Dwa miecze podarowane Jagielle nie mogły wpłynąć na bitwę. Krzyżacy nie rozumieli polskiej kultury

Pojawienie się u wrót Polski (na zaproszenie Konrada Mazowieckiego) Zakonu Krzyżackiego w 1226 r., nie wróżyło długiego i dramatycznego konfliktu. Przybywali jako sojusznicy do walki z uciążliwymi Prusami atakującymi głównie Mazowsze. To, że sfałszowali odpowiednie dokumenty - papieską bullę, która miała oddawać im na własność Ziemię Chełmińską i zdobywane na poganach obszary - umknęło gdzieś w chaosie rozdrobnienia feudalnego. Na północnym wschodzie wyrastało potężne, groźne, agresywne państwo.
Warka
Posty: 1570
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Dwa miecze podarowane Jagielle nie mogły wpłynąć na bitwę. Krzyżacy nie rozumieli polskiej kultury

Post autor: Warka »

Historia wielokrotnie pokazała, że wiedza o zwyczajach przeciwników jest potężnym orężem, a brak wiedzy w tej kwestii może prowadzić do porażki. Tak było m.in. w czasie bitwy pod Grunwaldem. W zamyśle wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena podarowanie dwóch nagich mieczy i sugestia nierycerskiego zachowania, czyli krycia się w lesie, miały sprowokować polską ciężką jazdę do ataku w terenie, w którym wcześniej przygotowano pułapki. Podstęp się jednak nie udał, ponieważ Krzyżacy nie uwzględnili tego, że ówczesny polski władca wychował się w innej kulturze, w której nie obowiązywał zachodnioeuropejski etos rycerski.

Na pochodzącej ze starożytnego Bliskiego Wschodu steli, datowanej na trzecie tysiąclecie przed naszą erą, wyryto opisy zwycięskich kampanii jednego z mezopotamskich władców przeciwko plemieniu z Zagrosu. Dzicy górale regularnie zapuszczali się na równiny, by łupić ich mieszkańców. Gdy ponosili klęskę w bitwie, zaszywali się w górskich ostępach i czekali, aż kilka roczników będzie zdolnych unieść tarczę, oszczep czy maczugę. Po uzupełnieniu strat w szeregach znowu atakowali. Wojna z nimi była nie do wygrania, bo górale nie wiedzieli, że po przegranej bitwie, śmierci wodza, powinni się poddać zwycięzcy, jak uczyniłby to lud cywilizowany.

Heretyckie sekty

W czasach starożytnych, gdy dominowały religie politeistyczne, praktykowane było przejmowanie przez zwycięskie państwa bóstw podbitych ludów. Doskonałym przykładem jest Rzym, w którym budowano świątynie dla bóstw kolejnych opanowywanych ziem. I nie chodziło tylko o przychylność bogów wroga. Zapewnienie swobody religijnej stępiało częściowo chęć do buntów i zbrojnego oporu pokonanych.

Ciekawym przykładem znaczenia czynników kulturowych są wyprawy krzyżowe. Zachodnie rycerstwo próbowało na Wschodzie działać według zasad przyjętych w Europie, nie uwzględniwszy, że znalazło się w zupełnie odmiennym środowisku. Krzyżowcy nie potrafili wykorzystać różnic kulturowych żyjących tam grup etnicznych czy wyznaniowych. Choć wyprawy krzyżowe miały wesprzeć wschodnich chrześcijan w rozgrywkach z muzułmanami, szybko okazało się, że nowi sojusznicy mogą być gorsi od starego wroga.

Dla ludzi z Europy Zachodniej szokujący był inny wygląd kościołów i duchownych oraz trudny do przyjęcia niezrozumiały język liturgii. Doszło zatem do konfliktów między dwoma odłamami chrześcijaństwa. Pierwszy łaciński patriarcha Jerozolimy, Arnold z Choques, przede wszystkim usunął wówczas "heretyckie sekty", czyli reprezentantów wschodnich obrządków, z kaplicy Grobu Świętego. I tak demonstrowane przez ludzi z Zachodu poczucie wyższości w połączeniu z brakiem dyscypliny w ich armii spowodowały, że wschodni chrześcijanie zrazili się do krzyżowców.

