KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[33]

Zdarzyło się, że pewien rycerz na pograniczu kraju zbudował kościół, na którego poświęcenie zaprosił księcia Bolesława jeszcze na wpół w chłopięcym wieku wraz z jego młodymi towarzyszami. Dokonano tedy najpierw konsekracji duchownej, a następnie odprawiono zaślubiny małżeńskie. Lecz jak bardzo nie podoba się Bogu łączenie zaślubin Bożych z cielesnymi, łatwo można stwierdzić z nieszczęść, które częstokroć stąd wynikają; często bowiem widzimy, że gdzie naraz odbywa się poświęcenie kościoła i zaślubiny małżeńskie, towarzyszą temu zamieszki i zabójstwa. Okazuje się stąd, że naśladowanie takiego zwyczaju nie jest ani dobre, ani chwalebne. Nie mówimy tego atoli, by potępiać zaślubiny, lecz aby rzecz każdą pozostawiać we właściwym jej czasie i miejscu. Wyraźny znak tego Bóg wszechmogący okazał przy poświęceniu kościoła w Rudzie, albowiem wynikło tam i zabójstwo, i, jak wiadomo, jeden z kapłanów dostał obłędu, a także sami zaślubieni niefortunnym połączyli się związkiem i nie jest tajnym, że nawet pierwszej rocznicy zaślubin nie doczekali. Lecz zamilczmy o cudach, a trzymajmy się naszego wątku.

A więc wojowniczy Bolesław, ponad ucztowanie i pijatykę przekładając rycerskie rzemiosło i łowy, pozostawił starszych z całym tłumem przy biesiadzie, [a sam] z niewielkim orszakiem udał się w lasy na łowy; lecz myśliwi natknęli się na wroga. Pomorzanie bowiem rozpuścili zagony po Polsce, brali łup i jeńców i szerzyli pożogi; lecz wojowniczy Bolesław, jak lew smaganiem ogona wprawiwszy się w gniew, nie czekał na dostojników ani na wojsko, lecz jak lwica łaknąca krwi, kiedy porwą jej szczenięta, mieczem swym w jednej chwili rozprószył ich łupieżców i grasantów. Ale kiedy coraz to bardziej starał się ich doścignąć i pomścić szkody [swego] kraju, nic nie przeczuwając wpadł w zasadzkę, gdzie mógł doznać niepowetowanej szkody. A mimo to, choć garstkę miał nieliczną, mianowicie osiemdziesięciu spośród chłopców i młodzieńców, a ich było trzy tysiące, nie rzucił się do ucieczki ani nie zląkł się tak wielkiej przewagi, lecz od razu ze swym małym hufcem wpadł w środek tłumu wrogów. Dziwne rzeczy powiem i dla wielu może nie do wiary, i nie wiem, czy należy je przypisać [li tylko] zuchwałej odwadze! Gdy już swoich prawie wytracił - bo jedni zginęli, a drudzy się rozpierzchli - i tylko samopięt pozostał, po raz wtóry przebił się przez gęsto stłoczonych wrogów. Ale gdy po raz trzeci chciał zawrócić [do natarcia], jeden z jego ludzi, widząc wnętrzności jego konia ciekące na ziemię, zawołał: "Nie idź już, panie, więcej do walki! Zmiłuj się nad sobą, zmiłuj się nad ojczyzną, siądź na mego konia; lepiej bym ja tu zginął niż ty, jedyne zbawienie Polski". Na te słowa, dopiero gdy koń padł, usłuchał rady [owego] rycerza i tak chociaż trochę oddalił się z pola walki. A widząc poniesione straty i to, że wojewody Skarbimira nie było wśród pozostałych, zwątpił już w możliwość zwycięstwa. Skarbimir bowiem, oddzielnie walcząc gdzie indziej, został ciężko ranny i - czego bez łez niepodobna powiedzieć - stracił prawe oko.

