Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

190

ROK PAŃSKI 1019.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI NAŁOŻYWSZY NA RUSINÓW DANINĘ, POKÓJ Z NIMI ZAWIERA, I Z
JEŃCAMI RUSKIMI OBCHODZI SIĘ WIELCE ŁASKAWIE.

Po tak znakomitem i sławnem nad Rusinami zwycięztwie, Bolesław król Polski nie
podniósł się bynajmniej w pychę i zarozumiałość, do jakiej wiodły go takie
powodzenia i tryumfy; ale obyczajem, swoim zachowując jak największą skromność i
pokory okazywał się dla wszystkich ludzkim i przystępnym, w wymiarze
sprawiedliwości i udzielaniu łask wspaniałym i miłościwym; z Rusinami nawet, pod
ów czas zwyciężonemi i zmuszonemi do poddaństwa, obchodził się raczej jak ojciec
niż jak zwycięzca. Albowiem i książęciu Ruskiemu, zgłaszającemu się do niego
przez liczne poselstwa, pokój przywrócił, nałożywszy nań umiarkowaną daninę i
wydawszy łaskawie wszystkich jeńców wojennych. Tą wspaniałością i dobrocią, tak
sobie ujął serca Rusinów, że wielbiąc z uniesieniem jego męztwo i ludzkość,
zwali go nieporównanym, największym z panujących, a w swoim języku Chrobrym,
które też przezwisko przy nim zostało, i przeszło w usta najpóźniejszych
pokoleń. Co większa, książę i sam naród Ruski, pod ów czas zamożny i liczny,
raczej umiarkowaniem i cnotą Bolesława króla Polskiego, niżeli orężem jego
shołdowany, utrzymał się w wierności, i z największą ścisłością przestrzegał
zawartych z nim umów i zobowiązań; a pokąd żył Bolesław król Polski, nie
odważyli się nigdy Rusini podnieść przeciw niemu oręża, ani się pokusili o
zrzucenie nałożonego sobie jarzma, w przekonaniu, że Bolesław wszelkie ich
zamachy i usiłowania dzielnością i przemysłem swoim snadnoby zniweczył.
Księżna Ryxa, małżonka Mieczysława, syna Bolesława króla Polskiego, powtórnym
połogiem wydała na świat dziecię, któremu dano imię dziada, Bolesław; ale to
chwilę krótką przeżywszy, zawcześnie zeszło ze świata.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI, POPOSTAWIAWSZY NA GRANICACH KRÓLESTWA LICZNE ZAMKI,
NAKAZUJE ODBYWAĆ W NICH KOLEJNO STRAŻE NOCNE.

Bolesław król Polski, zamierzywszy położyć tamę napaściom od stron ościennych po
łotrowsku niepokojącym Polskę, pozakładał liczne na pograniczach zamki, i
silnemi je załogami poosadzał; a na ich utrzymanie naznaczył roczny dowóz
żywności z wsi okolicznych, której każda wioska w stosownej mierze dostarczać
miała. Tę daninę Polacy nazwali stróża,

191

ponieważ składaną była wojsku strzegącemu granic od napaści. Zaprowadził nadto
po wielu wsiach i za powinność wskazał włościanom i osadnikom ten obyczaj, aby
każdej nocy kolejno czuwali, a wołaniem głośnem i śpiewaniem znać dawali, że
pilnie stróżują. Ta straż od niego bardzo rozumnie obmyślona, której potem
następcy jego niebacznie zaniechali, sprawiła, że pogranicza Polski czujną
strażą wojska ubezpieczone, nigdy od nieprzyjacioł nie mogły doznać napaści.


ROK PAŃSKI 1020.

SZCZODROBLIWOŚĆ BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO DLA KOŚCIOŁÓW ZA OTRZYMANE OD BOGA
ŁASKI, I NAKAZ ODDAWANIA DZIESIĘCIN SNOPOWYCH.

Widząc Bolesław król Polski swoje i królestwa swego panowanie za łaską Boga
ustalone i rozlicznemi darami nieba hojnie ozdobione, zwrócił baczność swoję na
religią i sprawy duchowne; znał to bowiem, że ze wszystkich książąt, którzy go
poprzedzili, żaden nie nabył tak wielkiej sławy, nie obfitował w takie dostatki,
ani osięgnął tylu zwycięztw i zaszczytów, żaden nie odznaczył się tak dzielnemi
przymiotami, jakie jemu dostały się w podziale, dozwoliwszy mu blaskiem
panowania zaświecić nad inne królestwa i narody. Aby więc Bogu za tak wielkie
łaski i dobrodziejstwa okazać się wdzięcznym i czemkolwiek z swej strony
odpowiedzieć, nie tylko katedralnym ale i innym niniejszym kościołom, które był
ojciec jego Mieczysław wystawił i uposażył, dla lepszego ich ustalenia i
zaopatrzenia, ponadawał z wielką, hojnością, miasteczka, wsie i rozmaite
folwarki. Prócz tego po wsiach i osadach ludniejszych pobudował wiele kościołów,
które za niego i za ojca Mieczysława czasów powstały, opatrzył je i zbogacił
naczyniami złotemi i srebrnemi, ku pocześniejszej ozdobie i użytkowi służby
Bożej. Wszystkie te kościoły, a zwłaszcza katedralne, tak szczodrze nadał i
uposażył, że wieki potomne tę hojność jego pobożną wyświadczają. Dziesięcin zaś
snopowych, ze wszystkich dzielnic królestwa na kościoły i sługi Boże
przeznaczonych, nie dozwolił ani zmniejszać przez jakąkolwiek zamianę, ani
poddawać pod wątpliwość; zalecił owszem i przykazał, aby trwały wieczyście,
grożąc synom swoim, wnukom i następcom przekleństwem i surową od Boga karą,
gdyby który z nich dochody z rzeczonych dziesięcin poważył się zabierać,
zmieniać albo urywać. Prawa miecza królewskiego, które mu powierzono było od
Boga, nie na okaz pychy i wyniosłości, ani na krzywdę cudzą używał; starał się
raczej, według woli Boga, tępić i wykorzeniać swą władzą rozrastające się między
poddanymi zdrożności, hamować krzywdy i nadużycia.

192

PO TYMOTEUSZU BISKUPIE POZNAŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAULIN.

Tegoż roku zszedł ze świata Tymoteusz biskup Poznański, pochowany w Poznaniu.
Następcą jego był Paulin I, rodem Włoch, którego na prośbę króla Bolesława
potwierdził Bonifacy VII. Inni utrzymują, że nie w Poznańskim; ale w
Brandeburskim kościele pochowany został.


ROK PAŃSKI 1021.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI, CHOCIAŻ ZAMKI KRÓLESTWA POGRANICZNE ZAŁOGAMI OPATRZYŁ, SAM
JEDNAK OSOBIŚCIE W NICH PRZESIADUJĄC STRAŻE NOCNE ODBYWAŁ, POSTANOWIWSZY, ABY
DLA STRÓŻÓW ZAMKOWYCH KMIECIE Z KAŻDEGO ŁANU SKŁADALI PO KORCU ŻYTA I PO KORCU
OWSA.

Urządziwszy sprawy kościelne i duchowne, przez ustanowienia pobożności pełne, a
zmierzające ku czci Bożej i pomnożeniu wiary świętej, Bolesław król Polski
często jeszcze o tem przemyślał, jakby ubezpieczyć rzecz publiczna., a zwłaszcza
przez twierdze i zamki na granicach Polaki, ku obronie od napaści
nieprzyjacielskich wystawione, tak iżby w trwałości swej niepożyte, i
dostatecznie w żywność opatrzone, żadnej nie obawiały się przygody. Pobudował
więc król Bolesław im pograniczach królestwa wiele twierdz i zamków, i poosadzał
je załogami ćwiczonego rycerstwa, które wedle nakazu królewskiego miało baczyć z
wielką pilnością, i przezornością, aby nieprzyjaciel jawnie ani tajemnie kraju
nie napastował; a nie spuszczając się na żołnierzy, często sam te zamki
odwiedzał i w nich chwilami zabawiał, w przekonaniu, że lepiej było o szczupłym
i skromnym pokarmie czuwać nad bezpieczeństwem poddanych, niż zatopiwszy się w
zbytkach i biesiadach, kraj wystawić na łup rozterek, i nieprzyjacielowi dawać
sposobność do napaści. Za zgodną więc uchwalą swoich radców postanowił, ażeby
każdy z osadników czyli kmieci, posiadający jeden łan całkowity, składał w
daninie korzec żyta a drugi owsa; czystego ziarna, i bez omieszkania odwoził do
najbliższego śpichrza królewskiego, na potrzeby zwykłe, to jest odzież i
wyżywienie dla wojska, które służyło w zamkach pogranicznych i pilnowało pokoju
całego królestwa. Podatek ten od włościan i obywateli przyjęty był z największy
ochota, i wtedy wziąwszy swój początek utrzymywał się potem przez długie czasy,
od przeznaczenia swego nazwany po dziś dzień stróża, co znaczy pilnowania,
ponieważ szedł na straż zamków i królestwa.
Dwunastego dnia Maja, czyli w Piątek po Wniebowstąpienia Pańskiem wielkie
trzęsienie ziemi w krajach Włoskich, Francuzkich i Hiszpańskich, wiele

193

miast i wsi pochłonęło, niektóre w gruzach zagrzebało. Chodziły także wieści o
częstych i okropnych pożarach, które się w wielu miejscach przytrafiały. Ale od
tego wszystkiego z łaski Bożej kraje Polskie były wolne.


ROK PAŃSKI 1022.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI SZLACHTĘ NIE CHCĄCA, PŁACIĆ DZIESIĘCINY KARAMI ŚCIGA.

Szatan złośliwy i zazdrośny, dostrzegając z oburzeniem, że wiara wespół z
obrządkiem katolickim w królestwie Polskiem i krajach sąsiednich, naprzód za
książęcia Mieczysława, potem za syna jego Bolesława I króla Polskiego, w krótkim
czasie tak znakomicie rozszerzyła się i wzrosła, wzniecił straszliwą w temże
królestwie zawieruchę, która kościół wszystek usiłowała potłumić i ustaloną w
kraju spokojność zaburzyć. Niektórzy bowiem z szlachty, za poduszczeniem
szatańskiem, oddawanie dziesięciny snopowej i wypełnianie chrześciańskich
obrządków uznawszy za uciążliwe, na co zwłaszcza ci utyskiwali, którzy wychowani
w błędach pogaństwa przykrzyli sobie jarzmo prawej wiary Chrystusowej, długich
knowań rozmysłem postanowili: wrócić do dawnej życia bezbożności i czci
bałwochwalczej, dziesięcin w naznaczonym czasie nie opłacać, ani do kościołów
uczęszczać, powyrzucać owszem z świątyń kapłanów i sługi Boże. O czem gdy się
Bolesław król Polski dowiedział, nie dopuścił ten gorliwy wiary katolickiej
rozkrzewicie tlejącemu rokoszowi wybuchnąć, ale przytłumił go w samym zawiązku;
przez wysiane bowiem poczty rycerstwa sprawców jego pochwytał, i częścią
pościnać kazał, częścią, wskazał na chłostę; tym tylko, którzy mniej byli
występni i uwiedzeni jedynie przykładem i cudzą namową, karę odpuścił.


Ś. EMERYK KSIĄŻĘ WĘGIERSKI, SYN KRÓLA STEFANA, PRZEŻYWSZY Z ŻONĄ W MAŁŻEŃSKIEJ
CZYSTOŚCI, UMIERA.

Kiedy Święty Stefan król Węgierski zamyślał i układał w duchu usunąć się od
rządów królestwa, wyrzec zupełnie trosk światowych, i resztę życia przepędzić na
modlitwie i bogomyślności, a władzę królewską zdać książęciu Emerykowi, synowi
swemu jedynemu; tenże Emeryk, żyjący ciągle w ślubach czystości z żoną swoją,
którą uważał za siostrę, roku tego umiera. Pochowano go w kościele Białogrodzkim
(Alba Regalis). kędy jaśnieje cudami. Błogosławiony Stefan, ojciec jego boleśnie
opłakiwał

194

tę stratę, widząc, że ze zgonem syna spełzł zamiar zrzeczenia się rządów
królestwa, i zgasła ostatnia krwi dziedzicznej szczątka.
Wojsław (Wisław) rycerz szlacheckiego rodu, herbu Zabawa, nadaje niektóre włości
dziedzictwu swego klasztorowi Ś. Krzyża na Łysej górze; a inny rycerz Sieciech z
domu Toporczyków przeznacza posagiem klasztorowi zakonu ś. Benedykta, założonemu
przez Bolesława Chrobrego króla Polskiego ku czci dziesięciu tysięcy Męczenników
w Sieciechowie nad Wisłą, w dyecezyi Krakowskiej, wiele dóbr i posiadłości z
swego dziedzicznego majątku.


ROK PAŃSKI 1023

POPO ARCYBISKUP KRAKOWSKI UMIERA, A W JEGO MIEJSCE GOMPO NA STOLICĘ WYBRANY.

Popo, czwarty arcybiskup Krakowski, powołany wyrokiem Boskim i złożony chorobą
umiera. Pochowano go w katedrze Krakowskiej. A iżby kościół Krakowski nie
zostawał długo bez pasterza, Bolesław król Polski, wysiawszy poselstwo do
papieża Benedykta VIII, który wtedy siedział na stolicy Rzymskiej, wyjednał swem
wstawieniem, że arcybiskupem Krakowskim obrany został Gompo, mąż uczony, i
doskonale umiejący mówić po polsku.


ROK PAŃSKI 1024

BOLESŁAW KRÓL POLSKI SYNA SWEGO MIECZYSŁAWA NASTĘPCĄ PO SOBIE WYZNACZA, A DLA
PRAWDZIWYCH PRZYMIOTÓW SWOICH OTRZYMUJE NAZWISKO CHROBREGO, OD KTÓREGO I
MIASTECZKO CHROBERZ IMIĘ WZIĘŁO.

Gdy już Bolesław król Polski lat blisko sześćdziesiąt w ciągłych strawił trudach
i zapasach, przyjaciele jego często mu doradzali, "żeby znużonemu ciału nieco
sfolgował, i brzemię spraw publicznych i domowych zdał na syna, książęcia
Mieczysława. " A lubo żadną, miarą nie chciał się do tego nakłonić, umysł jego
bowiem krzepki i dzielny, mimo ociężałość ciała, zwyciężał trudy wieku; gdy
jednak poznał, że go siły przyrodzone opuszczają, poruczył synowi swemu,
książęciu Mieczysławowi, zarząd królestwa, tudzież załatwianie skarg i sporów,
które ze wszystkich stron do jego sądu wynoszono. Zwoławszy potem zjazd
powszechny do Gniezna, za zgodą i życzeniem prałatów i panów Polskich naznaczył
go swoim na tron następcą. Żadna bowiem myśl nie zajmowała go więcej, jak
ustalenie królestwa Pol-

195

skiego, które i chwałą panowania, i wielkością bogactw, shołdowaniem narodów
ościennych, i mnogiemi zwycięztwy i tryumfy, wreszcie karnością wojenną i
wewnętrznem kraju urządzeniem, tak dalece wsławił, uzacnił i uświetnił, że
wszelki blask i ozdobę, wszelki zaszczyt i stan, wszelki rząd i układ rzeczy
publicznej, on pierwszy jakby duszę żywotną wlał i wszczepił w naród Polski. Nie
przestając na dziedzictwie odobranem po ojcu, dziadach i pradziadach, Czechy,
Morawy, Ruś, orężem jego podbite i shołdowane, mnogiemi klęski, oślopioniem
Bolesława książęcia Czeskiego i tylu krwawych bitew pogromem upokorzone,
przyłączył do Polski, poddał w jarzmo dannictwa i służalnością tak bohaterską
dzielnością, tak wielkiemi umysłu zajaśniał przymiotami, że ze wszystkich
książąt i królów Polskich, którzy po nim panowali, żaden dotychczas nie zdołał
swemi czyny wznieść się do takiej potęgi i zaszczytu, żaden mu sławą spraw
rycerskich i domowych nie wyrównał: za co imieniem zaszczytnem Chrobrego, co
znaczy dzielnego i wielkiego, został uczczony, a od tego imienia i miasteczko
jemu ulubione, nad brzegiem rzeki Nidy, niedaleko Wiślicy leżące, gdzie był
zamek sobie postawił, i po trudach prac publicznych dla rozrywki rad przebywał,
Chrobrzem nazwane.
Przepowiednią, dość wyraźną jego śmierci była kometa, wielkiem światłem
błyszcząca, tak iż ludzie zaraz wnioskowali, że męża i króla wielkiego niebo
wezwie do swojej chwały.
Braci zakonu Ś. Benedykta, którzy w duchu pobożności, pokory, i w ścisłem
zachowaniu karności klasztornej Bogu służą, lubił i przekładał nad innych
zakonników. Na wszelkie zaś losu koleje tak miał umysł z przyrodzenia
usposobiony, że ani w przeciwności nie upadał na duchu, ani się w szczęściu
unosił i nadymał. W mowie takiej się miary trzymał, środkując między surowością
a żartem, że nad żart nic nie było poważniejszego, nic milszego nad powagę.
Wzniosły w swym sposobie myślenia, gardził bogactwy, których żaden rozumny
człowiek nie pożąda, a za któremi większa część książąt poziomego umysłu tak się
upędza, że radzi dla nich zapominają, swej sławy i powinności. Ten - to jest
król pamiętny, który swoją pracą, i staraniem podźwignąwszy sprawę kościoła,
odwiódł Polaków od życia surowego i barbarzyńskiego, a przyswoił im ludzkość i
łagodność obyczajów. Sława dzieł wielkich i przymiotów tak go w świecie uczyniła
głośnym, że i z mężów najpierwszym i z panujących największym książęciem był
uznany. Słusznie o nim rzec mogę, co o Nestorze podają: "że z ust jego mowa nad
miód słodsza płynęła. " Rządził się w każdej chwili ludzkością, dobrocią i
miłosierdziem, co trwalszym nierównie i większym jest zaszczytem, niż
dziedziczne bogactw i królestwa posiadanie. Dzielności zaś jego w tem
najpewniejsze spoczywa świadectwo: że dopóki on w Polsce panował, wszystko szło
jak najpomyślniej,



196

sprawy wojenne i domowe darzyły się szczęśliwie, oręż Polski strasznym był dla
sąsiadów; a kiedy zszedł ze świata, Polacy wątleć i upadać poczęli na sercu. Od
tego króla i jego ojca Mieczysława początek bierze w Polsce panowanie wiary
chrześciańskiej; jego szczodrocie i wspaniałości krułowskiej winni Polacy
majestat korony i świętość namaszczenia; on sam uzacnił ich taka, godnością i
przyczynił im tyle chwały. To pewna, że za jego czasów nie było drugiego między
książęty, któryby więcej słynął łaskawością ludzkością i dobrocią: tak bowiem
wedle woli i zakonu Bożego działał i sprawował królestwo swoje na ziemi, że na
tronie doczesnym zdawał się pracować i zabiegać o tron królestwa niebieskiego.
Przystęp do niego był łatwy, łatwiejsza jeszcze prośba i namowa: a chociaż w
wielu rzeczach nad innemi górował, udawał się jednak równym każdemu. Skłonny do
świadczenia dobrodziejstw, dzielności swojej tak w wojnie jak i pokoju pamiętne
Polakom zostawił dowody. Największej zaś ztąd godzien chwały, że porzuciwszy
pogańskie błędy i bożyszcza, majestat Boga prawdziwego poznał, i wiarę jego
szczęśliwie w narodzie zaszczepioną upowszechnił i rozsławił.


PO MARCINIE BISKUPIE PŁOCKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ ALBIN.

Marcin biskup Płocki, przesiedziawszy na stolicy lat ośmnaście, znękany zimnicą,
czwartaczką, umiera; pochowano go w kościele Płockim. Po nim nastąpił Albin,
rodem Rzymianin, doktor praw kościelnych, naznaczony od Jana XVII papieża.

ROK PAŃSKI 1025

BOLESŁAW CHROBRY KRÓL POLSKI ZAPADA W NIEMOC, A PRZYJĄWSZY SAKRAMENTA ŚW. CZYNI
ROZPORZĄDZENIE OSTATNIEJ WOLI. WYPISUJĄ SIĘ JEGO POCHWAŁY.

Złamany król Bolesław ciężkiemi i ustawicznemi prawie trudami, które podejmował
w prowadzeniu wojen zaczepnych i odpornych, w zarządzie królestwa, piastowaniu
spraw domowych i publicznych, (przez całe życie bowiem czynny był niemal bez
przerwy) podżyły i stopniami słabiejący na siłach, zapadł był w ciężką niemoc,
która go przez kilka miesięcy ciągłem kołatała cierpieniem, gdy podawano mu
lekarstwa bynajmniej nie skutkowały. Widząc przeto, iż choroba się wzmaga,
monarcha wielce rozsądny, wyspowiadał się kilkokrotnie swoich grzechów, a
przyjąwszy zbawienną odprawę na drogę wieczną zwołał wszystkich prałatów i panów
Polskich. A gdy się u niego

197

zebrali w zamku Poznańskim (tam bowiem zaskoczyła go choroba) zaczął z niemi
szerokiemi słowy rozprawiać o zachowaniu i ustaleniu królestwa Polskiego,
prosząc ich, błagając i zaklinając na dobrodziejstwa, która królestwu i im samym
wyświadczył, i na koronę, cnotą swoją i znojnemi trudami nabytą i wsławioną,
"aby po jego śmierci zachowali między sobą, zgodę, jedność i miłość, a wszystkę
cześć i przywiązanie przelali na syna jego jedynego, Mieczysława książęcia,
którego im zostawiał jako spodziewanego na królestwo Polskie następcę, tudzież
wnuka maleńkiego, Kazimierza, zrodzonogo z Ryxy i Mieczysława; a przyjąwszy
pierwszego za króla, uwieńczyli go koroną królewską." Synowi także
Mieczysławowi, pod ów czas obecnemu, i z małżonką swoją tudzież małoletnim
Kazimierzem stojącemu, przy łożu śmiertelnem, zalecał w długiej i poważnej
mówie: "Aby naśladując jego cnoty, główną i najstaranniejszą miał pieczę o
sprawach wiary i kościoła; aby szanował swoich radców, a innych poddanych
utrzymywał w karbach słuszności i sprawiedliwości. Aby roskoszy i miękości jak
najtroskliwiej unikał, a zajęty rycerskiemi dzieły okazał się podobnież
bohaterem. Przestrzegał go, że ościenne narody, mieczem jego podbite, wkrótce
wierzgną zuchwale, i wyłamią się z więzów poddaństwa i służebności, którym dotąd
ulegały, jeżeli ich orężem i przemocą, w posłuszeństwie nie utrzyma. " Przyjęli
wszyscy to upomnienia z wielką powolnością. A naprzód książę Mieczysław
przyrzekł: "że będzie naśladował cnoty ojca i dzieła jego pielęgnował, chroniąc
się, ażeby jaką przygodą, przez opieszałość własną, swojej i królestwa Polskiego
sławy nie skaził. " Przyrzekali potem prałaci i panowie: "że zachowają między
sobą zgodę, a synowi jego i wszystkiemu potomstwu cześć królewską oddawać będą,
tusząc z pociechą, że w książęciu Mieczysławie, którego obiecali królewską
ozdobić koroną, pozostanie przytomny duch jego spraw i urządzeń, zajaśnieją
cnoty i żyjący obraz ojca."
Ten-to Bolesław król Polski rozszerzył pierwszy w krajach Polskich panowanie
wiary chrześciańskiej, za co słusznie odziedziczył błogosławieństwo Jafeta, syna
Noego, któremu ojciec błogosławiąc mówił: "Bóg rozszerzy i wywyższy Jafeta."
Porzuciwszy bowiem błędy pogańskie i cześć bałwochwalczą, on swoją pobożną
sprawą upowszechnił w Polsce wiarę chrześciańską i cześć jednego prawdziwego
Boga. Za jego też czasów kościół wzmógł się znakomicie w Polsce pomnożeniem
świątyń i duchownych: on bowiem, jak się wyżej opisało, dziewięć założył
biskupstw, i tyluż osadził na nich pasterzy; porozgraniczał i uposażył dyecezye
nadawszy im z wielką hojnością włości i zamki z ich przynależytościami, to jest,
robocizną różnego rodzaju i przychodami z dóbr ruchomych i nieruchomych, tak
obecnemi jak i przyszłemi, jako to, żelaza, ołowiu, soli i srebra bez wyjątku, z
wyjątkiem zaś złota, a uwolnieniem ich od ciężarów i wszelakiej służebności,

198

ażeby urzędnicy królewscy albo książęcy nie obcinali ich pocztami i pod wodami
(angariis et praeangariis). Przywileju zaś wolności nadanej kościołowi i osobom
do niego należącym sam za swoich czasów troskliwie przestrzegał, i zalecił
następcom, aby go bez najmniejszego uszczerbku zachowali. Tenże Bolesław rozumne
dla kraju obmyślił postanowienia, aby rodacy obywatele w wzajemnej żyli zgodzie
i jedności, i wydał prawa zbawienne, na piśmie ogłoszono, ku obwarowaniu całości
ciała społecznego, aby swą grozą powściągały zuchwałość nieprawych, a iżby
między nimi wysiadywać mogli bezpiecznie ludzie słabi i niewinni. Zaczem
wszelakiego rodzaju łotrów, jako to złodziei, rozbójników, łupieżców, morderców,
potwarców, świętokradzców, smyków porywających cudze rzeczy i dobytki, z
starannością ścigając, tłumiąc i wypędzając, kraj z hultajstwa wszelakiego
oczyścił. Jeździł nadto po całym kraju Polskim, i wytępiał pozostało dawnych
błędów narowy, znosił cześć bożków pogańskich, którą się jeszcze lud w swojej
ślepocie uwodził; a gdziekolwiek. znalazł jakie ślady pogaństwa i zabobonów,
wykorzeniał je prawie do szczętu, zaleciwszy ścisłym i najsurowszym nakazem
czcić i chwalić majestat Boga jedynego, Stworzyciela nieba i ziemi. Widzimy
przeto, jak jego pracą, przemysłem i zabiegiem Polska rozszerzyła chwałę Boga;
nic bowiem większym nie jaśnieje blaskiem, jak światło wiary w sercu panującego.
Jakoż dwaj z rycerstwa jego panowie, Wojsław i Sieciech, naśladując wzór i
przykład swojego króla i wodza, wystawili dwa klasztory zakonników Ś. Benedykta.
Wojsław na szczycie Łysej góry, zwanym Łysiec, miejscu wyniósłem i panującym,
według myśli założyciela, wybudował z posad klasztor dla tych pobożnych
pustelników, albo, prawdziwiej mówiąc, założony zdawna i wybudowany znacznie
podniósł i ozdobił. Sieciech zaś w równinie płaskiej wsi Sieciechowa nad Wisłą
założył i wystawił drugi klasztor na gościnę dogodną i przystępną dla
pielgrzymów z różnych stron wędrujących i kupców wodą płynących. Obadwaj według
przemożności swojej naznaczyli im z własnych majątków posagi, ażeby w jednym
mnisi Bogu służący i na wzór Maryi oddani bogomyślności, zakonne mieli
schronienie, w drugim zaciężni Chrystusowi przykładem Marty krzątali się
pobożnie około ratunku bliźnich. Oto błogosławiony zawiązek winnicy nowej. Co
bowiem Mieczysław książę przyjęciem wiary chrześciańskiej zaszczepił, to
Bolesław ogrzane miłością chrześciańską rozkrzewił i wychodował. A tak
szczęśliwy początek Mieczysława w przyjęciu wiary chrześciańskiej, szczęśliwszy
Bolesława postęp w jej rozkrzewianiu, najszczęśliwsze zapowiadają nagrody
wyznawcom prawej wiary, którą im gotuje Jezus Chrystus w żywocie
zmartwychwstania.

199

BOLESŁAW POŚRÓD RYCERSTWA SWEGO W POZNANIU, PO DŁUGIEJ PRZEMOWIE O MAJĄCYM SIĘ
PO NIM ODPRAWIĆ OBRZĘDZIE POGRZEBOWYM, O PRZYSZŁEM ROZERWANIU KRÓLESTWA I O
WYBORZE SZCZĘŚLIWYM NOWEGO KRÓLA, UMIERA.

Rozporządziwszy sprawy królestwa Polskiego, znowu Bolesław król Polski przy
upadających coraz więcej siłach wytężył na to swoję uwagę, jakby dostatecznie
mógł nagrodzić swoich wojennych i domowych towarzyszów którzy mu nieodstępnie
służyli. Słabnącym już głosem udzielił jeszcze Mieczysławowi książęciu, synowi
swemu, niektórych rad i upomnień tyczących się spraw domowych i osobistych.
Dawszy potem przystęp do siebie radcom i tłumem wielkim zebranej drużynie
rycerstwa, w domu, w którym osłabiony leżał, słuchał ich przełożeń i zapytań,
czynionych jakby z synowską dla ojca miłością. Żądali bowiem dowiedzieć się od
króla, jak go mieli uczcić po zgonie; z jaką uroczystością, jakim porządkiem, w
ilu nakoniec dniach i kiedy, według obrządku i zwyczaju katolickiego, odbywać
się miał obchód pogrzebowy, i jak długo trwać miała oznaka żalu w przywdziewaniu
szat czarnych żałobnych. W ów czas on rzewnemi zalany łzami, nie troszcząc się
bynajmniej o cześć pogrzebową, lecz o dobro ojczyzny, której miłością jeszcze i
w tej chwili pałał: "Nic, rzecze, albo mało mnie to obchodzi, z jaką okazałością
i zaszczytem macie mi po śmierci ostatnią oddać usługę, abym wam miał to zalecać
albo powiadać; ani mi też przystoi według prośby waszej zakreślać czas, w którym
kończyć się ma żałoba po moim zgonie. Boć wiem, że nie żyłem tak gnuśnie i
nikczemnie, aby dzieł moich pamięć kiedykolwiek między wami żyć przestała.
Chociaż was z wyroków Bożych opuszczam, przecież, pomnąc na moje przeważne
sprawy i z taką pomyślnością dokonane dzieła, umiarem pełen otuchy, że w sercach
waszych tyle czci dla mnie pozostanie, iż nie tylko wy, synowie wasi i wnuki
wasze, ale i całe narodu Polskiwego plemię, po wszystek wiek potomny, wielbić i
podziwiać mnie będzie, i panowanie moję coraz nowemi i najchlubniejszemi
pochwały przed niebem i ziemią wysławiać. Wiecie albowiem, że od lat
dziecinnych, z natchnienia Boskiego bardziej niźli ludzkiego, tak byłem
usposobiony, że wszystkie siły, zdolności i przymioty moje z największą
gorliwością zwracałem ku wspomożeniu, wywyższeniu i opatrzeniu w dostatki
ojczyzny naszej; że dla jej wzrostu i pomyślności aż do dnia dzisiejszego nie
wzdrygałem się żadnego trudu, żadnego niebezpieczeństwa. Na pierwszym zaraz
wstępie, częścią cnotami memi, częścią zwycięztwy, osiĄgnąłem tę królewską
godność i koronę; i każdy, choćby najnieprzychylniejszy spraw moich sędzia,
przyzna zapewnie bez wahania, że wszystkich poprzedników męztwem i dzieł
wojennych chwałą, i wewnętrznem kraju urządzeniem tak dalece przewyższyłem a oj-

200

czyznie tyle przysporzyłem zaszczytu, tak pamiętnie zlałem im nią
dobrodziejstwa, że domu mego w obec potomności stuleni się najzacniejszą ozdobą,
i rodu królewskiego pierwszym zaszczepcą i głową, a prawdziwym ojcem ojczyzny,
jej wielkości założycielem i twórcy. " Gdy król po tej mowie nieco zamilkł,
radcy królewscy, przedniejsi panowie i rycerze Polscy głos podniósłszy, nie
tylko go "ojcem ojczyzny, ale jej zbawcą, drugim po Lechu założycielem,
bohaterom pokoju i wojny" okrzyknęli. Takiemi pochwały, które jeden nad drugiego
głośniej powtarzał, zabrzmiał cały zamek królewski; a Bolesław po chwili
milczenia tak się jeszcze odezwał.: "Bliski, jak widzicie, zgonu, nie troszczę
się o to, gdzie mnie pochowacie, albo jakim po śmierci uczcicie mnie pogrzebem.
Wszak i najokazalszy obchód, jakibyście mi wyprawili, na nic mi się nie przyda.
Ważniejsza w tej chwili troska zajmuje mój umysł i ciężką przenika boleścią:
staje mi w myśli los wasz i przyszła kraju duła. Widzę bowiem i z daleka
wieszczym duchem przeglądam, że niestety! ta Polska, którą zostawiam tak świetną
i kwitnącą, przez rozterki i niezgody domowe wkrótce wydaną będzie na szarpaninę
i niedolę. Widzę, ile krwi w bratnich wytoczy wojnach, jak ciężkie wytrzyma
klęski po moim zgonie; i zdaje mi się, że już słyszę podniesione na was groźby,
i w Ojczyznie waszej pląsające miecze tych, których ja karki nachyliłem i
starłem. Widzę ród mój i potomstwo królewskie z kraju wygnane i z pokorą
żebrzące przytułku u nieprzyjacioł, których mój oręż poskromił, a Polskie
królestwo sromotnie poszarpane na mnogie dzielnice, i zawichrzone w odmęcie
strasznych wojen domowych; a to z dopuszczenia i słusznego wyroku Boga, którego
czci i wiary z gnuśnem niedbalstwem i oziębłością odstąpicie, wydani na zbytki,
roskosze i swawole. Sama ta boleść dręcząca, chociażby mi nawet choroba nie
zagrażała, zdolnąby była wygnać duszę z ciała, gdyby nie pocieszająca nadzieja
wśród tylu groźnych i tak wielkich nieszczęść. Widzę bowiem, że Bóg z
miłosierdzia swego przyśle znowu laskę wam i potomstwu mojemu, i że z lędźwi
moich wyjdzie mąż na podobieństwo gwiazdy najświetniejszej, który skołataną i na
poły już martwą rzeczpospolitą Polską podźwignie i granice jej dawne przywróci;
co się rozprzęgło, sklei i odnowi, dumę nieprzyjacioł ukorzy; który rękojeścią
miecza mego zetrze i na nowo podbije narody przeciw wam powstające, a swoim
rządem i władzą, cnotami i rycerskiemi dzieły wzniesie królestwo Polskie do
dawnej chwały i świetności. Temi słowy, głosem zmienionym i już słabnącym
wypowiedziawszy proroctwo przyszłych Polski powodzeń i niepomyślności, zamknął
powieki i opuścił ręce, a konając polecał się w kornych westchnieniach
Chrystusowi, pokąd dnia trzeciego Kwietnia ducha opuszczającego ciało nie
unieśli Aniołowie, jak pobożnie wierzyć można, do przygotowanych mu przybytków,
za liczne prace podjęte w celu ustalenia wiary chrze-

201

ściańskiej. Umarł Bolesław król Polski w roku życia 58, po dwudziestu pięciu
latach panowania: Na którego pochwałę i wieczystą pamięć wszystek naród Polski,
obecnego i przyszłego pokolenia, najwłaściwiej przystosować i nieustannym
śpiewem powtarzać może i powinien ów wiersz Wirgilego:

"Cześć, imię i chwała twoja trwać będzie na wieki."

i one Alexandryjskie:

"Jeśli życia zasługom należna odpowiada sława,
Żaden wiek, by najpóźniejszy, nie zdoła dzieł twoich zagładzić."

A chociaż przedwcześnie zszedł ze świata, więcej przecież niż inni królowie
zostawił po sobie w sercach Polaków smutku i żalu, jako mąż wielkiego umysłu,
który szczęście obecne zawsze swą cnotą przewyższał.


JAK SIĘ POLACY SMUCILI PO ZGONIE KRÓLA BOLESŁAWA. O OBYCZAJACH, URODZIE I
RZADKICH PRZYMIOTACH TEGO KRÓLA.

Żałość zatem niezmienia naprzód biskupów i panów, szlachtę i wszystkich, którzy
przytomnymi byli jego śmierci, ogarnęła; płacz i narzekanie nie tylko w zamku
królewskim, ale i w całej szerzyły się okolicy; nawet wieśniacy, gdy wieść o
śmierci królewskiej gruchnęła, opuszczając swoje sioła i prace rolnicze, zbiegli
się tłumami, ażeby oglądać zwłoki martwe najlepszego króla i oddać mu cześć
ostatnią za jego staranność około polepszenia ich doli. Zebrała się nakoniec
wielka liczba nie tylko duchowieństwa ale i rycerstwa na obchód pogrzebowy: a
ciało królewskie wystawione w gmachu dworskim odwiedzali z uszanowaniem rycerze
pogrążeni w smutku i niewiasty zawodzące ze łkaniem głośne płacze i skargi.
Potem zaś, gdy je przeniesiono do kościoła Poznańskiego, książę Mieczysław, syn
Bolesława, rozporządziwszy z królewską wspaniałością, przez swych urzędników
nadwornych (praefecti regii) obrzęd żałobny, przedłużył go aż do dni kilku; a po
oddaniu czci należnej zwłokom zmarłego, pochowano je w środku kościoła
Poznańskiego. Tak zaś ciężki żal ogarnął wszystkie stany i mieszkańców
królestwa, już podobno, jak mniemam, z przyczyny śmierci tego wielkiego króla
przeczuwających nieszczęścia, które ich czekały, że wszyscy jakby z nakazu
dłużej niźli rok zachowywali, żałobę; niewiasty i dziewice zaniechały wszelkich
strojów i porzuciły zwykłe ozdoby; wszędy ustały uczty i biesiady, nie
odprawiano żadnych wesel, zjazdów szlachty, ani żadnych zgromadzeń; ucichły
śpiewy i wesołe w domach świeckich zabawy; po miastach, wsiach i zagrodach

202

sielskich nie słychać było zwykłych uciech i igraszek. Ludzie wszelakiego stanu,
płci i wieku, w okazywaniu żalu po Śmierci najlepszego króla, któremu równego
wiedzieli iż nigdy mieć nie będą. zdawali się niemal iźdź w zawody. Podzielali
go wszyscy zarówno, szlachta jak i wieśniacy. I nie był-to żal udany, jak często
bywa po śmierci panującego, ale żal szczery i prawdziwy: Smierć wielkiego króla
Bolesława zdawała się każdemu przykrzejszą nad własną. Tak zgoła wszystkich, i
panów i poddanych, ujęły cnoty zmarłego króla, jego przystępność i łagodność
obyczajów. Są wiersze na pochwałę rzeczonego Bolesława, wydano przez dawnych
pisarzy, które umieściliśmy w niniejszem dziele naszem, aby w uwielbieniu
przeszłości tem lepiej odbijała się jego zacność. Nie było bowiem żadnego w owym
wieku króla ani książęcia, któryby szczerzej, z większą, miłością i zapałem był
czczony, jak król Bolesław u Polaków, co najlepiej okazały żale i skargi tak
panów jako i ludu w czasie pogrzebowego obchodu. Z boleścią bowiem przeczuwali
jakby duchem wieszczym, że smierć jego nie tak sama była dla nich nieszczęściem,
jako raczej źródłem przyszłych nieszczęść. Utyskiwali z płaczem, że nie będą już
mieli tego króla, który roztropnością, ludzkością, wspaniałością słodyczą i
łagodnością obyczajów wszystkich spółczesnych przewyższał; który nie tylko
proszony wspomagał ubogich, nieszczęśliwych, lub jakąkolwiek niedolą,
uciśnionych, ale i z własnego popędu niósł wsparcie wstydzącym się żebrać
pomocy. Obyczaje jego były szlachetne i poważne, obejście się uprzejmości pełne,
twarz urodziwa, postawa przystojna. Wzrost miał średni, brodę i głowę okrytą
włosem gęstym, czarnym, kędzierzawym. Nie sięgając nigdy wydzierczo po własności
publiczne i osobiste, okazywał się w każdym czasie królem łaskawym, dla
poddanych przystępnym, dla goszczących usłużnym, dla nieszczęśliwych i
winowajców do ubłagania łatwym, w pożyciu i rozmowie obyczajnym i skromnym. Pod
strażą pobożności i rozsądku zachowując jak największe umiarkowanie, w tej samej
chwili, kiedy uczuł pokusę pragnienia umiał je potłumić. Opisanie przeto cnót
jego służyć może wszystkim królom i książętom Polskim za wzór i przykład
najchwalebniejszy: który gdyby naśladować chcieli piastujący władzę najwyższą,
pomyślniejsze byłyby ich losy, nie narażaliby Polski na takie nieszczęścia;
przezorniejszą w sprawach swoich kierowaliby się radą, nauczeni przykładem tego
króla, za którego pomocą i staraniem Polacy, naród niegdyś gruby i barbarzyński,
przyjęli uprawniejsze obyczaje, zamiłowawszy życie rządne, układne, towarzyskie.
Któżby więc tego króla nie chwalił, nie wielbił, i słusznie pod nieba nie
wynosił, zważywszy, ile on dobrodziejstw pamiętnych narodowi i królestwu
Polskiemu wyświadczył?

203

ŚMIERĆ HENRYKA II CESARZA RZYMSKIEGO.

Henryk II, książę Bawarski, cesarz Rzymski, po latach dwudziestu panowania,
ukończywszy pomyślnie wiele wojen, życia świątobliwie dokonał. Pochowano zwłoki
jego w kościele Bamberskim, który sam był wystawił, uposażył i ozdobił.
Policzono go w poczet Świętych, i kościoł obchodzi jego uroczystość.


KORONACYA MIECZYSŁAWA KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO NA KRÓLA WRAZ Z ŻONĄ JEGO RYXĄ. POŻAR
MIASTA KRAKOWA.

Po odbytym z należną czcią pogrzebie ciała królewskiego, złożyli zjazd walny w
Poznaniu prałaci, panowie, wielmże i szlachta Polska, celem obrania nowego
króla, mającego nastąpić po Bolesławie. Zgodne było zdanie senatu i ludu, ażeby
po najlepszym ojcu nastąpił syn, książę Mieczysław, gdy i od ojca królem był
naznaczony, i dla zacności, przymiotów i zasług ojcowskich, a nadto
powinowactwa, którem przez małżonkę Ryxę połączony był z książęty Niemieckimi i
cesarstwem, nikt nie miał bliższego prawa do następstwa i tronu królestwa
Polskiego. Stanęła więc uchwała zgodna i jednomyślna za Mieczysławem książęciem,
i naznaczono do jego koronacyi dzień Niedzielny Zielonych Świątek; który gdy
nadszedł, książę Mieczysław udał się z licznym orszakiem rycerstwa do stolicy
Gniezna, i w kościele Gnieźnieńskim dnia pomienionego tenże książę Mieczysław
królem, a żona jego księżna Ryxa, córka wojewedy reńskiego i siostrzenicy Ottona
III cesarza królową Polską ogłoszona, przez Hippolita ówczesnego arcybiskupa
Gnieźnieńskiego, i towarzyszących mu w obrzędzie Gompona arcybiskupa
Krakowskiogo, tudzież Paulina Poznańskiego, Marcella Włocławskiego, Klemensa
Wrocławskiego i Albina Płockiego, biskupów, a w obocności panów i dostojników
królestwa, koronowani zostali i namaszczeni. Mieczysław, nowy król Polski,
naśladując przykład ojca swojego, nie tylko biskupów, książąt i panów, ale
wszystko rycerstwo i szlachtę, którzy się byli na uroczystość taj koronacyi jak
na widowisko niezwykle licznie zjechali do Gniezna, i w dzień koronacyi, i przez
kilka dni następnych, zapraszał do stołu królewskiego, kazał ich wspaniale
podejmować, i dla wszystkich uczty zastawiać po królowsku. Rozdawano nadto z
rozkazu króla Mieczysława hojne między ubogich jałmużny, i udzielano biednym
zapomogi. Sam wreszcie nowy król Mieczysław wraz z królową. Ryxą w dzień
koronacyi ofiarowali na-

204

czynia złote i srebrne w podarku do wielkiego ołtarza, i ubiory kościołowi
Gnieźnieńskiemu, na uproszenie sobie od Boga, pomyślności, i na uczczenie
kościoła, a na wieczystą koronacyi swojej pamiątkę.
Miasto Kraków pogorzało w tym roku, i wielkie przez ogień poniosło szkody.


PO BENEDYKCIE VIII PAPIEŻA WYSTĘPUJE NA STOLICĘ JAN XX. TEN PO ŚMIERCI ZJAWIA
SIĘ JEDNEMU BISKUPOWI I POLECA ROZDANIE PEWNYCH PIENIĘDZY UBOGIM.

Po śmierci Benedykta VIII, który siedział na stolicy lat dwanaście i dni
dwadzieścia jeden, z wyjątkiem roku jednego, nastąpił Jan XX, syn Grzegorza,
rodem Rzymianin, który przez lat kilka toczył wojny i spory z Rzymianami. Pisze
Piotr Damiani, że kiedy był biskupem, pokazał mu się pomieniony Benedykt papież
siedzący jakby za życia na karym koniu; rzeki więc do niego: "Nie jestżeś ty
Benedykt papież, o którym wiemy, że już umarł?" — "Jam jest, odpowie, ów
nieszczęsny Benedykt. " — "A cóż ci jest, zapyta, ojcze?" — "Bardzo wiele
cierpię, ale mam nadzieje w miłosierdziu Boskiem, jeżeli mi kto użyczy pomocy.
Idź do następcy mego, papieża Jana, i powiedz mu: ażeby pieniądze w takiej a
takiej skarbniczce znalezione rozdał pomiędzy ubogich; wszystko bowiem, co dotąd
za mnie rozdawano, nie było mi pomocnym, bo pochodziło z cudzej krzywdy. " Co
biskup wiernie wykonał, a złożywszy godności biskupią wstąpił do klasztoru.


KONRAD, KRÓLEM RZYMSKIM OBRANY, PRZYWDZIEWA KORONĄ.

Konrad, jeden z książąt Niemieckich, wśród żwawych niezgód od elektorów wybrany
został królem Rzymskim. Książę zaś Kuno (Cuno) ubiegający się o koronę, za
sprawą Albina arcybiskupa Mogunckiego, odrzucony. Henryk bowiem cesarz, z porady
książąt, rzeczonego książęcia Konrada następcą swoim wyznaczywszy, umarł, po
latach panowania dwunastu, według niektórych dwudziestu dwóch, a podług innych
dwudziestu. Ten Konrad wiele zaprowadził ustaw, a pokój jak najściślej pod karą
śmierci zachowywać kazał. Leopold zaś obawiając się, go uciekł, i żył skromnie w
chacie wieśniaczej; od Grzegorza VI policzony w poczet Świętych.

205

ROK PAŃSKI 1020

MIECZYSŁAW KRÓL, WZIĄWSZY W NIEWOLĄ ZAKŁADNIKÓW RUSKICH, UTRZYMUJE RUŚ W
PODLEGŁOŚCI. SYNA SWOJEGO ODDAJE NA NAUKI.


Mieczysław król Polski poświęciwszy rok cały żałobie po ojcu, którą z wszystkiem
rycerstwem przybrany w strój czarny obchodził, z zamku Gnieźnieńskiego, gdzie
stale miał zamieszkanie, udał się do Krakowa wraz z małżonką swoją Ryxą; a po
kilku miesiącach ruszył ztamtąd ku granicom Rusi, prowadząc z sobą liczne
wojsko. Jarosław bowiem i Mścisław, książęta Ruscy, zaledwo gruchnęła wieść o
śmierci Bolesława króla Polskiego, z mnogim tłumem tak rycerstwa, jako i
pospolitego gminu najechali granice Polski, obiegli Czerwieńsk i inne zamki; a
spustoszywszy niektóre powiaty Polskie, nabrali w niewolą włościan i pognali w
okolice rzeki Porszy, blisko Kijowa, na posielenie. Nie tajno też było, że
Rusini podbici orężem króla Bolesława zaraz z jogo śmiercią poczęli się ruszać i
skryte układać zmowy na zrzucenie poddańczego jarzma, i już jawnie powstać
zamyślali, gdyby wcześniej nie przytarto ich i nie skarcono. Mieczysław zatem
król Polski wkroczywszy w krainę Ruską, bierze w niewolą, znakomitszych panów
Rusi i odsyła do Krakowa, zkąd porozsadzani po różnych zamkach przez lat kilka
służyli mu za zakładników. W ten sposób przytłumił tlejące w zarzewiu rozruchy,
Ruś utrzymał w posłuszeństwie, i odjął jej wszelką sposobność podniesienia
rokoszu. Urządziwszy zaś należycie sprawy Ruskie, wrócił do Polski, i najpierwej
odwiedził ziemię Płocką, gdzie zajmował się słuchaniem i rozsądzaniem spraw i
zażaleń swoich poddanych. Potem zwiedziwszy inne powiaty Łęczyckiej i Kujawskiej
ziemi, udał się do Gniezna, zwykłej swojej siedziby. A ponieważ syn jego
Kazimierz już siódmy rok wieku swego liczył, kazał go ojciec przedewszystkiem
uczyć, i przydał mu mężów poważnych za mistrzów, aby przetarty i objaśniony
nauką stał się świadomszym i sposobniejszym do sprawowania rządów. Ten tedy był
pierwszy z rodu książąt Polskich, który swój umysł z przyrodzenia ślachetny
naukami więcej jeszcze ozdobił i wykształcił: niema bowiem śladu, aby inni
dawnych czasów książęta Polscy w naukach i umiejętnościach byli ćwiczeni. Ale
Mieczysław król Polski już z samego początku panowania okazywał się gnuśnym i
tępym, w obyczajach surowym, w działaniach płochym, niezdatnym do rady i spraw
wymagających większej godności i powagi. Porzuciwszy rozsądnych, wiekiem i
przymiotami zaleconych radców, dawał się wieśdź namowom ludzi młodych i
lekkomyślnych. I ta to była najgłówniejsza przyczyna, dla której królestwo

206

Polskie za jego czasów wiele poniosło uszczerbku, gdy ani sam starać się chciał
o nabycie światła, ani ludzi rozumnych miał w poważaniu.


BRZETYSŁAW, SYN OLDRZYCHA KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO, POCZYNA POLAKÓW PRZEŚLADOWAĆ,
ZAMIERZAJĄC PODNIEŚĆ ROKOSZ.

Kiedy Mieczysław król Polski zajęty był sprawami Ruskiemi, Czesi uważający to
sobie za hańbę, że królom Polskim daninę opłacać musieli, podnoszą jawny rokosz,
i Polaków, którzy w Czechach stali załogą, jednych wyrzucają z kraju, drugich w
niewolą biorą. Byli na ów czas w Czechach dwaj książęta, Oldrzych (Udalryk) i
Jaromir, synowie Bolesława, którego król Polski Bolesław oślepić był kazał;
jednakże zarząd księztwa Czeskiego zostawał przy Oldrzychu, drugi bowiem brat
Jaromir, poimany przezeń i oślepiony, żeby mu swem wspólnictwem rządów nie
odbierał albo przynajmniej nie kaził, wiódł życie samotne i nieszczęśliwe.
Oldrzych zaś książę Czeski miał syna z niewiasty stanu wiejskiego, Bożeny albo
Beaty, imieniem Brzetysława, żwawego i dziarskiogo młodzieńca. Ten stawszy się
głównym przywódcąś powstania, nie tylko Polaków, ale i przychylną im szlachtę
Czeską, a zwłaszcza Ursowiczów, z wielką zawiścią prześladował. Oldrzych bowiem,
ojciec jego, związany przysięgą od Bolesława króla Polskiego, nie śmiał jej
łamać płocho, obawiając się kary oślepienia, jakiej doznał ojciec jego, żyjący
jeszcze na ów czas Bolesław książę Czeski. Ale po śmierci króla Polsk iego
Bolesława, chociaż pomny przysięgi sam w powstaniu nie brał udziału, popierał je
atoli przez syna swego Brzetysława, nie przestając podżegać młodzieńca, który
już sam przez się nienawistny był Polakom, aby nie zapominał krzywdy od nich
doznanej, oślepienia dziada swego i uwięzienia ojca. Nadto Jaromirowi, rodzonemu
bratu swemu, czy to z poduszczonia fałszywych oskarżycieli, czy z obawy, iżby mu
jako starszemu nie przyznano pierwszeństwa, oczy wyłupić kazał. A znęcony urodą
i miłością ku Bożenie, kobiecie wiejskiego stanu, pojął ją w małżeństwo, chociaż
mu przyjaciele odradzali te związki, i miał z niej syna Brzotysława.


ŚMIERĆ HIPOLITA ARCYBISKUPA GNIEŹNIEŃSKIEGO I KLEMENSA BISKUPA WROCŁAWSKIEGO.

Po zmarłym arcybiskupie Gnieźnieńskim Hipolicie, którego w tymże kościele
pochowano, wyniesiony był na stolicę prawym wyborem, za

207

zezwoleniem Mieczysława króla Polskiego, Bosuta, mąż przezornej rady i bystrego
rozumu, potwierdzony od Jana XX papieża.
Tegoż roku, zachorowawszy ciężko na zimnicę, umarł Klemens biskup Smogorzowski
czyli Wrocławski, który piastował tę godność lat dwanaście; pochowany w kościele
Smogorzowskim. Po nim nastąpił Lucilius I, kanonik Smogorzowski, obrany przez
kapitułę za usilnym wpływem Mieczysława króla Polskiego; potwierdzenie otrzymał
od Sylwestra II papieża, a poświęcenie z rak Stefana arcybiskupa
Gnieźnieńskiego. Rodem był Włoch, ale umiejący jako tako po polsku.


ROK PAŃSKI 1028.

BRZETYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, KORZYSTAJĄC Z GNUŚNOŚCI MIECZYSŁAWA KRÓLA POLSKIEGO,
ZAJMUJE MORAWY I ZAŁOGI POLSKIE W PIEŃ WYCINA.

Brzetysław książę Czeski, zrzuciwszy ciążące z dawna Czechom jarzmo, i
uwolniwszy ich od daniny, którą Polakowi opłacali, gdy widział, że to
oswobodzenie powiodło mu się bezkarnie, i że Mieczysław król Polski milczał na
nie z spokojną obojętnością, śmielsze jeszcze przedsiębierze zamysły: zgromadza
wojsko konne i piesze, i wkracza do Morawy, która cała podówczas była w ręku
Polaków; miasta Morawskie, trzymane w podległości przez zbrojne załogi Polskie,
oblężeniem zamyka, i wszystkie siły wytęża na ich zdobycie, wiedząc zwłaszcza,
że mieszkańcy miast oblężonych, niecierpliwi jarzma Polskiego, i pragnący zmiany
w obecnym stanie rzeczy, niewątpliwie się poddadzą, jeżeli Mieczysław
oblegających nie odeprze Ale chociaż rycerstwo Polskie, które trzymało po owych
miastach załogi, i starostowie miejscowi (praefecti), słali do króla Mieczysława
ustawicznych gońców z doniesieniem, jak wielkie groziło im niebezpieczeństwo, i
wzywali posiłków; przecież król Mieczysław, czy-to dlatego, że innemi w ów czas
zajęty był publicznemi i domowemi sprawami, czyli, że nie czuł w sobie dosyć
ducha i zdolności do prowadzenia albo odpiorania wojen, bądź wreszcie, że Polacy
ociągali się z dostarczeniem wojska na utrzymanie i obronę Moraw, zaniedbał
udzielić oblężonym tak potrzebnej i upragnionej pomocy. Gdy więc o tej króla
obojętności dowiedzieli się mieszkańcy miast oblężonych (ani ta mogła im być
nawet tajna, sami bowiem przez własnych posłów dopraszać się u Mieczysława, aby
ich z oblężenia wyswobodził), załogi Polskie owych miast broniące tem większemu
uległy niebezpieczeństwu, i ostatnią prawie uczuły rozpacz. Coraz więcej bowiem
obywatele miejscy, przychylniejsi Czeskiemu panowaniu, odstępując Polaków,
tajemnemi zmowy obiecywali poddać się ksiażęciu Brzetysławowi. Nakoniec porą

208

nocną otworzywszy bramy, wpuścili Brzetysława. Za przykładem jednego i drugiego
miasta poszły inne koleją, i w podobny sposób wszystkie się popoddawały.
Brzetysław książę Czeski, srogością odznaczając swoje zwycięztwo, żołnierzy
Polskich częścią, mieczem wytępił, częścią na więzy niewolnicze lub inne wskazał
męczeństwa; tych zaś, którzy się stali mieszkańcami i obywatelami Moraw, pokarał
wygnaniem i zabraniem majątków, a niektórych w obce jeństwo zaprzedał.


ROK PAŃSKI 1029

MIECZYSŁAW KRÓL POLSKI MORAWY ZBUNTOWANO ORĘŻEM PUSTOSZY.

Podwójną zniewagę wyrządzoną sobie od Brzetysława książęcia Czeskiego, w
odmówieniu mu daniny z Czech należnej, i opanowaniu Muraw, chociaż Mieczysław
król Polski dłużej niż się godziło znosił z cierpliwością, pubudzony przecież
ustawicznem panów Polskich naleganiem, nakazał w królestwie pospolite ruszenie
przeciw Morawcom. Zebrawszy zatem znaczne wojska, z groźną potęgą wkracza do
Moraw, a nie bawiąc się zdobywaniem miast odpadłych (wiedział bowiem że w
zaciętym wytrwają oporze, jako poczuwające się do przeniewierstwa; a opatrzone
załogami przez książęcia Czeskiego Brzetysława, zdołają wytrzymać oblężenie)
kazał kraj wszystek ogniem i grabieżą pustoszyć. Palono więc przedmiejskie
okolice miast, które się Czechom były poddały, niszczono pożogą miasteczka, wsie
i osady. A tak poczyniwszy wielkie szkody w Morawach, zabrawszy liczne stada
bydła i innego rodzaju łupy, i pomściwszy się nieco za podwójno przeniewierstwo,
Mieczysław król wrócił z wojskiem szczęśliwie do Polski.


ROK PAŃSKI 1030

STAROSTOWIE NADELBIAŃSCY WYPOWIADAJĄ KRÓLOWI POLSKIEMU POSŁUSZEŃSTWO I SAMI
KSIĄŻĘTAMI SIĘ MIENIĄ. ZA ICH SPRAWĄ POCZĄTEK WZIĘŁO DZISIEJSZE MARGRABSTWO
BRANDEBURSKIE.


Pobudzeni przykładem Czechów i Morawian starostowie zamków i warowni nad Łabą
leżących, zaczęli się wyłamywać z pod władzy i jarzma króla Mieczysława i
królestwa Polskiego. Ośmielała ich z jednej strony gnusność i opieszałość króla,
z drugiej powinowactwo z Niemcami, z którymi się byli pobratali wzajemnemi
małżeństwy. Słyszeli bowiem, a niektórzy z własnego wiedzieli doświadczenia, o
zniewieściałości i niesprawiedliwych rządach króla Mieczysława; zkąd bojaźń,
uległość i cześć dla ma-

209

jestatu, jakiej niegdyś ojciec jego Bolesław król Polski od swoich i ościennych
doznawał, jęły zamieniać się w pogardę i lekceważenie. Owi zatem starostowie nad
Elbą windujący spiknąwszy się, ani na rozkaz i wezwanie Mieczysława nie
przybywali, ani daniny zwykłej do skarbu królewskiego wnosić nie chcieli,
zasłaniając się z początku pozornemi wymówkami, że napaści nieprzyjacielskie
własnym nakładem i żołnierzem wstrzymywać i odpierać musieli, i zwolna coraz
więcej dążąc do zupełnego oderwania się; zamiary swoje kryli chytrością i
fałszywemi pozory, aby im, tak jak wszystko, uszły bezkarnie. A że umysł ludzki
dumą i próżnością, podżegniony nigdy na jednem nie przestaje, ale wzmaga się i
podnosi do coraz większych uroszczeń i żądań, jeśli w samym zarodzie pychy nie
zostanie skrócony i przytarty; przeto i starostowie Polscy Nadelbiańscy nie
przestawszy na samem wyłamaniu się z posłuszeństwa, nie już starostami i
wielkorządcami (praefecti etcapitanei) królewskimi, ani nawet poddanymi i
lennikami królestwa Polskiego, ale poczęli się mienić udzielnemi panami;
przywłaszczali sobie dostojność książęcą i władzę nad krainami Nadelbiańskiemi,
hardo i samowolnie przekazując ją nawet synom i wnukom swoim, gdy król Polski
pobłażał obojętnie takiemu wyłamywaniu się z pod swojej zwierzchności, które z
początku nieznaczne, później przy sprzyjających okolicznościach urosło w jawną
krnąbrność i zuchwalstwo. Ta wyuzdana pycha i samowola starostów Nadelbiańskich
doszła nakoniec do togo stopnia, że kraje, które dawniej były pod ich zarządem,
oderwali od królestwa Polskiego, i przywłaszczyli sobie mitry udzielnych władców
i książąt, zkąd powstała Marchia Brandeburska, po polsku Zgorzelcem zwana. I
trwa po dziś dzień ona Marchia, która snadno przez podbicie i zatracenie innych
dzielnic osięgła zwierzchnictwo książęce; a nawet orłem czerwonym służącym jej
za herb dowodzi, że kiedyś była krajom Polskim, którego herbem powszechnym jest
orzeł biały; ale wiadomo, że po oderwaniu się od Polski i wyłamaniu z pod jej
zwierzchnictwa barwę białą zmieniła na czerwoną.


ROK PAŃSKI 1031

JAK MIASTO LUBEKA I HRABSTWO MAGNOPOLSKIE OD KRÓLESTWA POLSKIEGO ODPADŁY.

Przeniewierstwo takie przeszło zarazą od Morawców, Czochów i starostów
Nadlabańskich do Kaszubów, Serbów i innych ludów zamieszkujących wyspy i
pobrzeża morskie, które był Bolesław król Polski podbił i berłu swemu
przywrócił. Te bowiem ludy, gnębione napadami sąsiednich Niemców, po wiele kroć
rozbojami i łupiestwy nieprzyjacielskiemi
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

210

niszczono, nie doznawszy żadnej od Mieczysława króla Polskiego opieki i obrony,
jako przyrodzenie ludzkie skłonne bywa do zmiany, snadno oderwały się od Polaków
i ich władztwa, a dawszy się rozdrobnić na różne dzielnice, jedne prawem podboju
przeszły pod władzę cesarską, inne przez książąt sąsiednich zostały zagarnione,
a niektóre zmuszone do ulegania swym naczelnikom i poddania się ich panowaniu.
Od tego czasu, wzmiankownane ludy i kraje, oderwawszy się od królestwa Polskiego
i dostawszy pod władzę rozmaitych panów i książąt, nigdy już do pierwszej wrócić
nie mogły całości. Z pomiędzy nich sławne owo i znakomite miasto Bukowiec, po
niemiecku zwano Lubek, urosłszy z dostatków morskich i lądowych, które dla
szczęśliwego położenia łatwo do niego sprowadzać można, i obeznawszy się z
przemysłem Niemieckim, do takiej przyszło zamożności, że łacno mu było znieść
panowanie książąt, którzy je dzierżyli, i do dziś dnia swojemi rządzi się
prawami, składając poczesną rzeczpospolitą. Ztąd też powstało hrabstwo
Magnopolskie, wywodzące swą dawną nazwę od pól obszernych i wielkich, w wyrazie
złożonym z dwóch, chociaż równych pochodzeniem, to jest łacińskiego i polskiego.
Henryk bowiem, na on czas cesarz Rzymski, wojując z książęciem Sławian i
pomienionych ludów, który się zwał Mikołajem albo Miklem, a od którego nazwisko
bierze gród znakomity zwany Mikelburg, wyzuł go z ziem i zamków przez niego
posiadanych; a przyłączywszy jedne do cesarstwa, inne rozdawszy pomiędzy swych
wojowników, pierwszy (jak mówią) utworzył hrabstwo Magnopolskie, które
dotychczas byt i imię swoje zachowuje.


ROK PAŃSKI 1032

POMORZANIE ODERWAWSZY SIĘ OD KRÓLESTWA POLSKIEGO, PODDAJĄ SIĘ SWEMU SAMOWŁADCY,
KTÓREGO WNET JEDNAK KRÓL MIECZYSŁAW ORĘŻEM POSKRAMIA, I KARZE GŁÓWNYCH SPRAWCÓW
ROKOSZU; SYNOWI ZAŚ BELI KRÓLA WĘGIERSKIEGO, WYGNAŃCOWI ZALECONEMU DZIELNOŚCIĄ W
BOJU, CÓRKĘ SWOJĘ ZAŚLUBIA I ZDAJE RZĄDY POMORZA.

Pomorzanie także, pobudzeni przykładem innych ludów, które się od Polski
oderwały, zapragnęli zrzucić jarzmo i uwolnili się z pod władzy króla
Mieczysława. Najznakomitszemu zatem z swoich panów, który między nimi bogactwy,
rozsądkiem i sprawnością, celował, powierzają władzę najwyższą, mianując go i
obierając swoim książęciem. Król Polski Mieczysław, gdy się o tym rokoszu i
wyłamaniu z posłuszeństwa dowiedział, więcej niem niż innemi stratami oburzony,
osądził sprawiedliwie za rzecz niegodną, ażeby im pobłażać, zwłaszcza że nań i
radcy i panowie Polscy nalegali: "aby tak jawnej zniewagi i nowego uszczerbku
królestwa nie puszczał bezkarnie."

211

Nakazawszy zatem pospolite ruszenie we wszystkich ziemiach, które władzy jego
podlegały, zbiera liczne i potężne wojsko; a chcąc się groźniej i przemożniej
postawić, i Pomorzan, na których się wyprawiał, większym strachem przerazić,
bierze z sobą trzech książąt Węgierskich, Andrzeja, Belę i Lewentę, siostrzeńców
Stefana króla Węgierskiego, których, jak wyżej opowiedzieliśmy, uciekających
przyjął był do siebie i podejmował po królowsku z wielką gościnnością, a którzy
sami usilnie się dopraszać, aby im udziału w tej wojnie nie odmawiał. Sprawiwszy
potem wojsko, z siłą dostatnią na Pomorze wyciąga. Zebrał też wzajemnie i
samowładca Pomorski nie małe siły z Pomorzan i ludów pogranicznych,
postanowiwszy, głuchy na głos sumienia i sromotę zbrodni, jakiej się dopuszczał,
spróbować szczęścia i jak najrychlej spotkać się z królem i panem swoim
Mieczysławem, ażeby przez zwłokę nie został opuszczony od swoich i
sprzymierzeńców. Zaczem nie bawiąc wyprowadza wojsko w pole i stacza bitwę z
Mieczysławem królem Polskim. Zagrzewał ducha Polakom gniew słuszny, że właśni
pobratymcy, swoi i poddani królewscy oręż przeciw nim podnieśli; Pomorzan
popychała do boju świadomość tak wielkiej zbrodni, na którą się odważyli. Z
obojej strony zatem walczono zacięcie. Ulegli wreszcie Pomorzanie, a król Polski
Mieczysław otrzymawszy zwycięztwo pokarał śmiercią głównych sprawców rokoszu,
reszcie pospolitej tłuszczy przebaczył. A ponieważ w tej walce Bela książę
Węgierski przed innemi odznaczył się dzielnością, przeto w nagrodę król
Mieczysław obrał go swoim zięciem, dał mu własną córkę za żonę, a wraz
przeznaczył wszystek dochód z ziemi Pomorskiej na utrzymanie powagi i godności
książęcej. Ten dziwnie uradowany tak wielkiem dobrodziejstwem i zaszczytem,
przywiązał się najszczerzej do króla Mieczysława i Polaków, i stał przy nich
odtąd ż niezachwianą wiernością, przyjaźnią i życzliwością. Przesiadując przez
wiele lat w Polsce, spłodził z córki królewskiej dwoje nadobnych dziatek, to
jest dwóch synów, Gejzę i Władysława, Ten-to jest Władysław, który doszedłszy
lat męzkich piastował berło królestwa Węgierskiego, a dla świątobliwości życia w
poczet świętych policzony został. Inni utrzymują, że Bela książę Węgierski
spotkawszy się w pojedynku z samowładcą Pomorskim zwyciężył go, i za to od
Mieczysława przybrany był za zięcia.


PO GOMPONIE ARCYBISKUPIE KRAKOWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ RACHELIN.

Arcybiskup Krakowski, nazwiskiem Gompo, zakończył życie po dziewięcioletnim
zarządzie Krakowskiego kościoła. Objął po nim stolicę Rachelin, naznaczony od
Jana XX papieża, a od prałatów i kanoników

212

Krakowskich do przewodniczenia kościołowi zgodnie obrany tajemnemi głosy na
zebraniu kapituły dnia piętnastego Sierpnia. Mąż rodu szlachetnego i obyczajów
świątobliwych, rodem Włoch.


ROK PAŃSKI 1033.

MIECZYSŁAWOWI KRÓLOWI POLSKIEMU, ODRODZONEMU OD SWEGO DZIADA I PRADZIADA, I
CAŁKIEM DAJĄCEMU SIĘ SWEJ ŻONIE POWODOWAĆ, SYN BOLESŁAW UMIERA. JEGO PRZYMIOTY I
OBYCZAJE.

Rok ten przeszedł dla Polaków spokojnie, nie byli bowiem zmuszeni do prowadzenia
z sąsiedniomi narodami ani zaczepnych ani odpornych wojen. Chociaż bowiem, jak
wyżej opowiedzieliśmy, niektóre ludy i ziemie od zwierzchnictwa Mieczysława
króla Polskiego odpadły, przecież Mieczysław król wolał te straty znosić z
obojętnością, niż dopominać się ich orężem. Nie miał on ducha ojcowskiego, i
radniej mu było gnuśnieć w nieczynności i spoczynku, niż rycerskim zajmować się
rzemiosłem. Wydany przytem na zbytki i cielesną rozpustę, jak twierdzą
niektórzy, znieważał łoże małżeńskie, a wraz godność królewską, obcując z
wszetecznicami. Z tej przyczyny ani u swoich nie mógł mieć takiej czci i sławy,
ani nieprzyjaciołom równie być strasznym, jak ojciec: wiedziano owszem, że
wojny, które prowadził, nie z własnej chęci przedsiębrał, lecz przymuszony
orężem nieprzyjacielskim i pramiowiorstwem poddanych. Rzeczpospolitą przytem,
jako gnuśnik, niedbale sprawował, zkąd u narodu swego popadł w nienawiść. Ryxa,
królowa Polska, poczęła była z niego w tym roku i wydała na świat syna, któremu
na chrzcie dała imię dziadowskie i nazwała go Bolesławem. Jednakże dziecko to
nie chowało się z dopuszczenia Bożego, nie darzył bowiem Bóg pomyślnością
Mieczysława za jego przestępstwa; po kilku więc miesiącach zasłabłszy umarło,
nie bez ciężkiego obojga rodziców żalu. Nie było w królu Mieczysławie ani krwi
szlachetnej dziada, ani obrotnego rozumu ojca, onej okrasy w domowem życiu,
królewskiej rządności i wspaniałości. Skaził on nakoniec imię swoje i sławę, tak
u rodaków jako i obcych, wrodzonem sobie a od królowej Ryxy podsycanem skąpstwem
i nikczemnością. Przykrym przeto ciężarem zdało się panom Polskim jego
panowanie, gdy postępki swoje za zwyczaj do skinienia niewieściego stosował;
przykrzejszem jeszcze nienawiści brzemieniem ciężyć poczęło obcym narodom,
płacącym daninę, gdy postrzegli, że Mieczysław król Polski szczycił się
wprawdzie godnością królewską, ale nie jaśniał bynajmniej majestatem cnót i
przymiotów królewskich, a powodował się ślepo wolą żony; że jak gnuśnik słabego
i nikczemnego serca, trawił życie na bezczynnych wczasach, śnie, biesiadowaniu i
rozpuście. Ztąd zaś najwięcej u swoich

213

i obcych zasługiwał na wzgardę, że na wyrządzano ludziom krzywdy i
niesprawiedliwości żadnej nie używał grozy i zaniedbywał karania.


ŚMIERĆ MARCELLA PIERWSZEGO BISKUPA WŁOCŁAWSKIEGO.

Marcelli I, biskup Włocławski czyli Kruszwicki, po dwudziestu i dwóch latach
swego pasterstwa, strawiony gorączkową słabością, umiera. Pochowany w kościele
parafialnym w Dźwircznie, gdzie też ostatni dwaj jego poprzednicy byli
pogrzebani. Po nim obrany przez kapitułę Wenancyusz, rodem Włoch, uzyskał
potwierdzenie Sergiusza. IV papieża.

JAROSŁAW KSIĄŻĘ KIJOWSKI PO ŚMIERCI MŚCISŁAWA OBEJMUJE KSIĘSTWO CZERNIECHOWSKIE
I MIENI SIĘ SAMOWŁADCA, CAŁEJ RUSI. PO ODNIESIONEM ZWYCIĘZTWIE NAD PIECZYNGAMI
BUDUJE W KIJOWIE KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEJ ZOFII, WYPEŁNIAJĄC ŚLUB DAWNIEJ UCZYNIONY.

Tegoż roku Mścisław, książę Ruski i Czerniechowski, umarł na polowaniu, i
pochowany został w kościele Świętego Zbawiciela, przez siebie zbudowanym. A gdy
żadnego nie zostawił potomstwa, przeto Jarosław książę Kijowski objął po nim
księztwo i stał się panem wyłącznym całej Rusi, który w języku Ruskim zowie się
jedynowładcą (yedinowlasczecz). Kiedy zaś rzeczony książę Ruski Jarosław
przebywał w Nowogrodzie, naród Pieczyngów wysypawszy się w wielkiem mnóstwie na
Kijów uderzył. O czem Jarosław przez spiesznych gońców zawiadomiony, ściąga
zewsząd siły zbrojno i podstępuje pod Kijów. Ruszyli nawzajem przeciw niemu
Pieczyngowie, i przyszło do krwawego spotkania: ale chociaż obie strony mężnie
dobijały się zwycięztwa, przecież w końcu Pieczyngowie pobici, jedni ratując się
ucieczką, potonęli w rzece, inni dostali się w niewolą albo poszli w rozsypkę.
Na pamiątkę zwycięztwa Jarosław wystawił w tem miejscu kościół Ś. Zofii,
ślubowany przed bitwą, który potem zaszczycony został godnością metropolii.
Tegoż roku urodził się Jarosławowi książęciu Kijowskiemu syn, któremu dano imię
Wieczysław.


ROK PAŃSKI 1034

MIECZYSŁAW KRÓL POLSKI DOSTAWSZY POMIESZANIA UMYSŁU UMIERA W POZNANIU.

Jeszcze Mieczysława króla Polskiego nie nachylała starość sędziwa, jeszcze go
były nie strawiły ciężkie dolegliwości i troski; nie domyślano się

214

przeto, aby kres jego miał się, przybliżać. Był pełen siły i czerstwości ciała:
ani kto mógł przewidywać, że umrze, licząc dopiero lat pięćdziesiąt. Jednakże,
czy-to z wrodzonej mu wady. czy z do dopuszczenia Bożego, czy skutkiem słabości
jakiej, łatwo wyniknąć mogącej z rozwiązłego i swawolnego życia, popadł w
szaleństwo, które często go porywało, nie bez męczących katuszy ciała. Ta
nieszczęśliwa przygoda sprawiła, że oderwno od jego berła kraje i ludy
utwierdziły się w swojem odstępstwie, i to nawet, które bojaźń dotąd w
posłuszeństwie wstrzymywała, poczęły dążyć do podobnegoż oderwania. Czasami
wprawdzie folgowała ta choroba, i odzyskiwał przytomność umysłu; spodziewano się
zatem, że wróci do zdrowia i używania rozumu; a ta nadzieja utrzymywała ludy
podległo w posłuszeństwie i rycerstwo w karności. Tymczasem rządy państwa
sprawowała królowa Ryxa, i wszystko działo się według jej upodobania. Lecz gdy
ani umiejętność lekarzy, ani ziół uzdrawiających dzielność nic zdołaią uwolnić
króla od niszczącej go choroby, która po kilku miesiącach znacznie się wzmogła,
skończył życie w zamku Poznańskim dnia 15 Marca. Wezwani przez pisma i posły od
królowej Ryxy prałaci i panowie Polscy zjechali się na obchód żałobny, a
odprawiwszy z czcią nałożną pogrzeb królewski, pochowali zwłoki zmarłego króla w
kościele katedralnym Poznańskim, które złożono w ojczystym grobie. Smierć króla
Mieczysława dotknęła wprawdzie królową i starszyznę państwa ciężkim żalem, ale
zmniejszało go wspomnienie szaleństwa, gdy z zejściom króla ustępowało tyło
ciężkich zniewag, które ich i królestwo cało tak srodze dotykały. Był on
wprawdzie gorliwym piastunem wiary chrześciańskiej, ale przymiotami swemi wielce
różnił się od ojca: tamten polon ducha wojennego, ten gnuśnik; ów dzielnością
swoją granico królestwa Polskiego rozszerzył, ton je znacznemi stratami
umniejszył; pierwszy tak swoim jako i obcym miły i straszny, ten znienawidzony u
wszystkich i wzgardzony; Bolesław dla każdego hojny i wspaniały, ten skąpy i
nieużyty. Z przyczyny też jego gnuśności potęga Polska zaczęła ustępować obcej
przewadze, wojska płaszane i porażane w boju oswoiły się, z klęskami; wszystko
nachyliło się do upadku.


JAROSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI ZAKŁADA ROZMAITE KOŚCIOŁY I KLASZTORY, I STAWIA ZŁOTĄ
BRAMĘ W KIJOWIE.

Jarosław książe Ruski, od spraw wojennych zwróciwszy się do religijnych, zakłada
w Kijowie rozmaite klasztory nie tylko męzkie ale i żeńskie, i liczne stawia
kościoły. Wznosi potem z wielką wspaniałością przybytek murowany S. Zofii; wieżę
jego pokrywa blachą wyzłacaną; sam zaś kościół naczyniami złotemi i srebrnemi,
księgami i ubiorami kosztownemi opatruje,

215

zdobi i uświetnia. Stawia nakoniec bramę od strony Polski, dla mojej i miasta
okazałości, z jak największym i zbytkownym przepychem, i każe ją zwać "złotemi
wroty," dlatego że jej wrota blacha, złocistą, a szczyt pozłacanem nakryciem
przyozdobił.


ROK PAŃSKI 1035

PANOWIE POLSCY ZBIERAJĄ SIĘ NA RADĘ W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA, A Z PRZYCZYNY
ROZERWANIA ZDAŃ, RZĄDY KRAJU POWIERZAJĄ KRÓLOWEJ RYSIE Z PRZYDANĄ JEJ DO BOKU
RADĄ. RZECZ PUBLICZNA SKOŁATANA NIERZĄDEM NACHYLA SIĘ DO UPADKU.

