Kat jako członek społeczności miejskiej w Rzeczypospolitej

Społeczeństwo polskie epoki Odrodzenia i wczesnego Baroku charakteryzowało się silnym dynamizmem demograficznym. Polska stała się w tym czasie nie tylko jednym z największych, ale i najludniejszych krajów w Europie. Po włączeniu Inflant i rozejmie w Jamie Zapolskim w 1582 roku Rzeczpospolita obejmowała obszar 815 tys. km². Jednak największy rozwój terytorialny przypada na I połowę XVII wieku, po pokoju wieczystym w Polanowie z 1634 roku. Obszar państwa wraz z lennami wyniósł wówczas blisko milion km², dokładnie 990 tys. km². W ówczesnej Europie tylko państwo rosyjskie miało większe terytorium.
Warka
Posty: 1570
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Kat jako członek społeczności miejskiej w Rzeczypospolitej

Post autor: Warka »

Kat jako członek społeczności miejskiej w Rzeczypospolitej wieków XVI–XVIII
Marek Mariusz Pacholec
W ogólnej świadomości współczesnego społeczeństwa kat to osoba jednoznacznie zła, wyjęta poza nawias społeczny, poddana pełnej obstrukcji społecznej. Najczęściej spotykanym wizerunkiem jest przedstawienie kata jako umięśnionego osobnika odzianego w kaptur i rękawice, stojącego na szafocie i wspartego na swym ciężkim oburęcznym mieczu. Ten uproszczony, nieprawdziwy obraz jest przekazywany i utrwalany głównie przez nośniki kultury masowej – kino i literaturę beletrystyczną.

Niniejszy artykuł jest fragmentem pracy magisterskiej: M. Pacholec, Kat w Rzeczypospolitej XVI–XVIII wieku, napisanej po kierunkiem dr. hab. Grzegorza Białuńskiego, prof. UWM. Artykuł ukazał się w pierwszym numerze rocznika Meritum – pisma wydawanego od 2009 roku przez Koło Naukowe Doktorantów Historyków UWM (więcej informacji) Pewną winę w utrwaleniu się takiego obrazu ponosi również polska historiografia, która urzędowi kata w Rzeczypospolitej XVI–XVIII wieku nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Kat występuje raczej przy okazji badań nad innymi zagadnieniami, głównie z zakresu obyczajowości i prawa. Jedną z dwóch pozycji w powojennej historiografii, poruszających w sposób naukowy problem, kata jest książka Hanny Zaremskiej Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV–XVI w.1 Jest to praca rozpatrująca głównie problem infamii, jaką był obłożony urząd egzekutora. Drugą książką jest praca autorstwa Macieja Trzcińskiego Miecz katowski, pręgierz, szubienica. Zabytki jurysdykcji karnej na Dolnym Śląsku (XIII–XVIII w.)2. Brakuje jednak opracowań książkowych rekonstruujących całokształt katowskiej profesji3, zwłaszcza monografii, poświęconej w całości urzędowi i osobie kata. Takiej, w której by dokonano pełnej analizy wszystkich aspektów związanych z funkcjonowaniem kata w Rzeczypospolitej okresu nowożytnego, poruszając m.in. takie zagadnienia jak: usystematyzowany zakres obowiązków, rodzina kata, jego zarobki, stosunek różnych warstw społecznych do urzędu i osoby mistrza sprawiedliwości, prawne umocowanie urzędu, rekrutacja i szkolenie katów.

Do listy powojennych opracowań naukowych dotyczących kata można dołączyć parę artykułów. Z racji formy, są to prace krótkie i koncentrujące się głównie na jednym, wybranym problemie, powiązanym z katem. Niemniej jednak, wielką zaletą tych artykułów jest to, iż w większości pisane są w oparciu o materiały archiwalne, które to są dołączone do tychże artykułów4, co znacznie podnosi ich wartość naukową i poznawczą.

Nakreślone w pierwszym akapicie popularne wyobrażenie kata nie znajduje w pełni potwierdzenia w przekazach źródłowych z wieków od XVI do XVIII. Obraz kata, jaki można z nich wywieść, nie jest tak jednoznaczny. Pozycja społeczna kata i jego odbiór przez różne warstwy społeczne nie były jednolite. Ponadto zmieniały się również na przestrzeni omawianych wieków. Celem niniejszego artykułu będzie ukazanie tych różnic.

Materiały źródłowe, wykorzystane w niniejszym artykule, stanowią wybór informacji o kacie z wieków od XVI do XVIII i z różnych rejonów Rzeczypospolitej i mają różny charakter. Mianowicie: normatywny5 – przepisy praw miejskich i kryminalnych, ustawy sejmowe; urzędowy6 – protokoły z przesłuchań i inne akta sądów kryminalnych, umowy z katem i cenniki czynności katowskich, raporty i lustracje miejskie; pamiętnikarski i rocznikarski7; artystyczny tj. literacki – obejmujące dzieła poezji z epoki.

Pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż w przytłaczającej większości źródeł wykorzystanych w tej pracy, kat i „sprawy katowskie” występują na marginesie głównego nurtu wydarzeń. Autorzy pamiętników, diariuszy, roczników, etc., koncentrują swą uwagę na innych sprawach. Tak więc, jeśli którykolwiek autor posłużyłby się kłamstwem, to jedynie w sprawach kluczowych dla nich, takich chociażby jak kwestia winy oskarżonego. Sam kat rzadko kiedy wzbudzał w nich większe zainteresowanie, a więc i jego obraz przez nich ukazany wydaje się wiarygodny.

Osoba kata
Sylwetka kata. Muzeum tortur w Żywcu (źródło). Dawniej istniało wiele słów i terminów na określenie osoby piastującej tę funkcję. Były to określenia urzędowe, występujące w szeregu uczonych pism prawniczych, określenia potoczne używane przez ogół społeczeństwa i nazwy wywodzące się z grypsery marginesu społecznego. Przedstawię tu te najczęściej spotykane lub wyjątkowe.

Do najczęściej spotykanych można zaliczyć: „mistrz”, „mistrz sprawiedliwości”, magister justitiae, magister, executor justitiae8, administrator justitiae, minister justitiae, minister publicus, carnifex, carnifex civilis, tortor, magister tortor, servus civitatis9, „małodobry”, „mistrz małodobry”10, „mistrz miejski”11.

Wyjątkowym zabytkiem leksykalnym jest słowo określające kata w dawniej gwarze złodziejskiej, mianowicie „skruch”12. Jak sugeruje Bogdan Walczak, ciężar znaczeniowy słowa zbieżny jest z wyrazem „skrucha” i należy je rozumieć jako określenie tego, „kto potrafi wymusić skruchę lub skruszyć (także w znaczeniu »zgnieść, zmiażdżyć, zniszczyć«) najbardziej nawet zatwardziałego złoczyńcę”13. Słowo to jest niewątpliwie unikatem, gdyż przestępcze grypsery stanowiły z założenia język hermetyczny, nieznany ogółowi społeczeństwa. Tylko przez wyjątkowy przypadek dotrwało ono do naszych czasów. Otóż w 1574 roku sądzono w Poznaniu złodzieja, niejakiego Jana z Gołańca. Pisarz, oprócz zeznań, spisał na marginesie piętnaście słów z gwary złodziejskiej, których używał przesłuchiwany i zatytułował je Wałtraska mowa, zwana też inaczej „językiem libijskim”14.

Kat nie wykonywał wszystkich powierzonych mu zadań samodzielnie. Biorąc pod uwagę długą listę powinności i wielkość niektórych miast, nie byłby w stanie sam wszystkiego zrobić i dopilnować. Dlatego miał ludzi do pomocy. Nazwy, jakimi ich określano, były różne. Najczęściej źródła wymieniają takie nazwy jak: kacik, katowczyk15, butel, szargarz, rakarz, hycel, szelma, oprawca, drzyk16, spiculator, subtortor17, ludzie katowscy, pachołcy katowscy18. Wszystkie te nazwy użyte wobec prawego człowieka były obraźliwe.

Wokół kata, jako osoby niezwykłej, skupiającej wokół siebie tak dużo negatywnych emocji, narosło wiele powiedzeń i obelżywości. Wszystkie one miały negatywne konotacje: „pleść jak na mękach”19, „sumienie gorsze kata”, „ki kat (zamiast „ki diabeł”), „niech go kaci porwą”, „czy go tu kaci nanieśli”, „kat ci go wie”, „kat – ostatni urząd”20, „daj go katu”, „pal sześć”, „zdrajca, katowskiego godny miecza”21. Chcąc kogoś zelżyć, stosowano m.in. takie oto wyzwiska: kat, butel, szargarz, rakarz, hycel, oprawca, szelma, smażygnat, szubienicznik, wisielec22. Zaczym mu Piotr Wieprzek odpowiedział: »Ty łżesz niecnotliwy człowiecze, złodzieju, kacie, hyclu coś psy bił«23. Wzmacniano wyzwiska, dodając słowo „arcy”, np. arcyszelma, arcyhycel. Używanie wobec innych tego typu wyzwisk poczytywane było za srogą obrazę i ujmę na honorze. Obrażeni w ten sposób często, w celu obrony swego dobrego imienia, występowali na drogę sądową24.

* * *
Ogólny odbiór społeczny kata był uzależniony od kilku czynników: droga do zawodu, urzędowy charakter profesji, zakres czynności przypisanych urzędowi.

