Między patriotyzmem a odpowiedzialnością. Czy są winni wznie

Artykuły historyczne napisane przez użytkowników historiapolski.eu oraz z zaprzyjaźnionych stron.
Niniejszy katalog zawiera artykuły naukowe i popularnonaukowe publikowane w naszym serwisie. Trafiają do niego na bieżąco wszystkie nowe artykuły, zawiera również sukcesywnie uzupełnianą bazę starszych tekstów. POLECAMY!
Warka
Posty: 1570
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Między patriotyzmem a odpowiedzialnością. Czy są winni wznie

Post autor: Warka »

Między patriotyzmem a odpowiedzialnością. Czy są winni wzniecenia Powstania Warszawskiego?
Autor:

Powstanie warszawskie, była to walka zbrojna przeciw okupantowi niemieckiemu podjęta przez Armię Krajową (AK) w ramach planu „Burza”. Powstanie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17.001. Rozpoczęło je około 23 000 żołnierzy AK. Co prawda organizacja ta dysponowała w Warszawie bez mała 50 000 bojowników, lecz jedynie około 10% z nich było uzbrojonych, i to z reguły w broń krótką. Do żołnierzy AK dołączyły liczące około 800 ludzi oddziały Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Ludowej w sile około 500 żołnierzy. Sporadycznie, czynny udział w powstaniu wzięła ludność cywilna miasta, wspierając na niektórych odcinkach walczące oddziały, głównie w zakresie ograniczonego zabezpieczenia logistycznego.




Niemcy utrzymywali w Warszawie prawie 20 000 żołnierzy i policjantów. W celu zapewnienia bezpieczeństwa tyłów wojsk walczących z Armią Czerwoną, garnizon warszawski mógł w każdej chwili oczekiwać wsparcia i pomocy ze strony jednostek udających się na front niemiecko-radziecki. Od 4 sierpnia do Warszawy zostały skierowane dodatkowe jednostki, z których sformowano dowodzony przez gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego korpus liczący prawie 25 000 żołnierzy. W sumie w tłumieniu powstania warszawskiego wzięło udział około 50 000 żołnierzy niemieckich i inny narodowości.

Dowódcą powstania mianowano pułkownika Antoniego Chruściela, który 14 września otrzymał awans na stopień generała brygady. W ciągu trzech pierwszych dni powstania, w rękach polskich znalazła się większa część warszawskich dzielnic: Śródmieście z Powiślem, Stare Miasto, Żoliborz, Mokotów oraz trzy enklawy na Ochocie. Mimo wysiłku, powstańcy nie zdołali opanować szeregu ważnych z taktycznego punktu widzenia obiektów jak chociażby: Cytadeli, Dworca Gdańskiego i lotniska na Okęciu.

Szybko, bo po dwóch dniach stłumiono powstanie na Pradze, silnie obsadzonej przez przyfrontowe jednostki niemieckie. Od wybuchu walk Niemcy zachowali kontrolę nad wszystkimi liniami kolejowymi i mostami na Wiśle. Po chwilowym zaskoczeniu, od 5 sierpnia inicjatywa operacyjna przeszła w ręce niemieckie. Rozpoczęte w tym dniu działania wojsk niemieckich na Woli i Ochocie, miały na celu przejęcie pełnej kontroli nad arteriami komunikacyjnymi na linii wschód-zachód i uzyskanie taktycznej łączności z walczącymi dotychczas w okrążeniu w rejonie ratusza i Ogrodu Saskiego oddziałami gen. Reinnera Stahela. W dzielnicach których powstańcy nie zajęli lub tracili na rzecz nieprzyjaciela, Niemcy stosowali szczególne środki bezpieczeństwa i bezwzględny terror.

Po przeniesieniu władz powstańczych (dowództwa i Komendy Głównej AK) na Stare Miasto, oddziały walczące na Woli wycofały się kanałami do Śródmieścia. 6 sierpnia Niemcy przerwali łączność między Starym Miastem a Śródmieściem, docierając do Ogrodu Saskiego. 11 sierpnia skapitulowały ostatnie oddziały powstańcze walczące na Ochocie.



