Czesławice

Wiedza o lokalnych wydarzeniach, bohaterach, całej przeszłości regionu i jego miejscu w wydarzeniach o szerszym zasięgu terytorialnym. Powstanie miasta, historia miast, lokacje i akty lokacyjne. Wiedza o społeczności lokalnej, złożoności struktury społecznej i kulturowej różnorodności.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Czesławice

Post autor: Artur Rogóż »

Czesławice leżą ok. 8 km na północny zachód od Gołańczy. Badania archeologiczne, przeprowadzone na tym terenie wykazały, że osada ta istniała już w okresie wpływów Imperium Rzymskiego. Nazwę miejscowości wiąże się z imieniem Czesław, Czestek bądź Cząstek. Być może związane jest to z osobą starosty nakielskiego o imieniu Czeslaus, który w dokumentach wymieniany jest w roku 1391.


W późniejszych wiekach właścicielami wsi byli m.in.: w roku 1520 Mikołaj Margoński, następnie Przedpełscy, Zakrzewscy, Gorajscy, Świnarscy, w roku 1761 sam starosta generalny Wielkopolski, marszałek nadworny koronny Kazimierz Raczyński, a po nim Karol Bolesz herbu Jastrzębiec, który kupuje Czesławice w 1788 r. za 18.000 zł.
O Karolu Boleszu, wiemy, że w wieku 17 lat podpisuje akces do konfederacji barskiej, której następstwem był zryw niepodległościowy, uznawany za pierwsze powstanie narodowe.
Przegrana konfederatów doprowadziła - niestety - do pierwszych w historii zsyłek na Sybir, a państwa ościenne wykorzystały powstałe zamieszanie do usprawiedliwienia rozbioru Polski.
W miejscu tym warto zacytować wpis z kroniki miejscowej szkoły: „W roku 1772 nastąpił niebywały w dziejach świata akt zbrodni popełnionej przez trzy mocarstwa: Austrię, Rosję i Prusy. Te trzy czarne i drapieżne orły zatopiły swe szpony w żywym ciele Polski i rozszarpały ją”. Jest to pierwszy wers z kroniki pisanej w głębokim duchu patriotycznym przez przybyłego do Czesławic w 1920 roku z Małopolski nauczyciela i kierownika tutejszej szkoły, Władysława Domańskiego.

ŻYWIOŁ NIEMIECKI
W XIX wieku Czesławie kupuje Ludwig von Gustorf Koerner, brat Edwarda Otto Theodora Koernera, ówczesnego właściciela Stołężyna. Buduje on - w trzeciej ćwierci XIX wieku - parterowy dwór na podmurówce kamiennej, który posłuży za rezydencję rodzinną Koernerom, aż do momentu wkroczenia do Czesławic Armii Czerwonej.
Najbardziej charakterystycznymi elementami dworu są dwie facjatki nad wejściami od strony południowej i północnej oraz wieżyczka - sygnaturka, nakryta dachem namiotowym. Od strony południowej wybudowano podjazd kamienny, przed którym tryskała fontanna. Za dworem przetrwał natomiast malowniczo położony staw, otoczony zdziczałym parkiem, z grupami starodrzewia.
Do majątku należały również zabudowania gospodarcze, stajnie, stodoła, owczarnia, magazyn nasienny, krochmalnia i betonowe silosy, które wyglądają jak umocnienia obronne. Nie w tym kierunku należy jednak doszukiwać się przeznaczenia tych obiektów. Jak prostuje Zenon Słodowicz, pracownik dzierżawionego obecnie folwarku, niedokończone betonowe silosy miały służyć do robienia kiszonki.