Dwa miecze pod Grunwaldem

W czasach średniowiecznych przykładem wykorzystania czynnika kulturowego do celów militarnych było podarowanie przez Krzyżaków dwóch mieczy przed bitwą pod Grunwaldem polskiemu królowi Władysławowi Jagielle. W zamyśle wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena ów dar i sugestia nierycerskiego zachowania, czyli krycia się w lesie, miały sprowokować polską ciężką jazdę do ataku w terenie, w którym wcześniej przygotowano pułapki.

Podstęp się jednak nie udał, ponieważ Krzyżacy nie uwzględnili tego, że ówczesny polski władca wychował się w innej kulturze, w której nie obowiązywał zachodnioeuropejski etos rycerski. Wśród rycerstwa było bowiem przyjęte, że władca, dowódca armii, walczy w pierwszym szeregu. W kulturze wschodniej zaś wódz koordynował działania swych wojsk z tylnej pozycji. I to rozwiązanie sprawdziło się pod Grunwaldem, gdzie armia zakonna poszła w rozsypkę na wieść o śmierci wielkiego mistrza. Zupełnie inaczej zachował się wychowany już zgodnie z etosem rycerskim syn Jagiełły, Władysław III. I jego śmierć w bitwie pod Warną w 1444 roku zaważyła na wyniku starcia z Turkami, bo było to równoznaczne z przegraną.

Przekonanie, że władca ma dawać przykład swym bohaterstwem, utrzymywało się w Europie Zachodniej długo po tym, gdy przestał istnieć stan rycerski. W listopadzie 1632 roku pod Lützen, w trakcie wojny trzydziestoletniej, król Szwecji Gustaw II Adolf zginął podczas szarży w zwycięskiej dla swej armii bitwie. Jego śmierć osłabiła obóz protestancki i Szwecję. Główną siłą obozu antyhabsburgskiego stała się Francja.

Podbój kolonii

Wraz z odkryciem Ameryki przez Krzysztofa Kolumba rozpoczęła się epoka podbojów kolonialnych. Hiszpanie jako pierwsi ruszyli zdobywać nowe ziemie. O ich sukcesach na nowym lądzie zdecydowało nie tylko nowoczesne jak na tamte czasy uzbrojenie. Niewielkie ekspedycje konkwistadorów były w stanie zniszczyć kolejne państwa indiańskie dzięki temu, że odkryli oni słabe strony tubylców.

Kiedy Hernán Cortés wylądował na terenach dzisiejszego Meksyku z grupą kilkuset ludzi, jednym z pierwszych jego posunięć było spotkanie z Hiszpanem, Gerónimo de Aquilara, który, żyjąc wśród Majów na Jukatanie, poznał ich język. Rozpoczął też współpracę z La Malince, Indianką znającą język Azteków. Dzięki tłumaczom Cortés zorientował się, że część Indian jest gotowa zawiązać sojusz z Hiszpanami przeciwko dotychczasowym władcom.

Również Brytyjczycy i Francuzi, którzy zaczęli kolonizować Amerykę Północną, zorientowali się, że tamtejsi Indianie nie są monolitem, lecz zbiorem plemion, często skłóconych ze sobą od niepamiętnych czasów. Zaczęli zatem wykorzystywać te antagonizmy. Gdy zaś w Europie wybuchła wojna siedmioletnia (1756-1763), walki szybko rozciągnęły się na posiadłości kolonialne. W Ameryce Północnej Indianie podzielili się wówczas na zwolenników Francji i Wielkiej Brytanii. Również podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych walczyli po obu stronach.

Opanowanie ziem Ameryki Północnej oraz pokonanie Indian było łatwiejsze dzięki wykorzystaniu animozji międzyplemiennych. Hiszpanie już w XVIII wieku dowiedzieli się, że tamtejsze ludy prowadzą ze sobą zaciekłe wojny. W następnym stuleciu Amerykanie skorzystali na walkach między plemionami zamieszkującymi prerię a przesiedlonymi ze wschodu Stanów Zjednoczonych. Biali wykorzystali fakt, że rdzenna ludność łatwo uzależniała się od alkoholu.


Poznanie i wykorzystanie czynników kulturowych było przydatne również podczas kolonizacji innych regionów świata - Afryki i Azji. W Algierii nieocenione usługi oddali Francuzom członkowie plemienia Zouaoua, należącego do berberyjskiego ludu Kabylów, którzy uznali, że w ich interesie politycznym jest współpraca z kolonizatorami. Już w 1830 roku sformowano zatem z nich pierwsze jednostki wojskowe we francuskiej armii. Bliższe poznanie wzajemnych relacji między poszczególnymi grupami mieszkańców Sahary i Sahelu, ich wewnętrznych konfliktów, pozwoliło Francuzom opanować większość Afryki Północnej, pokonać Tuaregów, uważanych przez wieki za władców największej pustyni świata. Podziały między rdzennymi mieszkańcami Algierii były tak silne, że nawet podczas wojny o niepodległość w latach 1954-1962 część z nich pozostała lojalna wobec Francuzów i opuściła ojczyznę wraz z kolonizatorami.

Innym miejscem, gdzie znajomość lokalnej kultury okazała się przydatna w kolonizacji, były Indie. Na korzyść Brytyjczyków zadziałały i podziały polityczne, i etniczne oraz wyznaniowe. Te ostatnie narastały w wyniku polityki niektórych władców z dynastii Wielkich Mogołów. Starali się oni osłabić żywioł hinduski na rzecz muzułmańskiego, wprowadzając m.in. ograniczenie dla wyznawców kultów hinduistycznych.

Kwestie kulturowe odegrały też rolę w czasie wielkiej rewolty antybrytyjskiej w 1857 roku, znanej jako bunt sipajów, czyli miejscowych żołnierzy, których w owym czasie było około 300 tys. Zaczęło się od wprowadzenia w 1856 roku w siłach zbrojnych brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej nowej broni, karabinu Enfield wzór 1853. Ładowany od przodu miał standaryzowane naboje w postaci dopasowanej do kalibru broni kartonowej gilzy, zawierającej zarówno odmierzony ładunek prochu, jak i kulę. Zestaw nazywano patronem. Karton gilzy impregnowano tłuszczem w celu nadania poślizgu. Jeden z końców patronu przed włożeniem do lufy trzeba było odgryźć, by umożliwić zapłon ładunku prochowego. Wśród sipajów wyznających hinduizm rozeszła się pogłoska, że papier jest nasączony zakazanym dla nich, z przyczyn religijnych, łojem wołowym, a wśród muzułmanów, że użyto smalcu wieprzowego.

Brytyjscy wojskowi mieli świadomość, że sytuacja jest wybuchowa. Wydano więc instrukcję, że sipajowie dostaną patrony, które będą mogli nasączyć wybranym tłuszczem samodzielnie, a także, że gilzy można rozrywać palcami zamiast rozgryzać. Te nowe rozwiązania umocniły jednak wśród sipajów przekonanie, że plotki o nieczystych tłuszczach były prawdziwe. Z drugiej strony atmosferę podgrzali też niektórzy brytyjscy oficerowie, karząc sipajów odmawiających używania podejrzanej z ich punktu widzenia amunicji.

Co ważne, najwięcej buntowników było w armii Bengalu, w której wielu żołnierzy pochodziło z wysokich kast hinduskich, braminów i kszatrijów. Dlatego Brytyjczycy stracili aż 64 pułki, które dołączyły do buntu lub zostały rozwiązane z powodu podejrzeń o nielojalność. W pozostałych dwóch indyjskich armiach (Madrasu i Bombaju), gdzie służyli w większości ludzie z niższych kast, poparcie dla rewolty było o wiele mniejsze. Pełną lojalność wobec Brytyjczyków zachowały jednostki złożone z Gurkhów i sikhów. Po stłumieniu buntu zwiększono ich liczebność. Niemniej jednak Brytyjczycy nie mogli długo wysyłać Gurkhów poza Indie, ponieważ względy religijne nie pozwalały im na podróże morskie.