Dla obrania nowego króla Polskiego w miejsce zmarłego króla Mieczysława, Janowie
Polscy odbyli kilka zjazdów w Gnieznie i Poznaniu. Wielokrotnie jednak
naradzając się i rokując o ustaleniu nowego składu rzeczy, nie mogli między sobą
przyjść do zgody. Jedni bowiem chcieli wybrać na, tron i koronować Kazimierza,
syna królewskiego, który dochodził już lat dwudziestu; innym dla młodego i
niedojrzałego wieku zdawał się Kazimierz do panowania niezdatnym; niektórzy też
obawiali się, aby nie zarwał co z ojcowskiego szaleństwa. Gdy więc zdania w tej
mierze panów były różne, wstrzymano i odłożono koronacyą królewica Kazimierza;
zkąd do tak wielkich przyszło zawichrzeń nieszczęść, że królestwo Bolesława I,
niegdyś rządem wewnętrznym i potęga wojenną tak sławne i kwitnące, nachyliło
się, i jak to niżej opowiemy, prawie zdążyło do upadku. Po odroczeniu więc
koronficyi i wyboru nowego króla uchwalono, aby władza najwyższa zostawała w
ręku Ryxy i kilku opiekunów przydanych jej z starszyzny panów Polskich.
Niektórzy twierdza., że koronacyą Kazimierza, syna Mieczysława, raczej nie
dopuszczona; wtedy, niźli odłożona, była, z tej przyczyny, że matka jego królowa
Ryxa radami i namowami swemi skłoniła była męża swego, króla Mieczysława, do
nałożenia na wieśniaków dóbr tak królewskich jako i szlacheckich danin
rozmaitych, ofiar i podatków, mających się składać mianowicie w wszelkie dni
uroczyste na potrzeby kuchni i stołu królewskiego, i że królowa nawet po śmierci
małżonka swego, króla Mieczysława, chciała wybierać takowo daniny, o których
zniesienie rycerstwo i panowie bardzo nalegali; a nie dozwalała, aby syn jej
Kazimirz, mający na królestwo nastąpili po ojcu, w czemkolwiek ścieśniał
ojcowskie rozporządzeniu. Czem zaiste wielką synowi, większą jeszcze sobie w
sercach panów i rycerstwa zjątrzyła niechęć i zawiść, która do tego stopnia
wzrosła, że nie umiejąc Minować swych namiętności, dali kazić się i psować
rzeczypospolitej; i za nic mieli wszelkie czyny i mowy, byle tylko królowa,
razem z małoletnim

216

Kazimierzem wypędzić z kraju mogli, nie zważając, że przez takie wygnanie i
siebie i rzecz powszechną popychali do zguby.


JAN XI PAPIEŻ UMIERA. PO NIM NASTĄPIŁ BENEDYKT IX, KTÓRY PO ŚMIERCI POKAZAŁ SIĘ
W POSTACI NIEDŹWIEDZIA I OSŁA.

Po śmierci Jana XX papieża, który siedział na stolicy lat jedenaście, biskupstwo
Rzymskie osierocono było przez dwa dni. Nastąpił po nim Benedykt IX, zwany
inaczej Teofilaktem, rodom Tuskulańczyk, syn Alberyka, człowiek rozpustnych
obyczajów, dla których pewnemu pokazawszy się w postaci niedźwiedziej i oślej,
wyznał, że potępiony jest na wieki.


PO PAULINIE BISKUPIE POZNAŃSKIM NASTĄPIŁ BENEDYKT I.

Paulin biskup, po piętnastoletnim zarządzi kościoła Poznańskiego, sprawowanym
pobożnie, roztropnie i starannie, złożony długą słabością gorączkową, której
żadne podołać nie mogły leki, umarł i pochowany został w kościele Poznańskim.
Nastąpił po nim we dwa lata Benedykt I Sycylijczyk rodem z Neapolu, nie bez
obrazy duchowieństwa, kiedy po wypędzeniu Ryxy i jej syna Kazimierza wrzała
domowa między Polakami wojna i panowało bezkrólewia, roku Pańskiego 1037
naznaczony od papieża Benedykta IX, a poświecony przez arcybiskupa
Gnieźnieńskiego Stefana.


ROK PAŃSKI 1036

GDY WINĘ WSZYSTKICH NIESZCZĘŚĆ ZWALONO NA KRÓLOWĄ. RYXĘ, SPEŁZŁA NA NICZEM
KORONACYĄ KAZIMIERZA: OBOJE WYPĘDZENI Z KRAJU, Z PRZYCZYNY NIEMCÓW, KTÓRYCH
KRÓLOWA TRZYMAŁA NA DWORZE SWOIM I OSADZAŁA NA URZĘDACH, GARDZĄC POLAKAMI.

Zawichrzenia i rozterki, wszczęte po śmierci króla Mieczysława między panami i
rycerstwem, przy wzmagającej się nienawiści przeciw królowej Ryxie, poczęły
urastać i w coraz większe szerzyć się rozmiary. Panowie bowiem i rycerstwo
zwalając całą winę na królową Ryxę, zaprzeczyli naprzód Kazimierzowi następstwa
i dziedzicznego prawa do korony, a potem wzniecili rokosz i domową w kraju
wojnę.. Aczkolwiek bowiem szlachta utyskiwała na obciążenie siebie i swego ludu
mnóstwem podatków, danin i rozmaitego rodzaju służebności, zaprowadzonych z
wymysłu i podmowy królowej Ryxy;

217

większe jednak ztąd powstało oburzeniu, że tych powinności królowa Ryxa powagą i
wpływem swoim nie dopuszczało, znieśli, mimo próśb rycerstwo wielokrotnie do
niej i do synu jej Kazimierza wynoszonych. Ale najbardziej to wszystkich bodło,
że w poczynających się już dla Polski chwilach nieszczęść, sama królowa Ryxa,
juk z dawna za życia króla Mieczysława jej męża, tak i po jego śmierci,
nienawidziła Polaków, a pogardzając ich obyczajami i mową, często zelżywemi
wyszydzała je przegryzki. Trzymała nadto i mi dworze swoim i na urzędach
Niemców, a pomijając albo raczej ze wzgardą odrzucając panów Polskich i ich
synów, jakkolwiek szlachetnych i znakomitych, ładajakim przybyszom z Niemiec,
ludziom niskiego i podłego stanu, dawała pierwszeństwo w udzielaniu godności i
zasiłków pieniężnych. Za życia Mieczysława, Polacy, chociaż tego rodzaju
urągowisko uważali sobie za ciężką, krzywdę i zniewagę, znosili je przecież z
większą cierpliwością, w przekonaniu, że nie mieli mocy do stawienia mu oporu.
Ale gdy się nadarzyła sposobność do otrząśnienia się z tej hańby narodowej, taką
nawzajem zawrzały serca nienawiścią ku królowej, która i wtedy nawet gardziła
słusznem ich oburzeniem, że naprzód jej samej i synowi wszelkie wypowiedzieli
posłuszeństwo i odjęli zarząd królestwa, a następnie, poodbierawszy jej zamki,
miastu i inne posiadłości, wypędzili ją nawet z królowskiego dworu, kazali
wreszcie wraz z synem ustąpili z królestwa Polskiego i pójść zamieszkali między
Niemcami, których taką czcią zaszczycała. Królowa bowiem Ryxa od śmierci
Mieczysława króla Polskiego rządziła krajem, wychowując do tronu młodego
Kazimierza, którego miała z króla Mieczysława, jako się wyżej powiedziało;
niewiasta umysłu wprawdzie męzkiego, w wierze chrześciańskiej nie opieszała,
cnotę i pobożność miłująca, ale której rządy ani staranne ani narodowi
przychylne Polakom się nie podobały. Niepomna płci swojej i słabości
niewieściej, głucha na rady roztropniejszych ludzi, szczęście obrała sobie za
narzędzie swojej ślepoty. Jęła pogardzać narodem Polskim, szydersko pomiatając
wszystkiemi, i z swym rządem kobiecym rozpierając się samowładnie. Nikomu prócz
Niemców nie powierzała swych zamysłów, rady zaś krajowców odpychała ze wstrętom;
urzędy celniejsze rozdawała także Niemcom, nie dopuszczając do nich Polaków. Tak
niegodnem postępowaniom oburzeni znakomitsi panowie Polscy, przeciw głupiemu
zaślepieniu królowej i jej syna, z nie mniejszem i sami zaślepieniom układają
zmowę, i chwytając się występnego, nad miarę, nawet szalonego środka, królową
Ryxę z synom jej Kazimierzom, ażeby przyszedłszy do lat nie naśladował obyczajów
matki, wypędzają z kraju — wyrokiem niesłusznym i niesprawiedliwym, bez względu
na płeć i stan i wiek, wskazują oboje razem na wygnanio, czem zaiste nie mogli
nigdy gorzej sobie, ojczyznie, swoim

218

domom, świątyniom, ołtarzom i rodzinom usłużyć. Wszakżeż Kazimierzowi
dziecięciu, nieświadoma mu owej zelżywości i winy matczynej, chociażby nawet co
sromotniejszego był popełnił, ze względu na wiek i na dziada Bolesława należało
przebaczyć. Ale nic lekkomyślniejszego nad porywczy zapęd ludu: bo jakitmiże to
prawem i Scypiona., i Alcybiadesa i Hannibala, zawiść nieprzyjacioł i
niewdzięczność ludu nie tylko im wygnanie ale na śmierć nawet wskazywała?


RYXA KRÓLOWA POLSKA, ZABRAWSZY Z POLSKI OGROMNE SKARBY, UDAJE SIĘ DO CESARZA I
SKŁADA MA W DARZE DWIE KORONY; SYNA SWEGO KAZIMIERZA ŚLE DO PARYŻA NA NAUKI, A
ZA SKARBY WYWIEZIONE Z POLSKI KUPUJE WIELKIE DOBRA W NIEMCZECH.

Wielu zatem krzywd i zelżywości Ryxa królowa doznawszy od panów Polskich i
rycerstwa, w obawie, iżby Polacy gniewem obostrzeni przeciw niej i synowi
Kazimierzowi czego sroższego się nie dopuścili, z Polski do Saxonii, miasta
naprzód Magdeburga a potem Brunświku, wygnana uchodzi i syna swego Kazimierza z
sobą uprowadza. Na tem jednak nie przestając, wszystek skarb królewski w złocie
i srebrze, klejnotach i kamieniach drogich, zebrany przez Bolesława i
Mieczysława królów Polskich, dwie ogromnej wagi i kosztowności korony, któremi
królów poprzednich, małżonkę Bolesława I, i sarnę nakoniec królową Ryxę
uwieńczano, a nadto wiele innych klejnotów, kanaków, naczyń i ozdób królewskich,
drogiemi i największej rzadkości perłami i kamieniami błyszczących, niemniej
pieniędzy ilość wielką ze skarbu królewskiego zabiera i uwozi, i królestwo
Polskie z ogromnych bogactw odziera. Przybywszy zaś do Saxonii, udaje się
nąjpierwej do cesarza, od którego uprzejmie i z czcią wielka, przyjęta, obiedwie
korony przywieziono z Polski składa mu w podarunku; a potem, użaliwszy się na
krzywdy, jakich od Polaków doznała, siebie i syna swego Kazimierza opiece i
rozrządzeniu jego poleca. Cesarz, wysiawszy wojsko ku granicom Polski, udawał
pozornie, jakoby jej krzywdy i zniewagi były pomszczone. Ona zaś, za bogactwa
uwięzione z Polski zakupiła wiele bardzo znacznych posiadłości, które i jej
samej i synowi wystarczyć miały. Chcąc jednak, aby syn jej Kazimierz osiągnąć
mógł jak najwyższe umysłu ukształcenie, wysłała go poźniej do Paryża stolicy
Francyi na naukę, gdzie Kazimierz zmieniwszy swoje imię Polskie, przeto iż
zdawało się trudnem do wymówienia i barbarzyńskiem, począł się zwać Karolem. Na
królowej zaś wygnance sprawdziło się przysłowie:, że pomyślność głupiego nie
może być długotrwałą." Utrzymują niektórzy, że kiedy Ryxa królowa

219

przebywała w Niemczech na wygnaniu, syn. jej Kazimierz królewic udał się do
Węgier, do Stefana króla Węgierskiego, lubo Czesi zapraszali go do siebie, nie z
przychylnej chęci, ale go snadniej zgubić mogli. Od Stefana króla Węgierskiego
ludzko przyjęty i hojnemi obdarzony upominkami, wybrał się potem, do cesarza,
gdzie przesiadywała jego matka królowa Ryxa, której wygnanie całą niemal Polskę
nachyliło do zguby.


PO LUCYLIUSZU BISKUPIE WROCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ LEONARD I.

Lucilius, biskup Smogorzowski czyli Wrocławski, dręczony przez czas niejaki
podagrą, po dziesięcioletniem sprawowaniu urzędu biskupiego umiera; pochowany w
kościele Smogorzowskim. Po nim nastąpił Leonard I, dziekan Smogorzowski, Włoch,
rodu szlachetnego, podczas trwającego bozkrólowia w Polsce, za wstawieniom się
Ryxy wdowy po Mieczysławie królu Polskim naznaczony przez Benedykta IX papieża,
a poświęcony od Stefana arcybiskupa Gnieźnieńskiego.


CZESCY KSIĄŻĘTA BOLESŁAW ŚLEPY I SYN JEGO OLDRZYCH UMIERAJĄ. PO NICH RZĄDY
OBEJMUJE BRZETYSŁAW SYN UDALRYKA ZRODZONY Z KOBIETY WIEJSKIEJ: KTÓREGO GDY STRYJ
JAROMIR PRZEZ BRATA OLDRZYCHA WZROKU POZBAWIONY PRZECIW URSOWICZOM PODUSZCZA, OD
JEDNEGO Z NICH NĘDZNIE ZABITY GINIE.


Bolesław książę Czeski, oślepiony przez Bolesława Chrobrogo I króla Polskiego, i
syn jego Oldrzych, którego rzeczony król Bolesław z więzienia był uwolnił,
pomarli. A gdy Jaromir, także od brata swego Oldrzycha pozbawiony wzroku, dla
ślepoty rządów objąć nie mógł, posadził przeto na księstwie Cześkiem bratanka
swego Brzetysława, syna Oldrzycha, jak wyżej powiedzieliśmy urodzonogo z
wieśniaczki, przestrzegając go i częstemi upominając namowy: "aby ród
Wersowiczów, zawsze książętom Czeskim niewierny i nieprzyjazny, z których namowy
i on i ojciec jego pozbawieni byli wzroku, starał się do szczętu wytępił! i
zagładzili. " Tą krzywda, jeden z pomionionej rodziny, nazwiskiem Kochan,
szczogólniej oburzony, upatrzywszy chwilę, gdy książę Jaromir wypróżniał swój
żołądek, i przez tylną część ciała ostra ugodziwszy go dzidą, okrutnie
zamordował. A tak w przeciągu jednego roku, Bołosław książe Czeski wraz z dwoma
synami poszedł ze świata, a królowa Polska Ryxa z synem

220

jedynym Kazimierzem z królestwa Polskiego ustąpiła na wygnanie I zaprawdę rok
ten zdał się dla królów Polskich i książąt. Czeskich bardzo nieszczęśliwym.


ROK PAŃSKI 1037

W CZASIE BEZKRÓLEWIA POWSTAJE W POLSCE STRASZLIWA WOJNA DOMOWA: CHŁOPI PODNOSZĄ,
ORĘŻ PRZECIW SZLACHCIE, I WIELKIE W KRAJU ROBI SIĘ ZAMIĘSZANIE.

Po ustąpieniu z Polaki Ryxy królowej Polskiej, wraz z synem jej Kazimierzem,
tlejące od dawna niezgody domowe poczęły się wzmagać i królestwo Polskie coraz
większym zawichrzać nieładom. Wszystkie stany poruszyły się do buntu, albo
między sobą, zwodziły niesnaski; zaniża jakaś, rzekłbyś, uderzyła na cało
królestwo Polskie, gdy ze wszech stron wrzały zaburzenia i wojny. A naprzód
między panami, starszyzną i rycerstwem często powstawały bójki, w których
celniejsi wojownicy i szlachetni mężowie wzajemnie się wytępiali; w ich miejsce
występowały nikczemne tłuszczo niewolników, którzy ośmieleni bezkarnością wojen
domowych, panów i rycerzów pobitych żony i majętności zabierali, mordując
dzieci, jeżeli się jakie pozostały, i tak na tych jako i innych szlachetnych
niewiastach i paniach sprosne nasycali chucie. A gdy im takie zbrodnie uchodziły
bozkarnie (już bowiem ani prawa nie obudzały grozy, ani starszyzna poszanowania)
wnet zerwała się niopoliczona czerń niewolników i chłopów opuszczających role i
pługi, którzy potem obrawszy sobie przywódców, i chwyciwszy za oręż, rzucili się
na szlachtę i wszystkich uczciwych ludzi, a gdzie jeno mogli wziąć górę,
szerzyli rzezie i morderstwa, majątki pobitych zajmowali i rozrywali; przeciw
tym zaś, których pokonać nie mogli, srożyłi się z największą zaciętością, paląc
ich wsie, sioła i wszelkie przynależności. W owym też czasie nie oszczędzano ani
kościołów, ani rzeczy świętych, ani sług Bożych; ręką bezbożną i świętokradzką
łupiono najbogatsze i najznakomitsze świątynie, szarpano dobra kościelne, a na
kapłanach pastwiono się wymyślaniem najrozmaitszych katowni. Jednych nożami albo
dzidami przebijano, innym podrzynano gardła; innych, jakby ofiary jakie,
kamienowali owi ludzie bezbożni, co się byli wyrznkli nic tylko wiary i religii,
ale wszelkiego czucia i ludzkości. Uradzili nadto niektórzy, aby wrócić do
obrządków pogańskich i bałwochwalczych; zaczem bezprawie i niegodziwość
zmieszały wszystkie rzeczy boskie i ludzkie;. wiele kościołów opuszczonych stało
się łożyskami dzikich i drapieżnych zwierząt. Zgiełk i wrzawa wojny domowej,
szerząca się jakby plagą morową, tak przytem rozkołysała umysły, że we
wszystkich częściach królestwa Polskiego.

221

bratnio przeciw sobie wymierzono oręże, i ztąd krwawe srożyły się rzezie, ztąd
pożogi i spustoszenia włości. Wszystkie drogi były niebezpieczne, gościńce pełne
łotrów i rozbójników. Ledwo znalazło się jakie miejsce mino od zdradziectwa i
napaści: ptaki chyba same mogły przelatywać swobodnie po tym kraju ojczystym tak
morderczo zewsząd szarpanym. Wieśniacy też udręczeni takiemi kioskami przez czas
długi, porzuciwszy pługi i motyki, któremi w pokoju zwykli się byli zajmowali,
poszli na. zbójkę. i hultajstwo. Stała się więc w rzeczypospolitej Polskiej
najokropniejsza zmiana — kraj w tej zawierusze wyludniony, przemokły krwią, i
zroszony łzami, pozbawiony mieszkańców, opuszczony od synów, zawiebrzony i
skalany morderstwy, nie mini z nikąd obrony, żadnego między swojemi wsparcia i
pociechy. A gdy coraz więcej mnożyło się bezprawia, samo w domach swoich rodziny
przeciw sobie powstawały, trapiły sio wzajemnemi klęskami i łotrowskiomi bójki.
Wnet ukazały się kupy hultajskie zbirów i opryszków, z swemi na czele
przywódzcami, którzy nie już sąsiadów ale własnych spółziomian pustoszyli sioła,
łupili zagrody, wydzierali dobytki, podpalali domy, zajmowali bydło, i wszelkich
dopuszczali się niegodziwości. Kiedy potem kraj cały w takim ponurzył się
odmęcie, nie tylko odleglejsze ale i bliższe części i samo jądro królestwa
wnętrzną zawrzało rozterką; a zwłaszcza ziemia Płocka, kędy Masła w, jeden ze
szlachty, królowski podczaszy, i samemu niegdyś Mieczysławowi królowi towarzysz
ulubiony, mienić się poczuł książęciem Płockim, której zbrodni powinien był
raczej w innych przestrzegali i słusznem opierać się skarceniem. A tak
najznakomitsi panowie i dostojnicy Polscy w gniewnem zaślepieniu nie widzieli
ani pojmowali, do jakiego posunęli się szaleństwa, ile nieszczęść i hańby sobie
samym ściągali, jak srodze przeciw Ojczyznie, własnym domom i rodzinom, przeciw
Bogu nareszcie i wierze swojej grzeszyli, wypędzając Kazimierza, dziecię
niewinne, które nie uczyniło nic złego. Dopiero później zmiarkowawszy się
poczęli żałować swego postępku, zbrodni, na która snadno się odważono, a
snadniej ją jeszcze wykonano, nie która potem ani modłami, ani ofiarami, ani
krwią własną, klęskami i upadkiem ojczyzny, i wieczystej daniny hańbą nie dała
się. zmyć i odpokutować. Zawichrzenia domowe, rzezie, zdradziectwa i rozboje
rozgościły się w Polsce, zachwiały rzeczpospolitą jeszcze ustawami Bolesława
wielkiego nie dość utwierdzoną. Do klęsk i nieszczęść krajowych przyłączyła się
niemniej zgubna od domowej wojna z Czechami, którzy wszelkiego rodzaju
okrucioństwy gnębiąc królestwo Polskie, samo już przez się lecące do zguby,
usiłowali przyspieszyli upadek kraju.

222

ROK PAŃSKI 1038

BRZETYSŁAW KSIĄŻE CZESKI W CZASIE WICHRZĄCYCH W POLSCE ZAMIESZEK WTARGNĄWSZY DO
NIEJ ZBROJNO, BIERZE PRZEMOCĄ WROCŁAW I POZNAŃ, POTEM GNIEZNO I KOŚCIÓŁ TAMECZNY
GRABIEŻĄ PUSTOSZY, I CIAŁO S. GAUDENTEGO ARCYBISKAPA ZAMIAST CIAŁA Ś. WOJCIECHA,
TUDZIEŻ PIĘCIU BRACI MĘCZENNIKÓW ZWŁOKI, WRAZ Z WSZYSTKIEMI SKARBAMI KOŚCIOŁA I
MNOGĄ ZDOBYCZĄ, UPROWADZA.

Brzetysław książę Czeski, widząc królestwo Polskie wojną domową, i gorzej nawet,
bo zapamiętałością szlachty i gminu szarpanem i rozrywanem, a od swego króla i
pana opuszczonem, postanowił na nie jak na zdobycz gotową, uderzyć, i większe
jeszcze zwalić klęski, w przekonaniu, że mu żadnego nie stawi oporu. Pobudzała
go do tego nie tylko pamięć krzywdy, którą był Bolesław król Polski wyrządził
dziadowi jego Bolesławowi książęciu Czeskiemu pozbawieniem go wzroku, ale nadto
zazdrość i nienawiść, i żądza przewrotna opanowania albo przynajmniej wywrócenia
obcego królestwa. Zebrawszy więc zbrojne tłumy szlachty i chłopów, wkracza do
Polski, i miasta jej zamożniejsze większe, jako to Wrocław, Poznań, tudzież
drobne miasteczka, wsie i włości, które w pożarze wojny domowej jeszcze ocalały,
grabieży pustoszy i pali. Postąpiwszy nakoniec pod Gniezno, stolicę Polski, ani
położeniem ani sztuką warowne, a do tego pozbawione obrony, z łatwością, je
zdobywa: a gdy w mieście tak znakomitem i sławne, nie znalazł u szlachty
zdobyczy łakomstwu swemu odpowiedniej, jaką sobie zakładał, nikt bowiem w niem
nie pozostał, prócz podłych niewolników, zapalony chciwością postanawia złupić i
obedrzeć kościoły. Ale Bóg Wszechmogący raczył tu pokazać moc swoję, i zesłać
cud widomy w obronie, aby miejsce święte nie utraciło swego największego i
najznakomitszej wartości skarbu, i aby dał poznać, jak wielkiej świętokradztwa
zbrodni bezbożny i pogański Brzetysław chciał się dopuścić. Ody bowiem sam
książę Brzetysław do kościoła katedralnego Gnieźnieńskiego Ś. Maryi, który
złupić postanowił, wchodzi, na samym zaraz wstępie, u progu, i jego i wszystko
rycerstwo i całą tłuszczę zbrojną dotknęła ślepota i odrętwienie ciała, które
ich dłużej jak trzy dni wstrzymywało, ile kroć usiłowali wedrzeć się do kościoła
i łupić miejsce święte. A tymczasem, w ciągu owych trzech dni, za łaską Baranka
Bożego, który przepuścił wprawdzie na Polskę chłostę, nie dozwolił jej przecież
do ostatka upaśdź, kilku z pozostałych kapłanów kościoła Gnieźnieńskiego, (inni
bowiem przerażeni zgiełkiem wojennym rozbiegli się) ciało Ś Wojciecha biskupa i
męczennika, w tym kościele złożono, przewidując, iż je Czesi zechcą zabrać,
unoszą z miejsca, gdzie przez wiele

223

lat, jak powszednie było wiadomo, spoczywało, i przechowują, w ustronku
niepozornym, potrząsnąwszy je z wierzchu i przysypawszy żwirem. W one także dni
Brzetysław książę Czeski nakazał w całej okolicy szerzyć spustoszenia i
chłopstwo zajmować w niewolą, tusząc, że gdy rzeczpospolitą Polską, wojnami
domowemi skołataną, do reszty swym orężem wyniszczy, Czeskie księstwo stanie się
potężniejszem. Już ślepota i otrętwienie członków przez trzy dni trwające
odstręczały Czechów i książęcia ich Brzetysława od zamierzonego łupieztwa
świątyni; uznawszy słusznie cud i karę Boską, nad sobą, i pojąwszy w całej
wielkości zbrodnię świętokradztwa, której się dopuścić chcieli, odstąpili od
swego przedsięwzięcia. Ale Sewerus biskup Praski, który się był wmieszał do tej
wojny niesprawiedliwej, obecny na ów czas w Gnieźnie, poduszczał i zapalał
Czechów, dość już skłonnych do łotrostwa i grabieży, aby zamiar swój zbrodniczy
wykonali, twierdząc, że owo otrętwienie i ślepota nie były karą wymierzoną za
chęć złupienia kościoła Gnieźnieńskiego, ale za dawne ich przestępstwa i
zbrodnie przeciw wierze katolickiej, za niedozwolone związki małżeńskie i
popełniano zabójstwa, za cudzołóstwo, pijaństwo, gwałcenie dni niedzielnych i
świątecznych wymuszaną od poddanych robocizną, za grzechy wszeteczeństwa,
grzebanie zmarłych po miejscach niepoświęconych, a pomijanie kościołów i
smętarzy, łupienie świątyń, uciskanie ubogich i wydawanie wyroków
niesprawiedliwych. Dla oczyszczenia się z takowych grzechów, Sewerus biskup
Praski nakazuje książęciu i Czechom post trzechdniowy. Po którego dopełnieniu,
obowiązują się przysięgą porzucić to sprośne występki, któremi się dotąd kalali.
A potem wpadłszy do kościoła Gnieźnieńskiego, gdy im już ślepota jak wprzódy nie
przeszkadzała, z łakomą chciwością i nieukróconem rąk drapiestwem rzucają się na
wszelakie świętości, i rozrywają między siebie sprzęty kościelne, pełni
przekonania i wiary, że Bóg sprzyja ich sprawie. Przytrzymawszy potem kapłanów
kościoła Gnieźnieńskiego, którzy przy nim byli pozostali, nie już obelgami tylko
i męczeństwem, ale najhojniejszemi nawet obietnicami nagabają, aby pokazali, w
którem miejscu ciało Ś. Wojciecha biskupa i męczennika było zachowane. Oni
zręcznego i przebiegłego używszy podstępu, ukazują im zwłoki Gaudentego
arcybiskupa Gnieźnieńskiego, brata Ś. Wojciecha, udając, że to było ciało tegoż
Świętego. Czesi zaraz temu uwierzyli, gdy i grobowca i miejsca okazałość, i
godła ozdób biskupich, któremi przyodziane było ciało Gaudentego, świadczyły za
ich zeznaniem. Zabierają więc Czesi zwłoki Gaudentego z niezmierną radością, w
przekonaniu, że dostali do rąk ciało Ś. Wojciecha męczennika tryumfują; i
pieśniami swemi napełniają kościół Gnieźnieński. Potem uroczyście i z wielką
okazałością wyprowadzają je z kościoła i do swego obozu przenoszą. Które-to
podejście uwiodło Czechów, jak wierzyć można, z dopuszcze-

224

nia i sprawiedliwego wyroku Boga. Ci bowiem, którzy mężowi Bożemu i swemu
biskupowi za życia rozliczne wyrządzali krzywdy i zniewagi, którzy go po dwa
kroć ze stolicy biskupiej sromotnie wygnali, a z nienawiści ku niemu braci jego
i wszystkę rodzinę najokrutniej wymordowali — kiedy przeciwnie Polacy z
uczciwością go do siebie przyjęli, jego upomnień zbawiennych słuchali, ciało
jego święte z Prus sprowadzili — ci mówię mężobójcy wyrokiem Bożym uznani
zostali za niegodnych pozyskania takiej zdobyczy. I sam nawet Święty nie
dopuścił, iżby kości jego miały być przeniesione do narodu odstępców, którzy go
i obecnego między sobą i w oddaleniu z bracią i rodem całym najsrożej jak tylko
mogli prześladowali, usiłując z największą zaciętością zgubić go, zgładzić i
zetrzeć z imieniem. A jako za życia brzydził się ich społeczeństwem, uciekając
od ich stolicy, tak nie dozwolił, aby i ciało jego spoczęło między nimi, i żeby
z Polski miało być do Czech przeprowadzone.
Potem Brzetysław książę Czeski kazał zabierać inne świętości, a przedewszystkiem
zwłoki pięciu braci męczenników, to jest, Jana, Benedykta, Izaaka, Mateusza i
Krystyna, o których powiedzieliśmy, że za Bolesława I, króla Polskiego, w
miejscu gdzie teraz leży miasteczko Kazimierz, prowadzili w najostrzejszej
surowości życie pustelnicze, a potem zostali umęczeni, a z miejsca w którem ich
umęczono król Bolesław przeniósł ich zwłoki do Gniezna. Niemniej wizerunek
Ukrzyżowanego, który Bolesław I kazał był zrobić z szczerego złota, mający
trzysta funtów wagi, to jest trzy razy tyle, ile zaważyło jego ciało. Potem trzy
płyty (tabulae) któremi wielki ołtarz był ozdobiony, lśnące złotem, kamieniami
drogiemi i rozmaitemi klejnoty, a darowane przez tegoż króla Polskiego
Bolesława. Inne także kościoła Gnieźnieńskiego sprzęty, naczynia i kosztowności
zabiera, i bezbożną ręką obnaża kościół z rozlicznych świętości i ozdób. Na tem
jeszcze nie przestawszy, zdejmuje dzwony ogromne, słynne osobliwszą wartością i
dźwiękiem; i z tą wszystką grabieżą, mnóstwem tudzież wieśniactwa obojej płci
poimanego w niewolą, wraca do Czech, i przybywa szczęśliwie w przeddzień Ś.
Bartłomieja do Pragi, kędy składa i w kościele katedralnym umieszcza zdobycz
świętą; brańców zaś Polskich, między któremi widziano kapłanów i sługi Boże
(taka bowiem była srogość Czechów, że ręką świętokradzką targnęli się nawet na
pomazańców Bożych), kazał rozprowadzić i porozdzielać po osadach. Ciało Ś.
Krystyna, jednego z pięciu braci, na prośby i nalegania Morawców, darował
kościołowi Ołomunieckiemu, nie mającemu jeszcze godności katedry; i dotąd
jeszcze ciało to pod blachami srebrnozłotemi w tym kościele spoczywa, i katedra
Ołomuniecka szczyci się jego wezwaniem i imieniem.

225

Ś. STEFAN KRÓL WĘGIERSKI UMIERA. PO NIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PIOTR SYN KSIĄŻĘCIA
BURGUNDYI, PIERWSZY NA TRONIE WĘGIERSKIM KRÓL CUDZOZIEMSKIEGO RODU.

Stefan błogosławiony król Węgierski, albo właściwiej mówiąc Pannoński,
przeczuwając swój zgon bliski, a widząc się wdowcem i bezdzietnym, umyślił za
życia swego rozporządzić królestwem Węgierskiem, ażeby je ochronić od rozerwania
wewnętrznego i wojny domowej. Tym celem posyła do Nitry po Wazula, syna swojego
stryja Michała, którego był król Stefan dla poskromienia jego pychy w uczciwem
trzymał więzieniu: tego bowiem po sobie na królestwie Węgierskim posadzić
zamierzył. Żona zaś Ś. Stefana, królowa Gizella (Gisla), córka Wilhelma
książęcia Burgundzkiego, a jak niektórzy twierdzą, siostra cesarza Henryka,
pragnąc zniweczyć postanowienie męża swojego, i wynieść na królestwo Węgierskie
brata swego przyrodniego Piotra, po jednym ojcu ale z innej matki, to jest
rodzonej siostry króla Ś. Stefana (który jako siostrzeniec królewski od kilku
lat na dworze tegoż króla przebywał, a którego król Stefan z Wenecyi
sprowadziwszy uczynił był głową rycerstwa, królowa zaś Gizella swoim wpływem
zjednała mu przychylność wielu Węgrów) każe Wazulowi wyłupić oczy, obciąć uszy,
całe ciało pokaleczyć i poszpecić, aby go tym sposobem podać w ohydę. Ś. Stefan
król Węgierski, gdy się o tem nieszczęściu dowiedział, z zbytecznego żalu
wpadłszy w gorączkę, umarł w Budzie dnia 15 Września, to jest w przeddzień
Wniebowzięcia N. Panny, po czterdziestu sześciu latach panowania na stolicy
Węgier. Zwłoki jego przewieziono do Białogrodu (Alba Regalis) gdzie je wśród łez
rzewnych całego narodu Węgierskiego pochowano. A Bóg miłosierny raczył uwielbić
jego cnoty dozwalając mu czynienia na chorych wielu cudów; które gdy się coraz
więcej rozsławiać poczęły, błogosławiony król Stefan wpisany i policzony został
w poczet Świętych. Po dopełnieniu żałobnego obchodu, i oddaniu czci należnej
zwłokom Świętego Stefana, za staraniem królowej Gizelli i barona Węgierskiego
Budy, który na ów czas wielką miał wziętość między Węgrami, gdy nie było nikogo
do berła ze krwi królewskiej (synowie bowiem Władysława Łysego, Andrzej, Bela i
Lewenta, w Polsce siedzieli na wygnaniu, Michała zaś synowie byli kalekami),
Piotr, syn Wilhelma, a siostrzeniec Ś. Stefana, obrany został królem i
koronowany w Białogrodzie przez arcybiskupa Strygońskiego i innych biskupów, za
zgodą wszystkich Węgierskich panów. On-to pierwszy miał być w Węgrzech królem
cudzoziemskim.

226

Kroniki zaś Węgierskie utrzymują, że nie z Burgundzkiego nie z Niemieckiego
pochodził rodu, a Ś. Zygmunta króla Burgundyi rodzonym był bratankiem.


RYXA KRÓLOWA POLSKA SYNA SWEGO KAZIMIERZA DO PARYŻA NA NAUKI POSYŁA.

Ryxa królowa Polska, pragnąc syna swego Kazimierza większemi nad przyrodzone
ozdobić cnót i nauk zaletami, gdy już sama w Niemczech osiadła, posyła go do
Paryża na nauki, przydawszy mu uczciwe sługi i dozorce, i zaopatrzywszy go w
pieniądze i potrzebne zasoby. Ten żywiąc w sobie od lat młodocianych popęd do
cnoty, a pojmując, że cnota w czynach objawiać się powinna, nie dlatego tylko
się uczył i karmił umiejętnością, ażeby coś wiedział, ale iżby wiedzę swoję
sprawami i obyczajami wyświecili, i nie sobie samemu ale i drugim umiał być
pożytecznym.


KAZIMIERZ, SYN MIECZYSŁAWA KRÓLA POLSKIEGO, PRZEBYWAJĄC W PARYŻU NA NAUKACH,
WSTĘPUJE DO KLASZTORU KLUNIACKIEGO, PRZYCZEM SWÓJ RÓD I POCHODZENIE CHOWA W
TAJEMNICY, I POSTANAWIA WE FRANCYI PROWADZIĆ ŻYCIE MNISZE.

Kiedy w ten sposób Kazimierz, syn króla Polskiego Mieczysława, którego zwano
także Karolem, korzystając z hojnych nakładów matki, królowej Ryxy, przez całe
dwa lata do nauk się przykładał, i wielu rówienników swoich dowcipem,
umiejętnością, i zewnętrzną obyczajów ogładą przewyższał, począł u wszystkich
urastać w wziętość i głośnej nabywać sławy. Był bowiem postaci urodnej, wzrostu
wysokiego, budowy na podziw silnej; przyczem zachował całą żywość uczuć,
czerstwe i kwitnące zdrowie. Dobre obyczaje i cnoty, równie jak nauki, były dla
niego roskoszą. Obawiając się zaś, żeby kiedy urodzenie jego i przygody życia,
które aż dotąd przezorną i zręczną pokrywał zasłoną, nie wyjawiły się przed
światem, nie raz wytrzymywał w duszy skryte a dręczące walki, niepewny i
wahający się z ostatecznem postanowieniem, czyli, miał wrócić do ojczyzny, czy
pozostać w Niemczech albo we Francyi; obrać-li stan rycerski albo duchowny: o
czem długo i troskliwie rozmyślał. Ilekroć bowiem z wrodzonego uczucia przywiódł
sobie na pamięć ojczyznę i żywą do niej zatęsknił miłością, cofały i odstręczały
myśl jego doznane krzywdy wygnania, stan smutny i spustoszenie, królestwa po
zawieruchach wojny domowej i obcych napaściach, niechętne i zawzięte przeciw
niemu panów Polskich umysły i ich odstępstwo, niepewność wreszcie, czyliby był
przyjęty lub odrzucony, i zagniewanej na Polskę rady

227

i podmowy matki, która, mu ciągle ten zamysł odradzała. Kiedy zaś postanawiał
osiąśdź w Niemczech albo we Francyi, zaraz stawały mu w myśli obelżywe wyrzuty i
upokarzające z ust nieprzyjaciół nazwisko wygnańca. Strudzony taką walką, żeby
uniknąć wszelkiej niesławy, zatrzeć doznane zniewagi, a dostąpić chwały i
szczęśliwości królestwa Bożego, umyślił wstąpić do klasztoru i w ścisłym zakonie
Chrystusowi służyć. Takie uczyniwszy postanowienie, jako środek do wyjścia z
wszelakich trudności, udaje się z. Francyi do Włoch, do Ś. Romualda, który pod
ów czas słynął wielką świątobliwością. Darowawszy mu bardzo pięknego konia,
którego był wziął z sobą z Polski, wyznaje przed nim z ufnością, kim był,
jakiego rodu, jakiej krwi i godności, jakich wreszcie doznał przygód, i czego
nadal pragnął. Prosi go o potwierdzenie swego zamiaru; a otrzymawszy z rąk jego
szatę zakonną, wraca do Francyi, i za zezwoleniem matki, królowej Ryxy, wstępuje
do klasztoru Ś. Benedykta, zwanego Kluniackim, a słynnego wtedy wielką liczbą
zakonników. Tam więc utaiwszy świetność swego znaczenia i rodu, postrzyżony na
mnicha i przyodziany w szatę Ś. Benedykta, postanowił ukrywać się na zawsze, i z
całą ostrością zakonnego życia, jaką to miejsce na ów czas słynęło, w ślubach
czystości i pobożności poświęcać się służbie Bożej. Rzeczony klasztor Kluniacki
tak hojnym od królów Francuskich opatrzony jest posagiem, i takiem napełniony
mnóstwem zakonników, iż ciągle miewa po dwunastu przeorów, i tyleż zgromadzeń
zakonnych pod ich zwierzchnością i zarządem stojących, trzynastego zaś ma opata.


JAROSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI ŁUPI MAZOWSZE I OGROMNĄ ZDOBYCZ BEZKARNIE UPROWADZA.

Jarosław książę Ruski, widząc Polskę wojnami wewnątrz i zewnątrz zatrudnioną i z
sił prawie wyzutą, zbiera znaczne wojsko, i dwiema drogami, lądem i wodą
najeżdża Mazowsze, które ogniem i grabieżą pustoszy, a zagarnąwszy wielką liczbę
ludzi obojej płci w niewolą, na Ruś powraca.

PO BOSSUCIE ARCYBISKUPIE GNIEŹNIEŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ STEFAN I.

W czasie tych niepowodzeń krajowych, wojen domowych i zewnętrznych, które na
Polskę sprawiedliwą od Boga zesłano były karą, Bossuta arcybiskup Gnieźnieński,
mąż prawy i świątobliwy, nie ustawał dniem i nocą w żalu, płaczach i
narzekaniach, które były jego chlebem powszednim, a któremi strawiony i po
męczeńsku znękany wyzionął nakoniec ducha, stę-

228

sknionego już w tym ziemskim pobycie. Pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Po
nim nastąpił Stefan I, w czasie bezkrólewia naznaczony od Leona VIII papieża:
mąż szlachetnego rodu, z domu i rodziny Pobog (Pobodze), mający za herb podkowę
białą przewróconą, z krzyżem stojącym na zaokrągleniu podkowy, w polu czerwonem;
rodem i pochodzoniem Polak.

229

JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
Księga trzecia.


ROK PAŃSKI 1039.

STEFAN ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI WYSYŁA POSŁÓW DO RZYMU Z UŻALENIEM SIĘ NA
ZŁUPIENIE KOŚCIOŁA GNIEŹNIEŃSKIEGO. KSIĄŻĘ, BRZETYSŁAW I SEWERUS BISKUP PRASKI,
POZWANI OD STOLICY, OBIECUJĄ, NA POZÓR PRZEZ SWOICH POSŁÓW WSZYSTKO POWRÓCIĆ;
ALE POTEM Z POWODU ROZERWANIA KOŚCIOŁA I POWSZECHNEGO ZAMĘTU, GDY PAPIEŻ WYROKI
SWEGO NIE PRZYWODZIŁ DO SKUTKU, NIC NIE ZOSTAŁO ZWRÓCONE.

Stroskany i do żywego tknięty Stefan I, arcybiskup Gnieźnieński, następca
Bossuty, srogiem i straszliwem kościoła Gnieźnieńskiego złupieniem, którego się
dopuścił Brzetysław książę Czeski i jego wojsko, zabierając i uprowadzając do
Czech rzeczy święte i Bogu ofiarowane; po naradzeniu się z Rachelinem biskupem
Krakowskim i innymi biskupami Polskimi, wysyła poselstwo mężów znakomitych do
Rzymu z żałobą przeciw Brzetysławowi i Czechom, o popełnione świętokradztwo.
Którzy gdy do Rzymu przybyli, i u papieża Benedykta IX uzyskawszy posłuchaniu
przełożyli w wiernej opowieści bezbożne Brzetysława i Czechów zbrodnie, gwałt
świętokradztwa popełnieny przeciw Bogu i jego Świętym, łupież kościołów i
świętości, pomordowanie i zabranie w niewolą wiernych wyznawców, i grabież
powszechną; gdy nadto oznajmili, że Sewerus biskup Praski tych wszystkich czynów
świetokradzkich nie tylko był uczestnikiem, ale nawet głównym sprawca i
przewodem: papież, sprawiedliwie niemi oburzony, długu miał z kardynałami i

innymi na ów czas w Rzymie obecnymi prałatami naradę. Wszyscy jednozgodnie
osądzili, że zbrodnię tak sromotną,
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

230

jakiej się przeciw kościołowi Gnieźnieńskiemu dopuszczono, należało skarcić
orężem duchownym: różne atoli były zdania co do rodzaju mającej się wymierzyć
kary. Jedni chcieli, ażeby Brzetysława pozbawili książęcej godności i wyłączyli
z społeczeństwa wiernych; inni, żeby go na trzechletnie wskazać wygnanie,
biskupa zaś Praskiego Sewera złożyć; z stolicy biskupiej i wepchnąć do klasztoru
na pokutę dożywotnią za tak wielkie zbrodnie. Inni wreszcie doradzali, ażeby na
książęcia Czeskiego Brzetysława i Sewera biskupa Praskiego rzucili klątwę, póty
trwać mającą, pókiby wszystkiej grabieży świętej nie zwrócili. I ten ostatni
wyrok, jako łagodniejszy i najlepiej złemu zaradzający, od wszystkich był
przyjęty. Ponieważ jednak Stolica Apostolska bez wysłuchania drugiej strony
wyroków swoich wydawać nie zwykła, wystosowano osobiste pozwy do książęcia
Brzetysława i Sewera biskupa Praskiego: których posłannicy gdy do Rzymu
przybyli, i w obronie zbrodni świętokradztwa przed papieżem wprowadzili sprawę,
w ten sposób obstawali za książęciem Brzetysławem i Sewerem biskupem: "że czynu,
o który ich kościół Polski oskarżał, nie dopuścili się bynajmniej w myśli
zuchwałej i świętokradzkiej, ale że kości Świętych i inne kościelne rzeczy z
pobożności i czci ku nim, acz może nierozsądnej, zabrali z Gniezna i do Pragi
powieźli: rozumiał bowiem książę Brzetysław i naród Czeski, że słusznie zabrał
te łupy, prawem wojny toczonej z Polakami." Papież zgromiwszy posłów, wyłożył
im: "że wymówka ta była nierozsądna i szalona, gdy w najsprawiedliwszej nawet
wojnie nie godziło się kościołów Bożych odzierać z ich świętości i rzeczy Bogu

należących, ani kości Świętych ruszać z miejsc religijnych, bez wyraźnego
rozkazu i pozwolenia Stolicy Apostolskiej: wojny bowiem wydają się ludziom, a
nie Świętym Pańskim i rzeczom religijnym. Niechaj zatem (rzekł) wszystkie
świętości wydarto kościołowi Gnieźnieńskiemu i innym Polskim kościołom zwrócą;
albo niech wiedzą, że książę Brzetysław i biskup Praski Sewerus od Stolicy
Apostolskiej będą wyklęci." Posłowie Czescy w imieniu książęcia i biskupa
przyrzekłszy zwrócić wszystkie łupy zabrane, kładą z ich strony najuroczystsze
zaręczenie, i szerokiemi słowy upewniają: "że równie książę jak i biskup z
wszelką uległością i pokorą wyrokowi Stolicy uczynią zadosyć." Z takiem
przyrzeczeniem i zobowiązaniem odprawiwszy poselstwo mężowie Czescy, zachodzą
kryjomo na wielu kardynałów hojnemi darami i obietnicami, aby wyrok Apostolski,
nakazujący zwrócenie rzeczy świętych kościołowi Gnieźnieńskiemu, radą i wpływem
swoim usiłowali zniweczyć, albo gdyby to się nie udało, pod jakiemikolwiek
pozorami wykonanie jogo wstrzymali" Ujęci kardynałowie prośbami i upominkami,
nie tylko sami zwolnieli w surowości swojej przeciw książęciu świętokradzcy i
biskupowi, ale i papieża potrafili skłonić do pobłażania. "Nie przystoi (mówili)
powadze Stolicy Apo-

231

stolskiej, żeby książęcia Czeskiego, który przez posły swoje oświadcza, że
wszystko co nieprawnie zabrał powróci, a nadto przyrzeka uległość i
posłuszeństwo Stolicy, rózgą karcić Apostolską, i gotowego do wypełnienia
rozkazów wystawiać na publiczny ohydę, by snadź obrażony niesłusznie
sprawiedliwym nie zgrzeszył odporem. " Wrzały pod ów czas wielostronne spory
między wdzieraniu ubiegającemi się o Stolicę Rzymską. Biskup bowiem Sabiński,
który się mienił Sylwestrem, i Jan archiprezbiter kościoła Ś. Jana za bramą
Latyńską, pod imieniem Grzegorza VI, przywłaszczali sobie wbrew Benedyktowi IX
papiestwo. Ztąd namowy kardynałów, odradzających papieżowi pogróżkę kary
kościelnej uchwaloną przeciw książęciu Czeskiemu, z łatwością znalazły do niego
przystęp; a wymierzenie Polakom sprawiedliwości, wśród takiego rozerwania, i
zatargów o władzę papieską, wstrzymane, nie przyszło już do skutku, zwłaszcza że
i biskupi Polscy przestali się o nie dopominać z przyczyny wojny domowej, która
wewnątrz trapiła Polskę.


ROK PAŃSKI 1040.

W POWSZECHNEM ZAWICHRZENIU KRAJU, CZĘŚĆ MIESZKAŃCÓW CHRONI SIĘ Z SWEMI DOBYTKAMI
DO LASÓW I MIEJSC BAGNISTYCH, CZĘŚĆ DO ZIEMI PŁOCKIEJ ZA WISŁĘ, GDZIE NASTAW,
NIEGDY CZEŚNIK NA DWORZE KRÓLA POLSKIEGO MIECZYSŁAWA, PRZEMOCĄ PRZYWŁASZCZYŁ
SOBIE BYŁ PANOWANIE.

Królestwo Polski o, niegdyś kwitnąco i sławne, a potem znękane i uciśnione
brzemieniem rozlicznych nieszczęść, klęskami wewnętrznych i zewnętrznych wojen,
już do takiego przyszło osłabienia, takiej niedoli, że po wymordowaniu albo
pognaniu w niewolą najwybrańszych rycerzy i obywateli, nie było w niej nic widać
okrom gruzów i spustoszenia. Rzadko już gdzie pokazywały się wsie i miasteczka,
których mieszkańcy i osadnicy albo wyginęli do szczętu, albo się w popłochu
rozpierzchli; a i te w perzynę obrócone, bądź na pół zgorzało, odarte i w
zwaliska zaległe. Zaniechano uprawy roli, kupcy powynosili się za granicę, targi
nie były uczęszczane — wszystko popadło w ruinę — żadna część rzeczypospolitej
nie ocalała w tej zawierusze. nieszczęść powszechnych; jednę bowiem rzeziami
wyludnione, drugie do zagłady popchnięto, inne z sił wyczerpano, zeszpecone
klęskami, albo na cudzą własność były zajęto. Narody bowiem są sąsiednie i
okoliczne szarpały bezkarnie i trapiły Polskę napadami, łupieztwy i zabory, bądź
podbijały i ujarzmiały jej ziemie prawem wydziorstwa i przemocy. W tej dopiero
ostateczności, w tym odmęcie przygód poznano, że w każdej rzeczypospolitej
obecność panującego jest nadewszystko potrzebna, a jego oddalenie wielkie na
kraj sprowadza klę-

232

ski. Spełniły się we wszystkiem proroctwa Bolesława Chrobrego, pierwszego króla
Polskiego, który umierając przepowiedział: "że Polska z własnej winy skołatana
będzie wojnami i poszarpana od narodów." Wśród tylu jednak i taką nawałą
bijących na Polskę nieszczęść, to jedno było jej ratunkiem i ucieczką, że
znaczna część mieszkańców chroniła się w miejsca bagniste, między leśne brody i
zatopy, dzikim zwierzętom ledwo dostępne, w których swoje bydło i statki
przechowywali. Inni, sprzykrzywszy sobie ustawiczne w kraju grabieże i wojny, w
mniemaniu, że te klęski coraz więcej wzmagać się będą, wynosili się z dziećmi i
dobytkami swemi do krajów za Wisłą ku Rusi i Litwie położonych, rozumiejąc, że
przebywszy rzekę ujdą grożącego niebezpieczeństwa. A że ziemia Płocka od
zawichrzeń wewnętrznych mniej niż inne ucierpiała, liczne zatem tłumy
uciekających do niej się garnęły, jakby do obronnej jakiej warowni. Był na ów
czas między panami Płockimi mąż pewien, śmiałego i wyniosłego umysłu, nazwiskiem
Masław, niegdy Mieczysław a króla Polskiego cześnik, który później ziemię tę
swojem nazwał imieniem. Ten celując nad innych rodem i zdolnościami, że nadto
głównym był sprawcą wygnania królowej Ryxy z synem jej Kazimierzem, snadno w
odmęcie powszechnej zamieszki uchwycił władzę najwyższą, przywdział purpurę, i
wszystkich ziemi tej mieszkańców, częścią obojętnych, częścią przychylnych jego
sprawie, uczynił się książęciem. Używszy z razu namowy i zachęty, a potem
ująwszy serca naprawieniem tego co było zepsowanem, przywłaszczył sobie
zwierzchnictwo i panowanie. Przyciągnąwszy wreszcie do siebie tych wszystkich,
którzy uganiali się za zdobyczami i grabieżą, albo pałali żądzą wyniesienia się
i powiększenia swej władzy, wkrótce u Połoczan zjednał sobie powagę i wziętość.
Przebiegły w czynach i w mowie, i do podejść chytrych sprawny, złudziwszy umysły
czczemi obietnicami, tyle dokazał, że go uznano książęciem i panem. Nie trudnoć
pod ów czas było ogarnąć najwyższą władzę, gdy wszyscy w rozpaczy zwątpili już o
rządzie, i pragnęli, aby ktokolwiek użyczył im ratunku i opieki, i gdy wszystko
królestwo, wewnątrz i zewnątrz klęskami uciśniene i rozerwane, stało się pastwą
łupieżców. Bowiem zapalił się był gniewem Najwyższy, i nie chciał dłużej
cierpieć Polaków zbrodni, które go wywoływały; dopuścił więc, aby ich chwała,
którą dotąd utrzymywał, ściemniała i upadła. Zawistne jakieś losy, albo lepiej
mówiąc, własne Polaków przewinienia i grzechy to sprawiły, że rzeczpospolita
wzniesiona do szczytu wielkości, prędzej jeszcze niżeli wzrosła, strąconą
została na ostatni stopień poniżenia.

233

PANOWIE POLSCY, TKNIĘCI NIESZCZĘŚCIAMI OJCZYZNY, POSTANAWIAJĄ PRZYWOŁAĆ Z ZA
GRANICY KAZIMIERZA. WYPRAWIENI POSŁOWIE DO MATKI, DOWIEDZIAWSZY SIĘ, ŻE ZOSTAŁ
MNICHEM, UDAJĄ, SIĘ DO FRANCYI, GDZIE GO ZASTAJĄ, DYAKONEM I JUŻ ŚLUBAMI
ZAKONNEMI ZWIĄZANYM. OPAT MIEJSCOWY ODSYŁA ICH DO RZYMU, DLA WYJEDNANIA MU U
PAPIEŻA POWROTU DO KRAJU.

Wszyscy panowie i dostojnicy Polscy odstąpili z rozpacza rzeczypospolitej, i
niezdolni trafić godnej skutecznej rady, pozamykawszy się. po zamkach, miejscach
bagnistych i niedostępnych, oczekiwali co chwila upadku ojczyzny i swej własnej
zagłady. A gdy w ten sposób Polska, skołatana od wewnętrznych i zewnętrznych
nieprzyjacioł, do ostatniej prawie chyliła się zguby, gdy wszystkimi w popłochu
miotała jakby burza gwałtowna; światło jakieś, niby z nieba spuszczone, zawitało
do serc nowym promieniom pociechy. Biskupi bowiem i panowie Polscy, pragnąc
ocalić szczupłe i z życia niemal wyzute szczątki królestwa, w częstych między
sobą naradach i pomówieniach układali, jakiemiby środkami rzeczpospolitą do
dawnego stanu przywrócić można. Ale chociaż wszyscy zgadzali się na to, że bez
króla i zwierzchniego władcy niepodobna ani złego usunąć, ani królestwa do
należytego przywieśdź składu i porządku, różnili się przecież w zdaniach co do
wyboru pana. Niektórzy chcieli, żeby z pomiędzy książąt sąsiednich albo z
rycerstwa wybrać króla. Ale i to zdanie odrzucono, jako pociągający za sobą
wiele trudności; obawiano się bowiem, że gdyby którego z książąt obrano, a ten
nie przyjął władzy, państwo doznałoby pogardy; a gdyby z pomiędzy rodaków,
doznałoby niechęci i zawiści. Inni radzili szukać wygnanego z kraju i tułającego
się u obcych tronu następcy, królewica Kazimierza, i usiłować wszelkiemi sposoby
skłonić go do przyjęcia rządów. Pewną albowiem było rzeczą, że dopóki. on żył,
żaden ślachetnie myślący i rozsądny książę nie chciałby panować w królestwie
Polskiem, tak zwłaszcza zwichnionem i rozerwanem. Ani godziło się lekceważyć
potomka królewskiego rodu, któremu słusznie należało dziedzictwo i następstwo:

owszem, można się było spodziewać w Kazimierzu świetnych przymiotów dziada.
Uważano zgoła, że nie było innego książęcia, któryby zdołał snadniej i
podźwignąć królestwo, i do dawnej przywrócić całości; że niesłusznością byłoby
zapominać o dobrodziejstwach, które Bolesław Wielki, pierwszy król Polski,
narodowi i Ojczyznie wyświadczył, i wnuka jego pozbawiać królestwa, któremu on
cnotą i dzielnością swoją pierwszy uzyskał koronę. To zdanie gdy od wszystkich
przyjęte zostało z upodobaniem, a panowie jednomyślnie zgodzili się na to, że
królestwo Polskie nie może inaczej wrócić do swego stanu dawnego i powagi, jedno
gdy król Kazimierz

234

powróci; po wielu naradach i rozmysłach, zwaśnioniach i walkach, postanowiono w
ten sposób położyć koniec bezczynności i wzajemne uśmierzył; niechęci, aby przez
posłów wspólnemi głosy wybranych ofiarować koronę Kazimierzowi, który sam jeden
zdawał się godnym panowania. Jego Bóg Wszechmocny w swem zagniewaniu nie
wypuścił, z swojej laski — jego jak słaba iskierkę zachować chciał do
wskrzeszenia dawnej Polaków chwały. Gdy więc biskupi i wojewodowie, do których-
to dwóch stanów, t. j. świeckiego i duchownego, należała u Polaków piecza o
rzeczypospolitej, i niektórzy inni acz w szczupłej liczbie panowie, zebrali się
powtórnie do stolicy Gniezna, Stefan arcybiskup Gnieźnieński temi słowy radę
zagaił: "Nie potrzeba podobno, dostojni panowie, rozwodzić się nad tem, w jakim
stanie jest dzisiaj rzecz publiczna. Znacie dobrze wraz ze mną nieszczęścia
nasze i niebezpieczeństwa, które do tego przyszły kresu, że chcąc ocalić
rzeczpospolitą trzeba nam z troskliwą starannością szukać w oddalonych i
nieznanych krajach wygnanego Kazimierza, przełożyć mu prośby nasze i nakłonić do
powrotu wygnańca, któregośmy niesprawiedliwie potępili za przewinienia matki,
bez względu na jego wiek młodociany i niewinny. " Gdy arcybiskup przestał mówić,
rozbierano potem rozmaite rady i środki; a lubo wielu doradzało nowego obrać
króla, inni mianować chcieli rządcę królestwa, i nie było w tej mierze zgody
między panami i biskupy; żaden jednak zbawienniejszy nie nastręczał się. środek
do spiesznego zaradzenia obecnym i przyszłym klęskom, nad ten jeden: aby
wyszukać Kazimierza królewica i następcę wygnanego z kraju, a znalazłszy go i
sprowadziwszy, powierzyć się jego rządom i opiece; za jego bowiem powrotem
uśmierzyć się miały wszelkie swawole, zatargi i rozruchy, wszelkie nawałności
wewnątrz i zewnątrz królestwa. Przedewszystkiem zaś przeprosić go i przebłagać,
że wraz z matką, z powodu krzywdzących i nieznośnych jej postępków, tak
haniebnie go wygnano, jako umysły ludzkie skore bywają do pobłażania własnym
winom, a zwracania się za nadzieją lepszej i pochlebniejszej doli. Gdyby
albowiem przystąpić chciano do wyboru nowego króla, lękać się należało, iżby
wybór ten, w obec żyjącego dziedzica i bez jego zrzeczenia się dokonany, nie
spełzł na niczem: bezpieczniejsza zaś rada czekać, rychło-li posłowie wrócą i
oznajmią, azali Kazimierz nie żyje, albo zrzeka się swojego prawa. Wyznaczają
zatem posłów mających szukać Kazimierza, i wyprawiają ich z tem zaleceniem,
pełnomocnictwem i przestrogą, ażeby dla jego sprowadzenia nie wzdrygali się
największych nawet trudności, gdy w nim jednym spoczywała wszystka nadzieja
nieszczęśliwej ojczyzny. Posłowie zatem Polscy, wypełniając dane sobie zlecenie,
puszczają się w drogę i udają najpierwej do Niemiec, kędy znachodzą Ryxę, wdowę
po Mieczysławie królu Polskim, bawiącą w Brunświku. Opowiadają jej szczegółowo
te okropne klęski i przygody, jakich

235

doznało królestwo Polskie, a o których i ona wiedziała już z pogłosek. Proszą,
aby im wyznała rzetelnie i wskazała, w jakim kraju i narodzie znaleźć mogli syna
jej. Kazimierza. Królowa Ryxa, chociaż rada w duszy, że się czuła pomszczoną za
sromotne siebie i syna swego wygnanie, gdy przecież nieszczęścia tak wielkie
przechodziły nawet srogość niewieściej zemsty, nie mogła już oprzeć się litości
i współczuciu nad niedolą królestwa; zaczem z wzruszeniom wyznała: "że syn jej
Kazimierz żyje wprawdzie, ale że wstąpił do zakonu Ś. Benedykta, wykonał śluby i
przywdział szatę mniszą w klasztorze Kluniackim we Francyi; i że bardzo wątpi,
ażeby ponętą królestwa ziemskiego dał się odwieśdź od ślubów zakonnych, zaczem
posłowie zawiodą się pewnie w swoich nadziejach. " Taka wiadomość zdolna była
odstręczyć najstalsze nawet umysły: posłowie jednak Polscy nie zrażeni
bynajmniej tem co królowa powiedziała dla przeszkodzenia albo utrudnienia ich
podróży, uczciwszy Ryxę częścią upominków, które z sobą wieźli, i udawszy się do
Francyi, przybywają, do Kluniaku i poznają Kazimierza książęcia swego w mniszej
szacie. Zalani rzewnemi łzami, rzucają się w jego objęcia, szczęśliwemi się
mieniąc, że królewica, którego z taką starannością szukali, żywego i zdrowego
znajdują. Poczem, wyjednawszy sobie u niego posłuchanio, i otrzymawszy je za
zezwoleniem opata Kluniackiego, tak przemawiają: "W imieniu wszystkich biskupów,
panów i szlachty królestwa Polskiego, przychodzimy do ciebie z prośbą, Książe
Miłościwy, który sam jeden królestwo nasze skołatane klęskami podźwignąć,
rozerwane zjednoczyć, i opieką twoją najtroskliwiej osłonić możesz, abyś nam
pozwolił odprowadzić cię do królestwa Polskiego, i przyjął berło należące ci
prawem dziedzicznem po ojcu; a iżbyś nie gardził naszem i całej ojczyzny
błaganiom, i trudami któreśmy dla ciebie podjęli, szukając cię po rozmaitych
krajach, ludach i narodach. Przybywaj królewicu uśmierzyć domowe Polaków
niezgody i rozruchy, odeprzeć wrogów, i szczątki twego królestwa wyrwać z
chłonącej je przepaści. Nieszczęśliwa bowiem Polska jęczy w żałobie, od
wewnętrznych i zewnętrznych gnębiona nieprzyjacioł; sławna niegdyś i obszerna,
kiedy nią władał naddziad twój, dziad i ojciec, teraz łupieztwy, pożogami,
zawichrzeniom domowem, spustoszeniem kraju, pogwałceniem świątyń i obcego oręża
napaścią, zniszczona i skołatana. Nie chciej, aby trudy i wędrówki nasze po tylu
krajach za tobą były daremne: ciebie bowiem samego z utęsknieniem wszyscy
wyglądają, na ciebie zwracają oczy; ty jeden spełnić możesz nasze nadzieje, i
królestwo Polskie tak zniszczone i poszarpane przywrócić do dawnej świetności i
sławy. Jeżeli ty nas opuścisz, do kogóż się udamy? jeżeli nami pogardzisz, kto
nas wspomoże?" Odprawiwszy w ten sposób swoje i narodu który ich wyprawił
poselstwo, wyznawali, że przeciw niemu dopuścili się wielkiej i nader
krzywdzącej niesprawiedliwości, i prosili

236

pokornie: "ażeby się lepszym dla nich okazał niżeli oni byli dla niego, i aby
tym, którzy dawniej zawinili niewdzięcznością, ale teraz żebrzą z pokorą, dał
się przejednać i przebłagać, bądź-to z ludzkości samej, bądź przez wzgląd na
ojczyznę. " Poznaje książę Kazimierz panów swego królestwa, i raduje się wielką
w sercu pociechą z ich przybycia: ale sam nie wie, co ma począć, jakie okazać
uczucie, jaką przybrać postawę w obec postów i panów Polskich, których cel
przybycia przez nich samych został mu oznajmiony. Już był bowiem wstąpił do
klasztoru Ś. Benedykta, już przyjął stopień dyakona, wyrzekł się własnej woli i
poddał w posłuszeństwo zakonne; wiedział, że mu bez pozwolenia opata nie wolno
było nawet rozmawiać z posłami, a tem mniej wracać do stanu świeckiego. O czem
usłyszawszy posłowie z ust Kazimierza swego Książęcia, udają się do opata
Kluniackiego, a złożywszy mu stosowno podarki, opowiadają, zkąd i po co
przybyli, przekładając rzecz temi słowy: "Królestwo Polskie, przez nieobocność
książęcia swego Kazimierza, wygnanego z ojczyzny niesprawiedliwy panów
niechęcią, długiemi wewnątrz i zewnątrz skołatane klęskami, w takim jęczy ucisku
i strapieniu, że niedola jego nawet w zawistnych przeciwnikach i
nieprzyjaciołach litość obudza. Klęsk tych i nieszczęść kraju ani nawet wyliczyć
i opowiedzieć nie Jesteśmy w stanie. Naprzód niezgody i zawichrzenia domowo, a
potem napady udorzających zewsząd nieprzyjacioł, wyzuły je z dawnej chwały i
ozdoby, którą jaśniało aż do zazdrości. Nawalą rozmaitych przygód zniszczone,
poszarpane, rzeziami ustawicznemi i morderstwy ogołocone z ludności, zmieniono
prawie w pustynią, skalano zbytkami i wszeteczeństwem, wydane na i łup
grabieżców i wydzierców, dopuściło u siebie pogwalconia wszystkich praw boskich
i ludzkich. Chwiejące się w wierze, nie dochowujące obrządków, w obyczajach i
prawach idące za ślepym popędem woli, zdeptawszy, bezkarnie swobody i przywileje
kościołów, kapłanów i sług Bożych, i świętokradzką ręką targnąwszy się na ich
własności, otwarło wrota wszystkim zbrodniom i bezprawiom. A lubo ku odwróceniu
i wstrzymaniu tylu nieszczęść probowano rozmaitych środków, żaden przecież nie
spełnił naszych nadziei. Wszystkich nas zatem Polaków, tak duchownych jako i
świeckich, którzyśmy jeszcze pozostali, zdania i głosy uchwaliły, że królestwo
Polskie inaczej ocalonem być nie może, tylko przez sprowadzenie królewica
naszego Kazimierza, którego w twoim znajdujemy klasztorze. I swojem więc, i tych
których poselstwo sprawujemy, imieniem, błagamy cię Ojcze Wielebny, ażebyś przez
litość nad tem królestwom, tylu srogiemi przygodami, tylu ciosami nieszczęść
znękanem i do upadku nachylonem, raczył oddać nam zakonnika twego, a naszego
książęcia, i odesłać do Polski, dziedziny jego królewskiej, gdzie odziany w
purpurę, większą i milszą uczyni ofiarę Bogu, wskrzeszając królestwo ojca swego
i dziada, przywracając w niem rząd

237

i sprawiedliwość, karcąc złych a nagradzając dobrych, a niżeli w kapturze
mniszym, zajęty modlitwą i bogomyślnością. " Opat Kluniacki; aczkolwiek mąż
uczony i światły, zasięgnąwszy jednak rady roztropnych i doświadczonych mężów,
posłom polskim odpowiedział: "że litością, wprawdzie i przychylną chęcią
powodowany, skłonnym się czuje do uczynienia, zadosyć ich prośbie, ale nie ma po
temu władzy, ażeby mnicha i dyakona uwolnić od ślubów zakonnych, i dozwolić,
iżby objął doczesne rządy królestwa, z znieważeniem obowiązków zakonu swojego;
żeby przeto udali się do najwyższego na, ziemi trybunału i najwyższej władzy, t.
j. do stolicy Apostolskiej Rzymskiej i Namiestnika Chrystusowego, a
opowiedziawszy mu królestwa Polskiego potrzebę, położenie i dolę, prosili go o
wydanio książęcia swego Kazimierza; że Ojciec święty, pełen dobroci i
łaskawości, nie zechce zapewnie głuchym być na ich prośby, wzruszy się nad
niedolą królestwa, które samo przez się zasługuje na, politowanie, a on wtedy,
posłuszny władzy Apostolskiej, uwolni od ślubów zakonnika, przez wzgląd na dobro
publiczne."


POSŁOWIE POLSCY Z KLUNIAKU UDAWSZY SIĘ DO RZYMU, PROSZĄ, PAPIEŻA, ABY DLA DOBRA
KRAJU POZWOLIŁ IM WYDAĆ Z KLASZTORU KAZIMIERZA MNICHA.

Posłowie Polscy otrzymawszy taką odpowiedź od opata Kluniackiego, jakkolwiek
ciężkim przejęci smutkiem, że królewic ich tak ścisłemi związany był zakonności
ślubami i dyakonatem, i że tego podwójnego węzła nie mogli, jak sobie układali,
rozdzierzgnąć bez wielu jeszcze trudności i zachodów; postanowili przecież na
wszystko się odważyć, byleby nieszczęśliwą i utrapioną uratować ojczyznę.
Opuściwszy zatem Kluniak, najprostszą jaką mogli drogą pospieszają, do Rzymu.
Dokąd gdy szczęśliwie przybyli, Benedyktowi IX papieżowi, za udzielonym sobie
łaskawie posłuchaniom, opowiadają, jak srogiemi wojnami i klęski, jakiemi mordy
i łupioztwami królestwo Polskie, z przyczyny nieobecności i wygnania królewica,
znękano było od swoich i obcych, i przywiedziono prawie do ostatniej zagłady;
niemniej, z jakich powodów opat Kluniacki odmówił im wydania książęcia
Kazimierza. "Trudne są, Ojcze najświętszy, do wypowiedzenia nieszczęścia, jakie
lat poprzednich utrapiły królestwo Polskie i dotąd trapią, kiedy i obcy
nieprzyjaciele i swoi z dziką jakąś zapamiętałością godzą i nastają na jego
zgubę. Po wygnaniu bowiem jedynego dziedzica i książęcia naszego Kazimierza,
syna zmarłego króla, a to przez nienawiść ku matce, zwaliły się nań wszelakiego
rodzaju klęski, które w długich wojen przeciągu ani mu wytchnąć, ani ochłonąć
nie dają z cierpienia. Znieważono boskie i ludzkie prawa; kapłani i słudzy
Chrystusowi częścią wygnani, częścią pomordowani,

238

najznakomitsi z starszyzny królestwa w znacznej liczbie pobici, panie szlachetne
i dziewice posromocone, miasta i wsie wyniszczone pożogą, wszystek dostatek
królewski rozszarpany, wielu z szlachty i znaczniejszych panów męczeńsko
zgładzeni, wielu w łyka zabrani, mieczem i głodem-wytępieni. Kraj spustoszony
ogniom i żelazem, cześć Boża opuszczona, miasta, miasteczka i zamki złupiono i
poburzono, sprawiedliwość wygnana. Srożeją okrucieństwa, cnotliwi jęczą w
ucisku, mnoży się liczba występnych, wszelaka cnota w poniewierce,. zbrodnie
podnoszą głowę. Porwano się na zburzenie kościołów, klasztorów i innych
przybytków Bogu poświęconych, które pobożność danych książąt założyła, wzniosła
i uposażyła. Krótko mówiąc, taką nawalą klęsk i wojen królestwo Polskie
zgnębione jest, sterano i niemal zatracone, że żadne może podobnego nie doznało
zniszczenia i spustoszenia. Żeby więc królestwo to, od swoich i sąsiednich
narodów skołatano, nie dostało się w ręce barbarzyńców, przeciw którym dotąd
walcząc, tarczą swoją zbawienną zasłaniało inne kraje chrześciańskie" — błagać
zaczęli posłowie pokornemi żałosnemi jęki raczej niż słowy — "aby jako ojciec i
piastun wiary chrześciańskiej, to nieszczęśliwe i upadło prawie królestwo swoją
wsparł pomocą, wracając mu królewica Kazimierza, ukrytego w klasztorze
Kluniackim, jakkolwiek został już mnichem i otrzymał święcenie dyakona. Od
ciebie, Ojcze najświętszy, zawisło nasze i wszystkiego ludu Polskiego zbawienie
i podżwignienie. Ty jeden możesz wydobyć z niedoli ojczyznę naszą, ty wstrzymać.
krwawe i zapamiętale wojny. Ciebie wzywa ojczyzna nasza, ku tobie oczy obraca,
do ciebie się z ufną prośbą ucieka. Od ciebie samego zależy, władzą i powagą
swoją użyczyć jej pokoju i chwały, zjednać zbawienie i odrodzenie. Błagamy cię
więc o zagojenie ran królestwa naszego, których nikt prócz ciebie uleczyć nie
zdoła. A iżby ta rzeczpospolita Polska, wichrem niezgod domowych wstrząśniona i
podupadła, przez przywrócenie pokoju, odzyskanie sil i zdrowia, powstać mogła i
za pomocą Bożą do dawnej wrócić pomyślności, potrzeba jej szybkiej pomocy;
jeżeli bowiem rychłego nie uzyska wsparcia, życie i majątki niewinnych, i cale
nawet królestwo Polskie wkrótce ostatniej domierzą zguby. " A nie przestawszy na
jednej prośbie, nalegali na papieża i kardynałów, błagając: "ażeby po tylu
trudach i zabiegach nie odprawiali ich z zawiedzioną nadzieją, i nie dopuszczali
zasmucać ojczyzny smutną odpowiedzią; aby biskup najwyższy w swem ojcowskiem
miłosierdziu zlitować się raczył nad królestwem Polskiem, które okropnemi
wyniszczono klęskami wydawało się jak tułów bez głowy, albo twarz i czoło
ślepego bez oczu."

239

PAPIEŻ NA PROŚBY POLAKÓW PRZYWRACA IM KAZIMIERZA MNICHA, NAŁOŻYWSZY NA POLSKĘ
WIECZYSTA, POWINNOŚĆ OPŁACANIA DENARA Ś. PIOTRA I STRZYŻENIA GŁÓW AŻ DO USZU, NA
PAMIĄTKĘ UZYSKANIA TAK WIELKIEJ ŁASKI. NASTĘPUJE HISTORYA WIELKIEGO ROZERWANIA W
KOŚCIELE.

Benedykt IX wysłuchawszy prośby poselstwa Polskiego, naradzał się czas niejaki z
gronem kardynałów i innymi mężami w prawic biegłymi, coby uczynić wypadało.
Rzecz bowiem nowa, i bezprzykładna, jaką mu przełożono, pociągając za sobą nie
małe pod dwojakim względem trudności, spowodowała najwyższego biskupa do oddaniu
jej pod uważny rozbiór, długie i głębokie narady. Z zakonnika i dyakona zrobić
świeckiego, rozwiązać uroczyste śluby zakonu i wstrzemięźliwości, zdawało się
czynem występnym, przeciwnym prawu Boskiemu. Z drugiej strony, odmówienie pomocy
cierpiącemu i utrapionemu królestwu, było jawnem okrucieństwem, od którego
Stolica Apostolska, mieniąca się dobrotliwą, wszystkich matką,. powinna być
daleką. Wzruszały męża rzadkiej świętobliwości twarze wynędzniałe posłów, ubiór
lichy i wytarty, postawa nachylona, brwi opuszczone, słowa polne pokory.
Zrozumiał bowiem mąż Apostolski, żebrak rządu książęcego sprowadził na Polske
tak liczne klęski, jako to: niezgodę, między rycerstwem, zaburzenie ludu,
złupionio królestwu, upadek wiary, zniewagę biskupów i kapłanów, pokajanie
dziewic i loża małżeńskiego. Po rozmaitych więc naradach i rokowanisich, gdy
inne w tej mierze środki przez papieża posłom podawano, jako zbyt surowe i
uciążliwe, nie uzyskały przyjęcia, wydał w końcu biskup najwyższy wyrok, w
którym postanowił przychylić się do prośby posłów i wydać nieszczęśliwemu
królestwu Kazimierza: uwolnił go więc od ślubów zakonnych i przyjętego
święcenia, dozwalając mu zawierać związki małżeńskie i potomstwo na świat
wydawać. Gdy atoli taka Stolicy Apostolskiej łaska, nie mająca jeszcze
przykłady, nie użyczona żadnej osobie ani żadnej krainie, była wcale niezwykłą,
przeto obostrzył ją papież warunkiem, który Polacy przez swe poselstwo przyjąć i
na zawsze mieli zachować. Kazimierz królowie za rozgrzeszeniem Stolicy
Apostolskiej niechaj (rzecze) wystąpi z klasztoru i zdejmie szaty mnisze,
uwolniony od ślubów zakonnych i święceń dyakona, aby objął i odnowił królestwo
ojca swego i dziada. Niech ma wolność zupełną zawierania małżeństwa, i na
opatrzenie królestwa Polskiego dziedzicznym następcą wychowania z siebie
potomstwa. Ale królestwo, w uznaniu tak wielkiego dobrodziejstwa, udzielonego
siebie od Stolicy Apostolskiej w naglącej ostateczności, winno będzie Ś. Piotrów
i i jego następcom biskupom Rzymskim ze wszystkich krain Polskich płacić
corocznie od każdej głowy, wyjąwszy głowy szlacheckie, po denarze (usualem
nummum); nadto Polacy nie będą

240

odtąd zapuszczać włosów zwyczajem barbarzyńskim, ale podstrzygać głowy z
odsłonieniem uszu, na wzór innych narodów katolickich i łacińskich; a w
znaczniejsze uroczystości Chrystusa i Matki jego Dziewicy ubierali się na szyję
w chustki lniane białe, nakształt stuły zwieszono; ażeby po tych trzech znakach
pamiętali, że wydanego sobie z stanu zakonnego i dyakonatu za zezwoleniem i
laską Stolicy Apostolskiej odzyskali króla, gdy grożące niebezpieczeństwo nie
dało się inaczej uchylić, sami zaś aby wdzięczniejszymi byli Bogu i pobożniej
żyli w wierze chrześciańskiej. Utrzymują, niektórzy, że nie Benedykt IX ale
Klemens II kazał Polakom wrócić króla Kazimierza: która-to sprzeczność, jak
mniemani, z tego urosła powodu, że pod ów czas kilku spierało się o godność
papieską. Po wygnaniu bowiem Benedykta IX nastąpił biskup Sabiński, który się
nazwał Sylwestrem; a gdy i ten został wygnany, Benedykt odzyskał stolicę. Po
wygnaniu zaś powtórnem Benedykta dostała się godność papieska Janowi
archiprezbiterowi kościoła Ś. Jana za bramą Latyńskij, którego nazwano
Grzegorzem VI. A że ten w naukach nie był ćwiczony, kazał wyświęcić drugiego
obok siebie papieża do załatwiania spraw kościelnych; lecz gdy i ten u wielu nie
znalazł miru, przybrano więc trzeciego, który wypełniał obowiązki obudwóch. A
tak, gdy jeden przeciw dwom, a dwaj przeciw jednemu poczęli się spierać o
godność papieską, Henryk cesarz po śmierci Grzegorza wchodzi do Rzymu, i onych
obudwu złożywszy wyrokiem prawnym i cesarskim, osadza przemocą na stolicy
Swidygera biskupa Bamberskiego, który nazwany był Klemensem II. Od niego
uwieńczony został koroną cesarską i pobłogosławiony Henryk, któremu Rzymianie
przyrzekli i poprzysięgli, "że odtąd bez jego zezwolenia nikogo nie obiorą
biskupem Rzymskim. " Owo zaś nałożenie daniny wieczystej na królestwo Polskie,
chociaż nieco uciążliwe dla Polaków, nie było przecież bez korzyści: nikomu
bowiem nie godziło się naruszać granic królestwa, gdy wieczyste prawo płacenia
nałożonego wtedy grosza wołało, że to były prawe ziemie królestwa Polskiego, a
zaborców i wdzierców powściągało grozą religijną zlej wiary i niezbożności.