12 sierpnia wojska niemieckie rozpoczęły natarcie na Stare Miasto, gdzie broniło się największe zgrupowanie powstańcze liczące 9 000 żołnierzy. W walkach o warszawską Starówkę hitlerowcy użyli między innymi artylerii i lotnictwa. Ich celem było możliwie szybkie zapewnienie bezpiecznego połączenia przez most Kierbedzia. Niemcy zdecydowany szturm na Stare Miasto rozpoczęli od 19 sierpnia. Mimo kilkakrotnie podejmowanych prób, nie udało się powstańcom przerwać niemieckiego pierścienia otaczającego Stare Miasto. Wymusiło to decyzję dowództwa powstania o ewakuacji kanałami. 2 września ostatnie oddziały powstańcze opuściły Stare Miasto pozostawiając tysiące bezbronnej ludności cywilnej.

W Śródmieściu początkowo powstańcy, po zaciętych walkach, zajęli ważne punkty oporu, m.in.: Pałac Staszica (11 sierpnia), gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej (20 sierpnia), Komendę Policji na Krakowskim Przedmieściu (23 sierpnia). 5 września Niemcy rozpoczęli natarcie wzdłuż Alei Jerozolimskich, pomiędzy ulicami Nowy Świat i Marszałkowską. 6 września zakończyły się walki na Powiślu, zaś 11 września Niemcy przerwali połączenie Czerniakowa ze Śródmieściem.

Brak perspektyw na pomyślny rozwój dalszej sytuacji, przede wszystkim brak nadziei na szybkie wejście do Warszawy Armii Czerwonej i poniesione w toku dotychczasowych walk straty, skłoniły dowództwo powstania do podjęcia w dniach 9-10 września rozmów kapitulacyjnych z Niemcami. Przerwano je na wieść o zbliżaniu się jednostek radzieckich do prawobrzeżnej Warszawy. 14 i 15 września Armia Czerwona a wraz z nią jednostki 1 Armii Wojska Polskiego zajęły Pragę.

Między 16 a 21 września został przeprowadzony na lewy brzeg Wisły, w rejonie Czerniakowa i Powiśla oraz na Żoliborzu, desant żołnierzy 2 i 3 dywizji piechoty 1 Armii WP. W sumie przez rzekę przeprawiono 5 batalionów piechoty, które utworzyły przyczółki lecz nie zdołały ich utrzymać nawet z pomocą powstańców. W działaniach podjętych rzekomo z inicjatywy Berlinga poległo blisko 3 000 żołnierzy.

23 września skapitulował Czerniaków, jedyny zajęty przez AK rejon przylegający do Wisły. Po zaciętych walkach między 24 a 26 września Niemcy całkowicie opanowali Mokotów, zaś 30 września Żoliborz. Tego dnia w Ożarowie pod Warszawą rozpoczęły się rokowania kapitulacyjne. 2 października w kwaterze gen. von dem Bacha podpisano akt kapitulacji. W dniach od 3 do 5 października walczące oddziały złożyły Niemcom broń. Po kapitulacji powstania żołnierzy umieszczono w obozach jenieckich, natomiast ludność cywilną w obozie przejściowym w Pruszkowie, skąd rozsyłano ją po terenie Generalnego Gubernatorstwa lub kierowano do obozów pracy w Niemczech.