Urzędowy charakter profesji
Podstawą istnienia urzędu katowskiego w polskich miastach było prawo magdeburskie. Bartłomiej Groicki poświęca temu urzędowi osobny rozdział – O kacie. […] Urząd jego na tym jest, aby egzekucyją czynił nad złoczyńcą wedle przewinienia rozmaitym karaniem i różną śmiercią25.

W miastach funkcjonujących na prawie magdeburskim prawo sądzenia miał wójt. Do pomocy miał ławę. Nie każde jednak miasto mogło wydawać wyroki śmierci i je wykonywać. Niezbędnym do tego było posiadanie przez miasto ius gladii, czyli prawa miecza. Wójt, jako urzędnik sądowy, zawiadywał wszystkim, co z sądownictwem było związane. Kat, jako zaliczany do sądowych sług miejskich, z reguły podlegał służbowo wójtowi i do wójta obowiązków należało zatrudnianie mistrza katowskiego. Przykładem jest tu umowa o pracę z 1763 roku, w której stronami są: JmPan Dominik Karczewski […] woyt miasta stołecznego Poznania [… i] uczciwy Jan Kin mistrz w sztuce y praktyce swoiey mistrzowskiej”26. W niektórych miastach bywały inne zależności służbowe, np. w Gdańsku kat podlegał urzędującemu w ratuszu kapitanowi służb miejskich27.

W Rzeczypospolitej kat, będący urzędnikiem miejskim, pracował na rzecz sądu miejskiego – ławy. Nierzadko jednak wynajmowali go starostowie, aby wykonać egzekucję na szlachcicu nie podlegającym sądownictwu miejskiemu, lecz grodzkiemu.

Uwarunkowania prawne
Umowy zawarte między katem a Poznaniem zdawały się wychodzić w swych regulacjach naprzeciw społecznemu nastawieniu do osoby kata. Zabrania się w nich mistrzowi sprawiedliwości stawiania swej osoby na równi z mieszczanami i wchodzenia w spory z nimi, aby nikt się nań nie skarżył28.

Urząd i osoba kata, mimo społecznej obstrukcji, podlegały ochronie prawnej. Istnieje więc duży rozdźwięk pomiędzy osądem społecznym i traktowaniem go przez literę prawa. Wspomniany już Groicki, w oparciu o istniejące przepisy i własną praktykę sądową pisze, iż kat jest i ma być w obronie królewskiej i innych przełożonych, aby mu dla takiej (jak mówią) sprośności jego żaden gwałtu nie czynił29. Tyle teorii. A jak traktowano kata w praktyce? Otóż znane są przypadki, w których kaci w pełni korzystali z praw im przysługujących. Dochodzili swych praw przed sądami lub przed radą miasta. Ciekawym może być przypadek z 1658 roku nieznanego z imienia kata żywieckiego. Zdarzyło się, że podczas prowadzenia skazańców na egzekucję jeden z nich zdołał się wymknąć. W pościg za nim ruszył podstarości żywiecki – Stanisław Bieguński. Dogoniwszy zbiega, ciął go szablą w ramię i katu wziąć kazał, a prawie przymusił30. Można się domyślać, iż wzburzony pogonią szlachcic, nie wyobrażał sobie, aby kat odmówił wykonania polecenia. Gdy jednak kat odmówił, doszło między nimi do sprzeczki, a może i nawet do użycia siły – podstarości zapewne był zdenerwowany i uzbrojony w szablę. Nie ma pewności co do szczegółów rozwoju wypadków. Znane jest jednak zakończenie sprawy. O co go kat do grodu pozwał i tam stracić kielka grzywien musiał i kata uspokajał31. Niezwykła, lecz wcale nie wyjątkowa to sytuacja. W tym wypadku szlachcic, podstarości, musiał przepraszać kata i płacić mu odszkodowanie. Ów wyrok mógł być podyktowany nietykalnością cielesną kata, taką samą, jak nietykalność woźnego. Przykładów takiego podejścia prawnego do osoby kata jest więcej. Pewien szlachcic pochodzenia litewskiego ugodził nożem poznańskiego mistrza, wskutek czego ten zmarł. Za spowodowanie śmierci kata został ów szlachcic osądzony przez sąd grodzko-miejski, skazany na śmierć i ścięty32.