PO KONRADZIE CESARZU OBEJMUJE RZĄDY HENRYK III, SYN JEGO PRZYBRANY.

Konrad cesarz, pod owe czasy zmarły, pochowanym został w kościele Spireńskim. Po
nim nastąpił Henryk III, syn przybrany i zięć Konrada, który wcześnie jeszcze za
życia ojca obrany i postanowiony był królem Rzymskim, ośmdziesiąty szósty cesarz
po Auguście. Mąż wesołego umysłu i wojownik. Urodził się był w lesie, i w

dziecinnym wieku po dwakroć

241

wydany na stracenie, za pomocą Boża. uszedł niebezpieczeństwa. Pamiętny tej
opatrznej łaski, w miesiącu swojego urodzenia klasztor wspaniały wystawił i
uposażył.


JAROSŁAW SAMOWŁADCA RUSI WYSYŁA SYNA NAJSTARSZEGO WŁODZIMIERZA NA NIESZCZĘŚLIWĄ,
PRZECIW GREKOM WYPRAWĘ.

Książę Ruski Jarosław, nie przestając na swojem państwie i zwierzchnictwie,
chciwy nabyciu sławy u postronnych, wyprawia się przeciw Grekom sąsiadom: a że
sam czuł się już za ciężkim i niezdolnym do ponoszenia trudów wojennych, wysyła
syna swego starszego Włodzimierza z licznem wojskiem na statkach do
Konstantynopola. Aliści burza straszliwa rozbija okręty Ruskie i rozprasza
flotę, tak iż wojsko Ruskie z wodzeni swym Włodzimierzem zaledwo wpół żywe
dopadłszy brzegu lądem cofać się musiało na. Ruś z powrotem. Garstka tymczasem
rycerstwa Greckiego, wysłana przez cesarza, nie przestała Rusinów niepokoić
drobnemi utarczkami i podjazdy, aż wreszcie do walnej przyszło bitwy, w której

Grecy porażeni pierzchnęli, a Ruś otrzymała zwycięztwo.


ROK PAŃSKI 1041.

POSŁOWIE POLSCY WRÓCIWSZY DO KLUNIAKU, ZABIERAJĄ Z KLASZTORU KSIĄŻĘCIA SWEGO
KAZIMIERZA, I UDAJĄ SIĘ Z NIM DO MATKI RYXY. KTÓRA NIE MOGĄC GO ZATRZYMAĆ W
NIEMCZECH, OPATRZONEGO STARANNIE U DROGĘ ODSYŁA DO POLSKI.

Posłowie Polscy, odzyskawszy u Benedykt a IX czyli Klemensa II, pod warunkami
wyżej opisanemi, królewica swego Kazimierza, który nadobniejszem imieniem zwal
się inaczej Karolem, uradowani niezmiernie, po otrzymanem błogosławieństwie
papieża opuszczają. Rzym, wioząc z sobą listy Apostolskie, nakazujące najpierwej
opatowi Kluniackiemu wydanie Kazimierza, potem arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu,
prymasowi Polskiemu, i innym arcybiskupom i biskupom Polskim koronacyą.
Spiesznym biegiem udają się z Rzymu do Kluniaku we Francyi, i opatowi
Kluniackiemu ukazują list Apostolski, któremu natychmiast stało się zadosyć.
Królewic Kazimierz, zdjąwszy szatę zakonną, przyjął ubiór świecki, królewski, i
w takim stroju oddany został posłom Polskim. Nowy zaiste rodzaj przeobrażenia,
nie widziany w żadnym wieku, nie opisany nawet w dziełach Owidyusza: z mnicha
król, z zakonnika świecki, z dyakona rycerz; z ślu-

242

bów czystości do małżeństwa, z ubóstwa do blasku bogactw, z bogomyślności do
czynnego życiu wyrwany. Który przy pożegnaniu z opaleni i braćmi klasztoru
Kluniackiego, rzewnemi słowy zakonników aż do łez rozczulił, dziękując im za
doznawana, od lat pięciu blisko w ich społeczeństwie braterską miłość, a
prosząc, żeby raczyli pamiętać o nim i królestwie Polskiem, i w swych modlitwach
nie przestawali błagać nieba o ustalenie jego królestwa; sam z swej strony
zapowniał ich, że nigdy nie zapomni miejsca w którem żył, i zakonu któremu
ślubował." Tak przemówiwszy i ucałowawszy opata wraz z braćmi, opuścił Kluniak i
udał się do Niemiec, do matki swojej Ryxy, królowej Polskiej, przebywającej na
ów czas w Saleweld. Tam gdy przez dni kilka spoczywał, odradzała mu Ryxa: "żeby
nie wracał do królestwa, skołatanego doniowomi i zewnętrznemi wojny,
spustoszonego i w perzynę niemal obróconego, które przedstawiało w miejscu miast
i wiosek kupy popiołów i zgorzelisk, i gdzie należało mu się lękać krzywd
poprzednio doznanych i niedoli wygnania; lecz gdy Stolica Apostolska uwolniła go
od ślubów zakonnych i stanu duchownego, aby pozostał w Niemczech, gdzie mieć
może obszerne i dostatnie posiadłości, tak przez nię nabyte, jako i z łaski
cesarza Henryka, jego wuja i krewnego nadane, i jakie nań jeszcze po śmierci
innych krewnych przypadną, na utrzymanie swego domu książęcego. " Nie skutkowały
jednak te namowy matki, które tak przeważny wpływ na serca wywierać zwykły.
Odpowiedział Kazimierz książę Polski z należna, czcią, matce: "że nie widzi w
Niemczech tak możnych państw i dziedzin, iżby dla nich zdołał opuścić królestwo
ojca i dziada, jakkolwiek na pół zgorzałe, złupione i spustoszono, dla którego
Stolica najwyższa dozwoliła mu wystąpić z zakonu i rozwiązała jego śluby; że
właśnie te nieszczęścia królestwa skłoniły go do porzucenia szaty duchownej i
służby ołtarza, a objęcia rządów świeckich; że i on i przyszło potomstwo jego
nie uzyskałoby w całych Niemczech tyle zaszczytu i sławy, ile w królestwie
Polskiem, które snadno mu będzie podźwignął;, a ztąd imię swoje szeroko wsławić,
gdy niezdolny jest żadnem zdradzić go przeniewierstwem, i gdy z wszelakiego
prawa i słuszności do niego jako własność należy. Dowodził, że uwolnienie
otrzymane od Stolicy Apostolskiej nie może się dalej rościągać, jak do obowiązku
rządzenia królestwem i wydobycia go z niedoli: gdyby więc postanowił w Niemczech
pozostać, mógłby słusznie a nawet powinien być zmuszonym wrócić do zakonu i
świętych kapłaństwa ślubów. " Ryxa królowa Polska widząc, że jej namowy odparto
zostały bez skutku, powolniejsza już synowi, zezwoliła na dokonanie jego
przedsięwzięcia; ale chociaż ją prosił, aby z nim wróciła do Polski, żadną miarą
na to przystać nie chciała, z przyczyny doznanej od Polaków wzgardy i obelgi
wygnania. Doczekała więc sędziwego wieku w Niemczech, gdzie

243

z dóbr i włości dawniej zakupionych założyła, wystawiła i uposażyła dwa
klasztory, jeden Brunwillerski, ku czci Ś. Piotra apostola i Ś. Mikołaja
męczennika, drugi zaś w miejscu, gdzie obchodzono pamiątkę pobożna; męczeństwa
Ś. Kiliana i jego towarzyszów. Świadczy dowodnie o tem założeniu i uposażeniu
własnoręczny królowej Ryxy przywilej, który u tamecznych mnichów pokazują. Syta
wiec lat i dobrych uczynków umarła w Salewold; ciało zaś tej pobożnej i
znakomitej niewiasty ze czcią; należną przeniesione zostało do Kolonii i
pochowane w kościele Ś. Maryi zwanym na wschodach (ad gradus). Niechaj jednak
czytelnik zważa, że śmierć jej nic przypadła wtedy ale daleko póżniej: w ów czas
bowiem, kiedy to się działo, Ryxa królowa oddala Kazimierzowi synowi,
wracającemu do królestwa Polskiego, wiele klejnotów w złocie, srebrze i drogich
kamieniach, które z Polski była wywiozła; przydała nadto do jego boku i
wyprawiła razem do Niemiec drużynę zbrojną żołnierzy i mężów rycerskiego stanu,
aby otoczony takim zastępem z większa; wspaniałością, wracał do Polski;
opatrzyła go wreszcie dostatnio i z troskliwością macierzyńską na drogę, aby i
synowi i towarzyszom jego nie zbywało na niczem.


KAZIMIERZ NAWIEDZAJĄC W DRODZE HENRYKA KRÓLA RZYMSKIEGO, POŁĄCZONEGO Z SOBĄ
ZWIĄZKIEM POWINOWACTWA, ODZYSKUJE KORONY ZŁOTE DAROWANE KONRADOWI, A ŚLE DO
BRZETYSŁAWA KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO O ZWRÓCENIE KRÓLESTWU ZABRANYCH ŁUPÓW, KTÓRYCH
ATOLI BRZETYSŁAW ODMAWIA.

Zdało się jednak Kazimierzowi książęciu, jako i matce jego Ryxie i posłom
Polskim, rzeczą przyzwoitą i nader potrzebną, aby wprzódy wstąpił do Henryka
III, króla Rzymskiego, syna Konrada cesarza, dla upomnienia się o korony złoto
królestwa Polskiego, które, jak wyżej powiedzieliśmy, królowa Ryxa dała była
cesarzowi Konradowi w podarku, oraz użalenia się na Brzetysława książęcia
Czeskiego, o niesprawiedliwy najazd i złupienie królestwa Polskiego w czasie
nieobecności książęcia. Bawił na ów czas Henryk król Rzymski w mieyscu nie zbyt
odległem, t. j. na wyspie Ś. Swiperta; dokąd gdy podróżni przybyli, król Henryk
przyjął ich mile, i niezwykłemu gościowi a swemu powinowatemu Kazimierzowi i
posłom Polskim wielką okazał uprzejmość, zalecił oraz swoim, aby się podobnież z
nimi obeszli. Korony dwie prawdziwe królestwa Polskiego, o których zwrócenie
prosili, najchętniej oddał; do Brzetysława książęcia Czeskiogo wyprawił posłów z
użaleniem na niesłuszne królestwa Polskiego spustoszenie, i żądaniem, aby
zwrócił zabory; sam zaś przyrzekł, że Kazimierzowi książęciu, przyszłemu królowi
Polskiemu,

244

w każdym wypadku przeciw Czechom pomagać będzie. A iżby powrót do Polski
królewica Kazimierza dla nieprzyjacioł jego i niechętnych uczynić tem
groźniejszym, przyjaciołom zaś i zwolennikom większy wlać do serc otuchę,
przydał mu ku pomocy znaczny poczet rycerzy i dworzan, mających z nim udać się
do Polski i wspierać jego sprawę przeciw buntownikom i nieposłusznym. Ale
Brzetysław książę, Czeski, gdy go posłowie Henryka króla Rzymskiego zajechali w
Pradze, i użaliwszy się na niesłuszne królestwa Polskiego spustoszenie, zażądali
zwrotu skarbów i klejnotów zabranych z kościoła Gnieźnieńskiege; wespół z
Czechami, których umysły z przyrodzenia dumne są i zuchwałe, oburzył się wielce,
zwłaszcza że Henryk król Rzymski oświadczał mu przez swoich posłów, że jeśli
tych zaborów w całości nie zwróci, gotów mu wypowiedzieć wojnę, ujmując się za
swym powinowatym, Kazimierzem książęciem Polskim. Odpowiedział więc posłom
cesarskim: "że przeciw Polakom słusznie podniósł oręż, za dawne swojo i księstwa
Czeskiego krzywdy, a mianowicie za oślepienie pradziada swego Bolesława; i że
nie przystało Henrykowi, królowi Rzymskiemu, zmuszać go do zwrócenia zdobyczy,
gdy on wypłaciwszy cesarstwu według umowy roczną z Czech daninę, pięćset
grzywien czystego srebra i sto dwadzieścia wołów wyborowych, w innych względach
nie czuł się obowiązanym słuchać jego rozkazów; że robił co mu się podobało, i
wolał raczej narazić się na wszelką ostateczność, niżeli oddać łupy Polakom."


KAZIMIERZ PRZYBYWSZY DO POLSKI, KARZE WICHRZYCIELI KRAJU I ŁUPIEŻCÓW. NASTĘPUJE
Z WIELKĄ WSZYSTKICH RADOŚCIĄ KORONACYA W GNIEŹNIE.

Kazimierz, książę Polski, ułatwiwszy pomyślnie swoje sprawy u Henryka III, króla
Rzymskiego, i uzyskawszy zezwolenie tak króla jako i matki swojej, królowej
Ryxy, z Niemiec udaje się do Polski. Dokąd gdy wieść pożądana o powrocie
książęcia i przyszłego króla zawitała, wszyscy obywatele uczciwi i pragnący
ocalenia rzeczypospolitej wielką w sercach uczuli radość; znajdowali się bowiem
w każdym stanie i powołaniu ludzie dobrze myślący, którzy zasłyszawszy o
powrocie Kazimierza, oczekiwali go z upragnieniem; ci zaś, którzy nawykli byli
do łotrostwa i grabieży, albo poprzywłaszczali sobie dobra królewskie i cudze
majętności, przyjęli tę wieść ze wstrętem i nie małym przerazili się strachem.
Naprzeciw zbliżającemu się do granic Polski Kazimierzowi biskupi i panowie
Polscy, z pocztami ludzi zbrojnych, jakie zebrać mogli, spieszą z powitaniem,
przyjmują go radośnie, winszują mu ocalenia i powrotu po długiem

245

tułactwie, zdobywają się na pochwalne pieśni, i z okazom najwyższej czci błagają
i proszą: "aby puściwszy w niepamięć krzywdy, które w nierozważnym szale jemu i
matce jego wyrządzono, objął ster rzeczypospolitej upadłej i zwątlonej, i
ogarnął ich skrzydłami swojej opieki, a nie dając góry nad sobą gniewowi i
zemście, raczył być dla nich miłościwym. " Kazimierz odpowiedział: "że ten
przedewszystkiem cel jego i zamysł, dla którego opuściwszy błogi i spokojny
żywot zakonny wrócił do Polski z niemałym pocztem Niemców, ażeby rzeczpospolitą
z odmętu nieszczęść i zaburzeń, które nią miotają, skołataną i niemal w
ostatecznej przepaści grążącą, wydobył i ocalił; że wezwany przez posłów
Polskich, nie tylko za zezwoleniem ale nawet za rozkazem papieża przybył do
Polski, aby oswobodził naród i wskrzesił królestwo Polskie; że nakoniec nie
myśli karać tych, którzy sprawcami byli jego i matki wygnania, owszem puszcza w
niepamięć wszelkie krzywdy i urazy, a wszystkim pospołu królować chce nie tak
postrachem i grozą, jako raczej dobrocią i łaskawością,. " Powitali też Polacy
uprzejmie i Niemców, którzy z Kazimierzem przybyli, i pokąd wojowali w Polsce,
okazywano im zawżdy wielką przyjaźń i uczciwość. Aby zaś tę gorliwą, jaką pałał
Kazimierz, chęć podźwignienia rzeczypospolitej głośno w świecie rozsławić,
naprzód na granicach królestwa liczne warownie i zamki, przez nieprzyjacioł
zajęte, albo od łupieżców domowych i rozbójników opanowane, podchodzi, oblega i
zdobywa; poimane w nich łotry karząc surowo, jednych wieszać na szubienicy,
drugich mieczem tracić, innym nogi i ręce ucinać każe; a tak srogością kaźni
odstrasza zbrodniarzy. Potem, co, było złego i przewrotnego, znosi i zagładzą;
gromi występki, wykorzenia zbrodnie, ukraca wszelkie niegodziwości, hamuje
pokrzywdzonia; niektórych znowu wynosi i na dostojeństwach osadza. W końcu taki
padł postrach na obcych nieprzyjacioł i na krajowców, że pierwsi opuszczali
swoje zabory, drudzy udawszy się w pokorę, już to sami, już przez wstawiających
się za nimi przyjaciół, błagali, aby im przebaczył i popełnione odpuścił
bezprawia. Książę pełen ślachotności i roztropnego pomiarkowania, nie chciał też
pastwić się nad wszystkimi, ale pokarawszy śmiercią, najzaciętszych w oporze
złoczyńców i podżegaczy rozruchów, okazał się dla innych łaskawym i litościwym,
ażeby kraju wyniszczonego poprzedniemi wojny nie ogałacał jeszcze bardziej z
ludności. Udano się potem do stolicy Gniezna, gdzie przez arcybiskupa Stefana, w
obecności innych biskupów Polskich, Kazimierz, pierwszy tego imienia książę, z
porządku zaś trzeci, jednozgodnie okrzykniony i wybrany królem Polskim, koroną,
którą przywiózł, ozdobiony został, namaszczony i ukoronowany. Na uroczystość tej
koronacyi zjechali się do Gniezna ludzie wszelakiego wieku, stanu i rodu, z
najżywszą i uniosienia pełną radością, którą nawet najmniejsi z gminu okazywali;
każdy bowiem byłby się

246

miał za pasierba a nie za syna ojczyzny, gdyby nie był obecnym koronacyi, i
głośnym swej przychylności nie okazał okrzykiem, a przynajmniej twarzą i
zewnętrzną postawą. Pojmowali to wszyscy, że z powrotem i koronacyą Kazimierza
odzyskiwali dwie rzeczy, których najmocniej pragnęli, bo w nich upatrywali
zaszczyt i zbawienie dla siebie i ojczyzny, to jest pokój i tyle pożądaną
świetność królestwa. Poczuwali z pociechą, że się wracały owe czasy, kiedy można
było używać wolności, dostatków, pokoju i swobody, a spodziewać się coraz
lepszej doli. Tłumy radosne różnego rodzaju ludzi zabiegały z okrzykiem
Kazimierzowi, którędy tylko przechodził, a dla przypatrzenia się jego wjazdowi i
koronacyi wieszały się po oknach i dachach, witając go z uczczeniem temi słowy:
"Witamy cię, Najjaśniejszy książę, i pozdrawiamy, błagając Boga Wszechmocnego
pokornemi modły, żeby sprzyjał chwalebnym zamysłom twoim; ażebyś królestwo
Polskie powiorzone twemu sterowi i zwierzchnictwu wskrzesił, wywyższył i
zachował; abyś tę rzeczpospolitą, miotaną tylu burzami i prawie skołataną, która
się tobie jedynemu zbawcy porucza, i w tobie samym szuka bozpiecznej kotwicy i
ostoi, dźwignął z upadku, ożywił i ustalił. Nadto, uświetnili Polacy ten dzień
koronacyi wielką uroczystością, już-to z dawnej ku swemu książęciu
przychylności, już z powodu odzyskanej tak niespodziewanie swobody, królestwa i
pokoju, już wreszcie radując się, że widzieli obecnego między sobą i
jaśniejącego koroną królewską książęcia, którego nie spodziewali się nigdy
więcej oglądać. Na widowiskach publicznych (in theatris) wyśpiewywali jego
pochwały, i wysławiali go pod niebiosy: a słusznie przyznając mu i wróżąc chwałę

dziada, szlachta i lud witali go z czcią największą, imieniem ojca ojczyzny.
Kazimierz bowiem król Polski, w obyczajach swoich, rozmowach, zdaniach i
wyrokach tak był ślachetnym i skromnym, że z nich Polacy mogli z większą tuszyć
pewnością, niźli z rachuby rozumu i doświadczenia, iż królestwo upadło
podźwignie, i co było straconem odzyska. Gdy liczni posłowie sąsiednich królów i
książąt witali go i z czcią należną winszowali mu powrotu, zapewniając go o
swojej przychylności, odpowiadał z szczerością, powagą prawdziwie królewską i
rozsądkiem, nie okazując w sobie by najmniejszym wyrazem wyniosłości i dumy.


KAZIMIERZ KRÓL POLSKI ZAŚLUBIA MARYĄ, JAROSŁAWA KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO CÓRKĘ, KTÓRA
POTEM CHRZEST PRZYJĄWSZY OTRZYMUJE IMIĘ DOBROGNIEWY.


Po namaszczeniu i odbytym wedle prawa i zwyczaju obrzędzie koronacyi, biskupi i
panowie Polscy uznali za rzecz konieczną o to się przedewszystkiem postarać,
ażeby Kazimierz król Polski pojął w małżeństwo jaką

247

znakomity książęcego rodu dziewicę dla zapewnienia sobie przez ten związek
potomstwu i następstwa, a odnowienia i ustalenia królestwa Polskiego przez
uzyskane powinowactwo i dostatnie wiano. Dzierżył na ów czas państwo Ruskie
książę Jarosław, syn Włodzimierza, mający córkę, rodzoną z Anny, siostry
Bazylego i Konstantyna, cesarzów Greckich, dziewicę urodną i cnotliwą, imieniem
Maryą. Tę, mimo różności wyznania, Kazimierz król Polski, z wielorakich powodów,
które on i jego radcy uznali za ważne, pojął w małżeństwo. Gody weselne,
wspaniałym wyprawione nakładem, jak tego wymagała godność książęcia wydającego
córkę, i króla pojmującego małżonkę, z przepychem obchodzono w Krakowie.
Otrzymał zaś Kazimierz król Polski w posagu od Jarosława książęcia Ruskiego
wielką ilość pieniędzy, naczyń i klejnotów w złocie i srebrze, rzędów także na
konie znaczny dostatek. A tak królestwo swoje uświetnił małżeństwem i bogactwy,
a powinowactwem ubezpieczył: nie tylko bowiem od strony Rusi upewnił się i
obwarował, ale nadto zyskał pomoc Rusinów w wojnach, które przymuszony był
toczyć z sąsiady i krajowcami, dla odzyskania i przywrócenia do dawnego stanu
królestwa. Wiele jednak ziem i zamków Ruskich, które był dziad jego Bolesław
pierwszy król Polski, pobiwszy i zwyciężywszy Jarosława, na Rusi zdobył, i które
dotychczas Kazimierz dzierżył, zwrócił Jarosławowi na dowód szczerego sojuszu i
przyjaźni. Marya królowa, nie tylko że w Polsce porzuciła obrządek Grecki, w
którym była wychowana, ale wyuczywszy się od księży obrządku kościoła
katolickiego Rzymskiego i poznawszy jego czystość, a zmierziwszy sobie Greckie
wyznanie, przyjęła na nowo chrzest w kościele Krakowskim, dla uzupełnienia tego,
co Ruscy kapłani, nieświadomi pisma i zakonu Bożego, częstokroć zaniedbują; a z
obrządkiem Greckim porzuciła też imię swoje, i odtąd poczęła się zwać
Dobrogniewa, to bowiem imię dane jej było przy chrzcie katolickim. Później
Kazimierz król Polski kazał ją w kościele Gnieźnieńskim namaścić na królową i
uwieńczyć koroną królewską.



U ARAGOŃCZYKÓW PODOBNIEŻ MNICH DO TRONU POWOŁANY.

Czytamy, że podobny prawie wypadek zdarzył się u Aragończyków, którzy w braku
potomstwa królewskiego, Ramira, syna króla Sancyusza, a brata Alfonsa zmarłego,
który był wstąpił do klasztoru Ś. Poncyusza z Tomaris, i został już mnichom i
kapłanem, wydobywszy go z klasztoru, bez wyjednania mu nawet u Stolicy
Apostolskiej rozwiązania ślubów, na tronie osadzili, i połączyli związkiem
małżeńskim z siostrą hrabiego

248

Poiton (Picviae). Miał z niej tenże Ramirus córkę, imieniem Potronę, zwaną
później Wraką, która gdy doszła lat sposobnych do zamęścia, wydaną została za
Rajmunda hrabię Barchinońskiego, a król Ramirus wrócił znowu do dawnego
klasztoru, który w czasie panowania swego wielkiemi zbogacił nadaniami.


BRZETYSTAW KSIĄŻĘ CZESKI PORAŻA WOJSKO HENRYKA III KRÓLA RZYMSKIEGO, PO
WKROCZENIU DO CZECH TRUDAMI ZNĘKANE.

Henryk III król Rzymski, obrażony odpowiedzią. Brzetysława książęcia Czeskiego,
postanowiwszy według obietnicy pójść w pomoc Kazimierzowi królowi Polskiemu a
swemu powinowatemu, i zemścić się na opornym sobie książęciu, nakazuje przeciw
Czechom wyprawę. Wyciąga zatem zbrojno z Ratysbony, i zamierzywszy wkroczyć do
Czech dwoma oddziałami wojska, ażeby nieprzyjaciół tem większą porazić klęską,
Otarda, książęcia Saskiego, męża świadomego sztuki wojennej i we wszystkich
sprawach przezornego, z częścią wojsk wysyła inną drogą; sam zaś z resztą wojska
gościńcem wiodącym z Ratysbony przybywa do rzeki Reszon, nazajutrz wchodzi do
lasów przedzielających Niemcy od Czech, nie wysławszy naprzód ani podjazdów, ani
oboźnych, którzyby wcześnie obrali wojsku stanowiska, w mniemaniu, że lasy te i
borowe gęstwiny łatwo i bez przeszkody przebyć potrafi. Aliści zastaje wszystkie
drogi zawalone i podciętemi drzewy pozagradzane: wśród wielkich zatem przeszkód
i z utrudzeniem wojska, które przymuszone było uprzątać przed sobą kłody,
zaledwo przebywszy połowę drogi leśnej, stanął na wzgórzu, z którego widzieć
można było równiny Czeskie. Tu więc spoczął obozem, a zostawiwszy juki i konie w
taborze, pieszo i z lekkiem uzbrojeniem ruszyć kazał wszystkiemu rycerstwu, i
przebywać resztę drogi leśnej, a ztąd dostawszy się na równiny, mieczom i ogniem
Czechy pustoszyć. Sam król Henryk został w obozie z garstką niedoboru i tymi,
którzy niezdatnymi byli do orężu; wyprawione zaś wojsko, stosownie do rozkazu,
przebywszy w pochodzie wzgórza, wyniosłe bałhany i bezdroża, spracowane i
znużone ciężarem zbroi i słonecznemi upały, tak iż większa część omdlała z
niesłychanego utrudzenia, zatrzymało się wreszcie, a nie przewidując żadnego w
tej stronie nieprzyjaciela, złożyło broń i po trudach posilało się snem
swobodnym. O tem wszystkiem książę Brzetysław, który się w tych lasach ukrywał,
przez szpiegów zawiadomiony, na wojsko cesarskie, znużone i wczasowi oddane, z
wielkim zgiełkiem i krzykiem napada, a sprawiwszy w niem wielki popłoch., bez
trudności poraża i rozprasza. Mała zaledwo liczba ratowała się ucieczką —
wszystko wojsko

249

cesarskie częścią trupem poległo, częścią dostało się w niewolą. Król Henryk
dowiedziawszy się o tej klęsce, w największym żalu i smutku z niedobitkami swemi
wrócił do Niemiec. Otard zaś, książę Saski, który niszcząc ziemię Czeską dotarł
był aż do rzeki Bieliny, gdy go doszła wieść o nieszczęściu królewskiem, cofnął
się, i obciążony łupami Czeskiemi uprowadził szczęśliwie wojsko swemu dowództwu
powierzone, tą samą drogą, którą przyszedł. A Prokop hrabia Bieliński, który z
nim niepomyślnie walczył, posądzony, iż się pieniędzmi dał przekupić, miał za
karę oczy wyłupane, nogi i ręce obcięte, a naostatek w rzece Bielinie utopiony
został.


PO ALBINIE BISKUPIE PŁOCKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PASCHALIS.

Albin, biskup Płocki, przesiedziawszy na stolicy lat szesnaście, pracą, wiekiem
i częstemi chorobami zwątlony, umarł; zwłoki jego pochowano w kościele Płockim.
Po nim nastąpił Paschalis, Włoch ślachetnego pochodzenia, rodem z Toskanii, mąż
uczony, kanonik Płocki, wyborem prawowitym, na który Kazimierz I król Polski po
zwyciężeniu Masława przywłaściciela chętnie zezwolił, wyniesiony i przez
Benedykta IX. papieża potwierdzony.


ROK PAŃSKI 1042.

MASŁAWA SAMORZĄDCĘ MAZOWSZA, PODNOSZĄCEGO ORĘŻ PRZECIW KAZIMIERZOWI, KRÓL POLSKI
GROMI I ROZPRASZA, I MAZOWSZE ZDOBYWA.

Kiedy przybycie i koronacya nowego króla, dziedzicznego pana, niezmierną
napełniały radością wszystkie prawie królestwa Polskiego ziemie i powiaty, które
z wierną czcią i posłuszeństwem kwapiły się poddać jego władzy, i gdy wszyscy z
zapaleni przechodzili pod jego panowanie, sama tylko ziemia Płocka, która teraz
zmieniwszy nazwisko Mazowszem się zowie, stawiła mu opór, nie podzielając
powszechnej radości i wdzięczności, do czego ją poduszczał Masław, jeden z panów
Polskich, mąż powierzchowną raczej postacią niżeli cnotą i sławą znakomity, a
pałający nieprawą żądzą panowania, który w czasie bezkrólewia i poprzednich
niezgód domowych ziemię tę księstwem a siebie jej książęciem i samorządcą
uczynił, przywłaszczył sobie władzę książęcą, i gotów był nawet stanąć do walki,
gdyby go zaczepiono. Wsparty pomocą Prusaków, marzył wyższe nad stan swój
nadzieje, i znając swojo przeznaczenie, chciał bujać skrzydłami Ikara, bez
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

250

względu na dobrodziejstwa, jakiemi go niegdyś Mieczysław król Polski obdarzył.
Od ojcu bowiem królu Kazimierza zaszczycon był dostojeństwem (podawał zwykle
królowi kubek jako cześnik). Człowiek zuchwałości nieukróconej, pychy
nieznośnej, jął na nowo wojną domową odświeżać rany rzeczypospolitej, i podniósł
oręż przeciw Kazimierzowi, wsparty od Płoczan i Prusaków, w przekonaniu, że
zbrodnia, jakiej się dopuścił przeciw królowej Ryxie i Kazimierzowi, zbyt wielką
była, aby mu król Kazimierz mógł przebaczyć: niema bowiem tak wielkiego
dobrodziejstwa, któremuby złość ludzka nie zdołałą ubliżyć. Pozaciągał więc
posiłki od zagranicznych sąsiadów, i zgromadził w swój zastęp nie tylko szlachtę
znakomitszą, ale i lud prosty i poddanych, obiecując sobie łatwe nad Kazimierzem
królem Polskim zwycięztwo. Pokrzepiał go w nadziei stan bezbronny królestwa,
już-to od nieprzyjacioł już od swoich wyniszczonego. Zaufany w znaczną liczbę
własnego i posiłkowego wojska, pogardzał szczupłą garstką tych, którzy stali po
stronie króla Kazimierza. Bunt przeto Masława, wielu strachem przeraził, i
samemu nawet Kazimierzowi nie mało sprawił kłopotu. Był-to bowiem człowiek
chytry i podstępny, w zuchwałych uroszczeniach podnoszący się nad zakres swego
stanu, żadną nie zmieszany przygodą, który doznawszy wielkich od królu
Mieczysława względów, za liczne dobrodziejstwa stał się nieprzyjacielem syna.
Kazimierz król Polski, oburzony i zniecierpliwiony zuchwalstwem buntownika
Masława, który będąc jego służebnikiem i poddanym, a co większa zobowiązanym
łaskami ojca Mieczysława, pierwszy podniósł przeciw niemu rokosz i wziął się do
oręża, pogardziwszy wieściami, jakie przychodziły z Mazowsza, postanowił pobić
Masława, nimby jeszcze zdołał ściągnąć posiłki od zagranicznych, sąsiadów.
Zaufany jedynie w swoich starych wysłużeńcach, których miał z Polski, i tych,
których był z Niemiec przyprowadził, wkroczył do Mazowsza, zamierzywszy schylić
je pod swoje prawe zwierzchnictwo razem z Masławem. Przybył mu też na pomoc
Jarosław książę Ruski, rodzony brat jego żony, z całą potęgą Rusi. Masław
uwiadomiony od swoich o nadciągających hufcach królewskich, chociaż nie miał był
jeszcze wszystkich wojsk zebranych, tusząc że w walce pokona króla Kazimierza,
zachodzi mu drogę i stacza bitwę. Mazury czyli Płoczanie, nie pomnąc w swej
zawiści jaką popełniali zbrodnię, ani zważając, że nie na nieprzyjaciela ale na
własnych współrodaków, nie na obcego wdziercę lecz na prawego króla, któremu
Masław winien był uległość, podnosili oręż, występują zuchwale przeciw królowi,
swemu przyrodzonemu panu, i przeciw współobywatelom swoim, ujmując się za
przywłaścicielem i samosłańcem, i uzbrajając ręce bezbożne w obronie niegodziwej
sprawy. Walczono z obojej strony odważnie i z zaciętością; lecz gdy sprawiedliwy
gniew króla dodawał siły rycerstwu, wojsko Masława

251

nie zdołało wytrzymać jego natarcia, poczęło więc tył podawać i pierzchać.
Kazimierz rozkazawszy ścigać uciekających, sprawił rzeź wielką w obozie
nieprzyjaciela. Masław, widząc porażone swoje szyki, umknął z bitwy i schronił
się do Prusaków. Mazowsze zaś od tej chwili przeszło pod władzę, króla
Kazimierza, A tak królestwo Polskie jakby z ognia najstraszliwszego pożaru
wyrwane zostało ręką Kazimierza, który nie dopuścił zniweczenia sławy swoich
przodków, i najusilniej starał się o podźwignienie królestwa, ponurzonego w
czasie jego wygnania i nieobecności w odmęcie wszelakiego bezprawia, gdy w niem
dawna sprawiedliwość i kwitnąca za poprzednich królów karność była zaginęła.


HENRYK III KRÓL RZYMSKI, POKONAWSZY W WOJNIE BRZETYSŁAWA KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO,
CZYNI GO SWOIM DANNIKIEM I HOŁDOWNIKIEM.

Henryk III, król Rzymski, po doznanej w Czeskich lasach klęsce, rozdrażniony
bardziej niż zwyciężony, wszystkim cesarstwa i Niemiec książętom i hołdowników
nakazuje wyprawę przeciw Czechom: a zebrawszy wojsko liczne i potężne, i
uzyskawszy posiłki Piotra króla Węgierskiego, wkracza trzema oddziałami do
Czech, które mieczem i ogniem pustoszy, niszcząc w pochodzie wszystkie miasta,
wsie i miasteczka, i mszcząc się na Czechach i książęciu ich Brzetysławie.
Zapalała tem więcej jego zemstę duma i chelpliwość Brzetysława, nadymającego się
odniesionem poprzednio zwycięstwem; nie tajne mu były szyderstwa i odkazy;
jakiemi od tej chwili i jego i jego rycerstwu urągano. Brzetysław książę Czeski,
ufny w swoję chytrość i przebiegłość, ponastrajał różne sidła i zdrady na
cesarza Henryka i jego wojsko, tusząc, iż go w nie podobnie jak dawniej ułowi.
Ale król Henryk i jego, wojsko, mając się na największej baczności, częścią
wyminęli, częścią zniweczyli zasadzki Brzetysława książęcia Czeskiego. Walnej
zaś bitwy Brzetysław żadną miarą przyjąć nie chciał, obawiając się potęgi
przeważnego nie, przyjaciela jawnem w polu grożącej mu niebezpieczeństwem. Gdy
więc książę Brzetysław i Czesi, trzymając się obronnie w zamkach i warowniach,
lasach i miejscach niedostępnych, nie występowali do boju, król Henryk, chciwy
zemsty za zadane sobie i wojsku swojemu klęski, kazał szerzej jeszcze rozpuścić
łupieztwa i pożogi. Popaliwszy zatem i zniszczywszy wszystkie na okół miasta i
włości, podsunął wojsko pod Pragę, postanowiwszy zdobyć ją przemocą. Sewerus,
biskup Praski, nie czując się na siłach aby wytrzymał oblężenie, i przewidując,
że miasto zdobytem zostanie, wymyka się tajemnie z Pragi, przybywa do króla
Henryka i obiecuje, że jego władzy i wyrokom we wszystkiem chce być posłusznym.

252

Brzetysław też książę Czeski, pomiarkowawszy, że w skutek ucieczki biskupa
Sewera trzeba było wkrótce wydać miasto Pragę, cesarzowi, wyprawia posłów do
króla Henryka, uznaje swoje przewinienie, i poddaje się jego władzy, błagając z
pokorą: "aby raczył oszczędzili a nie karał śmiercią lennika i hołdownika swego,
który gotów uczynić wszystko co rozkaże. " Henryk król uznawszy, że się już
pomścił dostatecznie za swoje krzywdy, przyjął jego poddanie się i pokorę,
nakazując Brzetysławowi Czeskiemu, żeby przedewszystkiem dał zakładników, potem
iżby opuścił zamki i warownie, które w królestwie Polskiem bądź pobrał bądź
powystawiał, i żeby je oddał królowi Polskiemu Kazimierzowi; wskazał go nakoniec
na zapłacenie dwóch tysięcy grzywien srebra czystego i pięciudziesiąt grzywien
złota. W czem wszystkiem gdy Brzetystaw okazał się powolnym, król Henryk
upokorzywszy Czechów i odstąpiwszy od oblężenia, udał się do Niemiec, i kazał
Brzetysławowi książęciu Czeskiemu, aby mu towarzyszył do Ratysbony dla
odnowienia hołdu i wykonania przysięgi wierności.


WĘGRZY OBURZENI NA KRÓLA SWOJEGO PIOTRA, ŻE POMIJAJĄC KRAJOWCÓW, OBCYCH LUDZI NA
URZĘDACH OSADZAŁ, SKŁADAJĄ GO Z TRONU, A W JEGO MIEJSCE OBIERAJĄ ABĘ.

Ale i w Węgrzech nie mniejsze były zawichrzenia domowe, i już tlało w nich
zarzewie przyszłej, na którą się zabierało, wojny. Albowiem Piotr, król
Węgierski (o którym powiedzieliśmy wyżej, że za wpływem i staraniem Gizelli
królowej, wdowy po Ś. Stefanie królu Węgierskim, tudzież barona Węgierskiego
Budy, osięgnął był królestwo, wypędziwszy i oślepiwszy bliższych tronu
dziedziców) oddany rozpuście, i sprzyjający więcej Niemcom i Włochom, rozdawał
im zamki, urzędy i godności, z krzywdą i obelgą Węgrów, którym z tej miary
zaczął być przykrym i nieznośnym. Wzmagającą się coraz bardziej niechęć, z dwóch
przyczyn dopiero namionionych, powiększyła jeszcze odpowiedź dana Węgrom
użalającym się na doznawane krzywdy, tak iż w oburzeniu powszechnem podniośli
rokosz. Gdy bowiem przekładali mu swoje prośby, aby zachował uczciwość względem
ich żon, sióstr i córek, które już-to od króla, już od dworzan jego gwałcone
były i sromocone, i aby cudzoziomcom nie dawał nad krajowcami pierwszeństwa,
król Piotr miał im odpowiedzieć: "że w tem, co dotąd czynił, nie było ani pozoru
nawet krzywdy, ale że Węgry, jak to wyraża samo ich nazwisko (angariari) zawsze
były niechętne; że pragnąc umocnić królestwo swoje, zapełniać postanowił Węgry
nie tylko Niemcami i Włochami, ale i innych krajów przybyszami. Węgrzyni, naród
porywczy i do buntu skory, powodowani temi i innemi przyczynami, hrabiego Abę,
inaczej Owona, zro-

253

dzonego z siostry i plemienia Ś. Stefana, gdy bliższych nie było krewnych,
obierają sobie królem, i zaprowadziwszy go do Białogrodu królewskiego koronują.
Buda zaś, który był powiernikiem króla Piotra, ukamienowany, dwaj synowie jego
zostali oślepieni. Król Piotr dowiedziawszy się o tem uciekł i schronił się do
Niemiec, do Henryka króla Rzymskiego. Aba, nowy król Węgierski, pousuwał Niemców
i Włochów z urzędów publicznych, a chcąc się przypodobać Węgrom, unieważnił
wszystkie nakazy i postanowienia króla Piotra, urzędy zaś i dostojeństwa
porozdawał krajowcom.


KAZIMIERZOWI KRÓLOWI POLSKIEMU RODZI SIĘ SYN BOLESŁAW.

Dobrogniewa, królowa Polska, powiła syna pierworodnego, którego przyjściem na
świat król Kazimierz wielce uradowany, dał mu na chrzcie imię dziada Bolesław, i
radosne narodzenie syna święcił uroczystością, trwającą przez dni kilka.


ROK PAŃSKI 1043

KAZIMIERZ KRÓL POLSKI MASŁAWA Z WIELKĄ POTĘGĄ PRUSAKÓW CUDOWNYM SPOSOBEM PORAŻA,
A CHRONIĄCEGO SIĘ U NICH TEGOŻ MASŁAWA PRUSACY WIESZAJĄ NA SZUBIENICY.

Masław, samorządca Płocki czyli Mazowiecki, nieukojony w żalu że wbrew jego
nadziei i wszystkich oczekiwaniu, przez poniesioną klęskę, którą mu był
Kazimierz król Polski w pierwszej zadał bitwie, zamysły jego wyszły mu na hańbę
i spowodowały ostateczny upadek, tyle miał jednak stałości i nieugiętości
umysłu, że go to nieszczęście nie poskromiło. Chociaż zwyciężony, nie przestał
karmić w sobie wyniosłego ducha, pokładając nadzieję w Prusaków posiłku. Aby
więc powetować swojej klęski, rozmaitemi pochlebstwy i namowy poduszcza do wojny
Prusaków, do których się był schronił, tudzież Jadźwingów, Słońszczan
(Slunenses), i inną dzicz Pruskiej ziemi, upewniając, "że łatwo im będzie
Kazimierza króla Polskiego wojsko, i nie liczne i słabe, bo walką poprzednia
uszczuplone, porazić i zwyciężyć; któremu jeśli dozwolą wzmódz się i rozszerzyć
swoję potęgę, niechaj wiedzą, że i ich równie obyczajem swoich przodków podbije,
uczyni poddanemi królestwa Polskiego, i zmusi opłacać daninę, jaką na nich
nałoży. " Prusacy i reszta dziczy rozumiejąc, że im Masław dobrze radził, już
sami z siebie nienawistni Polakom, jako sąsiadom, a wiarą chrześciańską
odróżnionym, zmawiają się, żeby Kazimiorzowi królowi Pol-

254

skiemu powtórnie wojnę wydać. Gromadzą tym celem i zaciągają ogromne wojska, nie
tylko z rycerstwa i tych, którzy przywykli już do oręża, ale z chłopów nawet i
poddanych, i pod naczelnictwem Masława wkraczają do Mazowsza, aby je podbić pod
jego władzę, pełni najlepszych nadziei, i gotowi odważyć się na wszelakie
szczęścia koleje. O czem gdy z dolatujących wieści i licznych doniesień król
Polski Kazimierz się dowiedział, nie mała ubodła go troska i boleść, że wojna,
którą miał za skończoną, nowych sił nabrawszy, zagrażać mu poczęła, i że
powtórnie puszczać się musiał na wątpliwy los walki. Połączywszy wszakże jakie
tylko mógł rycerstwa, siły, prowadzi je przeciw Masławowi, Prusakom i innej
dziczy. Wyrzekali na Masława panowie Polscy i żołnierze najsroższe przekleństwa,
miotali nań obelgi i zniewagi, mówiąc: "O! najwystępniejszy i najnierozumniejszy
z ludzi, który pierwszy między Polakami splamiłeś się zbrodnią przeniewierstwa,
który występnym szalem zaślepiony śmiesz szarpać królestwo Polskie, ojczyznę
własną, naprowadzonemi tłumy barbarzyńskiej dziczy, w niecnym zamiarze
opanowania królestwa albo zgładzenia króla, pana twojego. " Ale Masław, obojętny
na te wyrzuty i obelgi nie zmienił bynajmniej postanowienia, ani w swym
zbrodniczem działaniu uczuwał sumienia zgryzoty — tak namiętna w jego sercu
wrzała żądza panowania, lubo do przywłaszczenia sobie władzy ośmielał go jedynie
stan osłabionej rzeczypospolitej, nadzieja rozszerzenia rokoszu, i posiłki
barbarzyńskiej dziczy, których mu Prusacy dostarczyli. Miał dosyć w sobie siły
umysłu, acz nikczemny w pokoju, ale w wojnie dzielny, chciwy sławy i panowania,
a w rzemiośle wojennym wyćwiczony. Król Kazimierz zaś zważając, że wojsko
nieprzyjaciół było nierównie większe i liczniejsze, począł nie tylko upadać na
sercu, ale nawet lękając się niepomyślnego rzeczy obrotu rozpaczał o wypadku
wojny. Miotany niepewnością i wewnętrzną. walką, jak zwykle bywa w trwodze,
wspomniał na dawny swój stan duchowny i wystąpienie z zakonu; rozbierał w myśli,
że dane mu przez papieża uwolnienie od ślubów było nieprawe i niemile Bogu.
Stroskanego i niespokojnego o los bitwy dręczyły smutne przeczucia, spowodowane
zbytnią sumienia lękliwością. W tych tajemnych duszy walkach, bojaźń, zły radca,
wszystko mu z niekorzystnej przedstawiała strony: na jej szali odważając rzeczy,
oczekiwał raczej nieszczęścia niż pomyślności. Gdy się w ten sposób trapił i
oddawał rozpaczy, gdy mu się w myśli odmalowała ciężka zbrodnia którą popełnił,
opuszczając zakon i stan duchowny, a obierając żywot świecki i tron królowski,
ze złamaniem ślubów wstrzemięźliwości i powinności zakonnej, za co słusznej
spodziewać mu się należało od Boga kary; gdy rozważył, że biskup najwyższy nie
powinien mu był dawać uwolnienia od ślubów zakonnych, stanu duchownego i
dyakonatii; taką uczuł w duszy troskę, że żałować począł, iż wystąpił z zakonu,
i ciszę klasztorną

255

na dwór królewski przemienił. Układał zatem w myśli powrócić do klasztoru,
opuściwszy królestwo, żonę i marność światową, ażeby uniknąć grożącej mu od
barbarzyńców kary doczesnej i wiecznego zatracenia. A ztąd ociągać się począł z
walką, i przeciw zwyczajowi swemu unikać rozprawy z nieprzyjacielem, o zwłoce
raczej myśląc niż o działaniu. Ale Bóg litościwy użyczył mu swojej łaski i
pomocy; ukazał, iż trwoga, która mu wszystko złe przepowiadała, z pobożnej
pochodziła gorliwości; chwiejącego się nie opuścił w niebezpieczeństwie,
pokrzepił widzeniem anielskiem i zasilił przysłaną, z nieba pociechą. Kiedy
bowiem takie zajmowały go troski, strapionego ujął sen niezwykły, w którym
drzymiąc raczej niż zasypiając usłyszał glos wołającego: "Wstań, wstań synu!
mówię, a otrząsnąwszy się z wszelkiej obawy, uderz na nieprzyjacioł, albowiem
przeciw ich mnogości otrzymasz pomoc z nieba i najświetniejsze odniesiesz
zwycięztwo." Powstawszy zatem, acz nie dowierzał jeszcze Boskiej przepowiedni,
spieszy do swoich rycerzy, i opowiada, jaki głos we śnie słyszał. Oni nabrawszy
ztąd niesłychanej odwagi (nic bowiem bardziej nie trwoży, ale nawzajem upadłego
nic tak silnie nie podnosi ducha, jak religijna przestroga), porywają za broń,
dosiadają koni; a uszykowawszy się do boju, ciągną naprzód ochoczo, nie myśląc
już o walce, ale raczej o korzyściach walki, i wznosząc okrzyki, jakie zwykli
wydawać rycerze odważni i pewni wygranej. Wszczyna się z nieprzyjacielem bój
zacięty. Barbarzyńcy, zaufani w swojej liczbie, opierają się Polakom, którym
pomoc Boska, objawiona wprzódy głosem proroczym, a potem, gdy się obustronna
zapaliła walka, cudem widomym i gniewem sprawiedliwym dodawała sił i odwagi.
Ukazał się bowiem Polakom uderzającym na nieprzyjaciela i staczającym bitwę mąż
jakiś w śnieżnej szacie, siedzący na białym koniu i białą w ręku chorągiew
trzymający, który unosząc się w powietrzu, dopóki walka trwała, nie przestawał
zachęcać ich do boju. A tak Polacy, niezważając na żadne niebezpieczeństwo, i
walcząc nadludzkiemi prawie siłami, w szeregach nieprzyjacielskich sprawili rzeź
okropną, z małą bardzo stratą i ubytkiem swoich, i nie prędzej powściągnęli się
w zapale, ani ustąpili im z karków, aż gdy wszystkie przeciwników hufce
pogromili i znieśli. Reszta gdy w haniebnym pierzchnęła popłochu, więcej ich pod
mieczem ścigającym padło, niźli się po takiej liczbie walczących można było
spodziewać: Polacy bowiem woleli ich w pień wycinać, niż zabierać w niewolą. W
tej też bitwie król Kazimierz najświetniejsze dał dowody swojego męztwa, pełniąc
nie tylko wodza ale i żołnierza powinność: jakoż walcząc osobiście, tak gorliwie
wspierał rycerstwo, że zbroczonego i zlanego krwią nieprzyjacioł pobitych swoi
nawet poznać nie mogli. Gdy wreszcie w pogoni za nieprzyjacielem nadzwyczajnie
osłabł, zemdlonego odniósł do namiotu w lektyce żołnierz pewien imieniem
Grzegorz, którego potem Kazimierz za wierną przychylność wynagrodził, obdarzyw-

256

szy go szlachectwem i znacznym majątkiem. Po skończonej walce zniknęło i ono
widmo męża zachęcającego z wysokości szyki Polskie. Upadek Masława, zniesionego
z całą swoją potęgą, spowodował niebawem Mazowsze i inne przyległe ziemie do
poddania się dawnej swojej władzy; postanowiły przeto, zaniechawszy dalszego
zuchwalstwa i oporu, uledz koniecznemu losowi i w Kazimierzu uznać raczej króla,
niż karcącego buntowników doświadczyć nieprzyjaciela; przekonały się, że król
Kazimierz uskromił w Masławie wdziercę i przywłaściciela ich księztwa, skrócił i
przytarł swawolę zuchwalca, nazbyt zaufanego w własnej i pomocników swoich sile,
która wszystkich tłoczyła i popychała do zguby. Wzmiankowane zaś zwycięztwo było
skutkiem jawnej i widocznej łaski Boga, która rzadko komu dozwala zbrodniami
osięgać panowanie, a za której wsparciem rzeczpospolita Polska prawdziwą i
trwałą swoję odzyskała całość. W bitwie, o której się rzekło, stoczonej na
brzegu rzeki Wisły, w Mazowszu, wzięto dwa tysiące jeńca, a piętnaście tysięcy
trupem legło. Sam Masław, wódz i podnieta tych wojen, gdy spostrzegł, że wojska
jego idą w rozsypkę, opuściwszy zawczasu pole walki, aby się nie dostał żywcem w
ręce króla Kazimierza i Polaków, i uniknął sromotnej kaźni, na jaka wiedział iż
zasłużył, zbiegł do Prus, w nadziei, że między dziczy Prusaków będzie bezpieczny
i nowe zbierze posiłki. Aliści, gdy pozostałe szczątki Prusaków, Jadźwingów i
innych barbarzyńców na nowo poduszcza do wojny, w spodziewaniu, że kiedyżkolwiek
dopnie swoich zamiarów, rzeczy wcale inny niż sobie zakładał obrót wzięły.
Barbarzyńcy bowiem, oburzeni i słusznym zapaleni gniewem, że z jego namowy tak
srogiej doznali klęski, potracili rodziców, braci, krewnych i najdzielniejszych
wojowników, związawszy Masława, i wydawszy go na najrozmaitsze kaźnie i
zelżywości (dzicz bowiem barbarzyńska nie zwykła przestawać na jednym i prostym
rodzaju kary) umęczonego powiesili, jak się należało zdrajcy i wichrzycielowi,
na szubienicy, wystawionej w miejscu wyniosłem, mówiąc: "iż wyniesienia, o które
się dobijał ich krwią i szkoda., nigdzie znaleźć nie mógł słuszniejszego i
godniejszego siebie. " A jak żywemu, tak i umarłemu nie przestali urągać
barbarzyńcy tym sprawiedliwym wyrzutem, że dostąpił wyniesienia, którego nad
stan i przemożność swoję pragnął A tak on Masław, który chciał bujać na
skrzydłach Ikara, upadłszy zginął haniebnie, i znalazł koniec godny swoich
występków i zbrodni, gdy Bóg sprawiedliwy wymierzył nań, acz późno, zasłużoną
karę. Wymknął się od niej Polakom, ale odniósł ją, i daleko sroższą, z rąk
barbarzyńców, których tuszył pomoc uzyskać, aby biorąc z niego przykład i naukę
potomni, nie wdzierali się do nieprawej władzy i panowania. To cudowne nad
Masławem, Prusakami, Jadźwingami i innemi barbarzyńcy zwycięztwo, które
rozgłosiwszy się po krajach okolicznych, wszędy sławione było

257

i podziwiane, tak dalece przeraziło umysły i tych którzy jeszcze o rozruchach
myśleli, i innych królestwu Polskiemu wojnę wydać zamierzających, iż od ścian
sąsiedzkich trwała odtąd spokojność sojuszami ubezpieczona, i w narodzie
ustaliła się wiara i uległość królowi. Co większa, Prusy, zwyciężone od
Kazimierza króla Polskiego, poddały mu się zupełnie, a otrzymawszy uwolnionych z
Polski jeńców; przyjęły służebność danniczą, płaciły Polakom haracz, i pozostały
nadal w wierności i posłuszeństwie. Od tej pory, pod dzielnym rządem króla
Kazimierza, jaśniejącego blaskiem najświetniejszej chwały, w ciszy głębokiego
pokoju zakwitła sprawiedliwość, ustała niewola, otarli łzy nieszczęśliwi; wiara
wzrost, dobrzy obywatele uzyskali bezpieczeństwo, ojczyzna rozszerzyła swoje
granice, i t.d. "Łuk jego stal się potężny, " i znalazł sławę, przed obliczem
Najwyższego, i Pan uwielmożnił go w postrachu nieprzyjacioł. (Gen. 49. 24).
Pierzchał Rusin, korzył się w trwodze Czech, ucichli burzyciele, a Pan prawicą
jego nakłonił do poprawy i uskromił bezbożnych. Ztąd Kazimierz równie od swoich
jak i postronnych nazwany został "Odnowicielom" (instaurator), które to nazwisko
aż po dziś dzień zachowuje: pokonawszy bowiem Masława, upokorzywszy wszystkich
ościennych nieprzyjacioł, i dawną przywróciwszy swobodę, prawdziwie odnowił
Polskę. Zatarła, się wkrótce pamięć przywłaściciela, i sam jeden Kazimierz całe
owładnął królestwo; a gdy łaska Boża zasiadła z nim na tronie, nikt już więcej
nie odważył się stawić mu czoła. Pod jego mądrym i umiarkowanym rządem tak
błogie nastały czasy, że dawne nieszczęścia poszły rychło w niepamięć. I nie
dziw, albowiem Kazimierz przez swoje cnoty stal się miłym Bogu i ludziom,
sprawując królestwo Polskie wedle zasad czystej i pobożnej wiary, sumiennie i
sprawiedliwie.


KAZIMIERZOWI KRÓLOWI RODZI SIĘ SYN DRUGI WŁADYSŁAW. GŁÓD WIELKI W CZECHACH

Królowa Polska Dobrogniewa porodziła z Kazimierza króla Polskiego drugiego syna:
jego narodzenie obchodził Kazimierz radośnie i z wielką uroczystością w
Krakowie, i dał mu imię Władysław.
W tym także czasie dotknęła Czechy wielka klęska głodu: gdy bowiem lata
poprzednie były bardzo nieurodzajne, a w roku obecnym z dopuszczenia Boskiego
wszystkie prawie plony przepadły, wiele ludzi opuściwszy ziemię ojczysta, garnąć
się musiało do Polski, Węgier i innych krajów sąsiednich, dla ratowania się od
tej zgubnej klęski. Na pozostałych mieszkańców rozsrożył się głód z taką
gwałtownością, że trzecią cześć ludności Czeskiej wytępił. Mniemano powszechnie,
że Bóg spuścił na Czechy to

258

nieszczęście za zbrodnie świętokradztwa, których się Czesi dopuścili na Polakach
i kościele Gnieźnieńskim.


ROK PAŃSKI 1044

ZAŁOŻENIE KLASZTORU TYNIECKIEGO I LUBUSKIEGO.

Kazimierz król Polski, doznawszy tylekroć łaski i pomocy Boga, który go w
trudnych i nader niebezpiecznych razach wspierał, wzmagał, wywyższał, uspokojony
w duszy, poznał, że wystąpienie jego z klasztoru i porzucenie stanu duchownego,
a objęcie rządów ojczystego królestwa, podobało się Królowi królów ziemskich.
Pragnąc przeto za doznane łaski czemkolwiek okazać wdzięczność swemu Stwórcy i
Dobroczyńcy, po długich namysłach postanowił założyć klasztor zakonu
Benedyktynów, którego szatę niegdyś nosił, i w którym nauczył się był prawa
Bożego. Śle zatem do Kluniaku umyślne w tym celu poselstwo, załącza razem
opatowi i mnichom Kluniackim rozliczne podarki, oznajmując, jaką w objęciu i
odnowieniu królestwu Polskiego, pogromieniu nieprzyjacioł, i otrzymaniu
potomstwa płci męzkiej łaska Zbawiciela obdarzyła go pomyślnością i chwałą, a
przytem żądając i prosząc: "aby mu przysłano z klasztoru Kluniackiego kilku
braci, opatrzonych w księgi zakonne i obrzędowe; tych obiecuje umieścić, w
klasztorze, który zamierzył wystawić nakładem królewskim, opatrzyć dostatnio i
hojnem nadać uposażeniem. " Opat Kluniacki z gronem pobożnem swoich braci
uradowany takowem poselstwem, złożywszy Bogu uroczyste dzięki, że ich
wychowaniec, w powszechnym upadku Kościoła i królestwa Polskiego, stał się ich
główną podporą, obrońcą i naprawcą, postanowił uczynić zadosyć jego prośbie.
Razem przeto z wysłannikami królewskimi posyła mu dwunastu mnichów, z których
jeden imieniem Aaron życia czystością i szczególniej bystrym odznaczał się
rozumem. Kazimierz król Polski powitał ich radośnie, jak gdyby Aniołowie Boscy
uczcili go swemi nawiedzinami; wystawił im na górze Tyńcu, leżącej nad brzegiem
rzeki Wisły, o dwie mile tylko od Krakowa, klasztor pod wezwaniem S. Piotra,
głowy Apostołów, i tak hojnie go uposażył, uprzywilejował i zbogacił nadaniami
rozlicznych miasteczek, wsi, dzierżaw, przywilejów i swobód, że żadnego w
królestwie Polskiem niema klasztoru, ani dawniej ani później założonego, któryby
dochodami swemi mógł się równać z temi, jakie król Kazimierz wtedy Tynieckiemu
nadał, i jakie klasztor ten po dziś dzień posiada. Pierwszym jego opatom z woli
króla Kazimierza był Aaron, rodem Francuz. Temu opactwu Tynieckiemu poddane
zostały wszystkie inne klasztory i zakłady Benedyktyńskie, znajdujące się w
dyecezyi Gnieźnieńskiej i innych dyecezyach,

259

które uznają jego przełożeństwo z należnem poszanowaniem i uległością. Dotąd
zachowują się w Tynieckim klasztorze niektóre księgi zakonne i chorały, które z
Kluniaku przywieziono, w które Świadczą o sprowadzeniu braci z Kluniaku,
wskazując na założenie i początek tego klasztoru, lubo piszą niektórzy, że do
Tynieckiego klasztoru sprowadzono najpierwej zakonników z Liége (Leodium).
Założył Kazimierz i drugi klasztor Benedyktyński nad rzeką Odrą, w miejscu
zwanem Juliuszową górą (Julii mons) że niegdyś Julius Cezar miał tu stać obozem,
Polacy zaś zowią to miejsce przekręconym wyrazem łacińskim Lubens. Wyznaczył
klasztorowi temu posag z hojnością królewską, nadając mu miasteczko Lubiąż
(Lubens), tudzież Nowytarg, Bogunow, Dobrogostow, Napstyr, Stepin, Wikszyno,
Nalihin, i wiele innych wsi, posiadłości, dochodów, czynszów, myt i poborów, na
rzece Odrze rybołówstwo i przewóz, a w lasach pszczelnictwo i myślistwo. Obadwa
zaś klasztory, ich dziedzictwa i majątki obdarzył wielkiemi swobodami i
przywilejami, ubogacił dostatkiem naczyń złotych i srebrnych, ubiorów z
kosztownego wyrobu i purpury, przeznaczonych do służby obrzędowej i nabożeństwa.
Ale chociaż klasztor Tyniecki od Kazimierza króla Polskiego otrzymał przeszło
sto wsi w posagu, jednakże przez złość i chciwość ludzką, a poniekąd i
niedbalstwo przełożonych, utracił do czterdziestu wsi, które mu pod ów czas król
Kazimierz pierwszy jego założyciel był nadał. Rzeczony klasztor otrzymał też od
biskupów i kościoła Krakowskiego, a mianowicie od Aarona arcybiskupa
Krakowskiego, nadania znakomite w dziesięcinach z dóbr stołowych biskupa
Krakowskiego, które w całości i bez uszczerbku do dziś dnia się utrzymały.


ROK PAŃSKI 1045

WZNOWIENIE OPŁATY DENARA Ś. PIOTRA; KTÓRA JAK ZBAWIENNA JEST DLA KRÓLESTWA
POLSKIEGO, PRZETO IŻ WSKAZUJE JEJ ZIEMIE I GRANICE, TU SIĘ OPOWIADA.

Papież Benedykt IX, powziąwszy wiadomość z licznych doniesień, że królestwo
Polskie mądrością, i starannością króla Kazimierza podźwignione, dawną odzyskało
świetność, wielce się uradował; widział bowiem, że udzielone mu z miłosierdzia
Stolicy uwolnienia od ślubów zakonnych nie było daremnem. Wysyła, zatem do króla
Kazimierza osobnego nuncyusza, z żądaniem: "ażeby według obietnicy posłów
Polskich, którzy usilnemi prośbami wyjednali od Stolicy Apostolskiej dla króla
swego dyspensę, i stosownie do przyjętego zobowiązania, kazał oddawać corocznie
na ręce poborców Apostolskich pogłówne z wszystkich krajów królestwa Polskiego,
tak obecnie

260

posiadanych jako i później zdobyć się mających, na dochód Ś. Piotra i jego
następców biskupów Rzymskich. " Kazimierz król Polski, postanowiwszy wypełnić
obietnicę uczynioną papieżowi Benedyktowi, naznacza wszystkim ziemiom królestwa
zjazd walny. Na nim zgodną i pobożną, uchwałą potwierdzono i odnowiono
przyrzeczenie dane przez posłów Polskich Stolicy Apostolskiej, i postanowiono
opłatę pogłówną jednego zwyczajnego denara od mieszkańców wszystkich miast i
miasteczek, wsi i osad, w obydwóch prowincyach, Gnieźnieńskiej i Krakowskiej,
tudzież dyecezyach im podległych, Poznańskiej, Płockiej, Kruszwickiej czyli
Włocławskiej, Byczyńskiej albo inaczej Wrocławskiej, Lubuskiej, Chełmińskiej i
Kamieńskiej. Od tego czasu królestwo Polskie zobowiązało się do lenności i
dannictwa Kościołowi Rzymskiemu, albo raczej Namiestnikowi Chrystusa,
Najwyższemu biskupowi, i nigdy odtąd nie dopuszczono zaniedbania takowej daniny
z jakichkolwiek powodów albo wypadków. Ten podatek, który zwano denarem Ś.
Piotra (denarius S. Petri), w początkach zdawał się Polakom przykrym i
uciążliwym, że wieczne nakładał na nich służebności brzemię; ale później uznano,
że wielkie z niego wypływały i płyną dotąd dla królestwa Polskiego korzyści,
tak, iż zdaje się nałożonym nie od ludzi, lecz od samego Boga, opatrznie
czuwającego nad narodem Polskim. Chociaż bowiem w długim lat przeciągu od
ustanowienia owej daniny królestwo Polskie, rozerwane na osobne księztwa i
dzielnice, bywało łupem sąsiadów, najeżdżających i szarpiących jego ziemie i
powiaty, czego zwłaszcza doznało od Czechów i rycerzy zakonu Niemieckiego,
noszących krzyż czarny na białej kapicy; nie zdołała przecież najprzebieglejsza
nawet chytrość, acz około tego wiele podejmowano pracy i zachodu, zatrzeć prawa
własności, które służyło królestwu Polskiemu do ziem i krajów w ten sposób
oderwanych. Bo mimo zatracenia innych dowodów, które z czasem zniszczały albo
poszły w niepamięć, denar Ś. Piotra wola głośno, że zabór tych krajów jest
niesprawiedliwy, i dowodzi, że z przyrodzenia, prawu i nazwiska należały do
królestwa Polskiego. Jakoż, od owego czasu aż do dnia dzisiejszego, wszystkie
dawno królestwa Polskiego ziemie, wszystkie kościoły i dyecezye Polskie, ciągle
i bez przerwy zachowując tę powinność, i nigdy się od niej nie uchylając, płacą
daninę świętopietrza Kościołowi Rzymskiemu. Jedna, tylko dyecezya Kamieńska
uwolniona jest i wyjęta od tej starodawnej powinności, a to przez osobny
przywilej Apostolski, za prośbą legata Apostolskiego, który z długiej niewoli
wydobyty był niegdyś staraniom Kamieńskiego biskupa. Pragnąłbym ja bardzo tego,
żeby również ziemie Buskie, Litewskie i Pruskie, złączone poźniej z królestwem
Polskiem, należały do tej poczesnej daniny, która przyszłym wiekom i potomności
wykazywałaby prawa i granice królestwa Polskiego.

261

ŚMIERĆ RACHELINA ARCYBISKUPA KRAKOWSKIEGO.

Rachelin, arcybiskup Krakowski, przesiedziawszy na, stolicy Krakowskiej lat
szesnaście, umarł świątobliwie, i z należną czcią w kościele Krakowskim
pochowany został.


GDY WĘGRZY UKNOWALI SPISEK NA ŻYCIE KRÓLA ABY, A ON SIĘ O TEM DOWIEDZIAŁ, KAZAŁ
PIĘCIUDZIESIĄT PANÓW RADNYCH ŚMIERCIĄ UKARAĆ: WIELU ZATEM SCHRONIWSZY SIĘ U
HENRYKA CESARZA, PRZYZWALI GO WRAZ Z PIOTREM WYGNAŃCEM I ZNACZNĄ, SIŁĄ ZBROJNĄ
DO WĘGIER. WYSZEDŁ PRZECIW NIEMU ABA, ALE POKONANY I OD SWOICH ZABITY ZOSTAŁ,
PIOTR ZAŚ PRZYWDZIAŁ KORONĘ.

Jeszcze Aba król Węgierski, którego po wypędzeniu Piotra Niemca Węgrzy królem
byli obrali, nie skończył czterech lat panowania, gdy zniechęceni ku niemu taką
potem zapalili się nienawiścią, że przedniejsi z szlachty i panów sprzysięgli
się, na jego zagładę. Do tego zaś sprzysiężenia wiele jak utrzymują było
powodów; bądź-to że król Aba, widząc się już umocnionym na swojem królestwie,
porzucił drogę dawnego umiarkowania, a rządzić począł samowładnie, dumnie i
niesprawiedliwie; bądź wreszcie, że Węgrów trwożyła klątwa Apostolska za
wygnanie króla Piotra, niemniej obawa wojny z strony Henryka cesarza, pod
którego opiekę udał się był król Piotr i niektórzy do stronnictwa jego należący
Węgrzyni. Wiedzieli bowiem, że cesarz Henryk wielce był na nich oburzony, nie
tylko z powodu wygnania króla Piotra, ale nadto z przyczyny wyrządzonej sobie
niedawno krzywdy od Aby króla Węgierskiego i Węgrów, którzy wtargnąwszy po,
nieprzyjacielsku do Austryi i Bawaryi, obadwa jego kraje dziedziczne
spustoszyli, i wielką, liczbę, brańców uprowadzili w niewolę. Tenże Aba,
wyprawiwszy potem do cesarza posłów, i z znakomitemi podarki przyobiecawszy
uwolnienie wszystkich jeńców, późniejszem niedotrzymaniem obietnicy bardziej go
jeszcze rozjątrzył. A gdy cesarz Henryk zbierając po kilkakroć wojska przeciw
Węgrom, wstrzymywał jednak wyprawę z powodu większych kłopotów cesarstwa, a
zwłaszcza wojny, którą z nim toczył Gotfryd książe Lotaryngii; ośmielony tem
bardziej Aba król Węgierski w większą jeszcze urastał dumę i zuchwałość.
Dowiedziawszy się od jednego z sprzysiężonych o układanym przeciw sobie spisku,
właśnie kiedy w Chanadynie odprawiał nabożeństwo czterdziestodniowe,
najznakomitszym baronom, a mianowicie tym, o których wiedział, że byli przeciw
niemu w zmowie, nakazał zjazd, pod pozorem, jakoby z nimi naradzać się chciał o
sprawach krajowych: a gdy zgro-

262

madzeni w komnacie królewskiej zasiedli do wspólnej narady, otoczywszy ich
zbrojnem rycerstwem, pochwytał i umęczył rozlicznemi rodzajami kaźni, a
pięćdziesięciu z nich, którym odmówiono nawet spowiedzi i ostatecznej religijnej
odprawy, kazał naostatku pościnać. Wreszcie i tych, których dotąd uważał za
wiernych sobie i przyjacioł, poczał mieć w podejrzeniu. O srogość takową
upomniał go groźno Ś. Gerard, pod ów czas biskup Chanadyeński, który mu nawet
oświadczył, że jeżeli się w swej złości nie powściągnie, za zbrodnię popełnioną
czeka go śmierć niechybna. Czyn gwałtowny, którego się dopuścił król Aba na
panach i spiskowych, tak wielkim przeraził strachom innych, którzy byli
pouciekali i tym sposobem ocaleli, że wszyscy obierając dobrowolne wygnanie,
kwapili się do króla, Piotra i cesarza Henryka do Niemiec, któremu opowiadali
okrucieństwa króla swego, i podniecali umysł cesarza Henryka, aby wspierał
wygnanego króla Piotra, zapewniając go, że pozostali Węgrzyni odstąpią Aby.
Cesarz Henryk, nakazawszy wyprawę, ruszył do Węgier z znakomitą potęgą. Król Aba
zachodzi mu drogę około Jawryna, i tusząc o najpewniejszem zwycięztwie, stacza z
nim bitwę dnia 5 Lipca. A gdy obie strony upornie walczyły, przez znaczną część
dnia ważył się los bitwy. Wtem powstała zawierucha wielka, która miecąc kurzawę
na Węgrów zasypywała im oczy, i jakby żywioły same sprzyjały orężowi
cesarskiemu, zjednała mu stanowcze chociaż krwawe zwycięstwo, wielkie bowiem
mnóstwo Niemców zostało na placu. Król zaś Aba w ucieczce puściwszy się ku
Tracyi, w jakiejś chacie wiejskiej zabity został od swoich, mimo wołania, że
niewinnie ginie. Cesarz, po tej stanowczej przewadze, łaskawym dla Węgrów okazał
się zwycięzcą, sam nie karząc nikogo za odstąpienie i wygnanie króla, ani
dozwalając, aby król Piotr wywierał na kim zemstę: owszem, przybywszy do
Białogrodu, godził króla Piotra z Węgrami, a potem własną ręką Piotrowi
przybranemu w szaty królewskie włożył na głowę koronę, i wśród okrzyków ludu
Węgierskiego zatwierdził mu i przywrócił królestwo Węgierskie. Pozwolił nadto
Węgrom używać własnych, obywatelskich praw i uchwał; a urządziwszy jak należało,
sprawy Węgierskie, uczczony podarkami od króla Piotra i panów Węgierskich,
wrócił szczęśliwie do Ratysbony, i zajął się rządom i kierunkiem swojego
państwa.


ROK PAŃSKI 1046

AARON OPAT TYNIECKI ARCYBISKUPEM KRAKOWSKIM OBRANY I OD PAPIEŻA POTWIERDZONY,
PRZYJMUJE PALLIUSZ MAJĄCY SŁUŻYĆ KOŚCIOŁOWI KRAKOWSKIEMU NA ZAWSZE.

Nie szczędził Kazimierz król Polski starania, żeby w jego stolicy przy kościele
Krakowskim godnego osadzić pasterza. Chociaż bowiem wielu

263

zacnych nadarzało się mężów, którym dostojność arcybiskupia słusznie
przynależećby mogła, wszystkich prawież pominąwszy, względy swoje i życzenia
zwrócił ku Aaronowi, rodom z Francyi, opatowi klasztoru Tynieckiego. Poznał
bowiem dokładnie, gdy byli razem w klasztorze Kluniackim, jego niepospolita
naukę, świątobliwość życiu, i gorliwość w wypełnianiu obowiązków. Dokazał więc
swoim wpływem, iż dla rzadkich męża tego zalet żądano go mieć arcybiskupom
Krakowskim, i że wybór ten od papieża Benedykta IX potwierdzony został. Jakoż
wzmiankowany Benedykt IX, ujęty gorliwością., z jaką Kazimierz król Polski
popierał wyniesienie Aarona, męża pobożnego i uczonego, potwierdzając jego wybór
i przyznając mu swoim wyrokiem palliusz, chciał zarazem wymierzyć sprawiedliwa;
cześć Kazimierzowi królowi Polskiemu. Temi bowiem, jako czytamy, wyraził się
słowy: "Powagą i władzą Ś. Piotra, książęcia Apostołów, pod którego zaciągnąleś
się chorągiew, i y, miłości ku królowi Polskiemu Karolowi czyli Kazimierzowi,
panu waszemu, i małżonce jego Maryi, i synowi ich Bolesławowi, i dla zaszczytu
królestwa Polskiego, stanowimy, zatwierdzamy i uświęcamy błogosławieństwem
naszem w kościele Krakowskim i mieście Krakowie na wieczne czasy arcybiskupstwo
i metropolią, której poddajemy wszystkich w całem królestwie Polskiem biskupstw
parafie, ażeby władzą arcybiskupią przewodniczyło wszystkim. Użyczamy przytem
tobie i twoim następcom płaszcza zdjętego z ciała Ś. Piotra, ażebyś go nosił w
dni uroczyste, prawem przepisane." Zdawało mi się potrzebnem umieścić to w
dziele niniejszem, i dla zaszczytu króla Kazimierza, jakim go uczcił biskup
najwyższy, i dla chwały a odznaczającej się godności kościoła Krakowskiego,
który chociaż tej godności przez niedbalstwo biskupów owego Aarona następców
postradał, słuszną jednak i równie potrzebną jak zaszczytną dla Polski byłoby
rzeczą, aby ją kiedyś z laski Bożej i szczodrobliwości królów Polskich, a za
staraniem Gnieźnieńskich i Krakowskich biskupów odzyskał; przez co
Gnieźnieńskiemu kościołowi nie ubyłoby ale owszem przymnożyło się zaszczytu,
gdyby nie przed jednem tylko arcybiskupstwem Lwowskiem, ale przed dwoma
kościołami, t. j. Krakowskim i Lwowskim, miał pierwszeństwo.


KAZIMIERZOWI KRÓLOWI RODZI SIĘ SYN TRZECI MIECZYSŁAW.

Kazimierzowi królowi Polskiemu narodził się z Dobrogniewy czyli Maryi, królowej
Polskiej, trzeci syn, któremu na żądanie ojca dano na chrzcie imię dziada,
Mieszko albo Mieczysław.

264

TRZEJ WDZIERCY NA STOLICĘ PAPIESKĄ WYROKIEM SOBORU ZŁOŻENI. PO NICH NASTĘPUJE
KLEMENS II, KTÓRY HENRYKA III KRÓLA RZYMSKIEGO WRAZ Z ŻONĄ WYNOSI NA DOSTOJNOŚĆ
CESARSKĄ, ALE SAM WKRÓTCE UMIERA. NASTĘPCA JEGO DAMAZY II.

Henryk III, król Rzymski, wkroczył do Włoch, a przyjęty z wielką czcią od
Rzymian, trzech ubiegających się o dostojność papieska wdzierców, którzy
nieprawnie byli obrani, to jest, Benedykta, Sylwestra i Grzegorza, na zwołanym
soborze złożył z stolicy. Rzymianie bowiem, po obraniu Benedykta, wynieśli
Sylwestra, ale ten wygnany został przez Benedykta, a w jego miejsce podsuniono
znowu Grzegorza, przeciw ustawom prawnym. Po złożeniu zatem wszystkich trzech
władzą i uchwałą soboru, obrany został papieżem, mimo usilnego wymawiania się,
Swiger czyli Swedeger, biskup Bamberski, rodem Sas, nazwany Klemensem II, i w
dzień Narodzenia Pańskiego poświęcony. Od niego, w tymże samym dniu, król
Henryk, wraz z Agnieszką małżonką swoja, córką Wilhelma książęcia Poitou,
(Pictaviensis) otrzymali cesarskie namaszczenie.
Tego samegu roku umarł wzmiankowany papież Klemens, po którym nastąpił Popo,
biskup Bresceński (Brixensis), przezwany Damazym II.


ROK PAŃSKI 1047.

WĘGRZY SPRZYSIĘGAJĄ SIĘ NA NOWO PRZECIW PIOTROWI. JĘDRZEJA I LEWENTĘ PRZYWOŁUJĄ
Z POLSKI; A PORZUCIWSZY WIARĘ CHRYSTUSA, WRACAJĄ DO BAŁWOCHWALSTWA, PRZYCZEM Ś.
GERARD BISKUP WRAZ Z INNEMI ZABITY, I SAM KRÓL PIOTR WZROKU POZBAWIONY.

Węgrzy jednakowoż nie wytrwali długo pod panowaniem króla Piotra, ale jak zwykle
chciwi nowości i zmiany, radzili między sobą i układali, żeby króla Piotra albo
wypędzić albo zgładzić, a Andrzeja, Belę i Lowentę, książąt swoich, synów
Władysława Łysego, którzy byli na wygnaniu u króla Polskiego Kazimierza,
sprowadził; do królestwa Węgierskiego. O czem gdy się Piotr król Węgierski
dowiedział, kazał najznakomitszych panów, jako to, Wyszka, Budę i Gusnę, poimać
i na pal powbijać; innych zaś wspólników ich związku i stronnictwa wykpieniem
oczu i rozmaitemi kaźniami umęczyć. Bunt atoli przeciw królowi Piotrowi w
zarodzie tlejący nie tylko przez to nie dał się utłumić, ale bardziej się
jeszcze rozżarzył. Panowie bowiem Węgierscy, obawiając się podobnej kary.