Straty wśród powstańców oceniane są na bez mała 45 000 zabitych, rannych i zaginionych. Do niewoli dostało się około 15 000 walczących, w tym Naczelny Wódz gen. Komorowski i dowódca powstania gen. Chruściel. Zatrważające były natomiast straty wśród ludności cywilnej. Wyniosły one według ostrożnych szacunków ponad 180 000 zabitych, nie licząc rannych, zaginionych i osób które na trwale utraciły zdrowie w wyniku doznanego szoku. Oblicza się, że Niemcy stracili w walkach około 25 000 zabitych, zaginionych i rannych. Nie mniej ważne są straty materialne i duchowe jakie poniosła Warszawa. Około 25% budynków na terenach objętych walkami uległo zniszczeniu, a dalsze Niemcy systematycznie burzyli po upadku powstania warszawskiego. Stolica Polski została praktycznie zrównana z ziemią. Na skutek powstania zniszczone zostały w Warszawie prawie wszystkie materialne zabytki, stanowiące dziedzictwo narodu polskiego2.

„Powstanie Warszawskie”, obok „Katynia” i „Monte Cassino” stanowi jeden z symboli narodowych, symboli walki o Polskę w II wojnie światowej. Niestety, nasze największe pomniki stawiamy z reguły na morzu przelanej krwi, bezmiarze cierpień i poświęceń, często bezproduktywnych, niepotrzebnych. Czy ta symbolika powinna rozgrzeszać sprawców przelanej krwi? Tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za wywołanie powstania, kiedy było wiadomo, że zakończy się ono klęską militarną? Kiedy było pewne, że zostanie zniszczona stolica Polski, jedno z najpiękniejszych miast Europy, kiedy można było spodziewać się bezpowrotnej utraty wielorakich dóbr oraz przelewu, w większości niepotrzebnego, polskiej krwi. Jestem daleki od bezczeszczenia owych symboli, świętości narodowych, od nawoływania do sądów i osądów tych, którym naród stawia pomniki. Niemniej jednak powinniśmy zastanowić się czy cena za owe symbole narodowe nie była zbyt wielka i kto za nie przepłacił. Zastanowić się po to, aby zrozumieć że nieobliczalny polski romantyzm w zasadzie do niczego nas nie doprowadził, nic nam jako państwu, narodowi nie przyniósł poza właśnie przelaną krwią i wielkimi stratami materialnymi.

Kto i dlaczego wywołał powstanie? Na ten temat pisało i wypowiadało się wielu, opinie też są krańcowo różne. Co zaś piszą Ci, którzy byli bezpośrednimi decydentami. Oto jeden z nich: Od oficerów polskich, którzy byli jeńcami w ZSRR, wiedzieliśmy o rosyjskich planach zdobycia Europy. (...) Mieliśmy uczucie, że jedynie my znaliśmy bolszewików. Przeczuwaliśmy, że Europie i światu zagraża olbrzymie niebezpieczeństwo, lecz wydawało się, że nikt tego nie widzi. Zachód był ślepy. Wydawało się nam, że jest naszym obowiązkiem otworzyć mu oczy, zanim będzie za późno. Już od dawna misją Polski była obrona Zachodu przed hordami barbarzyńców. Rozumieliśmy, że znowu woła nas przeznaczenie. Skoro jednak nikt nie chciał słuchać naszych słów, nie pozostało nam nic innego, jak zaalarmować świat, poświęcając siebie3.

Zatem swoisty mesjanizm przyświecał decyzji o wywołaniu jednej z najtragiczniejszych epopei II wojny światowej. Warto przypomnieć w tym miejscu, że już w marcu 1944 roku, w obliczu coraz powszechniejszej opinii o klęsce Niemców, aby oszczędzić miasto, postanowiono Warszawę wyłączyć z planu „Burza”. Poprzez Watykan i Szwajcarię, nawiązano nawet z Niemcami rozmowy, aby ogłosić Warszawę miastem otwartym. A jednak kilka miesięcy później podjęto jedną z najtragiczniejszych decyzji w tej wojnie.



Naczelny Wódz, gen. Sosnkowski wysłał do kraju, do Komendy Głównej AK depeszę. Przypominał w niej o potrzebie oszczędzania własnych sił, o odpowiedzialności za podwładnych. Lecz Sosnkowski w swojej naiwności popełnił podstawowy błąd. Otóż w dobrej wierze, nie mając pojęcia z jak nieodpowiedzialnymi wyznawcami owego mesjanizmu ma do czynienia, upoważnił Komendę Główną do opanowania przed przybyciem Armii Czerwonej miasta lub regionu, który posłużyłby za bazę dla ustanowienia władzy Delegatury RP w Londynie.

