Strona 1 z 1

Religijność oraz tolerancyjność w XVI-wiecznej Rzeczpospolit

: 13 sty 2011, 01:29
autor: Warka
Religijność oraz tolerancyjność w XVI-wiecznej Rzeczpospolitej
Przedmiotem niniejszej pracy będzie próba pokazania miejsca religii, i to nie tylko katolickiej ale i protestanckiej, w Rzeczpospolitej XVI-wiecznej. Będzie to próba pokazania, iż w ówczesnej Europie, Polska była krajem wyjątkowym pod względem wyznaniowym, była państwem bez "palących się stosów", wzorem, z którego należało czerpać przykład, i który należało przeszczepiać na swój grunt. Tym bardziej, że wraz z nadejściem epoki odrodzenia, słowo tolerancja często utożsamiano i postrzegano jako grzech. Słowu temu nadawano więc znaczenie pejoratywne. Sytuacja uległa zmianie gdy Stary Kontynent doświadczył zjawiska określanego mianem "kryzysu wiary", oraz gdy za sprawą mieszkających w Rzeczpospolitej arian, w tolerancji zaczęto upatrywać nie wady, a wręcz przeciwnie cnoty. To właśnie oni, arianie, byli w ówczesnej Polsce mniejszością wyznaniową, i to dzięki ich położeniu oraz głoszonym poglądom, wcześniej w Rzeczpospolitej, niż jakimkolwiek kraju europejskim, zrozumiano znaczenie słowa "tolerancja". Poza tym znajdujące się na styku dwóch wielkich kultur - rzymskiej oraz bizantyjskiej, państwo polskie cechowała odmienność (także w sferze wyznania i religii). Rzeczpospolita była mniej gruntownie chrystianizowana, może nie modliła się równie gorąco co Zachód, ale i stopień zepsucia moralnego i duchowego w polskim kościele XVI-wiecznym, nie był tak wysoki jak w pozostałych, europejskich krajach. Przejdźmy do meritum postawionego w temacie zagadnienia.

Swoje rozważania pragnę rozpocząć od postawienia pytania o to, czym jest tolerancja. Otóż, tolerancja to umiejętność uszanowania czyjejś odmienności, niekoniecznie zaś jej akceptacja.

Przejdźmy teraz do prześledzenia historii ruchu reformacyjnego na ziemiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zacznijmy od wyznaczających go prądów. Otóż w XVI-wiecznej Polsce popularnością cieszyły się następujące wyznania: kalwinizm oraz luteranizm. Zwolennicy luteranizmu zamieszkiwali głównie ziemię Wielkopolską, Prusy Królewskie, a częściowo także i Litwę. Z kolei kolebką polskiego kalwinizmu, stała się Małopolska oraz pozostała część Litwy. Kalwinizm szerzył się wśród średniej oraz bogatej szlachty. Pamiętać jednak warto, że około połowy XVI stulecia, już blisko 50% małopolskiej szlachty deklarowała przynależność do kalwinizmu. Szlachtę pociągały w kalwinizmie idee organizacyjne, a nade wszystko koncepcja ubogiego kościoła. Z czasem wśród polskich kalwinów nastąpił podział na dwa zbory, większy - dotychczasowy kalwiński, oraz mniejszy - braci polskich, zwanych częściej arianami. Zbór mniejszy zasilili głównie mieszczanie, rzadziej zaś brać szlachecka. Ułomnością, która raziła u arian, tak polskich katolików, jak i protestantów, by radykalizm światopoglądowy. Kolebką oraz ośrodkiem centralnym braci polskich, był Raków. To w nim zorganizowali oni swoją najważniejszą gminę. W sumie na ziemiach Rzeczpospolitej (a konkretnie w Małopolsce i na Wołyniu) powstało 170 gmin - nazywanych także wspólnotami.

Dla porównania kościół kalwiński w Polsce liczył blisko 500 zborów. Tym samym wyznanie ewangelicko-reformatorskie stało się najliczniejszą gminą protestancką na ziemiach XVI-wiecznej Polski. Proces krzewienia kalwinizmu w Polsce monitorował sam Jan Kalwin, który rozłam na zbory skwitował następującym słowami: "Boże, nie dozwól, aby tak szczęśliwie rozpoczęte dzieło w Polsce rozpadło się i zostało rozdarte i zrujnowane przez chciwość szatana".