265

i srogości, zebrali się licznie pod Chanadynem, i wysiali spieszne poselstwo do
Andrzeja, Beli i Lewenty do Polski, oznajmując "jak wielkie groziło im wszystkim
niebezpieczeństwo, gdyby czem prędzej nie wrócili do kraju", i zaręczając
przysięgą, "że nigdy nie uchybią im w wierności i posłuszeństwie. " Andrzej i
Lewenta, ujęci żądzą panowania, i pragnący dopomódz utrapionej ojczyźnie,
wracają razem z posłami do Węgier; Bela zaś wolał jeszcze tym razem pozostać
przy królu Polskim Kazimierzu, rodzonym bracie swojej żony. Naprzeciw Andrzejowi
i Lewencie wyszło wielkie mnóstwo Węgrzynów, którzy witali ich z radością,
prosząc i nalegając głośnemi okrzyki: "aby im wolno było, wymordowawszy biskupów
i księży, i poburzywszy kościoły, żyć dawnym obyczajem pogańskim i czcić bogi
ojczyste, a odstąpić wiary chrześciańskiej; pokąd bowiem stała u nich cześć
dawnych bogów, prowadzili życie błogie i szczęśliwe, podbijając rozmaite
królestwa, i państwa: inaczej nie mieli się od nich spodziewać wierności i
posłuszeństwa, ani zbrojnej pomocy przeciw królowi Piotrowi w ich sprawie. "
Książęta wspomniani Andrzej i Lewenta, lubo pojmowali, że żądanie Węgrów było
bezecne i niegodziwe, nie śmieli mu jednak odmówić, czyli ich do tego wiodła
żądza doczesnego królowania, czy grożące od Węgrów niebezpieczeństwo; z umysłu
więc, albo udanej na pozór chęci, zezwolili, iżby Węgry skalały się zbrodnią tak
bezbożną, i odstąpiły wiary świętej. Między panami zatem i rycerstwem
Węgierskiem najpierwszy Wacha de Belus oddal się służbie czartowskiej, i zaraz
sprawować począł świętokradzkie obrządki; wnet i syn jego Janus, naśladując ojca
odstępstwo, zgromadził u siebie wieszczów, wróżbitów i wyroczników: a reszta
ludu Węgierskiego, uwiedziona ich przykładem, zaczęła sprosnym bożyszczom czynić
ofiary, palić kadzidła, i najobrzydliwszych dopuszczać się zbrodni. Najpierwej
bowiem powyszukiwano wszystkich Łacinników i Niemców, starostów i urzędników
króla Piotra, i rozmaitemi rodzajami śmierci wymordowano. Potem Ś. Gerarda,
biskupa Chanadyeńskiego wsadzono na wóz i zepchnięto z góry Kerendfeld, a
naostatek zabito utopioną w piersiach włócznią. Dwóch zaś innych biskupów,
Beszteryka i Budli, z wielu księżmi, klerykami i laikami ukamienowano albo
srogiemi umęczono razami — męczenników, dla chwały Jezusa Chrystusa wskazanych
na szczęśliwe krwi przelanie. Sam wreszcie Piotr, król Węgierski, opuszczony i z
wszelkiej pomocy ludzkiej wyzuty, widząc grożące niebezpieczeństwo, ratować się
chciał ucieczką ku Austryi; ale wstrzymany od wysłańców Andrzeja i Lewenty
pochlebnemi a zdradliwemi namowy, zboczył do pewnego dworu, gdzie z drużyną
swoją zamknięty bronił się mężnie godzącym nań mordercom przez dni trzy.
Nakoniec, gdy od mnogich ciosów rycerstwo jego wygi-

266

nęło, dostawszy się żywcem w ręce nieprzyjaznych Węgrów, naprzód wzroku
pozbawiony, a potem zaprowadzony został do Białogrodu, gdzie w okropnych
cierpieniach, które mu wewnątrz i zewnątrz dojmowały, umarł; pochowany w
bazylice Pięciokościelnej, przez niego samego założonej. Żonę także, albo raczej
wdowę tegoż króla Piotra, na rozmaite wydano obelgi i krzywdy; a obco rycerstwo
z służby nadwornej króla Piotra częścią, rozpędzono, częścią, wymordowano.
Henryk cesarz, zajęty pod ów czas sprawami swego państwa, i wybierający się do
Włoch, nie mógł pomścić się do razu takiego bezprawia.


ROK PAŃSKI 1048.

ANDRZEJ, KRÓLEM WĘGIERSKIM OBRANY I OD TRZECH BISKUPÓW KORONOWANY, WIARĘ
CHRZEŚCIAŃSKĄ PO ŚMIERCI BRATA SWEGO LEWENTY POGANINA PRZYWRACA.

Gdy Piotr król Węgierski nędzną zginął śmiercią, Andrzej, jeden z książąt,
koronowany na króla Węgierskiego w Białogrodzie przez trzech biskupów, których
sam od śmierci wybawił, natychmiast przywracali począł wiarę katolicką, a
prześladować surowo czcicieli czarta i bałwochwalców, namawiając Węgrów, aby
porzucili sprosne błędy pogaństwa, a trwali wiernie przy czci jednego
prawdziwego Boga, której ich Ś. Stefan pierwszy król nauczył i którą im do
zachowania przekazał. Tymczasem Lewenta, brat króla Andrzeja, sam bałwochwalca i
bałwochwalców opiekun, umarł i pochowany został w miejscu niepoświęconem, blisko
wsi Toxun. Który, gdyby był osięgnął rządy i dłużej pożył, przykładem swoim i
nakazem byłby pociągnął całe Węgry do sprosności bluźnierczej i bałwochwalstwa:
przez jego zaś śmierć i gorliwość Andrzeja zatrzymała się zaraza tej zgubnej
trucizny, która się była wszędy rozszerzyła, i cześć bałwanów upadła.


PO BENEDYKCIE I BISKUPIE POZNAŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ MARCELLI I.

Benedykt I, biskup Poznański, po jedenastoletnim zarządzie kościoła umarł i w
tymże kościele Poznańskim pochowany został. Jego następcą, za wstawieniem się
Kazimierza I króla Polskiego, obrany prawnie i przez papieża Jana XX
potwierdzony Marcelli I, Rzymianin, z rodziny i domu dawnego Marcellów.

267

KAZIMIERZ KRÓL POLSKI PANUJE SPOKOJNIE, MIŁY WSZYSTKIM PODDANYM, DLA POSTRONNYCH
ZAŚ GROŹNY I STRASZNY. CZWARTY SYN JEGO OTTO UMIERA.

Pod one czasy Kazimierz król Polski i rycerstwo jego w błogim spoczywali pokoju.
Po stłumieniu bowiem Masława, przywłaściciela i samorządcy księstwa Płockiego, i
ukaraniu go zasłużoną śmiercią, żaden z tych, którzy w nieobecności króla
wdzierali się byli do rządów, nie miał już sobie za hańbę ulegać z powolnością.
Sami nawet Prusacy, Jadźwingowie i inni barbarzyńcy utrzymali się. w wierności.
Zaczem Kazimierz król Polski, uspokoiwszy ojczyznę, z sił wycieńczoną i
poprzedniemi skołataną wojnami, starał się ją wszelakiemi środki podźwignąć,
naprawiając co było zepsowane, i wskrzeszając co było upadło: a łaska Boża
kierowała nim i jego zamysłami, tak iż rycerstwo i wszyscy poddani wysławiali
jego rządy, a narody postronne i ich władcy, dla których stał się postrachem,
szanowały go i podziwiały. Narodził mu się też, z królowej Dobrogniewy syn
czwarty, nazwany przezeń Ottonem, na dowód czci i miłości dla rodu cesarzów
Ottonów, z którego sam po matce pochodził. Atoli dziecię wspomniane, imieniem
Otto, w kilka miesięcy po przyjściu na świat przedwcześnie zmarło, sprawiwszy
swym zgonem obojgu rodzicom więcej żalu, niżeli mieli radości z jego narodzenia.
Nie zabył Kazimierz król Polski po swojem na królestwo wyniesieniu dawnej
skromności i pokory, którą sobie był przyswoił przebywając w klasztorze
Kluniackim; nie prześladował nikogo, ani żywił w sercu przeciw komu zawiści,
chociaż wielu mniemało że rad będzie szukał zemsty na sprawcach swego i matki
swojej wygnania: dochował owszem święcie i jak najwspanialej danego słowa, że
wszystko, w czem jemu i matce jego przewiniono, puści w niepamięć.


PAPIEŻ DAMAZY II UMIERA, A PO NIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ LEO IX, MĄŻ PRAWYCH I
CHWALEBNYCH OBYCZAJÓW.

Papież Damazy, inaczej Popo, umarł w Rzymie, i pochowany został u Ś. Wawrzyńca
za miastem. Po nim Bruno, rodem Niemiec, biskup Tulski (Leucorum episcopus),
obrany przez Henryka cesarza i posłany do Rzymu, od duchowieństwa i ludu
Rzymskiego z wielką czcią przyjęty i poświęcony na najwyższego biskupa, otrzymał
nazwisko Leona IX. Ody bowiem na usilne prośby Rzymian, żeby im cesarz

268

Henryk nadał biskupa, żaden z Niemieckich biskupów nie dał się nakłonić do
objęcia stolicy Piotra, cesarz obrał rzeczonego Brunona, jak niektórzy twierdzą
Tulskiego biskupa, męża pełnego szczorości i prostoty obyczajów. Ten przybywszy
do Rzymu, gdy uczuł w duszy zgryzotę sumienia, że władzę Apostolską przyjął z
rąk cesarza, zrzekł się godności papieskiej; lecz na nowo od wszystkich obrany,
siadł na stolicy i władał na niej z wzorową życia świątobliwością.


ROK PAŃSKI 1049.

ANDRZEJ KRÓL WĘGIERSKI PRZYWOŁUJE BELĘ BRATA SWOJEGO Z POLSKI WRAZ Z ŻONĄ, I
DZIEĆMI, I WYZNACZA MU TRZECIĄ CZĘŚĆ KRÓLESTWA; SAM ZAŚ POJMUJE ZA ŻONĘ
ANASTAZYĄ CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA RUSI.

Król Andrzej ustaliwszy i uspokoiwszy po śmierci króla Piotra królestwo
Węgierskie, wysłał poselstwo do Polski, do rodzonego brata swego Beli, z
oznajmieniem, jak szczęśliwie powiodły mu się jego sprawy, i jak spokojnie i z
pełną już władza sprawował królestwo Węgierskie. Zaczem prosił go: "ażeby wrócił
do Węgier, które jego równie były ojczyzną i dziedzictwem, gdzie po sobie, jako
bezdzietnym, chce go uczynić następcą, nie tylko jak brata, ale jak przybranego
syna. " Dodał:, że nie przystało na obudwóch, ażeby współtowarzysze wygnania,
którzy razem tyle wycierpieli, gdy pomyślniejsza zaświeciła dola, nie mieli jej
razem używać. " Bela książę Węgierski, poselstwem tem ujęty, po zasiągnieniu
rady Kazimierza, króla Polskiego, brata rodzonego swojej żony, wraca do Węgier z
żoną, dwoma synami Gejzą i Władysławem, którzy mu się w Polsce porodzili, z
całym oraz domem, sprzętem i majątkiem, gdzie brat jego, król Andrzej, z wielką
przyjął go radością. Jemu też rzeczony król Andrzej z miłości braterskiej
odstąpił trzeciej części królestwa Węgierskiego, dwie zachowawszy dla siebie.
Pojął wspomniany Andrzej w małżeństwo córkę książęcia Ruskiego, imieniem
Anastazyą, z której narodzili mu się dwaj synowie, Salomon i Dawid. Beli także
książęciu, gdy do Węgier powrócił, księżna małżonka wydala na świat trzeciego
syna, któremu nadał imię Lambert. I kwitnęła przez czas niejaki zgoda i miłość
braterska między królem i książęciem.
Tymczasem Henryk cesarz pragnąc pomścić się śmierci niezasłużonej Piotra króla
Węgierskiego, nakazał wyprawę zbrojną, a zebrawszy znaczne wojsko, wkroczył do
Węgier i obległ zamek Presburg. Przez kilka miesięcy burzył go miotanemi z kusz
wielkich pociskami, trapiąc zara-

269

zem Węgry pustoszeniem włości. Nie dokonawszy wreszcie zdobycia tej twierdzy,
wrócił do Niemiec, otwierała się bowiem nowa wojna z Gotfrydem i Baldwinem.


ROK PAŃSKI 1050.

HENRYK CESARZ MSZCZĄC SIĘ ŚMIERCI PIOTRA KRÓLA WĘGIERSKIEGO, POSYŁA DO WĘGIER
WOJSKO POD WODZĄ, BISKUPA RATYSBOŃSKIEGO, KTÓRE JEDNAK NIC NIE ZDZIAŁAWSZY
WKRÓTCE POWRACA.

Nakazał cesarz Henryk i w tym roku pospolite ruszenie przeciw Węgrom i królowi
ich Andrzejowi, już-to dla ukarania ich za zniewagę, jakiej dopuścili się
przeciw Zbawicielowi naszemu, porzucając wiarę świętą a wracając do
bałwochwalstwa; już dla pomszczenia się śmierci Piotra króla Węgierskiego, który
był bratem ciotecznym cesarza. Lecz gdy już wyciągnąć miał na wojnę i z wojskiem
wkraczać do Węgier, burzących się książąt niespokojności i inne sprawy państwa
nie dozwoliły mu osobiście uczestniczyć wyprawie. Bolejąc nad wydarzonemi
przeszkodami, nie zaniechał jednakże wojny, ale dowództwo nad zebranem wojskiem
poraczywszy Gobhardowi biskupowi Ratysbońskiemu, bratu swemu stryjecznemu, z
ogromnemi siły wyprawił go przeciw Węgrom. Sam zaś pozostał w Niemczech, dla
przytłumienia zaburzeń wojnami grożących i tem lepszego dopilnowania spraw
cesarstwa. Gebhard zaś biskup Ratysboński, wkroczywszy do Węgier, jak mu był
cesarz rozkazał, niszczył je rozszerzonemi w wielu stronach łupieztwy i
pożogami. Węgrzy nie chcieli przyjąć walnej bitwy, ale schronieni po zamkach,
warowniach i innych ukrytych miejscach, dniom i nocą, upatrując z zasadzek
sposobności, niepokoili wojsko cesarskie, chwytali albo zabijali spiżowników i
innych Niemców tu i owdzie po włościach szukających żywności. A tak rzeczony
biskup Gebhard, nie dokonawszy żadnego dzieła pamiętnego na tej wyprawie, wrócił
z wojskiem cesarskiem do Niemiec.
Henryk cesarz Rzymski, oburzony wielce przeciw Kazimierzowi królowi Polskiemu
jątrzącemi podszepty Brzetysława książęcia Czeskiego, jakoby czynnie popierał
stronę Andrzeja króla Węgierskiego i knował na cesarza zamachy, sposobić począł
wyprawę przeciw Polsce. Ale zapadłszy w wielka, słabość, gdy i posłowie Polscy
wyprawieni od króla Kazimierza przekonali go, że powody do urazy były fałszywe,
złożył gniew i cofnął przygotowania wojenne.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

270

ROK PAŃSKI 1051.

HENRYK CESARZ PRZYBYWA OSOBIŚCIE Z WIELKIEM WOJSKIEM DO WĘGIER; ALE DLA BRAKU
ŻYWNOŚCI, SPOWODOWANEGO CHYTROŚCIĄ WĘGRÓW, NIC NIE ZDZIAŁAWSZY WRACA DO KRAJU.

Nie mógł przecież znieść tego obojętnie, że wyprawa zawieszona przeciw Węgrom i
Pannonii pod kierunkiem Gebharda biskupa Ratysbońskiego spełzła na niczem.
Zebrawszy zatem potężniejsze jeszcze siły, ruszył osobiście do Węgier, aby się
pomścili śmierci króla Piotra i zuchwalstwo Węgier ukrócić. Sam zbrojne
rycerstwo prowadził lądem, Gebhardowi zaś biskupowi Ratysbońskiemu kazał wieźć
na statkach Dunajom żywność potrzebną, ażeby wojsko jego nic cierpiało głodu.
Andrzej król Węgierski i książę Bela, brat jego rodzony, pomiarkowawszy, że bez
jawnego niebezpieczeństwa nie zdołaliby stawić czoła przeciwnikowi, postanowili
palić wszystko i niszczyć, kędy tylko cesarz z wojskiem miał przechodzić;
wieśniakom zaś z bydłem i dobytkami swemi wynosić się kazali w odleglejsze i
mniej dostępne okolice, zniszczywszy ogniem nawet zboża na pniu stojąco.
Tymczasem Gebhard biskup Ratysboński, prowadzący na statkach zapasy żywności,
przybył do Jawryna, a nie wiedząc gdzie się cesarz obracał w pochodzie, wysyła
za nim gońca z pisaniem i prośbą, aby go zawiadomił, dokąd się miał dalej udać.
Aliści Węgrzy schwytawszy wysłańca, stawili go przed królem Andrzejem; innego
zaś Niemca, który dał się podstawić w jego miejsce, odsyłają do Gebharda, niby w
imieniu cesarza Henryka z oznajmieniem, że z powodu rozruchów wybuchłych w
Niemczech cesarz przymuszony był poniechać wojny z Węgrami i wracać do Niemiec,
nakazuje mu przeto, "aby i on jak najspieszniej powracał. " Ten gdy podsunionego
w ten sposób zdradziecko usłuchał rozkazu, zaraz wojsku cesarskiemu począł
niezmierny głód dokuczać, który niebawem inną jeszcze sprowadził klęskę, to jest
mór i biegunkę. Trapili przytem Węgrzyni wojsko cesarskie, z zasadzek i miejsc
ukrytych miotając strzały zatrute na Niemców, zwłaszcza w porze nocnej
wychodzących na paszę, albo biegających po włościach za wyszukaniem żywności:
żaden zaś z ugodzonych taką strzałą nie uchronił się śmierci. Cesarz zatem
widząc, że wojsku jego, aczkolwiek potężnemu, które z sobą prowadził, nie tak
odwagi, jako raczej sposobności do walki i niezbędnej brakowało żywności, że
wiele już ludzi utracił, już-to głodem, już chorobami, już wreszcie zarazą
wytępionych, usłuchał głosu roztropności, i wrócił z wojskiem do Niemiec,
odłożywszy na czas sposobniejszy rozpoczętą wyprawę.

271

JAROSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI PRZY ŚMIERCI PIĘCIU SYNOM ZALECA ZGODĘ BRATERSKA I DZIELI
MIĘDZY NICH SWOJE PAŃSTWO.

Jarosław książę Ruski i Kijowski, długą i ciężką złożony niemocą, która się
codzień wzmagała, przeczuwając że niezadługo umrze, zwołuje pięciu synów,
których zostawiał, to jest Zasława, Światosława, Wszewołoda, Grzegorza i
Wacława, i w długiej przemowie upomina ich już-to radami, już przykładami: "aby
po jego śmierci zachowali między sobą zgodę i jedność braterską, przy której
panowanie ich będzie trwale i kwitnące; jeżeli się zaś poróżnią, i oni i ich
kraje spodziewali się mają napaści nieprzyjacioł. " Poczem dzieli pomiędzy synów
księstwo Ruskie, i najstarszemu Zastawowi przeznacza Kijów, Światosławowi
Czerniechów, Wszewołodowi Pereasław, Grzegorzowi Włodzimierz, a Wacławowi
Smoleńsk: zalecając, "żeby czterej młodzi synowie Zasławowi, jako
roztropniejszemu i doświadczeńszemu, z powolnością ulegali; Zasław zaś aby
braćmi kierował, miał ich w swej pieczy i obronie. " Wreszcie 7go Listopada
Jarosław umiera, w roku życia 76. Pochowali go synowie i bojarowie z wielkiem
mnóstwem przytomnego ludu w kościele Ś. Zofii, który był sam Jarosław wystawił w
Kijowie. Poczem objęli stolice i księstwa, które im ojciec Jarosław umierając
odkazał.


ROK PAŃSKI 1052
.
HENRYK CESARZ NIE PRZESTAJE WĘGRÓW ORĘŻEM NĘKAĆ, AŻ WRESZCIE KRÓL ANDRZEJ PROSI
O POKÓJ, I STWIERDZA GO ZWIĄZKIEM MAŁŻEŃSKIM SYNA SWEGO Z CÓRKI CESARZA.

Cesarz Henryk ponawiając wyprawę przeciw Węgrom, z licznem i potężnem wojskiem,
do którego przyłączyły się także posiłki przysłane od Kazimierza króla
Polskiego, i Brzetysław książę Czeski z ludem swoim, wkracza do Węgier, niszczy
ogniem wsie i pomniejsze miasteczka, i każe roznieść po kraju grabieże i
spustoszenia. Andrzej król Węgierski złożył radę z bratem swoim książęciem Belą;
a obawiając się walczyć w otwartem polu z nieprzyjacielem, unikał walnej
rozprawy, ale usiłował dokuczać wojsku cesarskiemu temi samemi sposobami, jakich
używał w roku poprzedzającym, i z zasadzek napadał w czasie nocnym na drużyny
wybiegające za żywnością, albo oddalające się nieostrożnie od swych chorągwi.
Lecz

272

gdy zamierzane, po wiele kroć zdrady nie udawały się, a kraje Węgierskie od
nieustannej cierpiały pożogi i grabieży, wysyła król Andrzej posłów do cesarza,
w celu ułożenia pokoju pod sprawiedliwemi warunkami. Henryk cesarz, będąc mężem
wspaniałego i łatwego do pojednania umysłu, przyjął łaskawie upokorzenie się
króla Andrzeja, i to, co mu w jego imieniu przekładano; przyznającym się do winy
i proszącym o przebaczenie odpuścił zbrodnię morderstwa popełnioną na Piotrze
królu Węgierskim, i porwanie się przeciw sobie do oręża. Wstrzymawszy się zatem
od dalszych łupieztw i mordów, i zezwoliwszy na zawieszenie broni, zakazał odtąd
pustoszenia włości Węgierskich i podpalania domostw; wreszcie po upłynionym
czasie rozejmu, zawarł na ugodnych warunkach pokój z królem Andrzejem. Ażeby zaś
ten pokój był trwalszym i pewniejszym, sam zaś cesarz swobodniej mógł zajmować
się sprawami swego państwa, łączy się prócz togo z królem Andrzejem związkami
powinowactwa, zaślubiając synowi tegoż Andrzeja, acz jeszcze niedoletniemu,
córkę swoję Zofią. Poczem król Andrzej przybywszy do cesarza Henryka i uczciwszy
go znakomitemi i rzadkiej wartości podarkami, umowę pokoju zaprzysiągł. Cesarz
zaś, pojednany z królem i królestwem Węgierskiem, udał się do Ratysbony, gdzie
zastał czekającego nań papieża Leona, który właśnie podnosił tam ciało Ś.
Wolfganga i wpisywał go w poczet Świętych. Potem papież i cesarz udali się w
jednym orszaku najpierwej do Bamberga a później innych okolic Nadreńskich. Od
tego czasu cesarz Henryk zaprzestał wojen z królestwem Węgierskiem.


KAZIMIERZ KRÓL POLSKI BISKUPSTWO SMOGORZOWSKIE PRZENOSI DO WROCŁAWIA.

Kazimierz chcąc polepszyć byt Smogorzowskiego później Byczyńskiego kościoła, a
uważając, że położenie miasta Wrocławia z powodu rzeki Odry miało wielo
dogodności, z Byczyny, miasteczka pod ów czas lichego i ustronnego, dokąd już
raz z Smogorzowa był przeniesiony, przeprowadził go do Wrocławia, wyznaczywszy
mu miejsce obszerne a przyległe zamkowi swemu Wrocławskiemu, tudzież inne
miejsca w tymże samym okręgu leżące, dla biskupa, prałatów i kanoników. Który-to
kościół porzuciwszy odtąd dawno swojo nazwisko, zamienił je na inne, i zwać się
począł Wrocławskim. Pierwszym togo kościoła biskupem po przeniesieniu go z
Byczyny do Wrocławia był Hieronim, i od tego czasu dopiero poczęto zapisywać w
kronikach imiona biskupów Wrocławskich: innych bowiem nazwiska biskupów, którzy
temu kościołowi przewodniczyli dopóki by] w Smogorzowie i Byczynie, już-to dla
braku pisarzy, już z przyczyny ich niedbal-

273

stwa pisarzy i podwójnych rzeczonego kościoła przenosin, poszły w niepamięć,
nieznane aż do naszych czasów; ja zebrałem je jakokolwiek i ułożyłem w osobnym
dwuwierszu. Przeniesienie zaś i uposażenie rzeczonego kościoła przez Kazimierza,
I króla Polskiego dało powód niektórym kronikarzom i dziejopisów do błędnego
podania, jakoby tenże Kazimierz, król Polski pierwszym był założycielem kościoła
Wrocławskiego, chociaż on tylko go przoniósł. Wspomniany bowiem kościół
Wrocławski w tymże samym czasie co i kościoły Gnieźnieński, Krakowski,
Poznański, Płocki, Kruszwicki, Lubuski, Chełmiński i Kamieński, założył i
wystawił Mieczysław I, książę i monarcha katolicki Polski, oznaczywszy w
właściwych miejscach ich dyecezye. Niepodobna bowiem przypuścili, ażeby biskupi
Polscy, chociażby niektórzy tylko, mieli być tak niedbali i bezrozumni, i na
krzywdy swoje tak mało baczni, iżby mieli zezwolić na założenie w obrobie swoich
dyecezyj nowego kościoła katedralnego, tak w swych zakresach rozległego, jakim
teraz widzimy kościół Wrocławski, i na uszczuplenie przez to swych dyecezyj,
ubytek majętności i dochodów z dziesięcin snopowych, w które ten kościół równie
jak inne Polskie kościoły został uposażony. Mogła to błędne mniemanie spowodować
inna jeszcze przyczyna. Rzeczony bowiem Kazimierz król Polski, przydawszy
kościołowi Wrocławskiemu przy onem przeniesieniu wspomniane wsie i miasteczka, i
opatrzywszy go hojniejszem daleko niżeli miał wprzódy uposażeniem, sprawił, iż
ze względu na dawne kościoła tego ubóstwo przyznano mu raczej założenie jego
niżeli przeniesienie.


ROK PAŃSKI 1053.

LEO PAPIEŻ, WSPARTY POSIŁKAMI CESARZA HENRYKA, WKRACZA DO APULII, A PO STOCZENIU
WIELKIEJ BITWY Z NORDMANAMI, NAJEZDCAMI DÓBR PAPIESKICH, I ROBERTEM GWISKARDEM
UCISKAJĄCYM APULIĄ, POBITY NA GŁOWĘ, Z CAŁĄ POTĘGĄ, SWOJĄ UPADA.


Papież Leon i cesarz Henryk, zabawiając czas jakiś razem w Niemczech, obchodzili
w tym roku w mieście Wormacyi, dyecezyi Mogunckiej, uroczystość Narodzenia
Pańskiego, i zgodnemi układy naprawili wiele rzeczy zopsowanych. Nareszcie Leon
papież pożegnał cesarza i opuścił Niemcy; a zebrawszy za rozkazem cesarstwa z.
rozmaitych części Niemiec znacznik siłę zbrojną, do której przyłączyły się
posiłki wielu książąt Niemieckich i prałatów, wkroczył z potężnem wojskiem do
Apulii, celem

274

poskromienia Nordmanów, najezdników posiadłości tamecznych Apostolskich i
cesarskich, i odparcia Roberta Gwiskarda, uciskającego mieszkańców Apulii, już -
to podstępami swemi już przemocą. A gdy rzeczony Robert i Nordmanowie stanęli do
walki z wojskiem papieskiem, dnia 18 Czerwca żwawą stoczono bitwę. Po wielkiem z
obojej strony krwi rozlewie, Robert z Nordmanami przełamawszy główne siły
Niemieckie otrzymali zwycięztwo. Leon papież z garstką niedobitków uciekając
schronił się do jakiegoś zamku; a gdy i ten zdobyty został od nieprzyjacioł,
uprowadzono go do Benewentu, zkąd szczęśliwie wrócił do Rzymu. Była zaś z obu
stron rzeź tak wielka, iż do tego czasu jeszcze pokazują w tem miejscu podróżnym
kupę kości poległego rycerstwa. Utrzymywano, że papież z wojskiem swojem dlatego
takiej doznał klęski, że kapłanowi najwyższemu o rzeczy znikome przystało raczej
walczyć namową i łzami niż orężem, i że był w drużynie swojej pomieścił wielu
hultajów, którzy dla uniknienia kary za zbrodnie, albo dla chciwości zysku do
niego się poprzyłączali. Z przyczyny nieurodzaju, który zeszłego lata dotknął
był kraje Polskie, głód dłużej roku trwający ciężko Polaków utrapił.


ROK PAŃSKI 1054.

LEO IX PAPIEŻ UMIERA. ŻYCIE JEGO CHWALEBNE I ŚWIĄTOBLIWE. PO NIM WSTĘPUJE NA
STOLICĘ WIKTOR II.

Leon IX papież, Niemiec rodem z Lotaryngii, przesiedziawszy na stolicy lat
cztery, miesięcy dwa i dni sześć, umarł w Rzymie 16 Kwietnia, pochowany z wielką
okazałością w kościele Ś. Piotra. Jego wyniesienie na stolicę w ten sposób
nastąpiło: że gdy Rzymianie, po zejściu papieża Damazego, według ówczesnego
zwyczaju i porządku, zanieśli prośbę do cesarza Henryka, aby im naznaczył
papieża; cesarz Henryk obrawszy Brunona biskupa Tulskiego, męża prawej duszy i
prostoty wielkiej, wezwał go od siebie listem, aby objął stolicę Rzymską. Bruno
wybrawszy się w podróż, wstępuje do Kluniaku, gdzie Hildebtaud przeor Kluniacki,
zakonu Ś. Benedykta, natrąca mu, iż nie godziło się z rąk osoby świeckiej rządu
katolickiego kościoła przyjmować. Tknięty tą przestrogą mąż rzadkiej
sumienności, złożywszy oznaki biskupie, i wziąwszy na się szatę pielgrzyma, z
Hildobrandem przeorem Kluniackim udaje się do Rzymu, i jak sumienie nakazywało,
składa godność papieską. Ale duchowieństwo Rzymskie obrało go na nowo i
zniewoliło do objęcia rządów kościoła. Maż

275

ten szczególniejszej mądrości i świętobliwości, pielgrzymując z Niemiec do Rzymu
na objęcie stolicy Apostolskiej, słyszał chór Aniołów wyśpiewujący: "Ja myslę,
rozmyślaniem pokoju a nie utrapienia. " A zobaczywszy żebraka trędowatego przed
wrotami pałacu, zdumiał się, że w osobie jego przyjmował Chrystusa. Po śmierci
przeniesiony został do dawnego siedliska swego Toul, gdzie wielą słynął cudami.
Obrano zaś w miejsce Leona IX, Gebharda biskupa Aichstadzkiego (Eistacensis),
rodem Niemca, z bojaźni przed cesarzem Henrykiem, który ten wybór popierał:
nadano mu imię Wiktora II, a poświęcono go w dniu Wieczerzy Pańskiej.


PEWIEN MISTRZ TEOLOGII PRZYGANIA UBIEGAJĄCYM SIĘ O DOSTOJEŃSTWA I POSIADANIE
WIELU RAZEM CHLEBÓW DUCHOWNYCH.

O nadużyciu w chwytaniu wielu razem chlebów duchownych, które w owych czasach
podobno najbardziej się było zagęściło, niemniej opłakanej a nie ustającej i
potem między prałatami chciwości dostojeństw i zbrodni świętokupstwa, z
obrzydzeniem wspominają pisma Ojców świętych. A łatwo wtedy było znaleźć księży
i doktorów ubogich, którzy przyganiali posiadającym mnogie benoficya i wystawnie
żyjącym duchownym, a gdy się im nadarzyła sposobność podzielania takich
korzyści, wtedy ta chciwość powszechna i ich zaślepiała. Powiadają o jednym
mistrzu teologii (magnae literaturae) że bardzo dowcipnie rozprawiał przeciw
bogatym i wystawnie żyjącym prałatom, dowodząc, że im żadna, miarą tak żyć się
nie godziło. Gdy o tem doniesiono ojcu świętemu, rzeki nader trafnie: "Dajmy mu
dobre probostwo, jedno i drugie beneficium, a wnet się uspokoi. " Stało się tak,
a ów mędrzec natychmiast odmienił zdanie, mówiąc: "Teraz dopiero zgłębiłem tę
rzecz należycie": ba i nie dziw, bo z ubogiego stał się bogatym, z chudego
pachołka panem. Takich Ś. Hieronim każe się strzedz jak największej zarazy.
Bardzo dobrze ktoś powiedział: "Kto ma jedno dostatnie beneficium i używa go jak
należy, ten prawą drogą zmierza ku dobru ojczyzny; kto jeszcze jedno przyjmuje,
tego sumienie pozbywa jednego oka; a kto więcej bierze, traci i drugie oko, i
już ślepy na oba, garnie potem co tylko może." Takiej chciwości nienasyconej
przekleństwo sprowadził Jeroboam, król Izraelski, który acz z przejrzenia Bożego
został królem, zaraz jednak czci Boskiej odstąpił, i ulał dwa cielce złote,
ażeby lud Izraelski do świątyni Bożej nie uczęszczał. I ono słowo stało się
rzeczywistym grzechem, tak iż wszyscy następni królowie zachowali tę cześć
świętokradzką na zgubę królestwa: a mężowie święci twierdzą, że podobnego losu
obawiać się trzeba

276

dla kościoła, i widzimy, że ten los spełnił się już w wielu częściach świata.
Duchowni, którzy nic nie powinni posiadać, prócz skromnego na utrzymanie swoje
dostatku, ani mieszać się do rzeczy światowych, wszystko chcą zagarniać,
wszystkiem rządzić. A tak wedle słów Bernarda: " którzy nie zachowują około
siebie należnego rządu, lecą tam, kędy mieszka wieczna sromota. " Niegdyś
Faryzeuszowie wyszydzali Pana naszego, gdy powstawał przeciw chciwości, i mieli
go za nierozumnego: a teraz Pan z nich szydzi. Strzeż się czytelniku,
posiadaszli mnogie chleby duchowne, abyś nie grzeszył nodobnie, i takiej samej
nie doznał kary. Z Bogiem nie można żartować; a co człowiek zasieje, to i
zbierać będzie. Nie folguj niebezpiecznemu nałogowi, nie wymawiaj się dyspensą
papieską; widzisz, jako się kłaniają cielcom złotym, a drudzy giną ofiarą. A
jakaż - to cześć, jakie uszanowanie oddano Bogu, gdy z liczby jego sług prawie
połowa odcięta? Gdyby każde beneficium mogło mieć swego z osobna posiadacza,
poczet sług Bożych, który teraz jest pojedynczy, stałby się podwójnym. Słuchaj
rady tych, którzy w niebian gronie już się połączyli z Bogiem, abyś z cielcami
złotemi nie zgorzał razem ogniem wiecznym. Na cóż się przyda skupiać nieprawnie
w jednej ręce beneficia, kiedy widzimy, że każde z osobna przy uczciwej
mierności więcej nad potrzebę dostarcza?
Mieczysław, syn Jarosława, książę Smoleński, umiera, nie zostawiwszy żadnego
potomstwa. Po nim obejmuje rządy brat jego rodzony Grzegorz, który także
niezadługo schodzi ze świata.


ROK PAŃSKI 1055

KAZIMIERZOWI KRÓLOWI POLSKIEMU RODZI SIĘ CÓRKA ŚWIĘTOCHNA.

Kazimierza króla Polskiego nowa i serdeczna spotyka pociecha: małżonka bowiem
jego, Dobrogniewa, która po wydaniu na świat czterech synów przestała już była
rodzić, i zdawało się że już została niepłodną, powiła córkę. Na jej chrzciny
Kazimierz król Polski zwoławszy prałatów i panów królestwa swego, wyprawił
wielką, na dworze uroczystość, i córce nowo - narodzonej nadał imię Świętochna.
W Florencji odbył się zjazd duchowny, na którym Wiktor II papież ukarał i złożył
z stolic wielu biskupów, potępionych wyrokiem soboru za zbrodnie świętokupstwa i
wszeteczeństwa.

277

BRZETYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI UMIERA, ZOSTAWIWSZY SYNÓW PIĘCIU, Z KTÓRYCH NAJSTARSZY
OBEJMUJE PO NIM RZĄDY. TEN NIE TYLKO WSZYSTKIM NIEMCOM, ALE I MATCE SWOJEJ,
PRZETO IŻ POCHODZIŁA Z NIEMIECKIEGO RODU, W PRZECIĄGU TRZECH DNI NAKAZUJE
USTĄPIĆ Z CZECH; BRATA ZAŚ WRATYSŁAWA Z MORAW WYPĘDZA, A ŻONĘ JEGO W WIĘZIENIU
OSADZA.

Brzetysław książę Czeski wydał wojnę Pannonom czyli Węgrom i dotarł z wojskiem
do Krudzim, ale zapadłszy tam w wielką, niemoc, zaniechać musiał wyprawy i umarł
dnia 29 grudnia. Zostało po nim pięciu synów, jako to: Spitygniew, Wratysław,
Konrad, Otto i Jaromir. Po jego śmierci najstarszy syn Spitygniew objął nad
księstwem Czeskiem panowanie, tak bowiem ojciec umierający był rozporządził. Tem
pierwiastki swych rządów splamił srogością i okrucieństwem, ogłaszając
pierwszego dnia panowania swego rozkaz, aby wszyscy mieszkańcy rodu Niemieckiego
w przeciągu trzech dni ustąpili z Czech; a ktoby z Niemców po upływie
zakreślonych dni trzech znajdował się w obrębie granic Czeskich, śmiercią miał
być karany. Temu rozkazowi natychmiast stało się zadosyć, i wszyscy Niemcy,
opuszczając w największym popłochu swoje posiadłości, domy, role i inne majątki
nieruchome, wynosili się z Czech, ratując przynajmniej życie, wiedzieli bowiem,
że po upływie trzech dni wszyscy od Czechów byliby wymordowani. Na domiar
srogości książęcego rozkazu, rzeczony Spitygniew matkę swoję Judytę, którą
ojciec jego Brzetysław wykradł był z klasztoru Ratysbońskiego, zwanego Niedrmün
ster, córkę cesarza Ottona Rudego, tudzież ksienią klasztoru Ś. Jerzego, córkę
Brunona hrabi Niemieckiego, że obie pochodziły ze krwi Niemieckiej, na wozie
parokonnym dla większej sromoty wywieźć kazał, albo raczej wypędzić z Czech i
odprawić do Niemiec, tak zelżywym postępkiem znieważając łono macierzyńskie. Za
co mszcząc się rzeczona matka Judyta, chociaż w podeszłym już była wieku, poszła
za Niemca. Brat zaś rodzony Spitygniewa, Wratysław, obawiając się jego
okrucieństwa, gdy posłyszał, że Spitygniew wybiera się do Moraw, kędy on właśnie
przebywał, umknął do Węgier, do Andrzeja króla Węgierskiego. Spitygniew,
przybywszy do Moraw, gdy nie mógł swej srogości wywrzeć na brata Wratysława,
wywarł ją na żonę jego wysłaną do Ołomuńca. Kazał ją bowiem poimać, i pod strażą
barona Mszczysa wywieźć do zamku Lescen. A gdy tam przesiedziała miesiąc,
dowiedziawszy się Spitygniew, że była bliską połogu, kazał ją wprawdzie
wypuścić: ale ona, wyszedłszy z Lescen, znękana przykrościami więzienia i
trudami podróży, które ponosić musiała, przy połogu umarła. Nie mogł się
Wratysław po

278

niej w żalu utulić: Andrzej więc król Węgierski, obchodząc się z swym gościem
nadzwyczaj uprzejmie, aby skrócić jego smutek, dał mu w małżeństwo córkę swoją
Adelaidę. O czem gdy posłyszał Spitygniew książę Czeski, nie dowierzając potędze
brata zwiększonej nowem powinowactwem, wyprawił doń poselstwo, przeprosił go, i
powrócił mu wszystko, co dawniej na Morawach posiadał.


PO WENANCYCZU BISKUPIE WŁOCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ ANDRZEJ I.

Biskup Wenancyusz, przesiedziawszy na katedrze Włodawskiej czyli Kruszwickiej
lat dwadzieścia i trzy, dotknięty panującą zarazą umarł, pochowany w kościele
wsi Parkanie Po nim Andrzej I, wyborem prawowitym, za zezwoleniem Kazimierza I,
króla Polskiego, obrany został i potwierdzony przez papieża Leona IX.
Cesarz Henryk, na prośby i upomnienia papieża Wiktora, ruszył do Włoch z
potężnem wojskiem, a zająwszy się z wielką bacznością i troskliwością
urządzeniem spraw Włoskich i kościelnych, uspokoił Włochy. Wysłał potem wojsko
do Apulii przeciw Normannom, naruszającym prawa i własności kościoła: ale wojsko
to, nie dokazawszy nic znakomitego, częścią orężem nieprzyjaciół, częścią
chorobami i trudami zwątlone, bardzo wiele ucierpiało. W czasie pobytu cesarza
Henryka we Włoszech, papież Wiktor odprawił sobor w Florencyi, i złożył z stolic
wielu biskupów za winę świętokupstwa i wszetoczność obyczajów.


ROK PAŃSKI 1056.

GŁÓD I SROGIE WOJNY W CHRZEŚCIAŃSTWIE.

Głód wielki, który był nawiedził wszystkie prawie kraje chrześciańskie, utrapił
i wygubił wielu ludzi: a gdy plaga powszechnej nędzy z każdym dniem wzmagała się
i rozszerzała, na domiar złego powstały rozruchy, a potem wojny domowe i
zewnętrzne. Pod on czas i Lutycy (Liutici populi), wiodący ród od Sławian i
Polaków, a siedzący przy ujściu rzeki Łaby, kędy ta wpada do morza, wydawszy
wojnę Sasom i narodom pogranicznym, i w stoczonym boju otrzymawszy zwycięztwo,
sprawili rzeź okropną, a uciekających potopili w wodzie. Wtedy też Wilhelm,
margrabia Saski, z wielu innymi Sasami poległ od oręża Lutyków.

279

HENRYK III CESARZ, ZA ZEZWOLENIEM PAPIEŻA I ELEKTORÓW, SYNA SWOJEGO KRÓLEM
MIANUJE, A POTEM NIEZADŁUGO UMIERA.

Cesarz Henryk III, rodem Szwab, załatwiwszy sprawy Włoskie, wybrał się z
powrotem do Niemiec; papież także Wiktor, skłoniony prośbami cesarskieimi,
pojechał z nim razem z Rzymu do Niemiec. Nakazał potem i odprawił cesarz Henryk
zjazd w Utrechcie (Trajectum), a z przyczyny słabości w która, był zapadł,
czując się bliskim śmierci, za radą obecnego papieża Wiktora i książąt
Niemieckich mających prawo wyboru, mianował królem i koronował syna swego
siedmioletniego Henryka, zrodzonego z Agnieszki. Nareszcie złożony wzmagającą
się chorobą umarł 5 Października w Bottelden. Ciało jego przeniesione do Spiry
pochowano uroczyście, papież bowiem Wiktor uczcił pogrzeb jego swoją
obecnością,. Odbywszy obrząd pogrzebowy, i urządziwszy, ile w owych czasach
można było, sprawy cesarstwa, wrócił papież spokojnie do Rzymu. Rzeczony zaś
Henryk, trzeci cesarz tego imienia, umarł w roku życia 39, panowania na tronie
królewskim 18, cesarskim 15. Jego syn, człek niespokojny, stoczył bitew
sześćdziesiąt i dwie. Jałmużnik wielki. Przeprosiwszy Grzegorza VII, uzyskał
odpuszczenie winy; ale powstawszy powtórnie przeciw niemu, osadził na stolicy
antypapę. Grzegorz VII złożył go z tronu, a elektorowie z rozkazu papieża obrali
Rudolfa książęcia Saskiego, którego Henryk w stoczonym boju krwawym zwyciężył.
Sam atoli wypędzony z Rzymu przez Roberta króla Angielskiego, i poimany od syna,
którego był wyniósł na królestwo, nędznie skończył życie w więzieniu.


ROK PAŃSKI 1057.

AGNIESZKA, WDOWA PO HENRYKU III, SPRAWUJE OPIEKĘ, NAD SYNEM I PAŃSTWEM. GŁÓD
WIELKI W TYM CZASIE; KAMIENIE WRAZ Z GRADEM PADAJĄ I W WIELU MIEJSCACH ZABIJAJĄ
LUDZI.

Henryk IV, młodziuchny syn cesarza Henryka III, nastąpiwszy po ojcu, objął
rządy, 88 cesarz po Auguście. A że był dzieckiem siedmioletniem, przedniejsi
panowie cesarstwa powierzyli wychowanie jego matce, cesarzowej Agnieszce. Z jego
siostrą Matyldą ożenił się Rudolf książę Niemiecki, który poźniej wystąpił
przeciw powinowatemu swemu jako przywłaściciel cesarstwa. Agnieszka zaś
cesarzowa w małoletności syna swego Henryka zarządzała czas niejaki państwem
Niemieckiem, sprawując je rozumnie i dzielnie. Doznały tam czasy kraje
Niemieckie wielorakich nie-

280

szczęść, mianowicie moru i głodu; w wielu miejscach padały z gradem zmieszane
kamienie ogromnej wielkości; wiele też ludzi zginęło od piorunów.


PO ŚMIERCI WIKTORA II PAPIEŻA WSTĘPUJE NA STOLICĘ STEFAN IX. WBREW JEGO PRAWEM
OBRANEGO POWTÓRNIE BENEDYKTA STRĄCA Z STOLICY BRAT STEFANA. NARESZCIE PO ŚMIERCI
STEFANA WZIĘTY NA PAPIESTWO MIKOŁAJ II.

Wiktor II, biskup Rzymski, który się zwał Gebeardem (Gebehardus), umarł w Rzymie
i pochowany został w kościele Ś. Piotra. W jego miejsca obrany od Rzymian
Fryderyk, brat księcia Gotfryda, rodem Lotaryńczyk, który wstawiwszy do zakonu
był pod ów czas opatem klasztoru w Kassyno; nazwano go Stefanem IX. Po nim
Rzymianie przekupieni pieniędzmi wybrali przeciw ustawom kanonicznym Jana, albo
jak inni twierdzą Micyusza biskupa Welletreńskiego, i nazwali go Benedyktem. Ten
przesiedziawszy bez potwierdzenia na stolicy ledwo dni kilka, wygnany został
przez książęcia Gotfryda, brata Stefana IX papieża. Rzeczony papież Stefan w
dziewięć miesięcy i dni dwadzieścia pięć od swego wyniesionia umarł, pochowany w
Florencyi. Po jego śmierci zgromadzenie kardynałów obrało kanonicznie i prawnie
Gerarda biskupa Florenckiego w Senie, albo jak inni utrzymują w Ostyi: był on
rodem z Burgundyi, a nazwano go Mikołajem II. Ten przepisał wybór papieży ustawą
zawartą w rozdziale XXIII: "W imię Pańskie"; a zwoławszy sobor w Rzymie na
Lateranio, zmusił Berengara odstępcę do odwołania błędu w przedmiocie
Eucharystyi, jakoby w tym Sakramencki nie było ciała i krwi Chrystusowej, tylko
sam znak a godło, co wielorakiemi zbito dowodami.


ROK PAŃSKI 1058.

KAZIMIERZ KRÓL POLSKI UMIERA. OPISANIE JEGO POSTACI I PRZYMIOTÓW.

Królestwo Polskie, które po śmierci króla Mieczysława w ciężką i prawie
śmiertelną zapadło było niemoc, pod sterem i chwalebnym panowaniem Kazimierza I
króla Polskiego domierzyło pory męzkiej dojrzałości i zdrowia. Za rządów
łaskawych i dobroczynnych tego króla Polacy używając błogiej ciszy i swobody, to
co było dawniej upadło, zaległo w gruzach i zniszczało, z szybkością podziwieniu
godną dźwignęli, ustalili i odnowili. Sam Kazimierz król we wszystkich sprawach
swoich kierując się duchem bojaźni Bożej, i w prostocie serca prawą przed
obliczem Pańskiem postępując drogą,

281

miłował nadewszystko pokój i sprawiedliwość; zewnętrzne zatargi, które często
powodem bywają do wojen, w samym zarodzie tłumił i uśmierzał. Pełen żarliwej
czci ku Bogu, miłości ku ojczyznie, obrońca wdów i sierot, wspaniały nadawca i
uposażyciel kościołów, nieprzyjacielem był łotrów i złodziei. Taką wreszcie
pałał gorliwością, tak żywem i miłości pełnem pragnieniem wywyższenia i
przyodziania chwałą rzeczypospolitej, że dążąc ku temu ciągła, a niezmordowaną
pracą i staraniem, królestwo Polskie, ostatecznie prawie skołatane i nachylone
do upadku, trwałym spoiwszy, węzłem, przywiódł do zupełnego zdrowia i
czerstwości, zkąd powszechnie Odnowicielem Polski i zaszczepcą pokoju
(instaurator pacificus) nazwany, dotychczas jeszcze to imię zachowuje. Lecz
kiedy mniemano, że ledwo połowy domierzał wieku swego i panowania, z przypadłą
nań ciężką słabością, zbliżył się do kresu ostatniego. Przez miesiąc cały
mocując się, z śmiercią, gdy widział, że go siły coraz więcej opuszczają, i że
wkrótce życie zakończy, zwołał prałatów i znakomitszych panów królestwa do
Poznania, gdzie złożony choroba leżał, i przemówił do nich gładkiemi a
obszernemi słowy: "aby się starali jak najbardziej zachować zgodę i
sprawiedliwość, a po jego śmierci obrali królem Bolesława, syna jego
pierworodnego, który przodkował wiekiem i rozsądkiem. " Nakoniec przyjąwszy
pobożnie ciało Pańskie i inne Sakramenta, religijnie, jak na króla tak wielkiego
przystało, umarł w zamku królewskim dnia 28 Listopada w roku panowania 18, życia
44. Zwłoki jego pochowano w kościele katedralnym Poznańskim z należna, czcią i
wspaniałością, w grobie dziada jego Bolesława I, króla Polskiego, razem z
popiołami ojca. Był-to mąż wzrostu wysokiego, postaci urodnej i kształtnej,
brody długiej, włosa gęstego, sił zdrowych i czerstwych. Aż do końca życia
odznaczał się gorliwą pobożnością, i żądzą podźwignienia ojczyzny. A gdy
przewidywał, że ostatnia chwila jego nadeszła, Bolesława, najstarszego syna
swego, naznaczył, jako się wyżej powiedziało, następcą swoim na królestwo.
Gwiazda z miotłą ognistą, o której było mniemanie, że zwiastowała koniec jego
życia i panowania, ciągle przez kilka nocy jaśniała na niebie.


POŁOWCY POKONAWSZY W BOJU KSIĄŻĘCIA PEREASŁAWSKIEGO, SRODZE RUŚ PUSTOSZĄ.

Połowcy, tak zwana dzicz pogańska, najechali po nieprzyjacielsku Wszewołoda
książęcia Ruskiego Pereasławskiego, a stoczywszy z nim bitwę, pokonali
Wszewołoda i jego wojsko dnia 2 Lutego. Po otrzymanem zwycięztwie, z wodzem
swoim Szekalem rzucili się na jego księstwo i srodze je spustoszyli. Ta klęska,
po raz pierwszy doznana, rozpoczęła pasmo nieszczęść, jakiemi później Połowcy
trapili ziemię Ruską.

282

BOLESŁAW SYN KAZIMIERZA KRÓLEM POLSKIM OBRANY I KORONOWANY.

Przerwać i skrócić przychodziło żal i smutek, którym zgon przedwczesny
Kazimierza króla Polskiego ogarnął najznakomitszych serca Polaków, acz słuszny
to był żal i szczery, nie mogli bowiem Polacy pana tego i króla dosyć opłakać.
On opuściwszy ustroń klasztorną, wydobył ich z niedoli, pocieszył zasmuconych, i
z ostatecznego prawie upadku wydźwignął, podniósł i blaskiem nowym ozdobił. Pod
jego panowaniem Polacy stłumiwszy i wytępiwszy postronnych nieprzyjaciół,
spoczywali bezpiecznie i swobodnie, przy zakwitającem bogactwie i pomyślności.
Biskupi więc i panowie Polscy poczęli naradzać się względem wyboru nowego króla.
Nareszcie postanowili, a zdaniem swojem pociągnęli za sobą szlachtę i naród
wszystek, aby na tron wynieść Bolesława, pierworodnego syna królewskiego, już-to
z powodu że był najstarszym, już dlatego, że nad wiek swój odznaczał się
rozumem, szczególniejsza, sprawnością., hojnością. wspaniały i innemi cnotami
królewskiemi, że wreszcie sam ojciec naznaczył go swoim następca.. Przyczyniły
się do tego i prośby matki, królowej Dobrogniewy, która z płaczem wielkim i
łkaniem błagała radców, iżby nie dopuszczali żadnej zwłoki, jako niebezpiecznej
dla rzeczypospolitej, acz wszyscy ja doradzali, i zaklinała, aby przyspieszyli
koronacyą syna jej Bolesława. Gdy więc stanęła ta uchwała i zgodne głosy ją
potwierdziły, udano się do stolicy Gniezna (miejsce to bowiem z dawnego zwyczaju
miało ten przywilej i powagę) i w kościele Gnieźnieńskim dwaj arcybiskupi,
Stefan Gnieźnieński i Aaron Krakowski, tudzież biskupi Hieronim Wrocławski,
Poznański, Płocki, Kruszwicki i Chełmiński, wśród powszechnej radości panów i
szlachty, ukoronowali i namaścili przed wielkim ołtarzem rzeczonego książęcia
Bolesława, najstarszego syna króla Polskiego, który liczył natenczas lat
siedmnaście. Nie tylko zaś sam dzień koronacyi, lecz i wiele następnych zeszło
na zabawach i igrzyskach; a wszyscy prałaci i panowie, zaproszeni do stołu
królewskiego, podzielali przez te dni wspaniałe biesiady. A tak w miejsce
największego smutku nastąpiła radość i ochota: wszyscy bowiem pocieszali się
nadzieją, że królestwu przezornym opatrzone zostało sterem i zwierzchnictwem.


PO STEFANIE ARCYBISKUPIE GNIEŹNIEŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PIOTR.

Szczepan, arcybiskup Gnieźnieński, przesiedziawszy na stolicy lal dziewiętnaście
i miesięcy dwa, umarł dnia 7 Marca; pochowany w kościele Gnieźnieńskim. Po nim
nastąpił Piotr, rodem Polak, szlachcic z do-

283

mu Naręcz, dziekan Gnieźnieński, wyborem prawnym, który się odbył w dzień
Zwiastowania S. Maryi, wyniesiony i potwierdzony przez papieża Wiktora II, za
wstawieniem się Bolesława króla Polskiego, popierającego wybór kapituły.


ROK PAŃSKI 1059.

AARON ARCYBISKUP KRAKOWSKI UMIERA. Z POWODA RÓŻNIĄCYCH SIĘ ZDAŃ WYBORCÓW,
STOLICA W OSIEROCENIU ZOSTAJE PRZEZ LAT DWA.

Gdy po śmierci Kazimierza króla Polskiego, a wyniesieniu na tron syna jego
Bolesława, nastąpiła zmiana w rządzie, zaszła też odmiana i w duchowieństwie.
Arcybiskup bowiem Krakowski Aaron (o którym powiedzieliśmy wyżej, że na wezwanie
Kazimierza króla Polskiego przybył z Kluniaku z dwunastą braćmi tegoż zakonu i
osiadł na Tyńcu, otrzymawszy to miejsce od Kazimierza króla Polskiego z
dostatniem klasztoru uposażeniem) z opata Tynieckiego posunięty na stolicę
arcybiskupią Krakowską, po dwunastoletnim zarządzie kościoła Krakowskiego, który
sprawował z wielkim zaszczytem, strawiony pracami i sędziwą starością umarł.
Pochowano go z przyzwoitą czcią, sam bowiem król Bolesław uczcił obchód żałobny
obecnością swoją. Utrzymują, że on w kościele i dyecezyi Krakowskiej zaprowadził
post czterdziestodniowy i zobowiązał swoję dyecezyą do zachowania tego postu: On
także klasztor Tyniecki obdarzył i zapomógł wielu przywilejami, wolnościami, i
darowizną, dziesięcin snopowych, należących do stołu arcybiskupa Krakowskiego.
Wszystkich wreszcie opatów klasztoru Tynieckiego obdarzył tym zaszczytnym
przywilejem, że każdy opat był oraz kościoła Krakowskiego kanonikiem (canonicus
natus), zajmował miejsce w tymże kościele między kanonikami, i podczas
nabożeństwa i w godzinach kanonicznych występował w kościele Krakowskim w
rokiecie i almucyi. Lubo zaś po śmierci rzeczonego arcybiskupa Aarona kanonicy
Krakowscy zbierali się po kilka kroć w celu obrania nowego arcybiskupa, w żaden
sposób jednak zgodzić się na wybór nie mogli, gdy dla rozróżnionych zdań i chęci
wyborców głosy ich były podzielone. Za czem poszło, iż kościół Krakowski, z
przyczyny tak brzydkiej niezgody, przez całe prawie dwa lata zostawał bez
biskupa.

284

POŁOWCY POKONAWSZY POWTÓRNIE TRZECH KSIĄŻĄT RUSKICH, KRAJ PUSTOSZĄ. GDY RUSINI
ŻĄDANEJ NIE OTRZYMUJĄ OBRONY, WSZCZYNA SIĘ MIĘDZY SZLACHTĄ I BOJARAMI ROKOSZ.
ZASŁAW KSIĄŻĘ KIJOWSKI WRAZ Z ŻONĄ I DZIEĆMI UCIEKA DO BOLESŁAWA KRÓLA
POLSKIEGO, A STOLICĘ JEGO PODSIADA UWOLNIONY PRZEZ RYCERSTWO Z WIĘZÓW WSZESŁAW
KSIĄŻĘ POŁOCKI: TYMCZASEM CZERNIECHOWSKI KSIĄŻĘ MAŁĄ GARSTKĄ PŁOSZY I ZWYCIĘŻA
TŁUMY BARBARZYŃSKIEJ DZICZY.

Temi czasy Połowcy, dzicz barbarzyńską wtargnęli do ziemi Ruskiej; a gdy trzej
książęta, Zasław Kijowski, Swiatosław Czerniechowski i Wszewołod Poreasławski,
wystąpili przeciw nim zbrojno, aby zapobiedz spustoszeniu swoich krajów,
przyszło do krwawej bitwy około rzeki Olhy, kędy Rusini pierzchnęli, a Połowcy
otrzymawszy zwycięztwo roznieśli spustoszenie jak tylko mogli najdalej, i
wywarli srogość swoję na wszystkie miasteczka, włości i okolice, szerząc
bezkarnie łupieztwa i mordy, a nie przypuszczając, aby Rusini i ich książęta
mieli się odważyć na ponowienie z nimi walki. Tymczasem, gdy dwaj książęta,
Zasław Kijowski i Wszewołod Pareasławski, po klęsce poniesionej nad rzeką Olhą
przybyli do Kijowa, Światosław zaś do swego Czerniechowskiego księztwa; szlachta
i rycerstwo Ruskie złożywszy zjazd pod Kijowem, udają się do książąt swoich
Zasława i Wszowołoda z prośbą, "aby im dostarczyli "koni i broni, "
oświadczając, "iż z dziczą barbarzyńców, która w szale zwycięzkim rozsypana po
włościach bujała swobodnie, pragnęli stoczyć walkę, pewni niechybnego
zwycięztwa, mającego zatrzeć doznaną hańbę. " Ale Zasław i Wszewołod nie
zezwolili na żądanie rycerstwa, z obawy, iżby nowa klęska nie wygładziła reszty
Rusinów: znowu więc rycerstwo Ruskie poczęło się domagać: "aby Wszesława
książęcia Połockiego i dwóch synów jego, w roku przeszłym zdradliwie poimanych i
do tej chwili więzionych, wypuszczono na wolność. " Czego gdy uzyskać nie mogli,
podnoszą rokosz: książęta zaś Zasław i Wszewołod, obawiając się, aby rozjątrzono
rycerstwo nie dopuściło się na nich jakiej srogości, uciekają z zamku. Żołnierze
tymczasem odbiwszy więzienie, uwalniają Wszesława książęcia Połockiego i synów
jego, i rozrywają wszystkie skarby i dostatki Kijowskie. Zasław książę Kijowski,
widząc się w ostateczności, nie śmiejąc pozostać na Rusi, szukał ocalenia życia
i swego mienia w ucieczce; zaczem zbiegł do Polski do Bolesława króla Polskiego,
swego ciotecznego brata, który go mile i łaskawie przyjął. Połowcy tymczasem,
spustoszywszy grabieżą i morderstwy wszystkie okolice, podstąpili pod
Czerniechów. Światosław, książę Czerniechowski, nie zrażony klęską poprzednio
doznaną, mając trzy tysiące tylko łudzi, częścią wojskowych, częścią wieśniaczej
tłu-

285

szczy, wyszedł przeciwko nim, i dnia pierwszego Listopada stoczył z dwunastu
tysiącami nieprzyjaciół koło Snowska bitwę, w której owo mnóstwo uległo małej
garstce. Ruś walczyła mężnie; Połowcy na głowę pobici, nawet książę ich
przedniejszą drużyną dostał się, żywcem w ręce Światosława książęcia Ruskiego;
wszystkie oraz lupy z ziemi Ruskiej zabrane odbito. Światosław z wielką sławą i
tryumfem wrócił do stolicy swojej Czerniechowa, ozdobiony świetną na
nieprzyjaciołach uzyskaną zdobyczą. Gdy więc Zasław książę Kijowski, z synami
swoimi Mścisławem, Światopełkiem, żoną i niektórymi z rycerzy zbiegł do Polski,
do Bolesława króla Polskiego; Wszesław, książę Połocki, uwolniony z więzienia
przez przychylne sobie rycerstwo, objął księstwo i zamek Kijowski, i w nim
naznaczył sobie siedlisko. Spojrzawszy na ów czas w niebo, rzekł: "O! Krzyżu
najświętszy, ucieczko wiernych! kto w tobie ufa, nie będzie zawiedzionym Którzy
ciebie czczą, żadnej nie mogą doznać przygody. Twoja moc i władza jest
najwyższa: ty najpotężniejszych nawet nieprzyjaciół twoich i bluźnierców
zwyciężasz, płoszysz i upokarzasz; a tych, którzy bóstwo twoje czczą i pokornie
wyznawają, osłaniasz twoją pieczą, dźwigasz z niedoli i obdarzasz chwalą!"


ŚMIERĆ AARONA ARCYBISKUPA KRAKOWSKIEGO.

Dnia piętnastego Maja Aaron, arcybiskup Krakowski, przesiedziawszy lat dwanaście
na stolicy arcybiskupiej, umarł; zwłoki jego pochowano w kościele Krakowskim. Z
przyczyny niezgody między wyborcami, kościół Krakowski przez czas niejaki
osierocony był z pasterstwa.


ROK PAŃSKI 1060.

ANDRZEJ KRÓL WĘGIERSKI KAŻE MAŁOLETNIEGO SYNA SWEGO SALOMONA KORONOWAĆ. BELA
KSIĄŻĘ WĘGIERSKI, BRAT RODZONY ANDRZEJA, UWAŻAJĄC TĘ KORONACYĄ ZA WYRZĄDZONA,
SOBIE KRZYWDĘ I ZNIEWAGĘ, UDAJE SIĘ DO BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO WRAZ Z ŻONĄ I
DZIEĆMI, I PROSI, ABY SIĘ ZA NIM UJĄŁ ORĘŻEM.

W królestwie Węgierskiem, wśród ciszy głębokiego pokoju, z małych jak to bywa
zaczątków powstała wielka burza i zatarga. Andrzej bowiem król Węgierski widząc,
że długie w królestwie tem zawichrzenia ucichły i zupełnie przytłumione zostały,
już-to z przyczyny śmierci króla Piotra, już skutkiem pokoju zawartego z
Henrykiem cesarzem, który był szukał zemsty za zabicie Piotra; postanowił
ukoronować za życia syna swego ma-

286

łoletniego, Salomona, który nie miał więcey nad lat siedm, a któremu zaślubił
Zofią, córke cesarza Henryka; obawiał się bowiem, żeby po jego śmierci korona
Węgierska nie dostała się Beli, który dla (Wolnych umysłu przymiotów już z dawna
pozyskał był podejrzaną królowi przychylność Węgrów. Chcąc przeto zamiar swój
przywieśdź do skutku, wyznaczył dzień, i zaprosił brata swego Bolę, tudzież
prałatów i panów królestwa, aby się zjechali na koronacyą i namaszczenie jego
syna Salomona. Gdy więc według nakazu króla Andrzeja w Białogrodzie koronowano i
namaszczano syna jego Salomona, a sprawujący obrząd poświęcenia odmawiał z kolei
te słowa: "bądź panem braci swoich!" książę Bela, który na wszystkie szczegóły
koronacyi bratanka, dotąd bozprzykładnej, baczną zwracał uwagę, westchnął
głęboko, i jął utyskiwać, że koronacya tak przedwczesna przedsięwziętą była na
jego sromotę i obelżenie; a nie mogąc utaili ani w twarzy ani w słowach żalu,
mówił do panów obecnych, że koronacya bratanka więcej mu przynosiła hańby a
niżeli krzywdy. Z obawy zaś, żeby brat jego król Andrzej nie dopuścił się na nim
jakiej srogości, pohamowawszy i ukrywszy żal swój, uszedł z największym
pośpiechem do Polski, do swego powinowatego Bolesława, króla Polskiego, z żoną,
rodziną, majętnością, i wszystkiemi dostatkami swemi, i opowiedział przed
Bolesławem królem Polskim, prałatami i radcami jego, jakiej doznał krzywdy i
zniewagi od brata swego Andrzeja, prosząc, "aby nie puszczali bezkarnie krzywdy
jego i synów, tak blisko z nim spokrewnionych. " Król Polski Bolesław,
przyjąwszy z wielką czcią i uprzejmością książęcia Belę, i ciotkę swoję księżnę,
braci swych a ich synów, i hojnie wszystkich opatrzywszy w wszelakie rzeczy
potrzebne, kazał im "być dobrej myśli, obiecując, że z szczerą chęcią i całemi
siły wspierać ich będzie tak w obecnej jak każdej innej potrzebie."


LAMBERT ZULA WYNIESIONY NA ARCYBISKUPSTWO KRAKOWSKIE, GDY O PALLIUSZ ARCYBISKUPI
NIE KWAPIŁ SIĘ Z PROŚBĄ DO RZYMU, KOŚCIÓŁ KRAKOWSKI UTRACIŁ PRZEZ TO SWÓJ
PRZYWILEJ ARCYBISKUPI, I OD TEGO CZASU JEST TYLKO BISKUPIĄ STOLICĄ.


Za staraniem Bolesława króla Polskiego, po usunieniu niezgody, która między
niektórymi z duchownych wszczęła się była przy wyborze arcybiskupa Krakowskiego,
i trwała przez cale dwa lata, Lambert zwany Zulą, mąż uczony i biegły w Piśmie,
wyniesiony został na stolicę arcybiskupstwa Krakowskiego przez Mikołaja albo jak
inni twierdzą Alexandra II. papieża. Ale gdy jakiemś nieszczęściem zaniedbał
postarać się o palliusz arcybiskupi, pozbawił przez to kościół Krakowski
przywileju i zaszczytu arcybiskupstwa, a uczynił go biskupim i suffragańskim. I
odtąd nie zdołał już

287

kościół ten odzyskać blasku dawnej chwały, chociaż wszyscy biskupi Krakowscy o
to się starali.


ROK PAŃSKI 1061.

SPITYGNIEW KSIĄŻĘ CZESKI UMIERA. PO NIM RZĄDY OBEJMUJE WRATYSŁAW, KTÓREGO BRAT
JAROMIR, PORZUCIWSZY STAN DUCHOWNY I KAPŁAŃSKI, U BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO
SZUKA SCHRONIENIA.

Spitygniew, po sześcioletniem władaniu na stolicy księstwa Czeskiego, obmierzły
z srogości i okrucieństwa przeciw braciom i rozmaitym osobom tak duchownym jako
i świeckim, umarł w Pradze dnia 28 Stycznia, z niezmierną wszystkich Czechów
radością. A że zszedł bezpotomnie, nie zostawiwszy po sobie dziedzica,
przywołany brat jego Wratysław, który żył w Węgrzech na wygnaniu, mając za sobą
powszechną Czechów przychylność, wyniesiony został do rządów. Pełen względności
dla braci i poddanych, oddał rozdzieloną. Morawę dwom braciom, Ottonowi i
Konradowi na wieczne dziedzictwo, Jaromir zaś, brat pozostały, gdy się
dowiedział o śmierci Spitygniewa, przed którego srogością zanurzył się był w
pracach naukowych i bogomyślności, porzuciwszy nauki, wrócił do Czech, w
spodziewaniu, że część jaka państwa podobnie jak inni bracia w dziale otrzyma..
Ale książę Wratysław, zganiwszy mu to i dawszy przestrogę zbawienną, radził, aby
nie porzucał stanu duchownego dla świeckiej i rycerskiej służby, wystawionej na
różne przykrości; a opornego w zdaniu już-to postrachem już namową skłaniał do
przyjęcia szaty duchownej i święceń kapłańskich, obiecując mu biskupstwo Praskie
po śmierci biskupa Sewera, którego starość sędziwa niedługo miała mu je odkażać.
Spowodowany więc i nadzieją taką i obawą, dał się wyświęcić na dyakona: ale gdy
wkrótce żal go w duszy ogarnął, uwiedziony radami niektórych Czechów, którzy
sprzyjali jego zamiarom, porzuciwszy zawód duchowny, tonsurę i szatę kapłańską,
wrócił do stanu świeckiego i postanowił żyć po świecku. Z obawy jednak, aby
książę Wratysław nie prześladował go za porzucenie ślubów kapłańskich, schronił
się do Polski, do Bolesława króla Polskiego, z liczną drużyną towarzyszących mu
Czechów. Ten przyjął go łaskawie, opatrzył hojnie w wszelakie rzeczy potrzebne,
i tak ujął swoją ludzkością i uprzejmością, że całe lat siedm bez przerwy w
Polsce przemieszkał. Któżby nie uznał, jak Polska wtedy była szczęśliwą, kiedy
przyjmowała, opatrywała i w gościnnym przytułku chroniła trzech znakomitych
wygnańców, Węgierskiego, Czeskiego i Ruskiego, a nadto w przykrem ich położeniu
i ucisku, jak niżej opowiemy, pomocą swoją wspierała i dźwigała z niedoli. A nie
tak

288

szczęściu jej przypisać to należy, jako raczej ludzkości i łaskawości, dla
której puściwszy w niepamięć wszelkie krzywdy nieprzyjacielskie, książąt
wygnańców przygarnęła do swego łona, i żadnej nie okazując im wzgardy i
niechęci, hojnych dostarczała zasiłków.


ROK PAŃSKI 1062.

WRATYSŁAW KSIĄŻE CZESKI, URAŻONY O PRZYJĘCIE W GOŚCINĘ BRATA JEGO JAROMIRA,
WPADA ZBROJNO DO POLSKI. WYCHODZI PRZECIW NIEMU KRÓL BOLESŁAW: ALIĆ
DOWIEDZIAWSZY SIĘ O TEM KSIĄŻĘ UCIEKA, A KRÓL W POGONI ZA NIM NISZCZY ORĘŻEM
KRAINY CZESKIE, I Z WIELKĄ LICZBĄ JEŃCÓW ŁUPY ZDOBYTE UPROWADZA.

Ucieczka do Polski Jaromira oburzyła i zapaliła gniewem brata jego Wratysława
książęcia Czeskiego, okrywając go z jednej strony hańbą i zniewagą, z drugiej
nie małe wzniecając podejrzenie. Obawiał się bowiem Wratysław książę Czeski,
ażeby brat jego Jaromir, wsparty posiłkami króla Polskiego Bolesława i Polaków,
nie najechał Czech po nieprzyjacielsku, i nie podburzył Czechów do wypowiedzenia
mu posłuszeństwa. Nie mogąc zaś dosięgnąć zemstą Jaromira za tajemną jego
ucieczkę, zwrócił cały gniew swój, tą ucieczką spowodowany, na króla Polskiego
Bolesława i Polaków, za to, że Jaromira przyjęli u siebie z czcią i
gościnnością. Zebrawszy zatem wszystkie narodu swego siły, uderzył na Polskę,
aby się pomścić za przyjęcie brata swojego zbiega, i bez poprzedniego
wypowiedzenia wojny, jął szerzyć wszechstronne pożogi i łupiestwa, począwszy od
lasów Hercyńskich odgraniczających Polskę od Czech, pustosząc kraj wszystek,
który teraz zowie się Szlązkiem. O czem gdy się Bolesław król Polski od swoich
dowiedział, porwawszy się do broni, z tłumem raczej zbrojnym niźli porządnie
sprawionemi hufcy, wybiegł jak tylko mógł najspieszniej przeciw Wratysławowi,
aby pożogi płonącej do koła ojczyzny strumieniami krwi nieprzyjacielskiej
przygasić. A gdy dopędził w pewnym lesie Wratysława i Czechów, przebierających
się w głębsze części Polski, stawa obozem i każe wojsku nieco użyć wczasu, mając
zamiar, równo z świtaniem, po nabraniu nowych sił i wypoczęciu po ciągłych
trudach, stoczyć bitwę z nieprzyjacielem: a tymczasem pieszej drużynie, której
miał znaczną liczbę, każe na okół w lesie z drzew ściętych porobili zasieki,
ażeby nieprzyjaciel zamknięty wycofać się nie zdołał: za pomocą togo podstępu
tuszył bez trudności pokonać przeciwnika. Czech, nawzajem, biorąc się na
wybiegi, zwłaszcza iż widział, że zwłoka była dlań niebezpieczną, umyślił umknąć
z swego stanowiska, przez chytre podejście króla. Posyła więc około

289

zachodu słońca gońców, prosząc o wolność rozmówienia się nazajutrz, i szerokiemi
słowy obiecując: "że chce być raczej przyjacielem jego niżeli przeciwnikiem."
Bolesław zaś król Polski, odmówiwszy żądanej rozmowy, zapowiedział: "że pomsty
pragnąc za doznane krzywdy, rozprawi się z nim nazajutrz nie słowy ale orężem."
Taką usłyszawszy odpowiedź Wratysław książę Czeski, rozłożyć kazał szeroko
ognie, udając jakoby zostawał w miejscu, a w nocy około drugiej straży wyszedł z
lasu, oszukawszy nieprzyjaciela tak cichym i zręcznym pochodem, że go nawet ci
Polacy, którzy lasu pilnowali, nie postrzegli: porzucił potem wszystkie juki i
tabory, i spiesznym biegiem uszedł z wojskiem do Czech. Król nazajutrz o świcie
ujrzawszy, że nieprzyjaciel oszukał go i umknął przed bitwą, i że zdobycz tak
znakomita wysunęła mu się z ręki, zmartwiony i użalający się na swoje
nieszczęście, poszedł w pogoń za nieprzyjacielem, i wielu uciekających Czechów
pobrał w niewolą, zwłaszcza tych którzy w drodze posłabli, albo koniecznością
jaką wstrzymani nie zdążyli za wojskiem. Przybywszy zaś do Moraw, ziemi
nieprzyjacielskiej, pod przewodnictwem Czechów, którzy towarzyszyli Jaromirowi,
wielką jej część pożogą zniszczył, i uprowadził do Polski znaczną liczbę jeńców
z bogatemi łupy.


PO HIERONIMIE BISKUPIE WROCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ JAN.

Hieronim biskup Wrocławski, po jedenastoletnim zarządzie kościoła Wrocławskiego,
złożony chorobą umarł w Wrocławiu i w kościele tamecznym pochowany został. Mąż
rodu szlacheckiego, Rzymianin, uświetnił kościół Wrocławski, wprzódy nie zamożny
w klejnoty i sprzęty, wielu relikwiami i kościami Świętych. W miejsce zaś
Hieronima obrano Jana, kanonika Wrocławskiego: którego wybór dopełniony
większością głosów kapituły Wrocławskiej, gdy od Bolesława króla Polskiego Roku
więc następnego Jan zasiadł na biskupstwie Wrocławskiem, wyświęcony w kościele
Gnieźnieńskim przez Piotra I arcybiskupa Gnieźnieńskiego, w obecności króla
Polskiego Bolesława, Był on pochodzeniem Polak, z domu szlacheckiego
Jastrzębców; pierwszy z Polaków, który po usunięciu Włochów, piastował
dostojność biskupią w kościele Wrocławskim.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

290

MIKOŁAJ II PAPIEŻ UMIERA. PO NIM WYNIESIONY NA STOLICĘ ALEXANDER II: PRZECIW
KTÓREMU KAUDUL NIEPRAWNIE OBRANY CIĄGNIE Z WIELKIEM WOJSKIEM DO RZYMU, ALE PO
DWA KROĆ POBITY NA GŁOWĘ, UCHODZI.

Mikołaj II, przesiedziawszy na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni
dwadzieścia, umarł, a Alexander II, rodem z Medyolanu, zwany dawniej Anzelmem,
biskup Łukieski, jednozgodnie, przez kardynałów obrany został. Przeciw niemu
biskupi Lombardy i, utrzymujący, że im jedynie służyło prawo obierania papieża,
za przychylną wolą i pomocą. Henryka IV, króla Rzymskiego, obrali w Rzymie
Kandula biskupa Parmy. Ten, acz po dwa kroć z znaczną pod Rzym podstępował siłą,
zwiększoną jeszcze wojskami cesarza Henryka, dwa razy jednak odparty przez
Matyldę, hrabinę i Gotfryda książęcia Spoletańskiego, którzy obstawali za
Alexandrem, zmuszonym był wrócić do Lombardyi. Nakoniec za sprawą Henryka
cesarza, gdy papież Alexander zjechał do Lombardyi, a Kandul uznał swą winę,
pokój Kościołowi przywrócony został; sam nawet Kandul, z tymi biskupami, którzy
go lekkomyślnie obrali, otrzymał u Alexandra papieża łaskę i przebaczenie. Ten
lubiąc nadzwyczajnie miasto Lukkę, zaszczycił jego biskupa płaszczem i krzyżem,
tak, iżby przed nim krzyż noszono, Lukieńczykom zaś pozwolił używać ołowianej
pieczęci. Przez stawiony opór wspomnionemu Kandulowi przywrócił kościołowi
Rzymskiemu, z dawna uciśnionemu, należną sławy i swobodę. On postanowił, aby
nikt, pod karą klątwy, nie bywał na mszy takiego księdza, o którymby wiedział że
trzyma nałożnicę.


ROK PAŃSKI 1063.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI ZAWIERA POKÓJ Z WRATYSŁAWEM KSIĄŻĘCIEM CZESKIM, KTÓREMI
SIOSTRĘ SWOJĘ DAJE ZA ŻONĘ.