Ogólnikowe, „duże miasto lub terytorium”, pozwoliło Leopoldowi Okulickiemu wykazać, że jego szaleńczy pomysł stoczenia w Warszawie wielkiej walki nie tylko z Niemcami, ale przede wszystkim z Rosją Radziecką o władzę w stolicy i w Polsce, nie jest w żadnym punkcie sprzeczny z rozkazami Naczelnego Wodza. Okulickiego usprawiedliwiać mogą jedynie trudy służby wojskowej w okresie okupacji, szczególnie zaś morze wypitego alkoholu, o czym nadzwyczaj często wspominają autorzy wspomnień i relacji, którzy mieli z nim styczność w okresie wojny. Jednak pytanie, czy Okulicki był świadom swojego postępowania, pozostawmy na boku. Jest podobno faktem, że widział konieczność „dostarczenia światu krwawego dowodu perfidii sowieckiej”4.

Sądzić należy, że wstępna decyzja o wybuchu powstania zapadła przed południem 22 lipca w Warszawie przy ulicy Chłodnej 10 (lub Chłodnej 4) na odprawie Komendy Głównej w której uczestniczyli m.in.: gen. Tadeusz Komorowski, II zastępca szefa sztabu płk Janusz Bokszczanin po powstaniu szef sztabu KG AK, szef Biura Informacji i Propagandy płk Jan Rzepecki, szef Oddziału III Operacyjno-Szkoleniowego płk Józef Szostak, szef Oddziału Organizacyjnego KG inż. Antoni Sanojca, zastępca szefa sztabu gen. Leopold Okulicki, szef Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego płk Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału V ?ączności Operacyjnej płk Kazimierz Pluta-Czachowski, szef sztabu KG AK gen. bryg. Tadeusz Pełczyński, komendant Obszaru Warszawskiego AK gen. Albin Skroczyński i komendant Okręgu Warszawskiego płk Antoni Chruściel5. Oficerowie Komendy Głównej bynajmniej nie stanowili monolitu jeśli chodzi o wzajemne zaufanie. Były to osoby z różnych środowisk i o różnych charakterach. Podobne stosunki panowały między komendą a komendanturami obwodów. Na przykład płk Chruściel utrzymywał bardzo dobre stosunki jedynie z płk. Rzepeckim, do którego miał pełne zaufanie.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że o ile w początkowej fazie dojrzewania decyzji o powstaniu rolę inspirującą pełnił Okulicki, o tyle od momentu kiedy decyzja ta była już pewna a chodziło o dopracowanie szczegółów, m.in. terminów, rolę inicjatywną przejął płk Jan Rzepecki. Natomiast gen. Komorowskiego coraz bardziej przytłaczała świadomość zbliżającego się powstania i odpowiedzialność za podjęte decyzje. Idea walki Okulickiego opierała się na wiekowej polskiej głupocie wyrażającej się w tym przypadku następującą kalkulacją: należy wywołać powstanie, zająć miasto i utrzymać je aż do czasu nadejścia Armii Czerwonej, jeśli nie nadejdzie – umrzeć. Kalkulacja Rzepeckiego była oparta na kalkulacjach politycznych, i to od razu możemy dodać że złych kalkulacjach, w których uwzględniał aktywną postawę Armii Czerwonej wobec faktu zaistnienia powstania. W zasadzie wśród głównych decydentów i ich doradców zdecydowanie przeciwny wywoływaniu powstania był płk Bokszczanin. Przedstawiał zupełnie odwrotną niż Rzepecki wersję, według której Rosjanie pozostaną obojętni wobec działań zbrojnych na terenie Warszawy.



