Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

Tytuł :
Joannis Dlugossii Senioris Canonici Cracoviensis Opera omnia = Jana Długosza kanonika krakowskiego dzieła wszystkie. T. 2, Dziejów Polski ksiąg dwanaście. T. 1

Autor :
Długosz, Jan (1415-1480)

Jana Długosza
Kanonika Krakowskiego

DZIEŁA WSZYSTKIE.




Wydane staraniem
Alexandra Przezdzieckiego.


Tom I.


Jana Długosza

DZIEJÓW POLSKICH
KSIĄG DWANAŚCIE.


Jana Długosza
Kanonika Krakowskiego

DZIEJÓW POLSKICH
KSIĄG DWANAŚCIE.

przekład

Karola Mecherzyńskiego



Tom I.
Ks. I. II. III. IV.



W Krakowie
W Drukarni "Czasu" W. Kirchmayera
1867.


POCZET RZECZY W TOMIE I. ZAWARTYCH.

Przedmowa tłumacza.
Przypisanie dzieła Zbigniewowi Oleśnickiemu ... I.

Księga pierwsza ... 1
Początkowe dzieje rodu ludzkiego ... 1
Wywód plemienny społeczeństw ludzkich ... 3
Słowianie i ich pierwotna siedziby ... 5
Lech i Czech ... 6
Polaka, położenie kraju, przyroda ... 8
Rzeki w Polsce ... 9
Granice Polski ... 22
Rozmaite nazwiska Polaków ... 23
Jeziora w Polsce ... 25
Góry w Polsce ... 34
Bałwochwalstwo u Polaków ... 39
Miasta znaczniejsze w Polsce ... 41
Pierwiastkowe rządy w Polsce ... 45
Rozmaite osady w Polsce ... 47
Następcy Lecha ... 48
Dwunastu wojewodów ... 50
Krak czyli Grak ... 53
Lech syn Kraka ... 57.
Wanda ... 58
Dwunastu wojewodów po raz drugi ... 62
Przemysław c. Leszek I ... 63.
Leszek II ... 66
Leszek III ... 69
Potomstwo Leszka III ... 69
Dzielnico Polski ... 71
Popiel ... 72
Popiel II ... 73
Piast ... 83
Ziemowit ... 89
Leszek syn Ziemowita ... 91
Ziemomysł ... 91
Mieczysław I ... 95

Księga druga ... 97
Bolesław Chrobry ... 138
Mieczysław II ... 208
Ryxa i bezkrólewie ... 215

Księga trzecia ... 229
Kazimierz I ... 244
Bolesław II ... 282

Księga czwarta ... 345
Władysław Herman ... 345
Bolesław III. Krzywousty ... 402


PRZEDMOWA TŁUMACZA.

Czwarty wiek upływa, jak badacz najskrzętniejszy dziejów krajowych,
niespracowany Długosz, ojciec dziejopisów polskich, położył pióro swoje
zstępując do grobu. Cztery wieki przekazywały sobie spuściznę jego pracy, i
żywiły się jej zasobem, nie zdoławszy ani go wyczerpnąć, ani czem źralszem i
poważniejszem zastąpić. Mimo tego, dzieła Długosza, znane jedynie w
niedokładnych odpisach, i w części tylko drukiem ogłoszone, nie doczekały się aż
dotąd zupełnego wydania i godnego takich skarbów pomnika. Nie samę winić o to
obojętność i niedbałość przodków, nie same trudności towarzyszące tak ważnemu
przedsięwzięciu. Jawność i surowość sądów pisarza miłośnika prawdy, która w
dziejach jego, a osobliwie księgach tej Historyi, zdawała się ubliżać niektórym
stanom, rodzinom i osobom, wywoływała przeciw nim zawiść i obmowę, trzymającą je
długo jakby pod pieczęcią milczenia. Za panowania Zygmunta III. wyszedł edykt
królewski, zabraniający ogłaszania drukiem kroniki Długoszowej. Zaledwo Szczęsny
Herburt zdołał uprzedzić ten zakaz wydaniem (w Dobromilu 1615 roku) sześciu
początkowych ksiąg Historyi. Sto lat potem dojrzewał jego zamiar, podjęty
naostatek przez cudzoziemca Henryka v. Huyssen, który z nie dość poprawnego
odpisu dał dzieło to (w Frankfurcie i Lipsku) wydrukować księgarzom
zagranicznym. Upowszechnione w ten sposób między uczonymi, nic mogło przecież
wszystkich zaspokoić życzeń i należycie usłużyć potrzebie. Pozostało oczyścić je
z wielorakich omyłek, połączyć w jednym zbiorze z innemi pracami Długosza,
przyswoić ojczystemu językowi, i dokładnem a ozdobnem wydaniem uczcić prace i
zasługi wielkiego pisarza.
Dostała się ta chluba naszemu dopiero wiekowi, a największa część jej należy się
słusznie Alexandrowi Hrabi Przezdzieckiemu, który z rzadką i bezprzykładną
prawie w dzisiejszych czasach gorliwością, nic szczędząc trudów, podróży i
nakładów (gdy zebrane w tym celu szczupłe zaliczki nie wystarczały) własnem
uskutecznił to staraniem, na co ani czasy kwitnącej nauk pomyślności, ani
towarzystwa uczone, ani ofiary najhojniejszych kraju Mecenasów dotąd się nic
zdobyły.


Jego-to gorliwości winniśmy, że dla trudnej i z użyciu powszechnego wychodzącej
już łaciny mało krajowcom przystępny, Długosz w obecnym przekładzie pierwszy raz
przemawia po polsku. Żałować wprawdzie należy, że do tego nie przyszło w złotym
dla polszczyzny Zygmuntowskim wieku, kiedy język nasz bliższy swego pierwotnego
źrodła, świeży, czysty i jędrny, sposobniejszym był do wydania wdzięcznej i
poważney prostoty Długosza. Stryjkowski, jak wieść niesie, zamierzał Dzieje
polskie przełożyć na język ojczysty, ale pracy jego żaden ślad nie pozostał.
Hipolita Kownackiego tłumaczenie czwartej księgi dokonane w XVIII stuleciu,
zaległo w rękopiśmie, który obecnie posiada księgozbiór Kórnicki. W nowszych
czasach zajmował się przekładem tego dzieła Ludwik Borneman, i począł był
ogłaszać go częściami (w Lesznie i Gnieźnie 1840 — 44 r.), lecz nie wytrwawszy w
przedsięwzięciu, pracę swoję doprowadził tylko do roku 1096, to jest początku
księgi czwartej.
Na mnie spadło to brzemię. Jeżeli mu słabe nie sprostały siły, godzi się
przynajmniej pomnieć na trudności tłumacza. Długosz zwyczajem swego wieku pisząc
po łacinie, naginał do mowy Rzymian obce jej pojęcia i wyrażenia, język innych
czasów i ludzi. Tym sposobem ukryły się w niej właściwe nazwy urzędów i
dostojeństw, praw, zatrudnień i powinności, a nawet miejsc i osób, które w
niedostatku pomników najdawniejszej polszczyzny, a poniekąd i źródeł
objaśniających naszą przeszłość, trudno a czasem niepodobna z pod tej obcej
łuski wydobyć. Przyłożyły się do zatarcia właściwości zwyczajowe barwy
powszechnego średniowiecznego stylu, i potworna XV. wieku pisownia, która sama
przez się mnogie zrodziła wątpliwości. Nie chcąc w takich miejscach własnym
panować domysłem, i uprzedzać sądu czytelnika, wyrażenia autora z właściwą mu
pisownią pozamieszczałem tu i owdzie w nawiasach, a staranniej jeszcze
zachowałem to w Spisach przyłączonych do każdego z osobna Tomu. Znajdzie w nich
czytelnik i objaśnienia niektóre i klucz potrzebny do wyszukania wszelkich
dziejowych szczegółów.
Składam wam zatem, Rodacy, to z dawna pożądane dzieło, nie małą czując pociechę,
że niem wedle możności przyłożyłem się do waszego dobra i pożytku, uczciłem
pamięć i zasługi wielkiego w narodzie męża, i jakożkolwiek wywiązałem się z
powinności stanu mego i powołania, do którego przed kilku witkami przemawiał
Długosz, upominając mistrzów, doktorów i professorów Akademii Krakowskiej, aby
spisane przezeń Księgi dziejów starannie pielęgnowali i własnej nad niemi nic
szczędzili pracy. Oby te dzieje splotły się pomyślnie z dziejami nowych i
najpóźniejszych pokoleń, a stawiąc przed oczy wymowne wzory cnót i przewagi
przodków, niosły do serc krzepiące bierzmo pociechy i zbudowania!

* * *

I


Najwielebniejszemu w Chrystusie Ojcu i Panu
Zbigniewowi z Oleśnicy
z miłosierdzia bożego Kardynałowi Prezbiterowi ś. rzymskiego kościoła tytułu ś.
Pryski,
Biskupowi Krakowskiemu,
Jan Długosz
kanonik krakowski
oglądania Dawcy wiekuistych nagród i dostąpienia godności niebiańskiej w
szczęśliwym a nieśmiertelnym żywocie pobożnie życzy.

Prace i usiłowania moje, Najwielebniejszy Ojcze, chcąc poświęcić chwale i
uwielbieniu Błogosławionej Trójcy, pomnożeniu wiary świętej, a zaszczytowi i
ozdobie ojczyzny równie jak i twojej, postanowiłem spisać Kronikę dziejów Polski
i innych narodów z Polską graniczących, i wyłuszczyć sprawy dokonane w pokoju i
wojnie, aby mych ludzi pamięć z martwych i długowieczną pomroką okrytych wydobyć
popiołów, a wszystkim czytelnikom i słuchaczom dzieje ich obwieścić. Nie czyniąc
tego z zaufania w moich siłach i zdolnościach (są bowiem słabo i wątła a
niesposobne do wypracowania tak wielkiego dzieła w któremby czyny znakomite i
przewagi sławnych wojowników godnie pochwalone i nadobnemi słowy skreślone być
mogły), ani dlatego, iżbym piórem mojem z oną prostą starożytnych opowieścią
pragnął iść o lepszą; ale iż boleję, że tak wiele spraw zacnych i powszechnej
wiadomości godnych, już-to z dawnego już z teraźniejszego wieku, ginie w
zapomnieniu. Są bowiem niektórych Polaków dzieła pamiętne i ważne, wydarzenia
pełne przykładu w pokoju i wojnie, między któremi znajdziesz, oręże zbroczone
krwią braci i powinnych, zamieszki i rokosze wszczęto za pobudką ślepej
panowania żądzy, tułactwa wygnańców, wstrząśnienia rozmaite społeczeństw i
rządów,

II

rzezie panów i obywateli, które żądają widoczniejszego światła i rozgłosu w
historji. Chcę przytem rozkazom Twoim i usilnym namowom nawet po zgonie twoim
uczynić zadosyć! Ty bowiem niezwykłem pałając pragnieniem rozsławienia dziejów
ojczystych, nagliłeś na mnie przedewszystkiem prośbami i nakazem, i sam do tego
najpierwszą stałeś się pobudką, abym rzeczy za twoich czasów wydarzone spisał i
ułożył, a wierną opowieścią i potoczną mową należnie wyłuszczył. Wprawdzieć
dziejopisowie nie zawsze jeden miewali, mają i mieć będą cel swojej pracy. Jedni
bowiem piszą dla pozyskania chwały u spółczesnych i potomnych z gładkiego a
ozdobnego pióra, jakim był Tytus Liwius, który wdzięczną wymową zwabiał wielu
znakomitych słuchaczów z ostatnich kończyn Gallii i Hiszpanii, a jak niektórzy
podają, jednego nawet z mieszkańców Kadyxu, który przybył dla widzenia go,
słuchania i podziwiania; po Śmierci zaś od wszystkich Rzymian zgodnie
wychwalony, tę cześć pozyskał, że kości i popioły jego, acz poganina, w Padwie
szczycącej się jego kolebką i pochodzeniem, znaleziono blisko kościoła św.
Justyny, pochowano dla tem większego uczczenia w bramie pałacu większego. Inni
piszą dla przypodobania się tym, których dzieła wojenne wychwalają. Inni, że
patrzali na sprawy wielkie w pokoju i wojnie, ztąd ten rodzaj pracy zamiłowali,
co o Homerze, Daresie, Kwincie, Kurcyuszu i Plutarchu twierdzić i przypuszczać
można. Mnie żadna z tych przyczyn nie powiodła do przedsięwzięcia tak trudnej i
ogromnej pracy, lecz sama wielkość dziejów grubą okrytych pomroką; nie nadzieja
zysku, ale cześć prawa a miłość ku ojczyźnie, która wszystkie inne względy
przewyższa, chęć przymnożenia jej wedle sił moich ozdoby i zaszczytu, i
zbudowania tem dziełem bliźniego. Wiadomo bowiem, że znajomość dziejów dawnych i
spraw tak domowych jako i postronnych, u mędrców poczytana za matkę cnoty i
mistrzynią życia, nie mniejsze jak filozofia rodzajowi ludzkiemu przynosi
korzyści. Bo lubo filozofia naucza cnoty i drogę do niej wskazuje, silniejszym
jednak historya staje się bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów. Tamta
zagrzewa tylko i pobudza do dzieła — ta dzieło już spełnione przedstawia,
ukazując wszelakie przykłady męztwa, roztropności, powagi obyczajów, pobożności
i wiary, i dozwalając je uważać jakby w zwierciedle i żywym obrazie ludzkiej
ułomności. Kształci ona i największą napełnia roskoszą nie tylko uczeńszych ale

i pospolitych łudzi, nie już przepisami i nauką, nie rozprawami, lecz obrazem
czynów i przymiotów znakomitych mężów, wiodąc do zamiłowania cnoty a razem
zaszczytów i chwały: składa się bowiem z dziejów ludzi wielkich i pamiątek spraw
najsławniejszych. Ona ludzkie a zwłaszcza szlachetne serca zapala żądzą sławy
nieśmiertelnej: mile jest bowiem obcować z społeczeństwem przodków, uprzytomniać
w pamięci dawnych mężów czyny i mowy, i zastanawiać się z uwagą nad wielkiemi
dzieły. Wiemy nakoniec, że wszyscy ludzie mają chęć wrodzoną wiedzenia i
poznawania rzeczy, co osięgnąć można jedynie przez długi wiek, pilno rozważanie
i doświadczenie, jeśli przeto zajmie się kto czytaniem dziejów i poznaniem spraw
rozmaitych, dzielności, przedsięwzięć, wojen i przygód najznakomitszych ludzi,
państw i narodów, w krótkim czasie i z nie wielką pracą dojdzie do szczytu
najwznioślejszej wiedzy i umiejętności. Przez czytanie bowiem dziejów, cudzą
pracą skreślonych, dochodzimy do poznania rzeczy najpiękniejszych, i możemy w
krótkiej chwili obeznać się z sprawami długich wieków i równie tajemnemi jak
publicznemi dzieły. Tym sposobem człowiek młody i wiekiem kwitnący może
przewyższyć starców posiadających wiadomości jednego który przeżyli wieku, albo
im przynajmniej wyrównać, gdy swój umysł zbogaci nauką najwyborniejszą, w
obrazie spraw i działań i znajo-

III

mości dzieł dawnych zawartą, a nic z jednaj głowy, ale z wielu piór i dowcipów
jak z najdonośniejszego źródła płynącą Któż przeto byłby tak nierozumnym, żeby
uje chciał garnąć się do nabycia takich wiadomości, które młodość żądzą chwały
zapalają, wiek sędziwy obdarzają i roskoszą, w szczęściu człowieka zdobią, a w
nieszczęściu cieszą, oddalają przygody i ojczyznie niosą korzyść zbawienną, gdy
w nich dają się widzieć dzieje ludzkie, niespodziewane losu odmiany,
nadzwyczajne zjawiska, a nadewszystko rozmaite czasów widoki i stosunki. Pamięć
bowiem ludzka, i co ręce przekazują potomnym, zaciera się stopniami i ledwo
życie jednego człowieka przetrwać może: lecz co w księgach jest zapisano, to
pozostaje na zawsze i nie łatwo ulega zniszczeniu; ono bowiem nic tylko to, co
się stało lub co powiedziano, ale i rozmowy ludzi i myśli ich nawet
przedstawiają. Nic należy też uważać tego za małą stratę, że wielu spraw i
dziejów Polski, godnych wiadomości, które dla braku piszących niepamięć pokryła,
nie znamy; te zaś, które nas doszły, albo niedostatecznie mamy opisane, albo
dawnością czasu zatarte, a więcej przez obcych niżeli przez naszych pisarzy
skreślone. Nic mało także przyczynia się do rządnego sprawowania rzeczy
publicznej czytanie dziejów dawnych i rozważanie zarówno zacnych jako i ohydnych
spraw przodków: jak bowiem chwalebne przykłady prawym i pobożnym ludziom służą
ku zbudowaniu, tak złych naganne czyny, i kara za nie wymierzona, błądzącym
drogę, wskazują do poprawy. Całemi przeto siłami garnąć się powinniśmy do tej
nauk i, z której i ćwiczenie dla naszego umysłu i rządny kierunek
rzeczypospolitej z korzyścią wypływa. Przystoi bowiem ludziom cnotliwym
przywodzić sobie często na pamięć mądre a nawet i nierozumne drugich sprawy, aby
z dobrych przykładów uczyli się dobrze czynić, a złemi odstręczał i się od złego
i w ten sposób unikali zguby. Bo jeśli zacności i klejnotu nie rozróżnisz od
podłoty, ślepej namiętności nieumiejąc w sobie rządzić, skorym pędem ponurzysz
się w przepaść i ciemnościami otoczysz. Różne zatem w dziejach znajdując cnót
przykłady, i rozpatrując razem czyny nieprawe, nauczysz się jedne naśladować,
drugich się wystrzegać. Mnie jednak, którego ani nauka, ani przyrodzenie nic
obdarzyły wymową, przerażała praca wielka i trudna, na słabe moje barki
wkładana, gdy tylu mężów wysoką ozdobionych nauką i dowcipem milczało.
Odstraszało brzemię ogromne, od maczugi Herkulesowej cięższe i przykrzejsze, za
którego podjęcie miałom oczekiwać nie nagrody jakiej i wdzięczności, ale
najniesprawiedliwszego wyroku i najdotkliwszych wyrzutów. Często w samotnych
dumaniach rozważałem, czy rozsądną było rzeczą, a nie raczej zuchwalstwem, przy
słabych zdolnościach moich puszczać się na tuk przestronne i burzliwe morze w
kruchej i niepewnej lodzi, a narażać śmiało na obmowę i nienawiść tak obecnego
jak i przyszłego wieku. Bogdajby mnie fałszywa uwodziła wróżba, ale znajdą się
tacy, którey mnie pomówią, bądź to przez lekkomyślność, bądź przez złość i
zawiść, że dzieje w tych księgach zamierzone nie dość zwięźle opowiedziałem, lub
słowy nie dorównałem rzeczywistym czynom; że przyjętej na siebie powinności nie
umiałem jak należy wypełnić, i żem nad miarę sprawy niektóre wychwalał, a
zmyślenia za prawdę udawał. Jak bowiem po drodze ostrej i ciernistej trudno
przejść bez obrazy nogi, tak dla piszącego dzieje rzeczą jest najtrudniejszą,
mimo biegłość pióra i obfity a nawet najbystrzejszy dowcip, uniknąć urazy i
przygany, wszystkim razem dogodzić, i w ciągu opowieści dziejowej uczynić wszędy
zadosyć oczekiwaniu wzbudzonemu na początku u czytelników światłych i uczonych.
Znam ja obyczaj ludzi naszego wieku, którzy niczego nie chwalą, co nic ma
Tulliuszowej gładkości i przykrasy, a na tej

IV

rzezie panów i obywateli, które żądają widoczniejszego światła i rozgłosu w
historyi. Chcę przytem rozkazom twoim i usilnym namowom nawet po zgonie twoim
uczynić zadosyć. Ty bowiem niezwykłem pałając pragnieniem rozsławieniu dziejów
ojczystych, nagliłeś na mnie przedewszystkem prośbami i nakazem, i sam do tego
najpierwszą stałeś się pobudką, abym rzeczy za twoich czasów wydarzone spisał i
ułożył, a wierną opowieścią i potoczną mową należnie wyłuszczył. Wprawdzieć
dzieiopisowie nie zawsze jeden miewali, mają i mieć bodą cel swojej pracy. Jedni
bowiem piszą dla pozyskania chwały u spółczesnych i potomnych z gładkiego a
ozdobnego pióru, jakim był Tytus Liwius, który wdzięczną wymową zwabiał wielu
znakomitych słuchaczów z ostatnich kończyn Gallii i Hiszpanii, a jak niektórzy
podają, jednego nawet z mieszkańców Kadyxu, który przybył dla widzenia go,
słuchania i podziwiania; po śmierci zaś od wszystkich Rzymian zgodnie
wychwalony, tę cześć pozyskał, że kości i popioły jego, acz poganina, w Padwie
szczycącej się jego kolebką i pochodzeniem, znaleziono blisko kościoła św.
Justyny, pochowano dla tem większego uczczeniu, w bramie pałacu większego. Inni
piszą dla przypodobania się tym, których dzieła wojenne wychwalają. Inni, że
patrzali na sprawy wielkie w pokoju i wojnie, ztąd ten rodzaj pracy zamiłowali,
co o Homerze, Daresie, Kwincie, Kurcyuszu i Plutarchu twierdzić i przypuszczać
można. Mnie żadna z tych przyczyn nie powiodła do przedsięwzięcia tak trudnej i
ogromnej pracy, lecz samu wielkość dziejów grubą okrytych pomroku; nie nadzieja
zysku, ale cześć prawa a miłość ku Ojczyźnie, która wszystkie inne względy
przewyższa, chęć przymnożenia jej wedle sił moich ozdoby i zaszczytu, i
zbudowania tem dziełem bliźniego. Wiadomo bowiem, że znajomość dziejów dawnych i
spraw tak domowych jako i postronnych, u mędrców poczytana za matkę, cnoty i
mistrzynią życia, nie niniejsze jak filozofia rodzajowi ludzkiemu przynosi
korzyści. Bo lubo filozofia naucza cnoty i drogę do niej wskazuje, silniejszym
jednak historya staje się bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów. Tamta
zagrzewa tylko i pobudza do dzieła — ta, dzieło już spełnione przedstawia,
ukazując wszelakie przykłady męztwa, roztropności, powagi obyczajów, pobożności
i wiary, i dozwalając je uważać jakby w zwierciedle i żywym obrazie ludzkiej
ułomności. Kształci ona i największą napełnia roskoszą nie tylko uczeńszych ale
i pospolitych ludzi, nie już przepisami i nauką, nie rozprawami, lecz obrazem
czynów i przymiotów znakomitych mężów, wiodąc do zamiłowania cnoty a razem
zaszczytów i chwały, składa się bowiem z dziejów ludzi wielkich i pamiątek spraw
najsławniejszych. Ona ludzkie a zwłaszcza szlachetne serca zapala żądza, sławy
nieśmiertelnej: milo jest bowiem obcować z społeczeństwem przodków, uprzytomniać
w pamięci dawnych mężów czyny i mowy, i zastanawiać się z uwagą nad wielkiemi
dzieły. Wiemy nakoniec, ie wszyscy ludzie mają chęć wrodzoną wiedzenia i
poznawania rzeczy, co osięgnąć można jedynie przez długi wiek, pilne rozważanie
i doświadczenie; jeśli przeto zajmie się kto czytaniem dziejów i poznaniem spraw
rozmaitych, dzielności, przedsięwzięć, wojen i przygód najznakomitszych ludzi,
państw i narodów, w krótkim czasie i z nie wielką pracą dojdzie do szczytu
najwznioślejszej wiedzy i umiejętności. Przez czytanie bowiem dziejów, cudzą
pracą skreślonych, dochodzimy do poznania rzeczy najpiękniejszych, i możemy w
krótkiej chwili obeznać się z sprawami długich wieków i równie tajemnemi jak i
publicznemi dzieły. Tym sposobem człowiek młody i wiekiem kwitnący może
przewyższyć starców posiadających wiadomości jednego który przeżyli wieku, albo
im przynajmniej wyrównać, gdy swój umysł zbogaci nauką najwyborniejszą, w
obrazie upraw i działań i znajo-

V

mości dzieł dawnych zawartą, a nie z jednej głowy, ale z wielu piór i dowcipów
jak z najdonośniejszego źródła płynącą. Któż przeto byłby tak nierozumnym, żeby
nie Chciał garnąć się do nabycia takich wiadomości, które młodość żądzą obwały
zapalają, wiek sędziwy obdarzają roskoszą, w szczęściu człowieka zdobią., a w
nieszczęściu cieszą, oddalają przygody i ojczyźnie niosą korzyść zbawienną, gdy
w nich dają się widzieć dzieje ludzkie, niespodziewane losu odmiany,
nadzwyczajne zjawiska, a nadewszystko rozmaite czasów widoki i stosunki. Pamięć
bowiem ludzka, i co ręce przekazują potomnym, zaciera się stopniami i ledwo
życie jednego człowieka przetrwać może: lecz co w księgach jest zapinane, to
pozostaje na zawsze i niełatwo ulega zniszczeniu; one bowiem nic tylko to, co
się stało lub co powiedziano, ale i rozmowy ludzi i myśli ich nawet
przedstawiają. Nie należy też uważać tego za małą stratę, że wielu spraw i
dziejów Polski, godnych wiadomości, które dla braku piszących niepamięć pokryła,
nie znamy; to zaś, które nas doszły, albo niedostatecznie mamy opisane, albo
dawnością czasu zatarte, a więcej przez obcych niżeli przez naszych pisarzy
skreślone. Nie mało także przyczynia się do rządnego sprawowania rzeczy
publicznej czytanie dziejów dawnych i rozważanie zarówno zacnych jako i ohydnych
spraw przodków: jak bowiem chwalebne przykłady prawym i pobożnym ludziom służą
ku zbudowaniu, tak złych naganne czyny, i kara za nie wymierzona, błądzącym
drogę wskazują do poprawy. Całemi przeto siłami garnąć się powinniśmy do tej
nauki, z której i ćwiczenie dla naszego umysłu i rządny kierunek rzeczy
pospolitej z korzyścią wypływa. Przystoi bowiem ludziom cnotliwym przywodzić
sobie często na pamięć mądre a nawet i nierozumne drugich sprawy, aby z dobrych
przykładów uczyli się dobrze czynić, a złemi odstręczali się od złego i w ten
sposób unikali zguby. Bo jeśli zacności i klejnotu nie rozróżnisz od podłoty,
ślepej namiętności nie umiejąc w sobie rządzić, skorym pędem ponurzysz się w
przepaść i ciemnościami otoczysz. Różne zatem w dziejach znajdując cnót
przykłady, i rozpatrując razem czyny nieprawe, nauczysz się jedne naśladować,
drugich się wystrzegać. Mnie jednak, którego ani nauka, ani przyrodzenie nie
obdarzyły wymową, przerażała praca wielka i trudna, na słabe moje barki
wkładana, gdy tylu mężów wysoką ozdobionych nauką i dowcipem milczało.
Odstraszało brzemię ogromne, od maczugi Herkulesowej cięższe i przykrzejsze, za
którego podjęcie miałem oczekiwać nie nagrody jakiej i wdzięczności, ale
najniesprawiedliwszego wyroku i najdotkliwszych wyrzutów. Często w samotnych
dumaniach rozważałem, czy rozsądną było rzeczą, a nie raczej zuchwalstwem, przy
słabych zdolnościach moich puszczać się na tak przestronne i burzliwe morze w
kruchej i niepewnej łodzi, a narażać śmiało na obmowę i nienawiść tak obecnego
jak i przyszłego wieku. Bogdajby mnie fałszywa uwodziła wróżba, ale znajdą się
tacy, którzy mnie pomówią, bądź to przez lekkomyślność, bądź przez złość i
zawiść, że dzieje w tych księgach zamierzone nie dość zwięźle opowiedziałem, lub
słowy nie dorównałem rzeczywistym czynom; że przyjętej na siebie powinności nie
umiałem jak należy wypełnić, i żem nad miarę sprawy niektóre wychwalał, a
zmyślenia za prawdę udawał. Jak bowiem po drodze ostrej i ciernistej trudno
przejść bez obrazy nogi, tak dla piszącego dzieje rzeczą jest najtrudniejszą,
mimo biegłość pióra i obfity a nawet najbystrzejszy dowcip, uniknąć urazy i
przygany, wszystkim razem dogodzić, i w ciągu opowieści dziejowej uczynić wszędy
zadosyć oczekiwaniu wzbudzonemu na początku u czytelników światłych i uczonych.
Znam ja obyczaj ludzi naszego wieku, którzy niczego nie chwalą, co nie ma
Tulliuszowej gładkości i przykrasy, a na tej

VI

wiem jak dalece mi zbywa. Są ludzie zazdrośni, którzy mało tusząc o własnych
zdolnościach, radzi uwłaczają drugim, i nałogowo, a bezwstydną szarpią ich
obmową. Chociażbym wreszcie i największym obdarzony był dowcipem, i zaufany w
mojej nauce mniemał, że zdołam należycie wypełnić powinność dziejopisa; nie
mógłbym wszelako przystąpić do dzieła tak trudnego bez wielkiej obawy, bez
oglądaniu się na ludzi zawistnych i potwarczych. Bo jeśli inne narody mają
właściwe sobie zalety i wady, Polacy z przyrodzenia szczególniej skłonni są do
zawiści i obmowy (czy-to już dziedziczna rodu ich przywara, czy ją zrządza samo
położenie kraju i mniej łagodne niebo, czy wpływ tajemny gwiazd, czy żądza,
powszechna równania się z innemi rodem i dostatkiem, — to pewna, że naród Polski
tą wadą nadewszystko się odznacza. Dlaczego twierdzą niektórzy, jakoby ojcem
Polaków i wszystkich Słowian był Cham, co niegdy własnego ojca nagość wyszydzał,
a potem niecnotę, swojo wszystkim potomkom w spuściznie przekazał. I to jak
mniemam pierwszą i główną jest przyczyną, że Polacy tak mało mają dziejopisów,
gdy każdy unikając obmowy i potwarzy, przy tuk niesprawiedliwych sądach i
przyganach lęka się wziąć pióro do ręki. Druga przyczyna, że nie wielu między
rodakami znalazło się mężów, znakomitszą i nad pospolite umysły wyższą
obdarzonych zdolnością, u i ci nie doznali sprawiedliwego ocenieniu. Trzecia, że
mało jest ludzi pałających żądzą nauki, mądrości i cnoty, gdy większa część woli
ubiegać się za zyskiem, dostojeństwy i roskoszami życia: a przeto taką tylko
zwykli zajmować się nauką, która im bogactwa i zaszczyty lub jakąkolwiek korzyść
obiecuje. W wymowie i sztuce pisania nie wielu się ćwiczy, ho tacy tylko, którzy
ślachetniejsze żywiąc w sobie usposobienia, rzeczy zalety godne nad ziemskie
przekładają próżności. Zkąd dziwić się wcale nie należy, że gdy innych narodów
dzieje, piórem dziejopisów rozsławione, głośnemi się stały w świecie, u Polaków
przeciwnie, dla braku piszących, sprawy wielkie i znakomite, czyny przeważne
królów i rządców, mężów dzielnych i bohaterów, przygody rozmaitych kraju części,
żadnem nie objaśniono piórem, zalegają w cieniu zapomnienia i w wiecznej nikną
pomroce: które, gdyby dzieiopisowie nie szczędzili pracy, za ich świadectwem
miałyby u potomnych sławę nieśmiertelną. Ta więc przyczyna, krom innych,
zachęciła mnie i spowodowała, abym odłożywszy na bok zwyczajne ludziom
zatrudnienia i sprawy, a wyzuwszy się przytem z wszelkiej bojaźni i grozy, całą
pilność moję, siły, prace i starania poświęcił opisaniu czynów znakomitych i
dziel bohaterów naszych; a nie przestając na powtarzaniu tego, co dawniejsi i
obcy napisali, dalej nieco postąpił, i nową złożył księgę historyi, chociażby
stylem mniej smacznym i powabnym, iżby królowie i rządcy, i ci którzy rzecz
publiczną sprawować maja, widząc w tej księdze wzory mężów najdzielniejszych,
rylcem dziejowym skreślone, brali pochop do ich naśladowania, a umysły swoje i
sprawy zwracali ku budującym przykładom cnót i dziel ludzi znakomitych. Wszystko
zaś, co z dziejami Polskiemi miało jakikolwiek stosunek i związek, co się
zdawało przydatnem do ich objaśnienia, osądziłem za rzecz godną pozbierać
zewsząd, i wcielić razem do niniejszej Księgi, zatykając ucho na łudzący śpiew
Syren, aby prawdy i czystości dziejów nie skazić ani zawiścią, ani
przychylnością, ani żadnemi względami i pochlebstwem, w opisaniu tych zwłaszcza
rzeczy, na które zdarzył mi los własnemi patrzeć oczyma. Dawniejszych bowiem
wieków sprawy na cudzych opierać przyszło świadectwach; ale te, które za naszego
przypadły wieku, własnem opisałem piórem; inne, które dla swej dawności stały
się niepewnemi, albo których podania piśmienne, ta jedyna i najpewniejsza
rękojmia dziejów, nie uwieczniły w pamięci, z samych wieści

VII

krążących, najstaranniej jak tylko mogłem i jak najsumienniej spisałem; co
wreszcie po kościołach, składach pism i różnych miejscach było rozproszone,
starałem się pozbierać, i jakokolwiek związawszy wciągnąć do niniejszego dzieła.
Wiele zaś rzeczy takich, które zdały się niedokładnie albo mniej prawdziwie do
dziejów wtrącone, i bądź uczynkiem bądź mową gorszące, opuściłem, postanowiwszy,
czyny i wypadki dawnych przodków wydobyć z zapomnienia, iżby im nie zbywało na
potrzebnem świadectwie, acz nie tak, jakby wymagała wielkość rzeczy i wartość
ich zasług, do których skreślenia po trzeba by pisarza wielce uczonego, lub
znakomitego poety; nie pracz zaufanie w własne siły, biegłość w wymowie i sztuce
pisania, ani dla płochej żądzy sławy; lecz juk mnie na to stać było przy słabych
zdolnościach moich, a gorącej miłości kraju abym żywota mego nie strawił w
milczeniu i bez zasługi. Przyznaję chętnie, że dziejopisowi potrzebna jest
wielka bystrość umysłu, wielka w wysłowieniu gładkość i ozdoba, aby w natłoku
tylu spraw i wydarzeń, czy-to pochwalić czy zganić co przyjdzie, umilił zachować
miarę, a wszystko należycie wyłuszczył, i zarówno uczonym jak nieuczonym,
rozumnym jak i mniej mądrym, wymownym i niewymownym, trafił do smaku. Do
największych należy trudności, cudze chęci, myśli i pragnienia dokładnie umieć
wyrazić. Ze wszystkich też nauk, które służą do ukształcenia umysłu, żadna
zdaniem mojem nic jaśnieje tak świetnie, ani się taką zaleca wartością, jak
historya. Z niej bowiem uczymy się, jak żyć uczciwie, z niej największe
wyciągamy korzyści, a szczególniejszą, przytem napawając się, przyjemnością,
zagrzewamy w sobie chęć do naśladowania dobrych, a wstręt budzimy do złych
czynów. Gdy innych państw i narodów dzieje szczycą się mnogich pochwal blaskiem,
przeto iż do powabnego ich opisania znakomite w zawody wystąpiły pióra, Polacy w
ciągu tylu wieków nie wielu mieli dziejopisów, a i ci zbyt szczupłe skreślili
nam podania; małą liczba królów, książąt i innych bohaterów polskich uzyskała
czynów swoich pomniki w dziejach; niektórych sława zstąpiła razem z nimi do
grobu i zgasła na wieki. A tak dzieje Polskie stały się na opak podobnemi do
Ateńskich: wydają się szczupłe, mało znaczne, drobne i zatarte, chociaż w rzeczy
samej są większe niżeli je historya przedstawia; przez niedbałość bowiem i
gnuśność pisarzy z jasnego świecznika chwały strącone w cień ukrycia i
nikczemności, zwiędły i zamarły, nie rozsławione jak należało, ani opowiedziane
dokładnie; tak dalece, że nawet Wincenty biskup Krakowski, w wieku swoim pisarz
znakomity, mimo wybornego pióra zaletę, nie mógł ich należycie wyświecić. Jakoż
wielu królów, biskupów, książąt i innych bohaterów Polskich dzieła godne
uwielbienia zagrzebała niepamięć i wydarła naszej wiedzy, dla braku dziejopisów,
bądź też z przyczyny ich słabego, oschłego i nie dość ukształconego sposobu
pisania: zkąd żaden czyn pamiętny, żadne sławniejsze wydarzenie nie mogły
przejść do potomności, albowiem nie utrwalono pismem znikły jak dym i
przebrzmiały. I zaprawdę, niema żadnej sprawy tak wielkiej, tak sławnej, tak
osobliwej, którejby czas i niepamięć kiedyś nic zatarły, jeśli jej pióra
dziejopisów swego nie pożyczą światła i świadectwa. Lożą zagrzebane w ukryciu i
wiecznemu oddane zapomnieniu dzieła królów i cesarzów, którym pisarze dziejów
nie nadali nieśmiertelności, te bowiem nad wiek ludzki rzadko dłużej trwają,
gdyż dzieła ludzkie chwilowe są i znikome, pomniki zaś dziejowe mają wieczną
trwałość i nieśmiertelność. Nie mało i to przyczynia mi obawy, że gdy inni
pisarze dla uzyskania większej wziętości i powagi księgi swojo przypisują żywym
i spółczesnym, których sąd przychylny i pochwala zapewnia im znaczenie, obronę i
trwałość; ja dzieło moje poświęcam tobie

VIII

Ojcze Miłościwy, któryś już oddawna porzucił społeczeństwo żyjących, a jako
między nami nieobecny i z powłoki śmiertelnego ciała wyzuty, nie możesz umie
już, twoją wspierać obroną i opieką Chętnie atoli, mimo mej nieudolności, dzieło
to przedsiębiorę, że do niego za życia ty mnie zachęcałeś, którego głos nawet po
śmierci wiele u ranie waży: byłeś bowiem jakby gwiazdą najświetniejszą, blaskiem
cnót, przymiotów duszy i chwalebnych czynów wiekowi wiszeniu przyświecającą. Nie
komu więc innemu tylko tobie chciałem poświęcić prace i usiłki moje, a na co
stać linij umysł, tem uczcić pamięć twojej mądrości, ludzkości, łaskawości,
cnoty i miłości ojczyzny, któremi, jak głos powszechny przyznaje, jaśniałeś tak
chlubnie za życia i słyniesz po śmierci, godny, aby nie tylko moje, ale i
wszystkich Polaków usta wiecznie cię wystawiały. Przeto i ja pamiątkę twoich
czynów, pismem zaręczona., przekażę potomnym wiekom. A tak wszystkę nadzieję i
obronę moję pokładać muszę w samej pomocy nieba i patronów czuwających nad
krainą naszą i jej mieszkańcami: którą jeśli uproszę za łaską Baranka
Niebieskiego i przyczyną św. Stanisława patrona i pierwszego Męczennika Polski,
biskupa Krakowskiego, niemniej twojem wstawieniem się Ojcze, który za laską Bożą
i w nagrodę twoich zasług, wyzuty z ciała zmysłowego i śmiertelnego, i
przeniesiony jak mniemam w poczet Niebian, już z Stwórcą twoim, Aniołami jego i
duchami błogosławionych Wybrańców wiekuistej używasz szczęśliwości; nie będę się
lękał żadnej zawiści i potwarzy, spodziewając się, iż zechcecie wybaczyć moim
błędom, których ja po ludzku uniknąć w tem dziele nie mogę, a wyjednacie mi u
Najlitościwszego Boga ten dar pożądany i łaskę, abym w pisaniu nie odbiegał
nigdzie sumienia i prawdy, a zmierzał statecznie ku czci Bożej, chwale i
korzyści miłej ojczyzny, a nauce i zbawiennemu bliźnich pożytkowi; i zasłonicie
mnie zarazem od niesławy, gdy obawiając się i dzieła tak trudnego i surowej jaka
je czeka obmowy, was obieram sobie za najpewniejszych obrońców i sędziów. Będę
dokładał pilności, ile tylko zdołam (a bogdaj mi na to starczyło sił i dowcipu)
żebym dziejów raczej nie pogrążył w ciemności niż rozświecił, a spraw ludzkich
zanadto nie wychwalał lub nie upośledzał; albo jeśli postrzegę, że co w
podaniach dziejowych sprzeciwia się prawdzie, abym to jak najstaranniej wymijał,
nie za pochlebną idąc skłonnością ale za prawdą, i nie na dowcip się siląc, lecz
na to, co do wyjaśnienia rzeczy jest potrzebne. O co gdy postanowiłem starać się
usilnie, jeszcze mnie więcej twoje zbudowały przestrogi, upominające, abym nie
dopuszczał w nikim podejrzenia o sobie, że w opowiadaniu spraw niegodziwych
uwodziłem się złością i nienawiścią, lub w kreśleniu chwalebnych czynów
przesadzałem zbytecznie, i że uniesiony namiętnością, jednym nie szczędziłem
pochwal, a na drugich za wiele kładłem hańby i sromoty. Nikt zaś słusznie
gniewać się na mnie nie może, jeżeli idąc za prawdą historyczną, niektórych
ludzi obyczaje, czyny i zbrodnio wy kryję: powinnością bowiem i powołaniem jest
dziejopisa, skreślać wiernie tak pomyślne jako i nieszczęśliwe wypadki,
chwalebne jak i niepoczciwe sprawy, a w nich przekazywać potomnym zwierciadło i
przykład budujący, ku zachęcie albo przestrodze. Niechaj wie, że surowość mego
pióra nie z przyrodzonej pochodziła cierpkości, ale z zapatrzenia się na
gorszące i występne czyny. Zły to bowiem w oczach moich sędzia, który
pochwaliwszy tę lub ową cnotę, o wadach zamilczą. Sam w duszy mojej przeczuwam i
wróżę, że królowie, książęta i inni bohaterowie będą w niniejszem dzieło mojem,
jak w zwierciedle i wzorze, znajdować pobudki do cnoty i spraw chwały godnych.
Jak bowiem znajdują się ludzie znakomici pięknemi czyny i przymiotami, tak
bywają równie występni

IX

i niegodziwi, jako czytamy w dziejach Rzymskich o Kantylinie i Klodyuszu, którey
przez swe występki stali się niegdyś plagą rzeczypospolitej, a w naszych
dziejach wyczytujemy o Zbigniewie, synu pobocznym Władysława książęcia, a wnuku
Kazimierza pierwszego króla Polskiego, który zwany jest odnowicielem Królestwa i
monarchą. Byli podobni i w innych krajach, a któżby z uważnych wątpił, że i w
przyszłości znaleźć się mogą? Jeżeli zaś zechce kto przepatrzeć dzieje tuk
święte jako i świeckie, ujrzy, jak w każdym wieku obok mniey liczby ludzi
zacnych i cnotliwych znajdowali się źli i przewrotni, u jedni i drudzy nie tylko
czynami swemi, lecz i znakomitym z ojców i dziadów odznaczali się rodem,
imieniem i majątkiem, aby tem większej sławy lub sromoty pozyskali piętno. Ujrzy
nadto, zwykła, losów ludzkich koleją, mężów najzacniejszych w niedoli i upadku,
występnych zaś pochlebnemi szczęścia darami wyniesionych do szczytu pomyślności.
Taka dola ludziom wydawaćby się mogła zbyt przykrą, gdyby dusze po opuszczeniu
ciała (jak nawet wielu z pogan utrzymywało) nie przenosiły się do wieczystych
siedlisk, dla odebrania kary za złe czyny, a nagrody za dobre. Jeżeli zaś komu
ćwiczeńszemu w nauce i obdarzonemu szczęśliwą wymową nie o spodoba się w tem
dziele styl prosty i nieuczony, lub nieco rozwlekły, i ani wdzięczną gładkością
zdolny ucho pieścić, ani słów wytwornych brzmiący doborem, ani strojnemi
połyskujący barwy, niechaj zważy, że nie wszystkie dary przyroda na jednego
człowieka zlewa. A niech mnie nikt o lekkość nie oskarża, jeżeli z słabego
naczyńka mego kąkol i nieużyteczny wyrastać będzie owsik, i jeśli w tem dziele
użyję nieco ciężkiego a niegładkiego sposobu pisania, który mu bynajmniej nie
przystoi, zwłaszcza, że innym zdolniejszym i uczeńszym pisarzom raczej podałem
przedmiot do pisania niżeli odebrałem; będą więc mogli z większą łatwością i
zaletą nim się zajmować, a zdatniejszym i ozdobniejszem piórem przydać mu
wytworności i smaku, gdy sam dowcip bystry z małych rzeczy potrafi wielkie
wydobyć korzyści. Chciałbym ja wprawdzie być treściwym i zwięzłym; ale długa
osnowa dziejów zbyt krótko odprawiona staje się niesmaczną i czytelnikowi żadnej
nie sprawia przyjemności, jeżeli jej starannemi opisy nadobnie nie roztoczysz i
nie objaśnisz. Radniej też niektóre rzeczy pominąć milczeniem, niźli puszczać
się na nie opisem krótkim i jałowym. Lecz nie wiem, był-liby kto tak nieświadom
rzeczy i nierozważny, iżby mógł mniemać, że bądź sam, bądź inni, którzy za
najlepszych nawet uchodzą pisarzy, wszystko tak dokładnie i tak wybornemi słowy
zdolni są opisać, iżby w swem dziele wszelkiego błędu, wszelkiej uchronili się
skazy, gdy samemu tylko Bogu przyznajemy taką doskonałość. Bo wierzymy łatwo, że
cokolwiek dla człowieka podobnem jest do zrobienia, to w ten albo ów sposób
zrobić może: ale błądzić w wielu rzeczach właściwem jest ułomności ludzkiej; we
wszystkiem zaś równie być doskonałym, Bóstwa samego przywilejem. Jeżeli bowiem
Demostenes, zawołany i największy mówca u Greków, niekiedy Cyceronowi obrażał
ucho; jeżeli o Homerze piszą, że i on czasami drzymie, a przy długiej pracy
każdego sen zmorzy; jeżeli Cycerona w wierszach odstępowała wymowa, cóż
dziwnego, że toż samo i mnie się przytrafi miernemu a nie wielkiej nauki
pisarzowi, który zwyczajną i poziomą stąpam drogą, a nie mogę się bynajmniej
mierzyć z starodawnemi mistrzami, gdy ledwo pisarzom wieku mego wystarczę do
miary, i nie według dzielności nadzwyczajnych dowcipów, ale według sił moich mam
być oceniony. A lubo dzieło niniejsze wymagałoby pierwszego rzędu krasomówcy i
wcale innego pisarza, niźli ja jestem, to jest biegłego w mówieniu i pisaniu,
obdarzonego większemi umysłu darami i donośniejszy niż mnie sio dostała wymową,
iżby

X

z obfitością wyrażeń łącząc bujność i swobodę myśli, mową oschłą i jałowo, nie
zdawał się uwłaczać wzniosłym które opowiada dziejom: przecież starać się będę
za łaską. Boga niedostatek sil pilnością nagrodzić, i tuszę, że im mniej
posiadam zdolności, tem snadniej uzyskam wyrozumiały sąd i przebaczenie. Jako
zaś w porównaniu z starożytnymi język mi się niemym i tępym, tak między
spółczesnymi nie będę podobno zająkliwym; a dosyć dla mnie wymowę dawnych,
której suchym i bezbarwnym sposobem pisania naśladować nie zdołam, wielbić tylko
i podziwiać. Wyznaję, iż dzieło to jest zbyt wielkie, aby nań życie moje
wystarczyło, lub żeby mu słaby mój umysł sprostał; że wymaga pisarza
odznaczającego się wymową i w wielu umiejętnościach niepospolita, biegłością,
pojęciem żywem, bystrem, i przenikliwem; zgoła nie z moja, ale Herkulesową siłą
i dzielnością. Jeżeli zatem mniej nadobnie i wymownie dzieje to wyłuszczę,
niżeli ważność rzeczy wyciąga i czytelnicy oczekują, niechaj to przypiszą po
części moim nieudolnym siłom, po części ogromowi przedmiotu z którym mam do
czynieniu, a przebaczą mi tu owdzie błąd i ułomność, zważywszy, że nie będąc
doskonałym, dzieła doskonałego zrobić nie mogłem. Nic tylko bowiem spółczesne
ale i dawnych wieków zamierzyłem opisać dzieje, pełno znakomitych wydarzeń,
spraw wielkich i uderzających rozmaitością, i przygód łudzi sławnych, a takiem
ciężarne mnóstwem wielorakich przykładów, że nie snadno znalazłby się pisarz, z
tak łatwą a obfitą wymową, tak bystrym i ćwiczonym dowcipem, któryby rozliczne
opisując w kraju naszym zamieszki, wielorakie stronnictwa, odmiany i klęski,
czasami nie stępiał i nie ochromał. Jeżeli więc czytelnikowi nie spodoba się co
w tem dziele, niechaj przebaczy bądź-to niewiadomości, bądź nieudatnej słów
moich prostocie, a skorszym być raczy do pobłażania niźli nagany. Postrzeże-li,
że co nie dobrze, nie dokładnie i mniej właściwie jest napisane, niechaj proszę
poprawi. Ja bowiem szczerze do tego się przyznaję, że słabiej pisałem i gorzej
wykładałem, niźli ważność i dostojność dziejów wymagała. Mniemam zaś, że z tej
nadewszystko przyczyny godzi się wyrozumieć nieudolności mojego pióra, że gdy
inni uczeni i więcej ukształceni mężowie milczeli, ja pierwszy wziąłem się do
pisania, i wołałem cośkolwiek napisać, choć mniej nadobnie i niedokładnie,
aniżeli nie wcale. Jeżeli wreszcie na żadną nie zasłużę zaletę, przynajmniej
miłości mojej i przywiązania ku ojczyznie nikt słusznie nie zgani. Choć nie
uzyskam pochwały, dosyć mi na tem, gdy u swoich nie będę wzgardzony, i nie mogąc
podobać się ludziom w wymowie bieglejszym, pragnących nauki zaspokoję. Na co
tylko siły moje zdobyć się mogły, to w dziele niniejszym starałem się obrócić ku
sławie milej ojczyzny. Nie sądziłem bowiem, iżby się godziło dlatego rękę cofać
od pracy, że wiele zrobić nie mogłem. Każdy tyle dłużen jest swojej Ojczyznie,
na ile go stać przy jego zdolnościach i siłach. Za ostatniego taki ma być
uważanym, który jej jakimkolwiek upominkiem nie poczci i nie wspomoże. Słusznie
żądałeś odemnie Najwielebniejszy Ojcze, abym ku chwale ojczyzny dzieje dawne i
spółczesne piórem mojem skreślił, zważywszy, że nie mało rzeczypospolitej naszej
się przysłużę, gdy do obecnych dawniejsze przyłączę, i z obu księgę całkowitych
dziejów ułożę. Chociaż więc od innych dziejopisów pośledniejszy jestem dowcipem,
nauką i wymową, i pod żadnym względem mierzyć się z nimi nie mogę, chętnie
jednak z twego zlecenia i nakazu wziąłem się do dzielą tak trudnego i ogromnego,
w spodziewaniu, że wszystkim panom polskim, rządcom, dostojnikom i uczącej się
młodzieży wielką niem sprawię pociechę i pożytek. Którym jeśli wyda się co w
tych księgach mniej dokładnem, niechaj tego nie przypisują lekkości słabego

XI

a zarozumiałego pióra, ale najprzód gorącej miłości ku Ojczyznie, a potem chęci
wypełnienia twego rozkazu, któremu nie godziło mi się sprzeciwić, za twoję
zwłaszcza ku mnie przychylność i względność. Starając się bardziej o prawdę a
niżeli piękne pozory, starodawne dzieje łącząc z nowoczesnemi, i rzetelnie
podając rzeczy prawdziwe albo przynajmniej bliskie pewności, mogące służyć
czytelnikom dla przestrogi, pamięci i znajomości dziejów, gdy historykowi
przystoi prawdę nad wszystko przekładać, usunąłem na bok i odrzuciłem niektóre
podania, do kronik i latopism polskich niewłaściwie i niepoczesnie przymieszane,
które wstręt słuszny obudzaćby mogły, a które zdają się trącić baśniami, i
podobniejsze są do marzeń poetyckich niźli do historycznych powieści; aby
naczynie czyste i przezorne nie kalało wie, trochą mętu, i według dawnego
przysłowia nie marnował olej i praca. Boć nawet i w dawniejszych czasach powaga
dziejowych opowiadaczów nie mogła tych rzeczy, jako oczywiście zmyślonych,
obronić przed sądem ludzi wytrawnych i dobrze dziejów świadomych. O innych zaś,
chociaż zdają się prawdziwemi, albo podobnem i przynajmniej do prawdziwych, nic
śmiałbym z taką twierdzić pewnością, iżbym za nie ręczył głową, i aby je
kładziono na wagę mego sumienia; już-to z tej przyczyny, że dziejów dawnością
zatartych nie godzi się objaśniać własnemi mniemaniami i domysłami, już dlatego,
że rzeczy, które mam opowiadać, zbyt wiekami odległe i pomroką czasu są
zaćmione, tak iż trudno osądzić, czy je za prawdziwe przyjąć czy odrzucić
należy; jakoż nie wiele znajdowało się w owych czasach u Polaków, albo raczej
wcale nie było pism, które są jedyną rękojmią wszelakich dziel ludzkich i
wydarzeń; a jeżeli zachowywały wie jakie w składach prywatnych lub publicznych,
te poginęły w częstych pożarach, gdy w owe czasy Polacy wszystkie niemal domy i
grody z drzewa budowali: co zaś staranniej do naszego dochowało się wieku, to
szczupłym tylko jest zabytkiem dziejów, i to wielce zwikłanych i urywkowych, tak
iż z nich nie można było wydobyć jasnego obrazu przeszłości. Trudną zaiste i
mozolną jest rzeczą złożyć w takowy obraz prawdę dziejową, gdy niepodobna, aby
piszący sam wszystkie oglądał wypadki, które często cudze opowiadanie,
powodowane przychylnością lub niechęcią, przekręca i kazi, a miasto wyjaśnienia
prawdy, zaciemnia ją i głuszy, Ze wszystkiego zaś najtrudniej dziejopisowi
uniknąć obrazy, zelżywości i błędu, a umieć podobać się i dogodzić każdemu,
zwłaszcza nieświadomemu rzeczy i ich przyczyn, o których nie łacno jest sądzić z
samych wypadków, gdy nawet ci, którey byli obecnemi ich świadkami, często je
niezgodnie opowiadać zwykli. Ale słowa potrafić do rzeczy, a rzeczy umiejętnie
zastosować do czasu, i opisując, co się w różnych a odległych od siebie stronach
i wiekach wydarzyło, zdołać wszystko piórem wiernem i rzetelnem, a nadto
gładkiem i ozdobnem wyłuszczył, i należycie w mowie roztoczyć, trudnem i prawie
niepodobnem jest dziełem, dla człowieka nawet obdarzonego wielkiemi
zdolnościami, bystrym dowcipem i obszerną pamięcią, których ja przymiotów
(wyznaję) nie tylko w tak wysokim stopniu, ale nawet w słabem podobieństwie i
odcieniu nie posiadam! Jeśliby mi zaś kto przygarnął, że opisywałem nie same
dzieje Polski, ale i Czeskich, Węgierskich, Ruskich, Pruskich, Saskich,
Litewskich i Rzymskich, a nadto papieży, cesarzów i królów historyi, od wielu
nieznanej, dotykałem, niechaj wić, że to czyniłem z rozmyślił, i powodowany
potrzebą wyświecenia prawdy. Albowiem kraje te miewały styczność z Polską, już-
to z powodu rozlicznych sojuszów i wojen, już podobieństwa języka i bliskiego
sąsiedztwa, tak, iż często pod jednego władcy rządem zostawały. Gdy więc z
dziejami Polskiemi wiele

XII

obcych jest w związku i połączeniu, zdało mi się rzeczą przyzwoitą zbaczać do
nich miejscami, nie przez zarozumiałość (znam się bowiem na moich siłach) ale
żeby i naszym czytelnikom były wiadome. Dlatego nawet siwizną już okryty wziąłem
się do nauki języka Ruskiego, aby dzieje nasze wyłożyć tem jaśniej i dokładniej.
O kolejnych też rządach papieżów i królow, i ich zajściach, pozamieszczaliśmy
wzmianki dla ozdoby i większej dokładności dzieła, i aby rachuba lat papieskich
prawdę tem zasadniej stwierdzała; co jak mniemam przyjemną i pożyteczną będzie
rzeczą dla czytelników, tych zwłaszcza, którzy głębiej i z większą ścisłością w
badania dziejów zapuszczać się zwykli. Przy niezgodności zaś pisarzy, których
często mnie gorszyła nierozwaga i opieszałość, trzymałem się w podaniach i
wątpliwościach togo, ku czemu pociągało myśl moję, większe do prawdy
podobieństwo, powaga pisarscy, lub powszechniejsze mniemanie, Aby wreszcie u
czytujących to roczniki tem więcej wzbudzić wiary, a zapobiedz wszelkim
powątpiowaniom, zamieściłem w tych księgach wiole listów i pism urzędowych;
przez co dzieło niniejsze w samej rozmaitości rzeczy większy uzyska powab,
nastręczając ciekawym i ściślej lubiącym prawdy dochodzić ustępy milo i wabiące,
tak iż w czytaniu więcej znajdą przyjemności a niżeli trudu. Nakoniec, odkazuję
dzieło to mężom uczonym, Światłym, pisarzom znakomitym, a mianowicie matce mojej
Przezacnej Wszechnicy naukowej Krakowskiej, do poprawy, ogłady i wykończenia; a
przyjmę to za osobliwszą łuskę, jeżeli kto popełnione w piśmie mojem błędy lub
mniej zręcznego i nieuważnego pióra usterki wiejadłem nauki swojej oczyści i w
zdrowe ziarno zamieni, bądź-to przełoży, poprawi, polepszy, a rzecz niedokładną
i zwichną na swojem kowadle wygładzi i ozdobi. Do czego wszystkich mężów
uczonych i wymownych, w sztuce pisania i umiejętnościach biegłych, zapraszam i
wzywam. Cokolwiek napisałem tu bezzasadnie, mylnie, z krzywda czyją, źle, albo
ladajako i niebacznie, chciałbym ażeby to uważano jakby nie wyrzeczone i nie
napisane; a za rzecz nader wdzięczną sobie poczytam, jeżeli kto pomyłki moje
wytknie i poprawi. Nie mam bowiem tyle w sobie miłości własnej, abym chciał
drugich w błędzie utrzymywać dla zatajenia mego własnego błędu. Nie mniemam
również, aby się mógł znaleźć kto tak doskonały, iżby pisał wszędy piórom
obfitem, czystem i wybornem, bez żadnej ułomności i wady. Błagam wszystkich o
przebaczenie, jeśli w tem dziele pokusiłem się o rzecz większą nad siły moje, i
użyłem mowy mniej kształtnej, a niekiedy wcale niestwornej. Wiem bowiem i
wyznaję to z Seneką: że niema nikogo tak bacznego i usilnego, iżby go chwilowo
pilność nie odbiegła; ani tak pewnego siebie, iżby się czasem nie potknął; ani
wreszcie z taką bojaźnią chroniącego się urazy, aby mimowolnie kogo nie drasnął
i nie obraził. Pod tym względem nadewszystko zasłoniwszy się od zarzutu, aby
nikt moim słabym zdolnościom i mniej nadobnej mówie nie przygarnął, i wezwawszy
pomocy Ducha Świętego, śmielej do zamierzonego dzieła przystępuję, z tą pobożną
otuchą, że Łaska Boża słabość i nieudolność moję wesprze i pokrzepi.


PODZIAŁ TEGO DZIEŁA NA DWANAŚCIE KSIĄG. I CO SIĘ W KAŻDEJ KSIĘDZE ZAWIERA.

Zdało mi się zaś rzeczą przyzwoitą całe to dzieło na dwanaście ksiąg podzielić.
Pierwsza zawierać będzie początkowe dzieje Słowian i ich plemienia Polaków,
wskazujące, co się u nich działo pod rządem władców pogańskich. Druga opowie,

XIII

kiedy Polacy z pogaństwa nawrócili się do wiary Chrystusowej i uzyskali koronę
królestwa. Trzecia, jaką koleją królestwo Polskie, odnowione przez Kazimierza
mnicha, upadło za Bolesława. Czwarta ukaże szereg książąt następców Władysława i
dzieła zwycięzkie jego syna. Piąta, zatargi między książętami z przyczyny
rozerwania się królestwa na mnogie dzielnice. Szósta, zawichrzenia domowe i
klęski? Siódma, srogie spustoszenia Tatarów, i kanonizacyi Świętego Stanisława.
Ósma, przywrócenie korony królestwa przez książęcia Wielkiej Polski Przemysława.
Dziewiąta, wojny i zwycięztwa Władysława Łokietka, i wymierzone na Polskę pracz
Czechów i Krzyżaków za syna jego Kazimierza straszne ciosy i zamachy. Dziesiąta
i jedenasta kolejne rządy panów postronnych. Dwunasta, wypadki wojen, które
naród Polski prowadził z Czechami, Niemcami i Turki, w obronie wiary i ojczyzny,
pod dwoma królmi, Władysławem i Kazimierzem.

* * *
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

1

JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
KSIĘGA PIERWSZA.

JAK PO POTOPIE POWSZECHNYM, PRZY BUDOWANIU WIEŻY BABILOŃSKIEJ, JEDYNY JĘZYK
HEBRAJSKI, KTÓRY OD STWORZENIA ŚWIATA TRWAŁ AŻ PO OWE CZASY, PAN BÓG ROZDZIELIŁ
NA SIEDMDZIESIĄT DWA JĘZYKI, I W JAKI SPOSÓB POTOMSTWO NOEGO, Z PRZYCZYNY
ROZLICZNOŚCI JĘZYKÓW, A ZTĄD WYNIKŁEJ ŻYCIA I OBYCZAJÓW ODMIANY, ROZSIEDLIŁO SIĘ
W OSOBNYCH ŚWIATA CZĘŚCIACH, AZYI, AFRYCE I EUROPIE, KTÓRYCH TA GRANICE SIĘ
OPISUJĄ.

Początkowo ród ludzki, stworzony w czystości i niewinności, wyszedł od Adama,
naszło pierwszey ojca. któremu Bóg przeznaczał namiestnicze na ziemi włodarstwo,
jak drugiemu rządcy i panu, gdyby głosu Stwórcy raczej niż kusiciela chciał był
posłuchać. Wszechmocny utworzył go na własny swój obraz, i uczynił mało co
pośledniejszym od Aniołów, najślachetniejszym między stworzeniami, z władzą
panowania nad niemi podług woli, i wlaną mu duszą rozumną, złe od dobrego
rozeznawać zdolną. Ród ten, gdy przeciw przykazaniu Pańskiemu skosztował owocu z
drzewa zakazanego, wygnany z raju roskoszy, odziedziczył ziemię cierniem i ostem
zaroslą, aby pozywał chleb gorzki w pocie czoła i płaczu utrapienia. Za czasem
gdy tułacz na tym padole nędzy chuci sprosnych nierządem pokaził się i zepsował,
wywołując nie prawością swoją, kaźń zasłużoną z nieba,

2

przepuścił Bóg potop na zatratę bezbożnych, ośm tylko zachowawszy dusz
niewinnych, dla nagrodzenia dobrych uczynków i przekazu pierwotnej wiary. Kiedy
wreszcie Bóg dobrotliwy uśmierzył klęskę potopu, znowu plemię ludzkie wyradzać
się poczęło, krzewiąc złe z ziarna podobnego przestępstwa, jakiem Adam w raju
siebie i potomstwo swoje był skaził, i za chytrą namową dawnego przeciwnika
targnąć się przeciw samemu Stwórcy. Lata więc dwóchsetnego pierwszego po
potopie, z porady Nemroda olbrzyma, syna Tanan, przemysłem odzyskać chcąc
nieśmiertelność, odjętą sobie albo raczej utraconą przez grzech pierwszych
rodziców, i usiłując przedłużyć zbyt krótką życia chwilę, jakiej mu Bóg
dozwolił, postanowiło, wspólną pracą i nakładem, na pograniczach Nubii i Egiptu
zbudować wieżę Babilońską, tak wzniosłą, iżby jej wysokością dorównać
Najwyższemu, a to przekładając cegłę miasto wapna i piasku warstwami smoły
ziemnej, która w owym kraju na wielu miejscach z ziemi wytryska. Podstawę dano
jej szeroką na trzysta kroków, aby zamierzona budowa zwężając się ku górze stała
tem mocniej, a trwałością i wyniosłością swoją oddalając wszelką obawę,
zabezpieczała ród ludzkiem przyszłość od jakichkolwiek bądź przygód, i
nadzwyczajne wód wylewy, lub inne na ludzi wymierzone od Boga plagi wstrzymywała
i odpierała. Tym sposobom miało się żyć podług upodobania, bez uległości i
prawa, Bóg przecież miłosierny dla synów Adama, według obietnicy swojej i
uczynionego z nimi przymierza, nie karał już płochych budowników za występną
pychę i zuchwałość zalewnym potopem, nie chcąc wszystkiego razem zatracić
stworzenia. Żeby jednak bezbożne skrócił na przyszłość zapędy, język Hebrajski,
jedyny pod ów czas, jakim od Adama aż do tej pory wszyscy mówili i między sobą
się porozumiewali, podzielił na siedmdziesiąt i dwa języki; a w ton sposób
zmieszał dumne zamysły pomieszaniem mowy budujących, przeco odstąpili od swego
dzieła, które już nieco się było podniosło. Jakoż ród wszystek Noego mieścił się
początkowo w Chaldei, Damaszku Syryjskim i Armenii większej czyli Assyryi, gdzie
leżała Niniwa. Inne kraje Azyi, Afryki i Europy, nie zwiedzane ani zamieszkane,
dzikiemu jedynie zwierzowi i ptastwu dostępne, obszernemi zalegały puszczami,
pokąd pycha nie rozerwała jedności w pierwotnym rodzie naszym i nie poróżniła
ludzi wielością języków, które wprzódy jednę składały mowę. Za tą różnicą poszła
odmienność w obyczajach, pożyciu, sposobie myślenia, postawie zewnętrznej,
prawach, sądach, zwyczajach i obrzędach. Już więc niechęcią wzajemną bardziej
niż językiem rozbratani, pokwapili się do szukania nowych siedlisk i rozbiegli
różne zaludniać kraje. Tak gdy synowie Sema na dwadzieścia i dwa języki, a
potomkowie Chama na trzydzieści i trzy podzieleni, Afrykę zamieszkali, plemię
Jafeta, któremu się dostało siedmnaście języków, Europę całą w wieczystą
posiadłość wzięło.

3

Europa zaś, poczynająca się od rzeki Tanais, którą Polacy w swoim języku Donem,
Tatarzy Edylem zowią, z jednej strony Tyrreńskiem, z drugiej północnem i
Gadytańskiem zamknięta jest morzem. Donów, wypływajmy z gór Ryfejskich, tak
bystrym wartem bieży, że chociaż przyległy bród Meotycki i Bosfor częstokroć
zamarzają, on jeden z przepaścistych spadając wyżyn nigdy Scytyjskim nie ścina
się mrozem, i Azyą z Europą z jednej strony poczyna, z drugiej kończy, walna ich
meta i granica. Morze znów Gadytańskie na krańcach Gallacyi od Herkulesowogo
Gades bierze swoje nazwisko. Dalej rosciąga się morze północne, które ku północy
niekiedy Sarmackiem się zowie, że na jego brzegach Sarmaci czyli Polacy swoje
mają siedziby i miasta: z tych dwa celniejsze, Lubeka (po polsku Bukowiec) i
Gdańsk, od Polaków osiadłe. Jest na tem morzu wysp wiele, jako to: Skandynawia,
Fryzya, Szkocya, Irlandya (Hibernia) i inne krainy pomniejsze. Podle morza
Tyrreńskiego, z wyspami które oblewa, Majorką, Minorką, Iwiką, Frumetaryą,
Korsyką, Sardynią, Sycylią, Mityleną, Wenecyą, Kretą, dochodzi się aż do
Meotyckiego brodu. Kres stanowi miasto Bizancyum, inaczej Konstantynopol, leżące
w Europie.
Te wszystkie zatem ziemie, po sam Kadyx (Gadis), który wraz z Pollą uzupełnia
dziesięciogród Jafeta, zajęli swemi plemionami i językami siedmiu jego synowie:
Gomer, Magog, Madai, Jawan, Tubol, Mosoch i Tyras albo Torias. Potem trzej
synowie Gomera: pierwszy Ascenas, głowa Sarmatów albo Sauromatów, których Grecy
Królowianami (Reginos) zowią, a z których wyszli Kalabrowie, Sycylianie,
Appulczykowie i Latyni zamieszkujący ziemię Lacyum. Drugi Ryfat; od niego
Paflagończycy, którzy z Paflagonii graniczącej z Galacyą przeprawiwszy się do
Italii., Enetami się nazwali: od nich Wenetowie, Ligurowie i Emilowie początek
wiodą. Trzeci Togor, głowa Frygo w plemienia, którzy kraj swój Frygią nazwali.
Czterej synowie Jawana, a z tych pierwszy Eliza, od którego Grecy Elidami zwani.
Drugi Tarsis, od którego Cylikowie mieszkańcy Cylicyi z stolicą Tarsus. Trzeci
Cetym, a od tego Cetyma Cypryjczykowie (zaczem Cypr wypada na syna Jafeta a nie
Sema); stolica ich zowie się Citium. Czwarty Dodani, od którego idą
Rodyjczykowie; stolica ich Rodos. Od Gomera syna Jafetowngo pochodzą Galatowie,
po łacinie Gallogrekami zwani: niegdyś bowiem Gallowie Sonońscy najechawszy
część Grecy i, od Greków i Gallów dali nazwisko Galiicyi. Od Madai Medowie,
których miano Medya przyjęła. A od Jawana Iończykowie, plemię Greków, od których
morze Jońskiem zwane. Z nich wyszli Grecy, którzy Troję i przylegle okolico
zamieszkali. Po

4

zburzeniu Troi, Pryam i Antenor zawinęli statkiem do Wenecyi po zejściu zaś
Antenora, którego w Padwie pogrzebiono, Pryam z towarzyszami swemi opanował
Germanią , która od niego i brata rodzonego (germanus) tak nazwana, teraz od
Teuta czyli Merkurego rzeczona jest Teutonią, u Łacinników zaś Alemanią od rzeki
Lemanu. A ta Germania obejmuje w sobie następujące kraje: Lotaryngią czyli
Brabancyą, Westfalią, Fryzyą, Turyngią, Saxonią, Szwecyą, Bawaryą i Frankonią.
Ztąd najeżdżana Gallia, od poszarpania kraju (fractio) i butności mieszkańców,
Francyi otrzymała nazwisko. Podobnie Britus, przypłynąwszy z Troi, ziemię, która
teraz zowie się Anglią, od swego imienia Brytanią nazwał. Od niej także
dawniejsza Sylwania, z drugiej od morza strony, dziś niższą Brytanią zwana. Od
Mosocha syna Jafetowego pochodzą. Kappadacyanie, z stolicą kraju Masaką, którą
Tyborius Cezar od swego imienia Cezareą. mianował. Od Tyrasa Trakowie, niby po
ojca imieniu Tyrakowie, kraj przez siebie osiadły Tracyą nazwali. Szósty syn
Jafota Tubal, od którego Iberowie albo Hiszpanie, zwani wprzód Cetubalami,
jakoby drużyną (coetus) Tubala. Ci uważając jednę z gwiazd, która tam po
zachodzie późno zapada, gwiazdę tę wieczorną Hesporus, ziemię zaś od jej imienia
mianowali Hesperyą. A gdy potem sioła i miasteczka nad rzeką, która teraz Iberm
się zowie, pobudowali, nazwisko dawno Cetubalów słowem przekręconym z Iber
przemienili na Celtyberów; kraj zaś przez siebie posiadany, a, zawarty między
oceanem i Tyrrreńskiem morzem, też Iberem i górami Pirenejskiemi, nazwali
Celtyberyą, która potem od Hispana, władcy tej ziemi, Hiszpanii odzierżyła
nazwisko. Siódmy syn Jafeta, Magog, od którego idą Scytowie, zwani także
Massagetami, Gotowie, Swewowie, Alanowie i Hunnowie. Ci są synami Jafeta,
którego ojcem był Noe, a tego zrodził Lamech. Pierwszy zaś człowiek z rodu
Jafeta, imieniem Alan, przybył do Europy z. trzema synami, których nazwiska są:
Isycyon, A rmenon, Negno, Isycyon miał czterech synów, Franka, Romana Momaura i
Bryta, który Brytanią pierwszy nazwał i posiadł. Wtóry zaś syn Alana, Armenon,
miał synów pięciu: Socha, Walgota, Cebida. Burgunda, Longoharda. Trzeci nakoniec
syn Alana, Negno, czterech synów był ojcem, a tych imiona są: Wandal, od którego
nazwisko wzięli Wandalowie, teraz Polakami zwani, i który rzekę dziś Wisłą
pospolicie zwana chciał mieć rzeczoną Wamdalem. Drugi syn Nognons Targ, trzeci
Saxo, czwarty Bogor. Od Isycyona więc, pierworodnego syna Alana, poszli
Frankowie, Rzymianie, tudzież inne narody Latynów i Alemanów.

5

Od drugiego syna Alana Gotowie i Longobardowie. Od Negnona zaś, trzeciego syna,
rozeszły się rozmaite narody po całej Europie, jako to: Ruś cała aż po krańce
wschodu, Polska z ziem wszystkich najobszerniejsza, pomorzanie, kaszuby, ludy
Szwecyi, Sarnii (która teraz Saxonią się zowie) i Norwegii. A od trzeciego syna
Negnona, zwanego Saxo, Czechy i Morawa, Styrya, Karyntya, Karniola, teraz
Dalmacyą zwana, Lissa (Lisna), Kroacya, Serbia, Pannonia, Bulgarya, Eliza.
Potomek więc synów Jafeta, Negno, ojciec wszystkich Sławian, wyszedłszy z równin
Sennaar, i przebywszy Chaldeę a następnie Grecyą, z synami, krewnymi i gromadą
swoją siadł około morza Czarnego i rzeki Istru, którą teraz nazywamy Dunajem.
Rzeka ta, wypływająca z gór Germańskich, szerokiemi belty wyżynę Rauraku i całą
przemierza Europę. Z ciasnych u źródła wynurzona czeluści, czterdzieści rzek w
siebie potem bierze, z których wszystkie niemal spławne, i przebiegłszy rozległą
ziemi przestrzeń, do Czarnego morza, zwanego pospolicie Euxyńskiem (jak
niektórzy mniemają od rzeki Euxynu, która doń wpada) dawniej zaś rzeczonego
Auxenem, siedmiu wlewa się ujściami, z których cztery tak potężne, że na
sześćdziesiąt tysięcy kroków wody jego nie mięszają się jeszcze z morzem, i
zachowują smak słodki, przyrodzony, nie przyjmując bynajmniej goryczy morskiej,
i w tak długim biegu nie dając się zwalczyć ani pochłonąć. Naprzód więc Pannonią
pierwotną i najstarszą Sławian siedzibę, ojczyznę i kolebkę, która po wypędzeniu
ich przez Longobardów, a potem po ustąpieniu z niej Hunnów, Węgrami zwać się
poczęła; ztamtąd zaś szerząc się dalej, Bulgaryą czyli Mozyą, Dalmacyą, Serbią,
Kroacyą, Bośnią, Rascyą, Karyntyą, Illiryą, i inne w tych stronach Adryatyku,
Jońskiego i Egejskiego morza wyspy i pobrzeża, potomstwem swojem zaludnił,
granicami od wschodu i południa o Grecyą, od zachodu oparłszy je o krainy
Latynów, Italów i Tentonów. W czem uważać można osobliwszą nad rodem Słowiańskim
opatrzność nieba, ze ziemie tak obfite podziałem nań przypadły. Żadne bowiem w
świecie krainy, prócz Indów, nie wydają (jak wiemy) szczodrzej złota, srebra,
żelaza, miedzi i innych kruszców, najwięcej u ludzi cenionych, jak to ziemie,
które Słowianie pierwotnie odziedziczyli. Ale ciężkie snadź były ich
przewinienia, gdy za nie postanowił ich Bóg wypędzić, i ziemie tak bogato i
płodne oddać w posiadłość Hunnom, Turkom i innym narodom, w tem mianowicie
okazując gniewu swego surowość, że dopuścił nad ich płomieniem pastwić się
barbarzyńcom i wypierać ich z pierwotnych siedlisk. Wielkie bowiem i nieoceniono
dary Opatrzność zlała na ród Słowian, mając pozostać nad niemi wieczyście z
swojem błogosła-

6

wieństwem, gdyby staranniej byli przestrzegali słuszności i sprawiedliwości: ale
gdy prawo Boskie licznemi i zbyt ciężkiemi pogwałcili przestępstwy, wszystkie te
dobra odebrane im zostały i innym przydzielono narodom. Między krajami zaś,
które Dunaj od Barbarzyńskiego do Śródziemnego morza przedziela, pierwsze
miejscu trzyma Mizya czyli Messya, od żniw plennych (messis) tak zwana, zkąd i
starożytni spichrzem Cerery ją nazywali. U nowowczesnych rzeczona Bulgaryą,
graniczy na wschód z Tracyą, na południe z Macodonią, a od zachodu z Istryą.


LECH I CZECH BRACIA WYSZEDŁSZY Z WĘGIER, UDAJA, SIĘ DO KRAIN SĄSIEDNICH.
CZECH ZA ZEZWOLENIEM BRATA OBEJMUJE CZECHY I BUDUJE MIASTA PRAGĘ I WIELEGRAD.

Gdy Pannońskie dziedziny przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę
całość się zrosły, i liczne pozakładano w nich miasta i osady, naprzód zawiść
wzajemna między potomkami Jafeta i żądza sporów, a potem jawno zaboje i wojny o
granice powiatów, osad i miast, nie raz krwią bratnią i rodzinną zbroczyły
ziemię. Do takiej bowiem wzrośli byli mnogości i liczby, że kraje, które
posiadali, zdały im się już za ciasne.
Dwaj tedy synowie Jana, wnuka Jafetowogo, Lech i Czech, którym dostała się była
Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość
uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i
namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do
rozsiedlenia się posad. Zostawiwszy więc resztę braci w Pannonii, sami z całą
drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z
Sławonii, Serbii, Kroacyi, Bośni i i zamku Psary położonego na wysokiej skale,
oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kreacyi przedziela. Dotychczas gruzy
rzeczonego zamku świadczyć się zdają o jego dawnej wspaniałości, a nazwę dawną
po dziś dzień zachowuje wieś Psary, rozłożona pod oną obaliną, gdzie niegdyś
Obadwaj wodzowie Lech i Czech radzi przesiadywali i poddanym swoim wymierzali
sprawiedliwość. Wyruszywszy ztamtąd posunęli się do sąsiednich i bliższych krain
ku zachodowi; wiedzieli bowiem, że wschodnie strony innemi narodami były już
licznie nasiadłe. W pochodzie przez okolice, które Murawa, Ohra (Egra), Łaba
(Elba) i Wełtawa (Mulda) skraplają, zważywszy, że ziemia tameczna była wielce
urodzajna, wodami i strumieniami zwilżona, bynajmniej zaś nie uprawna i obszerną
dziczejąca pustynią, młodszy z braci, Czech, tę sobie od starszego Lecha
usilnemi prośbami na dziedzinę wieczystą i posiadłość wyjednał. Gdy bowiem
obadwaj

7

w tych stronach, a zwłaszcza na górze, którą w ich języku Rzyp zwano, pomiędzy
Łabą, Weltawą i Ogrzą przez długi czas społem obozowali, żyzność ziemi,
łagodność nieba i między wzgórzami mnogie nizin rozłogi, tak dalece pierwszego z
tych książąt Czecha a wraz drużynę jego ujęły, ze wszystkich innych wyrzekłszy
się i odstąpiwszy, tę ziemię za stałe obrał sobie siedlisko, które jemu i
potomstwu jego miało wystarczyć. Na co gdy brat starszy Lech, prośbami jego
skłoniony, zezwolił, dwie założył stolice, dwa miasta, jedno nad brzegiem
Wełtawy, które języka swego brzmieniem nazwał Pragą, drugie nad Morawy potokiem,
i to zwać kazał Wielegradom. Rozdzieliwszy potem ziemie pomiędzy swych
osadników, pozakładał wiele miast i wiosek; cała zaś kraina od niego samego
otrzymała miano, i dotąd Czeską się nazywa, lubo w łacińskim języku, który
sławiańskiego brzmienia wyrazić nałożycie nie mógł, rzeczona jest Bohemią,
przeto iż Słowianie Boga po swojemu Bohem nazywają. Ta zaś część ziemi, przez
którą płynie Murawa, od gajów i borów, mających po środku gęste a zieleniące się
równiny i murawy, Morawą nazwana. Czechy równą mają mieć długość i szerokość.
Zaokrąglone nakształt wieńca, otaczają się do koła lasom, który u starożytnych
zwany Horcyńskim, od pisarzy greckich i łacińskich często bywa wspominany. Kraj
zwilżony jest rzekami, między któremi Elba czyli Łaba, wypływająca z gór
granicznych między Czechami i Morawą, a środkowem łożem przedzielająca Sarmacyą
Europejską od Germanii, tudzież Wełtawa, za najcel-niejsze uchodzą. Z tych
ostatnia podle Pragi płynie, przewiązana mostem kamiennym na czternastu
słupcach. Brno zaś ( Brunna) przecina rzeka Ruda.


LECH PRZYBYWA DO POLSKI I W NIEJ OSIADA. OPISUJE SIĘ PRZYRODA I ŻYZNOŚĆ TEJ
ZIEMI I Z JAKIEMI KRAJAMI GRANICZY.