Apogeum rozkwitu reformacji na ziemiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, datuje się na okres 1550-1580. Nie wchłonęła ona jedynie Mazowsza. Negatywnie do reformacji ustosunkowała się drobna szlachta, zaś niemal zupełny brak zainteresowania okazali chłopi. Inaczej rzecz się miała ze szlachtą średnią i dobrze sytuowaną. Aż około 20% wspomnianych grup, identyfikowało się z reformacją, głównie zaś z kalwinizmem. Łącznie na ziemiach polskich funkcjonowało około 1000 zborów, w tym jak wyżej wspomniano blisko 500 kalwińskich.

Mieszane uczucia w postrzeganiu nowych prądów religijnych towarzyszyły polskim intelektualistom. Podobnie było z katolickim duchowieństwem, część spośród którego definitywnie odcięła się od reformacji. Byli jednak i tacy duchowni, którzy wyraźnie jej sprzyjali. Przejawem wspomnianego podziału, był zjazd piotrkowski (z 1551 roku), podczas którego zobowiązano zgromadzonych biskupów do złożenia stosownego wyznania wiary.

Obok wspomnianych wyżej nurtów polskiej reformacji, w II połowie XVI wieku, pojawił się kolejny - bracia czescy. Zmuszeni do opuszczenia Czech i Moraw, szukali i znaleźli schronienie w Rzeczpospolitej (głównie zaś na Wielkopolsce). Ośrodkiem decyzyjnym zostało Leszno, a w ciągu II połowy XVI wieku, liczba zborów, osiągnęła 50.

W latach 1520-1540 ukazało się wiele pism napiętnujących reformację. Za pośrednictwem królewskich decyzji, odmawiano prawa wyznawania luteranizmu, z czasem zaś, w rolę cenzurującego pisma religijne, wcielił się rektor najwyższej, krakowskiej uczelni. Kary za kolportowanie wspomnianych druków były wysokie: od banicji po spalenie na stosie. Pozbawieni życia mogli być ci spośród żaków, którzy pobierali na uczelniach niekatolickich. A oto, co o sprawie sądzili starostowie (z korespondencji do króla Zygmunta I): "Minęło już kilka lat, gdy z powodu szerzenia się zarazy luterańskiej wydaliśmy byli Wierności Waszej mandat, aby zapowiedział wszystkim szeroko dokoła, by nie odważyli się podróżować do Wittembergii albo do tych miejsc, w których istniałoby jakie podejrzenie herezji, lub też wysyłać tam swoje dzieci. Jednakże donoszą nam, że istnieją niektórzy, którzy przebywają w takich miejscach, które im przez nas zostały zakazane. Rzecz ta wydaje się nam zgoła nie do zniesienia. Dlatego polecamy Wierności Waszej, abyś kazał ponownie ogłosić pod karą gardła, proskrypcji i utraty wszystkich dóbr, aby nie odważyli się dzieci swoje posyłać do jakichkolwiek miejsc podejrzanych o herezję".

Na szczęście teoria i w XVI wieku często mijała się z praktyką. Tym samym, równie wysokich, co bezwzględnych kar nie zasądzano. Co ciekawe, z czasem złagodził, a następnie zniósł je sejm. Podobnie rzecz się miała z wyrokami, zasądzanymi przez kościół katolicki. Bądź ich nie egzekwowano, bądź z powodu opieszałości duchownych, nie znajdowały odzwierciedlenia w życiu. I choć od 1557 roku sądownictwo religijne znalazło się w rękach królewskich, to ten sporadycznie z niego korzystał, niechętnie rozstrzygając kwestie natury wyznaniowej.

Podsumowując: choć XVI-wieczna Rzeczpospolita Obojga Narodów formalnie nie sprzyjała reformacji, to jednak, na jej terenie zaistniało realna zjawisko poszanowania różniących się w wierze. Co więcej, w bliskiej przyszłości, dokonać się miał akt usankcjonowania prawnego poszczególnych wyznań na ziemiach polskich. Początkowo (około połowy XVI wieku) starano się o powołanie kościoła narodowego, ale już w 1555 roku przyjęto projekt uchwały, mający na celu zwołanie soboru narodowego. Interesującym elementem projektu był pomysł, by sobór "zarządziła" głowa kościoła katolickiego, przy jednoczesnym, utrzymaniu relacji tegoż soboru ze stolicą w Rzymie. Pod projektem podpisali się: król Zygmunt August, oraz część wyższego duchowieństwa. Niemniej jednak tak zarysowany projekt, nie doczekał się ostatecznej realizacji. Tym samym nie udało się wprowadzić między innymi koncepcji zawierania związków małżeńskich przez księży.