ZŁE WSPOMNIENIA PO DZIEDZICACH
Pierwszym właścicielem Czesławic z rodziny Koernerów był Ludwig. Krążą legendy, że swoim bogactwem obnosił się nawet przed miejscowymi dziećmi. Zapraszał je czasami do swego ogrodu, rzucał między nie monety i patrzył, jak biją się między sobą o pieniądze. Organizował również tańce w spichlerzu. Po tym jednak, jak pewnego razu zaczął okładać szpicrutą zaproszonych gości, nikt więcej na zabawę do niego nie przyszedł. Był znienawidzonym panem, dlatego prawdopodobnie to jego postać straszy miejscowych, którzy powiadają: - po śmierci musiał nie zaznać spokoju i daje znaki swej obecności w czesławickich dobrach.
Ludwig nie mógł jednak równać się ze swoim synem Emilem. Ideologia nazistowska trafiła tutaj na podatny grunt. Dlatego w miejscowej kronice szkolnej został upamiętniony jako wyjątkowo nikczemna postać.
Jego uprzedzenie do Polaków uwidoczniło się po wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski i mianowaniu Bürgermeistrem obwodu: Czesławice z Folwarkiem, Jeleń i Buszewo. Na początku wojny, zebrawszy wszystkich Polaków z okolicy, oświadczył z całą satysfakcją i ironią, że Polski już nie ma i nigdy nie będzie. Później było już tylko gorzej. Polacy stali się siłą roboczą bez dostatecznego wynagrodzenia i wyżywienia. Do pracy obowiązani byli wszyscy mężczyźni bez względu na wiek, kobiety do lat sześćdziesięciu i dzieci od lat dwunastu, a od roku 1942 od lat dziewięciu. W maltretowaniu Polaków psychicznie i fizycznie dorównywali Koernerowi, jego zastępca Max Jesse, synowie brygadzisty Maxa Fechnera: Artur, Alfred, Erwin i Walter, Otto Beich, podwórzowy Fryderyk Plagens, często zmieniający się urzędnicy gospodarczy: Adolf Bosse, Erwin Radler, Fink, a także 70-letni starzec Emil Koepke, który z wielką gorliwością egzekwował kłanianie się i donosił najrozmaitsze brednie Koernerowi i policji.
Propaganda kierowana przeciw Polakom i wynaturzenia okresu wojny doprowadziły do tego, że bardzo uciążliwe stawały się nawet małe niemieckie dzieci.
Koerner paradował w mundurze hitlerowskim z bronią w ręku i urządzał niespodziewane wyprawy po wsi, a gdzie nie był sam, nasyłał policję z Gołańczy lub swoich siepaczy.
Maltretował żonę kierownika szkoły Jana Szewczyka - Marię, która z trojgiem dzieci przebywała w Czesławicach, po tym jak przed wysłaniem do obozu, musiał uciekać jej mąż. Starą metodą pruską bił młodych, aby nie myśleli o jakiejkolwiek reakcji. Prawie codziennie wysyłał kogoś na posterunek do Smogulca za byle przewinienie. Tam rządzili bezkarnie policjanci: renegat Kabacki oraz volksdeutsch Richter z okolic Skoków. Duet ten był postrachem całej okolicy, który w wyjątkowo sadystyczny sposób obchodził się z przesłuchiwanymi.
Przez Koernera, emerytowany profesor seminarium, społecznik, Stefan Trznadel z Dębińca siedział miesiąc w margonińskim więzieniu. Następnie z chorą nieuleczalnie żoną i schorowaną córką został wysiedlony do Generalnej Guberni, gdzie krótko potem zmarł. Koerner wysiedlał uciążliwe jednostki według swego uznania. Nie oszczędził nawet 70-letniej staruszki, Józefy Urbańskiej. Wydał także do obozu koncentracyjnego Stanisława Kowalewskiego z Buszewa, który również nie doczekał wyzwolenia.
Niemiłych wspomnień z Koernerem było dużo. Na podstawie tych faktów możemy - niestety - zobrazować nie najlepszy obraz ostatniego pana tutejszego majątku, a także co niektórych Niemców mieszkających wówczas na tych terenach.
Nie sposób opisać wszystkich krzywd wyrządzonych w tamtych strasznych czasach, jedno jest jednak pewne: niemieckie upiory jeszcze długo będą tutaj pokutować.

ZWYCIĘSKA ARMIA CZERWONA
Emil Koerner uciekł z Czesławic tuż przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Sołtysem gromady Czesławice został Franciszek Olejniczak, a administracją tutejszego majątku kierował Franciszek Wenzel przy współpracy Komitetu Folwarcznego. Armia Czerwona nie gościła w Czesławicach długo, gdyż nie po myśli czerwonoarmistów budynek wzięty za gorzelnię okazał się tylko... krochmalnią.
Po wojnie działało tutaj Państwowe Gospodarstwo Rolne. Pomieszczenia dworu wykorzystywano jako przedszkole, istniała również klubokawiarnia z pierwszym w wiosce telewizorem. Jak pamiętają jeszcze mieszkańcy, pierwsze transmisje telewizyjne zbiegły się w czasie, z zamachem na prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Relację tę oglądało wiele osób z wioski.
Po 1989 roku majątek przejęła Agencja Nieruchomości Rolnych, która wydzierżawiła go byłemu już senatorowi Henrykowi Stokłosie. Jak żalą się miejscowi, dobrze prosperujący PGR w czasie dzierżawy obrócił w ruinę. Wyprzedał prawie cały stan bydła, ciągniki oraz kombajny. Majątek w opłakanym stanie przejęli Józef Pilarz i Bogdan Grzebalski. Próbowali oni dźwignąć to gospodarstwo, ale w końcu za długi w roku 2006 przejęła je Hurtownia Rolnik, która gospodaruje obecnie na majątku i zatrudnia ok. 20 osób.

CO Z DWOREM?
Dawna rezydencja rodziny Koernerów z biegiem czasu zaczęła niszczeć i prawie całkowicie opustoszała. Zlikwidowano znajdujące się tam mieszkania. Obecnie służy jedynie za kaplicę, do której raz w tygodniu na mszę dojeżdża ksiądz dziekan Leonard Kowalczyk.
Budynek ten z okalającym go parkiem doczekał się jednak zainteresowania ze strony władz.
Rada Miasta i Gminy Gołańcz stara się zmienić plan zagospodarowania przestrzennego na tym terenie, aby można było przejąć zabytkowy dwór z parkiem od Agencji Nieruchomości Rolnej.
Jak planuje burmistrz Mieczysław Durski, miejsce to ma w przyszłości służyć nam wszystkim.
Dwór pod nadzorem konserwatorskim będzie odrestaurowany i przeznaczony na cele publiczne, a ośmio-hektarowy park, który zostanie poddany rewitalizacji, ma służyć jako teren rekreacyjny.
486x245-images-stories-Nr-26_2010-czeslawice-dwor.gif
486x245-images-stories-Nr-26_2010-czeslawice-dwor.gif (85.86 KiB) Przejrzano 964 razy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia lokalna”