Lech zatem, pożegnawszy brata młodszego Czecha, ruszył z drożyną wszystką,
czeladzią, taborami i całym dobytkiem; a gdy przebył, góry i lasy, które po
staremu Hercyńskiemi się zowią, a w okół Polskę i Czechy ogradzają, znalazłszy
kraj obszerny, dla mnogich puszcz, gajów i borów nieprzebyty, stopami i
odłogami, gdzieniegdzie rościągającemi się bez granic, dziko zaległy, ożywiony
spławem licznych jezior i strumieni, rolę przytem mający płodną, acz bez
podsycenia jej gnojem prędko się wyradzającą, kraj w powszechność zimny i
mroźny, osadzony między pasem nieba siódmym i ostatnim; w nim osiadł i za
wieczyste sobie i potomkom swoim dziedzictwo go przeznaczył. Twory bowiem
żywotne, tak jako i rośliny, snadniej

8

wytrzymują największe zimno, a niżeli zbytek gorąca i upału. I dlatego Europa,
chociaż ziniowemi ściśnięta, mrozami, zdatniejsza jest do uprawy i dogodniejsza
ludziom na mieszkanie, niż Afryka, wrząca skwarem słonecznym: bowiem i przyroda
więcej ma tu swobody, i łagodność nieba, połączona z przemysłem mieszkańców,
którzy od zimna ogniskami i piecami się zabezpieczają, sprawia, iż ta część
ziemi najwięcej jest zaludnioną.
Polska kraina, obfitująca w zboże, ponętna owocami, wielością ryb i smacznego
nabiału, słynna zwierzyną, zamożna w bydło i trzody, miodonośne pasieki, stada
koni i rozliczne ptastwo, bogata w żelazo i ołów, woski i masło, acz
gdzieniegdzie uprawie ziemi odpowiada urodzaj bardziej wymuszony niż dobrowolny,
kraina lesista, a ztąd obfitująca w bydło i trawy; grunt ma w wielu miejscach
jałowy i nieużyty, z przyrodzenia niepłodny, ale okryty lasami i rozmaitego
rodzaju drzewiną, przygodny już to na pasieki, już na pastwiska dla bydła, i
nigdzie nie próżnujący. Wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie
ma; zamiast wina używa piwu, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo
orkiszu. Jest miejscami i ziemia tłusta, a gdzieniegdzie piaszczysta, borowa,
stepowa i nieurodzajna. W sól zaś tak dalece obfituje, że jej w bałwanach więcej
wydobywają niżeli warzą.. Tęga od śniegów i lodem oślizgła, ale zdrowa dla
przystępności powietrza i przewiewu wiatrów. Trzęsienia ziemi, których inne
kraje doznają, tak iż miasta i wsie w ruinach się grzebią, i góry na pował
upadają, równie jak i powodzie, są tu prawie nieznane, lub bardzo rzadko jak
nadzwyczajne wydarzają się zjawiska. Zboże wszelkiego rodzaju daje się
przechowywać przez długie lata. i czasy, nie psując się bynajmniej, kiedy w
sąsiednich i pogranicznych Węgrzech dłużej nieco nad rok potrzymane wyradza
wołki i robaczywieje. Ma też Polska i siarki kopalnie, acz nie bardzo obfite i
przejęte halunem. Wód jednak z przyrodzenia ciepłych nie wydaje.
Urzędy i powinności publiczne u Polaków nie są roczne lecz dożywotnie: który
obyczaj nie wiem ażali komu z rozsądnych podobać się może. Roczną bowiem koleją
zmieniać przełożonych i urzędników, jest zbawienną dla ogółu i walną niejako
zasadą rzeczypospolitej. Powaga panującego staje się groźniejszą i tem większe
wmawia posłuszoństwo i uszanowanie, gdy urzędnik zmianie podlegać może; a
przeciwnie, wątleje i w lekceważenie popada, jeżeli ta zmiana nie jest
dozwoloną.. Widzimy w tem ubozpieczenie rzeczy publicznej, gdy zuchwałemu
przestępcy, który dla swoich nadużyć winien być usunięty, dłużej ze szkodą
innych na urzędzie pozostawać nie wolno, i inny umiarkowawszy jego następca
podobnego obawia się usunięcia.
Od północy Polska jest częścią północna Słowiańszczyzny, graniczącą na wschód z
krajami Rusi, na południu z Węgrami, ku wschodowi z Morawą i Czechami, na zachód
z Dacyą i Saxonią.

9

Krańcami zaś północnemi dotykając Sarmatów, którzy się też Getami zowią,
przypiera do Dacyi i Saxonii; z Trącyą graniczy przez Węgry czyli właściwie
Pannonią, a dalej przez Karyntyą schyla się ku Bawaryi. A z południowej strony,
ponad morzem Śródziemnem, od Epiru ciągnąc się wzdłuż Dalmacyi, Kroacyi i
Istryi, dochodzi do brzegów Adryatyku, gdzie Wenecya przedziela się od Akwilei.


SIEDM GŁÓWNYCH RZEK W POLSCE, KTÓRYCH WYMIENIAJĄ SIĘ NAZWISKA, ŹRÓDŁA PIERWOTNE
I UJŚCIA.

Wymienimy tu siedm rzek głównych, właściwej słowiańskiej nazwy, zdobiących
okolice które skraplają, albo podle których płyną, zwanych niekiedy
strumieniami, a przebiegających kraj cały. Te częścią z gór wypływają, częścią z
ukrytego wnętrza ziemi, a zasilone innemi w tym samym kraju poczynającemi się
rzekami, dążą do oceanu. Najpierwsza Wisła, u starożytnych pisarzy i
historyografów Vistula, którą inni mienią Wandalem, od Wandala syna Negnona,
pierworodnego syna Alana, syna Jafeta, którego zrodził Noe; wielu innych znowu
od księżniczki Polskiej Wandy, która za odniesione nad Germanami zwycięztwo,
bogom ślubując się na ofiarę, w nurty jej wskoczyła; u narodów zaś wschodnich, z
Polakami sąsiadujących, dla jasnej toni Białą wodą nazwana. Jakkolwiek rzeka ta
czworaką ma nazwę, najwłaściwiej jednak mianuje się Wisłą, jakoby wiszącą lub
zawisłą; albowiem strumień jej blisko miasteczka Skoczowa, poza wsią Ustroniem
(Wstronie) w ziemi Cieszyńskiej, z wierzchołka Alp Sarmackich, a z czoła góry,
którą pospolicie zowią Skałką, z wielkim spadając szumem i zgiełkiem, nim
zbiegnie w nizinę, zdaje się raczej zawieszoną niżeli płynącą po ziemi strugą:
Zabrawszy w siebie kilka rzek, już potężniejsza i większa, płynie środkiem
miasta Krakowa, głównej kraju stolicy i ozdoby. Jest to najznakomitsza z rzek
Polskich, i słusznie nad innemi przyznano jej pierwszeństwo; skrapia bowiem
większą część królestwa Polskiego, i dłuższą niż inne rzeki przebiega ziemi
przestrzeń. Wymierzywszy z razu bieg swój od zachodu ku wschodowi, zwraca się
potem ku północy, a zwiększona mnogiemi z różnych stron wpadającemi do niej
rzekami (z których znajomsze wymienimy) przy ujściu dzieli się na trzy odnogi. Z
tych pierwsza pod Gdańskiem, druga przy wsi Theff zwana Haf (Hab) czyli wielkiem
jeziorem, a trzecia pod Elblągiem zwana Nogatem. Temi trzema bramami, walna
struga, zalecająca się białą wodą i zdrowym napojom, wchodzi do Sarmackiego
oceanu. Z ryb wydaje łososie i jesiotry, które rzadko i w znakomitych tylko
trafiają się rzekach.

10

A biorąc w się liczne od zachodu, południa i północy spadające wody, nazwiska
swego bynajmniej nie zmienia.
Druga Odra, jakby odzierająca, że w biegu bystrym łupy z pól i lasów z sobą
unosi. U pisarzy łacińskich zwana jest Guttalus. Źródło jej blisko miasteczka
Odry; wpada zaś do wielkiego jeziora czterema ujściami: pierwszem pod wsią
Świnią, drugiem pod wsią Dziwnem, trzeciem u wsi Piany, czwartem pod
miasteczkiem Wołgoszczem (Volgosth). Wybiwszy się wreszcie z jeziora, wązkiem
korytem u miastoczka Strzałmit (Stralsund) wpada do oceanu czyli Sarmackiego
morza.
Trzecia Warta, co znaczy straż; nie przestając bowiem na jednem łożu, ale
dzieląc się i rozchodząc na kilka, wodami szeroko rozlanemi niejako wartuje.
Źródło ma w ziemi Krakowskiej, lichej mieścinie Kromołowie; a w pobliżu zamku
Santoka złączywszy się z rzeką Notecią, traci własne a tamtej przybiora
nazwisko, i wpada do Odry podle miasteczka K ostrzynia.
Czwarta Dniestr, którego źródło w górach Sarmackich blisko zamku Sobnia w ziemi
Przemyskiej, ujście zaś do morza Czarnego (mare majus) poniżej Czarnogrodu i
Białogrodu.
Piąta Bug, wypływająca z bagna wyżej zamku i miastu Oleska we wsi Kołczowie
(Kolthow); ujście ma do rzeki Narwi poniżej Drohiczyna.
Szósta Niemen, biorąca początek z lasów i bagnisk miasteczka Kopielowa;
przebiegłszy wielką przestrzeń ziemi, blisko zamku i miasta Pruskiego Ragnety na
dwa dzieli się koryta, gdzie już pierwotne traci nazwisko, a jedną odnogą ku
Inflantom (Livonia) płynąc, poczyna się zwać Rosią (Rossa), drugą zwracając się
ku Prusom, Lilią; nakoniec obiedwie to odnogi różnemi drogami zdążają u zamku
Memla a do wielkiej zatoki, ktorą ocean utworzył. Rzeka ta w biegu swoim tak się
krzywo zawraca i wykręca, że płynący po niej żeglarze często po całodziennej
podróży biorą ogień z wczorajszego zgliszcza dla bliskości miejsca a krętości
prądu.
Siódma Dniepr, po łacinie Dritius albo Boristhenes zwany. Źródło jego u granic
Moskiewskich w lasach Wiaśnia, ujście zaś do jeziora blisko miasteczka Daszowa.
Jezioro to z obu stron rzeką wzdęte łączy się z oceanem.
Wymienimy też rzeki drugiego rzędu, które wpadając do powyższych siedmiu
głównych, tracą swoje nazwiska.

11

WISŁA RZEKA ZE SWOJEMI STRUGAMI I RAMIONAMI.

Pierwsza tedy Polska albo Lechicka rzeka Wisła urasta z zlewających się do niej
strumieni, która chociaż niekiedy przez złączonie się z innemi utrącają swoje
nazwiska, godnemi jednak zdały się nam wzmianki w tem dziele.
Naprzód Biała, blisko źródła Wisły z Sarmackich gór wypływająca, ujściu ma przy
wsi Żebracze. Potem Soła; źródło jej w górach Sarmackich, ujście pod
miasteczkiem Oświecimiem. Potem Skawa; źródło jej w górach Sarmackich, ujście u
wsi Smolic. Potem Raba; źródło ma w górach Sarmackich, kończy bieg około
miasteczka Uścia. O tej twierdzą niektórzy, jakoby powstać miała z nadzwyczajnej
powodzi, wydarzonej przed dwoma set laty, co ja wszelako mam za bajkę. Potem
Dunajec czarny i biały; źródła obu w najwyższych Alpach Węgierskich, których
szczyty wieczystym śniegiem są pokryte, a zowią się pospolicie Tatrami; ujście w
pobliżu miasteczka Opatowca. Potem Łososina; źródło ma pod miasteczkiem
Tymbarkiem, ujście u miasteczka Czchówa. Potem Uszew; źródło podle wsi Łąk
(Lanky), ujście ma naprzeciwko wsi Przomąkowa. Potem Poprad (Poprod); początek
jego z gór Węgierskich Tatrami zwanych, blisko wsi Kuczuwny i Filki. Ten długą
przobiegłszy drogę w Węgrzech, i spuściwszy się rozstępami gór Sarmackich, wpada
do Dunajca między Starym a Nowym Sączem (Sandec). Potem druga Biała, wypływająca
z gór Sarmackich blisko wsi Gabaltowa, wpada do Dunajca pod wsią Białą. Potem
Wisłoka, której źródło w górach Sarmackich, ujście podle wsi Zdakowa (Sdakow).
Potem Brzeźnica; źródło ma pod miasteczkiem Wi elopole m (Wyelopolye), ujście do
Wisłoki u wsi Kończyc (Kanzirz). Poten Wisłok, wypływający z gór Sarmackich,
wpada do Sanu niedaleko wsi Trynczy. Potem Mlecka; źródło jej w lesie blisko
miasteczka Brzozowa, ujście pod wsią Gniewczynem. potem San, wypływa z gór
Sarmackich, a zwłaszcza góry Bieskid i równiny zwanej Huska Połonina. Potem
Rogoźnik większy i mniejszy, wypływająco z gór Tatrami zwanych; obadwa z rzeką
Lipietnicą, której źródło pod górą Obidową, u wsi Ludzimierza do Dunajca
wpadają. Potem Wiar; źródło jego w górach Sarmackich, na wyżynie zwanej Tribuch,
ujście do Sanu podle wsi Orka (Orzek). To wszystkie rzeki biegące z południowej
świata strony, kędy początek biorą, albo same przez się albo w połączeniu z
innemi wpadają do Wisły.

12

Strona wschodnia mniej rzek dostarcza, nie godzi się ich jednak przemilczeć.
Pierwsza z nich Wiśnica, źródło ma w pobliżu wsi St róży (Strosza), ujście u wsi
Rybitwy. Potem Gielczew; źródło jej podle wsi Borzęcina, ujście do Wieprza pod
wsią Siestrzewitowem. Potem Bystrzyca; źródło ma pod wsią Krzczonowem, uchodzi
do Wieprza u wsi Blinowa. Potem Por; źródło ma w bliskości wsi Zawieprzyc,
ujście do rzeki Wieprzu niedaleko wsi Nawozu. Potem Wieprz w ziemi Bełzkiej,
wypływa z Wiepr zowego jeziora blisko wsi Rogoźna i Rochań (Rachanye), ujście ma
pod miasteczkiem Stężycą. Potem Ropa, wypływająca z gór Sarmackich w okolicy
miasta Biecza, wpada do Wisłoki poniżej miasteczka Jasła. Potem Jasiel, początek
ma w górach Sarmackich około wsi Licowna, ujście do Wisłoki w pobliżu zamku
Golesza (Golesch). Potem Łada, wytryska z góry leżącej blisko wsi Chrzanowa,
wpada zaś do rzeki Tanwi (Thnew) w lesie, dwie mile od Krzeszowa. Potem Tanew,
wypływa z moczar błotnistych blisko wsi Dzikowa, a wpada do Sanu między Kopkami
a Krzeszowom. Potem Brnew; źródło ma we wsi tegoż nazwiska, a ujście do Sanu we
wsi Brenwicy. Potem Biała; źródło jej pod wsią. Godzieszowem, ujście do Brnwy
około kniei Turobińskiej. Potem Sanna, wynurza się z łęgów pobliskich wsi
Wierzchowiska, ujście ma pod zamkiem Zawichostem. Potem Sopot, wypływa z jeziora
Kolpite, a wpada do Tanwi pod wsią Łukową. Potem Żółkiew, poczynająca się we wsi
tegoż nazwiska, uchodzi do Wieprza koło Krasnegostawu. Potem Wołucza; źródło jej
podle wsi Szystowa, ujście, do Wieprza pomiędzy wsiami Lotyczowem a Dworzyskami.
Potem Wieprzec, źródło ma we wsi tegoż nazwiska, a wpada do Wieprza blisko wsi
Nielisza. Potem Chodel, początek bierze we wsi... ujście ma pod wsią. Dobrem.
Potem Tyśmienica, źródło jej w lesie Gozdnicy blisko Parczewa (Parcov), ujście
do Wieprza niodaleko wsi Górki.
Od północy zaś wpadają do Wisły rzeki następujące:
Pierwsza Narew, która wypływa z bagien blisko miasteczka Słonima ujścia zaś ma
koło Nowodworu na Mazowszu. Woda jej czarniawa, nawet po połączeniu się z Wisłą
długo nie zmienia przyrodzonej barwy. Tę ma osobliwość, że jej gady jadowite
znieść nie mogą: widzieli to na wężach, które do tratew przyczepiono spokojnie
czas długi się ukrywają, jak tylko zaś do Narwi się przybliżą, natychmiast z
sykiem cofają się, stroniąc od jej wód, jakoby zgubnych dla siebie, i od statków
żeglownych pierzchają: co nie tylko w obcych ludziach ale i miejscowych
podziwieniu sprawia. Potem Pissa (Pisz) wypływająca z jeziora blisko wsi i zamku

13

tegoż nazwiska, wpada do Narwi koło miasteczka Nowodworu. Potem Lidynia, źródło
ma podle miasteczka Ciechanowa (Czechonow) ujście do Wkry pod Nowem miastem.
Potem Swider, poczyna się w lasach Czerska i Mińska, domierza zaś biegu we wsi
Gąbie naprzeciw miasta Warszawy. Potem Orycz (Orzic), którego źródło w lasach i
bagnach około miasteczka Nidborza (Nidborg), ujście do rzeki Narwi pod wsią
Magnuszewem, poniżej Rożanu. Potem Płona, źródło mająca podle miasteczka
Płońska, ujście do rzeki Wkry przy wsi Santocinie. Potem Wkra, wypływająca z pod
miasteczka Działdowa, uchodzi do Narwi powyżej wsi Nowodworu. Potem Strwa,
której początek niedaleko miasteczka Bielska, ujście pod miastem Płockiem. Potem
Drwęca, źródło mająca we wsi Drwęcy, ujście około zamku Złotoryi. Potem Ossa,
przedzielająca ziemie Polskie od Pruskich, wypływa z jeziora blisko miasteczka
Radzynia, ujście ma niedaleko miasta i zamku Grudziądza, sławna jako graniczna
rzeka Bolesława Chrobrego, pierwszego króla, który w niej słup żelazny był
postawił. Potem Biebrza (Biedrza) wynurzająca się z lasów i bagnisk miasteczka
Tykocina, wpada do Narwi podle miasteczka Goniądza. Potem Omulew (Omolew),
początek bierze z moczar bagnistych około zamku Szczytna, ujście ma pod
miasteczkiem Ostrołęką. Potem Renia, płynie z lasów Sulowskich (Szulow), wpada
zaś do Narwi koło miasteczka Sorocka (Siraczec). Potem Liwna, wypływa z jeziora
Geserich (Goszrzich), i ta jedna z rzek Pruskich wpada do Wisły; ujście ma
poniżej miasteczka Kwidzyna.
Od zachodu zaś rzeka Wisła zabiera strumienie, których nazwiska tu wymieniamy:
Naprzód dwie Przemsze, biała i czarna; źródło pierwszej w lasach miasteczka
Ogrodzińca, drugiej w lasach blisko wsi Rokitna; ujście obydwóch (biała bowiem
łączy się z czarną) koło wsi Kopcowic, naprzeciwko miasteczka Oświęcimia. Potem
Śmierdząca, której źródło w borach Zalesia, okolicy Tenczyna, ujście blisko wsi
Śmierdzącej. Potem Rudawa, źródło ma we wsi Jerzmanowicach, ujcie w mieście
Krakowie. Potem Prądnik, źródło we wsi Sułoszowy, ujście ma poniżej miasta
Krakowa. Potem Dłubnia, źródło około wsi Jangroda, ujście podle wsi i klasztoru
Mogiły. Potem Szreniawa (Strzeniawa) źródło we wsi Wierzchowisku, ujście ma u
miasteczka Koszyc. Dwie wspomniane rzeki, któreśmy dopiero opisali, to jest
Dłubnia i Szreniawa, mają między innemi w Polsce rzekami tę osobliwość, że wody
ich ani od upałów słonecznych, ani od mrozów zimowych bynajmniej się nie
zmniejszają, lecz utrzymują się w jednostajnej mierze, nie tracąc nic

14

z swej obfitości, czy grunt suchy, jest czyli zimnem ściśnięty; ono jedno ani
górnych ścieków ani doszczów nie potrzebują, dostatnie w swoich źródłach i
obojętne tak na susze skwarne jako i na mrozy. Potem Brynica, źródło ma we wsi
Sądku w ziemi Siewierskiej, ujście do czarnej Przemszy u wsi Pogoni. Potem
Nidzica (Niedzica), która ziemię Krakowską od Sandomierskiej przedziela; źródło
ma we wsi Rzędowicach (Zandowice), ujścia w pobliżu wsi czyli miejsca zwanego
Ławy. Potem Nida; źródło ma we wsi Moskorzowie, zkąd ubiegłszy niejaką

przestrzeń kryje się w; nóry podziemne, a potem wypływa w borze wsi Dzierzkowa,
należącej do probostwa Krakowskiego; ujście ma po obu stronach miasteczka i
zamku Nowego miasta Korczyna, blisko wsi Grotnika. Ta w niektórych acz nie wielu
miejscach przedziela dyecezyą. Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potem Schodnia,
źródło ma we wsi Młynach i Słodkowie, ujście do rzeki Czarnej blisko miasteczka
Połańca. Potem Koprzywniea, źródło jej koło miasteczka Łagowa, ujście pod wsią
Skotnikami i Krzczynem. Potem Łukawa; źródło u wsi Bukowian, ujście koło Słupi
(Słupcy). Potem Kamionna (Kamiona); źródło w lesie Nagi niedaleko wsi Odrowąża,
ujście u wsi Pawłowic. Potem Krempa, wylewa się z bagien wsi Rzechowa, ujście ma
pod miasteczkiem Solcem. Potem Morawica, wypływająca z lasów Ciepielowa u wsi
Włoszowic, wpada do Nidy z prawej strony, pomiędzy Żernikami (Szyrniki) i
Brzegami. Potem Bobrza, wytryska z góry Bobrzycy blisko wsi Zagnańska, a uchodzi
do Nidy z lewej strony pomiędzy Brzegami a Żernikarni. Ta rzeka także w
niektórych miejscach przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potem Iłża
(Iszlscha), źródło ma w lasach wsi Bieszkowa i Zbijowa (Zdbiow), ujście do rzeki
Chodczy, blisko wsi Osuchowa. Potem Chodcza, źródło przy wsi Pakosławiu, ujście
ma pod wsią Janowicami. Potem Radomirza, rozgraniczająca dyecezye Krakowską i
Gnieźnieńską, źródło ma w lasach wsi Bębnowa (Bambnow), ujście pod miasteczkiem
Ryczywołem. Potem Pilca, od której zamek w pobliżu jej źródła wznoszący się, i
miasto pod którem płynie, biorą nazwisko; przedziela w niektórych miejscach
ziemię Sieradzką od Sandomierskiej; ujście ma niedaleko wsi Ostrowa. Potem
Drzewica, sącząca się z lasów wsi Paruszy, uchodzi do Pilcy w pobliżu wsi
Dzierzążny. Potem Pilczyca, płynie od wsi Krasocina i Ludyni, a wpada do Pilcy
pod wsią Czeniątkami. Potem Luciąża (Lucieża), źródło jej w okolicy miasteczku
Rosprzy pod wsią Bliżyną, ujście do Pilcy we wsi Barkowicach. Potem Wolborza,
źródło ma w lasach miasteczka Turzyna (Tuszyn),

15

ujście do Pilcy u wsi Zawady. Potem Moszczenica; źródło w pobliżu wsi Strożek,
ujście ma do Wolborzy poniżej miasteczka Wolborza. Potem Bzura, poczynająca się
we wsi Łagiewnikach blisko miasteczka Zgierza, ujście ma niedaleko miasteczka
Wyszogrodu u wsi Kamienia. Potem Rawa, wypływa z lasu wsi Leszczyn, wpada zaś do
Bzury powyżej wsi Kozłowa. Potem Jeziora, źródło ma we wsi Osuchowie, ujście
podle miasteczka Czerska. Potem Zgłowieczka (Zgowiathka) sączy się z jezior wsi
Kamieńca, Chalina i Orla (Orlye), ujście ma w pobliżu miasta Włocławka. Potem
Wda, początek bierze z jeziora i wsi Gać (Gacz), ujście ma w pobliżu zamku i
miasteczka Świecia. Potem Wierzysza, wypływa z jezior wsi Kościerzyna i Gaci,
ujście ma powyżej miasteczka Gniewa. Potem Motława; początek jej w bliskości
zamku Grabina z jeziora przyległego wsi Gutland, ujście po drugiej stronie
miasta Gdańska. Potem Radunia, płynie z jeziora i bagnisk Grabie, ujście ma pod
miastom Gdańskiem. Potem Brda, Pomorska rzeka, wypływa początkowo z jeziora
Kramska (Krampsko), wlewa się potem w inne obszerniejsze jezioro Lutomiem zwano,
z którego wypłynąwszy wpada do większego jeszcze jeziora Charzykowa, i ztąd
wydobywszy się jakby zwycięzko, własnem już korytem wpada do Wisły blisko
miasteczka Fordonu (Fordan) w ziemi Kujawskiej. Potem Mtawa, wypływa z jeziora
Mtawska, a wpada do Wisły pod miasteczkiem Nowem. Potem Kamionna (Kamiona) inna
od powyższej, wypływająca z jeziora w okolicy Człuchowa (Slochow), uchodzi do
Brdy u wsi Dzodzna powyżej klasztoru Koronowa, zwanego dawniej Byszowem. Ta
rzeka przedziela ziemię Wielkopolską i Kujawską od Pomorza, A w ziemi Pomorskiej
u wsi Sobkowa, z jeziora Leby wypływa rzeka Leba, od niego tak nazwana, której
ujście do morza w pobliżu wsi Cetniowa w dobrach biskupstwa Włocławskiego.


ODRA ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Odra, wtóra rzeka Polska, zwana inaczej Guttalus, bierze w siebie rzeki, których
nazwiska są: Olsza, źródło jej w górach Sarmackich pod miasteczkiem Jabłonkową,
ujście blisko miasteczka Bogumina (Oderberg). Potem Ossobłoga, źródło jej w
Alpach Sarmackich, lasach zwanych Zukmantel, ujście koło miasteczka Chrapkowic.
Potem Nissa, źródło blisko miasteczka Wackowa i wsi Warty, ujście ma pod
miasteczkiem Surgostem. Potem Malpadew, źródło u wsi Cynkow a, ujście ma podle
Czarnowąza, klasztoru Premonstra-

16

teńskiego zakonu. Potem Olawa, źródło ma u wsi Wilkowa powyżej miasteczka
Grotkowa, ujście pod miastem Wrocławiem. Potem Nissa, inna od poprzedzającej;
źródło jej blisko miasteczka Lubienia (Luben), ujście pod wsią Wilkoszynem.
Potem trzecia Nissa, którą rozróżnić należy od dwóch powyższych, źródło ma w
pobliżu miasteczka Żytawy (Szytawa) pod wsią Sochowem, ujście niedaleko wsi
Szydła. Potem Morawica, źródło ma w okolicy miasteczka Olbrachcic, ujście pod
miateczkiem zwanem Niemiecka Ostrawa. Potem Bóbr, źródło ma w górach nie o podał
miasta Herzberga, ujście podle miasteczka Krosna. Potem Stobrawa, źródło jej w
lasach i borach miasteczka Olesna, ujście u wsi Kolna. Potem Kłodnica, źródło
podle miasta Glewic, ujście pod miasteczkiem Koźlem. Potem Widawa, źródło w
lasach wsi Stradomia, ujście niedaleko miasta Wrocławia u wsi Banowic. Potem
Opawica, źródło w pobliżu miasteczka Brunthal, ujście ma pod wsią Trębowicą.
Potem Ostrawica, źródło pod miasteczkiem Frydland, ujście u miasteczka zwanego
Niemiecka Ostrawa. Potem Pczyna (Psyna), wypływa z jezior powyżej miasteczka
Baworowa, ujście ma przy wsi Tworowie. Potem Obra, źródło ma w lasach powyżej
wielkiego. Koźmina, u wsi Obry, ujście przy wsi Głuszynie. Potem Barycz, źródło
jej w lesie klasztoru Ołoboku i miasteczka Ostrzeszowa, ujście powyżej wielkiego
Głogowa pod wsią zwaną Wielgie (Wielikie); przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od
Wrocławskiej. Potem Katzbach (Kaczbach), źródło ma podle miasteczka Kauffung
(Koffun), ujście pod miasteczkiem Parczowicam i. Potem Kwisza (Qwyssa), źródło w
bliskości klasztoru Obnig, ujście jej pod klasztorem Lubens. Potem Plisk, sączy
się z bagien blisko miasteczka Droszon i miasta Świdnicy, ujście ma u wsi Gałki.
Potem Sprea (Sprewa), źródło ma w Alpach przy wsi.... ujście, między klasztorem
Nonstift (Novae cellac) a Frankfurtem. Potem Noteć (Notesz), źródło jej podle
miasteczka Noteci (Notoszy), zasila wielkie jezioro Gopło, a złączywszy się
około Santoka z rzeką Wartą, wpada do Odry pod miasteczkiem Kostrzyniem. Potem
Orla, źródło w lasach miasteczka Koźmina u wsi Orli, ujście ma do Baryczy między
wioskami Bełkaczowem i Pakosławiem. Potem Ruda, poczyna się we wsi Woszczycach
(Woskrzycze) z potoku Srebrnika, płynie wedle wsi Palowic, tudzież miasteczek
Żar i Rybnik, popod klasztor Rudę, i wpada do Odry u miasteczka Koźla, powyżej
wsi Dziergowca. Potem Kocawa, przedzielająca dyecezyą Krakowską od Wrocławskiej,
wypływa od miasteczka Bytomia z potoku Kliczborn, i poniżej wsi Sośnie
połączywszy się z rzeką Kłodnicą wpada do Odry pod Koźlem.

17

WARTA ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Trzecia z rzek Polskich Warta, od której miasteczko Warta nazwę swoję wzięło,
zabiera w siebie strugi, których nazwiska są następujące: najprzód Izdwarta,
mająca źródło blisko wsi Baranowa, ujście we wsi Wąsoszach. Potem Widawa, której
źródło we wsi Kodrąbin, ujście do Grabi u wsi Podburzyć. Potem Nir (Nyr),
przedzielający ziemię Łęczycką od Sieradzkiej, wypływa z lasów wsi Wiskitna i
Wilczeń, z jeziora zwanego Śmierdząca woda, ujściu ma około Chełma wsi
arcybiskupiej, o mil dwie za miasteczkiem Uniejowem. Potem Prosna (Przosnu)
sączy się z moczar od miasteczka Byczyny, a kończy bieg pod wsią, Lisowem. Potem
Ruda, źródło jej około miasta Wielunia, ujście u wsi Moniaczowie. Potem Ołobok
(Ołobog), źródło we wsi Lgocie, ujście do Prosny podle młyna Radzieszowa. Potem
Grabia, źródło ma w lasach wsi Szugwinu pod miasteczkiem Tuszynem, ujście pod
wsią Pstrokoniem. Potem Nirzec, poczyna się, w lasach wsi Cysemina (Czyszemin)
należącej do kapituły Krakowskiej, a uchodzi do Niru w miejscu zwanem Górki,
przy wsi kapitulnej Laszkowicach. Potem Cybina, wypływa z jezior miasteczka
Pobiedzisk, ujście ma w mieście Poznaniu poza kościołem katedralnym. Potem
Głowna, źródło ma w lasach wsi Jemielna, ujście poniżej wsi Zawady pod miastem
Poznaniem. Potem Paklicz (Paklica), źródło powyżej Lubenowa, ujście ma podle
miasteczka Międzyrzecza. Potem Obra, inna od poprzedzającej, wypływa z lasów wsi
Cyrekwicy, ujście ma koło miasteczka Skwirzyny: tę rzekę niekiedy Odra
wzbierająca swojem parciem podnosi. Potem Lutynia, źródło jej u wsi Lgoty,
ujście poniżej wsi Lgowa i Dębna. Potem Wiercica (Wierzczyca) zwana także
Trzemeślą, źródło ma w lasach wsi Borzęcie, ujście poniżej wsi Kąty (Kathi).
Potem Goplenica, wypływająca z jeziora Gopła, ujście ma pod wsią Morzysławą.
Potem Koprzywnica, źródło ma u wsi Dziadowie w pobliżu miasteczka Turka, ujście
przy młynie zwanym Prędocin (Prandoczyn). Potem Września, wypływa z góry u wsi
Mnichowa należącej do probostwa Gnieźnieńskiego, ujście ma pod wsią
Pietrzykowem; tu rzeka także przedziela dyecezyą Poznańską od Gnieźnieńskiej.
Potem Kwieciszowka, rozgraniczająca ziemie Wielkopolską i Kujawską, wypływa z
góry blisko wsi Niewszastowa, a uchodzi do Noteci podle miasteczka Pakości.
Potem Biała, źródło ma w lasach wsi Zbiórka, ujście przy wsi Kopainie. Potem
Wełna, poczyna, się od strugi wsi Jankowa, wpływa potem do kilku jezior,
Rogowskiego,

18

Skurskiego, Tonowskiego i Łowickiego, z których wydobywszy się płynie środkiem
miasteczka i klasztoru Wągrowca, tudzież Janowmłyna, i oddziela Wielką Polskę od
Pałuk, ujście ma poniżej miasto i zamku Obornik. Potem Noteć (Nothosz), źródło
ma blisko miasteczka Noteci, wlewa się w obszerne jezioro Gopło, zkąd
wynurzywszy się znowu, płynie podle miasteczek Pakości i Łabiszyna, ujście ma

pod starym zamkinm Santokiem. Potem Głda (Gwda), wypływa z jezior Szczecińskich,
a wpada do Noteci w górnej części miasteczka Ujścia (Uście). Potem Dobrzyca,
początek bierze z jeziora Noblin, a uchodzi do Głdy blisko Otoczyt. Potem
Krampnica, sączy się z jeziora Kramska (Krampsko) do Głdy poza Pleczemin bród.
Potem Drawa (Drwa) płynie z wielkiego jeziora Drawska między Drahimem i
Falkomborgiem, a wpada do Noteci między Czarnkowem i Landsbergiem (Lemberg).


DNIESTR ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Czwarta rzeka ziem Polskich i Ruskich Dniestr, po tatarsku Turlo, po łacinie i
po grecku zwany Therisannis albo Tyras, początek bierze blisko zamku Sobnia z
góry Bieskid, w miejscu zwanem Dąbrowicą od osobliwego dębu, z pod którego dwie
wyżej wymienione rzeki San i Dniestr do ziemi Polskiej płyną, a trzecia Cissa
(Cyszza), która płynie do Węgier, i około Białogrodu (album Castrum) do Czarnego
morza wpada. Zabiera w siebie rzeki znaczniejsze płynące od południa i wschodu
Wołoskiej ziemi, która także podlega królestwu Polskiemu. Z tych pierwszy Stryj,
mający źródło w górach Sarmackich blisko wsi Wysocka, ujście koło miasteczka
Zydaczowa. Potem Tyśmienica, źródło w górach Sarmackich w okolicy Pokucia,
ujście ma przy miasteczku Czyszybyeszy (?). Potem Prut, którego źródło w górach
Sarmackich, ujście do Seretu poniżej miasteczka Tekucia (The-kucze). Potem Bassa
(?), wypływa z jeziora podle wsi Stefanowie, wpada zaś do Prutu podle wsi
Pieczory. Potem Seret, sączy się z bagna blisko zamku Oleska we wsi Żarkowie, a
uchodzi do Dunaju poniżej Tarhowyszcz. Potem Zbrucz, źródło ma w bagnach
Kuźmińskich w okolicy Oleska, ujście pod zamkiem Ryczywolem. Potem Smotrycz,
wypływający z gór Zberaskich, oblewa miasto Kamieniec. osobliwsze położeniom
swojem i wyniosłą sienią, kończy bieg u wsi zwanej Uście. Potem Lipa (Lippa),
źródło ma w bagnach Oleska pod wsią Czeremoszną, ujście poniżej Halicza pod wsią
Baranowem. Potem Sciekło (Sczekło) wynurza się z łęgów Dobrestańskich, ujście ma

19

do Wrzeszycy. Z lasu zwanego Żelazne nogi wypływa.... a uchodzi do Wiśni blisko
wsi Łowczyc. Potem Dziesna (Dzesza), źródło ma w bliskości miasteczka. Drochuna
(Drochum), wpada do Prutu niedaleko Jaskitargu, inaczej Filistyńskiego targu.
Potem Mołdawa, wypływa z Alp Sarmackich, góry Kirleby, a wpada do Seretu, blisko
Romanowego targu. Potem Soczawa, poczyna się w Alpach Sarmackich, gdzie spada z
wysokiej góry zwanej Iweho, ponad wsią Dzikowem; uchodzi do Prutu koło
miasteczka Czarnowic. Potem drugi Seret, wypływający z gór Seretu, wpada do
Prutu na Wołoszczyznie we wsi... Potem Strypa (Strippa), wypływa z błotnistego
jeziora przy wsi Zubowcach naprzeciw Kamieńca, ujście ma w pobliżu wsi
Chmielowy. Potem Błoszwia, wypływa z bagna Felsztyna, ujście ma u wsi Dolobowa.


BUG ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Piąta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Bug, ciemnym toczy się nurtem i zgrozą jest
dla wszystkich Rusinów, nad tą rzeką bowiem Polacy starli ich siły za pierwszego
króla swego Bolesława Wielkiego; miasta ich i sama stolica Kijów orężem Polskim
skruszono, po dziś dzień ślady klęsk i wtargnienia zdobywców okazują. Wpływają
zaś do Bugu następujące rzeki: najprzód Muchawiec, którego źródło w lasach i
bagnach Jaroceńskich (Jaroyewyszcze) niedaleko miasteczka Turowa (?), ujście
podle zamku i miasta Brześcia. Potem Bełz, źródło jej w borze wsi Przeworska,
ujście pod wsią Kluszowem. Potem Huczew, wypływający z lasów Gródeckich u wsi
Podhorzyc, ujście ma we wsi Grodku, gdzie niegdyś stał zamek Wołyń, od którego
cała ziemia Wołyńska, nazwana, teraz zowie się Chełmską i Łucką. Potem Rata,
źródło jej w górnej części wsi Wierzchraty, ujście blisko wsi Siedlec. Potem
Świnia, źródło u wsi Drowny, ujście do Raty poniżej wsi Dworce. Potem Wolczwin,
źródło ma w bagnach wsi Potieszyna, ujście w pobliżu wsi Pozdzemirza. Połtew,
źródło we wsi Żubrzy niedaleko za Lwowem, ujście ma koło miasteczka Buska. Potem
Nur, wypływający z lasów miasteczka Bielska, ujście ma przy wsi Zaszkowie. Potem
Liw, źródło w lasach miasteczka Łukowa, ujście ma przy Kamieńcu Mazowieckim.
Potem Kostrzyn, wypływa z lasu Dąbrówki, wpada do Liwca pod wsią Polikbowem.
Potem Błotnia, sączy się z bagnisk zwanych Baranowe błoto, ujście ma pod
miasteczkiem Sokalem. Potem Drewnia, wypływa z bagna u wsi Dworce, ujście ma
podle miasteczka Sokala. Potem Włodawa, wypływa z bagna wsi Sosnowie blisko
miasta Chełma

20

w ziemi Chełmskiej, i przedziela tę ziemię od Brzeskiej; a zasilona strumieniami
które się licznie do niej zbiegają, wpada do Bugu około wsi Sosna (Szoszno).


NIEMEN ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Szósta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Niemen, u łacinników Curuntius (?) zwany,
a jak się wyżej powiedziało krętym biegiem płynący, bierze w siebie rzeki
których nazwiska są: najprzód Morecz, źródło u wsi Gruzdowa, ujście ma koło
miasteczka Merecza. Potem Wilia, źródło około wsi Kamienia, ujście pod miastem
Kownem. Potem Swisłocz (Wisłucz), źródło blisko miasteczka Mohilna, ujście ma
podle probostwa i wsi Dubna. Potem Święta (Swyątha), płynąca ze Żmudzi, źródło
ma pod Wilkomierzem (Volkomiria), we wsi Remigoli, ujście około Kwidzyna
(Marienwerder); ta rzeka przedziela Litwę od Żmudzi. Potem Niewiaza (Nyowyasza),
źródło jej koło miasteczka Kiejdan (Kyedany), ujście poniżej miasta Kowna u wsi
Wilki. Potem Wilna, wypływająca z pod wsi Ławarzyszek, wpada do Wilii pod
miastem Wilnem. Potem Miedniki, źródło ma w pobliżu miasteczka Kroż (Krosy),
wpada pod miasteczkiem Soczawą do Niemna blisko Kowna. Potem Merecz, płynie z
pod wsi Solecznika, a uchodzi do Niemna pod miasteczkiem Mereczem. Potem
Berczyna, źródło ma pod wsią Świętą, ujście do Wilii Misko miasteczka
Niewieniszan. Potem Kotra, wypływa z jezior Giersztan (Gierszany), ujście ma u
wsi Miecznik.


DNIEPR ZE SWOJEMI RZEKAMI.

Siódma rzeka ziem Polskich i Ruskich, Dniepr, zwany po łacinie Dritius albo
Boristhenes, u Tatarów Kreso (Erzesze), płynie wedle Kijowa stołecznego miasta
Rusi. Wpadają zaś do Dniepru rzeki następujące: naprzód Prypeć (Przypyecz),
źródło niedaleko zamku Lubomli we wsi Hołownie, ujście ma poniżej zamku
Czarnobyla u wsi Pohostu. Potem Styr, wypływa z jeziora powyżej Oleska, we wsi
Jesionowie, wpada, zaś do rzeki Prypeci niedaleko Pińska. Potem wielki Słucz,
źródło ma pod wsią Chojewicami, ujście do rzeki Prypeci niedaleko miasteczka
Turowa, Potem mniejszy Słucz, płynie z pod miasteczka i zamku Kuźmina (Cosmin),
a wpada do Prypeci pod Grodkiem. Potem Cietrzew, źródło ma podle zamku i
miasteczka Cudnowa, ujście do rzeki Prypeci u wsi Munuczkowic. Potem Słu-

21

niew, sączy się z błotnisk wsi Satyczowa, a wpada do Styru poniżej Łucka za
miastem. Potem Roś (Rosz), wypływa z bagien blisko miasteczka Smolnian, a
uchodzi do Dniepru, blisko zamku i miasteczka Orszy. Potem Jasiołda (Jaszolda),
źródło ma w okolicy Kopilowa, wpada do rzeki Prypeci poniżej miasta Pińska.
Potem Berczyna (Brzeszina), źródło w bagnach i stopach Wielkiej Rusi blisko
miasta Połocka, ujście ma do Dniepru niedaleko miasteczka Bobrujska (Dobrujsko);
ta rzeka przedziela Litwę od ziem Ruskich. Potem Swisłocz, źródło ma koło wsi
Porostowa górnej części, wpada zaś do Berczyny niedaleko miasteczka Borysowa.
Potem Świnia, wypływa z jeziora Włoska, a uchodzi do morza blisko Rygi. Potem
Połota, od której miasto i ziemia Połocka biorą nazwisko, źródło ma w pobliżu
zamku Krewa, ujście do rzeki Dźwiny podle zamku Połocka. Potem Boh, źródło w
górnej części lasu Oleska, ujście ma do Dniepru około zamku i miasteczka
Daszowa. Potem Wyzew (Wiszew), źródło we wsi Nowosiedlcach, ujście ma do rzeki
Prypeci poniżej zamku Ratna. Potem Luta, źródło u wsi Toremna (Tremno), ujście
ma do Wyzwi niedaleko Ratna. Potem Boreznica (Brzesznicza), płynie z pod
miasteczka Uborcia, ujście ma pod miasteczkiem Strzesznem. Potem Berczyna,
przedzielająca ziemię Łucką od Litwy, jest granicą prawdziwą królestwa
Polskiego. Potem Orsza, której źródło... ujście do Dniepru około... Potem Bóbr,
mający początek... ujście do Dniepru podle... Potem Boryszow, którego źródło
około... ujście... Potem Horyń (Orinya), źródło ma pod miasteczkiem Dąbrowicą
(Dambrowica), ujście do rzeki Styru.


NIEMEN ZE WSZYSTKICH RZEK NAJSPOKOJNIEJSZY.

Nadmienić tu wypada, że wszystkie niemal rzeki Polskie, jako to Wisła, Odra,
Warta, Bug, Dniepr i Dniestr, łamią i podrywają, swoje brzegi; drzewa i znaczne
odmuliska, niekiedy nawet wsie całe zabierają. Sam tylko Niemen tak głębokie i
nakształt żłobu krągło wytoczone ma koryto, że spokojnie płynąc, i dzierżąc się
swego łoża, ani lasom ani pobrzeżnym niwom nie szkodzi. A nadto, wszystkie wzwyż
pomienione rzeki tworzą jeziora i wyspy, a niekiedy w silnych wylewach,
opuściwszy dawne koryta, nowe sobie tworzą łożyska z nowemi wyspami i jeziorami,
nie rzadko też do starych łożysk powracają. Dźwina rzeka płynie podle
znakomitych miast Kusicieli Połocka i Witebska. Po drugiej zaś stronie zamku
Witebska bieży Witba, dosyć znaczna rzeka. Poza ujściem Wisły wpadają

22

do oceanu Niemen (Cronis), Dźwina zachodnia (Rubo), Dźwina północna
(Curnuntius), Chersyn (Kyerszynius).


OPISANIE GRANIC POLSKI Z CZTERECH STRON ŚWIATA, I ZKĄD RUŚ, OBFITUJĄCA W WYBORNE
FUTRA, NAZWISKO SWOJE BIERZE.

Ten wszystek przeto kraj, skrupiony siedmiu rzekami wyżej pomnienionemi, z
znaczną liczbą innych, które się z niemi łączą, od źródeł ich aż do oceanu
zająwszy Lech, ojciec i wódz Lechitów czyli Polaków, na dziedzinę go sobie
przywłaszczył, i w nim przez siebie i wnuków swoich licznemi plemionami
dziedziczy, i da Bóg dzieegodziczyć będzie w przyszłości. Od wschodu nie było
żadnego sąsiedztwa innego prócz Greków i morza Czarnego (Lwiego, mare Leoninum),
do których trzeba było iść przez lasy i puszcze, przestrzeń więcej niż dwieście
mil wynosząca, i przez liczne rzeki, samemu nawet przewódzcy nieznane w ów czas
z nazwiska. Który-to kraj wschodni od jednego z wnuków Lecha, zwanego Rus, po
kilku wiekach objęty i zaludniony, przybrawszy nazwisko Rusi, wzrósł za czasem w
obszerne i wielce potężne władztwa, dziedziny i miasta, jakie obecnie widzimy,
gdzie z soboli, kun i innych zwierząt ślachetnych futra, których okoliczne
puszcze dostarczają, wielkie płynie bogactwo. Tę wyborną odzież mieszkańcy
tameczni mając za celniejszą ozdobę, bogato się stroją, chociaż pokarmu
szczupłego i nędznego używają. Od południa Karpaty (Alpy), które swym łańcuchem
nieprzerwanym oddzielając Pannonią aż do morza Czarnego (Lwiego) przypierają, i
obszernemi rozwiedzione pasmy, wzdłuż i w szerz ogromną przestrzeń zalegają, w
długiej wieków kolei Polskim podlegały książętom i w ich były dzierżeniu. Ku
czemu przywieśdź można dowodne świadectwa niektórych dawnych pisarzy. Tak
Puteolanus, historyk i starych dziejów sumienny badacz, powiada: że w trzecim
roku panowania cesarza Maryana, które przypada około roku Wcielenia Pańskiego
czterechsetnego pięćdziesiątego ósmego, władał w Polsce książę pilnujący nad
Bułgarami i Mezyanami, który zapragnął razem w Węgrzech panować. Tego Węgrzy
znęciwszy różnemi podarkami, gdy się przekonali o osłabieniu jego potęgi,
napadli niespodzianie i z całem wojskiem znieśli. Od zachodu Germania, którą
Łaba czyli Elba rzeka od ziem Polskich przedziela. Od północy ocean, a za jego
wodami ukazuje się Dania, Szwecya, Norwegia, i ostatnie kończyny świata, które
ówczesnym mieszkańcom były jeszcze niedostępnemi.

23

JAKIEMI MIASTAMI SZCZYCI SIĘ WISŁA, SŁAWNIEJSZA NAD INNE RZEKI, TUDZIEŻ ODIA,
WARTA I DNIEPR, MIEDZY RZEKAMI CELNIEJSZE.

Rzeka zaś Wisła, która trzema ujściami wlewa się do oceanu (mare oceanum) i w
swym biegu zwrócona nieco ku wschodowi przeszło czterdzieści rzek w siebie
zabiera, liczniejsze i znakomitsze oblewa miasta niż inne rzeki. Chociaż bowiem
Odra, która płynie na zachód, sławne po drodze odwiedza miasta, Racibórz, Brzeg,
Wrocław i Frankfurt; Warta zaś, płynąca między obiema w pośrodku, ma słynne
podle siebie miasta Sieradz, Pyzdry, Poznań; a rzeka Dniepr stolicę Kijów; Wisła
atoli, rzek polskich czoło i ozdoba, większe nierównie i okazalsze oplókuje
grody, jako to: Kraków, Sandomierz, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Chełmno,
Grudziądz, Świecie, Gniew i Gdańsk. Spławem swoim rozmaitego rodzaju drzewa
dębowego, cisowego, na opał i budowę statków, smoły, popiołu, jesionów, płótna,
terpentyny, żywicy, wosku, miodu, ołowiu, żelaza, zboża, i wielu innych rzeczy,
któremi porty Anglii i Flandryi słyną, z krain Polskich morzu dostarcza. Godnem
jest i to uwagi, że Wisła szczyci się trzema katedrami biskupiemi, gdy inne
rzeki ledwo po jednej maja, Cośmy zaś o Wiśle, inaczej Wandalem, tudzież o
Odrze, po łacinie Guttalus zwanej, powiedzieli, wsparłem jest na świadectwie
Solina, który opisując początek Germanii, tak mówi na wstępie: "Góra Sewo,
ogromna i nie niniejsza od Ryfejskich garbów, progiem jest najpierwszym
Germanii. Tę Ingowonowie osiedli, od których najpierwej po Scytach poczyna się
ród i imię Germanów. Kraj ich w ludność zamożny, liczne i straszliwe wychowuje
narody. Rościąga się zaś między górami Sarmackiemi a lasem Hercyńskim. Gdzie się
poczyna, oblewa ja, Dunaj, a gdzie się kończy, Ren. Z jego wnętrza Łaba, Odra i
Wisła (Alba, Guttalus, Vistula), potężne rzeki, toczą, się do oceanu."


ZKĄD BIORĄ NAZWISKO LECHICI, POLACY, WANDALOWIE, SCYTOWIE, GERMANOWIE. MNIEMANIE
O RUSSIE, OD KTÓREGO POCZĄTEK RUSI.

Lubo zaś od pierwszego książęcia i założyciela, Lecha, kraj jego Lechią a ludy w
nim mieszkające Lechitami nazwano, gdy jednakże pola w tym kraju po większej
części równe, sposobne do zasiewu, pilnością i przemyślem nowych osadników w
krótkim czasie przez wytrzebienie lasów powiększyły się, i na szersze
płaszczyzny zamienione wzięły postać jakby pół
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

24

z przyrodzenia otwartych; przeto Lechitowie, ci zwłaszcza, którzy na równinach
siedzieli, od innych pokrewnych sobie drużyn koczujących po lasach, i od narodów
sąsiadujacych do koła, Polanami, tu jest pół mieszkańcami zostali nazwani; a ta
nazwa tak się potem między ludźmi utarła, że dawno nazwisko poszło w
zapomnienie, a naród i kraj wszystek powszechnym już i u pisarzy niektórych
używanym wyrazem poezyi się mianować Polską. Sąsiednie przecież narody, a
mianowicie Rusini, którzy w kronikach swoich chełpią się pochodzeniem od Lecha,
nazywają Polaków i ich kraj Lechitami. Po dziś dzień u Słowian, Bułgarów,
Kroatów i Hunnów toż samo utrzymuje się nazwisko, chociaż w wielu miejscach
pisarze niektórzy mienią ich i piszą. Wandalitami, od rzeki Wandalu, który jedno
znaczy co Wisła, a to samo dowodzi pierwszeństwa jej między innemi rzekami. U
starych zaś pisarzów i dziejomowców Polska nazywa się Sarmacyą Europejskią i tak
Rusini jak i Polacy rzeczeni są Sarmatami. Ja mniemam, że to nazwisko, które im
starożytność nadała, słusznem jest i właściwem. Zkąd i Alpy, uważane,
powszechnie za granicę Polski, i stanowiące ścianę środkową miedzy Rusią i
Pannonią, od wszystkich pisarzów Sarmackiemi są zwane. Wielu nazywają Polaków
niewłaściwie Scytami, niekiedy nawet Germanami, a to z tej przyczyny, że cały ów
kraj leżący między Dunajem, Łabą i Wisłą u dziejopisów objęty jest Scytyi
nazwiskiem; gdy go więc później zamieszkali Polacy i Rusini, ich też niektórzy
nazwali Scytami; że zaś Wisła dotykająca granic Scytyi i Germani i przez środek
Polski płynie, a od jej źródła aż do zachodniego krańca żaden inny naród prócz
Polaków w tym kraju nie mieszka, przeto dają im nazwę Germanów. Chcą też
utrzymywać niektórzy, że Rus nie był wnukiem Lecha ale bratem rodzonym, i że z
nim pospołu i z trzecim bratom Czechem z Kreacyi wyszedłszy, obszerne dziedziny
Rusi, których Kijów głową jest i stolicą, a które Dniestr, Dniepr, Niemen, Prut,
Słucz, Styr, Zbrucz, Smotrycz, Seret, walne rzeki skrapiają, zaludnił, i granice
swojego władztwa poza Nowogrod, miasto Ruskie, złotem, srebrem, futrami bogato i
sławne, a położone między bagnami i jeziorami, aż do kończyn niemal tej ziemi
rozszerzył. Niezgodność jednak pisarzy w podaniach o początku Rusi więcej je
zaciemnia niż wyświeca.


KSIĄŻĘCIA RUSI, PRZEZ LAT CZTERNAŚCIE WŁADAJĄCEGO RZYMEM I CAŁĄ ITALIĄ, TEODORYK
KRÓL GOTÓW MIECZEM ZGŁADZIŁ I WŁOCHY ZAGARNĄŁ.

Od tego Russa, pierwszego Rusi ojca i założyciela, wiodący ród i pokolenie swoje
Odoacer Rusin, roku od Narodzenia Chrystusa pięć-

25

setnego dziewiątego, za Leona I papieża i Leona I cesarza, z zbrojną siłą
Rusinów do Włoch wkroczywszy, po wzięciu miasta Pawi i (Ticinum) mieczem i
ogniem je spustoszył, i Oresta w niewolę poimanego śmiercią ukarał; Augustula
zaś, który usiłował rządy utrzymać, wypędziwszy, wszedł zwycięzko na czele
swoich do Rzymu, i gdy mu nikt nie odważył się czoła stawić, Włochy opanował.
Które gdy przez lat czternaście w pokoju i z największą swobodą rządził,
Teodoryk król Gotów ruszył ku Italii przez Bulgaryą i Pannonią mimo trudy
wielkie; a kiedy w bliskości Akwilei na żyznych pastwiskach z wojskiem obozował,
napadł go z potęgą całych Włoch Odoacer; lecz pobity od Teodoryka i Gotów, i z
nie wielka liczbą, swoich ratujący się ucieczką, gdy mu lud wstępu do Rzymu nie
dopuścił, do Rawenny się schronił. Tu trzechletnim znękanego oblężeniem Teodoryk
do poddania się zmusiwszy, poimał i zgładził, a królestwo Italii, Rusinom
wydarte, sobie i Gotom przywłaszczył.


ZNACZNIEJSZE JEZIORA W POLSCE.

Opisawszy rzeki Polskie, ile trudność pracy dozwalała, tak gdzie się poczynają,
jako też dokąd płyną i wpadają, biorę się teraz do opisania znaczniejszych
jezior, które w Polsce bądź krajach do niej należących znajdują się, i albo same
rzekom początek dają, albo z rzek się tworzą, albo wreszcie, co w wielu trafia
się miejscach, od rzek biorą wzrost i zasiłek: acz widzimy, że wiele takich jest
jezior, które bez żadnego wód powiększenia ogromne pochłaniają rzeki, albo je
niby w gościnę przyjmują i wypuszczają. Nazywają się zaś jeziorami wielkie wód
zbiory, skrytemi w łonie ziemi ponikami w jednę ściekające kotlinę, na korzyść i
wygodę ludzką. A lubo niektórzy twierdzą, że jezioro (lacus) od stawiska albo
bagna (stagnum) wielce się różni, i nie należy bynajmniej bagna jeziorem, a
jeziora mienić bagnem, mimo powagi wielu pisarzy, którzy niewłaściwie wyrazów
tych w jednakowem używają znaczeniu, gdy jeziora mają wodę żywą, bieżącą, bagna
zaś błotnistą, zepsutą, cuchnącą i obrzydłe wydającą wywiewy: my przecież
obyczajem wspólnym Polaków i Rusinów, którzy w swej mowie tej różnicy nie znają,
i jedne za drugie biorą, jezior od stawisk rozróżniać nie będziemy. Nie myślę
też opisywać pojedynczo wszystkich jezior Polski i podległych jej krajów, byłaby
to trudna i zbyt wielka praca; bo kraj Polski i należące do niego ziemie leżąc
nisko i po większej części równo z oceanem. Sarmackim, mają wielką i prawie,
niezliczoną ilość jezior. Dość przeto będzie wymienić znaczniejsze i większej
wagi jeziora. A że powszechnym

26

Polaków głosem jezioro Gopło tak jest wielkie i sławne, że Polacy chcąc jaką
rzecz wielką oznaczyć dają jej Gopła nazwisko, zatem i my dla nazwy samej i
znakomitości jego dajemy mu między jeziorami Polskiemi przodek i pierwszeństwo.
Gopło, w ziemi Wielkopolskiej, u Polaków sławne, ma taką obfitość ryb, że je
ztamtąd na okół w sąsiodnie strony wozami rozwożą, nie tylko w dostatniej ale
nawet zbytecznej ilości. Powstaje u miasteczka Noteci z sączących się źródeł, i
dorazu tam gdzie się tworzy, głębokie i wielkie, tak długo i szeroko się
rozlewa, że patrzącemu prawie morzem się wydaje. Twierdzą, że ma pól mili
szerokości, a długości mil pięć. Nakoniec koło zamku Szarleja wypuszcza z
wnętrza swego znaczną rzekę Noteć zwaną. Ryby jego w rodzaju i smaku lepsze są
od ryb innych jezior.
Czartery a, jezioro blisko zamku i Nowego miasta Korczyna, znamienite tak
mnogością ryb, jako też twórcą swoim Kazimierzem królem Polskim, który
przemysłem swym odwróciwszy w inną stronę koryta dwóch rzek, Wisły i Nidy,
zrobił jezioro wieczyste i znacznie rozległe, zasilano z obu rzek wodą i rybami.
Sieciechowskie (Swieciechowskie) jezioro, blisko wsi biskupstwa Krakowskiego
Sieciechowa, od tejże wsi ma nazwę, i źródła bijące w łonie tego jeziora czynią
je trwałem; czasem takie zasila je płynąca w pobliżu Wisła.Śleszyńskie jezioro
(Slezino) bliskie miasteczka tegoż nazwiska, poczyna się u góry Przewłoki,
wzdłuż ma cztery mile polskie, wszerz ćwierć mili; podłe wsi Kapy wylewa z
siebie rzekę Goplenicę, i łączy się z rzeką Wartą koło wsi Morzysławy.
Powidz, wielkie jezioro, oblewa miasteczko tegoż nazwiska; ma trzy mile wzdłuż a
jednę wszerz.
Ban, jezioro powyżej miasteczka Dolska, tworzy dokoła wiele jezior.
Lednica, ogromne jezioro w Wielkiej Polsce, którego początek powyżej wsi
Drzonka, tworzy wiele jezior mniejszych (ob. niż.).
Blandno, znaczne jezioro w Wielkiej Polsce, podobno nawet większe od Gopła,
blisko miasteczka Zbąszyna, w ryby zamożne. Rzeka Obra, poczynająca się u
miasteczka Koźmina, przechodzi je od początku do końca. Żywi w sobie wiele
węgorzy.
Niezamyśl, znaczne jezioro Wielkiej Polski, niedaleko rzeki Warty, ciągnie się
od miasteczka tegoż nazwiska aż do miasteczka Głuszyny. Pamiętne i zgrozy polne
dla Krzyżaków, którzy nad niem u wsi Polwicy od marszałka Polskiego pobici byli
na głowę.
Wonieska, obszerne jezioro Wielkiej Polski, rościągające się od miasteczka
Osieczny aż do wsi Kurzej Góry, gdzie łączy się z Obrą.

27

Dominice, ogronme jezioro Wielkiej Polski, poczynające się pod miasteczkiem
Brennem, a ciągnące aż do Przemęckiego klasztoru.
Lednica, znaczne bardzo jezioro Wielkiej Polski pod miasteczkiem
Pobiebiedziszkami, oblewające wyspę dość obszerną, na której, wedle ustnego
raczej niż piśmiennego podania, miał być pierwotnie założony kościoł katedralny
Gnieźnieński (co pozostało szczątki i gruzy poświadczają.), późniejszym dopiero
czasem, dla trudnego przystępu, przeniesiony do Gniezna. Jezioro to ma przeszło
dwie mile długości.
Pczowo, znaczne jezioro Wielkiej Polski, dało nazwę miasteczku leżącemu nad jego
brzegiem.
Lubstowo, znaczno jezioro Wielkiej Polski, około wsi tegoż nazwiska, na dwie
mile długie lecz wązkie; zasila je rzeka Goplenica.
Trląg (Trlang), jezioro w Wielkiej Polsce, daje przyległej wsi nazwisko; długie
na milę, kończy się u wsi Pakości. Zasila je rzeka wypływająca z miasteczka
Gembie.
Jeleń, jezioro pod miastom Gnieznem, znakomitsze bliskością. Gniezna niż
rozległością swoją.
Drawsko, znaczne jezioro Wielkiej Polski, ma obwodu siedm mil Niemieckich, w
ryby zamożne; tak nazwano od rzeki Drawy która je zasila, i która znacznemu nad
sobą zamkowi Drahimowi dała nazwisko.
Nobliny, jezioro Wielkiej Polski blisko wspomnianego dopiero zamku Drahima; ma
trzy mile wzdłuż, dwie wszerz. Krampsko jezioro Wielkiej Polski, blisko. Walcza,
czterema przerwami rozdzielone; ma trzy mile długości, ćwierć mili szerokości.


JEZIORA ZIEMI LUBELSKIEJ.

Jedlno, jezioro ziemi Lubelskiej, w lasach, dało przyległej wsi nazwisko. Ma pół
mili wzdłuż, a ćwierć wszerz.
Czarne jezioro, w ziemi Lubelskiej, różne od jeziora tegoż nazwiska w ziemi
Chełmskiej, dwie mile od miasteczka Parczowa; wszystkie ściany ma równo, każda
rosciąga się na pól mili.
Raczno, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości wsi Bolechowie, zewsząd na ćwierć
mili rozlegle.
Głębokie, jezioro ziemi Lubelskiej, pod wsią tegoż nazwiska, ma ćwierć mili
wzdłuż i wszerz.
Uścimów (Ustimow), jezioro ziemi Lubelskiej, przy którem wieś biorąca od niego
nazwisko. Okrągło, a rościągające się na ćwierć mili.

28

Rozkopaczów, jezioro ziemi Lubelskiej, przy wsi Rozkopaczowskiej Woli, milę
długie, pól mili szerokie; wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska, wpadająca do
Tyśmienicy.
Dratow (Drzatow), jezioro ziemi Lubelskiej, w pobliżu wsi Łęczny, ma pól mili
długości, a ćwierć szerokości.
Trzcianno (Trzaczano), jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko wsi Łęczny (Lanczna)
w lasach; okrągłe, nie obszerniejsze nad ćwierć mili.
Nadrybie, jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko tejże wsi Liczny, pól mili ma
wzdłuż, ćwierć wszerz.
Ostwysz, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości tejże wsi boczny, pól mili
wzdluż, ćwierć wszerz.
Biesce (Bieszcze), jezioro ziemi Lubolskiej, o dwie mile od Łęczny; ćwierć mili
ma długości, a pół ćwierci mili szerokości.


JEZIORA ZIEMI KUJAWSKIEJ.

Bielsko, jezioro Kujawskiej ziemi, koło wsi Bielska, która od niego bierze
nazwisko. Ma ryby osobliwe i rzadkie w innych jeziorach Polskich, siołwicami
(szyolwicze) zwano. Rościąga się wzdłuż na pół mili.
Brdów, jezioro Kujawskiej ziemi, między miasteczkami Kłodawa, i Izdbica,
(Gystbicza), mające pól mili wzdłuż.
Orle, jezioro ziemi Kujawskiej, biskupa Włoclawskiego, znaczne rozległością., w
ryby zamożne, Rzeka Zgłowiączka (Zgowiąthka) z niego wypływa. Ma milę długości.
Tur, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, różne od poprzedzającego (? ob. niż.)
niedaleko miasta Bydgoszczy, obfitujące w ryby kleszczami zwane; ma pół mili
długości.
Krzewiata, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, niedaleko miasteczka królewskiego
Kowala, rościąga się na pól mili wzdłuż.
Łęczno (Lanczno), jezioro ziemi Kujawskiej, należące do biskupa Włocławskiego,
podle miasteczka Pakości; tworzy je rzeka Noteć wypływająca z jeziora Gopła.
Długie na milę, ale wązkie.
Ptur, jezioro ziemi Kujawskiej, przy wsi tegoż nazwiska; wzdłuż rościągająco się
na milę, ćwierć mili wszerz. Zasila je rzeka Noteć.
Borzymowskie, drugie jezioro tejże ziemi, na milę rozległe.

29

JEZIORA ZIEMI POMORSKIEJ.

Lebsko, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, we wsi Charbrowie, dziedzictwie
biskupa Włocławskiego, tak zwane od rzeki Leby, która weń wpada. Rozdziela
ziemię Pomorską od Słupskiej (Stolpensis).
Osieczno, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, blisko zamku Osieka, który od niego
bierze nazwisko, milę ma długości, a pól mili szerokości.
Stworzonagać, ogromne jezioro ziemi Pomorskiej, rościągające się wzdłuż na mil
siedm, wszerz na pięć, w pobliżu miasteczka Chojnic, Tucholi, Człuchowa i
Bytomia. Brda rzeka z niego wypływa.
Borzychowo, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Starogrodu (Stargard),
pól mili ma wzdłuż, ćwierć wszerz.
Wzdzice (Wzdzycze), jezioro ziemi Pomorskiej, mające pięć. mil wzdłuż, a trzy
mile wszerz, w pobliżu miasteczka Kościerzyna. Poczyna się blisko zamku
Kiszkowa, a kończy u zamku Tucholi.
Biała, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż ma milę,
wszerz pól mili. Wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska i wpada do rzeki
Wierzyszy.
Krąg, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, niedaleko miasteczka
Tucholi; pól mili wzdłuz, ćwierć wszerz.
Suchum, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, ćwierć mili wzdłuż i
wszerz.
Ostrowite, jezioro ziemi Pomorskiej, długie milę, ćwierć mili szerokie.
Deszczno, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć
mili.
Piaseczno, jezioro w tejże ziemi, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć mili.
Steklno, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko wsi Gródka, wzdłuż na półtorej mili,
wszerz na pól.
Muksza, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż i wszerz
jednako na ćwierć mili się rościąga.
Kramsko (Krampsko), jezioro ziemi Pomorskiej, między Człuchowem a Hamorsztynem
(Emerstin); długości ma trzy mile, a ćwierć szerokości.
Lutumie, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko Chojnic, ma pięć mil wzdłuż, mile
wszerz.
Charzykowo, wielkie jezioro Pomorskie, wzdłuż na sześć mil, wszerz na dwie mile
rozlegle.

30

Rzeka Brda, wydobywszy się z łona jeziora Kramska, wpada do jeziora Lutomia, a
ztamtąd wypłynąwszy wchodzi do jeziora Charzykowy; zkąd po trzeci raz zwycięzko
wyszedłszy, własnem korytem przerzyna przostrzeń znaczną i uchodzi do Wisły.


JEZIORA ZIEMI CHEŁMSKIEJ.

Switeź (Swythaz), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi tegoż nazwiska, ma
pięć mil obwodu, dwie wzdłuż, a jednę wszerz. Ryby w niem przednie, zwane
kleszczami.
Szacko (Szaczsko), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, dwojakiej nazwy, bo
mieszkańcy tameczni zowią je Lucomirem, ale od bliskiej wsi Szacka bierze
nazwisko. Wypływa z niego rzeka Lucemir. Wzdłuż ma pół mili, wszerz ćwierci.
Tur, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, równo ma ściany; rosciąga się wzdluż na
dwie i pól mili, wszerz na milę. Zasila je rzeka Lucomir z Szacka płynąca, która
ztąd się wydobywszy, i zwycięzko niektóre małe jeziora przerżnąwszy, łączy się z
rzeką Prypecią.
Biała, znaczne jezioro ziemi Chełmiskiej, w pustyni między wsią Radzistowem i
Wietlami, wzdłuż na pół, wszerz na ćwierć mili. Ma ryby kleszcze, tak tłuste, że
wieśniacy nie mało naczyń tranem ich napełniają. Woda jeziora tego w miesiącach
Maju i Kwietniu czerni i brudzi ciało ludzkie, tak, że ten brud dopiero inną
wodą zmyć można.
Orzechowo, wiełkie jezioro ziemi Chełmskiej, w borze obszernym, blisko wsi
Zamorowie i Szczodrohoszcza, rościągająco się na pól mili wzdłuż a ćwierć mili
wszerz. Zasila je rzeka Lucemir (Lucomir), która wypłynąwszy z jeziora Tur wpada
do niego, a ztąd wlewa się znowu w jezioro pobliskie zwane Orzechowiec.
Orzechowiec, jezioro ziemi Chełmskiej, w borze, blisko jeziora Orzechowa,
wynoszące wzdłuż i wszerz ćwierć mili. Okrągło, rościąga się na wszystkie strony
jednakowo. Zasila je podobnież rzeka Lucomir, która wydobywszy się z niego,
wpada do Ostrowia.
Ostrowie, jezioro ziemi Chełmskiej, w pobliżu wsi Niewiary (Niewier), ma pól
mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz, zasilana, przez tęż samą rzekę Lucomir, która
wypłynąwszy z jeziora nieco dalej wpada do rzeki Prypeci.
Mszane, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Zamorowie, ćwierć mili wzdłuż,
połowę tego wszerz, dno ma zasłane krzemieniami, które często wraz z rybą
wyciągają.

31

Polmo, duże jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi Polma, na milę wzdłuż, wszerz na pól
mili.
Piaseczno, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Lubochynie, wzdłuż na milę,
wszerz na pół mili. Z tego jeziora wypływa rzeka Krzemionka.
Synów (Szinow), jezioro ziemi Chełmskiej, tak zwane od wsi przyległej; dokoła
otoczone górami, okrągłe, rościąga się bowiem na wszystkie strony jednako.
Krzemno, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, okrąglawe, wzdłuż i
wszerz równe. Rzeka Krzemianka z jeziora Piaseczna płynąca wpada do niego, a
wydobywszy się z jeziora, łączy się z Prypecią.
Lukie, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, koło wsi Dubeczna (Dubiecka), okrągłe,
ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Wielkie, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Poląp, okrągłe, ma ćwierć mili
wzdłuż i wszerz.
Czarne, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi Szacku, rosciąga się na ćwierć mili
wzdłuż i wszerz.
Rymacze (Rimacz), jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, pół mili
wzdłuż, a ćwierć mili wszerz wynosi.
Okunin, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Ostrowa, wzdłuż ćwierć mili, wszerz
pół ćwierci.
Płociec, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Wietli, pól mili wzdłuż,
ćwierć wszerz.
Stryborz, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Szczodrochiowiec; zasila
je rzeka Prypeć środkiem płynąca. Okrągłe, rośćiągająco się jednako na wszystkie
strony.


JEZIORA ZIEMI RUSKIEJ.

Nobli (Nobel), wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Pińskim; zasila je
rzeka Prypeć i zapładnia rybami.
Olbiasz, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, także w powiecie Pińskim, które taż sama
Prypeć wodą i rybami zapomaga.
Orzechow, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Brzeskim, inne od
poprzedzającego. Zasila je Brna, rzeka wielce rybna.

32

JEZIORA ZIEMI PRUSKIEJ.

Draussen (Druszen), wielkie jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasta Elbląga, ma
cztery mile wzdłuż, dwie wszerz.
Spirding (Sporden), ogromne jezioro ziemi Pruskiej, koło miasteczka Lötzen
(Lyecz), ma siedm mil wzdłuż, pół mili wszerz.
Hanusborg, jezioro ziemi Pruskiej, tak zwane, od przyległego miasteczka tegoż,
nazwiska, ma cztery mile wzdłuż, półtorej mili wszerz.
Wiecnino (Wyecznino), jezioro ziemi Chełmińskiej, w pobliżu miasteczek Chełmży i
Kowalewa, długie mi półtorej mili, szerokie pól mili.
Partecino (Partheczino), jezioro Chełmińskie, blisko zamku Bratynu trzy mile
długie, dwie szerokie.
Maldesee, jezioro ziemi Chełmińskiej, miedzy miasteczkami Radzyniem i Rogożnem,
milę długie, ćwierć mili szerokie.
Dąbrowno (Dambrowno), jezioro ziemi Pruskiej, oblewa mury miasteczka tegoż
nazwiska; mile, wzdłuż, ćwierć mili ma wszerz.
Melno, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Grynfeldu; milę długie, ćwierć
mili szerokie.Łubno, jezioro tejże ziemi, blisko pomienionego miasteczka
Grynfeld, ma milę wzdłuż, ćwierć mili wszerz. Oba to jeziora Melno i Łubno
przeklęte u Krzyżaków Pruskich i wszystkich Niemców, wśrodku bowiem między niemi
doznali wielkiej klęski od Polaków i królu ich Władysława drugiego.
Schilling (Scheylang), jezioro ziemi Pruskiej, w pobliżu miasteczka Osterode;
poczyna się u wsi Szinbergu, a ciągnie się wzdłuż na mil pięć, wszerz na ćwierć
mili.
Geserich (Geszrzicz, Geszruch), jezioro ziemi Pruskiej, ciągnie się od wsi
Ikszane aż do miasteczka Iławy, wzdłuż na pięć mil, wszerz na mile.
Skamant, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Koger, pólwtorej mili wzdłuż,
ćwierć wszerz.
Lik (Lyk), jezioro ziemi Pruskiej, długie na dwie, mile, ćwierć mili szerokie.


JEZIORA ZIEMI LITEWSKIEJ.

Bersty, jezioro Litewskie, pół mili długie; wypływa z niego rzeka zwana Kotra.
Jezioro to nad wszystkie inne w Litwie w ryby

33

zamożniejsze. Tu polowania królewskie na żubry (venationes bisontium) i jelenie,
oraz dworzec tego nazwiska.
Dubice, jezioro ziemi Litewskiej, od którego miasteczko pobliskie podobnież jest
nazwane; a chociaż cztery na pozór widzisz jeziora, jednę tylko mają nazwę, bo
acz przecięte bagnami, wody jednak swoje wspólnie mieszają.
Wspomnieć prócz tego należy, że z jeziora znacznego czyli bagniska, trzydzieści
mil powyżej miasta Smoleńska ku Nowogrodowi, wypływają trzy wyżej pomienione
rzeki. Pierwsza Dźwina dążąca do Rygi ku morzu. Druga Wołga, którą mają
niektórzy za rzekę zwaną fluvius Poricus; płynie powyżej rzeki Donu (Tanais) i
wpada do morza Kaspijskiego. Scytowie zwą ją Porata, Grecy Piroton, Polacy i Ruś
Wołgą. Trzeci Dniepr, u Greków i Łacinników Borysthenes, wpada do morza Czarnego
koło zamku Czernogrodu (Czyrniegrod). Potem Dniestr, u Greków i Łacinników zwany
Therisanus, przedziela Sarinacyą od Dacyi, którą Święty Augustyn starą nazywa, a
która niegdyś była królestwom Gotów. Potem góry Pannonii niższej, która rościąga
się około Dunaju, zwane Sarmackiemi; poczynają się od góry Karpetynu i Metanasty
zwanej u nas Wołoszą (Valachia). I tem samem imieniem nazywają wszystkie góry
Germańskie aż do Renu, ze względu na ich początek. Z tych gór Sarmackich
początek biorą trzy inne rzeki znakoinite: Istula czyli Wisła; Gullatus inaczej
Odra, i Elba (Albia), u starożytnych Albis albo Łaba. Z tejże Sarmacyi wyszły
narody, które posiadały Skandyą i nową Dacyą, zkąd początek wzięli Teutonowie,
Wandalowie, Gotowie, Longobardowie, Rugianie i Gepidowie (Jepidowie), zwani od
niektórych Cymbrami, a u nas Pomorzanami. Ta równie Sarmacya zachodnia poszła z
Sarmacyi wschodniej, która jest poniżej morza Kaspijskiego i pochodzi od Sarutha
czwartego przed Abrahamem od Sema.


JEZIORA ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ.

Gorzno, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, należące do biskupia Płockiego, znakomite
jest obszernością swoją i ryb obfitością. Zasila je wpadająca do niego rzeka...
Mokowo, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, niedaleko miasta Dobrzynia.
Skąpsko (Skapsko), jezioro ziemi Dobrzyńskiej w okolicy miasteczka Lipna.

34

JEZIORO ZIEMI BEŁZKIEJ.

Krynice, jezioro ziemi Bełzkiej, pół mili wzdłuż, ćwierć w szerz. Rybołówstwo w
niem trudno dla wielkiej głębizny, ale osobliwsią nad inne jeziora ma własność,
że w pewnych czasach, co trzy lub co dwu lata, burząc się z wielkim szumem, w
pobliska, górę skalistą podziemnemi i ukrytemi wsiąka utworami, i mało co wody
zostawując w łożysku, podaje sposobność do łatwego ryb połowu.


OPISANIE GÓR W POLSCE.

Lubo zaś królestwo Polskie równo i płasko położone, i ztąd głównie pierwiastkowo
nazwane, mniej ma gór niż inne kraje, ma ich jednakie, niemało, tak skalistych
jako i ziemnych, z których celniejsze opiszemy. Łysej górze (Kalwaryi) dla jej
głośnej sławy pierwszeństwo damy, jako przodkującej innym górom. Po niej pójdzie
Wawel, przy nim bowiem i rządów skład najwyższy i królów stolica.Łysa góra, w
ziemi Sandomierskiej, blisko miasteczka Opatowa, wysoka, prawie zawsze zimnem
skrzepła, często zamglona, lub sypiąca śniegami albo deszczami; w wielu
miejscach wypuszcza z siebie krynice. Jeżeli wierzyć można staremu podaniu
gminnemu, sławna była niegdyś olbrzymami, którzy na niej zbudowali zamek, jak
świadczą ogromne kupy gruzów i głazów. Teraz znakomita mieszkaniom mnichów
zakonu Świętego Benedykta. Niewiadomo który z olbrzymów i kiedy zbudował ów
zamek z tak długiemi ścianami, z tak ogromnych i niepożytych głazów, i tak
wielkim trudem. Potwornych zwalisk tej olbrzymiej budowy, ogromnych kup gruzów i
kamieni, ani ciernie, ani kolczyste rośliny, ani gęsto drzewa i mchy zakryć nie
mogły. W klasztorze założonym na miejscu dawnego zamku, a niegdy przez Bolesława
Wielkiego, pierwszego króla Polaków, zbudowanym z kamienia, znajduje się znaczna
cząstka Krzyża Pańskiego, wielkiemi ludzi dobrodziejstwami obdarzająca, którą tu
złożył za upomnieniem anielskiem błogosławiony Emeryk, syn Ś. Stefana króla
Węgierskiego. Ztąd miejsce to jest wielce sławne, i szanowane, ustawicznie
uczęszczane od ludzi szukających pomocy w utrapieniach, za łaską Krzyża
świętego. Wielką w tem opatrzność Boską i darów jej cudowność uznawać trzeba, że
Ten, który dla zbawienia rodu ludzkiego cierpieć raczył na górze Kalwaryi,
umieścić pozwolił na górze tegoż nazwiska drzewo swojej Męki, dla zbawienia i
pociechy Polaków. Nie małego i to godne jest podziwienia, że kiedy Litwini

35

wówczas bałwochwalcy napadli niespodzianie na królestwo Polskie, złupili
klasztor pomieniony i zabrali z niego drzewo Krzyża świętego dla uwięzienia go w
swoje strony, nim wyszli z ziemi Sandomierskiej, wóz, na którym wieziono
przenajświętsze drzewo, stanął w miejscu, tak, że barbarzyńcy zdumieni, ani
końmi, ani wołmi ruszyć go nie mogli; oprócz tego zaraza. straszliwa padła na
ludzi i bydło. Przostraszeni tem Litwini, za poradą. Polaków w niewola,
wziętych, drzewo Pańskie na dawno miejsce odwieźli z wielkiemi darami, a wnet i
zaraza ustała, nie inaczej jak niegdyś po wzięciu i oddaniu arki u Filistynów.
Wawel (Wąwel), góra skalista, którą, rzeka Wisła w bystrym biegu obmywa. Tu jest
znakomity kościół najsławniejszego Męczennika Ś. Stanisława, i najpierwszy,
najprzedniejszy zamek w Polsce, gród Krakowski i stolica królewska. W samej
górze widno po dziś dzień wiele pieczar ciemnych, w których podług, piśmiennego
i ustnego podania mieszkał niegdyś smok, potwór dziwnego ogromu, ludziom wielkie
szkody czyniący.
Częstochowa, słusznie nazwana Jasną górą, tak dla klasztoru na. niej
wystawionego, jako i dla kościoła Najświętszej Maryi Panny, do którego co rok
odprawiają, liczne pielgrzymki, z przyczyny znajdującego się w nim obrazu Najśw.
Maryi, o którym sądzą ze jest ręki Ś. Łukasza, albo na wzór obrazów przez niego
malowanych.
Koniusza góra, po łacinie Equirea, blisko miasteczka Proszowic, z kościołem
parafialnym; tak nazwana dla rzadkiego i cudownogo zdarzenia. Rycerz niejaki,
Polak, szlachcic z rodu i domu Szreniawitów, imieniem Przybysław, wystawiwszy
sobie dworzec, mieszkał tu z żoną i dziećmi; aż jednej nocy przybieżał koń
ogromny, którego tenże rycerz przed trzema laty sprzedał był do stada jednemu
panu Węgierskiemu, i przyprowadził z sobą z Węgier wielkie stado klaczy, wiodąc
je, jak się dowiedziano, nocami, aby nie dostrzeżono ucieczki. Przybywszy bił
kopytami do wrót domu i rżał, dopóki mu nie otworzono. Przybysław biciem we
wrota i znanem sobie rżeniem przebudzony, zatrwożył się z razu, azali to nie był
jaki nieprzyjacielski napad: ale przekonawszy się, że żadnego nie było
niebezpieczeństwa, otworzył gościowi wrota i przyjął go wraz z stadem klaczy i
źrebiąt; z czego wkrótce zbogacony, zawdzięczając dar przysłany Bogu, kościół z
cegły wystawił i uposażył.
Tyniec, góra wisząca nad rzeką Wisłą, na niej zamek i klasztor zakonników Ś.
Benedykta, między wszystkiemi klasztorami królestwa Polskiego najpierwszy i
najznakomitszy.
Golesz, góra nad rzeką Wisłą; na niej zamek klasztoru Tynieckiego, o którym
dopiero się namieniło.
Liwocz, góra w pobliżu miasteczka Kołaczyc.