Jednym z najlepszych przykładów na to, jak znajomość kultury i obyczajów może okazać się skutecznym narzędziem militarnym, jest misja Thomasa Edwarda Lawrence'a na Półwyspie Arabskim w czasie I wojny światowej. Ten podróżnik i archeolog, znający kulturę i język Arabów, traktujący ich jak partnerów, osiągnął to, czego nie potrafili inni brytyjscy oficerowie. Doprowadził do powstania wielkiej arabskiej armii powstańczej, która znacząco przyczyniła się do zwycięstwa aliantów na Bliskim Wschodzie.

Znajomość kultury i obyczajów wroga była przydatna też podczas następnego globalnego konfliktu. I tak na przykład Niemcy chcieli wykorzystać do swych celów nastawionych antybrytyjsko Arabów i Persów. Ich największym sukcesem było doprowadzenie wiosną 1941 roku do powstania w Iraku. Niemcy liczyli, że podobna rewolta wybuchnie w Egipcie, ale Brytyjczycy byli czujni.

Naukowcy na wojnie

Brytyjczycy w czasie działań na Bałkanach, zwłaszcza w Grecji, korzystali po pierwsze z wiedzy naukowców, w tym archeologów i historyków, którzy znali miejscową kulturę, a po drugie - z kontaktów z czasów przedwojennych. Tacy ludzie jak znawca starożytności Nicholas Hammond nie tylko użyli swojej wiedzy do walki z Włochami i Niemcami, lecz także stali się mediatorami między skłóconymi partyzantami greckimi. Dzięki staraniom brytyjskich wysłanników wiosną 1944 roku udało się zażegnać otwarty zbrojny konflikt między nimi.

Gdy wybuchła wojna na Dalekim Wschodzie, okazało się, że wiedza o różnych społecznościach pozwoliła znaleźć sposób, aby zachęcić je do współpracy z aliantami przeciwko Japończykom. Człowiekiem, który zorganizował na Borneo partyzantkę złożoną z łowców głów, był ornitolog i antropolog Tom Harnett Harrisson. Brytyjczycy skorzystali z jego wiedzy i kontaktów jeszcze raz, w 1962 roku, w czasie powstania w Brunei.

Japończycy też odnieśli spore sukcesy na tym polu w pierwszej fazie wojny, grając na antykolonialnych nastrojach wśród mieszkańców Azji. Najbardziej podatny grunt znalazły one w Holenderskich Indiach Wschodnich, Birmie i Indochinach. W Azji wpływ na postawę wobec Japończyków miały kwestie wyznaniowe. W Holenderskich Indiach Wschodnich najbardziej antykolonialnie byli nastawieni muzułmanie. Po japońskiej inwazji doszło tam do ataków miejscowej ludności na Holendrów. Tam też współpraca z Imperium Wschodzącego Słońca była najbardziej powszechna. Na terenach, gdzie dominowali chrześcijanie, alianci mogli liczyć na wsparcie. Tak było m.in. na wyspach Filipin, części Celebesu i Timoru oraz na Ambonie. W Indonezji owe podziały były równie silne jak w Algierii i po uzyskaniu przez nią niepodległości część osób związanych z kolonizatorami wraz z nimi opuściła kraj.

Doświadczenia zdobyte podczas II wojny światowej przydały się później Brytyjczykom na Malajach w walce z komunistyczną partyzantką w latach 1948-1960. Kolonialiści skutecznie rozegrali etniczne i wyznaniowe podziały wśród mieszkańców Półwyspu Malajskiego, wykorzystali też ich rozbieżne interesy polityczne. Jako że partyzantka była zdominowana przez Chińczyków, to po stronie Brytyjczyków opowiedziała się większość muzułmańskich Malajów. Aby odciąć partyzantów od wsparcia z zewnątrz, przeprowadzono wielki program przesiedleń, tworząc obronne wioski, których ludność była pod stałą kontrolą wojska.

Brytyjskie rozwiązanie zastosowali Amerykanie w Wietnamie Południowym. Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku zorganizowali we współpracy z mniejszościami etnicznymi jednostki samoobrony i obronne wioski. Małe plemiona były otwarte wobec Amerykanów, ale ich relacje z południowowietnamskimi władzami w Sajgonie nie wyglądały już tak dobrze. Ludzie zamieszkujący góry Wietnamu sprzeciwiali się obcemu osadnictwu.

Tadeusz Wróbel, Polska Zbrojna
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konflikt polsko-krzyżacki”