Według Iranka-Osmeckiego, ostateczną decyzję odnośnie do rozpoczęcia walki gen. Komorowski wydał 31 lipca około godziny 17.00 w obecności gen. Pełczyńskiego, gen. Okulickiego, płk. Chruściela i delegata rządu Jankowskiego. Przesądziła ją najprawdopodobniej informacja przyniesiona przez Chruściela, że czołgi radzieckie zajęły już podwarszawskie: Okuniew, Radość i Miłosną i zrobiły wyłom w niemieckim przyczółku na Pradze6.

W historiografii polskiej, szczególnie krajowej powstałej po 1989 roku, wręcz roi się od dyskusji na temat, czy Armia Czerwona mogła uratować (wyzwolić, przyjść z pomocą) Warszawę? W toku tych dywagacji ważną rolę odgrywa analiza sytuacji operacyjno-taktycznej na froncie radziecko-niemieckim na wschód i północny wschód od Warszawy. Tymczasem wydaje się, że sedno sprawy leżało zupełnie gdzie indziej. Mianowicie warunkiem rozpoczęcia przez Armię Krajową powstania było wykonanie przez Armię Czerwoną z przedmościa pod Magnuszewem manewru oskrzydlającego Warszawę od południa. Dokładnie takiego, jaki został wykonany w styczniu 1945 roku. Tylko w ten sposób Rosjanie mogli dostać się do lewobrzeżnej części stolicy latem 1944 roku. Jedynie wybuch powstania w chwili rozpoczęcia radzieckich działań spod Magnuszewa dawał szansę na spełnienie jego wojskowych, a w perspektywie politycznych celów, czyli przyjęcia wojsk i władz radzieckich przez Delegaturę Rządu i dowództwo AK w Warszawie. Tylko jakie cele polityczne i wojskowe mieliby wówczas do spełnienia w Warszawie Rosjanie?

Gen. Bór-Komorowski przez całą przez całą ostatnią dekadę lipca zdecydowanie odparowywał naciski na niezwłoczne podjęcie walki. Ufał oficerom operacyjnym, którzy przestrzegali, że nie wolno zaczynać powstania zanim wojska sowieckie nie rozpoczną operacji oskrzydlania miasta, bo na pewno nie będą Warszawy zdobywać atakiem frontalnym.



Czy należało kalkulować że wojska radzieckie wejdą czy nie do Warszawy? Oczywiście, że należało, ale nie w sposób jednostronny bez porozumienia z dowództwem Armii Czerwonej. Kiedy 3 sierpnia w Moskwie, podczas spotkania na Kremlu, Mikołajczyk eksponował fakt wybuchu i znaczenie powstania zbrojnego w Warszawie, Stalin wyraźnie deprecjonował znaczenie tego wydarzenia dla losów wojny. Dzisiaj z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że był i tak nad wyraz układny nie sprzeciwiając się koncepcji wsparcia walczących oddziałów. Front wschodni był w wojennej strefie odpowiedzialności Rosjan. Tak ustalono w Teheranie i te ustalenia realizowali wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia w tej wojnie. Polska, jedynie z punktu widzenia naszego polonocentryzmu, powinna była być w centrum ówczesnej światowej polityki. Skoro tak nie było, widocznie świat uznał że jest to zbędne.

14 września wojska radzieckie zajęły prawobrzeżną Warszawę. Był to zaplanowany finał białoruskiej operacji strategicznej na środkowym odcinku frontu wschodniego w lecie 1944 roku. Czy stać było wojska radzieckie na zdobycie Warszawy? Myślę, że tak. Tylko niby po co? W jakim celu? Dla kogo? Żeby pomóc ewidentnemu przeciwnikowi politycznemu Stalina jakim był rząd polski w Londynie? Strefy władzy, podział wpływów był już dokonany w Teheranie. I Stalin nie widział potrzeby komplikowania sobie sytuacji. Na jego miejscu każdy postąpiłby podobnie. Nie Stalin, lecz Anglicy i Amerykanie sprzedali Polskę dużo wcześniej niż w Jałcie.