Ci zaś, co siedzieli przy uczcie, usłyszawszy, co zaszło, zerwali się i pospieszyli na pomoc swoim walczącym. Przybywszy atoli zastali Bolesława z garstką zaledwo trzydziestu [towarzyszy], ale nie uciekającego z pola walki, lecz z wolna podążającego śladem pierzchających wrogów. Lecz ani nieprzyjaciel nie stawiał oporu i nie dawał możności [dalszej] walki, ani nasi utrudzeni nie naciskali silniej. Poganie bowiem tak się zdumiewali niezwykłym męstwem młodzieńca, że więcej mieli uznania dla niego, iż z tak małą garstką na tyle się ważył i tak zażarcie nacierał, niż dla siebie, że z takimi krwawymi stratami uzyskali smutne zwycięstwo. "Kimże będzie ten chłopiec? - mówili. A jeśli dłużej pożyje i większe siły będzie miał ze sobą, któż mu się będzie mógł oprzeć w walce?" Tak to poganie użalali się na poniesione w tej walce straty i z trwogą rozpamiętywali zacność [Bolesława], której widzieli dowody, oraz wrócili więcej obciążeni smutkiem niż zdobyczą. Ze swoich zaś na drugi dzień bardzo wielu przybyło do Bolesława, ale już nie tyle z pomocą, jak raczej z pociechą.

Przybywający tam wielmoże wielce boleli nad stratą tylu rycerzy szlachetnego rodu i, choć z szacunkiem, wytykali jednak Bolesławowi jego lekkomyślną odwagę. A Marsowy syn Bolesław nie tylko nie dał posłuchu upominającym go ani nie żałował, że się na takie rzeczy waży, lecz przypominał im, że z obowiązku wierności mają mu pomóc do pomszczenia się na wrogu. Tam to Bolesław tyle odniósł i wytrzymał uderzeń na pancerzu i szyszaku od włóczni i mieczów, że ciało jego pełne kontuzji przez wiele dni dawało świadectwo odebranych ciosów. Toteż nieco mniej bolał nad swą młodzieżą tak chlubnie poległą, ponieważ uważał sobie za zysk tak wielką rzeź nieprzyjaciół. Albowiem na jednego z zabitych lub ranionych rycerzy Bolesława wypadało wielu poległych Pomorzan.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[34] Boleslaw przepędził Czechów i ujarzmił Pomorzan.

Po tym wypadku Bolesław z tymże samym wojskiem zamierzał pomścić się na Pomorzanach i już udał się w drogę, kiedy doszła go lecąca przodem wieść, że Czesi ruszają na Polskę. W wielkiej tedy Bolesław znalazł się niepewności, czy najpierw należy od razu wziąć odwet [na Pomorzanach] za świeżą krzywdę, czy też bronić swego kraju od najeźdźców. W końcu za wzorem Machabeuszów, podzieliwszy wojsko został i obrońcą ojczyzny, i mścicielem krzywdy. Wyprawił na Pomorze część wojska, która grabiąc i paląc wcale sromotnie ich zdeptała, sam zaś komunikiem pospieszył zajść drogę Czechom i przez dłuższy czas wyczekiwał ich wyjścia z lasów; lecz na wieść o Bolesławie strach skłonił ich do odwrotu.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[35]

Nie tylko jednak niezgoda z sąsiadami i walka z wrogami dawała się we znaki Bolesławowi, lecz nadto zamieszka domowa, a co gorsza, zawiść braterska nękała go wszelkimi sposobami. Albowiem gdy we wspomnianej wyżej wyprawie poniekąd powinęła mu się noga, Zbigniew więcej się cieszył, niż kiedy poprzednio po wielokroć odnosił zwycięstwa. Oczywistym tego dowodem był fakt, że przyjmował od pogan drobne podarunki jako oznaki ich zwycięstwa, a posłom [ich] odwdzięczał się wielkimi darami za małe. A ilekroć łupiąc Polskę przyprowadzali ze sobą jeńców z działu Bolesławowego, to natychmiast wysyłali ich na sprzedaż na wyspy barbarzyńców; jeśli zaś cokolwiek, czy to łupy, czy ludzi, przez pomyłkę zagarnęli z działu Zbigniewowego, to bezzwłocznie i bez zapłaty mu to odsyłali.