Droga do katowskiej profesji
Niezależnie od tego, w jak wielkiej pogardzie pozostawał kat, to objęcie urzędu miejskiego mistrza sprawiedliwości nie zawsze było łatwym przedsięwzięciem. Istniało kilka dróg dojścia do urzędu. Najprostszą z nich wydaje się być objęcie stanowiska przez przestępcę w zamian darowania kary śmierci. Bywało tak, że jeden ze schwytanej grupy przestępców godził się wykonać wyrok na reszcie towarzyszy33. Tak postępował magistrat, gdy w mieście nie było kata, a koniecznie trzeba było wykonać wyrok. Niekiedy miejski kat, potrzebując pomocnika, werbował go sobie spośród skazańców. Czynił to za zgodą władz miejskich. Możliwe też było objęcie urzędu katowskiego w drodze awansu. Pomocnik katowski, nabierający wcześniej praktyki, przejmował urząd po swoim mistrzu. Taka sytuacja miała miejsce w Krakowie w 1782 roku, gdy wcześniejszy katowski pomocnik – Sebastian Kuszewski – wykonał na swym dotychczasowym mistrzu – Antonim Strzelbickim – wyrok śmierci poprzez ścięcie mieczem34. Ostatnią z możliwych form objęcia urzędu egzekutora było złożenie prośby, podania o pracę do władz miejskich. Tak uczynił Wincenty Dąbrowski w drugiej połowie XVIII wieku. Wiedząc, iż aktualny kat krakowski jest człowiekiem starym i słabym, a tym samym niezdolnym do pracy, prosił w swym podaniu do władz miasta o przyjęcie go na katowski urząd. Argumentując prośbę, wykazywał swoje nieposzlakowane pochodzenie (jeden z jego rodziców był mieszczaninem krakowskim), doświadczenie i praktykę w zawodzie, na co miał urzędowe dokumenty35.

Renesansowa rzeźba kata na poznańskim pręgierzu (fot. Radomil, lic. CC ASA 3,0). Miasto, decydując się na zatrudnienie kata, zawierało z nim umowę. Działo się tak co najmniej od końca XVII wieku. Dowodem na to jest umowa miasta Poznania z katem z 1698 roku. Z umowy z 1763 roku pomiędzy miastem Poznaniem a Janem Kinem wynika, iż stawiano zatrudnianym w Poznaniu katom spore wymagania. Żądano wysokiej biegłości w sztuce katowskiej, potwierdzonej odpowiednimi dokumentami urzędowymi36. Możliwe, iż były to opinie z poprzednich miejsc pracy na katowskim urzędzie. Ponadto żądano, aby w razie chęci opuszczenia urzędu mistrza doskonałego na mieysce swoie stawić, który by był w praktyce mistrzowskiej wydoskonalony37. Z tego dokumentu wynika również, iż katem w Poznaniu mógł zostać tylko mężczyzna katolickiego wyznania.

Zakres czynności
Na zakres obowiązków kata składały się cztery umowne grupy czynności. Pierwszą grupę stanowiły czynności procesowe (tortury i obdukcje). Drugą grupę tworzyły czynności związane z egzekucją wyroków sądowych (wykonanie wyroku śmierci zwykłej i kwalifikowanej, innych kar cielesnych, wyświecenie z miasta). Trzecią grupą były czynności hyclowskie-sanitarne38 (łapanie bezpańskich psów i innych zwierząt, usuwanie i oskórowywanie padłych zwierząt, czyszczenie kloak, oczyszczanie ulic i fos miejskich). Czwartą grupą były czynności nadzorczo-administracyjne (zarząd nad miejskim zamtuzem i związanymi z nim nierządnicami, dbanie o dobry stan techniczny narzędzi jurysdykcji typu pręgierz, szubienica).

Pisząc o czynnościach wykonywanych przez kata, mam na myśli obowiązki wykonywane przez urząd katowski, a nie jedynie osobę kata. Wynika to z faktu, iż często kat w miejscu kaźni lub wyłapując bezpańskie psy, nie pracował sam. Z reguły doglądał jedynie czynności powierzanych swym pomocnikom39. Asystował przy torturach i egzekucjach, kierując pracą oprawców, a jedynie w sytuacjach wymagających większego mistrzostwa zabierał się do pracy. Również własnoręcznie odbierał życie skazańcom, np. przez podpalenie stosu czy ucięcie głowy. Oczywiście posiadania pomocników przez kata nie można przyjąć jako obowiązującej zasady. Wszystko zależało od zasobności miejskiej kasy.

Niechęć społeczna do urzędu i osoby kata w dużej mierze wynikała z tortur, które były przypisane do katowskiego fachu. W ówczesnej praktyce prawniczej przyznanie się do winy oskarżonego było istotnym czynnikiem w podjęciu przez sąd decyzji o winie oskarżonego – było „królową dowodów”40. Wprawdzie nie było ono konieczne, lecz – jak dowodzi praktyka – bardzo wskazane. I tu właśnie, w całym procesie sądowym, swą pracę zaczynał kat. Niewielu oskarżonym dane było przetrwać przesłuchanie w izbie tortur bez przyznania się. Tym jednak, którzy przeżyli męki i zostali oczyszczeni z zarzutów, należała się nawiązka wypłacana przez osobę pozywającą. Niewielka była to jednak pociecha, gdyż przejście tortur wiązało się z poważnymi uszkodzeniami ciała41, z kalectwem włącznie. Ponadto osoba taka była uważana za nieczystą, jak wszystko to, czego dotknął kat. Sąd wypuszczał na wolność byłego oskarżonego pod warunkiem złożenia przezeń przysięgi, iż zaniecha zemsty42.