Po opanowaniu Pragi, na rozkaz gen. Berlinga, oczywiście że uzgodniony z Rosjanami, część oddziałów 1 Armii WP podjęła działania zaczepne w celu przyjścia z pomocą walczącym powstańcom. Utworzono przyczółki na lewym brzegu Wisły i nawiązano kontakt z oddziałami powstańczymi7. Jednak wobec pasywnej postawy Rosjan i przewagi wojsk niemieckich oraz olbrzymich strat oddziałów 1 armii ponoszonych przede wszystkim ze względu na nieumiejętność walki w mieście, przyczółki zlikwidowano. 1 armia okupiła swoją inicjatywę śmiercią 3764 żołnierzy. Nigdy dotąd, od kampanii wrześniowej 1939 roku, wojsko polskie nie poniosło tak ogromnych strat. Przypomnijmy, że cztery miesiące wcześniej pod Monte Cassino poległo 924 żołnierzy a 345 uznano za zaginionych.



Wybuch powstania warszawskiego zbiegł się z wizytą w Moskwie Mikołajczyka. Jeszcze przed wyznaczeniem daty rozpoczęcia działań zbrojnych, kierownictwo AK zastanawiało się co premier rządu będzie robił w Rosji. Część z oficerów KG, nie wiedzieć czemu doszła do przekonania, że powstanie mogłoby stanowić dobrą kartę w rękach premiera podczas jego rozmów ze Stalinem. W przyszłości warto zastanowić się nad następującą tezą. Leopold Okulicki był bliskim współpracownikiem, jeśli nie przyjacielem i zaufanym, gen. Władysława Andersa. Razem byli i pili w Rosji, razem byli na Bliskim Wschodzie. Obaj opowiadali się jako nieprzejednani wrogowie Związku Radzieckiego. Okulicki nigdy nie był dobrym dowódcą, trudno też jednoznacznie oceniać jego zdolności do pracy w konspiracji, chociaż i te nie wydają się najwyższego lotu, zważywszy na ciągoty generała do alkoholu. Można zatem przypuszczać, że zasadniczym celem misji Okulickiego w Warszawie, było zbuntowanie Armii Krajowej przeciw rządowi w Londynie i Naczelnemu Wodzowi, jeśli ci przystawaliby łatwo na żądania Stalina. Tymczasem faktem jest, że podczas pobytu w Moskwie premier Mikołajczyk eksponował znaczenie powstania, podczas gdy Stalin wyraźnie deprecjonował jego znaczenie dla losów wojny.

Akt kapitulacji powstania podpisano 2 października w Ożarowie, w kwaterze gen. von dem Bacha-Zelewskiego. Gen. Komorowski nie odważył się stanąć oko w oko z Niemcami. Wysłał w celu złożenia podpisów upełnomocnionych przedstawicieli Komendy Głównej AK płk. Iranek-Osmeckiego i ppłk. Zygmunta Dobrowolskiego. Sam zdobył się jedynie na napisanie dzień później rozkazu, w którym niewinnie przelaną krew setek tysięcy warszawiaków usprawiedliwiał „ogólnym rozwojem wypadków wojennych na naszych ziemiach”8.

Bez względu na racje towarzyszące decyzji wybuchu powstania, decyzja ta była błędna, należy się zastanowić czy w myśl przepisów prawa wojennego nie była zbrodnią wojenną. Wydanie rozkazu do walki w mieście narażało na zniszczenie nie tylko samo miasto, jedno z najpiękniejszych miast świata, ale w jeszcze większym stopniu narażało życie setek tysięcy jego mieszkańców, którzy mieli prawo oczekiwać zapewnienia im bezpieczeństwa, szczególnie od przedstawicieli ich rządu. Tej zbrodniczej decyzji nie usprawiedliwiają żadne względy polityczne ani wojskowe. Potrzeba czy wręcz konieczność zamanifestowania się przez Delegaturę Rządu i Armię Krajową Rosjanom jako prawowici gospodarze stolicy Polski, a tym samym całego kraju, mogła być i powinna być zrealizowana w każdy inny sposób, byle nie narażając miasto i jego mieszkańców.