Oburzeni tym wszyscy mądrzy ludzie w Polsce z przyjaźni do Zbigniewa przerzucili się do nienawiści, tak mówiąc do siebie i tak się nad tym zastanawiając: "Aż dotąd nazbyt cierpliwie znosiliśmy w kraju naszym niezgodę i szkody, czy to nie dbając o nie, czy też przymykając na nie oczy, teraz jednak widzimy jak na dłoni, że wrogowie [dotąd] ukryci zamienili się w otwartych, a spiski tajemne w jawne. Wiemy bowiem i jesteśmy pewni, że nie raz Zbigniew w naszej obecności zaprzysięgał to Bolesławowi, a więc nie raz i nie trzykroć, lecz wielokroć krzywo przysiągł, ponieważ ani nie zachowywał przyjaźni z przyjaciółmi brata, ani wobec wrogów jego nie występował nieprzyjaźnie, lecz owszem, na odwrót, był przyjacielem wrogów brata, a wrogiem przyjaciół". Nie wystarczało mu zaś samo tylko łamanie zaprzysiężonej wiary lub niedostarczenie przyrzeczonych pod przysięgą posiłków, lecz nawet, gdy się domyślał, że brat wybiera się na wrogów, nakłaniał innych nieprzyjaciół, by z innej strony wpadali do Polski, i w ten sposób zmuszał go do odstąpienia od swych zamiarów. Słuchał przy tym niedowarzonych i szkodliwych rad, krzywdząc cały kraj dla nienawiści kilku [ludzi] i wystawiając ojcowskie dziedzictwo na zniszczenie przez wrogów. A ponieważ Zbigniew za sprawą złych rad nie dochowywał bratu ani wiary, ani przysięgi, ani [też] nie bronił sławy kraju i ojcowskiego dziedzictwa i nie troszczył się o zagrażającą [mu] szkodę lub uszczerbek - ach, przyczyną upadku stało się dlań to, w czym szukał wywyższenia, a z upadku tego nie podźwigną go już jego źli doradcy. Niechaj więc czerpią stąd przestrogę potomni i współcześni, aby nie było w królestwie dwóch równych [sobie], a poróżnionych [między sobą] współrządców!
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[36]

Bolesław zaś to wszystko Bogu tylko polecał i krzywdę ze strony brata dotąd spokojnie znosił, a zawsze czynny, obchodził Polskę wkoło jak lew ryczący i groźny. Tymczasem zwiastowano mu właśnie, że gród Koźle na pograniczu czeskim spłonął, sam przez się jednak, a nie z ręki wrogów. On jednak sądząc, że ktoś podstępnie to uczynił, i obawiając się, że Czesi pospieszą gród obwarować, natychmiast pognał tam z bardzo nielicznym pocztem i własnymi rękami robotę rozpoczął na miejscu. Już bowiem do takiego utrudzenia przywiódł swoich ludzi, tak wiele i tak długo jeżdżąc raz tu, raz ówdzie, że wydawało się krzywdą [znowu] ich tak nagle przywoływać. Jednakże i swoich wezwał do pomocy, i brata zaprosił przez zupełnie odpowiednich posłów, przekazując mu następujące wyrazy: "Skoro, bracie, choć starszy jesteś wiekiem, a równy [mi] stanowiskiem i częścią królestwa, [która tobie przypadła], mnie tylko, młodszemu, pozwalasz podejmować cały trud i ani się do wojen, ani do rad królestwa nie wtrącasz, [wobec tego] albo obejmij całą troskę i staranie o [sprawy] królestwa, jeśli chcesz być wyższym, albo też mnie, prawemu synowi, choć młodszemu wiekiem, ponoszącemu cały ciężar [obrony] kraju i wszystkie trudy, przynajmniej nie szkodź, jeśli już nie chcesz pomagać. Jeślibyś więc ową troskę przyjął na siebie i w prawdziwym [dla mnie] pozostał braterstwie, to dokądkolwiek mnie zawezwiesz na wspólną naradę lub dla pożytku królestwa, znajdziesz we mnie wszędzie ochoczego współpracownika. Albo też, jeśli przypadkiem wolałbyś żyć spokojnie, [raczej] niż brać na siebie tak wielki trud, powierz mnie wszystko, a tak za łaską Bożą będziesz bezpieczny!"