Bolesław król Polski, zjątrzony i słusznym oburzony gniewem przeciw Wratysławowi
książęciu Czeskiemu, z powodu krzywdy w roku przeszłym doznanej, począł ściągać
liczne wojska i zapowiedział rycerstwu wyprawę do Czech, użalając się, z jakiem
dla siebie zelżeniem, za okazami; ludzkość książęciu Jaromirowi, szukającemu
schronienia i niemal wygnańcowi, doznał napaści i spustoszenia królestwa od
brata owego wygnańca, po którym raczej spodziewać się miał wdzięczności. Ale
Wratysław książę Czeski, mąż na wszystko baczny i oględny, dowiedziawszy się,
już-to z dolatujących wieści, już z licznych doniesień, że się wojna przeciw
niemu gotuje,

291

jął przez zobopólnych przyjaciół układać pokój i zgodę; uważał bowiem za rzecz
niebezpieczną toczyć wojnę z sąsiadem, ile że i swoim nie ufał, i obawiał się,
aby nie obrali Konrada albo Ottona, lub opuściwszy go nie przeszli na stronę
Jaromira. Po rozmaitych zatem układach, mimo oporu Jaromira i jego stronników,
stanął pokój na słusznych umówiony warunkach, mocą którego wynagrodzone zostały
szkody i jeńców z niewoli Wypuszczono. Ażeby zaś ten pokój pewniejszym i
trwalszym uczynić, gdy obecność w królestwie Polskiem Jaromira obawiać się
kazała jego zerwania, utwierdzono go związkami powinowactwa. Roku bowiem
zeszłego, druga żona Wratysława książęcia Czeskiego, Adelaida, córka Andrzeja
króla Węgierskiego, zostawiwszy dwóch synów, Brzetysława i Wratysława, i tyleż
córek, Ludomiłę i Judytę, potomstwo z męża Wratysława zrodzone, umarła. Za,
staraniem więc i pośrednictwem tych, którzy pokój układali, wyjednano u
Bolesława króla Polskiego, że dostojną dziewicę Świętochnę, córkę Kazimierza a
siostrę Bolesława, królów Polskich, dał Wratysławowi książęciu Czeskiemu w
małżenstwo. Gody weselne odprawiono w Krakowie uroczyście i z wielką
okazałością. Pod ów czas Wratysław książę Czeski, zabrawszy osobistą znajomość i
przyjaźń z Bolesławem królem Polskim, i otrzymawszy z hojności króla Bolesława w
posagu większe dary, niżeli były obiecane, z nowo zaślubioną małżonką, którą
kroniki Czeskie zowią Swantawą (Swatawa) wesoło do Czech powrócił; a ona w
późniejszym czasie porodziła mu czterech synów: Brzetysława, Borzywoja,
Władysława i Sobiesława.


KSIĄŻĘTA RUSCY ZWYCIĘŻAJĄ W BOJU WSZESŁAWA KSIĄŻĘCIA POŁOCKIEGO, A MIMO
ZAPEWNIENIA DANEGO POD PRZYSIĘGI, OSADZAJĄ GO W WIĘZIENIU.

Książęta Zasław Kijowski, Światosław Czerniechowski, i Wszewołod Pereasławski,
bracia rodzeni, podnieceni żądzą zazdrości, złączywszy swoje siły wychodzą
przeciw Wszesławowi książęciu Połockiemu, synowi brata swego stryjecznego
Brzetysława, celem podbicia i zagarnienia jego państwa, Zeszły się wojska
wszystkich trzech książąt około Mińska, zkąd w bojowym szyku pociągnęły ku
Połockowi: Wszesław zaś książę Połocki, zastąpiwszy im drogę przy rzece Niemczy,
bitwę stoczył, w której wiele ludu z obojej strony poległo, Wszesław zwyciężony
uciekł. Książęta wysłali za nim posłów, z zdradziecką namową, aby do nich
przybył i przymierze z nimi zawarł, upewniając go pod przysięgą, "że mu nic
złego nie zrobią." On ufny w takie zapewnienie, wraz z posłami przeprawił się
przez rzekę Dniepr; aliści książęta przeciw prawu narodów, zła-

292

mawszy przysięgę, porywają go do niewoli, a Zasław książę Kijowski osadza go z
dwoma synami w wiezieniu Kijowskiem.


ROK PAŃSKI 1064.

PRUSAKÓW ZBUNTOWANYCH, I ODMAWIAJĄCYCH PŁACENIA DANINY, KRÓL POLSKI POWTÓRNIE
GROMI ORĘŻEM I DO DANNICTWA PRZYMUSZA.

Po ugodzie z Czechami nastąpiła wojna Pruska. Dzicz ta bowiem nie tylko że
wyłamała się z podległości i odmówiła płacenia daniny, ale nadto do krajów
Polskich często czyniła wycieczki. Założywszy zaś zamek, który Polacy nazwali
Grodkiem, i osadziwszy go mocną załogą, szerzej i swobodniej bujali najezdnicy,
łupili i pustoszyli Polskę. Tą krzywdą Bolesław król Polski słusznie oburzony
obiegł Grodek. Ale chociaż wiele łożył czasu na jego zdobycie, gdy miejsce to i
z przyrodzenia silne i sztuką obwarowane i dzielnie bronione było od Prusaków,
rozpoczętego zaniechał oblężenia. Wnet toż barbarzyńcy nabrali otuchy; a gdy
król Bolesław dalej odstąpił, podbili i shołdowali sobie znaczną część Pomorza,
i posuwali się coraz głębiej, ile kroć wieść ich doszła, że król udał się w
odleglejsze królestwa strony: a tak zajęli i przywłaszczyli sobie całe prawie
Pomorze. Ta niesłychana ich śmiałość i zuchwalstwo w zagarnieniu ziemi
Pomorskiej, tudzież sromota doznana pod Grodkiem, wielce trapiły umysł króla.
Przemyślał więc nad tem, jakimby sposobem wywabić można w pole Prusaków, którzy
starannie unikali walki, przestając na skrytych i zdradzieckich wycieczkach.
Nareszcie wkroczywszy na Pomorze z sprawnem i ćwiczonem wojskiem, oczekiwał na
przybycie Prusaków bynajmniej nie spodziewających się jego przybycia. Jakoż
nadzieja go nie omyliła: z doniesienia bowiem szpiegów dowiedział się, "że
barbarzyńcy zebrali się licznemi tłumy i stanęli obozem za rzeką Ossą, która w
ów czas była wezbrała; nazajutrz zaś mieli zamiar, przebrnąwszy rzekę, wtargnąć
do krajów Polskich, aby je złupić i spustoszyć." Król niecierpliwy zwłoki,
obawiając się, aby nieprzyjaciele uwiadomieni o jego przybyciu nie pouciekali do
zwykłych sobie kryjówek leśnych i bagnistych, prowadzi na nich spiesznie swoje
wojsko: a że głębokość rzeki wstrzymywała zapał rycerzy, król rozkazał pierwszym
szykom, tak jak były uzbrojone, rzucić się wpław przez wodę, aby innym dodać
odwagi. Zaczem gdy wielu obciążonych zbroją tonęło, inni, widząc to, dla
uniknienia śmierci zostawiali zbroje na brzegu, a przebywszy rzekę cichym
pochodem podsunęli się pod obóz nieprzyjacielski. Król każdego z osobna
zagrzewał do boju, z łatwością więc we śnie pogrążonych pokonali Prusaków, i
sprawili między nimi taki popłoch, tak okropną rzeź i klęskę, że nieprzyjaciele
w małej

293

ledwo liczbie uszedłszy z pola bitwy, ustąpili z zajętego Pomorza i zapłacili
zwykłą królestwu Polskiemu daninę.
W północnych Włoszech (Cisalpina Gallia) biskup Parmeński obrany został biskupem
Rzymskim. Ten po dwa kroć występował zbrojno przeciw Alexandrowi, zapędzając się
aż pod bramy Rzymu: nakoniec za pośrednictwem cesarza Henryka zwołano zjazd
duchowny do Mantuy, na którym zaradzono wszczętemu rozdwojeniu, i Alexandra na
stolicy potwierdzono.


ROK PAŃSKI 1065.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI, POKONAWSZY W BOJU I ZGŁADZIWSZY KRÓLA WĘGIERSKIEGO
ANDRZEJA, A SPRZYMIERZEŃCOWI JEGO KSIĄŻĘCIU CZESKIEMU KAZAWSZY OCZY WYŁUPIĆ BELĘ
KSIĄŻĘCIA WYGNANEGO Z WĘGIER OSADZA NA TRONIE.

Szósty już rok Bela książę Węgierski z żoną swoją i synami przebywał w Polsce u
swego powinowatego Bolesława króla Polskiego, gdy zapragnął powrotu do Węgier.
Pobudzała go do tego nie tylko wrodzona miłość kraju, ale nadto prośby panów i
szlachty, przybywających do niego codziennie do Polski; niektórzy zapraszali go
nawet tajnemi poselstwy. Ale widział, że powrót zagrodzony mu był wielorakiemi
trudnościami i niebezpieczeństwy; brat bowiem jego rodzony Andrzej cały kraj
miał w posiadaniu, sam zaś w zmiennych umysłach Węgrzynów nie wiele pokładał
ufności. Trwożyło go nadto powinowactwo Andrzeja z cesarzem Henrykiem IV i
Wratysławem, gdy córkę tamtego zjednał był Andrzej w małżenstwo synowi
Salomonowi, za drugiego zaś własną córkę wydał. Przewidywał więc, że i teść i
zięć wesprą króla Andrzeja, co też sprawdziły późniejsze wypadki. Takiemi
zakłopotany myślami, udaje się do Bolesława króla Polskiego, wskazując na trzech
synów zrodzonych z jego ciotki, prosząc, błagając, zaklinając go na związki
pokrewieństwa: "aby jako wierny przyjaciel i powinowaty ujął się za jego sprawą,
a potęgą swoją i wojskiem przywrócił mu dziedzictwo ojcowskie i królestwa
Węgierskiego berło, iżby mu nie przyszło wraz z synami swemi zestarzeć się na
wygnaniu. " Król, aczkolwiek widział, że Bela, powinowaty jego, wymagał po nim
rzeczy wielce trudnej, przecież uniesiony wielkością i wspaniałością umysłu,
którą się szczycił z przyrodzenia, obiecuje mu, iż go wesprze całą wojsk swoich
potęgą, ile że po uspokojeniu Czechów i przytarciu Prusaków miał do działania
czas wolny i sposobność. Gotując się zatem do wyprawy Węgierskiej, nakazuje
popis rycerstwa po wszystkich krajach królestwa swego, i wkracza do Węgier
czterema oddziałami, nad któremi przełożył wodza

294

Wszebora; tą siłą postanowił przywrócić książęcia Belę, zostawiwszy małżonkę
jego i trzech synów w Polsce. Andrzej król Węgierski wiedząc już-to z pogłosek,
już z doniesień, że król Polski sposobi się przeciw niemu do wojny, odesłał syna
swego Salomona przez hrabiego Niehbalda do cesarza Henryka IV, z przydanym mu
znakomitym orszakiem, prosząc: "ażeby na przypadek jego zgonu miał o nim pieczą,
jako o swoim zięciu, i wyznaczył mu zbrojne w swoich ludziach posiłki."
Podobnież u Wratysława książęcia Czeskiego wyjednał sobie dwa potężne wojska,
Niemieckie i Czeskie, od cesarza Henryka i Wratysława książęcia Czeskiego
przysłane; trzecie, ogromniejsze od tych dwóch, sam z swoich Węgrów zaciągnął.
Niemcami dowodzili dwaj wodzowie, Wilhelm i Pontianus; Czechami Konrad książę
Morawski, brat rodzony Wratysława książęcia Czeskiego. Stanąwszy więc w pośrodku
tylu i tak wielkich wojsk posiłkowych, Andrzej król Węgierski myślał więcej o
korzyściach zwycięztwa niźli ó walce. Z drugiej strony szczuplejsza była
wprawdzie liczba wojska, złożonego z samych tylko Polaków, na trzy podzielonych
zastępy: ale ich wprawność dawała otuchę pewną zwycięztwa; z dawna bowiem
rycerze ci nawykli byli na skinienie króla stawać w szyku lub cofać się, gdy
potrzeba tego wymagała; zatrzymywać krok, albo ciągnąć naprzód w pochodzie.
Węgrów, którzy przeszli na stronę Beli, była dosyć znaczna liczba, i z nich
Bolesław król Polski utworzył czwarty zastęp, Lubo zaś każdy oddział miał swego
dowódzcę, naczelnictwo jednak objął sam król Bolesław: takie mąż ten rozwinął
już wtedy zdolności, i wedle jego rozkazów wszystko się sprawowało. Nad rzeką
Cissą oba spotkały się wojska: a chociaż wojsko Andrzeja większą okazywało
porywczość do walki, zwłaszcza że nie tylko on sam, jako wódz obecny, zachęcał
je do boju, ale że liczbą kilka kroć silniejsze było od wojsk króla Bolesława i
książęcia Beli; obadwaj przecież nie ulękli się tak przeważnej siły, i śmiało
prowadzili swoje zastępy do boju. Walka wszczęła się z obojej strony od
przechwałek i pogróżek; poczem przez kilka godzin walczono z taką zaciętością,
że długo wątpliwą było rzeczą, któremu narodowi Mars okrutny zwycięztwo
przeznaczy. Ale chociaż obiedwie strony z zapałem ubiegały się o zwycięztwo,
wojska jednak króla Andrzeja wkrótce chwiać się poczęły, gdy znaczna część
Niemców i Czechów uległa w pogromie, a reszta pierzchnęła, widząc że celniejsi
mężowie wyginęli. Mogła się jeszcze była walka odnowić, ale Węgrzyni pod sprawą
króla Andrzeja po złamaniu swoich szyków, obawiając się, aby Bela odniósłszy
zwycięztwo nie wywarł na nich swojej srogości, poopuszczali hufce króla Andrzeja
i jego sprzymierzeńców i przeszli na stronę Beli. Tym sposobem Bela z łatwością
najzupełniejsze otrzymał zwycięztwo; wiele ludu Niemieckiego i Czeskiego na
placu zostało.

295

Król Andrzej nie chcąc żywcem dostać się w ręce Beli, uciekał do Niemiec, ale
poimany u bram Mesonu, i wydany na okrucieństwo większe niźli na ów wiek
przystało, umarł i pochowany został w klasztorze, Ś. Awiana, który sam był
wystawił. Panował lat przeszło piętnaście. Wodzowie Niemieccy i Czescy, wraz z
niektórymi rycerzami zabrani w niewolą, za wstawieniem się Bolesława króla
Polskiego, który umiał miarkować się w zwycięztwie, doznali uczciwego obejścia i
uzyskali wolność, chociaż książę Czeski wyrokiem Węgrów skazany był na karę
srogą i okrutną wykpienia oczu. Z pola bitwy król Polski Bolesław poprowadziwszy
książęcia Belę do Białogrodu, kazał koronować go na króla Węgierskiego; a
załatwiwszy szczęśliwie sprawy Węgierskie, uczczony przez Bele wraz z wojskiem
swojem licznemi podarkami, wrócił do Polski.


KRÓL BOLESŁAW ZAKŁADA I UPOSAŻA KLASZTOR BENEDYKTYNÓW W MOGILNIE.

Jedenastego dnia Kwietniu Bolesław król Polski, bawiąc w swojem stołecznem
mieście Płocku, i w obecności Paschalisa czyli Alexandra biskupa Płockiego chcąc
uczcić pobożnie rozliczne łaski i dobrodziejstwa otrzymane od Boga w wielu
wojnach i zwycięztwach, zakłada w miasteczku swojem królewskiem Mogilnie, w
dyecezyi Gnieźnieńskiej, klasztor zakonu Ś. Benedykta: ku temu bowiem zakonowi
największą miał przychylność, dlatego że ojciec jego Kazimierz król Polski w
Kluniaku niegdyś był Benedyktynem. Naznaczył temu klasztorowi posadę z hojnem
uposażeniem, i niżej wyszczególnione przychody królewskie, jako to: dziewiąty
denar, dziewiąty targ (nonum forum), dziewiątego wieprza, dziewiąte źrebię,
dziewiątą rybę, z grodów, miasteczek i zamków swoich królewskich: Grudziądza,
Zakroczymia, Serocka (Szirozch), z połową przewozowego na rzece Bugu, tudzież
Rypina, Steklina (Stetin?), Sepicha, Nowego Raciąża (Nowo Radzim?), Osielska
(Oszelzch), Żywiędzie (Ziwyendzicz), Ciechanowa, Stolpska, Grobeska (Grobest),
Nasilska, Wyszogrodu, Płocka, Dobrzynia, Włodzisławia, Przypustu, Płońska
(Flovszth?); w Łąszynie zaś (Lanszin) dziesięć grzywien, w Zbuczymierzu
(Sbuczmir) siedm, w Wolborzu, w Żarnowie dwie i pół grzywny, w Rosprzy siedm
grzywien rocznego dochodu. Nadal mu prócz tego miasteczko Mogilno, posadę i
miejsce na klasztor z wsiami następującemi, jako to: Czerwieńskiem, Chrenowem,
Bolinem (Bolmo?), Welerykiem (Welerichem), Kossowem, Kromnowem, Gołumbinem, i
wielu innemi,

296

wraz z osadami poddanych komorników (servi adscripticii) spisanych po imieniu.
Potwierdził nadto darowizny wniesione przez jego rycerzy: Zbiluta, Dobrogosta,
Pawła, Zernę (Zema), Odolana i Andrzeja, wsi Boguszyna, Padniewa, Liśca, Rypnika
(Rapnik), Sokołowa (Sacolovo) i Goczanowa. Bo rzeczonego zaś klasztoru
Mogilnickiego sprowadził braci zakonnych z klasztoru Tynieckiego, dyecezyi
Krakowskiej. Pierwszym ich przełożonym i opatem był Mongasius, mąż pobożny,
rodem Francuz; a drugim był Rudgor; Obadwaj z braćmi zakonnymi przybyli z
klasztoru Kluniackiego. Wystawił zaś Bolesław król Polski w Mogilnie kościół i
klasztor, poświęcony Ś. Janowi Chrzcicielowi, i wymurował w nawie głównej dwa
sklepy podziemne, jeden niższy, drugi wyższy.


PO MARCELLIM I BISKUPIE POZNAŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ TEODOR.

Marcelli I, po siedmnastoletnim zarządzie biskupstwa Poznańskiego, zachorowawszy
na chrosty, i przyjąwszy pobożnie Sakramenta święte, rozstał się ze światem. Po
nim, za wstawieniem się Bolesława II, króla Polskiego, nastąpił naznaczony przez
Mikołaja II papieża Teodor, rodem Włoch.


ROK PAŃSKI 1066.

MIECZYSŁAW, BRAT BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO, UMIERA.

Odniosłszy zwycięztwo w Węgrzech nad Andrzejem królem Węgierskim, tudzież
Niemcami i Czechami, którzy go posiłkowali, rycerstwo Polskie wielce się
zbogaciło, król Polski Bolesław nabył sławy u narodów postronnych, tak iż kraje
sąsiednie lękały się go i podziwiały jego cnotę. Wypadek jednak nieszczęśliwy w
tym roku nie małym dotknął go smutkiem i przyćmił żałobą jego pomyślność.
Rodzony bowiem brat Bolesława, książę Mieczysław, kochany od niego najczulszą
miłością, złożony chorobą umarł, nie zostawiwszy żadnego potomstwa (żył bowiem w
bezżenności). Bolesław, niepomiarkowany w dowodach najtkliwszego żalu, więcej
okazywał boleści, niż przystało na męża i króla.

297

WĘGRÓW POWTÓRNIE PORZUCAJĄCYCH WIARĘ I RELIGII CHRZEŚCIAŃSKĄ KRÓL BELA
ROZMAITEMI KAŹNIAMI ŚCIGA I WYTĘPIA.

Lud Węgierski pod ów czas groził powtórnem oderwaniem się od kościoła i wiary
chrześciańskiej. Gdy bowiem Bela w Białogrodzie zjazd odbywał, zebrało się tak
wielkie mnóstwo chłopów i poddanych, że król, biskupi i panowie z obawy rzezi
zamknęli się przed niemi w mieście. A oni obrawszy sobie dowódzców, starostów i
przełożonych, zakroili na wyraźny rokosz, zagrażający wojną domową. Wyprawieni
od nich posłowie przybyli do króla Beli, żądając, "aby im pozwolił, wytępiwszy

biskupów i księży, popsowawszy kościoły i dzwony, żyć dawnym obyczajem
pogańskim, bez opłacania dziesięcin, na które uskarżali się że były dla nich
uciążliwe." Król Bela poselstwem takiem zatrwożony, przyrzekł dać odpowiedz za
trzy dni; a tymczasem przywódzcy i naczelnicy tej chłopskiej czerni lżyli i
bluźnierstwy znieważali wiarę i religią chrześciańską, wysławiając obrządki
bałwochwalcze; wszystek lud zaś potakiwał ich bluźnierstwom, obiecując, że z
ochotą wróci do dawnej czci pogańskiej. Król widząc zagrożoną w ten sposób wiarę
prawą i bezpieczeństwo swego królestwa, osądził, że nie można było wahać się
dłużej, ażeby rokosz nie rozszerzył się wszechstronnie: trzeciego więc dnia,
kiedy miał dać odpowiedź, wysławszy ludzi zbrojnych, kazał naczelników,
dowódzców i głównych tego związku działaczów pochwytać, a wydanych w obec
wszystkich na męki stracić różnemi rodzajami śmierci. Co gdy reszta ludu
zobaczyła, przerażona strachem rozpierzchła się. W ten sposób wszczynające się
zaburzenie i religijne odstępstwo mądrością i przezornością króla Beli zostało
stłumione i uśmierzone.
Ukazała się temi czasy kometa, obrócona swą pochodnią ku zachodowi,
przepowiadając wiele nieszczęść, których doznały kraje Niemieckie i Angielskie.
Jakoż w Brytanii, która teraz zowie się Anglią, zabito króla Eralda, a w
Niemczech książęta krwawili się między sobą wzajemnemi rzeziami i morderstwy.


ROK PAŃSKI 1067.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI POJMUJE ZA ŻONĘ WISŁAWĘ, CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO.

Bolesława II króla Polskiego, któremu duchowni i świeccy często doradzali, żeby
pojął w małżeństwo księżniczkę jaką, już pod ów czas

298

nie namawiano ale naglono do zawarcia ślubnych związków, aby ród królewski, do
dwóch osób uszczuplony, nie wygasi. Przypominano, że jeden z braci, książę
Władysław, prowadził życie bezżenne, a czas sprzyjał swobodny, kiedy wszystkie
do koła wojny ucichły. Król zaś Bolesław, chociaż składał się oświadczeniem, "że
nie doszedł jeszcze takiego wieku, któryby wymagał rychłego zawarcia ślubów
małżeńskich, że jeszcze dosyć miał czasu do dźwigania małżeńskiego jarzma, że
nakoniec obawiał się, aby miłość dla przyszłej małżonki nie osłabiła i nie
stępiła w nim umysłu tak dzielnego i skorego do prowadzenia wojen równie
zaczepnych jak odpornych"; w końcu jednak, ulegając namowom swoich radców,
oświadczył, iż zgadza się na zawarcie małżeństwa. Gdy potem roztrząsano, któraby
niewiasta była godną tak wielkiego króla, zwrócono uwagę na córkę jedynaczkę
książęcia Ruskiego, której dziedzicznem prawem po ojcu należała się znaczna
część Rusi. Te więc król Bolesław, odrzuciwszy inne księżniczki, córy sąsiednich
królów i książąt, które mu w ów czas wymieniali radcy, zaślubić postanowił, że
nad inne celowała równie pięknością jak przymiotami duszy i ciała, i że mu
nastręczała słuszniejszy powód do podbicia Rusi, o której zagarnieniu już od
dawna zamyślał, wstępując w ślady swojego dziada. Wysławszy zatem uroczyste w
tym celu poselstwo, uzyskał rękę wspomnianej dziewicy Wisławy (Wiszeslawa). Gody
ślubne za przybyciem oblubienicy obchodził w Krakowie po królewsku, przez dni
kilka wydając igrzyska rycerskie kopijników.


PO PASCHALISIE BISKUPIE PŁOCKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ MAREK. HENRYK IV KRÓL
RZYMSKI BIERZE W MAŁŻEŃSTWO NIEWIASTĘ POSPOLITEGO STANU.

Paschalis biskup Płocki, strawiony częstemi boleściami, które cierpiał wewnątrz,
przesiedziawszy na stolicy lat dwadzieścia sześć, umarł. Po nim, za wstawieniem
się Bolesława II króla Polskiego, nastąpił Marek, rodem z Lukki, naznaczony od
Alexandra II papieża.
Henryk IV, król Rzymski, poślubiwszy Bertę, córkę Włocha Ottona, człowieka
prywatnego, obchodził gody weselne z cesarską okazałością w Treburze.

299

KONRAD I OTTO KSIĄŻĘTA MORAWSCY, PO ŚMIERCI SEWERA BISKUPA PRASKIEGO,
PRZYWOŁUJĄ, DO OBJĘCIA BISKUPSTWA BRATA SWEGO JAROMIRA, PRZESIADUJĄCEGO W POLSCE
NA WYGNANIU: ALE TYMCZASEM WRATYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI PROWADZI NA STOLICĘ I OSADZA
LUCKA, SWEGO NADWORNEGO KAPŁANA.

Pod on czas umarł Sowerus biskup Praski, który przez całe życie swoje, odkąd
dopuścił się był haniebnego i niegodziwego czynu, zezwalając na złupienie
kościoła Gnieźnieńskiego, nie przestał kalać się różnego rodzaju występkami i
zdrożnościami, których bez sromu wypowiedzieć nie można: książę Wratysław karał
go za nie więzieniem i kajdanami, gdyż Bóg sprawiedliwy przepuścił nań tę zemstę
za niecne jego postępki. Konrad i Otto książęta Czescy, którzy z łaski
Wratysława zwierzchniego książęcia Czech dzierżyli Morawy, posyłają do Polski do
brata swojego książęcia Jaromira, żyjącego dotąd świeckim raczej niżeli
duchownym obyczajem, ażeby opuściwszy Polskę wrócił do Moraw, gdzie za ich rada.
i pomocą osięgnąć miał biskupstwo Praskie. On, jakkolwiek z szczodroty króla
Polskiego Bolesława we wszystko opływał, używając u niego wielkiej czci i
wziętości, i postanowił był na zawsze pozostać mieszkańcem i obywatelem Polskim;
wszelako zdjęty żądzą posiadania godności biskupiej, udał się do Bolesława króla
Polskiego, a wyłożywszy mu powód do zamierzonego powrotu, uzyskał z łatwością
pozwolenie odjazdu do Czech. A nie tylko że król zezwolił na ten odjazd, ale
nadto opatrzył go hojnie w pieniądze, konie, odzież i wszelakie rzeczy
potrzebne, ażeby wrócił do swoich dostatnio i z okazałością, a nie jako
wygnaniec. Aliści gdy przybył do braci swoich Konrada i Ottona do Moraw, odbiera
wiadomość, że Wratysław książę Czeski wyniósł na biskupstwo Praskie swego
kapłana nadwornego, Lucka rodem Sasa, znakomitego nauką i roztropnością. Jaromir
wielce tem zmartwiony chciał natychmiast wracać do Polski, ale bracia jego
Konrad i Otto wstrzymali go, chociaż z trudnością, obiecując, iż wybór Lucka
unieważnią.


ROK PAŃSKI 1068.

SZCZODROBLIWOŚĆ KRÓLA BOLESŁAWA I PRZYKŁAD NADZWYCZAJNEJ CHCIWOŚCI PEWNEGO
ŁAKOMCA.

Możeby kto z czytających niniejsze dzieło mógł w myśli swojej powątpiewać, iżby
Bolesław król Polski miał być tak dalece łaskawym i wspaniałym dla Jaromira
książęcia Czeskiego, tylekroć nieprzyjaznego i jemu

300

i królestwu jego, dla potomka przynajmniej jego wrogów, nędznika i wygnańca, a
co gorsza odstępcy swojego stanu duchownego; iżby rzeczony, Jaromir przekładał
wygnanie w Polsce nad wolność Czeską. Ale zwilżywszy ową znaną i w wielu pismach
aż do podziwu wysławioną hojność Bolesława króla Polskiego, łatwo rozwiązali
sobie i tę i inną, trudniejszą jeszcze do usunięcia wątpliwość. On bowiem jeden
między wszystkimi królmi i książęty Polskimi taką słynął hojnością, że żadnego
krajowca ani cudzoziemca, który w jego progi przybywał, nie puszczał bez
upominku. Szczególniej zaś wspaniałym okazywał się w uczczeniu obcych rycerzy,
którzy znęceni głośną jego sławą wojenną, albo ciekawi poznania różnych państw i
królestw, jego kraje odwiedzali: przeto na jego dworze zgromadzało się mnóstwo
rycerzy i mężów znakomitych, gdy wrodzony przymiot szczodroty tak go czynił
łaskawym i wspaniałym, że za jedyną roskosz i szczęśliwość, jedyną prawie cnotę
poczytywał hojność, mieniąc najgrubszym prostakiem, nędzarzem i nikczemnikiem
takiego książęcia, który tą nie zaszczyca się cnotą. Chcąc zaś lepiej dać poznać
jego wspaniałość, przytoczymy tu jeden przykład godny pamięci, z tego czasu i
roku. Gdy król Bolesław znajdował się w mieście stołecznem Krakowie, kędy
mieszkał w dworcu swoim królewskim, a wielkorządcy różnych ziem poddanych jego
panowaniu, albo ich zastępcy, w czasie składania podatków i danin królewskich
kładli przed królem bogactwa rozmaite w złocie i srebrze, naczynia i sprzęty

kosztowne z podobnegoż kruszcu, na użytek królewski i wystawność dworu i na
podarki dla gości sporządzone, klejnoty, kamienie drogie i perły, pieniądze
wreszcie złote i srebrne; mnich jeden ubogi, wszedłszy przez ciekawość do pałacu
napełnionego srebrem, złotem, klejnotami i pieniędzmi, a na widok tak wielkich
królewskich bogactw wspomniawszy swoje ubóstwo, począł wzdychać i z głębi serca
tak żałosne wydawać skargi, że sam król usłyszał jego jęki. Chcąc tedy król
okazać się dla niego szczodrzejszym niż na obu przystało, rzekł: "Przestań
wzdychać w obecności naszej, przestań się żalić, a zabywszy smutku, korzystaj z
naszej hojności; weź sobie tyle pieniędzy, ile tylko unieść zdołasz. Datkiem
naszym uwolnisz się od trapiącego cię ubóstwa. " Ten rozpostarłszy natychmiast
swoję szatę mniszą, aby dźwignąć ciężar większy nad siły swoje, taką ilością
kruszcu napełnił zawieszoną na barkach suknią, że gdy parę postąpił kroków,
obarczony ciężarem, a ujęty łakomstwem, nie chcąc puścić swego brzemienia,
zwichnął sobie kręgi i skonał, oberwawszy się z chciwości na złoto, którego
więcej dźwigał niźli mógł unieść. Gdy Bolesławowi królowi doniesiono o jego
śmierci, ani pieniędzy odnieść nie pozwolił do skarbu królewskiego, ani ciała
owego mnicha pochować między zwłokami innych wiernych, ale oboje utopić kazał w
najgłębszym odmęcie Wisły, uważając za rzecz niegodną, aby ktokolwiek użytkował
z pieniędzy, które

301

człowieka o zgubę przyprawiły, albo żeby z innemi popiołami grzebano zwłoki
łakomca, który z chciwości sam na śmierć się naraził. A tak ukarał jego żądzę
nikczemną nawet po zgonie, oddawszy ciało rybom na pastwę, a usunąwszy na zawsze
od użytku ludzkiego kruszec, który stał się powodem śmierci owego mnicha.


WRATYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, ZMIENIWSZY ZAMIAR WYNIESIENIA LUCKA NA BISKUPSTWO
PRASKIE, OSADZA NA NIM BRATA JAROMIRA.

Wratysław książę Czeski, zniewolony częstemi prośbami i naleganiem braci swoich
Konrada i Ottona, i wszystkich niemal panów Czeskich, skłonił się do zmienienia
zamiaru, jaki był powziął względem Lucka, i poparł wybór Jaromira na biskupstwo
Praskie. Ten przyodziany godnością biskupią przez Henryka cesarza, wziął
poświęcenie i imię nowe w Moguncyi z rąk arcybiskupa Mogunckiego Gebharda, który
od swego imienia nazwał go podobnież Gebhardem.
Henryk król Rzymski, od młodości wydawszy się na swawole, gonił jedynie za
roskoszami, poświęcony łowom i innym rozrywkom, dla których sprawy cesarstwa
zaniedbywał, i wzbudził przeciw sobie wielu nieprzyjacioł zawiści i zdrady.


ROK PAŃSKI 1069.

BOLESŁAWOWI KRÓLOWI POLSKIEMU RODZI SIĘ SYN MIECZYSŁAW.

Kiedy wszyscy panowie Polscy i dostojnicy królestwa troskali się bezdzietnością
i niepłodnością swoich książąt, rozchodzi się nagle wieść, że Wisława królowa
Polska, małżonka króla Bolesława, została brzemienną. Ucieszeni tą wiadomością
król i panowie Polscy, w wątpliwem zawieszeniu między nadzieją i obawą
oczekiwali jej rozwiązania. Królowa zaś, wyprosiwszy sobie różnemi ślubami i
modłami łaskę niebios, ażeby doczekała potomka płci męzkiej i dobrego zdrowia,
rychłem poczęciem dnia 12 Kwietnia wydała na świat syna, który ochrzczony w
kościele Krakowskim przez Zulę czyli Lamberta biskupa Krakowskiego, nazwany
został po imieniu dziada Mieczysławem, a to na żądanie ojca, króla Bolesława,
który obrał dlań to imię na pamiątkę dziada i brata niedawno zmarłego.
Zaproszeni na tę uroczystość godownicy przepędzili dni kilka na zabawach i
widowiskach. A król Bolesław uradowany przyjściem na świat pierworodnego
dziecięcia,

302

sam wszystkim gościom hojne rozdawał upominki. Tak zaś mało sobie ważył skarby
królewskie, które codziennie na dwór jego znoszono, że krom przyjemności
rozdawania ich, żadnej nie znajdował w nich roskoszy ani zalety.


BELA KRÓL WĘGIERSKI GINIE W ZWALISKACH DOMU WYWRÓCONEGO W CZASIE BURZY.

Dotknęła pod on czas króla Bolesława nader smutna przygoda. Powinowaty bowiem
jego Bela, król Węgierski, gdy po uspokojeniu ze wszech stron królestwa czul się
bezpiecznym i swobodnym, sprawując rządy z wielką mądrością i przezornością,
wypadek niespodziany sprowadził nań cios śmiertelny. Przebywał pod on czas w
pewnej włości królewskiej, zwanej Gimel, kiedy nagła burza wywróciła dom, w
którym mieszkał, i przytłukła go jego zwaliskami. A lubo w nadziei, że wyjdzie z
niebezpieczeństwa, kazał się zanieść w lektyce z Gimel do strumienia Kinisny,
gdzie miał załatwić niektóre sprawy królewskie, przecież przybywszy na to
miejsce gorzej zasłabł; a gdy lekarze słabości jego zaradzić nie mogli, wśród
wzmagających się boleści życie zakończył. Zwłoki jego przeniesiono do miejsca
zwanego Zugszad, i pochowano z czcią należną w klasztorze Ś. Zbawiciela, który
on za życia był wystawił.


ROK PAŃSKI 1070.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI NAJEŻDŻA PAŃSTWO RUSKIE.

Jakkolwiek Bolesław król Polski w ciężkim zostawał smutku po zejściu Beli króla
Węgierskiego, postanowił jednakże wydać wojnę książętom Ruskim, i odzyskać całą
Ruś podbitą niegdyś orężem Bolesława I, króla Polskiego, pradziada swego. Z
początkiem więc lata nakazał stanąć pod bronią wszystkiemu rycerstwu, i z całego
królestwa ściągać na wyprawę Ruską hufce konne i piesze, pod pozorem wprawdzie,
jakoby Izasława książęcia Kijowskiego, brata swego, chciał przywrócić do rządów,
rzeczywiście jednak mając na celu podbicie i shołdowanie królestwu Polskiemu
Rusi. Wszystko, co widział potrzebnem do zamierzonej wyprawy, już-to sam, już
przez dowódzców swoich, a mianowicie Wszebora wodza najstarszego (princeps
militiae) z największą przysposobiwszy starannością, wielką ilości pieniędzy
rozdał pomiędzy wojsko konno i piesze, aby z większą ochotą szło na wojnę. Pałał
bowiem mąż śmiałego i podniosłego serca żądzą przewyższenia swego pradziada,
Bolesława I, króla Polskiego, albo gdyby się mniej poszczęściło, zrównania mu
przynajmniej w sławie, do dziś dnia

303

u ludzi głośnej, i odnowienia dawnych granic Polski, naznaczonych przez
pradziada słupami w rzekach Suli ( Zolawa ) i Dnieprze. Bolało go to ciężko, że
wszystkie ziemie Ruskie, należne jemu prawem oręża i dziedzictwa po matce,
opanowane były przeciw prawu i słuszności przez książąt Ruskich, już-to za
zezwoleniem, już za pozorną obojętnością; ojca jego króla Kazimierza; o których
oddanie acz Bolesław nie raz się upominał, oni jednak odpowiadali, że ich oddać
nie myślą. Ściągnąwszy zatem król liczne wojska z całego królestwa, nim wkroczył
na ziemię nieprzyjacielską, tak do zgromadzonych zastępów przemówił: "Przodkowie
nasi tak byli waleczni, taką oddychali cnotą i dzielnością, ze wiele krajów
sąsiednich królestwu Polskiemu shołdowali, i granice swego królestwa naznaczyli
słupami utkwionemi w rzekach Sali, Ossie i Suli. Jak dalece teraz dziedziny
nasze przez domowe zaburzenia i wojny uszczuplono, sami widzicie, kiedy nawet ta
Ruś, należąca mi prawem narodów, jako zdobycz oręża, a w znacznej części
dziedzictwo moje spadające na mnie z matki i dziada, nie uznaje naszego
panowania. Chcąc zatem tę zuchwałość buntowników poskromić, i sam wziąłem się do
oręża, i was powołałem do broni. Idźcież więc z odwaga i tem postanowieniem, że
nie prędzej zobaczycie żony i dzieci, i tę, która; teraz opuszczamy, wspólną nam
ojczyznę, aż gdy Ruś władzy naszej ulegnie." Z zapałem i radosnym okrzykiem
przyjęło rycerstwo tę mowę królewską, a nazajutrz wkroczył król na ziemię Ruską
trzema oddziałami, mając w towarzystwie swojem Zasława książęcia Kijowskiego i
jego synów. Przez dni kilkanaście posuwał się naprzód w szyku bojowym, trzymając
swe obozy w karności, i zabraniając rycerstwu rozbiegania się za grabieżą, w
spodziewaniu, że Ruscy książęta wydadzą mu walną bitwę. Naczelne zaś dowództwo
nad wojskiem Polskiem sprawował Wszebor wojowoda, którego z dawna już Bolesław
król Polski mianował był wodzem najwyższym, i któremu, jako świadomemu
rycerskiej sztuki, zwierzał większą część spraw i zamiarów swoich.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI ZDOBYWA KIJÓW I POŁOCK.

Wszesław tymczasem, książę Połocki, który był Zasława wypędził z Kijowa, zebrał
nie małe siły z Rusinów, Pieczyngów i Warahów, zamierzając bitwę stoczyć z
Bolesławem królem Polskim. Ale pod Białogrodem zaszedłszy królowi drogę, aby mu
wzbronić do dalszych krajów Ruskich przystępu, gdy ujrzał potęgę Bolesława króla
Polskiego, i poznał, że nierównie słabsze miał siły, upadł na duchu, ani odważył
się walczyć z Bolesławem i Polakami. Opuściwszy zatem kryjomo swoje

304

wojsko, w towarzystwie kilku zaufanych, którym się zwierzył swego kroku, zbiegł
do Połocka. Wnet też i wojsko jego, strwożone ucieczką wodzu, rozpierzchło się w
różne strony. Król zaś Bolesław, dowiedziawszy się od szpiegów, że Rusini i inni
nieprzyjaciele ustąpli z pola i poszli bronić warowni, ruszył dalszym pochodem.
Tymczasem przedniejsi z panów Kijowskich wyprawili posłów do Swiatosława i
Wszewołoda książąt Czerniechowskich, aby do nich przomówili temi słowy: "Chociaż
my niesłusznością zawiniliśmy, wyganiając z Kijowa książęcia naszego Zasława, wy
przecież przybywajcie i brońcie grodu Kijowskiego przeciw Polakom i królowi ich
Bolesławowi; wojsku bowiem jego jest liczne i potężne, zaczem oprzeć mu się nie
zdołamy. Jeżeli zaś tego nie uczynicie, wiedzcie, że nim Polacy i ich król
Bolesław gród Kijowski zdobędą, wprzódy ogniem go zniszczymy, a sami z
majątkami, dziećmi i rodzinami naszemi wyniesiemy się za morze do Grecyi, aby
ocalić życie nasze przed zawziętym nieprzyjacielem." Książęta Światosław i
Wszewołod dali Kijowianom łaskawą odpowiedź: "że wyślą do książęcia Zasława
poselstwo z prośbą, ażeby z wojskiem Polskiem wstrzymał się od kroków
nieprzyjacielskich i wszedł do nich spokojnie, wszystko bowiem swoje odbierze.
Jeżeliby zaś na to nie przystał, tedy przyrzekają, że z całą potęgą swoją wyjdą
przeciw niemu, i nie dozwolą, ażeby stołeczny Kijów, własność ich naddziadów,
zamek i lud jego dostał się w moc Polaków i ich króla." Kijowianie, upewnieni
temi słowy, poniechawszy zamiaru opuszczenia swego ojczystego siedliska, czekali
spokojnie. Niebawem zaś wyprawiono posłów do książęcia Zasława, którzy
spotkawszy go niedaleko Kijowa, imieniem książąt Światosława i Wszewołoda tak
przemówili do niego i do króla Bolesława: "Nadaremnie do krajów tak dalekich
przyprowadziłeś tyle walecznego wojska, bez potrzeby łożysz tak wielkie
usiłowania, gdy widzisz, że Wszesław książę Połocki i wszyscy przeciwnicy twoi
na sercu upadli. Opuść więc Polaków i powróć do stolicy swojej Kijowskiej
spokojnie; nie masz bowiem nikogo ktoby ci się chciał opierać; odwróć srogi
naród Polski od prześladowania ziemi Ruskiej. A jeżeli zawziąłeś się w twoim
gniewie i pragniesz zemsty za krzywdy od Kijowian doznane, wywrzej ją sam
dowolnie na stolicę i lud Kijowski, do czego nie potrzeba ci używać ognia ani
miecza, byle się tylko Polacy nie pastwili nad nami i narodem naszym." Po
wysłuchaniu takiego poselstwa, król Bolesław wraz z książęciem Zasławem i
wybrańszem rycerstwem, część wojska z taborami zostawiwszy w odwodzie, kazawszy
mu jednak z wolna postępować za sobą, ruszył spiesznym pochodem ku Kijowu.
Obawiając się jednak podstępu i zdrady w upewnieniach posłów, wyprawia naprzód
dla ostrożności syna Zasławowego, Mścisława, z przydanym mu pocztem

305

zbrojnym Polaków i Rusinów, do Kijowa, dla przekonania się, czy spokojnie było w
Kijowie, i czy Kijowianie nie knowali chytrze jakiej zdrady. Ten przybywszy do
stolicy, zaraz sprawców i naczelników buntu, w liczbie siedmiudziesiąt mężów,
częścią wzroku pozbawić, częścią wyścinać kazał, tracąc nawet takich, którzy
uchodzili za niewinnych. Poczem gdy Mścisław dał znać, że wszystko w Kijowie
było spokojne i bezpieczne, przybył król Bolesław z książęciem Zasławem, a
Kijowianie wyszli przeciw niemu blisko na dwie mile (ad soptimum lapidem), i
przyjmowali go z uczczeniem, niosąc wspaniałe upominki. Drugiego dnia Maja król
Bolesław wszedłszy do Kijowa, przepędził tam z całem wojskiem swojem lato,
jesień i zimę. Rycerstwo Polskie zimowało po wsiach i miasteczkach, a książę
Zasław dostarczał wszystkim odzieży i żywności. Wyprawił się pod ten czas Zasław
książę Kijowski z wojskiem złożonem z Polaków i Rusi, zostawiwszy w Kijowie
króla Bolesława, przeciw Wszesławowi książęciu Połockiemu, który przed jego i
Polaków potęgą strwożony uciekł. Zasław przeto, zająwszy gród Połocki z krainą
do niego należącą, w posiadanie swoje, osadził w nim syna Mścisława; który gdy w
kilka dni potem umarł, dał w jego miejsce drugiego syna Światopołka, sam zaś
powrócił do Kijowa.
Salomon król Węgierski, dowiedziawszy się o śmierci stryja swego, króla Beli,
nalega wielkiemi prośbami na wuja swego, cesarza Henryka, aby go przywrócił na
królestwo Węgierskie, osierocone po zmarłym królu Beli. Cesarz, postanowiwszy
dać pomoc zięciowi swemu i córce, lubo w tym roku dla zbliżającej się zimy
przymuszony był odłożyć wysłanie posiłków, obiecał jednak na przyszłe lato iść z
nim osobiście, i przywrócić go na królestwo Węgierskie. Zapowiedział więc
rycerstwu swemu wyprawę i sposobić mu się kazał do wojny, tak iżby z niem ruszyć
mógł na początku wiosny do Węgier.


ROK PAŃSKI 1071.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI ZDOBYWA MIASTO I ZAMEK PRZEMYŚL.

Przepędziwszy zimę w Kijowie, król Bolesław opuścił wcześnie leże zimowe, gdy
już zbliżała się pora sposobna do działania. Uczczony wraz z rycerstwem swojem
od Zasława licznemi i znakomitemi podarkami, poszedł ku Przemyślowi i zajął
kilka twierdz i miasteczek nad rzeką Sanem leżących, które częścią dobrowolnie,
częścią z obawy lub przymusu poddały się jego władzy. A dowiedziawszy się, że
miasto Przemyśl było przytuł-

306

kiem wielu Rusinów, którzy tam dostatki i skarby swoje z zaników i włości
przenieśli, jako do miejsca bezpieczniejszego i mocną osadzonego załogą,
postanowił uderzyć nań całemi siłami. Było-to miasto pod ów czas potężne, wielką
liczbą obywateli miejscowych i przybyłych osiadłe, i w wszelką broń opatrzone,
obronne rowy głębokiemi i okopami znacznej wysokości, tudzież rzeką Sanem,
płynącą od północnej strony miasta. Królowi Bolesławowi, usiłującemu podsunąć
się ku niemu z wojskiem, sama rzeka San, wezbrawszy wtedy niezwykle od deszczów
ulewnych, przez niejaki czas wzbraniała przystępu. Ale gdy wody nieco opadły,
przeprawił król wszystkie wojska przez rzekę, której brzegów napróżno Rusini
chcieli bronić, i stanął obozem nie więcej jak o tysiąc kroków od miasta.
Ztamtąd w sposobnych porach kazał swoim czynić wycieczki to w tę, to w ową
stronę, na obszary nieprzyjacielskie, zalecając, "aby jak najdalej od obozu
zapędzali się i przeciwnika niespodzianą trapili napaścią." Tym sposobem Rusini
w ciągłej utrzymywani trwodze rozpierzchali się po lasach, bagniskach i różnych
miejscach niedostępnych, i już prawie nie śmieli wysuwać się z poza warowni i
okopów dla zaczepiania Polskich stanowisk. Przejęto prócz tego i sprowadzono do
królewskiego obozu wielką ilość bydła, zboża i innych zasobów, przece w wojsku
królewskiem była obfitość wszelakiej żywności. Odtąd przez dni kilkanaście, bez
żadnego stanowczego wypadku, zwodzili oblężeńcy z oblegającymi lekkie utarczki;
nareszcie dnia jednego, gdy Rusini w liczniejszym nieco poczcie zrobili
wycieczkę z miasta i zapędzili się aż do królewskiego obozu, przyszło ledwo nie
do walnej bitwy, a Rusini porażeni uciekali do miasta w takim popłochu, że wielu
Polaków wsiadłszy im niemal na karki, nie małą liczbę poimali w niewolą albo
broń rzucić zmusili. Nie dopuścił już król nieprzyjaciołom czynienia więcej
wycieczek, a podsunąwszy obozy swoje bliżej miasta, postanowił zamknąć je z
trzech stron oblężeniem, z czwartej bowiem broniła go twierdza. Potem przez trzy
dni ciągle przypuszczał szturm do miasta, spędził z wielu stanowisk
nieprzyjacioł strzałami i pociskami, i zdobył część miasta od strony pól
otwartych, nie mająca; dostatecznej obrony. Czwartego dnia, gdy Rusini cofnęli
się do twierdzy, opanował miasto i wszystkę zdobycz wydał rycerstwu mi pastwę;
poczem dozwoliwszy swoim nieco wczasu, aby rannych przy zdobywaniu murów można
było opatrzyć, rozkazał obledz twierdzę i ludem zbrojnym obsaczyć ją do koła. A
lubo Rusini bronili jej z wielką usilnością, nie przestał jednak szturmować, acz
zdobycie było rzeczą trudną, gdy i położeniem samem i wieżami obronnemi silnie
była obwarowana. Strawił więc całe lato na obleganiu twierdzy, przewidując, jak
się rzeczywiście stało, że głodem przymusi Ruś do poddania. Wielkie bowiem
mnóstwo Rusinów, którzy z żonami i dziećmi schronili się byli do zamku,
wymierało codziennie z głodu, a zwłaszcza braku wody, ledwo wystarczającej dla
obrońców twier-

307

dzy, która zbudowana na miejscu wyniosłem, nie miała stałego i donośnego źródła,
smutny więc przedstawiała widok zwierającej codzień ludności. Naostatek
przołożeni zamku i rycerstwo Ruskie obawiając się, ażeby zaraza podobnego pomoru
ich równie nie dotknęła, gdy już przychodziło do ostatniej rozpaczy, wyprawiają,
posła do króla Bolesława z żądaniem, aby im wolno było wyjść z wszystkiemi końmi
i taborami, poczem w dniu umówionym królowi twierdzę oddają. Król Bolesław
opanowawszy zamek, mury i inne części miasta Przemyśla, zwątlone oblężeniem albo
zniszczone, wzmocnić i odbudować rozkazał, osadził wojsko w mieście zimową
załogą, sam zaś z znakomitemu panami i dostojniki w zaniku obrał mieszkanie.


GEJZA KSIĄŻĘ WĘGIERSKI WRAZ Z BRAĆMI SZUKA SCHRONIENIA U BOLESŁAWA KRÓLA
POLSKIEGO, I PROSI O POMOC ZBROJNĄ, PRZECIW SALOMONOWI, POWTÓRNIE KORONOWANEMU
ZA SPRAWĄ, HENRYKA CESARZA.

Henryk cesarz Rzymski spełniając obietnicę daną Salomonowi królowi Węgierskiemu,
zięciowi swemu, wkroczył do Węgier od strony Austryi z potężnem wojskiem,
złożonem z Włochów, Niemców i innych narodów, prowadząc z sobą rzeczonego króla
Salomona. Węgrzy, naród zmiennej i niestatecznej dla swoich książąt wiary,
dowiedziawszy się o jego przybyciu, opuszczają książęcia Gejzę i braci jego
Władysława i Lamberta, synów króla Beli, którym aż do tej chwili wierną
okazywali uległość i posłuszeństwo, i w zawody przechodzą, na stronę Salomona.
Gejza, książę Węgierski, widząc się od Węgrów opuszczonym i niezdolnym do
odparcia potęgi cesarza, po wspólnej naradzie z braćmi, postanawia uchylić się
przed burzą grożącą i oczekiwać pomyślniejszej chwili. W towarzystwie zatem
dwóch braci rodzonych Władysława i Lamberta, kilku oraz Węgrów, którzy wiernie
mu przychylni w żaden sposób opuścić go nie chcieli, udaje się do Polski, do
braci swoich, Bolesława króla i Władysława książęcia Polskiego, spodziewając
się, że tam w niebezpieczeństwie najpewniejszą dla siebie i swoich znajdzie
ucieczkę. Gdy pod ten czas Bolesław król wojną Ruską był zajęty, książę
Władysław i matka Dobrogniewa przyjęli ich łaskawie, i w swojej gościnie
opatrzyli we wszystko, cokolwiek do życia było potrzebne. Cesarz zaś Henryk
zawiadomiony o ucieczce książąt Węgierskich, odprowadził Salomona do Białogrodu,
przemówił do biskupów, baronów i zebranych tamże w wielkiej liczbie obywateli,
wyrzucając narodowi jego niestałość; a pogodziwszy Salomona z Węgrami, związał
przysięgą zobopólne ich układy. Aby zaś przeciw dawnej koronacyi nie powstała
jaka wątpliwość, kazał go w swej obecno-

308

ści ukoronować; potem od Salomona hojnemi uczczony podarkami, wrócił do Niemiec.
Książę zaś Gejza, zabawiwszy czas niejaki w Krakowie, gdy uważał, że Bolesław
król Polski nie tak rychło spodziewany mógł być z powrotom, udał się do
Przemyśla, kędy król z wojskiem zimował, i jął go błagać usilnie, aby jemu i
braciom jego, wygnanym z Węgier przemocy cesarza, jak najspieszniej udzielił
pomocy. Król kazał mu być dobrej myśli, i zatrzymał go przez czas niejaki u
siebie, podejmując go łaskawie i z wielką uczciwością., a rozbierając z uwagą,
czy miał popierać dalej wojnę Ruską, czy odłożywszy ją na czas późniejszy, iść
na pomoc książętom Węgierskim.


LAMBERT BISKUP KRAKOWSKI UMIERA. PO NIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ ŚW. STANISŁAW
KANONIK KRAKOWSKI.

Lambert, inaczej Zula, biskup Krakowski, po dziesięcioletnim zarządzie kościoła
Krakowskiego, umarł dnia 25 Listopada i pochowany został w kościele Krakowskim.
Wyczytuję, iż ten na prośbę pobożną Mikołaja z Mikołajowa syna Wścieklicy,
noszącego róg w herbie, tudzież Stanisława i Bogusza z Zemlic, herbu ośla głowa,
Piotra i Jakóba z Zbilutowic, mających za herb tarczę na tarczy, Mszczuja i Jana
z Jakuszowic, noszących za godło podkowę z krzyżem, założył kościół parafialny w
małej Kazimierzy (minor Kazimierza) i wyznaczył mu pewne dziesięciny snopowe. W
przywileju tej fundacyi roku Pańskiego 1063 pisanym i sporządzonym w
Dzierzążnie, pamiętam że wyczytałem, iż Ś. Stanisław, pod ów czas kanonik
Krakowski był zapisany jako pierwszy i główny świadek z innymi Krakowskimi i
Wrocławskimi kanonikami. Ten Zula był mężem wesołym i uczonym, przyrody
krwistej, a dla prawości i nieskazitelności życia zasłużył sobie u duchowieństwa
i Polaków na chlubną. pamięć i wybór jednomyślny na dostojność biskupią. Po nim
za zgodną uchwałą kapituły nastąpił Ś. Stanisław kanonik Krakowski.


ROK PAŃSKI 1072.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI WKROCZYWSZY Z WOJSKIEM DO WĘGIER, GODZI SYNÓW BELI Z
SALOMONEM W TEN SPOSÓB, ŻE TEN OBJĄĆ MIAŁ DWIE CZĘŚCI KRÓLESTWA Z TYTUŁEM KRÓLA,
ONI ZAŚ TRZECIĄ, CZĘŚĆ Z TYTUŁEM KSIĄŻĘCYM.

Bolesław król Polski, zajęty dwiema wojnami, Ruską i Węgierską, jedną
rozpoczętą, a drugą zamierzoną, rozbierał najpierwej w myśli,

309

potem w licznem zgromadzeniu radców, którejby dać pierwszeństwo i do której
naprzód rękę przyłożyć; nie chciał bowiem ani Ruskiej zaniechać wojny w celu
przywrócenia Zasława księcia Kijowskiego rozpoczętej, która dotąd wiodła się
pomyślnie; ani opuszczać braci swoich, Gejzy, Władysława i Lamberta, którzy
wszystkie nadzieje swoje w jego pokładali pomocy. Ale chociaż wszyscy radcy
Polscy tego byli zdania, że nie należało Ruskiej zaprzestawali wojny, a
wstrzymać się od Węgierskiej, i swoich raczej niźli cudzych spraw pilnować;
przecież Bolesław mając sobie za hańbę opuszczali w tak przeciwnym razie braci
swoich, książąt Węgierskich, zaniechawszy wyprawy przeciw Rusi, i osadziwszy
silną załogą zamek i miasto Przemyśl, zapowiedział, że z książęty Gejzą,
Władysławem i Lambertem, tudzież własnem rycerstwem, idzie na wojnę przeciw
Salomonowi królowi Węgierskiemu. Wziąwszy zatem sam wybór rycerstwa, i
ściągnąwszy z Polski nowo zastępy w miejsce tych które zostawił załogą w
Przemyślu, odprowadza braci swoich Gejzę, Władysława i Lamberta do Węgier,
gotowy dla nich na wszelkie przygody i walki, już-to z Salomonem, już z innym
jakimkolwiok nieprzyjacielem. Przyłączyli się do niego i panowie Węgierscy,
którzy sprzykrzywszy sobie panowanie Salomona, opuścili go i zbiegli do Gejzy,
Władysława i Lamberta. A tak Salomon, pozbawiony obcych posiłków z Niemiec, gdy
poznał chwiejącą się wierność Węgrów, w obawie, żaby przez wojsko Polskie i
braci nie został poimany i zabity, zwłaszcza kiedy wieść doszła, że już pod Budą
obozem stanęli, uciekł i schronił się do zamku Musur, wielce warownego sztuką i
położeniem. Długo Bolesław i książęta wahali się w namyśle, coby czynić
wypadało, gdy i zdobycie zamku, w którym się król Salomon zamknął, było trudne i
z niebezpieczeństwem połączone, a okropne spustoszenie wsi i okolic przyległych
nie wiele obiecywało. Tymczasem biskupi Węgierscy, którym wojna domowa zdawała
się zbyt straszliwą i zgubną, przybyli do obozu króla i książąt, w celu ułożenia
na słusznych warunkach zgody między królem Salomonem a książęty Gejzą,
Władysławem i Lambertem. Gdy ich więc przypuszczono do rady, błagali usilnemi
prośbami Gejzę i braci jego: "aby wspólnej ojczyzny, w której przodkowie ich
panowali, i w której oni także panować mieli, nie narażali przez domowe niezgody
na spustoszenie i upadek, i nie wydawali jej na łup cudzoziemcom." Błagali i
Bolesława króla Polskiego, ażeby nakłonił książąt, braci swoich, do przyjęcia
słusznych warunków ugody. Król i książęta odpowiedzieli: że dla powszechnego
pokoju nie odrzucą warunków sprawiedliwych, lecz że to od biskupów zależą."
Zamyślając bowiem król Polski o dalszem popieraniu wojny Ruskiej, pragnął wojnę
Węgierską albo zawiesić przez jakikolwiek znośny rozejm, albo ukończyć przez
zawarcie
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

310

pokoju. Udano się natychmiast do Musur, i obie strony zgodziły się na
następujące warunki: "aby Salomon, chociaż młodszy, zatrzymał koronę; władzę i
dostojność królewską, i panowanie nad dwiema częściami Pannońskiego królestwa;
Gejza, Władysław i Lambert poprzestać mieli na godności książęcej i posiadaniu
trzeciej części królestwa; Bolesław zaś, król Polski, z rycerstwem swojem miał
opuścić kraj, otrzymawszy wynagrodzenie z spólnogo obu stron skarbu." W ten
sposób stanął pokój, na którego układaniu zeszło całe lato, a Bolesław z wielką
sławą i obojej strony zawdzięczeniem (bez jego bowiem przyczynienia się ugoda
nie byłaby przyszła do skutku) wrócił do Przemyśla i tam przezimował; Gejza zaś,
Władysław i Lambert w Pięciokościele (Quinque Ecclesiae) ukoronowali Salomona w
obec wielkiego tłumu zgromadzonych Węgrów.


PO JANIE BISKUPIE WROCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PIOTR.

Jan biskup Wrocławski, przesiedziawszy na stolicy lat dziesięć, umarł na kamień;
pochowano go w kościele Wrocławskim. Po nim nastąpił Piotr, scholastyk
Wrocławski. Tego wybór ponieważ był jednomyślny (zezwolił nań bowiem Bolesław II
król Polski, który sam był przy nim obecny) od Piotra arcybiskupa
Gnieźnieńskiego potwierdzony i w kościele Gnieźnieńskim poświęcony został.
Szlachcic z domu herbownego Lis.


ŚWIATOSŁAW I WSZEWOŁOD KSIĄŻĘTA CZERNIECHOWSCY NAJEŻDŻAJĄ ZBROJNO BRATA SWEGO
ZASŁAWA KSIĄŻĘCIA KIJOWSKIEGO. ZASŁAW WRAZ Z DZIEĆMI SZUKA SCHRONIENIA U KRÓLA
POLSKIEGO BOLESŁAWA, I PROSI, ABY GO KRÓL PRZYWRÓCIŁ NA STOLICĘ.

Spór wszczęty z błahych powodów między Światosławem i Wszewołodem, książęty
Czorniechowskimi z jednej, a Zasławem książęciem Kijowskim z drugiej strony, o
ziemie graniczne i zabory nawzajem poczynione, popchnął ich nareszcie do wojny.
Zebrawszy zatem siły zbrojne Światosław i Wszowołod, książęta Czerniechowscy,
wychodzą przeciw Zasławowi książęciu Kijowskiemu. Wnet Zasław, zważywszy wątłą i
zmienną rycerstwa swego wiarę, z obawy, żeby żywcem nie dostał się w ręce
nieprzyjaciół, uciekł z Kijowa. Światosław zatem i Wszewołod wszedłszy dnia 22
miesiąca Marca do Kijowa, opanowali księstwo i stolicę Kijowską, znieważając w
ten sposób rozporządzonie ojcu, który przykazał był swoim synom, żeby żaden z
nich nie sięgał zaborczo po własność brata. Zasław tedy, książę Kijowski, z
żoną, synami, i liczną drużyną

311

rycerzy, schronił się do Polski, do Bolesława króla Polskiego, zabrawszy z sobą
złoto, srebro, naczynia drogie i wszelakie znaczniejszej wartości sprzęty, i
częścią złożył je w durze Bolesławowi królowi Polskiemu, częścią rozdał pomiędzy
rycerstwo Polskie, prosząc i błagając, aby go Bolesław król Polski przywrócił na
stolicę Kijowską.
Dnia 21 Grudnia umarł Światosław książę Czerniechowski, wdzierca na stolicę
Kijowska; zwłoki jego przeniesione do Czerniechowa pochowano w kościele Ś.
Zbawiciela. Po nim nastąpił na Kijowskie księstwo brat jego Wszewołod. Zostawił
zaś syna jedynaka Hleba, który po śmierci Światosława objął księstwo ojcowskie
Nowogrodek.


ROK PAŃSKI 1073.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI PO SZEŚCIOMIESIĘCZNEM OBLĘŻENIU ZDOBYWA ZAMEK WOLIN.

Bolesław król Polski, wyprowadziwszy wojska swoje z Przemyśla, gdzie mocną
zostawił jednak załogę dla utrzymania krajowców w podległości, ruszył do
odleglejszych części Rusi, aby książęcia, Zasława przywrócić na stolicę. Zboczył
jednakże z drogi, którą sądzono iż pójdzie do Kijowa, i wkroczył do ziemi
Chełmskiej i Wołyńskiej, wprzódy zwanej Włodzimierską, dziś po zarzuceniu obu
nazwisk przezwanej Łucką. Kraj ten był w owe czasy zamożny i obfity; miał liczne
wsie i miasteczka, między któremi atoli nie wiele było warownych, przeto
nieprzyjacielowi łatwą nastręczały zdobycz. Ztąd większa ich część dobrowolnie
się poddawała; inne, w których stały załogi Ruskie, z nie wielką zdobywano
pracą. Najgłówniejsze zamki były: Wolin (Wolhin), Włodzimierz i Chełm, wszystkie
budowane z drzewa i tramów, na wzgórzach z przyrodzenia wyniosłych, obronne
silnemi wojsk Ruskich załogami. Najpierwej zatem Bolesław król Polski kazał
łupić i podpalać niektóre wsie i włości, a gdy splądrowano całą okolicę, i z
siół pozabierano bydło i rozmaite łupy, pozwolił je rycerstwu przez pachołków
odesłać do Polski: potem z wojskiem podstąpiwszy pod zamek Wolin, dniem i nocą
nie przestał szturmować, wytężając wszystkie siły na jego zdobycie. Lecz
ponieważ Rusini broniący zamku dzielnie się opierali, nie raz tracono nadzieję,
aby go wziąć można. I już większa część rycerstwa Polskiego radziła królowi
zaniechać oblężenia; on jednak nie dał się do togo żadną miarą nakłonić,
obawiając się, aby Rusini przez to odstąpienie większej nie nabrali śmiałości do
odporu. Sześć miesięcy w ten sposób wytrzymawszy oblężenie, ulegli wreszcie
zwycięzcy, częścią postrachem, częścią powodowani nadzieją położoną w
wspaniałości króla, z której Bolesław powszechnie był u nich znany. Wyprawiają
więc posłan-

312

ników, celem ułożenia się z królem o ustąpienie zamku, a to pod następującemi
warunkami: "aby im wolno było wyjść z wszystkiem co posiadali, a tym, którzyby
woleli pozostać, aby dozwolono razem z Polakmi i wojskowo służyć; nadto, żeby im
król zapłacił dwa tysiące grzywien." Na te warunki gdy ugodne stanęło
zezwolenie, zamek Wolin poddał się królowi. Kiedy Bolesław przebywał w ziemi
Wołyńskiej, książę Wszewołod, zapragnąwszy spróbować walki, pociągnął ku niemu z
wojskiem Ruskiem; ale gdy się hufcom Polskim dobrze przypatrzył, i uznał, że bez
jawnego niebezpieczeństwa trudno było doświadczać losu, cofnął się z powrotem.


JAROMIR BISKUP PRASKI, NIE MOGĄC Z BISKUPSTWEM SWOJEM POŁĄCZYĆ NA NOWO KOŚCIOŁA
OŁOMUNIECKIEGO, KAŻE BISKUPA TEGOŻ KOŚCIOŁA OCHŁOSTAĆ, POSŁÓW ZAŚ OD WRATYSŁAWA
KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO WYSŁANYCH DO RZYMU Z UŻALENIEM NA TĘ KRZYWDĘ W DRODZE
ZAMORDOWAĆ: ZA TO WYZUTY Z GODNOŚCI BISKUPIEJ, ODZYSKUJE JĄ POTEM Z ŁASKI
PAPIEŻA, ZATWIERDZIWSZY FUNDACYĄ BISKUPSTWA OŁOMUNIECKIEGO.

Jaromir, inaczej Gebhard, biskup Praski, oburzony rozdzieleniem biskupstwa
Ołomunieckiego, wielkie czynił usiłowania, aby je do dawnej przywrócić całości:
co gdy mu się nie powiodło, z przyczyny oporu Wratysława książęcia Czeskiego,
który pierwszym był powodem i sprawcy tego rozerwania i ustanowienia biskupstwa
Ołomunieckiego, udawszy się potajemnie do Jana, Ołomunieckiego biskupa, dopuścił
się na jego osobie ciężkich obelg, a nawet chłosty, wymierzonej nań częścią
przez siebie, częścią, przez swoich dworzan. Czem urażony wielce Wratysław,
książę Czeski, zaniósł skargę do sądu Apostolskiej stolicy przeciw Juromirowi
biskupowi Praskiemu: lecz pierwsi posłowie wyprawieni do Rzymu z rozkazu
Jaromira zostali w drodze schwytani i męczeńsko zabici. Alexander II papież,
powodowany wielkością występku, wysłał kardynała Rudolfa, w celu skarcenia tak
zdrożnego nadużycia. Któremu gdy Jaromir odmówił posłuszeństwa, i wezwany przed
niego stawić się nie chciał, wyzuł go kardynał z biskupstwa, i rzucił nawet
klątwę na dyecezyą Praską; lecz później złagodziwszy swoję surowość, żeby
większego uniknąć zgorszenia, Jaromirowi przywrócił dostojność biskupią, i
dyecezyą Praską od klątwy uwolnił; obu jednakże biskupom naznaczył czas do
stawienia się przed papieżem Alexandrem. A gdy obadwaj do Rzymu przybyli, papież
potwierdził wyrok złożenia Jaromira z biskupiej stolicy; zniewolony jednak
usilnemi prośbami hrabiny Matyldy, córki Bonifacego książęcia Lukki w Toskanii,
która całe swoje dziedzictwo na wieczystą własność oddała Św. Piotrowi, i
kościół Rzymski broniła dzielnie od nieprzyjacioł,

313

przebaczył mu wszystkie winy, jakich się dopuścił przeciw niemu i biskupowi
Janowi, i przywrócił. Jaromira do dawnej godności, tak wszelako, że fundacyą
kościoła Ołomunieckiego zostaią utrwaloną, na zawsze.


ROK PAŃSKI 1074.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI, POKONAWSZY W WOJNIE KSIĘCIA WSZEWOŁODA, CAŁĄ RUŚ POD SWOJE
PANOWANIE PODBIJA.

Na początku lata, gdy Bolesław król Polski gotował się z wojskami swemi wyruszyć
z Wołynia dla zdobyciu dwóch pozostałych zamków Włodzimierza, i Chełma, przybyli
posłowie Grzegorza książęcia Włodzimierskiego, który pod ów czas dzierżył te
zamki. Stawieni przed radą, królewska, proszą: "aby król wojska swoje z ich
kraju wyprowadził, zaniechawszy pustoszenia ziem i dobywania zamków; albowiem
książę Grzegorz z swemi zamkami i powiatami podlegać chce władzy królewskiej, i
poddaje mu się z zaręczeniem, że wszystko cokolwiek rozkaże, wypełni." Król
Bolesław, aby tem rychlej i swobodniej posunąć się mógł do odleglejszych części
Rusi, odpowiedział: "że przełożone sobie warunki pokoju przyjmie, jeżeli dadzą
zakładników." Na co oni zgodziwszy się i zawarłszy tymczasowe zawieszenie broni,
wrócili do swego książęcia i zdali mu poselstwa swego sprawę. Przykrem i
zelżywem zdało się Grzegorzowi żądanie zakładników, ale przykrzejszem i
dolegliwszem palenie domów i włości: przeto sam Grzegorz osobiście, z drużyną
swoich wiernych, przybywszy do króla Bolesława, poddał się jego władzy i
zakładników przystawił. Bolesław zaś, nie tylko przyjął łaskawie Grzegorza, ale
nadto z hojnemi odesłał upominkami; a potem spiesznym ruszył pochodem ku Kijowu
stolicy całej Rusi, widząc, że nie ukończy wojny Ruskiej pokąd Kijowa nie
zdobędzie. Książę Wszewołod był pod ów czas między Ruskimi książętami
najmożniejszym, tak dla obszerności krajów swoich jak i liczby rycerstwa; on w
swej władzy dzierżył ziemię i stolicę Kijowską z innemi przyległemi powiaty. Gdy
więc, jako u nich zwyczaj, dowiedział się od szpiegów, że król Polski wojnę mu
wydaje i że ją do jego krajów przenosi, powołuje do broni wszystkich swoich
poddanych, zaciąga i sprowadza mnogie od sąsiednich książąt posiłki; poczem
wielu panów Ruskich i rycerzy, zbiegłych z ziemi Przemyskiej, Wołyńskiej i
Chełmskiej, których Bolesław bądź wyparł przemocą, bądź przyjął w poddaństwo,
złączywszy się z nim jako ochotnicy, powiększyli jego zastępy. Zachęcony więc
książę Wszewołod ich liczbą i nalegającemi głosy, aby niezwłocznie uderzył na

314

nieprzyjaciela, sprawiwszy do boju swoje szyki, ruszył spiesznym pochodem i
stanął blisko obozów Bolesława. Dnia następnego wyprowadził rycerstwo do walki.
Bolesław, zwoławszy dowódzców, wojskich, setników i rotmistrzów, rzeki:"Do
rozprawy z nieprzyjacielem, której tylekroć pragnęliście, teraz wam się
sposobność nadarza. Odwagę, z którą chełpiliście się słowy, okażcie teraz
czynem. Nieprzyjaciel wprawdzie przewyższa nas liczbą i potęgą; miejmy Jednak
nadzieję w pomocy niebios i własnem męztwie: często bowiem ojcowie nasi
zwyciężali, płaszali i upokarzali z niewielkim trudem tego samego wroga, i pewni
bądźcie, że przy dzielnej odwadze i dziś go pokonacie, a czeka was nagroda
najokazalszej zdobyczy, bogate miasto Kijów, z którym odzyskacie z wielka,
chluba, granice, które naznaczyli niegdyś ojcowie nasi." Tak przemówiwszy,
wyprowadził swoich do boju i stoczył bitwę. Obie strony natarły na siebie z
zapalczywośią, i przez czas niejaki zwycięztwo było wątpliwe; na prawem bowiem
skrzydle Polacy słaby opór stawili, a okrzyki pełno wrzawy, że zwątpiwszy o
sobie "nieprzyjaciel ucieka", zrażały umysły do walki; i gdy się szyki mieszać
poczęły, Rusini byliby wzięli górę, gdyby Bolesław nie był posłał świeżego
wojska na pomoc słabiejącemu skrzydłu i już skłaniającemu się do ucieczki.
Odnowiła się zatem bitwa, zmierzono się równemi siły i z równą prawie otucha.,
aż nakoniec król Bolesław przełamał najmocniejszy hufiec nieprzyjacielski, i
Rusini nagle pierzchali poczęli, a wysłana pogoń za rozproszonym tłumem
zwyciężonych przyprowadziła do obozu nie małą, liczbę jeńców. Książę Wszewolod
ratował się ucieczką, wiele Rusi na placu legło, ale i Polaków zginęło do
tysiąca. Rannych włożywszy na wozy, a pochowawszy poległych, Bolesław król

wrócił z wojskiem zwycięzkiem i mnogą zdobyczą do Polski.


Ś. STANISŁAW BISKUP KRAKOWSKI NAPOMINA KRÓLA O ŻYCIE WSZETECZNE: TEN ZAŚ
PODBURZA KREWNYCH PIOTRKA RYCERZA DO WYTOCZENIA MU SPORU O WIEŚ PIOTRAWIN. S.
STANISŁAW W BRAKU ŚWIADKÓW PRZYRZEKA STAWIĆ U SĄDU SAMEGO PIOTRKA, OD LAT TRZECH
ZMARŁEGO..

Stanisław, biskup Krakowski, oburzony zbrodnią cudzołóstwa i gwałtu, którego się
był dopuścił Bolesław król Polski na niewieście Krystynie, żonie rycerza
Mścisława, karcił go ojcowskiemi napomnieniami; a gdy król zbawienne jego
przestrogi odrzucał, obłożył go klątwą duchowną. Czem Bolesław srodze
rozgniewany, miotał nań najdotkliwsze obelgi i złorzeczenia, a nie przestając na
nich, postanowił wyrządzać biskupowi wszelakie krzywdy i przykrości. Przecież,
mimo usilne wyszukiwanie winy, nie mógł znaleźć powodu szkodzenia mężowi Bożemu.
Życie bowiem niewinne

315

i świątobliwe tego męża nie dopuszczało żadnego oszczerstwa, któreby najchytrzej
wymyślone mogło mieć jakie podobieństwo do prawdy. Ale że król czychał nań z
zawziętością, znalazł sposobność wyrządzenia mu krzywdy. Kupił był mąż święty
Stanisław, dla zapomożenia Krakowskiego biskupstwa, za pewną ilość pieniędzy
wieś w swojej dyecezyi, nad brzegiem rzeki Wisły w ziemi Lubelskiej położona,
zwana. Piotrawin, od szlachetnego rycerza Piotra, który za życia Piotrkiem był
zwany. Z obojej strony, kupujący i przodujący, sprowadzili do tej umowy braci,
krewnych i wielu świadków, ażeby układ wzajemny był tem pewniejszy. Po

załatwieniu sprawy i odebraniu pieniędzy w zupełności od Ś. biskupa w trzy lata
przed zdarzeniem, które opowiedzieć mamy, kiedy biskup Stanisław dzierżył
spokojnie wieś Piotrawin; rycerz ów umarł i pochowany został w kościele
parafialnym Ś. Tomasza Apostoła, znajdującym się w rzeczonej wsi Piotrawinie.
Jego bratankowie i krewni, z rozkazu króla Bolesława, obiecującego im swoję
pomoc, jęli napastować biskupa Stanisława o prawo dziedzictwa do wsi Piotrawina,
twierdząc, iż majętność tę im należąca, biskup Stanisław wdzierstwem nieprawnem
zagarnął. Ten na sądzie królewskim zaprzeczał, iżby ją nieprawnie miał opanować,
dowodził owszem, że ją nabył prawem kupna i przedaży, w obec świadków
wiarogodnych przez zmarłego Piotra do ugody użytych. Gdy więc przyszło do
orzeczenia wyroku, postanowiono w imieniu króla i panów, ażeby biskup Stanisław,
jako obżałowany i od dawna dzierżyciel wsi, o którą się sprawa toczyła,
udowodnił przez świadków przytomnych ugodzie prawo tej wsi nabycie. Ale że
świadkowie, których biskup wypisał i nazwał, obawiając się króla Bolesława nie
chcieli stanąć na dzień oznaczony i wydać świadectwa, zanosiło się mi wyrok
stanowczy przeciw biskupowi, żeby dla braku świadków ustąpił ze wsi Piotrawina.
Stanisław biskup, mąż wiary wielkiej, czując się natchnionym od Boga, rzekł:
"Widzę, że sprawę moję słuszną i na prawdzie opartą, którą skaziła, zaciemniła
fałszem i niemal potępiła zdrada ludzka i przemoc, trzeba wyjaśnić i naprawić
świadectwem samego nieba. Kiedy więc świadkowie wzbraniają się wykazać prawdę
moję i słuszność, obiecuję stawić na świadectwo Piotra, rzeczywistego tej wsi
przedawcę." Szaleństwem zdawało się królowi Bolesławowi i panom w sądzie z nim
zasiadającym, to co mąż Boży dla poparcia swojej sprawy zapowiedział; tem
łatwiej zatem przyjęto jego oświadczenie, które się zdało niepodobnem do
uiszczenia, a które mąż święty obiecał spełnić do dnia czwartego.

316

Ś. STANISŁAW PO PRZYWOŁANIA ŚWIADKA Z GROBU, OTRZYMUJE OD KRÓLA I PANÓW WYROK
PRZYSĄDZAJĄCY MU WIEŚ PIOTRAWIN.