Tragedia powstania nie wzięła się li tylko z błędnego momentu podjęcia walki. Również sam przebieg działań militarnych, szczególnie w pierwszej fazie powstania, rzutował na jego przebieg, i to dodajmy od razu, w sposób korzystny dla powstańców. Oto bowiem gdyby AK zdołała opanować wszystkie niemieckie punkty oporu w mieście, wówczas Niemcy nie mieliby związanych rąk i nie musieliby cały czas troszczyć się o los kilku tysięcy własnych żołnierzy, urzędników i innych osób otoczonych przez powstańców w różnych punktach miasta. Spalenie Warszawy byłoby wtedy najłatwiejszym i najskuteczniejszym sposobem zakończenia walk i zażegnania zagrożenia w postaci ogniska walki na linii frontu niemiecko-radzieckiego.

W tym kontekście odpowiedź na pytanie - czy powstanie mogło mieć inny przebieg? - jest oczywista. Pierwotny plan dowództwa niemieckiego, przed objęciem dowództwa przez Bacha-Zelewskiego 8 sierpnia, przewidywał spalenie miasta przez użycie bomb zapalających. Przy zastosowaniu tego sposobu powstańcy i cała ludność Warszawy byłaby szybko wykurzona z miasta jak lisy z nor. Niemcy mieli już wówczas znakomite doświadczenia w tym względzie wyniesione z pożarów niemieckich miast jakie wzniecały naloty alianckie. Jednym z najświeższych i najbardziej tragicznych było spalenie Hamburga które dowiodło, że w mieście nie można oprzeć się żywiołowi ognia.

Koszmar ruin Warszawy, cmentarz tysięcy ludzi, świadectwo heroicznej 63-dniowej walki, przynosiły bezsilność i żal, powodowały bolesny wstrząs, dręczące pytania. Rany jakie pozostawiło po sobie powstanie warszawskie ledwo zabliźniły się. Dociekanie przyczyn katastrofy jest niezwykle bolesne. To jakby rozdrapywanie owych blizn. Powstanie to synonim polskiego heroizmu. Jednak heroizm i jego kult nie może przesłaniać problemu odpowiedzialności. Na tych, co szafują życiem ludzi, ich dorobkiem i zasobami kultury narodowej, ciąży wyjątkowa odpowiedzialność. Pamięć o powstaniu powinna uczyć kompetencji i odpowiedzialności za życie i wartości narodowe. Każda manifestacja winna mieć swoje sensowne granice. Musi istnieć proporcja strat i zysków. Poświęcanie losu stolicy i jej mieszkańców dla manifestacji protestu było krokiem niedopuszczalnym i nieodpowiedzialnym. Symbol powstania warszawskiego nie równoważy ogromu strat za które bezpośrednio odpowiedzialni są ci, którzy dowodzili powstaniem.





1 Jaki dotąd najlepszym studium działań wojskowych w powstaniu jest praca A. Borkiewicza, Powstanie warszawskie 1944, różne wydania.

2 Szerzej patrz, tamże, s. 548-550.

3 K. Iranek-Osmecki, Powołanie i przeznaczenie. Wspomnienia oficera Komendy Głównej AK 1940-1945, Warszawa 1998, s. 404.

4 Tamże, s. 407.

5 A. Borkiewicz, pr. cyt., s. 28-33.

6 K. Iranek-Osmecki, pr. cyt., s. 425.

7 Piszę o tym m.in. w: 5 Brygada Artylerii. Tradycje, historia, współczesność, Warszawa 1996, s. 158-179.

8 K. Iranek-Osmecki, pr. cyt., s. 479.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Artykuły historyczne”