36

Mruków, góra kamienista i wysoka, naprzeciw miasteczka Żmigrodu; na niej są
ślady starego zamku.
Chęciny, góra z zamkiem, od miasteczka przyległego tak zwana. W niej i około
niej obfite kopalnie marmurów (lazuru) i miedzi.
Rabsztyn, góra skalista, zamkiem znakomita, podle miasteczka Olkusza (Ilkusz).
Dokoła bogate żyły ołowiu.
Pełczyska, góra o mile od miasteczka Wiślicy; na niej kościół z kamienia, a obok
wieś biskupa Krakowskiego, tegoż nazwiska.
Baba, góra bardzo wysoka nad rzeką Sołą, bogata w rozmaite zioła, blisko
miasteczka Żywca.
Dziewka (Dzewka), góra nad tąż rzeką Sołą.
Jawornik, góra w ziemi Oświęcimskiej, wychowuje wiele łani i jeleni.
Skrzeczno, góra w ziemi Oświęcimskiej, nad potokiem Koziorową; na niej różne
ptastwo stadami usiada.
Szadnisz (Schadnisch) wysoka góra w Oświecimskiem; z niej wypływa strumień
Koziorowa.
Sucha góra nad rzeką. Sołą, niedaleko miasteczka Żywca.Żarnówka, góra w ziemi
Oświęcimskiej; od niej nazwany strumień podle płynący, Żarnowka.
Osobita, góra w ziemi Oświecimskiej; z niej wypływa strumień tegoż nazwiska
Osobity.
Góra Wielka Puszcza, w tejże ziemi, blisko miasteczka Kęt.
Wołek, pod nią dwa strumienie, a na wierzchu zamek mocny i obronny.



GÓRY ZIEMI RUSKIEJ.

Kobryń, góra wysoka w ziemi Ruskiej, oblewają wkoło rzeka Muchaniec, blisko
miasteczka Kobrynia.
Chełm, góra wysoka z zamkiem. Od niej ziemia okoliczna Chełmską się zowie.
Krzemieniec, góra wysoka w ziemi Podolskiej, na jej wierzchołku zamek mocny;
cała skalista i krzemieni pełna, ztąd tak nazwana; Polacy bowiem i Rusini skałkę
(silex) krzemieniom zowią.
Halicz, góra wysoka, gliniasta, w ziemi Halickiej. U jej stóp płynie Dniestr, na
wierzchu zamek. Ziemi okolicznej i zamkowi dała nazwisko.Łysa góra, wysoka, w
ziemi Ruskiej, nad miastem Lwowem. Na niej potężny zamek i dworzec królewski,
wysokim zwany.

37

Potylic, góra wysoka w ziemi Bełzkiej nad rzeką Potylicą i miasteczkiem tegoż
nazwiska. Był tu dawniej zamek znaczny, jak to jeszcze głębokie przekopy
okazują.


GÓRA ZIEMI SIERADZKIEJ.

Chełm, góra w ziemi Sieradzkiej, inna od poprzedzającej, cała skalista, nad wsią
tegoż nazwiska, niedaleko miasteczka Przedborza, tak wysoka, że z niej w dniu
jasnym widać Sandomierz, Olsztyn, Miechów, Częstochowę, Piotrków, Łysą górę i
wiele miasteczek. Na niej kościół zmurowany przez Piotra panu na Skrzynnie, i
siedmią rowami głębokiemi obwiedziony.


GÓRY WIELKIEJ POLSKI.

Rzerzuchowa, góra Wielkopolska, niedaleko rzeki i miasteczka Warty; wysoki ma
szczyt, zkąd widok na pobliskie miasta.
Turza, góra Wielkopolska, niedaleko miasteczka Gromadna, zarosła lasami;
pamiętna obozem wojska Wiolkopolan przez kilka tygodni czatujących tu na korony,
które Zygmunt król Rzymski i Węgierski z ujmą królestwa Polskiego posyłał
Witołdowi wielkiemu książęciu Litewskiemu i jego żonie Juliannie.Żyrków, wysoka
góra w Wielkiej Polsce, niedaleko miasteczka Pyzder, nad rzeką Lutynią (Lutnia).
Z niej w dniu jasnym widać Poznań i inne miasta Wielkopolskie.
Giec (Gethcza), góra wysoka i obszerna między Gnieznem i Poznaniem, gdzie
dawniej był zamek książęcy; dziś jest kościół.
Bieskid (Byeszkod), góra w pobliżu zamku Sobnia, rozgraniczająca ziemie Polskie
od Węgier: na jej bowiem wierzchołku widzieć kamień Ruskiemi głoskami zapisany,
oznaczający granice królestw Polskiego i Węgierskiego, a położony tam przez Lwa
niegdyś książęcia Rusi. W tej góry i u jej szczytu wytryskają znaczne i walne
rzeki, jako to: Dniestr, San, Stryj i Cissa, i spadają do krajów niżej leżących,
Polski, Rusi i Węgier, z samego wierzchu góry.
Nicko, góra ziemi Mazowieckiej, Misko miasteczek Sarnowa i Radzanowa, nad rzeką
Wkrą, podczas wojen umocniona od Krzyżaków, ale przez rycerstwo ziemi
Mazowieckiej zdobyta, przyczem całą załogę krzyżacką częścią wycięto częścią w
niewolą zabrano.

38

LECH ZAKŁADA STOLICĘ GNIEZNO, A W NIEJ SIEDZIBĘ SWOJĘ KSIĄŻĘCĄ. JAKICH BOGÓW
CZCILI POLACY, JESZCZE POD ÓW CZAS BAŁWOCHWALCY.

Po niejakim tedy czasie, Lech, ojciec Lechitów, mąż celujący mądrością, obrotnym
dowcipem i prawością życia, wszystkie bowiem najzacniejsze przymioty wziął od
przyrodzenia posagiem, książe, narodu i głowa, krążąc myślą i rozpatrując się w
tym nowym kraju, a w częstych ze swemi towarzyszami naradach i rokowaniach
badając, któreby miejsce na siedzibę stałą dla niego i założenie stolicy mogło
być najsposobniejsze, natrafił i wybrał ku temu równiny otwarte, zalegające się
żyznością roli i łagodnością powietrza, oblane licznemi, rodzimemi i z bliska
przytykającemi jeziorami, z których jak z powszechnego źródła nieustanne sączyły
się strugi, niosąc z sobą dostatek ryb zdrowych i pożywnych. Tu przeto zatrzymał
się w pochodzie; a za własną jego wolą, jako też zgodną uchwałą starszyzny,
będącej pod jego zwierzchnictwem, to miejsce wybrane zostało i oznaczone na
główne królestwa miasto i stolicę, a od usadowionia się w niem czyli
rozgnieżdżenia nadano mu Lechickie nazwisko Gniezno, co w narodowym języku

znaczy gniazdo. Jakoż w tem miejscu Lech, książe i ojciec Polaków, stałe
wytknąwszy sobie siedlisko, przestał koczującej włóczęgi i sam z drużyną
starszych postanowił osiedlili się i książęcą założyć stolicę, kędy też znalazł
na wyniosłych i olbrzymiego rozrostu drzewach gniazdo orle. Tu więc starym
obyczajem z pobitej hojnie zwierzyny bogom ojczystym złożył obietę, aby jemu i
potomstwu jego trwale zamieszkać dozwolili, a przychylną pomocą tak jego jak i
naród cały wspierali we wszystkich sprawach, wojnach i dobrych zamysłach.
Nasiano wnet zboża w ziemi nowej, dziewiczej, pierwszy raz wtedy sochą
dotkniętej, gdy wprzódy nie znała jeszcze radła ani lemiesza. Po założeniu
wreszcie miasta i osadzeniu go wyborem znakomitszych rodzin, wystawieniu tudzież
dla książęcia osobnego zamku, któryby samą wspaniałością przybytku panując
między innemi wrażał tem większe dla władzy poszanowanie, wszystek lud z rozkazu
Lecha podzielony na osady rozłożono po różnych miejscach, mających grunt
żyzniejszy i dogodniejsze do życia położenie: dla rozległości bowiem mniej
żyznych przestrzeni, nowi osadnicy musieli szeroko się rozpostrzeć.
W którymby zaś roku po owem pomieszaniu języków Lech, wyżej wspomniany książę,
ze Sławonii i Kroacyi wyszedł, i kiedy najpierwej Polskie zamieszkał ziemie, o
tem w żadnym pisarzu dostatecznego nie ma podania. Czytamy przecież, że
Sarmatowie toczyli wojny z sąsiedniemi, niekiedy i odleglejszemi narodami, a
cesarze Rzymscy, jako to Walentynian, Tyberyusz i inni, podnosili na nich drugdy
swój oręż. A gdy

39

Sarmaci poczęli się rozpierać po krajach Pannońskich, Rzymianom pod ów czas
podległych, i swemi narodami je pustoszyć, Walentynian cesarz, sposobiący się
przeciw nim do wojny, umarł na krwotok w Ostrzyhomiu (Strigonium), a Marcin
Gallus (Gallicuss) podaje, że Karol Wielki wojował z Polakami i wodza, ich Lecha
zwyciężył, jak o tem niżej opowiemy.
Wiadomo zaś, że Polacy w pierwszych swego narodu zawiązkach byli bałwochwalcami,
i czcili wielką liczbę bogów i bogiń, jako to Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona,
Dyanę, Cererę, zaraziwszy się błędami innych ludów pogańskich.
Nazywali zaś Jowisza w swoim języku Jesse (Yesza), wierząc i mniemając, że od
niego jako najwyższego boga wszystkie dobra doczesne i wypadki tak pomyślne jako
i przeciwne pochodziły. Jemu też przed innemi bogami większą cześć oddawali i
częstsze składali obiety.
Marsa, którego poetów marzenia zrobiły bogiem wojny, nazywali Ladą. Modlili się,
do niego o odwagę i zwycięztwa nad nieprzyjaciołmi, czcząc go nader dzikiemi
obrządki.
Wenerę zwali Dziedzilią ( Dzydzilelya), którą uważając za boginią, małżeństwa
błagali o użyczenie licznego w synach i córkach potomstwa.
Pluto u nich nazywał się Nija (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę
dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatem, aby po śmierci zaprowadził ich do
lepszych siedlisk podziemnego świata.
Wybudowali im też najpierwszą w Gnieźnie świątynię, do której się ze wszystkich
stron zgromadzali.
Dyanę przesądom pogańskim wyobrażali sobie jak niewiastę i dziewicę, do jej
przeto posągu mężatki i panny znosiły wieńce w ofierze.
Ceres czczona była od ziemian i rolników, którzy w zawody składali na jej cześć
obiety z zboża i ziarna.
Mieli też za bóstwo pogodną porę, którą w mowie swojej nazywali Pogodą, jakoby
dawczynie pogodnego czasu. Niemniej bożka życia, którego nazywali Żywie.
A że władztwo Lechitów założone było w kraju rozległym, przerosłym lasami i
gajami, o których starożytni mniemali, jakoby były mieszkaniem i krainą
panowania Dyany; Cererę zaś wyobrażali sobie jakoby matkę i boginią urodzajów
polnych, których kraj potrzebował; przeto Dyana w ich języku Dziewanną, a Ceres
Marzanną zwana, w osobliwszej u nich były czci i poszanowaniu.
Tym przeto bogom i boginiom Polacy budowali świątynie i posągi, ustanawiali
kapłanów i rozmaite obrzędy, poświęcali gaje w miejscach celniejszych i
ładniejszych do oddawania im czci i pokłonów. Tam zgromadzający

40

się mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi czynili ofiary i całopalenia z trzód,
bydła i zwierzyny, a niekiedy z ludzi poimanych w bitwie. Mieli też przesądne
nabożeństwo wylewania ofiar na ubłaganie mnogich bożyszcz krajowych, i w pewnych
dniach i porach roku ustanowione igrzyska, na które zwoływano do miast lud
obojej płci z siół i osad. To igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewaniem i
rozwiązłemi ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręcaniem się lubieżnem i inną swawolą
w pieśniach, igraszkach i sprośnych uczynkach; przyczem wzywali pomienione
bóstwa przyjętym zwyczajem. Obrządki takowe i niektóre ich zabytki, lubo od
pięciu set lat, jak wiadomo, Polacy wiarę chrześciańską przyjęli, aż do
dzisiejszych czasów powtarzają, się corocznie w dni Zielonych Świątek,
przypominając bałwochwalstwo pogańskie igrzyskiem zwanem w ich języku Stado,
ponieważ na nie gromady zbierają się ludzi, którzy podzieleni na stada czyli
rzesze szaleńców i roskoszników, radzi obchodzą one świątki godowaniem i
swobodnemi wczasy.


O USPOSOBIENIU I OBYCZAJACH POLAKÓW.

Szlachta Polska, sławy chciwa, do łupieży skłonna, niebezpieczeństwy i śmiercią,
gardząca, w obietnicach niesłowna, poddanym i niższym ciężka w mowie
nierozważna, nad możność rozrzutna, panującemu wierna, rolnictwu i hodowaniu
bydła z zamiłowaniem oddana, dla obcych i gości ludzka i uprzejma, celuje nad
innemi narodami gościnnością. Gmin wiejski skłonny do pijaństwa, kłótni,
zelżywości i zabójstwu, tak iż trudno znaleźć naród inny równie skalany zabojami
i domowemi klęski. Nie wzdryga się żadnych trudów i pracy, głód i zimno
cierpliwie znosi, kocha się w zabobonach i gusłach, nowości chciwy, w budowlach
niedbały, przestaje na sprzętach podłych; lekkomyślny i śmiały, umysłu gorącego,
nieukrócony, w postawie i ruchu przystojny, siły wielkiej, wzrostu dorodnego i
wyniosłego, budowy ciała silnej, członków zręcznych, barwy mieszanej, ciemnej i
białej.
Powietrze Polacy mają ostre, niebo zimne, wiatry mocne, śniegi i mrozy długo
trwające. Przybyszów obcych i ludzi cudzych rzadko przypuszczają do rządu i
urzędów, chociażby nawet celowali dowcipem lub obyczajami; a jeżeli to się
trafi, to chyba po długim czasu przeciągu i nigdy bez zawiści. Oby Polacy
naśladowali w tem Hiszpanów, którzy nie gardzą żadnym rodzajem ludzi, gdy cnotę
spostrzegą, i chętnie nawróconych Żydów i Samców do biskupich dostojeństw i
wyższych przypuszczają urzędów, przez co ich rzeczpospolita wzmaga się i
kwitnie. Niepodobni w tej mierze do Czechów, którzy za sromotę sobie poczytują,
urzędy swego królestwa przenosić z jednej rodziny na drugą, chociażby je
niezdatni i niepoczciwi posiadać mieli, mając

41

je owszem za skalane gdyby przeszły w inną. Przezorni pospolicie w czem innem, w
tem jednak zdają się wielce błądzić, że jakoby chcieli gwałt czynić Opatrzności,
i rozdawnictwo jej łask i darów przywłaszczać sobie, nie miłują ani cnoty ani
nauki, ale zlecają godności i urzędy tym, którzy większe bogactwa mają, lub
umysł zuchwałej śmiercią gardzący i do zagłady drugich skory.


MIASTA I MIASTECZKA ZNACZNIEJSZE W POLSCE.

Miasta w Polsce i należących do niej krajach te są znaczniejsze i godniejsze
wzmianki:
Kraków, założony na brzegu rzeki Wisły przez Gracha książęcia Polaków, i z
grockiego za zmianą głoski G na K Krakowem nazwany. Tu królów i książąt Polskich
narodziny, tu dziecięce zabawki, tu odrodzenia się, w Chrystusie pierwiastki. Tu
całego ich rodu popioły, wielkim nakładem w okazałych złożone grobowcach. Tu dla
dogody i sposobności miejsca najznakomitszy zamek Polaków i stolica, tak królów
jak kapłanów uzacniona siedzibą. Na trzy zaś dzieli się miasta. Krakowem nazywa
się miasto środkowe; w niem zamek na wzniosłem i skalistem wzgórzu, od
starożytnych Wawel (Wąwel) nazwanem, nad Wisłą, na opoce w wielu miejscach
zciosanej, i w kształcie korony murami, pałacami, wieżami i innemi twierdzami
zabudowany. W tym zamku królów mieszkanie i grób Ś. Stanisława Męczennika,
biskupa Krakowskiego, oraz kościół katedralny z ciosowego kamienia, szanowny
kośćmi, ciałami i relikwiami wielu Świętych, a zwłaszcza gwoździem z Krzyża
Chrystusowego, szczęką Ś. Jana Chrzciciela i ciałem Ś. Floryana Męczennika.
Drugie miasto od strony południowej Kazimierz, założone przez Kazimierza
drugiego, króla Polskiego, który mu dał imię swoje; uzacnione męczeństwem Ś.
Stanisława Męczennika, zamożniejsze w mieszkania zakonników niż obywateli.
Kościoły w niem wyższe miejsca zajmują. Trzecie miasto Florencyą zwane od
kościoła Ś. Floryana w tem miejscu zbudowanego, nim Kazimierz drugi król Polski
miasto założył. Miasto Kraków, różnemi dogodnościami celujące, tem jest
znakomite, że leży w bliskości wszystkich sąsiednich krajów, jako to Węgier,
Czech, Morawy, Rusi, Podola, Litwy, zkąd biorąc towary różne, dalej je podaje ku
użytkowi powszechnemu. Oprócz togo znakomite jest koronacyami, grobami,
kolebkami i pogrzebami królów, oraz czterema kollegiatami. Ma w pobliżu dostatek
kamienia, drzewa i innych materyałów budowlanych. Środkiem miasta, pomiędzy
Kazimierzowskiemi i Krakowskiemi murami płynie Wisła, rzeka spławna, dogodna do
spławiania wszelkich rzeczy potrze-

42

bnych. Przytem bliskie są granice znaczniejszych narodów, których handel
wzajemny do tego szczególniej przywykł miejsca.
Gniezno, druga stolica Polska, znakomita, raczej imieniem i dawną świetnością
niżeli blaskiem teraźniejszym, bo gdyby nie kościół metropolitalny, od wielu
byłaby nieznaną. Matka wszystkich miast Polskich, od gniazda nazwana Gnieznem, a
założona, od Lecha, pierwszego książęcia Polaków, który się tu z swoją drużyną
zatrzymał i założył główne siedlisko i miasto, gniazdem nazwane od pierwotnego
zagnieżdżenia się czyli osiedlenia. Mniej w tem szczęśliwe, że gdy inne miasta
Polskie z niego początek wzięły, samo znikczemniało i upadło. Ma jeziora i
znaczne ziemi przestrzenie, i szczyci się ciałem Ś. Wojciecha z Prus do kościoła
katedralnego sprowadzonym.
Lwów, trzecia stolica Polska, która, za Władysława trzeciego króla Polskiego z
Halicza do tego miasta przeniesiono. Znakomite jest dwoma zamkami, zamożne w
towary, które morzem Czarnem spławiane tu ludem przywożą. Nie dostaje mu tylko
rzeki spławnej, tak wielkiej dla miast dogodności.
Poznań, dawny królów Polskich zamek, siedziba, stolica i pogrzebów miejsce;
biskupiaą godnością, zaszczycony; leży nad rzeką Wartą; zamożny w kościoły i
klasztory.
Wrocław, założony przez Mieczysława pierwszego, książęcia Polskiego, który
pierwszy z bałwochwalstwa nawrócił Polaków do wiary chrześciańskiej; zaszczycony
katedrą biskupią, ciałami świętych Męczenników i kościołami pięknej budowy. Leży
nad rzeką Odrą.
Włocławek (Vladislavia) nad Wisłą, założony przez Władysława króla Polskiego,
syna Kazimierza pierwszego, i jego imieniem nazwany. Ten król także dla
zapomożenia miasta przeniósł tu jak twierdzą stolicę biskupią z Kruszwicy,
jedyną jego ozdobę, bez której byłby prawie nieznany; albowiem miasto zewsząd
otwarte, żadną nie umocnione twierdzą ani murem, na łup każdemu nieprzyjacielowi
jest wystawione.
Płock, znakomity stolicą biskupią i zamkiem do miasta przytykającym, oraz Wisłą
rzeką, która tu szeroko się, rozlewa.
Chełm, dla różnicy od nowego Chełmu nad Wisłą Chełmżą zwany. Stolicą tylko
biskupią znakomity.
Kamień, tak zwany od kamieni, których gdy miasto budowano wielkie tu były kupy:
głaz bowiem po polsku zowią kamieniem. Szczyci się katedrą biskupią.
Lubusz, znakomite bardziej starodawnym nazwiskiem niż świetnością dzisiejszą.
Miało dawniej stolicę biskupią, ale tę dla małej ludności i zamożności

przeniesiono do Fürstenwaldu, miasteczka lepiej zbudowanego

43

i utwierdzonego: dawne jednak zatrzymując nazwisko, dyecezya zowie się Lubuską
nie Fürstenwaldzką.
Przemyśl, założony od Przemysława, znakomitszy biskupią stolicą, zamkiem i
kościołem w zamku z ciosowego kamienia, oraz rzeką Sanem podle niego płynącą,
niż czemkolwiek innem.
Kamieniec, opasany i utwierdzony dokoła nakształt korony skałą wysoką, stromą i
ostrą. Oblewa go rzeka Smotrycz zatrzymującemi się tu nieco wodami. Tak ma
rzadkie i osobliwe z przyrodzenia położenie, że każdego w podziw wprawia.
Zamknięty jest bowiem zewsząd skalami przepaścistemi, bez okopów, bez rowów jak
inne miasta, ale wisi na głębokich urwiskach, która patrzącego trwogą prawie
przerażają, i tak jest ukryty w przyrodzonem ogrodzeniu swojem, że nikt miasta
nie widzi, póki woń nie wstąpi. Jeden tylko jest do niego przystęp od strony
wschodniej, ale przykry i wysoki. Miasto zaszczycone biskupią stolicą i zamkiem
przyległym; zamożne w miody, woski i bydło.
Kijów, zbudowany przez jednego z Polskich i pogańskich książąt, nazwiskiem Kija,
i od niego nazwany. Miasto niegdyś wielkie i sławne, znakomite trzema set
kościołami, acz z tych niektóre czas zepsował. Szczyci się stolicą biskupią i
walną rzeką Dnieprem, zamkiem wysokim na górze z dębów zbudowanym, oraz
bliskością morza. Ryb tak wielką ma obfitość, że nie wynoszące pół łokcia ryby
Dnieprowe rzucają zwierzętom dzikim na pastwę.
Wilno, znakomite stolicą biskupią, zamkiem wyniosłym i dwiema rzekami Wilną i
Wilią, które z obu stron je oblewają.
Miedniki, znakomite stolicą biskupią i wyniosłym zamkiem; odznacza się jedynie
rzeką tegoż nazwiska podle płynącą.Łuck (Łucko), słynne osobliwszą ziemi
żyznością oraz piękną rzeką Styrem. Ma stolicę biskupią i zamek znaczny.
Zbudowano przez Włodzimierza książęcia.
Chełm, znany tylko z biskupiej stolicy i zamku. Miasto tak nędzne i liche, że
owa stolica mogłaby słusznie mu być odjętą i przeniesioną do Hrubieszowa,
miasteczka nierównie ludniejszego i porządniejszego.
Soczawa, znakomita katedrą biskupią i kupiectwem. Leży nad rzeką tegoż nazwiska
Soczawą.
I te są miasta Polskie, zaszczycone stolicami biskupiemi. Teraz wspomnimy inne,
mniej znaczne, ale szczycące się kollegiatami.
Sandomierz, stolica obszernej ziemi Sandomierskiej, nad Wisłą, sławny odpustami,
na które dnia drugiego Czerwca tłumami ludzie spieszą.
Wiślica, założona w czasach pogańskich przez Wisława, możnego pana, dawnego
wojownika Polskiego, który nazwał ją swojem imieniem. Oblana

44

rzeką Nidą, zewsząd otoczona bagnami. Wieść niesie, że pewien bogobojny kapłan
tego miejsca nakazał milczenie żabom przeszkadzającym służbie Bożej, i od owego
czasu żaby tu nie skrzeczą.
Kielce, zbudowane przez Gedeona biskupa Krakowskiego.
Opatów, słynny jarmarkami i przywozem towarów. Sławniejszym byłby, gdyby
posiadał większą rzekę niż Łukowa, nad którą leży.
Sącz (Sandecz), zbudowany w miejscu wzniosłem, gdzie się schodzą dwie rzeki,
Dunajec, i Kamienna. Założycielem jego był Wacław, król Polski i Czeski, bo w ów
czas obiema królestwami rządził.
Skarbimierz, nad rzeką Nidzicą, w żyznej okolicy.
Tarnów, założony przez Spicymira kasztelana Krakowskiego.Łęczyca, nad wielkiem
bagniskiem, trudnem do przeprawy, otaczającem północną jej stronę.
Kalisz, z miast najdawniejszy. Między Polskiemi miastami, które Ptolemeus w
swojej Kosmografii opisał, Kalisza tylko nazwy dostrzedz można. Leży nad rzeką
Prosną, która tu bagno tworzy.
Wieluń, od którego cała ziemia niegdyś Rudzka zwać się poczęła Wieluńską, gdy tu
przeniesiono kollegiatę i mieszczan Rudzkich. Założony przez Kazimierza drugiego
króla Polskiego, stoi ponad strugami nadobnie z tamecznych wytryskającemi
źródeł.
Kurzelów, w okolicy kamienistej i niepłodnej; mało ma mieszkańców.Łowicz,
założony przez Jarosława arcybiskupa Gnieźnieńskiego, nad rzeką Bzurą. Miasto
ludne.
Głuszyn (Gluchino), nie ma nic znakomitego prócz kollegiaty kanoniczej.
Nissa (Nyssa) nad rzeką tegoż nazwiska, założona przez zwycięzkiego książęcia i
monarchę Polaków Bolesława Krzywoustogo.
Opole, znakomite dwoma pięknemi zamkami.
Brzeg, nad brzegiem rzeki Odry leżący, i ztąd tak po polsku nazwany.
Głogów wielki, ozdobny dwoma zamkami i rzeką Odrą, która już w tem miejscu
znacznie urasta.
Głogów mały, tylko zamkiem i rzeką Ossobłogą znaczny.
Lignica (Legnicza) znakomita zamkiem, kościołami i murami.
Raciborz nad Odrą, zamkiem ozdobny.
Odmuchów, ma podle stojący zamek, ale brakuje mu rzeki.
Kruszwica, starożytna stolica, oblana jeziorem Gopłem, w ziemi żyznej.
Pułtusk (Połthowsko), znakomity kościołem kollegiackim i duchowieństwem przy nim
zamieszkałem. Zdobi go piękny zamek, zbogaca dowóz ryb, zboża i innych towarów;
oblewa rzeka Narew.

45

Wino rzadko tu używane, a uprawa winnic nie znana. Ma jednak kraj Polski napój
warzony z pszenicy, chmielu i wody, po polsku piwem zwany; a gdy nic nadeń
lepszego do pokrzepienia ciała, jest nie tylko roskoszy mieszkańców, lecz i
cudzoziemców wybornym smakiem więcej niż w innych krajach zachwyca.
Warszawa.
Sochaczow.
Ma oprócz tego kraj Polski niektóre znakomite miasta, choć się nie szczycą ani
stolicami biskupiemi, ani kollegiatami. A najprzód:
Gdańsk, nie tylko u Polaków ale i u innych narodów sąsiednich sławny, a nie tak
wielkością znakomity jako raczej składem rozmaitych rzeczy, których Wisła jednem
z trzech ujść tu wpadająca morzu Sarmackiemu i znaczniejszym narodom dostarcza.
Tu z różnych krajów na wzajemny użytek lądem, rzekami i morzem zwożą towary.
Toruń, ozdobnemi budowlami i pokryciem z ceglanych dachówek tak cudnie jaśnieje,
że nie wiele miast może mu wyrównać pięknością i wspaniałością. Leży nad Wisłą,
na której ma most zbudowany z wielką sztuką i nakładem.
Elbląg (Elbing), dla bliskości morza wiele mający dogodności. Murami i wieżami
mniej znaczny, ale słynny wiernością ku Kazimierzowi trzeciemu królowi Polskiemu
w czasie wojny.
Są wzmianki oprócz tego, nazwiska i opisanie w Kosmografii Ptolemeusza położenia
innych miast Polskich, jako to: Kalissia (Calissia), Setidava, Lugidunum,
Budorigum, Leucaristus, Scurgum, Limosalcum, Ascaucalis, Rugium, Virunum,
Viritium i Arsonium, których, oprócz jednego Kalisza, ani z miejsc ani z nazwisk
nie mogliśmy odgadnąć.


POLACY NIEGDYŚ PRZESTAJĄCY NA MAŁEM, NIEŚWIADOMI PRAW, BOGACTW I BOJAŹNI OD
NIEPRZYJACIÓŁ, SŁUCHALI ZWIERZCHNIEGO PANA I SKŁADALI DANINY.

Przez długie czasy i wieki Polska bezpiecznie używała pokoju i swobody, nic
tylko pod wodzą i przełożeństwem Lecha, pierwszego Polaków książęcia, który
godnym był stać się ich rodu naczelnikiem i głową, ale i za panowania synów i
wnuków jego, z których każdy obejmując władzę po przodkach i ojcu mianował się
Lechem. Otoczona Alpami i morzom, rzadko odporne, rzadziej jeszcze zaczepno
prowadziła boje, a o wojnach, które wiodły między sobą inne narody graniczące ze
strony lądu, dowiadywała się raczej z wieści niż z własnego udziału. Miał naród
Polski na obszernej ziem

46

swoich przestrzeni wsie i sąsiedztwa, lecz ani morzem ani lądem nie uczęszczał
zwyczajem cudzoziemskim na targi, nie biegał za handlem i małżeństwy do zamorców
i zagranicznych. Przestając na pokarmie prostym, jaki rodzinna wydawała ziemia,
a odzieży grubej i ladajakiej, krajowym wyrabianej przemysłem, daleki wszelkiej
miękości i wytwności, zaspokajał pragnienie wodą, a głód zbożem, mięsiwem, rybą,
mlekiem, miodem i jarzyną. Nie miał zatem żadnych dostatków, któremiby sąsiednie
i pograniczne narody pociągał i wabił bądź do osiadania na swojej ziemi, bądź do
jej odwiedzania. Praw zaś ludzkich obcy i nieświadomy, wolę i nakazy książąt
uważał za prawo. Cokolwiek więc książę uchwalił, zalecił i postanowił, powolnie
i z ścisłem wykonywane było posłuszeństwem. A iż krnąbrnych i opornych surowa
kara spotykała, bez zostawienia, im nawet czasu do upamiętania się i poprawy,
przeto rozkaz książęcia służył za prawo i modłę; zkąd nie godziło się nic
porywczo, nic zuchwale poczynać, wola bowiem władnącego orzekała o złem i
dobrem, i wyroki jej żadnego nie miały ograniczenia. Wszyscy zaś w oznaczonym
porządku i czasie pełnili należne książęciu powinności i usługi, i znosili w
daninie do jego stołu i dworu zboże, mięso z swojskiego bydła i zwierzynę, ryby,
miód i inną żywność potrzebną, wedle uznania książęcia; składali niemniej w
podatku pewną ilość futer zwierzęcych, jako to kun, bobrów, gronostajów i lisów,
w które Polska ziemia na ów czas obfitowała. I w takich-to datkach, robociznach
i powinnościach roczne oddawali poczty. Złota, srebra, miedzi (tej najgorszej
zarazy) i innych kruszców nie używali, prócz żelaza zdatnego na dzidy, pługi i
inne narzędzia. Chaty poszywając słomą, i legając na gołej ziemi, zamożni w
bydło i zboże, niezwyczajni sporów, niezgód i sądów, wszelkie sprzęty zbytkowe
mieli w pogardzie: dlaczego żaden do nich wędrowny nie przybywał cudzoziemiec,
żaden sukna, korzeni, wina i innych tego rodzaju rzeczy zbytkowi i miękości
służących, które ludzi najsurowszych nawet słabymi i zniewieściałymi czynią, nie
przywoził, wiedząc, że naród przywykły do skromnego życia i prostoty, nie cenił
ich, ale raczej ze wstrętem je odrzucał. Jakoż nie znali wtedy Polacy zbytku i
nadużycia. Kupno w koniecznej potrzebie odbywało się u nich jedynie przez
zamianę; nie było bowiem ani własnych ani zagranicznych pieniędzy; a jeżeli się
jakie pokazały, wcale ich nie przyjmowano, lecz brano i dawano na zamian rzeczy
do życia potrzebne, i w ten sposób raczej niż za pieniądze przedawano i
kupowano. Nie było wtedy nieprzyjaciela żadnego ani nienawiści, nie było wojen z
postronnemi narodami, zrywania sojuszów, pokrzywdzeń i gwałtów między
obywatelami: wszyscy żyli w pokoju i swobodzie, szczęśliwi i bezpieczni, tak, że
ów wiek panowania Lecha, synów i wnuków jego złotym raczej niż Lechowym nazwać
można. Karano wtedy lekkie, nawet i drobno wykroczenia, aby łagodność nie
ośmielała do większych, i tłumiono występki w samym

47

zarodzie, aby się inni złym nie gorszyli przykładem. Królowie i książęta Polscy
byli sami większym niżeli prawa postrachem.

DWIE RZECZY OSOBLIWE W POLSCE.

Dwie zaś rzeczy ma Polska cudowne i podziwienia godne, o których nie pojmuję
dlaczego milczy Solinus, opisujący bardzo starannie inne ciekawości świata, ile
że są prawdziwe i zasługują na wzmiankę, jako dzieła twórczej potęgi
przyrodzenia, nie pośledniejsze bynajmniej od tych, które rzeczony Solin
wymienia. Naprzód, iż na polach wsi Nochowa, blisko miasteczka Szremu, w
dyecezyi Poznańskiej, tudzież we wsi Kozielsku, w obwodzie Pałuk, niedaleko
miasteczka Łękna, rosną garnki wszelakiego rodzaju, samo przez się, sztuką
wyłączną przyrody, i bez wszelkiej pomocy ludzkiej, kształtów rozmaitych,
podobno do tych, jakie ludziom służą do domowego użycia; słabe wprawdzie i
miękkie, dopóki spoczywają w ziemi i w swoich jamach rodzinnych, ale gdy z nich
wydobyte na wietrze albo słońcu stwardnieją, dosyć mocne. Są one rozmaitej
postaci i objętości, niemal jakby sztuką garncarską wyrabiane; a co mi jeszcze
dziwniejszem się wydaje, że płodność ich przyrodzona, jak uważano, nigdy się nie
zmniejsza, chociaż ziemia nie bywa otwieraną. Powtóre, że w lasach, polach i
borach miasteczka Potylica, tudzież wsi Hrabieni i Prosni, w okolicy Bełzkiej,
dyecezyi Chełmskiej, drzewa sosnowe taką własność mają i przyrodę, że jeżeli się
z nich część jaka, np. gałąź lub prątek utnie albo odłamie, bądź całe drzewo
spuści, po kilku latach, to co było drzewem z życiem roślinnem, przybiera postać
i własności krzemienia, i jak krzemień rodzimy za uderzeniem ogień wydaje,
zachowując objętość i kształt, w jakim było ucięte, przyrodę zaś głazu i
krzemieńca.


ROZMAITE POLAKÓW NAZWISKA OD MIEJSCA ICH ZAMIESZKANIA.

Przy tej jak się powiedziało skromności, oszczędności i swobodzie, Polacy tak
się wzmogli i w potęgę urośli, że nie tylko ziemie, które postanowili osiedlić,
uczynili płodnemi i do zamieszkania sposobnymi, ale posięgli nawet, niektórych
wysp morskich, rozpostarłszy osady swoje aż do krainy Niemieckiej teraz Miśnią
(Myszna) zwanej: przeto wielu z tych, którzy się na pustych i osobnych rozłożyli
ziemiach, poprzybierali rozmaite nazwiska, jako to: Drewlanie od mnogości lasów,
w których najprzód obrali siedliska pierwsi założyciele miast znakomitszych,
jakiemi są: Buko-
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

48

wice, teraźniejsza Lubeka (Lubyk ), Ham teraz Hamburg, Brema, Slezwik
(Slesznyk), Cieśnina (Czesznina). Potem Kaszabianie, od układania w fałdy
odzieży, jaką z początku nosili: huba bowiem w Polskim czyli Słowiańskim języku
znaczy fałd, a kasz znaczy w sposobie rozkazującym fałduj. Trawnianie, od
obfitości trawy tak nazwani: ziemia bowiem, którą osiedli, bujne płodziła trawy.
Potem Pomorzanie, że na pobrzeżach morza północnego siedzieli; od nich ziemia
Pomorska wzięła nazwisko. Serbianie, od swego starosty Serba tak nazwani. Ci
wszyscy, chociaż od położenia miejsc, albo imion starostów, rozmaite
poprzybierali nazwy, jednym przecież Lechickim czyli Polskim mówili językiem,
aczkolwiek zmieszawszy się z Teutonami i Sasami, którzy ich ziemie opanowali,
teraz, z przyczyny pomieszania, języków, wymawiają źle i niewłaściwie. Drudzy
zaś, którzy sobie siedliska w innych obrali stronach, bez zmiany powszedniego
nazwiska Polakami się zowią, lubo są między nimi pewne dzielnice, według ziem
które zamieszkują, a którym od miast stołecznych, późniejszemi czasy powstałych,
osobne ponadawano imiona. Wszyscy przecież, tak bliscy jak i odleglejsi, podatki
naznaczone odnosili Lechowi książęciu, synom jego i wnukom następnym, bez
żadnego zżymania się i oporu, składając im nawet hojne daniny w szczegółowych
podarkach i upominkach z płodów krajowych.


NAJSTARSZY Z SYNÓW LECHA, PO ZGONIE OJCA, WSTĘPOWAŁ NA WŁADZTWO POLSKI BEZ
ŻADNEJ SPRZECZKI, DOPÓKI NIE ZESZŁO CAŁKOWITE LECHA POKOLENIE, I WRAZ Z CZYNAMI
SWEMI, DLA BRAKU DZIEJOPISÓW, NIE ZAGINĘŁO W NIEPAMIĘCI. JAK POTRZEBNE JEST
SPISYWANIE DZIEJÓW ROCZNYCH.

Pomiędzy synami zaś i wnukami zmarłego Lecha, pierwszego Polski założyciela i
książęcia, dlatego żadne nie powstały różnice i niezgody, że jeszcze za życia
jego syn najstarszy za powszechną zgodą pierwszym na stolicę następcą i
spadkobiercą godności książęcej był uznany. Takie więc rozporządzenie weszło w
zwyczaj, i święcie było zachowywane, póki po długiej kolei następstw, długich
wiekach i przygodach, potomstwo Lecha w prostym porządku idące do szczętu nie
wygasło. Jakie zaś w tych czasach ważniejsze zaszły wydarzenia, jakie wojny Lech
i wnukowie jego bądź wstępnym bądź odpornym prowadzili bojem, zkąd rozwijały się
dzieje świetne, pamiętne i wielkie, wypadki pomyślne i klęski; w których latach
i jak długo u Lechitów czyli Polaków następcy Lecha dzierżyli rządy, i jakiemi
zdobili się cnotami i przymiotami, albo jakim ulegali występkom; czem się
wreszcie zasłużyli tak swoim rodakom jak i sąsiadom, w długim czasu przeciągu;
dla braku pomników

49

dziejowych (nie było bowiem w ów czas u Polaków żadnych pisarzy ani znajomości
pisma) pochłonęła niepamięć, a sława ich zaszła pomroką i uwiędła. Jakoż
książęta owego wieku nie poczuwali się bynajmniej do obowiązku ani znali
potrzeby przokazywania potomnym wiadomości o swym początku, swoich wojnach i
dziełach. To nieszczęsne dziejów zaniedbanie trwa dotąd jeszcze u Polaków, gdy
żaden z Polskich książąt, królów i bohaterów nie zlecił nikomu opisania spraw i
dziejów swego czasu, o co u Żydów, Rzymian, Greków, Hiszpanów, Persów, Medów,
Gallów, Germanów i innych narodów, starali się jak wiemy bardzo troskliwie
królowie, książęta i cesarze, nagradzając pisarzy i opowiadaczów swoich czynów
wielkiemi zaszczyty. Pisanie zaś dziejów nie jest rzeczą przygodną i błahą, ale
owszem najużyteczniejszą i rodzajowi ludzkiemu niezbędnie potrzebną, aby
chwalebnych książąt i bohaterów obyczaje, czyny i cnoty służyły wiekowi
następnemu i ludziom potomnym za wzór i modłę, do którejby się stosowali, a
wiedząc, że źli u Boga prawego i ludzi są w obrzydzeniu, unikali hańby i
przekleństwa, mającego ich ścigać nawet po śmierci. Żadna też cnota, bądźto
wojenna, bądź domowa, nie była nigdy tak wielką i głośną, aby długo trwać mogła,
w pamięci ludzkiej, bez zaręczenia jej i przesłania potomności w pomnikach
piśmiennych. A wszelkie nawet dzieło bohaterstwa lub cnoty zdawałoby się słabem
i ułomnem, gdyby go nie uświetniły pióra dziejopisów, którzy mu sami naznaczają
właściwe miejsce, przydając blasku czynom domowym i wojennym.


JAK POLACY POD RZĄDEM DWUNASTU MĘŻÓW BEZ KRÓLA, KRÓTKO TRWAJĄCYM, PRZY POZORNEJ
WOLNOŚCI WIELKIEGO DOZNAWALI NIEPOWODZENIA.

Gdy plemię Lecha, pierwszego Polaków ojca i książęcia, do szczętu wygasło, a
przedniejsi panowie Polscy i szlachta pod Gnieznom naradzali się o wyborze
nowego pana, ta wszystkim zdała się najlepsza rada, aby uwolnieni z pod jarzma
samowładzy książęcej stanęli całą siłą przy wolności, a mając w pamięci dawno
uciemiężenia, na poddanie karków nowemu jarzmu żadną miarą nie zezwalali.
Znieśli zatem rząd monarchiczny, w którym widzieli jak królowie i samowładzcy
hardo sobie poczynali, gdy z dostatków rodząca się pycha, zazdrość i inne narowy
do takiego doprowadziły ich zuchwalstwa, że ziomkami swemi dumnie pomiatali,
cnotliwym nieprzyjaźni, a dla złych i przewrotnych miłościwi, wszelkich
dopuszczali się występków, łamali prawo ojczyste, wdzierać się w państwa granice
przy swej gnusności dozwalali, niewiasty sromocili, ludzi bez wyroku pozbawiali
majątków i życia, a nie przestając na miłości godziwej i, przyzwoitej, kazili
się wszeteczną rozpustą:

50

we wszystkich sprawach zgoła szli raczej za wolą swoją niż rozumem. Gdy więc za
zgodą powszechną uchwalono, aby rzeczpospolita w tak obszernych rozpostarta
dziedzinach nie została bez rządów, najpierwej ustanawiają prawa ojczyste, jakie
w owym wieku prostym i nieokrzesanym zdawały się dostatecznemi. Potem z grona
starszyzny wybierają dwunastu mężów, celujących prawością życia, umysłu
dzielnością, zacniejszym rodem i bogactwem. Tym powierzają zarząd rzeczy
publicznej, moc sądzenia i rozstrzygania sporów, uśmierzania rozterek, karania
za krzywdy i zelżywości. Władza ich działała obszerniej przez przybranych
zastępców, o ile to zdawało się potrzebnym albo korzystnem. Ale jakkolwiek
mężowie ci sprawowali rządy z wszelką godziwością i czynili co mogli, naród
jednakże przywykły do równości i nadużywaniu swoich swobód, wkrótce zmierził
sobie i znienawidził ich władzę. Zginęła między Polakami dawna karność i groza;
zaczem upojeni wolnością poczęli wierzgać zuchwale, i nakazów starszyzny, jakie
niekiedy dla dobra ogółu i z koniecznej potrzeby wydawano, słuchać nie chcieli,
odmiatając z niechęcią ich postanowienia i wyroki. A iż krnąbrni swawoleńce
wiedzieli, że ich kaźń żadna dosiądź nie mogła, samych nawet wojewodów częstemi
skargami obwiniali, jakoby mniej bacząc na rzecz pospolitą, i gwałcąc
ustanowione prawa, osobistym tylko widokom i własnemu służyli dobru. Ztąd między
przełożeństwem a rzeszą rządzoną powstające spory i niechęci, rzecz pospolitą
tak dobrze urządzoną poczęły wątlić i psować. Jakoż lud z przyrodzenia swego
zdaje się być podobnym morzu, które gdy wzdęte wiatrami fale rozkołysze, nie
łatwo dawną odzyskuje spokojność. Po wygaśnieniu z zrządzenia Bożego rodu
książąt i królów, Polacy postanowili uroczyście rzecz publiczną oprzeć na
wolności i prawach w przekonaniu, iż tak najlepiej sobie poradzą, i że lepiej
służyć prawu niż panującym. I byłaby ich rzeczpospolita stała szczęśliwie i
kwitnęła, gdyby im tak łacno było wolność swoję utrzymać, jak ją pozyskać
umieli. Alić małą liczbę wyjąwszy, ludzie niesforni, zuchwali i zaczepni, czy-to
z wrodzonego narodowi usposobienia, czy z przyczyny wielkiej rozległości kraju,
poczęli wichrzyć bezkarnie, i za własnych żądz popędem na wszelkie wylewać się
bezprawia. Nie przestając już broić u siebie w domowem i publicznem życiu,
posunęli napaści swoje do ościennych krajów i narodów: za czem poszło, że
pokrzywdzeni sąsiedzi ponieśli im w odwet mnogie i zawzięte wojny; a gdy w kraju
Polskim nikt oręża nieprzyjacielskiego nie odpierał, pastwili się nad nimi do
woli grabieżą i spustoszeniem. A tak słodkie godło wolności, przeznaczonej dla
szczęścia narodu, gdy jej Polacy nadużyli, przyniosło rzeczypospolitej ciężką
niedolę i upadek. Słabsi od możniejszych gnębieni, późną i niewczesną od
dwunastu onych rządców otrzymywali pomoc. Gdy bowiem każdy z wojewodów za swemi
gonił żądzami i widokami, pokazało się dowodnie, że w sprawowaniu
rzeczypospolitej rządy wielu razem władców

51

nie mogą być pomyślne i trwałe, i że przeciw tym, którzy dla dobra publicznego
ślachetne niosą poświęcenie, najsroższe zazwyczaj powstają nienawiści; zaczem
gdy każdy pierwszeństwo sobie przywłaszczał, i tak w rokowaniu spólnem, jak i
innych tego rodzaju publicznych sprawach przewodzić żądał, przyszło do srogich

zwaśnień, zatargów i krwi rozlewu. Przymuszeni więc byli wrócić do
jednowładztwa.


W JAKI SPOSÓB WZMOGŁO SIĘ PAŃSTWO RUSKIE, I KTÓRZY BYLI GŁÓWNIEJSZYCH MIAST I
ZAMKÓW ZAŁOŻYCIELE.

Pod ten czas właśnie, kiedy Polacy domową szarpali się wojną, państwo Ruskie
powstawało i stopniami w potęgę rosło. Kraj ten przyległy okolicy, która się
dotąd zowie Podolem, tak urodzajną ma mieć ziemię, że gdy zboże raz się zasieje,
z spadającego potem ziarna zasiew sam się odnawia i plon następny bez siejby

wydaje. Byli u Rusi trzej mężowie, z jednego ojca i łona zrodzeni, Kij (Kig),
Szczek (Sczyck), Korew, a czwarta siostra Libed, równie zdolnościami umysłu jak
i siłami ciała celujący, dla których z łatwością osiągnąwszy pierwszeństwo w
narodzie, zagarnęli innych pod swoję władzę, i dali początek osobnym dzielnicom,
wyszłym z ich pokoleń i rodów. Ci wystawili trzy grody na Rusi, którym swoje
ponadawali nazwiska. Kij, zbudowany przez siebie gród nad rzeką Dnieprem nazwał
Kijowem, Szczyk Szczykawicą, a Korew Korewicą. A że i oni żyli w błędach i
ciemnocie pogańskiej, przeto za bóstwa czcili bagna, jeziora, źródła i
strumienie. Byli i inni książęta Polscy, jako to Radzim i Wiatko (Wyatko), z
których jeden, to jest Radzim nad rzeką Szaszunem, drugi Wiatko nad rzeką Okką
osiadł. Tych nazwiska dostały się osobnym krajom, dzielnicom i ludom: od Radzima
bowiem Radzymiczanie, od Wiatka nazwani są Wiatyczanie, którzy nad Bugiem
zamieszkali; Dulebianie zaś od książęcia swego Duleba, potem Wolhanami
(Wolhanyo) rzeczeni, którzy teraz Łuczanami się zowią. U Rusinów plemienia
Polskiego była w pojmowaniu żon ta rozsądna miara i uczciwość, że się
wstrzymywali od związków małżeńskich z siostrami rodzonemi i bliskiemi krewnemi,
za co w podziale otrzymywali długie życie. Dulebianie zaś, i ci, którzy
pochodzili od Radzima i Wiatka, obyczajom dzikich zwierząt mieszkali po lasach,
a wyuzdani na wszelką swawolę, kalali się wszetecznemi związki, porywając
gwałtownie cudze i pokrewne sobie niewiasty. Po zgonie Kija, Szczyka i Korewa,
synowie ich i wnukowie w prostem idący następstwie, władali Rusią przez mnogie
lata, aż z kolei dziedzictwo to spadło na dwóch braci rodzonych, Okalda i Dyra.

52

Ci kiedy dzierżą Kijów, niektóre plemiona Rusi, z przyczyny zbytniego
rozrodzenia się przesiedlone w inne dzielnice, sprzykrzywszy sobie ich rządy, od
Warazów trzech przyjęły kniaziów, dla równości bowiem nie zdało im się nikogo ze
swoich obierać. Jeden zwany Ruryk (Rurek) w Nowogrodzie, drugi Szyniew w
Biełozorze, to jest w Białem jeziorze, trzeci Trubor w Zborsku stolice swoje
założyli. Z tych każdemu Rusini i ludy im podległe w daninie od głowy po jednej
popielicy (aspergellus albus) składali. A gdy dwaj z tych książąt Szyniew i
Trubor bezpotomnie pomarli, Ruryk odziedziczywszy ich władztwa, przekazał je po
sobie synowi nazwiskiem Ihorowi (Iior), który za dojściem do lat młodzieńczych,
Oskalda i Dyra, Kijowskich kniaziów, nie spodziewających się od niego żadnej
napaści, zdradziecko zamordował, i kraje ich wraz z władzą książęcą opanował.
Lecz niedługo i książęciu Ihorowi zabójstwo Kijowskich kniaziów Oskalda i Dyra
uchodziło bezkarnie. Gdy bowiem ufny w potęgę swoję, ludy Drewlanami zwane,
plemiona Rusi, mające udzielnego książęcia Nyszkina, do daniny przymuszał, i nie
przestając na pierwszej opłacie, na którą zezwolili, tegoż samego roku drugiej
od nich wyciągał, od rzeczonych Drewlan, krzywdy znosili niezdolnych, podstępnie
zgładzony został. Ci wyprawiwszy posłów do pozostałej po nim wdowy Olhy, usilnie
ją namawiali, ażeby książęcia ich Nyszkina poślubiła za męża i oba w jedno
połączyła władztwa. Niewiasta chytra użyła zdrady: pierwszych i drugich posłów
Drewlańskich łaskawie przyjąwszy i w domu zatrzymawszy, kazała Drewianom z
książęciom ich Nyszkinem przyjść do siebie, niby dla zawarcia małżeńskich ślubów
i połączenia państw obu; tymczasem gdy ci spełniają złocenie swoje, onych posłów
u siebie zatrzymanych srogiem i mękami tajemnie pomordowawszy, wychodzi przeciw
Drewlanom, i na zasadzkach, w położeniu dla nich niekorzystnem, gdzie silne była
rozstawiła wojsko, znosi całą niemal ich potęgę wynoszącą do pięciu tysięcy
mężów, wypełniając tym czynom zabitemu mężowi swemu Ihorowi pozgonną ofiarę.
Miał zaś książę Ihor z Olhy żony swojej syna jedynaka imieniem Światosława,
który doszedłszy do lat męzkich począł okazywać się mężom wojowniczym i
dzielnym. Ten mszcząc się śmierci ojca swojego Ihora, pierwszą uczynił wyprawę
przeciw Drewlanom, a zadawszy im morderczą klęskę, schylił ich pod swojo jarzmo
i do daniny przymusił. Matka zaś jego Olha wybrała się morzem do
Konstantynopola, gdzie pomiędzy Grekami, za rządów Zymiska (Czemisky), od
tamecznego patryarchy nauczyła się wiary chrześciańskiej, a opuściwszy błędy
pogaństwa, przyjęła chrzest, i barbarzyńskie imię Olhy zmieniła na Helenę.
Błogosławił jej patryarcha Carogrodzki mówiąc: "Błogosławionaś ty między
niewiastami Ruskiemi, a imię twoje u wszystkich pokoleń niech będzie pochwalone
i błogosławione.". Wró-

53

ciwszy na Ruś z Konstantynopola, namawiała syna swego Światosława, do przyjęcia
wiary chrześcijańskiej, a porzucenia zabobonów pogańskich: ale on pogardziwszy
szydersko matki upomnieniem, wolał raczej wytrwali w swych błędach i plugawem
pogaństwie.


POLACY WIDZĄC, ŻE PRZY WOLNOŚCI RZECZ PUBLICZNA NACHYLAŁA SIĘ DO UPADKU, OBRALI
SOBIE KRÓLEM KRAKA, KTÓREGO WYPISUJĄ SIĘ TU POCHWAŁY, ZWYCIĘZTWO NAD GALLAMI, I
PODDANIE SIĘ CZECHÓW JEGO WŁADZY.

Gdy taka koleją toczyły się sprawy Polskie, i rzecz publiczna domowemi niezgody,
rozterkami i zewnętrznych nieprzyjacioł napaścią, zwątlona upadała, znowu
panowie znaczniejsi, jako i lud wszystek, zatęsknili do rządów jednego monarchy
i władcy. Jakkolwiek kowiem posmakowali już słodyczy wolności, tak powabnej, tak
miłej, i nad wszelkie dobro pożądańszej, dla ocalenia jednak rzeczypospolitej,
która pod rządem wielowładców wszystka z karbów wypadła, i dla uniknienia
grożącego jarzma nieprzyjaciół, zrzekają, się wolności i uchwalają, do
rządzenia, tak mnogiemi ludy i państwem tak obszernem obrać jednego pana i
władcę, i poddać mu się z uległością aby zarówno mężniejszych jak i słabszych
trzymał na wodzy. Ale powstało do razu pytanie, ktoby mógł sprostać tak
ciężkiemu brzemieniu, i sposobnym był do rządzenia narodem, który znarowiony już
użyciem wolności, snadno podnosić mógł rokosze i opierać się zuchwale; a ztąd
żwawa wynikła spórka. Po należytem jednak rozważeniu rzeczy, zgodzili się
wszyscy na męża pewnego imioniem Kraka czyli Graka, mieszkającego u krynic
Wisły, pod górami Pannońskiemi, dzielnego, sprawnego, przemyślnego, o którym
słyszeli, że zdolnościami nad innych celował, i słynął głośno z cnoty w wielu
razach doświadczonej. Tego więc za powszednią zgodą i uchwalą książęciem
obierają, powiorzając mu całego królestwa ster i zwierzchnictwo. On długiem
wzbranianiem się i opieraniem odpychał znamiona władzy i purpurę, którą nań
wkładali, zdumiony i rozmyślający w milczeniu, azali sami nie byli w błędzie, że
go jakby szaleńca oznakami kusili majestatu. Nareszcie gdy prośby i nalegania
przemogły jego wątpliwość, niezdolny już dłużej się opierać, przyjął nad
Polakami rząd i władzę. I od tego czasu sprawując rzecz publiczną panował z taką
skromnością i roztropnością, że go Polacy jak ojca czcili. Nie ciężył bowiem
narodowi, obyczajom dawnych książąt Polskich, przemocą, i wyniosłą pychą; ale
zmierzając we wszystkiem ku pożytkowi i spokojności poddanych, możniejszym
zarówno jak i ludowi miły, naród surowy i dziki shołdował raczej łaskawością niż
przemożną władzą. Mniemają niektórzy, iż ten Grak był Rzymianinem, wiodącym ród
swój od Grachów, pamiętnych

54

z onej dawnej zamieszki, kiedy dwaj Grachowie, Tiberius i Kajus, obstający za

prawem podziału gruntowego roku od założenia Rzymu sześćsetnego dwudziestego
drugiego i siódmego, za nadużycie władzy trybuńskej od stronnictwa możnych
zabici zostali; on wtedy Rzym opuściwszy wiał się udać do Polski, kędy szukał
schronienia; i tą koleją odziedziczył u Polaków najwyższy władzę. Zważywszy zaś
Grat tlejące zewsząd zarzewia wojen, jakby sprzysięgłych przeciw Polsce, i
bacząc, że nie było podostatkiem sił do oparcia się wszystkim, uniknął jednych
zgodą, inne sojuszami potłumił, na resztę zaś przeciwników uderzywszy orężem,
tak szczęśliwie i przezornie działał, że z każdej walki wracał zwycięzcą przez
co w rycerstwie wskrzesił odwagę po dawnych klęskach upadłą imię swoje
wsławiając coraz przeważnej u nieprzyjacioł.
Kiedy Gallowie przemierzywszy orężem inne kraje, dotarli aż do Węgier i nękali
je wojennemi klęski, zamierzającym ztamtąd wtargnąć do Polski zaszedł drogę
Grak, i stoczywszy żwawa, bitwę, odniósł pamiętne nad nimi zwycięztwo, już-to
dzielnością swoich wyslużońców i ćwiczonego w obrotach żołnierza, już przemysłem
wojennym i sztuką. A lubo miał już w narodzie dosyć miłości, po tej jednak
Gallów porażce więcej jeszcze pozyskał czci i przywiązania; z tem większą toż
gotowością i poszanowaniem Polacy pełnili jego rozkazy. Wkrótce sława i
znaczenie Graka tak się po świecie rozniosły, że Czechy poddały się same jego
władzy, i przez cale życie Krakus sprawował w Czechach rządy. Niektórzy atoli
utrzymują, że tenże Grak już na lat czterysta blisko przed Nar. Chrystusa
panował w Polsce, słynąć szeroko z roztropności i potęgi.


KRAK BUDUJE ZAMEK I MIASTO KRAKÓW, I ZABIJA SMOKA STRASZLIWEGO, KTÓRY UKRYWAŁ
SIĘ POD ZAMKIEM Z WIELKIM DLA MIESZKAŃCÓW POSTRACHEM I SZKODĄ.

Uspokoiwszy więc dokoła nieprzyjacioł, już-to orężem, już związkami wzajemnych
przymierzy i sojuszów, i przy dość pomyślnem powodzeniu ubezpieczywszy pokój
zewnętrzny, zajął się Krak jak najpilniej wewnętrznem kraju urządzeniem. Naprzód
na wyniosłem wzgórzu, u krajowców zwanem Wawel, podle którego Wisła nurty swoje
sączy, a od szczytu szeroka i nadobna rosciąga się płaszczyzna, zbudował zamek
królewski. Potem dla większej jogo warowności, wielkości i ozdoby, założył w
pobliżu i nad tąż samą rzeką miasto, któremu własne nadał nazwisko Kraków
(Grachow). W tem przeto mieście usadowił stolicę swojego władztwa i rządów
sprawowanych nad Polakami i Czechami, przeznaczając je na główne i stołeczne
miasto całego Królestwa, i tusząc, że dla dogodnego i nader szczęśliwego

55

położenia do znacznej kiedyś wielkości wzrośnie. Jakoż nadzieja go nie omyliła:
szybko bowiem podnosząc się i wieloraką zakwitając pomyślnością, do takiej
Kraków przychodzić zaczął potęgi i znaczenia, że sąsiednie osady i miasta
szczęścia i dostatków mu zazdrościły. Większą nurt inne poczuwało ku niemu
zawiść miasto Gniezno że przezeń odjęty mu był zaszczyt pierwszeństwa i majestat
stolicy a z nim starodawny blask przyćmiony. Wśród tak pomyślnych i przyjaznej
wróżby zaczątków trapiło go przecież wielkie nieszczęście. W jaskini bowiem góry
Wawelu, na której Krak zamek swój był zbudował, potwór niesłychanej wielkości,
mający postać smoka albo węża zadławcy (olophagus) obrał sobie legowisko, a na
zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, jakiekolwiek mu się
nawinęły, nie przepuszczając nawet ludziom; gdy zaś długim zmorzony głodom nie
znajdował przygodnej albo podrzuconej sobie pastwy, wtedy z dziką wściekłością,
w dzień biały i na. jawie, wypadając z łożysku, i zionąc z paszczy przeraźliwe
ryki, rzucał się na najroślejsze bydlęta, konie, woły, zaprzężono do wozu lub do
płużycy, dusił je i dławił, niemniej srogi pożera ludzi, którzy łakomstwu jogo
ujść nie pospieli. Straszliwa ta zajadłość i żarłoczność tak dalece potrwożyła i
utrapiła mieszkańców Krakowa, że dla tej niszczącej potwory bardziej już o
opuszczeniu miasta niż o rozsiedleniu się w niem myśleli. Zaczem z rozkazu
Kraka, bolejącego nad tą niedolą miasta, które sam był złożył, a któremu
wydalenie się mieszkańców wzrastaćby nie dozwalało, rzucano owemu smokowi
codziennie trzy ścierwa, domowych bydląt, a nasyceniom potwory w ten sposób,
okupowano bezpieczeństwo nie tylko ludzi ale i innych żyjących stworzeń. Gdy
przecież taki stan rzeczy zdał się uciążliwym panującemu książeciu więcej
jeszcze niźli ludowi, gdy zwłaszcza obawiał się Krak, aby po śmierci jego
całkiem nie opuszczono miasta, rozkazał ścierwa przeznaczono smokowi na pożarcie
wypełnić wewnątrz siarką i próchnom, woskiem i żywicą, a w zwierzchniej warstwie
zapuściwszy nieco tliwa, rzucić mu jak zwykło na pastwę. Gdy więc smok według
zwyczaju i z przyrodzoną pochłonął je chciwością, wnet zajetym w trzewiach
ogniem i skwarzącym je coraz głębiej płomieniem dręczony, legł i żywota
postradał.


KRAK NADAJE POLAKOM PRAWA I UMIERA. POLACY SYPIĄ, MU GROBOWIEC, OGROMNĄ MOGIŁĘ Z
PIASKU.

Po zgładzeniu więc tej strasznej potwory, nazwanej u niektórych pisarzy smokiem
(olophagus), miasto Kraków nad spodziewanie wybawiono z wielkiego
niebezpieczeństwa, poczęło coraz więcej rozszerzać swoje zakresy i urastać
stopniami na, zwierzchnią stolicę i miast polskich głowę. Lecz i sam

56

Grak zgładzeniem sztucznem i dowcipnem potwory zalecony, zjednał sobie imię ojca
i wybawiciela ojczyzny, nabywszy znaczenia i sławy u swoich i postronnych ludów.
Wtedy dopiero prawa ogłusza, stanowi sędziów, wydaje- postanowienia i nakazy,
jakie uznał za stosowne do urządzenia kraju, w miarę prostoty owego wieku. Tych
Polacy trzymali się następnie, kraj zaś kwitnął pokojem i swobodą obywatele
dostatkiem i pomyślnością. Cokolwiek on postanowił i uchwalił, to w długiej
kolei wieków naród Polski zachowywał jak prawo najsprawiedliwsze i Boskim
niejako uświęcono zakonem. Krom słuszności bowiem i sprawiedliwości, jaką
tchnęły prawa przezeń nadane, nie mniej użyczała im powagi uroku, poszanowania i
grozy, miłości i cześć dla prawodawcy. Używali więc Polacy za dni jego
długoletniej ciszy, gdy mądry i dzielny władca jednych z pomiędzy sąsiadów
sojuszami ugłaskał, drugich orężem poskromił. A tak pod panowaniem jego stare
miasteczka i sadzi by świczemi budowy podrastały, i w rozległych puszczach nowe
tworzyły się osady. Długie lala Grak, książę Polski. mądrze i szczęśliwie
sprawował rzeczpospolitą; w późnej nakoniec starości, syty wieku, życie
zakończył. Na uczczeniu jego pogrzebu naprzód panowie Polscy, a za nimi lud
wszystek pospieszył, i obyczajom ówczesnym zwłoki jego na górze Lasocie (mons
Lyasszotinus), naprzeciw miasta Krakowa, z szczerym żalem i uczciwością
pochował. Mogiłę zaś jego, aby trwalsza, była, i aby czas wszystko niszczący nie
zdołał jej. dla potomnych zagubić i zagładzić, na górze, kędy go pogrzebano,
dwaj synowie Kraka, w sposób sztuczny i dowcipny, jak ojciec wskazał im był
jeszcze za życiu, nadsypując piaskiem, do takiej wznieśli wysokości, iż sporym
kurhanem nad wszystkiemi dokoła wyżynami panuje. I dotychczas grobowiec,
starannie ludzką, rękę, urobiony poświadcza cześć od narodu wymierzona,
wielkiemu mężowi, a razem chęć chwalebna. przekazania potomnym jego imienia i
zapownienia mu nieśmiertelności. To usypanie mogiły tak wyniosłej dowodzi
równie, że Grak był Rzymianinem gdy wedle możności naśladował tem dzieleni
założyciela Rzymu Romula, mającego grób nakształt kurhanu z głazów ułożony.


PO ŚMIERCI KRAKA, CÓRKA JEGO LIBUSZA, POJĄWSZY W MAŁŻEŃSTWO PRZEMYSŁAWA
ZIEMIANINA, SPRAWOWAŁA W CZECHACH RZĄDY.

Naród Czeski, nad którym Krak z podobnąż dzielnością, i roztropnością, miał
panować, jednę z trzech córek po nim pozostałych, Libuszę, przyjął za władczynią
i księżnę. Ta ułagodzić chcąc lud niechętny i przeciwny rządom niewieścim,
ziemianina pewnego, nazwiskiem Przemyśla, zajmującego się wiejskiem
gospodarstwem i uprawą, roli, odwołwszy od wołów

57

i pługa, wezwała do udziału władzy książęcej i połączyła się z nim małżeńskiemi
śluby. Jego dziedzice i następcy, rozrodzeni w mnogich synach i wnukach,
panowali Czechom aż do czasów Jana ślepego Luxemburgskiego, u wygaśli dopiero na
królu Wacławie (Wyenczslaus) który zginął pod Olomuńcem; lubo w siódmym roku
panowania Przemysława, po zejściu Libuszy, kobiety z obyczaju i usposobieniu,
podobno Amazonkom pod naczelnictwem dziewicy Wlasty (Valasta) sprawiły były
zamieszanie, poraziwszy po kilka razy mężów i rozproszywszy ich wojska, Od
Przemy sława jednak zdradą i podstępom raczej niżeli siła. pobite i upokorzone
zostały.


LECH, SYN KRAKA, PO ZABICIU BRATA SWEGO KRAKA WSTĘPUJE NA WŁADZTWO; LECZ GDY SIĘ
ZBRODNIA JEGO WYKRYŁA, RZĄDÓW POZBAWIONY NĘDZNIE GINIE.

Gdy już minęły dni żałoby, w których wszyscy z Polaków przedniejsi zajęci byli
obchodom pogrzebowym, poczęto myśleć o wyborze nowego książęcia, mającego
zasiąśdź na stolicy Graka. Zostawił zaś był Grak dwóch synów, Graka i Lecha, i
trzecią córkę Wandę, zrodzonych do przyszłego następstwu. Tych, umierając, panom
Polskim polecił, z prośba, usilną, aby pamiętni na wyświadczono sobie
dobrodziejstwa nie odsądzali potomstwa jogo od władzy książęcej, i jednego z
synów na stolicę książęcą wybrali. Młodszy zatem Lech obawiając się, aby z ujmą
jego starszemu bratu Graków i nie przyznano rządów, już-to z przyczyny
pierworodztwa i dojrzalszego wieku, już dla łaskawości i innych przymiotów,
któremi brata przewyższał, postanowił wcześnie temu zapobiedz: zgładził więc
zdradziecko Graka, a ciało brata porąbane na części zagrzobał i przysypał
piaskiem. Żeby zaś dla zbrodni bratobójstwa nie odepchniono go od władzy,
zmyślił, jakoby brat starszy na polowaniu, zbyt porywczo pogoniwszy za zwiorzom,
zginął. A iżby tej powieści tem łatwiej uwierzono; łzami udanemi płakał, i takim
sposobom podszedłszy i oszukawszy panów Polskich, królem od nich wybrany,
stolicę państwa posiadł. Panowanie jego trwało przez lat wiele, i wszyscy Polacy
jak ojca go szanowali, poddając się z wiernością, czcią i posłuszeństwem jego
władzy. Lecz gdy o popełnionem bratobójstwio poczęły się głucho naprzód
rozchodzić wieści, a potem jawne dowody wyświeciły zbrodnię, zraziły się
wszystkich serca ku niemu, i panowie Polscy oburzeni tym bezbożnym czynem i
niewinną śmiercią, brata, tak go znienawidzili, iż straconego ze stolicy państwa
skazali na wieczne wygnanie, dla postrachu i odstręczenia innych od podobnej
zbrodni, jakiej on się dopuścił. Co zaiste godne w nich pochwały, że winę
bratobójczej panowania

58

żądzy tak sprawiedliwie ukarali, nie dopuściwszy dłużej piastować władzy nad
sobą sprawcy tak ohydnej zbrodni. Inni mniemają, że Lech za popełniono
bratobójstwo ani wygnania ani żadnej wcale nie odniósł kury, ale że sam Bóg
zsyłający pomstę za wszelkie krzywdy ludzkie pozbawił go potomstwa, miłości i
życzliwości poddanych. Przeto czując się bratobójca do winy, ścigany równie
wyrzutami sumienia, jak i słuszna. Polaków nienawiścią., w smutku i zgryzocie
wiódł odtąd żywot niesławny, i nie. zdziaławszy żadnego pamiętnego czynu, umarł
z sromota,. Cóżkolwiek bądź, to pewna, że nie zostawił po sobie żadnego
potomstwa.


PO LECHA NASTĄPIŁA SIOSTRA JEGO WANDA, KTÓRA ODRZUCIWSZY ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE Z
RYTOGAREM NIEMCEM, PO ODNIESIONEM NAD NIM ZWYCIĘZTWIE, POŚLUBIŁA SIĘ BOGOM NA
OFIARĘ I WSKOCZYŁA W WISŁĘ; POCHOWANO JĄ W MOGILE. OD JEJ IMIENIA POLACY ZOWIĄ
SIĘ WANDALAMI.

Gdy Obadwaj synowie Graka zeszli bezpotomnie, za powszechna. Polaków zgodą córce
jogo jedynaczce, zwanej Wandą, co w polskim języku znaczy wędę (hamus), rządy
państwa przyznano. Tak wielkie bowiem w sercach Polaku w tkwiło przywiązanie do
Graka, tak świeża i przytomna pamięć cnót jego i dzielności w rozszorzeniu
granic i obronie ojczyzny. Nie mało przyczyniła się do tego i urodna postać
dziewicy, wdzięczne i krasą ujmujące lica powaby, tak iż samym widokiem
zniewalała umysły i przynęcała chęci, pięknych darów przyrody hojnie uposażona
wianem. Dla tego właśnie ponętnego kształtu otrzymała imię Wandy, gdy urokiem
swych wdzięków jakoby wędą wszystkich przyciągała ku sobie, obudzając miłość i
podziwienie. Łagodna z wejrzenia, skromna z postawy, wymowna i chwytająca za
serca uprzojmemi słowy, wszelakich zalet jaśniała zbiorom. Wszyscy też panowie
Polscy tuszyli niewątpliwie, że książęcia jakiego, znakomitego rozumem i
bogactwy, któryby Polsce przyczynił wzrostu przez skojarzonie się jej
przyjaźnią, z postronnymi sąsiady i pany, zaślubią Wandzie dziewicy, aż do tej
chwili wszystkie odrzucającej związki. I zdawało się, że większa teraz liczba
posiągnie do jej ręki dla samej wielkości państwa, niż wprzódy dla zachwycającej
urody. Ale Wanda odziedziczywszy królestwo ojcowskie, wzniosła w uczuciach i
wielkich przymiotów niewiasta, z dumą poczuwając swoję wolność i swobodę,
wszystkim zgłaszającym się o nię współzawodnikom odmawiała małżeństwa. Tak zaś
szczęśliwiej roztropnie i sprawiedliwie władała krajami rzeczypospolitej, że
wszystkich zdumiewała swoją czynną radą i obrotnością, i głos był powszechny
między ludźmi, że prawdziwie męzka w tem ciele niewieściem zamieszkała dusza,
gdy najpoważniejsi światłem i sędziwi mężowie

59

postanowienia, jej wielkiemi wynosili pochwałami, a nieprzyjazne nawet umysły w
jej obliczu składały zawiść i niechęci. Gdy więc pod rządem i zwierzchnictwem
Wandy kraj Polski zakwitał w dostatki i potęgę, Bytogar pod ów czas książę
Niemiecki, znakomity rodem i bogactwy, a siedzący z Polską o granicę,
posłyszawszy o przymiotach Wandy dziewicy, której sława rozeszła się była wszędy
po świecie, w nadziei, że z jej urodą pozyska razem królestwo, wyprawił do niej
dzienosłębów, mających, prosili o jej rękę, a w razie odmowy pogrozili wojną.
Ale gdy Wanda, która w dziewiczej czystości pozostali ślubowała, wysłuchawszy
kilkokrotne obiotnice i prośby, odprawiła posłów bez skutku; Rytogar widząc, że
ani prośbami ani podarkami skłonili jej do małżeńskich związków nie zdoła, w
bolesnem uczuciu wzgardy i upokarzającej dla siebie odmowy, zebrał wojsko
ogromne i wkroczył z niem do Polski, aby wycisnąć przemocą to, czego nie mógł
prośbami. Wanda królowa, nieulękniona wojennemi groźby, kazawszy ściągnąć jak
najspieszniej hufce Polskie, zastępuje drogo Niemcom i wydaje pole do bitwy.
Ochłonął nieco Rytogar z swego szału, a udawszy się powtórnie w prośby, wolał
doświadczyć jeszcze namowy niż broni. Śle zatem kilka z starszyzny swojej do
Wandy, czekającej w gotowości na spotkanie; bogactwa swojo wylicza, ukazuje
potęgo, dokłada i pogróżki, nic tracąc jeszcze otuchy, że umysł kobiecy
jakiemikolwiek środkami, czy-to prośbą czy groźbą, potrafi złamali albo ubłagać.
"Przyszliśmy, rzekli, do ciebie Wando królowo, prosząc w imieniu książęcia
naszego Rytogara, abyś zezwoliła na połączonie się z nim malżeńskiomi śluby.
Pozyskasz męża kwitnącego młodością, zamożnego w skarby i potęgę, który w
ofierze złoży ci najświetniejsze upominki, jeśli mu swojej nie odmówisz ręki: w
przeciwnym razie, zmusi cię do lego orgiom. " Ona, niewiasta na schwał mężna, i
w stałości swój nieporuszona, odpowiedziała posłom: "Czy wasz książę uważa mnie
za kobietę tak dalece nikczemną i związku małżeńskiego niegodną, że śmie żądać,
abym wzgardziwszy królestwa mego sławą i potęgą, niepomna krzywd, które narodowi
memu wyrządził i obecnie wyrządza, zezwoliła na poddanie się jemu wraz z
królostwem, i ubliżyła godności mojego władztwa ? Odpowiedzcie książęciu, że
brzydzę się jego ofiarą, jak każdym innym związkiem. Przystoi mnie bardziej zwać
się panią, niż panującego małżonką. Wojnę mi zapowiedział — niech więc gotuje
się do wojny, a przytem zważy, jaka sromota dla książęcia i męża, w obec
sprawionych do boju szyków, odbieżawszy walki, rozprawiać o miłości, i
zaniechawszy oręża układać małżeńskie śluby. " Dawszy taką odpowiedź, kazała
trąbić do boju i uderzyć na nieprzyjaciela, aby dumne poselstwo, opowiedziano
jej przez posłanników Rytogara, zwycięzkim upokorzyć orężem. Lecz gdy celniejsi
z rycerzy Niemieckich ciekawością zdjęci, azali prawdą było, co wieść głosiła o
nadzwyczajnej piękności Wandy, przypatrzyli się zbliska

60

jej urodzie, nagłą uczuć przemianą, jakby czarodziejsko zrządzoną i ci którzy ją
widzieli, i drudzy którym tylko o niej powiadano, tak zmiękli i na sercach
upadli, że wszyscy jednomyślnie i jawnie oświadczyli się przeciw prowadzeniu
zaczętej wojny, w sprawie niesłusznej, i z wojskiem liczniejszem, przekładając,
że ich nie bojaźń odwodziła od bitwy, ale wstręt od prawdziwej niezbożności, i
że nie chcieli w złej sprawie narażać się na jawne niabezpieczeństwo, Zaczem,
opuściwszy pole walki, wrócili do swych namiotów, i nie dali się skłonić żadnym
rozkazem ani namową do podniesienia oręża przeciw Wandzie. Rytogar więc, książę
Niemiecki, w bolesnem uczuciu wzgardy i zawiedzionej nadziei, gdy nad
spodziewanie jego wszystko gorzej się powiodło, nie chcąc wracać do domu z
niesławą i wystawiać się na szyderstwo sąsiadów, którzy mówiliby, że wejrzeniem
samum niewiasty zachwiany i pokonany uległ — postanowił śmierć sobie zadać.
Zwoławszy zatem wojsko, tak do niego przemówił: "Zdradziliście mnie i opuścili —
krzywda ta stała się dla mnie nad wszelką, śmierć straszniejszą. Ja, który sam
wojnę wydałem, bez wojny pokonany ulegam! Wanda morzu, Wanda powietrzu, Wanda
ziemi rozkazująca, z woli bogów nieśmiertelnych uczyniła was trwożliwemi
niewieściuchami, gdy serca wasze sam widok jej zczarował i przemienił, na
wieczna, dla nas wszystkich sromotę. Ja za was, o! dostojni mężowie i
współtowarzysze moi, poświęcam siebie na uroczysta ofiarę bóstwom podziemnym,
ale w prośbie do bogów ślę razem to przsekleństwo, aby potomstwo wasze, jak i
potomstwo waszych synów i wnuków, za zbrodnią, przeciw, mnie popełnioną, pod
rządem niewieścim wiecznie gnuśniało. " To rzekłszy, obnażona, piersią, rzucił
się na miecz, który ostrzem ku sobie zwróconem trzymał, i odebrał sobie życie.
Wanda zaś, zawarłszy panami Niemieckiemi przymierze, po zakończeniu osobliwszem
wojny tak wielkiej i niebozpiecznej dobrowolna, śmiercią jednego, prowadziła z
powrotem wojsko nietknięte w uroczystym pochodzie do Krakowa, gdzie ją z wielką
czcią i radością przyjmowano. Za tak Świetne i znakomite zwycięztwo, pasmo oraz
szczęśliwego powodzenia, które jej w całem życiu więcej niż komukolwiek z
śmiertelnych sprzyjało, naprzód bogom ojczystym po wszystkich świątyniach przez
dni trzydzieści składać kazała dzięki: czego pobożnie dokonawszy, postanowiła
dobrowolnym ślubem siebie samą poświęcić bogom na ofiarę, uwiedziona przesądwm
swego wieku, w którym uważano to za sprawę bogom milą, czyn wzniosły i
bohaterski; a podobno i dlatego, żeby świetny i nieprzerwany bieg jej powodzeń
jakim smutnym wypadkiem nie został przyćmiony. Zwoławszy więc panów Polskich,
pobiwszy na ołtarz bogów obietne bydlęta, i odprawiwszy zwyczajem ówczesnym
uroczystą ofiarę, przy której dziękczyniono bogom na wyświadczono jej łaski, a
dokładano modły o szczęśliwy pobyt w państwie podziemnemi — wskoczyła z mostu do
rzeki Wisły i pogrążyła się w jej falach. Czyn

61

zaprawili; więcej godny podziwionia, niż podobny do wiary! Zwłoki królowej
pochowano mul rzeką Dłubnią, o milę od Krakowa, w otwartem polu, a mogiłę jej
uczczono podobnym pomnikiem jak ojcowską. Z ziemi bowiem usypano kurhan potężny,
który po dziś dzień wskazuje mogiłę; Wandy, i od niego toż miejsce to nazwano
jest Mogiła.. Że taka czci oznaka słusznie Grakowi i Wandzie przynależała, nikt
z Polaków nie wątpi; w ten sposób bowiem postanowili pamięć ich potomnym
przekazać wiekom. A nadto Wisła od Wandy królowej przezwaną została Wandalem, i
pokolenia Polskie u większej części dziejopisów Wandalami się zowią, acz staro
zwisko Wisły dla nowej nazwy nie poszło bynajmniej w niepamięć, jak owej Albuli
płynącej wedle Rzymu, która, od zatonienia w niej Tyberyusza nazywają teraz
Tybrem.


W CZECHACH PO PRZEMYSŁAWIE NIMISŁAW, PO NIMISŁAWIC MNATA OBJĄŁ RZĄDY. PO MNACIE
ZAŚ UNISŁAW I WRATYSŁAW, A PO UNISŁAWIE GRZYMISŁAW, KTÓRY STRYJA WRATYSŁAWA,
DĄŻĄCEGO DO OPANOWANIA KRÓLESTWA, ŻYCIA POZBAWIŁ.