Sądy, nie tylko w tej sprawie biskupiej, ale w wszelakich innych zwoływano,
ziemskie i główne, które się u Polaków zowią wiecami (colloquia) albo mniej
właściwym wyrazom rokami walnemi (termini magni), odbywały się na błoniach,
jakie leżały między Solcem a Piotrawinem, w nizinach i miejscach bagnistych,
albo zagajonych lasami. Utrzymywał się bowiem wiekami zwyczaj dawnych królów i
książąt, odprawiania sądów walnych na płaszczyznach, łąkach i polnych rozłogach,
ażeby każdy przybywający do sądów, które trwały nie tylko przez dni kilka, ale
czasem przez kilka tygodni, snadniey mógł znaleźć potrzebną dla bydląt paszę.
Zwyczaj ten już z dawna ustał, i sądy odbywają się po zamkach albo grodach, nie
pod namiotami jak dawniej, odkąd Polacy nabyli więcej oświaty i uprawniejsze
przyjęli obyczaje, niżeli w ów czas mieli ich przodkowie.
Biskup Stanisław, otrzymawszy wyrok stosowny do swego wniesienia, udał się do
wsi swojej Piotrawina, odległej o dwieście tylko kroków od miejsca sądu; nakazał
wszystkim księżom obecnym, ilu ich w takiej nagłości mógł zgromadzili, post
trzechdniowy, zalecając im, aby odprawiali nisze, modlitwy i pacierze, z
upewnieniem, że nie tylko tego, o co w zwyczajnych prosili modłach, ale
większych daleko łask od Boga dostąpią, byłoby mieli wiarę podobną do ziarnka
gorczycy. Sam w oratoryum kościelnem czuwał dniem i, nocą na modlitwach, które
mięszał z wzdychaniem i płaczem. Czwartego dnia o świcie wyszedłszy z kościoła,
kazał odkopać ziemię i otworzyć grób zmarłego rycerza Piotra; a gdy się ukazał
trup, butwiejący już od lat trzech, wtedy wśród mnogiego tłumu księży i ludu,
padłszy na ziemię i zalawszy oblicze swoje łzami, wzniósł gorące modły do Boga
temi słowy: "Boże najlitościwszy! który z nieskończonego miłosierdzia twego
wejrzawszy na zatracony w grzechu ród ludzki, raczyłeś przyjąć na siebie brzemię
naszej ziemskości; który zstąpiwszy na ziemię, wskrzesiłeś niegdy Łazarza
cuchnącego od dni czterech, przywołałeś do życia córkę przełożonego nad synagogą
i syna wdowy z Naim; a nadto przyrzekłeś słowem, które nigdy nie przeminie, że
wiernym i ufającym w Tobie dasz moc czynienia więcej jeszcze, niżeli sam
zdziałałeś: spojrzyj z wysokości chwały twojej na płacz i westchnienia
błagających ciebie, i według miłosierdzia twego i szczodrej łaski, której
niegodnym nawet użyczać raczysz, spraw, ażeby Piotr rycerz w sprawie kościoła
twego, którego się obrony ufny w imię twoje podjąłem, zmartwychwstał i dał
świadectwo prawdy z tamtego świata, gdy synowie

317

ludzcy jej odbieżeli. Niechaj Wszechmocnością twoją przywrócony do życia
rozświeci sprawę kościoła twego świętego, która niesprawiedliwość ludzka
zaćmiła, ażeby obietnice twoje sprawdziły się u wszystkich narodów, a imię twoje
wielkie i pełne chwały jaśniało na wieki. " Gdy wszyscy księża i lud zgromadzony
odpowiedzieli: "Amen", zbliżył się potem do grobu, i dotknąwszy się trupa laską,
pasterską, rzekł: "W imię Ojca i Syna i Ducha Ś. wstań Piotrze z prochu i wróć
do życiu, abyś dał świadectwo prawdzie, dla pomnożenia ufności wiernych, a
skarcenia i zawstydzenia tych, którzy krzywdzą i znieważają sprawiedliwość." Na
ten głos rycerz Piotr natychmiast podniósłszy się z grobu, powstał, i pierwszy
dał między nami świadectwo świętości i cnót Stanisława. Mąż Boży Stanisław,
podawszy mu rękę, wśród osłupienia wszystkiego ludu, uwielbiającego wielkim
głosem łaskę i Wszechmocność Boga, wyprowadził go z grobu, a potem stawiwszy
przed królem Polskim Bolesławem, zasiadającym z panami na tronie: "Otóż, rzekł,
według obietnicy uczynionej w zgromadzeniu waszem, stawiam wam w obec rycerza
Piotra, i prowadzę wskrzeszonego, nie moją, ale Wszechmocną, Boga władzą, jako
najpewniejszego świadka w sprawie o wieś Piotrawin i jej wieczystą sprzedaż,
będąc niewinnie oskarżonym. On usunie wszystkie zarzuty; osoba jego prawie
wszystkim znana, bowiem przed trzema laty obcował z wami. Nie miejcie go za marę
zwodniczą; a ktoby z was nie wierzył, niechaj się. go dotknie, a przekona się,
że odzyskał ciało i kości. "Cud tak niesłychany ujrzawszy Bolesław, panowie i
wszystko rycerstwo, nie tylko zdumieli się ale prawie potracili zmysły, tak iż
nie śmieli nic mówić ani czynić zapytania. Sam dopiero rycerz Piotr, wskrzeszony
przez męża świętego, przerwawszy milczenie rzekł: "Oto ja mocą Bożą i modlitwami
tego męża świętego, Stanisława biskupa Krakowskiego, wskrzeszony z grobu,
zaświadczam i zeznaję. głośno i wyraźnie przed twoim królu sądem, iż Piotrawin,
moje niegdyś po ojcu dziedzictwo, sprzedaniem świętemu mężowi Stanisławowi
biskupowi i kościołowi Krakowskiemu, prawem wieczystem i nieodwołalnem; zapłatę
umówioną między mną a mężom tym świętym rzetelnie odebrałem; zaczem krewni i
powinowaci moi nie mają do niej żadnego prawa, ani mienić jej mogą swoją
spuścizną; jakoż napastowali męża świętego niesłusznie i bezbożnie o jego
własność." A obróciwszy się do swych potomków i krewnych, którzy oskarżali
biskupa, i do tych, którzy lękali się wydać zanim świadectwa, rzeki: " Jaka
zuchwałość wasza i szaleństwo, aby oszczerstwem i przemilczeniem prawdy tak
ciężkiej dopuścić się zbrodni? Zaprawdę powiadani wam, że was czekają za nię
srogie kary i męki, jeśli należytej nie uczynicie pokuty." Gdy jedni i drudzy
milczeniem przyznali się do winy, biskup Stanisław stanowczym króla i radnych
panów wyrokiem pokonał swoich przeciwników, a dowiódłszy

318

świadectwom nie ziemskiem lecz niebieskiem, że wieś Piotrawin była i nadal
zostać miała jego i kościoła własnością., wrócił do spokojnego posiadania wsi,
która, po dziś dzień kościół Krakowski dziedziczy. Pokazują dotąd i miejsce tego
sądu, a Polacy uczęszczają. z wielka, pobożnością do świątnicy na niem
wystawionej. Od tego czasu najpierwej imię i cnoty Ś. Stanisława zaczęły słynąć
między Polakami, uznali go bowiem ludzie za męża świętego, cudotwórcę, i
prawdziwego apostoła. Był to rzeczywiście mąż najczystszej cnoty i pobożności,
tak wprzódy jak i na stolicy biskupiej, powaga, swoją osobliwsze wrażający
poszanowaniu, w napominaniu łagodny i umiarkowany, w karceniu straszny, w
pożyciu miły i łatwy, w postawie i ruchu pełen godności, jak na biskupa
przystało.


PIOTR RYCERZ WRACA DO SWEGO GROBOWEGO ŁOŻA.

Gdy rycerz Piotr złożył świadectwo, dla którego został wskrzeszony, Stanisław
biskup Krakowski odprowadził go do kościoła Ś. Tomasza w Piotrawinie z wszystką
prawie rzeszą przytomnego ludu, który się był na ów sąd zgromadził, tak, iż ci
nawet, którzy biskupa świętego napastowali o nieprawne wsi posiadanie, z
oskarżycieli i przeciwników stawszy się jego czcicielami, towarzyszyli mu w
pochodzie, a król opuszczony sam prawie tylko został w namiocie Nim Piotr wrócił
do grobu, Ś. Stanisław zapytał go temi słowy: "Czy chciałbyś Piotrze
przedłużenia życia twego na lat kilka, albo czy raczej wolisz, abym modłami
memi uprosił ci inną jaką łaskę, u Pana mojego, Jezusa Chrystusa?" Na to rycerz:
"Nie tego, rzeki, Ojcze święty, pragnąć mi życia, które podobniejszem zda się do
śmierci, ale tego, jakiem błogosławieni w swoim świętym żywocie cieszą się,
oglądając Przenajświętszą Trójcę, a którego, jak ufam najmocniej, dostąpię po
obecnem zatrzymaniu czyscowem, którego nie wiele mi już postaje: tuszę owszem,
że z łaski Bożej za twoją przyczyną, czas ten, nim zupełnie upłynie, może mi być
darowany w nagrodę twoich zasług, i błagam cię, abyś mi to modlitwą twoją
uprosił." Gdy potem wrócił do grobu, i złożywszy w nim swoje ciało ducha
wyzionął, Ś. Stanisław, odśpiewawszy z duchowieństwem swojem jak najpobożniej
psalmy według obrządku katolickiego, i poleciwszy duszę jego Bogu, przysypał
ziemią jego zwłoki.

319

ROK PAŃSKI 1075.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI ZDOBYWA POWTÓRNIE KIJÓW I RUŚ DO DANINY PRZYMUSZA.


Bolesław król Polski, przepędziwszy całą zimę i część wiosny u siebie w domu, z
potężniejszem niż wprzódy wojskiem, złożonem z hufców konnych i pieszych,
szybkim krokiem pociągnął na Ruś, a podstąpiwszy pod miasto stołeczne Kijów,
ścisnął je do koła oblężeniem. Ale że Rusini częste z zamku czynili do obozu
jego wycieczki, i po takich z obu stron harcach coraz żwawiej się ścierano, nie
raz całe wojsko królewskie jakby do walnej bitwy stawało pod bronią., zmuszone
dawać pomoc swoim, których Rusini niekiedy strzałami z daleka rażącemi w tył
zapędzali. Nakoniec miastu począł mocno głód dojmować; a gdy i wycieczki
nieprzyjacielskie poniekąd ustawały, król podsunął obóz swój ku miastu;
dowiedziawszy się zaś od zbiegów, że brak żywności doskwiera mieszkańcom stolicy
i rycerstwu, obsaczył wszystkie drogi, ażeby oblężonym z nikąd nie dopuścili
dowozu, czego i sam przestrzegał, i wojsku pilnować zalecił, zobowiązując je
już-to groźbą już obietnicami do wzbraniania wszelakiego z żywnością przystępu.
Był bowiem Bolesław król Polski tak we wszystkiem sprężysty, że nie tylko
głównemi sprawami ale i najdrobniejszym nawet zajmował się szczegółem: a lubo
rycerstwu i naczelnikom wydawał rozkazy tyczące się wojny i oblężenia, sam
przecież, nim wojsko ruchy rozpoczęło, częstokroć je wykonywał. Zwiedzając
straże osobiście, napominając i karcąc niedbałych, sprawił, że rycerstwo
obawiając się w każdej chwili przybycia króla, nigdy nie stygło w baczności i
gotowości. Przytem obszerność równin, otaczających miasto do koła, tak iż wzrok
po nich bujający jakby po morzu nie mógł dosięgnąć ich końca, dogodną była
wielce zamiarowi króla, ponieważ za dnia dostrzedz można było z daleka wszelką
dostawę. Miasto wreszcie Kijów, pod ów czas bardzo rozległe, otwarte
wszechstronnie mnogością ulic szerokich, z których żadna nie była jak nałoży
murem osłoniona ani obwarowana, łatwą wojsku nastręczało zdobycz, zwłaszcza że
obrońcy jego, długiem oblężeniem i czuwaniem ustawicznym byli znużeni, a Polacy

strzegący bacznie dróg wszystkich, i odcinający dowóz wszelakiej żywności,
sprowadzili na miasto głód okropny, od którego mnóstwo ludzi codzień ginęło.
Połączyła się z nim i morowa zaraza, rozszerzona już nie tylko między
możniejszemi mieszkańcy, ale nawet między rycerstwem. Jedni zatem i drudzy w
obawie, aby się nie dostali żywcem w ręce Bolesława i Polaków, wyprawili
nareszcie poselstwo do króla Bolesława celem umówienia się o poddanie miasta.
Gdy posłowie żądali tylko ażeby dla zwyciężonych łaskawym okazał się zwycięzcą,
a przebaczył miastu

320

"dotkniętemu tak srodze morem i głodem", i gdy czyniąc tu prośby, zwyczajem
swoim nisko nachylali głowy: król, naganiwszy im z łagodnością, że stojąc
uporczywie przy obronie miasta narażali je na takie klęski, jakich nawet od
rozgniewanych nie mogli obawiać się zwycięzców, odpowiedział, że będzie dla nich
łaskawym i miłościwym. O czem gdy się dowiedziano w stolicy, mieszkaiący, nie
czekając nawet dnia następnego, królowi miasto poddali. Bolesław, wchodząc do
niego na czele mnogich zastępów, i chcąc wjazd swój podobnym uświetnić tryumfem,
jak pradziad jego Bolesław I, król Polski, dobytym mieczem ugodził w bramę
żelazną, i kilkakrotnem cięciem wyrąbał szczerbę w bramie, kładąc na niej znak
zwycięztwa swego i poddania miasta. Przyjęty od obywateli z wielka czcią i
pokory, okazał się według przyrzeczenia zwycięzcy dla wszystkich łaskawym; pod
karą śmierci zakazał, aby żaden z jego żołnierzy nie skrzywdził niczyjego domu,
majątku lub osoby. Czem tak sobie ujął serca Kijowian, iż dobrowolnie znieśli mu
najwspanialsze podarki, wystarczająco na uczczenie nie tylko króla lecz i jego
rycerstwa. Te król przyjąwszy uprzejmie, mało co dla siebie zostawił, ale
wszystko prawie rozdał pomiędzy rycerstwo, mianowicie zaś tych, którzy się
odznaczyli dzielnością już-to w bitwach, już przy zdobywaniu miasteczek i
zamków, albo w wycieczkach na nieprzyjaciela. Dokonawszy tego pamiętnego dzieła
i shołdowawszy Kijów, po uspokojeniu całej Rusi, nałożył nań wielka, daninę,
rządy zaś oddal książęciu Zasławowi, krewnemu matki swojej, powierzając mu
zwierzchnictwo nad ziemią Kijowską. Codziennie z wszystkich krajów Rusi wielkie
znoszono pieniądze, gromadzono skarby, na których zbieraniu i ściąganiu reszta
zimy zeszła.
Po niecnem przez swoich zamordowaniu Światosława, książęcia Czerniechowskiego,
syna Hleba, i pochowaniu jego zwłok w Czerniechowie w kościele Ś. Zbawiciela,
Światopełk, syn Zasława, odziedziczył księstwo Nowogrodzkie. Włodzimierz zaś,
drugi syn Zasława, odzierżył Smoleńsk; a Jaropełk, trzeci syn, Wyszegrod.


ROK PAŃSKI 1076.

GDY BOLESŁAW NADĘTY ZWYCIĘZTWAMI ZATAPIA SIĘ W ZBYTKACH I ROZPUŚCIE, ŻONY
RYCERZY POLSKICH SROMOCĄ, ŁOŻA SWOJE OBCUJĄC Z SŁUGAMI I INNEMI WSZETECZNIKI: O
CZEM DOWIEDZIAWSZY SIĘ POLACY, ODBIEGAJĄ KRÓLA I WRACAJĄ, ŚPIESZNIE DO SWOICH
DOMÓW.

Tymczasem, kiedy Bolesław król Polski zimował w Kijowie, gnuśniała dzielność i
karność rycerstwa, i sam król, równie jak jego żołnierze, małą liczbę wyjąwszy,
nurzali się w roskoszach, biesiadach, rozpuście i swa-

321

woli, tak dalece, że zgubniej było dla nich być zwycięzcami niżeli zwyciężonymi,
zwycięztwo bowiem więcej im przyniosło szkody niż korzyści. Kijów dostatek ma
wszelakiej żywności, zdolnej najchciwszemu nawet łakomstwu wystarczył;,
obfitując w mięso, miód, ryby i zboże. Niewiasty są postawy dorodnej, włosa
ciemnego, piękne i zalotne: ich-to wdziękami ujęci król i rycerstwo Polskie,
uniesieni przytem chwałą, zwycięztw, zbogaceni wszelkiemi dostatki, rozpasali
się na najbezecniejszą swawolę. Sam Bolesław król Polski, widząc się na szczycie
pomyślności, po zdobyciu tylu miast, osięgnieniu tylu bogactw i zdobyczy,
upojony czcią, której mu nie szczędzono, takiej nabrał dumy i próżności, że stał
się nieprzystępnym i zawsze prawie wydawał odpowiedzi i rozkazy przez posłów i
heroldów. Nie przestając na powszedniej rozpuście, i naśladując obrzydliwe
Rusinów sprosności, u których Sodoma była grzechem powszechnym, popadł w
najohydniejsze występki; a dawszy się zwyciężyli niecnocie tych, których orężem
zwyciężył, wieczną sprawił zakałę potomstwu swemu, królestwu i narodowi, którą
sama tylko łaska Boża zetrzeć zdołała. Jak dalece zaś taką nieprawością obraził
Majestat Boga Wszechmocnego, który mu tyle zwycięztw i najświetniejszych użyczył
pomyślności, dalszy ciąg wypadków okaże. Naprzód więc u swoich, a potem nawet u
Rusinów, chociaż ich naśladował wszeteczeństwo, stał się celem pogardy; a
poszanowanie i miłość ku królowi w sercach rycerstwa raczej wygasły do szczętu
niż ostygły. Nie tylko zaś król sam doznał wzgardy i nienawiści od swoich i
Rusinów, lecz i Polacy wzięli zasłużoną od Boga chłostę. Małżonki bowiem, córki
i siostry tych, którzy w Kijowie na zdrożne wylali się swawole, zniecierpliwione
zbyt długą mężów nieobecnością, siedmioletniem osieroceniom i opuszczeniem łoża,
nie pomnąc na sromotę występku, ani na swoję młodość, ani na wstyd niewieści,
gdy zwłaszcza rozchodziły się wieści, że jedni pomarli, drudzy wyginęli w
wojnie, inni żyli ohydnie z wszetecznicami, częścią dobrowolnie pooddawały się w
objęcia swych służebników, częścią pogwałcone, albo uwiedzione pochlebstem,
zwodniczemi namowy i kłamstwem, uległy zgorszeniu. Wieść o tak powszechnym
niewiast Polskich bezwstydzie gdy nakoniec w mnogich pogłoskach i doniesieniach
doszły do obozu królowskiego, gdy, jak to zwykle bywa, obawy i podejrzenia
znacznie je powiększały, wiele nazmyślano baśni i narozgłaszano domysłów, które
z ust do ust przechodząc szerzyły się nakształt zarazy. Zkąd między wojskiem
taka powstała zgroza i oburzenie, że jak szaleńcy z namiotu do namiotu biegali
jedni do drugich, opowiadając sobie swoje krzywdy, przygody i żale. Niektórych
wreszcie taka ogarnęła wściekłość, że bez pozwolenia królewskiego i bez
opowiedzi nawet wynosili się jak najspieszniej do Polski. Przykład kilku
pociągnął za sobą mnóstwo innych rycerzy, pragnących skrócić albo ukarać


323

przewinieniu swoich żon i służebników, a król ani kurami,. ani łagodnemi namowy
nie zdolni ich powstrzymać; coraz więcej zatem, już-to we dnie, już w nocy, ci,
którzy nie widzieli się bezpiecznemi po doznanej surowości króla, opuszczali
jego obozy, zostawiając Bolesława bez obrony w kraju nieprzyjacielskim.


POLACY SŁUŻEBNIKÓW SWOICH CUDZOŁOŻCÓW WRAZ I ŻONAMI KARZĄ Z MŚCIWOŚCIĄ.

Rycerzy Polskich z obozu wracających do domu, których nie tęsknota jak niegdyś
Scytów, ale nierząd małżonek sprowadzał, czekała nowa z służalcami wojna (taką
Bóg sprawiedliwy zesłał na Polaków karcza Kijowskie swawole). Słudzy bowiem,
którzy ich żony posromocili, wiedząc dobrze, że panowie mścić się srodze na nich
będą za te występki, wsparci nie tylko radą ale i pomocą pań swoich, co
przywykłszy już do swojej hańby nabrały do nich przywiązania, wzięli się do
broni, i pozamykawszy bramy nie chcieli wpuścić panów, a z wdzierającymi się
toczyli bój otwarty. Ale skoro panowie przemogli, acz nie bez trudu i straty,
ich opór zuchwały, dopieroż pastwili się nad nimi najwymyślniejszemi rodzajami
kaźni, zabijając wraz swoje żony niewierne, a zwłaszcza te, które z popędu
lubieżnej chuci łączyły się. dobrowolnie z swemi domownikami. A tak, karząc
śmiercią cudzołóstwo swoich sług i małżonek, wywierali na nich swój gniew i
zemstę.


CHWALEBNA JEDNEJ NIEWIASTY SKROMNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ.

Żyła w owym czasie pani jedna szlachetna, Małgorzata, żona Mikołaja pana na
Zębocinie, wsi blisko Proszowic leżącej, szlachcica z domu i herbu
Strzemieńczyków. Ta, chcąc zachować bez zmazy cnoty swej białogłowskiej
wstydliwości, którą, jak widziała, inne kaziły niewiasty, zamknąwszy się z
dwiema siostrami w kościele murowanym Zębockim, żywiła się przez wszystek czas
wciąganym zapomocą powrozu pokarmem, póki mąż jej w królewskim przebywał obozie,
a ztąd po dziś dzień słynie z swojej małżeńskiej uczciwości.

341

BOLESŁAW WYLEWA SIĘ I SROGOŚCIĄ, NA RYCERZY I ICH ŻONY, KTÓRYM KAŻE SZCZENIĘTA
DO PIERSI PRZYSĄDZAĆ, A NIKT NIE ODWAŻA SIĘ POWŚCIĄGAĆ JEGO ZDROŻNOŚCI.

Tymczasem zapalczywy gniew króla Bolesława srożyć się począł nie tylko już
przeciw niewiastom, które zachowała przy życiu miłość małżonków albo mniejsza
miara występku, lecz nawet przeciw samym mężom. Wróciwszy bowiem z Rusi do
Polski z przerzedzonem znacznie wojskiem, żalił się i zżymał, że w kraju
nieprzyjacielskim opuścili go właśni towarzysze, których licznemi obdarzył
dobrodziejstwy, i narazili na jawne niebezpieczeństwo; wyrzucał im, że przez ich
zbiegostwo zaledwo sam nie zginął lub do haniebnej nie dostał się niewoli, i że
cudem tylko Boskim ocalał. Zgromiwszy w ten sposób rycerstwo, kazał potem tych,
którzy pierwsi porzucili obozy, śmiercią ukarać; innych zaś, przykładem ich
zgorszonych, na utratę dóbr i ciężkie skazał więzy. Kobietom, którym mężowie
przebaczyli winy, dla ukarania ich wszeteczeństwa, powyrzucawszy dzieci z
służalców zrodzone, kazał szczenięta do piersi przysądzać, łając im, że nie
godno były karmić dzieci ludzkie, ale chyba psie plemię, gdy zapomniawszy na
cnotę i uczciwość, pod niebytność mężów staczających boje pokalały małżeńskie
łoża i podzieliły je z swemi służebnikami, za co żyć niegodne zasłużyły na
śmierć i wszelkie zniewagi. Okrutnik kamiennego serca i żelaznej duszy, patrzał
bez wzruszenia na boleść i zgrozę niewiast, które z jego rozkazu karmiły
szczenięta przyłożone do swych piersi. Rzeczpospolita Polska pod ów czas nader
smutny i okropny przedstawiała widok, gdy rycerze nie tknięci wśród tłumów
nieprzyjaciół i w odmęcie bitów, wróciwszy do domu, od żon i sług własnych
srodze ucierpieli, a od króla samego takiej doznali srogości, wymierzonej na
nich i ich krewnych, i żony, które przy życiu zachować chcieli, jaką nie zdoła!
ich sam nieprzyjaciel dosięgnąć. Acz to samo przez się było szkaradnym, więcej
jeszcze obudzają zgrozy rozwiązłość króla Bolesława, który przejętego od
Rusinów, a przeciwnego przyrodzeniu, zwierzęcej sprosności nałogu nie tylko nie
porzucał, ale bardziej się jeszcze w nim rozmiłował. Co dziwna, że w tak
wielkiej liczbie mężów duchownych i świeckich, jaką mieściło w sobie obszerno
królestwo Polskie, nie znalazł się żaden, któryby się odważył przestrzedz albo
napomnieć króla o tak haniebne występki i okrucieństwa; każdy drżał przed jego
srogością. Król przeto żadnem nie skarcony upomnieniom, oddal się swemu
bezecnemu nałogowi i wszelakim innym zdrożnościom, które na kraj wiodły
najdotkliwsze klęski i uciski. Co postrzegłszy i zważywszy Stanisław biskup
Krakowski, wielce w duszy swojej zabolał, a jako pasterz dobry zafrasował się
nad swoją trzodą i swoim królem.

324

POCZĄTEK KARTUZÓW I ZAKONU GRAMMONCKIEGO.

Pod owo czasy powstał sławny i znakomity zakon Kartuzów, który według świadectwa
Ś. Bernarda pierwsze trzyma miejsce między wszystkiemi kościoła katolickiego
bractwami i zakonami, nie ze względu na dawność, lecz na surowość przepisów,
dlaczego zowie go najcelniejszym kościoła filarem. Ale dla zbytniej ostrości
małej liczbie był dostępnym. Iżby przeto nie trwa! długo w swem zacieśnieniu,
złagodzony później przez kościoł, nigdy od swego świętego nie odstąpił celu, a
Duch Ś. szczególna; opieka, pielęgnuje go aż po dziś dzieli. Wziął zaś początek
swój najpierwej w dyecezyi Gronoblskiej (Gratianopolis) od Brunona, mistrza
teologii, rodem z Kolonii, i od sześciu innych czcigodnych mężów, a papież
Wiktor III widział we śnie, jak Bóg gotował mieszkanie chwale swojej w pustelni
Kartuzów. Tegoż roku powstał zakon Grammoncki (Grandimoutensis), założony przez
męża świątobliwego Stefana, szlachcica z rodu Awernów.


W WOJNIE POWTÓRNIE WSZCZĘTEJ MIĘDZY SALOMONEM KRÓLEM A GEJZĄ, I WŁADYSŁAWEM
KSIĄŻĘTY WĘGIERSKIMI, SALOMON Z RAZU ZWYCIĘZCA, POTEM OD GEJZY POKONANY, UCIEKA,
GEJZA ZAŚ KORONĘ KRÓLEWSKĄ PRZYWDZIEWA.

Pomiędzy Salomonem królem Węgierskim z jednej, a Gejzą. i Władysławem książęty
Węgierskimi z drugiej strony, wielka nienawiść, początkowo z lekkich wszczęta
podejrzeń, tak się potem zapaliła i wzmogła, że przeciwnicy wziąwszy się wzajem
do oręża z największą zaciętością, z sobą walczyli. A lubo w pierwszem spotkaniu
król Salomon przomógł, a Gejza i Władysław ulegli zwycięzcy, póżniej jednak
Władysław z Ottonem książęciem Morawskim, posiłkującym brata Gejzę, otrzymał
przewagę, a król Salomon pobity schronił się do Prosburga (Posonium); książę
Gejza zaś na pamiątkę zwycięztwa założył ślubowany przed bitwa, kościół
katedralny w Wajcen, tam bowiem krwawe zaszło spotkanie, i mając za sobą
przychylności Węgrów koronę Węgierską przywdział. Wprawdzie cesarz Henryk
przybył zięciowi swemu w pomoc, nie zdziaławszy przecież nic znakomitego, gdy
większa część radców przekupionych od Gejzy podarunkami namawiała go do odwrotu,
cofnął się z wojskiem do Niemiec. Tym sposobom Gejza odzierżył zwierzchnictwo i
panowanie nad Węgrami, Salomon zaś w smutku i rozpaczy opłakiwał swoje losy.
Biskupi Węgierscy, którym te domowo niesnaski wielce się przykrzyły,

325

acz ciągle doradzali zgodę, i nakłaniali Gejzę do ustąpienia rządów królestwa,
przychylne jednak zabiegi panów, którzy byli jego stronnikami, sprawiły, iż to
nigdy przyjść do skutku nie mogło.


BORYS I OLEH KSIĄŻĘTA RUSCY, Z POMOCĄ, SPRZYMIERZONYCH Z NIMI POŁOWCÓW, ODNOSZĄ,
ZWYCIĘZTWO NAD WSZEWOŁODEM KSIĄŻĘCIEM CZERNIECHOWSKIM I ZAMEK JEGO BIORĄ
PRZEMOCĄ, KTÓRY POTEM WSZEWOŁOD, WSPARTY POSIŁKAMI ZASTAWA KSIĄŻĘCIA
KIJOWSKIEGO, ODZYSKUJE; KSIĄŻĘTA ZAŚ BORYS I ZASŁAW GINĄ W BOJU.

Zapaleni zazdrością i poduszczeni od złego ducha, Borys i Olch czyli Alexy,
książęta, Ruscy, sprowadzili dzicz Polowców na karki Rusinom, aby ich ziemię
spustoszyli. Zaszedł im drogę Wszewołod książę Czerniochowski 25 Sierpnia w
miejscu zwanem Ziczce, ale w stoczonej walce pobity został na głowę. W tej
rozprawie poległ znakomity między Rusinami rycerz Iwan Żyrosławie, tudzież
Pokiej i Tukie, mężnie nadstawiający swoich piersi. Po odniesionym zwycięztwie,
Borys i Oleh, wsparci potęgą Połowców, zdobyli zamek Czerniechowski, i
rozlewając krew niewinną wielu morderczych dopuścili się czynów. Wszewołod z
synem swoim Włodzimierzem, przygnębieni taką klęską i utratą, stolicy swej
książęcej, udają, się do Zasława książęcia Kijowskiego, i z płaczem wynurzywszy
przed nim najboleśniejsze skargi, opowiadają, mu swoje i ludu swego
nieszczęścia. Ten pocieszając stroskanych, radzi, aby byli dobrej myśli, i
rzecze do nich z uprzejmością.: "Bierzcie przykład ze mnie, "który z wszystkiego
odarty i wyzuty, żyłem czas jakiś na obcej ziemi wsparciem i łaską Polaków, a za
ich pomocą wszystko poźniej odzyskałem." Krzepiąc wreszcie ich nadzieje nie
tylko słowem ale i czynem, obiecuje im pomoc przeciw Borysowi i Olehowi. Jakoż
zebrawszy swoje rycerstwo Zasław książę Kijowski z synem swoim Jaropełkiem, w
towarzystwie oraz Wszowołoda książęcia Czerniechowskiego i syna jego
Włodzimierza, idą ku Czerniechowu, w którym się Borys i Alexy byli zamknęli.
Alexy przeciwnego był zdania, i radził Borysowi, aby się nie narażał na los
wątpliwej walki, mówiąc: "Nie podnośmy broni przeciw"czterem książętom i
stryjecznym braciom naszym, którzy mocniejsi są od "nas; wyprawmy raczej posłów
z prośbą o pokój i zgodę. Lecz Borys nie przystał na to i wyniosłemi słowy
odpowiedział: "Nie troszcz się bynajmniej o zwycięztwo, czekaj wypadku bitwy z
wesołością i dobrą otuchą." Tymczasem gdy przyszło do spotkania, Borys, syn
Czesława, który nie chciał zgody, poległ w boju z wielu innemi obojej strony
rycerzami. Sam nawet Zasław książę Kijowski, kiedy już po wygranej bitwie stał
mniemając

326

się bezpiecznym miedzy piechotą, od jednego z rycerzy Alexiusza, który udawszy
się za swego wmieszał się w roty piesze, ugodzony między łopatki, zginał. Alexy
ż wojskiem swojem pierzchnął, a Wszewołod odzyskał zamek Czerniechowski. Zwłoki
zaś książęcia Zasława przoniesiono do Kijowa i pochowano w kościele Ś. Maryi,
zroszono łzami syna Jaropełka. Zasław wielkim był czcicielem sprawiedliwości,
która, rad każdemu wymierzał; miał urodna, postać i wzrost wyniosły. Po nim na
księstwo Kijowski o nastąpił brat jego rodzony Wszewołod, jako najstarzy
wiekiem, oddawszy jednemu z synów Włodzimierzowi Czerniechowską, drugiemu zaś
Jaropełkowi Turowską dzielnicę.


ROK PAŃSKI 1077.

BOLESŁAW KRÓL OBURZA SIĘ NA Ś. STANISŁAWA O UDZIELONE MU OJCOWSKIE NAPOMNIENIA.

Tyrańskiej i do zniesienia trudnej, a ciągle wzmagajacej się srogości Bolesława
króla Polskiego, który brnął coraz głębiej w swoje sprosne występki, nie mogąc
dłużej ścierpieć Stanisław biskup Krakowski, a widząc, że Piotr arcybiskup
Gnieźnieński, na którego pierwszeństwem spadał zaszczyt, obowiązek i zasługa
przestrzegania i karcenia, zbytnią powolnością folgował królowi, codzień
większych dopuszczającemu się zdrożności; uznał w pobożnem sumieniu, że ta
powinność, chwała i zasługa do niego należała, i że ten zawód i tryumf chwalebny
jemu a nie komu innemu Opatrzności Boska zachowała, ile że katedra Krakowska
przez niedbalstwo Zuli czyli Lamberta, jego najbliższego poprzednika, nie dawno
dopiero postradała godności arcybiskupiej, i w niczem prawie nie ustępowała
metropolii Gnieźnieńskiej, zwłaszcza gdzie potrzeba było skarcenia występku, i
ukrócenia tego, co osłabiało i gubiło całą rzeczpospolitą. Szlachetną więc
powodowany gorliwością, a nie poczuwający się do żadnej winy, naprzód w
osobności i bez świadka, łagodnie i po ojcowsku, roniąc nawet łzy, które mu
czułość i moc wielka litości wyciskała, a które mu mowę przerywały, napomina,
karci i zaklina Bolesława, króla Polskiego: "aby swój godności krółowskiej i
rodu tak wysokiego nie kalał zmazą najobrzydliwszej i przyrodzeniu przeciwnej
sprosności; aby się nie stawał, jak bydlę w swoim gnoju grzęznące, Bogu i
ludziom obmierzłym; aby tej sławy i zaszczytów, których mu w tak licznych
zwycięztwach Bóg łaskawie użyczył, nie kaził i nie zamieniał na wieczną sobie i
domowi swoimi sromotę: a jeśli użyci chce dozwolonej roskoszy cielesnej, aby
raczej z swoją małżonką łączył się w celu płodzenia potomstwa; aby też przestał
okrucieństw nad rycerstwem

327

i kobietami; a skoroby kto jawnie przewinił, iżby winę jego kładł na szalę
sprawiedliwości, i przedewszystkiem na to miał baczenie, izby nie zdawał się
więcej powodowany gniewem niż sprawiedliwością.; aby poddanych nie uciemiężał
nakazywaniem przewozów, która po polsku zowią pod wodami, tudzież stacyj, danin
i podatków, pamiętając na to, że skargi plączących na zbyteczny ucisk dojdą do
Majestatu Boga i wywołają jego pomstę. Dodał, że, jeśli szczerym sercem do Boga
się nawróci, czyniąc pokutę w pokorze i skrusze, snadno mu Bóg przebaczy jego
przestępstwa i grzechy, jakkolwiek bezecne i sprośne." Widząc jednakże mąż Boży
Stanisław, biskup Krakowski, że król Bolesław przestrogi jego lekceważył i jak
plewę z pogardą odmiatał, przybrawszy niektórych panów surowiej napominał króla:
"ażeby poprawił swój żywot, a wyrzekł się swych nałogów sromotnych; aby
obywateli i poddanych nie ciemiężył i nie zabija!: inaczej, Bóg jego złościami
obrażony, który za podobne zbrodnie zatracił niegdyś powodzią pięć królestw, jak
nie tylko pobożnie wierzyć i z powieści słyszeć, ale nawet udawszy się w one
miejsca naocznie przekonać się można, nie ścierpi takiej zgrozy, i jeżeli go
obrażać nie przestanie, zagładzi go wiecznie wraz z potomstwem." Groził mu: "że
rodzinę jego pozbawi godności królewskiej." Co przepowiadając z znaków
nieomylnych, dodał: "że jako biskup i namiestnik Boga, nie zaniedba swojej
powinności, lecz rózgą kościelną, którą z łaski Bożej piastował jako następca
Apostołów, całą siłą karcić będzie jego występki i zdrożności. " Nie wzruszyło
Bolesława króla Polskiego napomnienie to zbawienne Stanisława biskupa
Krakowskiego, acz pochodziło z najszczerszej miłości i żarliwej cnoty; takim
owszem przeciw mężowi świętemu, który przepowiadał jemu i potomstwu jego zgubę,
zapalił się gniewem, że biskupa wychodzącego z pałacu, w którym się to działo,
lżył i znieważał, groźnem, wejrzeniem i gniewnemi słowy zapowiadając, że tej
zuchwałości, jakiej się przeciw niemu dopuścił, pomści się surowo. Panowie zaś
nie śmieli go od tych zniewag bronić, aby król większej jeszcze nie użył nań
srogości: tak się był zawziął na zgubę męża świętego, za to że mu przychylnie
radził.


PO ŚMIERCI ALEXANDRA II PAPIEŻA ROZERWANIE I ZAMIESZANIE WIELKIE W KOŚCIELE I
CESARSTWIE, Z PRZYCZYNY NIEPOROZUMIEŃ MIĘDZY PAPIEŻEM A CESARZEM, Z KTÓRYCH
JEDEN DROGIEGO NAWZAJEM SKŁADA Z STOLICY.

Papież Alexander II, przesiedziawszy na stolicy lat jedenaście, miesięcy sześć i
dni dwadzieścia pięć, umarł w Rzymie. W jego miejsce nastąpił Hildebrand,
Toskańczyk, rodem z Sienny, dla życia chwa-

328

lebnego obrany przez kardynałów i nazwany Grzegorzom VII. Tego gdy Cencyusz, syn
Rzymskiego starosty, odprawiającego nabożeństwo w dzień Narodzenia Pańskiego w
kościele Ś. Maryi większej (ad Mariam majorem) poimał i osadził w wieży,
Rzymianie odbiwszy wieżo, uwolnili go, a Concyusza tejże nocy z Rzymu wypędzili.
Później z rozkazu cesarzu Henryka, którego był Grzegorz wyklął za przywłaszczone
prawo mianowania biskupów, Gwibert arcybiskup Raweński przez Lombardzkich
biskupów obrany został papieżem i nazwany Klemensem. Henryk zaprowadziwszy go do
Rzymu, osadził na stolicy Piotra, a Grzegorza wraz z kardynałami pochwytal i
zamknął w twierdzy Ś. Anioła. Ale Robert Gwiscardi, książę Apulii, przybywszy do
Rzymu, przymusił cesarza do ustąpienia, i Grzegorza wraz z kardynałami
zwiezienia uwolnił; przyczem powypędzał z Rzymu a częścią wytracił stronników
cesarza: Grzegorz zaś wyzuł Henryka z godności cesarskiej. Elektorowie przeto za
sprawą Grzegorza papieża obrali Rudolfa książęcia Burgundyi. Temu papież
Grzegorz posłał koronę z napisem: "Opoka (Petra) dała Piotrowi, Piotr dał koronę
Rudolfowi." Sygfryd arcybiskup Moguncki namaścił go na króla w Moguncyi; a gdy
Moguncyanie przeciw nim bunt podnieśli, Rudolf z arcybiskupem umknął nocą, i
schronił się do Ratysbony, zkąd go znowu wypędził Henryk cesarz. Pod rządami
tegoż Henryka cesarstwo najokropniejsza, krwawiło się niezgoda., gdy znaczna
liczba książąt i panów podniosła przeciw niemu oręż, i w całem niemal państwie
miecz i ogień szerzył morderstwa i spustoszenia. Grzegorz VII rzucił na niego
klątwę; czem cesarz do żywego tknięty, zwołał biskupów i książąt Włoskich,
Francuzkich i Niemieckich, w Brynorze, mieście Bawarskiem, które teraz zowie się
Bryscya,. Tam Grzegorz od zgromadzenia duchownych i biskupów, z dawna mn
nieprzyjaznych, a cesarzowi przychylnych, został złożony, a Gwibert arcybiskup
Raweński na nowo obrany i nazwany Klemensem, albo właściwie Do mensom (t. j.
szalonym). Poczem cesarz, zebrawszy liczne wojsko, ruszył zbrojno do Rzymu, a
wsparty przychylnością, Rzymian, wypędził Grzegorza i osadził na stolicy
Gwiberta, od którego w Rzymie otrzymał namaszczenie cesarskie.
Roman książę Ruski, zaciągnąwszy posiłki od Połowców, wyprawił się zbrojno
przeciw Wszewołodowi książęciu Kijowskiemu, w celu opanowania Kijowskiego
księstwa. A lubo Wszewolod stawił mu groźnie czoło pod Pereasławiem, wszelako za
wpływem zobopólnym panów przedniejszych, skłonili się Obadwaj książęta do zgody
dnia 2 Sierpnia. Czem oburzeni znowu Połowcy, podniósłszy w obozie rokosz,
zamordowali Romana, że bez ich zezwolenia pokój zawarł.

329

Grzegorz VII papież, uciekając przed ścigającym go cesarzem Henrykiem, przybył
do Toskanii, a przyjęty łaskawie od hrabiny Matyldy, nowe przeciw cesarzowi
poczuł knować zamachy, podburzając nań wielu książąt Niemieckich. Naznaczywszy
wreszcie Rudolfa, książęcia Szwabskiego czyli Saskiego, królom Rzymskim,
uwieńczył go koroną królewsku.


ROK PAŃSKI 1078.

Ś. STANISŁAW PO NAPOMNIENIACH POPRZEDNICH RZUCA KLĄTWĘ NA KRÓLA, KTÓRY WZAJEM
SKŁADA ZAMACH NA JEGO ZGUBĘ.

Cud zdziałany przez Ś. Stanisława im wskrzeszonym rycerzu Piotrze w obec króla
Polskiego Bolesława, przeraził nieco króla, który powściągnął był zrazu swoję
zdrożne chuci i zapędy: ale poźniej przydając większe jeszcze grzechy do
grzechów, stał się zawistniejszym i sroższym dla rycerstwa i poddanych,
uciążliwszym dla wdów, sierot i innych nieszczęśliwych. To jednak w nim było nad
wszystko najohydniejsze, że zanurzony w swym bezecnym nałogu, z obrzydzeniem i
zgorszeniem wielu kalał się nieczystością. Sodomską, wzgardziwszy zbawiennemi Ś.
Stanisława przestrogami. Stanisław zatem biskup Krakowski, widząc, iż król
Bolesław zanurzony głęboko w występkach, stawał się bez miary hardym i upornym,
uznał, że nie godziło się dłużej odwlekał; i patrzeć na to wszystko z
obojętnością. Po zasiągnieniu więc rady mężów duchownych, rozsądkiem celujących,
pragnąc jego zbawienia a nie zatraty, obłożył go kara, duchowny, i sam osobiście
(gdy wszyscy inni z obawy przed tyranem uchylali się od tej powinności)
przywdziawszy strój biskupi, podniósł głos upomnienia i przestrogi: "aby
poprzestał i wyrzekł się sprośnego grzechu Sodomskiego; żeby ludu nie gnębił
wymaganiem posług zwanych podwodami, a rycerstwu oddał dobra wydarto samowolnie
i nieprawnie; żeby od obywateli, rycerzy i wieśniaków nie wyciągał stacyj, a w
innych sprawach stosował się do obyczaju królów i książąt katolickich. Nie
zdołał król pohamować w sobie gniewu, ale szalem gwałtownym i jakby wściekłością
uniesiony, miotał obelgi i zniewagi na biskupa, który go przestrzegał i straszył
klątwą, jeżeliby napomnień nie usłuchał. Nie wiele nawet brakowało, aby po tem
upomnieniu porwał się na biskupa, odpowiadającego mu jak najskromniej i
czyniącego wyrzuty z przychylnością i łagodnemi słowy. Nie ustraszony bynajmniej
Stanisław groźbami królewskiemi, które po części sam słyszał, po części wiedział
o nich z licznych doniesień swoich przyjacioł, wyrzekł pu-
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

330

blicznie w kościele Krakowskim klątwę, mocą której Bolesława króla Polskiego
wyłączył z spółeczeństwa wiernych; kazał nadto klątwę tę po wszystkich
kościołach ogłosić, i potępionego odrzuceńca chronić się wszelakiego stanu
ludziom w swojej dyecezyi. W ów czas król Bolesław nie już z gniewem tylko, ale
z pogróżkami jął odkazywać się mężowi Bożemu Stanisławowi, poprzysięgając, że go
zabije, skoro go tylko gdzie zobaczy; wreszcie nasadził nań siepaczów,
przenajętych podarkami i obietnicami, aby go zamordowali. Stanisław, mąż Boży,
nie dla uniknienia grożącej śmierci (ustawicznie bowiem wzdychając i płacząc
modlił się do Boga, aby go uzacnił i uszczęśliwił tym męczeńskim zaszczytem) ale
dlatego, iżby oblubienica jego, przesławna katedra Krakowska, nie była wydana w
ręce gwałtownika i na pastwę wilków żarłocznych, chronił się jak mógł zetknięcia
i towarzystwa z królem, a ukrywając się w miejscach tajemnych i ustronnych,
łzami i ofiarami niszy świętej błagał nieustannie nieba o nawrócenie króla i
skruchę w jego zatwardziałości. Tak dłużej niżli rok cały, zasłoniony prawicą
Boską, udaremniał zamachy nie tylko króla, ale i tych, którzy postanowili go
byli zamordować.


PO ŚMIERCI GEJZY KRÓLA WĘGIERSKIEGO OBEJMUJE RZĄDY BRAT JEGO WŁADYSŁAW.

Dnia dwudziestego piątego Kwietnia Gejza król Węgierski umarł i pochowany został
w kościele Waceńskim, który sam był założył. Po nim obrano i ukoronowano królom
Węgierskim Władysława, jego rodzonego brata. Chociaż Gejza zostawił własne
potomstwo, i żył jeszcze król Salomon, wszelako cnoty niepospolite, któremi
książę Władysław już wtedy był zasłynął, tak dalece ujęły serca Węgrów, że
wzbraniającego się przyjęcia korony Węgierskiej wszyscy z zapałem, pominąwszy
tamtych, na tron go zapraszali. Namaszczony i koronowany w Białogrodzie
stołecznym, obszedł się nader ludzko z królem Salomonem, swoim bratem
stryjecznym, i o to się przedewszystkiem starał, aby mu niczego nie brakowało
prócz imienia królewskiego.
Toczyły się krwawe bojo między Henrykiem królem Rzymskim a Rudolfem książęciem
Saskim, który się dobijał o królestwo Henryka. W wojnie tej Rudolf zwyciężony
stracił znaczną liczbę swoich, ale uszedłszy zdrowo zajął się zbieraniem nowej
siły zbrojnej.

331

WSZEWOŁOD KSIĄŻĘ KIJOWSKI DOWIEDZIAWSZY SIĘ, ŻE BRATANEK JEGO JAROPEŁK, SYN
ZASŁAWA NIEGDY KSIĄŻĘCIA KIJOWSKIEGO, ZBIERAŁ PRZECIW NIEMU SIŁY W CELU
ODZYSKANIA STOLICY OJCOWSKIEJ, WYSYŁA NAŃ Z WOJSKIEM SYNA SWEGO WŁODZIMIERZA.
TYMCZASEM JAROPEŁK, UWIEDZIONY ZDRADZIECKĄ, NAMOWĄ JEDNEGO Z RADCÓW, UCIEKA DO
BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO, A WŁODZIMIERZ OPANOWAWSZY ZAMEK JEGO ŁUCK, MATKĘ,
ŻONĘ I SYNÓW WSZEWOŁODA BIERZE W NIEWOLĄ. POTEM JAROPEŁK PRZY POMOCY POLAKÓW TO
WSZYSTKO ODZYSKUJE I POKÓJ Z WŁODZIMIERZEM ZAWIERA, NIESPODZIANIE ATOLI GINIE Z
RAK WŁASNEGO DOMOWNIKA. ZWŁOKI JEGO ODPROWADZONO DO KIJOWA, GDZIE JE KSIĄŻE,
WSZEWOŁOD WRAZ Z SYNAMI SWEMI I BOJARAMI Z WIELKĄ, CZCIĄ, POCHOWAŁ.

Książę Jaropolk, syn Zasława, niegdy Kijowskiego książęcia, mając sobie za
wielką krzywdę, że stryj jego książę Wszowołod odziedziczył księstwo Kijowskie
no śmierci ojca jego Zasława, zbiorą wojska, aby nań zbrojno uderzyć i strącić
go z Kijowskiej stolicy. Co porozumiawszy Wszewołod, zwołał zjazd walny dla
naradzenia, się, coby czynić wypadało. Wtedy jeden z radców otworzył swoje
zdanie temi słowy: "Ściągniej hufce zbrojne, i wypraw syna swego Włodzimierza
przeciw Jaropełkowi; mnie zaś wyślej przód nim, a ja oszuka Jaropełka i zwyciężę
go bez dobycia oręża." Gdy pomysł ten wszystkim się spodobał, udaje się. on
radca do Jaropełk a i zdradzieckiemi słowy tak do niego przemawia: Nie ufaj
radcom twoim i bojarom, wszyscy bowiem przychylni są wrogowi twoimi
Wszewolodowi, i zobowiązali się wydać cię w jego ręce. Słuchaj zatem wiernąj
rady mojej: uciekaj do Bolesława króla Polskiego, i żądaj pomocy sprzymiorzeńca,
który niegdyś ojca twego Zasława wygnanego przywrócił." Jaropełk uwierzył
zdradliwej namowie i opuściwszy Ruś schronił się do Polski, powziąwszy
podąjrzenie ku wszystkim radcom i rycerzom. Matkę zaś, żonę i synów, wraz z
domownikami swemi, osadził w zamku Łuckim, zaleciwszy im, aby się
nieprzyjacielem jak najusilniej bronili, "póki on z wojskiem Polskiem nie
przybędzie na odsiecz." Tymczasem, gdy Jaropełk uchodził do Polski, Włodzimierz
syn Wszewołoda pociągnął zbrojno pod Łuck, a zamek poddał mu się natychmiast i
bez oporu; w nim zwycięzca znalazł matkę, żonę, synów i domowników Jaropełka,
których poimawszy zabrał w niewolę do Kijowa, i drużynę służebników jego
sprzedał. Bolesław zaś król Polski, nie mogąc osobiście iść na pomoc
Jaropełkowi, z przyczyny niezgody powstałej pomiędzy nim a rycerstwem, dał mu
jednakże wojsko złożono z ludu Polskiego, którego siłą, wsparty Jaropełk
przybywa naprzód pod Łuck, a Włodzimierz syn Wszewołoda, nie śmiejąc opierać się
jego potędze, wyprawia posłów

332

i zawiera ugodę, mocą której nie tylko Łuck i inne Jaropełka zamki, które był
pobrał, ale wszystko zgola co należało do Jaropełka, bądź oddal natychmiast,
bądź zobowiązał się powrócili. Po zawarciu pokoju, Włodzimierz wrócił do swojej
stolicy Czerniechowa; a Jaropełk nagrodziwszy wojsko Polskie i odesławszy je do
Polski, gdy z Włodzimierza jechał do Zwinigrodu (Szwinnigrod) śpiący w pojeździe
dnia 22 Listopada zabity został przez domownika swege, który schronił się do
Nieradzec do książęcia Ruryka. Ciało Jaropełka zaprowadzono do Kijowa, gdzie
naprzeciw niemu wyszedł Wszowołod z dwoma synami Włodzimierzem i Rościsławem,
tudzież metropolita Jan, bojarowie i wszystkie stany. Pochowano je z okazem
największego nad zgonom Jaropełka żalu w kościele Ś. Dymitra. Ten za życia
często powtarzał, że podobna, życzył sobie umrzeć śmiercią., jak pradziadowie
jogo Borys i Hleb, których kościoł Ruski ma we czci jako świętych. Był - to mąż
łagodnego serca, miłujący swoich braci, i po wszystkie lata sumienny w oddawaniu
dziesięcin z wszelakiego zboża, bydła, trzody i całego majątku swego.


ROK PAŃSKI 1079.

S. STANISŁAW GROMI KRÓLA BOLESŁAWA, ŻE BĘDĄC WYKLĘTYM WAŻYŁ SIĘ WNIŚDŹ DO
KOŚCIOŁA.

Kiedy Bolesław król Polski, wylany na wszelakiego rodzaju zdrożności, brnął
bezkarnie w coraz większe występki, a urągając się z bezsilnej klątwy, rzuconej
nań przez męża Bożego Stanisława, biskupa Krakowskiego, wchodzoniem zuchwałem do
kościołów znieważał święto obrządki, i w pośmiewisko i wzgardę podawał świętość
i powagę kościoła: Stanisław biskup pobożna, uniesiony gorliwością, jak drugi
Finees, gotów życie położyć za zakon Boży i trzodę sobie powierzoną, samego
króla w obec wyklina, i chcącemu wejść do kościoła Krakowskiego zastępuje,
imieniem Boga Wszechmocnego i swojem zabraniając wyklętemu wnijścia do świątyni,
i oświadczając, że z większą dla niego hańbą zaprzestanie nabożeństwa. Lecz gdy
mimo zakazu męża Bożego, król wraz z rycerstwem, wstrzymującym jego porywczość,
wszedł gwałtem do kościoła, natychmiast z polecenia biskupa Stanisława księża
umilkli, i ofiara świętu przerwaną została. Wtedy biskup Stanisław zbliżywszy
się do króla, temi słowy przomówił: "Jakiem czołem i jaką zuchwałością
zaślepiony, poważyłeś się stanąć w tej świątyni przed obliczeni Najwyższego, ty,
który skalany jesteś najobmierźlejszą zbrodnią Sodomską, wyklęty przeze mnie , i
zmazany krwią niewinną? Może cię cierpliwość Boska i wzgarda dla mej pokory do
większego ośmielił ją zuchwalstwa:

333

ale wierzaj mi, że ten Bóg, który zwłacza karę tobie naznaczoną, im później tem
srożej cię nią dosięże. Jeśli przeto masz jakie baczenie, jeśli nie zabyłeś
jeszcze do reszty rozsądku, nim zemsta Boża wymierzy na ciebie łuk zasłużonej
kary, usłuchaj ojcowskich rad moich i przestróg, a wyrzekając się zbrodni i
sromotnych uczynków twoich, staraj się przebłagać Najwyższego, który cię
obdarzył taką godnością i władzą, wyniósł na stolicę królewską, zaszczycił
świetnemi zwycięztwy nad tylu narodami, i tak liczne a niezasłużone zlał na
ciebie dobrodziejstwa. A bylebyś porzucił twe nieprawości i czyn ił pokutę,
dostąpisz przebaczenia wszelakiej winy i niecnoty." Na tak ojcowskie i miłości
pełne upomnienia, na słowa tak zbawienne, król nic nie odpowiedziawszy,
zżymający się i niecierpliwy, jął odgrażać słowy i rękoma mężowi Bożemu, a
trzęsąc się z wściekłości i oburzenia wybiegł z kościoła i udał się do zamku
królewskiego, przyleglego kościołowi; poczem myśl wszystkę i usiłowania zwrócił
ku zagładzie męża świętego. A lubo wielu panów duchownych i świeckich odwodziło
go od tego zamiaru, on jednak trwał zawzięcie w swem nieszczęśliwym
postanowieniu. Mimo znanej jego srogości, nikt przecież nie przypuszczał, aby
mógł posunąć się aż do morderstwa. Tymczasem zuchwalstwo i szał nierozważny tak
dalece go zaślepił, że w dzikiem uniesieniu, sam już nie władając sobą, puścił
wodze swej bezprzykładnej i zwierzęcej prawie srogości.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI DOWIEDZIAWSZY SIĘ, ŻE Ś. STANISŁAW ODPRAWIA MSZĄ, Ś. NA
SKAŁCE, SPIESZY ZA NIM ZBROJNO I WYPRAWIA PRZED SOBĄ SIEPACZY, ABY GO
ZAMORDOWALI. CI GDY SIĘ TARGNĄ, NA MĘŻA ŚWIĘTEGO, PO TRZY KROĆ NIEWIDZIALNĄ,
MOCĄ NA ZIEMIĘ POWALENI, ZALEDWO NA RACZKACH ZDOŁALI WYCZOŁGAĆ SIĘ Z KOŚCIOŁA.
KRÓL ROZGNIEWANY, ZGROMIWSZY ICH TCHÓRZOSTWO, SAM DO KOŚCIOŁA WPADA, I S.
STANISŁAWA KOŃCZĄCEGO WŁAŚNIE OFIARĘ ŚWIĘTĄ, ZABIJA.

Dnia 8 Maja, który przypadał wtedy we czwartek, Stanisław biskup Krakowski,
chcąc wedle zwyczaju odprawić Chrystusowi ofiarę, udał się ze mszą do kościoła
Ś. Michała i wszystkich Aniołów na Skałce, aby pomodlić się za grzechy króla i
ludu (obawiał się bowiem, iżby to nabożeństwo, gdyby je odprawiał w wielkim
kościele, wnijściem króla Bolesława nie było przerwane). Kościół ów, pod te
czasy otoczony polem równem i szerokiem, stał na wyniesłej opoce, jak go i teraz
widzimy, a będąc ze wszystkich stron widocznym, łatwo zdradził męża świętego
przed królem Bolesławem, który wywiadywal się ustawicznie przez szpiegów, gdzie
się znajdował Stanisław biskup Krakowski, pragnąc w dniu owym nasycić
okrucieństwo swoje. Porwawszy więc miecz, i rozkazawszy pójść za sobą
liczniejszej

334

jak za zwyczaj drużynie rycerstwa, pospieszył w to miejsce, aby zamordowali męża
świętego. Jeszcze biskup Stanisław nie skończył mszy świętej, gdy król przybył
na Skałkę; ta okoliczność wstrzymała króla Bolesława, że nie wpadł nagle do
kościoła. Ale gdy mu wszelka zwłoka zdawała się przykra, i nieznośna., posyła
żołnierzy z rozkazem, aby zabili biskupa Stanisława, chociażby jeszcze
nabożeństwo odprawiał. Wszechmocność Boska przybyła natychmiast ku pomocy, ażeby
okazać, o ile potęga niebios wyższa jest od wszelkiej siły ziemskiej. Albowiem
siepacze owi, wszedłszy według rozkazu królewskiego do kościoła, aby zamordować
biskupa, gdy dobytemi mieczami godzili na męża świętego, skrytą mocą powaleni o
ziemię, i czołgający się na raczku, zaledwo wypełzali z kościoła. Zgromił ich
król, że z niczem powrócili: znowu więc pochwyciwszy za oręż w celu dokonania
zbrodni, wpadają do kościoła, i ręką świętokradzką powtórnie targną się na
biskupa; ale podobną jak wprzódy odepchnieni mocą, popadali na ziemię. Gdy zatem
nic nie sprawiwszy wrócili z kościoła, król Bolesław łajał ich jako
niewieściuchów, i groźnemi rozkazami nalegał, aby nie dokonane za dwukrotnem
wnijściem spełnili morderstwo. Rzecz dziwna! gdy weszli do kościoła, po raz
trzeci gwałtowniejszą jeszcze mocą niż wprzódy wywróceni, nie tknąwszy męża
świętego, z wielkim strachem jeden za drugim pouciekali. Wyznają, zatem przed
królem okrutnikiem, że ich ręce nie zdołają zadać śmierci biskupowi świętemu, i
że moc Boska powaliła ich o ziemię i odepchnęła po raz trzeci. Nie chciała snadź
Opatrzność, i uznała za rzecz niegodną, aby pomazaniec Boży, mający słynąć
męczeństwem, ugodzony był pierwej od kogo innego, niźli od króla, który był
także Bożym namaszczeńcem. Król Bolesław, nie zastraszony tem bynajmniej, co
żołnierze jego opowiadali, mniemając, że owo trzykrotne wywrócenie na ziemię
zmyślili jedynie z bojaźni, z większym jeszcze wybuchnął gniewem, i zelżywemi
słowy rzekł:, O! wyrodki podłe! nie rycerze, nie męże, ale baby! takaż was
opanowała nikczemność i trwoga, że nie śmiecie wywlec z kościoła jednego
księdza, i pomścić się na nim ciężkich krzywd moich?" Dobywszy zatem miecza,
danego sobie, tak jak każdemu królowi i książęciu z łaski Bożej, nie dla
krzywdzenia niewinnych, ale bronienia ich raczej od krzywd i niezasłużonej
śmierci, wściekły i zapieniony od złości, zgrzytający pragnieniem zemsty, wpada
do kościoła, którego przy koronacyi poprzysiągł bronić od krzywdy wszelakiej, i
nie zważając na miejsce, ani na czas, ani na dostojność biskupią, nie lękając
się ołtarzy i obecności Świętych, król bezbożny i występny, biskupowi
odprawującemu ofiarę mszy świętej mieczem głowę świętą rościna, i krew męża
Bożego zmieszawszy z świeżą Baranka niewinnego ofiarą, rąbie i trupem ściele Ś.
Stanisława biskupa, błagającego niebios o przebaczenie winy jemu i innym
zabójcom swoim — Oblubieńca na łonie Oblubienicy, Pasterza w owczarni swojej,
Ojca w objęciach

335

Córki, i syna niejako w wnętrznościach Matki. A tak maże i zaciera wszystkie
swoje zaszczyty dawną rycerstwa cnotą nabyte; chwałę przemienia na hańbę, chlubę
i zacność na obelżenie, i przez tę jednę zbrodnią siebie i potomstwo swoje na
wieczną wskazuje sromotę.


RYCERZE TRZECH RODÓW SZLACHECKICH ROZSIEKALI ZWŁOKI MARTWE Ś. STANISŁAWA,
KTÓRYCH CZĘŚCI KRÓL KAŻE PO RÓŻNYCH MIEJSCACH POROZRZUCAĆ NA PASTWĘ DZIKIEMU
PTASTWU I ZWIERZOWI.

Ale i rycerze trzech domów i herbów (Podkowę z krzyżem, tudzież Strzemię, i
rzekę Szreniawę z krzyżem, a w szczepie od nich pochodnim samą rzekę bez krzyża
za godło mający, którzy się zowią Drużyna, a których potomkowie i dziedzice do
dziś dnia w Polsce istnieją), chociaż po trzy kroć doznali nad sobą cudownej
władzy niebios, nie wahali się przecież uczestnictwa w zbrodni po dokonanym już
przez króla morderstwie; a chcąc niejako zatrzeć ohydę poprzedniego niemęztwa,
które im król wymawiał, rzucili się. z mieczami i kordami na ciało męża
świętego, obalające się na ziemię z zgruchotaną od ciosu królewskiego czaszką. A
tak ci, którzy wstrzymani mocą Boską nie zdołali pastwili się nad żywym, wywarli
swoję srogość na martwe zwłoki, zadając mu na wyścigi niezliczone razy, w obec
przypatrującego się takiej zbrodni króla, u którego ten zdawał się na większą
zasługiwać łaskę, kto lepiej Świętego ugodził. Tym sposobem ciało święte
rozsiekali na tysiączne cząstki, jakby mścić się chcieli na każdym z osobna
członku, i tylu śmierciami ukarać męża Bożego, ile razów nań wymierzyli. A król
Bolesław, zwykłą miotany wściekłością, nie nasyciwszy się ani srogą śmiercią,
ani sroższem pastwieniem się nad zabitym, kazał poćwiertowane ciało rozrzucić po
różnych, nawet oddaleńszych miejcach, i wydać je na pożarcie zwierzętom
drapieżnym, psom, sępom, krukom i innemu krwiożerczemu ptastwu, aby zagładzić na
ziemi pamięć tego, którego żywot już zagładził. Żołnierze natychmiast i w obec
króla spełniając jego rozkazy, porozrzucali do koła części zwłok Świętego, i
jakby dokonali czynu jakiegoś bohaterstwa, zbryzgani krwią Męczennika, wrócili z
królem Bolesławem na dwór królewski. Dusza zaś błogosławiona Ś. Stanisława
biskupa Krakowskiego, oswobodzona z ciała tylu razami i kaźniami, za szczególną
zasługę męczeństwa, uniosła się do trwałych i wiekuistych siedlisk, ku jasnemu
oglądaniu Trójcy Przenajświętszej, i pozyskaniu miejsca między pierwszego rzędu
Męczennikami, przyjęta przez usługujące jej chóry Anielskie, i powitana od
Patryarchów, Proroków, Apostołów, Męczenników, Wyznawców, Dziewic świętych, i
wszystkie Duchy błogosławione, które już wiecznego używały żywota. A to

336

działo się za rządów papieża Grzegorza VII. Przesławne zaś męża Bożego
Stanisława męczeństwo, dokonane mieczem króla bezbożnego, udowodniło świętość
Bożego Wybrańca jawnemi i zadziwiającemi cudami, które odtąd poczęły go
wsławiać, niezatarte żadnym ludzkim wybiegiem i chytrością.


CZTERY ORŁY STRZEGĄ CIAŁA Ś. STANISŁAWA PORĄBANEGO NA SZTUKI, KTÓRE POZBIERANE
PRZEZ KANONIKÓW I POSPAJANE, TAK SIĘ W SWOICH CZŁONKACH ZROSŁO, ŻE ŚLADU NAWET
BLIZN NIE OKAZYWAŁO; POCZEM POCHOWANO JE W KOŚCIELE Ś. MICHAŁA NA SKAŁCE NA
PRZEDMIEŚCIA KRAKOWSKIEM.

Nazajutrz po zabiciu Stanisława męża świętego, kiedy Bolesław król Polski i jego
rycerze, uczestnicy zbrodni popełnienej na świętym biskupie, tudzież inni
pochwalający ich czyn niegodziwy, mniemali, że ciało święte, które posiekali na
sztuki i rozrzucili, pożarte i zzobane było od zwierząt i dzikiego ptastwa:
ujrzano cztery orły niezwykłej postaci i wielkości z czterech stron świata
zlatujące, które krążąc w górze ponad miejscem męczeństwa, gdzie leżały szczątki
męża świętego, odpędzały od nich z osobliwszą troskliwością sępy, kruki i inne
zwierzęta. Nadto, niektóre osoby pobożne i bogobojne widziały w nocy po zabiciu
świętego Męczennika światło niebieskie cudownej jasności spuszczające się na
szczątki jego ciała, które zachowały ich blask aż do świtu dniu następnego, i
tyle jaśniało świateł niebieskich po różnych miejscach, ile było części
rozrzuconych. A tak, Najwyższy cudem oczywistym okazywał, że bohatera swego
Stanisława tylu uwieńczył promieniami chwały, ile srogość gwałtownika w swej
dzikiej zemście zadała mu ciosów (śmiertelnych. Gdy w ciągu dwóch dni cuda te
rozgłosiły się nie tylko przez krążące wieści, ale i przez powszednie o nich
przekonanie, zkąd zaczęto podziwiać je i wysławiać: niektórzy ojcowie pobożni
kościoła Krakowskiego, prałaci i kanonicy, ośmielili się zająć zebraniem i
pochowaniem uczciwem cząstek świętego ciała. Bynajmniej więc nie ustraszeni
srogością króla, który wiedzieli jak przeciwny był pogrzebaniu ciała Ś.
Stanisława, gdy chcąc temu przeszkodzić i zapobiedz, kazał rozrzucić jego
członki; przybywszy na miejsce męczeństwa, pozbierali starannie części ciała po
różnych miejscach rozrzucone i aż do ich przybycia od orłów troskliwie
strzeżone; a z troskliwością wielką pospajawszy członki rozszarpane, które
bieliły się i rumieniły na podobieństwo lilij i róż, i część z częścią, od
której zdawały się odcięte, w należytym porządku i składzie połączywszy, złożyli
ciało posiekane. Rzecz cudowna i do uwierzenia trudna! ale dla Twórcy niebios,
nagradzającego wiekuistą łaską swych bohaterskich męczenników, wielce łatwa.
Zaledwo skończyli układanie członków, gdy ujrzeli nagle ciało święte we
wszystkich częściach jak najmo-

337

cniej spojone cudownym niebios balsamem, bez najmniejszego blizn i poszarpania
śladu. Uradowani tak cudownym widokiem, nie mieszkając bynajmniej, odnoszą
zwłoki święte do kościoła Ś. Michała na Skace, w którym Święty otrzymał wieniec
męczeński; przewidywali bowiem z obawą, że zakaz króla Bolesława nie dozwoliłby
wnieść ich do któregokolwiek z innych kościołów miasta Krakowa. Odniesione z
należną uczciwością i pociechą, największą, tych wszystkich, którzy zasłużyli
być uczestnikami tego świętego obrzędu, złożyli je u podwojów kościoła, w
przysionku, pod gołem niebem, w trumnie napełnionej wonnościami, aby król w swej
srogości jeszcze zemsty nie syty nie kazał ich wyrzucić. Powróciwszy zaś, z
wielkiem zadziwieniem wszystkich opowiadali owo cudowne, którego świadkami byli,
ciała zrośnienie.


O ŚWIĘTOBLIWOŚCI ŻYCIA Ś. STANISŁAWA BISKUPA KRAKOWSKIEGO, ZABITEGO PRZEZ KRÓLA
BOLESŁAWA.

O wielu czytamy Świętych, którym Opatrzność za ich czyny pobożne i zasługi
dozwoliła zajaśniec wielorakiemi cudami i laskami: ale cuda i zadziwiające
dzieła, jakie wsławiły zasługi tego męża w życiu i śmierci, i udowodniły
świętość Stanisława biskupa Krakowskiego, są tak liczne i wielkie, ze niemal
wiarę ludzką przechodzą. W kimże bowiem nie wzbudzi podziwienia on rycerz Piotr
wskrzeszony z prochów trzechletnich słowy Męża świętego? zmuszeni do ucieczki
rycerze króla Bolesława, którzy po trzy kroć odebrawszy rozkaz, aby zabili męża
świętego, po trzy kroć mocą cudu powaleni zostali na ziemię? gdy i o Łazarzu
czytamy, że od Chrystusa Pana czwartego zaraz dnia po śmierci był wskrzeszony; i
o Judaszu Iskaryocie, że postanowiwszy wydać w ręce Żydów Pana naszego Jezusa
Chrystusa, i chcąc go poimać, raz tylko cofnął się i upadł. Któżby się równie
nad tem nie zdumiał, że ciało Ś. Stanisława Męczennika, posiekane na mnogie
części, w nocy i we dnie strzeżone od usłużnych mu orłów, albo raczej Aniołów,
żeby go żaden zwierz nie dotknął, jaśniało opromienione światłem niebieskiem; i
że toż samo święte ciało, niezliczonemi poszarpane ciosy, odzyskało potem

całość, śladu nawet blizn nie zachowawszy? Należy przeto pobożną wyznawać wiarą,
że Ś. Stanisław Męczennik przez cale życie swoje był mężem czystości anielskiej,
duszą i ciałem dziewicą, że zachował niewinności cnotę aż do chwili poniesionego
męczeństwa; i że chcąc wypełnić powinność zaniedbaną przez innych, kiedy drudzy
biskupi Polscy milczeli z obojętnością, stanął do walki niebezpiecznej w obronie
krzywd wyrządzonych Bogu, kościołowi i ludowi swemu; a poświęcając życie dla
prawdy.

338

i sprawiedliwości, zasłużył, aby go Bóg Wszechmocny. tak wielkiemi wsławił
cudami. Słusznie więc ktościół katolicki, rozszerzony po całym świecie, śpiewa
na jego pochwałę:

"Prawdziwego słońca promień, lekarz niebieski,
Dowodem jest i świadkiem zasług Męczennika:
W światłości ciała wyświecił jego czystość,
A w spojeniu członków dał świadectwo miłości."

Uwolniony zatem od więzów ciała przez tak chwalebne męczeństwo Ś. Stanisław,
rycerz niebieski niepożytej cnoty, i zaprowadzony od Aniołów przed tron
Najwyższego, mógł w obec poglądających nań z zadziwieniem niebian do
jednorodzonego Syna Bożego mówić temi słowy: "Patrz, o! Słowo Boże, jak wiele
cierpią ci, którzy się czynią karcicielami niecnych występków. Oto Bolesław król
Polski, oburzony moją przestrogą, nie dawszy się zastraszyć ani wskrzeszeniem
rycerza Piotra od trzech lat umarłego, ani trzykrotnym na ziemie powaleniem
żołnierzy, którzy z jego rozkazu przyszli mnie zamordować, ani nawet Majestatu
twego Najwyższą obecnością, bez żadnego względu na miejsce, na czas, i stan i
dostojność swoję i moję, zuchwalą i świętokradzką ręką; przy ołtarzu, kiedy
czyniłem ofiarę za odpuszczenie grzechów jemu i ludowi jego, łając niemęztwu
żołnierzy, których moc twoja powaliła, zmieszał krew moję z twą przeczystą
ofiarą, a bezbożnym mieczem uciąwszy głowę moję, ciało jeszcze na siedmdziesiąt
dwie poćwiertował części, i rzucił dzikim zwierzętom na pastwę." Odebrał zaś od
Króla Przedwiecznego, za którego sprawę walczył, taką odpowiedź: "Widziałem
walkę twoję i zgon, i byłem obecnym nie tylko widzem ale i obrońcą twoim. A
ponieważ dla imienia mego i dla prawdy nie wzdrygałeś się tak chwalebnej walki,
czynię cię zwycięzcą i Męczennikiem głośnym w całym świecie, a u Polaków głową
Męczenników i Patronem ich uwielbionym. Ciało twoje, promieniejące nowem
światłem i cudowną jasnością niebieską, spajam bez zostawienia śladu blizn, a
powierzając je pieczy Aniołów, zdobię cię podwójnym wieńcem, albowiem ciało to
dziewiczej czystości odniosło zwycięztwo nad nieprzyjacielem."


Z ROZPORZĄDZENIA STOLICY APOSTOLSKIEJ RZUCONA KLĄTWA NA KRÓLESTWO POLSKIE,
ZABÓJCY Ś. STANISŁAWA OBŁOŻENI KARAMI DUCHOWNEMI, KRÓL POLSKI BOLESŁAW OD TRONU
ODSĄDZONY.

Gdy wieść o tak smutnem i okropnem zabójstwie, popełnionem przez Bolesława króla
Polskiego na mężu świętym Stanisławie, doszła

339

przez różne poselstwa i listy do Najwyższego biskupa Grzegorza VII; sam
Najwyższy biskup Grzegorz z całem kardynałów ówczesnych gronem zapłakawszy
żałośnie, naradzał się nad tem przez czas długi, jakąby surowością ukarali
morderstwo tak straszliwe, popełnione przez króla Polskiego Bolesława i rycerzy
Polskich. Nakoniec rozkazał Piotrowi arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu i wszystkim
kościoła Polskiego biskupom osobnemi pismy, ażeby dla ohydzenia i ukarania
popełnionej przez króla Bolesława i jego rycerstwo zbrodni, rościągnęli
interdykt powszechny na całą prowincyą. Gnieźnieńską. Nadto, pozbawił króla
Bolesława wraz z królestwem Polskiem zaszczytu i godności królestwa; a
uwolniwszy panów wszystkich, książąt, służebników i poddanych z pod jego władzy,
zakazał im zwykłego dlań posłuszeństwa i uległości. Synom także i wnukom tych
rycerzy, którzy króla Bolesława wspierali swą pomocą i radą i przyzwalali na
popełnienie zbrodni, zabronił wstępu do wszelakich urzędów, posad, dostojeństw i
godności duchownych, aż do czwartego pokolenia, a odjął im chleby duchowne,
jakie posiadali albo posiadać mieli. Ostrzegł wreszcie arcybiskupa
Gnieźnieńskiego i innych biskupów, aby nie koronowali ani namaszczali nikogo na
królestwo Polskie, bez względu na znakomitość stopnia i stanu, bez opowiedzenia
się stolicy Apostolskiej. Arcybiskup zatem Gnieźnieński, Piotr, i wszyscy
kościołów Polskich biskupi, odebrawszy takie polecenia od Najwyższego Pasterza,
acz te zdawały im się zbyt uciążliwe i przykre, nie śmieli bynajmniej przeciwić
się postanowieniu Głowy kościoła, i ogłosili klątwę papieską; a pozamykawszy
wszystkie kościoły, z wielkim ludu i swoim żalem zawiesili służbę ołtarza i
Boskiej chwały.


PROROCTWO O PRZYSZŁEM ROZERWANIU KRÓLESTWA POLSKIEGO.

Objawiły nadto wyroki Boże niektórym mężom pobożnym i świątobliwym, że za
zbrodnią, której się Bolesław król Polski wraz z rycerstwem swojem dopuścił na
mężu Bożym Stanisławie, królestwo Polskie i kraje jemu podległe poszarpane będą
ohydnie na tyle części, na ile król Bolesław z swemi rycerzami porąbał ciało
święte, i że te dopiero po kilku wiekach, za łaską Boga przebłaganego pokorą i

skruchą narodu, zrosną się na wzór ciała Ś. Biskupa, nie zostawiwszy żadnego
znaku blizn i rozdziału. Które-to objawienie Boże, na ów czas rozgłoszone między
ludźmi, widział sprawdzonem wiek następny, widzi i teraźniejszy, i przyszły za
łaską Chrystusa Pana widzieć będzie.
Nową, nader srogą walkę stoczyli w tym czasie Henryk i Rudolf o królestwo
Rzymskie na miejscu zwanem Fladecheim, gdzie z obojej

340

strony wielu rycerzy poległo, Henryk odniósł zwycięztwo, a Rudolf z placu bitwy
umknął, ale nie zrażony bynajmniej powtórną klęską, sposobił się po trzeci raz
do wojny.


ROK PAŃSKI 1080.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI, ACZ OD PAPIEŻA TRONU POZBAWIONY, NIE SKŁADAŁ JEDNAK WŁADZY
KRÓLEWSKIEJ, A NA Ś. STANISŁAWA, KTÓREGO ZAMORDOWAŁ, ROZLICZNE RZUCAŁ POTWARZE.
POTEM DOPIERO WIDZĄC, ŻE TAMTEGO ŚWIĘTOŚĆ OD WSZYSTKICH BYŁA UZNANA, ON ZAŚ TAK
U SWOICH JAKO I OBCYCH STAŁ SIĘ CELEM POGARDY, ŻAŁOWAĆ POCZĄŁ SWEGO CZYNU.

Lubo król Polski Bolesław z wyroku i rozporządzenia papieża Grzegorza VII, za

zbrodnię popełnioną na mężu świętym, odsądzony został od władzy i dostojności
królewskiej, a poddani jego tymże wyrokiem Apostolskim uwolnieni od podległości
i posłuszeństwa królowi; przecież Bolesław nie przestał uważać się za króla i
przymuszał wszystkich do słuchania swoich rozkazów: wyrzekał, że i on i
królestwo jego niesłusznym pokrzywdzone zostało wyrokiem, i że za zgładzenie
jednego szalonego biskupa i zuchwalca, który śmierć poniósł z własnej winy, nie
godziło się obciążać ich tylu karami. Nie szczędził przytem, wraz z rycerzami
którzy uczestniczyli jego zbrodni i sprzyjali jego zamiarom, najzelżywszych
zniewag mężowi Bożemu; i chcąc w obec ciemnego gminu prostaków zmniejszyć
zbrodnię przez siebie popełnioną., nie sromał się w częstych z nimi rozmowach
szarpać słowy świętego biskupa, mieniąc go nie Ojcem duchownym ale ojcem
dzieciom, nie pasterzem ale wszetecznikiem, nie zwierzchnikiem duchownym ale
ciemiężcą, nie biskupem ale zbiorcą bogactw i łakomcem, nie dozorcą ale katem,
nie do serc sięgającym, ale (czego wymówić się nawet nie godzi) do podołków, i
że dla utajenia swoich zdrożności, innym wodze swawoli rozpuszczał. Chociaż
jednak temi i innemi potwarzami znieważał męża Bożego, nie zdołał jednak
przyćmić jego świętości, zwłaszcza w przekonaniu tych, którzy znali jego życie i
obyczaje. Broniły go skutecznie od tych obelg i zarzutów światła niebieskie
często spuszczające się na grób męża świętego, które pobożni ludzie widywali,
niemniej choroby i kalectwa odpędzane za wezwaniem jego imienia. Sam nawet
Bolesław, spowodowany częstemi pogłoskami o owych światłach niebieskich,
spuszczających się na grób męża świętego, chcąc się przekonać czy były prawdziwe
albo zmyślone, wychodził na wieżę zamku Krakowskiego; a zobaczywszy wyraźnie
promienie z nieba zstępujące i oddające cześć ciału świętemu, nie tylko przestał
obelgami

341

swemi znieważać męża Bożego, ale nawet zaczął się bać o siebie, poczuwają się do
popełnionej na nim zbrodni morderstwa, której wtedy dopiero cały ogrom poznał,
zwłaszcza gdy go coraz więcej trapić poczęła, wzgarda okazywana od własnego
rycerstwa i, jawna u obcych sromota. A lubo zdawało się, ze w początkach
panowania trwała; i niezłomna, cnót swoich posadę założył w obronie i
rozszerzeniu swojej ojczyzny, tudzież w hojności, która sama jedna tak
wyszczególniającym była w nim przymiotem, że z pomiędzy królów Polskich on sam
tylko zasłużył na imię i przezwisko szczodrego: przecież, zniweczywszy te
wszystkie czyny chwalebne ciężką miarą występków, cokolwiek miał w sobie męztwa
i dzielności umysłu, to ohydził i zatarł sprosnością obyczajów, a zaletę,
szczodroty przyćmił drugą zakałą zbrodniczego morderstwa. A tak, pragnąc w
chwale wyrównać przodkom, a nawet ich przewyższyć, okrył siebie i potomstwo
swoje wieczną hańbą i sromota; a usiłując rozprzestrzenić granice swego
królestwa, z dopuszczenia sprawiedliwych sadów Bożych stracił te, które już tak
znacznie rozszerzoneposiadał, i zanurzony w cieniach brzydkiej pomroki, zaćmił
rodu swego zaszczyty, świetność i chwalę królestwa.
Rudolf stoczywszy po trzeci raz bitwę z Henrykiem królem Rzymskim nad rzeką
Elsterą (Elestra) wielką poniósł klęskę; wielu książąt i rycerzy Saskich na
placu legło, jemu zaś ucięto rękę. Odprowadzony do Mersburga, z ran poniesionych
umarł. Po jego atoli śmierci nie uspokoiły się do razu sprawy cesarstwa: Herman
bowiem, książę Lotaryngii, w jego miejsce obrany, nowe do wojny zbierał siły;
lecz gdy od stronnictwa Henrykowi przychylnego zgładzony został, wojna z jego
zgonem spełzła na niczem. Cesarz Henryk odwiedzając grób Rudolfa, gdy go pewien
rycerz zapytał: "Czemu pozwolił, aby tego, który królem nie był, tak okazałym
uczczono grobowcem?" odpowiedział: "Bogdajby wszyscy moi nieprzyjaciele tak
zaszczytne mieli pomniki!"


ROK PAŃSKI 1081.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI, OBAWIAJĄC SIĘ OD SWOICH ZDRADY, UCHODZI DO WĘGIER, A POTEM
W TOWARZYSTWIE JEDNEGO TYLKO SŁUGI DO KARYNTYI, GDZIE W PEWNYM KLASZTORZE
UKRYWSZY SIĘ NIEZNANY, POKUTNICZO SŁUŻBĘ PEŁNI; KRÓLESTWO ZAŚ POLSKIE WRACA POD
WŁADZĘ KSIAŻĄT.

Z upokorzeniem własnem poznał Bolesław król Polski, że pomyślny i kwitnący stan
królestwa, w skutek zabicia Ś. Stanisława biskupa, ustąpił miejsca klęskom i
zniewagom, gdy nie tylko wiele krajów Ruskich, a zwłaszcza tych, które on sam
był podbił, zrzuciwszy jarzmo poddaństwa, od-

342

mawiały mu zwykłych danin i powinności, ale i własnych panów nienawiść i wzgarda
ku niemu coraz więcej wzrastała. Do takiego wreszcie upadku i nędzy zeszła dawna
jego świetność i okazałość, taką Bóg za winy ciężkie nawiedził go niedolą, że
przedniejsi panowie królestwa sprzysięgli się na zabicie albo uwięzienie jego, i
tych, którzy byli uczestnikami popełnionej im Ś. Stanisławie zbrodni, w
przekonaniu, że nie zdołają inaczej odzyskać zaszczytu korony królewskiey i
uwolnić się od kar duchownych, tylko przez jego zagładę lub uwięzienie. Ale że
ułożony w tej mierze zamiar niedbale wykonywano, król Bolesław odkrywszy spisek,
z drużyną, rycerzy, którzy byli wspólnikami zbrodni, a na których gardła
podobnie jak na królewskie czyhano, by nie wpaśdź w ręce sprzysiężonych, udał
się spiesznie do Węgier, do Władysława krewnego i wychowańca swego, który już w
Węgrzech panował; a z obawy, iżby w jego nieobecności oburzeni panowie nie
dopuścili się jakiej srogości na synu jego jedynym Mieczysławie, liczącym
naówczas na lat dwanaście, wziął go z sobą. wraz z innymi rycerzami, którzy
mieli udział w zabójstwie męża świętego. Przyjęty był z należną czcią, i przez
czas niejaki podejmowany uprzejmie, jak tego wymagały pokrewieństwo, gościnności
doznana i obowiązek wzajemności (wyznawał bowiem Władysław, że potęga i pomoc
Bolesława przywróciły mu ojcowskie dziedzictwo). Tu usiłując przed królem
Węgierskim i jego narodem zmniejszyć ile możności swą winę, zarzucał biskupowi
świętemu Stanisławowi liczne i wielorakie zbrodnie, utrzymując, że go słusznie
życia pozbawił: przecież sprzykrzyło mu się w końcu słuchać dochodzących uszu
jego szemrań, które w obec króla Węgierskiego i Węgrów obrażały jego majestat,
mieniąc go zelżywie wygnańcem i mordercą. Zostawiwszy więc syna Mieczysława i
rycerstwo, które z nim opuściło ojczyznę, u Władysława króla Węgierskiego, i
zrzuciwszy z siebie szaty królewskie, aby po nich nie był poznany, udał się do
Karyntyi w towarzystwie jednego tylko sługi, i ukrywał się tam po klasztorach
wystawionych niegdy i założonych przez jego pradziadów, a mianowicie w
klasztorze Wildeńskim (Wilthina) niedaleko Inspruka, w kraju czyli okolicy
leżącej nad rzeką Adygą. Tam ostre i pełne pokory prowadząc życie, a nie wydając
się przed nikim z swoim stanem i rodem, pełnił brudną służbę kuchcika, i
siermięgą pokutniczą zgładzić usiłował winowajcze piętno zbrodni, której się był
na Stanisławie mężu Bożym dopuścił. Niektórzy zaś twierdzą, że w czasie pobytu
swego na dworze króla Władysława w Węgrzech, wpadłszy w obłąkanie, długie
cierpiał męki i katusze szaleństwa, pókąd w dniu 21 Marca nie wyzionął ducha,
pożarty naostatek od własnych psów w lasach Węgierskich; i w ten sposób poniósł
karę okropną, wymierzoną nań mściwie od Boga za zbrodnię popełnionego
morderstwa. Po wygnaniu zatem Bolesława i jego śmierci, sława

343

i blask świetny królestwa Polskiego poczęły stopniami mierzchnąć upadać, a
Polska, straciwszy koronę królewską, która za czterech tylko piastowała królów,
odsądzona od praw i zaszczytów nabytych dzielnością, i cnotami Bolesława
Chrobrego, pierwszego króla Polskiego, za zbrodnię niegodziwą, zabójstwa,
popełnionego na świętym biskupie Stanisławie, która, Bolesław wolał
usprawiedliwiać i zmniejszać, niżeli zgładzić pokutą, spadła do rzędu księstw,
mając pod książętami doznać losów daleko odmienniejszych niżeli za panowania
królów.


ZALETY I PRZYWARY BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO.

Słusznie Bolesław król Polski, w czynach swoich i powodzeniu tak różny i sobie
samemu niepodobny, uderza mnie podziwieniem: z jednej strony bowiem okazuje się
godnym zalety, tak iż od pradziada jogo, Bolesława I, króla Polskiego, żaden mu
z królów nie wyrównał; z drugiej słuszna ciąży na nim nagana, że żaden król
sromotniej, żaden występniej Boga nie obrażał, i dotkliwszych na rzeczpospolitą
nie sprowadził ciosów. Kiedy bowiem tak liczne nad Rusią i Węgrami odnosi
zwycięztwa, rozprzestrzenia granice kraju, i wspaniałą hojnością wszystkich
serca zniewala, wtedy wyrównywa Bolesławowi Chrobremu: lecz kiedy obrzydłą plami
się Sodomy zbrodnią, gdy na kobietach i rycerstwie niecnych dopuszcza się
gwałtów, gdy z pogardą odrzucając przestrogi nie chce myśleć o poprawie życia,
targnie się zuchwale na męża Bożego, i dopełniwszy na nim morderstwa, śmie nadto
usprawiedliwiać swoję zbrodnię, wtedy okazuje się drugim dla Polaków Popielem, a
cokolwiek Polska za dawniejszych królów i książąt pozyskała chwały i zaszczytu,
to wszystko niweczy i zaciera.


SALOMON KRÓL WĘGIERSKI, WSPARTY POMOCĄ KUNÓW, WYDAJE WOJNĘ KRÓLOWI WŁADYSŁAWOWI;
ALE DOZNAWSZY PORAŻKI, UCIEKA DO BUŁGARÓW, OD KTÓRYCH TAKIE NIEPRZYJĘTY, W
PODRÓŻY KOŃCZY ŻYCIE.

Król Węgierski Salomon, chcąc dawną odzyskać władzę i dostojność królewską, jął
zamachy knować na życie Władysława króla Węgierskiego: co gdy się wydało,
wtrącony został do więzienia w Wyszegradzie. Uwolniony potem z łaski Władysława
króla Węgierskiego, zbiegł do Kunów, Węgrom pod ów czas nieprzyjaznych.
Sprawował wtedy zwierzchnią nad Kunami władzę naczelnik ich Kustek; tego skłonił
Salomon do udzielenia sobie pomocy, obiecując, że córkę jego weźmie za

344

żonę, a odda mu ziemię Siedmiogrodzką. Barbarzyniec, ujęty takiemi obietnicami,
najeżdża Węgry; ale gdy przyszło do spotkania, tak król Salomon jak i Kustek
naczelnik Kunów, straciwszy wiele ludzi, zostali pobici i do ucieczki zmuszeni.
Przerażony tą klęską, udał się do Bułgarów, gdzie z drużyną, swoją żyjąc z
łupieży, wkrótce naprzykrzył się krajowcom; zaczem od Bułgarów i Greków, po
wymordowaniu wszystkich prawie jego towarzyszów, z kraju został wygnany.
Ostateczną przyciśniony niedolą, gdy w ucieczce zdążył do pewnego lasu, kazał
swoim czekać na siebie, sam zaś zapuściwszy się w głąb puszczy, już więcej nie
wrócił, lecz strawił resztę życia na pielgrzymce i bogomyślności. Przybywszy
nakoniec w odzieży pielgrzymskiej do Poli, miasta Istryi, leżącego na brzegu
Adryatyku, umarł, i tam ciało jego spoczywa. Tak Salomon jako i brat jego Dawid
żadnego ze krwi swojej nie zostawili potomka, albowiem Bóg sprawiedliwym swoim
wyrokiem odmówił potomstwa synom Andrzeja króla Węgierskiego, za to, iż dla
osiągnienia władzy, dogadzając prośbom Węgrów, zezwolił na przywrócenie
bałwochwalstwa, a wymordowanie księży i sług Bożych.


PO UCIECZCE KRÓLA BOLESŁAWA, KNIAŹ RUSKI POLSKĘ PUSTOSZY I MNOGIE Z NIEJ ŁUPY
UPROWADZA.

Wasilko Rościsławicz, książę Ruski, dowiedziawszy się, że Bolesław król Polski z
kraju uszedł, a rzeczpospolitą wewnętrzne zawichrzyły burze, umyślił najechać ją
i spustoszyć; wpada zatem gwałtownie do Polski z wojskiem zaciężem, z Połowców i
innego ludu złożonem, a zdobywszy i popaliwszy niektóre warownie, wraca na Ruś
obciążony zdobyczą.
Rok ten pamiętny był Polakom i Węgrom ucieczką dwóch królów, Bolesława i
Salomona, i nadzwyczajnemi upałami, w skutek których wiele pozapalało się lasów
i miejsc bagnistych żarem słońca wysuszonych.


PO JĘDRZEJU BISKUPIE KRUSZWICKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ BAPTYSTA I.

Jędrzej, biskup Kruszwicki, po 251etnim zarządzie kościoła Kruszwickiego, umarł
wiekiem strawiony, i obok zwłok poprzednika swego Wenancyusza pochowany został w
kościele parafialnym wsi Parkanie. Po nim, wyborem kapituły Włocławskiej, za
wstawieniem się Władysława książęcia i monarchy Polskiego, wyniesiony został na
stolicę i przez papieża Grzegorza VII potwierdzony Baptysta I, rodem Rzymianin.

345

JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
Księga czwarta.

ROK PAŃSKI 1082.

WŁADYSŁAW HERMAN, BRAT BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO WYGNAŃCA, WYNIESIONY NA STOLICĘ
POLSKĄ, UWALNIA KRÓLESTWO OD CIĄŻĄCEJ NAD NIEM KLĄTWY, I BISKUPSTWO KRAKOWSKIE
OSADZA.

Gdy w opisywaniu dziejów krajowych przechodzę z kolei od królów do książąt,
pióro samo przez się ociężałe tępieje i umysł boleścią przenikniony niezwykle
chromać poczyna. Od czasu bowiem dokonania zabójstwa na mężu świętym
Stanisławie, biskupie Krakowskim, ręką niezbożną Bolesława króla Polskiego i
jego rycerstwa, straciła Polska godność królewska., a rozdrobniona na mnogie
dzielnice, prawom następstwa spadłe na dziedzicznych książąt, przestała być
ciałem jednem i potężnem, zszedłszy do stanu niedoli i podległości. Skoro bowiem
Bolesław król Polski, czy-to powodowany bojaźnią, czy zgryzotą sumienia, z
przyczyny popełnionego na mężu świętym morderstwa, ustąpił do Węgier, prałaci i
panowie Polscy, zająwszy się urządzeniem nowem rzeczypospolitej, wszyscy
zgodnemi głosy w miejsce jego obrali Władysława Hermana, pozostałego syna króla
Kazimierza, a brata rodzonego Bolesława. Który aczkolwiek uznany początkowo za
króla, cześć królewską odbierał, i od wszystkich królem był nazywany, sam
jednakże nie śmiał przywłaszczać sobie nazwy i godności królewskiej, bądź-to że
nie był obyczajem przodków koronowany i namaszczony, (biskupi bowiem, obawiający
się przestąpić zakaz stolicy Apostolskiej, nie

346

chcieli udzielić mu namaszczenia), bądź, że się spodziewał, iż brat jego
Bolesław kiedykolwiek powróci: nie mienił się królem, ale tylko książęciem i
dziedzicem królestwa Polskiego, jakoby majestat i godność królestwa przywiązane
były do osoby, a nie do kraju. Osięgnąwszy zaś za zgodną wszystkich wolą
zwierzchnie nad Polską panowanie, jako mąż pełen ducha religii i pobożności, za
pierwszą wziął sobie powinność postarać się o uwolnienie królestwa Polskiego od
klątwy, włożonej nań za popełnione zabójstwo na świętym biskupie, a kościołowi
Krakowskiemu skrócić stan jego wdowi i sierocy, w jakim aż do tej chwili
zostawał, gdy po najchwalebniejszym mężu Ś. Stanisławie nikt nie śmiał przyjąć
następstwa, w tak burzliwem zwłaszcza rzeczy zamieszaniu. A ponieważ kara klątwy
wymierzoną była z rozkazu stolicy Apostolskiej, wyprawił do Rzymu do papieża
Grzegorza VII uroczyste poselstwo, złożone z osób duchownych i świeckich. Papież
Grzegorz VII, wzruszony ich pokornemi i nalegającemi prośbami, przekonawszy się
dowodnie, że król Bolesław, zabójca męża świętego, ustąpił z Polski na wygnanie,
a rządy po nim objął brat jego Władysław, monarcha rzadkiej pobożności, uwolnił
kościół Polski od dotychczasowego interdyktu, i Lamberta Polaka, wybranego
tajemnemi głosy przez kapitułę, szlachcica z domu i rodziny Habdank, kanonika
Krakowskiego, od wielu lat sobie znanego, a z sprawami kuryi Rzymskiej nałożycie
obeznanego, na biskupstwie Krakowskim osadził. Zaczął Władysław i pod innemi
względami rządy roztropnie sprawować, ubezpieczając drogi publiczne, i sławiąc
się obrońcą słabszych przeciw uciskającej przemocy gwałtowników, odwołując
wreszcie albo łagodząc niektóre nakazy i postanowienia Bolesława, swego
rodzonego brata.


W WOJNIE TOCZĄCEJ SIĘ MIĘDZY KSIĄŻĘTAMI CZESKIMI A MARGRABIĄ AUSTRIACKIM
ZWYCIĘZTWO DOSTAJE SIĘ CZECHOM.

Tegoż roku toczyła się walka w Morawie między Wratysławem książęciem Czeskim i
braćmi jego Konradem i Ottonem z jednej, a Leopoldem margrabią Austryackim z
drugiej strony, z powodu krzywd od Austryaków wyrządzonych Morawcom zostającym
pod władzą Konrada i Ottona. W walce tej wielu było z obu stron zabitych i
rannych; zwycięztwo odniósł Wratysław książę Czeski z braćmi swoimi Konradem i
Ottonem, poczem obciążony łupami na nieprzyjaciołach zdobytemi do swego kraju
powrócił.

347

ROK PAŃSKI 1083.

WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ŁĄCZY SIĘ PIERWSYM ŚLUBEM MAŁŻEŃSTWA Z JUDYTĄ CÓRKĄ
BOLESŁAWA KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO.

Gdy z rodu królow Polskich jeden już tylko Władysław książę Polski pozostał, na
prośby więc i przełożenia, wszystkich prałatów i panów Polskich, obawiających
się, iżby ten dom starodawny i sławny do szczętu nie wygasł, książę Władysław
postanowił zawrzeć śluby małżeńskie Stosując się we wszystkiem do zdania panów
radnych, pojął za żonę znakomitą dziewicę Judytę, nie tylko z nadobnej postaci i
zacnego rodu, ale nadto z cnót i chwalebnych obyczajów głośno słynącą, córkę
książęcia Czeskiego Wratysława, zrodzoną z pierwszej żony Adelaidy, córki
Andrzeja króla Węgierskiego: do których-to związków namawiała niemniej brata
swego rodzonego, Władysława książęcia Polskiego, Świętochna, księżna Czeska,
wtóra małżonka książęcia Wratysława, znająca dobrze z pożycia domowego zacność
obyczajów dziewicy Judyty, własnej swojej wychowanki. Tę gdy stryjowie Konrad i
Otto, książęta Morawscy, z gronem znakomitych panów Czeskich do Krakowa
odprowadzili, gody weselne odprawiono z wielką uroczystością. Znajdujemy
podania, że przez cześć dla Władysława książęcia Polskiego, i ojca jej
Wratysława książęcia Czeskiego, niemniej rzadkich a przedziwnych cnót Judyty,
tak w potocznej mowie jako i w pismach nazywano ją królową. Świadczą o niej
dzieje, że tak dalece umiłowała naród i królestwo Polskie, i tak zabiegała o
jego wzrost i podźwignienie, że zdawała się zrodzoną i wychowaną nie w Czechach
ale w samej Polsce.


WSZEWOŁOD KSIĄŻĘ KIJOWSKI UMIERA. SYN JEGO WŁODZIMIERZ OBAWIAJĄC SIĘ, ABY MU
ŚWIĘTOPEŁK, SYN ZASŁAWA NIEGDY KSIĄŻĘCIA KIJOWSKIEGO, WOJNY O STOLICĘ KIJOWSKĄ
NIE WYDAŁ, SAM DOBROWOLNIE MU JEJ USTĘPUJE.

W Ruskich krajach mór straszliwy wiele ludu obojej płci wytępił. Umarł także tą
zarazą dotknięty Wszowołod, syn Jarosława, a wnuk Włodzimierza książęcia
Kijowskiego, dnia 13 miesiąca Kwietnia; pochowany w kościele Ś. Zofii w Kijowie
przez synów pozostałych, Włodzimierza i Bościsława; miłośnik wielki ubogich i
duchownych. Ojciec jego Jarosław przy śmierci błogosławił mu, oceniając w nim
cnotę pokory. Po zejściu zaś Wszowołoda, Włodzimierz syn jego starszy tak sobie
w duchu rozmyślał: "Jeżeli przyjmę księstwo Kujawskie, stolicę ojca

348

mojego, trzeba mi będzie wojnę toczyć z Światopełkiem, synom Zasława", była to
bowiem ojca jego stolica. A po takich rozmysłach wyprawił posłów po Światopełka,
którego sprowadziwszy ustąpił mu stolicy Kijowskiej, sam zaś przoniósl się do
Czorniechowa, a brat jego Rościsław do Pereasławia. Przybył Światopełk w oktawie
świąt Wielkanocnych do Kijowa, gdzie przyjęty ze czcią od Kijowian niosących mu
na powitanie podarki, osiadł zaraz na stolicy ojca i stryja swego.


ROK PAŃSKI 1084.

WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI PRZYWOŁUJE DO KRAJU MIECZYSŁAWA SYNA BOLESŁAWA I INNYCH
POLAKÓW WYSIADUJĄCYCH W WĘGRZECH NA WYGNANIU.

Władysław książę Polski, poczytując to za hańbę sobie, domowi swemu i rodzinie,
iżby bratanek jego Mieczysław, syn brata jego Bolesława króla Polskiego, zabójcy
Ś. Stanisława, tułał się jak wygnaniec za granicą, wyprawił posłów do Węgier, do
męża świętego Władysława, celem sprowadzenia do Polski nie tylko rzeczonogo
bratanka Mieczysława, ale i innych rycerzy przebywających z nim razom na
wygnaniu. Książę Mieczysław, który już od lat dwóch po oddaleniu się ojca
przesiadywał u wuja swego, świętego męża Władysława, króla Węgierskiego,
przymiotami swomi, tak wrodzonemi jaki nabytemi, taką był zaskarbił sobie łaskę
i przychylnoąć Ś.Władysława i braci jego Geizy i Lamberta, że jak syn własny
chowany był w domu królewskim. Urodną przytem postacią i krzepkiemi siły tak
dalece przewyższał nie tylko rówienników, ale i starszych od siebie Polaków i
Węgrów, że u wszystkich zjednał sobie miłość i uwielbienie, i kędy tylko się
obrócił, wszędzie znajdował serca dla siebie przychyliło i wylane. Ale wszystkie
te, tak ściśle z Węgrami wiążące go węzły, przomogła wrodzona i silniejsza nad
nie miłość kraju, żądza wrócenia do ojczyzny. Skoro zatem posłowie stryja jego
Władysława książęcia Polskiego przybyli w celu zabrania go i odprowadzenia do
Polski, natychmiast porzuciwszy społeczeństwo Węgrów, połączył się z posłami, i
jął usilnemi prośby nalegać na wuja i wychowawcę swego Władysława króla
Węgierskiego, któremu go był ojciec Bolesław poruczył, i który aż do tej chwili
najtroskliwiej nad nim czuwał, aby z tąż samą dlań przychylnością zezwolił na
jego odjazd. A lubo Władysławowi przykro było rozłączać się z młodzieńcem
podziwienia godnych cnót i zdolności, a zwłaszcza tak blisko z sobą
spokrewnionym, przecież zważywszy, jak gorąco pragnął powrotu, odesłał go do
stryja Władysława książęcia Polskiego, opatrzywszy go końmi, rynsztunkiem
wojennym, szatami i klejno-

349

tami. Wrócili razem z Mieczysławem do Polski: Borzywój syn Msty, Zbilut
(Sbilith), Dobrogost, Paweł, Zema, Odolan, Andrzej, i inni rycerze, którzy z
królom Bolesławem do Węgier się byli schronili. Tym Władysław książę Polski
wszystkie dobra nieruchome, wyrokiem powszechnym za zbrodnią, zabójstwa
popełnioną na Ś. Stanisławie i za zbiegostwo na rzecz skarbu książęcego zajęte,
zwrócił w całości.
Henryk król Rzymski, z małżonką swoją Beatą, w dzień świąteczny Zmartwychwstania
Pańskiego, przez papieża Klemensa, którego tenże Henryk wyniósł na stolicę
papieską, namaszczony został na cesarza, mimo sprzeciwiania się wygnanego
Hildobranda, prawdziwego papieża. Który-to Klemens, zwany dawniej Gwibertem, był
arcybiskupem Rawońskim.


ROK PAŃSKI 1085.

ŚLUB UCZYNIONY PRZEZ WŁADYSŁAWA KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO I JEGO MAŁŻONKĘ DLA
UPROSZENIA U BOGA POTOMSTWA, Z POCIECHĄ, RODZICÓW OSIĘGA SKUTEK.

Władysław książę Polski, naprawiwszy i uporządkowawszy ile mógł sprawy
publiczne, przez zabicie Ś. Stanisława biskupa i ucieczkę króla Bolesława
zamącone i w nieład popchnięte, trapić się począł swą bezdzietnością. Mniemał
bowiem, że małżonka jego księżna Judyta, od dawna niopłodna, na zawsze
bozpotomną zostanie, a tak ród jego królewski na nim wygaśnie. Księżna zatem
Judyta, pragnąc uwolnić się od dotkliwego zarzutu niepłodnosci, poświęciła się
wszystka uczynkom pobożnym; kościołom, ubogim, sierotom i wdowom, pielgrzymom i
wszelakiego rodzaju cierpiącym hojne rozdawała jałmużny; a w codziennych
modłach, połączonych z płaczem i wzdychaniem, zanosiła prośby do Boga, aby jej
pobłogosławić raczył owocem dobrego siewu, upragnionym potomkiem płci męzkiej.
Lambert biskup Krakowski, rodem Francuz, chcąc zaradzić tym wspólnym płaczom i
troskom: "Ma, rzecze, Francya w ziemi Prowanckiej na południe leżącej, niedaleko
Marsylii, gdzie Rodan wpada do Oceanu, ciało uwielbione Ś. Idziego Wyznawcy, w
klasztorze jego imieniu poświęconym, w którym mieszka liczne zgromadzenie
mnichów zakonu Ś. Benedykta. Miejsce to przed oblicznością Boga tak osobliwszemi
słynie łaskami, że nigdy jeszcze w swych prośbach nie doznał zawodu, ktokolwiek
w imię Świętego prosił o rzecz słuszną i zbawienną. Obiecuję wam tedy i zaręczam
uroczyście, że jeżeli z ufnością i wiarą udacie się do niego, on modłami swemi
wyjedna wam upragnioną królowej płodność i potomstwo." Pocieszeni tą radą
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

350

i nadzieją, postać dziecięcia urobioną ze złota, kielich szczerozłoty rzadkiej
wielkości i misterstwa, tudzież posag złoty Ś. Idziego, naczynia złote i
srebrne, szaty tkane z lamy złotej i purpury, i wiele innych rzeczy, za poradą
Lamberta biskupa Krakowskiego zebrawszy i sporządziwszy, przez znakomitych
mężów, ze stanu duchownego i świeckiego wybranych, między którymi przodkował
Piotr kanonik Krakowski, posyłają do Prowancyi, dla złożenia ich ku czci męża
Bożego klasztorowi Ś. Idziego. Ci gdy na miejsce przeznaczone szczęśliwie
przybyli, i z najgłębszą pokorą złożywszy opatowi klasztoru, tudzież braciom
zakonnym, dary od Władysława książęcia Polskiego i Judyty małżonki jego do grobu
Ś. Idziego przysłane, opowiedzieli ich prośby, życzenia i śluby; Opat nakazał
zakonnikom trzydniowy post, w czasie którego błagać mieli Boga gorącemi modły,
aby dla rozsławienia między obcemi i odległemi narody cnót i zasług Ś. Idziego,
swego Wyznawcy, a pomnożenia przez to czci i chwały swego imienia, wysłuchać
raczył próśb Polaków, którzy tak daleką trudzili się podróżą, a z szczodrej
łaski i miłosierdzia swego zapłodnił żywot księżny Judyty potomkiem płci
męzkiej. Aliści, nim jeszcze trzy dni postu naznaczonego na umartwienie ducha
pokutniczą pokorą upłynęły, jednemu z zakonników, celującemu nad innych
pobożnością i życiem świątobliwem, zwiastowało Boże objawionie, że Ś. Idzi na
jego prośbę oddalił wadę niepłodności i wyjednał potomstwo książęciu
Władysławowi i żonie jego Judycie. A tak posłowie Polscy z ust Opata
najpewniejszą powzięli otuchę, że nieba wypełnią łaskawie wszystko, o co
przybyli prosić Ś. Idziego. Jakoż gdy uradowani tak pewną i pożądaną odpowiedzią
wrócili do domu, dowiedzieli się, że wyrok obwieszczony im przez Opata sprawdził
się i urzeczywistnił, księżna bowiem Judyta poczęła, i składała już uroczyste
dzięki Bogu i Ś. Idziemu za użyczenie jej płodności.


POŁOWCY PORAŻAJĄ, W BOJU ŚWIATOPEŁKA KSIĄŻĘCIA KIJOWSKIEGO, KTÓREMU ROŚCISŁAW I
WŁODZIMIERZ KSIĄŻĘTA RUSCY NAPRÓŻNO NIEŚĆ POMOC USIŁUJĄ. ROŚCISŁAW W PRZEPRAWIE
PRZEZ RZEKĘ STUNIĘ PORWANY WIREM TONIE.

Połowce barbarzyńcy, najzawziętsi nieprzyjaciele Rusi, gdy się dowiedzieli, że
po śmierci Wszewołoda syn Zasława Światopełk objął Kijowskie księstwo, zebrawszy
liczne wojsko, postanowili Ruś spustoszyć. Wprzódy jednak wyprawili do
Światopełka posłów z upomnieniem: "aby ojczystym zwyczajem pokój z nimi zachował
i z zaniedbanego uiścił się haraczu." Światopełk oburzony ich poselstwem,
wysłanników uwięzić kazał. Co gdy się do Połowców doniosło, gniewem zapaleni
jęli pustoszyć ziemię.

351

Ruską; Światopełk też pomiarkowawszy się, że niesłusznie Połowieckich więził
posłów, uwolnił ich i odesłał prosząc o pokój, którym wprzódy pogardził. Ale gdy
mu go odmówiono, gromadził i uzbrajał wojsko, chcąc walną stoczyć bitwę z
Połowcami. A lubo mniej roztropni z rycerzy pochwalali jego przedsięwzięcie,
inni przecież głębiej zważający rzeczy odmiennego byli zdania, utrzymując, że
gdyby im nawet ośm tysięcy wojska przybyło, jeszczeby walka z Połowcami była
niebezpieczna. Za radą więc rycerstwa Światopełk śle do Włodzimierza
Czerniechowskiego, i Rościslawa Pereasławskiego książęcia gońców, z prośbą o
posiłki. Ci złączywszy swoje zbrojne siły, przybywają, do Kijowa, wyrzucając
książęciu Światopełkowi, że przeciw prawu narodów znieważył Połowieckich posłów.
Ale na przełożenia radców, przedstawiających, że gdy Połowcy niszczyli
bezprzestannie ziemię Ruską, należało wymówki odłożyć na czas inny, a zająć sin
raczej obroną kraju, wyprowadzają wojska w pole, a stanąwszy pierwszym obozem
pod Otropolem (Kotropol), przybywają nad rzekę Stunię (Stuhnya). Tu badają
naprzód chęci rycerstwa, azali gotowem się czuło do walki; że zaś głosy były
niezgodne, książę Włodzimierz wniósł na radzie, aby przebywszy rzekę układać się
o pokój z nieprzyjacielem. A lubo wielu pochwalało to zdanie, i sami tylko
przeciwni mu byli Kijowianie, nie chcący wchodzić w żadne układy z Połowcami, w
końcu przychylili się do niego wszyscy, i przekroczywszy rzekę Stunię, która na
ów czas była wylała, wystąpili w szyku bojowym przeciw nieprzyjaciołom.
Rościslaw stanął na lewem, Światopełk na prawem skrzydle, Włodzimierz zajął
środek między nimi; i w tym porządku stoczono bitwę dnia 26 Maja. Połowcy
wysławszy przed sobą łuczników, uderzyli na wojsko Ruskie ustawione między dwoma
okopami. Przedewszystkiem zaś natarli na Światopełka i wojsko jego staowiące
prawe skrzydło; które gdy poszło w rozsypkę, sam Światopełk umknął za niem w
popłochu. Poczem Połowcy rzucili się na Włodzimierza i Rościsława, i zmusili ich
równie do ucieczki. Obadwaj książęta pierzchali z niedobitkami. Rościsława w
przeprawie przez rzekę Stunię porwały jej prądy; Władymir, chcąc go ratować,
ledwo co sam nie zginął. A gdy Rościsław z wielu żołnierzami utonął, Włodzimierz
z małą liczbą swoich przebywszy wpław rzekę, stanął na drugim brzegu i opłakiwał
los Rościsława, tudzież rycerstwa, które już-to w bitwie, już z nim razem
zginęło. Ztamtąd Światopełk zemknął do Otropola, gdzie zatrzymał się aż do
wieczora; pod zasłoną dopiero nocy następnej przybył do Kijowa. Ciało Rościsława
znalezione w wodzie odniesiono do Kijowa i pochowano w grobie ojczystym, w
kościele Ś. Zofii. Połowcy po otrzymanem zwycięztwie rozszerzyli jak tylko mogli
najdalej swoje grabieże i zamek Torcz

352

obiegli. A gdy głód poezyi dojmować oblężeńcom, prosili Światopełka o pomoc,
oświadczając, że jeśli nie przyjdzie na odsiecz, klęski tej długo nie
wytrzymają. A lubo Światopełk podesłał im potrzebną żywność, nie można przecież
było wprowadzić jej do zamku, bowiem nioprzyjaciel zewsząd poobsaczał drogi.
Przez dni piętnaście oblegali Połowcy twierdzę Torcz dwoma ramionami; poczem
jeden oddział wojsk ruszył ku Kijowu, drugi pozostał przy oblężniu. Wyszedł więc
Światopełk przeciw Połowcom, a po krwawem spotkaniu, lubo z obu stron wielu
poległo, Połowcy jednak przemogli, Światopełk samotrzeci schronił się do zamku
Kijowskiego, wojsko zaś jego częścią wyginęło, częścią dostało się do niewoli.
Wrócili zatem Połowcy do Torczy z łupami Rusinów i brańcami. Wtedy dopiero
powstał płacz wielki między oblężeńcami, którzy z ukazanych im jeńców domyślili
się, ze Światopełk został pobity, a nie mogąc dłużej się opierać z przyczyny
głodu, gdy zwłaszcza żadnej nie spodziewali się pomocy, poddali zamek Połowcom,
który zająwszy Połowcy podpalili i wiele Ruskiego ludu uprowadzili w niewolą.
Tam znaczna liczba wymarła z powodu straszliwego zimna, reszta wlokła życie w
odarciu i nędzy. Jeńcy Ruscy wypytując się wzajem, z jakiego który był rodu, z
jakich stron lub jakiej wioski, opłakiwali swój stan i nad niewolą swoją gorzkie
rozwodzili żale. Dnia 16 Listopada umarł Rościslaw, syn Mścisława, a wnuk
Zasława, i pochowany został w kościele S. Mary i w Desietynowie.


ROK PAŃSKI 1086.

JUDYTA KSIĘŻNA POLSKA WYDAJE NA ŚWIAT SYNA, KTÓREGO NAZWANO BOLESŁAWEM; SAMA ZAŚ
WKRÓTCE UMIERA. W KRAKOWIE ZAŁOŻONY KOŚCIÓŁ ŚW. IDZIEGO, A WIELE INNYCH
KOŚCIOŁÓW DOCHODAMI OPATRZONO.

Przez wszystek zaś czas, w którym Judyta księżna Polska była brzemienną płodem
poczętym z łaski Bożej przez zasługi Ś. Idziego, zajęta postami, bogomyślnością
i modlitwą, na uproszenie sobie szczęśliwego rozwiązania, powiększony w
dwójnasób hojnością obdarzała kościoły, księży, ubogich i wszelakiego stanu
cierpiących. Jakoż nie były przed oblicznością nieba daremnemi tak pokorne i
pobożne modły księżny Judyty; albowiem dnia 20 Sierpnia porodziwszy syna
przedziwnej urody, spełniła przepowiednią zakonników s. Idziego i dostąpiła
nagrody za swoje jałmużny i dobre uczynki. Na te pożądane i tak cudowne
narodziny pospieszyli w licznem gronie sproszeni prałaci i panowie, a dziecię
ochrzczone przez Lamberta biskupa Krakowskiego otrzymało imię pradziada swego
Bolesława. Zastawiono przytem uczty okazałe, i wyprawiono z wielkim przepychom
igrzyska, które go-

353

szczących i biesiadników przez dni kilka zabawiały. Od tego czasu zaczęto w
Polsce czcić z wielkiem nabożeństwem Ś. Idziego, osobliwie zaś wzywały go w
swoich modlitwach niewiasty niepłodne dla uproszonia sobie potomstwa. Zaczem i
Władysław książę Polski, zawdzięczając pobożnie uzyskami pociechę w
nowonarodzonym synu, wystawił mu wmieście Krakowy i o kościół, i nadal
uposażenie na pewną liczbę kanoników; a później w calem królestwie Polskiem po
miastach, miasteczkach, wsiach i folwarkach, jako to: w Tarszku, Pkanowie,
Kłodawie, Keyni, Krobi, Czyrnielowio, Giebułtowie i Zborowie biskupim,
pozakładane zostały przez Władysława książęcia i jego rycerstwo kościoły, które
dotychczas jeszcze istnieją. Księżna zaś Judyta, wychowująca z najczulszy
troskliwością syna, przeżywszy nader krótko, w samą wilią Narodzenia Pańskiego
umarła, i osięgła żywot wieczny, jak z cnót jej i świątobliwych uczynków
pobożnie wnosić można. Śmierć Judyty nie tylko małżonka jej Władysław a
książęcia Polskiego, ale i innych mężów, tak duchownych jako i świeckich, którzy
ją wielce miłowali, dotkliwym przejęła żalem. Jakoż Władysła w książę Polski, po
stracie tak rozumnej i ukochanej małżonki, sam nie wiedział, czy wolałby być
ojcem, czy cieszyć się dłuższem z nią pożyciem. Syna zaś z niej narodzonego
postanowił z tem większy pielęgnować troskliwością, że w nim widział dar
oczywisty niebios, z niepłodnej otrzymany małżonki. Za prośby i wstawieniom się
tej świątobliwej niewiasty, kasztelania (comitatus) Kropie (Chropi), w ziemi
Sieradzkiej, zwana dziś Pabianice, nadana została wiecznemi czasy kanonikom
kościoła Krakowskiego, klasztorowi Tynieckiemu zapisana wieś Książnice
(Xangnicze), a kościołowi katedralnemu Włocławskiemu kasztelania Łagowska w
ziemi Sandomierskiej z przyległościami wieczyście darowana. A tak cudowna łaska
i opatrzność Boska zesłała Judytę królową Polską, nie mniej pragnącą oglądania
oblicza Pańskiego, jak owa królowa południowej strony pragnęła widzenia
Salomona. Ona z przejrzenia i łaski nieba wspomagała kościół Polski wielorakiemi
dobrodziejstwy. Tamta bowiem przybyła z daleka, aby poznać Salomona i mądre
rządy ziemskie: ta pobożnie zgłębiając tajemnice niebios, zasłużyła na ich
oglądanie i na wieniec nagrody za swe dobre uczynki. Niepomna blasku i chwały
ojczystego domu, a polegająca jedynie na radach i przestrogach Ewangelii,
cokolwiek miała, to wszystko szczodrze poświęciła na przyozdobienie domu Bożego,
i przybytki Pańskie bogatemi uświetniła dary. Kanonikom bowiem kościoła
Krakowskiego, jak wyżej wspomnieliśmy, nadała kasztelanią Kropską (Chropi) z
należącą do niej gromadą chłopów niewolniczych czyli poddanych (homines
ascripticii) którzy od lat trzydziestu zostawali w poddaństwie, tudzież

354

siodłaków, stałe i dobrowolnie do roli przywiązanych (globae adstricti), i
zrodzonych w poddaństwie (originarii), którey plemiennie zrośli się z
miejscowymi. Odkażała im przytem robocizny i daniny, składające się z zboża,
miodu, futer wiewiórczych i kunich. Wspomniana zatem Judyta szezodrotą tak
pobożną w zasiłkach doczesnych zasłużyła im to, aby ustawicznemi modły polecać
ja miłosierdziu Boga. Jakoż rzeczeni kanonicy, pamiętni pobożności tej królowej,
odprawiają godzinki na cześć Przenajchwalebniejszej Maryi Panny. Klasztorowi zaś
Tynieckiemu taż Judyta nadała Książnice z przyległościami, to jest wsiami nad
rzeką Wisłoką polożonemi, i gromadą poddanych, tak niewolnych jak i zrodzonych w
poddaństwie (ascripticii et originarii), tudzież zwykłą w robociznach i daninach
należnością. A biskupowi Kujawskiemu nadała kasztelanią Łagowską z jej
służebnościami. Temi więc i podobnemi ofiarami wspomagając rozmaite w Polsce
kościoły, cokolwiek z ojcowizny i posagu swego miała złota, srebra, klejnotów i
innych ozdób kosztownych, to wszystko litościwą ręką rozdała na pobożne uczynki
i jałmużny dla ubogich, sierot i innych nieszczęśliwych. A tak przez swą
dobroczynność i sprawy miłości pełne uzyskała skarb niepożyty w Ojczyznie
niebieskiej, i zasłużyła na to, aby wezwaną była na wiekuiste Chrystusa gody.
Jakoż dnia 24 Grudnia, w wigilią Narodzenia Pańskiego, uwolniona z więzów ciała,
i powołana do lepszego życia, zeszła chwalebnie ze świata, i w błogim
spoczywając pokoju, w błogiej nadziei dostąpienia roskoszy niebieskich, oczekuje
nagrody wiecznego uszczęśliwienia.


ŚWIATOPEŁK KSIĄŻĘ KIJOWSKI, ZAWARŁSZY PRZYMIERZE Z POŁOWCAMI, BIERZE W
MAŁŻEŃSTWO CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA POŁOWIECKIEGO; OLEH ZAŚ KSIĄŻE, BUSKI, PRZY POMOCY
POŁOWCÓW, NAJEŻDŻA ZAMEK CZERNIECHÓW I JEGO OKOLICE, A NARESZCIE Z WŁODZIMIERZEM
WSZEWOŁODOWICZEM KSIĄŻĘCIEM CZERNIECHOWSKIM POKÓJ ZAWIERA.

Światopełk książę Kijowski, chcąc poniesioną w dwóch bitwach kieski; jakokolwiek
zmniejszyć, zawarł chociaż za późno, a ztąd mniej korzystnie, z Połowcami
przymierze, a dla jego utrwalenia pojął w małżeństwo córkę Tuhortkana
Połowieckiego książęcia. Oleh książę Ruski, wsparty posiłkami uzyskanemi od
Połowców, napadu na zamek Czerniechowski i jego okolicę; a gdy Włodzimierz
książę Czerniechowski trzyma się samej obrony twierdzy, Oleh tymczasem wszystkie
klasztory i kościoły, wsie i włości do koła ogniem pustoszy. Widząc się
wreszcie. Włodzimierz ostatecznie ściśniętym, śle od siebie posłów i zawiera
pokój z Olehem, który opuściwszy zamek Czerniechowski wraca do Pereasławia. Mimo
tego jednak Połowcy, za zezwoleniem Oleha, nie przestali niszczyć

355

ziemi Czerniechowskiej, przyczem wielu zginęło Rusinów, wielu poimanych poszło w
łyka Połowców. Na domiar nieszczęścia, szarańcza wielką ćmą padłszy na Ruskie
ziemie, pożarła i zniszczyła wszystkie plony. A tak Ruska kraina jednocześnie
dwie poniosła klęski, ztąd niszczący napad barbarayiskiej dziczy, ztąd zgubne
spustoszenie szarańczy.


ROK PAŃSKI 1087.

DOBROGNIEWA, MATKA BOLESŁAWA KRÓLA WYGNAŃCA I WŁADYSŁAWA KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO,
UMIERA.

Królowa Polska Dobrogniowa, inaczej Marya, wdowa po Kazimierzu I, dawniejszym
królu Polskim, a matka Bolesława i książęcia Władysława, która do tego czasu
jeszcze żyła, ale w podeszłym już była wieku, już-to latami strawiona, już
upadkiem i niesława syna swego Bolesława króla Polskiego, zabójcy Ś. Stanisława,
i własnem wygnaniem styrana, umarła i pochowaną została w kościele Krakowskim
przez książęcia Władysława, który matce obchód żałobny z należna, uczciwością
wyprawił.


PO TEODORZE I BISKUPIE POZNAŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ DYONIZY I.

Teodor I, biskup Poznański, przesiedziawszy lat dwadzieścia i dwa na stolicy
Poznańskiej, dostał zimnicy trzeciaczki, powolnej wprawdzie ale długo trwającej,
którą strawiony umarł, i pochowany został w kościele Poznańskim. Po nim nastąpił
Dyonizy I, rodem Włoch, ale świadomy języka Greckiego, naznaczony od papieża
Urbana II, mimo wielokrotnego oporu ze strony kapituły Poznańskiej i książęcia
Władysława, monarchy Polskiego, których życzeniem było, aby porzuciwszy dawny
zwyczaj, wynieśli na stolicę nie Włocha ale Polaka.

CZESI UZYSKUJĄ KORONĘ.

Gdy w tym roku Henryk IV, cesarz Rzymski, odbywał przez dni kilkanaście walną
radę z książętami w Moguncyi, udał się do niego Wratysław książe Czeski, i
złożywszy mu podarki wielkiej wartości w złocie i srebrze, naczyniach misternej
roboty i drogich kamieniach, uznany został królem Czeskim i uwieńczony koroną
królewską. Z rozkazu rzeczonego

356

Henryka cesarza, Engelbert, arcybiskup Trewirski, przybył do Pragi, namaścił i
koronował w kościele Praskim 16 Maju Wratysława I, króla Czeskiego, i małżonkę
jego Świetochnę, córko Kazimierza króla Polskiego, pierwszy królową, koronami
przyznanemi im od cesarzu Henryka, wśród licznego i nader uroczystego zebrania
Czechów, uradowanych pomyślnością; swego narodu, i wyśpiewujących rozmaite
pieśni. A tak prawie jednocześnie Czechy zaczęły a Polska, przestała mienić się
królestwem. jakoby los zazdrosny nie dopuszczał narodom spólnego szczepu trwać
razem i postępować w zaszczycie.


PO MARKU BISKUPIE PŁOCKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ STEFAN.

Ósmego Sierpnia, po zejściu Marka, który przez lat 19 był biskupem Płockim, a
umarł na wyrzuty, nastąpił Stefan I, rodem Polak, proboszcz kościoła Płockiego,
obrany przez kapitułę. z usunięciem Włochów, aczkolwiek papież Wiktor III
wzbraniał się przez czas niejaki potwierdzenia tego wyboru, pragnąc raczej
osadzie na biskupstwie Włocha, w końcu jednak uległ wielokrotnym prośbom
piśmiennym książęcia i monarchy Polskiego Władysława.


JAROMIR, BISKUP PRASKI, ŁĄCZY Z PRASKIEM BISKUPSTWO OŁOMUNIECKIE.

Pod tenże sam czas, Jaromir biskup Praski, za wstawieniem się brata swego
rodzonego Wratysława, wyjednał u cesarza Henryka przywrócenie i wcielenie
biskupstwa Ołomunieckiego, które po śmierci biskupa Jana było osierocone, do
swego biskupstwa Praskiego, jakkolwiek dawniej Wratysław sam przeciwny był temu
połączeniu: co tak dalece podżegło jego pychę, że w obecności króla nie chciał
bywać na nabożeństwie.
Jędrzej I biskup Kruszwicki, przesiedziawszy na stolicy lat blisko siedm,
umiera; pochowano go w kościele Kruszwickim. Po nim nastąpił Baptysta, rodem
Rzymianin, wyniesiony na biskupstwo od Grzegorza VII papieża. Rok ten dla
biskupów Polskich wielce był nieszczęśliwy.


HENRYK IV CESARZ UNIŻA SIĘ Z POKORĄ PRZED PAPIEŻEM GRZEGORZEM VII, BŁAGAJĄC
PRZEBACZENIA, I PODNOSI WYPRAWĘ KRZYŻOWĄ PRZECIW SARACENOM. NARESZCIE GRZEGORZ
UMIERA I ZACZYNA SŁYNĄĆ CUDAMI. PO NIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ WIKTOR III.

Po długich papieża Grzegorza VII z Henrykiem IV cesarzem walkach, w których
jeden drugiego na zwoływanych soborach składał z stoli-

357

cy, cesarz poczuwszy się wreszcie do winy, wyznał posłuszeństwo swoje
Grzegorzowi, gdy właśnie Gwibert, którego był zrobił fałszywym papieżem, ze
swemi stronnikami nędzna, zginął śmiercią. Przybywszy więc cesarz Henryk do
Włoch, do papieża Grzegorza, stał przez kilka dni boso na śniegu i na mrozie, i
tym sposobem przebaczono uzyskał. Podniósł potem krzyż przeciw Saracenom, chcąc
w ten sposób zadosyć uczynić; kościołowi, który najzuchwalej znieważał. Grzegorz
zaś, przesiedziawszy na stolicy lat dziesięć, umarł w Salernie, i tam pochowany
słynie cudami. Po jego zejściu, wyborem prawnym wyniesiony został Wiktor III,
opat Kassyński, zwany wprzód Dozydoryuszem. Za jego rządów powstał zakon
Kartuzów pod ojcem Brunonem. Inni utrzymują, co podobniejszem jest do prawdy, że
Henryk cesarz pogodził się wprawdzie z papieżem Grzegorzem, ale wkrótce potem
powstał znowu przeciw niemu, i swego Gwiberta na papiestwo sprowadził. Przeto
Grzegorz VII, w Salernie na wygnaniu umierając, miał powiedzieć: "Miłowałem
sprawiedliwość, a nieprzyjacielem byłem "nieprawości, dlatego umieram wygnańcem.
" Większe potem zawichrzonie powstało w kościele, gdy po śmierci Grzegorza
Gwibert przemocą wdarł się na stolicę Rzymską.

ROK PAŃSKI 1088

WŁADYSŁAW, KSIĄŻĘ POLSKI, POWTÓRNIE, MIECZYSŁAW ZAŚ SYN BOLESŁAWA WYGNAŃCA PO
RAZ PIERWSZY, ZAWIERAJĄ ŚLUBY MAŁŻEŃSKIE.

Owdowiały i niepocieszony po stracie ukochanej małżonki Judyty, Władysław książę
Polski nie miał chęci do powtórnych związków małżeńskich. Skłoniony jednak
ustawicznemi namowy prałatów i panów, gdy Św. Władysław król Węgierski, krewny
jego, podobnegoż był zdania, że to będzie z korzyścią dla niego i dla
rzeczypospolitej, pojął za żonę Zofią albo Zofonią, królową Węgierską, wdowę po
Salomonie królu Węgierskim, córkę cesarza Henryka III, a siostrę Henryka IV pod
ów czas panującego. Ta zostaią była w Węgrzech, kiedy król Salomon po
nieszczęśliwej bitwie, którą był przy pomocy Kunnów stoczył z książęciem
Kustkiem, udał się naprzód do Bułgarji, a potem do Istryi. Św. Władysław król
Węgierski zachował dla niej wszelakie względy, i utrzymał ją jak najsumienniej
przy posagu i wszystkich posiadłościach, które miała od króla Salomona, ze
względu na jej stan i wysoki ród królewski. Zobowiązana więc takiem
dobrodziejstwom Ś. Władysława króla Węgierskiego, bez oporu weszła w śluby
małżeńskie z Władysławem książęciem Polskim, zwłaszcza że on król święty sam te
związki kojarzył. Spro-

358

wadzona do Polski z licznym i znakomitym orszakiem, przywiozła z sobą znaczną
ilości sprzętów kosztownych i klejnotów. A lubo rzeczona królowa Zofia, małżonka
Władysława książęcia Polskiego, za pierwszym mężem swoim królem Salomonem była
bezdzietną, z Władysławem przecież książęciom Polskim stała się matko, i
porodziła za czasem trzy córki. W tej porze i Mieczysław królowie, syn Bolesława
króla Polskiego, doszedłszy już nieco dojrzalszego wieku, pojął za małżonkę
Eudoxyą, siostrę rodzoną Światopełka książęcia Kijowskiego, a to z woli stryja,
Władysława książęcia Polskiego, ażeby kraje Ruskie, które ojciec jego był
podbił, przez ten związek tem więcej utwierdziły się w wierności i

posłuszeństwie. W Krakowie odbył się wielki zjazd książąt i panów, gdy i
Władysław i Mieczysław, książęta Polscy, z powodu zawarcia dwojakiego małżeństwa
świetne odprawiali uroczystości.


WIKTOR III PAPIEŻ GINIE OD ZADANEJ MU W NAPOJU TRUCIZNY. NASTĘPCA JEGO URBAN II,
ZWANY WPRZÓDY OTTONEM, PRZY POMOCY KRZYŻAKÓW ODZYSKUJE ZIEMIĘ ŚWIĘTĄ.

Wiktor III, biskup Rzymski, przesiedziawszy na stolicy rok jeden, miesięcy
cztery i dni siedm, umarł z zadanej sobie w kielichu od przyjacioł Henryka
cesarza trucizny, od której dostał niszczącej biegunki. Po nim nastąpił Oddo,
naprzód mnich Kluniucki, potem kardynał biskup Ostyeński, przezwany Urbanem II.
Ten udawszy się do Francyi, i zwoławszy kilka soborów, skłonił książąt
Francuzkich, Hiszpańskich, Angielskich, Normanckich, Flandryjskich, i wielu
wiernych chrześcian, do podniesienia krzyża przeciw Saracenom, w celu odzyskania
zajętej przez nich Ziemi świętej; jakoż za jego rządów odzyskano szczęśliwie
Ziemię świętą. Ale po wyniesieniu Urbana odnowiły się gorsząco spory pomiędzy
nim a cesarzem Henrykiem od Grzegorza VII z tronu złożonym, i Gwibertom
antypapieżem, gdy jeden drugiego wyklinał i znieważał. Srogie wtedy zawichrzenia
miotały kościołem Bożym, kiedy duchowni, a co sromotniejsza, biskupią godnością
zaszczyceni, nawzajem się prześladowali, i w namiętnych, zawzięcie prowadzonych
sporach, chodzili z sobą w zapasy. Żaden węzeł duchownej zgody nic mógł się
wtedy utrzymać między podrzędnymi zwierzchnikami Włoskich kościołów. Tenże Urban
II, na soborze Klemontskim postanowił, ażeby na cześć K. Maryi Panny odmawiano
pacierze codzienne, godzinki zaś w dzień Sobotny, takie bowiem zlecenie objawiła
Najświętsza Panna zakonnikom w Kartuzyi.

359

ROK PAŃSKI 1089.

PRZENIESIENIE CIAŁA Ś. STANISŁAWA DO KOŚCIOŁA KATEDRALNEGO KRAKOWSKIEGO.

Dziesiąty już rok upływał, jak błogosławiony Męczennik, biskup Stanisław, głowa
duchowieństwa Polskiego, pod ciosem Bolesława króla przelał krów niewinną; a
chociaż duchowni i świeccy owego czasu widzieli na własne oczy jego męczeństwo,
znali wysokie i święto jego cnoty, i wiedzieli dobrze o cudach za życia i po
śmierci przezeń zdziałanych, dopuścili jednak przez swoję niedbałość, aby ciało
Świętego przede drzwiami kościoła Ś. Michała na Skałce poniewierało się w tym
prochu, w którym najpierwej było pochowano: aż sam Święty Boży Stanisław
rozkazał cześć sobie należną wyrządzać. Gdy bowiem pewna niewiasta szlachetna i
pobożna, imieniem Świętosława, mająca dla wielkich zasług Ś. Stanisława
osobliwsze do niego nabożeństwo, często w noc późną, czuwała na modlitwach u
grobu, kędy był pochowany, i już kilka kroć doznała skutku prośb swoich, jednej
nocy, która tam prawie całą strawiła na modłach i błaganiach, o świcie cudownie
zachwycona, wchodzi do kościoła Ś. Michała na Skałce, jaśniejącego łuną rzęsistą
świec i lamp płonących, aby uroczystego słuchać nabożeństwa. A wtem przybywa do
kościoła czcigodny, jak jej się zdało, biskup Stanisław, w stroju biskupim,
otoczony licznem i poważnem gronem duchownych, którzy z nim razem święty
rozpoczęli obrządek, snadź jakąś wielką obchodząc uroczystość. A gdy się
wszystko nabożeństwo skończyło, dał się słyszeć taki głos biskupa do onej
niewiasty: "Obrazą to jest Wszechmocnego i zelżywością w oczach jego Majestatu,
że nie wyrządzono mi czci należnej, i kości moje już od lat dziesięciu walają
się zapomniano w nikczemnym prochu. Powstań tedy córko, Bogu i mnie pobożnie
służąca, idź śmiało do Lamberta biskupa Krakowskiego, mego następcy, i do
kanoników braci moich, a opowiedziawszy im wiernie wszystko coś tu widziała,
zaleć im, aby niezwłocznie ciało moje przenieśli do głównego kościoła. " Lambert
biskup Krakowski wysłuchawszy o tem sprawy, nakazał wraz z kanonikami wszystkim
w mieście kościołom w uroczystej wystąpić procesyi, i przeprowadził ciało święto
do kościoła katedralnego, paświęconego Św. Wacławowi; a sporządziwszy na środku
kościoła grobowiec wspaniały, przyozdobiony złotem i drogiemi kamieniami, w
którym złożono popioły i kości Świętego, położył na nim napis wielkiemi głoskami
w złocie rytemi:
"Grób ten pokrywa popioły Świętego Stanisława, który, że bezbożności króla
Bolesława nie chciał folgować, męczeńska, śmiercią przeniósł się do przybytku
niebios. Szczęśliwy, komu Bóg nagrodą, a mieszkaniem niebo."

360

Ale Władysław książę Polski zaniedbał i umyślnie nawet omieszkał starać się o
kanonizacyą Świętego Stanisława, chociaż widział, jak wielkiemi jaśniał cudami;
pokrywał raczej milczeniem dzieła Męża Bożego, ażeby sobie i domowi swemu
oszczędził sromoty, któraby przy kanonizacyi trzeba było odświeżyć, wspominając
ohydny czyn Bolesława.


MIECZYSŁAW, SYN BOLESŁAWA KRÓLA WYGNAŃCA, UMIERA, ZOSTAWIAJĄC U POLAKÓW WIELKI
ŻAL PO SOBIE. MATKA JEGO TAKŻE W CIĘŻKIEJ PO NIM ŻAŁOŚCI, ZALEDWO KRÓTKI CZAS GO
PRZEŻYWSZY, ZSTĘPUJE ZA SYNEM DO GROBU.

W kilka dni po tem przeniesieniu umarł królewic Mieczysław, syn Bolesława króla
Polskiego, zabójcy Ś. Stanisława, nie zostawiwszy żadnego potomstwa z żony,
którą był od roku poślubił. A tak, z nim wygasł ród króla Polskiego Bolesława
zabójcy, aby się spełniło proroctwo świętego męża Stanisława, który trwającemu w
zbrodni zapowiedział bezdzietność i zatracenie jego płomienia. Pochłoniony
cieniami nagłej i niespodziewanej śmierci, krótkiego życia swego innej nie
zostawił pamiątki prócz nauki: iż młodzieniec w kwiecie wieku nie jest
pewniejszym życia, niż sędziwy i lutami pochylony starzec. Niektórzy
dziejopisarze twierdzą, że wspomniany Mieczysław był otruty przez zawistnych
sobie panów Polskich, mianowicie tych, za których wpływem i podżeganiem, jak nie
tajno było, Bolesław król Polski ustąpić musiał na wygnanie. Albowiem, gdy nad
wiek swój wyższemi celował umysłu przymiotami i szczodrotą wspaniałą, równio jak
dzielnością i pochopnością do spraw rycerskich, a uprzejmą dla wszystkich
przystępnością, zdawał się ojca swego wyobrażać, owi niepoczciwi panowie,
obawiając się, aby kiedyś w dojrzalszym wieku nie chciał pomścić się za krzywdy
ojca, mieli zdradziecko podstawić mu truciznę, od której nie on sam tylko, ale i
niektórzy z jego przyjacioł i domowników, bądź do razu zginęli, bądź długiej
nabawieni choroby nędzne prowadzili życie. Chodziły też i takie wieści, że
Władysław stryj miał go był w podejrzeniu, jakoby zamyślał o przywłaszczeniu
sobie rządów, i że wiedząc o wzrastającej ku niemu w całym narodzie
przychylności, tem obojętniej patrzał na jego zgon, i nie kwapił się bynajmniej
z ukaraniem tych, którzy mu śmierć przyspieszyli. Ale któż bacząc rzeczy
roztropnie mógłby wątpili, że zgon książęcia Mieczysława, tak żałosny i
opłakany, był dziełem Boskiej sprawiedliwości, karzącej zbrodnie aż do czwartego
pokolenia, i wymierzającej pomstę na synu, której nie spełniła do reszty na ojcu
występnym? że za zbrodnią przeciw Stanisławowi mężowi Bożemu popełnioną, nie
dozwolił mu umrzeć śmiercią przyrodzona, i zaszczytną, ale dopuścił nań zagłady
przedwczesnej, morderczej i niesławnej, za

361

to, że ojciec, jego świętemu Stanisławowi Biskupowi niesłusznie wydarł życie? Co
i sam wypadek rzeczy poświadcza, gdy w tymże czasie schodzi ze świata jedyny
potomek Bolesława, w którym wierni wyznawcy imię i zasługi Stanisława,
męczennika Bożego, zaszczytnym zwłok przeniesieniem i czcią powszechniejsza,
zaczęli sławić i uwielbiać. Przedwczesna zaś śmierć królewica gdy się rozgłosiła
po miastach, miasteczkach i wieśniaczych siołach, żal bolesny ogarnął serca
wszystkich niemal Polaków, którzy stratę, młodzieńca rzewnie opłakiwali.
Wspominając mnogie ojca jego Bolesława króla zwycięztwa, wyliczając podbite
przezeń kraje, opisując jego dzielną postawa, kiedy szyki swoje sprawiał do
boju, wyprowadzał w pole i rycerską zagrzewał w nich ochoto, wysławiając
wreszcie jego wspaniałość, rzezkość, bystrość umysłu, obrotność, i inne godne
króla cnoty, które jak się spodziewali, syn jego Mieczysław z większą jeszcze
chwałą niżli ojciec miał wskrzesić i odświeżyć; nie mogli się wstrzymać od łez,
od smutku i żałości; ubolewali nad swoim losem i dolą rzeczypospolitej, którą,
jak omylnie tuszyli, Mieczysław miał cnoty swemi podźwignąć i ustalić; troskali
się, i z obawą w jego zgonie swoje upatrywali nieszczęście. Zaczem na pogrzeb
jego, odbywający się w kościele Krakowskim, zebrało się wielkie mnóstwo nietylko
rycerstwa, ale i wieśniaków i rzemieślników, którzy prac swoich odbieżeli, a
postępując za marami, na których niesiono zwłoki martwe Mieczysława, okropne z
płaczem wydawali jęki. Biedna matka zmarłego królewica, Wisława, żona Bolesława
króla Polskiego, najwięcej bolała, dotknięta żalem nie tylko osobistym ale i
publicznym na pogrzebie syna okazanym. Dwojaka uciskała ją troska: wygnanie
męża, sławnego niegdyś króla Bolesława, i zgon syna, który tak boleśnie uczuła,
że kiedy spuszczono do grobu jego zwłoki, omdlała i na pól martwa, w otoczeniu
poważnych niewiast, które ją czas niejaki utrzymywały na łonie, wyniesiona;
została z kościoła, i zaledwie przez biskupów obecnych przy tym obrzędzie i
stapiających wodą twarz królowej, długo leżącej prawie bez duszy, strzeźwiona,
przytomność odzyskała. Nie mało bowiem Mieczysław wzbudzał w Polakach nadzieje,
rokując przez swoje cnoty, że będzie królom wielkim i sprawiedliwym; i gdyby
dłużej był poiły, pewnie królestwo Polskie do dawnej byłby przywrócił
świetności. A im godniejszym był żalu, tem więcej śmierć jego zdawała się
podejrzaną, i tem skorsze czyniono domysły, że zginął zdradzieckim podstępem
panów, którzy go zgładzili trucizną, z obawy, aby kiedyś nie stał się groźnym
samowładcą. Matka jego, nie przyjmująca od nikogo żadnej pociechy, smutna i
żałosna w całem życiu, bo dwojaką udręczona troską, wygnaniem małżonka i zgonem
syna, nie zdjęła już żałoby przywdzianej na pogrzebie Mieczysława, i niezadługo
potem jedenastego Marca umarła.

362

KSIĄŻĘTA WŁODZIMIERZ PEREASŁAWSKI I ŚWIĘTOPEŁK KIJOWSKI PORAŻAJĄ W BOJU
POŁOWCÓW, ALE CI NIEZADŁUGO DO NOWEJ WOJNY WYSTĘPUJĄ.

Kiedy Połowcy wszystkie niemal Ruskie kraje złupili i książąt ich zwojowali,
krom samego tylko Włodzimierza książęcia Pereasławskiego, jemu wreszcie pod
naczelnikami swemi Kitanim i Itlarem wojnę wydali. Włodzimierz zatem wysyła
posłów, aby uprzedzić niechybno spustoszenie kraju, i pokój acz pod uciążliwemi

warunkami zawiora, obowięzując się Połowcom roczny haracz opłacili, a nadto dać
im w zakład własnego syna Światosława, inaczej bowiem nie byłoby przyszło do
zgody. Tymczasem rycerstwo Włodzimierza książęcia Pereasławskiego, wraz z
Sławętą bojarem Kijowskim, który do niego od Światopełka Kijowskiego przysłany
był z pewnem poleceniem, namawiają, go, aby na Połowców spokojnie siedzących i
tu owdzie rozpierzchnionych napadł i wytępił ich orężem. Długo się wzbraniał
Włodzimierz, mówiąc, że tego nie dopuszcza jego wiara i dobra sława, ale w końcu
uległ namowom, i zdał sprawę na Sławętę i innych rycerzy. Ten wykradłszy naprzód
Światosława zakładnika, syna Włodzimierzowego, który od Połowców niedbale był
strzeżony, zabija jednego z ich wodzów Kitani, z całą drużyna, otaczających go
rycerzy. Drugiego wodza Połowców, Itlara, który bawił pod ów czas w gościnie u
jednego z bojarów Ruskich, nazwiskiem Ratybora, Włodzimierz nasławszy zbrojnych
ludzi, podobnież z wszystkiem rycerstwem jego wytępia. Spełniwszy to morderstwo
Światopełk książę Kijowski i Włodzimierz Pereasławski, zbierają jak tylko mogą
największe wojska; wzywają nadto książęcia Oleha, aby im dał pomoc przeciw
Połowcom. Ten gdy im posiłki obiecał, co innego zdradziecko postanowiwszy,
Świętopełk i Włodzimierz napadają na stanowiska Połowców nie obawiających się
żadnej napaści, i ubiwszy wielu, którzy śmieli stawić im opór, resztę
niezdolnych do oręża, kobiety, dzieci, tudzież trzody, wielbłądy, bydło i konie
zabierają w zdobyczy. A oburzeni przeciw książęciu Olhowi, że zmienny w
obietnicy nie dal im przyrzeczonego posiłku, i w spólnem omieszkał przybyć
niebezpieczeństwie, wyprawiają do niego posłów z temi wyrzutami, domagając się
razem, aby im wydał albo zabił syna jednego z wodzów Polowieckich, Itlara,
którego miał u siebie. Lecz gdy ten odpowiedział, że ani jednego ani drugiego
nie uczyni, wzbudził przeciw sobie gniew srogi książąt i rycerzy Ruskich. Nie
przepuścili mu tego bezkarnie Połowcy, ale zebrawszy nowe siły, przez całe lato
oblegali Urow (Uhrow) zamek książęcia Światopełka, i byliby go zdobyli, gdyby
Światopełk posłaniem znakomitych darów Połowcom nie był ich przebłagał i do
odstą-

363

pienia nie nakłonił. Po Połowcach wystąpili Prusacy, którey z wielką, potęgą,
dnia 28 Sierpnia najechawszy ziemie Ruskie, roznieśli po nich spustoszenia i
klęski. A gdy Dawid Światosławic, książę Nowogrodzki, z Nowogrodu uszedł do
Smoleńska, Mścisław Włodzimierzowicz na wezwanie Nowogrodzan przybył z Rostowa i
opanował księstwo Nowogrodzkie.


ROK PAŃSKI 1090.

RUSINI WYŁAMUJĄ SIĘ POLAKOM Z POD WŁADZY.

Od czasu jak Bolesław król Polski ustąpił był do Węgier, zmienne i chwiejące
się, w wierności kraje Ruskie, które i spadkiem dziedzicznym i prawem oręża za
panowania tegoż króla Bolesława przeszły pod władztwo królestwa Polskiego,
korzystając z zmian zaszłych w temże królestwie już podnosiły się do buntu; tem
śmielej przeto, gdy między Rusinami rozgłosiła się wieść o śmierci królewica
Mieczysława, do którego te kraje należały i z prawa małżonki niedawno pojętej, i
z prawa dziedzictwa po ojcu i matce, jawnym wybuchnęły rokoszem, oświadczając
głośno, że się stały wolnemi od poddaństwa i służebności, do jakiej mogły być
obowiązano bądź-to Bolesławowi królowi Polskiemu, bądź synowi jego
Mieczysławowi. Zaczem wziąwszy się do oręża Rusini, poczęli rugowali i wypędzać
starostów i kasztelanów Polskich z zamków i warowni Buskich, które stosownomi
nie były opatrzono załogami; innych przekupiwszy pieniędzmi, albo ścisnąwszy
głodem, przymuszali do ustąpienia z miejsc obronnych. Poczem i ci, którzy ani
zdradą ani przekupstwem nie dali się pokonać, znużeni długiem Rusinów
oblężeniom, gdy Władysław książe Polski, czy-to z pozornej obojętności i
niedbalstwa, czy z powodu innych wojen i spraw krajowych nie przysyłał im
pomocy, pooddawali dobrowolnie zamki i twierdze Rusinom. A tak w przeciągu
jednego roku ziemie Ruskie, słusznem prawom od dawna posiadano, przez gnuśność
panującego oderwały się od Polski, gdy im Polaków panowanio, nie tak dla
zdzierstwa i niesprawiedliwości rządów, jako raczej dla różnicy wiary wielce
było nieznośne.


MIĘDZY WRATYSŁAWEM KRÓLEM CZESKIM A BRATEM JEGO JAROMIREM WSZCZYNAJĄ SIĘ NA NOWO
ZATARGI, ALE WNET ZE ŚMIERCIĄ JAROMIRA USTAJĄ.

Tymczasem, między Wratysławem królem Czeskim, a bratem jego rodzonym Jaromirem
czyli Gebhardem biskupem Praskim, z wzra-

364

stających coraz więcej niesnasek, podżeganych przez pochlebców, na których
panującym nigdy nie zbywa, zajęła się na nowo niezgoda, już uśpiona, o kościoł
Ołomuniecki. Zdawał się bowiem Wratysławowi Czeskiemu książęciu Jaromir biskup
Praski we wszystkich sprawach i przedsięwzięciach nazbyt przeciwnym, opornym i
zuchwałym. Najpierwej tedy jemu na przekorę i obelżenie, założył kościół
Wyszogrodzki, poddając go wyłącznemu i bezpośredniemu zwierzchnictwu
Apostolskiej stolicy; a na biskupstwie Ołomunieckiem, rozorwanem samowolnie
przez króla Wratysława, osadził nadwornego kapłana królewskiego nazwiskiem
Wecha. Jaromir biskup Praski, chcąc odeprzeć krzywdę i obelgę sobie wyrządzoną,
wybrał się do papieża, a po drodze wstąpił do Władysława króla Węgierskiego,
męża świętego, ażeby ten wstawieniem się i pośrednictwem swojem poparł jogo
sprawę. Zastał go właśnie w Granie (Strigonium), ale nagle zasłabłszy, gdy
choroba bardziej się wzmogła, niezadługo umarł; poczem, za staraniem króla
Wratyslawa tem łatwiejszem stało się rozłączenie kościołów Praskiego i
Ołomunieckiego. W miejsce jednego Jaromira, biskupa Praskiego, dwóch nastąpiło,
Andrzej na Ołomunieckie, Kosmas na Praskie biskupstwo.


ROK PAŃSKI 1091.

WŁADYSŁAW KSIĄŻE POLSKI POSKRAMIA ORĘŻEM BUNTUJĄCYCH SIĘ POMORZAN I PRUSAKÓW.

Oderwanie się zbuntowanej Rusi, znoszone cierpliwie acz nie bez ohydy przez
Władysława książęcia Polskiego, było powodem, że Pomorzanie i Prusacy podobnież
oderwać się umyślili. Jakoż, wyłamawszy się z pod posłuszeństwa, odmówili
Polakom płaceniu do skarbu książęcego zwyczajnej daniny, a nadto tych
kasztelanów i starostów, którzy się z nimi łączyć nie chcieli, częścią
pozabijali, częścią znieważonych srodze powypędzali. Taką krzywdą Władysław
książę Polski słusznie oburzony, zapowiada wyprawę przeciw Prusakom i
Pomorzanom, i nakazuje zbierać się z wszystkich powiatów wojskom na granicach
wdzieli Ś. Jana Chrzciciela, które gdy według zalecenia zgromadziły się, wkracza
z niemi mi Pomorzu, zdobywa liczne zamki i twierdze, pustoszy i ogniem niszczy
okoliczne wsie i miasteczka. Pomorzanie, złączeni z barbarzyńskiemi Prusakami,
postanawiają miasto uniżenia się z pokorą i prośbą swoimi prawemu i
dziedzicznomu panu, wojnę z nim toczyć; a zebrawszy potężne siły, zachodzą
książęciu Władysławowi drogę około Retzon (Rzeczen) w święto Wniebowzięcia N. P.
Maryi, i z sprawionemi do boju szyki uderzają na wojsko książęcia

365

Władysława, który z powodu uroczystości świątecznej nie chciał tego dnia staczać
bitwy. Koniecznością więc zmuszony książę Władysław, widząc się w największem
niebezpieczeństwie, rozkazuje swoim wziąć; się natychmiast do oręża. Wszczyna
się sroga walka; Pomorzan bowiem i Prusaków zapalała chęć zuchwała oderwania się
od Polski, Polaków zaś niegodziwość buntu. Już bitwa trwała przeszło pół dnia, i
obie strony z zaciętością wydzierały sobie nawzajem zwycięztwo, kiedy szyki
Pomorzan i Prusaków poczęły się przerzedzać, potem tu i owdzie ustępować, aż
niezadługo w zupełnym popłochu pierzchnęły. Polacy ścigali długo uciekających, u
zapaleni gniewem wielką między nimi rzeź sprawili. Resztę dnia książę Władysław
i rycerstwo jego spędzili radośnie, przyznając wszystko to zwycięztwo nad
nieprzyjacielem przyczynie Najświętszej Bogarodzicy. Poniorzanio i Prusacy,
pokonani w tej bitwie, wrócili do podległości, poddając siebie i wszystko co
mieli książęciu Władysławowi, i prosząc o przebaczenie, którego im też Władysław
nie odmówił, spodziewając się, że nadal pozostaną wiernemi. Celniejsze jednak
warownio i zamki wyłączył z pod ich władzy i zarządu, a powierzył je swoim,
doświadczonym w wierze rycerzom; niektóre zaś, a zwłaszcza te, które stały na
pograniczu, kazał zburzyć albo popalić, ażeby Pomorzanom i Prusakom odjąć
wszelką sposobność do nowego rokoszu. A uporządkowawszy jak należało wszystkie
sprawy, wrócił z swem wojskiem zwycięzko i bez szkody do domu.


WRATYSŁAW KRÓL CZESKI PODNOSI ORĘŻ PRZECIW OTTONOWI I KONRADOWI BRACIOM SWOIM:
LECZ PO ZGONIE OTTONA, KONRAD GODZI SIĘ Z WRATYSŁAWEM, KTÓRY POTEM NAZNACZA GO
SWOIM NASTĘPCĄ POMINĄWSZY SYNA WŁASNEGO BRZETYSŁAWA WYSIADUJĄCEGO W WĘGRZECH.

Wratysław król Czeski, oburzony i zagniewany na braci swych rodzonych, Konrada i
Ottona, których miar w podejrzeniu, że po jego śmierci królestwo Czeskie gotowi
byli opanować z wyłączeniem jogo syna, wkracza zbrojno do ich dzielnicy, Morawy,
zdobywa miasto Ołomuniec i inne miasteczka należące do Ottona, i powierza je
synowi swemu Brzetysławowi. A gdy w czasie tej walki zmarł Otto, zostawiwszy
dwóch synów, Światopełka i Ottona, z tem większą srogością gniew swój wywarł na
drugiego brata Konrada, i Berno, dzielnicę jego, obledz pospieszył. Tymczasem
syn jego Brzetysław, zaprosiwszy w gościnę Zderada, jednego z starszych panów
(baro major), którego król Wratysław w wojnach najwięcej używał pomocy, zabił go
zdradziecko, za to, iż króla żartobliwie raczej niż poważnemi słowy prosił o
wyznaczenie sobie stanowiska

366

blisko wody, w której zwykł dla igraszki zużywać kąpieli, ku czemu Konrad, stryj
jego, podburzył młodzieńca już z przyrodzenia na zbyt porywczego. Popełniwszy tę
zbrodnie, gdy postrzegł, że ojciec mocno się nań rozgniewał, przeniósł obóz swój
tui drugą stronę rzeki, i znaczny część wojska za sobą pociągnął. A lubo
nastąpiła wnet zgoda między ojcem i synem za staraniem Wirtpurgi żony Konrada,
Brzetysław jednak, nie bardzo dowierzając ojcu, pomknął się ku Gradkowi, cudni
więcej jeszcze ojca obraził. Starał się wprawdzie przez brata Konrada,
wstawiającego się za swym bratankiem, gniew jego przebłagać; straciwszy jednak
ufność ku niemu, szukał sebronionia u Ś. Władysława króla Węgiorskiego, i aż do
śmierci ojca przebywał w Węgrzech, blisko Trenczyna, w powiecie Banowskim
(Banow). Król zaś Wratysław, wymierzając karę na synu, postanowił, aby brat jego
Konrad objął po nim rządy królestwa.


PO PIOTRZE BISKUPIE WROCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ ŻYROSŁAW I.

Piotr I biskup Wrocławski, przesiedziawszy na stolicy lat dwadzieścia dziewięć,
umarł w sędziwym wieku; pochowano go w kościole Wrocławskim. Po nim nastąpił
Żyrosław I, proboszcz Wrocławski, szlachcic z domu Różyców, z ziemi Krakowskiej,
obrany przez tajemne głosowanie. Na ten wybor zezwolił chętnie Władysław Herman,
książę i monarcha Polski, syn Kazimierza a brat Bolesława królów Polskich.

Potwierdził go na biskupstwie w roku następnym Marcin I arcybiskup Gnieźnieński,
od którego tenże Żyrosław w Kaliszu brał święcenia.


BOJE ROZLICZNE KSIĄŻĄT RUSKICH Z POŁOWCAMI I PRZENIEWIERCZYM KSIĄŻĘCIEM RUSKIM
OLEHEM.

Książęta Światopełk Kijowski i Włodzimierz Czerniochowski, chcą zapobiedz
klęskom i spustoszeniom, jakich ziemie Ruskie doznały od barbarzyńskich książąt
Połowców, uchwalają zjazd walny w Kijowie; i wyprawiwszy posłów do książęcia
Oleha, zapraszają go, aby i on przybył do Kijowa, dla naradzenia się wspólnego z
biskupami, zakonnikami i bojarami, o obronie Rusi przeciw Połowcom. Ten z
szyderstwem przyjąwszy posłów, hardo odpowiedział: "Nie skłonicie mnie do togo,
abym głowę nachylił pod rozkazy biskupów, czerliców i innych osób nikczemnych."
Książęta Światopełk i Włodzimierz obrażeni tą odpowiedzią, nim wyruszyli na
Połowców, zwrócili się wprzód zbrojno przeciw Olehowi, który

367

przed ich zemstą uciekłszy z Czerniechowa, schronił się do Staroduba, i tam
obsczony i zamknięty przez książąt Światopełka i Włodzimierza, wytrzymywał
oblężsnie przez dni trzydzieści dwa: ale w końcu ściśniony głodom, który i jemu
i spóloblężonym doskwierał, zmuszony był prosić o pokój, przyrzekając, że się.
poddaje władzy książąt Światopełka i Włodzimierza. W ton sposób uzyska]
przebaczenie i łaski;; książęta odstąpili od oblężenia, i zalecili mu, aby
Dawida brata swego rodzonego odprowadził do Kijowa. Jakoż nic tylko oświadczył
swoję gotowość, ale nawet przysięgli i ucałowaniem krzyża zobowiązał się. do
wypełnienia rozkazu. Tymczasem wódz Maniak z Połowcami ruszył ku Kijowu, i
dopuszczając się mnogich łupiestw i zaborów, spalił zamek książęcy w Berestowie.
Tuhortkan także, drugi wódz Połowców, a teść Światopełka, godził z Połowcami na
Pereasław. Ale gdy Światopelk i Włodzimierz przyszli na odsiecz, dnia 19 Lipca
stoczono bitwę nad rzeka. Trubieszą. (Trubosza), gdzie Połowcy klęskę ponieśli,
sam nawet ich wódz Tuliortkan i synowie jego polegli. Nieustraszeni atoli tą
porażką, barbarzyńcy, zebrawszy nowe siły, tak cichym pochodem podstawili pod
Kijów, że mało brakowało, iżby zamek Kijowski niodbale strzeżony byli ubiegli.
Omyleni przecież w nadziejach, niszczyli ogniem kościoły, klasztory i włości.
Książę Oleh, złamawszy przysięgę, i nie stawiwszy się na zjeździe książęcym,
zebrał wojsko i najechał księstwo Muromosz, dzierżone przez Izastawa, syna
Włodzimierza książęcia Kijowskiego, twierdząc iż prawem dziedzicznem spadło nań
jako ojcowizna. Ale szóstego dnia Września Izasław wyszedłszy z wojskiem swojem
przeciw Olchowi, stoczył bitwę, w której lubo obaj przeciwnicy z równem męztwem
walczyli, Izasław jednak poległ, a Oleh otrzymał zwycięztwo. Wojsko Izasława
rozpierzchło się w różne strony, książęciu Olehowi sami Muromoszauio otwarli
bramy; już też zwycięzca opanował i zamek Rostow, gdy mu podobnież Rostowiani. o
poddali się i nałożona, daninę zapłacili. Tymczasem Mścislaw, drugi syn
Włodzimierza, a rodzony brat poległego Izasława, który stolicę miał w
Nowogrodzie, obawiając się potęgi i srogości Oleha, wyprawia do niego posłów,
przez których oświadcza mu swoję przyjaźń i obiecuje zgodzić go z ojcem swoim
Włodzimierzem książęciem Kijowskim, pomimo tego iż zabił syna Włodzimierza i
brata swego Izasława, gdy często się zdarza, że giną. w ten sposób nie tylko
książęta ale królowie i cesarze. Oleh atoli, pragnący opanować stolicę
Nowogrodzka., i spodziewający sin, że z łatwością, wyzuje z niej Mścisława,
odprawiwszy posłów jogo bez odpowiedzi, wkracza zbrojno do ziemi Nowogrodzkiej,
brata swego Jarosława wysyła przodem na wzwiady, sam zaś z wojskiem stawa w
Turowie. Ale Jarosław na wzwiadach zapuściwszy się zbyt daleko, wpada

368

w ręce Mścisława i jego rycerstwu. Przerażony tym wypadkiem Oleh cofa się do
Rostowa, dokąd Mścisław idzie za nim w pogoń, zdobywa zamek Susdan (Szuszdan) i
w perzynę obraca, Oleh zaś dla ostrożności chroni się do twierdzy Muromosz.
Wtedy Mścisław wysyła do niego posłów, zawiera pokój, i rozpuszcza swoje wojsko,
w nadziei, że swem pomiarkowaniem ułagodzi jego umysł okrutny i do rozlewu krwi
skory. Lecz Oleh dowiedziawszy się, że Mścisław swoje wojsko zwinął, z
pogwałceniem przymierza ciągnie przeciw niemu zbrojno. Uszedł przód tą napuścili
Mścisław, ale wnet wezwawszy swe rycerstwo do broni, wychodzi przeciw Olehowi i
ścigającym go nieprzyjaciołom. Cztery dni jednak, zamknięty w obozie, zwlekał
bitwę, czekając na Kijowian i Połowców, i na brata Więcsława, wysłanych mu na
pomoc przez ojca Włodzimierza, o których zbliżaniu się już był otrzymał
wiadomość. Dopiero gdy nadciągnęli, wojska Mścisława rozpoczęty walkę; piechota
uderzyła na Olha, bój z obu stron powstał zawzięty, z którego wreszcie Mścislaw
wyszedł zwycięzcą. Oleh pokonany uciekł do Muromosz a tam za namową rycerstwa
pojednał się z książęciem Mieczysławem, swoim zwycięzcą; nie sadząc się jednak
bezpiecznym na Rusi, gdzie tylokrotnej dopuścił się zdrady, z drużyną wybranych
rycerzy uniknął do Rezan. Książę Mścisław poszedłszy za nim w pogoń, przemówił
do rycerstwa, które mu towarzyszyło, i do samego Oleha słowy uprzejmemi i
pełnemi najlepszej nadziei: "Ohydą jest (rzekł) dla ciebie, ohydą dla nas braci
twoich, i dla rycerstwa twego, że postanawiasz nędznie tułać się po cudzych
krajach, wydany na obmowę nieprzyjacioł, i tych nawet, między którymi masz
przebywać. Wracaj więc do ziemi Ruskiej, gdzie bozpiecznie możesz mieszkać. Nie
tak źli są bracia twoi, książęta Ruscy, aby ci nie mieli przebaczyć wszystkich
krzywd, jakie im i ich krajom wyrządziłeś, bylebyś twoich przestępstw żałował. "
Taką namową ująwszy go i uspokoiwszy, cofnął z drogi Olha wraz z jego
rycerstwem. Atak za łaską i zezwoleniem Mścisława wrócił książę i siadł
spokojnie w zamku Nowogrodzkim.


ROK PAŃSKI 1092

WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI BUNTUJĄCE SIĘ POWTÓRNIE POMORZE PUSTOSZY; A GDY JUŻ
OBCIĄŻONY ŁUPAMI WRACA DO POLSKI, DOGANIA GO Z TYLU NIEPRZYJACIEL, Z KTÓRYM
ZACIĘTA I DŁUGO WĄTPLIWA PONAWIA, SIĘ WALKA, AŻ NARESZCIE POMORZANIE ZA
NADEJŚCIEM NOCY PIERZCHAJĄ.

Po uśmierzeniu rozruchów Pomorskich i Pruskich, tuszył Władysław książę Polski,
że w tym roku swobodnie odetchnie; aliżci odbiera

369

nagle wiadomość, że Pomorzanie i Prusacy, zbuntowawszy się na nowo i groźniej
jeszcze powstawszy, starostów swoich i rządców częścią wymordowali, częścią, na
srogie wskazali kaźnie, i maią tylko liczbę tych zostawili przy życiu, którzy
się z nimi łaskawiej obchodzili. Zuchwałością, takowego bezprawia oburzony
Władysław książe Polski, wielkim się zapalił gniewem; u postanowiwszy pomścić
się niewinnej śmierci swoich, i zbuntowanych Pomorzan i Prusaków ukorzyć, z
mała. ale ćwiczona, w boju garstka, rycerzy (gdy innych nie czas było ściągać) w
miesiącu Lutym śmiało ruszył na Pomorze; a podzieliwszy wojsko na dwa zastępy, z
Sieciechem wojewodą i najwyższym wodzem (palatinus ot princeps militiae)
spiesznym pochodem przebiega całe Pomorze i Prusy, nakazując rycerstwu ogniem i
grabieżą wszystkie wsie i miasteczka pustoszyć. Strawiwszy na tem cały prawie
post, którego fycorstwo nie przestrzegało przepisów, ani zachowało
wstrzemięźliwości, mając wielką ilość zabranego bydła i rozmaitej zdobyczy, gdy
Prusacy i Pomorzan że ukrywali się po lasach i miejscach bezdrożnych, i nie
chcieli do walki wystąpili, z Pomorza wracał do Polski. Już był doszedł do
miejsca, która krajowcy Drzeniem zowią, a które rzeka Nakiel oblewa, gdy mu
straż tylna donosi, że znaczna siła Pomorzan i Prusaków nadciąga, i nie więcej
jak pięć mil nad obozem wisi książęcym. Zmiarkowali bowiem Prusacy i Poinorzanie
szczupłość wojsku książęcego, ktora ich ośmieliła pochwycić mężnie za broń, łupy
zagarnione odebrać, i uderzyć na Władysława, gdy nigdzie łatwiej nie było im go
pokonać. Długo Władysław wahał się w namysłach i naradzał z dowódzcami
rycerstwa, czy miał stoczyć bitwę z nieprzyjacielem, znacznie liczbą
przewyższającym jego wojsko, czy się na sposobniejszą porę zachować. Różni
różnie (jak to bywa) doradzali; aż nakoniec przemogło to zdanie: "że lepiej
walczyć z chwalą i zginąć, niż haniebnie uciekać i powracać z sromotą." Stoczono
więc walkę, zostawiwszy przy taborach i zdobyczach wojennych pośledniojszą
drużynę na straży. Wszczęła się między obiema przeciwniki rzeź mordercza. Obie
strony nie ustępowały sobie pola w uporczywej bitwie, tak iż trudno było
przewidzieć, czy Polakom czyli też Pomorzanom dostanie się zwycięztwo.
Pomorzanie bowiem, gdziekolwiek widzieli niebezpieczeństwo, miejsca słabiejących
lub rannych zapełniając świeżym ludem, odnawiali walkę, tu i mnogością wojska
tuszyli otrzymać przewagę: Polacy zaś sprawnością wyćwiczonego żołnierza, gotowi
umrzeć z odwagą, odpierali zapędy nieprzyjaciół. Wielu zapewnie poczytają to za
niepodobne do wiary, ale wszyscy dziejopisowie jednozgodnie twierdzą, że obie
strony z takim zapałem wydzierały sobie chwałę zwycięztwa, iż walka trwała
ciągle od pacierzy zwanych tercyą (hora tertiarum) aż do zmroku. Gdy się już
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

370

zmierzchało, wojsko Połowców zwyciężono poczęło ustępowali; Polacy jednak
uchodzących nie ścigali, wszyscy bowiem albo ranieni byli albo trudem złamani. W
tej tak długiej i zaciętej walce więcej ludzi zginęło niż dostało się do
niewoli. Polacy mieli sobie za zwycięztwo, że przeciwnikom nie ustąpili pola, i
zdobycz zabronił utrzymali.


WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI W TRZECIEJ NA POMORZANY WYPRAWIE ZAMEK NAKŁO OBLĘŻENIEM
ŚCISKA; POLACY ZAŚ, PRZESTRASZENI JAKIEMIŚ W NOCY WIDZIADŁY, PORZUCAJĄ, SWOJE
OBOZY I WYSTAWIAJĄ JE NA ŁUP NIEPRZYJACIOŁ: A TAK NIC NIE SPRAWIWSZY WRACAJĄ DO
KRAJU.

Po stoczeniu tej pamiętnej bitwy, Władysław książę Polski długo zatrzymał się na
pobojowisku, naradzając się z swoimi, coby dalej czynić wypadało, wrócić-li do
Polski, jak zamierzył, czy pójść powtórnie na Pomorze, i wsiąśdź na karki
Pomorzanom strwożonym i pierzchającym w popłochu, nie dając im czasu do
wytchnienia a nawet powzięcia jakiejkolwiek rady. Lubo wszystkim podobało się to
drugie zdanie, bydło jednak na nieprzyjaciołach zdobyte i inne mnogie łupy,
wielka liczba rannych, a szczupłe siły rycerstwa, nadchodząca wreszcie
uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, i czas do wojny niesposobny, spowodowały
powrót do Polski. Zabawiwszy Władysław w stolicy swej książęcej tyle tylko
czasu, ile potrzeba było do zebrania większych sił i zaciągnienia pewnej liczby
Czechów, ruszył z ogromnem i potężnem wojskiem na Pomorze, aby poprzednią z tak
wielkiem niebezpieczeństwem stoczoną ponowili i uświetnić walkę, gdyby Pomorzan
i o i Prusacy ośmielili się. stawili czoło, zwłaszcza że nie swojo tylko ale i
obce miał rycerstwo w zaciągu; wiele bowiem żołnierzy z Czech za pieniądzo
ściągnionych przybyło mu w pomoc, tak iż opuszczony od niebios ufał ludzkiej
potędze. Ale że Pomorzanie chowali się w miejscach ukrytych, i zatrwożeni
poprzednia klęską unikali spotkania z świeżem i nowo zaciężnem wojskiem; przeto
Władysław książę Polski, nie wiedząc, jakimby rodzajom wojny walczyć z
nieprzyjacielem, już bowiem w zniszczonych przez obie strony bliższych i
odleglejszych okolicach Pomorza i nie było co pustoszyć, oblega zamek Nakło
(Nakel) w którym zebrała się, jak mu doniesiono, znaczna liczba Pomorzan, już-to
dla obrony twierdzy, już dla przedsiębrania wycieczek na Polskę. W czasie tego
oblężenia, wojsko Polskie prawie każdej nocy musiało porywać się do oręża,
łudzone jakiemiś widziadly podobnemi do zbrojnych zastępów; żołnierzom nagle ze
snu zbudzonym wydawało się, jakoby pełno do koła było nieprzyjacioł: strach i
pomroka nocna nie dozwalały im dociec przyczyny takowego złudzenia; a czego
umysł

371

się lękał, to oko w przytomnej wyobrażało postaci, bojaźń tworzyła jakby widome
mary. Ja tak mniemam, że blask księżyca, który wtedy był w pełni, albo jaśniał
polową tarczy, i ćmy nocne potwornem rozrzedzał światłom, uderzając z tylu na
rycerstwo Polskie, tworzył długie przed nimi cienie; złudzeni przeto tem czczem
mamidłem, nie badając rzeczy ani zgłębiając pozoru, uroili sobie, że owo cienie,
które sami sobą, sprawiali, były-to hufce nieprzyjacioł, już z bliska na ich
obóz godzących. Taką przerażeni trwogą, kwapili się. do zbroi, do luków,
mieczów, strzał i oszczepów, jakoby w tęż chwilę stoczyli mieli bój z
nieprzyjaciołom. A kiedy przez czas długi takiego doznawali złudzenia, jednej
nocy podobna, zbudzeni trwogą pogonili za. mniemanym wrogiem, aby się przokonać,
co ich rzeczywiście łudziło; a ruszywszy hurmem z obozu, i zapędziwszy się nieco
dalej, niż oblegającym należało, poznali nakoniec, że cienie tylko i próżno
ścigali mary. Aliści, podczas tej nicobacznej wycieczki, nieprzyjacioł na obóz
opuszczony wypadł z zamku Nakielskiego, popodpalał leże i namioty, zrobione po
największej części ze słomy i suchej darniny, i sprawił pożar gwałtowny, w
którym wiele ludzi i rzeczy odbieżanych zginęło. Uszkodzonia zrządzono w
narzędziach i statkach do dobywania zamku potrzebnych, nic dozwalały ich odtąd
skutecznie używać. Gdy nadto zima, w owych stronach wcześniejsza i zbyt ostra
następowała, a Czechom głód z, zimnem dokuczał; książę Władysław zaniechawszy
oblężenia zamku Nakła, którego Pomorzanie wybornie bronili, i nie w wojnie nie
wskórawszy, wrócił do Gniezna. Wielo ztąd Pomorzan om przybyło otuchy; tem
bardziej przeto shardzieli i raz zrzuconego nie myśleli już przyjmować jarzma.
Ten zaś niesławny koniec wojny, jak niektórzy pobożni mężowie twierdzili: z
objawienia niebios, miał być karą Boską za złamanie czterdziestodniowego postu,
w czasie którego Polacy nic zachowali wstrzemięźliwości, pożywając z łakomstwem
mięso i mleczywo.


PO PIOTRZE ARCYBISKUPIE GNIEŹNIEŃSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ MARCIN I.

Dnia 10 Sierpnia umarł Piotr arcybiskup Gnieźnieński, pochowany w kościele
Gnieźnieńskim, którym rządził przez lat 24. Człek słabego umysłu i w sprawach
nieskory. Po nim nastąpił Marcin I, mąż rodu szlachetnego i pobożnością
znakomity, wyborom prawnym za wstawieniem się Władysława książęcia i monarchy
Polskiego, na stolicę wyniesiony, i potwierdzony przez Urbana papieża.

372

WRATYSŁAW KRÓL CZESKI UMIERA. WSTĘPUJE PO NIM NA TRON BRAT JEGO KONRAD; PO
KTÓREGO ZNOWU RYCHŁEJ ŚMIERCI OBEJMUJE RZĄDY SYN WRATYSTAWA BRZETYSŁAW.

Wratysław król Czeski, zapadłszy mocno na zimnicę, dniu 14 Stycznia zakończył
życie w Pradze, i pochowany został w kościele Wyszogrodzkim, którego pierwotnym
był założycielem. Inni twierdzą, że nie na febrę umarł, ale z przypadku;
namiętny bowiem miłośnik łowów, goniąc za zwierzyną spaśdż miał z konia i kark
skręcić. Według rozporządzenia Wratyslawa jeszcze za życia wydanego, brat jego
rodzony Konrad za zgodą biskupów i panów, z oddaleniem od niej syna Brzetysława,
który na wygnaniu w Węgrzech przebywał, przyjął koronę. Aleć i ten po siedmiu
miesiącach i ośmnastu dniach panowania zszedł ze świata. Brzetysław zatem
dowiedziawszy się. o śmierci obydwóch, to jest ojca i stryja, opuścił Węgry i
przybył do Pragi, gdzie od duchowieństwa i ludu z należną czcią przyjęty, dnia
24 Października rządy królestwu objął, nie był jednakże na króla koronowany. Z
szczególny gorliwością pielęgnował on religia, katolicką, wytępiając wszelakie
obrządki i zabobony pogańskie, wszystkich wróżków, wieszczbiarzów i wyroczników,
których za panowania ojca jego Wratysława było w Czechach wielkie mnóstwo.


ROK PAŃSKI 1093

WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI PO CZWARTY RAZ WKROCZYWSZY NA POMORZE, KRAJ CAŁY
NAPEŁNIA MORDEM I POŻOGĄ, I ZNOWU POMORZAN DO POSŁUSZEŃSTWA PRZYMUSZA.

Władysław książę Polski, zebrawszy ze wszystkich części kraju silne wojsko konne
i piesze, z początkiem lata ruszył znowu na Pomorze, a nie bawiąc się nad
zdobywaniem zamków i warowni, wsie tylko i zabudowania, które od ludzi
opuszczono albo pełne były zasobów, ogniem niszczyć rozkazał. Zbieżawszy w ten
sposób cale Pomorze, zwrócił oręż na Prusaków, sprzymierzeńców Pomorza, i
podobnem nawiedził ich spustoszeniem, przyczyn wielką liczbę jeńców i stadium
bydła uprowadził od nich w zdobyczy. Tym najazdem Pomorzanie i Prusacy ogołoceni
z dostatków, przy których hardo wierzgali, tak dalece zostali upokorzeni i na
sercach upadli, że wyprawiwszy posłów do książęcia Władysława, oświadczyli mu
gotowość wszelką do uległości i poddaństwa, byłoby im winy przebaczy!. Książę
Polski Władysław odpowiedziawszy ich poselstwu łaskawie, wszystkim, którzy nie
mieli udziału w rokoszu, kazał oddalić wszelką obawę, i stawić się przed nim dla
utwierdzenia związków przyjaznych między nimi a

373

panem ich i prawym dziedzicem. Którzy gdy przybyli nie omieszkali, wszystkich
nawzajem wichrzycieli i przewódzców rokoszu pokarał już to śmiercią, już
zasłaniem do innych części kraju; resztę pospolitego gminu ułaskawił.


BRZETYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI WTARGNĄWSZY NIESPODZIANIE DO POLSKI, KRAJ MIECZEM I
GRABIEŻĄ PUSTOSZY.

Tymczasem Brzetysław książę Czeski, dowiedziawszy się, że Władysław książę
Polski zajęty wojna. Pomorską z całem. wojskiem swojem oddalił się w głąb Prus,
zebrał największe jak tylko mógł siły, i najechał zbrojno królestwo Polskie,
kędy prawe i dziedziczne jego ziemie, graniczące z rzeką Labą, ogniem i grabieżą
pustoszył. Zastawszy je prawie boz obrony (Władysław bowiem książę Polski, nie
przewidując z jego strony żadnego niebezpieczeństwa, ze wszystkich krajów swoich
ściągnął rycerstwo na wojnę Pomorską) pląsał w nich swobodnie, od zamku Grecz
nad Łabą położonego, który należał do Polski, aż po sarnę Odrę szerząc
spustoszenia i klęski. Wojnę tę prowadził pod zmyślonym pozorem, jakoby kraj ten
nic zapłacił mu jakiejś należnej daniny; rzeczywiście zaś, chciał upatrzywszy
sposobną porę nasycić własne i ludu swego łakomstwo, złupieniem okolicy pod ów
czas obfitującej w wielkie stada bydła.


ROK PAŃSKI 1094

WOJSKO POLSKIE WYPRAWIA SIĘ DO CZECH, A BOLESŁAW, SYN KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO
WŁADYSŁAWA, NAPIERA SIĘ IŚĆ RAZEM NA WOJNĘ. CZECHY WYSTAWIONE NA GRABIEŻ I
ZNISZCZENIE. BOLESŁAW MŁODZIUCHNY KSIĄŻĘ DAJE W TEJ WOJNIE ZADZIWIAJĄCE DOWODY
MĘZTWA, WRÓŻBY SWOJEJ PRZYSZŁEJ DZIELNOŚCI.

Władysław książę Polski, oburzony zuchwałą i niesprawiedliwą na Polskę napaścią
Brzetysława książęcia Czeskiego, jakiej się w roku przeszłym dopuścił, zbiera ze
wszystkich swoich krajów wojska, zaciąga nadto posiłki z nieprzyjaznych
Brzetysławowi Węgrów i Czechów. Aliżci, gdy się tą wojną zajmuje, i inną większą
jeszcze w myśli układa, którą tego lata miał wydać Morawcom i Czechom, zapada
nagle w chorobę. Nic ostygając przecież z chęci pomszczenia się na Brzetysławie,
Sieciecha, wojewodę Krakowskiego i głowę rycerstwa, męża na ów czas w sztuce
wojonnej i w wszelakich sprawach rzeczypospolitej na podziw biegłego, z wojskiem
konnem i pieszem, w stosownej liczbie zebranem, wysyła do Morawy, ta bowiem i
bliższa i przystępniejsza była dla gra-

374

bieży. Zaleca przeto Władysław książę Polski wodzowi Sieciechowi, aby
zaniechawszy dobywaniu miast i zamków, wszystko co mu się nadarzy palił i
niszczył. Gdy od książęcia Władysława Siecioch takie odbierał rozkazy, obecnym
był syn książęcy Bolesław, który z bystrzejsza, nad wiek swój bacznością uważał
wszystkie ojcowskie rozporządzenia. A nie mogąc powściągnąć w sobie zapału do
wojny, który, ucz w latach tak młodziuchnych, serce jego ogarnął, począł błagali
ojca, żeby go wysiał wraz z Sieciechem na wyprawę Morawską. Ojciec wzbraniał się
na to zezwolić, był to bowiem syn jedyny i wielce ukochany; gdy mu więc
przekładał trudy i niebezpieczeństwa wojny, do których wytrzymania dojrzalszego
potrzeba wieku, odpowiedział: "Mam ja dosyć lat i siły (a było mu wtedy lat
dziewięć) bylebyś ty kochany ojcze pozwolił. " Tak wdzięczna odpowiedzią
zniewolony ojciec przyrzekł mu, że go pośle na wyprawę Morawską z Sieciechem. W
której-to wojnie tyle ów młodzieńczyk okazał męztwa, tyło chęci ćwiczenia się w
wojennem rzemiośle, że nie tylko Sieciecha, którego pieczy był powierzony, ale i
wszystkiego rycerstwa zwracał na siebie uwagę. Często między strażami, wytrwały
na bezsenność i trudy, przez całe nocy na czatach czuwał; a jeśli go czasem sen
zmorzył, rzucał na gołą ziemię słabe swoje członki, przykrywszy się tylko
płaszczem żołnierskim. Kiedy zaś trzeba było albo odpierać nieprzyjaciela, albo
wstępnym bojem uderzać, wydzierał się do najpierwszych szyków, wstrzymywany
jedynie od Sieciecha, i chciał uczestnikiem być boju, którego nie godziło mu się
nawet jeszcze być świadkiem. Sieciech, tak jak mu Władysław książę Polski był
rozkazał, całe Morawy ogniem i łupieżą zniszczył, i ogromną zabrawszy zdobycz,
tudzież znaczną liczbę jeńców (w kilku bowiem bitwach nad Morawcami odniósł
zwycięztwo) wrócił do Polski z młodziuchnym ochotnikiem Bolesławem, którego
początkowy zawód wszystko wojsko uwielbiało. I nie tylko w ów czas, ale i w
pierwszej zaraz młodości, zajaśniały w Bolesławie książęce i królewskie cnoty, i
już widocznie okazywał przyszłą swoję sprawność w dzidach domowych i wojennych.
Umysł dzielny i bohaterski. nie mógł się już wtedy acz w małem dziecku utaić. A
skoro wyszedł z lat dziecinnych, przywdział zaraz zbroję i do trudów przylgnął
Marsowych, ażeby prawo Polaków panowanie rozszerzył i chwalebnemi rządy
uświetnił; tak zaś słowa, czyny i myśli swoje zawżdy miarkował, jakoby ojca
swego widział przed sobą przytomnym.
Mór straszliwy i bezprzykładny nawiedził w tym roku Niemcy, tak się po
wszystkich rozszerzywszy krajach, że wielo miast, wsi, osad i miasteczek,
ogołoconych z ludności, pustkami zaległo. Przecież ta zaraza z łaski Najwyższego
nie dosięgła Polaków ani krajów Polskich.

375

KSIĄŻĘTA RUSCY ODPRAWUJĄ, ZJAZD WALNY I ZAWIERAJĄ, MIĘDZY SOBĄ, SOJUSZ, KTÓRY
WZAJEMNĄ, STWIERDZAJĄ PRZYSIĘGA. TO PRZYMIERZE GWAŁCI ŚWIATOPEŁK KSIĄŻĘ
KIJOWSKI, KAZAWSZY KNIAZIOWI WASILKOWI OCZY WYTOPIĆ. ZNOWU WIĘC WSZCZYNAJĄ SIĘ
ROZMAITE ZATARGI I BOJE.

Chcąc urządzić obronę krajów Ruskich, ustawicznie gnębionych od dziczy
Połowieckiej, Światopełk Kijowski, Włodzimierz Hrehorowie, Wasilko Rościsławic,
Dawid Światosławic, i brat jego Oleh, książęta Ruscy, zjechawszy się w Lubiczu,
i zganiwszy sobie wzajemnie żądzę pychy i próżności, dla której rozerwani między
sobą i w domową uwikłani wojnę, wystawiali się na łup dzikich Połowców, zgodna,
postanowili wolą, aby każdy przestał na swym dziale ojczystym, a nie sięgał po
własność drugiego. Uchwalili nadto, że Światopełk dzierżyć miał Kijów,
Włodzimierz z bratem swoim Izasławem Włodzimierz, Dawid Światosławowic i brat
jego Olech Poreasław, Dawid Hrehorowic i Wasilko Rościsławic Przemyśl i
Trembowlę. Na zasadzie takiej uchwały zawarli między sobą przymierze, i
obostrzyli przysięga., że któryby przeciw niemu wykroczył, za wspólnego uważany
będzie nieprzyjaciela. Rycerstwo Ruskie dowiedziawszy się z wielką radością, że
książęta w tak zgodne i sprawiedliwe weszli z sobą związki, powracało do domu,
ale szatan natychmiast wzniecił między temiż książęty nowych zarzewie niezgod.
Światopełk bowiem książę Kijowski mając w podejrzeniu Wasilku Bo ścisła wica,
spiknął się przeciw niemu z Dawidem H rehorowicem, i przybyłego w najlepszej
wierze do Kijowa znienacka uwięzili kazał, a gdy się długo nasłańcom
Światopełkowym opierał, zaprowadzonego do Zwinigrodu na oba oczy oślepił, w
przekonaniu, że dopóki Wasilko zdrów był i cały, ani on ani synowie jego nie
mogli spokojnie dzierżyć Kijowa. Włodzimierz boleśnie opłakiwał nieszczęście
brata, twierdząc, że nigdy u Rusinów tak straszliwej nie popełniono zbrodni.
Nakoniec zmówiwszy się z Dawidem i Olchemi Światosławicem, wyprawił do
Światopelka książęcia Kijowskiego poselstwo z tem oświadczeniem: "Nie wątpimy,
że sam uznajesz, jak wielką i sromotną popełniłeś zbrodnię, pozbawiając wzroku
brata naszego i twojego razom Wasilka; który chociażby był największej przeciw
tobie dopuścił się winy, bylibyśmy go przekonanego o występek pociągnęli do
odpowiedzi i zadosyćuczynienia. " On zmyśliwszy powód fałszywy na swoje
usprawiedliwienie; twierdził, że mu z pewnych i niewątpliwych źródeł było
wiadomo, iż Wasilko na. życie jego i opanowanie Kijowskiego księstwa czynił
zamachy. Ta odpowiedź więcej oburzyła niż zaspokoiła Włodzimierza. Oleha i
Dawida; ruszyli zatem

376

z wojskami swemi przeciw Światopełkowi i ciągnęli pod Kijów. Nie byłby
doczekiwał ich przyjścia Światopełk, strwożony zwłaszcza zgryzotami sumienia i
już zamyślający uciekać do Połowców, gdyby mu nie byli dodali otuchy metropolita
i znukomitsi Kijowianie; którzy wyszedłszy przeciw Włodzimierzowi, Dawidowi i
Olehowi książętom i ich wojsku, błagali pokornie, aby złożyli oręż, a
przebaczyli Światopelkowi i Dawidowi, i zaniechali własnej krwi rozlewu.
Wzruszeni i zniewoleni książęta ich pokornemi prośbami, zawierają, na nowo
przymierze z Swiatopełkiem i ż wojskiem odstępują.. Ale Dawid Hrehorowic, nie
przestawszy na oślepieniu Wasilka, zamierzył opanować jego księstwo; gdy się
jednak dowiedział, że Wołodar brat Wasilka czynił nań zasadzki, chcąc go złowić
gdyby się był podsunął, schronił się do Buska, gdzie niebaweni od książęcia
Wołodara oblężony został. Wyrzucał mu Wołodar, iż dopuściwszy się zbrodni
przeciw swemu bratu, nie uczuł w duszy słusznej skruchy, lecz nowa, jeszcze
zamierzał zbrodnię; a lubo Dawid cala winę zwalał na Światopełka, pogroził mu
zemstą, jeżeli brata jego Wasilka, którego oślepił, z więzów nie uwolni.
Przystał na to Dawid, i uwolniwszy Wasilka pojednał się z Włodzimierzem. Osiadł
zatem Wasilko w Trembowli, a Dawid udał się do Włodzimierza. Atoli zaraz z
wiosną ruszył Wołodar z bratem swoim ślepym Wasilkiem do ziemi Wołyńskiej
przeciw Dawidowi, a zdobywszy i spaliwszy zamek Wszewołos, za zbrodnię
popełnioną na Wasilku wielką liczbę ludu okrutnie wymordowali. Odprowadzili
potem wojsko pod zamek Włodzimierz, a obiegłszy go posłali do Włodzimieran z
oświadczeniem, że oszczędzą niewinnego ludu i odstąpią od oblężeniu, jeżeli im
Wasilka i Łazarza wydadzą. Gdy oblężeńcy warunek ten przyjęli i wypełnili, Dawid
i Wasilko zaniechali oblężenia, a Wasilka i Łazarza powieszonych wysoko,
wypuszczonemi gęsto strzałami stracili, za to, iż mieli być sprawcami oślepienia
Wasilka. Światopełk zaś książę Kijowski, chcąc się pomścić na Dawidzie, który go
oskarżył przed Wołodarem, Olehem i Dawidem książęty o pozbawienie wzroku
Wasilka, udał się do Brześcia, i od rycerstwa i panów Polskich stojących załogą
w Brześciu żądał pomocy przeciw Dawidowi. Ci zrobiwszy mu dobrą nadzieję,
zatrzymali go przy sobie W. Brześciu, a tymczasem posłali do Władysława
książęcia Polskiego z zapytaniem, coby czynić mieli. Aliści książę Dawid,
przeciwnik Światopełka, chcąc go uprzedzić w pozyskaniu wsparcia Polaków,
pospieszył jak mógł najprędzej do Władysława książęcia Polskiego, a złożywszy mu
w darze znaczną ilość złota, błagał pokornie, aby mu książę Władysław i Polacy
użyczyli pomocy przeciw Światopełkowi. Władysław książę Polski, wahający się i
wątpliwy, komuby

377

z dwóch spór wiodących przeciwników udzielić miał posiłków, zebrawszy czoło
rycerstwa pociągnął pod Brześć, wiodąc z solą książęcia Dawida, w nadziei, że go
pogodzi z książęciem Światopełkiem. Stał tymczasem Światopełk w zamku Brzeskim,
kiedy Władysław książę Polski, zatrzymawszy się z wojskiem u rzeki Bugu,
usiłował skłonie do zgody Światopełka z Dawidem przez układy w tajemnych
prowadzone rozmowach. Czego gdy dokonać nie mógł (wrzała bowiem w zjątrzonyni
umyśle Światopełka nieubłagana ku Dawidowi nienawiść), uczczony wielkiemi od
Światopełka podarkami wrócił do Polski, nie chcąc żadnemu z spierających się
książąt udzielić pomocy. Niebawem więc Światopełk Dawida w zamku Włodzimierskim
oblegać i dobywać zaczął. Ton lubo oblężenie przez siedm tygodni wytrzymał,
spodziewając się nadejścia posiłków od Władysława książęcia Polskiego, w końcu
jednak poddał Światopełkowi zamek, a sam schronił się do Władysława książęcia
Polskiego, który go łaskawie przyjął i podejmował. Zdobywszy Światopełk książę
Kijowski zamek Włodzimierski, poprowadził wojsko przeciw Wołodarowi i Wasilkowi,
którzy też nie zwlekali walki, lecz sprawiwszy swoje hufce, postanowili spotkać
się z nim co prędzej. Gdy z obojej strony wojska wystąpiły do boju, Wasilko
wyprawił posłów do Światopełka z temi słowy: "Czy nie dosyć ci na tem, żeś mnie
wzroku pozbawił, chciałbyś jeszcze duszę mi wydrzeć z ciała ?" Nie dał na to
Światopełk żadnej odpowiedzi; zwarły się zatem obadwa wojska, a po zaciętej
walce, w której wiele ludu z obojej strony poległo, Wasilkowi i Wołodarowi

dostało się zwycięztwo. Światopełk z dwoma synami swemi, tudzież synami
książęcia Jaropełka, Światosławom synem Dawida Światosławica i innem rycerstwem,
które go w boju najdzielniej wspierało, pospieszył do Włodzimierza, dokąd go już
Wołodar i Wasilko z swem wojskiem nie ścigali, obawiając się, zasadzek.
Zostawiwszy potem Mścisława, syna z pobocznego łoża, w Włodzimierzu, wysłał
Jarosława drugiego syna do Węgier, z żądaniem pomocy przeciw Wołodarowi i
Wasilkowi, sam zaś udał się do Kijowa, aby nowe zgromadzić siły. Koloman książę
Węgierski, ujęty prośbami i obietnicami Jarosława, syna Światopełka, przybył w
ośm tysięcy wojska, mając z sobą dwóch biskupów; a stanąwszy obozem nad rzeką
Wiar, począł oblegać i zdobywać zamek Przemyski, do którego sin Wołodar był
schronił. Pod tenże sam czas Dawid wróciwszy z Polski od książęcia Władysława, u
którego z żoną i rodziną dotąd gościł, i zostawiwszy żonę u Wołodara w
Przemyślu, udał się do Połowców, celem wyjednania u nich przeciw Światopełkowi
posiłków, których mu Po-

378

lacy odmówili. Szczęśliwem zdarzeniom napotkał w drodze oddział Połowców pod
wodzem Boniakiem, poprowadził ich zatem na pomoc Wołodarowi i zamkniętym od
Węgrów oblężońcom w Przemyślu. Stanąwszy obozem niedaleko Przemysła Boniak wódz
Polowców, wstał o północy i udał się. do pobliskich zarośli i lasów, kędy zawył
na wilki, u gdy wilki ozwały się wzajemnem wyciem i zbiegły, Boniak wrócił do
swoich i kazał im chwytać za broń, upewniając ich z pomyślnej wróżby t. j. wyciu
wilków o zwycięztwie. Zaraz więc nazajutrz podzielił wojsko swoje na trzy
części, i jednym zastępom uderzył na obóz Węgierski, zostawiwszy resztę sił w
odwodzie. Ten za pierwszem natarciem, namówiony praca wodza Boniaka, udał się
zwyciężonym i pierzchnął, a wojsko Węgierskie uwierzywszy w jego porażkę,
zapędziło się za nim zbyt daleko w pogoni. Wtedy dopiero Boniak z książętami
Ruski inni i Połowieckiemi i odwodowym oddziałem Połowców wpadł z tylu na Węgrów
i pobił ich na głowę. Wielu z Węgrów poległo lub utonęło w rzece Wiar, inni
rozpierzchli się po lasach i górach, gdzie od Rusinów i Połowców przez dwa dni
ścigani, częścią wyginęli częścią dostali się w niewolą; między nimi jeden
biskup Węgierski, nazwiskiem Kupran, z wielu znakomitemi rycerzami legł zabity.
Książę Koloman uszedł niebezpieczeństwa, ale cztery tysiące Węgrów w pierwszym
dniu, drugie tyle zginąć miało w następnym. Rusini i Połowcy zdobyli obóz
Węgierski; Jarosław syn Światopełka z małym pocztem umknąwszy schronił się do
Polaków stojących w Brześciu, gdy między Węgrami nie sądził się w ów czas
bezpiecznym. Książę zaś Dawid po tem zwycięztwie nabrawszy otuchy, poszedł
odzyskać swój zamek Włodzimierski i obsaczył go swojem wojskiem. Tam gdy między
oblegającemi i oblężonemi często zachodziły utarczki, Mścisław syn Światopełka,
któremu był ojciec obronę zamku Włodzimirskiego powierzył, wypuszczając z
twierdzy strzałę na nieprzyjaciela, sam ugodzony strzałą niżej szczęki, zginał.
O którego śmierci przez cztery dni tajonej gdy się piątego dnia dowiedziano,
oblężńcy postanowili zamek poddać Dawidowi, i głodem dłużej się już nie
niszczyć. Obawiając się jednak, aby Światopełk nie karał ich za to surowo,
wyprawili do niego gońców z doniesieniem, w jak wielkiem zostawali
niebezpieczeństwie z przyczyny zgonu syna jego Mścisława i braku potrzebnej
żywności, oświadczając, że zamek nieprzyjaciołom poddadzą, jeżeli im spiesznej
nie przyśle pomocy. Światopełk dowiedziawszy się o ich niebezpieczeństwie,

posyła im na odsiecz wojewodę i wodza swego Putatę. Ten przybył z wojskiem pod
Włodzimierz w towarzystwie Świętosza, syna innego książęcia Dawida, który
zobowiązał się zawiadomić wcześnie Dawida o wszystkiem co się działo w obozie
Światopełka; a stanąwszy z wojskiem blisko zamku, drugiego

397

dnia w cichości wszedł do twierdzy i z wielką natarczywością, uderzył na wojsko
Dawida spokojnie stojące i nieprzytomne, przełamał je, zdobył zajęto przezeń
stanowiska, i zamek od oblężenia, uwolnił. Poczem ustanowiwszy starosta.
Bazylego, Putata do Kijowa, Świętosz powrócił do Łucka. Dawid zaś uciekając
przebrał się do Połowców, od których uzyskał posiłki, i z Boniakiem wodzom
Połowców obległ w Łucku Świętosza, który swojem podejściem spowodował jogo
klęski;. Ten głodem przymuszony, ustąpiwszy z zamku Łuckiego, udał się do ojca
swego do Czerniechowa. Dawid i Boniak ruszyli w dalszy pochód celem zdobycia
Włodzimierza; których zbliżeniem się przerażony Bazyli starosta. Włodzimierski,
nie czekając ich przyjściu, opuścił zamek i uciekł, a Dawid z nie wielkim trudom
tak Włodzimierski jako i Łucki zamek opanował.


POCZĄTEK ZAKONU CYSTERSÓW.

Zakon Cystersów początek swój wiedzie od Roberta opata i jego następcy Alberyka,
którzy zdają się jakby późniejszymi przetwórcami zakonu Ś. Benedykta, jego
bowiem regułę przyjęli, i według niej obrali sobie żywot ostry i wstrzemięźliwy,
porzuciwszy światowość i wszelkie zbytki; w krótkim czasie zakon ten znakomicie
wzrósł i zakwitnął. Trzecim jego opatem był Stefan, który przyjął Ś. Bernarda z
braćmi.


ROK PAŃSKI 1095.

POMORZANIE BIORĄ ZNOWU MIĘDZYRZECZ. MŁODY KSIĄŻĘ PROSI OJCA SWEGO WŁADYSŁAWA,
ABY GO POSŁAŁ NA POMORZANY W CELU ODZYSKANIA MIĘDZYRZECZA KTÓRY TEŻ WKRÓTCE
ZDOBYWA I WIELKIE O SOBIE NA PRZYSZŁOŚĆ WZBUDZA NADZIEJE.

Młody książę Bolesław, przećwiczony już w żołnierce i obeznany z pierwszemi
powinnościami służby wojennej przy Sieciechu wojewodzie Krakowskim i wodzu
rycerstwa Polskiego na wyprawie Morawskiej, gdy doniesiono, że łotrzyki jakieś
Pomorskie, opanowawszy zamek Międzyrzecz leżący ku granicy Saskiej, przyległą
okolicę trapili rozbojami i łupieztwy, prosił ojca swego Władysława książęcia
Polskiego, ażeby go posłał z wojskiem na odzyskanie rzeczonego zamku, nie już
jak prostego towarzysza, ale juko dowódzcę. Długo ojciec nie chciał na to
zezwolić, uległ nakoniec wielokrotnym prośbom i naleganiom, i posiał go na tę
wyprawę, kazał mu jodnakże słuchać wodza Sieciecha, aby płochość wiekowi wła-

380



ściwa nie uniosła go w sprawie, która się rozstrzygała orężem. Gdy rycerstwo swą
przychylnością wspierało początkowy zawód młodego wodza, Międzyrzecz wkrótce
oblężony został. Który lubo z przyrodzenia nader był obronny, bardziej go
jeszcze Pomorzanie w nim zamknięci ku odparciu grożącego zamachu obwarowali. Z
rozkazu zatem Sieciecha, a pod wodzą Bolesława sława zagrzewającego rycerstwo,
obsadzono zamek wojskiem do koła, zwarto zasiekami i ogromnemi kłody, podsuniono
wreszcie wieże drewniane z kuszami i taranami, któremi tłukąc nieustannie w
ściany zamkowe, zrobiono w kilku miejscach wyłomy, a w szerzących się coraz
więcej obaliskach wielu obrońców twierdzy ubito albo raniono. Gdy wreszcie w
oblegających z każdym dniem wzrastała nadzieja zdobycia zamku, w oblężonych zaś
rozpacz, Pomorzanie zmuszeni koniecznością, i mniej już dbając na własną
niesławę, umyślili poddać zamek dobrowolnie. Wysłali zatem do książęcia
Bolesława i wodza Sieciecha posłów, i ułożyli się w ten sposób, iż Pomorzanom
wolno było wyjść bezpiecznie z końmi, taborami i wszelakim sprzętem wojennym. Po
odzyskaniu zamku Międzyrzecza i uspokojeniu całej okolicy, wrócił z wojskiem
książę Bolesław, przyjęty radośnie od ojca Władysława, który podziwiał w synu
tak wzniosło i godne męża przymioty. Miłując go bowiem serdecznie, uwielbiał w
młodzieńcu rozwijający się geniusz bohatera, i często o tem rozmyślał, czego
kiedyś przy takich zdolnościach mógł dokazać. Jakoż świeciły już wcześnie w
Bolesławie te wielkie umysłu dary, któremi później odznaczył się w sprawach
wojennych, zasłynąwszy rzadką w sztuce rycerskiej biegłością, sprawnością i
przemysłem. I już w owym wieku uważano, jak żywym był i ognistym, jak umysł jego
polon wspaniałości ubiegał się za tem wszystkiem, co było ślachetnem i
wzniosłam. Wzrastały z wiekiem siły, i krzepił się. w Bolesławie duch wojenny,
zapał do spraw rycerskich i innych chwalebnych czynów.


PO ZEJŚCIU Ś. WŁADYSŁAWA KRÓLA WĘGIERSKIEGO, KOLOMAN SYN GEJZY, PORZUCIWSZY
BISKUPSTWO WARADYŃSKIE, WSTĘPUJE NA STOLICĘ KRÓLEWSKĄ.

Dnia dwudziestego dziewiątego Lipca umarł Ś. Władysław król Węgierski, który w
Węgrzech lat ośmnaście sprawiedliwie i nader świątobliwie panował i wielu dziel
pobożnych i cnotliwych dokonał. On przyłączył do Węgier dwa królestwa,
Dalinackie i Kroackie, które dwoistem prawem spadły nań dziedzicznie. Ostatni
bowiem ich król Zaromar, krewny i powinowaty Władysława, zszedłszy bezpotomnie,
odkażał rzeczone kraje Ś. Władysławowi dziedziczną spuścizną. Nadto rodzona
siostra Ś. Władysława, żona Zaromara, która po zejściu męża zarządzała temi

381

królestwy, zapisała je przy śmierci swojemu bratu. Pochowano króla Władysława w
kościele Waradyńskim z wielką okazałością, a w jego miejsce obrany został
Koloman, syn króla Gejzy, po zrzeczeniu sio. biskupstwa Waradyńskiego, na które
był wyświęcony. Gdy bowiem Ś. Władysław nie zostawił żadnego potomstwa, a inni
bracia jogo pomarli, za uzyskanem od papieża rozgrzeszeniem Koloman objął rządy.


ROK PAŃSKI 1096

WROCŁAW, OD POLSKICH ZBIEGÓW OPANOWANY, STAROSTA ZAMKOWY WYDAJE MNICHOWI
ZBIGNIEWOWI.

Na Władysława książęcia Polskiego, który dotychczas panował szczęśliwie, kwitnąc
rozrodzonem potomstwem, życiem długiemi i potęgą, a słynąc wielką liczbą
rycerstwa i świetnemi w bojach zwycięztwy, niespodziewane spadło nieszczęście.
Miał on syna spłodzonego z nałożnicy, wprzódy jeszcze, nim mu Judyta porodziła
prawego syna Bolesława. Dano mu imię Zbigniew, które znaczyło unikającego
gniewu, przeto iż księżna Judyta, oburzona występkiem i wszetecznością męża,
gniewała się na nałożnicę i jej potomstwo: dla uniknienia zatem słusznego gniewu
macochy, chował się w ustroniu i w taiemnicy. Po śmierci księżny Judyty oddano
go do Krakowa na nauki, w których gdy nieco postąpił, już-to dla pokrycia hańby
nieprawego urodzenia, już dla usunięcia go od wspólności dziedzictwa ojcowskiego
z prawym synom Bolosławom, zawieziono go do Saxonii, postrzyzono na mnicha i
oddano do klasztoru, aby wydalony za granicę i zakryty szatą, zakonną oszczędził
ojcu niesławy, a po śmierci jego nie zawadzał i nie bróździł prawemu następcy
Bolesławowi w odziedziczeniu królestwa. Było nadto w Czechach wielu z rycerstwa
Polskiego zbiegów i wygnańców, bądź za długi albo zbrodnie sądowo skazanych,
bądź unikających zawiści i prześladowania Sieciecha wojewody Krakowskiego, który
pod ów czas u Władysława wielkiej używając wziętości, i górując nad innymi
władzą, rozpierał się dumnie i zuchwale, i wielu z szlachty będących mu na
zawadzie niesprawiedliwemi wyrokami obciążał albo z majątków wyzuwał. Tych
Brzetysław książę Czeski nastrajając chytrze na zgubę Polski już-to namową, już
hojnemi upominki, radził im (a nie trudno było podmówić umysły rozjątrzono i
gniewne) "aby Zbigniewa, syna Władysława książęcia Polskiego, zamkniętego w
klasztorze, nie z własnej woli, ale z rozkazu ojca, któremu się nie śmiał
sprzeciwili, wyprowadzili na świat, i wodzom go swoim obrawszy, przyległą
Czechom ziemię Wrocławską opanowali", upewniając, że z strony Czechów nie
doznają żadnej prze-

382

szkody, ale owszem wierną i skuteczną w swych zamysłach pomoc mieć będą.
Ułudzeni owi zbiogowie i wygnańcy chytrą i pozorny radą Brzetysława, pochodzącą
z zawiści jego ku Polakom, a niemniej zgubną dla samego doradcy (mniemał bowiem
Brzetyslaw, że nie zdoła inaczej pomścić się na Polakach, jak zapaleniem u nich
wojny domowej) chwycili się tej rady z ufnością. A pospieszywszy do klasztoru, w
którym Zbigniew mieszkał, uprowadzili go z klauzury, mimo sprzeciwianiu się
mnichów, i jak Brzetysław radził, ruszyli do Wrocławia. Zarządzał wtedy grodom i
ziemią Wrocławską z ramienia książęcia Władysława starosta (comes) nazwiskiem
Magnus z załogą rycerstwa: mąż rodem i zacnością między Polakami znakomity, ale
porywczy i namiętny. Żywił on w sercu zawziętą niechęć przeciw wojewodzie
Sieciechowi, z przyczyny sporów i zatargów, które z dawna między nimi tlały. Ślą
więc do niego owi zbiegowie i wygnańcy, już z Zbigniewem połączeni, posłów, z
stosowną do okoliczności odezwą w tych słowach: "Wiemy starosto Magnusie, że
rodu znakomitością i cnót zacnych ozdobą znacznie przewyższasz Sieciecha, i że
wiele bez winy wycierpiałeś od tego człowieka, który i naszej sprawcą jest nędzy
i tułaczki, a więcej jeszcze czeka cię prześladowania, jeżeli sobie i nam, i
całemu narodowi Polskiemu, tyłu krzywdami i tak ciężką od Sieciecha uciśnionemu
przemocą, nie zaradzisz. Mamy między sobą syna książęcego Zbigniewa, i tego
kraju którym zarządzasz, i innych ziem Polski, po ojcu już sędziwym i
dogorywającym suchotniku dziedzica i następcę. Tego wraz z nami racz, prosimy,
przyjąć do zaniku, i użyczyć nam twój opieki, abyśmy nie postarzeli się na tem
wygnaniu, albo w rozpaczy, gdyby nas nie przyjęto, nie chwycili się ostatecznych
środków, z hańbą własnego rodu i ojczyzny. A jeżeli cię nasza nie wzrusza
niedola, miej litość przynajmniej nad losem książęcia Zbigniewa, który także za
sprawą Sieciecha wtrącony do klasztoru, nie mniej od nas cierpi i zelżywe ponosi
wygnanie. Jeżeli go teraz w początkowym zawodzie wesprzesz, możesz z jego łaski
zostać wywyższonym, i przodkować między starszyzną. A i Sieciecha, którego
słusznie masz w nienawiści, nie inaczej zdołasz ukrócić i odeprzeć jego złośliwe
a codzień wzrastające na poczciwych ludzi zamachy, jak tylko przez przyjęcie
razem z nami Zbigniewa. " Takie odebrawszy poselstwo od zbiegów i wygnańców,
między którymi wielu było bliskiemi z nim połączonych związkami, Magnus starosta
Wrocławski długo namyślał się i wahał, co miał uczynić: z jednej stron podżegała
go nadzieja i żądza zemsty, z drugiej wstrzymywała wierność i uczciwość. W tej
zatem wewnętrznej walce wezwał na radę znakomitszych panów ziemi Wrocławskiej,
dla zasiągnienia ich zdania. Mieli oni także własne urazy do Sieciecha, i
pragnęli wielce zachwiać obecny stan rzeczy; obawiali się, nadto, aby

383

Zbigniew z wychodniami i wygnańcami nici użył przeciw nim gwałtu i przemocy:
uchwalili zatem jednozgodnie przyjąć go do zamku z całą rzeszą jego zwolenników,
pod przysięga, jednak że przeciw ojcu i ojczyznie żadnego nie poważą się
zamachu. Taka uchwala, spowodowany starosta Magnus, mąż z inąd niepokalanej
wierności i poczciwości, i wielu zacnemi przymiotami ozdobiony, częścią, własne,
częścią, ojczyzny mając dobro na względzie, wpuścił Zbigniewa do miasta wraz z
zbiegami i wygnańcami, przyjął go z należnem książeciu uszanowaniem, i w zamku
Wrocławskim umieścił, a mimo skąpstwa, o które go obwiniano, jemu i wszystkim
wraz przybyłym hojnie dostarczał żywności: tak dalece nierozważną uniósł się
zawiścią przeciw Sieciechowi.


WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI WYPRAWIA POSŁA DO WROCŁAWIA, Z NAGANĄ, ŻE ZBIGNIEWA I
ZBIEGÓW POLSKICH DO MIASTA I ZAMKU WPUŚCILI.

Skoro o tem przyjęciu Zbigniewa przez Magnusa starostę Wrocławskiego dowiedział
się książe Władysław, wielce się nań rozżalił, za ciężką w obec narodu uważając
sobie zniewagę, że mu przychodziło wojnę toczyć domową z synem nieprawym i
hałastrą zbiegów i wygnańców, połączonych z jego nieprzyjaciołmi Czechami. Ale
skorszy nierównie zawrzał gniew w sercu Sieciecha wojewody Krakowskiego, który
wiedział dobrze, iż ów rokosz Wrocławski powstał z zawiści i mściwości ku niemu
wielu obywateli, bądź zbiegłych z ojczyzny, bądź wywołanych. Obawiał on się za
swoje sprawy niecne, już dokonane i nadal zamierzone, przy wzrastającej słusznie
przeciw niemu niechęci, obszerniejszego zamachu i upadku swojej władzy. Śle więc
do Wrocławia od książęcia Władysława posła, aby zgromił przeniewierstwo starosty
Magnusa, szlachty i panów Wrocławskich, ze ważyli się przyjąć do zamku
Zbigniewa, zbiegów i wygnańców, a nawzajem żeby usprawiedliwił Sieciecha. Ten
zabrawszy głos w obec licznego zgromadzenia Wrocławian, mówił: "Dziwi się książę
Władysław, a bardziej jeszcze ubolewa, żeście nieprzyjacioł jego, to jest syna
Zbigniewa zasłanego do obcej ziemi, tudzież zbiegów i wygnańców, za jego niemal
sprawy potępionych, przyjęli do swego miasta i zamku, nie opowiedziawszy się
swemu prawemu i dziedzicznemu panu, któregoście odstąpili dla połączenia się z
występnemi. Chce tedy wiedzieć; książę i zapytuje, jako ma was uważać? czy za
buntowników i zdrajców ojczyzny, spiknionych na jej zgub? z jawnemi
nieprzyjaciołmi Czechami, czy za wiernych i przychylnych poddanych?"
Odpowiedział poselstwu książęcemu Magnus starosta Wrocławski: "że nie z
zuchwalstwa ani w zamiarach buntowniczych, ani dla wyda-

383

nia zdradziecko ojczyzny w ręce Czechów, których chytrość i nienawiść ku
narodowi Polskiemu jako bliżsi sąsiedzi dobrze znali, ale z słusznych pobudek
przyjęli do swego społeczeństwa i miasta Zbigniewa, pobocznego syna książęcia, a
z nim wychodźców i wygnańców Polskich; nie iżby po nieprzyjacielsku knowali
przeciw książęciu i ojczyźnie zamachy, ale żeby w powszechnej nawalności, którą
wzburzył Sieciech, nie byli zmuszeni z ohydą kraju i imieniu Polskiego żebrać
wsparcia, u obcych; że nie wyhamują się bynajmniej z wierności i posłuszeństwa
swemu księciu Władysławowi i synowi jego przesławnemu Bolesławowi; lecz nie mogą
dłużej znosić pychy i przewrotności Sieciecha, który nieprawością swoją czyni
zakałę, rządom i sprawom swego książęcia, i nadal lękać się każe swego
gorszącego wpływu. " Chciał poseł książęcy, jak mu rozkazano, obszernemi słowy
uniewinniać sprawy Sieciecha, ale lud z nienawiści ku niemu taką uniósł się
zapalczywością, że byłby onego posła ubił na miejscu, bo już porwał się. do
kamieni, gdyby starosta Magnus z znakomitszemi panami nie byli się za nim
wstawili.


WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI KARCI ZUCHWALSTWO ZBIEGÓW, A WODZA ICH ZBIGNIEWA, SWEGO
POBOCZNEGO SYNA, CHWYTA I OSADZA W WIĘZIENIU.

Gdy za powrotem z Wrocławia oznajmił poseł książęciu rzecz całą, jakiego doznał
obejścia i jaką dał odpowiedź starosta Magnus, panowie i pospólstwo; Władysław,
lubo obciążony już laty, trudami wojennemi i domowemi złamany, zachowujący
jednak w słabem ciele umysł czerstwy i silny, uznawszy, iż nie należało
bynajmniej tracić czasu, wziął się natychmiast do oręża, i powołał rycerstwo na
wyprawę, aby szerzące się coraz więcej powstanie wygnańców i zbiegów stanowczym
ciosem potłumić. Zostawiwszy potem syna Bolesława w Krakowie, wyruszył do
Wrocławia. Wszystkie w okolicy tego miasta zamki i warownie i ich załogi
pospieszyły zaraz na wyścigi z oświadczeniem książęciu swemu Władysławowi
wierności i posłuszeństwa. A gdy książę zbliżał się do Wrocławia, wyszedł
przeciw niemu biskup Wrocławski Żyrosław na czele całego duchowieństwa,
urzędników i zebranego tłumu wszystkich stanów, witając go jako prawego
książęcia, dziedzica i pana, i z uczciwością należną wprowadził do miasta.
Otwarto razem i bramy zamku, który zajmował starosta Magnus; zaczem wszedł do
niego książe Władysław z całem rycerstwem swojem, od tegoż starosty przyjęty z
największą czcią i pokorą. Zbigniew i połączeni z nim zbiegowie i wygnańcy,
obawiając się nie tak Władysława książęcia, którego znali łaskawe i skłonne do
litości serce, juko raczej srogości i zemsty

384

Sieciecha, widząc się przytem opuszczonemi od wszystkich, nawet od starosty
Magnusa, uciekli nazajutrz do miasta Kruszwicy, zaludnionego w ów czas wielką
liczbą obywateli i gminu, i zamek wraz z miastem opanowali. Władysław książę,
naganiwszy łagodnie Magnusa starostę, szlachtę i obywateli Wrocławskich, że bez
jego zezwolenia wpuścili do miasta Zbigniewa, wychodźców i wygnańców, odebrał
Magnusowi za karę rząd miasta i ziemi Wrocławskiej, a poruczył je w straż i
dozór synowi swemu Bolesławowi i jego ochmistrzowi Wojsławowi. Sam zaś krótko w
Wrocławiu zabawiwszy, zabrał wojsko i ruszył spiesznym pochodem do Kruszwicy
celem uskromienia buntowników. Tymczasem Zbigniew ściągnął na pomoc Pomorzan,
którzy jako zawsze książęciu Władysławowi nienawistni, a przytem pełni
przekonania, że ta sprawa zarazem ich dotykała, nic tylko sami pospieszyli, ale
nadto Prusaków i innych pogan sprowadzili do Kruszwicy. Zaufany Zbigniew w tak
mnogiej zgrai, która wojsku jego ojca liczbą niemal wyrównywała, pewne sobie nad
nim rokował zwycięztwo. Zaczem bez żadnej zwłoki, z siedmią hufcami wychodźców
i, zbiegów, i połączonemi tłumy Pomorzan i Prusaków, wyszedł przeciwko ojcu, i
nad jeziorem Gopłem w bliskości miasta Kruszwicy bitwę stoczył. Z wielką
zaciętością zbiegowie owi i wygnańcy dobijali się zwycięztwa; tyle więc krwi w
tej walce wytoczono, że zarumienione nią jezioro i ciałami poległych zarażono,
ani wody do piciu, ani ryb do jedzenia zdatnych przez długi czas dostarczali nie
mogło. Z wojska książęcia Władysława niewielu było zabitych, a znaczna liczba
rannych; w Zbigniewa zaś wojsku sprawiona rzeź okropna, która je wytępiła prawie
do szczętu. Sani Zbigniew z małą garstką niedobitków uciekł do zamku
Kruszwickiego, gdzie poimany dostał się żywcem w ręce ojca, miasto zaś Kruszwica
za sprzyjanie Zbigniewowi oddane na łup żołnierstwu. Od tego czasu to miasto
obrane z bogactw i ozdób, nic prócz imienia z dawnej świetności nie zachowało. Z
Kruszwicy książę Władysław udał się do Mazowsza; Zbigniewa syna osadziwszy w
zamku w więzieniu, oddał pod straż wojewody Krakowskiego Sieciecha, a to za
zdaniem wielu panów radnych, którzy w ten sposób zapobiedz chcieli, ażeby
najpodlejszy i najgorszych obyczajów wyrodek nie bratał się z prawym synem
monarchy. Wielce bowiem miłował ojciec Bolesława, nie mniej kochali go wszyscy
znakomitsi panowie i dostojnicy, przewidując, że w swoim czasie wielkim będzie i
sławnym w Ojczyznie i u obcych narodów mężem. Jakoż przy niezwykłej żywości
umysłu, zalecał on się siłą i czerstwością ciała; wytrwały na zimno równie jak
na skwary, pochopny do wojny czy-to zaczepnej czy odpornej, i pogardzający
śmiercią, śmiało nadstawiał żywot, narażając się na ciosy i blizny.

385

BRZETYSŁAW KSIĄŻĘ CZESKI NAJEŻDŻA POLSKĘ, BIERZE PRZEMOCĄ ZAMEK BARDO, A INNY
WYSTAWIA I DAJE MI NAZWISKO KAMIEŃCA. WRÓCIWSZY POTEM DO KRAJU, WYPĘDZA Z CZECH
RODZINĘ RAWITÓW, ZA TO, IŻ POLAKOM ZAWSZE SPRZYJAŁA.

Brzetysław książę Czeski, korzystając z sposobnej pory, jako był przyrzekł
wychodniom i wygnańcom Polskim, ruszył zbrojno ku ziemi Wrocławskiej, i wtedy
właśnie, gdy pod Kruszwicą, toczyła się wnika między ojcem i synem, najechawszy
część królestwa Polskiego leżącą nad rzeką Neissą, łupi! włości i palił; zamek
tudzież Bardo na brzegu Nissy położony, i stadną nie opatrzony załogą, opanował
i ogniem zniszczył. Upatrzywszy zaś poniżej nad tąż rzeką Neissą skalę ze wszech
stron przepaścistą i nakształt wieży sterczącą, która u podnóża szersza, ku
wierzchołkowi coraz więcej się zwęziła, przedstawiając jakby grodziec ręką
przyrody zbudowany, umocnił ją lepiej jeszcze ostrokołami, i wystawił na niej
zamek, nazwany Kamieńcem, dlatego że na kamiennej stanął posadzie, które
nazwisko po dziś dzień zachowuje. A umieściwszy w nim załogę, wrócił do Czech.
Oddal później ten zamek Polakom przez szacunek dla Bolesława, syna Władysława
książęcia Polskiego. Miejsce to sławne jest licznym zgromadzeniem mnichów zakonu
Ś. Benedykta, których tam Bolesław Wysoki, książę Wrocławski, Lignicki i
Głogowski, pierwszy założyciel klasztoru, dla chwały Bożej osadził, i nadaniem
obszernych posiadłości, miasteczek, wsi i folwarków, hojnie uposażył.
Powróciwszy Brzetyslaw do Czech, wygnał z kraju Mączynę i Kojatę, z rodu
Werszowców (Urszovicenses), którzy u Polaków Rawitami się zowią, obwinionych,
jakoby przeciw Czechom zawsze Polakom służyli, a zwłaszcza w ostatniej wojnie,
którą prowadził z Władysławem książęciem Polskim, skrycie im sprzyjali, i
zamiary jego zdradziecko Polakom wyjawili. Zabrał im nadto wszystkie majątki
ruchome i nieruchome, i do skarbu książęcego przydzielił. Ci gdy ze wszystkiego
wyzuci, odarci i nadzy prawie do Polski przybyli, Władysław książę Polski
przyjął ich łaskawie i z uprzejmością podejmował, a na opatrzenie ich potrzeb
tak im obydwom jako i ich rodzinie nadal obszerne włości.

386

ROK PAŃSKI 1097

W CZASIE POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA GNIEŹNIEŃSKIEGO, Z WIELKĄ OBCHODZONEGO
UROCZYSTOŚCIĄ, POMORZANIE UBIEGAJĄ ZAMEK SANTOK: ALE W NOCY STRWOŻENI
OSOBLIWSZEM WIDZIADŁEM, PIERZCHAJĄ HANIEBNIE I W UCIECZCE DO SZCZĘTU WYTĘPIENI
GINĄ.

Marcin arcybiskup Gnieźnieński, ubolewający z dawna, że kościół jego
metropolitalny jeszcze po ten czas nie był poświęcony, przeznaczył dzień
pierwszy Maja na to uroczystość; którą żeby tem więcej uświetnić, zaprosił
Władysława książęcia Polskiego, księżnę Zofię, Bolesława syna książęcego,
wszystkich niemal biskupów, panów i dostojników królestwa, aby ją obecnością,
swoją zaszczycili. Pomorzanie, doświadczywszy tylekroć, że jawnemi siłami
niczego dokazać nie mogli, z zwykła, sobie chytrością postanowili korzystać z
pory, nad która, sposobniejsza nigdyby się może nie wydarzyła, i w przeddzień
poświęcenia kościoła, kiedy wiedzieli iż książe. Władysław i wszyscy prawie
panowie Polscy zajęci byli uroczystością, pokusili się o opanowanie zamku
Santoka. Już bowiem wielu Polaków w nim zamieszkałych przekupiwszy pieniędzmi,
skłonili do poddania twierdzy w dniu na to przeznaczonym. O późnej więc nocy,
cicho i w milczeniu podstąpili pod zamek, a za umówionym znakiem, przy pomocy
onych zdrajców, po spuszczonych linach dostali się do twierdzy. Aliżci gdy się
radują że już zamek maja; w swój mocy, i chcą posuwać się dalej w głąb twierdzy,
aby imać straże zdradzone przez swych towarzyszów, z naglą strach ich zdjął
okropny, tak iż wszyscy niemal skamienieli. Ukazał im się bowiem rycerz na
białym koniu, mający w prawej ręce miecz, którym wywijał, grożąc pewnym ciosem
każdemu, który przed nim nic ustępował. Rozpierzchnęli się zatem przelękli
Pomorzanie, błądząc w pomroce i utykając po nieznanych zakątkach, kędy którego
przygoda niosła przed dosięgającym jego karku mieczem: każdemu bowiem zdawało
się, że ów rycerz na niego osobiście nacierał. Rozruch i zgiełk sprawiony przez
uciekających zbudził nawet drzymiących rycerzy straży zamkowej, którzy sami
ledwo ochłonąwszy ze strachu, poczęli ścigać nieprzyjacioł spłoszonych onem
widmem cudownem, i większą część trupem położyli, resztę poimali w niewolą.
Ocalenie wtedy zamku i życia zagrożonego takiem niebezpieczeństwem przypisywali
słusznie Boskiej opatrzności za przyczyną Ś. Wojciecha biskupa i męczennika. I
on-to miał być owym jeźdzcem na białym koniu, który spłoszył Pomorzan
wdzierających się do zamku, jak z niewątpliwych znamion mogli się domyślać.
Odprawili zatem nabożeństwo ku czci i chwale tego Świętego, składając mu korne
dzięki za ocalenie im życia i zamku, i głosili przed światem wielkie jego
zasługi u Boga, za którego ła-

387

ską użyczył w owej nocy tak zbawiennej dla Polaków i skutecznej opieki
kościołowi poświęconemu jego imieniu.


WŁADYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ZBIGNIEWA Z WIĘZÓW UWALNIA, I ZA ŻYCIA OBU SYNOM
DZIEDZICTWA WYZNACZA.

Po odbytej uroczystości poświęcenia kościoła, Władysław książę Polski, za
wstawieniem się i usilnemi prośbami Marcina biskupa Gnieźnieńskiego, tudzież
wszystkich biskupów i panów Polskich, którzy temu obrządkowi byli przytomni,
Zbigniewa przyrzekającego, że ojcu będzie odtąd wiernym i uległym, uwolnił z
więzienia, i obydwóch synów, dawszy im liczne wojsko, wysłał na Pomorze. Lecz
gdy ci, z powodu wszczętych między nimi sporów o pierwszeństwo i władzę, nic
ważnego nie zdziaławszy do domu wrócili, ojciec, zmartwiony tą gorsząca, braci
niezgodą, obawiając się, aby po jego śmierci do większych swarów nie przyszło,
podzielił między nich królestwo Polskie w ten sposób, że Bolesławowi jako
prawemu synowi przeznaczył ziemię Krakowską, Wrocławską, Sandomierską,
Sieradzką, i co przedniejsze spuściznę; Zbigniewowi zaś Pomorze, część Wielkiej
Polski, Łęczycę, Kujawy i Mazowsze; rząd wszakże nad temi wszystkiemi powiatami,
i dochody z nich czerpane, zatrzymał przy sobie aż do śmierci, po której dopiero
miał każdy z synów bez sprzeczki objąć przeznaczoną sobie dzielnicę.


KSIĄŻĘTA RUSCY Z ŚWIĘTOPEŁKIEM KSIĄŻĘCIEM KIJOWSKIM ZAWIERAJĄ POKÓJ I ZGODĘ.

Włodzimierz, Dawid i Oleh, książęta Rusi, zamierzywszy najechać i złupić
księstwo Kijowskie, wyprowadzili swoje wojska do boju; które gdy pod Horodcem
stanęły obozem, zaszedł im drogę Światopełk książę Kijowski, i postanowił z
odwagą spróbować szczęścia. Za pośrednictwem atoli przedniejszych panów, ułożono
wzajemną między książętami zgodę, poczem każdy do swego kraju wrócił spokojnie.
Czwartego dnia Października ukazała się na zachodniej nieba stronie kometa z
miotłą ognistą. Nadzwyczajne powodzie przeszkodziły zasiewom jesiennym, zkąd
powszechny nastąpił nieurodzaj.

388

PO BAPTYŚCIE BISKUPIE WŁOCŁAWSKIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAULIN.

Baptysta I, biskup Kruszwicki czyli Włocławski, po piętnastoletnim zarządzie
kościoła Kruszwickiego, umarł, i w tymże kościele pochowany został. W jego
miejsce postanowiony od Urbana II papieża Paulin I, rodem Włoch.


ROK PAŃSKI 1098.

BOLESŁAW I ZBIGNIEW, SYNOWIE KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO WŁADYSŁAWA, UKŁADAJĄ, SPISEK
PRZECIW SIECIECHOWI WOJEWODZIE KRAKOWSKIEMU.

Podzieliwszy królestwo Polskie między synów swoich, Bolesława prawego, i
Zbigniewa z pobocznego łoża, wrócił książę Władysław do Mazowsza; ta bowiem
okolica z położenia swego zdawała mu się do mieszkania nad wszystkie inne
przyjemniejsza. Tymczasem przybiega spiesznie goniec z doniesieniem, że
Brzetysław książę Czeski zgromadza wojska, mając zamiar najechać niespodzianie
Polskę, a naprzód ziemie. Wrocławska.. O czem gdy Władysław książę ostrzegł syna
swego Bolesława, zarządzającego z woli ojca Wrocławiem i ziemią okoliczną,
polecając mu zarazem, aby się wziął do broni dla stawienia Czechom odporu; wnet
Bolesław wykonał rozkaz ojca, i ruszył z wojskiem na granice królestwa. Ale
skoro wojsko postrzegło, że Wojsław ochmistrz książęcy nie znajdował się na
wyprawie, zaraz wielkie powstało podejrzenie, a potem szemrania między
rycerstwem, które nakoniec w głośne wybuchnęły krzyki; wszczęto domysły
podejrzliwe każdy z osobna powiększał, wnioskując i rozprawiając: że nie bez
przyczyny Wojsław uchylił się od boku książęcia, i wychowańca swego w tak
niebezpiecznym razie odstąpił; wszyscy przypuszczali jednozgodnie, że
porzuciwszy Bolesława przystał do Sieciecha wojewody Krakowskiego, i za tych obu
zdradą i namową nakazał Władysław wyprawę przeciw Czechom, u których, jak
szpiegowie zeznawali przed Bolesławem, żadnego nie było poruszenia; chcieli
bowiem w ten sposób Sieciech z Wojsławem narazić książęcia na śmierci lub
poimanie w niewolą. Nienawidził bowiem Sieciech obu synów książęcych, i stal im
po nieprzyjacielsku na zdradzie, osobliwie Bolesławowi, którego nadzwyczajna
sprawność we wszystkiem cokolwiek zamierzył, groziła mu kiedyś po śmierci
panującego monarchy upadkiem. Nawzajem obaj książęta nie lubili Sieciecha jako
osobistego nieprzyjaciela, który wszystkie prawie zamki i warownie w dzielnicach

królestwa Polskiego im przeznaczonych, za zezwoleniem ksią-

389

żęcia Władysława częścią sam trzymając, częścią, oddając w posiadanie swoim
krewnym albo stronnikom, przemyślał o zgładzeniu obydwóch książąt i ogarnieniu
rządów królestwa, jak o tem powszechne chodziły pogłoski, Czyto z nienawiści ku
Sieciechowi, czy z przyczyny podejrzeń, które ściągnęła jego chytrość i
przewrotność; spiknęłi się więc Obadwaj bracia, Boleslaw i Zbigniew, na
zniweczenie jego zamiarów, i przysięgli nawzajem pomagać sobie wiernie i
życzliwie. Zaczem gdy rycerstwo nie przestawało szemrać i wyrzekać, że je wraz z
Bolesławem powołano do broni, nie dla prowadzenia wojny, ale dla wystawienia go
na niebezpieczeństwo, uchwalono porzucić wyprawi; i uniknąć zdradziecko
wymierzonych ciosów, a do wspólnej rady i pomocy przyzwać Zbigniewa. Który gdy
według umowy natychmiast przybył, ruszyli obaj książęta spiesznym pochodem do
Wrocławia, żeby go Sieciech lub jego stronnicy nie ubiegli. Tu zgromadziwszy
wszystkich obywateli miasta i ziemi Wrocławskiej, Bolesław książę przemówił do
nich temi słowy: "Do czego zmierza, i jak daleko zapędza się chytra przewrotność
i pycha Sieciecha wojewody Krakowskiego, nikomu z was jak mniemani nie tajno.
Oto owładawszy i zupełnie prawie podbiwszy umysł naszego ojca, który bądź-to
osłabiony wiekiem, bądź obłudą i przebiegami Sieciecha omamiony, we wszystkiem
stal mu się powolnym i uległym, dumne roi zamiary, aby po śmierci jego panowanie
sobie przywłaszczył, i już tym celem wszystkie zamki i warownie w królestwie
Polskiem pod swoję zagarniał zwierzchność i władzę. Nam zaś, czego bez żalu i
oburzenia wyrzec nie mogę, a mówią to raczej te łzy, które widzicie, wyciśnione
boleścią i goryczą (tu książę rzewnie zapłakał), nam obydwom, zrodzonym i
wychowanym do panowania, zgubę, chytrze gotuje, i głowy naszę, jakoby
najsroższych wrogów i barbarzyńców, na targ siepaczom wystawia. Ostatnia
nadzieja nasza w tem mieście, którego nie dosięgło jeszcze i nie skaziło
wszechwładztwo Sieciechowe, a na którego prawej i z dawna doświadczonej
wierności śmiało polegać możemy. Do was się zatem udajemy, waszej poruczamy się
wierze i przychylności; zewsząd prawie wygnani, tu chcemy przetrwać burzę
wznieconą zuchwalstwem Sieciecha, nie śmiejąc powierzyć się żadnej innej
stolicy, z bojaźni uknowanego na życie nasze zamachu. A jeżeli nam, dziedzicom
królestwa, i wy w tem mieście nic dozwolicie schronienia, pójdziem w świat na
dobrowolne wygnanie, aby ocalić przynajmniej życie, na które godzi chytrość i
przewrotność Sieciecha. " Wzruszyły się wszystkich serca nad niedolą synów
książęcych, i częścią z litości nad młodzieńcami, częścią z nienawiści ku
Sieciechowi, takicim zawrzały uniesieniem, że z głośnemi okrzyki poprzysięgli tę
wierność i posłuszeństwo, które dotąd winni byli książeciu Władysławowi, ku nim
zwrócić, i poświęcić dla ich dobra. Prosili zatem, aby żadnej nie czyniąc
zwłoki, wojska, jakie wyprowadzić przy-
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teksty źródłowe”