KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[26] O hojności i szczodrobliwości Bolesława i o pewnym ubogim kleryku.

Nie zataję również pewnego pamiętnego faktu nadzwyczajnej hojności Bolesława II, lecz podam go jako wzór do naśladowania przez następców. Pewnego dnia siedział Bolesław Szczodry w mieście Krakowie przed pałacem w otoczeniu swego dworu i oglądał rozłożone na kobiercach haracze Rusinów i innych ludów, składających [mu] daniny. Otóż zdarzyło się, że był przy tym obecny pewien ubogi a obcy kleryk i zobaczył ogrom tych wszystkich skarbów. A gdy tak z niezmiernym podziwem wbijał oczy w te masy bogactw i pomyślał [przy tym] o własnym ubóstwie, westchnął z głośnym jękiem. Król Bolesław zaś, jako że był porywczy, słysząc człowieka żałośnie jęczącego i myśląc, że to komornicy kogoś uderzyli, rozgniewany pyta, kto ośmielił się tak jęknąć i kto odważył się tu kogoś bić. Wtedy ów biedny kleryk przerażony pomyślał, że lepiej byłoby nigdy nie oglądać tych pieniędzy, niż z tego powodu stanąć wśród dworu królewskiego. Lecz czemuż kryjesz się, biedny kleryczku? Czemu boisz się przyznać, żeś to ty jęknął? Jęk ten rozprószy wszystkie twe smutki, westchnienie owo przysporzy ci wielkiej radości. Nie pozwól, szczodry królu, nie pozwól, by kleryk biedaczyna dłużej tak nie mógł złapać tchu z przerażenia, lecz pospiesz grzbiet jego obarczyć twymi skarbami!

Zapytany więc przez króla, o czym myślał, wzdychając tak żałośnie, kleryk z drżeniem odparł: "Królu-panie! przypatrując się swojej nędzy i swemu ubóstwu, a waszej chwale i waszemu majestatowi, porównywałem, jak niepodobne są sobie szczęście i bieda, i westchnąłem z wielkiej boleści!" Wtedy szczodry król rzecze: "Jeżeli z powodu ubóstwa westchnąłeś, to znalazłeś w królu Bolesławie pocieszyciela swego niedostatku. Przystąp tedy do bogactw, które [tak] podziwiasz, i ilekolwiek zdołasz za jednym razem unieść, niech będzie twoim!" - Przystąpiwszy tedy ów biedaczek tak wyładował złotem i srebrem swój płaszcz, że mu pękł od zbytniego ciężaru, a kosztowności się wysypały. Wtedy szczodry król zerwał płaszcz ze swych ramion, dał go biednemu klerykowi zamiast worka na pieniądze i pomagając mu, jeszcze większymi kosztownościami go obładował. Do tego stopnia bowiem objuczył kleryka złotem i srebrem szczodry król, że kleryk wołał, iż mu kark pęknie, jeśli jeszcze więcej dołoży. Król wzrósł w sławę, a wzbogacony biedak odszedł.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[27] O wygnaniu Bolesława Szczodrego na Węgry.

On to również własnymi siłami wygnał z Węgier króla Salomona, a na stolicy osadził Władysława, równie rosłej postaci, jak pełnego pobożności. Ten Władysław od dzieciństwa chowany był w Polsce i pod względem obyczajów i [sposobu] życia niejako stał się Polakiem. Mówią, że takiego króla nigdy Węgry już nie miały i że pola po nim nigdy w plon tak nie obfitowały.

Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić; tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem [Bożym] nie powinien był [drugiego] pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa-zdrajcy, ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swych praw - lecz pozostawmy te sprawy, a opowiedzmy, jak przyjęto go na Węgrzech.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[28] O przyjęciu Bolesława przez króla węgierskiego Władysława.

Skoro Władysław usłyszał, że Bolesław przybywa, z jednej strony cieszy się z przybycia przyjaciela, z drugiej jednak ma powód do gniewu; cieszy się wprawdzie z [możności] przyjęcia brata i przyjaciela, lecz boleje nad tym, że brat [jego] Władysław stał się [dlań] wrogiem. Nie przyjmuje go zaś tak, jak zwykło się przyjmować obcego lub gościa, lub jak równy przyjmuje równego - lecz jak rycerz księcia, książę króla, a król cesarza słusznie powinien przyjmować. Bolesław nazywał Władysława "swoim królem", a Władysław uznawał, że to [istotnie] on go królem uczynił. Jedno przecież u Bolesława położyć należy na karb próżności, co wiele zaszkodziło jego dawniejszej zacności: choć bowiem jako zbieg przybywał do cudzego królestwa i choć zbiega nie słuchał nawet żaden chłop, Władysław, jako mąż pokorny, pospieszył wyjść naprzeciw Bolesława i oczekiwał zbliżającego się z daleka, zsiadłszy na znak uszanowania z konia. A tymczasem Bolesław nie miał względów dla pokory uprzejmego króla, lecz uniósł się w sercu zgubną pychą, mówiąc: "Ja go za lat pacholęcych wychowałem w Polsce, ja go osadziłem na tronie węgierskim. Nie godzi się [więc], bym mu ja, jako równemu, cześć okazywał, lecz siedząc na koniu oddam mu pocałunek jak jednemu z książąt". Zauważywszy to Władysław obruszył się nieco i zawrócił z drogi, polecił jednak, by mu wszędzie na Węgrzech niczego nie brakło. Później atoli zgodnie i po przyjacielsku spotkali się między sobą jak bracia; Węgrzy wszakże owo zajście głęboko sobie i na trwałe w sercu zapisali. Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i - jak mówią - przyspieszył tym swoją śmierć.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[29] O synu tegoż Bolesława, Mieszku trzecim.

Miał zaś król Bolesław jednego syna, imieniem Mieszko, który nie okazałby się pod względem zacności gorszy od [swych] przodków, gdyby zawistne Parki nie przecięły chłopcu nici żywota w przededniu lat męskich. Tego to chłopca wychowywał po śmierci ojca król węgierski Władysław i kochał go miłością ojcowską jakby [własnego] syna. Sam zaś chłopiec istotnie przewyższał wszystkich zarówno Węgrów, jak Polaków szlachetnymi obyczajami i pięknością i zwracał na siebie uwagę wszystkich jawnymi dowodami, pozwalającymi wróżyć mu przyszłe panowanie. Stąd stryj jego, książę Władysław, postanowił wezwać chłopca - pod złą wróżbą - z powrotem do Polski i ożenić go - na próżno, niestety - z ruską dziewczyną. Żonaty więc młodzieniaszek, gołowąsy a piękny, tak właściwie i tak rozumnie postępował, tak przestrzegał starego obyczaju przodków, że cały kraj z niezwykłym uczuciem upodobał go sobie. Lecz wrogi pomyślności śmiertelnych los w boleść zamienił wesele i w kwiecie wieku przeciął nadzieję [pokładaną w] jego zacności. Powiadają mianowicie, że jacyś wrogowie z obawy, by krzywdy ojca nie pomścił, trucizną zgładzili tak pięknie zapowiadającego się chłopca; niektórzy zaś z tych, którzy z nim pili, zaledwie uszli niebezpieczeństwu śmierci. Skoro zaś umarł młody Mieszko, cała Polska tak go opłakiwała jak matka śmierć syna-jedynaka. I nie tylko ci, którym był znany, pogrążeni byli w rozpaczy, lecz i tacy, którzy go nigdy nie widzieli, z płaczem postępowali za marami zmarłego. Wieśniacy mianowicie porzucali pługi, pasterze trzody, rzemieślnicy swe zajęcia, robotnicy robotę odkładali z bólu za Mieszkiem. A także chłopcy i dzieweczki, co więcej, słudzy i służebnice czcili pogrzeb Mieszka łzami i łkaniem.

Na koniec biedna matka, gdy w sarkofagu składano szczątki nieodżałowanego chłopca, przez godzinę leżała jakby umarła, bez tchu i bez życia, i dopiero po egzekwiach biskupi ocucili ją wachlarzami i zimną wodą. Nie czyta się też [nigdzie], aby śmierć jakiegokolwiek króla czy księcia nawet u barbarzyńskich narodów opłakiwana była tak długo i żałośnie; ani pogrzeby dostojnych władców nie bywają powodem takiej żałoby, ani rocznica pogrzebu cesarza nie byłaby obchodzona wśród tak żałobnych śpiewów. Lecz zamilczmy już o smutku za pogrzebanym chłopcem, a przejdźmy do radości z chłopca, któremu przeznaczone było panowanie!
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[30] O małżeństwie Władysława, ojca trzeciego Bolesława.