Gdy w Czechach panowanie Przemysława z śmiercią się jego skończyło, a dwaj
synowie królewscy wcześnie pomarli, nastąpił po starym Przemysławie trzeci syn,
imieniem Nimisław, gnuśny i do wszelakich spraw ciężki, a po nim Mnata, również
niewieściech i roskosznik. Po jego zejściu, dwaj synowie Unisław i Wratysław
podzielili berło: pierwszy, z rozporządzenia ojcowskiego, nad Prażanami, drugi
nad Zatoczanami władzę otrzymał. Z Unisława urodził się Grzymisław, inaczej
Noklan (Noklam), człek małego serca i gnuśności oddany. Tę niedolężnosć władcy
poznawszy stryj jogo Wratysław, umyślił Czechy całe pod swoję władzę zagarnąć, i
przeciw synowcowi swemu (ojciec jego bowiem już nie żył) wziął się po
nieprzyjacielsku do oręża. Po kilkokrołnych dość szczęśliwie przedsiębranych
wyprawach, postanowił tegoż Neklana i naród jemu poddany ostateczną pognębić
klęską, nie przepuszczając nawet niemowlętom. Stoczył więc na polu zwanem Tursko
(Tusco) walną bitwę, z której atoli Niekłam wyszedł zwycięzcą, postawiwszy w
miejsce swoje wodza Zdoryka, z postaci bardzo podobnego do siebie, ale większego
nierównie odwagą i siłą, i wszystkie wojska nieprzyjacielskie pogromił. Obadwaj
wodzowie Wratysław i Zderyk w bitwie tej polegli. Neklan ogarnął władzę.
Wyśledzono i syna Wratysława, młodziuchno dziecię, i wydano do rąk Noklanowi:
ale ton ulitowawszy się nad wiekiem chłopięcym i krwią stryjecznego brata, oddał
go na wychowanie Duryngowi, który niegdyś z ojcom jego

62

ścisłą połączony był przyjaźnią. Pochlebca, w głupiem rozumieniu, że swą
przysługą pozyska laskę Grzymisława, ściął głowę onomu pacholęciu zabawiającomu
się wędką u wody i przyniósł ją Neklanowi, z przechwałką, że tem zabójstwem
panowanie mu upewnił. Ale Noklan, oburzony czynem tak niegodziwym okrutnika,
nalajawszy mu słusznie, że go ani pamięć przyjaciela, ani litość nad niewinną
sierotą nie zdołały od zbrodni powstrzymać, kazał go na szubienicy powiesić.


PO ZEJŚCIU BEZPOTOMNEM WANDY, POLACY WRACAJĄ DO WOLNOŚCI, I OBIERAJĄ, DWUNASTU
WOJEWODÓW, KTÓRZY PRZEZ DŁUGI CZAS POTEM RZĄDY SPRAWUJĄ

Z śmiercią Wandy Polacy od samowładczego uwolnieni jarzma, zapragnęli znowu do
dawnych powrócić swobód. Taka jest bowiem z przyrodzeniu ułomność ludzka, taka
chęć i pragnienie, że to, co się nie dało osiągnąć, albo co sami radzi
porzucili, zawzdy wydaje się ludziom lepsze, niźli to co posiadają. Zniósłszy
zatem rządy książęce, jodynowladne, ustanawiają starszyzno, dwunastu mężów,
według liczby ziem, z których się na ówczas składała Polska, i nadają im
nazwisko wojewodów, to jest wodzów wojennych. Im zarząd ziemstw i wojenne sprawy
poruczają, aby czuwali nad całością ojczyzny i zabezpieczeniem jej od napaści
nieprzyjacioł, a ilekroć wymagałaby potrzeba, przez nabory wojskowo powoływali
naród do broni, hufcom zbrojnym na wyprawach przewodniczyli, a skracali hardość
krnąbrnych i opornych, w pokoju zaś poddanym sprawiedliwość wymierzali. Obyczaj
ton, w owym czasie powstały, po dziś dzień zachowuje się u Polaków,
przedstawiając postać i wizerunek starodawnych, sędziwych wieków. Każde bowiem
księstwo i województwo ma swego wojewodę (palatinum), płatnego z dochodów
państwa, który załatwia ważniejsze województwa swego sprawy, z pomocą pewnej
liczby urzędników, zasiadających z nim według prawa krajowego w oznaczonym,
czasie na radzie. Chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi
i ciągnie na ich czoło. Wywołanym z kraju, było gotowi byli do poddania się
prawu, wydaje listy ochronne (salvum conductum). Jemu wreszcie, nie komu innemu,
dana jest władza mianowania urzędników publicznych, zwoływania wieców i
oddzielnych wojowództwa swego zjazdów (convontiones), stanowienia uchwał co do
wagi i miary, tudzież innych rzeczy odnoszących się do układu i rządu
wewnętrznych spraw wojowództwa. Przetoż na urząd ten wybierają sędziwszych i
zdolniejszych mężów, od nich bowiem zawisła dola powszechna, szczęście i
nieszczęście rzeczypospolitej. Używają oni pod królmi i książęty tej samej
prawie powagi, jakiej w czasach

63

kwitnącej wolności i po zniesieniu władzy królewskiej używali. I rządzoną była
Polska w długich lat przeciągu od takich dwunastu wojewodów, którzy pilnowali
gorliwie wymiaru sprawiedliwości, obrony swobód i ojczyzny, aby Polacy nie
zrazili się ich rządami i nie zatęsknili do jedynowładztwa, zgubą wolności, pod
której wpływem szczęśliwość domowa i publiczna tak pomyślnie kwitnęła.


KIEDY WĘGRZY I MORAWCY SZERZYLI W POLSCE NAJAZDY, A WOJEWODOWIE NIE MOGLI SIĘ IM
OPRZEĆ, PEWIEN RYCERZ PRZEMYSŁAW STANĄWSZY NA CZELE POKONAŁ ICH ZRĘCZNYM
WYBIEGIEM, ZA CO POTEM ZGODNĄ, UCHWAŁĄ OBRANY ZOSTAŁ KSIĄŻĘCIEM.

Gdy w ten sposób rzeczpospolita pod rządem dwunastu wojewodów przez długi czas
błogim cieszyła się bytem, Polacy, z zwykłą ludziom niestatecznością,
sprzykrzywszy sobie ich panowanie, zapragnęli znowu książęcia, w nadziei, że pod
jego władzą szczęśliwiej żyć będą. Przyspieszyły tę zmianę same okoliczności
czasowe, które ich zamysł przywiodły rychło do dojrzałości. Podwójny bowiem
nieprzyjaciel, a z obydwóch stron liczny i straszny, jeden z Węgier, drugi z
Moraw, sprzymierzywszy swój oręż z innemi narodami, prowadził na Polskę ogromne
wojska, aby ją podbić przemocą i pozbawić wolności. Na ich spotkanie wyszły
chorągwie Polskie pod naczelnictwem wojewodów, a stoczywszy bitwę, mim okazane
dowody męztwa i siły nieszczęśliwą, i poniosłszy kilkakrotnie od nieprzyjaciół
klęski, poczęli się lękać, aby wszystko razem nie było stracone, gdyż
nieprzyjaciel rozsypując się codziennie po włościach, szerzył wszędy łupiestwo i
pląsał z nieukróconą swawolą. Powiększyła się jeszcze ta bojaźń po zniesieniu
zupełnem wojsk rzeczypospolitej; i mniemano, że Polska już zginęła, gdy cudownie
mąż jeden podźwignął ją i ocalił. Był naówczas między Polakami rycerz dzielny,
imieniem Przemyśl, wyćwiczony w żołnierce i nad stan swój świadomy sztuki
wojennej, a wyższy dowcipem i przemysłem niż znakomitym rodem, który prócz tego
dał się był poznać z poczciwości i wielu zacnych przymiotów, a ztąd wielką miał
u ludzi wziętość. Osobliwsze więc w rodakach obudzał zaufanie, że z wrodzoną
zdatnością łączył wprawę nabytą w licznych przygodach i bitwach. Ten
postrzegłszy, że nieprzyjaciel poczynał sobie niedbale i nieostrożnie, wziął
przed się zamysł więcej dowcipny niż śmiały. Rozważywszy w milczeniu, jakimby
podstępem pokonać można przeciwnika, któremu siły nadwątlone wcaleby nie
sprostały, wymyślił środek niezwykły, zasadzony na pozornym postrachu i pozornej
gotowości do bitwy. Z pierwszym brzaskiem wschodzącego słońca kazał im wzgórzach
przeciwległych obo-

64

zom nieprzyjacielskim porozwieszać w wielkiej ilości błyszczydła do szyszaków
podobne: na które gdy uderzyły promienie słoneczne, nieprzyjaciele tak się
widokiem tym przerazili, że czemprędzej za broń porwawszy, bez należnego szyku i
porządku, bieżeli ślepo i zapalczywie w tę stronę, gdzie mniemane świeciły
hełmy, chciwi nowego nad Polakami zwycięztwa. Lecz gdy się zbliżyli do miejsca
pokornem łudzącego mamidłem, i żadnego tam wojska ani szyszaków nie znaleźli
(spiesznie bowiem Przemysław rozkazał je był pozbierać, jak tylko dostrzegł, że
Węgierskie i Morawskie hufce brały się do oręża, a to iżby ukrył przed nimi że
pozorem byli zwiedzeni), mniemając, że Polacy pokazawszy sie tylko uciekli,
wracać poczęli do obozu w wielkiem zaniedbaniu i nieładzie. Właśnie tej
sposobności czekał Przemysław do stoczenia pomyślnej walki, więcej licząc na
podstęp i sztuczne udanie, niźli siłę wojenną. Sprawia więc i zagrzewa do bitwy
wojsko, zebrane na prędce, pewne obiecując, mu zwycięztwo, jeśli podobnie jak
nieprzyjaciel dla zwycięztwa krew swą poświęci. A tak natchnąwszy je
najdzielniejszą rycerstwa pobudką, żądzą ośmielenia się na to, co
nieprzyjaciołom zdawało się niepodobnem, z pierwszym zmrokiem napada na ich
obóz, z tyłu i z boku nacierając z odwagą, i rażąc w pierwospy wczasujących się
spokojnie; na czele hufców, ośmielonych przezeń na wszystkie przygody,
nieustraszonych pociskami nieprzyjaciół, gromi, siecze, i położywszy na placu
nie mało trupa, resztę upadającej potęgi małą garstką swoich płoszy w pogoni i
zwycięża; nareszcie obóz opuszczony, z niezmierną zdobyczą taborów i oręża,
wojsku w plonie oddaje. Łatwo było rozbite pierzchających tłumy w ucieczce
porazić albo pobrać w niewolą: ale Przemyśl dosyć mając na tem, że kraj od
napaści oswobodził i nieprzyjaciela pokonał, wstrzymał rycerstwo od dalszej za
nimi pogoni. Tą obroną i ocaleniem ojczyzny taką u wszystkich pozyskał sobie
miłość, że go i wojsko i naród wszystek uznał godnym panowania; jakoż niebawem i
zgodnemi głosy książęciem i monarchą Polski został obrany. Od tego też czasu
zarzucono dawne jego imię, a nazwano go Leszkiem (Lestek), co znaczy sprawnego i
przebiegłego; a to z tej przyczyny, że podstępem i chytrością, albo lepiej
mówiąc przemysłem, więcej niźli orężem i siłą, nieprzyjaciół tylekroć
zwycięzkich pokonał; lub (co mi się zdaje podobniejszy do prawdy) iżby mu nie
brakowało niczego do powagi i godności książęcej, nadano mu imię dawne i wspólne
książętom Polskim: od pierwszego bowiem Lecha wszyscy po nim idący książęta, jak
to zwyczaj niesie i u innych narodów, zwali się imieniem zdrobniałem Leszkami a
nie Lechami, które-to imię w rodzinach książąt Polskich jeszcze się dotąd
utrzymuje.

65

PO ŚMIERCI PRZEMYSŁAWA, GDY WIELU KUSIŁO SIĘ O WŁADZĘ, POLACY UCHWALILI GONITWY
KONNE DO SŁUPA: KTOBY PIERWSZY STANĄŁ U METY, TEN MIAŁ BYĆ KRÓLEM OBRANY. LESZEK
POTAJEMNIE DROGĘ, KTÓRĄ, BIEŻEĆ MIANO, PONATYKAŁ KOLCAMI, SAM ZAŚ KONIA SWOJEGO
ŻELAZNEM PODKUCIEM OPATRZYŁ: GDY WIĘC INNYCH KONIE POKALECZAŁY W DRODZE I
POCHRAMAŁY, ON PIERWSZY DOBIEGŁ DO METY I KRÓLEM ZOSTAŁ OKRZYKNIONY. ALĆ INNY
MŁODZIENIEC PIESZO, MIJAJĄC GŁÓWNĄ ŚCIESZKĘ, TUŻ ZA NIM U SŁUPA STANĄŁ; A SKORO
SIĘ TAMTEGO WYJAWIŁ PODSTĘP, ZDRAJCA ZABITY, TEN ZAŚ KRÓLEM POD IMIENIEM LESZKA
OBWOŁANY ZOSTAŁ.

Leszek czyli Przemysław panował szczęśliwie lat kilka i skończył rządy z
pomyślnością; nikt bowiem temi czasy nie odważył się na ziemie Polskie jawnej
wymierzać napaści, odkąd Węgrom i Morawcom tak ciężką zadał klęskę. Ale z
śmiercią, jego, przy wyborze następcy, nowa między Polakami powstała niezgoda,
nowe i rozliczne zabiegi o godność książęcą. Przemysław albowiem czyli Leszek
żadnego ani męzkiej ani żeńskiej płci nie zostawił potomka. To spowodowało
wielu, różnemi nęconych widokami, do ubiegania się o władzę. Jeden brał z rodu
otuchę, drugi z zamożności, ten przeciwnie w swoję ufa obrotność, inny w pomoc
licznego krewieństwa, inny w szereg długi przodków sławnych. Zaczem gdy czas
naznaczony do wyboru książęcia nadszedł, wyjawiły się rozmaite zabiegi, żądze i
usposobienia współzawodników, z których każdy według możności garnął do siebie
rządy. Kilka dni upłynęło bez skutku, a chciwość panowania raczej wzrastała niż
ostygała w sercach; i w takim głosów nieładzie nie można było spodziewać się
ostatecznej zgody, gdy każdy z wyborców, podzielonych na różne stronnictwa,
usiłował wynieść jednego; ztąd wrzały poswarki podżegane zazdrością i prowadzące
do jawnych nieprzyjaźni, zmów i sprzysiężeń, które kończyły się nieraz na krwi
rozlewie. Aby więc pożar tak wielkiego niebezpieczeństwa nie ogarnął całej
rzeczypospolitej, po długich sporach zgodzono się dla skrócenia rozruchów na
taki środek; aby obrano słup za metę, do którejby wszyscy ubiegający się o
panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnej maści i różne mających
odmiany ścigali się rączym pędem w zawody, a ktoby w tym wyścigu pierwszy stanął
u słupca, temu, bez względu na stan, lecz w skutek szybszego biegu, przyznać
miano godność książęcą. Do wybrania przeto w ten sposób, który zdawało się że
nie dopuszczał żadnego wybiegu ani podstępu, i do pozyskania przyszłego władcy,
męża dziarskiego i sposobnego, wybierają blisko miasta Krakowa nad rzeczką
Prądnikiem równinę ścielącą się rozłogiem wszędy jednostajnym, miękką

66

i pozielenioną darniem. Wsławiają potem słup i oznaczają przestrzeń zawodu
pewnemi z obu stron krańcami, uprzątnąwszy z drogi wszelkie przeszkody i zawady.
Nakoniec wybierają starców i sędziwszych z grona panów, którzyby ścigających się
ochotników pilnie uważali, a potem rozsądzili między nimi: tym poruczono
zaszczytny udział przyznania rządów królestwa spółzawodnikowi - zwyciężcy. Lecz
jako przezorność ludzka nie ma nigdy dość środków do obwarowania się z każdej
strony, łatwy znalazł się sposób, za pomocą którego zdrada zdołałą podejść
obmyśloną tak mądrze radę i wydanie słusznego sądu. Pewien albowiem młodzieniec,
imieniem Leszek, dowcipny i przebiegły, a między ubiegającymi się o panowanie
najzapaleńszy i najchciwszy władzy, kryjomo, całą drogę, którą do mety bieżeć
miano, w noc późną i bez świadka, aby go kto nie wydał i zdrady nie rozgłosił,
żelaznemi ponatykał kolcami, które dla niepoznaki piaskiem z wierzchu przysypał,
zostawiwszy dla siebie z boku jednę tylko ścieszkę wolną, oznaczoną pewnemi a
jemu tylko wiadomemi wskazówkami. To uczyniwszy, czekał z radością w sercu dnia
przeznaczonego na zjazd wyborczy, nie wątpiąc bynajmniej, że książęcą uzyska
godność. Ale zdradę jago dowcipną wykrył traf niespodziany: dwaj bowiem
młodzieńcy, prostego i ubogiego stanu, przyszedłszy dla rozrywki na miejsce
gonitwy, ułożyli się żartem pójść pieszo na wyścigi a to pod takim zakładem,
iżby zwyciężony zwycięzcę zawsze królem nazywał i witał. Postanowionego atoli
zakładu wykonać nie mogli, zaraz bowiem na początku drogi kolce żelazne poczęły
im kaleczyć nogi. Stanęli zatem, i dostrzegają, że cała przestrzeń podobnemi
kolcami była zasłana. Sądząc jednak, że nie należało rozpowiadać tego, o czem
się przypadkiem dowiedzieli, rzecz całą zachowali w milczeniu. Gdy nadszedł
dzień wyborczy, a wielu mężów i młodzieńców na koniach odmiennej maści przybyło,
ci, którym ten urząd powierzono, poprowadzili ochotników chcących doświadczać
szczęścia na miejsce gonitwy; a że wszystka szlachta i lud polski, zgromadziwszy
się licznie na tak niezwykłe i wielkiej wagi widowisko, chcieli być świadkami
ostatecznego wypadku, dzień przeto wyścigów, naznaczy na piętnasty Października,
ciekawy ze wszech miar przedstawiał widok: pole piaskiem wysypane, urządzone dla
panów na podniesieniu ławice, lud zewsząd zgromadzony, jego twarze, uwaga i oczy
na ubiegających się zwrócone, a jak to zwykłe bywa, wieloraka obawa, życzliwość,
współczucie lub względność, według rozmaitego widzów usposobienia. A gdy wraz
wszyscy współzawodnicy szybkim puścili się wyścigiem, konie ich kaleczone
tkwiącemi po drodze ostrokolcami, których żaden uniknąć nie mógł, poczęły
najprzód utykać i postawać, a potem padać z jeźdźcami; inne, gwałtowniej
naglone, zrzucały ich z siebie, opóźniały, lub waliły z sobą o ziemię. Sam tylko
Leszek, chytry sprawca podstępu, który nadto kopyta swemu koniowi żelaznemi,
opatrzył podkowami, aby go ochronić od wszela-

67

kiego obrażenia, gdyby przypadkiem na jaki kolec natrafił, pędząc ścieszką,
wiadomą, nie bez podziwu współzawodników i widzów, pierwszy stanął u mety, i jak
zwycięzca za słup uchwycił, Aleć tuż za nim jeden z młodzieńców, o których się
wyżej mówiło, że dla zabawy biegali na wyścigi, ten który był mniej od
ostrokolców ucierpiał i już się po to czasy wygoił, nie chciał zaniechać
gonitwy; w czasie więc naznaczonym wyścigom konnym goniąc, pieszo ścieszką
boczną przy śmiechach powszechnych i wołaniach, do kresu przybywa. Aczkolwiek
Leszek na swym jabłkowitym koniu według umówionego warunku najpierwej stanął u
słupca, i od wszystkich władca, i książęciem okrzykniony został, zaraz przecież
wyjawiła się zdrada; o która, od współzawodników oskarżony, musiał sprawić się
przed sędziami ustanowionemi do orzeczenia pierwszeństwa w tej gonitwie. Na
dowód użytego podstępu ukazano nieuszkodzone kopyta u jego konia, i żelazem
starannie podkute; a ztąd jawnie przekonano się, że on nie kto inny ponarzucał
owych kolców i zdradził sprawę publiczną. Zdaniem więc powszechnem, jako winny
podstępu przeniewierca i zdrajca, zasłużył na karę. Zaczem, po wydanym nań
wyroku, od współzawodników swoich, których tak chytrze podszedł, oburzonych jego
zdradą, na sztuki rozszarpany, kaźń zasłużoną i śmierć poniósł sromotną. Ów zaś
młodzieniec, który dla żartu pieszo był zdążył do mety, za zgodną wszystkich
wolą i okrzykiem, godnym uznany książęcej dostojności i na stolicę państwa
wyniesionym został. A ponieważ, jak wyżej namieniliśmy, rodu był pospolitego,
jednomyślnem także postanowieniem nadano mu godność książęcą; wszyscy bowiem
najchętniej uznali i orzekli, że według prawa wydanego na panowanie zasłużył.
Aby wreszcie dawne imię nie wadziło mężowi wziętemu z poziomego stanu, zarzucono
jego nazwisko, i mianowano go Leszkiem: imię to bowiem u Polaków było w owym
czasie powszechne i nadawano je książętom wysadzonym do rządów jakby miano
godności. A tak, ów święty majestat królewski, odmówiony chytremu i chciwemu
panowania podstępcy, który swą zdradę śmiercią przypłacił, przyznano skromnemu i
prostemu młodzieńcowi z największą, jego chwałą — i sprawdził się wyrok Pisma
Ś., które mówi: "Wielu usiadło na stolicy, a ten, o którym nie myślano, weźmie
koronę".


JAK LESZEK PO OTRZYMANYCH NAD NIEPRZYJACIÓŁMI MNOGICH ZWYCIĘZTWACH, WIELU
CNOTAMI JAŚNIEJĄC, DŁUGO I SPOKOJNIE RZĄDY SPRAWOWAŁ.

Ten poziomy stan swój i chudobę Leszek, cudowną Opatrznością Boską wyniesiony do
rządów, uświetnił tak wielkiemi dzieły, i tylu cnót za-

68

szczytami ozdobił, że zdawał się nie pod strzechą wieśniaczą, ale w pałacach
królowskich i z krwi dostojnej zrodzony. Byt to mąż przedziwnej łaskawości,
czynny i do spraw wielkich pochopny, śmiałego i rycerskiego ducha, tak, iż nie
tylko poskromił zapędy nieprzyjaznych sąsiadów, którzy dzierżawy jego
nachodzili, ale Pannonom, Morawcom, Czechom, Teutonom, i innym ościennym narodom
sam wojny wypowiadał, a dzielnie i szczęśliwie kierując wyprawami, jednych
zwycięzkim orężem pogromił, innych zaborem dziedzin i posiadłości pokarał. Aby
zaś wojsko w długim spoczynku nie odwykało trudów i nie gnuśniało, jeżeli kiedy
zewnętrznego zabrakło nieprzyjaciela, nakazywał ćwiczenia z kopiją, obroty
wojenne, i inne rycerskie zatrudnienia; zwycięzcom i dzielniejszym zapalnikom
wyznaczał nagrody, i sam z zniewalającą uprzejmością zasłużonym rozdawał. Te
ustawicznie ponawiane ćwiczenia i harce między dzielniejszymi z rycerzy jednały
mu miłość, a przez wprawę w użyciu broni czyniły lud wytrwałym i do boju
ochotnym. Tak wspaniałą zaś odznaczał się hojnością, iż wolał częstokroć znosić
niedostatek po szczodrem rozdarowaniu swego mienia, niźli przy skąpstwie w
bogactwa obfitować. Żadnej zasługi nagrodzić nie omieszkał; proszącemu łaski,
biednemu opieki i wsparcia nie odmówił. Zgoła, nie królem, ale wszystkich
nędznych zdawał się być ojcem i opiekunem. Sam przestając na szczupłym nader
posiłku, okazywał się największym nieprzyjacielem pijaństwa i wszelkiego zbytku.
Stół jego zdobiła uczciwa skromność, na podziw rządne pomiarkowanie, tak iż
przystojna biesiadka wystarczała dla wszystkich, nie dając bynajmniej
sposobności do obżarstwa. Drobną to i mało ważną zdawałoby się zaletą w osobie
książęcej, gdyby i pod tym względem nie stawił budującego przykładu, i nie
okazał się nad innych wyższym: owę bowiem wstrzemięźliwość i skromność, którą
wyniósł z domowego życia, czy-to nabytą przez cnotę, czy wziętą w darze od
przyrodzenia, zachował przy dostojności królewskiej, i rządził się nią w całem
życiu. Często na zebraniach publicznych, gdy konieczność wymagała przybrania się
w szaty książęce, dawną grubo tkaną kiereję i przyodziewek lichy, w którym był
wzięty na stolicę, państwa, w miejscu najwidoczniejszem rozwieszać kazał, aby
oczom jego obecne przypominały mu pierwotnego stanu prostotę, i nie dopuszczały,
iżby władcą możnym i panem będąc życia i śmierci podnosił się w pychę i hardość.
Daleki wszelkiego zbytku, wystawności, dumy i nadużycia, aż do zgonu okazywał
się dla wszystkich ludzkim i łaskawym. Niskiego rodu swego nigdy się nie
zapierał, owszem poczytywał to sobie za największą zaletę i chlubę, że z
poziomego stanu zdołał wynieść się tak wysoko i osięgnąć godność książęcą.

69

LESZEK ZOSTAWIA SYNA, GODNEGO SIEBIE NASTĘPCĘ, LESZKA TRZECIEGO; A TEN WRESZCIE
JEDYNEGO I PRAWEGO DZIEDZICA PAŃSTWA POPIELA, POBOCZNYCH ZAŚ SYNÓW DWUDZIESTU,
KTÓRYCH POD JEGO ZWIERZCHNOŚĆ PODDAJE, ODKAZAWSZY IM ZA ŻYCIA PEWNE ZIEMIE I
POWIATY.

Rządca sprawiedliwy i skromny, panował Polakom Leszek drugi przez lat wiele
zwycięzko i szczęśliwie, i w sędziwej dopiero starości, strawiony wiekiem, życia
dokonał. Twierdza niektórzy, że ten Leszek w wojnie prowadzonej z cesarzem
Karolem Wielkim, zwyciężony zginął. Jak bowiem wyczytuję, prawi o nim Marcin
Gallus (Gallicus), "że w roku 805 cesarz Karol wyprawił syna swego Karola do
Polski, który spustoszywszy kraj cały, zabił Lecha, książęcia tej ziemi, a za
powrotem zastał ojca w lesie Woszego, zabawiającego się łowami". Zkąd pokazuje
się, że Polacy pod ów czas, i wprzódy jeszcze, wojowali z cesarzami i królmi
postronnemi; lecz w których leciech, jaką koleją i szczęściem, lub za jakich to
było książąt, wiedzieć nie można, a to dla braku pisma, którego Polacy w owych
czasach pogańskich jeszcze nie znali. Czyli więc Leszek zszedł śmiercią,
przyrodzoną, czy przygodną, to pewna, że zostawił Polakom dziedzica, syna
jedynaka tegoż imienia, Leszka trzeciego. Ten dla znakomitych czynów i zasług
ojca godnym był uznany następstwa na stolicę ojcowską. A że przodkowi swemu,
wyuczony jego przykładami, bynajmniej w dzielności nie ustępował, tak głośno
zatem cnotą i chwalebnemi czyny u swoich i obcych zasłynął, że raczej zdawał się
go przewyższać, niźli mu wyrównywać. W wojnach po wiele kroć z sąsiedztwem
pogranicznem toczonych uświetnił przeważnemi dzieły i podniósł imię narodu
Polskiego; a w niektórych częściach kraju lud chwiejący się w wierności i
wszczynający zamieszki przezornem staraniem i tęgością rządu ujął w kluby i
rozruchy uśmierzył. Nowe nadto krainy orężem swoim zdobył i do swego państwa
przyłączył. Od Pannonów, których pod ów czas Italowie i Grecy napastowali wojną,
często do objęcia dowództwa wielkiemi prośbami i podarkami zapraszany, porażał
zwycięzko ich wrogów, i obronił Pannonią (która także krajem jest Słowiańskim)
od płacenia Grekom i Italom daniny, swoją i wojska swego walecznością, równie
jak sztuką wojenną, z której słynął. Z żony prawej jednego tylko miał syna,
któremu było na imię Popiel (Pompilius). W spodziewaniu, że ten będzie jego
następcą, wychowywał go starannie, używszy ku pomocy mistrzów i dozorców, dla
ćwiczenia młodzieńca w dobrych obyczajach i nauce. Z kilku zaś nałożnic
dwudziestu spłodził potomków, samych synów, jako to: Bolesława, Kazimierza,
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

70


Władysława, Wratysława, Oddona, Barwina, Przybysława, Przemysława, Jaxę,
Semiana, Ziemowita, Ziemomysława, Bogdala, Spicygniewa, Spicymira, Zbigniewa,
Sobiesława, Wizymira, Czestmira (Czesimirum) i Wisława. Obawiając się zaś
Leszek, aby po jego śmierci o władzę i ojcowiznę, nie było między synami
zatargów i krwi rozlewu, Popiela, syna prawego, ustanowił głową królestwa i
panem; innych zaś pobocznych poddał jego zwierzchnictwu i władzy, i zobowiązał
ich przysięgą, aby mu we wszystkiem byli posłusznymi, a rząd jego i
przełożeństwo uznawali. Podzielił zaś między owych dwudziestu synów wszystkie
kraje nadmorskie, ziemie Slawów, Rugian, Polabów, Obotrytów, Warazów i Kaszubów,
rościągające się ku Misnii, Westfalii, i wodom Oceanu, tudzież wszystkie
dzierżawy Polskie czyli Słowiańskie, leżące między rzekami Łabą (Albis) i Hawelą
(Habela) i każdemu osobna wyznaczył dzielnicę. Ci z władzą panujących rządząc
niemi przez czas długi, pozakładali liczne stolice i grody, miasta i zamki,
którym własne ponadawali nazwiska: a chociaż je w czasach późniejszych
Teutonowie opanowali i do dziś dnia dzierżą;, zachowały się przecież nazwy
pierwotne miast grodów, i inne miejscowe, acz na Niemieckie przerobione, jako
to: Bukow (Bukkow), Dobin, Brema, Mikelburg, Lunemburg, Aldemburg, Raceburg
(Raczesburg), Sigeburg, Plunen, Slezwik, Iłow, Zwerin, Malechow, Rostek, Kuczyn,
Werlem, i. t. p. Przeszły zaś rzeczone ziemie i powiaty Słowiańskie wraz z
grodami i miastami w posiadanie Sasów, Westfalczyków, Holendrów, Fryzów i innych
narodów Niemieckim językiem mówiących, a książęta owych krajów, dostojnicy,
panowie i szlachta ustąpili za czasem Niemcom, albo od nich wytępieni zostali.
Naostatek Niklot książę Słowiański, z dwoma synami, Przybysławem i Warcisławem,
uległ przemocy Henryka Lwa, książęcia Saskiego. Jednakże po wsiach i osadach
włościańskich mieszkają do dziś dnia Słowianie rolnicy, nie innym jak tylko
Polskim mówiący językiem, lubo zepsutym i wielce zmienionym przez mieszaninę i
społeczeństwo tak z sąsiedniemi jako też innemi językami, i mieniącą się różność
narzeczy.


O ZAMKACH POBUDOWANYCH PRZEZ DWUDZIESTU SYNÓW LESZKA: ZKĄD JASNO WIDZIEĆ, JAK
DALEKO NIEGDYŚ ROŚCIĄGAŁY SIĘ KRAINY POLSKIE, KTÓRE TERAZ NIEMCY POSIADAJĄ.

Wspomniawszy synów Leszka z pobocznego łoża, nie mogę zamilczeć o ich
księstwach, posiadłościach i miastach, które oni założyli i osadzili, aby
potomni Polacy wiedzieli, ile naród Niemiecki uszczuplił krajów Polskich,

71

gdy wszystkie owe ziemie i powiaty Niemcy pod swoje zagarnęli panowanie, lubo po
włościach i osadach wiejskich jeszcze dotąd utrzymuję się ród i język
Słowiański. Bolesławowi więc, najstarszemu z synów pobocznych Leszka, Barwinowi
i Bogdalowi wyznaczone było Pomorze dolne; Kazimierzowi i Władysławowi Kaszuby,
Jaxie i Semianowi Serbia, Wratysławowi Rascya (Rania); Przybysławowi,
Czestmirowi i Oddonowi Dytywonia (Ditivonia), teraz Holzacyą zwana;
Przemysławowi, Ziemowitowi i Ziemowysłowi Zgorzelica, która z niemiecka zowie
się teraz Brandeburgią; innym zaś niektóre w tych krajach dzielnice, z dodatkiem
puszcz leśnych i borowisk. Założył zaś Wisław gród Międzyborze, zwany teraz
Magdeburgiem; Sobiesław gród Dalen, który dziś Dalembergiem zowią; Wizymir zamek
i miasto na brzegu morza północnego, nazwane od jego imienia Wizmar
(Viszimiria), które i dotąd tem imieniem mianują. Inni jak wiadomo, następujące
wystawili grody: Brzemię (Bremen), gród na pograniczu Westfalczyków i Fryzów
położony, a ztąd tak nazwany, że brzemię nieprzyjacioł wstrzymywał, brzemię
bowiem w Słowiańskim języku znaczy ciężar. Lunę, gród zwany teraz Lunborgiem,
leżący na skale bardzo wysokiej, którą zewsząd szerokie płaszczyzny otaczają,
zkąd też nazwę swoję otrzymał; Słowianie bowiem zowią łuną blask księżyca
przyświecającego w nocnej porze. Zamek i miasto Bukowiec, od Niemców przezwane
Lubik, acz Słowianie w pobliżu mieszkający po dawnemu je zowią. Bacibor
(Raczibor) tudzież Zweryn i Lubow, który że miał być założony, od jakiegoś

Miklona. Niemcy nazwali go Mikelburgiem, a książąt w nim panujących
Mikelburgskiemi; od pól zaś przyległych i nader obszernych zwany jest
Magnopolem, wyrazem złożonym z dwóch różnojęzykowych, Łacieskiego i
Słowiańskiego. Iłów (Gilow) od iłowatości ziemi; Rostoki, od wylewu i roztoku
wód; Werlę, od srogości; zamek Zwanowo od wołania czyli zwania, zwać bowiem
znaczy po Słowiańsku wołać; Ostrów, od wyspy i ostrowu, na którym stoi. Niemniej
Cieszyn (Theschin), Marłowo, Bolel, Trzebieszowo, i wiele innych miast i
miasteczek, zamków i grodów, które od owych dwudziestu synów Leszka, tudzież ich
synów i wnuków, ponad oceanem Sarmackim i morzem północnem, między jeziorami,
wyspami i puszczami, pobrzeże to otaczającemi, założone zostały, a które dla
obfitości kraju i zysków nadmorskich zaludnia wielka liczba mieszkańców, zkąd
też ze wzrostem ludności nowe i nader liczne w tych stronach pobudowały się
miasta. Że bowiem mniej tu ku północy dopiekają skwary słoneczne, a zima raczej
śnieżna i mroźna panuje, tem więcej przeto okolice te sprzyjają zdrowiu
ludzkiemu i rozadzaniu się tak ludzi jako i roślin.

72

POPIEL, SYN LESZKA, PO ŚMIERCI OJCA ODZIEDZICZA KORONĘ KRÓLESTWA, BRACIOM ZAŚ
SWOJEJ WŁADZY ULEGŁYM ZATWIERDZA WYDZIELONE POSIADŁOŚCI. STOLICĘ KRÓLEWSKĄ Z
GNIEZNA PRZENOSI DO ZBUDOWANEJ PRZEZ SIEBIE KRUSZWICY, GDZIE BŁOGIEGO UŻYWA
POKOJU, A NARESZCIE, NIC NIE ZDZIAŁAWSZY WAŻNEGO, I ZOSTAWIWSZY SYNA JEDYNAKA,
UMIERA.

Rozporządzeniom Leszka trzeciego, jakie był za życia względem synów swoich
wydał, we wszystkiem stało się zadosyć. Prawy bowiem syn jego Popiel, za zgodnem
braci i wszystkich panów zezwoleniem, po śmierci ojca królem i jednowładcą
Polski uznany i ogłoszony, od swych dwudziestu braci zrodzonych z nałożnic,
według przysięgi swojej i ojcowskiego nakazu, hołd należnej uległości i
posłuszeństwa odebrał. Zapewniwszy sobie więc Popiel władzę, pozwolił wszystkim
dwudziestu braciom objąć dzielnice od ojca Leszka im wyznaczone, któremi oni
według przymiotów swych i zdolności odtąd zarządzać poczęli. Wstąpiwszy na
królestwo, sprzykrzył sobie niezadługo okolicę górzystą, w której miasto Kraków
leży, a zatęsknił do równin płaskich i otwartych. Stolicę przeto państwa z zamku
i miasta Krakowa przeniósł do Gniezna, kolebki dawnych książąt Polskich, gdzie
poprzednicy jego mieszkali. Ale i to siedlisko nie więcej mu przypadło do smaku.
Chcąc zatem potomności zostawić pamiątkę panowania swojego, na płaszczyznie
rościągłej i podającej widok daleki, ponad bagnami i jeziorami nowy założył
zamek i miasto, które nazwał Kruszwicą, i w któremi stałe obrał sobie siadło,
przeznaczając je na główną państwa swego stolicę. Zaczem wkrótce to miasto,
zaludniwszy się znaczną liczbą kupców i mieszkańców, nabrało wzrostu i zakwitło,
tak że między miastami ówczesnemi w Polsce poczesne zajęło miejsce. Ilekroć zaś
Popiel podnosił oręż dla odparcia napaści i najazdów nieprzyjacielskich, albo
prowadzenia wojny z postronnymi, zawzdy bracia nieśli mu osobiście swą pomoc,
łączyli z nim wszystkie siły swoje, i nie wprzódy powracali z wyprawy, aż po
zupełnej porażce nieprzyjaciela, albo zakończeniu wojny chwalebnym i uczciwym.
sojuszem. Żadne jednak dzieło znakomite, żaden czyn bohaterski nie uświetnił,
jak wiadomo, panowania Popiela; nie umiał on bynajmniej odświeżyć sławy ojca i
dziada, ani roztropnością w zarządzie państwa, ani dzielnością w rozszerzeniu
jego granic. Przestawszy na utrzymaniu dziedzicznych posiadłości, i wychowawszy
jedynego syna z prawej małżonki, któremu dał własne imię Popiela, nie zapędzony
jeszcze w lata, ale zużyty i na siłach upadły, w chorobie życie zakończył. Znano
go człekiem bojaźliwym i podejrzliwym. Inne wreszcie wady można mu było
przebaczyć, ale w tem był zdrożny i dziwaczny, że czy-to z wrodzonej ułomności,
czy z przeczucia swej późniejszej przygody, w każdem uniesieniu,

73

klnąc się i zarzekając, bluźnił przysłowiem: żeby mnie myszy zjadły! co się.
następnie za Boskiem dopuszczeniem ziściło. W łacińskim języku zwany był
Cinereus, w niemieckim Osserich. Panować miał w Polsce przez lat wiele,
sprawując rządy jedynowładne, około roku Wcielenia Pańskiego ośmsetnego.


JAK BRACIA PRZYBYWSZY DO POPIELA, I ZASTAWSZY GO JUŻ BEZ ŻYCIA, SYNA JEGO
POPIELA OBRALI ZA PANA, I STARALI SIĘ, ABY RZECZ PUBLICZNA JAK NAJLEPIEJ BYŁA
SPRAWOWANA.

Zasłyszawszy o słabości Popiela owi dwudziestu bracia, na pobrzeżu morza
północnego, Kaszubach i Pomorzu dolnem, posiadający swoje dzielnice, wybrali się
spiesznie z swoich właści książęcych, i zjechali do Kruszwicy dla odwiedzenia
chorego brata, ale zastali go już dniem wprzódy zmarłego. Śmiercią jego
zasmuceni głęboko, opłakali go rzewnemi łzami, zwłoki według zwyczaju pogrzebali
w miejscu przystojnym i oddali im cześć należną. Taka zaś w nich wszystkich
okazała się miłość, taka wierność i życzliwość ku jedynemu synowi, którego
Popiel zostawił, że chociaż snadno im było, za zgodą przedniejszych panów, pod
pozorem opieki nad nielotnim jeszcze bratankiem, rządy państwa ogarnąć, dalecy
przecież zazdrości i chciwej panowania żądzy, woleli przy nim, acz małem i
nieudolnem pacholęciu, zostawić władze, niżeli cześć jej choćby najmniejszą
sobie przywłaszczyć. Zaczem nie czekając lat sposobniejszych i źralszej pory
młodzieńca, zaraz go na stolicy królewskiej posadzili, i jak ojcu jego
zobowiązali się byli przysięgą, złożyli mu hołd wierności i posłuszeństwa. Nadto
kilku z nich, którym inni bracia zlecili tę powinność, wzięli na się załatwianie
w pewnych czasach spraw ważniejszych, i słuchanie sporów przed Popiela
wytaczanych; przesiadując w stolicy, wydawali w jego imieniu wyroki i
postanowienia, pokąd nie doszedł pełnoletności, czyniąc to chętnie i z
powolnością, w nadziei, że im kiedyś bratanek Popiel domierzywszy lat męzkich,
za łożone dlań w dzieciństwie prace i życzliwe usługi, wdzięcznym i miłościwszym
się okaże.


O NIECNYCH OBYCZAJACH POPIELA, I JAK ŻONA JEGO ŁUDZĄCEMI PIESZCZOTY UCZYNIWSZY
GO SŁABYM I ZNIEWIEŚCIAŁYM, SAMĄ ZAGARNĘŁA RZĄDY PAŃSTWA, I DWÓCH SYNÓW NA ŚWIAT
WYDAŁA.

Lecz gdy Popiel młodszy pod bacznym i troskliwym stryjów dozorem przyszedł do
wieku dojrzalszego, i usamowolniony władzę z ich rąk odebrał, zaraz począł
zbaczać z drogi prawej, porzucając obyczaje przodków, a takie-

74

mi tylko zajmując się sprawami, które z cnotą bynajmniej nie zgadzały. Wydany na
wszelakie zdrożności i bezprawia, stał się nikczemnym i występnym. Żadnego w
sobie nie okazywał przymiotu szlachetnego, ani dowodu cnoty, zamiłowania
uczciwości; żadnym nie zalecił się czynom godnym walecznego męża i książęcia;
trawił raczej dni na gnuśnej bezczynności, obżarstwie i pijaństwie Nie
zasiadając do rady z swą starszyzną, lecz goniąc ustawnie za nieprzystojną
zabawą i rozpusta., zajmował się urządzaniem biesiad, przeciągłych pijatyk,
hulanek i tańców. Obojętny na wszystko, co było uczciwe i chwalebne, rad
pilnował wianeczków a nie broni, w towarzystwie kobiet, których zabawiał się
rozmową, a od spółeczeństwa mężów, a zwłaszcza ludzi rozsądnych i wytrawionych,
stronił jak od nieszczęścia i zarazy. Ztąd zawziętość nieprzyjaznych sąsiadów,
ujęta niegdyś w kluby dzielnością i przezorną, radą dawnych książąt, ożyła
wkrótce, poczuwszy słabość i nikczemność nowego króla Popiela. Uderzywszy więc
zewsząd napaścią, zsyłaną nań z dopuszczenia Bożego, w odpieraniu wojen poczynał
sobie trwożliwie i zniewieściało, zajęty zwykłą i nałogową rozpustą: za czem
poszło, że nieprzyjaciele ufni w swoje siły, chociaż niekiedy mniej przeważne,
porażali go w bitwach i zwyciężali. Sam bowiem Popiel, nie skory do stawieniu
kroku, gdzie orężem trzeba się było rozprawić, a pierwszy zawżdy do odwodu,
niemęztwem swojem pociągał innych za sobą i narażał na niebezpieczeństwo śmierci
i niewoli, albo sromotnej ucieczki. A jeśli za jego panowania powiodły się
niektóre wojny szczęśliwie, nie było to jego dziełem, lecz zasługą ówczesnych
naczelników i wodzów. Ilekroć bowiem na zebraniu starszyzny naradzano się o
odparciu wojny albo stoczeniu bitwy z nieprzyjacielem, nigdy nie używano go do
rady, uchodził on albowiem za niezdarę, do którego przywiązane było zawdy
nieszczęście. Nie tylko więc stał się celem pogardy, ale i pośmiewiska, równie u
swoich jak u obcych. A że szpetne, do tego wytarte i rzadkie miał na brodzie
włosy, ztąd brzydki, acz nierównie brzydszy przez swoje obyczaje sprośne i
pochopność do wszelakich występków, pogardliwie od swoich przezwany był
Chwostkiem (Chosthsko), to jest nikczemną, szpetną i wytartą miotłą. W wojnie
gnuśny i bojaźliwy, a w każdey sprawie ciężki, podał się równie w ohydę swą
przedajnością, nie będąc i z tej miary zupełnie czystym. Wyswatano go i ożeniono
z księżniczką Niemieckiego rodu, powabioną z sąsiedztwa, niewiastą znakomitą
rodem, rzadką udatnością wiele kobiet ówczesnych przewyższającą, ale, jak zwykle
ta płeć bywa, przystępną wielu przywarom, a zwłaszcza dumie i chciwości.
Stryjowie i panowie Polscy połączyli z nią Popiela w tym zamiarze, aby sprośne
obyczaje męża zmieniła i poprawiła. Aliści ona ponętami pieszczot niewieścich
potrafiła go tak podbić i usidlić, że dorwawszy się rządów i spraw królestwa,
więcej sama niż on rozkazywała. Cokolwiek postanowionem być miało, nie wprzód
przechodziło

75

w uchwałę, aż gdy jej zdaniem i powagą zostało stwierdzone. Obdarzyła wreszcie
małżonka dwoma wydanemi na świat potomkami płci męzkiej; która-to płodność
zjednała. jej u króla i starszyzny panów większe jeszcze poszanowanie, wnoszono
bowiem, że tak z powodu nierządnej miłości męża, jako toż przyjścia z niej na
świat synów, powaga jej ciągle trwać miała. Odtąd więc, coraz śmielej podnosząc
głowę, niepomna płci swojej, obojętna na uszczerbek i zniewagę. prawa, ogarnęła
sama przez się władzę najwyższą, i dowolnie rządziła państwem. Umysł zatem
króla, z przyrodzenia gnuśny i nikczemny, pochopniojszym uczyniła do wszystkiego
złego. Napróżno panowie przedniejsi zdrowsze przynosili rady. Onym zaś synom
książęcym nadano imiona poprzedników: jednemu Lech, drugiemu Popiel.


JAK ŻONA POPIELA, OBURZONA NA STRYJÓW USTAWICZNIE GO KARCĄCYCH, NAMAWIA I
PODŻEGA MĘŻA, ABY ICH TRUCIZNĄ ZE ŚWIATA ZGŁADZIŁ.

Stryjowie zatem Popiela drugiego, widząc i z codziennego przekonywając się
doświadczenia, że bratanek ich bezkarnie puścił się na wszelkie swawole i
zdrożności, a ztąd równie u swoich jak u obcych stał się przedmiotem pogardy i
urągowiska, często na osobności, często jawnie przed światem, przestrzegali go,
błagali, zaklinali na dziadu, i ojca popioły, aby taką obyczajów sprosnością i
dziwactwem narowów im i domowi swemu nie czynił sromoty, przedstawiając mu,
dowodząc mnogiemi przykładami, grożąc nareszcie, że nie tylko bóstwo, ale sami
poddani nie omieszkają w jakikolwiek sposób położyć fauny jego ślepym i zdrożnym

postępkom; zapowiadali mu często utratę królestwa, nie bez ostrych wymówek, że
jego sprawy tak dalece odstępowały od rad zbawiennych, których mu udzielali. Ale
z wrodzoną Popielowi wtóremu przewrotnością połączyła się inna jeszcze niecnota,
przewrotność żony, którą był pojął z rodu książąt Niemieckich, a która umysł
jego tak słaby i do złego pochopny na wszelkie ośmielała występki. Widziała ona,
że jej mąż popadł w nienawiść równie u wyższych jak u niższych bogatszych jak i
uboższych: obawiając się zatem, aby panowie możniejsi, sprzykrzywszy sobie jego
rozwiązłość i zniewieściałość, nie targnęli się na odjęcie mu władzy, wypędzenie
go lub zgładzenie ze świata, a w jego miejsce nie powołali którego z stryjów, to
jest książąt na północnem pobrzeżu panujących, i żeby nie przyszło jej
potomstwu, dwom synom z Popiela urodzonym, tułać się, potem na wygnaniu;
pracowała nad mężem we dnie i w nocy, ponętami pieszczot niewieścich umysł jego
ujmując, skłaniając i zniewalając, aby zgładził ze świata i pozbył się swoich
stryjów. "Ani ty (mówiła) ani synowie twoi, mający po tobie dziedziczyć, nie są
bozpieczni, pókąd stryjowie żyją. Nie panujesz

76

spokojnie, bo panowanie twoje chwilowo jest i zagrożone: ilu bowiem stryjów,
tylu zdradliwych masz nieprzyjacioł, czyhających na wydarcie tobie i twemu
potomstwu władzy. Przemawiają do ciebie sordecznie i po przyjacielsku, albo
obciążają, cię upomnieniami, nie szczędzą skarg i wyrzutów, obiecując pomoc jak
najżyczliwszą. Wszystko to czynią chytrze i podstępnie, i nastawiają
zdradzieckie sidła, aby cię podać w większą u ludu pogardę i nienawiść. Chwalą,
się, że nad tobą nie stryjowską ale ojcowską raczej mają opiekę; śmiałem
domaganiem się wzajemności nazbyt wielo od ciebie żądają; często nie królem, nie
władcą panującym, ale swojej woli mieniu cię utworom. Usiłują, sami tobą
kierować, nie żeby cię uczynić lepszym i rozumniejszym, ale na większą raczej
wystawić ohydę; dlatego w ustawicznych wymówkach przypominają ci cnoty, czyny i
zasługi przodków. Wciągają cię do wojen już-to zaczepnych, już odpornych, żeby
cię jak najprędzej zgubić: wszystek też swój rozum i dowcip na to wysilają, nad
tem pracują i myślą, aby ciebie i potomstwo twoje wygubiwszy, sami po tobie
zagarnęli rządy. Od ciebie więc, zawisło, panem-li czy cudzym niewolnikiem,
sławnym czy u wszystkich ohydzonym, szczęśliwym czy nędznikiem być wolisz.
Jeżeli rozum i jakakolwiek przezorność tobą rządzi, jeśli własny i dzieci twoich
byt zabezpieczyć pragniesz, ockniej się i otrząśniej z tego otrętwionia, w
jakiem dotąd usypiasz; a nim stryjów twoich podstępy przeciw tobie się wzmogą i
w zdradzieckiej usidlą cię matni, staraj się pozbawić ich życia — nie śmiesz-li
albo nie zda ci się żelazem, to miasto żelaza trucizną, w czem liczyć możesz na
wierną moję pomoc i usługę. Domowe i ojczyste bogi, cienie ojca i dziada na tron
cię powołują; wszystek lud i panowie i stany Całego królestwa mianują cię i
zowią swoim królem; stryjowie tylko stają ci na przeszkodzie, i nie dopuszczają
panować szczęśliwie i sławnie. Wierz mi, gdy ich uprzątniesz, wszystko pójdzie
ci po myśli. " Temi i tym podobnemi namowy, do których przyłączyły się
niewieście pieszczoty i przymilenia, wiodła go, jątrzyła i podżegała do zbrodni.


POPIEL, UDAWSZY SIĘ ZŁOŻONYM CIĘŻKĄ CHOROBĄ, PRZYWOŁUJE DO SIEBIE STRYJÓW,
WYPRAWIA W OBEC NICH SWÓJ POGRZEB, I SYNÓW IM SWOICH POLECA.

Zniewoliły umysł małżonka rady chytrej kobiety: nagli go zatem do zgładzenia
niewinnych stryjów, i z wielką niecierpliwością upatruje pory sposobnej do
wypełnienia morderczego zamysłu. Powolny jej niecnym podszeptom Popiel, udaje
jakoby w ciężką zapadł chorobę, kładzie się w łoże, niby słaby i umierający, i
śle do stryjów gęste listy i posły, zaklinając ich, żeby jak najrychlej do niego
pospieszyli i wysłuchali jogo wolą ostatnią, nim życie

77

zakończy. Gdy ci z zwykłą dlań gotowością i przychylna, chęcią przybyli, Popiel
w obecności królowej i. zebranych panów tek mówił: "Przeczuwając z natchnienia
bogów, że zgon mój się przybliża, i z tej niemocy, którą złożonym mnie widzicie,
nie zdołam już więcej powstać, osadziłem za rzecz potrzebną wezwać was, najmilsi
stryjowie moi, aby za mądra, porada, wasza, której słuchać nawykiem, postanowić
przed śmiercią, o przyszłem panowania następstwie; a jako z laski waszej
piastowałem królewską władzę, abym dziedziczył ją równie w potomstwie mojem, z
pomocą waszej wiernej i niezmiennej życzliwości. Będę się raczej za obecnego
niżeli znikłego z pośród was poczuwał, jeżeli z wami społem odprawię mój obrzęd
pogrzebowy, i pokąd ta reszta tchnienia jeszcze się we mnie kołace, ujrzę, jaka
jest wasza ku mnie miłość, i jak z uczucia ludzkości i pokrewieństwa okażecie mi
to przywiązanie po mojej śmierci, kiedy już z wyroku losów schodzę ze świata, i
nie wolno mi dłużej z wami pozostać. Wyświadczcież mi to za życia, co
zamierzacie uczynić po moim zgonie; byłoby bowiem największą niezbornością,
odmówić tego żyjącemu jeszcze przyjacielowi, czego nawet nieprzyjaciel nie zwykł
odmawiać po śmierci. " Miesza z tą, mową łzy, jęki i wzdychania, chytrze udane,
i tające raczej zgrozę obrzydłego podstępu, niż prawdziwem powodowano
cierpieniem. A jakoby silnie wzruszony, i dla ciężkiej niemocy mówić nie mogący,
płaczom i łkaniem przerywano roni słowa bez ładu. Po tak uprzejmej i miodową
słodyczą zaprawionej mowie, wszystkich serca przeniknął żal głęboki, i w całym
domu królewskim rozległy się rzewne szlochania. Słychać z jednej strony
narzekania prawdziwe, z drugiej zmyślone; ci wydają smutno westchnienia, owi
żałobliwie jęczą, biją się w piersi i uderzają w dłonie; dziewice rwą włosy,
niewiasty poważne kaleczą sobie twarze i rozdzierają szaty. Powiększał zaś żale
powszechne obłudny i od zdrad punickich chytrzejszy jęk królowej, która z udaną
rozpaczą raz męża, drugi raz stryjów, to znów panów przytomnych z płaczem
obchodząc, tuliła się w ich objęcia i bolesnemi skargi wszystkim łzy wyciskała.
Tak wielki w ów czas cały dom smutek ogarnął, że jak wieść niesie i stwierdzają
podania, acz podobno niema w nich prawdy, jakieś nawet posągi spiżowe zdobiące
zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły, a to
obficiej niż na martwych dopuszczać można wizerunkach. Na rozkaz króla Popiela,
poczyna się wspaniały i hojnym urządzony nakładem obchód żałobny, i co słusznie
nazwanoby dziwactwem, pogrzeb żyjącego człowieka. Każdy z stryjów i panów
obecnych o tyle kwapił się z okazaniem swojej czci i miłości, o ile pragnął
zaskarbić sobie względy króla, który przypatrując się wszystkiemu, temi okazami
mierzył każdego z nich przychylność. Po zakończeniu żałobnego obrzędu,
zabobonnym, jak ówczesne niosło pogaństwo, obyczajem, zastawiono hojną biesiadę
i raczono każdego z wielką uczciwością.

78

A gdy się uczta skończyła, i nieco nawet żalu sercom ulżyła król Popiel każe
stryjów prowadzili do siebie, dając nibu poznać, że w miłem ich towarzystwie i
słodkiej rozmowie zgon nie tak mu Będzie straszny. Zobaczywszy zaś królowa
zdradliwe łzy roniąca, temi ją pociesza słowy: " Pocóż, droga małżonko, smętnemi
zalewasz się łzami? przecz narzekasz i w gorzkim upadasz żalu? Czy się lękasz
stanu wdowiego? Wierzaj mi, póki żyją ci, których zostawiam opiekunami twego
sieroctwa, nie ucisną cię żadne dolegliwości; przy nich wyobrażaj sobie że ja
żyw jestem i przytomny, uważaj każdego za ojca, każdego bowiem, tak ze stryjów
bliskiem pokrewieństwem ze mną, złączonych, jak i z panów przedniejszych, z
którymi obecnie się rozstaję, błagam i zaklinam, aby pamięć moja żyła dla nich w
tobie i wspólnem potomstwie naszem, i aby sami nie przepominali, że im ciebie i
dzieci moje, cząstkę ciała niego i połowicę duszy mojej, w spadku zostawiam".
Powstają, stryjowie, powstaje i starszyzny poważne grono, i każdy wedle możności
pomoc swoję małżonce i synom Popiela jak najchętniej przyrzeka, zaklinając się i
przysięgając, że rychlej śmierć poniosą, niźli w czemkolwiek dopuszczą krzywdy
królowej albo jej synom. Każdy bowiem w prostocie i szczerości serca wyrażał to
co myślał, chcąc okazać gotowość swoję do poświęconia się dla króla i królowej.
nie mogli zaiste wiedzieć ani domyślać się, że obojga płacze i jęki były tylko
udane, a żadnem wcale nie spowodowane cierpieniem. Stryjowie, wodzowie i panowie
Polscy, usiłując z swej strony koić żal i hamować łzy rzewne króla i królowej,
które zdawały się tak szczere i niewinne, upewniają, że o królewicach, to jest
Leszku i Popielu, którzy jeszcze nie wyszli z lat chłopięcych, po śmierci królu
Popiela baczne i troskliwe jak o własnych dzieciach mieć będą staranie, iżby
książęta nie pragnęli lepszych rodziców opieki; i że tę cześć i uległość, to
wierne przywiązanie, jakie zwykli okazywać ojcu, przeniosą, na pozostałych
synów. Popiel udaje wzruszenie i wstępującą, do serca wielką pociechę, a roniąc
łzy kłamliwe, które mu wielkość raczej zbrodni wyciskała, dziękuje wszystkim
pospołu, a potem wzywa każdego z osobna po imieniu, i wśród uścisków i ucałowali
zdradliwych zaklina, iżby danego słowa dotrzymali, a wytrwali w poprzysiężonej
wierze. A gdy już zbliżała się niby chwila skonania z płaczem poleca im swojo
małżonkę królową i dwóch synów zrodzonych do następstwa.


POPIEL ZGŁADZA SWOICH STRYJÓW TRUCIZNĄ.

W ciągu tych rozmów słońce poczęło blask swój usuwać z niebokręgu, a Popiel
skończył już grę całą kuglarstwa, która przebiegła żona jego dla podejścia
stryjów i panów wymyśliła. Stryjowie też i panowie dopełniwszy

79

tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym księciu czynić się zwykle,
czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku, ostatecznej zgonu chwili.
Wtedy Popiel, na pożegnanie niby z stryjami i starszyzna, każe przez sługi podać
sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z
nimi przymierze. Miał zaś puhar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty
misternie, a podstawiony zręcznie przez królowa., w którym napój, ucz w nie
wielkiej ilości podany, pienił się i burzył, tak iż z połowy naczynia występując
z szumom do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi,
jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się; z pod niego ogień usunie. Napój
śmiertelny, wsączony do tego puharu, podano, najpierwej królowi Popielowi, aby
go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pil do
obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka
naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tem mniej
pokosztowal napoju; pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną,
każdy z stryjów dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei. Gdy już w ten
sposób połknęli wszyscy jad morderczy, udając znowu król, że rozmową ich miłą i
nieco przydłuższą rozmarzony zasypia, a w rzeczy samej obawiając się, aby który
z nich w jego obecności nie skonał, każe im oddalić się z komnaty. A wtem
trucizna poczęła działać, żreć i trawie wnętrzności mężów niewinnie na śmierć
potępionych, którzy nagle wpadli w gorączkę i obłąkanie. Wielu wzięło ich za
pijanych, innym zdawało się, że poszaleli. Gdy wreszcie jad zabójczy, doszedł do
głębi i samego źródła żywotności, strawił i wśród srogich męczarni jeszcze przed
nocą dokonał wszystkich, którzy owego miodu byli pokosztowali. Szpetne
rozsadzanie ciał, chociaż już martwych, okazywało jawnie, że poumierali z
otrucia. Jakoż padło zaraz podejrzenie i wydało się, że Popiel zdradziecko
zatrutym miodem stryjów popoił, i rozżalonym niewcześnie jego bliską śmiercią
morderca sam śmierć przyspieszył, zgubną dla niego, zgubną dla ojczyzny i całego
rodu, i wolał usłuchać namowy swojej żony, i dumy, własnej podszeptów, niżeli
głosu przyrodzenia, praw Boskich i ludzkich. Zdjęty bowiem chciwością ogarnienia
krajów, które stryjowie posiadali, poduszczony chytremi namowami małżonki,
drugiej Jezabeli, sam podobien Achabowi, postanowił swoich krewnych tak bliskich
wyzuć z ich dzierżaw i ojczystych siedzib, bez względu na wspólność, rodu, na
własną ohydo i sromotę, na Boga krzywd mściciela, w którego nie wierzył
sprawiedliwość, ujmujący się rozlania krwi niewinnej, a mająca go ścigać za
pomordowanie stryjów. A tak zmyśloną cnotę zmieniwszy nagle w najsroższą
nieludzkość, na, rodzonych stryjów swoich wymierzył, zamach morderczy, i póty
nie odstąpił swego zbrodniczego zamiaru, póki go za poduszczeniem złego ducha
nie uskutecznił.

80

JAK POPIEL NIE POZWOLIŁ GRZEBAĆ CIAŁ POMARŁYCH STRYJÓW, Z KTÓRYCH WYLĘGŁE MYSZY
POŻARŁY GO W KRUSZWICY WRAZ Z ŻONĄ I DZIEĆMI.

Gdy owi mężowie zacni, chluba ojczyzny, tak niewinną i litości godną padli
śmierci ofiarą, żal wszystkich serca ogarnął: ale ciche tylko z ich łona
podnosiły się westchnienia, jawną bowiem nie śmiano narzekać skargo" gdy każdy
lękał się okrutniku, iżby podobnej nie użył srogości za okazany żal nad ich
zgonem, sam morderca tylko z swą towarzyszką cieszył się i unosił radością,
czerniąc niewinnych stryjów, zgładzonych przez siebie trucizną, i spotwarzając:
że zginęli cudowną niebios karą za zbrodnię, jaką przeciw królowi i bratankowi
swemu knowali; sami (mówił) ponieśli smierć wymierzoną na króla i bratanka,
której sobie wczora przy obchodzie żałobnym winszowali; i przez nię wydala się
ich bezbożność, z jaką łzy roniąc obłudne i kłamiąc życzliwość i przywiązanie,
zgon przyszły króla i bratanka opłakiwali. nie dość mu wreszcie było na tej
dwojakiej zbrodni, zabójstwie i potwarzy, ale z przestępstwa zapędzony w
przestępstwo, nową kala się niecnotą: zakazuje jak najsurowiej. aby nikt ciał
umarłych nie sprzątał ani chował, wzbraniając pogrzebu przyjaciołom i stryjom,
których życia pozbawił; a ktoby się temu rozkazowi był sprzeciwił, śmiercią miał
być karany. Pierwszy to przykład okrucieństwa i niesłychanej bezbożności, którą

pamiętnie w swoim się wieku odznaczył.
Leżały tedy na powal trupy niepogrzebane, u, psując się i ropą ociekając
wzbudzały w patrzących litość i zgrozę. Popiel tymczasem, okrutnik śroższy od
jędzy, dopuszczał się większych jeszcze występków, i na łonie bezwstydnych
roskosznie, rozpasany na najsprośniejszą swawolę, z taką bezczelnością spełniał
swoje niecnoty, jakby je miał za uczciwe sprawy, tusząc że po zgładzeniu stryjów
i przedniejszych panów, wolny od nagany, prowadzić mógł życie swobodne, wśród
wesołości, pląsów, godowania z wieńcy, roskoszowanta się łaźnią, pachnidłami,
pijaństwem i biesiadą. Lecz ani przezorność, ani żadna potęga ludzka nie potrafi
wstrzymać ręki Boga karzącego zbrodnie wszechwładnym swoim wyrokiem. Jakoż Bóg
sam, pogromca i mściciel wszelakiej nieprawości, spuścił srogą kaźń na
przestępcę, który napróżno chciał się przed nią wybiegać. Gdy bowiem ów Popiel
nikczemny płodzi coraz więcej występków, zastawia biesiady, zalewa się winem i
wonnościami, upaja roskoszą, i jak drugi Sardanapal nurza cały w miękkości i
rozpunście, zaskoczyła go i przygniotła na raz ciężka kara Boska. Z trupów
bowiem stryjowskich, które okrutnik niepogrzebane porzucić kazał, mnóstwo
niesłychane wylęgło się myszy, i te biesiad u jącego przy stole, oddanego
zbytkom i roskoszom Popiela, wraz z małżonką i dwoma synami, poczęły w obec
zdziwionych

81

domowników hurmem oblegać, gryźć zjadliwie i trapić. A chociaż żołnierze
przytomni i służba odpędzali je z największą usilnością, przecież po
utrudzedzeniu jednych, drugie występowały zgraje. Wzięła nareszcie górę nie
ustająca w swej natarczywości chmara myszy, dniom i nocą. nie dając królowi i
jego domownikom spoczynku. A gdy wszelka pomoc stawała się bezsilna" albo
odstępowała od obrony Popiela, na samych już bowiem obrońców zwracały się
zajadle myszy, nowe przedsięwzięto środki do odporu. Zakładają dokoła wielkie i
żarem gwałtownym pałające ognie, wśród których stawa Popiel z żona. i synami
swemi, tusząc, że niemi myszy powstrzyma. Lecz jakkolwiek mocne dopiekały
zewsząd żary, myszom jednak nie stawiły zapory, i nic Popielowi nie pomogły.
Obrawszy zatem inny żywioł ku obronie, każe się wieźć z żona, i dziećmi na
statku po jeziorze szeroko rozlanem, aby się schronić w wieży drewnianej,
zewsząd wodami otoczonej. Ah i wody nie były skuteczniejsze od ognia. Przez
wszystkie bowiem tonie i głębiny, po których się Popiel przeprawiał, myszy wpław
Ścigały za nim z różnych stron, a dopadłszy statku, napierały nań i spodem
podgryzały. Żołnierze i majtkowie w obawie, aby z komięgą od myszy podziurawioną
nie zatonęli, zawijają do brzegu z rozkazu samego Popiela. Ten gdy ze statku
wysiada, spotyka myszy spieszących przeciw sobie nowo hurmy, które złączywszy
się z pierwszemi, z wodnej wracającemi pogoni, razem na króla mordercę uderzają.
Kiedy więc te i inne środki, do których się z rozpaczą, uciekano, nie pomagały,
wszyscy w tuj przygodzie uznali palec Boży, i odbiegli Popiela; ten widząc się
opuszczonym, wstępuje wraz z małżonku i dziećmi na wysoką wieżę Kruszwickiego
zamku, gdzie niezmierne zgraje myszy, po długiem i natarczywym oblężeniu,
naprzód dwóch synów królewskich, w oczach ojca i nieszczęsnej matki, nic
mogących żadnej udzielić im pomocy, potów małżonkę króla, okrutnicę. a naostatek
i samego zdrajcę Popiela tak pogryzły i poszarpały, że z wszystkiego ciała i
członków kostki nawet, ni żyłki, ani szczątka żadnego nie zostawiły. Tak
mężobójca Popiel, wraz z swą doradczynią;, druga.. Jezabel, i dwoma synami,
zginął z dopuszczenia Bożego nowym i niesłychanym rodzajem śmierci, poniósłszy w
sprawiedliwej kaźni ofiarę cieniom zgładzonych stryjów i panów. Gdy się
dowiedziano o zgonie Popiela, ludność Kruszwicka zebrała z litością szczątki
pomordowanych przez niego stryjów i panów, które, jeszcze się były nie popsuły,
i złożone razem pochowała w jednej trumnie i mogile.
Rzadki ten. i zdumiewający przykład pomsty Bożej, która się spełniła na srogim
książęciu Polskim Popiel u, zamieszczony jest w księgach wielu dziejopisów, jak
osobliwsze i cudowne zdarzenie. Podobnąż plagą na chorobę wszową zginąć miał,
jak piszą. Arnulf, król Franków, i cesarz August

82

Rzymski, syn poboczny Karola Wielkiego, nie od myszy wprawdzie, jak nasz Popiel,
zjedzony, ale od plugawego robactwa które oblazłszy. go rojami, nie przestawało
trapić we dnie i w nocy, a tocząc sromotnie ciało, aż do żył suchych i kości, w
same nawet trzewia się wżerały. Tak i Popiół, król Polski, z małżonka, swoją i
dziećmi, zginął z dopuszczeniu Bożego, cięższy poniósłszy upadek niźli Faeton
strącony z słonecznego wozu, gdy zgładzeniem niewinnych stryjów chciał siebie i
synów swoich wywyższyć. Patrzcie, proszę, wszyscy śmiertelni, uważcie pilnie i z
rozmysłem przygodę cesarza Arnulfa i króla Popiela, z których jednego żadna rada
lekarska od bezecnego owadu uwolnić, drugiego żadna straż i siła od zajadłości
myszy obronić nie zdołaią, tak iż obadwaj śmiercią okropna, i politowania godną
w srogiem zginęli męczeństwie i ohydzie. Owad tak nikczemny, i stworzenia tak na
pozór bezsilne, nie dały się oderwać od ciała, i ani władza można, ani skarby,
korony i szkarłaty, nie starczyły na odwrócenie tej plagi. Gdyby nie było
żadnych innych pomsty i karania Bożego dowodowy, mierz człowiecze uczynki twoje
a koniec twój temi dwoma tuk jawnemi przykładami, a lękaj się klęski Arnulfa i
Popiela. Wyrzekłszy się pychy, czcij Boga Wszechmocnego z całej duszy i ze
wszystkich sił twoich; znoś wyższych z powolnością, równych miłuj wzajemnie i
szanuj według zasługi, dla niższych bądź litościwym i wyrozumiałym, a dzień i
noc rozważaj zakon Najwyższego.


ZJAZD ZWOŁANY DO KRUSZWICY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA, NA KTÓRYM JEDNAK NIC NIE
POSTANOWIONO, A ZTĄD WSZCZĘŁY SIĘ WOJNY DOMOWE.

Gdy mężobójca Popiel wraz z synami swemi zjedzony od myszy z woli Boga słusznej
uległ zatracie, panowie i szlachta Polska w celu obrania nowego króla zwalali
zjazd powszechny do Kruszwicy, która na ów czas głównem i najznaczniejszem była
miastem. Dziś została jej tylko z przeszłości sława, gdy ledwo zachowuje
nazwisko miasteczka i licho ślady wielkiej niegdyś zamożności. Nikt podobno z
dzisiejszych, patrząc na tak drobne i znikczemniałe szczątki, nie uwierzyłby, że
to dawna stolica państwa i grobowiec królewski; tak wszystko już z wiekiem
upadło, już pożogami zniszczało, z mądrych wyroków Boga Najwyższego, i dla
wstrętu od zbrodni popełnionej przez Popiela. Samo bowiem miejsce, chociaż rolę
mu urodzajny, podobniejsze jest do pustyni, niż do ziemi od ludzi zamieszkałej.
W rozpoczętych zatem i przydłuższych nieco naradach o wyborze nowego króla i
władcy, powstały rozmaite, między wyborcami stronnictwa, niezgody i zatargi.
Jedni bowiem, osobistemi zajęci widokami, i popierani przez swoich krewnych,
usiłowali wedrzeć się do władzy; inni, przeciwni ich zamysłom, stawiali im z
swej strony

83

opór, uważając za rzecz niewłaściwą, iżby rodak miał między swemi piastować
rządy. Synów zaś pozostałych po stryjach i starszych głowach, zgładzonych przez
Popiela, z wielu względów nie chcieli panowie i szlachta Polska obierać, już-to
z tej przyczyny, że ród ich niesławny wyprowadzano od nałożnic, już dlatego, że
krew Popiela stała się wszystkim obmierzła, i nienawiści godną, już wreszcie z
obawy, iż to który z nich na królestwo wyniesiony, zwaliwszy winę na panów i
znaczniejszych mężów Polskich, nie zapragnął pomścić się śmierci ojca swego i
stryjów. Ody więc w radzie wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, nie
przyszło do zgody, rozeszli się z Kruszwicy w poróżnieniu wzajemnem, nie
ustanowiwszy żadnego rządu do kierowania sprawami rzeczy publicznej. Tymczasem i
okoliczne narody napadały na Polskę bezbronną i nie stawiającą żadnego oporu, i
pustoszyły ją orężem, szerząc wewnątrz kraju łupieże i zagarniając nawet
niektóre ziemie pod swoje panowanie. Sroższe jeszcze klęski dotykały panów
Polskich i szlachtę, wzajemną między sobą zwaśnionych nienawiścią, i niszczących
się domowemi wydzierstwy. Zaczem Polska, wewnątrz i zewnątrz kołatana wojną,
stała przez czas niejaki otworem nawałe ciężkich przeciwności, a narody
postronne cieszyły się i po nieprzyjacielsku karmiły tą otuchą, że królestwo
Polskie, trawiące się ustawicznemi zamieszki i ogniem domowych bojów, własną
sprawą upadnie.


ZJAZD POWTÓRNIE ZWOŁANY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA. JAK DO DOMA PIASTA,
MIESZCZANINA KRUSZWICKIEGO, MĘŻA NIESKAŻONEJ CNOTY, ZAWITAŁO CUDOWNIE DWÓCH
PIELGRZYMÓW.

Panowie przedniejsi widząc Polskę od tak srogich niezgód więcej niż od oręża
nieprzyjacielskiego cierpiącą i nękaną, zwołują po raz drugi zjazd do Kruszwicy,
dla obrania sobie władcy i zwierzchnika. A gdy nań wszystka starszyzna wraz z
ludom tym celem się zebrała, porzuciwszy już dawno zawiści i niesnaski, z
konieczności samej (ostateczna bowiem królestwu zdawała się zagrażać zguba),
poczęto zgodnie i spokojnie naradzali się o wyborze nowego pana.
Był w mieście Kruszwicy mąż pewien, imieniem Piast, tak nazwany z przyczyny
wzrostu nizkiego, a budowy krępej i silnej; Polacy bowiem tę część koła grubo a
tępo zakończoną, która się na osi obraca, zowią w swoim języku piastą. Człowiek
obyczajów prostych i wrodzonej poczciwości, odznaczający się, prócz tego wielu
zacnemi przymiotami, lecz ubożuchny, żyjący bowiem z kawałka roli, lichym
lemieszem swoim uprawianej, w ubóstwie, jak zazwyczaj, znajdował pobudkę do
cnoty. Miał on równie zacną i cnotliwą

84

małżonkę, która się zwała Rzepicą (Rzepicza), i zrodzonogo z niej syna jedynaka,
żadnem jeszcze nie nazwanego imieniem. Obadwaj zajęci uprawą, roli, żywili się
wyłącznie jej plonem. Jakkolwiek poganie i bałwochwalcy, z osobliwszą jednak i
powszechnie wychwalaną ludzkością użyczali wsparcia przychodniom, podróżnym,
żebrakom, i wszystkim wzywającym pomocy, tak, że do ich zagrody więcej garnęło
się biednych, niż do ucztującej gościny królewskiej. Zdarzyło się, że za życia
jeszcze niezbożnego Popiela, od myszy zjedzonego, dwóch pątników nikomu
nieznanych, i nigdy wprzód niewidzianych, postaci poważnej i nader poczesnej,
przyszło do Kruszwicy, i naprzód u podwojów królewskich prosiło o schronienie i
posiłęk. Gdy ich do zamku nie wpuszczono i wrota przed nimi zamknięto, udali się
do domu Piasta, gościny dla wszystkich otwartej, gdzie równie od gospodarza jak
i żony jego Rzepicy mile zostali przyjęci i z wielkiem serca wylaniem
ugoszczeni. Miał bowiem Piast w zapasie sądek miodni utuczonego prosiaka, które
był przysposobił na uraczenie sąsiadów w czasie postrzyżyn syna jedynaka, gdy
obyczajem pogańskim przy obcięciu włosów miano chłopcu nadawać imię. Uradowany z
przybycia gości, postanowił uczęstować ich tem co był na ucztę przeznaczył.
Zabiwszy więc owego wieprzaka, przyrządza wedle zamożności swojej biesiadę,
zastawia stół i na skromne gody zaprasza. Sam z małżonką swoją Rzepicą znosi
warzywo i miód hojną ręką nalewa, krzątając się ochoczo i nalegając uprzejmomi
prośby, aby nie gardzili jego chudobą i przyjąć raczyli szczere a gotowe na ich
żądania chęci, chociaż jadło i napitek były dość liche. A gdy goszczący podróżni
wychwalali podany sobie posiłek, błogosławiąc Piastowi z wdzięcznością i
upewniając, że Bóstwo, które cnoty nagradza, odpłaci mu jego ludzkość, spojrzą,
aliści napoju w dzbanie przybywa, tak iż sam przez się wzbierał i aż po krańcach
się rozlewał. Z porady zatem i upomnienia gości przypożyczono od sąsiadów
naczynia, w znacznej liczbie i sporej miary. Nalewają je miodom coraz obficiej
spływającym, dopokąd wszystkich nie napełniono. A wtem i mięsiwo z wieprzka
zabitego tak się pomnożyło, że je ledwie na dziesięciu nieckach zmieszczono.
Ukazał się tedy jakby powtórnym dziwem cud uczyniony niegdyś przez Eliasza w
Sarepcie mieście Sydońskiem, a potem przez Elizeusza, z tą tylko różnicą, że w
miejsce owych proroków wystąpili dwaj Aniołowie czy Męczennicy. Zbogacony łaską
i szczodrotą tak nadzwyczajnych gości, czynił Piast wszystko co rozkazali. Z ich
przeto zlecenia, na nadchodzące gody postrzyżyn pozapraszał nietylko sąsiadów i
spółmieszkańców, ale samego nawet króla Popiela, którego z wszystkimi razem
wspaniała ucztą ugościł, gdyż Bóg cudownie wszystkiego przysparzał. Poczem dwaj
goście Piasta postrzygli jego syna i nadali mu imię Ziemowit, a dopełniwszy
obrządku, tegoż samego dnia znikli bez śladu. Niektórzy poczytywali ich za
Aniołów, inni

85

za Męczenników Jana i Pawła, których święto obchodził kościół dnia dwudziestego
szóstego Czerwca. Gdy bowiem Piast nawiasem ich zapytał, jak im dzieją, i coby
za jedni byli, temi nazwali się imionami. Niechaj ztąd każdy pozna, jak Bogu
Najwyższemu podoba się ludzkość i gościnność, gdy tej cnoty poganom nawet nie
omieszkał hojną łaską, nagrodzić. Jakoż Aniołów mieli u siebie w gościnie, a
potomstwo ich tak się sławnie wyniosło i zakwitło, że z krwi Piasta wyszli
królowie i książęta, wyznający jednego prawego Boga, i nieprzerwanym szeregiem
dłużej jak lat siedmset po sobie następowali, od początku aż po dziś dzień
wzrastając licznem rozradzaniem się, wielkością i potęgą. Sam Piast między
najszczęśliwszemi liczyć się może: chociaż bowiem był poganinem, przecież za
cnotę ludzkości i gościnności otrzymał tę łaskę, że go nawiedzili Aniołowie, jak
niegdy patryarchę Abrahama, i patrzał na cudowne miodu pomnożenie, ile nań
starczyło naczyń przypożyczonych, jak owa kobieta nagrodzona pomnożeniom oleju
za sprawą Elizeusza proroka. Potomstwo Piasta z Bożej laski dotąd kwitnie w
książętach Polskich, którzy dzierżą Szląsk i Mazowsze, jakkolwiek blask i
majestat królewski, którym ich nadto ozdobił Bóg Najwyższy, utracili później,
gdy i sami i ich poddani obrazili go niesprawiedliwością i bezbożnością.
Dziejopisowie podają, iż to się stało roku Zbawienia dziewięćsetnego
sześćdziesiątego czwartego; a jak niektórzy lepiej utrzymują, dziewięćsetnego
pięćdziesiątego czwartego, kiedy rządził Kościołem katolickim papież Agapit
drugi, który siedział na stolicy lat ośm i dni sześć.


WYBÓR, ZŁOŻENIE Z STOLICY I NĘDZNA ŚMIERĆ JANA XII. PAPIEŻA.

Gdy Agapit drugi spoczął w Bogu; Jan XII, rodem Rzymianin, nie wyborem prawym,
ale przez ojca, przeważnego możnowładcę, Rzymianom narzucony, miłośnik
myślistwa, wszystek oddawał się swawoli i rozpuście, i nałożnice jawnie
utrzymywał: przeco przez Ottona, cesarza, złożony z stolicy, za nic to złożenie
poczytując, mienił się ciągle papieżem. Nakoniec, gdy z żoną pewnego Rzymianina
popełnił cudzołóstwo, w sam czas napadniony od czarta nagle i bez spowiedzi
umarł, przesiedziawszy na stolicy lat siedm i miesięcy dwa.


PIASTOWI OZNAJMUJĄ OWI DWAJ PIELGRZYMI O PRZYSZŁYM JEGO WYBORZE. WKRÓTCE PIAST Z
POWSZECHNĄ, RADOŚCIĄ, KSIĄŻĘCIEM OBRANY, I MIMO DŁUGIEGO WZBRANIANIA SIĘ,
ZMUSZONY JEST PRZYJĄĆ RZĄDY.

Gdy tedy panowie Polscy i szlachta, zebrani w Kruszwicy, o wyborze nowego
książęcia napróżno przez wiele dni radzili i nie przychodzili do

86

zgody (utrudniali bowiem ten wybór niektórzy z możniejszych ubiegający się o
władzę, gniewni, iż rokowanie nie szło im podług myśli), zdarzyło się, że onej
rzeszy licznie zgromadzonych wyborców zabrakło żywności. Kiedy więc głód
wszystkim dokuczał, i zanosiło się na rozejście przed dokonaniem wyboru, dwaj
goście, którzy byli wprzódy postrzygli syna Piastowego i miód z mięsiwem
rozmnożyli, wchodzą do domu Piasta, od obojga małżonków powitani radośnie, i
oświadczają., że mu zwiastować przyszli królestwo Polskie, że w Polsce panować
będzie mnogie lata w potomstwie synów i wnuków swoich. Zdumionego wieścią tak
niespodzianą uspokajają i cieszą, oznajmując, iż panowaniu otrzyma z woli Boga,
której się oprzeć nie można, i że je rozszerzy błogiem a szczęśliwem
powodzeniem. że zaś panowie i szlachta nie tylko głód cierpieli, lecz i
pragnienie więcej im jeszcze dojmujące, Piast nauczony i zachęcony od swoich
gości, wystawia naczynie z miodem, którym się dotąd sam tylko z domownikami
krzepił i strudzonych przychodniów zasilał. A chociaż wszystek ów tłum
spragniony zbiegał się do jego domu, przecież miód z małego i nader szczupłego
sączony naczynia cudowną Boga i przybyłych gości sprawą nie tylko potrzebie
wystarczał ale wreszcie i ochotę sprawił, tak iż wszyscy sobie podpili. Gdy się
cud tak osobliwy między ludźmi rozgłosił, a poźniej dowodnie się o nim
przekonano, wszystkich serca jakiś duch wyższy napełnił, i zgodną natchnął wolą,
aby męża tak świątobliwego obrać królem. A że Piast sam tylko tą cudowną
wieszczbą był wskazany, jego więc przed innymi uznano godnym panowania: i trudno
wierzyć, z jakim zapałem wszyscy panowie i szlachta pokwapili się w przyznaniu
mu tak wysokiej godności. Jakoż nazajutrz stawają licznie zgromadzeni na placu
zwyczajnym, i Piasta jednomyślnie królem ogłaszają; a według przepowiedni, dniem
wprzódy mu objawionej, przybywszy w wielkim tłumie do chaty wieśniaczej,
człowieka średniego i męzkiego już wieku obyczajom ojczystym wzywają do rządów i
królem mianują. Lecz im skwapliwiej nalegali wyborcy, tem uporczywiej sam obrany
wzbraniał się i opierał. Nareszcie, gdy wszyscy natarli nań prośbami,
zwyciężony, więcej wszakże z przymusu niż z dobrej woli, przyjął zwierzchnictwo.
Chlubniejszy to zaszczyt tak dla niego jak i wszystkiego potomstwa, że go nie
zabiegami próżności i staraniem u ludzi, ale odznaczającą się pozyskał
skromnością obyczajów i zrządzeniom samego Boga. Witają go więc, mianują i
postanawiają królem swoim, całego narodu i wszystkiej ziemi Polskiej, nie
zważając na to, że się urodził pod wiejską strzechą i żadnego krwi szlacheckiej
nie podzielał zaszczytu, a do tego bardzo był ubogi, gdyż zajmował się jedynie
uprawą roli i bartnictwem. Gdy więc z lichej zagrody, w której mieszkał, panowie
Polscy i starszyzna prowadzili go na pałac królewski, wziął z sobą swoje chodaki
z kory dębowej urobione, kazał je zachować w pałacu, i wszystkim potomkom swoim
pokazy-

87

wać, iżby wstępując na królestwo kajali się a wyrzekali pychy i próżności, z tem
przytomnem w myśli wspomnieniem, że pierwotny ich rodzic z nizkiego stanu
wzniósł się do godności królewskiej, i ztąd za szczęśliwego poczytany być
winien, że z niego tyle świetnych wyszło latorośli, tylu mężów chwalebnych,
królów i książąt Polskich, którzy licznie rozrodzeni aż po te czasy kwitną.


PIAST UTRZYMUJĄC POKÓJ WEWNĄTRZ I ZEWNĄTRZ KRAJU, STOLICĘ PAŃSTWA Z KRUSZWICY
PRZENOSI DO GNIEZNA. SYNOWCOWIE POPIELA ODMAWIAJĄ MU PŁACENIA PODATKÓW, I MNOGIE
NA POLSKĘ WYMIERZAJĄ NAJAZDY.

Byłby Piast bez wątpienia oparł się wszelkim naleganiom wyborców, w mniemaniu,
że chyba szał jaki spowodował ich do powierzenia mu rządów, gdyby o tem
zdarzeniu w cudowny sposób nic był wprzódy ustrzeżony od swoich gości. Chociaż
więc nie mógł wyjść z podziwieniu, i długo wahał się w swojej myśli, musiał
jednak zezwolić na ten wybór, za cud jeden uznając, że go takie szczęście
spotkało, którego nigdy się nie spodziewał, a nawet nie śmiał sobie wyobrazić.
Ale ród jego stał się przez to samo świetniejszy, iż wiedziano, w jakiem przodek
najpierwszy wychował się ubóstwie. W rządzie zaś i sprawowaniu królestwa,
pobożność jego i cnota, z jaką więcej jeszcze niż wprzódy wylewał się na dobre
uczynki, chociaż był poganinem, takiemi nagrodzona była pomyślnościami. że
wszyscy wysławiali rządne i szczęśliwe jego panowanie. Starsi dostojeństwem
mężowie i szlachta Polska, widząc w nim osobliwszą mądrość, która zdawała się
raczej darem nieba niż wrodzonym przymiotem, byli mu we wszystkiem powolnymi, i
z gotową zawsze uległością wykonywali, cokolwiek on nakazał lub postanowił. Pod
jego też sterem i zwierzchnictwem ustały mściwe na Polskę nieprzyjacioł najazdy,
uciszyły się łotrów i wydzierców bezprawiu, gdy i wrogów zawiści z dziwną
sprawiedliwością i pomiarkowaniem uśmierzał, i występnych gwałtowników słuszną
karą powściągał. A tak rzeczpospolita, pod niecnym i okrutnym królem Popielem, a
później po zatraceniu jego wraz z potomstwem, wśród zamieszek domowych między
panami i szlachtą skołtana i uciśniona, urosła znowu w siłę i potęgę. Zrażony
zbrodnią. którą Popiel na stryjach i starszyznie swojej był popełnił, przeniósł
Piast stolicę kraju z Kruszwicy do Gniezna. na jej dawne i pierwotne miejsce.
Uważał bowiem za rzecz niewłaściwą, aby to miasto było stołecznem i
przeznaczonem do wymierzania ludom sprawiedliwości, gdzie tak srogą popełniono
zbrodnię, której pamięć sam widok miejsca ciągle odświerzał. Lecz jakkolwiek
Polska pod panowaniem Piasta zakwitała wszechstronną pomyślnością, nie mały
jednakże miała, przez długi czas

88

kłopot z pomienionomi wyżej synami i potomkami książąt, którzy w nadbrzeżnych
krainach Pomorza, Kaszubów i innych dzielnicach panowali, a których ojcowie
zdradą Popiela byli zginęli. Śmierć rodziców, pogarda doznana, a potem
wyniesienie na stolicę królewską człowieka rodu nizkiego, zbudziły w nich zawiść
i taką umysły ich obostrzyły niechęcią, że wyłamawszy się z pod praw
zwierzchniczych i obowiązków lenności, jakim dotąd podlegali, niecierpliwi
ciążącego im jarzma, a bardziej jeszcze zrażeni wyborem monarchy iak pospolitego
rodu, i podobniejsi do nieprzyjacioł niż sprzymierzeńców i hołdowników, zbrojne
na kraj i naród Polski wymierzyli napaści. Czuli w sercach żal ciężki, że ich
ojcowie tak zdradziecko pomordowani byli trucizną, acz kara cudowna zmniejszała
nieco ich boleść. Ale to ich najsrożej bodło, że człowieka nizkiego i
wieśniaczego stanu, bez względu na ich krew królewską, wyniesiono do rządów, i z
nie małą ich zniewagą królem obrano. Panowie zaś wszyscy, starszyzna i wielmoże,
bynajmniej nie mieli sobie tego za ujmę że podlegali zwierzchnictwu Piasta i
słuchali jego rozkazów; poznali bowiem, że mąż ten acz niepoczesnego stanu, dla
swej pobożności i cnoty godzien był panowania. I sprawiło to ludziom dziw nie
lada, że ów rolnik, którego wprzódy widywali z sochą w ręku, zaprzęgającego woły
i krającego lemieszem mały splacheć ziemi, który z ułów pszczelnych dla zarobku
wybierał niedawno plastry, i w lichej tulił się chacie, ten sam potem w pałacu
królewskim wymierzał sprawiedliwość, władał życiem i śmiercią, i rozporządzał
wojskami, odnosząc nad nieprzyjaciołmi sławne i łupami świetne zwycięztwa.


CUDOWNE SPRAWY ŚŚ. REMIGIUSZA I GERMANA.

A iżby to komu nie zdawało się wątpliwem i do prawdy niepodobnem, a ztąd nie
dawało powodu do uwłaczania niniejszemu pismu, przytoczę tu dwa przykłady, z
których jeden czytamy w żywocie Ś. Remigiusza. Gdy ten był arcybiskupem w Reims,
i gorliwie się o to troskał, aby trzodkę chwalebną, jego sumieniu powierzoną,
doprowadzić mógł do zbawienia i chwały niebieskiej, dzielnicę swego pasterstwa

corocznie odwiedzał, i własną namową prostował zdrożności i występki, a
wypleniał kąkol zarazy. Goszcząc pewnego czasu w domu u swojej krewnej,
spostrzegł ją zakłopotaną i zawstydzoną, że jej brakło wina. Opuściwszy więc
inne sprawy, stanął na beczkę próżną, zmówił modlitwę i położył znak krzyża — a
wraz wino z niej wytrysnęło. Jest i drugi przykład w życiu Ś. Germana który gdy
kazywał w Brytanii w towarzystwie uczniów swoich mężów pobożności pełnych, z
powodu ostrej zimy wszedł raz do pałacu królewskiego, prosząc o gościnę i
przytułek.

89

Król odmówił mu schronienia. Zdarzyło się, że wtem pastuch królewski wychodził z
pałacu, niosąc wydzieloną sobie cząstkę pokarmu. Ten ujrzawszy Germana i mnichów
jego ziębnących na śniegu, zdjęty litością, zaprasza ich do swojej chaty, zabija
i przyprawia dla posiłku cielę — a wnet Ś. German, zgarnąwszy ze skórą kości
tego cielęcia, wskrzesza je modlitwami swemi; nazajutrz zaś wchodzi do pałacu,
zwołuje lud, wyrzuca królowi nieludzkość, a okazawszy, że był złym i niegodnym
rządcą, strąca go z stolicy. Nie mógł się król opierać woli Boskiej, której mocą
ów Święty działał; rad nie rad ustąpić musiał z pałacu wraz z żoną i rodziną
swoja, a Ś. German rzeczonego pastucha, za gościnność jego i miłosierdzie,
uczynił królem Brytanii. Tak więc królowie Brytańscy pastuchowi prostemu
zawdzięczali wyniesienie swoje do berła.


PIAST UMIERA, A PO NIM SYN JEGO, MĄŻ CHWALEBNYCH OBYCZAJÓW, OBEJMUJE RZĄDY.

Piast, po długich latach mądrego i szczęśliwego panowania, i wytępieniu wielu
zdrożności, które od Popiela wzięły były początek, strawiony sędziwą starością,
umarł w roku solnym dwudziestym, nie bez powszechnego smutku i żalu; wszystkich
bowiem według wartości i zasług wynagradzał, i bardziej za ojca niż za króla był
uważany. Po jego śmierci, za zgodą powszechną, syn jego Ziemowit królem obrany,
objął rząd i stolicę ojcowską; jeszcze bowiem za życia ojca, sprawując z jego
zlecenia dowództwo w prowadzeniu wojen, i załatwiając rozmaite sprawy królestwa,
wsiami się wielu chwalebnemi przymioty i dzieły. Wytrwały na zimno, głód i
skwary, używał pokarmu i napoju dla samej potrzeby a nie dogody. Nie
przywięzując się do żadnej pory, czy-to był czas czuwania czy spoczynku, często
na czatach i stójkach obozowych stróżował, i sam uglądal, azali nieprzyjaciel
nie czyhał gdzie w zasadzce. Dla wszystkich szczodrobliwy i ludzki, w
wymierzaniu kary i nagany umiarkowany, ubiorem nie świecąc okazale, wyrównywał
zaledwo panom i szlachcie. Temi przymiotami tak sobie ujął rycerstwo, panów
Polskich i naród wszystek, że go powszechnie poważano i po śmierci ojca godnym
uznano panowania w Polsce. Wstąpił na królestwo roku Zbawienia dziewięćsetnego
dwudziestego pierwszego.


ZIEMOWIT MNOGIE WOJNY SZCZĘŚLIWIE PROWADZI, NARESZCIE W GNIEŹNIE UMIERA.

Siadłszy Ziemowit na stolicy ojcowskiej, starał się nabytą poprzednio sławę z
każdym dniem bardziej uświetnić. Całą przeto wytężył usilność na
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

90

rządne sprawowanie rzeczypospolitej, odzyskanie dawnych posiadłości i
rozszerzenie granic królestwa. Naznaczył naprzód wodza rycerstwu, potem
setników, pięćdziesiątników, dziesiętników, rotmistrzów, pułkowników
(millenarios), dowódzców i naczelników tak jazdy jak i piechoty, i tym, przed
wyruszeniem do boju, zalecił ćwiczenie wojska w obrotach wojennych, harcowaniu z
kopiją, i rozmaitych sprawach rycerskich, ażeby tem śmielej wystąpić mogło do
walki z nieprzyjacielem. Wydał potem wojnę sąsiednim Węgrom, Niemcom i Prusakom,
o zagarnienie pogranicznych ziem królestwa za niedołężnych rządów Popiela; a
stoczywszy kilka krwawych bitew, i pogromiwszy nieprzyjacioł, zyskał sławę
wielkiego wojownika, i nabył wziętości u wszystkich narodów postronnych. Po
przywróceniu dzielnym orężem dawnych granic Polski, przedsięwziął zaraz inną
wyprawę przeciw książętom Pomorskim, Kaszubskim i nadmorcom (cismarini), których
ojcowie srogiego Popiela zdradą byli zginęli. Rozpoczął zaś z nimi wojnę z tej
przyczyny, że jemu i ojcu jego wypowiedzieli posłuszeństwo, i toczył ją przez
lat kilka. Chociaż bowiem książęta ci ani dzielnie walczyli, ani ćwiczone mieli
wojska do boju, położenie jednak miejsc i różne przeszkody przygodne ułatwiały
im obronę. Nim atoli krnąbrne ich karki ukorzył, zszedł ze świata śmiercią
przedwczesną, w stolicy swojej Gnieznie, po trzydziestu i dwóch latach
panowania.


TRZEJ KSIĄŻĘTA SŁOWIAŃSCY WYSYŁAJĄ DO ARNULFA CESARZA POSŁÓW Z PROŚBĄ, ABY IM
PRZYSŁAŁ MĘŻÓW W PIŚMIE ŚWIĘTEM UCZONYCH.

Za rządów cesarza Arnulfa, który Rzymianom panować począł roku od Narodzenia
Chrystusa ośmsetnego dziewięćdziesiątego, trzej książęta Słowiańscy, Rościsław,
Świętopełk i Kocieł wyprawili posłów do cesarza Greckiego Michała, z prośbą, aby
im przysłał mężów uczonych, którzyby światłem wiary chrześciańskiej ich samych i
ludy im poddano oświecili. Cesarz przysłał im Metodyusza i Cyrylla, którzy wtedy
najpierwej owych książąt i naród Słowiański do wiary świętej nawrócili. Pismo
Boże z Greckiego języka przełożyli na Słowiański, nabożeństwo także w języku
Słowiańskim odprawiać nakazali, i stolicę biskupią osadzili w Morawskim
Wielogrodzie (Wyelyagrod). Wezwani potem do Rzymu i skarceni od papieża, że
służbę Bożą odprawowali w języku Słowiańskim, odpowiedzieli z Pisma św.:
"Wszelki język żyjący niechaj chwali Pana Boga. " Gdy nakoniec sprawa wytoczyła
się do świętego soboru, acz wielu było przeciwnego zdania, uzyskali przecież
wolność odprawiania obrządków w języku Słowiańskim, zarówno jak łacińskim,
greckim i hebrajskim.

91

LESZEK SYN ZIEMOWITA WYBRANY DO RZĄDÓW.

Śmierć Ziemowita wszystkich Polaków w ciężkim pogrążyła żalu: czuli bowiem, że
stracili książęcia, pod którego dzielnym rządem tak wielkich dokazali rzeczy, a
spodziewali się większych jeszcze dokonać; którego hojność wspaniała i ręka
zwycięzka ubogacała naród i każdego z osobna w dostatki, sprzęt rycerski i
konie. Tuszyli, że przy jego dzielnej sprawie i obrotności zbiorą obfitsze
jeszcze zwycięztw plony, doczekają świetniejszych nagród i przywrócenia, całości
uszczuplonej ojczyzny. Wszystkę zatem miłość i życzliwość, którą okazywali
Ziemowitowi, przenieśli na Leszka, syna jedynego, który po nim pozostał. Chociaż
ten nie doszedł był jeszcze wieku dojrzałego, jednak za zgodną radą panów i
szlachty, po odbytym ojca pogrzebie, złożono mu hołd należny zwyczajem ówczesnym
pogańskim. Leszek uznany został za króla, przydano mu tylko opiekę niektórych
panów do czasu pełnoletności. Wojny rozpoczęte z książętami Pomorskimi,
Kaszubami, Słowiany i nadmorskiemi ludy, pod ich zarządem przerwane, poszły w
odwłokę. Ale gdy Leszek domierzył męzkiej pory, począł zaraz wstępować w ślady
ojcowskie; rzeczpospolitą sprawował mądrze i starannie, słynąć sprawiedliwością,
ludzkością i życzliwą ku wszystkim poddanym chęcią. Spraw jednak rycerskich nie
takim jak ojciec jego był miłośnikiem, i do posiadłości przez ojca nabytych lub
odzyskanych nic nic przyczynił, wojen z książęty Słowiańskimi, Kaszubami,
Pomorzany i Nadmorcami zaczętych nie popierał. Od czasu objęcia rządów w roku
Zbawienia dziewięćsetnym pięćdziesiątym wtórym, panowanie Leszka utrzymywało się
raczej miłością panów i poddanych, niżeli własną jego sprawą.


LESZKOWI RODZI SIĘ SYN RZADKICH PRZYMIOTÓW ZIEMOMYŚL, KTÓRY PO NIM RZĄDY
DZIEDZICZY.

Po długich latach panowania Leszka urodził mu się wreszcie syn, którego
przyjściem na świat ucieszony, nadał mu przy postrzyżynach imię Ziemomyśl, co
znaczy myśl o ziemi, chcąc samem znaczeniem imienia wmówić w niego pilną
baczność i staranie o ziemi Polskiej, do której zarządu przyszłego był
przeznaczony.
Po śmierci Leszka nastąpił pomieniony syn jego Ziemomyśl, doszedłszy lat
sposobnych jeszcze za życia ojca. Z urodzenia silny i czerstwy, pięknemi nadto
przymiotami duszy obdarzony, starał się ile mógł, i to szczególniej miał na
celu, aby we wszystkich sprawach dziada i ojca swego

92

wyobrażał, i równie jak oni cnotami swemi zalecił się swoim i obcym. A lubo w
prowadzeniu wojen nie wyrównał dzielności i szczęściu swego dziada, w innych
przecież przymiotach bynajmniej mu nie ustępował; i słusznie uważano, że ile
tamten zdziałał orężem, tyle ten rządem wewnętrznym i roztropnością, którą, się
we wszystkiem jak najprzezorniej miarkował.
Po niezbożnej śmierci Jana XII. papieża, Rzymianie wbrew Leonowi obrali
Benedykta piątego, ale cesarz Otto złożył go z stolicy i posłał na wygnanie do
Saxonii, gdzie ten w podeszłym wieku umarł.


ZIEMOMYSŁOWI RODZI SIĘ SYN ŚLEPY, IMIENIEM MIESZKO, KTÓRY PRZEZ LAT SIEDM TRWA W
TAKOWEM KALECTWIE.

Troskał się zaś książę Ziemomyśl i ubolewał bardzo, że małżonka jego była przez
długie lata niepłodna.; mniemał bowiem, że ród jego bezpotomnie wygaśnie. Ale
Bóg opatrzny nad wszystkiemi, i błogosławiący cnotliwym, u którego żaden czyn
dobry nie zostaje bez nagrody, odmienił wadę jej niepłodności, iż poczęła. Gdy
wszelako nadszedł dzień rozwiązania, radość, jaką czuł Ziemomyśl z uzyskania
pierwszego potomka, zamieniła się w żal niespodziany. Królowa bowiem porodziła
syna ślepego, zkąd dla obojga rodziców ciężka boleści i strapienie, gdy sromota
niepłodności zdawała się raczej zwiększoną niż zatartą. Dolegliwiej jeszcze
dawała się uczuć ta rana, kiedy królowa powiwszy syna jedynaka, kalekę,
przestała rodzić, i zostawała niepłodną jak dawniej. Dziecię też urodzone i
wzrastające w swojem kalectwie przez lat kilka nie czyniło żadnej nadziei, iżby
mogło przejrzeć kiedy na oczy, i zdawało się pozbawionem wzroku na zawsze.
Ojciec wszelako wytrwał statecznie w swoich cnotach, krzewiąc je coraz więcej
wypełnianiem uczynków Bogu miłych, a zwłaszcza gościnności, którą jakby
dziedzictwem wziął po naddziadach w podziale.
Wszyscy zaś, jakich tylko czytałem, kronikarze i dziejopisowie Polscy zgadzają
się w swych podaniach o ślepocie Mieszka, utrzymując, że tą niedolą nawiedzony
byt jeszcze w żywocie matki, i z urodzenia ciemny, przez całe siedm lat od
przyjścia na świat nie widział. Alić Bóg litościwy, chcąc narodowi Polskiemu po
tylu wiekach okazać swoję łaskę, i podobnie jak inne narody oświecić go światłem
wiary, dopuścił z niezbadanych wyroków swoich, iżby książę ten urodził się
ślepym i nędzę tak przykrego kalectwa lat siedm cierpiał, a dotknięty ślepotą
oczu, więcej za to widział umysłom, i za łaską Zbawiciela uwolniony wreszcie od
ślepoty cielesnej, tem chętniej siebie i naród Polski uwolnił od ciemnoty i
błędów bałwochwalstwa, w których tak długo był ponurzony.

93

GDY PO LATACH SIEDMIU ODBYWAŁY SIĘ POSTRZYŻYNY MIESZKA, A OJCIEC WYPRAWIAŁ UCZTĘ
W SMUTNYCH O NIM POGRĄŻONY MYŚLACH, STAŁO SIĘ, ŻE NAGLE OTWARŁY SIĘ OCZY
ŚLEPEMU, TAK IŻ POCZĄŁ WIDZIEĆ WSZYSTKO; ZKĄD RADOŚĆ POWSZECHNA, WIESZCZKOWIE
BOWIEM PRZEPOWIADALI, ŻE BĘDZIE KIEDYŚ WIELKIM MĘŻEM. A KIEDY MIESZEK DOSZEDŁ DO
LAT MŁODZIEŃCZYCH, ZIEMOMYŚL UMARŁ, ZOSTAWIWSZY PO SOBIE ŻAL POWSZECHNY.


Gdy nadchodził rok siódmy, i według pogańskiego dawnych Polaków zwyczaju miał
być postrzyżony, a razem otrzymać imię, Ziemomyśl zwołał panów, wielmoże i
szlachtę Polską do Gniezna na ten uroczysty obrządek, mający się acz na ślepym
synu dopełnić. Kiedy więc w dniu naznaczonym radził się, jakieby imię
najstosowniej nadać dziecku, za zdaniem wspólnem ojca i starszyzny uchwalono,
aby go nazwać Mieszkiem, co w języku polskim znaczy zamieszanie, a to dlatego,
że swoją ślepotą i rodziców i cały naród Polski przy samem urodzeniu nabawił
zamieszania, a po Śmierci Ziemomyśla większej jeszcze lękać się kazał zamieszki.
Panowie bowiem i szlachta Polska często o tem z sobą mawiali, że po zejściu ojca
jego Ziemomyśla popadnie Polska w straszniejsze, albo przynajmniej podobne
zamieszanie, jak niegdy z śmiercią Popiela. Po dopełnieniu postrzyżyn syna,
książę Ziemomyśl i zaproszeni na ten obrząd panowie, zasiedli do biesiady. Ale
chociaż wszyscy ochotnie ucztowali, sam Ziemomyśl rozważając w duszy ślepotę
postrzyżonego syna, wzdychał głęboko i trapił się skrytym żalem nad taką dziecka
niedolą. Wśród tego bolesnego zadumania, dziwną rzeczy odmianą, oznajmują mu, że
Mieszko w tej samej chwili przejrzał i doskonale widział. A gdy książę Ziemomyśl
i wszyscy biesiadujący wątpili i wierzyć temu nie chcieli, królowa matka zerwała
się od stołu, aby naocznie się przekonać, czy prawdą było, o czem im doniesiono.
Wbiegłszy do komnaty, kędy ów chłopczyna przebywal, widzi, że łuszczka na
źrenicach zupełnie rozsunięta, i że w samej rzeczy wzrok odzyskał. W uniesieniu
radosnem padła na ziemię — a gdy ją słudzy podnieśli i przyszła znowu do siebie,
porwawszy dziecko na ręce, niesie pokazać je mężowi i spółbiesiadującym, bo
inaczej nigdyby byli nie uwierzyli, gdyby o tak cudownem zdarzeniu własnemi nie
przekonali się oczyma. Ojciec ucieszony, ucieszone i grono biesiadników; ale
pierwszy z niezwykłego wzruszonia zalewa lica łzami, które mu wyciskała radość,
świadcząca o jego niewypowiedzianem szczęściu. Mieszek także, dziecko, pełen
zdziwienia, poglądając to na twarze rodziców, to na gości, których nigdy pierwej
nie widział, podskakuje i rękami klaszcze, a wszyscy wyrywają go sobie, ściskają
i całują. Przedłużono dni uroczystości, i wspanialsze jeszcze zastawiono
biesiady. Cała stolica brzmiała wesołą wrzawą, powtarzały

94

się zewsząd radosne okrzyki. Nie dosyć i na tem było Ziemomyślowi, że wszystkim
panom goszczącym i szlachcie hojne porozdawał upominki: od tego dnia stał się on
szczodrobliwszym jak zwykle, gdy z łaski Boga przestał się trapić swem domowem
nieszczęściem i bezdzietnością. Utrzymują, niektórzy, że królewic nazwany był
Miecsławem, jakoby mający mieć u ludzi sławę, i że samo imię zdrobniałe Mieszka
(Myeszko), które nosił w dzieciństwie, ztąd powstać miało. Zdanie to i my z
wielu względów podzielamy, zważywszy zwłaszcza, że Polacy imiona królów i
książąt nie na ko, ale na sław kończyć zwykli, urabiając je po swojemu, jako to:
Włodzisław, Bolesław, Mieczysław, Przemysław, Stanisław, Świętosław. Młody
Mieczysław za staraniem rodziców troskliwiej odtąd był wychowywany; jakoż
podwojono nakłady i liczbę nauczycieli, aby do przyzwoitego ukształcenia
młodzieńca na niczem nie zbywało, gdy urodzenie się jego w ślepocie, która
trwała aż do roku siódmego, i cudowne odzyskanie wzroku, Boskiej przyznane
sprawie, tak w mniemaniu ojca, jak równie narodów sąsiedzkich, panów polskich i
szlachty, zdawały się rokować, że będzie kiedyś wielkim. Książę też Ziemomyśl, z
uczucia miłości rodzicielskiej, troskliwiej niż inni badał wieszczków,
wróżbitów, kapłanów i ofiarnych wyroczników, przez częste i ścisłe wypytywania,
coby znaczyć miała ślepota jego syna w ciemnocie zrodzonego, a po siedmiu latach
cudowne wzroku odzyskanie. I wszyscy jednakową dawali mu odpowiedź: że naród
Polski, z przyczyny gnuśności i nieprawości dawnych książąt, pogrążony w
ciemności i ślepocie, cnotą i osobliwszą mądrością jego syna będzie oświecony i
wywyższony. A lubo sam ojciec i jego wyrocznicy mniemali, iż to się stać miało
sposobem cielesnym, wiadomo przecież, że się spełniło w znaczeniu prawdziwszem,
duchowem. Mieczysław bowiem porzuciwszy cześć bałwanów, wziętą przekazem
dziedzicznym, i w długiem utrzymującą się przodków jego następstwie, co
wyobrażała liczba siedm we wszystkiem szczęśliwa, zwrócił się za światłem prawej
wiary, jak to poniżej opowiemy.
Po ośmiu latach panowania, Ziemomyśl książę Polski, monarcha dzielny i mądry,
miły rodakom swoim i obcym, umiera, zostawiwszy syna Mieczysława już doletniego,
w tym samym wieku prawie, co Piast, jego pradziad. Obyczajem pogańskim, nie bez
powszechnego Polaków żalu, pochowano go w zamku Gnieźnieńskim przy grobach
ojców, w roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnym sześćdziesiątym czwartym.
Leo VIII, rodem Rzymianin, po złożeniu Jana z stolicy, zgodnemi głosy został
wybrany. Ten postanowił, aby żaden papież nie był obierany bez przyzwolenia
cesarza, a to z przyczyny przewrotności Rzymian, którzy swoich synów i krewnych
przemocą wysadzali na Papiestwo. Siedział na stolicy rok jeden i miesięcy
cztery. Nastąpił po nim Jan XIII.

95

MIECZYSŁAW PO OJCU ZIEMOMYŚLE OBEJMUJE RZĄDY. LUBO Z PRZYRODZENIA PODLEGŁY
CHUCIOM CIELESNYM, ZA NAMOWĄ JEDNAK PRAWOWIERNYCH WYZNAWCÓW SKŁANIA SIĘ DO
PRZYJĘCIA WIARY CHRZEŚCIAŃSKIEJ, I NAWRÓCENIE SWOJE PRZYRZEKA.

Gdy zwłoki Ziemomyśla należytym uczczono obrzędem, panowie i wszystka szlachta
Polska stwierdzają następstwo Mieczysława, syna jego jedynego, na stolicę dawno
już od ojca mu przeznaczoną, i w Gnieźnie panem i królem Polskim go ogłaszają,
pełni nadziei, że według przepowiedni wieszczków wkrótce kraj pod jego rządem
zakwitnie. Aliści, chociaż Mieczysław panował sprawiedliwie, i z sąsiedniemi
narodami kilka kroć pomyślne prowadził wojny, przez długi lat przeciąg nie
sprawdzały się owe przepowiednie, i już mniemali niektórzy, że naród omylił się
w nadziei. Jakoż Mieczysław, żyjąc obyczajem pogańskim, zanadto lgnął do
lubieżności; a ile w młodzieńczych latach okazywał statku i pomiarkowania, tyle
poźniej grzeszył nierządem i chuciom sprośnym folgował. Miał bowiem koło siebie
siedm nałożnic, które żonami swemi nazywał; z żadnej jednak nie doczekał się
potomstwa, ani pociechy z wychowania przyszłego Polski dziedzica. Gdy zaś często
w rozmowach poufałych utyskiwał na swoję bezdzietność, pojawili się gościem
mężowie chrześciańscy, duchowni i świeccy, którzy z sąsiednich krajów
przybywszy, zaglądali niekiedy do jego dworu, i już w Polsce wiarę, i zakon
Chrystusa Zbawiciela rozsławiać byli poczęli. Ci doradzili Mieczysławowi, aby
wraz z narodem swoim pogańskim, porzuciwszy bezbożną część bałwanów, skłonił się
do poznania prawdziwego Boga i przyjął wiarę chrześciańską, obiecując, iż wtedy
uzyska, potomstwo i wszelakiego dostąpi błogosławieństwa, że i sobie i synom
swoim między książęty chrześciańskiemi Słowiańskiego rodu i języka świetniejsze
zgotuje panowanie, i w ten sposób stanie się wielkim i sławnym. Słuchał tych rad
z powolnością Mieczysław, a kapłani i pustelnicy rozwodzili się coraz śmielej z
swoją namową, przedstawiając mu całą sprosność bałwanów, którym cześć dotąd
oddawał, i rozliczne a wiekuiste męki zgotowane ich czcicielom; z drugiej strony
łaskę z nieba użyczoną w odkupieniu ludzkiego rodu. Za przeżegnaniem więc
Baranka Bożego, który skarcić raczył nauczająca, przestrogą naród Polski skalany
bałwochwalstwem i u innych prawej wiary wyznawców ohydzony, a przywieśdź go do
poznania siebie, posłuchawszy zbawiennych rad zakonników i pustelników, skłonił
się do przyjęcia wiary chrześciańskiej, przyobiecał z całą powolnością trzymać
się ich nauk, i wszystek naród Polski, oderwany od ołtarzy bóstw pogańskich,
zwrócić na łono prawdziwego Boga i jego zakonu.

96

Ś. WACŁAW I LUDOMIŁŁA W CZECHACH ZABICI.

Grzymisław czyli Neklan, książe Czeski, oddawszy rządy przy śmierci starszemu
synowi swemu Hestywikowi, dla drugiego syna Dypolda wyznaczył dziedzictwem
ziemię Gurmeńską. Po Hestywiku nastąpił Borzywój, który wraz z Ludomiłłą,
małżonką swoją, córką Slawibora, od Ś. Metodyusza biskupa Morawskiego
ochrzczony, zostawił dwóch synów, Spitygniewa i Wratysława. Pierwszy nastąpił po
ojcu; ale zszedłszy bezpotomnie, bratu panowanie odkazał. Żona Wratyslawa
Drahomira, niewiasta śmiała i do występku skora, dwoje razem bliźniąt, Wacława i
Bolesława, na świat wydala. Pierwszego Ludomiłła, drugiego matka sama karmiła.
Obadwaj wzięli w podziale przymioty swych karmicielek. Wacław był cnotliwy,
ludzki, pobożny, dla ubogich szczodry; Bolesław przeciwnie, pełen dumy,
wydzierca i gwałtownik, do zabójstwa i cudzołoztwa skłonny. Ludmiłła objąwszy
państwo po ojcu, z rozkazu Drahomiry została uduszoną; poźniej między Święte
policzona.
Przeciw Wacławowi, powszechnie wielbionemu z ludzkości i świątobliwych
obyczajów, brat jego Bolesław, od matki poduszczony, uzbroił się skrytą
nienawiścią. Wyprawia więc ucztę, na którą brata zaprasza, a po skończonej
biesiadzie idącego do kościoła na modlitwę w samym progu zabija, roku od
Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnego trzydziestego ósmego, panowania Ottona I.
roku pierwszego. I ten Wacław także, wsławiony wielkiemi cudami, policzony
został w poczet Świętych. Matkę jego Drahomirę, za zbrodnię popełnioną,
niedaleko zamku Pragskiego ziemia pochłonęła. Bolesław, po zgładzeniu brata,
którego śmierci nie chciał wyczekiwać, nad całą kraina Czeską osiągnął
panowanie: ale Otto pierwszy, mszcząc się śmierci niewinnej męża Bożego Wacława,
wypowiedział wojnę Bolesławowi książęciu Czeskiemu, i trwały między nimi zatargi
ciągłe przez lat czternaście.

97

JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
KSIĘGA DRUGA.

ROK PAŃSKI 965.

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI POJMUJE DĄBRÓWKĘ CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO ZA ŻONĘ, I
PORZUCIWSZY BAŁWANY POGAŃSKIE, WIARĘ CHRZEŚCIAŃSKĄ WRAZ Z CAŁYM NARODEM
PRZYJMUJE.

Za przestrogą więc chrześciańskich wyznawców i zakonników Mieczysław porzucił
siedm nałożnic, połączonych z nim miłością cielesną, aby pieszczota powabów
niewieścich nie utrzymywała go w ślepym nałogu bałwochwalstwa. Rozłączywszy się
z niemi, wyprawił dziewosłębów do Bolesława książęcia Czeskiego, rodzonego brata
i zabójcy Ś. Wacława, prosząc o córkę jego Dąbrówkę, którą jako jedyną i prawą
małżonko zaślubić postanowił. Książę Czeski odpowiedział, że nie pogardzi tak
dostojnym i znakomitym zięciem, byle tylko porzucił błędy pogańskie, a przyjął
zakon świętej chrześciańskiej wiary; inaczej nie zezwoli na związek małżeński
swojej córki z książęciem pogańskim, bałwochwalcą. Dąbrówka księżniczka dała
podobną z swej strony odpowiedź posłom i swatom Mieczysława, którzy ją w
małżeństwo zapraszali: że nie przystało chrześciance zaślubiać poganina; jeżeli
jednak Mieczysław książę Polski odstąpi plugawej czci bałwanów, i przyjąwszy
chrzest nowym się żywotem odrodzi, nie odmówi mu wtedy swojej ręki. Gdy posłowie
do Polski z takiem wrócili oświadczeniem, książę Mieczysław zwoławszy starszyznę
i wielmoże, w licznem ich zebraniu naradzał się, coby mu czynić wypadało.
Różnili się w zdaniach panowie: postanowiono więc

98

odłożyć rzecz do dnia następnego. Aliści tej zaraz nocy Bóg opatrzny,
ulitowawszy się nad nędza i ślepotą, narodu Polskiego, natchnął we śnie
Mieczysława książęcia i większą część jego radców surową przestrogą, i
zaleceniem, aby podanej sposobności nie zaniedbywali, a wiedzieć chcieli, się
przez przyjęcie nowej wiary państwo ich w czasy potomne wielką pomyślnością
zakwitnie. Takiem objawieniem skłoniony książę Polski i starszyzna uchwalili
jednomyślnie poddać się świętej wierze Chrystusa. A gdy liczne poselstwa słane
do Czech obiecywały i upowniającem stwierdzały zaręczeniem, że dla osiągnięcia
związków małżeńskich nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Polski,
poznawszy dokładnie zasady wiary chrześciańskiej, chrzest przyjmie, Bolesław
książę Czeski zezwolił na żądane śluby, i przyrzekł oddać w małżeństwo
rzeczonemu Mieczysławowi książęciu Polskiemu córkę swoję Dąbrówkę, zacną i
pełną, najpiękniejszych przymiotów dziewicę, z posagiem i oprawą godną obudwu,
wydającego i pojmującego małżonkę. Było zaś wielu między panami i starszyzną
królestwa, którzy mocno się temu opierali, nie zezwalając na przyjęcie wiary
chrześciańskiej. Jedni utrzymywali, że to nowe chrześcian wyznanie para się
przesądem i zabobonem; drudzy, że trudnem byłoby wypełnienie jego zakonu; inni,
iż to nie rzecz, wyrzekając się ojczystych podań, swobodne karki poddawać jarzmu
nowej i nieznanej dotąd powagi. Te jednak, i wiele innych przeciwności, Bóg
miłosierny, który królów obdarza radą zdrową, ulitowawszy się nad niedołęztwem i
długą Polaków ślepotą, snadno uchylić raczył, natchnął ich duchem zgody i
skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej, aby przez jej odrzucenie u Czechów i
innych narodów nie stali się celem pogardy. Posłowie książęcia Polskiego
Mieczysława, w licznem towarzystwie panów i szlachty Czeskiej, sprowadzili do
stolicy Gniezna z wielką czcią i okazałością dziewicę Dąbrówkę, a z nią bogate
wiano i wyprawę rzadkiej ozdoby, przyzwoitą takiemu zamęściu, godną teścia i
zięcia. Książę Mieczysław, panowie Polscy i wszystkie stany wyszły na jej
spotkanie i witały ją z niezwykłą wspaniałością i wystawą. Znakomite niewiasty i
panny Polskie dla jej uczczenia, z rozkazu książęcia, zgromadziły się w
Gnieznie, przystrojone w klejnoty, złoto, srebro i inne ozdoby. Po kilku dniach,
książę Mieczysław, wyuczywszy się główniejszych zasad i obrządków prawej wiary
od mnichów i pustelników, których w tym celu umyślnie był sprowadził, wraz z
panami, szlachtą i celniejszymi mieszkańcami miast Polskich, wyrzeka się
ciemnoty dawnych błędów, a przyjmuje zakon zbawienny prawej wiary Chrystusa;
pierwszy krok nawrócenia swego od przesądów pogaństwa do światła wiary uświęca
znamieniem oczyszczającej łaski, i w Gnieznie chrzest przyjmuje. A tak obmyty z
grzechów w świętym zdroju odrodzenia, wodą chrztu zgładziwszy zmazę występków i
pogaństwa, od zabobonnej czci bałwanów zwrócił

99

się do poznania prawdziwego Boga, czystej i pobożnej wiary. Za jej światłem,
wyższem od światła przyrodzonego rozumu, którym go także hojnie Bóg obdarzył, za
oświecającą łaską Ducha Ś. przeobleczony w szatę niewinności, żywot świeży i
młodzieńczy, odrodził się z wody i ducha, a porzuciwszy dawne imię Mieszka
nazwał się Mieczysławem. Wraz i siostra jego rodzona, dziewica, przeżegnana
znamieniem wiary świętej, została chrześcianką i przybrała imię Adelaidy. Tegoż
dnia, przyjąwszy Sakrament chrztu, książę Mieczysław wziął poświęcenie innego
Sakramentu, zaślubiając dziewicę Dąbrówkę obrządkięm chrześciańskim: ku czemu
zaprosiwszy książąt sąsiednich, obchodził gody weselne w Gnieznie z wielką
wspaniałością przez dni kilka. Każdego z gości podejmowano przystojną i pełną
wspaniałości posługą. Wyprawiono potem uroczyście i z nader świetnym przyborem
rozmaite zabawy i igrzyska, ku czci i sławie książęcia. To gdy się ukończyły,
książęta sąsiedni, szlachta i panowie Czescy, uczczeni od Mieczysława książęcia
drogiemi upominkami, wrócili do swoich krajów, kędy głośno wysławiali hojność i
bogactwa książęcia Polskiego Mieczysława. I w owym-to czasie wszystek naród
Polski przyjął jarzmo zbawienne świętej wiary chrześciańskiej; z miłosierdzia
Boskiego, a za gorliwem staraniem Mieczysława i żony jego Dąbrówki, Polacy
uzyskali światło wiary, gdy na stolicy Piotrowej siedział Leon VIII, rodem
Rzymianin, który tegoż roku pożegnał się ze światem, a po którym namiestnictwo
Chrystusa zgodnym wyborem objął Szczepan VII, rodem Niemiec; według innych Jan
XIII, pochodzący z Narny, niektórzy piszą go Janem XII.
Potem z najsurowszego nakazu książęcia, a uchwały jednomyślnej wszystkich panów
i szlachty Polskiej, kruszono bałwany i posągi bogów fałszywych, palono ich
świątynie, a czcicieli i wyznawców wskazywano na utratę majątków i karę miecza.
Książę Polski Mieczysław nie tylko wszelkie zniósł uroczystości i obrządki
odprawiane na cześć bożyszcz pogańskich, ale wywołał razem wszystkich guślarzy,
wróżków, wieszczków i wyroczników, i zabronił igrzysk tak publicznych jak i
domowych, które się odnosiły do czci bałwochwalczej. Bóg nasz albowiem nie jest
podobny do tych bogów fałszywych, o których lud Polski mniemał, że ich ująć
można było zgiełkiem ochoczym, igrzyskami, wszeteczną swawolą i różnego rodzaju
bezbożnością. Szczęśliwy zaiste i Bogu upodobany książę, który pierwszy Polaków
przywiódł do zbawiennej wiary, i sprzymierzył z kościołem świętym przez poznanie
prawdy i porzucenie bałwanów. A że po wszystkich prawie miastach, miasteczkach i
wsiach znaczniejszych w Polsce stały wizerunki bogów i bogiń, bałwany i
poświęcone gaje, do których zniszczenia nie tak skwapliwie się zabierano, jak
był przykazał Mieczysław, zaczem naznaczony przezeń został dzień siódmy Marca do
skruszenia i zniweczenia ich w całym ziem Pol-

100

skich obszarze. Ten gdy nadszedł, wszystkie miasta i wsie przymuszone były tłuc
i obalać posągi bogów swoich, a pokruszone topić w bagnach, jeziorach i stawach,
i przyrzucać kamieniami, do czego występował gromadnie lud płci obojej, nie bez
rzewnego żalu i płaczu czcicieli onych bożyszcz, a zwłaszcza tych, którzy z
odprawowanej na ich cześć służby obrzędowej mieli pewne korzyści, z obawy jednak
urzędników książęcych nie śmieli opierać się nakazowi. Pamiątka tego kruszenia i
topienia fałszywych bogów i bogiń utrzymuje się po dziś dzień w niektórych
wsiach Polskich, gdzie w Niedzielę czwartą postu (Laetare) zatykają na długich
żerdziach wizerunki Dziewanny i Marzanny, a potem rzucają i topią je w bagnach
pobliskich. A tak spełnienie tego dzieła nie ustało jeszcze u Polaków w zwyczaju
starodawnym.


ROK PAŃSKI 966.

MIECZYSŁAW ZAKŁADA ARCYBISKUPSTWA GNIEŹNIEŃSKIE I KRAKOWSKIE I SIEDM KOŚCIOŁÓW
KATEDRALNYCH.

Zawiązki przyjętej przez chrzest i zaprowadzonej świeżo wiary pragnąc Mieczysław
czyli Mieszko książę Polski umocnić i rozkrzewić, a tym czynom u Króla
Przedwiecznego przysporzyć sobie zasług, oraz uświetnić panowanie swoje na
trwałej ugruntowane potędze, tak iżby w niczem, cokolwiek służyło ku czci i
zalecie chrześciaństwa, nie ustępował innym książętom, gdy i wierna a pełna
pobożności małżonka jego Dąbrówka nie szczędziła zachęty mężowi swemu i

książęciu, który sam w sobie dosyć żywił zapału i pobożnej gorliwości; wszystko
staranie swoje, wszystkę myśl zwrócił ku uposażeniu świątyń, zaprowadzeniu przy
nich i umieszczeniu sług Bożych. Najpierwej więc w główniejszych miejscach, w
Gnieźnie i Krakowie, dwie zakłada arcykatedry: Gnieźnieńską, pod wezwaniem i ku
czci Najwyższego Boga i Rodzicy jego Maryi Panny, z której wypłynęło źródło
powszechnej łaski i zbawienia; Krakowską zaś, na usilne prośby małżonki swojej
księżny Dąbrówki, pod wezwaniem Ś. Wacława, nowego w owym czasie Męczennika,
którego taż księżna Dąbrówka rodzoną była siostrzenicą. A chociaż ten w narodzie
Słowiańskim pierwszy zajaśniał świętością chwały i męczeństwem, chciał jednak
Mieczysław, aby Gnieźnieńska stolica miała pierwszeństwo i utrzymała zaszczyt
celniejszy, a Krakowska iżby po niej była drugą. A tak kościół Krakowski ujął w
tem sławy Gnieźnieńskiemu, że go nie zostawił jedynym; Gnieźnieński zaś Krakow-

101

skiemu, że go ubiegł w pierwszeństwie. Dla powagi zaś tych stolic arcybiskupich
założył siedm innych kościołów czyli biskupstw, jako to Poznańskie,
Smogorzewskie, które teraz zowie się Wrocławskiem, Kruszwickie, teraz
Włocławskiem zwane, Płockie, Chełmskie, Lubuskie i Kamieńskie; a te wszystkie
poddał pod arcybiskupstwo Gnieźnieńskie i Krakowskie. Dwa zaś biskupstwa dopiero
wymieniono, Smogorzewskie i Kruszwickie, z odmianą miejsca musiały też zmienić
nazwiska. Smogorzewskie bowiem najpierwej do Byczyny, miasteczka ziemi
Brzegskiej, a potem dla lepszego położenia do Wrocławia zostało przeniesione i
przyjęło od niego swoję nazwę Kruszwickie zaś, dla malej ludności miasta i
okolicy, w której początkowo byle założono, słusznie do Włocławka przeniesiono.
Inne kościoły katedralne po dziś dzień zachowują, swoje pierwotne miejsca i
nazwiska. Krom tych, pozakładał Mieczysław i inne kollegiaty, liczne kościoły
parafialne, klasztory i przybytki święte, stosownie do potrzeby i pobożności
ludów nawróconych. Kościół Smogorzowski czyli Wrocławski wystawił ku czci Ś.
Jana Chrzciciela, który po Najświętszej Pannie między wszystkiemi Świętemi
przodkuje; Poznański, dwom w liczbie Świętych najcelniejszym, Piotrowi i Pawłowi
Apostołom; Kruszwicki czyli Włocławski Najświętszej Maryi Pannie; Płocki
Zygmuntowi Ś. królowi i Męczennikowi; Chełmski chwale Krzyża Ś.; Kamieński Ś.
Janowi Chrzcicielowi; Lubuski Ś. Janowi Ewangeliście; i na ich cześć wymienione
kościoły poświęcić kazał. Z tą zasługą, pobożną i chwalebna, w założeniu i
uposażeniu tylu kościołów katedralnych poszedł po wiekuistą w niebie nagrodę, i
tak swoje jako i wszystkich następców swoich, książąt i królów Polskich, dzieje
najwyższemu przekazał uwielbieniu, rzeczy doczesne i znikome zamienił w
wiecznotrwałe, a postarał się o wieniec i skarb niepożytej nagrody, w niebie.
Nie szukamy ku temu żadnych świadectw rękojmi, gdy zbawienność dzieła, które w
oczach ludzkich ciągle jaśnieje i większą od słowa ma powagę, uroczyściej niż
każde inne dzieło przed Bogiem i ludźmi, je rozsławia. Przeto też Pan Bóg,
nagradzający wszystkie dobro sprawy, pobłogosławił obfitą pomyślnością królestwu
Polskiemu, przymnożył mu urodzajów, opatrzył sprawiedliwość, wywyższył chwałę
króla, oddał nagrodę cnocie, a potem użyczy wiecznej szczęśliwości. W
Gnieźnieńskim kościele na pierwszego arcybiskupa wyświęcony był Wilibald
(Vilibalinus), a w Krakowskim pierwszym był arcybiskupem Prohor; w Poznańskim
pierwszy siedział na stolicy biskupiej Jordan, w Wrocławskim Gotfryd, w
Kruszwickiem czyli Włocławskim Jasnoch (Lucidus), w Płockim Angelot, w Chełmskim
Oktawian, w Kamieńskim Julian, w Lubuskim Jacynt (Jacinctus).

102

Tegoż roku książę Ruski Światosław przedsięwziął wyprawę przeciw Kozarom, ludowi
Ruskiego także plemienia, zwyciężył ich i zdobył gród Białowieżę, przeco stali
się jego dannikami.


PAPIEŻ ZATWIERDZA KOŚCIOŁY KATEDRALNE W POLSCE I ROZGRANICZA ICH DYECEZYE.

Idzi biskup Tuskulański, kardynał, wysłany do Polski od papieża Jana XIII,
potwierdził wszystkie biskupstwa Polskie, jako to: obie arcykatedry,
Gnieźnieńską i Krakowską, tudzież katedry biskupie Poznańską, Wrocławską,
Włocławską, Płocka, Chełmską, Lubuską i Kamiońską, i każdej dyecezyi granice
nadal i oznaczył. A lubo wymienione kościoły miały swoje pisma i przywileje, to
wszystkie atoli, z przyczyny małej pilności w ich przechowaniu, zaginęły, albo
spłonęły w licznych pożarach, gdy pod ów czas w Polsce nie wielo jeszcze było
gmachów murowanych.


ROK PAŃSKI 967.

MIECZYSŁAW WRAZ Z MAŁŻONKĄ UPOSAŻA ZAŁOŻONE PRZEZ SIEBIE BISKUPSTWA, WPROWADZA
DZIESIĘCINY, I WIELE KOŚCIOŁÓW KOLLEGIACKICH I PARAFIALNYCH ZAKŁADA.
BEZDZIETNEMU WPRZÓDY, RODZI SIĘ SYN BOLESŁAW.

Mieczysław książę Polski dziewięciu założonym przez siebie kościołom katedralnym
dostateczne nadał uposażenia, i tak biskupów jako i prałatów, już to kanonicze i
katedralne piastujących godności, już przełożeństwa po innych zakładach,
duchownych, klasztorach i kościołach parafialnych, opatrzył dziesięcinami z
wszelakich całej ziemi Polskiej urodzajów; przyczem zobowiązał wszystkich panów
i obywateli przedniejszych, szlachtę i włościan, nie tylko do wytykania, ale i
zwożenia im tej daniny ziemiańskiej. Nadto kościołom katedralnym, kollegiackim,
zakonnym i parafialnym ponadawał szczodrą ręką posiadłości różne, grunta,
dochody i folwarki; obdarzył je drogiemi klejnoty, naczyniami rozmaitego
misterstwa złotemi i srebrnemi, ubiorami kościelnemi i wszelkiego rodzaju
sprzętami. Na tem nie przestając, wszystkie kościoły przez siebie założone,
wybudował z murów mocnych, acz niskich i ciasnych, według ówczesnego sposobu i
zwyczaju. Powykładał je ciosowym kamieniem i przystroił rozmaitemi ozdoby,
obwarował sklepieniami i żelazem na ołów puszczanem. Z ośmiu przecież
wymienionych kościołów, które z pobożności swojej i własnym nakładem wystawił,
jeden, dziś tylko Kruszwicki oglą-

103

damy, poświadczający starodawność budowy kamieniem, robotą i murem. Siedm bowiem
innych, z wzrastającą pobożnością i szczodrotą królow, książąt i biskupów
Polskich, zostały zniesione, a w ich miejsce pobudowano inne, na placach
przestrzeńszych, przybytki świetne i ozdobne, wspaniałej i kunsztownej roboty.
Opatrywała też z swojej strony dostojna i pobożna niewiasta, księżna Dąbrówka,
kościoły od jej męża założono w naczynia i sprzęty do służby Bożej potrzebne, i
wszystko mienie swoje poświęciła ku użytkowi i ozdobie przybytków świętych, tak
iż gorliwością pobożną i hojnością wylaną na kościoły i sługi Boże zdawała się z
małżonkiem swoim, ksiażęciem Mieczysławem, ubiegać o lepszą. A wszyscy panowie
Polscy i szlachta, naśladując w zawody ich przykład chwalebny, kwapili się w
stawianiu i zakładaniu po swoich wioskach i majętnościach kościołów, które z
coraz większą szczodrotą wyposażali. Bóg też dobrotliwy poglądając z wysokości
na dzieła, przez książęcia Mieczysława i żonę jego Dąbrówkę bądź już dokonane,
bądź w dalszym czasie zamierzone, nagrodził ich rychłem potomstwem. Księżna
bowiem Dąbrówka poczęła i wydala na świat syna na podziw urodnego, któremu za
przyzwoleniem ojca, a usilną prośbą matki, dziada i wuja, nadano przy chrzcie
świętym imię Bolesława, to jest wielce sławnego, wróżąc z tej nazwy, że miał być
kiedyś wielkim i sławnym.
Tego także roku Bolesław książę Czeski, Ś. Wacława zabójca, a teść Mieczysława
książęcia Polskiego, zszedł ze świata. Po nim nastąpił syn jego Bolesław, mąż
wielkiej skromności i pobożności, rodzony brat księżny Dąbrówki, który
naśladując raczej stryja niż ojca, zwrócił starania swoje ku pomnożeniu czci i
chwały Bożej, i stawianiu licznych kościołów. Brat jego drugi, Stracikwas,
wzgardziwszy doczesnością, w Ratysbonie mieście Bawarskiem w klasztorze Ś.
Emerana przyjął szatę zakonną. A siostra druga, Młada, uczona w Piśmie ś. i
wielką słynąca nauką, zbudowawszy na zamku Pragskim klasztor Ś. Jerzego, została
w nim zakonnicą, i pociągnęła swym przykładem inne dziewice do ślubów panieństwa
i pobożności.


ROK PAŃSKI 968.

ADELAIDA, SIOSTRA MIECZYSŁAWA, ZAŚLUBIA GEJZĘ KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO, A ZA JEJ
NAMOWĄ KSIĄŻĘ TEN Z CZĘŚCIĄ NARODU SWEGO CHRZEST PRZYJMUJE.

Gejza (Yesse), książę Pannonów i Hunnów, zasłyszawszy o przezacnej dziewicy
Adelaidzie, księżniczce Polskiej, siostrze rodzonej Mieczysława, z wieści która
między ludźmi krążyła o wielorakich jej przymiotach, urodzie i zacności duszy,
wyprawia na dwór książęcia Mieczy-

104

sława uroczyste poselstwo, prosząc o rzeczoną dziewicę Adelaidę w małżeństwo,
był już bowiem wdowcem po pierwszej żonie. Usłyszawszy tę prośbę Mieczysław udał
się po radę do swej starszyzny, prałatów i panów, i wyrozumiewał z nimi czas
długi, coby czynić wypadało. A lubo sama dziewica Adelaida wzdrygała się ślubów
z książęciem pogańskim, niektórzy także z panów radnych z przyczyny różności
wiary ganili takie związki; przecież za zrządzeniem samego nieba, które i ze
złego umie najlepsze wyprowadzić skutki, książę Mieczysław skłonił ku nim swe
chęci, i namówił do nich siostrę Adelaidę, czyniąc jej nadzieję, że przez te
śluby książęcia Gejzę i naród Hunnów do wiary chrześciańskiej pociągnie i w niej
utwierdzi. Za zezwoleniem więc Mieczysława książęcia Polskiego, i zgodnem
zdaniem radców, ułożony został między panami Węgierskimi i Polskimi ich związek,
dziewicę Adelaidę odprowadzono do Węgier i książęciu Gejzie poślubiono. Ona,
niewiasta świątobliwa, świecąc wzorami wielkiej pobożności, czystego i
cnotliwego życia (acz między niewiernemi i bezbożnemi przebywała ludźmi) jęła
usilną namową, a więcej jeszcze pobożnemi sprawy, nakłaniać męża swego książęcia
Gejzę, tudzież panów Węgierskich i szlachtę, do poznania i przyjęcia światła
wiary chrześciańskiej. Chowała też przy sobie księżna Adelaida, niewiasta łaski
Bożej pełna, wielu kapłanów, mężów pobożnych i czystością życia zaleconych,
których z obawy, iżby wiary raz przyjętej nie pokalała jaką zmazą, z Polski z
sobą była sprowadziła. Często więc z przykazami zakonu Bożego i zbawiennemi
zasadami Ewangelii zaznajomiała książęcia Gejzę i jego radców, aż wreszcie
przekonany gorliwym wykładem nauki, i zniewolony ustawicznemi prośbami i łzami
towarzyszki swojej, porzucił sprośne bałwany, które czcił do tej chwili, i
wespół z przedniejszymi pany i starszyzną przyjąwszy wiarę świętą, za staraniem
Adelaidy, najrozumniejszej małżonki, został ochrzczony, i większą część narodu
swego pociągnął swoim przykładem do świętego obmycia. A tak z cudownej łaski i
miłosierdzia Boga Najwyższego zajaśniała prawda święta Polakom przez Czeszkę
Dąbrówkę, a Hunnom przez Polkę Adelaidę, w tym samym wieku, z małą tylko czasu
różnicą. Niewiasty ściągnęły błogosławieństwo i poświęcenie nie tylko na swych
małżonków, ale i dwa sławne narody. Jakaż-to dziwna sprawa i nieocenione
miłosierdzie Boga, którem nawiedzić raczył dwa narody, to jest Polskę i Węgry,
użyczając im zbawienia wiecznego za posługą dwóch niewiast! Jedna bowiem stała
się zwiastuną i główną mistrzynią tajemnic wiary świętej, zbawiennego zasiewu
słowa Bożego u Polaków; druga w Węgrzech spowodowała wytępienie błędów
pogańskich, i powiodła naród do poznania zasad wiary chrześciańskiej, a z nią
odrodzenia się w żywocie pobożnym i świątobliwym. Pierwsza z nich wydała na
świat książęcia Polskiego Bolesława, dzielną kraju podporę; druga

105


porodziła Stefana króla Węgierskiego, który w nagrodę cnoty stał się opiekuńczym
całych Węgier patronem. Niechaj zatem obu królestw mieszkańcy dziękczynią
nieograniczonej łasce Najwyższego, i w okazach radości wychwalają nieskończenie
Imię jego z uweseleniem duszy i ciała, błogosławiąc mu i mówiąc: "Błogosławiony
jesteś Panie Boże nasz, który zlitowawszy się nad nędzą i ślepotą naszą,
raczyłeś zstąpić z wysokości, i nawiedzić a objaśnić ciemnotę naszych błędów,
aby nam otworzyć drogę prawdy, i nieocenionym okupem wyswobodzić nas z niewoli".


ROK PAŃSKI 969.

GEJZIE KSIĄŻĘCIU WĘGIERSKIEMU I ŻONIE JEGO ADELAIDZIE WIDZENIA CUDOWNE WE ŚNIE
ZWIASTUJĄ NARODZENIE Ś. STEFANA.

Kiedy Gejza wraz z małżonką swoją, błogosławioną Adelaidą, zajmowali się
gorliwie wykorzenieniem błędów pogańskich, a rozkrzewieniem wiary i powinności
świętego zakonu po wszystkich ziemiach i zakątkach królestwa Węgierskiego,
dziwna w swej łasce i niepojęta dobroć Boga pocieszyła Gejzę cudownem widzeniem.
Stanął bowiem przed nim we śnie młodzieniec postaci pięknej i ujmującej, i
przeraził wielce śpiącego jeszcze o świcie jutrzenki, mówiąc: "Pokój tobie
Gejzo, chrześcianinie Bogu miły! Obwieszczam ci, że modły twoje doszły do
oblicza Wszechmocnego, i przyjęte są łaskawie do jego uszu. A nie troszcz się o
to, co dla wiary chrześciańskiej zamierzyłeś uczynić; albowiem z lędźwi twoich
wynidzie syn, który starannością swoją opatrzy wszystko, cokolwiek do
podwyższenia wiary jest potrzebnem. Nie wątp, że za wolą Bożą, gdy się spełni
czas naznaczony, przyjdzie do niego mąż pełen żarliwości w wierze, pełen ducha
pobożnego i świątobliwości, oświecić każdego z osobna nauką swoją. Ten sam
Gejzo, syn twój, pierwszy z książąt Węgierskich przyozdobi skronie swoje koroną,
a skończywszy panowanie ziemskie, tę wątłą i skazitelną koronę zamieni na
wiekuistą". Uradowany niezmiernie takiem objawieniem książę Gejza, dowiedział
się nazajutrz, że małżonka jego, księżna Adelaida, została brzemienną; po czem
poznał, że wszystko co mu obwieszczonym było, spełnić się miało niezawodnie.
Podobne także, ale świetniejsze widzenie, miała zacna niewiasta księżna
Adelaida. Gdy bowiem bliską była rozwiązania, ukazał się jej mąż poważny, w
szaty kapłańskie przybrany, który do drżącej i przerażonej widzeniem rzekł:
"Ufaj córko, złóż bojaźń, a bądź dobrej myśli; albowiem wkrótce porodzisz syna,
który naprzód ziemską, a potem za cnoty swoje wieczną osiągnie koronę.
Nowonarodzonemu nadasz imię moje". A gdy

106

go księżna zdumiona i trwogą zdjęta zapytała: "Któż jesteś Panie, albo jakiem
się zowiesz imieniem?" odpowiedział: "Jestem Szczepan, głowa Męczenników, który
pierwszy męczeństwem kapłaństwo moje uzacniłem. Nakazuję imię moje nadać synowi
mającemu się narodzić z żywota twojego". To rzekłszy zniknął. Niemniej
uszczęśliwiona wspomnionem widzeniem księżna Adelaida, opowiedziała je nie bez
rzewnego łez wylania małżonkowi swemu, książęciu Gejzie, potem innym mężom
pobożnym i bogobojnym, a po dziewięciu miesiącach brzemienności syna wydanego na
świat nazwała Stefanem: lubo niektóre kroniki Węgierskie fałszywie podają,
jakoby Gejza książę Węgierski syna Stefana, o którym mówimy, otrzymał z małżonki
Sarolth, córki Guli książęcia Siedmiogrodzkiego, już wtedy brzemiennej, kiedy
Stefan VII, rodem Niemiec, nastąpiwszy bezpośrednio po Leonie, siedział na
stolicy Piotra od lat trzech, a zszedłszy tegoż roku, następcą miał Marcina III,
Rzymianina.


MIECZYSŁAW W POLSCE PRAWĄ WIARĘ CHRYSTUSA ROZKRZEWIA.


Mieczysław książę Polski zważywszy, że Dawca najwyższy cnót wszechmocną łaską
swoją wlał weń zamiłowanie i światło wiary ku wywyższeniu Imienia swego, starał
się wszelkiemi sposoby i jak najusilniej o jej rozkrzewienie i upowszechnienie w
Polsce, pielęgnując skutecznie przy pomocy Boskiej w młodych latoroślach
wdzięczny owoc wiary chrześciańskiej, dla pożytku całego narodu Polskiego, i
wytrwałości na drodze zbawienia tych, którzy uwierzyli.
Jan papież, od starosty Rzymskiego poimany i więziony przez dni kilka, poszedł
wreszcie do Kampanii na wygnanie. Ale Otto cesarz, ukarawszy główniejszych
winowajców Rzymian śmiercią, a niektórych wygnaniem, pomścił się srodze krzywdy
i gwałtu dopełnionego na najwyższym pasterzu. Siedział Jan na stolicy lat siedm
i dni dziesięć.


ROK PAŃSKI 970.

ŚWIATOSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI BULGARÓW CZYNI DANNIKAMI SWEMI. ŚMIERĆ WILIBALINA
PIERWSZEGO ARCYBISKUPA GNIEŹNIEŃSKIEGO.

Książę Ruski Światosław, nie przestając na ojczystem księstwie; rozpoczął wojnę
z przyległemi sobie Bulgarami; a zdobywszy ośmdziesiąt zamków leżących nad
Dunajem, zmusił ich do dannictwa i służebności. Lecz gdy zajęty był wyprawą
Bulgarską, podstępuje naród Pieczyngów

107

(Pieczeniegi), oblega i szturmuje zamek Kijowski, gdzie matka Światosława, Olha
czyli Helena, z trzema synami Światosława, wnukami swemi, to jest, Jaropełkiem,
Olhem (Holha) i Włodzimierzem przebywała. Niechybnem zdawało się wtedy poddanie
zamku Kijowskiego, bowiem głód Oldze i zamkniętym wraz z nią oblężeńcom
dojmował, gdyby nie kilku Rusinów, którzy używszy podejścia na nieprzyjacioł
Pieczyngów, zastraszyli ich udaną wieścią., jakoby książę Światosław z wojskiem
zwycięzkiem od granic Bulgaryi nadciągał. Tą wiadomością przerażeni
Pieczyngowie, zaniechawszy oblężenia, ustąpili z wielkim popłochem. Temi czasy
Olha, matka Światosława, zeszła ze świata.
Jan papież, ufny w pomoc cesarza Ottona, wydobywszy się z niewoli, wchodzi
zwycięzko do Rzymu, i karze surowo naczelników przeciwnego sobie stronnictwa. A
wywdzięczając się za otrzymane dobrodziejstwo Ottonowi, syna cesarza Ottona
mianuje Augustem.
Wilibald, pierwszy arcybiskup Gnieźnieński, przesiedziawszy lat cztery na
stolicy, umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Mąż rodem i chwalebnemi
sprawy znakomity. Nastąpił po nim tegoż roku Hatto, rodem Włoch.


ROK PAŃSKI 971.

ZJAWISKO NA NIEBIE. PAŃSTWO RUSKIE TRZEJ BRACIA DZIELĄ MIĘDZY SIEBIE NA CZĘŚCI.
HATTO ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA.

Owego czasu, znak ognisty płomiennego światła ukazujący się na niebie zdziwił i
zatrwożył wiele umysłów, bowiem rzecz ta u Polaków nowa i niesłychana poczytaną
była za złowieszczbę.Światosław książę Ruski, obawiając się, aby po jego śmierci
nie powstał między synami spór o dziedzictwo, podzielił ich księstwem Ruskiem w
ten sposób, iż Jaropełka najstarszego uczynił książęciem Kijowskim, Olha zaś
drugiego syna nad Drewlanami przołożył, trzeciemu Włodzimierzowi odkazał
księstwo Nowogrodzkie, obowięzując każdego i najuroczyściej zaklinając, aby
przestał na swym udziale i wstrzymał się od zamachu na cudze.
Hatto arcybiskup Gnieźnieński, po dwóch niespełna latach zarządzania kościołem,
chorobą znękany umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Tegoż niemal roku
wstąpił po nim na stolicę Robert I, rodem Włoch.

108

ROK PAŃSKI 972
.
PO MARCINIE TRZECIM PAPIEŻU NASTĄPIŁ AGAPIT DRUGI. WÓDZ PIECZYNGÓW, POKONAWSZY I
ZABIWSZY RUSKIEGO KSIĄŻĘCIA ŚWIATOSŁAWA, Z CZASZKI JEGO KAZAŁ SOBIE ZROBIĆ
PUHAR.

Po zejściu Marcina III papieża, który siedział na stolicy lat trzy, miesięcy
sześć i dni dziesięć, nastąpił Agapit II, rodem Rzymianin. Za jego czasów Otto
I, książę Saski, który w Niemczech tylko panował, (Berengar bowiem rządził
Włochami) z przyczyny podniesionego przeciw sobie rokoszu książąt Niemieckich, a
zwłaszcza falegrabi i książęcia Lotaryngii, tudzież rodzonego brata swego
Tagmara, który się do tamtych przyłączył, wojnę z niemi prowadził po
nieprzyjacielsku, a pokonawszy nareszcie wszystkich, srogo się nad zwyciężonemi
pomścił. Brat jego Tagmar, po zdobyciu zamku Heresburga, gdzie się był zamknął w
kościele szukając schronienia, zakłóty zginął.Światosławowi książęciu Ruskiemu,
powracającemu z ziemi Greckiej, do której był wtargnął z orężem, i obciążonemu
grecką zdobyczą, Pieczyngowie, nieprzyjaciele jego, ostrzeżeni zdradziecko przez
niektórych Rusinów i Kijowian, zachodzą drogę, gdzie były zebrane wszystkie siły
Światosława, i wojsko jego, już-to łupami obciążone, już w niedogodnem miejscu
przymuszone do walki, z łatwością porażają. Sam Światosław, usiłujący bój
odnowić i wstrzymać haniebną swoich ucieczkę, dostaje się żywcem w ręce
nieprzyjacioł. Wódz Pieczyngów, Bura zwany, uciąwszy mu głowę, z czaszki
książęcia w złoto oprawnej dał zrobić puhar, z którego zwykle pijając na znak
zwycięztwa nad nieprzyjacielem, tryumf swój codziennie odnawiał.


ROK PAŃSKI 978.

OTTO PIERWSZY KRÓL RZYMSKI, NAWRÓCIWSZY SASÓW BAŁWOCHWALCÓW DO WIARY
CHRZEŚCIAŃSKIEJ, UMIERA. PO NIM SYN JEGO OTTO DRUGI WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAŃSTWA.

Otto I, król Rzymski i książę Saski, wielką liczbę Sasów przywykłych do
bałwochwalstwa, już-to zbawienną namową, już potęgi swojej postrachem, już
wreszcie kazaniami biskupów, skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej. Żeby
zaś wiara nowo zaprowadzona trwalszą miała podstawę, w mieście Partenopolu,
które krajowcy Magdeburgiem zowią, założył kościół katedralny, arcybiskupi, i
poddał mu inne biskupstwa. Tegoż roku zszedłszy

109

ze świata, następcą miał syna drugiego Ottona, który także naśladując ojca w
pobożności, zachował wierność i uległość kościołowi Rzymskiemu. Pochowano go w
tymże, założonym przez niego i wspaniale uposażonym, Magdeburskim kościele Ś.
Maurycego, który jest, kościołem prymacyalnym Niemieckim.


ROK PAŃSKI 974.

BOLESŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, NA PROŚBĘ SIOSTRY SWOJEJ DĄBRÓWKI, ZAKŁADA I UPOSAŻA
KOŚCIÓŁ KATEDRALNY W PRADZE.

Dąbrówka, małżonka książęcia Polskiego Mieczysława, zacna i błogosławiona
niewiasta, nie przestając na licznych dziełach swojej pobożności, które przy
zaprowadzeniu nowej wiary z najgorliwszem staraniem spełniła lub wypełnić
zamierzała, zwróciła jeszcze uwagę na ojczyznę swoję Czechy. Wiedziała bowiem,
że chociaż od lat wielu szczyciły się przyjęciem wiary chrześciańskiej, zbywało
im jednak na stolicy biskupiej. I trapiła się w duszy, że gdy Polska, aczkolwiek
później nawrócona, już od samego początku dziewięcią słynęła katedrami; Czechy,
pomimo pierwszeństwa w przyjęciu światła wiary, żadnej dotąd nie miały stolicy
duchownej, lecz zostawały pod rządem obcych biskupów, to jest Mogunckiego i
Ratysbońskiego, do których dyecezyi były przydzielone. Słała zatem ustawiczne
posły i listy do brata Bolesława, książęcia Czeskiego, który po ojcu Bolesławie,
zabójcy Ś. Wacława, zmarłym roku Pańskiego 967, jako syn pierworodny, objął był
nad Czechami panowanie, a był mężem wielkiej cnoty i pobożności, prosząc go i
błagając, niemniej jak siostrę swoję rodzoną Mładę, poświęconą służbie Bożej i
żyjącą w ślubach czystości dziewiczej, aby nie znosił tak długiej, i swojej
zarówno jak narodu Czeskiego zniewagi, ale jak najrychlej postarał się ją
lepszem urządzeniem zetrzeć i zagładzić. Skłoniony więc ustawiczną namową i
prośbami siostry swojej Dąbrówki, zakłada na zamku Praskim stolicę biskupią w
kościele Ś. Wita, zmurowanym przez stryja swego, Ś. Wacława, i opatruje
dochodami dóbr doczesnych. Na nię, staraniem tejże księżny Polskiej, wyniesiony
został pierwszy biskup Dytmar (Dethmarus), mąż pobożny i zakonne prowadzący
życie, rodem Sas, świadomy nieco języka Słowiańskiego. Siedział pod te czasy na
stolicy Piotra Agapit II, papież. Użyczył zaś Bóg swojej łaski, za przyczyną i
zasługami Ś. Wacława, synom i córkom Bolesława książęcia, rodzonego brata i
srogiego zabójcy tegoż Ś. Wacława: albowiem starszy z synów książęcia, Bolesław,
dla cnót swoich i spraw chwalebnych uzy-
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

110

skał imię Pobożnego; drugi Stracikwas, na którego urodziny zaproszony Wacław Ś.
od brata Bolesława był zabity, wstąpiwszy do klasztoru Ś. Emerana w mieście
Ratysbonie, zakonne prowadził życie. Córka też jego starsza, księżna Polska
Dąbrówka, żona Mieszka, przyczyniła się wielce do pomnożenia wiary
chrześciańskiej, i jaśniała wszelakich cnót ozdobą, spełniając wiele pobożnych
uczynków. Niemniej druga siostra Młada, przyjąwszy zakon Ś. Benedykta w
klasztorze Ś. Jerzego na zamku Praskim, gdzie potem została ksienią
zgromadzenia, ślubowała życie modlitwie i dobroczynności.
Z porównania zaś dokładnego wyrozumiesz, iż Gnieźnieński, Krakowski, Wrocławski
i inne Polskie kościoły założeniem swojem wyprzedziły Praski o lat ośm, a
niezachwiane nigdy żadną przygodą, ani skażone odstępstwem, wytrwały za łaską
Bożą w wierności i zakwitły znakomitą posługą w pielęgnowaniu wiary
chrześciańskiej.
Zima tego roku ciężka, nadzwyczaj obfitym śniegiem brzemienna, pościnawszy morza
wszystkie, stawy, jeziora i błota, trwała od pierwszego Listopada aż do
wiosiennego porównania dnia z nocą, na podziw i cudowisko wielkie wszystkim,
jako w owym wieku bezprzykładna.


ROK PAŃSKI 975.

PO AGAPICIE DRUGIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAPIESKĄ JAN XII, KTÓREGO Z PRZYCZYNY
ROZWIĄZŁYCH OBYCZAJÓW STRĄCA Z NIEJ OTTO CESARZ.

Papież Agapit II, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni
dziewięć, zakończywszy życie, pochowany został w kościele Ś. Piotra. Stolica
papieska osierocona była przez dni dwanaście. Nastąpił po nim Oktawian,
przezwany Janem XII, urodzony w Rzymie z ojca Alberyka, który-to Alberyk,
inaczej Albert, syn władającego Włochami Berengara, możny swoją przewagą w
stolicy, zwoławszy znakomitszych Rzymian, zobowiązał ich i zniewolił przysięgą,
aby po zmarłym Agapicie wynieśli syna jego Oktawiana. Co też przyszło do skutku,
i Oktawian, przezwany Janem XII, wstąpił na stolicę Rybaka. Ale Otto tymczasem
wkracza z silnem wojskiem do Włoch, karci wdzierstwo bezczelne Jana XII,
nierządnika, utopionego w chuci cielesnych sprośnocie; pojmuje Berengara w
niewolą i uprowadzonego do Niemiec w więzieniu osadza, a syna jego Alberta
zmusza do spiesznej na Korsykę ucieczki.

111

ROK PAŃSKI 976.

JAROPEŁK KSIĄŻĘ KIJOWSKI BRATA SWEGO RODZONEGO OLHA, A POTEM WŁODZIMIERZ BRATA
JAROPEŁKA, UWIEDZIONY ŻĄDZĄ PANOWANIA, ZABIJA, I ŻONĘ ZABITEGO POJMUJE W
MAŁŻEŃSTWO.

Nie mogła między synami Światosława księcia Ruskiego utrzymać się długo zgoda i
podział krajów przez ojca ułożony. Wkrótce po jego zgładzeniu wszczęli spór o
pierwszeństwo i zwierzchnią władzę książęcą, jakby otrzymane w spadku dzielnice
i obszerne kraje Ruskie były dla nich za ciasne. Zamierzył je sobie
przywłaszczyć Jaropełk, najstarszy z synów Światosława. Tym celem udaje się do
zamku Warąża (Warosz), w którym brat jego rodzony Oleh przebywał, zabija go, i
księstwo Drewlanow, mytem krwi bratniej okupione, pod swoję władzę zagarnia.
Włodzimierz, młodszy, w obawie, aby srogość gwałtownika Jaropełka jego podobnież
nie spotkała, mszcząc się na pozór śmierci brata, podbiega zamek Kijowski i w
nim Jaropełka obsacza, a przybywającego doń po przyjacielsku, z namowy doradcy
swego, wojewody (palatini) nazwiskiem Bluda zabija, a tak wszystkie trzy
księstwa w posiadanie zajmuje. Nie poprzestał wszakże na dziedzictwach krwią
braci sromotnie zmazanych: wziął bowiem w małżenstwo żonę Jaropełka, rodem
Greczynkę, po pierwszym mężu brzemienną, która mu powiła syna imieniem
Światopełka, mającego w ten sposób dwóch ojców, Jaropełka i Włodzimierza.
Dnia dwudziestego ósmego Października widziano w krajach Polskich ogniste
zastępy na niebie, przez całą noc trwające. Zjawisko to, jako niezwykłe, zdało
się Polakom tak straszliwem, że z obawy, ażeby narodowi i ziemi Polskiej nie
wywróżyło jakiej klęski, postanowiono błagać Boga wielkiemi ofiarami.


ROK PAŃSKI 977.

DĄBRÓWKA KSIĘŻNA POLSKA UMIERA.

Tegoż czasu Dąbrówka, księżna Polska, małżonka Mieczysława książęcia Polskiego,
niewiasta pobożna i bojaźni Bożej pełna, rozstała się ze światem. W wieku
podeszłym nie zwykła była kwefić głowy, ale na wzór dziewic przystrajała się w
czółko i wieniec. Zwłoki jej przeniesiono do kościoła Gnieźnieńskiego i w nim
pochowano, a książę Mieczysław, panowie i przedniejsi z Polaków oddali cześć
zmarłej wspaniałym obrzędem i nakładem. Płakali jej zaś nie tylko Mieczysław
małżonek, książę Pol-

112

ski, i Bolesław syn Mieczysława, ale i wszyscy duchowni, łzami rzewnemi i z
żalem wielkim, jakby najlepszą matkę utracili.


ROK PAŃSKI 978.

RUSINI BAŁWOCHWALCY STAWIĄ POSĄG KU CZCI BOŻYSZCZA PIORUNA.

Ustaliwszy się na stolicy swego księstwa Włodzimierz książę Ruski, zwrócił myśl
ku dziełom pobożnym. Stawiał na górach najbliższych zamku Kijowskiego świątynię,
posągi i bożyszcza, zakładał bożnice i bałwochwalnie. Między wszystkiemi zaś
swojej pogańskiej wiary bożyszczami w szczególniejszej miał czci bóstwo Pioruna,
jemu też najliczniejsze pobudował świątynie i najwspanialszym uczcił je
posągiem. A nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Rusinów, podzielając tej
sprosnej wiary obrządki, składał bóstwu Piorunowi przedniejsze ofiary i
całopalenia. Kazał więc książę Włodzimierz urobić najcelniejszemu z swoich bogów
tułów i całkowitą postać z drzewa, głowę z srebra, a uszy ze złota; innym
bożyszczom poświęcał gaje i bałwany. A prowadząc do nich synów swoich i córki,
czynił tym bożkom ofiary, i nie tylko siebie ale i Ruś całą obrzydłem kalał
bałwochwalstwem. Pojął zaś był Włodzimierz żon kilka, z których jedna porodziła
mu czterech synów: Izasława, Mścisława, Jarosława, Wszewołoda, i dwie córki. Z
Greczynki miał syna Światopełka, z Czeszki Wyszesława. Z czwartej Światosława i
Mścisława, z Bulgarki Borysa i Hleba. Utrzymywał nadto kilka nałożnic, a
sromocił inne dziewice i cudze małżonki mniej skromne i wstydliwe. Temi czasy
Otto otrzymał w Rzymie od Benedykta VII koronę cesarską.


ROK PAŃSKI 979.

ZWYCZAJ DOBYWANIA SZABEL Z POCHEW PRZY ŚPIEWANIU W CZASIE MSZY Ś. EWANGELII.

Mieczysław książę Polski, wyszukując potem z większą troskliwością tych, którzy
jeszcze chrztem świętym nie byli oczyszczeni, przedsiębiorze osobistą
pielgrzymkę do wielu wsi, miast i osad, i równie dorosłych jak i niemowlęta,
płeć męzką jak i niewieścią, poświęca wodą odrodzenia, a ochrzczonych i
odrodzonych ustala w wierze, i pociesza już to pieniężnemi podarki, już
przyodziewkiem, przywięzując lud do nowej wiary, a zarazem do siebie. Ta prac
jego pobożnych zasługa w rozkrzewianiu prawego zakonu, i wtedy i po inne czasy
podjęta z wielką gorliwością i świątobliwością, zjednała mu nie tylko

113

wiekuistą nagrodę, jak pobożnie wierzyli można, ale nadto sprawiła, że panowaniu
jego zasłynęło głośno u spółczesnych i zyskało sprawiedliwą chwałę w potomności.
Nie zaniedbywał Mieczysław i innych dzieł pobożnych w czynnej i ustawicznej
krzątając się posłudze około spraw wiary i ołtarza, aby we wszystkiem stał się
godnym naśladowcą królów i książąt chrześciańskich, i wyrównał ich cnotom, a w
pobożności nie był pośledniejszym od tych, którym sprostał wziętością u ludzi i
rozległością swoich księstw i swego władztwa. Za jego-to poradą i namowy nastał
w tym roku miedzy panami, rycerstwem i szlachtą, chwalebny i święty obyczaj, do
naszych prawie czasów zachowywany, że panowie rzeczeni i rycerstwo, w dni
niedzielne schodzący się do kościołów na nabożeństwo, po wojskowemu szablami
przypasali, kiedy kapłan śpiewał słowa Boże przypadającej Ewangelii Ś. Mateusza,
Jana, Łukasza, albo Marka, Ewangelistów, wszyscy jakby do boju szable z pochew
aż do połowy dobywali; a gdy żacy do mszy służący odpowiedzieli Chwała tobie
Panie! znowu je do pochew wkładali. Tym obrządkiem, tak często, bo co niedziela
powtarzanym, okazywali, że w obronie Ś. Ewangelii, której prawdę poznali i
przyjęli, gotowi byli walczyć ochotnie i śmiało, a w potrzebie nawet smierć
ponieść. Pożal się Boże! iż ten zwyczaj chwalebny, który tuk wielkiej a rzadkiej
gorliwości i przywiązaniu do wiary był oznaką, nie wiem dla jakiej nieszczęsnej
odmiany, u Polaków poszedł w zaniedbanie.


ROK PAŃSKI 980.

MIECZYSŁAW ZNOSI DO SZCZĘTU BAŁWOCHWALSTWO W POLSCE.

Dostrzegłszy Mieczysław książę Polski, że wielu z poddanych jego, tak szlachty
jak i wieśniaków, zachowując jeszcze bezbożne zwyczaje i obrządki pogaństwa,
czcili dawnych bożków, składali im po domach ofiary i palili po staremu
kadzidła, a tak zaślepieni obłędem błahych i niedorzecznych przesądów, odwykali
laski i darów zbawiennych chrztu świętego; śle do wszystkich ziem i miast, które
za, główne uważano, starostów i woźnych z wyraźnym rozkazem, ażeby wszyscy, bez
żadnego wyjątku i wymówki, zbierali się do najbliższych kościołów katedralnych,
przez niego pozakładanych, i z chrztem ś. przyjmowali chrześciańskie imię i
poświęcenie: a to pod zagrożeniem kar wielkich i utraty majątków, gdyby
zaniedbali wykonania tego rozkazu, i przed upływem wyznaczonego dnia i czasu w
kościołach katedralnych chrztem świę-

114

tym nie zostali obmyci. Dla uniknienia więc nałożonej bądź grożącej nadal kary,
Polacy pokwapili się w zawody do przyjęcia oczyszczającej łaski, a z właściwych
sobie kościołów katedralnych wynieśli znamiona chrześciańskich wyznawców.
Biskupi zaś i inni kapłani, wyuczywszy ich pierwszych zasad, obrzędów i
obowiązków wiary świętej, nakazali im święcić i obchodzić dni Niedzielne, święta
Zbawiciela, Rodzicy jego Maryi i Apostołów, a w Środy, Piątki i Soboty
wstrzymywać się od mięsnych pokarmów. W taki przeto sposób, za gorliwą
usilnością Mieczysława książęcia, upadło do reszty bałwochwalstwo, wyobrażenia
bożyszcz pogańskich, i wszystkie, jakie gdziekolwiek w Polsce znajdowały się
posągi, albo raczej dziwotwory, dla wiecznego zagładzenia ich w pamięci popalono
i potopiono w jeziorach; wytępiano równie obrzędy bałwochwalcze, wszelakiego
rodzaju wyrocznice, wróżby, wieszczby, pogańskiej ślepoty gusła i zabobony.


ROK PAŃSKI 981.

NĘDZNA ŚMIERĆ DYTMARA BISKUPA PRASKIEGO, PO KTÓRYM WSTĘPUJE NA STOLICĘ Ś.
WOJCIECH.

Po śmierci Dytmara, pierwszego biskupa Praskiego, wyniesiony został na stolicę
jednomyślną duchowieństwa i ludu uchwałą Wojciech (Adalbertus) rodem i językiem
Czech, pochodzący z rodziców szlacheckiego stanu (ojca Sławnika, matki
Strzężysławy). Wybór jogo nawet czarci w ciałach opętanych uznali za godny i
święty. Na chrzcie ś. otrzymał imię Czeskie Wojciech, które znaczyło wojsk
pocieszyciel; ale biskup Magdeburski Adalbert, przy którym on młodzieńcze lata
pędził, przeto iż trudne mu zdało się do wymówienia to imię pierwotne, przezwał
go Adalbortem. Wspomniany zaś Dytniar biskup Praski, bliskim będąc śmierci,
opowiedział szerokiemi słowy wszystkim obecnym, między którymi znajdował się
jeden biskup Adalbert, przyczynę i wywód cały swego wiecznego potępienia. "Biada
mi, mówił, że nic korzystając z czasu, żyłem rozwiązłej, niźlibym pragnął teraz,
kiedy umieram. Zdradziłaś mnie zwodnicza doczesności, obiecując mi wiek długi,
gdy oto niespodzianie ginę, zabity na duszy i na ciele. A chociaż grzech, za
który biorę potępienie, mógłby za zasługą Męki Chrystusowej stać się godnym
przebaczenia, zbrodnie przecież Czeskiego ludu, samowolnie gubiącego się w
roskoszach i cielesnym nierządzie, i nie umiejącego nie czynić więcej, jedno co
palec szatana sprosnem czernidłem na sercu jego wypisał, popychają mnie
sprawiedliwym sądem Bo-

115

skim do zatraty, iże lękałem się szczekali jak pies na te zgrozy. Idę więc
prostą, drogą do piekła, gdzie będę gorzał ogniem wiekuistym. " Tak mówiąc, w
przeczuciu męki piekielnej za swoję opieszałość, ducha nędznie wyzionął.
Adalbort przerażony jego trwogą, rzuca Światowych uciech pieszczotę, wytworne
pokarmy i stroje, okrywa w nocy ciało włosiennicą, a głowę posypuje popiołem; i
z służalca roskoszy przemieniony w innego człowieka, rozdaje wszystko co miał
między ubogich, sieroty i wdowy, na jałmużny.


ROK PAŃSKI 982.

PO ZŁOŻENIU JANA DWUNASTEGO PAPIEŻA Z PRZYCZYNY JEGO NADUŻYĆ, WSTĘPUJE NA
STOLICĘ LEON ÓSMY. SMIERĆ ANGELOTA BISKUPA PŁOCKIEGO.

Po zejściu Agapita II, papieża, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć
i dni dziesięć, Jan, rodem Rzymianin, syn Alboryka, męża znakomitego i pod ów
czas przeważnego w Rzymie, narzucony rozkazem ojca, jak się wyżej powiedziało,
obrany został papieżem. Powiadają o nim, że to był miłośnik łowów i rozpustnik,
tak wielkiej w obec Boga hardości, że się nie sromał chować w domu swoim
nałożnic. Dwóch kardynałów, którzy o przestępstwach jego piśmiennie donieśli
Ottonowi, królowi Rzymskiemu, błagając go o pomoc dla uciśnionego Kościoła,
ukarał surowo i okropnie, kazawszy jednemu z nich Janowi uciąć nos, a drugiemu
rękę: co tak dalece obruszyło króla Ottona, że wkroczywszy do Włoch z silnem
wojskiem Niemieckiem, zmusił Jana do ustąpienia z stolicy, na której władał lat
ośm, miesięcy dziesięć i dni dziesięć. W jego miejsce obrany Leon VIII, człowiek
świeckiego stanu, na powszechne ludu żądanie, dla cnót męża niepospolitych. On
też koronował Ottona.
Tego także czasu Otto cesarz, zwyciężywszy Berengara, który z synem Albertom
Włochy swą przemocą uciskał, uwalnia Adalmundę wdowę po cesarzu Lotaryuszu,
którą Berengar trzymał w niewoli, bierze ją za małżonkę, i w Pawii, w dzień
Narodzenia Pańskiego obchodzi gody weselne. Nadto, ułaskawiwszy Berengara,
oddaje mu w zarząd całe Włochy, krom Marchii Trewizańskiej, Werony i Akwilei.
Angelot biskup Płocki, rodem Rzymianin, po piętnastoletnim zarzadzie swego
biskupstwa, koleją ludzkich przeznaczeń życie zakończa. Zwłoki jego pochowano w
kościełe Płockim. W rok po nim następuje Marcyalis, wyświęcony od Jana XI, rodem
także Rzymianin.

116

ROK PAŃSKI 983.

OTTO PIERWSZY CESARZ, BENEDYKTA PIĄTEGO, WBREW LEONOWI ÓSMEMU OD RZYMIAN
OBRANEGO PAPIEŻEM, WRAZ Z NIEKTÓRYMI RZYMIANY WSKAZUJE NA WYGNANIE, A LEONA NA
STOLICĘ PRZYWRACA: POCZEM UMIERA. ŚMIERĆ GOTFRYDA PIERWSZEGO BISKUPA
WROCŁAWSKIEGO.

Obrażeni Rzymianie, a zwłaszcza ci, których z Janem XII pokrewne łączyły
związki, złożeniem z stolicy najwyższej swego plemieńca Jana, a wyniesieniem w
jego miejsce Leona VIII, nie śmiejąc już pierwszemu przywracać rajdów dla
jawnych jego zbrodni i gorszących życia, obyczajów, w obec żyjącego Leona
obierają papieżom Benedykta V. Gdy ten zaledwo przosiedział na stolicy dwa
miesiące i dni pięć, przybywa Otto cesarz z Niemiec, oblega Rzym, i nie wprzódy
z wojskiem odstępuje, aż gdy mu Benedykt został do rąk wydany, poczem z rozkazu
cesarza odesłano go do Saxonii na wygnanie, kędy życie zakończył, pochowany w
Altenburgu (Adiburg). Otto zaś cesarz wszedłszy zbrojno do Rzymu, znowu Leona na
stolicy osadził, co było popsowano naprawił, wielu z Rzymian podżegaczów
rozruchu z kraju wypędził, nakoniec syna swego Ottona II, który z nim na ów czas
pospołu Rzym nawiedził, przez papieża Leona na króla Rzymskiego namaścić kazał.
A uspokoiwszy w ten sposób kościół, i powróciwszy do Saxonii, mąż pamiętny
dokonaniem dzieł wielu godnych cesarza Rzymskiego, zakończył życie w mieście
Magdeburgu dnia dwudziestego trzeciego Kwietnia, roku panowania swego
trzydziestego siódmego, od wyniesienia na godność cesarską dziesiątego. Ciało
jego w Magdeburgu w kościele ogromnej wielkości, który był sam za życia na cześć
Ś. Maurycego z wielką wspaniałością wystawił, uroczyście jak nań przystało i z
cesarskim przepychem pochowano. Umarł zaś w późnej starości, zostawiwszy syna
jedynaka, tegoż imienia.
Gotfryd, pierwszy biskup Wrocławski, a jak dawniej zwano Smogorzowski, rodem
Rzymianin, przeżywszy w Polsce lat trzydzieści sześć, a na biskupstwie lat
siedmnaście, umarł i w kościele Smogorzowskim pochowany został. W jogo miejsce,
na prośbę Bolesława Chrobrego (Chabri), książęcia i monarchy Polskiego,
naznaczony przez Jana. XII papieża Urban I, rodu szlachetnego, Rzymianin.

117

ROK PAŃSKI 984.

BOLESŁAW, SYN MIECZYSŁAWA, POJMUJE ZA ŻONĘ JUDYTĘ, CÓRKĘ GEJZY KSIĄŻĘCIA
WĘGIERSKIEGO.


Bolesław, syn Mieczysława książęcia Polskiego, gdy obchodzone po śmierci matki
minęły dni żałoby, którą, on aż do szóstego roku zachowywał, stosując się do
woli ojca Mieczysława, żądajacego, aby wstąpił w śluby małżeńskie, celem
odnowienia dawnych z Węgrami sojuszów, pojmuje Judytę, córkę Gejzy, książęcia
Węgierskiego, z pierwszego łoża, dziewicę słynną, wdziękami i urodą, a wnoszącą
nadto znakomity posag w złocie i srebrze. Gody weselne odprawił w Gnieznie, w
obecności licznych prałatów i panów, którzy przybyli z Polski i Węgier na ten
obchód uroczysty, wspaniałemi igrzyskami uświetniony.


OTTONOWI DRUGIEMU, KORONOWANEMU NA KRÓLA RZYMSKIEGO, RODZI SIĘ Z PRAWEJ MAŁŻONKI
SYN OTTO. SMIERĆ OTTONA DRUGIEGO, PO KTÓRYM SYN JEGO OBEJMUJE RZĄDY PAŃSTWA.

Otto II, ośmdziesiąty wtóry po Auguście, ze śmiercią ojca objął rządy państwa; a
lubo już poprzednio, w jego obecności, mianowany był i przez Leona VIII. papieża
koronowany królem Rzymskim, po zejściu jednak ojca od równoczesnych na nowo
obrany i na stolicy państwa osadzony został. Jeszcze za życia poślubił mu był
ojciec córkę cesarza Grockiego, imieniem Teofanią, i gody weselne w Pawii
wyprawił. Z niej Otto II miał syna tegoż imienia Ottona, który wielką zajaśniał
sławą i stał się. niejako wyobrazicielem swego cesarskiego domu, tudzież córkę
Magtydę. Dzielny władca Rzymskiego państwa, wyzuł Lotaryusza króla Gallii z
posiadanych przezeń krajów. Przedsiębrał potem kilka szczęśliwych wypraw przeciw
niewiernym, aż nakoniec w Kalabryi straciwszy całe niemal wojsko, sam ledwo za
przyczyną Ś. Piotra, którego w modlitwie wzywał, ocalony, wrócił do Rzymu, gdzie
dziewiątego roku panowania swego umarł; pochowany w kościele Ś. Piotra. Po nim
nastąpił syn jego Otto III, któremu Grzegorz V, jego krewny, przywdział koronę.

118

ROK PAŃSKI 985.

WŁODZIMIERZ KSIĄŻE, RUSKI WYDAJE WOJNĘ POLAKOM I NIEKTÓRE ZDOBYWA ZAMKI. USTAWA
LEONA ÓSMEGO PAPIEŻA I JEGO ŚMIERĆ.

Pogańskich zabobonów błahe porzuciwszy sprawy, Włodzimierz książę Ruski zwrócił
się do dzieł wojennych, i naprzód z książęciem Polskim Mieczysławem rozpoczął
boje, które toczył z szczęściem odmiennem; raz Polacy, drugi raz Ruś zwyciężała.
Pobrał książe. Włodzimierz zamki Polskie, jako to Przemyśl, Czerwień (Czyrwyen)
i inne, zdobyte sobie przywłaszczył, a poosadzawszy je silnemi załogami, oddał w
straż i posiadanie Rusinom. Wyprawił się potem przeciw Badymiczanom (Radimycze),
którzy Polskiem są takżr plemieniem, pokonał ich, i nałożył na nich daninę.
Leon VIII, za wsparciom cesarza Ottona I. objąwszy na nowo rządy kościoła,
ustanowił prawo, aby nikogo bez pozwolenia cesarza nie obierano papieżom. Umarł
zaś w rok jeden i miesięcy cztery od wstąpienia na stolicę papieską. Po nim
nastąpił Jan XIII rodem z Narni.

ROK PAŃSKI 986.

PROHOR, PIERWSZY ARCYBISKUP KRAKOWSKI, UMIERA.


Prohor (Prohorius), czyli, jak go inni zowią, Prohort, pierwszy Krakowskiego
kościoła arcybiskup, wiary i nauki chrześciańskiej w nowej winnicy
rozkrzewiciel, wiekiem długim strawiony umiera. Pochowany w tymże kościele,
któremu przewodniczył lat trzydzieści i jeden. Następcą jego był Prokulf.


ROK PAŃSKI 987.

GŁÓD WIELKI W CAŁYM NIEMAL ŚWIECIE. WŁODZIMIERZ KSIĄŻĘ RUSKI, ROZPATRZYWSZY SIĘ
W OBRZĄDKACH ŁACIŃSKIM, GRECKIM I MAHOMETAŃSKIM, PRZYJMUJE WYZNANIE GRECKIE,
KTÓRE MA ZDAŁO SIĘ LEPSZEM.

Jako pomsta sprawiedliwa za grzechy ludzkie, zdarzył się głód ciężki i
powszechny, gdy urodzaje w całym prawie świecie chybiły. Klęska ta we wszystkich
krajach wiele sprzątająca ludzi, dotknęła razom i Polskę, gdzie wyludniła wiele
miast, wsi i osad.

119

Tego czasu Włodzimierz książę Ruski, namawiany naprzód od Mahometanów, aby wiarę
fałszywą Mahometa, potem od Łacinników, a następnie od Żydów, aby zakon
Hebrajski przyjął, naostatek od Greków nakłaniany do wiary chrześciańskiej,
przyjąwszy łaskawie posłów z temi namowami przybyłych i obdarzywszy nawet
upominkami, odprawił ich wprawdzie bez skutku, ze swemi jednak Rusinami naradzać
się począł, do jakiejby miał przystać wiary. Uchwalono zatem, aby do wszystkich
narodów, pielęgnujących to różne wyznania, wyprawić posłów, celem wyrozumienia i
zbadania każdej z osobna wiary. Jakoż wysłani umnicy do Bułgarów, łacinników i
Greków, zajęli się, jak im wskazano, rozpoznaniem tych wszystkich w
szczególności wyznań; a gdy się okazało, że zakon Mahometa zawierał w sobie
wielo ustanowień plugawych i sromotnych, do razu odrzucili go jako pogański i
nikczemny. Łacinników zaś obrzędy wydały im się nie dość pobożne, świątynie nie
dosyć strojne. A gdy do Konstantynopola przybyli, ówcześni cesarzn Greccy,
Bazyli i Konstantyn, dowiedziawszy się, ze celem ich poselstwu było zbadanie
tamecznej wiary, zwołali kapłanów świeckich i zakonnych, wyprawili wielka,
uroczystość, i patryarsze kazali odprawić nabożeństwo w najokazalszych strojach.
Wprowadziwszy potem Ruskich posłów do kościoła, umieścili ich na miejscu
wyniosłam, zkąd wszystkie obrządki należycie widzieć mogli, a naostatek
zasadzili ich poczesnie do biesiady, i hojnie ugoszczonych odprawili z świetnemi
upominkami. Ci gdy wrócili do książęcia swego Włodzimierza, opowiadają mu
wszystkie, jakim się przypatrzyli, obrzędy, przekładając, że Mahometa wyznanie
obrzydłe zasługuje przedewszystkiem na wzgardę i odrzucenie, Greckie zaś
wychwalając, i przenosząc nad Łacińskie, "gdyż w Greckich kościołach liczniejsze
i okazalsze dają się widzieć ozdoby niż w Łacińskich". Oświadczają nadto:, że
słuchając mszy Greckiej taką uczuwali słodycz, iż prawie odchodzili od siebie, i
zdawało im się, że raczej przytomni byli jakiej niebieskiej niżeli ziemskiej
uroczystości". Wszystkich zatem panów zdania chyliły się na stronę Greckiego
obrządku, i namawiali do jego przyjęcia Włodzimierza, mówiąc: "Gdyby wiara
Grecka nie była dobra, nie byłaby jej przyjęła Olha, babka twoja,
najrozumniejsza z niewiast". Skłonił się wiec Włodzimierz do zdania panów, i
obiecał przyjąć chrzest według Greckiego obrządku.


ROK PAŃSKI 988.

POWODZIE NADZWYCZAJNE I SUSZA.

Zdarzyły się tego czasu liczne i długo trwające wód wylewy, po których nastąpiło
lato skwarno i dla wielu płodów przyrodzonych szkodliwe; zkąd

120

urodzaje nie wszędy jednakie, w znacznej części chybiły. Nadto susza z wiosny
zbyteczna, przeszkodziła zasiewom jarzyn, a na domiar złego spadł śnieg obfity,
po którym ciągle znowu nastały deszcze, nie dopuszczające siewów ozimych; co
wszystko głód sprawiło.


ROK PAŃSKI 989.

Ś. WOJCIECH I PRZYCZYNY PRZEWROTNOŚCI CZECHÓW OPUŚCIWSZY BISKUPSTWO PRASKIE
UDAJE SIĘ DO RZYMU I W KLASZTORZE ZAMYKA.

Wojciech biskup Praski, zważając, że lud Czeski, którego jedynym był biskupem,
rozpasał się był na wszelakie występki, a między niemi te najohydniejsze, że
przeciw zakonowi chrześciańskiemu wykraczali wielożeństwem, nie odwykając od
obrządków pogańskich i bluźnierczych; że własnych poddanych syny i córki,
poświecone znamieniem Chrystusowym, sprzedawali Żydom w niewolą uczęszczali
przytem w dni niedzielne na targi, zmarłych chowali w miejscach bałwochwalczych,
a gardzili upornie wszelkiem upomnieniom, jakiego ku nim dotąd używał: po
zasiągnieniu rady mężów roztropnych i bogobojnych, postanowił opuścić stolicę
biskupią i przywdziać szaty zakonne. Co iżby snadniej mógł uskutecznić, namawia
i błaga usilnie Stracikwasa, mnicha zakonu, Ś. Benedykta, rodzonego brata
książęcia Czeskiego Bolesława, żeby przyjął biskupstwo Praskie, przekładając mu,
że przy pomocy brata, Czeskiego książęcia, łatwiej zdoła zapobiedz nadużyciom i
występkom ludu Czeskiego. Jemu Stracikwas odpowiadając rzecze: "Nie przystoi,
żebym wzgardziwszy raz doczesnością, na nowo miał do niej wracać, i umarłszy
światu, sięgał po zaszczyt i dostojność biskupią. Przydał nadto, "że nie jest
godnym piastowania tej dostojności, ani zdolny do ponoszenia trudów pasterza".
Na to mąż Boży miał mu odpowiedzieć duchem proroczym: "Wiem, bracie, że tę
Praską stolicę, którą teraz mógłbyś osięgnąć słusznem prawem i drogą godziwą, a
którą pogardzasz, później zapragniesz pusiąśdż sposobem nieprawym i drogą
niegodziwą, ule jej nie osięgniesz; a czego obecnie wzbraniasz się przyjąć; na
zgubę twoję chciwie potem pragnąć będziesz". To rzekłszy, i z zniechęcenia się
ku ludowi złemu a niepoprawnemu opuściwszy Czechy i swój stolec biskupi, udał
się do Rzymu, aby po jego zwiedzeniu pielgrzymować ztamtąd do Jerozolimy. Ale
gdy w Rzymie czas jakiś pomieszkał, za radą mężów pobożnych wstąpił do klasztoru
Alexego, gdzie w ścisłem wypełnianiu przepisów zakonu mnisze prowadził życie. Z
nim ukrywał się w tymże samym klasztorze brat jego błogosławiony Gaudenty, dla
powściągliwości w mowie i świątobliwości obyczajów za anioła Bożego miany; pod
nakryciem bowiem

121

śmiertelnego ciała anielski prowadził żywot, i z podziwieniem nietylko swoich
ale i obcych trawiąc dni na bogomyślności, jaśniał zarówno słowem jak i
przykladem.


ROK PAŃSKI 990.

BOLESŁAWOWI CHROBREMU RODZI SIĘ SYN MIECZYSŁAW.

Judyta księżna, małżonka Bolesława książęcia Polskiego, trapiona przez lat pięć
sromotą niepłodności, poczęła wreszcie roku szóstego i wydała na świat syna. A
gdy z jego narodzenia i dziad Mieczysław i sam rodzic Bolesław, książęta Polscy,
ucieszyli się niezmiernie, na obchód zatem chrztu wyprawiają wielką na dworze
uroczystość, a oczyszczonej dziecinie w Gnieźnie świętem polaniem nadają imię
dziada Mieczysława (Myeczslaus), które znaczyło mieć sławę.


WŁODZIMIERZ KSIĄŻĘ RUSKI MAJĄC PRZYJĄĆ WIAR; CHRZEŚCIAŃSKĄ ZAPADA W ŚLEPOTĘ; ZA
NAMOWĄ JEDNAK PRZYSZŁEJ MAŁŻONKI SWOJEJ, SIOSTRY CESARZA GRECKIEGO, CHRZEST
PRZYJĄWSZY WZROK ODZYSKUJE, A PRZY CHRZCIE RAZEM GODY ŚLUBNE ODPRAWIA.

Włodzimierz książę Ruski, zebrawszy z swoich krajów mnóstwo ludu, rozpoczyna
wojnę z Grekami; a zdobywszy gród ich znakomity Korsun (Korschun) podbija
ztamtąd przyległą ziemię, i zmusza kraj ten do daniny. Potem wyprawia posłów do
Bazylego i Konstantyna cesarzów Greckich, żądając Anny siostry ich w małżenstwo,
a przyrzekając, że po zawarciu ślubów małżeńskich natychmiast opuści zamek
Korsun i kraj, który shołdował. Ale Bazyli i Konstantyn cesarze Greccy
odpowiedzieli, iż nie przystało im i ich dostojeństwu powinowacić się z
książęciem pogańskim, sprośnym bałwochwalca., przez łączenie z nim własnej
siostry malżońskiemi związki. Jeżeli jednak porzuci błędy pogańskie, a przyjmie
wiarę chrześciańska., wtedy żądaniu jego nie odmówią. Włodzimierz zatem książę
Ruski przez wyprawionych powtórnie posłów oświadcza, że gotów jest przyjąć wiarę
chrześciańską, byleby osobiście przybyli, oddali mu swoję siostrę za żonę i jego
ochrzcili. Przeciwiła się jednak temu związkowi Anna siostra cesarzów, i długo
nie chciała nań zezwolić; zaledwo swą namową bracia Bazyli i Konstanty,
przokladający jej wielkie korzyści, jakie z tego połączenia wyniknąć miały, i
przejściu całej Rusi na wiarę chrześciańską, zdołali ją do niego nakłonić.
Przybywają więc Bazyli i Kon-

122

stantyn z siostra swoja Anną do Korszuna, a wtem Włodzimierz książę. Ruski
zapada nagle w ślepotę.. Począł się więc namyslać i wahać, w niepewności, czyli
miał opuścić swoje wiarę pogańską, a przyjąć chrzest Chrystusów. Ale Anna,
siostra cesarzów, a przyszła jego małżonka, upewnia go, że ślepota, której
doznał, za przyjęciom chrztu ustąpi. Jakoż ochrzczony od biskupa Korsuńskiego,
niebawem przejrzał. Zaślubia więc Alinę, siostrę cesarzów, a na Świadectwo i
pamiątkę nawrócenia swojego, jako też chrztu i odzyskania wzroku, wystawia
kościoł. Opuściwszy nakoniec i oddawszy zamek Korsun cesarzom Bazylemu i
Konstantemu, wraca do Rusi pełen radości, w towarzystwie swojej małżonki.


ROK PAŃSKI 991.

JANA TRZYNASTEGO PAPIEŻA, SKAZANEGO PRZEZ STAROSTĘ RZYMSKIEGO NA WYGNANIE, OTTO
DRUGI CESARZ DA STOLICĘ PRZYWRACA; POCZEM NAMASZCZONY PRZEZEŃ NA CESARZA, GDY
UDAWSZY SIĘ DO KALABRYI W CELU WYMUSZENIA ODMAWIANYCH MU PODATKÓW WOJSKO
WSZYSTKO UTRACIŁ, ZRĘCZNYM WYBIEGIEM Z POIMAŃCA STAJE SIĘ ZWYCIĘZCĄ, I
POZABIJAWSZY SWOICH PRZECIWNIKÓW PODWÓJNEGO UCHODZI NIEBEZPIECZEŃSTWA.

Jan XIII, rodem z Narni, następca Leona, poimany od Piotra starosty Rzymskiego,
wtrącony naprzód został do zamku Ś. Anioła, a potem do Kampanii posiany na
wygnanie. O tej przygodzie dowiedziawszy się Otto II, który po ojcu objął był
panowanie, przybywa z silnem wojskiem do Rzymu, i Jana papieża, dwumiesięcznym
uciśnionego wygnaniem, na stolicę przywraca. Rzymian zaś, winnych jego poimania
i niewoli, jednych ścina, drugich na powieszenie skazuje, innych wreszcie do
Saxonii wygania. Sam pod ów czas od Jana papieża odbiera z błogosławieństwem
cesarskie namaszczenie. Ale gdy uspokoiwszy Rzym i Włochy wybiera się z powrotem
do Niemiec, przychodzi wiadomość, że Grecki cesarz Jan, ojciec małżonki jego
Teofanii, umarł, a inny w jego miejsce wyniesiony odmawia mu należnej daniny z
Kalabryi, dziedzictwa jego żony. Wysyła zatem poselstwo, na które odpowiedziano:
"że nie Kalabrya wianem jest i dziedzictwom cesarzowej Teofanii, ale godło
Krzyża Ś. w stolicy cesaretwa Konstantynopolu dotąd przechowywane, i dawane
zwykle w posagu córkom cesarskim". Rozgniewany cesarz Otto, i więcej uniesienia
swego niż dojrzałej słuchający rozwagi, udaje się z wojskiem nie nader licznem
do Kalabryi. kraj ten mieczem i ogniem pustoszy, a dobywszy Benewentu, zabiera
ztamtąd kości S. Bartłomieja Apostola, i mało ważąc

123

bogactwa Greków, skarb w zdobyczy zagrabia. Ale Grecy, złotem i srebrem
zakupiwszy posiłki u Saracenów, a większe wojska ukrywszy na zasadzkach,
mniejszemi siły staczają bój z Ottonem; który kiedy ich dokonywa, dopieroż
ukryci wypadają z zasadzki, a po odparciu Rzymian i Benowontanów, poniżają go i
znoszą z całą wojska potęga Cesarz z obawy, aby się nie dostał żywcem w ręce
nieprzyjaciół, zrzuca z siebie odzież i oznaki swojej godności, pozbywa się
wreszcie zbroi i rzuca w morze Przez całą noc unoszony po prądach fali, a rano
pochwycony od rybaków, udaje się giermkiem poległego cesarza. Ale rybacy
zważywszy urodę i postawę męża, jęli przypuszczać, azali, jak rzeczywiście było,
nie mieli w ręku cesarza, o czem rozmawiali między sobą po grecku. Mniemając, że
nie rozumie ich języka, i domyślając się, że to nie giermek ale raczej sam
cesarz, postanowili wieźć go morzem do Grecyi i odstawić tamecznemu cesarzowi, w
nadziei wielkiego wynagrodzenia. On zaś, usiłując wywinąć się z nowego, w jakie
popadł, niebezpieczeństwa, taką sztuką podchodzi majtków : powiada, że w Sycylii
wielkie ukrył pieniądze; prosi, żeby zbliżyli się z nim do lądu, a zabrawszy
skarb, płynęli dalej szczęśliwie. Ci podłechtani chciwością, czynią zadosyć jego
prośbie, i przybijają do brzegu. Trafia właśnie Otto na uczciwego człowieka,
biskupa imieniem Ceza, w zbrojnej podróży z kilku rycerzami; wzywa ich pomocy, a
rzuciwszy się na majtków, których było czterdziestu, wszystkich do jednego
zabija. A tak, za wzywaniem ustawnem ratunku Ś. Piotra, dwukrotnego uszedł
niebezpieczeństwa. Najpierwej zatem przybył do cesarzowej Teofanii, od której
radośnie przyjęty i do Rzymu odprowadzony został. Ale po ciężkich trudach i
troskach zapadłszy w niemoc, dnia dwudziestego ósmego Grudnia umarł w Rzymie,
panowania swego ósmego roku. Pochowany w przysionku Ś. Piotra. Po jego śmierci,
syn Otto III, ośmdziesiąty trzeci po Auguście, objął rządy państwa Rzymskiego. A
lubo niektórzy usiłowali wysadzić na stolicę państwa Henryka książęcia, bratanka
Ottona I, a to z nienawiści ku cesarzowej Teofanii, która z powodu przegranej
bitwy w Kalabryi, z właściwą niewiastom i grecką lekkomyślnością,
najznaczniejszym w cesarstwie mężom wymawiając trwożliwość i ucieczkę, wielu
ściągnęła sobie była nieprzyjaciół; przecież z uwagi na dobrodziejstwa tak
dziada jako i ojca, puściwszy w niepamięć swoje krzywdy, i wykupiwszy Ottona III
wielkiemi pieniędzmi z rąk Henryka, pod którego ten strażą i opieką zostawał,
uczynili go cesarzem. Począł więc rządzić państwem, używając światła i porady
niepospolitych zdolności człowieka, hrabi Ezzona, Reńskiego wojewody.

124

ROK PAŃSKI 992.

WŁODZIMERZ KSIĄŻĘ RUSKI WSZYSTEK NARÓD SWÓJ CHRZCIĆ KAŻE, A POWYWRACAWSZY
BAŁWANY POGAŃSKIE, BUDUJE KOŚCIOŁY I HOJNIE JE UPOSAŻA.

Włodzimierz książę Ruski, postanowiwszy wykorzenić bezbożnej czci obrządki, do
których naród Rusinów z dawnych czasów był nawyki, trzeciego roku od przyjęcia
wiary Chrystusowej, bożyszcza ich i bałwany, gaje, ołtarze i świątynie, kruszy,
pali i zagładza. Posąg zaś Pioruna, którego Ruś z osobliwszem czciła
nabożoństwem, w obec licznie zgromadzonego pogaństwa, przywiązawszy do ogona
końskiego, kazał włóczyć po ziemi i utopić potem w rzece Dnieprze. Był przy tem
płacz wielki ludu płci obojej, łkania i żałosne skargi zawodzącego nad posągami
skruszonych bożyszcz. Ogłosił potem książę Włodzimierz nakaz, aby wszystkie
narody i ludy jemu podległe, zaniechawszy czci bałwanów, przyjęły chrzest i
wiarę, chrześciańską, ostrzegając, iż tych, którzyby się wahali posłuchać jego
świętych rozkazów, uważać będzie za nieprzyjacioł i wyzuje ich z majątków. Taką
koniecznością zniewolony lud Ruski, pospieszył tłumem do Kijowa, i przyjąwszy
zakon Chrystusa, wodą Dnieprową od biskupa Korszuńskiogo i sprowadzonych z
Grecyi kapłanów ochrzczony, zarazem w wierze i jej obrządkach został wyuczony. A
dał się na on czas słyszeć w powietrzu głos i jęk smoka, narzekającego, że z
odwiecznych dzierżaw Ruskich ustąpić musiał, wyrzucony nie przez Apostołów albo
Męczenników, ale sprawą jednej niewiasty. Wybudował tedy Włodzimierz pierwszy
kościół na miejscu, gdzie przedtem bałwanom palono obiety i kadzidła, i
poświęcić go kazał Ś. Bazylemu. Niemniej i w innych miejscach przymnożył świątyń
i kapłanów. Wystawił Włodzimierz i drugi kościół N. Maryi Pannie w Kijowie,
opatrzył go naczyniami złotemi i drogim sprzętem. Tak w tym, jak i innych
kościołach Ruskich, które zbudował książę Włodzimierz i Ruscy panowie, biskup
Korszuński poustanawiał sługi i kapłanów, na których utrzymanie Włodzimierz
ponaznaczał włości i podatki, i wszystkim bojarom zarówno z ziemianami kazał
płacić i znosić pierwiastki urodzajów i dziesięciny. Owego czasu chrzcił też
książę. Włodzimierz dziewięciu synów swoich, jako to: Wyszesława, Izasława
(Yszeslaus), Światopełka, Jarosława, Wszewołoda, Światosława, Mścisława,
Borycha, Hleba, Światosława, Poswizda (Poszwyszd) i Sudysława. Chłopięta Ruskie
wkładał do nauki, dziełmistrzów z Grecyi sprowadzonych pieniędzmi nagradzał, i
wiele kościołów z kamienia i cegły murowanych wystawił.

125

ROK PAŃSKI 993.

CZESI ROZGNIEWANI NA WOJCIECHA O OPUSZCZENIE STOLICY PRASKIEJ, WPADAJĄ DO JEGO
MIASTA, I PIĘCIU BRACI WRAZ Z CAŁĄ RODZINĄ, WOJCIECHA I LUDEM MIEJSKIM
WYTĘPIAJĄ; JEDEN TYLKO BRAT RODZONY, KTÓRY POD ÓW CZAS W POLSCE SŁUŻYŁ NA DWORZE
BOLESŁAWA, OCALAŁ, I OD NIEGO POCHODZI DOM RÓŻYCÓW.

Czescy panowie przedniejsi i szlachta, stęsknieni i ciężkim przejęci żalem z
powodu oddalenia się Wojciecha biskupa Praskiego i osierocenia, pasterskiej
stolicy przez całe lat ośm, codzień więcej upadali w bezład i przepaść
wielorakich nieszczęść. Winę całą zwalając na Wojciecha, jakoby on swojem
odejściem stał się sprawca, i powodem wszystkiego złego, oburzyli się nań i
srogim wybuchnęli gniewem. Niezdolni dosięgnąć swą zemstą nieobecnego, zwracają,
się przeciw jego braciom, rodzinie i ojcowiźnie, i w dzień jeden świąteczny
wpadłszy hurmem i zbrojno do miasteczka Libicza (Lybicz), naprzód pięciu braci
Ś. Wojciecha rodzonych, Sobora, Spicymierza, Dobrosława, Zawiszę i Czesława,
srogiem skatowanych męczeństwem zabijają, a potem, nie dość mając na
pomordowaniu samych braci męża świętego, wszystek ród jego męzkiej i żeńskiej
płci krwią niewinną broczą. Szczęśliwem zdarzeniem nie był wtedy obecnym w
Czechach i domu rodzinnym szósty z braci rodzonych Ś. Wojciecha, imieniem Poraj.
Zabawiając od niejakiego czasu na dworze Bolesława książęcia Polskiego, syna
Mieczysława, przy którym służbę sprawował, oddalony od domu nie wiedział nic o
tak strasznem morderstwie, dokonanem na braciach jego i rodzinie całej. Ten też
jeden z całego domu i plemienia męża świętego za opatrznością Bożą ostał się
przy życiu, ażeby ród tak zacny na ziemi nie zaginął. Gdy potem Bolesław książę
Polski widział go w ustawicznym żalu i smutku, opłakującego zgon braci i własną
dolę (stawało mu bowiem w myśli, że gdyby wrócił do ziemi ojczystej, zapewnie
Czesi wywarliby nań jeszcze sroższe niźli na braci okrucieństwo) z zwykłą sobie
dobrocią pocieszając młodzieńca, dokładał obietnicę, że majątek dziedziczny,
jaki w Czechach posiadał, hojnie mu wynagrodzi. Uiścił się potem z tej
obietnicy, nadawszy Porajowi, rodzonemu bratu Ś. Wojciecha, znaczne w Królestwie
Polskiem dziedzictwa i posiadłości, opatrzył go szczodrą ręką w dostatki,
przyjął pod swą opiekę, przygarnął i umieścił w liczbie poddanych swoich i
rycerskim poczcie szlachty polskiej. A z tej jednej latorośli wykwitnęło potem
liczne w Królestwie Polskiem plemię, i ciągiem następstwem krzewiąc się aż do
naszych czasów, urosło to potomstwo męża Bożego w ród wielki i szeroko
rozgałęziony, który zowią Różycami; ma ten ród za godło, różę białą w czorwonem
polu, u Poraj za miano

126

Czesi zaś wytępiwszy braci i krewnych Ś. Wojciecha rozlicznym rodzajem kuźni,
wymierzyli potem miecz morderczy na wszystek lud obojej płci wspomnianego
miasteczka Libicza, i zgładzili siedm tysięcy dusz, bez względu na płeć i wiek i
znaczenie. Na tem wreszcie nie przestawszy, wywarli srogość swoję na bezwinne
mieszkania i domy, i całe miasteczko zamienione w ruiny z dymem puścili. Czynu
tak straszliwego książę Czeski nie wzbraniał, ani żadna, potem nie ścigał karą.
Jeżeli przeto cała historya tej rzezi, którą znalazłem opisaną w kronikach
Czeskich, jest prawdziwa (wiecej bowiem do tego dzieła wypisuję zdarzeń, niźli w
nie wierzę) zgrozę obudza dzikość ówczesna narodu Czeskiego, który żadnem
uczuciem litości, nawet zwierzętom wrodzonej, nie dał się odwieśdź od tak
srogiego morderstwa dopełnionego na słabym i niewinnym rodzie.


PAPIEŻ ODSYŁA Ś. WOJCIECHA DO PRAGI. JAN XIII PAPIEŻ UMIERA. ZGON PIERWSZEGO
BISKUPA WŁOCŁAWSKIEGO.

Arcybiskup, metropolita Czeski, dowiedziawszy się o tej krwawej i tak
nieludzkiej sprawie, wysłał do papieża poselstwo z doniesieniem, na jakie
niebezpieczeństwo w Czechach wiara katolicka i rzecz powszechna była.
wystawiona, błagając go i zaklinając, aby dla skrócenia i usunięcia nadużyć,
jakie się już wydarzyły albo wydarzyć jeszcze mogły, suffragana jego Wojciecha,
biskupa Praskiego, ludowi Czeskiemu odesłał. Zaczem papież Grzegorz V. czyli
Jan, zaradzając potrzebie wiary i religii chrześciańskiej, wezwanemu do siebie
Wojciechowi Ś. zaleca, aby do owieczek swoich powrócił. Mąż Boży przedstawia
ojcu ś. i tłumaczy obyczaje i usposobienie ludu Czeskiego, przekładając: że
twarde to do ugięcia karki i serca nieużyte, że więc napróżnoby tam wracał";
prosił zatem, żeby mu dano pozwolenie opowiadania wiary chrześciańskiej i słowa
Bożego narodom Pruskim w okolicach północnych mieszkającym. Na to Namiestnik
Boży: Jeżeli, rzecze, wzgardziwszy tobą, przestróg i nauk twoich nie usłuchają,
otrząśnie wtedy z prochu twoje stopy pielgrzymie, porzuć ich, a odwróć oblicze
twoje od narodu odstępnego i niewiernego: my bowiem od tej chwili nie tylko
uwalniamy cię od obowiązku czuwania nad kościołem Praskim, ale dajemy ci wolność
opowiadania wiary chrześciańskiej Prusakom i innym narodom". Takiem pozwoleniem
uradowany mąż Boży, opuściwszy Rzym i klasztor Ś. Alexego, w którym przebywał,
nie wzdrygając się dla dobra i zbawienia Czechów nawet krwi swych pomordowanych
braci i znajomych, do Pragi powraca, w nadziei, że Czesi porzucą, swoje dawne
narowy i występki. Wielorakiemi zatem środkami lud swój pragnąc leczyć z
ułomności,

127

jednych zaklina i łagodną kruszy namową, innych karci, nagania i gromi; ale
widząc, że wszystkie jego prace i usiłowania były daremne, i gorzko nad tem
ubolewając, namyślać się poczuł, czy miał pozostać na miejscu, czy pójść w
drogę. Aliści w tem ustawicznem czuwaniu i strapieniu, snem zdjęty, słyszy głos
Boży, który do niego mówi: "Ty spisz, u mnie drugi raz Żydom sprzedają". Tym
głosem przerażony, zrywa się, a wybiegłszy na rynek, i ujrzawszy, jak wedle
oznajmienia Bożego chrześcian sprzedawano Żydom, dał za nich przedającym żądane
pieniądze, przez co i wiarę od zniewagi zasłonił, i tym, których przedawano,
wolność przywrócił.
Jan XIV, po latach siedmiu, miesiącach jedenastu i dniach piętnastu sprawowania
rządów kościoła, umiera, pochowany w kościele S. Piotra. Stolica osieroconą była
przez dni trzynaście. Po nim nastąpił Benedykt VI, Rzymianin. Pierwszy też
biskup Włocławski, który się dawniej zwał Kruszwickim, przesiedziawszy lat
trzydzieści trzy na stolicy Kruszwickiej, życie zakończył. Pochowano go w
kościele parafialnym w Dźwircznie, który sam był założył, zbudował i uposażył.
Po nim obrany tegoż roku Maurycy I.


ROK PAŃSKI 994.

Ś. WOJCIECH, UZYSKAWSZY WOLNOŚĆ OPOWIADANIA SŁOWA BOŻEGO, UDAJE SIĘ DO WĘGIER,
GDZIE ŁASKAWIE PRZYJĘTY, PRZEZ ROK CAŁY NAUCZA, A POTEM WĘGRY OPUSZCZA.

Wojciech, czcigodny biskup Praski, widząc iż lud Czeski, do którego z zlecenia
stolicy Apostolskiej na pasterstwo powrócił, oporny jego rozkazom, w
bluźnierczych i obrażających Boga trwał przestępstwach, i nie mając nadziei,
iżby poradzić sobie zdołał z tym ludem hardym i zakamieniałym rzuca powtórnie
Pragę, i przybywszy do Rzymu, otrzymuje od Benedykta VI papieżu uwolnienie od
obowiązków i pieczy pasterskiej nad kościołem Praskim, wraz z pozwoleniem udania
się do narodów pogańskich, poza granicami Polski siedzących, na opowiadanie
słowa Bożego. Pospołu zatem z Gaudentym i innemi mężami pobożnemi udaje się do
Węgier, i przybywa do książęcia Gejzy (Jesse), celem utwierdzenia go nauką i
apostolskiem słowem w wierze i obrządkach chrześciańskich, które, jak go słuchy
dochodziły, przed kilku laty był przyjął. Gdy więc książęciu Gejzie i małżonce
jego księżnie Adelaidzie oznajmiono o ich przybyciu, z radością największą
otwarli im gościnę, a na chwalę Bogu zabrzmiały święte organy. Poznali bowiem do
razu, że przybył do nich mąż, który im w cudownem widzeniu już z dawna był
przepowiedziany. Przyjęty z uszanowaniem i czcią

128

pobożności pełną bierzmował syna książęcia Gejzy, Stefana, i opowiadał zakon
Boży Słowianom i Węgrom (Hunnom) już sam osobiście, już przez towarzyszów
swoich, przeszło rok cały, mową miodopłynną, a nawracając skutecznie do wiary
wielu z pomiędzy tychże Słowian i Węgrów, jeszcze trwających w bałwochwalstwie,
chodził po całych Węgrzech, gdzie jednych, którzy już uwierzyli, po ojcowsku
nauczał i utwierdzał w wierze, innych od pogańskich odwodził błędów i do wiary
świętej nakłaniał. Za jego też namową, książę Gejza, z synem swoim Stefanem i
małżonką Adelaidą, mnogie pozakładali kościoły, a wystawione i urządzone
nałeżycie potrzebnemi opatrzyli dochodami. Lecz gdy i tu pojawiły się groźne na
życie jego zamachy, opuścił Węgry, nie złorzecząc im, ani okazując niechęci, ale
owszem błogosławiąc. Gejza (Geysza) książę Węgiersk i w kilka dni potem
naturalną śmiercią umiera, zostawiwszy następcą syna swego Stefana.

ROK PAŃSKI 995.

ŚMIERĆ PROKULFA ARCYBISKUPA KRAKOWSKIEGO. BENEDYKT VI PAPIEŻ UDUSZONY: PO NIM
DONUS II WSTĘPUJE NA STOLICĘ. ROBERT ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA.

Drugi arcybiskup Krakowski Prokulf, po latach dziesięciu zarządzania stolicą
umiera; pochowany w kościele Krakowskim. Wstąpił po nim na metropolią Lambert,
obrany przez duchowieństwo i rządców pobliższych kościołów parafialnych, za
zezwoleniem książęcia Polskiego Mieczysława.
Benedykt VI papież, przesiedziawszy na stolicy rok jeden i miesięcy sześć, od
Kurcyusza, znakomitego rodu Rzymianina, uwięziony i w zamku Ś. Anioła uduszony
został. Po nim nastąpił Donus II, takie Rzymianin. Za jego papiestwa dwaj
Bulgarscy książęta, Piotr i Bajan, wypowiedziawszy wojnę Grekom i kilkokrotne
nad nimi odniosłszy zwycięztwa, miasto Konstantynopol tak srodze ucisnęli, że
odtąd jego potęga bardzo się zmniejszyła i zachwiała. Piszą zaś niektórzy, że
wspomniany Benedykt od Tytusa, syna Teodora Rzymianina, głodem był umorzony;
lecz nie doczytujemy się nigdzie, azali czyn ten zuchwały był poniszczony. Po
zejściu Dona, który zmarł niezadługo, przesiedziawszy na stolicy papieskiej rok
tylko jeden i miesięcy sześć, obrany został papieżem Bonifacy VII.
Robert I, arcybiskup Gnieźnieński, po latach dwudziestu pięciu zarządzania
kościołem, umarł; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Następca jego był
Wojciech biskup Pragski, z szlachetnego domu herbu Roża.

129

ROK PAŃSKI 996.

MĄŻ BOŻY WOJCIECH PRZYBYWA DO KRAKOWA, GDZIE DŁUGO NAUCZA. NAKONIEC UDAJE SIĘ DO
GNIEZNA, I STOLICĘ OSIEROCONĄ NA PROŚBY KSIĄŻĘCIA MIECZYSŁAWA OBEJMUJE.

Ów tedy mąż Boży Wojciech, biskup Praski, opuściwszy Węgry przybył do Polski, a
przyjęty od Mieczysława książęcia i syna jego Bolesława, tudzież ludu i całego
duchowieństwa, z wielką czcią i radością, zatrzymał się naprzód przez czas
niejaki w mieście Krakowie, które przybywającemu od strony Węgierskiej pierwsze
było po drodze, i w rynku tego miasta kazywał pobożnie i z wielka, żarliwością,
językiem rodowitym, t. j. Czeskim, który Polacy dobrze mogli rozumieć. I
zbierały się koło niego wielkie rzesze ludu z ziem i powiatów okolicznych. Wielu
bowiem w dolegliwych słabościach, troskach i ucisku, doznawało od niego
pożądanej ulgi, a opętani od czarta wyswobodzenia z jego więzów. A mąż Boży rósł
w sercu, widząc z niewysłowioną pociechą, że cała Polska taką tchnęła
pobożnością i tak czystym gorzała ogniem wiary; że ozdobioną była dziewięcią
katedrami i innemi przybytki świętemi, a biskupom i sługom Bożym należne
oddawała poszanowanie. Zaczem rozpływając się we łzach, mówił z westchnieniem:
"Polacy, acz później niżeli Czesi przyjęli światło wiary chrześciańskiej,
dziewięcią już stolicami biskupiemi, jakby ośmiu onych cudów błogoslawieństwy,
na gruncie nowej wiary wszczepionemi, swoję uświetnili ziemię; dziewięciu
pielęgnują biskupów, i w wielkiem mają ich poszanowaniu; a chociaż ci wszyscy są
cudzoziemcami, przecież okazują im szczerą i pełną pokory uległość. Czesi zaś,
jedną tylko szczycący się stolicą, mnie jedynego biskupa, rodaka, znieść nie
mogli, i z zniewagą wiary katolickiej, z własną ohydą i niesławą, zbrzydziwszy
sobie życie chrześciańskie, strącili, odepchnęli i wygnali mnie sromotnie. " Tak
żywą zaś i trwałą w mieście Krakowie mąż święty Wojciech zostawił po sobie
pamięć przez swoje kazania i potoczne nauki, przez cnoty i budujące przykłady
życia, że po spełnieniu jego chwalebnego męczeństwa, na tem miejscu, gdzie był
zwykle kazywał, ku czci jego zbudowano świątynię, która utrzymując się, aż po
dziś dzień, świadczy o gorliwości męża Bożego w rozkrzewianiu wiary świętej, i
pobożnej Polaków ku nieimi czci i miłości. Opuściwszy jednę w Polsce metropolią
Krakowską, z żalem duchowieństwa i ludu wszystkiego, który licznie z miasta
wysypawszy się, ze łzami go żegnał i daleko odprowadzał, przybywa do drugiej
Polaków metropolii Gnieźnieńskiej z drużyną zbrojnych ludzi i służebników, jemu
i towarzyszom jego od książęcia Mieczysława przydanych, którzy w podróży
opatrywali ich we wszystkie rzeczy potrzebne i drogę
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

130

im pokazywali. Zatrzymując się zaś prawie w każdej wsi i włości, przez która
przechodził, nauczał lud Polski z taką żarliwością, że go często nawet
przewodnicy, niecierpliwi zwłoki, odchodzili. Gdy dnia jednego pobłądziwszy w
drodze zaszedł do jakiejś wioski w Wielkiej Polsce, a wieśniacy tameczni,
zdziwieni odzieżą zakonników, a zwłaszcza kapturami, których nigdy jeszcze nie
widzieli, wziąwszy ich za szaleńców, szydzić i Migrować się z nich poczęli,
nagle na onych szyderców spadła kara Boska, potracili bowiem słuch i mowę. Ciż
sami przybywszy potem do Gniezna, i wyznawszy jawnie przewinienie swoje, za
przyczyną i modlitwą Ś. Wojciecha odzyskali obie władze. Zdarzyło się pod ten
czas (jak o tem wyżej powiedzieliśmy), że gdy właśnie Robert arcybiskup
Gnieźnieński zszedł ze świata, Ś. Wojciech, zniewolony prośbami usilnemi
książęcia Mieczysława, całego duchowieństwa i ludu, objął po nim stolicę. Tu
zgnuśniałe nowych chrześcian umysły, mało troskających się o przyszłe zbawienie,
począł zagrzewać swą namową i kaznodziejskiemi przestrogi, wstrząsając ich z
uśpienia i odejmując nałogowi niedbalstwa.


PO ŚMIERCI DONA PAPIEŻA WSTĘPUJE NA STOLICĘ BONIFACY I ODZIERA KOŚCIOŁ Ś.

PIOTRA, A ROZPUŚCIWSZY WODZE SROGIEJ SAMOWOLI, SCHODZI ZE ŚWIATA. PO NIM
OBEJMUJE RZĄDY KOŚCIOŁA BONIFACY VII.

Donus papież, który rządził kościołem rok jeden i miesięcy sześć, umiera;
pochowany w kościele Ś. Piotra. Stolica papieska osieroconą była przez dwa dni.
Nastąpił po nim Bonifacy, narzucony samowolą Rzymian. Ród jego i nazwisko
niewiadome; on sam niegodnym był stolicy Ś. Piotra. Dotknięty bowiem i zrażony
rozmaitemi w Rzymie przeciwnościami, złupiwszy kościoł Ś. Piotra, z zdobyczą
najcelniejszych klejnotów i kamieni drogich zbiegł do Konstantynopola: zkąd gdy
z ogromnemi pieniędzmi wrócił znowu do Rzymu, nie tusząc już o długiem
utrzymaniu się na stolicy papieskiej, jął się dopuszczać wielkich srogości;
między innemi, Janowi kardynałowi dyakonowi oczy wyłupić kazał. Sam nakoniec
strawiony zgryzotą sumienia, i pogrążony w melancholii, umarł, przesiedziawszy
na stolicy zaledwe miesiąc jeden i dni dwanaście. Po jego śmierci objął rządy
Kościoła Benedykt VII, biskup Sutreński, mąż znakomity cnotą i świątobliwością
życia; a wsparty przychylną pomocą Ottona III, wielu z Rzymian usiłujących
wzniecać rozruchy, i poczynających sobie zuchwale, pozamykał w więzieniach i
słuszną poskromił karą.
Po osieroceniu stolicy Gnieźnieńskiej przez śmierć Roberta, mąż przesławny
Wojciech, rodem Czech, krwi szlacheckiej, z, domu Róży-

131

ców, ojca Sławnika a matki Strzeżysławy, biskup Pruski, za sprawą Bolesława
Chrobrego książęcia i monarchy Polskiego na stolicę Gnieźnieńską wyniesiony.


ROK PAŃSKI 997.

LITWINÓW I PRUSAKÓW POCHODZENIE I OBYCZAJE, I JAK MĄŻ Ś. WOJCIECH W PRUSACH
OTRZYMAŁ WIENIEC MĘCZEŃSKI.

Ś. Wojciech arcybiskup Gnieźnieński, mąż Boży, uniesiony żarliwa, i gorejącą w
duszy żądza, pozyskania męczeńskiej chwały, uczuł się zapewnionym o niej
cudownym widzeniem, które mu z nieba było objawione. Widział bowiem dwa chóry
błogosławionych, jaśniejące blaskiem niebieskim, jeden w purpurze a drugi w
bieli. A gdy zdumiony w milczeniu rozmyślał, coby takowo widzenie obwieszczało,
glos z nieba usłyszany oznajmił mu: "że chóry, które widział, były-to zbory
najświętsze Męczenników i Dziewic, odzianie już szatą nieśmiertelności, i że w
nagrodę, cnót swoich do obudwu będzie przyjęty. " To przeto widzenie żądzę jego
silnym ożywiło bodźcem, tak iż postanowiwszy na swojem miejscu brata swego
Gaudentego, nie bez smutku i żalu Mieczysława Polskiego księcia, i syna jego
książęcia Bolesława, opuścił miasto Gniezno wraz z swa. stolica, arcybiskupią, i
udał się z drużyną trzydziestu rycerzy, towarzyszów książęcia Mieczysława, ku
krainie Pruskiej, przedzielonej od Polski rzeką Ossą (która wpada do Wisły, a
stanowi granicę między Pruskiemi a Polskiemi krajami) i rościągającej się aż do
północnego morza. Byli na on czas Prusacy narodem grubym i barbarzyńskim;
zanurzeni w błędach bałwochwalstwa, czcili duchy nieczyste, i takiej ulegali
ślepocie, że słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta dzikie, ptaki, ogień i inne
rzeczy stworzone za bóstwa uznawali; niemniej gaje niektóre, jeziora i wody,
mieli za święte, tak iż nie godziło się dotknąć ich ani siekierą, ani
rybołowstwem, ani myślistwem. Mieli język osobny, w części z łacińskiego
pochodzący, nieco jednak podobny do Litewskiego. Też same prawie zachowywali
uroczystości i obrzędy, tych samych czcili bogów, co i Litwini. Tenże sam
wreszcie ich świętościom przewodniczył kapłan, mający stałe siedlisko w mieście,
które uważano za stołeczne, a które od Rzymu nazywano Romowe. Ktobykolwiek nie
był słuchał jego nakazów, śmiercią miał był: karany. A zwał się ten kapłan w ich
języku Krywe. Spokrownieni bowiem między sobą, podobny mieli język i obyczaje
Prusacy, Litwa i Żmudzini. W pożarze wojen domowych, wszczętych w Italii między
Cezarem i Pompejem, opuściwszy dawne siedliska,

132

wtargnęli byli, jak twierdzą podania, do ziem które teraz zamieszkują, i obrali
sobie nowe siedziby między lasami i puszczami, w ostępach rzek, jezior i
bagnisk, a na wzór Rzymu założyli miasto Romowe, w którem osadzili najwyższego
kapłana, przewodniczącego religijnym obrządkom. A lubo to narody różnią, się
pojedynczych wyrazów wymawianiem, podobnie jak Polacy, Czesi i Rusini, przecież
z wielu miar podobni są do siebie. Zdaje się atoli, że ich ród i języki nie z
jednego idą źródła. Prusacy odmiennego od Litwinów i Żmudzi mają być
pochodzenia. Gdy bowiem Prusyasz król Bitynii, u którego Hannibal wódz
Kartagiński od Rzymian zwyciężony w ucieczce szukał schronienia, z namowy tegoż
Hannibala wydał był płocho wojnę Rzymianom, i mimo przeciwnej wieszczby, jaka
pokazywały otwarte trzewia bydlęce, odważył się walną stoczyć bitwę (przyczem
Hannibal temi natrząsał się z niego słowy: "Czy ty Prusyaszu wolisz wierzyć
kawałkowi cielęciny, niżeli doświadczonemu wodzowi ?"); pobity od Rzymian i
rozproszony, uciekając przed ich orężem z szczątkami Bityńczyków, stanął w
okolicy północnej, i od swego imienia nadał Prusom nazwisko. Bityńskiego zaś
plemienia nawet do dziś dnia pozostały ślady; niektórzy bowiem z Prusaków
zachowują; jeszcze wyrazy swojej dawnej mowy, a ludy Eolski, Dorycki, Attycki
Joński należycie je rozumieją. Żony u nich były kupne i przymuszone podejmować
prace rolnicze. Ciała zmarłych palono wraz z bronią, końmi, odzieżą, i inneni
rzeczami, w których żyjący mieli upodobanie. Do Pruskiego tedy kraju zawitawszy
mąż Boży Wojciech, zaczął ludowi tamecznemu opowiadać poselstwo Chrystusowe, a
to przez tłumacza dodanego mu umyślnie w tym celu od Mieczysława książęcia
Polskiego. Odwodząc Prusaków od czci czartowskiej, nauczał: "że to, któremu się
kłaniali, słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta, ogień (zwany u nich wieczystym) i
gaje, były tworami Boga prawdziwego, i że jedynie z dopuszczenia Bożego
zamieszkały w nich złe duchy, uwodząco swoich czcicieli. " Takie i inne nauki
roznosił mąż Boży krążąc po miejscach Mniejszych, ustawicznem zajęty kazaniem i
pracą około zaszczepiania wiary świętej. Gdy na przeprawie przez rzekę Ossę
prosił, aby dla ubóstwa jemu i jego towarzyszom odpuszczono przewoźne, od
flisaka wiosłem w głowę ugodzony, błogosławił Bogu, że mu dla swego imienia
ucierpieć nieco dozwolił, i zapłacił żądane myto. Tym przykładem pokazał, że dla
miłości Boga niema nic straszliwego; nie też nie powinno zdawać się przykrem i
ciężkiem, przez co bliźniego z manowca błędu naprowadzić można na drogę wiary.
Jakkolwiek widział, że lud Pruski odpychał ze wstrętem obwieszczaną mu naukę i
trudny był do ugłaskania, jednakże z posłuszeństwu i miłości ku Bogu, który go
powołał do głoszenia swego imienia między pogany, nie rozpaczał, znosząc
cierpliwie rozmaite krzywdy i zelżywości, tak dalece, iż często nie

133

przyjęty w gościnę, i pozbawiony kawałka strzechy, spoczywać musiał pod gołem
niebem, i wytrzymywali zimno i słoty. A przecież z dziwną pokorą i wytrwałością
pracował jak najgorliwiej w winnicy Pańskiej. Aliści Prusacy oburzeni pogardą i
znieważaniem bogów swoich, których cześć od przodków dziedzictwem była im
przekazaną, jątrzyli się coraz więcej i gniewem zapalali. Za poduszczeniem
nareszcie wzmiankowanego wyżej kapłana najwyższego Krywe, i innych pogańskich
ofiarników, panowie Pruscy sprzysięgają się na jego zgubę. A gdy mąż Boży całe
niemal przeszedłszy Prusy, gdzie rozsiewał słowo zbawienia, przybył do jednej
wioski leżącej nad brzegiem morza, blisko miasteczka zwanego dotąd Fischhaus
(Ffeszhausch), i na wzgórzu skalistem, nad tą wioską panującem, w Piątek dnia
dwudziestego czwartego Kwietnia mszą ś. odprawiał, modląc się do Boga gorącem

westchnieniem i ofiarą, aby Prusaków nawrócił; zgromadza się do koła tłuszcza
pogan, którzy w mniemaniu, że czarów używa na wytępienie ich bogów, rzucają się
nań z wściekłością, i mnogiemi ciosami potłuczoną, siedm razy przebitą jego
głowę, odciąwszy od reszty ciała, ku większej sromocie wieszają na pobliskiem
drzewie, kędy orzeł przez dni trzy, w których wystawioną była na urągowisko,
strzegł jej wiernie i pilnował. A tak dusza owa błogosławiona, po wytrzymaniu
męczeńskiej kaźni, wzniosła się przed stolicę najwyższego Majestatu po wieniec
dwoisty i wiecznotrwały, otoczona chórem witających ją Aniołów; a sam Święty,
uwolniony z więzów ciała, poszedł na gody wieczne używali roskoszy najwyższej i
niepożytej. Ciało męża świętego, zrąbane na ćwierci, które gospodarz podejmujący
go w gościnie pozbierał i w koszu przechował, Prusacy z obawy, żeby po śmierci
nie doznali od niego jakiej przygody, odebrawszy ukryli w ziemi i z wielką
strzegli czujnością w tej samej wiosce, w której był zamordowany. Towarzyszów
zaś Ś. Wojciecha, jako to, Benedykta, Mateusza, Jana, Izaaka, Krystyna i
Barnabę, umęczywszy rozlicznemi ciemięztwy i obelgami, wypędzili z swego kraju,
grożąc im śmiercią, gdyby się poważyli kiedy powrócić.
Mieli zaś Prusacy między swojemi obrządkami i zwyczajami i ten barbarzyński
obyczaj, że zmarłych ciała palili, kładąc razem na stosie najstrojniejsze ich
szaty, konie, zbroje, i cokolwiek umarły miał najlepszego, w mniemaniu, że tych
wszystkich rzeczy, z któremi spłonął na zgliszczu, w drugiem życiu używac
będzie. Zabójstwo karząc surowo, skazywali na śmierć winowajcę lub jego
krownego. Gościnni i w przyjęciu hojni, lecz skłonni do pijaństwa i niepomiernej
ochoty, pili końskie mleko, które zwykle głowę zawraca. Wino nie było im znane,
tak wszelako radzi się upijali, że zdawało im się, iż gość albo przyjaciel nie
dosyć od nich był uczczony, jeżeli go trzeźwym puścili. Kobiety równie jak
mężczyzni podzielały ten nałóg ustawicznego pijaństwa. Liczba żon nie była u

nich ograniczona; ile ich kto, mógł kupić, tyle ich

134

miał; przeto też żadnego od mężów nie doznawały poszanowania, skazane mimowolnie
na podłą i służebniczą prasę. Łaźnie codzienną były potrzebą równie u mężczyzn
jak u kobiet: utrzymywali bowiem, że wypędzały z ciała chorobę ostatniego
przepicia i przedłużały życie. Nikomu nie było wolno żebrać; lecz głodnemu, do
któregokolwiek udał się domu, wszędy podawano strawę.


MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ŚLE DO RZYMU Z PROŚBĄ, O KORONĘ: KTÓRĄ, GDY MU PAPIEŻ
DAĆ ZAMIERZAŁ, PRZESTRZEŻONY CUDOWNEM WIDZENIEM, UDZIELIŁ JĄ STEFANOWI KSIĄŻĘCIU
WĘGIERSKIEMU; POLAKÓW ZAŚ POCIESZAŁ NADZIEJĄ, ŻE I ONI WKRÓTCE KORONY DOSTĄPIĄ.

Mieczysław tymczasem, książę Polski, za radą gorliwą i przestrogą prałatów i

panów, śle do papieża Benedykta VII poselstwo, w imieniu swojem i narodu
Polskiego dopraszając się królowskiej korony. Tak dalece bowiem słynęły już
kraje Polskie z ludności i zamożności, tak głośną była rządność i sprawiedliwość
książęcia Mieczysława, że Polska zdawała się godną, iżby ją pomieszczono w
rzędzie królestw chrześciańskich. Do podjęcia i popierania tak trudnej sprawy
wybrano Lamberta biskupa Krakowskiego, męża znakomitego nauką i wymową. Ten
przybywszy do papieża Benedykta, przełożył wymownie i z przystojną powagą
poselstwo książęcia Mieczysława i Polaków, prosząc: "iżby dla lepszego
utwierdzenia ich w nowo przyjętej, świętej wierze katolickiej, która w Polsce
tak cudownie zakwitła przez założenie dziewięciu kościołów katedralnych i innych
świątyń, i dla potłumienia. narodów niewiernych i odstępnych, które z Polską
graniczą, Mieczysławowi książęciu i narodowi Polskiemu królewską nadał koronę."
O czem mówiąc wywodnie, przydał, że "Mieczysław książę Polski, prawy katolicki
wyznawca, i wiary chrześciańskiej najgorliwszy zwolennik, czego dzieła jego
dowodzą, przeważny orężem i rycerekiemi sprawy, mnogie ludy pod swoją władzą
dzierży i nad niemi sławnie panuje. " Gdy więc papież Benedykt VII, po
zasiągnieniu rady kardynałów, oznajmił Lambertowi biskupowi Krakowskiemu, "że z
łaski swojej ojcowskiej, dla wzrostu i rozkrzewienia wiary chrześciańskiej, i
dla sławy narodu Polskiego, Mieczysławowi książęciu gotów jest przyznać koronę",
przybywa do Rzymu od Stefana książęcia Węgierskiego, zrodzonego z Adelaidy, a
siostrzeńca Mieczysława książęcia Polskiego, (który tegoż roku po zmarłym ojcem
Gejzie objął był rządy w Węgrzech) poseł Austeryk, opat klasztoru Ś. Benedykta
pod Eisenburgiem (Mons ferreus) (później wyniesiony na arcybiskupstwo
Strygońskie, acz kronikarze uprzednio i przedwcześnie mienią go arcybi-

135

skupem Strygońskim) i prosi o koronę dla swego książęcia Węgierskiego Stefana.
Chociaż więc papież Benedykt VII obu tym książętom, to jest Polskiemu i
Węgierskiemu, postanowił przyznać koronę, w przekonaniu, iż udzielenie tej
jednakowej godności żadnemu nie ubliży, a wierze i religii chrześciańskiej
znacznie przyczyni wzrostu; atoli przestrzeżony, jak utrzymują, widzeniem
anielskiem, iżby obietnicę daną Lambertowi biskupowi Krakowskiemu i M
ieczysławowi książęciu Polskiemu cofnął, a koronę jedynie Stefanowi książęciu
Węgierskiemu przyznał przez posła jego Austeryka, taką, w myśli swej ułożył
odpowiedź: "Iż gdy Polacy pochopniejsi są do krwi rozlewu, zabojów i myśliwstwa,
niż do nabożeństwa i miłosiernych uczynków, więcej zdzierstwa i uciemiężenia
poddanych, niźli pokój, więcej fałsze i podstępy niżeli prawdę miłują., i
bardziej o psy i bydlęta niźli o ludzi się troszczą, jako krwi chciwi okrutnicy;
przeto jeszcze dotąd nie są godni korony. Wkrótce jednak (rzecze głos Boży)
koronę, której mu teraz odmawiam, podam mu miłościwie, rozsławię go i wywyższę.
Są bowiem w tym narodzie tysiące ludzi pobożnych, żyjących według prawa mojego
bez zmazy, dla których pokornej prośby i zasługi zlituję się nad resztą, a nie
przepomnę o ich dobrych uczynkach, wystawieniu i uposażeniu tylu kościołów, i
czci należnej, którą mi okazują". Takiem więc objawieniem spowodowany Benedykt
papież, koronę, którą był dla Mieczysława książęcia Polskiego przeznaczał,
Stefanowi książęciu Węgierskiemu przez jego posła Austeryka przyznaje. Lamberta
zaś biskupa Krakowskiego, jakkolwiek z smutną dla Polski powracającego odprawą,
pociesza tem upewnieniem, "że niezadługo Polacy i ich książę, jak tylko szpetne
narowy i występki, dla których dotąd w obrzydzeniu byli u Boga, porzucą, i cnotę
zamiłowawszy, pielęgnować będą ludzkości i sprawiedliwość, według życzeń swoich
łaski Bożej i błogosławieństwa dostąpią". Obawiając się zaś Benedykt papież,
żeby z powodu przyznania korony Stefanowi książęciu Węgierskiemu, a odmówienia
jej Mieczysławowi, pomiędzy obu książętami, wujem i siostrzanem, gorszące nie
wynikły zawiści i wojny, przywoławszy obu posłów, daje im przestrogi i
upomnienia, zalecając: "aby pokój i zgodę, skojarzoną przez wzajemne sąsiedztwo
i powinowactwo, niezłomnie zachowali, i w statecznej przyjaźni nie dali się
zachwiać żadną okolicznością ani przygodą; w przeciwnym bowiem nie z powodu
objawienia anielskiego korony odmówił Mieczysławowi Polskiemu książęciurazie,
tego, z któregoby przyczyny pokój był zerwany, klątwą obłoży". Twierdzą jednak
niektórzy, że papież, ale w skutek otrzymanej wiadomości o jego zejściu, co i ja
przypominam sobie, że czytałem w jakiejś kronice Polskiej; i że snadź Węgrzy
zmyślili albo wymarzyli sobie ono widzenie anielskie, aby uświetnić koronę

136

posłaną im przez papieża Benedykta, którą do dziś dnia nie bardzo właściwie
nazywają świętą, gdy żaden kruszec nie może mieścić w sobie świętości, chyba
urojoną i zmyśloną.


JEDEN RYCERZ Z WOJSK WŁODZIMIERZA KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO, A DRUGI Z OBOZU POŁOWCÓW,
KTÓRZY BYLI KRAJ RUSKI NAJECHALI, WEDLE UMOWY STAWAJĄ ZA WSZYSTKICH DO
POJEDYNKU. RUSIN MAŁY WZROSTEM ODNOSI NAD OLBRZYMIM PIECZYNGIEM ZWYCIĘZTWO.

Tegoż roku Włodzimierz książę Ruski spustoszył był Kroacyą, o co Połowcy wojnę
mu wypowiedzieli. Przeciw nim kniaź Ruski wyruszywszy zbrojno, spotkał ich nad
rzeką Trubieszą; a gdy dla tej rzeki, obu wojskom będącej na przeszkodzie,
stoczenie bitwy zdało się niebezpiecznem, wyszedł z obozu Pieczyngów mąż
przerosłego wzrostu i niezwykłej odwagi, wyzywając Rusinów, aby z pomiędzy
siebie wybrali drugiego do pojedynku, a któryby z nich uległ w walce, tego kraj
miał być wystawiony na łup i spustoszenie przez lat trzy. Jeden zatem z Rusinów,
który był w domu pozostał, sprowadzony, podjął się tej rozprawy; a że mienią
postawą nie wiele obiecował, szydził z niego ów Pieczyng w obec obydwóch wojsk
nieprzyjacielskich, mając go już za zwyciężonego. Ale gdy przyszło do walki,
Rusin powalił olbrzyma, a wojsko Pieczyngów natychmiast pierzchnęło, Rusini
goniąc za nimi, wielu trupem położyli albo w niewolą zabrali. Włodzimierz na tem
miejscu wystawił zamek Pereasław, dlatego tak zwany, że ów Rusin zwycięzca rodem
był z Pereasławia,


ROK PAŃSKI 998.

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ZAJMUJE ZBROJNO CZECHY I PRAGĘ, I DLA BRATANKA SWEGO
URZĄDZA JAK NAJLEPIEJ WEWNĘTRZNE SPRAWY. PIECZYNGOWIE ODNOSZĄ ZWYCIĘZTWO NAD
WŁODZIMIERZEM KSIĄŻĘCIEM RUSKIM.

W dniu siódmym Lutego, książę Bolesław, książę Czeski, Pobożnym zwany, brat
rodzony księżny Polskiej Dąbrówki, umiera, zostawiwszy jedynego syna Bolesława
(drugi bowiem Wacław zawczesnym zszedł był zgonem); ten więc po ojcu nad
Czechami objął rządy książęce. Mieczysław książę Polski ubolewając w duszy, że
po śmierci Bolesława Pobożnego księstwo Czeskie, szarpane wydzierstwy łakomych
panów, stawało się łupem ich przemocy, i litując się nad Bolesławem, swym
powinowatym, z imienia już tylko panującymi zbiera potę -

137

żne wojsko, i w towarzystwie syna swego Bolesława, książęcia Polskiego wkracza
do Czech: a kiedy inne miasta ze czcią go przyjmowały, i rozkazom jego poddawały
się z pokorą, sama tylko Praga bramy przed nim zamknęła, i nie chciała uledz
jego władzy. Mieczysław zatem uderzył nań szturmem, zdobył ją i opanował, a
osadziwszy nie tylko zamek ale i miasto dostateczną załogą, i urządziwszy sprawy
Czeskie, z wojskiem prawie nietkniętem wesoło i zwycięzko wrócił do Polski.
Gdy tegoż roku Pieczyngowie wtargnęli do ziemi Ruskiej i srodze ją mieczem i
ogniem pustoszyli, wyszedł przeciw nim z zbrojnym ludem swoim Włodzimierz książę
Ruski, i stoczył bitwę krawą, w której atoli Pieczyngowie zwyciężyli.
Włodzimierz na głowę pobity zostawiwszy za sobą wojsko w pogromie i wiele trupa,
ratował się ucieczką, a iżby nie wpadł w ręce nieprzyjacioł, przed ścigającą
pogonią ukrył się pod mostem, który mu przypadkowo się nadarzył. Tym sposobem
oszukał nieprzyjaciela. Pieczyngowie zaś, zdobywszy tabory i obozy Ruskie, i
złupiwszy całą. Ruską ziemię, z mnogą zdobyczą, jeńcami i stadami bydła,
wrócili, do swoich siedlisk. Po ich ustąpieniu, książe Ruski Włodzimierz na
pamiątkę ocalenia swego wystawił w Kijowie i nadaniami opatrzył kościół
Przemienienia Pańskiego; w ten bowiem dzień świąteczny, według kalendarza
greckiego, przypadła owa klęska i ocalenie Włodzimierza,

ŻYCIE POBOŻNE I ŚMIERĆ SWIRADA WYZNAWCY I BENEDYKTA MĘCZENNIKA.

Słynęli pod ten czas dwaj mężowie, wzorami życia i przykładną mową budujący:
Swirad pustelnik, który nad rzeką Dunajcem niedaleko miasteczka Czchowa w
dyecezyi Krakowskiej, w grocie pod skałą, jeszcze po dziś dzień widzieć się
dającą, przez lat wiele Chrystusowi służył, i Benedykt, wiodący podobnież życie
pustelnicze. Potem obadwaj opuściwszy Polskę, udali się do Węgier i zamieszkali
w klasztorze Ś. Benedykta u podnóża Eisenberga (Mons ferreus), gdzie rzeczony
Swirad, inaczej Zorard, pod zwierzchnictwem opata Asteryka ostre i pokutnicze
prowadził życiu, i zasłużył sobie na imię wyznawcy; Benedykt zaś przelaniem krwi
za wiarę uzyskał wieniec męczeński.

138

ROK PAŃSKI 999.

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI UMIERA. PO NIM ZA ZGODĄ, POWSZECHNĄ SYN JEGO BOLESŁAW,
MĄŻ WSZELKIEMI PRZYMIOTY OZDOBIONY, OBEJMUJE RZĄDY.


Mieczysław książę Polski, spędziwszy długie lata na stolicy swego władztwa, i
wraz z małżonką Dąbrówką, córką książęcia Czeskiego, pierwszy zaszczepiwszy
wiarę chrześciańską w Polsce, przyczem założył znaczną liczbę kościołów
katedralnych i parafialnych, i wielu dzieł świątobliwych dokonał, przyjąwszy
nakoniec chrześciańskim obrządkiem Sakramenta święte pobożnie i po katolicku,
umarł i pochowany został w kościele katedralnym Poznańskim. Pogrzeb książęcia
nie tylko syn jego przesławny Bolesław, ale prałaci i panowie, wielce zgonem tym
zasmuceni, z należną czcią odprawili. Niebawem po ukończonym obchodzie żałobnym,
syn jedynak, lat dwadzieścia ośm mający, który niepospolite zdolności swoje w
zawodzie rycerskim wielu dzielnemi czyny już był od dawna wyświecił, a rzadką w
owym wieku skromnością tak chwalebnie się odznaczał, że jawną było, iż więcej
jeszcze obiecywał na przyszłość, niż w latach poprzednich zdziałał; za
przychylną wolą prałatów i panów Polskich, a zgodną uchwałą i powszechnym,
uniesieniu pełnym okrzykiem, powołany został na stolicę ojcowską i rządy państwa
objął. Był bowiem urody na podziw przystojnej, z którą łączył rzadką umysłu
roztropność, rycerską odwagę i wielkość duszy. Zręczny w kierowaniu spraw
domowych i publicznych, takim zalecał się rozumem i obrotnością, że sobie i
narodowi swemu ciągle przymnażał chwały. Wylany w hojności na kościoły i sługi
Boże, dla rycerstwa dobroczynny, dla innych uprzejmy i łaskawy, taką u
wszystkich pozyskał miłość, że zdrowia jego i całości z równą jak swojej
przestrzegali troskliwością. Dwór swój nakoniec pomnożył i uświetnił nie tylko
rycerstwem i panami znakomitszemi, ale i drużyną licznych wyzwoleńców, których z
poddaństwa wyswobodził, napełniwszy go tak znacznym i poważnym orszakiem, że na
pozór wojsku prawie zdawał się wyrównywać. Na którego polegając dzielności,
snadno krócił zapędy nieprzyjacioł, mąż bystrego rozumu, słynny z męztwa i
przezornej rady. Surowość swych rozkazów łagodził szczodrą wspaniałością, i
przymileniem, które ją dziwnym zaprawiały urokiem. W sprawowaniu rządów kierował
się nie przygodnem szczęściem, ale zasadami cnoty, obdarzony od przyrodzenia
postacią okazałą, dostojności pełną, i nad innych ludzi celująca. Cnoty
nagradzając łaskawością, występki karał jak najsurowiej. Miał rzeczony Bolesław
książę Polski umysł obrotny i sprawny; wszystko, cokolwiek przedsięwziął, z
łatwością wykonać zdolny; do miejsca, osób i czasu zręcznie umiejący się
stosować, i w wsze-

139

lakiej okoliczności najlepszą trafić radę; tak dalece, że czy-to w pokoju, czy w
wojnie, jakakolwiek nadarzyła się sprawa, do każdej sposobnym, w każdej okazywał
się biegłym i jakby umiejętnie wyćwiczonym. Silny zdrowiem, czerstwością,
czujnością zmysłów, odznaczał się przytem wymową, dostatkami i wspaniałą
szczodrotą. Z tych i innych przymiotów głośną miał u ludzi chwałę, pałając
nadewszystko jej żądzą, a lękając się niesławy. Gdy się zaś rozeszła wieść o
zgonie Mieczysława książęcia Polskiego w krajach jemu podległych, wszystkie
dziewięć kościołów katedralnych przez niego założone i nadane, odprawiały zań
żałobne nabożeństwa, i postanowiły, ażeby biskupi następni corocznie je także
odprawiali: słusznie, jak sądzę, i sprawiedliwie, bo za książęcia i pierwszego
onych kościołów założyciela, który im i wszystkim zakładom duchownym, gdzie
pamięć jego w wieczystych nadaniach żyje, wlał i pozostawił swego ducha.
Kiedy mąż święty Wojciech, arcybiskup Gnieźnieński, udał się był do Prus na
opowiadanie ludom tamecznym wiary chrześciańskiej, Ś. Gaudenty, zwany inaczej
Radzyn, według ciała brat rodzony Ś. Wojciecha, w miejsce męża Bożego przyzwany
na arcybiskupstwo Gnieźnieńskie, objął po nim stolicę. Rodem Czech, z
szlachetnego pochodził domu, z tychże co i Ś. Wojciech rodziców, Sławnika i i
Strzeżysławy, herbu Róża, i tejże rodziny, którą mienią Poraj, Różę czerwoną (!)
mającej za godło.