Egzekucja sama w sobie była zemstą społeczeństwa na przestępcy za odstępstwa od ogólnie przyjętych norm prawnych i zwyczajowych43. W średniowieczu panował zwyczaj, że o ile egzekucji dokonywał poszkodowany lub ktoś z jego rodziny, to nie przynosiła ona żadnej ujmy na honorze. Wszak zemsta była dopuszczana w średniowiecznej tradycji europejskiej. W państwach niemieckich pierwotnie obowiązek wykonania kary śmierci spoczywał na oskarżycielu. Zapewne z czasem obowiązek ten przeniósł się na najmłodszego z rajców miejskich; mężczyznę, który jako ostatni uzyskał prawa miejskie; woźnego sądowego; jednego ze współwinnych44. Gdy zaś obowiązek wykonania zemsty w imieniu poszkodowanego przeszedł na kata pobierającego za to wynagrodzenie, to społeczeństwo obłożyło infamią takiego egzekutora, uważając go za osobę nieczystą, niegodną i zbrukaną – pomimo, iż wszystkie czynności wykonywał w majestacie prawa. Zapewne wynikało to z faktu, iż w świadomości ówczesnych zemsta wykonana przez poszkodowanego lub jego bliskich miała inny wymiar – moralny (zemsta osobista) – niż uśmiercanie, też wprawdzie w akcie zemsty społecznej, ale już za pieniądze.

Sprawne i fachowe wykonanie czynności egzekucyjnych mogło katu przysporzyć sympatii. I odwrotnie, nieudolność mogła dlań skończyć się niedobrze. Nie każdy egzekutor musiał mieć przyrodzone zdolności i odpowiednie przyuczenie do zawodu. W konsekwencji zdarzało się, że taki kat partaczył robotę. A to nie ściął skazańca za pierwszym ciosem, a to źle zawiązał sznur szubieniczny, nieumiejętnie łamał kołem, tak że skazaniec okrutnie się męczył. Za zbyt rażące zaniedbania i błędy kata czekała kara. Najczęściej była to kara chłosty45. W skrajnych przypadkach, za okazaną nieudolność podczas wykonywania wyroków śmierci, mogła kata spotkać śmierć z rąk rozjuszonego tłumu. Gawiedź, poruszona okrutnymi mękami i powolną śmiercią skazańca cierpiącego ponad wyrok, dokonywała linczu na kacie46.

Na zachowane pręgierze można natknąć się także w mniejszych polskich miastach. Na fotografii pręgierz w Szydłowcu (fot. Radomil, lic. CC ASA 3,0).
Kat, jako urzędnik miejski, dbał również o czystość w mieście. Czynił to jednak w ściśle określonym zakresie. Wywoził nieczystości z opróżnianych kloak, usuwał padłą zwierzynę, łapał bezpańskie zwierzęta (często tę czynność wykonywali pomocnicy zwani hyclami). Czynności te, w pojęciu ówczesnych, były hańbiące i nieczyste. Dlatego też odpowiadał za nie kat jako osoba i tak nieczysta i zbrukana fizycznie. Władze miejskie wszystkie te hyclowsko-sanitarne czynności regulowały na piśmie w tzw. „kapitulacjach” zawieranych między radą miejską a katem. „Kapitulacje”, tj. umowy o pracę, zawierają różny stopień uszczegółowienia powyższych obowiązków. Umowy z katem poznańskim47 zawierają dość ogólne informacje o obowiązkach kata w tym zakresie: wywożenia z miasta padłych zwierząt i chwytania wałęsających się po rynku świń. Znacznie szerzej porusza ten temat „kapitulacja” zawarta między radą miejską w Toruniu a katem Janem Jerzym Dietrichem w dniu18 października 1751 roku48 Umowa zobowiązywała Jana Jerzego Dietricha do oczyszczania z padliny wałów i ulic publicznych, tak w mieście, jak i na przedmieściach. Miał on przy pomocy swoich pomocników sprzątać wszelką padlinę: koty, psy, konie, bydło rogate. Także ma kazać [pomocnikom – M.P.] pilnie usuwać zanieczyszczenia ludzkim kałem między Brama Starotoruńską a Chełmińską49. Bezpańskie psy wyłapywano w tzw. „psie dni”. Zastrzeżono jednak w umowie, aby nie wyłapywać psów zaopatrzonych w obroże. Zabroniono również użycia arkanu do wyłapywania psów i ubijania na ulicach publicznych już tych złapanych50.

Wraz z upływem czasu w XVII i XVIII wieku, urząd kata ewoluuje. Największy wpływ ma na to powolna i sukcesywna zmiana zakresu obowiązków katowskich. Wniosków takich dostarcza analiza taryf katowskich51, umów52 i „kapitulacji”53 zawartych z katem w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Toruniu i Tczewie. W dokumencie zatytułowanym Ordynacja Policji czyli ochędostwo dla Miasta Warszawy z 1767 roku wśród wymienionych trzynastu obowiązków kata aż osiem stanowią czynności nie związane z torturami i egzekucjami54. Ciężar obowiązków katowskich przesuwa się z obszaru śledczo-egzekucyjnego (XVI wiek) w kierunku czynności hyclowsko-sanitarnych (XVIII wiek).

Reasumując – czynnik profesjonalizacji, tj. zarobkowania przez zabijanie innych, spowodował wzrost niechęci do egzekutora55. Gdy do obowiązków doszły czynności związane z torturami, obstrukcja społeczna w stosunku do kata się wzmogła, mimo że czynił to z polecenia sądu, jako jego przedłużenie. Również zajmowanie się nieczystościami hyclowsko-sanitarnymi (kontakt z fekaliami, zgnilizną i padłą zwierzyną) jeszcze bardziej wzmagało społeczną odrazę.

Nie wszyscy jednak stronili od mistrzów małodobrych i nie w każdym wzbudzali oni odrazę. Widać to zjawisko podczas wykonywania przez kata dość nietypowej jak dla niego roli, a mianowicie roli medyka. Kat miał prawo do legalnego leczenia tylko urazów zewnętrznych o charakterze chirurgicznym. Doświadczenie w nastawianiu kości i wyłamanych stawów zdobywał przy okazji tortur, po zakończeniu których musiał „poskładać” przesłuchiwanego. Również podczas innych czynności mógł zapoznać się z ludzką anatomią. Wzbogacał tym samym swą „praktykę medyczną”. Mógł więc uchodzić za „eksperta” ludzkiej anatomii. Krakowski kat, Antoni Strzelbicki, terminując u mistrza w Kieżmarku, poznał sekrety lecznictwa. Chwalił się również, że wyleczył wielu ludzi56. W Warszawie w 1762 roku Ordynacja policji dopuszczała wykonywanie przez kata kuracji złamań, zwichnięć itp. z wyłączeniem praktyki cyrylickiej, czyli leczenia z zastosowaniem leków o działaniu wewnętrznym57.

Pewien doktor medycyny Brosycyusz uskarża się w liście z pierwszej połowy XVII wieku na rosnącą w Polsce konkurencję medyczną. Tę konkurencję mają stanowić: mnisi, baby i kaci. W źródłach XVI-wiecznego Krakowa można odnaleźć ślady działalności leczniczej tamtejszych katów. A to w 1613 roku mistrz leczył złamanie ręki parobka; w 1623 roku wyleczył sługę ratuszowego Wojciecha; w 1691 roku bezskutecznie leczył złamanie ręki u jakiegoś bednarczyka. Król August III, zatwierdzając w 1748 roku Artykuły Konfraterni Cyrylickiej Warszawskiej, wymienia kata pomiędzy osobami bezprawnie zajmującymi się praktyką cyrulicką58.

Widać z tego wyraźnie, iż mimo dużej niechęci społeczeństwa do katów mieli oni dość pokaźną liczbę pacjentów – stanowili konkurencję dla doktorów medycyny. Ponadto ich zabiegi medyczne nie ograniczały się jedynie do interwencji chirurgicznych. Świadczy o tym oficjalny zakaz królewski zabraniający katom praktyki cyrulickiej.


Przypisy
1 H. Zaremska, Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV–XVI w., Warszawa 1986.

2 M. Trzciński, Miecz katowski, pręgierz, szubienica. Zabytki jurysdykcji karnej na Dolnym Śląsku (XIII–XVIII w.), Wrocław 2001. Książka przede wszystkim zawiera zestawienie i szczegółową analizę narzędzi jurysdykcji z obszaru Dolnego Śląska. Wprawdzie autor koncentruje się w swych rozważaniach na obszarze Górnego Śląska, to jednak z uwagi na „kosmopolityczny” (przynajmniej w zakresie obowiązków i sposobu ich wypełniania) charakter urzędu kata, tezy i materiały w niej zawarte mogą być pomocne do rekonstrukcji obrazu kata w Rzeczypospolitej.

3 Ostatnimi laty ukazała się jedna zaledwie książka poruszająca tylko i wyłącznie „problematykę katowską”, lecz zalicza się ona do literatury popularnonaukowej: S. Wrzesiński, Krwawa profesja. Rzecz o katach i ich ofiarach, Kraków 2006.

4 A. Gulczyński, Stanowisko prawne poznańskiego kata w świetle umów zawieranych z miastem w XVII i XVIII wieku, [w:] Studia z historii ustroju i prawa. Księga dedykowana Jerzemu Walachowiczowi, red. Henryk Olszewski, Poznań 2002, s. 93–105; S. Wałęga, O katach, hyclach i oprawcach w dawnym Toruniu, Rocznik Toruński, 1975, t. X, s. 275–311; J. Wiesiołowski, Baszta katowska, jej lokatorzy i sąsiedzi, [w:] Kronika Miasta Poznania, 1996, z. 1, s. 163–179.

5 Ważnymi źródłami normatywnymi są dzieła Bartłomieja Groickiego. To książki prawne wydane po raz pierwszy w połowie XVI wieku, ukazujące prawo magdeburskie (w tym prawo kryminalne) i ich wykorzystanie w praktyce sądowej na terenie Rzeczypospolitej.

6 Do najważniejszych, wykorzystanych w tej pracy, źródeł o charakterze urzędowym zaliczam m.in.: Regestr złoczyńców grodu sanockiego 1554–1638, Akta sądu kryminalnego Kresu muszyńskiego 1646–1765 i Opisy i lustracje Poznania z XVI–XVIII wieku, Akta spraw złoczyńców miasta Żywca, umowy, cenniki i rachunki katowskie. Są to źródła dokumentacyjne, wypełnione protokołami i suchymi faktami i jako dokumenty urzędowe są bardzo wiarygodne.

7 Opis obyczajów za panowania Augusta III autorstwa Jędrzeja Kitowicza. Drugim wykorzystanym dziełem jest EFEMEROS czyli diariusz prywatny pisany w latach 1656–1672 pióra Bazylego Rudomicza, człowieka bardzo wykształconego i obdarzonego przez ówczesnych mu ludzi dużym mandatem zaufania. Jako prawnik pełnił przez szereg lat funkcje sędziowskie, Wyliczając źródła o charakterze pamiętnikarsko-kronikarskim warto wymienić także Kronikę Mieszczanina krakowskiego z lat 1575–1595 i Andrzeja Komonieckiego dziejopis żywiecki. Do wykorzystanych źródeł pamiętnikarskich zaliczają się m.in.: Gawędy o dawnym obyczaju. Wybór ciekawych pamiętników XVIII, XIX stulecia i Pamiętniki Samuela Maskiewicza. Wybór różnych źródeł dokumentacyjnych i pamiętnikarskich dokonanych pod redakcją B. Baranowskiego – Nietolerancja i zabobon w Polsce XVII i XVIII w.

8 Bartłomiej Groicki w swoim słowniczku synonimów zwrotów prawnych podaje w jednej linijce: „kat, hecel, mistrz, executor justitiae”, zob. B. Groicki, Rejestr do Porządku i do Artykułów prawa majdeburskiego i Cesarskiego, [w:] Artykuły prawa majdeburskiego. Porządek sądów około karania na gardle. Ustawa płacej u sądów, Warszawa 1954, s. 177.

9 J. Riabinin, Materiały do monografii Lublina. Lublin w księgach wójtowsko-ławniczych XVII–XVIII w., Lublin 1928, s. 24; W. Maisel, Sądownictwo miasta Poznania do końca XVI wieku, Poznań 1961, s. 232.

10 J. A. Kmita, Penelopea albo niewinność dziwnie cudownej niewiasty siedem razy ciętej [w:] J. Stoka, M. Pudłowskiego i J. A. Kmity Powieści wierszowane, 1564–1610, wyd. S. Adalberg, Kraków 1897, s. 104.

11 A. Gulczyński, op. cit., s. 99.

12 B. Walczak, Najstarszy polski słowniczek gwary złodziejskiej, Kronika Miasta Poznania, nr 1–2, Poznań 1993, s. 62.

13 Ibidem.

14 Ibidem.

15 W. Maisel, op. cit., s. 234.

16 S. Wałęga, op. cit., s. 296.

17 J. Kracik, M. Rożek, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI–XVIII w., Kraków 1986, s. 61, 71.

18 J. Riabinin, op. cit, s. 24.

19 X. S., Kilka słów o czarownicach w Polsce, Przyjaciel Ludu, nr 22, Leszno dnia 29 XI 1844, s. 169.

20 K. W. Wójcicki, Kat, Przyjaciel Ludu, nr 1, Leszno dnia 3 VII 1841, s. 2.

21 J. Pasek, Pamiętniki, Warszawa 1955, s. 315.

22 J. Suproniuk, Miejskie służby porządkowe a społeczeństwo w Polsce XIV–XVI w., Przegląd Historyczny, 1999, t. XC, z. 2, s. 125.

23 Cyt. za: W. Maisel, op. cit., s. 237.

24 Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII–XVIII wieku, Łódź 1975, s. 446–447.

25 B. Groicki, Porządek sądów i spraw miejskich prawa majdeburskiego w Koronie Polskiej, Warszawa 1953, s. 57–58.

26 Umowa z katem 1763 r., [w:] A. Gulczyński, op. cit., s.103.

27 E. Rozenkranz, Gdańska archeologia prawna, Gdańsk 1993, s. 100.

28 Umowa z katem 1698 r., [w:] A. Gulczyński, op. cit., s. 102.

29 B. Groicki, Porządek sądów, s. 57–58.

30 Andrzeja Komonieckiego dziejopis żywiecki, wyd. S. Szczotka, t. I, Żywiec 1937, s. 220.

31 Ibidem.

32 W. Maisel, op. cit., s. 238.

33 K. W. Wójcicki, op. cit., s. 2; Z. Góralski, Urzędy i godności w dawnej Polsce, Warszawa 1983, s. 244.

34 J. Kracik, M. Rożek, op. cit., s. 74.

35 Ibidem.

36 Umowa z katem 1763 r., [w:] A. Gulczyński, op. cit., s. 103.

37 Ibidem.

38 A. Karpiński, Kaci a problem oczyszczania miast koronnych w XVI¬–XVIII w., Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. LIII, nr 3–4, 2005, s. 351–359; D. Kaczor, Labor infamis – labor utilis. Funkcje kata w systemie utrzymywania czystości w wielkich miastach Prus Królewskich XVI–XVIII wieku, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. LIII, nr 3–4, 2005, s. 361–376; J. Wijaczka, Miotła i miecz. Jak kaci i ich słudzy sprzątali ulice w Królewcu w końcu XVII i na początku XVIII wieku, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. LIII, nr 3–4, 2005, s. 377–382.

39 Gawędy o dawnym obyczaju. Wybór ciekawych pamiętników XVIII, XIX stulecia, red. S. Wasilewski, t. V, Sprawy ponure. Obrazy z kronik sądowych wieku oświecenia, Lwów–Poznań 1922, s. 37.

40 W. Uruszczuk, Proces czarownicy w Nowym Sączu w 1670 roku. Z badań nad miejskim procesem karnym czasów nowożytnych, [w:] Historia prawa, historia kultury, red. E. Borkowska-Bagieńska, H. Olszewski, Poznań 1994, s. 194.

41 „Ale tego Wieliczkę srogo zmęczono, nic się nie dowiedziano, po tym go wyleczono” – Kronika Mieszczanina krakowskiego z lat 1575–1595, wyd. H. Barycz, Kraków 1930, s. 15.

42 D. Janicka, Dowody w procesie karnym w świetle trzech rewizji prawa chełmińskiego z XVI w., [w:] Historia prawa, historia kultury, red. E. Borkowska-Bagieńska, H. Olszewski, Poznań 1994, s. 180–181, s. 180.

43 H. Zaremska, op. cit., s. 123–125.

44 F. Giedrojć, Kolega kat i jego apteczka, Polska Gazeta Lekarska, 1923, nr 28, s. 511; M. Trzciński, op. cit., s. 228.

45 J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1958, s. 138; Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, t. II, Warszawa 1958, k. 3, s. 26

46 Gawędy o dawnym, s. 56.

47 Umowa z katem 1698 r.; Umowa z katem 1763 r., [w:] A. Gulczyński, op. cit., s. 102–105.

48 S. Wałęga, op. cit., s. 296–302. Autor podaje liczne fragmenty „kapitulacji” we własnym przekładzie.

49 Ibidem, s. 297.

50 Ibidem, s. 298.

51 E. Rozenkranz, op. cit., s. 112.

52 Umowa z katem 1698 r.; Umowa z katem 1763 r. [w:] A. Gulczyński, op. cit., s. 102–105.

53 S. Wałęga, op. cit., s. 298–301.

54 F. Giedrojć, op. cit., s. 512.

55 H. Zaremska, op. cit., s. 77–80.

56 J. Kracik, M. Rożek, op. cit., s. 72, 74.

57 F. Giedrojć, op. cit, s. 530.

58 Ibidem.

Redakcja merytoryczna: redakcja „Meritum”. Redakcja techniczna, skład: Kamil Janicki
Warka
Posty: 1570
Rejestracja: 16 paź 2010, 03:38

Re: Kat jako członek społeczności miejskiej w Rzeczypospolit

Post autor: Warka »

Marek Mariusz Pacholec
Kat nie był wyłącznie realizatorem wyroków miejskiej społeczności. Stanowił postać otoczoną tabu – postać, na której koncentrowało się całe odium zepsucia towarzyszące przestępczości. Zarazem kaci często balansowali na granicy prawa – to oni prowadzili zamtuzy, co często prowadziło do ciemnych interesów i konszachtów z najróżniejszej maści łotrzykami. Zdarzało się, że nieostrożny kat kończył na szafocie. Egzekucji dokonywał zazwyczaj jego własny pomocnik i następca.

Dbałość prawych obywateli o swe dobre imię
Niniejszy artykuł jest fragmentem pracy magisterskiej: M. