu onej tego czego i ona sobie, i ja
onej życzę upominkiem bogatym obesłał. Nic w tym nie wątpię, M. książę, iżeś W. Ks. M.
miał dobrą


286 ŁUKASZ GÓRNICKI.

chęć nawiedzić mnie tu sługę wiecznego swego, nad co nic na świecie pocieszniejszego
spotkać by mię było nie mogło. Lecz iż trudności W. Ks. Mci, a nawięcej zdrowie
niesposobne (które racz Panie Boże dać W. Ks. M. co najlepsze i żywot co najdłuższy) nie
dopuściło W. Ks. M. tu się stawić, przyczyść się to musi woli bożej. Bo łaska W. Ks. Mci
przeciwko mnie nigdy zmniejszona (jako ja patrzę na stateczność W. Ks. Mci wielkiej chwały
godną) być nie może. Z której i to poszło, żeś W. Ks. Mć ućciwym człowiekiem przy
bytności tak wiele zacnych ludzi oświatszyć to chciał, żeś na mię łaskaw. Co ja wszytko z
wielką wdzięcznością przyjąwszy, Pana Boga proszę, iżby on tak wielką W. Ks. M. łaskę, tak
wielką ludzkość hojną łaską swą nagrodzić W. Ks. M. raczył, bo mnie na dzięki nie stanie.
Goście moi M. książę uniżenie W. Ks. M. dziękują, iżeś ich W. Ks. Mć przepomnieć nie
raczył miłościwym pozdrowieniem swoim, oni też tu ze mną pospołu tą wesołą modlitwą,
jaka przy stole bywa, W. Ks. M. nieprzepomnieli i nieprzepominają, wysławiając wielką łaskę
W. K. Mci., którą po wszytkie czasy znają. Panie Boże wszechmogący, racz wysłuchać
prośby nasze, które o dobre W. Ks. M. zdrowie do niego czynimy wszytcy. A ja za tym
wieczne mu służby zalecam w łaskę W. Ks. Mci pana a dobrodzieja mego Miłościwego.
Z zamku Tykocińskiego 30 Maii 1594.
Nowiny, jakie tu nas dochodzą, wypisuje W. K. Mci JMp. podskarbi nadworny nasz, nie
barzo są pocieszne.

W. Ks. Mci pana a dobrodzieja mego Miłościwego sługa dożywotny
Łukasz Górnicki.
Oświeconemu Książęciu i Panu, Panu Mikołajowi Krysztofowi Radziwiłowi, z łaski Bożej
książęciu na Ołyce i na Nieświeżu, wojewodzie Trockiemu a mojemu wieldze Miłościwemu
Panu i dobrodziejowi.

VIII.
Oświecone Książę i Panie, Panie i dobrodzieju mnie wieldze
Miłościwy.

Przyjechawszy do domu, zastałem tu nieco listów i nowin, acz niepociesznych, ale nieco
inakszych, niżli one były, które W.

LISTY. 287

Ks. M, posłano. Posyłam tedy W. Ks. Mci i polskie i te, które mi włoskie posłano, a są te
włoskie pewniejsze, bo z Wiednia zaraz po tej porażce posłane są. Widzę, że wątpią, żeby się
Rab odzierżeć mógł. To jednak piszą i znać dają, iż Rzesza statecznie się za tę wojnę z
Turkiem jąć chce, chociaby i kilkakroć stracili bitmę, tedy wojny tej przestać nie chcą, ale
nakładać umyślili naostatek, by też i dwa trzeciego wyprawować mieli. Podsędkiem
Sendomirskim został p. Chocimowski, co niedawno był Deputatem.
Posłowie Sendomircy co do Króla J. M. posłani byli (jako JMp. Osolinski podkomorzy, i P.
Starosta Opoczyński Ligęza, P. Jan Strzebosz, P. Wylam, P. Podczaszy Siradzki Chodkowski,
witając Króla J. M. a prosząc, żeby Król J. M. tak raczył o Koronie radzić, jakoby detrimentu
od Tatar nie wzięła) to odnieśli. Król J. M. za witanie i wienczowanie podziękowawszy żąda
wszytkich, żeby się do tego mieli, a z chęci swej żeby się do pana Hetmana kupili dla dania
odporu nieprzyjacielowi. Tyle wiem, Młściwe Książe, nowin. Ale i tego nieprzepomnię W.
Ks. M. napisać, cc mi pani Rokosowa, świeść moja, nauczyła na to, gdy komu często
constipatio przychodzi. Śliwy węgierskie abo prosto suszone, a jeszcze lepiej świeże warzyć
prawie dobrze, jako do gąszczu cebulę, a gdy prawie dobrze uwreją, przetrzeć je przez
durszlag, żeby był jako sok, a potym tak wiele od tego soku abo trochę mniej dać miodu
przasnego i troszkę tego na węglu posmażyć. Potym brać tego przed jedłem prawie, po łyżce,
abo po dwu, abo co więcej. Wszak to nie zaszkodzi Mił. książę, pokosztuj tego W. Ks. M. I
te, com trochę dostał węgierskich śliw, W. Ks. M. ich posyłam. Jakom pisał W. Ks. M. z
folwarku W. Ks. M., iż dwa tysiąca złotych P. Srzebosz zaraz mieć może, uniżenie W. Ks. M.
proszę, żebyś W. Ks. M. sprawić to raczył, żeby P. Srzebosz mógł co od Księżny Jej M.
dzierżeć abo arendą abo żeby co wykupił. A jeśliby Księżna Jej M. pieniędzy nie
potrzebowała, wdy niechajby chocia na ostatek jednę wieś arendą od Księżny Jej M. mógł
dzierżeć. Będzie miała z niego Księżna Jej M. życzliwego i dobrego sługę, za co ja ręczę.
A tę łaskę M. Książę, panie a dobrodzieju mój, przypiszę ku pocztu inszych łask i
dobrodziejstw W. K. M., które u mnie i są i wiecznie będą w pamięci. I nie wątpię w łasce i
dobrodziejstwie W. K. M., któregom wielekroć doznał, i da Pan Bóg, co W. K. M. dla P.
Strzebosza uczynić będziesz raczył, to dla mnie uczyniono będzie, wiecznego W. Ks. M.
sługi. Z tym wieczne me służby łasce W. Ks. Mci, Pana a dobrodzieja mego miłościwego,
oddaję, Pana Boga prosząc o W. Ks. Mci dobre zdrowie,


288 ŁUKASZ GÓRNICKI.

Księżny Jej M. i aniołków W. Ks. Mci. Z Lipnik 18 Octobris 1594.
W. Ks. M. Pana
a dobrodzieja mego miłościwego
sługa wieczny
Łukasz Górnicki.
J. M. pan podskarbi nadworny pospołu z moim panem Strzeboszem pilnie służby swe w
miłościwą łaskę W. K. Mci zalecają. Oświeconemu Książęciu i Panu, Panu Mikołajowi
Krysztofowi Radziwiłowi, z łaski Bożej książęciu na Ołyce i na Nieświeżu, Wojewodzie
Trockiemu a mojemu wieldze Miłościwemu Panu i dobrodziejowi.

IX *)
Jaśnie oświecone Książę i Panie, Panie, Panie i dobrodzieju mnie
wieldze Miłościwy.

Uniżenie proszę niechaj mi to niełaski W. Ks. M. nie ponosi, że tak często dokuczam W. Ks.
Mci listy swemi, a czas W. K. Mci biorę, który na potrzebniejsze i ważniejsze rzeczy mógł
być obrócony. Lekce niższy ludzie ważą sobie czas; ano insze wszytkie rzeczy cudze są, czas
tylko nasz jest, ten sam mamy od przyrodzenia darowany, rzecz skrzydlastą, nad którą rzecz
żadna na świecie prędzej nie bieży i radniej nie ucieka, a ten więc dar wydziera nam, kto
jedno się nie leni, a co gorsza leda za co chcą ludzie, żeby im dzięka i powinność rosła, a za
czas, gdy się komu daruje, nie chce nikt być powinien, ano to jest dar taki, który się wrócić
albo nagrodzić i od najwdzięczniejszego człowieka niemoże. Co ja widząc Mił. książę,
przystoi mi to, żebych W. K. M. prosił, żebyś W. Ks. M. za złe nie miał, ale z łaską przyjął
moje pisanie częste.
Iż mi W. Ks. M. życzyć raczysz spowinowacenia z pany PodIodowskimi, i stąd znać łaskę W.
K. M. pana mego Mściwego, a wiary co się tycze, on telko teraz dla matki swej ewangeliczki
i wuja pana starosty Latowickiego simulat, że jest ewangelikiem,

________
*) List ten - powiada Maciejowski w uwadze - przepisując, skróciłem nieco, wszystkie inne,
celem wykazania mieszaniny pisowni czeskiej i polskiej, której się często dopuszczał
Górnicki, przepisałem całkowicie.


LISTY. 289

ale jest on re catołikiem i u tych tam swych barzo jest suspectus. I obiecał nam to, rychło się
w tym odkryć. Kapłan catolicki dawał ślub i za nim tak mówił przy końcu ślubu, tak mi p.
Boże pomóż w Trójcy jedyny i wszytcy święci. Więc w kościele bywa, mszy świętej słucha,
klęczy i pewniśmy tego, że leda kiedy palam zostanie catolikiem. Dla matki, która cedowała
mu i dożywocia swego, tak teraz musiało być. Proszę, M. Książę, żebych mógł wiedzieć, gdy
Wasza Ks. Miłość nazad się do Czarnawczyc abo do Białej wrócisz, żebych się mógł do W.
Ks. M. dorwać.
A Pana Boga proszę, iżby na te sejmowe prace, które są ciężkie, dał W. Ks. Mci dobre
zdrowie i taką siłę, któraby bez molestiej wytrwać wszytko mogła, a na potomne czasy żeby
to nie wadziło. Z tym wieczne moje służby w łaskę W. Ks. M. pana a dobrodzieja mego
Miłościwego zalecam. Z Lipnik 27 Janu. 1595, który rok nowy, iżby W. Ks. Mci był
fortunny, Jej K. M. paniej Wojewodziniej i aniołkom W. K. M. wszytkim Pana Boga pilnie
proszę.
W. Ks. Mci pana a dobrodzieja
mego Miłościwego
sługa wieczny
Łukasz Górnicki.
Jaśnie Oświeconemu Książęciu i Panu, Panu Mikołajowi Krysztofowi Radziwiłowi....

X.
Jaśnie oświecone Książę i Panie, Panie a dobrodzieju
mnie wieldze Miłościwy.

Służby me wieczne w łaskę W. M. mego M. pana i dobrodzieja zaleciwszy.
Byśmy wszytcy, Oświecone Książę i Panie mój, to baczenie mieli, które mieć przystoi, i
żebyśmy wielkim ludziom tak rozumieli, jako oni nam małym rozumieją, nie byłaby nigdy
skarga na wielkie pany, na książęta, króle, cesarze. Ale my nie patrząc na to, jaką oni osobę
na sobie nioszą i jakie ciężary dźwigają, tak je mieć chcemy, jako privatne ludzi, co żadną
miarą być nie może. A jeszcze kto nierozumie tym ludziom, którym P. Bog nieco odjął
zdrowia, summa to impietas. Do tego, Miłościwe Książę, iż W. K. M. lepiej niż kto inszy
widzisz, co się złego w naszej R.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Dzieje w Koronie Polskiej od r. 1538 do r. 1572

Post autor: Artur Rogóż »

290 ŁUKASZ GÓRNICKI.

P. dzieje, niedziw, że W. M. schniesz patrząc na to, a jeszcze barziej z tej miary, iż podobno
W. M. wątpisz o lepszych czasach, żeby ich Pan Bog do nas miał posiać. Lecz Miłościwe
Książę, iż non nobis solum nati sumus, winieneś W. K. M. choć satur jesteś latami swemi,
starać się o dalszy żywot i o to, żeby w R. P. naszej był rząd lepszy, niż był do tych czasów.
Żołnierze nefanda czynią, kozacy jeszcze gorzej, bo je puszczono bez wodza, bez urzędu,
któryby występne karał, jakoż tu niemają ubodzy ludzie płaczliwie narzekać na taki nierząd. I
mojem tu Tykocanom dało się znać. Trzej rotmistrze, każdy po 200 człowieka mając i
mieszkając obecnie niedziel 8, wygolili tak Tykocin, Wasilków, że ludzie znędzeni, nadzy
szli szukać gdzie indziej mieszkania sobie. I zażby to nie mogło być, żebyśmy z powinności
żołnierza doma mieli, na którego żeby się zbierać nie było potrzeba a o wszelaką krzywdę,
żeby zaraz był praw? Iście to być może, a byłaby to taka gotowość, że lepsza być by nie
mogła. Lecz podobno nie dokaże tego jedno ten, kto niekiedy będzie u nas miał absolutam
potestatem, abo że kiedyś będzie miał siłą synów, iż z tej wielkości, jaka jest teraz ziemie,
rozdzieli się na wiele części. A żeby tu mutatio być nie musiała, o tym ani myślić trzeba.
Wypłaczą u Pana Boga tę mutatią utrapieni ludzie, którzy nietelko sprawiedliwości dojść
niemogą, ale ani consolatiej. A nic się temu dziwuję, M. Książę, iż W. M. świat nie smakuje,
ale na ono trzeba wspomnieć: si bona suscepimus de manu domini, mala autem etc. Dał nam
był P. Bog wesołe czasy, czemuż i smętnych przyjmować wdzięcznie nie mamy? I Jop on po
weselu miał smętek, a po smętku miał zaś wesele. A czemu i my nie nie mamy tego sperare
od p. Boga? Wszytko on uczynić mocen. Co to M. P. Podskarbi nadworny tknął w liście
swym do W. K. M. o bojaźni mojej, żeby kto sinistre nie udał mie do W. Ks. Mci jako teraz
ludzie są, tak jest M. Książę, iż nonnihil subverebar, niestąd iżeś W. K. M. do mnie nie dawno
nie pisał (bo ja z tego W. Ks. Mć dawnom wypuścił, wiedząc słabe W. K. M. zdrowie a curas
infinitas, owszem proszę, żebyś W. Ks. M. zaniechał pisania zwłaszcza swą ręką do mnie),
ale stąd, iż widząc te ludzi, do których pisywać W. K. M. raczysz, i te też którzy od W. Ks.
M. z Nieświeża przyjeżdżali, nikt się nie ozwał, ktoby mi był co pociesznego o łasce W. K.
M. powiedział. A wiesz W. K. M. mój M. pan, "iż amor ciągnie za sobą i suspitią i zelotipią".
Jeślim tedy w tym zgrzeszył, jakoż znam w tej mierze grzech swój, proszę, M. Książę, żeby
mi to odpuszczono było. Zawdym ja był pewien, M. Książę, łaski W. K. Mci, ale siła ludzi
zawistnych na świecie, których to boli, gdyż W. Ks. Mć na


LISTY. 291

kogo łaskaw, a łaska W. Ks. Mości droga jest i słusznie. A toż chociabych téż nie był pierwej
pewien laski W. K. Mci, tedy ten teraźniejszy list W. K. M. tak mnie o łasce W. K. M.
utwierdził i upewnił, żem został contentissimus, a na się gniewam sie, żem kiedy subvereri
począł o tym, o czym nigdy wątpić nie było trzeba, a list W. K. M. ucałowawszy, tamem
położył, gdzie często nań miło będzie patrzyć i pana Boga wzywając prosić, żeby W. K. M.
długo na świecie zdrowego chował.
Z Włoch to tu słychać, M. Książę, jakoby on pokój, który był ociec święty spoił miedzy
Francią a Sawoją, miał się rozerwać. W Niderlancie téż zasię wojska jakoby się zbierać miały.
Arciduco Alberto z jednej strony, a Mauricius z drugiej. Co takli jest, jeszcze o tym pewności
niemasz. Z tym uniżone a wieczne służby moje oddaję w łaskę W. Ks. Mci pana a
dobrodzieja swego Miłościwego, prosząc pana Boga o dobre W. K. M. zdowie. Z Lipnik 28
Octobris 1601.
W. K. M. pana a dobrodzieja
mego Młciwego
wieczny sługa
Łukasz Górnicki.
Jaśnie Oświeconemu Książęciu i Panu, Panu Mikołajowi Krysztofowi Radziwiłowi.

XI.
Łukasz Górnicki, starosta Tykociński i Wasilkowski, czynię jawno tym listem, iż przeszłego
roku 11 dnia lipca 1601 przyniósł do mnie list nieboszyk ks. gwardyan tykociński Erazmus od
króla Jego M. pana naszego miłościwego w Grodnie pisany, który się tak ma słowo od słowa.
Urodzony wiernie nam miły. Dozwoliliśmy Bernardynom konwentu tykocińskiego za
suplikacyą ich wolnego mielcia we młynach naszych tykocińskich dzierżawy Wiern. Wasz-
mosci do własnej potrzeby ich, bez dawania miary i płacy wszelakiej, co do wiadomości
Wier. Wasz. przywodziemy, chcąc, abyś przy tym pozwoleniu naszym zachować rozkazał.
Przełożono téż nam jest od tychże zakonników, iż się im nie mały impedyment dzieje w
używaniu i zbieraniu łąki, od króla Augusta ś. p. wuja naszego nadanej, i w tym napominamy
Wier. Wasz., żebyś jem (sic) dopomagał, aby spokojnie jej używać mogli. Pozwoliliśmy jem
także używania ogroda przy klasztorze nowo założonym i budowanie tam tuliczne próżno
stojące darowaliśmy jem. Krucyflx, obrazy i rzeczy insze tam pozostałe im należące, i te
chcemy aby im powrócone były. Napominamy tedy Wier. Wasz., żebyś ich przy tym
zachował i to im oddać rozkazał, cośmy z łaski naszej onym dozwolili, rzecz nam wdzięczną
uczynisz. Życzemy Wier. Wasz od Pana Boga zdrowia dobrego. Dan w Grodnie dnia XI
miesiąca lipca roku MDCI panowania królestw naszych... Sigismundus rex.


292 ŁUKASZ GÓRNICKI.

Ja tedy, gdym wolą tę Króla JMci naszego Mciwego pana księdzu plebanowi opowiedział i
list króla JMci do przeczytania ukazałem, przy czym był JMć pan Woszuczynski, podczaszy
pan Sernij nieboszczyk, pan Fernolc, rotmistrz pieszy króla JMci, zaraz mi powiedział ks.
pleban Tykocinski, iż tego uczynić nie może, gdyż ten nowy klasztor Jej Mć pani zmarła dała
pierwej na farę ze wszystkim. Tu ja bacząc, iż gwałtem go brać, abo kłódki odbijać nie
przystało mi, aniby tego król JMć chwalił, ale odesłałem tę sprawę do JKMci, żeby JKMć
uznać to raczył, komu ten kościół należeć miał. A co się tycze wolnego mielcia w młyniech
JKMci, w tym mnie nie słusznie ten ks. gwardyan nieboszczyk do króla JMci odniósł, bo
jakom starosta jest, będzie rychło 32 lecie, żadnej miarki nigdy od nich nie wzięto. A co się
łąki tycze od J. Kr. Mci Zygmunta Augusta, pana a dobrodzieja mego Mciwcgo, na klasztor
nadanej, w tym radbych barzo ojcom pomógł, ale trudno do tego przyść mam, gdyż ta różnica
jest miedzy Tykocinem z Wiszowatemi, którzy nie należą do Tykocina, ale do Brańska. Jakoż
już ojcowie Bernardyni poczęli o to prawem czynić. Jednak może się do tej łąki otworzyć
droga, gdy JKMć remisye z trybunału od czterech lat zawieszone miedzy mną a szlachtą
Tykocińską sądzić będzie. Co wszytko na Mciwe baczenie JKMci pana mego Mciwego
puszczam. Pisań na zamku Tykocińskim 28 Juni 1602.
Łukasz Górnicki *).

________
*) Ze zbiorów W-go Zygmunta Glogera podał pierwszy Bronisław Czarnik w dodatkach do
"Żywota Ł. Górnickiego" Lwów, 1883, str. 94, 95.

KONIEC.


SŁOWNICZEK ARCHAIZMÓW.

acznic, przynajmniej.
allegować, przywodzić co na dowód, zarzucać (III 67).
animusz, (II, 244).
architekton (Dworz.).
atenieński, ateński (Dworz. i indziej).
ato, oto (II, 99).
atoż, otóż, (III, 239).
balota, baliota, gałeczka (III, 85).
baliotować, baliotowanie (III, 122).
balwierz, barwierz, cyrulik (III, 42).
(na) bałyku, na bałuczku, na czworakach, (II, 204).
banita, banit, wywołany z kraju (III, 46, 52).
barzo, bardzo.
bata, łódka, (Dworz. III, 118).
bębnianie, bębnienie, (II, 159).
będliwy, badawczy, ciekawy, (III, 249).
Bestliwy, bestwliwy, pożądliwy.
bezecnica, (II, 46).
bezrozmyślnie, (II, 99,).

białokurowaty, jasny blondyn (III, 94).
biesiedny, (Dworz.),
bitewny, wojenny, (II, 187).
boczenie, (wierszow, II, 66).
bohactwo, bogatwo.
bosman majtek (II, 152).
botki, buty.
bożkowanie, bigoterya.
bracić się, bratać się (II, 156).
bracki, braterski, II, 25; III, 36.
brzydliwy, wstrętny, (II, 20).
bucić się, pysznić się (Dworz. II, 21, 227).
butliwy, butny.
bywałość, (l, 188), doświadczenie życiowe.
chasa, gmin, motłoch, hałastra. (Dworz., II, 154).
chłopsko, (przysłówek, II, 182).
chluba, chłubić się, chlubić się.
choro, w chorym stanie (III, 237).
chramać, chromać (Dworz.).
chromota (Dworz.)
chrosnąć, zaszeleścić, (II, 174).
chudziec, chudzynka, biedak, (Dworz.). III, 62).
chybać, sobą, hybać, (Dworz.).
chytać się, chwytać się, (Dworz.)
cichuchno, (II, 172).
cieść, teść (II, 47; III, 72.
ckniąc sobie, przykrząc sobie (II, 81).
contrefetować, dawać wizerunek, naśladować, (Dworz.)
credit, dobre mniemanie, (Dworz.).
czaus, czausz (z turec.), goniec, poseł III, 216).
cudzie, pieścić? (II, 213).
cyntloch, (niem. Zilndloch), zapał u armaty (III 173).
(w)czacz, bez różnicy, (II, 217).
czasznik, cześnik, (III 41).
czernszy, czarniejszy, (Dworz.)
cześciwy, (II, 92).
czestka, cześć (Dworz.)
człowiekowie, (dwa, III, 258).
czołn, czółno, (Dworz.).
czosać, czyścić, (Dworz.)
czułość, czujność (III, 153, 235).
czymbor, czymbur, czambuł, (II, 16, III,75).
czyście, łatwo (II, 239).
dadząc, dając, (Dworz.).
dank, uznanie. (II, 135).
defalkować, strącać (III, 83).
dłużyć się, zadłużać się, (II, 114, III, 247).
dłuszce, (I,196; III, 142).
dobrodziejów, a, o, (II, 100)
dodzierżeć, (II. 140, 144).


IV

doległość, dolegliwość, (Dworz.).
dołożliwie, szczegółowo, (Dworz.)
dołożnie, dokładnie, (II, 79).
dopieruczko, (Dworz.).
drab, (II, 155, III, 82).
dragant, (Dworz.).
drążny, (III, 224 jakiś kuchta).
drog, drogi, (Dworz.).
dużość, wielkość, (Dworz.)
fendel, (z niem. Fähnel), chorągiew, oddział, (III, 233).
filipki, pieniądze hiszpańskie z wizerunkiem Filipa, (III, 223).

fołdrowac, (niem. foltern?), oskarżać przed sadem, (III. 179).
frajbiterowie, (z niem. Freibeuter), żeglarze łupiescy, lub strażujący, (III, 235).
frasowliwy, frasobliwy, (Dworz).
frymarczyć, (z niem. freie Markt), zamieniać, zamieniać się.
gadać, zgadywać (II, 101).
galić, dogadzać (II, 231).
ganiebny, haniebny (Dworz.).
gdzie (łac. ubi), gdy.
gdzieby, gdyby.
gębka, gąbka (Dworz.).
giełk, zgiełk, wrzawa (Dworz.).
glejt (z niem. Geleitsbrief), zabezpieczenie piśmienne wolności.
gładce, gładko (Dworz.).
głownik, na karę głowną skazany (Dworz.).
gołota, biedota (II, 243).
gońca, y (Dworz., II, 186), wyścigowiec (III, 177).
Grecanin, Grek (III, 45).
granowity, groch (po łac. cicer).
gróbarz, grubarz, grabarz (II, 81, 233).
gruchnienie, upadek II, 250).
guerra, zamieszka (III, 32).
hajduk (IIl, 29).
kalabart, halabarda (II, 205)
hamowny, powściągliwy (Dworz).
kardzie, hardo (Dworz.).
hnet, wnet (Dworz., III, 253).
horować, pracować (II, 139).
hybać, chybać (Dworz.).
ilko, ile (Dworz.).
imienie, majątek (II, 244 i częściéj).
inedy, indziéj (Dworz.).
interesse (II, 243).
jakie, jako (Dworz.).
jakmiarz, lubo, chociaż.
jednać, godzić (III, 29).
jednanie, godzenie (III, 29).
jednacz, godzący, pojednawca (II, 131).
jedza, jedzenie, pokarm (II, 158; III, 246).
języczny, gadatliwy (II, 181).
juszyć się, krwawic się (II, 168).
kanak, klejnot (II, 243).
kąszczek, kąsek, troszkę (Dworz.).
klesnąć, upaść (Dworz.).
klóba, część wagi w któréj języczek,miara.
kłosać się, wlec się (III, 69).
knafel, knaflik, (z niem. Knopf, Knöpfel), guz, zapinka (II, 243).
kociwici ? (II, 164).
kolczy, a, e, łuską metalowa kryty (Dworz., III,177).
kolet, kołnierz (II, 243).
konać, czynić (Dworz.).
kontentacya, wynagrodzenie (III, 222).
kontumacya (z łac.), uporność, wyrok zaoczny (III, 89).
kontuz (Dworz.)
kotczy, koń zaprzężny (II, 253).
kradziestwo, skłonność do kradzieży (III, 253)
kredenc, list wierzytelny (III, 220).
kreta, kreda (Dworz.).
kryjomką, po kryjomu (II, 69).
krzepczyc, (III, 44) umacniać.
krześciańskie, po chrześcijańsku (Dw.)
krzykły, płacz (II, 15).
kucza, buda, chata (III, 133, 251).
kuglować, żartować, kpić (II, 240).
kukłać, bić (III, 72).
kur, chór (II, 245).
kwintana, (Dworz.).
kwartanna, febra (II, 211).
ledacy jaki, ladajaki (Dworz.).
ledakto, ladakto (Dworz.).
ledwe, ledwie.
leguczko, leciutko (II, 206).
lichwić, (II, 105).
lisowaty, (III, 94).
litowny, pełny politowania (Dworz.).
lost, (niem. Lust), przyjemność, zabawa (Dworz.).
lubieznie, milo, uprzejmie (II, 108).
ludzcejszy, bardziej ludzki (1, 237).
luty, dobry (Dworz.).
łapaczka (III, 61).
łasienie, łaszenie (Dworz.).


V

łatwi, łatwy
łatwie, łatwo.
łatwiuchno, (Dworz., II, 134 i częściéj).
łektanie, łechtanie.
łektać stróny (II, 24).
łożny, do łoza należący (Dworz.)
łuczny (Dworz.)
malie? (III, 119) (może-male).
maluchny, (III, 29).
maluczki, maleńki (III, 253).
mata być oba karana (liczba podw.).
męczennictwo, (III, 163).
męskie, po męsku, (Dworz.).
męszczyźński, męski (Dworz.).
meżność (II, 237).
miedzy, między.
mieł, mił (II, 53).
mierzony, mierziony, nieprzyjemny (Dworz.).
mietelnictwo (Dworz.).
mińca, pieniądze.
miroczyńba, (II, 97).
misterkini, mistrzyni (Dworz.)
młodziuczki, (III, 209).
morderz, morderca (II, 53).
mózgowczy, (wymysł, (Dworz.).
mózgowiec, głupiec, szalony (II, 259).
mumszanc, (III, 178).
muńsztyk, muńsztuk (II, 8).
myjać, często myć (III, 255).
mytlarz, krętacz (III, 57).
nabroić się, nabroić (III, 243).
naddawek, (II, 155).
nadzwyż, (II 45, 101).
nagalić, (?, 35) nasunąć, dostarczyć.
nagrzewać, zagrzewać, przynaglać.
nakazony, (II, 90).
nakrótce, w krótkości.
nakładać z kim, nałożyć z kim, porozumieć się (III, 217)
namdlony, osłabiony (Dworz.).
naparty, uparty (Dworz.).
napomykać, naprowadzać, (II, 70).
na poprzez, (III, 51).
naprawować, (II, 101).
naszczerbienie, uszczerbek.
naszychtować, równo ułożyć (II, 66 i III, 107).
nawałny, nawalny, (Dworz.)
nawątlony, (III, 117).
niecześciwy, (II, 92).
niedbaliwie, odniechcenia, (Dworz.)
niedużość, (Dworz.)
niegładce, (II, 103).
nieobaczenie, (przysłówek, II, 221).
(z) nieobaczka, (II, 92).
nieporusznie, (III, 77).
niepotężność, niemoc, (III, 69).
nieprzyrównany, (I, 240), nieporównany.
nierówno, nierównie, (Dworz.)
nierzkąc, nie mówiac, że nie powiem, a nie żeby.
niestwora, I, 219, 206), odrodek.
niestworność, (I, 206).
niewczas, (rzeczown.)
niewdzięczeństwo, (II, 130).
niewidy boże, niestworzone rzeczy, (I,180).
niewykły, niezwykły, (II, 18).
nijaksz, (Dworz.)
nizaczmienie, niedbałość.
noszenie, naszyjnik lub inna ozdoba stroju, (II, 243; III, 173).
nożny, do nogi należący, (III, 250).
obarwiony, upiększony, (Dworz.)
obciążać sobie na kogo, skarżyć się, (III, 162).
oblik, (I, 143), w drugim wydaniu Dworzanina: oblig.
obłądzić się, pomylić się.
obmówić, wymówić, wytłómaczyć, (III, 101).
obórzyc się, (I, 216).
obrzydłości, (II, 250).
obstarz, oddawna, (III, 85).
obuw, obuwie, (III, 108).
obwieść, gwałt, (III, 68).
obwysz, obwyż, na wywyższeniu, (Dworz.)
ocemgnienie, okamgnienie, (II, 122; III, 193).
ochopnie, (Dworz.)
ochotszy, ochotniejszy, (Dworz.)
ochylać, powijać.
oczyściać, oczyszczać, (III, 67).
odbłądzać się, zbłąkać się.
oddarowanie, oddanie daru, odwzajemnienie się, (II, 98).
oddziaływać, oddziałać dobrodziejstwo, (II, 127,138).
odgromić, odebrać siłą.
odgrozić, groźbą odwieść od czego,(III, 68).
odkład, odkładanie, (II, 132).
odzierżenie się, (II, 142).


VI

ogarz, ogar, (Dworz.)
ogonka, (II, 96).
ohromnie, obszernie, buchasto, (Dwor.)
ohyzda, ohyda, (Drzow.)
okęszony, I, 198.
okrutnica, (II, 142).
omacmie, poomacku.
omyślić, obmyślić, (III, 106).
onegda, onegdaj.
oparzysta gęba, (Dworz.)
opłotki, szranki, granice (Dworz. i częściej).
opoślad, zapóźno, (II, 69, 117).
Orneta, miasto w Warmii, (III, 94.)
osława, niesława, (II, 258).
osobliwie, osobno (II, 209).
oszpacenie, (Dworz.)
owszejki, przysł., (Dworz.)
parać się, zajmować się (Dworz.)
patela, patelnia (III, 98).
persiański, perski (Dworz.)
pętca, pęta (III, 141).
piątnym, piątnem, (Dworz.)
picowanie, zwiady, (Dworz.)
pierca, pieniacz (III, 199).
pierno ? pieprzno, (Dworz.)
pijano, (II, 144).
piskać, (II, 158).
piskanie, (II, 159).
piwnik, (III, 38).
pleszek ? (II, 29).
płajca, (II, 203).
(o) płatne czynić, za nagrodą, (Dworz.)
pniewisty, (II, 194).
pobidka, bodziec. (I, 194), nie maja pobidki do cnoty.
pobliżu, (Il, 55).
pobroić, (II, 166).
pochoć, chuć, namiętność, (II, 82 i często).
pocieszny, pocieszający.
podarz, podarek, (Dworz.)
podnoski, przytyki (I, 241).
podczas, niekiedy, czasami.
podewsza, podstawa, (II, 259).
podsadzka, zasadzka, (Dworz.)
podpisek, pisarek, (III, 51).
podrazić, podchmielić, (Dworz.)
podsłuchacz, szpieg, (III, 37).
podżoga, podbudzenie, (I, 194).
podżupek, (III, 217).
pogoda, sposobność, (Dworz.)
pogotowiu, tymbardziej, (III, 21).
mokradnienie, (II, 209).
pokryty rozum, przebiega fortel, podstęp.
polekku, II, 201.
półzygarze, (III, 43).
pomaluczku, (M, 257).
pomazanka, namaszczona, (III, 207).
pomiotło, za pomiotło mieć, (II, 128, 257).
poniewalać, zniewalać, (II, 136).
popluskać, (II, 258).
porobić kogo, pokonać, niewolnikiem uczynić, (Dworz., Il, 187).
poruczeństwo, zwierzchność, (III,198).
posłuszny, (z dopełniaczem. Dworz., III, 20).
porwan, (Bogu, II, 258).
poswarek, III, 106.
poszancowanie, Il, 88.
poszczęścienie, (Dworz.)
poszlad,poślad, później, II, 210.
poszypłać, (Dworz.)
potahły, podeszły, mdły, (Dworz.)
potestat, podesta, sędzia włoski, (III. 54).
potka, spotkanie, utarczka (Dworz.)
potkanie, (Dworz.)
potrawić (Il, 138).
potyrać, (Il, 245).
powab, wabienie, przykład, (Dworz.)
powoleństwo, posłuszeństwo, (III, 182.)
powszechni, a, e, (Il, 140).
prazny, prażny, prazen, prażen, próżny (Dworz. i indsiéj).
prowadzenie, wyprowadzenie się (III, 238).
prowadzić, wyprowadzać się (III, 238).
pryncypał, (III, 84).
pryskować ? (III, 59).
prza, proces, sprawa (III, 54).
przęcka (po jakąś przęckę, nie po przęckę, Dworz., (III, 43), miara.
przedaj, przedaż (II, 213).
przedarować, przekupić (Dworz.).
przekazić, przeszkodzić (Dworz., II, 247).
przeładowanie, hiperbola (II, 253).
przenająć, przekupić (Dworz.).
przepych, pycha (III, 184).
przequinty, wymyślne słowa, ruchy i t. p. (Dworz.).
przestoczyć, przebyć (II, 248) (może przeskoczyć ?).
przestrzeństwo, (Il, 158).
przezprawie, bezprawie (Dworz.).


VII

przezysk, wygrana (Dworz).

przezwstyd, bezwstyd (Dmorz.).
przy, przeczy (II, 127).
przybawiac, przyczyniać, przydawać, nabywać (III, 25).
przybawienie, przyłączenie (III, 224).
przyczyść, przypisać co komu (II, 142).
przydać się, przygodzie się, zdarzyć się (Dworz.).
przyjaźliwy, (II, 256).
przyliczyć, dołączyć (III, 120).
przylisz, zanadto, zbyt,
przyłotr, (Dworz.).
przynucać, przynaglać (II, 166).
przypłodek, (Il, 156).
przyspiały, dojrzały (I, 239).
przypławić się, (III, 18). przystalość, stosowność (Dworz.).
przywoity, właściwy, zwykły (Dworz.) II, 128.
quarta, wojsko kwarciane (III, 37)
raniuchno, (III, 224).
rapt, porwanie (III, 41).
razą, (jedną II, 18, 34, 54 i częściej).
regiment, rząd III, 205.
reza (Dworz.).
roch, wieża w szachach.
rochmanność, łagodność II, 250.
rochmanny, obłaskawiony, łagodny (Dworz.) Il, 89, 250.
rozbaczyć się, rozpatrzyć się III, 157.
rozbieżenie II, 227.
rozciecz, odwilż III, 174.
rozkoszka, roskoszka (Dworz.)
rozmiłować się mądrości III, 73.
rozpościć się, wyprostować się (Dworzan.).
rozrzut II, 232.
roztarchany, roztargany II, 24.
roztrucharz (z niem.), handlarz koni II, 213.
rozwołać, rozgłosić (Dworz.) II, 229.
rozżoną, rozpędzą II, 54.
rugować się, badać, dochodzić, (III, 207.)

rządziciel, rządca III, 130.
rzędzić, rządzić (l, 178 i częściej).
rześkie, rześko II, 107.
rzeźwie, rzeźwo (Dworz.)
samołówka, II, 243.
samy, sam III, 105.
śćkanie, wahanie się III, 248.
sędztwo, urząd sędziego II, 257.
siadło, siedziba II, 93.
sierdzitość, gniewliwość.
sierdzity, gniewliwy.
siłan, siłam, wieloma II, 31, 73.
siłny, silny (Dworz.).
(w) siłu, w wielu II, 140.
skaradość, szkaradość, brzydota (Dworzanin).
skaźca, ten co do złego przywodzi.
skaźń, skaźnia (Dworz.) s. wieszczkowa II, 39.
skromniuchno, II, 253.
skrotnieć, stać się łaskawszym II, 40.
skrzętwa, II, 86.
skrzypiec, II, 238.
skorze, prędko III, 181.
skuść, skubnąć (Dworz., III, 246).
służba, serwis, zastawa III, 249.
ślachcicewi, szlachcicowi.
smard II, 23.
śmiele, śmiało (Dworz.).
smysł, zmysł.
s nim, s nimi, z nim, z nimi.
sorom, srom I, 221.
sorytes, sylogizm łańcuchowy II, 201.
sowieją oczy II, 38.
spachać, zbroić co (Dworz.) III, 73.
spadać się, popękać (Dworz.).
spieniężyć, III, 100.
społy, społem III, 154.
spodziwny, zadziwiający (Dworz.).
sprawca, rządca (Dworz.).
spukać się,, pękać od śmiechu, (Dworzanin).
sromieźliwy wstydliwy II, 105.
sstarzeć się, II, 127.
sstawać się, sstać się, stawać się, stać się.
stanowiciel, II, 159.
staradawny, starodawny (Dworz.).
starzuchny, (Dwor.).
stos (z niem.), cios, napaść (Dworz.).
stóła (łac. stola), stuła III, 176.
stradny, nieszczęśliwy (Dworz.).
strestać (z czes.), męczyć, karać I, 210.
sublacya, zniesienie wyroku III, 52
strzymawałość, powściągliwość (Dworzanin).
święcica, święta (Dworz.).
swowoleństwo, I, 214.
syc, dosyć (Dworz.).
szanować, oszczędzać II, 101.
szaniec? (moneta jakaś) III, 247.
szcie, iście, chodzenie II, 48.


VIII

szczodroba (może szczodrota) I, 219.
szczury, a, e, szczupły III, 245.
szczyrość, szczyry, szczerość, szczery (Dworz.)
szefelin, włócznia III, 173.
szkarady, szkaradny, szkaradzie, szkaradnie (Dworz.) III, 179.
szlakowanie II, 104.
sznupka, (Dworz.).
szpacić, (Dworz.).
szybał, szalbierz (Dworz.).
szybalstwo, szalbierstwo II, 111.
sztukwark (z niem.), sztukatura II, 156, III, 97.
sztukwarkowy, II, 158.
sztychować, porównywać (Dworz.).
sztyrować, sterować (Dworz).
szwiec, szewc II, 252, III, 248.
takież, również.
tanie, tanio II, 216.
tarasek, więzienie II, 96.
tężyć, tęsknić II, 27.
tegdy, wtedy (Dworz.).
tesak, tasak (Dworz.).
teskliwy, (Dworz).
teskność, tęsknota (Dworz.).
tłoka, zmowa III, 88.
towaglia, (z włos.), ręcznik szeroki (Dworz.).
trank, II, 143.
trapienie, męka, dręczenie (Dworz.).
trefić, trafić.
trefunek, wypadek, zdarzenie.
troszka, (rzeczownik) I, 216.
trukces, podstoli III, 172.
trybunalista, deputat na trybunał III, 82
trzeć, piłować, rznąć.
trzepietać, III, 41.
ubrano, (przysłówek, Dworz.).
ubrańszy, lepiej ubrany (Dworz.).
tulich (niem. Dolch), miecz III, 223.
tuteczny, a, e III, 29.
tylki, a, e II, 229.
twarz, stworzenie III, 105.
uchodzić czego, unikać III, 358.
ud, udo (Dworz.).
ugraniczny, u granicy stojący III, 40.
ulatać 1,150, ulegać.
ułacwić, ułatwić (Dworz.).
umiezgać się, II, 197.
umysł, zamiar III, 152.
upaść, (rzeczown. r. żeń.); do upaści, do upadłego.
uraz, uderzenie się; maść od urazu.
urzędne łoże II, 47.
urzędnie, urzędownie III, 197.
uskarżywanie II, 136.
ustawiczność, stałość.
(bez)uszczypku, bez przymówki, szyderstwa.
utarcie, upiłowanie III, 245.
utarzska, utarczka.
utrzeć, upiłować III, 245.
utrefić, utrafić II, 47.
uwreją, zagotują się (Listy, VIII).
uznawca, (Dworz.).
wachtować (z niem.), stróżować II, 28.
wark, gniew III, 59.
warsta, warstwa II, 206.
wątluchny, a, e, II, 128.
wdy, wżdy? (Dworz. IIl, 244, 250, 265 i częściej).
wechterowie, (może Wächter), czuwający.
wej (wykrzyknik), oto, patrz! III, 253.
wełna, fala (Dworz.) II, 15.
węzina, II 228.
wielmożny, II, 92.
wieńczować, winszować II, 97
wienczowanie (Listy VII, VIII).
wienszowanie II, 41.
wierę, zaiste, doprawdy.
(przed) wiergiem I, 78.
więza (Dworz.)
wwięzować w imiona, nabyć prawa do majątku III, 170.
włosny, własny (Dworz.)
(ze) wna I, 215.
wodopicie III, 39.
wojewodzy, należący do wojewody III, 104.
wonia, woń III, 249.
woniać, wąchać.
woźba (Dworz.)
wrot, powrót II, 33, 41.
wstążyć się na wierzch II, 37.
wstępek, wstęp III, 142.
wścieczenie (się) I, 238.
wtargnąć kogo, co, wprowadzić, wznieść (Dworz.)
wtąż, również (Dworz.)
wtecz? (Dworz.)
wteć? II, 98,135; III, 244.
wydwarzać się, afektować (Dworz.)
wydwarzanie, afektacya (Dworz.)


IX

wydwarzany, afektowany (Dworz.)
wydwornie III, 115.
wydymiska, wydmy II, 73.
wykliić się II, 102.
wykrętnik III, 52.
wykrzywdzić III, 259.
wylichwić III. 250.
wymowca (Dworz.)
wyrazić, wyrzucić, wypędzić (Dworz.) II, 127.
wysk, krzyk II, 14.
wyślizać się II, 126.
wystąpić w czym, zgrzeszyć (Dworz.), III, 95.
występ, występek.
wyszczynianie języka (Dworz.).
wyszpocić, wypaczyć.
wywiadowanie III, 259.
wywołaniec II, 139.
wyższej, wyżej.
wziątek II, 170.
wzraz, wzór I, 139.
wzwód, most III, 195.
zabażyć się, zachcieć się (Dworz., II, 18).
zachowały, przyjaciel (Dworz.)
zachowywać się komu, dobrze komu życzyć.
zadniony, dnem opatrzony III, 122.
zadziałać, zadziaływać dobrodziejstwo, oddawać, oddać, II, 127,136. 184.
zadziałanie, II, 122, oddanie dóbr.
zadziaływanie, II, 119, oddawanie dobrodziejstw.
zalawty, szwy I, 126, może toż co hafty (I, 127).
zamknienie, zamknięcie (Dworz.)
zamowa (Dworz.) II, 203.
zamulić serce, II, 256.
zapamiętały, zapamiętliwy, łatwo zapominający II, 89, 127.
zapamiętanie, zapomnienie, II, 69.
zaparkanić, II, 228.
zasiedzenie, posiedzenie, III, 122.
zasiędzienie, II, 136.
zawadzać kogo, II, 256.
zawodnik, koń wyścigowy II, 119.
zawzięty, powzięty, III, 145.
zawołanie, powołanie, fach (Dworz.)
zażżeć, zapalić II, 177.
zbraniać się II, 143.
zbracić się, zbratać się (Dworz.)
(na trzy) zbyty, cukrować, chychu.
zco II, 110, 227, téj siły, możności.
zdarzenie, powodzenie (Dworz.)
zdechlina, zdechlak (Dworz.)
zdumiały, a, e, II, 206.
zemdlała wiara, II, 258.
zgraja, zgromadzenie (Dworz.)
zjednać, ułożyć, postanowić III, 217.
złoczyństwo III, 21.
zmarska, zmarszczka (Dworz.)
zmięnka, wzmianka.
zmilknienie, II, 256.
znędzić, nędznym uczynić.
zto, tej siły, możności.
zuczyć, nauczyć.
zwierzchny, III, 105.
zwięźliwie (Dworz.)
zwłasny przyjaciel (Dworz.), zwłasni.
zwrócenie, powrót II, 232, 233.
zwyczaić się, przyzwyczajać się, III, 266.
zyjmować się. I, 146, ujmować się.
żądny, a, e, brzydki.
żądość, życzenie, uczucie, pragnienie, żądza (Dworz.) II, 233.
żarki, żartki (Dworz.) II, 27.
żarkość (Dworz.) II, 140.
żartowny (Dworz.)
żenin, do żony należący III, 89.
żerać, II, 40.
żołądź, u, (r. mes.) III, 207.
żupica, rodzaj ubioru (Dworz.)
żwanie, żucie (Dworz.)
życzność, życzenie II, 223.


SPIS RZECZY.
Str.
Tren na śmierć żony....................... 7
Rozmowa o elekcyej...................... 9
Droga do zupełnej wolności........... 111
Dzieje w Koronie polskiej............... 143
Demon Socratis. ......................... 241
Raczył............................................ 263
Rzecz o pisowni............................. 269
Listy ............................................. 277
Słowniczek archaizmów............. I
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teksty źródłowe”