Po zgonie zatem króla Bolesława i po śmierci innych braci sam jeden panował książę Władysław, który pojął za żonę córkę króla czeskiego Wratysława, imieniem Judytę, a ta powiła mu syna, trzeciego Bolesława, którego sławić powzięliśmy zamiar, jak to wyjawi następujące opowiadanie. Teraz zaś, ponieważ pokrótce przeszliśmy [całe] drzewo, poczynając od korzenia, dołóżmy starań i piórem, i myślą, aby włączyć do katalogu owocodajną gałąź. Przyszli rodzice chłopca nie mieli mianowicie jeszcze wtedy potomstwa; gorliwie oddawali się postom i modlitwom, rozdając hojne jałmużny biednym, ażeby Bóg wszechmogący - który bezpłodnym matkom pozwala cieszyć się synami, który Zachariaszowi dał Chrzciciela i otworzył łono Sary, aby potomstwem Abrahamowym ubłogosławić wszystkie narody - dał im takiego syna i dziedzica, który by Boga się bał, wywyższał Kościół święty, czynił sprawiedliwość i rządził królestwem polskim ku chwale Bożej i szczęściu narodu.

Kiedy tak bez przerwy tym byli zajęci, przystąpił do nich biskup polski Franko, udzielając im zbawiennej rady w te słowa: "Jeżeli z całą pobożnością wypełnicie, co wam powiem, to niewątpliwie pragnienie wasze się spełni". Oni zaś w takiej sprawie jak najchętniej dali posłuch biskupowi i obiecali, że wiele gotowi są uczynić w nadziei [uzyskania] potomstwa, [zaczem] upraszali biskupa, by czym prędzej rzecz przedstawił. A na to biskup: "Jest - rzecze - pewien święty w ziemi francuskiej, ku południowi, koło Marsylii, gdzie Rodan wpada do morza - ziemia zwie się Prowansją, a święty Idzim - ma on tak wielkie wobec Boga zasługi, że każdy, kto pobożnie mu zaufa i czci jego pamięć, jeżeli poprosi go o coś, z pewnością to otrzyma. Każcie więc zrobić posąg ze złota wielkości dziecka, przygotujcie królewskie dary i co prędzej wyślijcie je do świętego Idziego". Bez zwłoki sporządzono posążek chłopca oraz kielich z najczystszego złota; przygotowano złoto, srebro, płaszcze i święte szaty, które zaufani posłowie mieli zawieźć do Prowansji z listem następującej treści:

List Władysława do św. Idziego i do mnichów

"Władysław, z łaski Boga książę Polski, i Judyta, jego prawowita małżonka, O[dilonowi], czcigodnemu opatowi św. Idziego, i wszystkim braciom [przesyłają] pokorne wyrazy głębokiej czci. Dowiedziawszy się, że św. Idzi góruje nad innymi godnością szczególniejszej pobożności i że ochotnie wspomaga [wiernych] mocą z nieba sobie daną, ofiarujemy mu pobożnie w intencji [otrzymania] potomstwa nasze dary i pokornie błagamy o wasze święte modlitwy w intencji naszej prośby".
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[31] O postach i modlitwach w intencji narodzin trzeciego Bolesława.

Przeczytawszy tedy list i odebrawszy dary, opat i bracia przesłali wzajemnie dary ofiarodawcy i odprawili trzydniowy post z litaniami i modlitwami, błagając wszechmocny majestat Boży, aby spełnił pobożne prośby wiernych, którzy teraz tak wielkie dary mu przysłali, a wiele więcej jeszcze ślubowali, bo w ten sposób podniesie chwałę swego imienia u ludów nieznanych, a sławę swego sługi, św. Idziego, rozszerzy daleko i szeroko.

Ciebie prosimy pospołu, ozdobo ziemskiego padołu,
Sług twych wysłuchaj próśb w niebie, które zanoszą do ciebie!
I daj nam dziecię za dziecię, za martwe żywe daj przecie,
Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota!

Po cóż [mówić] więcej? Jeszcze mnisi w Prowansji nie skończyli [postu], a już matka w Polsce cieszyła się z poczęcia syna! Jeszcze posłowie stamtąd nie odeszli, a już mnisi przepowiadali, że pani ich [właśnie] poczęła. Dlatego wysłańcy jeszcze prędzej i bardziej ochoczo wracają do domu, przekonani, że zapowiedź mnichów się spełni, i cieszą się z poczęcia syna, lecz radość ich jeszcze większą będzie, gdy się urodzi.

KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[ZACZYNA SIĘ KSIĘGA DRUGA]
ZACZYNA SIĘ LIST

Panu Pawłowi, z łaski bożej biskupowi polskiemu, [obdarzonemu] szacunku godną roztropnością, jak również swemu współpracownikowi, wzorowej pobożności kanclerzowi Michałowi, szafarz szczupłej okrasy [składa] wyrazy synowskiej czci i powinnych służb.

Wśród rozmyślań nad wielu sprawami nasunęło mi się wspomnienie waszej szczodrobliwej miłości i sławy, jaką daleko i szeroko cieszy się z nieba dana wam mądrość i wśród ludzi uznana zacność. Lecz ponieważ częstokroć łatwo powziąć w myśli [jakiś] zamiar, którego nieporadne wysłowienie nie pozwoli wyrazić, niechaj dobre chęci wystarczą zamiast słów: bo jeśli ktoś robi tyle, na ile go stać, wtedy niesłusznym byłby [jakikolwiek] zarzut. Lecz zaiste, by się nie wydawało, że milczeniem pomijamy sławę tak znakomitych mężów i pamięć tak bogobojnych dostojników, spróbujmy oddać im należną chwałę [choć to jest tak], jakbyśmy kropelką ze źródła chcieli powiększyć odmęty Tybru. Chociaż jednak to, co jest w pełni doskonałym, nie może [już] być w porządku natury pomnożone [w swej doskonałości], żadna przecież rozumna przyczyna nie wzbrania, by tej doskonałości nie uczcić w piśmie i głoszeniem jej chwały. I nikt nie będzie uważał za niestosowne, jeżeli w obrazie obok wspaniałych barw dla rozmaitości przydany zostanie czarny kolor. I na stołach królewskich [przecież] nieraz podaje się jakąś lichszą potrawę, ażeby nią usunąć przesyt po co dzień jadanych delicjach. A i mrówka także, choć nie dorównywa rozmiarami ciała wielbłądowi, jednak skrzętnie wykonywa pracę proporcjonalną do swych sił.

Te przykłady mając przed oczyma, dziecinnym językiem niejako bełkocąc, staram się oddać cześć mężom, którzy sami przez się są ponad wszelkie pochwały, tak jakbym wielbił prawdziwych Izraelitów wolnych od obłudy. Życie ich [jest] chwalebne, uczoność oczywista, przykładne obyczaje, zbawienne nauczanie, ich mądrość wywiedziona z dwuszczytowej góry filozofii umiejętnie rozświetla leśne gąszcze Polski i nie pierwej każe im rzucać pszeniczne ziarno wiary na nieuprawną dotąd glebę serc ludzkich, aż z niej doszczętnie wyplenia ciernie i osty motyką słowa Bożego. Są też podobni do gospodarza, który umie dobywać ze skarbca rzeczy nowe i stare, lub do Samarytanina, który obwiązuje rany poranionego i wylewa na nie wino i oliwę. Także pszenicę rozdzielają sumiennie według miary między współusługujących i talentu nie ukrywają, lecz oddają go na lichwę. Lecz na cóż niemowa sili się mówić o wymownych i na cóż niemądre chłopię wdaje się w tak głębokie dociekania? Jednakowoż wyrozumiałość i świątobliwość wasza, wielcy ojcowie, niechaj ma wzgląd na mą niewiedzę i na moje dobre chęci, i niech nie zważa na to, co i ile ofiarowuję jako owoc mej pracy, lecz ile pragnąłem i na ile wystarczyły me zdolności. Bo gdy magnatowi ubogi przyjaciel cośkolwiek składa w darze, choćby bardzo mały owoc swej pracy, to ów nie wzbrania się go przyjąć, biorąc pod uwagę nie sam dar, lecz uczucia dającego! To zatem dziełko, łaskawi ojcowie, napisane na cześć książąt i kraju waszego stylem, na jaki stać było moją chłopięcą nieudolność, przyjmijcie oraz poprzyjcie swą znakomitą powagą z właściwą wam życzliwością, ażeby Bóg wszechmocny obsypał was obfitością dóbr doczesnych i wiecznych.

KONIEC LISTU
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

ZACZYNA SIĘ SKRÓT



Pomocną rękę mi dajcie, dzieło me innym czytajcie!

Bo ono, jeśli zechcecie, sławnym się stanie na świecie!



Nie dziwota, jeśli w drodze nieco spoczęliśmy,

Czas był spocząć, skoro przecie tyle ziem przeszliśmy;

A i drogi rozpoczętej dobrze nie znaliśmy,

Tylko innych, dróg świadomych, o nią pytaliśmy.