Nie powiodła się także inna inicjatywa. A mianowicie utworzenia z poszczególnych prądów religijnych - jednego "połączonego". Podobnie Janowi Łaskiemu, nie udało się powołać do życia kościoła reformacyjnego.

Z kolei na skutek zintensyfikowanej działalności katolików, protestanci podjęli starania mające na celu zagwarantowanie im wolności kultu. Tej przesłance służyło zorganizowanie synodu generalnego sandomierskiego, w kwietniu 1570 roku. W Sandomierzu stawili się luteranie, kalwini oraz bracia czescy. Podczas trwania synodu, podpisano tzw. ugodę (zgodę) sandomierską. Jej istotę stanowił zapis o potrzebie zwoływania wspólnych synodów, w celu stawienia czoła szerzącej się kontrreformacji. Na drodze ugody, nie udało się rozwiązać kwestii natury teologicznej oraz organizacyjnej. Pomimo, że ugoda z Sandomierza nie uzyskała akceptacji sejmowej, akt z 1555 roku obowiązywał do roku 1595.

Podczas sejmu konwokacyjnego (1573 rok), zwołanego po śmierci Zygmunta Augusta, w roku 1572, szlachta w akcie nieprzymuszonej woli, przyjęła inicjatywę, autorstwa strony przeciwnej, inicjatywę traktującą o pokoju pomiędzy różniącymi się w wierze. Przyjęcie, a wcześniej określenie i sprecyzowanie warunków pokoju religijnego, było możliwe dzięki obradom komisji, w skład której weszli między innymi: biskup włocławski Stanisław Karnkowski czy trybun szlachecki Mikołaj Sienicki. Uchwalenie aktu konfederacji warszawskiej (28 styczeń 1573 rok) - wbrew woli nuncjusza Stolicy Apostolskiej, prymasa czy biskupów - było wielkim sukcesem. Warto zaznaczyć, że dokonało się ono niedługo po słynnej nocy św. Bartłomieja we Francji (rzeź hugenotów z 24 sierpnia 1572 roku). Konfederacja stanowiła o tolerancji religijnej pomiędzy wyznaniami (z uwzględnieniem arian), choć wolnością religijną wciąż cieszyła się jedynie szlachta. Chłopów obowiązywała zasada cuius dominium, eius religio, czyli jaki pan, taka religia. W praktyce oznaczało to, że wyznaniem chłopa, jest wyznanie pana. Podobnie było w miastach. W ośrodkach królewskich obowiązywała religia monarchy, w prywatnych - właścicieli, panów. Jak pisze Stanisław Salmonowicz: " (...) przymus wyznaniowy wobec chłopów i mieszkańców miast prywatnych stał się uznaniowym prawem właściciela ziemskiego (...)".

Postanowienia konfederacji warszawskiej znalazły swoje miejsce w artykułach henrykowskich.

Dzięki konfederacji, Rzeczpospolita Obojga Narodów stała się "krajem bez stosów", zapisała się w historii powszechnej jako kraj tolerancyjny i postępowy religijnie. Postanowienia aktu z 1573 roku nie rozwinięto przepisami dodatkowymi. Sama zaś konfederacja, zaczęła słabnąć począwszy od II połowy XVII wieku.

Tytułem podsumowania: Rzeczpospolitą bez palących się stosów dostrzegła ówczesna Europa. Postępowość państwa uznali np. antytrynitarze z Niemiec, którzy na dowód podziwu, namawiali do zasiedlania Polski wszystkich ziomków, nękanych z powodu wyznania religijnego.

Czasy tolerancji religijnej nie trwały jednak długo. Wobec ciągłego XVII-to i XVIII-to wiecznego zagrożenia, nieustannych konfliktów zbrojnych, nietrwałych i niebezpiecznych granic, wobec upadku moralnego i obywatelskiego, postanowień konfederacji warszawskiej nie udało się utrzymać. Na marginesie: nie bez znaczenia była postawa wobec Rzeczpospolitej samych różnowierców.