Na to Zbigniew bynajmniej nie dał przystojnej odpowiedzi, lecz posłów omal że w kajdanach do więzienia nie wtrącił. Już bowiem zebrał całe swe wojsko, by napaść na brata, a równocześnie zjednał sobie Czechów i Pomorzan celem wypędzenia go z Polski. A tymczasem Bolesław, umocniwszy ów gród i nic o tym nie wiedząc, przebywał w miejscowości zwanej Kamień i tam mając leże, jak zwykle z bezpośredniego pobliża nadsłuchiwał wieści i [odbierał] poselstwa, a równocześnie tym prędzej i niespodzianie zabiegał drogę wrogom. Posłowie wreszcie, zaledwie z pomocą krewnych uwolnieni, powrócili do Bolesława zwiastując, co widzieli i słyszeli. Na wieść o tym Bolesław długo zmagał się z wątpliwością, czy ma stawić opór, czy też [go] poniechać, lecz zebrawszy całą odwagę czym prędzej zgromadził swe wojsko i wyprawił posłów do króla ruskiego i węgierskiego [z prośbą] o pomoc. Lecz gdyby sam z siebie lub ze względu na nich pozostał bezczynny, to przez wyczekiwanie straciłby i samo królestwo, i nadzieję na nie.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[37]

A więc wojowniczy Bolesław, otoczony przez trzy wojska, zastanawiał się nad tym, kogo ma najpierw wyczekiwać, czy kogo [pierwszego] zaatakować - podobnie jak lwa lub dzika wytropionego przez psy myśliwskie, ujadanie psów i trąby łowców pobudzają do wściekłości. Natomiast oni wszyscy tak obawiali się Bolesława, że gdy on stał w środku, nie śmieli zejść się razem w oznaczonym miejscu. Tymczasem zaś przyniesiono przychwycone wraz z posłańcami listy Zbigniewa, z których okazały się liczne zdrady i knowania. Przeczytawszy je zdumiał się każdy rozumny człowiek, a cały lud biadał nad niebezpieczeństwem. Na koniec Bolesław nader roztropnie i stosownie zawarł tymczasowo pokój z Czechami, a zwoławszy wojsko postanowił wypędzić Zbigniewa. Zbigniew zaś nie czekał na przybycie brata, by uczynić to samo lub stoczyć walkę, ani nie próbował go opóźniać, licząc na grody i miasta, lecz uciekł jak jeleń i przepłynął rzekę Wisłę.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[38] Zbigniew pojednał się z bratem.

Bolesław atoli spiesznie przybył pod Kalisz, a napotkawszy tam na opór garści wiernych Zbigniewowi w kilku dniach ten gród zajął, a równocześnie odebrawszy poselstwo ustanowił swego komesa w mieście Gnieźnie. Stąd ruszył na Spycimirz i uwięził [tam] wiernego starca, którego dopiero na wiadomość o poddaniu się jego stolicy niechętnie wypuścił. Zabrał go jednak ze sobą spiesząc do przeniesionej stolicy w Łęczycy i tam naprawił stary gród, [mający być osłoną] przeciw Mazowszu. Wtedy dopiero napłynęły posiłki od Rusinów i Węgrów, z którymi wyruszył w drogę i przeprawił się przez Wisłę. Wówczas Zbigniew zupełnie upadł na duchu i za pośrednictwem księcia ruskiego Jarosława oraz biskupa krakowskiego Baldwina sprowadzony został przed brata, by dać [mu] zadośćuczynienie i oświadczyć posłuszeństwo. Wtedy dopiero uznał się za niższego od brata, wtedy też ponownie wobec wszystkich zaprzysiągł, że nigdy bratu nie będzie przeciwny, lecz we wszystkim będzie posłuszny i zburzy gród Galla. Wtedy uzyskał od brata [tyle], że zatrzymał Mazowsze jako lennik, nie zaś jako władca udzielny. Po pogodzeniu się braci zatem wojsko Rusinów i Węgrów wróciło do domów, Bolesław zaś krążył po Polsce, dokądkolwiek mu się podobało.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[39] Wiarołomstwo Zbigniewa w stosunku do brata.