ROK PAŃSKI 1000.

PRUSACY DOWIEDZIAWSZY SIĘ, W JAKIEJ CZCI MIAŁ BOLESŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ZWŁOKI
BŁOGOSŁAWIONEGO WOJCIECHA, WYSYŁAJĄ DO NIEGO POSŁÓW Z OŚWIADCZENIEM, ŻE MU JE
WYDAĆ GOTOWI ZA RÓWNĄ WAGĘ SREBRA. A GDY BOLESŁAW POSŁAŁ IM ŻĄDANĄ ILOŚĆ SREBRA,
CIAŁO TAK DALECE ZELŻAŁO, ŻE JE ZA BARDZO MAŁĄ CENĘ WYKUPIONO, I NAPRZÓD DO
TRZEMESZNA, A POTEM ODPROWADZONO DO GNIEZNA, GDZIE WIELKIEMI CUDAMI ZASŁYNĘŁO.

Prusacy dowiedziawszy się, że błogosławiony Męczennik Chrystusów Wojciech
Bolesławowi, dostojnemu książęciu Polskiemu, jak za życia tak i po śmierci
wielce był drogi, i że gorliwie o odzyskaniu i przeniesieniu do Polski jego
zwłok przemyślał (taką bowiem dla męża Bożego książę Bolesław przejęty był czcią
i miłością, że gdyby Prusacy ciała jego nie chcieli byli wydać, a okupem albo
zgodnym jakim układem, postanowił nawiedzić ich orężem i najdotkliwiej jakby
tylko mógł prześladować, pókiby ciała świętego nie wydali) wysyłają, do
książęcia Polskiego Bolesława posłów, którzy dumnie sobie poczynając, temi słowy
zawodzą: "Dowiadujemy się, że bóg twój Wojciech, któregośmy zabili, wielkiego
nabawia cię frasunku,

140

i że pragnąc gorąco odzyskania jego ciała grozisz się nawet wziąć przeciw nam do
oręża, i wojnę na nas gotujesz. Orężem przecież nie wskórasz ani odzyskasz ciała
boga twojego, które w miejscu tajemnem, tobie i innym wielu niedostępnem,
pochowano leży. Jeżeli je otrzymać żądasz, nie żelaza ale srebra potrzeba.
Gotowiśmy je w twe ręce wydać, zechcesz-li dać tyle srebra, ile ciało zaważy".
Bolesław książę Polski, acz niechętnym umysłem przyjął to zuchwałe poselstwo,
pohamowawszy jednak w sobie słuszny gniew i oburzenie, a na inny czas odłożywszy
zemstę, godną tak niewczesnej Prusaków zarozumiałości, skromniej niżeli
przyrodzone jego niosło usposobienie, ażeby tem łatwiej odzyskać zwłoki męża
świętego, i ze względu na obecny stan rzeczy, posłom Pruskim w odpowiedzi
oświadcza: że warunek, jaki położyli, przyjmuje. Stosownie zatem do ugody między
Bolesławem książęciem Polskim a posłami Pruskimi zawartej, Bolesław posyła
księży wraz z drużyną rycerstwa do Prus, i przeznacza dostateczną ilość srebra,
wysypanego hojnie ze skarbów książęcych. Dokąd gdy wysłani przybyli, a według
umowy Prusacy, wybrani do załatwienia tej sprawy, ciało Ś. Wojciecha woń jakąś
cudowną wydające dobyli z ukrycia, sprawdzają naprzód Polacy, czyli było to
samo; poznawszy je potem po ranach, świadczących o świeżem zabójstwie, i po
innych znakach oczywistych, kładą na wagę dla odważenia z niem srebra, które był
książę Bolesław przysłał. Aliści gdy w mieście Romowe, stolicy Pruskiej, złożono
na szali srebro, mające zdaniem Polaków zrównoważyć ciało święto, albo je wagą
swoją przewyższyć, dziwnem nieba zrządzeniem, ciało to, które za życia zdawało
się naczyniem i przybytkiem Ducha Świętego, do tak leciuchnej zdrobniało wagi,
że nie okazując żadnego prawie ciężaru, ledwo szczupłą ilość srebra trzymało na
szali. A gdy wszystkich obecnych, Polaków równie jak i Prusaków, wielkie
ogarnęło zdumienie, oddają naprzód Polacy Bogu Najwyższemu chwałę za cud
zdziałany i wyświadczone tak wielkie dobrodziejstwo, a potem księża zdejmują z
szali ciało Ś. Wojciecha z wielką czcią i pobożnością, i składają je w
skarbniczce pięknej roboty, przywiezionej z sobą, i na ten użytek przeznaczonej;
a niemal wszystko srebro, które miało być dane na wykupienie ciała świętego,
chowają napowrót do skrzyni, z wielkiem Prusaków zmartwieniem, którzy
zobaczywszy już skarb przywieziony, radzi nie radzi musieli go odstąpić i
dotrzymać, danego słowa. Nie śmięli Prusacy zrywać zawartej umowy, acz niektórzy
tę niegodziwość doradzali; bali się bowiem ukarania od Boga, którego cud ich
zatrwożył przy odważaniu ciała świętego, lub narażenia się na klęski słusznej z
Bolesławem książęciem i Polakami wojny, za zgwałcenie umowy, którą sami
ofiarowali. Posłowie zatem Polscy, odebrawszy w Prusiech ciało Ś. Wojciecha, z
czcią uroczystą i należnym uwielbienia okazem odwożą je do Polski, wśród radości
i uweselenia ludu

141

Polskiego, który hurmem i z zapalonemi świecami wychodził na jego przyjęcie, po
wszystkich powiatach, wsiach i okolicach, pracz które je prowadzono. A gdy
Bolesław książę Polski powziął wiadomość od posłów do Prus wyprawionych o całej
sprawie i wydarzeniu, jak za Bożem zrządzeniem ciało Ś. Wojciecha przy jego
odważaniu mało albo nie prawie nie zaciążyło na szali, i gdy się dowiedział, że
uprowadzone bezpiecznie znajdowało się już na ziemi Polskiej, z radością i
pociechą serca uwielbił cudowna, moc Zbawiciela, który jemu i narodowi Polskiemu
tak wielkie wyświadczył dobrodziejstwo. Poczem zwoławszy wszystkich pobliższych
biskupów, księży i świeckich panów, w licznym i poważnym tłumie wszelkiego stanu
i powołania ludzi wyszedł na powitanie ciała Męczennika; a gdy się ku niemu
zbliżył, padł na oblicze wraz z duchowieństwem, ludem i towarzyszącą mu drużyną.
Wyśpiewał potem sercem i usty chwałę Boga, odprowadził ciało i złożył w
Trzemesznie, w klasztorze kanoników regularnych Ś. Augustyna, który ojciec jego
Mieczysław książę Polski zaraz po przyjęciu wiary chrześciańskiej był założył i
z osobliwszą hojnością uposażył. Po niejakim zaś czasie, chcąc znakomitszą
uświęcić czcią ciało Ś. Wojciecha, zgromadził mnogi poczet biskupów, księży i
osób świeckiego stanu, i z wielką a pełną, blasku uroczystością zwłoki męża
świętego dnia dwudziestego Października przeprowadził z Trzemeszna do Gniezna,
miasta pod ów czas ludnego i kwitnącego, i złożył je z największą czcią w
kościele metropolii Gnieźnieńskiej, której tenże święty był przez jakiś czas
arcypasterzem. Potem, na pamiątkę tak wielkiego dobrodziejstwa, odprawiał przez
wiele dni pobożne uroczystości, i rozdawał ubóstwu hojne jałmużny, z dziwną
wylewając się łaską i szczodrotą dla wszystkich, którzy w potrzebach swoich do
niego się uciekali. Po przeniesieniu zaś ciała Ś. Wojciecha do Gniezna, począł
mąż Boży wsławiać się licznemi i gęsto powtarzanemi cudami, i wielkim okazywać
przyczyńcą swoim wyznawcom, w smutkach i dolegliwościach wzywającym jego pomocy.
Przeto nie tylko z Polski, ale i z najodleglejszych kończyn Niemiec i Węgier
tłumy ludu poczęły uczęszczać i pielgrzymować do jego grobu, gdzie znajdowały
zdrowie i pocieszenie Cudów, które mąż święty zdziałał, iż są w różnych księgach
opisane, nie zdało nam się zamieszczać w tem dziele, aby go zbytnią obszernością
nie powiększać.


TRZĘSIENIE ZIEMI W POLSCE I ZADZIWIAJĄCEJ WIELKOŚCI KOMETA.

Rok ten przyniósł z sobą wiele osobliwszych zjawisk, a zwłaszcza trzęsienie
ziemi pełne groźby i postrachu, a dnia czternastego Grudnia kometę, która przy
pogodnem niebie podobna do pałającej pochodni, i miecąca rościągłą

142

łunę światła, tak widokiem swoim wszystkich przeraziła, że nie tylko ci, którzy
na polu byli, ale i w domach zamknięci, uczuli się jakby gromem rażeni.


KILKU BISKUPÓW RZYMSKICH ŚMIERĆ I ROZMAITE PRZYGODY.

Po śmierci Benedykta, który siedział na stolicy lat pięć, miesięcy sześć, a
według innych lat dziesięć, papiestwo osierocone było przez dni pięć. Pochowano
go w kościele Ś. Piotra. Po nim Jan XIV, tak nazwany Piotr biskup Pawijski,
władał na stolicy miesięcy ośm; poczem w zamku Świętego Anioła przez cztery
miesiące morzony głodem umarł, pochowany w Watykanie. Następcą miał Jana, rodem
Rzymianina, męża wielce uczonego, który dzieł kilka napisał. Żył po swem
wyniesieniu bardzo krótko, bo tylko cztery miesiące, i ustąpił miejsca innemu
tegoż imienia Janowi, także rodem z Rzymu. Tego Krescenty patrycyusz tak srodze
utrapił, że przymuszony był Rzym opuściwszy słać do cesarza Ottona II prośbę,
aby mu przybył na pomoc. O czem dowiedziawszy się Rzymianie, sami go przywołali,
i ścieląc mu się do nóg z pokorą, błagali przebaczenia, którego im też nie
odmówił. Władał na stolicy papieskiej lat dziesięć, tyleż miesięcy i dni siedm.
Umarł w Rzymie.


GRZEGORZ V PAPIEŻ WZIĘTY NA STOLICĘ, USTANAWIA WRAZ Z CESARZEM OTTONEM III
ELEKTORÓW PAŃSTWA.

Po śmierci Jana XV papieża, obrano głową kościoła Grzegorza. V, rodem Sasa, za
wstawieniem się Ottona III cesarza, który był jego krewnym. Ten zwał się dawniej
Brunonem; maż czcigodny i cnotą znakomity. Ale gdy cesarz Otto od Rzymu
odstąpił, Krescencyusz dla zbiorów pieniężnych narzucił Placentyna, nazwanego
Janem XVI. Z powodu takiego rozerwania stolicy, cesarz wrócił do Rzymu, kazał
ściąć Krescencyusza, a Janowi antypapieżowi wyłupić oczy i poobcinać wiele
członków, przy czem nic mu nie pomogło jego złoto, a kościół odzyskał pokój
żądany. Uwagi godną jest rzeczą, że tenże Grzegorz z Ottonem III naznaczył i
ustanowił elektorów cesarstwa, którzy się i później utrzymali i dotąd jeszcze
trwają. Ani Francuzi ani Włosi nie zdołali zmienić tego urządzenia, które
wprowadzono nie dla jakowej winy Sasów, lecz dla zapobieżenia na przyszłość
niebezpieczeństwom. Ztąd wiersze:

143

"Moguntczyk, Trewiranin, Kolończyk,
Każdy z tych niech będzie kanclerzem cesarstwa;
Palatyn zaś stolnikiem, książę miecznikiem,
Margrabia komornikiem najwyższym, Czech cześnikiem.
Ci na zawsze stanowią wszystkim najwyższego pana."

Ale, jak niektórzy mówią, orzeł z tej okoliczności utracił wiele pierza,. a w
końcu zupełnie z niego obskubanym zostanie.


ROK PAŃSKI 1001

OTTO III CESARZ, DOPEŁNIAJĄC SWEGO ŚLUBU, PRZYBYWA DO GNIEZNA DLA NAWIEDZENIA
GROBU ŚWIĘTEGO WOJCIECHA. BOLESŁAW KSIĄŻĘ POLSKI WYCHODZI PRZECIW NIEMU NA
GRANICĘ PAŃSTWA, PRZYJMUJE GO WSPANIALE, I PO ROZESŁANEM SUKNIE PIESZO Z
POZNANIA AŻ DO GNIEZNA ODPROWADZA.

Gdy cuda osobliwsze i zadziwiające, które łaska Zbawiciela przez zasługi Ś.
Wojciecha arcybiskupa Gnieźnieńskiego czynić raczyła, po wielu krajach szeroko i
daleko się rozgłosiły, Otto III cesarz Rzymski nękany słabością, tak z własnego
natchnienia, jako też rady przyjacioł, począł o podźwignienia z niemocy gorliwie
wzywać Ś. Wojciecha, ślubując Bogu, że. jeżeli dawne odzyska zdrowie, grób Męża
świętego osobiście odwiedzi. Aliści cudownie, po uczynieniu takiego ślubu i
wezwaniu Ś. Wojciecha, uczuł się wolnym od tej słabości, którą cierpiał. Chcąc
zatem ślub swój wypełnić, i u grobu Męczennika złożyć godne Świętego podarki,
wybrał się do Polski w gronie wielu książąt i rycerstwa, aby razem i z ślubu się
wywiązać i poznać osobiście Bolesława, który wielkiemi pochwałami rozgłośnie
wszędy słynął. Jakoż wiedzieli o tem wszyscy, że się udał do Polski nie tylko
dla odwiedzenia zwłok Ś. Wojciecha, spoczywających w Gnieznie, ale i poznaniu
Bolesława książęcia Polskiego, znęcony jego sławą. O którego zamierzonem
przybyciu powziąwszy wiadomość z licznych doniesień Bolesław, przysposobił się
we wszystko, co było stosownem do przyjęcia tak znakomitego gościa wraz z jego
rycerstwem, i wstępującego cesarza w granice Polski, w licznym dworzan orszaku,
przystojnie i z wielką uczciwością powitał. A od pierwszego zaraz spotkania
zaopatrzył hojnie i wspaniale, nie tylko jego samego, ale i wszystko rycerstwo,
we wszystkie rzeczy potrzebne, i prowadził drogą najkrótszą do Poznania. A że
Otto cesarz zobowiązał się był ślubem iść pieszo siedm mil do ciała Ś.
Wojciecha, przeto postanowił ztąd już piechotą dalszą podróż odbywać (tyle
bowiem rachują drogi z Poznania do Gniezna). O czem Bolesław zawiadomiony, chcąc
cesarzowi największą, jaką tylko mógł, cześć okazać, rozkazał całą przestrzeń
drogi,

144

którą cesarz miał postępować, od Poznania aż do Gniezna, podesłać suknem
rozmaitej barwy, tak iżby w pochodzie swoim wraz z rycerstwem nigdzie ziemi nie
dotknął. A lubo cesarz Otto dał poznać że takiej grzeczności bynajmniej nie
wymagał, i że mu raczej zdała się ciężarem; a niżeli zaszczytem, przecież
zniewolony prośbami Bolesława, któremu nie chciał dać powodu do użalania się, że
jego uprzejmością i dobrą chęcią pogardził, przychyliwszy się do jego żądaniu, w
towarzystwie Bolesława, pieszo z nim idącego, i drużyny swego rycerstwa, udał
się do Gniezna. Tam od Gaudentego arcybiskupa, tudzież innych biskupów,
prałatów, panów, niewiast znakomitych i ich córek, którym książę Polski Bolesław
na powitaniu cesarza spiesznie zgromadzić się kazał, przyjęty był z wielką czcią
i należnym dostojeństwu jego okazem. Cesarz nawzajem, potem uprzejmości witał
ich mile i już wtedy nie bez podziwu zwracać począł uwagę na bogate stroje i
ozdoby rozmaitych stanów, przepychu pełne z złota, kamieni drogich i pereł
klejnoty, w których panie, i znaikomite niewiasty świetnie i okazale, wystąpiły;
niemniej na osobiste, prawdziwie królewskie, przymioty Bolesława książęcia
Polskiego, dawno już z wieści rozgłośnych sobie wiadome. Dziwiło go to nie
pomału, z jaka, wszystko wykonywał szybkością, jak przytomny umysł, staranność i
rządne w każdej sprawia okazywał rozgarnienie; jaka odwaga w
niebezpieczeństwach, czujna i gotowa na wszystko rada, jak osobliwa przytem
zalecała go zręczność i ludzkość: które-to przymioty, jawniej pod ów czas niż
kiedy indziej udowodnione, ujęły mu serce tak cesarza jako i wszystkich
przytomnych. Gdy nadto przypatrzył się wystawnemu przepychowi, takiej obfitości
złota, kamieni drogich, pereł, purpury, zbrojnym wreszcie pocztom rycerstwa i
rozlicznej służby drużynom, jakich się. nigdy widzieć w Polsce nie spodziewał,
gdy poznał znakomite, i świetne. dzieła Bolesława, nie już z powieści cudzej,
ale sam przez się osobiście i własnemi oczyma; więcej jeszcze wzbudziła, w nim
podziwu sama obecność, często wielkim imionom nieprzyjazna, a niżeli z daleka
mówiąca sława. Bowiem ten książe, raźny i obrotny w wykonaniu każdej sprawy,
którą zamierzył, odznaczał się dzielnem ramieniem i wymowa.


OTTO III CESARZ, ZWAŻYWSZY BOLESŁAWA KSIĄŻĘCIA POLSKIEGO WSPANIAŁOŚĆ I POTĘGĘ,
WYNOSI GO NA GODNOŚĆ KRÓLEWSKĄ. I WŁASNĄ, WIEŃCZY KORONĄ, UWALNIAJĄC GO PRZYTEM
WRAZ Z JEGO NASTĘPCAMI OD WSZELKIEJ PODLEGŁOŚCI CESARZOM. BOLESŁAW WYPRAWIA

PRZEZ TRZY DNI OKAZAŁE BIESIADY, I WSZYSTKIE NACZYNIA ZŁOTE I SREBRNE ROZDAJE W
UPOMINKU CESARZOWI I JEGO TOWARZYSZOM.

Cesarz więc Rzymski Otto III, przybywszy do miasta Gniezna i wszedłszy do
kościoła katedralnego, padł na oblicze przed ciałem Ś Woj-

145

ciecha, i z wielką pobożnością składał dzięki Bogu i Ś. Wojciechowi za
przywrócono sobie zdrowiu. Ofiarował potem do grobu jego podarki godne cesarza w
złocie i srebrze, i przez dni kilka zatrzymał się w Gnieźnie, dla oddania
należnej czci mężowi Bożemu. Książę zaś Polski Bolesław najusilniejszych dołożył
starali, ażeby tak Ottona cesarza, jak i wszystkich którzy z nim przybyli
dostojników, panów i rycerzy, nie tylko jak najhojniej zaopatrzył w wszelaką,
żywność, ale nadto znakomitemi uczcił podarkami i innemi uprzejmości dowody.
Znoszono zatem cesarzowi i panom jego codzień nowe upominki, stosowne do stanu i
godności każdego z przybocznych i służebników dworu. Dawano jednym naczynia
złoto, drugim srebrno, innym noszenia z drogich kamieni, łańcuchy, konie
przepyszne, futra zagraniczne wielkiej wartości, szaty ozdobne tkaninami z złota
i srebra, świetne purpurą, i szkarłatom. Cesarz więc Otto, któremu znana, już
była z rozgłośnej sławy potęga i wielkość Bolesława książęcia Polskiego, i który
od dawna pragnął dla przekonania się o niej nawiedzić kiedykolwiek Polskę,
utyskiwał sam w sobie i przed poufałszymi z swoich powierników, że Bolesław tylu
dowodami czci, tylu darami i wysługami bardziej go upokarzał niż zaszczycał, i
że w zbliżeniu osobistem, co rzadko bywa, większym się Jeszcze niż z dalekiego
odgłosu pokazywał. Tem ciekawiej przeto i sam cesarz i jego panowie na bohatera
słynnego przoważnemi dzieły, roztropnością, przemysłem, czynnym w sprawach
obrotem, wspaniałością i innemi przymioty godnemi panującego, oczy zwracali. I
widzieli w nim zbiór najrozliczniejszych zalet, przewyższających jego sławę;
wrodzony dar roztropności połączonej z dowcipem, bystrość osobliwsza. i
zręczność w. rozporządzaniu i załatwianiu spraw wszelakich, umysł do działania
skory i na podziw przezorny. Zastanawiała ich równie ogromna liczba wojsk i
ludów, które skinień jego słuchały z niewypowiedziana, bojaźnią i
posłuszeństwem, karność rycerzy i sług w wykonaniu prawie na wyskok
szczegółowych poleceń. Gdy więc Otto cesarz postrzegł w nim nie tylko zdolności
daleko wyższe niźli o nich wieść głosiła, ale rzadki nawet w panujących wzór
cnoty; umyślił, dla podwyższenia jego chwaty, przydać mu zaszczyt królewskiej
korony. Zwoławszy więc panów przedniejszych i radców swoich, wyjawił im (mówią)
nad tak znakomitemi sprawy Bolesława książęcia podziwienie swoje, które długo w
duszy ukrywał: "Nic, rzecze, z tego co o Bolesławie książęciu Polskim doniosła
nam sława, nie skłamała; owszem większe nierównie rzeczy zataiła, wiele prawdzie
ujęła; nie wyświeciła wszystkich dziel chwalebnych i cnót Bolesława, które
obecnie widzimy i podziwiamy, ogłaszając je półgębkiem, skąpo i zazdrośnie.
Mniejszą była ta sława w świecie, niżeli tu na miejscu. Tyle bowiem widzimy w
nim rozsądku, odwagi, wielkości duszy, sprawiedliwości,

146

hojności, łaskawości, tyle w jego prawym i rzetelnym umyśle odkrywamy codziennie
zacnych i prawdziwie królewskich przymiotów, że słusznie od nas stawiony być
może na wzór najświetniejszy swoim następcom. Byłoby to sromota i zelżywością,
powiem nawet występkiem, gdyby mąż tak wielki, a nam i państwu naszemu
najprzychylniejszy, pod skromną ukrywał się nazwa, książęcia, a nie siadł raczej
im szczeblu najwyższym dostojności królewskiej, kiedy jak wiemy i nad książęta
jest możniejszy, i mądrością swoją królom wyrównywa. My więc, jeżeli to zda się
wam dobrem i pożytecznem, umyśliliśmy, dla chwały Bożej, dla pomnożenia i
wzrostu wiary świętej, a zguby narodów barbarzyńskich, z Polakami sąsiadujących,
zaszczycić go dostojnością, królewską, przybrać do wspólności i polnego
uczestnictwa władzy naszej, i podać mu do rąk berło królewskie, aby tą
przynajmniej wzajemnością wywiązać mu się za tyle dowodów czci, tyle hojnych i
wspaniałych darów, któremi nas codziennie obsypuje, pokąd nie zdołamy inaczej
ich zawdzięczyć" A gdy wszyscy książęta, panowie i dostojnicy cesarscy, zgodnemi
glosy i z uwielbieniem pochwalili te myśl cesarza, rozwodząc się. szeroko i z
wielkiemi pochwałami o zaletach Bolesława, i twierdząc jednozgodnie, że w
Bolesławie książęciu wzór prawie wszystkich dobrych przymiotów i wszystkie
najcelniejsze mieściły się cnoty: cesarz Otto wychodzi z swojej komnaty i z
księciem Bolesławem udaje się do kościoła Gnieźnieńskiego, wśród licznej drużyny
towarzyszącego obu monarchom rycerstwa i tłumów ludu płci obojej. Dokąd
przybywszy cesarz Otto, rozkazuje Gaudentemu arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu i
innym biskupom, Bolesława książęcia olejem świętym namaścili na króla Polskiego,
i z stosownemi mowami i błogosławieństwy wykonać uroczyście to wszystko, co się
zwykło czynić przy koronacyach i namaszczeniach królewskich. Czego gdy
dopełniono, prowadzi Otto cesarz Bolesława na tron wyniosły, zkąd od
wszystkiego, które ich otaczało, zgromadzenia mógł być widziany; a zdjąwszy z
głowy swojej świetną koronę, w którą na ów czas był przybrany, koronuje nią i
wieńczy skroń Bolesława, mianując i ogłaszając tak jego, jak i wszystkich
Bolesława potomków, dziedzicznemi królami Polskimi, cesarstwa Rzymskiego
sprzymierzeńcy i przyjaciółmi; przyczem poddał jego zwierzchnictwu i królestwu
wszystkie krainy i ludy Polskie, i prawem własności odkażał wszelakie księstwa,
ziemie i powiaty, bądź już nabyte, bądź w przyszłości przez niego i następnych
królów Polskich z łaski Bożej na narodach pogańskich lub odszczepionych zdobyć
się mające. Orła przytem białego jemu i całemu królestwu wiecznemi czasy za herb
nadal, ażeby na wzór państwa Rzymskiego, które podobny mając znak za godło,
różniący się jedynie kolorem czarnym, dzierżyło nad wszystkiemi krajami
Niemieckiemi zwierzchnictwo, i on takiegoż używając godła w polu białem nie
przestawał podbijać pod swoje

147

panowanie narodów Słowiańskich, w barbarzyństwie jeszcze żyjących Zaczem
upominał go i zachęcał, aby dla wzrostu i rozkrzewienia wiary chrześciańskiej
staraj się wszelkiemi siłami wytępiać barbarzyńców, a iżby poddanemi swojemi
rządził sprawiedliwie, kościołowi Bożemu i sługom jego oddawał powinną cześć; i
należytość, a trwał w przymierzu i statecznej przyjaźni z cesarzom; obiecując mu
, że z czasem za swe dzieła chwalebno i cnoty większych jeszcze dla siebie,
synów swoich, wnuków i następców od Boga i cesarza łask dostąpi. Żeby zaś to
postanowienie uczynić tem trwalszem i powniejszem, zatwierdza je i uświęca
przywilejem cesarskim, opatrzonym pieczęcią, złotą (bulla aurea), mocą którego
królow i królestwo Polskie wyosabnia, nadaje i wynosi osobliwszemi swobodami i
prawami wyłączności, z zupełnem usamowolnieniem i wyjęciem ich na wieczne czasy
z pod władzy i zwierzchnictwa swego i swoich następców cesarzów Rzymskich.
Bolesław zaś, nowy król Polski, skromnemi słowy odpowiedziawszy na to, co mu
cesarz zalecił, i dziękując z wielką uprzejmością za odebrano dary, przyrzekł:
"że wedle możności za pomocą Bożą wszystko wypełni". A lak rzeczpospolita Polska
stała się królestwem, a Bolesław książę Polski wywyższony został nad wszystkich
książąt Słowiańskiego rodu. I gdy do spełnienia miary wszelakiej pomyślności nie
brakowało mu niczego, krom korony królowskiej, Opatrzność Boska i tą go
obdarzyła. Za tę przeto i inne nader liczne dla rodu i plemienia swego zasługi
uczczono go posągiem złotym, tudzież łukiem tryumfalnym, na świadectwo potomnym
wiekom; on bowiem pierwszy u Polaków przyjął oznaki godności królewskiej. Dzieli
też ów pamiętny dla narodu, równie jak następne, święcono nader uroczystym
obchodem, ku czci i chwało dwóch obecnych monarchów, dającego i przyjmującego
koronę. Uświetniono go wydaniem wspaniałych zabaw i widowisk: w tym dniu bowiem
Bóg niezmierzony w swojej łasce wyniósł Bolesława króla na stolicę królestwa i w
nim uświęcił początek tak zaszczytny błogiego i pożądanego dla wszystkich
Polaków panowania. Widząc Bolesław, ile z uzyskanej godności królewskiej jemu
państwu jego i narodowi Polskiemu przybyło chwały, uznał, że we wszystkiem
spełniły się słowa Benedykta VII papieża, wyrzeczone w odpowiedzi posłowi ojca
jego, Lambertowi biskupowi Krakowskiemu. Uradowany więc i niezwykłą przejęty
pocichu, przez trzy dni następne urządzał z przepychem podziwienia godnym
najwytworniejsze biesiady dla cesarza Ottona i wszystkich książąt, prałatów i
panów; przyczem okazał i szlachetnego umysłu wspaniałość i bogactwa swojo i
wielkość. W ciągu bowiem owych trzech dni przewyższył hojnością wszystkich
książąt, do tego stopnia, że rozrzucając raczej niźli rozdając podarki, cesarza
i najprzedniejszych panów jego orszaku z dala za sobą i w upokorzeniu zostawił,
a zdziwiwszy wiek spółczesny, samego zwłaszcza cesarza i jego

148

towarzyszów, potomności przekazał wieść do uwierzenia trudną. Każdego bowiem
dnia zastawiano stoły gościnne naczyniami nowemi z złota i srebra, połyskującemi
od klejnotów i drogich kamieni, które zaraz po skończonej uczcie, złożone w stos
osobny, cesarzowi w darze odnoszono. Toż samo powtarzano w drugim, a nakoniec i
w trzecim dniu, zastawiając w miejsce tamtych inne, a coraz większej wagi i
wartości naczyniu. Uczciwszy zaś tak hojnemi dary cesarza, zwracał się z swą
szczodrotą do książąt, prałatów, panów i dworzan cesarskich, i stósownie do
stanu, stopnia i powołania, wszystkim rozdawał upominki, zawdzięczając tą
bezprzykładną prawie wspaniałością, uprzejme względy cesarza, który z własnego
popędu i natchnienia królewską uwieńczył go koroną. A ku większemu uczczeniu
Otttona codziennie wyprawiano igrzyska, gonitwy z kopijami, pląsy, śpiewy i
rozmaitego rodzaju zabawy. Cała stolica brzmiała dzień i noc muzyką i ochoczą
rozrywką. Tak gościnnem chęci swoich wyłaniem król Bolesław tyle sobie ujął
wszystkich panów i dworzan cesarskich, że im się zdawało, iż mniej otrzymał
niźli zasłużył, i ofiarowaną mu dostojność królewską niżej cenili, niż okazaną
sobie uprzejniość i hojność.


CESARZ OTTO III SIOSTRZENICĘ SWOJĘ RYSĘ, CÓRKĘ GRABI PALATYNA REŃSKIEGO,
MIECZYSŁAWOWI, SYNOWI BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO, W MAŁŻENSTWO PRZYRZEKA, I
SKŁADA KRÓLOWI W SZACOWNYM DARZE GWÓŹDŹ MĘKI PAŃSKIEJ I WŁÓCZNIĘ Ś. MAURYCEGO;
BOLESŁAW ZAŚ OFIARUJE MU RAMIĘ Ś. WOJCIECHA.

Otto III cesarz, mąż ślachetnego i wspaniałego umysłu, zważając, że i sobie i
swoim uczyniłby ujmę, gdyby się nie wywzajemnił za tyle przysług i upominków,
któremi ich Bolesław król Polski tak hojnie obdarzył, po krótkim namyśle,
postanawia wejść z królem Bolesławom w związek powinowactwa, i zaślubić synowi
króla Polskiego jedynemu, który imieniem swego dziada nazywał się Mieczysław,
siostrzenicę swojo Ryxę, córkę pierworodną Ezzona, czyli Heronfryda grabi
palatyna Reńskiego, książęcia pod ów czas słynącego zacnością rodu i osobliwszą,
roztropnością, i rodzonej siostry swojej Mochtyldy. Tę dla uświetnienia domu
królewskiego i większej chwały narodu łączy z wspomnianym książęciem
Mieczysławem, drogim i jedynym plemieńcem Bolesława, iżby dostojność korony
królewskiej zajaśniała jeszcze związkiem zaszczytnym z krwią i rodziną
cesarskiego domu. Ugody i zaręczenia uroczyste pomiędzy cesarzem a królem, w
imieniu dzieci, zawarte zostały i utwierdzono na piśmie. Uważał bowiem Otto za
walną cesarstwa swego podporę, jak rzeczywiście było, to powinowactwo, mające
skleić kraje Niemieckie z Polskiemi. Na tem jeszcze

149

nie przestając, daje w podarku Bolesławowi gwóźdź z krzyża Zbawiciela, uświęcony
przebiciem ciała Pańskiego, tudzież włócznię, Ś. Maurycego, z taką przemową:
"Ten gwóźdź, nad który sądzę iż nie mam i mieć nie mogę między wszystkiemi
skarbami memi nie kosztowniejszego, nie droższego, ani wdzięczniejszego, ani
milszego, tobie, memu najmilszemu powinowatemu, daję za godło zwycięzkie,
czyniąc cię, mocą tego znakomitego daru, wszystkich okólnych nieprzyjaciół, a
zwłaszcza narodów barbarzyńskich, wielkim i sławnym zwycięzcą nie wywzajemniam
się złotem i srebrem za wspaniałe upominki twoje, któremi mnie i towarzyszów
moich obdarzyłeś, bo widzę że w nie aż nadto jesteś bogaty, ale darem
przewyższającym wszystkie bogactwa ziemskie, gwoździem Chrystusowym. Przydaję ci
nadto włócznię Ś. Maurycego, naczelnika legii Tobańskiej, abyś jej używał
jedynie w wojnach toczonych z narodami barbarzyńskiemi, królestwu twemu
przyległemi, których potęgi; za pomocą Bożą, i przyczyną Ś. Maurycego zetrzesz".
Bolesław zaś król Polski, za związek tak zaszczytny i świetny, i dary znakomite
takiej rzadkości wynurzając cesarzowi słuszną podziękę, darował mu nawzajem
ramię Ś. Wojciecha, przyjęto z wielką wdzięcznością i uczuciem pobożnem;
przyczem tak mówił do cesarza: "Kiedy codziennie więcej się przekonywam, że mnie
i lud mój, a nawet potomstwo moje w tak czułym raczysz mieć względzie, że nie
przestając na wywyższeniu mojem wraz z narodom władzy mojej podległym, jeszcze i
syna mego przybierasz za zięcia, gdy nadto tron królewski, na którym mnie
osadzasz, uświęciłeś gwoździem Chrystusowym i włócznią Ś. Maurycego, godłami
zwycięztwa; przeto starać się będę usilnie, abym ozdobiony tak wielkiemi
zaszczyty wywiązał się za nie raczej czynami niż słowy. Z szczerą wiernością i
chęcią za ciebie i państwo twoje staczać będę wojny, do jakich tylko zechcesz
mnie powołać, kwapiąc się z dowodami wdzięczności, w której nikt mnie
przewyższyć nie zdoła". A to uwieńczenie książęcia Polskiego Bolesława koroną
królewską" i pierwsze namaszczenie królów Polskich przypadło w to czasy, gdy na
stolicy Piotra siedział Jan XVIII papież.


BOLESŁAW ODPROWADZA CESARZA DO GRANIC KRÓLESTWA W WSPANIAŁYM ORSZAKU, A WRAZ Z
NIM WYPRAWIA POSELSTWO PO NARZECZONĄ SWEMU SYNOWI RYXĘ, KTÓRA WKRÓTCE PRZYBYWA.

Otto cesarz, dopełniwszy koronacyi Bolesława I, króla Polskiego, i
spowinowaciwszy się z nim przez siostrzenicę swoję Ryxę, obciążony złotem,
srebrem i rozlicznemi upominki, opuszcza Gniezno, z błogą w sercu pociechą, że
ukoronował i powinowactwa związkiem skojarzył z sobą.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

150

książęcia, tak ludzkiego i wspaniałego, a w nim sobie i cesarstwu tuk
znakomitego pozyskał sprzymierzeńca. Bolesław zaś król Polski, wracającego
cesarza do swoich krajów odprowadził aż na granice królestwa, podejmując go wraz
z towarzyszącem mu rycerstwem hojnie i wspaniale, po wszystkich miejscach do
władztwa jego należących. A gdy przybyli do granie królestwa, złożywszy dzięki
cesarzowi, i stwierdziwszy z nim sojusze wiecznej przyjaźni rozmaitemi
obietnicami, pożegnał go i wrócił do Polski. Otto zaś cesarz puścił się z
powrotem do Niemiec, i szczęśliwie przybył do Magdeburga, gdzie najczęściej
zwykł był przesiadywali. Poczem Ryxę dziewicy, dostojną, siostrzenicę swoję
oddał z wianem i oprawił posłem Bolesława króla Polskiego, którzy w towarzystwie
jego razem przybyli dla zabrania jej do Polski i złożenia podarków wielkiej
wartości, posianych od króla Bolesława ojcu Ryxy, Ezzonowi grabi palatynowi. Ci
zatem z liczną drużyną rycerstwa, przydanią przez cesarza i ojca narzeczonej,
grabiego palatyna Ezzona, odprowadzili do stolicy Gniezna dziewicę w minkach
ćwiczoną, słynną, urodzeniem, powabem, skromnością i wdzięczna, obyczajów
niewieścich powaga.. Złożyli posągowo dary i oprawę dworską, a prosili imieniem
wuja, ojca i rodziny" aby ja. Mieczysław książę przyjął dla pociechy swojej, jak
wierną towarzyszkę, do społeczeństwa i łoża swego, a w słodkiej z nią przyjaźni
mieszkał, biorąc małżonkę, dobroci polną, skromną, powolną i uległą". Król zaś
Bolesław, zważywszy uzyskaną z laski Boga i przychylności ludzkiej godność
królewską" tron i majestat panującego, który uczynił go wyższym nad innych
książąt i wielu zaszczytami przedniejszym, rozsądek połączył z łaskawością,
umiłował sprawiedliwość, zapewnił i ustalił swoje panowanie i błogim cieszył się
pokojem.


PRZYMIERZE BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO Z WŁODZIMIERZEM KSIĄŻĘCIEM RUSKIM.

Zatrwożony tymczasem Włodzimierz książę Ruski tą wszechstronnie wzmagającą się
Boloslawa króla, Polskiego potęgą, w obawie, iżby kiedy nie zagroziła jemu i
jego władztwu, wysyła uroczyste poselstwo z prośbą, aby z nim i krajami jego
zawarł przymierze Bolesław król Polski pojmując, że przyjazne stosunki z Rusin
wielce dla Polski były pożądanemi, skłonił się do zawarcia-sojuszu z
Włodzimierzem, i po umówieniu słusznych warunków stwierdził je zobopólną
przysięgą. Oba więc państwa kwitnęły przez długie lata wzajemną zgodą i w błogim
spoczywały pokoju.

151

ROK PAŃSKI 1002

CZESI, A OSOBLIWIE RAWICZANIE, ZAWIŚCIĄ, POBUDZENI, NAMAWIAJĄ KSIĄŻĘCIA SWEGO
BOLESŁAWA DO PODNIESIENIA ORĘŻA PRZECIW POLSCE. MNICH STRACIKWAS, W CZASIE
WYŚWIĘCENIA GO NA BISKUPA PRASKIEGO, Z SKRYTYCH WYROKÓW WSZECHMOCNEGO OD CZARTA
UDUSZONY GINIE.

Wkrótce atoli sąsiednie narwij poczęły zazdrosnem okiem poglądać na te
zaszczyty, któremi cesarz Bolesława i jego państwo tak świetnie ozdobił i
wywyższył, obdarzając go koroną królewski" gwoździom Męki Chrystusowej i
włócznią Ś. Maurycego. Więcej zaś nad inne narody Czesi przejęci tu zazdrością
trapili się pomyślnem Bolesława i Polskiego narodu powodzeniom, utyskując, że
Polska wprzódy niż Czechy uzyskała dostojność królestwa. Panował w owo czasy nad
Czechami Bolesław III. Srogi bowiem gwałtownik Bolesław, rodzony brat i zabójca
Ś. Wacława, którego córka Dąbrówka, niewiasta zacna i pobożna (jako się wyżej
rzekło) porodziła Mieczysławowi Bolesława pierwszego króla Polskiego, zostawił
umierając dwóch synów: jednego Bolesława, który przez długie lata panował nad
Czechami łaskawie i sprawiedliwie, i nazwany został Bolesławem Pobożnym;
drugiego Stratkwasa, na którego chrzcinach zdarzyło się zabójstwo Ś. Wacława, a
który z powodu tak niegodziwego morderstwa otrzymał nazwę Stratkwas (to jest,
straci kwas). Ten w Ratyzbonie wstąpiwszy do klasztoru Ś. Emorana zakonu Ś.
Benedykta, w mniszej szacie pokutował za zbrodnię ojcowską. Niegdyś
błogosławiony Wojciech spotkawszy się z nim w Pradze namawiał go, żeby po nim
objął Praską stolicę w tej myśli, że przy pomocy tata rodzonego mógłby skrócić z
łatwością niezbożne i zuchwałe Czechów bezprawia; na co on jednak wtedy nie
przystał. Później dopiero (jako mu był mąż święty, wymawiającemu się i
wzbraniającemu wniść drzwiami do owczarni, przepowiedział) zapragnąwszy
wyniesienia, którem się zdawał wprzódy pogardzać, po wygnaniu Ś. Wojciecha
Praską stolicę za wstawieniem się brata swego Bolesława od cesarza Ottona III
otrzymał. A gdy z cesarskiego zlecenia arcybiskup Moguncki wyświęcał go na

biskupa Praskiego, on zaś w czasie tego obrzędu zwykłym obyczajem na ziemi
krzyżem leżał, mając przywdziewać szaty biskupie, nagle z skrytych wyroków Boga,
ścigającego zbrodnie w drugiem, trzeciem i czwartem pokoleniu, opętany od
czarta, tak gwałtownie i straszliwie duchem jego był miotany, że w tej męce
niezadługo życie zakończył, wśród zgrozy pełnego wszystkich przytomnych
osłupienia. Bolesław II Pobożny umierając zostawił syna jedynaka Bolesława. Tego
Czesi poduszczali ustawicznie do najazdu na Polskę, celem shołdowania

152

sobie całego kraju, lub przynajmniej jakiej jego części, przekładając, że jeśli
jako książę królestwo Polskie splądruje i owładnie, większą u cesarza i innych
książąt wziętość pozyska. Nie brakło też między panami Czeskimi takich, którzy,
jak zwłaszcza Ursowicze i wszystek niemal dom Rawitów, ludzie chytrzy i
przebiegli, a na ów czas w Czechach przemożni, między bracią po siostrze i
bracie ciotecznemi zasiewali niezgody, i zgubną podżegali wojnę, w tej myśli, że
ród swój do wyższego podniosą znaczenia i majątki swoje wśród domowych rozruchów
pomnożą, czego w czasie pokoju obiecywać sobie nie mogli.


JORDAN BISKUP POZNAŃSKI UMIERA.

Jordan, pierwszy biskup Poznański, przesiedziawszy na stolicy lat dwadzieścia
sześć, umiera; pochowano go w kościele Brandeburskim, lubo niektórzy utrzymują,
że w Poznańskim kościele był pochowany. W jogo miejsce wyniesiony został na
biskupstwo Poznańskie Tymoteusz, Rzymianin, szlachetnego rodu, naznaczony od
papieża Benedykta VII.


OTTO III CESARZ OSADZA NA STOLICY PAPIESKIEJ GRZEGORZA V; KRESCENCYUSZA ZAŚ
RZYMIANINA, MORDERCĘ JANA XVI PAPIEŻA, DĄŻĄCEGO DO OPANOWANIA CESARSTWA, NA
MOŚCIE TYBROWYM ŚMIERCIĄ KARZE; NAKONIEC PO ZGWAŁCENIU ŻONY JEGO, OD NIEJ OTRUTY
UMIERA. HERIBERT ARCYBISKUP KOLOŃSKI UKRYWSZY ŚMIERĆ CESARZA, KAŻE GO WSADZIĆ NA
KONIA I WYPROWADZA GO Z RZYMU NIBY ŻYWEGO. PO OTTONIE WSTĘPUJE NA STOLICĘ
CESARSKĄ HENRYK II KSIĄŻE BAWARSKI.

Otto zaś III gdy wrócił z Polski, dowiedział się, że Krescencynsz Rzymianin,
kazawszy udusić papieża Jana XVI, przywłaszczył sobie rządy i jarzmem srogiem
Rzym uciskał, pełen nadziei, że gdy Włochy ujarzmi, z łatwością (jak sobie był
zamierzył) całe cesarstwo opanuje. Oburzony słusznie taką zuchwałością cesarz,
wysławiwszy na cześć Ś Wojciecha biskupa i męczennika klasztor kanoników
regularnych, ruszył do Rzymu z liczną przedniejszych panów drużyną, a stanąwszy
w chwiejącej się i zawichrzonej rzeczypospolitej Rzymskiej, kościół Boży i
cesarskie władztwo niezmordowanym trudem i starannością swoją podźwignął i
naprawił. Poczem wyniósł na stolice. Apostolską Brunona, swego najwyższego
kanclerza, męża powagi wielkiej, zaleconego życiem uczciwem, obyczajami i nauką,
który przyjął imię Grzegorza V. Krescencyusza zaś, samowolnego wdziercę,
gwałciciela Rzymu i cesarstwa Rzymskiego, który się był zamknął

153

w gmachu warownym cesarza Adryana, od niektórych uważanym za dzieło samowładcy
Teodoryka, a świeżo nakształt twierdzy umocnionym, włamawszy się doń siłą i
dostawszy go żywcem, na moście Tybrowym ściąć kazał, a tak i Rzymowi i Włochom
pokój przywrócił. Za tę spieszną usługę byłby sobie na wiekopomną; zasłużył
chwałę, gdyby żądze swoje równie jak nieprzyjacioł zwyciężać był umiał.

Ujrzawszy bowiem małżonkę pokonanego i na gardło skazanego od siebie
Krescencyusza, zapalił się ku niej nieporządną miłością i zgwałcił ją nocy
następnej. Potem od niej otruty, gdy jad zgubny rozszedł się po jego ciele, w
śmiertelną zapadł niemoc i umarł dnia dwudziestego piątego Stycznia, po latach
ośmnastu panowania. Pielęgnował go z szczególną troskliwością Heribert
arcybiskup Koloński, którego skinień słuchał cały dwór cesarski. Zaraz tenże
arcybiskup Heribert wsadzić go kazał sztucznie na konia i przyodziać purpurą,
jakby żywego i wyciągającego na wyprawę. Tym sposobem utaiwszy śmierć cesarza
przed Rzymianami, między którymi wiedział iż było wielu niechętnych i oburzonych
przeciw niemu z przyczyny zgładzenia Krascencyusza, przeprowadził go z tej
strony Alp do Szwabii, pochował wnętrzności jego w mieście Augsburgu, a zwłoki
przewieźć kazał do Akwisgranu, gdzie tenże Heribert, czcigodny arcybiskup
Koloński, i inni książęta Niemieccy pochowali je z wielką wspaniałością w środku
kościoła N. Panny Maryi. A gdy tenże Otto cesarz żadnego nie zostawił potomstwa,
objął po nim rządy państwa Rzymskiego Henryk II książę Bawarski, syn Henryka
brata Ottona I, ośmdziesiąty piąty po Auguście, koronowany przez Wiligista
arcybiskupa Mogunckiego.


WYNIESIENIE NA STOLICĘ I NĘDZNA ŚMIERĆ UDONA ARCYBISKUPA MAGDEBURSKIEGO.

Za czasów zaś tegoż Ottona III cesarza, kościół metropolitalny Magdeburski od
dziada jego Ottona I założony i uposażony, miał arcybiskupa imieniem Udona,
którego Najś. Panna cudownie na stolicę wyniosła: ale potem tenże Udo, dla
bezecnego i nader gorszącego życia, z wyroku samego Boga jawnie i widocznie w
kościele Magdeburskim nań wydanego, głowę dał pod miecz katowski. Jeszcze za
życia jego Anioł, upominający go, aby się poprawił, te słowa powtarzał:

"Udonie, przestań igraszki, już dosyć naigrałeś się Udonie".

154

BOLESŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, ZERWAWSZY PRZYMIERZE Z BOLESŁAWEM KRÓLEM POLSKIM, ZIEMIE
JEGO PUSTOSZY. BOLESŁAW KRÓL WYCHODZI PRZECIW NIEMU, A NIE ZNALAZŁSZY GO,
SPOSOBI WYPRAWĘ DO CZECH.

Zgubną wiedziony radą Bolesław III książę Czeski, wojnę bez żadnej słusznej
przyczyny przeciw Bolesławowi królowi Polskiemu podniósłszy, wtargnął zbrojno do
Polski pod Kłockiem (Kloczsko), i począł kraj po nieprzyjacielsku mieczem i
ogniem pustoszyć, zmuszając, go do poddaństwa i daniny. O czem gdy Bolesławowi
królowi Polskiemu doniesiono, zdziwił się nie pomału, że ten, w którym się
spodziewał czasu przygody znaleźć brata i przyjaciela, niesłusznie napastował go
orężem, bez poprzedniego nawet wojny wypowiedzenia. Wyprawił więc do niego
posłów z przełożeniem, aby ze względu na pokrewieństwo i zachowane dotąd
przymierze skłonił się do wynagrodzenia szkód poczynionych i utrzymania nadal
pokoju. Bolesław książę Czeski wysłuchawszy ich odpowiedział: "że niechętny i
przymuszony, z powodu krzywd poprzednio doznanych wziął się do oręża, Polacy
bowiem najechali jego granice; nie odmawia atoli wszelkiego z swojej strony,
jakie możliwem będzie, zadosyć uczynienia". Za zgodą przeto posłów Bolesława,
króla Polskiego ułożono i zatwierdzono rozejm. Na tej zasadzie król Bolesław,
uważając wojnę za zawieszoną albo wcale skończoną, zaniechał przedsięwziętej
wyprawy. Ale książę Czeski Bolesław, tąż samą co pierwej poduszczony namową,
zebrawszy większe jeszcze siły, z pogwałceniem przymierza wpada do, Polski i z
całą gwałtownością kraj pustoszy; upewniali go bowiem Czesi, że Bolesław król
Polski nie ośmieli się stawić czoła jego wojsku i potędze, a książę nierozważny
polegając na ich radzie tem żwawiej popierał wojnę. Bolesną o tem wiadomością
tknięty król Bolesław, i jak lew gniewem rozsrożony, ściąga jak najspieszniej z
całego Królestwa rycerzy i najbitniejszych wojowników, i szybkim pochodem
wyprowadza hufce zbrojne przeciw książęciu Czeskiemu Bolesławowi: który
tymczasem ostrzeżony przez swoich szpiegów, że Bolesław król Polski zbliża się z
potężnem i siły jego znacznie przewyższającem wojskiem, wstrzymawszy dalsze
najazdy i spustoszenia, cofa się z Polski i do swego kraju powraca. Lecz gdy
król Bolesław nie zastał go w okolicach przezeń splądrowanych, nie lżej uczuł
ucieczkę nieprzyjaciela, niż klęski i narzekania ludu pokrzywdzonego napaścią
Czechów: tem większym przeto obostrzony gniewem na widok spustoszenia, rzeki jak
wieść niesie te słowa: "Kiedy ani krwi wspólność, ani powolność moja, ani
świętość sojuszów nie zdołały wstrzymać książęcia Czeskiego Bolesława od
niszczącego na kraj mój najazdu, zmuszonym się widzę ścigać go aż do zagłady,
nie jak

155

prawego nieprzyjaciela, lecz jak wiarołomnego zdrajcę i przeniewiercę". Pod ten
czas właśnie dowiedziawszy się Bolesław król Polski o nędznej i niezasłużonej
śmierci przesławnego cesarza Ottona, zakazał przez dni kilka wszelkich zabaw i
uciech, przywdział po nim z całem Królestwem swojem czarne żałobne szaty, i w
kościele Gnieźnieńskim uczcił go wspaniałym obchodom pogrzebowym, a nawet
rocznicę jego zgonu aż do śmierci swojej uroczyście obchodził, czułą pamięcią
wywdzięczając się za uczynioną sobie przysługę.


ROK PAŃSKI 1003

BOLESŁAW KRÓL POLSKI WKROCZYWSZY DO CZECH, PRZY POMOCY RAWITÓW, POD ÓW CZAS
NAJPRZEWAŻNIEJSZYCH, WSZYSTEK KRAJ ORĘŻEM ZAJMUJE, PRAGĘ PO DWULETNIEM OBLĘŻENIU
I ZAMEK WYSZEGRAD ZDOBYWA, SAMEGO KSIĄŻĘCIA WRAZ Z JEGO SYNEM BIERZE W NIEWOLĄ:
A GDY WSZYSCY PANOWIE CZESCY ZŁOŻYLI MU PRZYSIĘGĘ WIERNOŚCI, KSIĄŻĘCIU KAŻE
WYŁUPIĆ OCZY, SYNA ZAŚ JEGO RAWITOM W STRAŻ ODDAJE; SAM DO POLSKI ZWYCIĘZKO
POWRACA.

Nie mógł Bolesław król Polski znosić długo żalu i utrapienia duszy sprawionego
spustoszeniem kraju przez Bolesława książęcia Czeskiego; i jakkolwiek słusznemi
powodowany względami, a zwłaszcza niepogodą czasu i innemi trudnościami, rzecz
odwlekał, gotował się przecież z wyprawą na Czechy, pragnąc pomsty za doznane
krzywdy, i ściągnął znowu liczne pieszego i konnego rycerstwa zastępy, dla
zapewnienia pomyślnych skutków przedsięwziętej wojny. Wkroczywszy potem z
ogromnem wojskiem do Czech, zdobywa jedno po drugich miasta, które mu stawiły
opór, inne zaś najlichsze miasteczka i osady mieczom i ogniem pustoszy, w
spodziewaniu, że Bolesław, książę Czeski, poruszony tą księstwa swego ruiną,
łupieżą i pożogą, da się wywabić do stoczenia walnej na polu otwartem bitwy. Był
na ów czas w Czechach przeważny dom Werszowców c. Ursowiczów, celujący między
innemi ślachetnością rodu, obszernemi krwi związkami, majątkiem, sławą i
znaczeniem. Ursowiczami zaś zwala się ta rodzina dlatego, że za herb miała
niedźwiedzia (ursus) niosącego pannę z koroną na głowie. A najstarszy i głowa
tej rodziny Kochan, przodkujący między swoimi zamożnością i powagą, dworzaninem
był niegdyś króla Polskiego Bolesława. Ten ujęty z dawna szczodrotą królewską i
wiele kroć doznanemi względy, namawia najprzychylniejszych sobie członków domu
swego i rodziny, aby wspierali zamysły i działania króla Bolesława: który, jak
samego Kochana, tak jego braci i należących, przynęciwszy snadno do siebie
hojnością i licznemi dary,

156

zyskał ich cześć i przywiązanie Tych przeto wiernej usługi, przestróg i
wskazówek używając do pomyślnego kierowaniu wyprawą, miał pożądanych w wojnie
pomocników; za ich przewodem i współdziałaniem szerząc nieustanne mordy,
łupiestwa i pożogi, wszerz i wzdłuż splądrował i zwojował krainę Czeską. Gdy
więc Bolesław król Polski całe Czechy, wyjąwszy majątki Ursowiczów, których
kazał oszczędzać, niszczył rzezią i spustoszeniem, Bolesław książę Czeski,
niezdolny stawić mu czoła, zamknął się z synem swoim Jaromirem w zamku
Wyszegradzie. Poczem król Polaki Bolesław podsunął swoje poczty pod samę stolicę
Pragę i zamek Wyszegrad; a ścisnąwszy pierwszą oblężeniem, potłukłszy prokami i
taranami, wymorzywszy wreszcie przez dwa lata głodom, zdobył zwycięzko,
opanował, i wojsku swemu wydał na pastwę łupieży. Po zdobyciu zaś stolicy Pragi,
wziął niezadługo i Wyszegrad, gdzie schwytanego książęcia Czeskiego Bolesława
wraz z synem Jaromirem (drugi bowiem syn jego Oldrzych (Udalryk) pełniący służbę
na dworze cesarskim, nie był obecny) pojął w niewolę, i całe Czechy berłu
swojemu shołdował. Potem ustanowiwszy tak w Wyszegradzie jako i w Pradze i
innych miastach starostów, swoich zastępców, obiera sobie Pragę za stolicę
księstwa, a wszystkę szlachtę i panów Czeskich, którzy posłyszawszy o zwycięzkim
zdobyciu Pragi i Wyszegradu sami do niego pospieszyli, łaskawie i nader
zaszczytnie przyjmuje, poczem bez żadnego przymusu odbiera od nich przysięgę
wierności i posłuszeństwa. Ci też zobowiązani jego hojnością i mnogiemi dary,
wiernie odtąd i z powolnością ulegali jego zwierzchnictwu. Podbiwszy w ten
sposób i owładnąwszy Bolesław król Polski księstwo Czeskie, po wszystkich
miastach i zamkach władzy jego poddanych poustanawiał starostów i wielkorządców,
częścią z Polaków, częścią z wybrańszych Czechów, o których wiedział, że mu byli
wierniejsi i przychylniejsi. A gdy wszystko ułatwił i jak należało rozporządził,
postanowił wrócić do Polski z swojem wojskiem zwycięzkiem. Wstrzymywały go atoli
prośby usilne i błagania Czechów, ażeby dłużej u nich pozostał. Na co gdy król
Bolesław odpowiadał, że tego żadną miarą uczynić nie mógł, zwłaszcza że i w
królestwie Polskiem wielce obecność jego była pożądaną; Czesi, a przed innymi
wierniejsi mu Ursowicze, doradzali królowi, żeby Bolesława książęcia Czeskiego i
syna jego Jaromira, których trzymał w niewoli, zgładzili rozkazał, przekładając,
że jeśli ci przy życiu zostaną, Czesi kiedykolwiek porwą się do oręża; owszem,
żeby się starał sprzątnąć albo dostać w moc swoję Oldrzycha, drugiego syna
Bolesława książęcia Czeskiego, który sprawował służbę na dworze cesarza Ottona.
Ale król Bolesław chociaż uznawał, że mówili prawdę, wzdrygał się popełnienia
takiego okrucieństwa na książęciu i bracie. Podmówiony przecież od Czechów,
kazał książęciu Czeskiemu oczy wy-

157

łupić, ażeby przy jakiejkolwiek rzeczy zmianie nie mógł już wrócić do władzy.
Syna zaś jego Jaromira oddał pod straż Ursowiczom: a po tej ostatecznej sprawie,
osadziwszy silną załogą Pragę i Wyszegrad, wrócił szczęśliwie do Polski.
Zaprawdę, chociaż książę Czeski Bolesław był jego nieprzyjacielem, i pierwszy
napadł zbrojno na jego królestwo, tak srogie jednak obejście się z bratem
ciotecznym, z którym Bolesława bliskie łączyło pokrewieństwo, było wielce
niezbożnym czynem, jeśli nie zachodziły inne słuszniejsze powody, nam
niewiadomo, dla których zezwolił król Bolesław na wyłupienie oczu i pozbawieniu
wzroku książęcia, zbrodnię, którą jednak nie jemu, ale ojcu jego Mieczysławowi
kroniki Czeskie przypisują, lubo podanie to nie zdaje się z właściwym czasem
zgodne.


MÓR SROGI W POLSCE.

Dwojaka klęska, dwie plagi straszno, mór i głód, nawiedziły w tym roku i srodze
utrapiły ludzkość. Zaraza nie tylko w Polsce, ale po całym prawie świecie
rozszerzyła się z taką gwałtownością, że gdy brakło cierpliwości chować umarłych
ciała, żywych i oddychających jeszcze grzebano razem z umarłemi.


ROK PAŃSKI 1004

BOLESŁAW KRÓL POLSKI WKRACZA DO MORAW, I WKRÓTCE PRZEMOCĄ KRAJ CAŁY PODBIJA

Nie dosyć miał przecież dzielny król Polski Bolesław na shołdowaniu i
ujarzmieniu całych Czech, zapragnął jeszcze przyłączyć do nich Morawy. Zobrawszy
zatem z krajów królestwa Polskiego znaczne siły zbrojne, z dobranem i potężnem
wojskiem wkracza do Moraw, i tak miasta jak i zamki Morawskie, nie chcące
uznawać jego zwierzchnictwa, podchodzi, oblega i zdobywa. Był bowiem król Polski
Bolesław mężem tak stałego w zamiarach i podniosłego ducha, że żadnej nie
przedsięwziął sprawy, od którejby mu sromotnie odstąpić przyszło: jak w Czechach
przeto, tak i w Morawach nie wprzódy porzucał oblężenie, aż po zdobyciu miasta,
poddającego mu się bez oporu, albo wziętego przemocą. Tej siły dzielnej i
stałości umysłu skutkiem było, że cale Morawy już to dobrowolnie, już złamano
przemocą, i potęgą zwycięzcy przytłoczono, pod jego jarzmem uklękły. Osadziwszy
więc po zamkach i główniejszych miastach starostów, częścią z Polaków, częścią,
znanych już z wierności Morawców, dzierżył przez czas

158

długi zwierzchnictwo nad lennemi krajami Czech i Moraw. Wszystkie dochody,
czynsze i podatki, z obu księstw Czeskiego i Morawskiego, książęciu
przynależące, do skarbu królewskiego w Polsce wpływały.


KOMU PORUCZONO PRAWO OBIERANIA CESARZA.

Po wybraniu na stolicę cesarską Henryka, postanowiono przedewszystkiem, aby na
przyszłość panowanie nie szło już krwi dziedzictwem, lecz żeby arcybiskupi
Moguncki, Koloński i Trewirski, tudzież książę Czeski, palatyn Renu, książe
Saski i margrabia Brandeburski obierali cesarza. Ten Henryk, mąż wielkiej
świątobliwości, mnogie i szczęśliwe prowadził wojny.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI ŻĄDA PRZEZ POSŁÓW WYDANIA SOBIE OLDRZYCHA, SYNA BOLESŁAWA
KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO, KTÓRY SŁUŻYŁ NA DWORZE HENRYKA CESARZA; CO UZYSKAWSZY,
POWIERZA GO W STRAŻ UCZCIWA, POLAKOM.

Bolesław zaś król Polski, chcąc posiadanie Czech i Moraw zapewnić sobie i
utrwalić, a ludy tych krajów chwiejące się w wierności i skłonne do rokoszu
utrzymali w karbach posłuszeństwa, wyprawia do Henryka I cesarza, powinowatego i
bratanka swego, uroczyste poselstwo z wspaniałemi darami i upominki.
Opowiedzieli naprzód posłowie szczęśliwą Bolesława króla Polskiego wyprawę do
Czech i Moraw, w jaki sposób zwojował te kraje i królestwu Polskiemu shołdował;
jak mnogie i potężne pozdobywał miasta, i jak znakomite łupy zabrał do Polski.
Dopraszali się potem, aby Oldrzycha (Udalryka), syna Bolesława książęcia
Czeskiego, który przebywał na dworze cesarskim, wydał mu i odesłał, jako
zakładnika wielkiej wagi do utrzymania podbitych krajów Czeskich i Morawskich.
Cesarz więc Henryk, który Bolesława króla Polskiego dla dzieł jego bohaterskich
i ślachetnych przymiotów czcił i miłował prawie z zapałem, a przeciwnie na
Czechów był zagniewany, a ztąd im nienawistny, wydał Oldrzycha posłom króla
Polskiego Bolesława. Ci odprowadzili go do Polski do króla Bolesława, gdzie z
należytą uczciwością strzeżony był przez długie lata. Czesi zaś i Morawianie
dowiedziawszy się o jego uwięzieniu, tem wierniej podlegali Bolesławowi królowi
Polskiemu, i nigdy nie ośmielili się ani knować przeciw niemu podstępów, ani
woli jego stawić oporu.
Po śmierci Grzegorza V, który rządził kościołem lat dwa, miesięcy sześć, stolica
osieroconą była przez dni piętnaście. Po nim nastąpił Jan XVII,

159

rodem Greczyn, narzucony raczej niźli obrany, jak niektóre kroniki utrzymują.
Jakoż nie liczy się między papieżów, i siedział na stolicy dziesięć tylko
miesięcy.


ROK PAŃSKI 1005.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI POSYŁA DO MĘŻA BOŻEGO ROMUALDA PUSTELNIKA Z PROŚBA, O KILKU
BRACI JEGO ZAKONU. TEN NA WSTAWIENIE SIĘ HENRYKA CESARZA WYPRAWIA DWÓCH MNICHÓW,
KTÓRYCH KRÓL UMIŁOWAWSZY, PRZEZNACZYŁ IM MIEJSCE, GDZIE TERAZ LEŻY MIASTO
KAZIMIERZ; A NAWIEDZAJĄC ICH Z CZCIĄ POBOŻNĄ, GDY RAZU JEDNEGO DAŁ IM W
PODARUNKU WIELKĄ BRYŁĘ ZŁOTA, A ONI JĄ KRÓLOWI ODESŁALI, ZŁOCZYŃCY NAPADLI ICH W
NOCY, ABY IM TO ZŁOTO ODEBRAĆ, A WZIĄWSZY ICH NA MĘKI, POMORDOWALI NIEWINNIE, I
BOŻEMI UCZYNILI MĘCZENNIKAMI.

Owego czasu słynęło w królestwie Polskiem sześciu mężów odznaczających się
pobożnością, i życiem świątobliwym: Benedykt, Mateusz, Jan, Izaak, Krystyn i
Barnabasz. Bolesław bowiem król Polski, posłyszawszy o głośnych zaletach Ś.
Romualda, posłał do niego z usilną prośbą, aby mu kilku braci z klasztoru swego
przysłał do Polski, którzyby przykładem swoim i nauką budowali lud świeżo z
łaski Bożej do wiary nawrócony. Tę prośbę, Bolesława króla Henryk cesarz
osobistemi poparł wstawieniem się do męża Bożego Romualda, na ów czas
przebywającego w Pero. Ale Romuald nie chciał w tej mierze nakazywać samą
przełożeństwa swego powagą swoim braciom zakonnym, lecz zostawił wolność każdemu
udania się do Polski, albo pozostania w klasztorze. Nie wiedział, jaka w tem
święciła się wola Boża; zaczem zdał to na wolą braci. Gdy Henryk nie przestał
prośbą swoją nalegać, znalazło się dwóch tylko z całego zgromadzenia, którzy
oświadczyli dobrowolnie, iż gotowi byli udać się do Polski: jeden z nich Jan, a
drugi imieniem Benedykt.. Tych gdy sprowadzili wysłańcy króla Bolesława, król
przyjął ich z wielką radością, jakby aniołów Bożych, i z innymi czterema,
Mateuszem, Izaakiem, Krystynem i Barnabą, rodem Polakami, którzy się do nich
przyłączyli, i podjęli się nauczyć ich miejscowego języka, w ziemi
Wielkopolskiej wyznaczył im miejsce, gdzie teraz leży miasteczko Kazimierz, pod
ów czas lasami i borami wielkiemi otoczone. Tu nowi przychodnie pobudowali sobie
grodziska odpowiednie liczbie osób, i w ślubach najściślejszej wstrzemięźliwości
prowadząc życie pustelnicze, utrzymywani szczodrotą króla, nauczali lud
opowiadaniem słowa Bożego i wzorami cnót świątobliwych, przez co wielo
przyłożyli się do podniesienia w narodzie światła i poprawy obyczajów. Z
wziętości powszechnej i z rzeczywistej zasługi stali się oni nader głośnymi. Nie
mieli

160

żadnej własności ani osobistej ani wspólnej, żadnego nawet kącika własnego: żyli
jedynie z jałmużny wiernych. Ubiór ich gruby i szorstki, strawa licha,
najprostsza, służąca jedynie do zaspokojenia głodu; zatrudnienia codzienne
modlitwa połączona z postem. Nie samą wreszcie martwili ciało
wstrzemięźliwością., ale nadto chłostą wzajemną i innemi ćwiczeniami, skracając
je i karcąc, aby podlegało rozumowi. Uczęszczali do nich nie tylko mężowie
znakomitsi duchowni i świeccy i lud pospolity, lecz sam najdostojniejszy za
wszystkich mężów Bolesław król Polski, który ich lepianki i pustelnie odwiedzał:
a z ich rozmów, życia, nauki i przykładu wielkie dla Polaków rosło zbudowanie.
Bóg też najwyższy, wynagradzając ich prace i zasługi, użyczył im palmy
męczeńskiej, za którą się ubiegali. Pewnego bowiem czasu król Bolesław zwykłym
sobie obyczajem pobożnym udał się był w towarzystwie dworu królewskiego do tych
mężów świętych; a zatrzymawszy się nieco w ich pustelni, i odprawiwszy swoje
modlitwy, przy odejściu złożył im w podarku bryłę złota dla ulżenia ich ubóstwu
i nędzy, a to w przytomności swojej dworskiej drużyny. A lubo mężowie Boży
oświadczali, że złoto wcale nie było im potrzebne, i prosili króla, aby to
bogactwo odebrał, a na inny użytek obrócił, król Bolesław jednakże odpowiedział:
"że nie godziło się złota raz już Bogu ofiarowanego na inne ludzkie przeznaczać
cele, byłoby to bowiem świętokradztwem. " Zostawiwszy je zatem, i poleciwszy
siebie i królestwo Polskie modlitwom mężów świętych, odjechał. Pustelnicy,
przejęci wstrętem na widok złota, którego nigdy nie posiadali, wielce zmieszali
się i zasmucili, zważywszy, jaką dla nich byłoby to sromota i Boga obrazą,
gdyby, zwolennicy ubóstwa, którzy wcześnie pogardzili światem i jego roskoszami,
i aż dotąd zgubne chciwości odmiatali żądze, w sędziwym i zgrzybiałym wieku
skalać mieli ręce złotem. "I jakże (mówili) obciążeni tak wielkim skarbem
naśladować zdołamy Chrystusa? czy pod pozorem jałmużny używać go będziem, sobie
na potępienie, innym ku zgorszeniu i grzesznemu upadkowi ?" Naradziwszy się
przeto między sobą i rozważywszy, coby czynić wypadało, Benedykt, który starszym

był w gronie, i inni bracia wraz z Benedyktem, postanowili, spiesznie i bez
żadnej zwłoki zwrócić je Bolesławowi królowi Polskiemu i samemu oddać do ręki.
Za zgodą więc wszystkich, Barnabie, jako wiekiem i powołaniem najmłodszemu,
który uboczne zwykle załatwiał sprawy, zlecają tę powinność. Posłuszny rozkazowi
braci Barnaba, wziąwszy ono brzemionko złota, pospieszył do dworu, aby je oddać
królowi Bolesławowi. Aliści ledwo połowę uszedł drogi, pierwszej zaraz nocy po
wyjściu z pustelni, niektórzy z Polaków, plemię Beliala, podrażnieni chciwością
złota, które widzieli jak król dawał pustelnikom, zmówiwszy sobie wspólników,
kryjomo i w noc ciemną przebierają się na puszczę, aby im wydrzeć to królewskie
złoto. Szałem występnym zaślepieni napadają

161

na schronienie mężów, świętych przed północą dnia dwunastego Listopada, właśnie
gdy ci zajęci byli wyśpiewywaniem psalmów i chwały Bożej, i rozkazują wydać
sobie skarb dniem wprzódy ofiarowany im przez króla Bolesława, grożąc śmiercią
wszystkim, jeśliby go oddać nie chcieli; nie przestają wreszcie na słowach, ale
wszystkie kąty i zachyłki w mieszkaniach sług Bożych z chciwością przetrząsają.
A gdy im pustelnicy szczerze i sumiennie wyznali, "że złota nie potrzebują, i
już odesłali je królowi, " ten większą zapaleni wściekłością, sądząc, że się
pustelnicy zapierają i kłamią, a złoto kędyś w piasku mają" ukryte, wywierają na
nich całą srogość swoję, już nie łajaniem i obelgą, ale nawet razami. Zaczem
porwawszy każdego z osobna i skrępowawszy, odłączają ich od siebie, w
spodziewaniu, że użyciem kaźni wielorakiej wymuszą na nich wyznaniu, gdzie złoto
przechowali. Ale Pan użyczył błogosławionym sługom swoim tyle mocy duszy i
wytrwałości w cierpieniach, że wszyscy zarówno i prawie jednosłownie zeznawali:
"że złoto dano im od króla odesłali w całości, " i że ani doznane, ani zagrożone
im męki, nie zdołają na nich tego wycisnąć, iżby z obrazą Boga usta swoje
schydzić mieli kłamstwem. "Boga (mówili) wzywamy na świadka, że nie dlatego się
przemy, aby zatrzymać przy sobie złoto, któregośmy nigdy nie pragnęli, ale żeby
fałszywem i kłamliwem zeznaniem nie ściągnąć na siebie rzeczywistej winy. "
Hultaje zaś bezbożni, rozumiejąc, że pustelnicy na jedno się zmówili, powtórnie

i z większą jeszcze wściekłością rzucili się na mężów świętych, i póty ich
męczyli i katowali, pokąd wśród bicia i skwarzenia ogniem nie postradali żywota,
oddawszy Chrystusowi dusze uwolnione z męki, aby je chóry anielskie odniosły do
przybytków niebieskich i królestwa wiekuistej chwały, męczennikom, którzy
cierpieli dla Chrystusa, od wieków zgotowanej. Poczem rozbójnicy znowu zajęli
się wyszukiwaniom skarbu, i wszystko, cokolwiek mieściła w sobie mężów świętych
pustelnia, sprzewracali. Ale gdy ich tak wielkie zachody i zbrodnicze usiłowania
omyliły, dla zasłonienia swojej winy, postanowili ogniem zniszczyć mieszkania
świętych, a nawet ciała ich popalić. aby ludzie mniemali, że to nie zbrodnią
czyją lecz przypadkowi się stało. Wszelako ognie podłożone, straciwszy
przyrodzoną siłę, ani ich mieszkań ani ciał żadną miarą nie chciały się imać; a
ściany, chociaż drewniane, tak je od siebie odpychały, jakby z najtwardszej
uciosane były opoki. Tym cudem przerażeni zbójcy pouciekali.

162

PRZECIW WŁODZIMIERZOWI KSIĄŻĘCIU RUSI, PO ROZDZIELENIU JEJ MIĘDZY SYNÓW, JEDEN Z
NICH JAROSŁAW PODNOSI ROKOSZ. WŁODZIMIERZ Z ŻALU UMIERA. ALE SYNA BUNTOWNIKA
BRACIA JEGO BORYS I ŚWIATOPEŁK POKONYWAJĄ W BOJU; POCZEM ŚWIATOPEŁK, UNIESIONY
ŻĄDZĄ PANOWANIA, DWÓCH BRACI SKAZUJE NA ZAGŁADĘ.


Włodzimierz książę Ruski zostawił synów dwunastu: z pierwszej żony czterech,
jako to, Wyszesława, Izasława, Światopełka i Jarosława; ośmiu zaś, jako to.
Wszewołoda, Światosława, Mścisława, Borysa, Hleba, Stanisława, Poswizda i
Sudysława, z drugiej żony Anny, siostry rodzonej Bazylego i Konstantyna,
cesarzów Greckich, tudzież Bułgarki i Czeszki. Powodzenie jego było nader
szczęśliwe, w kilku bowiem latach, kraje Ruskie pomnożył znaczną liczbą grodów,
miasteczek i osad. Ale obawiając się, iżby po jego zgonie między synami nie
powstały spory i zatargi o księstwa Ruskie, podzielił ich państwem w ten sposób,
że najstarszemu Wyszesławowi oddał Nowogród, Izasławowi Połock, Światopełkowi
Turów, Jarosławowi Rostow. Lecz gdy Wyszosław zawcześnie umarł, oddał
Jarosławowi Nowogród, Borysowi Bostow, Hlebowi Muronie, Światosławowi Drzewiany,
Wszewłodowi Włodzimierz, Mścisławowi Timutrokany; dla trzech zaś młodszych, jako
to, Stanisława, Poswizda i Sudysława, zachował księstwa Kijowskie i
Berestowskie, które miał im dopiero oddać przy śmierci. Jeden atoli z Synów,
Jarosław, któremu działem przypadł Rostow, rozżalony, że mu się nie dostało
według jego życzenia księstwo Kijowskie, podstępuje z ludom swoim i inną
zaciężną drużyną pod Kijów, a gdy mniemano, że w dobrej wierze przybywa, zajmuje
bez oporu zamek Kijowski, i skarby ojcowskie zabiera. Oburzony tym czynem ojciec
Włodzimierz, ściąga ze wszystkich księstw, które był synom powydzielał, siły
zbrojne, aby z synem rozprawie się, orężem. Nawzajem, dowiedziawszy się o tem
Jarosław, śle o posiłki do Pieczyngów i Warahów (Waray), zbrojąc się, przeciw
ojcu do odporu. Tymczasem książę Włodzimierz, ojciec, zmartwiony rokoszem i
przeniewierstwem syna Jarosława, w ciężką zapadłszy niemoc, zdał dowództwo nad
wojskiem Borysowi i wysłał go na Jarosława. Sam, gdy choroba bardziej się
wzmogła, niezadługo potem w zamku Berestowskim umarł. Zwłoki jego odprowadzono
do Kijowa, i w kościele N. Panny Maryi, który on za życia był wystawił, pod
marmurowym głazem pochowano. Zebrało się na obchód pogrzebowy wielkie mnóstwo
Rusinów, którzy opłakując go rzewliwie, utyskiwali, "że zawcześnie utracili ojca
i wybawcę ojczy-

163

zny, i wiary chrześciańskiej na Rusi rozkrzewiciela." Owi zaś dwaj synowie,
Borys i Światopełk, nie wiedząc nic o śmierci ojca, kniazia Włodzimierza,
rozpoczynają bój z Jarosławem swoim bratem, który pobity wraz z Pieczyngami i
Warahami, sprzymierzeńcy swemi, ucieka; Światopełk zaś ubiega Kijów i rządy
zagarnia, podczas gdy Borys brat jego odprawiał po ojcu żałobę. A lubo
rzeczonego książęcia, Borysa, który miał naczelne nad wojskami dowództwa,
namawiano usilnie, żeby wypędził brata, a sam objął księstwo Kijowskie, on
jednak, nie słuchając próśb rycerstwu, odpowiedział:. "że gdy ojciec nie żyje,
Światopełka brata jak ojca chce szanować i nigdy przeciw niemu ręki podnieść nie
myśli. " A przecież ten Światopełk źle się bratu Borysowi odpłacił, nasadził nań
bowiem Nowogrodzan, plemię Beliala, którzy książęcia Borysa, modlącego się w
swej komnacie sypialnej, włóczniami zakłóli, a nawet pachołka jego Grzegorza,
rodem Węgrzyna, który bronić chciał swego pana, wraz z nim zabili. Posyłał potem
Światopełk do drugiego brata Hleba z zdradzieckiem do siebie zaproszeniem: ale
ten przestrzeżony od brata Jarosława, nie dawno w wojnie pobitego, że jest
wzywany na stracenie, zatrzymał się w drodze, i opłakiwał żałośnie zgon ojca i
przygodę brata. A w tem przybiegają nasłańcy Światopełka i ścinają głowę
Hlebowi. Zwłoki tak Borysa jako i Hleba, sprowadzone do Kijowa, w kościele Ś.
Bazylego w jednym pochowano grobie. Tych dwóch braci kościół i lud Ruski czci za
świętych i męczonników, przyznając im nawet niektóre cuda. Książę zaś
Światopełk, zmazany podwójnem bratobójstwem, podniósł się odtąd w wielką pychę,
w spodziowaniu, że i innych braci z łatwością sprzątnie i całe państwo Ruskie
zagarnie. Między mordercami Burysa i Hleba główniejsi byli: Putsza, Talicz,
Jelowicz i Laszko.


MARCYALIS BISKUP PŁOCKI UMIERA.

Marcyalis biskup Płocki, który siedział na stolicy lat dwadzieścia i dwa,
umiera; pochowano go w kościele Płockim. Nastąpił po nim Marcin I na prośbę
Bolesława króla Polskiego, naznaczony od Benedykta VII; mąż znakomity, rodom
Rzymianin.

164

BOLESŁAW KRÓL POLSKI WYŚLEDZIWSZY USILNEM STARANIEM ZABÓJCÓW MĘŻÓW ŚWIĘTYCH,
POSYŁA ICH SPĘTANYCH OKOWAMI KĘDY LEŻAŁY CIAŁA MĘCZENNIKÓW, I NATYCHMIAST OPADŁY
Z NICH OKOWY; POCZEM CIAŁA RZECZONE PRZEPROWADZONO DO GNIEZNA. JEDEN TYLKO Z
MĘŻÓW ŚWIĘTYCH POZOSTAŁ PRZY ŻYCIU.

O popełnionem mordorstwie na świętych męczennikach Benedykcie, Mateuszu, Janie,
Izaaku i Krystynie, zaraz nazajutrz uwiadomiony był król Polski Bolesław, który
pod ów czas bawił w stolicy Gnieźnie. Tak bowiem mądrze i przezornie król ten
urządził swoje państwo, że wszelkie sprawy i wypadki świeżo wydarzone, czy-to w
pobliżu, czy z dala, w kraju czy za granicą, nie tylko dniem ale i nocą
dochodziły jego wiadomości. Tknięty zatem boleśnie śmiercią tak okrutną mężów
Bożych których modlitwom i uczynkom pobożnym przyznawał wzrost kwitnący i
pomyślne kraju swego powodzenie; natychmiast, jak tylko mógł najspieszniej, z
całem rycerstwem i drużyną dworską siadłszy na koń, i z okolicy przyległej
ściągnąwszy znaczną liczbę pieszego ludu, idzie obławą i ze wszystkich stron
otacza las, w którym mężowie Boży mieli swoje mieszkania, domyślając się, że ono
łotry po spełnieniu zbrodni utaiły się kędyś w puszczy, która pod ów czas na
kilka mil się rościągała. Otoczywszy zaś las do koła, wysyła gęste poczty
pieszych i konnych na odszukanie złoczyńców, czatując pilnie, poniekąd i
osobiście, ażeby żadna, stroną wymknąć się nie mogli. A lubo puszcza, jak już
namieniliśmy, wielce była obszerna, a ztąd nie mała trudność w schwytaniu
zbrodniarzy, przecież król tak się wziął gorliwie do tej sprawy, że śledzcy
postępując rotami, i docierając do każdego z osobna miejsca, z łatwością
natrafili na ich kryjówki. Ci całą noc nachodziwszy się po gęstwach puszczy, po
bezdrożnych kniejach i ciemnym lesie, próżno szukali ścieszki do ucieczki,
której zbłąkaną od strachu stopą znaleźć nie mogli, nawet mieczów dobytych na
zagładę męczenników do pochew nie pokładli, albowiem ręce im wszystkim
pousychały. W miejscu zaś tem, gdzie leżały ciała świętych, widziano świecącą
jasność, i śpiewy anielskie, słodyczy pełne, całą noc rozlegały się, na
świadectwo świętości sług Bożych. Wyśledzeni zbrodniarze, poczuwając się do
winy, ani śmieli nawet stawić oporu, i poddali się zaraz rycerstwu. Król
Bolesław pohamował wprawdzie żal swój nad męczeńskim zgonem mężów świętych; ale
stała mu w oczach zbrodnia tak straszliwa, lękał się więc puścić złoczyńców bez
jawnego ukarania, przez co i siebie i królestwo naraziłby był na gniew Boga i
pogardę u świata. Nie mógł się przecież do razu namyślić, jaka na nich
wymierzona miała być kara. Postanowił wreszcie, aby nie temi, na jakie
zasłużyli, tracić ich kuźniami i ciemięztwy, ale żeby skutych w kajdany postawić
u grobu męczenników, i tam w zatrzymaniu gło-

165

dem i pragnieniem umorzyć, albo zdać na łaskę Opatrzności i świętych
męczenników, aza chcieliby się nad nimi zmiłować i z katuszy ich wybawić. Jakoż
gdy z rozkazu królewskiego przyprowadzono ich do grobu świętych, natychmiast
niewymowną mocą. Opatrzności pęta ich skruszone opadły, a oni wolność uzyskali.
Świętych zaś Bożych ciała, ku większemu poszanowaniu, kazał król przenieść do
kościoła metropolii Gnieźnieńskiej, i wszystkie pięć w jednym grobie, umyślnie
na to sporządzonym, pochować. Pozostały zaś przy życiu szósty mąż Boży
Barnabasz, posłyszawszy, że braci jego tak okrutnie pozabijano, trapił się żalem
wielkim, i łzami rzewnemi opłakiwał niedolę swoję, że nie zasłużył na
podzielenie z nimi tego męczeństwa. Z taką skargą i narzekaniem powracał do swej
pustelni. Dokąd gdy przybył, a ujrzał, jakie bracia jego ponosili kaźnio,
cięższy jeszcze żal go ogarnął, że on jeden wyłączony był z liczby
błogosławionych, którzy uzyskali wieniec i palmę męczeństwa. Z pokorą atoli
poddając siebie i wszystko wyrokowi Opatrzności, mówił: "Bez twojej woli, Panie,
wiem iż najdrobniejsza ptaszyna nie ginie, i żaden liść nawet z drzewa nie
upadnie; tem bardziej więc przekonany jestem, że ten los braci moich, którego
mnie niegodnym osądziłeś, te niej się nie wydarzył. Błagam cię przcież, abyś
mnie od społeczeństwa twego i świętych twoich nie wyłączał. " Potem wystawiwszy
sobie na nowo pustelnię, zajęty dobremi uczynkami, na ścisłych postach i
modlitwach zakończył życie, i z rozkazu króla Bolesława pochowany został przy
swoich braciach i towarzyszach. Stoi dotąd pięć kościołów na tem miejscu, gdzie
były ich domki i modlnice, ku czci i wieczystej pamięci mężów świętych,
zbudowano przez pobożnych wyznawców. Pokazują jeszcze, gdzie który z pustelników
miał za życia swoje grodzisko i zacisze poświęcone modlitwie.
Po śmierci Jana XVII, który rządził kościołem przez dziesięć tylko miesięcy,
wyniesiony został na stolicę papieską Gorbert (Gilibert) rodem Francuz, nazwany
Sylwestrem II.


URBAN BISKUP WROCŁAWSKI UMIERA.

Tegoż roku zszedł ze świata Urban biskup Smogorzewski czyli Wrocławski, a na
jego miejsce, za wstawieniem się króla Bolesława, duchowieństwo Wrocławskie
obrało Klemensa I, pochodzeniem Włocha, ślachetnego rodu, który od Benedykta VII
otrzymał potwierdzonie. Urban zaś biskup pochowany został we wsi Smogorzowie,
albo jak inni utrzymują w Ryczowie..

166

ZAŁOŻENIE KLASZTORU ŚWIĘTEGO KRZYŻA NA ŁYSEJ GÓRZE.

Siostrzeniec Mieczysława niegdy książęcia Polskiego po rodzonej jego siostrze
Adelaidzie, a bratanek króla Bolesława, Stefan król w Węgrach panował. Mąż ten
na podziw cnotliwy i bogobojny, którego świątobliwość nawet wielu cudami i
osobliwszemi sprawy zasłynęła, spłodziwszy syna z małżonki prawej Gizelli
siostry rodzonej Henryka I cesarza, nadał mu imię Emeryka; a gdy ten doszedł lat
męzkich, skłonił go do stanu małżeńskiego, aby dziedzictwo krwi nie ustawało.
Ale Emeryk, pełan żarliwej miłości ku Bogu, acz nie śmiał sprzeciwiać się ojca
rozkazom i przyjął związki małżońskie, postanowił przecież w ślubach czystości
prowadzić żywot wstrzemięźliwy, i zachować ciało od zmazy wszelakiej pożądliwej
chuci. Uważając żonę za siostrę, i żyjąc z nią jakby w bozżeństwie, nie tylko
sam utrzymał się przy cnocie niewinności, ale nadto dokazał, że i towarzyszka
jego dochowała panieństwa aż do śmierci. Słusznie więc podziwiać należy to
stadło święte dwóch osób znakomitych, które wziąwszy w podziele bogactwa
światowe i roskosze, i wszystko to, co u ludzi uważano jest za najpiersze,
wolały pozyskać niebo przez umiłowanie tej rzadkiej a najtrudniejszej cnoty,
niczem nie różniącej się od męczeństwa. Mąż zatem święty Emeryk, często
opuszczając stolicę, zwykł był Bolesława króla Polskiego, stryja i krewnego
swego, odwiedzać i dłuższy czas przepędzać w Polsce, ażeby oddalony od
społeczeństwa rodziny swojej i małżonki, snadniej mógł oddalać pokusy
czartowskie i żądze cielesne uskramiać, a w pobożnych trwać zabawach i
ćwiczeniach. Bolesław król Polski wielce był umiłował książęcia Emeryka,
bratanka swego, gdy nie sam tylko krwi związek, ale cnót osobliwszych zaleta
czyniła go poszanowania godnym i miłym tak królowi jak i jego towarzyszom.
Pewnego więc czasu, gdy Bolesław zabawiał się łowami w lasach swoich około
miasteczka Kielc, a miał w towarzystwie swojem książęcia Emeryka, zdarzyło się,
że w pogoni za jeleniem wybiegł był na wyżynę gór, które Łysą górą nazywają, a
nad które nie ma wyższych w Polsce. Tu, poniechawszy rogacza, poczęli z
podziwieniem przypatrywać. się rozwalinom odwiecznej budowy, które skutkiem
powszechnego potopu i dawności czasu zsypały się w ogromne skał pokłady, jakie i
dziś oglądamy. Powiadają, bowiem, że to miejsce miało być niegdy mieszkaniem i
twierdzą olbrzymów, mężów wielkiej siły, którzy tu przez jakiś czas przebywali i
mieli swoje siadło. Mąż zatem święty, Emeryk, natchniony duchem Bożym; a jak
niektórzy wierzą i utrzymują., upomniany widzeniom nocy poprzedniej, osądził, iż
to miejsce, które z osobliwszogo położenia i starożytności dziwnie sobie

167

upodobał, najstosowniejszem było dla sług Bożych prowadzących życie pustelnicze,
i że się nie godziło, ażeby takie miejsce bezludnym dziczało odłogiem. Prosi
więc stryja i krewnego swego króla, Bolesława, aby dla chwały Bożej i pomnożeniu
wiary chrześciańskiej, a ku zbawiennemu, dusz wspomożeniu, kościół w tem miejscu
i klasztor zakonny wystawił, za co po śmierci pewniejsze i szczęśliwsze
odziedziczy królestwo, i zalecony tak świętem dziełem zasiędzie między niebiany.
A gdy Bolesław król Polski wspaniałą i prawdziwie królewską wiedziony hojnością
chętnie na to zezwolił, książę Emeryk uradowany, że prośba jego skutek odniosła;
podziękowawszy naprzód Bogu, a potem królowi Bolesławowi, zdejmuje z siebie
krzyż dwuramienny, zawierający znaczną, cząstki; drzewa Pańskiego, okutą w folgę
srebrną, przysłany ojcu jego Stefanowi królowi Węgierskiemu od cesarza Greckiego
z Konstantynopola za dar największy, który mąż Boży Emeryk na piersiach zwykle
nosił, i ofiarował go tomu miejscu (takie bowiem otrzymać miał w onem widzeniu
upomnienie). "To drzewo, rzekł, najdroższe, zroszone krwią Zbawiciela, nad które

nie miałem i mieć nie moge, nic kosztowniejszego, daję i ofiaruję temu miejscu,
a z łaski Boga użyczy on mocą. swoją, wszystkim do niego się uciekającym mnogich
dobrodziejstw w rozmaitych potrzebach, utrapieniach, kłopotach i uciskach. "
Bolesław zatem, król Polski, spełniając swoje przyrzeczenie, wystawił na tem
miejscu klasztor Ś. Benedykta, należycie i z królewską wspaniałością uposażony,
a do sprawowania służby Bożej sprowadził braci noszących szatę zakonną Ś.
Benedykta. Kościół także na cześć i chwałę Ś. Krzyża greckim wzorem z kamienia
od samych posad wybudował, i złożył mu do przechowania najdroższy skarb drzewa
Chrystusowego, ofiarowany od błogosławionego męża Emeryka; który-to kościół
zachowawszy do dziś dnia pierwotną postać i budowę, poświadcza swoję wielką
starożytność.


GAUDENTY ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA.

Gaudenty, zwany inaczej Radzyn (Radzim), brat rodzony Ś. Wojciecha, arcybiskup
Gnieźnieński, przeżywszy świątobliwie lat siedm na stolicy Gnieźnieńskiej, umarł
w Gnieźnie i w kościele tamecznym pochowany został. Powiadają, że umierając
rzucił klątwę na miasto Gniezno, z przyczyny mnogich i bezenych występków,
jakiemi się było skalało, a za które, mimo czynionych mu przestróg, nie chciało
pokutować. I nie poszło bynajmniej na wiatr, co mąż Boży wieszczym duchem
przepowiedział. Kiedy bowiem Kazimierz król Polski w sierocem wygnaniu po
Niemczech

168

się tułał, miasto Gniezno najechane od Brzetysława książęcia Czeskiego poniosło
klęskę okropną, i utraciło najświetniejsze bogactwa i ozdoby, w które aż do
zazdrości obfitowało. Po Gaudentym nastąpił Hippolit, rodem Włoch.


ROK PAŃSKI 1007.

BOLESŁAW, PRZSŁAWNY KRÓL POLSKI, OLDRZYCHA KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO Z WIĘZÓW UWALNIA
I DO CZECH ODSYŁA. TEN BRATU SWOJEMU KAŻE OCZY WYŁUPIĆ, A POLAKÓW I PRZYCHYLNYCH
KRÓLOWI RAWITÓW SRODZE PRZEŚLADUJE. GŁÓD I MÓR POWSZECHNY.

Bolesław król Polski, zdjęty litością nad losem Oldrzycha, synu Bolesława
książęcia Czeskiego, który już od dawnego czasu więziony był w Polsce, uwolnił
go, już-to ze względu na bliskie z sobą pokrewieństwo, już na przyrzeczenie
jego, płaczem i uroczystą zaręczone przysięgą, że Bolesławowi królowi Polskiemu
zachowa wierność, cześć winną i uległość. Z tem zapewnieniem odesłał go Bolesław
król Polski do Czech, opatrzonego dostatnio w konie, sługi, odzież i rozmaite
książęce ozdoby. Aliści Oldrzych ledwo za łaską Bolesława króla wydobył się z
niewoli, niepomny na dane przyrzeczenia i śluby, niepomny na dobrodziejstwa,
jakie od Bolesława króla Polskiego odebrał, wróciwszy do Czech, powypędzał
Polskie załogi, ukarał śmiercią albo z majętności wyzuł i z kraju wywołał
większą część panów nie chcących królowi Bolesławowi złamać wiary, a zwłaszcza
Ursowiczów, których rodzina wiedział iż mu szczerze była przychylną; zgoła takim
Bolesława króla i jego ludu okazał się nieprzyjacielem, że łzy, które był przed
nim wylewał podobno z radości pochodziły. Nie przestał wreszcie na tem, ale nie
dowierzając bratu rodzonemu Jaromirowi, i zbyt zazdrosną pałając żądzą
panowania, wtrąca tegoż brata Jaromira do więzienia, i niewinnemu, żadnego
przeciw sobie nie mającemu zarzutu, jedynie dla zapewnienia sobie dziedzicznego
spadku księstwa Czeskiego, oczy wyłupić, każe. Zostawił zaiste w tym czynie, ku
swojej i potomstwa swego ohydzie, obecnemu i przyszłemu wiekowi pamięć haniebną
okrucieństwa popełnionego na bracie rodzonym i niewinnym.
Głód, mór i zaraza okropna panowały temi czasy nie tylko w Polsce, ale w całym
prawie świecie, i sprzątnąwszy mnóstwo ofiar, wyludniły wiele miast i włości.

169

ROK PAŃSKI 1008

JAROSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI BRATA SWEGO ŚWIATOPEŁKA, PO SPEŁNIONEM PRZEZEŃ ZABÓJSTWIE
BRACI, GROMI ORĘŻEM I KIJÓW ZABIERA; ŚWIATOPEŁK ZAŚ DO POLSKI UCIEKA.

Jarosław książę Ruski, zebrawszy z Rusinów i Warahów liczne i dzielne wojsko,
wyszedł zbrojno przeciw bratu Światopełkowi, w celu pomszczenia się śmierci
dwóch rodzonych braci, Hleba i Borysa, niewinnie przezeń zgładzonych. Zabiegł mu
drogę Światopełk z Rusinami i Pieczyngami w okolicy zamku Lubecza ( Lubyecz) nad
Dnieprem. Ale iż rzeka Dniepr przedzielała obadwa wojska, i dla tej przeszkody
jeden drugiego zaczepiać nie śmiał, stali Obadwaj w tem miejscu przez trzy
miesiące obozem. Nareszcie Jarosław przeprawiwszy się przez Dniepr, nagle i
niespodzianie uderzył całą siłą na wojsko Światopełka między dwoma jeziorami
stojące; które przerażone napadem nieprzyjacioł zbrojnych i w szyku porządnym
nacierających, gdy samo do walki nie było przygotowane, pierzchnęło z namiotów
na jezioro mrozem ścięte. A gdy się lód słaby pod uciekającymi załamał, wielu w
wodzie potonęło, resztę Jarosław wojskiem swojem otoczywszy w pień wyciął albo
zabrał w niewolą. Zaledwo sam Światopełk ujść zdołał rąk nieprzyjacielskich,
spiesznym biegiem przebrawszy się do Polski, gdzie u króla Bolesława zebrał z
płaczem pomocy przeciwko bratu, zdobywając się na wielkie ofiary, a znaczniejsze
jeszcze obiecując. Jarosław zaś książę Ruski pobiwszy wojsko Światopełka, obiegł

zamek Kijowski i do poddania się przymusił: a tak osiadł na księstwie Kijowskiem
mając lat dwadzieścia ośm.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI PRZYWRACAJĄC NA STOLICĘ ŚWIATOPEŁKA, W KRÓTKIM CZASIE RUŚ
CAŁĄ, ZDOBYWA, JAROSŁAWA PO DWA KROĆ W BOJU PORAŻA, A ODEBRANY KIJÓW
ŚWIATOPEŁKOWI ODDAJE, JAROSŁAW CHRONI SIĘ DO NOWOGRODU. ALIĆ GDY ŚWIATOPEŁK,
NIECIERPLIWY RZĄDÓW KRÓLEWSKICH, JĄŁ ZDRADZIECKO RYCERZY POLSKICH WYTĘPIAĆ, KRÓL
UWIADOMIONY O TEM ZŁUPIŁ KIJÓW, I Z DWIEMA SIOSTRAMI ŚWIATOPEŁKA, ORAZ ZNACZNĄ
LICZBĄ RUSINÓW, ZWYCIĘZKO WRÓCIŁ DO POLSKI, ZABIWSZY W RZECE DNIEPRZE TRZY SŁUPY
NA ZNAK GRANICZNEJ METY.

Bolesław król Polski ściąga tymczasem z całego królestwa najbitniejszych rycerzy
i wojowników, i zbiera liczne wojska, pod dowództwom przełożonych nad różnemi
oddziałami tysiączników, setników, pięćdziesiątników, dziesiętników i innych, a
wodzem najwyższym uczyniwszy Sieciecha woje-
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: Jana Długosza Kanonika Krakowskiego DZIEŁA WSZYSTKIE

Post autor: Artur Rogóż »

170

wodę Krakowskiego, wkracza z silną potęgą do ziem Ruskich, w celu przywrócenia
na stolicę wygnanego kniazia Światopełka, i pomszczenia się za różne zmowy,
napaści, łupiestwa i krzywdy, jakich kraj Polski od Rusinów doznawał. Hufce zaś
wszystkie, za pilnem staraniom Bolesława króla, tudzież jego rotmistrzów i
przełożonych, tak były urządzone i w sprawie rycerskiej wyćwiczone, że umiały
zręcznie nacierać, ścigać i stawać w szyku, i wszelkie według potrzeby wykonywać
obroty. Bolesław zatem król Polski, wtargnąwszy do ziem Ruskich, wszystkie
miasta i miasteczka pobrał i pozajmował wojskiem bez oporu. Nie mieli bowiem pod
ów czas Rusini żadnych miast warownych, i rzadko gdzie wznosiły się mury: a lubo
niektóre z miast głównych miały liczne zabudowania i mnogo mieszkańców, całą
jednakże a dość słabą ich obroną było położenie miejscowe, albo zasieki
drewniane zamiast murów i wałów. Wszystkie zatem miasta Ruskie król Polski
Bolesław zdobywając orężem i wydając je na łup rycerstwu, omijał twierdze
warowne, na których zdobycie wieleby łożyć trzeba było czasu, a tem u niego nade
wszystko ważył. A tak spiesznym pochodem przemierzywszy Ruś, niszczoną wszędy
łupiestwem i pożogami, dotarł bez oporu aż do ziemi Wołyńskiej, która część Rusi
zowie się teraz ziemią Łucką. Gdy o tak nagłem posuwaniu się Bolesława króla
Polskiego doniesiono książęciu Ruskiemu Jarosławowi, który oddany zabawom i
rozrywkom właśnie na ów czas łowił wędą ryby w rzece Dnieprze (ma ich bowiem ta
rzeka co nic miara) przerażony niespodzianą wieścią, rzuciwszy wędkę, którą
trzymał w ręku, rzekł: "Nie o wędce tu teraz, ani o ryb połowie myśleć potrzeba,
ale o tem raczej, jakby się oprzeć srogiemu a potężnemu i krwi naszej chciwemu
nieprzyjacielowi, iżby nas samych nie pobrał na wędkę. " Zebrawszy zatem liczne
wojsko z Rusinów, Waranów i Pieczyngów, zachodzi Bolesławowi królowi drogę przy
rzece Bugu, żeby mu albo wzbronić przeprawy, albo, gdyby się to nie udało,
stoczyć z nim bitwę. Obadwa wojska stojąc na przeciwnych brzegach rzeki Bugu
przez dni kilka, zwodziły z sobą zaczepne potyczki i harce, aż na koniec
przyszło, od miotania bryłami ziemi i wzajemnych urągań, do walnej rozprawy, i z
małych początków, jak to bywa, zajęła się obustronna walka, której nie można już
było powstrzymać, gdy wielu poczęło rzucać na siebie kamieniami, bełtami i
drągami. Miał Jarosław książę Ruski przy sobie wychowańca własnego i ulubieńca,
nazwiskiem Budy, który był jego poradnikiem i spraw wszystkich narzędziem i
wykonawcą. Ten stojąc na przeciwnym brzegu naigrawał się szydersko z Bolesława
króla i jego rycerstwa; przezywał go już-to tchórzem, już opasłym królem, i
drażnił pogardliwą przechwałką, "że jeśli się odważy wystąpić do boju, przebije
mu ten brzuch otyły. " Bolesław król Polski, wyzwany takiemi obelgami, zwołuje
koło rycerskie,

171

i roztropną przemową zagrzewa, "aby swojej i króla swego zniewagi znosić dłużej
nie chcieli, ale wziąwszy się natychmiast do broni, skoczyli odważnie na wroga.
" Całe zatem wojsko porwało z pośpiechem za oręż, a sam król Bolesław rzucił się
pierwszy do rzeki Bugu, a przybywszy ją wpław, naciera żwawo na Ruś strwożoną i
wołającą do broni. Rozpoczął się wtedy bój straszliwy, w którym rozmaitej
szczęścia doświadczano odmiany. A lubo przez kilka godzin z obu stron zacięta
trwała walka, w końcu jednak Jarosław książę Ruski z całą potęgą swoją
przełamany i na głowę pobiły, ledwo samoczwart umknąć zdołał do Kijowa. Gniew
sprawiedliwy spowodował rzeź okropną; wielu jednak Rusinów, Pieczyngów i Warahów
zabrano w niewolą, a z rozbitych obozów nieprzyjacielskich wojsko Polskie bogate
wyniosło zdobycze. Książę zaś Jarosław, który szukał schronienia w Kijowie, nie
śmiejąc i tu pozostać, aby go swoi nie zdradzili, utaił się w miejscach
bagnistych; przewidywał bowiem, co się później ziściło, że Bolesław król Polski
ścigać go będzie i oblęże miasto, do którego się schronił. Bolesław król,
dowiedziawszy się od zbiegłych Rusinów i szpiegów, że Jarosław książę Ruski z
samego zamku swej Kijowskiej stolicy uciekł, tem spieszniej posuwał swoje wojsko
pod Kijów, a następnie rozłożywszy w kilku miejscach obozy, ścisnął zewsząd
oblężoniem miasto położone nad brzegiem poczesnej rzeki Dniepru, zabudowane
obszernie i ludne, a pod ów czas sławnie kwitnąco, którego wielkość i zamożność
jeszcze dotąd ruiny i mury w pół obalone około trzechset kościołów poświadczają:
a obsaczywszy je tak lądem jako i wodą, przeciął dokoła wszystkie drogi,
strzegąc z bacznością, aby do niego nic nie wprowadzono; wiedział bowiem, że tak
wielka ludność, która w niem była zamknięta, zwłaszcza iż się doń wiele Rusi,
mając je za bezpieczne schronienie, z różnych stron było zbiegło, nie długo się
zostoi, i wnet jej żywności zabraknie. Małemi więc tylko podjazdami raczej
strasząc miasto, niżeli się do szturmu zabierając, odkładał tę sprawę ostateczną
na czas późniejszy, w nadziei, iż je zdobędzie samym głodem, bez
niebezpieczeństwa i straty żołnierzy. Jakoż nadzieja go nie zawiodła: gdy bowiem
wielka liczba oblężeńców wymarła z głodu albo do ostatniej przyszła niedoli,
poddało się miasto królowi Polskiemu Bolosławowi, który wszedł do niego pod
zasłoną kilku oddziałów wojska, w szyku bojowym, w świetnych zbrojach i z
dobytym orężem przed nim i za nim postępujących. A gdy wjeżdżał w bramę, złotemi
wroty od mieszkańców zwaną, do której był sam najpierwszy przypuścił, wywijając
mieczem ugodził w nię silną ręką, a zrysowawszy i wyszczerbiwszy ją w pośrodku,
zostawił na niej znak i pamiątkę zwycięzkiego zdobywcy. Zwrócił się potem do
zamku książęcego, który opanował i obrał ze wszystkich bogactw i sprzętów
książęcych, wydzieliwszy część znaczną rycerstwu dla zachęty. Poczem Światopełka
książęcia

172

Ruskiego na stolicę Kijowską" z której był zepchnięty, przywrócił. A
zatrzymawszy przy sobie czoło rycerstwa, wszystko wojsko rozesłał na zimowe
leże, już bowiem przybliżała się zima; książę zaś Ruski Światopełk zaopatrywał
je dostatnio w żywność i odzież. Lecz jak tylko Jarosław książę Ruski powziął
wiadomość, że wojsko Polskie wyszło z Kijowa na zimowe leże, a król Polski
Bolesław z nieliczną drużyną pozostał w Kijowie, pościnawszy zbrojne poczty,
ruszył z niemi potajemnie pod Kijów, w celu zgładzenia Bolesława jakim
przemysłem lub podstępem. Ale Bolesław król Polski dowiedziawszy się o tej
Jarosława wyprawie, natychmiast zwołuje swój lud do broni, wsiada na koń, i
rycerstwo na hufy podzielone w szyku bojowym prowadzi; wnet przeprawiwszy się
przez Dniepr, uderza na Jarosława, który po drugiej stronie rzeki stał obozem.
Wszczęła się krwawa bitwa, a wszystko Jarosława wojsko częścią trupem poległo,
częścią żywcem dostało się w ręce króla Polskiego Bolesława. Sam Jarosław
zaledwo przemieniając konie umknął do Nowogrodu, gdzie jednak zbytnią przerażony
trwogą i rozpaczy pełen, nie śmiejąc pozostać (obawiał się bowiem, aby Bolesław
król Polski nie poszedł za nim w tropy i tam go nie przydybał) uciekali chciał
na morze; ale go Nowogrodzanie wstrzymali, a zalęknionemu i upadłemu na sercu
wlali nieco otuchy, ofiarując mu pomoc gotową. Jakoż, na zebranie świeżych
przeciw Bolesławowi królowi Polskiemu zaciągów, uchwalili, aby każdy wieśniak
dał po cztery kuny, szlachta po pięć grzywien, a każdy starosta borodniczy
grzywien dziesięć!. A tak na wyścigi złożywszy wielkie pieniądze, zaciągają dlań
posiłki od Waragów, sposobiąc się do nowej rozprawy z królem Bolesławem. Ale
wszystkie te Jarosława wysiłki i przygotowania z przestrachu doznanej klęski
spełzły na niczem. Potem Bolesław król, naśladując przykład onego mocarza
Herkulesa, który na tańcach Hesperyi trzy słupce był postawił, sam też w rzece
Dnieprze, w tem miejscu, gdzie rzeka Suła do niego wpada, trzy z litego żelaza
pozabijał słupy, podobno do dziś dnia trwające, i uwiecznił niemi granice kraju;
później trzy inne na rzece Suli (Solava) od zachodu postawił, aby w wiekach
potomnych świetne jego zwycięztwa i granice Polski poświadczały. Przesiadywał
zaś Bolesław król Polski w Kijowie przez czas długi, a Ruska szlachta, panowie i
wszystkie narody Rusi słuchały z podlogłością jego roskazów. Aliści nieroztropny
Światopełk książę Ruski, sprzykrzywszy sobie zbyt długi pobyt króla Bolesława,
wielu z rycerzy Polskich na zimowe rozesłanych leże, potajemnie, już-to sam, już
przez swoich nasłańców, wymordować kazał. Oburzony więc taką krzywdą Bolesław,
ściągnął natychmiast z zimowych stanowisk wszystko Polskie rycerstwo; a gdy
Światopełk uciekł Kijowa, wydał stolicę na łup swoim żołnierzom. Pobrawszy potem

173

i inne zamki Ruskie, nie prędzej poprzestać kazał grabieży, aż gdy wszystkie
Rusinów i Kijowian dostatki, w długich pomyślności czasach nagromadzono, w
Polskie dostały się ręce. Od tego czasu Kijów, chociaż przez różnych książąt
dźwigany i odnawiany, ukazuje przecież ślady dawnego zniszczenia. Wziął nadto
Bolesław do niewoli dwie siostry Światopełka i Jarosława książąt Buskich,
Przecławę i Mścisławę, tudzież bojarów i znakomitych panów Rusi, mających służyć
za zakładników: a osadziwszy wiele zamków silnemi załogami, obciążony Ruskich
krajów zdobyczą, i poprzedzony od znacznej liczby jeńców, udał się z powrotem do
Polski. Atanazego Rusina, który był chytrze wkręcił się do jego łaski, zrobił
podskarbim, jak wiernego zaufańca i służebnika.


PAPIEŻ SYLWESTER II, ZA UMOWĄ Z CZARTEM, OSIĄGNĄWSZY WIELE CELÓW SWOICH ŻYCZEŃ,
A NAKONIEC I STOLICĘ PAPIESKĄ, PRZY ŚMIERCI SKRUCHĄ ZDJĘTY, KAŻE SOBIE POOBCINAĆ
RÓŻNE CZŁONKI. PO NIM JAN XVIII WSTĘPUJE NA STOLICĘ.

Sylwester II papież, przesiedziawszy na stolicy lat cztery, miesiąc jeden i dni
ośm, umiera. Ten był najpierwej mnichem w klasztorze Fleury (Floriacum) w
dyecezyi Orleańskiej; ale potem wystąpiwszy z klasztoru zaprzedał się diabłu;
obiecującemu, że wszystko będzie mu się wiodło po myśli. Rozmawiając często z
czartem o swoich życzeniach, w Sewilli (Hispalis) mieście Hiszpańskiemu taki
zrobił postęp w naukach, że uznany za najbieglejszego z mistrzów uczonych,
Ottona cesarza, Roberta króla Francyi, i wielu innych znakomitych pozyskał
słuchaczów. A gdy żądzom jego próżności czart usłużnie dogadzał, naprzód na
biskupstwo Remeńskie, potem Rawońskie, a naostatek Rzymskie wyniesiony został.
Gdy zaś zapytał czarta, "jak długo na stolicy papieskiej żyć będzie?" a szatan
odpowiedział: "tak długo, pokąd nie odprawi nabożeństwa w Jeruzalem," wielce się
uradował, tusząc, że równie dalekim był końca swego, jak chęci podróżowania do
Jerozolimy, za morze. Alić kiedy w Rzymie przy wstępnej niedzieli odprawia
ofiarę w kościele Jerozolimskim Ś. Krzyża na Lateranie, dał mu się słyszeć łomot
czartów, który go ostrzegł o zbliżającej się śmierci: westchnął wtedy głęboko i
jęknął. Ale chociaż najwystępniejszym był człowiekiem, nie zwątpiwszy jednak o
miłosierdziu Boskiem, wyjawił przed wszystkiemi swoję zbrodnię; kazał poobcinać
sobie wszystkie członki, któremi czartowi służył, a tułów martwy włożyć na wóz i
pochować w tem miejscu, gdzie go same mulice zawloką i staną. Co, też wykonano,
i pochowany został w kościele Lateraneńskim. A na znak, że dostąpił miłosierdzia
Boskiego, grób Sylwestra przepowiada zawsze śmierć papieską

174

już-to chrzęstem kości, już potnieniem. Nastąpił po nim Jan XVIII rodem
Toskańczyk.


ROK PAŃSKI 1009.

JAROSŁAWA KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO, KTÓRY Z CAŁĄ, POTĘGĄ SWOJĄ UDERZYŁ NA POLSKĘ, KRÓL
BOLESŁAW ŚCIĄGNIĘTEM NA POWRÓT WOJSKIEM, ACZ DZIELNIE WALCZĄCEGO, PORAŻA I WRACA
OBCIĄŻONY ŁUPAMI, KTÓREMI POTEM ZDOBI KOŚCIÓŁ GNIEŹNIEŃSKI I INNE ŚWIĄTYNIE.

Kiedy Bolesław król Polski wracał z Rusi znakomitemi obciążony łupy, książę
Ruski Jarosław nie tusząc, iżby go pokonać mógł orężem i dzielnością, nadzieję
położył w chytrości i podstępie. Zebrawszy znaczne wojsko z Rusinów, Połowców
(Plaucis), Pieczyngów, Warahów i innych ludów, pilnował bacznie wychodzącego
króla Bolesława, i trop w trop postępował kryjomo za jego rycerstwem, w zamiarze
uderzenia nań na pograniczu Rusi, skoroby się wojsko jego w różne strony
rozchodzić poczęło. Przewidywał bowiem, że Polacy, z zwykłą ludziom słabością,
obciążeni złotem, srebrem i rozlicznemi łupy wojennemi, spiesznym pochodem
kwapiąc się do swoich domów, żon, dzieci i innych ulubionych osób, których dawno
nie oglądali, zostawią króla z małą garstką na drodze. Jakoż wypadek nie omylił
przezornej jego rachuby. Król bowiem Bolesław mając się za zwycięzcę, a
Jarosława książęcia Ruskiego, który przez tak długi czas gnuśnie się był
ukrywał, uważając za zwyciężonego, skoro stanął nad Bugiem, rozpuścił rycerstwo,
dozwalając każdemu udać się w swojo strony. I już się znaczna część oddziałów
rozeszła była, kiedy znagła czaty znać dają, że Jarosław z licznem i potężnem
wojskiem stoi nad karkiem: już był bowiem doścignął króla Bolesława, uwiadomiony
od szpiegów, że rycerstwa Polskiego znacznie ubyło i jeszcze więcej ubędzie. Ale
Bolesław król Polski, mąż niezwykłej dzielności i odwagi, nie zmieszany
bynajmniej pojawieniem się nieprzyjaciela, cofa z drogi niektóre hufce nie
nazbyt oddalone, i postanawia walczyć z przeciwnikiem, jakkolwiek silnym i
groźnym. Napierali bowiem żwawo Rusini, a Bolesław przekładał śmierć nad
sromotna, dla siebie i wojska swego ucieczkę, gdy zwłaszcza pojmował, że Rusini
nabrawszy z niej otuchy, wtargnęliby do Polski i wywarli nań swoję srogość; a
straszniejszym ciosem nad śmierć samą zdawało mu się to wtargnięcie, które
skaziłoby jego sławę i powagę w obec ludów podbitych i czekających jeszcze jego
jarzma; nie chciał podawać im sposobności, ani ośmielać zuchwałych, do
wyłaniania się z pod swojej władzy; a do tego widział się napadniętym przez
Jarosława książęcia Ruskiego w takiem miejscu, zkąd pozostałe

175

Przy nim wojsko tylko zwycięzką walką wydobyć się mogło. Wprzódy jednak, nimby z
Rusinem do rozprawy przyszło, uznawszy za rzecz potrzebną przemówić do swego
rycerstwa i zagrani je do walki, temi słowy rzecz uczynił: "Żołnierze! których
męztwa doświadczyłem w wielu wojnach i przygodach dawniejszych, przychodzi nam
dziś walczyli z nieprzyjacielem nierównie od nas liczniejszym. Sława nasza nie
dopuszcza innej obierać drogi. Acz wiem, iż nowa wojna nie przyda wam odwagi,
powiem jednak, co nam zagraża, i co według wszelkiego podobieństwa przytrafić
się może. Widzicie nieprzyjaciela i z przyrodzenia srogiego, i naszym
rozdrażnienego orężem, który nam wisi nad karkiem, i spodziewanem nadyma się
zwycięztwem, kiedy wojska nasze porozpuszczane i po kraju rozbiegle bez
niebezpieczeństwa i niechybnej klęski naszej ani się zebrać ani przywołać nie
dadzą. Jeśli przeto żyć chcemy zaszczytnie i swobodnie, jeśli pragniem ocalić
nasze domy, żony i rodziny, chlubić się odniesionemi zwycięztwy, a narody
podbite w posłuszeństwie i danniczej służebności utrzymać; jeżeli wreszcie Ruś
żądamy uczynili hołdowniczą, i dzierżyć zabrane z niej bogate łupy i niewolniki;
żelazem odeprzeć nam trzeba nieprzyjaciela, ogromnego wprawdzie liczbą, ale
słabego na duchu i nikczemnego; wydrzeć mu śmiałym pogromem tę czczą nadzieję
zwycięztwa, którą już przedwcześnie nadyma się i puszy. Bo i na cóż przyda się,
żeśmy pokonali Czechów, shołdowali Morawy, i inne narody okoliczne zwalczyli i
upokorzyli, jeżeli zwyciężeni Ruskim orężem, i od tak pierzchliwego tłumu
spłoszeni, utracimy wszystko, czegośmy się krwią, i odwagą naszą dokupili?
Rozpoczęliśmy wojnę z Rusinami, aby rozszerzyć granice naszego królestwa; jeżeli
tu nie wyjdziemy zwycięzko, stracimy co już było zyskane. Ja ufny w pomoc Boga,
tuszę, że za waszą dzielną sprawą w dniu dzisiejszym znakomite nad tym tłumem
nieprzyjacioł odniosę zwycięztwo. Miejcie więc dobrą nadzieję, której ja pełen
rokuję, że do onych poprzednich tryumfów nowe i najświetniejsze przydam
zaszczyty. A choćby ta nadzieja miała być płonną, sama konieczność, która
ostatnią i najdzielniejszą bywa bronią, dodać nam powinna bodźca.. W
którąkolwiek stronę, żołnierze, zwrócimy oko, wszędy ostateczność zagraża;
ucieczka jest nawet niepodobną, prowadzimy bowiem z sobą łupy wojenne.
Otoczeniśmy do koła mnogością nieprzyjacioł, którzy czyhają na nasze gardła.
Poddanie się zaś nieprzyjaciołom, ród wasz i imię napiętnowałyby wieczną
niesławą i ohydą. Posiłków z Polski wtedy tylko moglibyśmy oczekiwać, gdyby
stanowczej walki uniknąć można. Alić nieprzyjaciele, widząc nas w tak szczupłej
liczbie, z największym zapałem sposobią się do rozprawy. Jeżeli więc zwyciężyć
nie zdołamy odwagą, zwyciężajmy samą koniecznością. Złóżmy obawę śmierci jak
równie nadzieję życia: każdy niechaj śmiało uderza na nieprzyjaciela. Lepiej
kruszyć miecz na karkach przeciwnika, niźli własne pod jego oręż karki

176

nadstawili. Nie ceńcie tak drogo tych kilku lat przedłużonego żywota, który
chociażbyście dziś ocalili, później, czy-to od powietrza, czy od jakiejkolwiek
choroby albo przygody wszyscy utracim." Po tej przemowie, rycerstwo nabrawszy
ducha, głośnym okrzykiem zawołało: że woli śmierć ponieść chwalebną, niż kroku
cofnąć w boju. A król Bolesław, widząc swych żołnierzy tak ochoczych i dobrej
otuchy pełnych, natychmiast wydaje hasło do walki, i idzie na spotkanie
nieprzyjaciela, nachyliwszy kopije i rozpuściwszy konie w najszybszym pędzie.
Gdy to widzą Rusini, zdziwieni, że nad wszelkie spodziewanie sami wyzwani są do
boju, i że tak mała garstka rzuca się odważnie na ich tłumy, mieszają, się
nieco; ale wytrzymawszy pierwsze natarcie, krzepią w sobie powzięte nadzieje, i
śmiało przyjmują bitwę. Wnet jednak postrzegłszy, że ich liczba znacznie się
przerzedza, i że Polacy w swym zapale na wszystko gotowi (gdy król Bolesław
każdego po imieniu zachęcał do boju) sprawili między nimi rzeź większą, niż po
ich szczupłej sile można się było spodziewać, poczęli upadać na sercu i cofać
swe zastępy; bo kiedy jedni legli, żaden z nadchodzących nie wątpił, że i jego
cios dosięże. Przecież silni swoim ogromem, bronili się zacięcie. Twarda
konieczność dodawała Polakom odwagi i zapału do walki, gdy otoczeni od mnóstwa
nieprzyjacioł nie widzieli innego dla siebie środka, tylko w sile oręża. A
Bolesław ilu kroć dostrzegł, że się wahają, upewniał ich o zwycięztwie, byle
jeno trochę dołożyli trudu. Sam nie przestając na powinnościach króla i wodza, z
rycerstwem, które go nie odstępowało, rzucał się w odmęt boju, a tnąc i ścieląc
trupem przeciwników, przełamał ich nakoniec, zmógł i pomięszał. Ręką własną i
podjazdami swoich hufców siał wszędy pogrom zwycięzki; przyczem nie zaniedbał
obowiązków, dobrego wodza, gdzie tylko trzeba było pomocy, podbiegając z
pośpiechem i zagrzewając walczących. A gdy się bitwa coraz bardziej wzmagała,
już-to zachętą, już dobyciem miecza, już cięciom, a podstawieniem świeżych na
miejscu rannych, popierał sprawę, tak iż trudno osądzić, czy więcej sztuką
biegłego wodza, czy walecznością żołnierza przyłożył się do osiągnienia
zwycięztwa. Ułatwił więc swoim i przyspieszył tryumf żądany, a sam okrył się
chwałą zwycięztwa większego nad wszelkie oczekiwanie i nadzieje. Wszystko bowiem
pełne było zamieszania, trwogi i popłochu. Sam książę Ruski Jarosław widząc, iż
sprawa jego coraz gorszy obrót bierze, i Rusini tył podają, zrzuca z siebie
oznaki książęce, żeby go w ucieczce nie wydały, i przemieniając konie uchodzi
przed ścigającemi go Polakami. Owe zaś tłumy nieprzyjacioł częścią wyścinane w
boju poległy, częścią w plen dostały się zwycięzcom; mała tylko uchroniła się
liczba rozproszeńców, którzy z drogi powszechnego odwrotu pierzchnęli na ubocza
mniej znano. A tak wielka, jak mówią, rzeź była w obozie Rusinów, że krwią ich
zafarbowana rzeka Bug znaczną przestrzeń czerwonym płynęła wartem. Rusini zaś

177

przybywający z dalekich stron na pobojowisko dla odszukania ciał swoich
krewnych, widząc polo całe zasłane trapem, i nie mogąc ich rozeznać między
stosami poległych, zmuszeni byli zostawić zwłoki bez pogrzebu. Zdobyli kilka
chorągwi wojskowych, niemal wszystkie tabory i juki żołnierskie, i koni
tysiącami, które uprowadzono w zdobyczy. Bolesław król Polski, wygrawszy tak
sławną bitwę, i zadawszy straszliwą klęskę Rusinom, i tym, którzy ich
posiłkowali, wracał szczęśliwie do Polski, nie tylko z łupami Ruskiemi i i
wojenną zdobyczą, ale i z gromadami brańców. Wszędy po drodze wychodziły przeciw
niemu w processyi wszystkie stany, witając i ze czcią przyjmując bohatera
zwycięzcę. On zaś z łupów Buskich uczcił naprzód podarkami wszystkie kościoły
katedralne, składając każdemu kościołowi klejnoty wielkiej wartości, najhojniej
jednak obdarzył kościół Gnieźnienski, tam bowiem odbyła się jego koronacya, i
królowa zwykle przemieszkiwała w Gnieźnie. Te zdobycze i klejnoty osobliwszej
rzadkości i ceny do dziś dnia przechowuje katedra Gnieźnieńska, ukazując je
wiekom potomnym, i odświeżając w ten sposób tryumf króla Bolesława. Potem z
tychże samych łupów powydzielał zaszczytnej nagrody rycerzom, którzy pod jego
okiem najchwalebniej w wojnie się odznaczyli, obsypując ich darami z wrodzoną
sobie hojnością, ażeby tak szczodrobłiwą łaską zapalił serca walecznych do
większej jeszcze dzielności i cnoty, wielbiciel i miłośnik spraw chwalebnych, a
złota i zwodniczych bogactw, któremi pogardzał, nieprzyjaciel, ceniący je tylko
wedle potrzeby.
Po śmierci Jana XVIII papieża, który rządził Kościołem miesięcy pięć i dni
dwadzieścia pięć, obrany został Jan XIX, rodem Rzymianin, z dzielnicy która się
zowie Bramą Metropolitalną (Porta Metropolis), dawniej Fazanem. Stolica
osieroconą była przez dni dziewiętnaście.


ROK PAŃSKI 1010.

ZAŁOŻENIE KLASZTORU SIECIECHOWSKIEGO.

Bolesław pierwszy król Polski, Chrobrym, to jest walecznym i dzielnym nazwany,
zważywszy, jak wielkie Bóg opatrzny na niego i królestwo całe zlał
dobrodziejstwa, i chcąc według możności okazać się wdzięcznym za odebrano łaski,
zakłada drugi klasztor mnichów czarnych, zakonu Ś. Benedykta, w majątku i wsi
znakomitego męża Sieciecha, od którego taż wieś ma nazwisko Sieciechów, nad
rzeką Wisłą, w ziemi Sandomierskiej, miejscu roskosznem i lesistem; a założony i
wystawiany nadaje dobrami królewskiemi i dochodów pewnych posagiem. Miejsce tu,
potężna. już Wisłą, po-

178

dle klasztoru płynąca, i inne oblewają wody, które wylewy swemi tworzą jeziora.
Sam zaś Sieciech pan możny (comes) nadał w ów czas pomienienemu klasztorowi,
prócz posady miejscowej, dwanaście wsi; później zaś Henryk książę Sandomierski,
niemniej Jaxa (Jacza) książę, Marcin i Krzywosąd wielmoże (comites), i inni
panowie Polscy, wiele dóbr i włości. Żaden jednakże tak wspaniale go nie
uposażył, jak Bolesław król Polski, który prawem zwierzchnictwa (juris supremi)
z każdej wioski pobierał znaczniejsze dochody.


ŚWIATOPEŁK OD JAROSŁAWA KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO PO DWA KROĆ POKONANY UMIERA; JAROSŁAW
ZAŚ ZWYCIĘZCA NIE ŚMIE KUSIĆ SIĘ O ZAMKI PRZEZ BOLESŁAWA KRÓLA POLSKIEGO
ZDOBYTE.

Jarosław książę Ruski, poniósłszy przed rokiem klęskę nad rzeką Bugiem, zebrał
następnego roku swoje i posiłkowe wojska przeciw Światopełkowi książęciu
Ruskiemu, i ciągnął zbrojno pod Kijów. Zaszedł mu drogę Światopełk w tem właśnie
miejscu, gdzie z jego rozkazu Borysa zamordowano. Lecz gdy przyszło do walki,
pobity został na głowę. nie śmiejąc szukać wsparcia u Boleslawa króla Polskiego,
udał się do Pieczyngów, a zebrawszy jak najspieszniej nowe wojsko, wraca na Ruś
z wielką potęgą. Wychodzi przeciw niemu Jarosław, i stawa obozem nad rzeka.
Olhą, tam gdzie Światopełk zgładził niegdy Borysa; nie przyszło jednak w tym
samym dniu do bitwy. Dnia następnego (było-to w Piątek) o wschodzie słońca,
Jarosław uderza nań całą siłą i odnosi zwycięztwo; a porażony Światopełk
uskakuje do Brześcia, kędy Bolesław król Polski przez starostę swego utrzymywał
załogę. Pokładając największą nadzieję w łasce Bolesława, puścił się ztamtąd do
Polski, aby wyjednali sobie nowo posiłki i niemi szkód swoich powetować; ale w
drodze zapadłszy nagle w niemoc, umarł; pochowany od swych towarzyszów w miejscu
pustem i nieznanem. Po jego zejściu, książę Jarosław siadł: już spokojnie na
swojem. Kijowskiem księstwie, i uchodził za najmocniejszego między książętami
Kusi; lękając się jednak potęgi króla Polskiego Bolesława, nie śmiał go nigdy
zaczepiać, ani kusić się więcej o pobrano zamki Ruskie. Dzierżył Bolesław król,
jako i następni po nim Polscy królowie, te zamki, miasteczka i warownie, pod ów
czas na Rusinach zdobyte, któremi zarządzał przez swoich starostów i
zwierzchników grodowych (praefecti et capitanei), i zajął na wieczystą własność
królestwa Polskiego znaczne powiaty ziem Ruskich, podbite wtedy orężem, a
ciągnące się aż pod sam Kijów.

179

ROK PAŃSKI 1011.

BRŻETYSLAW KSIĄŻĘ POŁOCKI WYDZIERA STRYJOWI SWEMU JAROSŁAWOWI KSIĄŻĘCIU
KIJOWSKIEMU KSIĘSTWO NOWOGRODZKIE, ALE JE POTEM TENŻE JAROSŁAW ODZYSKUJE, A
WEDŁUG UMOWY ROZPRAWIWSZY SIĘ W POJEDYNKU Z KSIĄŻĘCIEM KOSZOHORCÓW, JEGO WRAZ Z
CAŁYM NARODEM CZYNI SWOIM DANNIKIEM I HOŁDOWNIKIEM.

Po upadku i zejściu jednego przeciwnika, to jest Światopełka książęcia Ruskiego,
powstał przeciw Jarosławowi książęciu Ruskiemu inny znowu nieprzyjaciel, i w
miejsce brata wystąpił bratanek. Książę bowiem Brzetysław, syn Izasława
książęcia Połockiego, z zebranem Połoczan i Warahów wojskiem uderzył na
Nowogród, a zdobywszy go i shołdowawszy całe Nowogrodzkie księstwo, naznaczył mu
swoich starostów i wracał zwycięzko do Potocka, swej stolicy ojczystej. Ale
Jarosław książe Kijowski, oburzony wydarciem sobie Nowogrodzkiego księstwa,
zabiega mu drogę przy rzece Sudomir. Stoczono z obu stron krwawą bitwę, z której
Jarosław wyszedł zwycięzko; znaczna liczba została na placu; Brzetysław porażony
uszedł do Połocka; a tak Jarosław odzyskał księztwo Nowogrodzkie i łupy wydarł z
rąk przeciwnika. Potem Jarosław książę Kijowski wyprawił się przeciw Rededzie
książęciu Koszohorskiemu którego zamierzył uczynić swym hołdownikiem: a
zwyciężywszy go w pojedynku (tak bowiem ułożyli się obaj książętu, aby nie ich
wojska ale sami raczej z sobą się rozprawili, a zwyciężony iżby podda się
zwycięzcy) zhołdował kraj cały Koszohorców (Koschochord) i dannikami ich swomi
uczynił.


ROK PAŃSKI 1012.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI ZAPOBIEGAJĄC, ABY RYCERSTWO JEGO W POKOJU NIE GNUŚNIAŁO,
WKRACZA DO SAXONII; A GDY MU NIKT STAWIĆ NIE ŚMIAŁ OPORU, KRAJ CAŁY ORĘŻEM
PUSTOSZY, I U RZEKI SULI ZABIJA SŁUPY ŻELAZNE NA ZNAK GRANIC SWOJEGO KRÓLESTWA.

Bolesław król Polski, ukończywszy wojnę Ruską, począł myśleć o innych wyprawach,
ażeby w nieczynności duch rycerstwa nie tępiał, i zwrócił oręż na
nieuskromionych dotąd Sasów. Gotując się na tę wyprawę, pościągał zbrojno poczty
ze wszystkich ziem i miast swego królestwa. Z dawna już, bo od samego objęcia
rządów, sporządzony był i ułożony popis rycerstwa: miało każde z główniejszych
miast królestwa wyznaczoną liczbę zaciągu, ilu i jakich winno było dostarczyć
żołnierzy na pospolito ruszenie; z łatwością.

180

więc król, świadomy swej siły zbrojnej i potęgi, mógł uchylić się od wojny lub
ją wydać. Zebrawszy zatem liczne wojsko, wkracza do Saxonii, w spodziewaniu, że
Sasi wyprowadzą przeciw niemu swoje siły i zechcą stoczyć walkę: dlatego nakazał
hufcom swoim "pilnować szyku, i nigdy pojedynczo od chorągwi się nie oddalać".
Ale gdy się dowiedział od szpiegów, "że Sasi czoła mu stawić nie myślą, i że
uląkłszy się jego potęgi, jedni po lasach i kniejach dzikich z bydłem i
dobytkami swemi ukryci koczują, inni w grodach i silniejszych pozamykali się
twierdzach, zniszczywszy ogniem warownie mniej obronne, aby nieprzyjaciołom nie
służyły za szaniec i umocnienie;" rozpuścił rycerstwo po włościach, miasteczkach
i siołach, i nakazał wszechstronne roznosić spustoszenia, iżby mieszkańców tem
większą przerazić trwogą. Wszystek zatem kraj Saski, aż do rzeki Elby, która
inaczej Łabą się zowie, ta oporu żadnego przebiegłszy i splądrowawszy, z
tryumfom nad upokorzoną Saxonią wracał do Polski. A gdy przyszedł do rzeki Suli
albo Solawy, która płynie środkiem Saxonii, pozabijał na jej brzegach słupy
żelazne, naznaczając królestwu Polskiemu od tej. strony nowy Kadyx, i
odgraniczając temi słupami Polskę od krajów Niemieckich, aby trwało i w pokoju
poświadczały wielkie czyny i przewagi zwycięzcy, i wykazywały granico Polski.
Po śmierci Jana XIX papieża, który władał na stolicy przeszło lat cztery, i
pochowany został w kościele Ś. Piotra, nastąpił Sergius IV, rodem Rzymianin, mąż
życia świątobliwego i przykładnych obyczajów, ktory rządził kościołem lat dwa;
pochowany w kościele Ś. Piotra. Nastąpił po nim Benedykt VIII, rodem
Tuskulańczyk. Ten Benedykt dręczony karami czyścowemi, prosił pewnego biskupa,
któremu się był pokazał, ażeby następca jego Jan XX otworzywszy mieszek z
pozostałemi po nim pieniędzmi, rozdał je między ubogich, ponieważ te pieniądze
zdzierstwem uzbierano na złe mu wyszły. Co też Jan papież uczynił.


ROK PAŃSKI 1013.

POMORZE, KASZUBY I INNE ZIEMIE DAWNIEJ DO POLSKI NALEŻĄCE, KTÓRE DWUDZIESTA
MIAŁY PANÓW, KRÓL BOLESŁAW ODZYSKUJE, CZYNIĄC JE DANNICZEMI I HOŁDOWNICZEMI
POLSCE.

Po zwojowaniu i upokorzeniu Sasów, Bolesław król Polski, uważając to za hańbę
sobie i swemu narodowi, iżby kraje, które niegdyś Polacy dzierżyli i
zamieszkali, nie on ale kto inny posiadał; przypomina sobie, że ziemie północne,
nad morzem północnem leżące, Pomorze także niższe, Kaszuby i inne nadmorskie
kraje, po dziś dzień od Słowian zamieszkałe,

181

przez niezasłużoną zagładę jej książąt, której sprawcą był Popiel, ówczesny
jedynowładca, Polski, od myszy zjedzony, już z dawna od królestwa Polskiego i
jej zwierzchnictwa oderwały się i odpadły. Wyruszywszy więc w owe kraje z
znaczną wojsk swoich potęgą, jedne orężem i przemocą, inne szczodrotą i
łaskawością, inne wreszcie postrachem i przykładem drugich shołdował i owładnął.
Panowali w nich na ów czas potomkowie dwudziestu książąt przez Popiela otrutych,
z którymi król Bolesław obszedł się z wrodzoną, sobie wspaniałością, pomnąc iż
się rodzili z krwi królewskiej i byli jego plemiennikami; każdego zobowiązał
darami i uprzejmemi względy, a z ich dzielnic książęcych i praw zwierzchniczych
nic sobie nie zatrzymał, prócz lennego poddaństwa i służebności. Upatrywał
bowiem znaczną w tem korzyść i sławę, że królestwo Polskie odzyskując swoję
całość, szczycić się mogło tak wielką liczbą książąt lennych i poddanych.


BOLESŁAW KRÓL POLSKI WYPRAWIA W GNIEŹNIE MIECZYSŁAWOWI SYNOWI SWEMU WSPANIAŁE
GODY WESELNE.

Bolesław król Polski z uwagi, iż syn jego Mieczysław i Ryxa dziewica,
siostrzenica cesarza Ottona, jemu od dawna narzeczona, domierzyli już pory swej
dojrzałości, zapowiada w Gnieźnie wielką na dworze uroczystość, a zgromadziwszy
i zaprosiwszy sąsiędnich książąt, panów, wielmoże i celniejszych dostojników
Polskich, wyprawia swoimi synowi jedynemu Mieczysławowi z wielką wspaniałością
gody weselne, i zaślubia mu Ryxę, dziewicę, która dotąd w stolicy chowała się u
matki Mieczysława, Judyty, z macierzyńską pielęgnowana miłością, jakby córka.


ROK PAŃSKI 1014.

ROZERWANIE W KOŚCIELE BOŻYM. PO MAURYCYM BISKUPIE KRUSZWICKIM WSTĘPUJE NA
STOLICĘ MARCELLI.

Lambert, trzeci arcybiskup Krakowski, po dziewiętnastoletnim, nader pobożnym i
sprawiedliwym zarządzie katedry Krakowskiej, w sędziwym wieku umiera; pochowany
w kościele Krakowskim. Najwyższy zaś biskup Benedykt VIII, chcąc osierocony
kościół Krakowski sposobnym opatrzyć pasterzem, na żądanie Bolesława króla
Polskiego, przeznacza na stolicę Krakowską Popona, męża wielkiej zacności, acz
mało świadomego mowy Polskiej. Po śmierci bowiem Sergiusza IV papieża, który

182

rządził kościołem lat dwa, i pochowany został u Ś. Piotra, obrany był papieżem
Benedykt VIII, rodem Tuskulańczyk, syn Grzegorza. Ten strącony został z stolicy,
a w jego miejsce jakiś inny wyniesiony, zkąd w kościele Bożym wielkie powstało
rozerwanie, spowodowano nieprawym wyborem i gorszącemi postępki wdziercy.
Maurycy biskup Kruszwicki czyli Włocławski tegoż roku umiera, a wstępuje po nim
na stolicę Marcelli, naznaczony od Jana XVIII papieża, za wstawioniem się
Bolesława króla Polskiego.


HENRYK II KORONOWANY NA KRÓLA RZYMSKIEGO.

Henryk II król Rzymski i książę Bawarski, zebrawszy znaczne wojsko, wkroczył do
Włoch, a przyjęty od miast Włoskich z należną czcią, i bez oporu, wszedł
spokojnie i z tryumfem do Rzymu. Tam po niejakich układach z Benedyktem VIII,
przyjął z rąk jego w kościele Ś. Piotra koronę cesarską i namaszczenie. Co
sprawiwszy i kilka dni tylko zabawiwszy w Rzymie, wrócił do Niemiec.


MŚCISŁAW, KSIĄŻĘ TYMUTROKAŃSKI, BRATA SWOJEGO JAROSŁAWA KSIĄŻĘCIA KIJOWSKIEGO PO
DWA KROĆ W WOJNIE ZWYCIĘŻA I STOLICĘ JEGO KIJOWSKĄ PODSIADA: KTÓRĄ WNET POTEM
SPRZYKRZYWSZY SOBIE, TEMUŻ BRATU JAROSŁAWOWI NAD WSZELKIE SPODZIEWANIE ODDAJE.

Dziewiąty syn Włodzimierza Buskiego kniazia, Mścisław książę Tymutrokański,
umyśliwszy opanować stolicę Kijowską, z zebranem w wielkiej liczbie z Kozarów i
Kazogów (Koschoys) wojskiem wychodzi przeciw Jarosławowi bratu swemu, książęciu
Kijowskiomu. Jakkolwiek Jarosław książę Kijowski wzmocnił się posiłkami
książęcia Worahów (Worahunorum) Jakuja, przecież w stoczonych dwóch bitwach
spróbowawszy szczęścia, uległ przemocy, i postanowił pójść do Kijowa, aby się
poddać zwycięzcy. Ten, u kresu swych życzeń łaskawszy i skromniejszy, wnet
zmierził sobie stolicę Kijowską, o którą, świeże się był kusił: śle zatem po
brata Jarosława posłów, z zaręczeniem zepełnego bezpieczeństwa; przybyłego
łaskawie przyjmuje i rzecze do niego: "Wróć bracie na twoję stolicę Kijowską,
starszy bowiem jesteś, i z wielu względów większe do niej masz prawo; dzierż ją
spokojnie i według swojej woli. Ja zdobycz tę, pozyskaną prawem oręża, zwycięzca
zwyciężonemu chętnie oddaję. " A tak nad wszelkie spodziewanie przyszło do
pojednania i zgody między

183

braćmi. Książe Mścisław udał się do Czerniechowa, a książę Jarosław wrócił na
stolicę księstwa Kijowskiego, którem jednak nie śmiejąc zarządzać osobiście,
władał przez swoich zastępców. Tegoż roku Jarosławowi księżęciu Kijowskiemu
urodził się syn, któremu dano imię Izasław.


ROK PAŃSKI 1015.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI WKROCZYWSZY DO PRUS, CZYNI JE POLSCE HOŁDOWNICZEMI I W
JEDNĘ PROWINCYĄ ZAMIENIA, PRZYCZEM GRANICE KRAJU NAZNACZA.

Gdy Bolesław król Polski popodbijał zwycięzko i z królestwem Polskiem w jedno
spoił władztwo kraje sąsiednie, które od samego początku Polacy i inni Słowianie
zamieszkiwali, mniemało rycerstwo Polskie, że już odtąd bojów zaniecha i w
pokoju odpocznie. Ale król Bolesław pałający żądzą chwały, a nie lubiący
spoczynku, zamyślał znowu o innej wojnie, i wnet nakazał wyprawę przeciw
narodowi Pruskiemu, który dotąd wysiadywał spokojnie. Wszystko zatem ćwiczone w
boju rycerstwo uzbraja na wojnę, a nadto zbiera z całego królestwa i krajów jemu
podległych nowe zaciągi; a wystawiwszy znaczne siły, i urządziwszy je jak
należało, wyrusza ku granicom Pruskim, i wkracza do nich przez ziemię królestwa
swego Chełmińską. Pruska zaś ziemia, jako się wyżej powiedziało, leży na północ,
przedzielona od krajów królestwa Polskiego rzekami Wisłą i Ossą, a dotykająca w
wielu miejscach morza. Przecięta jest dwiema potężnemi rzekami, Wisłą i Niemnem,
z których jedna płynie z Polski, a druga z Rusi. Zawiera zaś w sobie ośm
dzielnic: jedna Pogezania (Pogeza), druga zowie się Natangia (Nawktaga), trzecia
Sambia (Sama), czwarta Nadrawia (Nadrowa), piąta Szaławia (Szalowa), szósta
Sudawia (Sudowa), siódma Galindya (Galinda), ósma Barta. W owe czasy nie wiele
miała miast, a i te samem tylko położeniem, to jest, wodami i bagnami obronne;
zamki wszystkie z drzewa były budowane. Bolesław zatem król Polski z łatwością
pobrał miasteczka Pruskie; kilka zaś warowniejszych grodów, do których schronili
się byli barbarzyńcy, ścisnął oblężeniem; a zdobytą stolicę Prus Romowe, tudzież
Balgę i Radzim, częścią zburzył, częścią pożarem zniszczył. Panowie wreszcie
Pruscy widząc, że siłami swemi nie zdołają się oprzeć potędze króla Bolesława,
wysyłają do niego posłów z prośbą, "aby się zmiłował nad ich ojczyzną", która
wyniszczona łupiestwem, cała pożogami płonęła, i z oświadczeniem, "że się
poddadzą, daninę płacić i zwierzchnictwu jego "podlegać będą." Bolesław król
Polski, mąż duszy wielkiej, i skłonny

184

do litości nad nieszczęśliwemi, przyjął łaskawie ich poselstwo, i przychyliwszy
się do prośby Prusaków, nałożył na nich daninę, którą do skarbu królewskiego

corocznie składać mieli, a zakazał dalszych kraju spustoszeń. Wtedy po raz
pierwszy Prusy, orężem Bolesława króla podbite i zamienione w prowincyą, poczęły
królestwu Polskiemu hołdować i daninę opłacać. I pod ów czas Bolesław postawił
na rzece Ossie, przedzielającej Prusy od Polski, wieczysty królestwa Polskiego
granicznik, to jest słup żelazny, wzniesiony na środku rzeki, o ćwierć mili od
miasteczka Rogoźna, pomiędzy Łaszynem a Rogoźnem, zkąd też wieś nad tą granicą
leżąca od granicznego słupa Słupią (Słup) nazwana. A lubo w późniejszym czasie
Krzyżacy, opanowawszy ziemię Chełmińską, wyrzucili ten słup żelazny, i na tem
miejscu młyn wymurowali, aby zatracić granicę, przecież do dziś dnia zowie się
ono Słupem. Bolesław bowiem, gorliwą pałając chęcią rozszerzenia granic
królestwa Polskiego, a wraz zaradzając, ażeby te granice nie były nigdy
wątpliwemi, popostawiał dla ich utrwalenia słupy żelazne od wschodu, zachodu i
północy, za przykładem i wzorem Herkulesa, w mniemaniu, że ta pamiątka będzie
wiecznotrwałą.


ROK PAŃSKI 1016.

BOLESŁAW KRÓL POLSKI SAM SĄDY SPRAWUJE, SPRAWIEDLIWOŚĆ WYMIERZA, DUMNOWŁADZCÓW
UKRACA, BIEDNYM DAJE OPIEKĘ I ŻYWNOŚCIĄ ICH OPATRUJE.

Gdy ucichły wojny zewnętrzne, a postronni nieprzyjaciele, częścią orężem
utłumieni, częścią sprawiedliwemi związani sojuszami, spoczęli w pokoju,
Bolesław król Polski zajął się stosownem urządzeniem spraw miejskich i domowych.
Najtroskliwszą zaś rościągnął pieczą nad ubogiemi i wdowy, staranny o pilne,
każdej sprawy wysłuchanie, popieranie i załatwienie. Jeżeli spór nie dał się
rozjąć ugodą, wyprowadzał go do sądów, w które tak gorliwie wglądał, że im sam
osobiście przewodniczył, aby w wymiarze sprawiedliwości nie grzeszono podstępem
albo odwłoką. A lubo w owe czasy rzadkie bywały pokrzywdzenia, gwałty i
pieniactwa, gdy bojaźń sama utrzymywała wszystkich, tak wyższych jako i
niższych, w karbach słuszności i prawa; nie dopuszczał przecież Bolesław król
Polski, żeby sami przez się sędziowie w sprawach tak większych jak i mniejszych
wyrokowali, lecz albo je osobiście zagajał, albo jeżeli sam był zajęty
ważniejszemi królestwa swego sprawami, wysadzał w swoje miejsce mężów prawych,
sumiennych i miłujących sprawiedliwość, którzy z największem baczeniem

przestrzegali, aby orzeczenia sędziów od słuszności i sprawiedliwości nie
odstępowały: wiedzieli bowiem, z mądrego nader postanowienia króla Bolesława, że
jeżeli która strona

185

użalali się, iż została skrzywdzoną, on przewód całej sprawy roztrząśnie, i
wyrok wbrew prawu i słuszności zapadły, z wielką dla nich naganą i niesławą
odwoła. Wszystkim nadto wdowom, małoletnim, sierotom, ludziom wiejskiego i
ubogiego stanu, szukającym do niego z skargami swemi przystępu, wyznaczał
rzeczników, syndyków i prawobrońców, płatnych ze skarbu królewskiego, surowo
dopominając się od nich i zalecając, "ażeby z jak największą pilnością i
gorliwością podejmowali i swą obroną popierali sprawy wdów, sierot i ubogich. "
Zdarzało się nawet, że kiedy tego rodzaju sprawę wytoczono przed nim albo jego
sędziami, przypuszczał do swego stołu królewskiego powódce, razem z obżałowanym,
ludzi jakiegokolwiek bądź stanu, i każdemu, według osoby i jej znaczenia, hojnie
kazał użyczać strawy. Takim więc wymiarem sprawiedliwości i gościnnym obyczajem,
wszystkich, równie bogatych jak i ubogich, tyle sobie zobowiązał, że go raczej
jak ojca niż jak króla kochali, a zalety cnót jego głośno i szeroko słynęły.


MIECZYSŁAWOWI KSIĄŻĘCIU POLSKIEMU RODZI SIĘ SYN KAZIMIERZ.

Dwudziestego piątego Lipca, Ryxa, księżna Polska, żona książęcia Mieczysława,
porodziła dziecię cudnej urody, któremu, na żądanie dziada Bolesława króla
Polskiego na chrzcie dano imię Kazimierz, co w języku polskim znaczy nakazujący
mir (każy mir).
Zdarzone tegoż roku w królestwie Polskiem trzęsienie ziemi uznano za zjawisko
cudowne.


ROK PAŃSKI 1017.

O WIELORAKICH CNOTACH A OSOBLIWIE ŁASKAWOŚCI KRÓLA BOLESŁAWA I JUDYTY KRÓLOWEJ
POLSKIEJ. PRZYKŁAD NA PEWNYCH MŁODZIEŃCACH KRWI SZLACHECKIEJ NA ŚMIERĆ
SKAZANYCH.

Sprawiedliwość bez towarzyszącego jej miłosierdzia uważając król Bolesław za
cnotę połowiczną i niezupełną, z takiem umiarkowaniem godził obowiązki surowego
sędziego i książęcia pełnego łaskawości, że potępieni wyrokiem, i ci, którzy
oczekiwali jeszcze wyroku, truchlejąc przed jego sprawiedliwością, ale z
przykładów wielokrotnych dobrze tusząc o jego łaskawości, nigdy nie rozpaczali.
A lubo sam król, tak ludzki i miłosierny, dla winowajców i przestępców prawa
okazywał niezwykłą wspaniałość i wyrozumiałość; przecież małżonka jego dostojna
Judyta, niewiasta znakomitej cnoty, swoim

186

kobiecym dowcipem i rozsądkiem większego jeszcze dodawała uroku tej dobroci
królewskiej, która za obojga sprawą tem głośniej u ludzi słynęła. Przytoczymy tu
jedno zdarzenie, z przeszłości do nas doszłe, dla przekazania go pamięci
potomnego wieku. Kilku synów szlacheckich, wyrodków, zboczywszy z toru cnót i
obyczajów ojcowskich, i przez życie rozpustne zmarnowawszy swoje dostatki,
popadli byli w ubóstwo; a niezdolni znosić jego przykrości, i chciwi odzyskania
dawnego mienia, puścili się na gwałty i wydzierstwa. A gdy ich sprawki
wielokrotne wydały się i do króla doniosły, z rozkazu jego poimani, i snadny o
zbrodnie przekonani, wyrokiem tegoż króla i jego radców (consiliarii) wskazani
zostali na stracenie. Królowa, kobieta nader roztropna, zdjęta litością; nad ich
wiekiem młodzieńczym i śmiercią, przedwczesną, nie zapytawszy bynajmniej króla,
ani uprzedziwszy go jakąkolwiek prośbą lub namową, kazała ukryć winowajców w
miejscu tajemnem, o którem mało kto wiedział, aby przy sposobnej okoliczności
ocalić im życie. Gdy więc Bolesław według zwyczaju rozmawiał raz z swemi radcami
w obecności królowej o sprawach rzeczypospolitej, i przypadkiem wytoczyła się
wzmianka o ukaraniu śmiercią onych łotrów, synów szlacheckich, o których król
mniemał, że już dawno straceni, żal go w duszy ogarnął, i począł rzewnie
utyskiwać nad ich losem, wyznając "jak mocno ubolewa, iż tak znakomitych i
szlachetnej krwi młodzieńców, do rycerskiego zawodu zdatnych, którzy mogli byli
stać się zaszczytem ojczyźnie, wyrokiem swoim skazał na śmierć; i jak żałuje, że
zbrodni popełnionych nie przypisał raczej młodości i krewkości umysłu, zwłaszcza
że takim wyrokiem oburzył i zniechęcił ku sobie pozostałe ich domy i rodziny. "
Dodał nakoniec: "że nie tylko wszystkie szkody pokrzywdzonym chętnieby powrócił,
ale i hojnemi nagrodził ich dary, gdyby cofnąć można los tych młodzieńców i
nieszczęsne krwi ich rozlanie. " W ów czas Judyta królowa, wiodąc swój zamiar do
skutku: "Z jakąż, rzecze, przyjąłbyś to radością, i jaką rad opłacił ofiarą,
gdyby który z Świętych wstawieniem się swojem i przyczyną wrócił ich do życia i
obecnie stawił przed tobą!" Na co król: "Wzdyć to, mówi, niepodobieństwo: ale
gdyby Bogu, który mocen jest takie i większe zdziałać rzeczy, podobało się to co
powiadasz uczynić, wyznaję, że nie mam nic tak drogiego i kosztownego, czegobym
nie dał za wskrzeszenie onych młodzieńców, których jestem zabójcą, nie już
dlatego, żeby zmartwychwstali i żyli, lecz żeby ich rodziny uwolnić od hańby,
którą niewinnie przez ich ukaranie poniosły. " Królowa z takiego żalu
wyrozumiawszy, że Bolesław zdjęty litością skłonnym był do przebaczenia, sama,
wraz z przytomnymi radcami i pany, rzuca się do nóg królowi, aby wnieść prośbę
za nieszczęśliwemi, którą temi słowy zwraca do króla, zdziwionego wielce i nie
spodziewającego się bynajmniej, o co go błagać miała tak usilnie: "Nie potrzeba
ci, królu najmiłościwszy, pomocy z nieba

187

do przywrócenia, życia potępionym; ty sam możesz ich niem obdarzyć z łaski
twojej królewskiej. Wyznaję, że pomocą moją wyrwanych z łona śmierci, kiedy już
za wyrokiem twoim ginąć mieli, ukryłam aż do dnia dzisiejszego; i błagam
przedewszystkiem, abyś mi przebaczył tę winę, której się dopuściłam nie z
jakiego bądź zuchwalstwa, ale z litości niewieściej, a zarazem błagam z tymi
wszystkimi, których widzisz ukorzonych przed twoim majestatem, żebyś wskazanym
na śmierć życie darował. Poważyłam się na to, aby dać pole twojej litości, i po
orzeczonym śmierci wyroku przywrócić do życia ofiary jakby z grobu wywołano, nie
bez głośnego uwielbienia twojej łaskawości i miłosierdzia. " Król Bolesław
uradowany niezmiernie, i wprawiony niejako w zadumienie, zstępując z swego
krzesła królewskiego, podnosi królową z ziemi, i z czułem uściskaniem chwali,
wielbi, wysławia jej zręczną przebiegłość i cnoty pełne podejście. A gdy wszyscy
obecni, tak niespodziewanym wypadkiem zdziwieni, chwalili królową z jej
ludzkości, szlachetnego serca i dowcipu, król zaledwo wierzyć chcąc królowej,
każe natychmiast stawić przed sobą młodzieńców na śmierć skazanych. Wyprowadzeni
zatem z ukrycia, kędy byli schowani, najpierwej przedstawili się królowej, która
skarciwszy ich własną naganą, zaprowadziła potem, jako oswobodzicielka czuwająca
nad ich życiem, przed oblicze króla, prosząc, aby im przebaczył i puścił w
niepamięć ich przewinienia. A król Bolesław, który już wprzódy okazał się był
skłonnym do odpuszczenia im winy, i nigdy skorym nie był do karania występków,
wzruszony prośbami żony, dał się snadno ubłagać, i uwolnił ich od kary, na jaką
zasłużyli: u króla bowiem Bolesława nie trudno było uzyskać, aby proszącemu
przebaczył. Przemówił jednak do nich z naganą: "że niepomni na swój ród
szlachetny, skalali go tylu zbrodniami i zelżyli sławę swoich przodków" których
wspomniał nazwiska i cnoty. Starszych między nimi surowszemi zgromił słowy;
młodszych zaś zaprowadził z sobą do łaźni i kazał w obecności swojej osmagać
nieco rózgami. Poczem odpuściwszy im winy, i ułaskawionych oblókłszy w nowe
szaty, na znak powrotu do czci i sławy, odesłał do domów swoich z upomnieniem,
aby nadal żyli bez zmazy, a z zagrożoniem wyraźnem, że na potem nie dałby się
niczem przebłagać, gdyby się dopuścili takich albo podobnych zbrodni. Z tych i
innych przykładów ludzkości, szlachetnego i wspaniałego serca, stawszy się u
ludzi głośnym, snadno utrzymywał poddanych swoich w karbach sprawiedliwości, w
poszanowaniu praw i urządzeń. Panował nad nimi raczej miłością niż grozą; gromił
poważnie i krótko, napominał łagodnie i z dobrocią. A jako Abigail wymową swoją
zachowała niegdy męża od miecza Dawidowego, tak królowa Judyta swoim dowcipem i
rozsądkiem dokazała, że synowie rodzin szlacheckich nie zginęli, a królowi
Bolesławowi, mężowi swemu, zjednała wielką sławę u świata, gdy ci, którzy
sprawiedliwym wyrokiem sądu

188

na śmierć byli skazani, za jej prośbą i wstawieniem się ułaskawieni, pozyskali
całość i wolność.
Królowa Judyta, żona Bolesława króla Polskiego, ciężką złożona niemocą, umiera;
pochowana uczciwie w kościele Gnieźnieńskim.
Niewiasta świątobliwa, łaskawa i pobożna.


ROK PAŃSKI 1018.

JAROSŁAWA KSIĄŻĘCIA RUSI, USIŁUJĄCEGO Z WIELKIEM WOJSKIEM WTARGNĄĆ DO POLSKI,
KRÓL BOLESŁAW NAD RZEKĄ BUGIEM GROMI I ROZPRASZA, A WKROCZYWSZY NA RUŚ, KRAJ
WSZYSTEK MIECZEM I OGNIEM PUSTOSZY.

Książę Ruski Jarosław, nie mogąc się w swym żalu uspokoić, że państwo jego i
stołeczne miasto Kijów w latach poprzednich orężem Bolesława króla Polskiego
podbite, takiemu zniszczeniu uległy, bolejąc przytem nad srogą i upokarzającą
klęską, jakiej był z wojskiem swojem doznał nad rzeką Bugiem, w skrytości i
milczeniu gotował się do wojny. Uzbrajał tym celem siły krajowe, a w sposobnych
chwilach zaciągał u sąsiadów posiłki, aby uderzyć na króla Bolesława., i zetrzeć
hańbę doznanego nad Bugiem pogromu. Bolesław zaś, chociaż wiedział z dawna od
swoich urzędników, starostów, i podsyłanych w to strony szpiegów, o knowanych
nań przez książęcia Ruskiego zamachach, chwilę jednak zawściągał oręż, w
spodziewaniu, że czas albo cierpliwość złagodzi umysł kniazia Jarosława. Ale gdy
postrzegł, że książe Ruski ciągłem uzbrajaniem się Polsce zagrażał, i znaczne
wojska coraz bliżej podsuwał, ruszył nawzajem swoje siły, które był na przypadek
zaczepki nieprzyjacielskiej miał w pogotowiu, i spiesznym pochodem pociągnął na
Ruś, celem odparcia napaści, którą mu książę Ruski zagrażał. A tak jednocześnie
Polacy na Ruś, a Rusini na Polskę uderzyli; co stało się tak śpiesznie i
tajemnie, że obadwaj najezdcy o wzajemnych krokach nie wiedzieli. Dopiero na
brzegach Bugu dotarłszy do siebie, zatrzymały się oba wojska i rozłożyły swoje
obozy, radząc o walce, która miała się rozpocząć nazajutrz. Ale król Polski
Bolesław nie rad był staczać bitwy w przypadający dzień Niedzielny, odstręczała
go od niej świąteczna uroczystość; dlaczego rycerstwo trzymał w obozie, i
zakazał, aby w ten dzień nie przedsiębrano żadnych kroków nieprzyjacielskich.
Tymczasem, wypadek i okoliczność małej wagi, jak to się w wojnie zdarzać zwykło,
zniweczyła jego zakazy. W południe bowiem, kiedy słońce mocno paliło, a
rycerstwo spokojnie zażywało wczasu, czeladź obozowa Polska, zbiegając do rzeki
na ugaszenie pragnienia, już-to pławiąc konie, już płucząc mięsiwo z zabitych
bydląt, poczęła

189

przekamarzać się wojskom nieprzyjacielskim na przeciwnym brzegu stojącym, i
najpierwej słowy, potem ręcznemi pociskami wyzywać je i drażnić. Naostatek walka
tak się z tej przygodnej zaczepki wzmagała, że oba wojska z głośnym okrzykiem
rzuciły się do broni. Wszystkie zatem hufce Bolesława,
pochwyciwszy za oręż i dosiadłszy koni, w zbrojnych szykach wystąpiły do boju. A
gdy nie można było uderzyć na nieprzyjaciela nie przebrnąwszy rzeki, która ich
rozdzielała, mało przeto ważąc niebezpieczeństwo, jakiem i głębie wody i ciosy
przeciwników zagrażały, w pełnem jak były uzbrojeniu rzucają się w rzekę, a
przebywszy ją szczęśliwie uderzają na nieprzyjacioł jeszcze nie zupełnie
zbrojnych ani uszykowanych, którzy w trwodze i popłochu tam i sam się
porozbiegali; nagły strach ich przeraził, gdy ujrzeli Polskie zastępy; te więc z
łatwością przodek ich hufców przełamują, wycinają i na pował trupem ścielą. O
których porażce skoro się reszta Rusi dowiedziała, sami książęcia Ruskiego
naglili do ucieczki, żeby się żywnem nie dostał w ręce Polaków. A gdy ten
opuścił bitwę, większa jeszcze trwoga ogarnęła Rusinów; przeto nie myśląc już o
walce, lecz o ratowaniu się ucieczką Polakom ustąpili zwycięztwa. Rycerstwo
Polskie z rozkazu Bolesława króla puściwszy się za nimi kilka mil w pogoń, wiele
ubiło orężem, więcej jeszcze poimało w niewolą. Książę jednak Ruski i nie mała
liczba jego wojska umknęła przed niebezpieczeństwem: a Polacy zdobywszy obóz
Ruski i niezimerne łupy, za dozweleniem króla Boleslawa, rozerwali je między
siebie. Bolesław zatem, król Polski, z zwycięzkiemi znakami i tryumfem ciągnął
dalej w głąb Rusi, warowniejsze zapory Rusi mieczem, ogniem i spustoszeniem
zwojował, wiele zamków przemocą zdobył albo do poddania się przymusił. Tak
dalece zgoła upokorzył w ów czas i utrapił Rusinów, że ci, zwątpiwszy już o
swoich siłach, zniewoleni byli prosić o pokój króla Bolesława, i spokojnie odtąd
w swych granicach siedzieli. A Bolesław odniósłszy to pamiętne zwycięztwo,
uprowadziwszy z ziemi nieprzyjacielskiej wielkie mnóstwo bydła i rozmaitej
zdobyczy, wrócił do Polski, gdzie z wielką przyjmowany był radością, i od
wszystkich stanów królestwa najzaszczytniejszemi uczczony okazy. Twierdzą
niektórzy, że inne przyczyny spowodowały wojnę. Ruską, którą Bolesław w tym roku
prowadził: a mianowicie, że gdy Bolesław po śmierci żony swojej Judyty
owdowiawszy, wysłał był do Jarosława książęcia Ruskiego dziewosłęby, prosząc o
córkę jego w małżeństwo, a Jarosław dla różności obrządku posłów jego z niczem
odprawił, król Polski oburzony taką odmową, wojnę Jarosławowi wypowiedział, a
zdobywszy jego warownie i siostrę poimawszy jako brankę, wziął ją sromotnie za
nałożnicę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teksty źródłowe”