Ale czas już ze snu powstać, dosyć drzemaliśmy,

I o jeden już dzień drogi się rozpytaliśmy,

Ten przeszedłszy, o następnym znowu pomyślimy.

Z Bogiem tedy snujmy dalej, co rozpoczęliśmy,

Dopełnijmy, po kilkakroć co obiecaliśmy,

I dodajmy, jeśli może co opuściliśmy.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

ZACZYNA SIĘ KSIĘGA DRUGA [DZIEJÓW] TRZECIEGO BOLESŁAWA


[1] Najpierw o [jego] pochodzeniu.

Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św. Stefana króla, matka zaś jego, zaniemógłszy następnie, umarła w noc Bożego Narodzenia. Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i więźniów, szczególnie bezpośrednio przed śmiercią, i wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów. Po jej śmierci książę Władysław, jako że był człowiekiem ociężałym i chorym na nogi, a miał małego chłopaczka, pojął za małżonkę siostrę cesarza Henryka III, poprzednio żonę Salomona, króla Węgier, z której nie spłodził żadnego syna, lecz [tylko] trzy córki. Jedna z nich wyszła za mąż na Ruś, druga przykryła swą głowę świętym welonem, trzecią wreszcie poślubił ktoś z jej rodaków. Lecz by ojca tak znamienitego dziecięcia nie zbyć tylko paru słowami, przytoczmy na jego pochwałę jakieś jego rycerskie dzieła.

A więc książę polski Władysław, złączony z cesarzem rzymskim przez swój związek małżeński, odniósł tryumf nad Pomorzanami pospieszającymi na pomoc swoim, których gród oblegał - i hardość ich zmiażdżył pod swymi stopami, a radość z tego zwycięstwa podwoił jeszcze [przypadający wówczas dzień] Wniebowzięcia Bogarodzicy. Po tym zwycięstwie zagarnął siłą ich miasta i warownie wewnątrz kraju oraz nad morzem, ustanawiając swoich rządców i komesów w ważniejszych i bardziej obronnych miejscowościach. A ponieważ wiarołomstwu pogan w ogóle chciał odebrać ochotę do buntu, polecił swym namiestnikom w oznaczonym dniu i o określonej godzinie spalić wszystkie warownie w głębi kraju. Tak się też i stało, ale nawet w ten sposób nie dało się okiełzać buntowniczego ludu. Albowiem tych rządców, których nad nimi ustanowił ówczesny wojewoda Sieciech, częściowo za ich winy wymordowali, inni zaś, szlachetniejszego pochodzenia, rozsądniej i godniej się zachowujący, ledwie zdołali uciec za zgodą [swych] krewnych.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[2] O bitwie Władysława z Pomorzanami.

Książę Władysław jednakże, pomny na wyrządzoną swoim krzywdę, z wielką mocą wtargnął na ich i [Pomorzan] ziemię przed wielkim postem i tam spędził przeważną jego część. A gdy minęła już znaczna część postu, wkroczył niespodzianie w szmat kraju ludniejszy i bogatszy [od innych] i stamtąd zebrał ogromny łup oraz niezliczone rzesze jeńców. Gdy zaś już ze swą zdobyczą wracał niczego nie podejrzewając i już bezpiecznie zbliżał się do granic swego królestwa, Pomorzanie, nagle nań następując, dopadli go nad rzeką Wda i w przeddzień niedzieli palmowej stoczyli z nim bitwę krwawą i żałosną dla stron obu. Bitwa ta bowiem zaczęła się około trzeciej godziny dnia, a skończyła się ze zmrokiem wieczornym. Wreszcie Pomorzanie znaleźli schronienie w ciemnościach nocy, Polacy zaś utrzymali pole zwycięstwa, zwane Drzu. Nie było rzeczą jasną, czy była to klęska chrześcijan, czy też pogan. Bicz ten, zdaniem naszym, Bóg wszechmocny spuścił na przestępców postu czterdziestodniowego ku ich poprawie, jak to później objawił niektórym uratowanym z tego niebezpieczeństwa. A ponieważ, jak powiedziano, zwycięstwo to było dla wielu żałosne i pełne strat, a nadchodziło święto Zmartwychwstania Pańskiego, zwyciężył wzgląd przemawiający za powrotem nad podsuwaną przez niektórych radą, aby ścigać [wroga].
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teksty źródłowe”