Znowu zimą zebrali się Polacy, by wkroczyć na Pomorze, bo łatwiej zdobywać warownie, gdy bagna zamarzną. Wtedy to przekonał się Bolesław o wiarołomstwie Zbigniewa, ponieważ jawnie okazał się on krzywoprzysięzcą we wszystkim, co zaprzysiągł. Grodu, który Gallus zbudował, prawie wcale nie zburzył, ani też, mimo wezwania, jednego nawet hufca nie wystawił na pomoc bratu. Książę północny, choć zaniepokojony cokolwiek takim postępowaniem, nie poniechał przecież swego postanowienia, ufność pokładając w Bogu, a nie w bracie. I jak ogniem zionący smok, samym tylko tchnieniem paląc wszystko dokoła, a to, co nie spłonęło, rozbijając ruchem ogona, przebiega ziemię, by czynić spustoszenia - tak Bolesław uderzył na Pomorze, niszcząc żelazem opornych, a ogniem warownie. Lecz pomińmy to, co zdziałał idąc przez kraj i wracając, a przystąpmy do przedstawienia oblężenia miasta Alba w głębi kraju. Bolesław przybywszy pod [to] miasto, które uważane jest jakby za środkowy punkt [całej] krainy, rozbił obóz i kazał przygotowywać machiny, przy pomocy których łatwiej i z mniejszym niebezpieczeństwem można by je zdobyć. Zbudowawszy je, tak gorliwie nacierał orężem i maszynami, że po kilku dniach zmusił mieszkańców do poddania miasta. Zająwszy je, umieścił tam swoich rycerzy, po czym dawszy znak, zwinął obóz i pospieszył na wybrzeże morskie. A gdy już kierował się ku miastu Kołobrzegowi i zamyślał zdobyć gród nad samym morzem, zanim jeszcze podstąpi pod miasto, oto mieszkańcy i załoga miasta z pochylonymi [kornie] głowami zaszli drogę Bolesławowi, ofiarując [mu] samych siebie i [swoje] wierne służby. Ponadto przybył sam książę Pomorzan, uznając się poddanym Bolesława i siedząc na koniu przyobiecał mu swoje służby rycerskie. Przez pięć tygodni Bolesław jeździł po Pomorzu, wyczekując i szukając walki i prawie całe owo państwo bez walki ujarzmił. Takimi przeto tytułami chwały wielbić należy Bolesława i takimi zwycięskich wojen tryumfami wieńczyć!
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[40]

Lecz z tą radością z powodu tryumfalnego zwycięstwa zeszła się równocześnie większa radość z urodzenia mu się syna z królewskiego rodu. Chłopię tedy niechaj rośnie w lata, niech postępuje w zacności, niech umacnia się w zacnych obyczajach, nam zaś wystarczy, jeśli będziemy się trzymać rozpoczętego wątku opowiadania o [jego] ojcu.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[41]

Bolesław więc widząc, że brat wcale nie dochowywał wiary w niczym, co przyrzekł i zaprzysiągł, i ponieważ jako szkodliwy i występny całemu krajowi zawadzał, wypędził go całkowicie z królestwa polskiego, a tych, którzy mu stawiali opór i bronili grodu na pograniczu kraju, pokonał z pomocą Rusinów i Węgrów. Tak to przez złych doradców skończyło się władztwo Zbigniewa, a całe królestwo polskie zostało zjednoczone pod panowaniem Bolesława. A choć dokonanie czegoś takiego zimową porą byłoby wystarczającym trudem dla wielu, Bolesław przecież niczego nie uważa za zbyt ciężkie, w czym widzi możność powiększenia pożytku lub sławy królestwa.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Re: KRONIKA POLSKA - Gall Anonim

Post autor: Artur Rogóż »

[42] Sasi na statkach przybyli do Prus.

Wkroczył tedy do Prus kraju nader dzikiego, skąd, szukając, a nie znajdując sposobności do walki, powrócił z obfitym łupem, wznieciwszy pożary i wziąwszy jeńców. Lecz skoro trafiła się sposobność do wzmianki o owej krainie, nie będzie od rzeczy dodać cośkolwiek z opowiadań przodków. Mianowicie za czasów Karola Wielkiego, króla Franków, gdy mu Saksonia stawiała opór i nie chciała przyjąć jarzma jego panowania ani wiary chrześcijańskiej, lud ów na łodziach przypłynął z Saksonii i wziął w posiadanie tę krainę, a od kraju przyjął nazwę. Dotąd tak bez króla i bez praw pozostają i nie odstępują od pierwotnego pogaństwa i dzikości. Ziemia zaś owa tak pełna jest jezior i bagien, że nawet zamkami i grodami nie mogłaby być tak ubezpieczona; toteż nie zdołał jej dotąd nikt podbić, ponieważ nikt nie mógł z wojskiem przeprawić się przez tyle jezior i bagien.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teksty źródłowe”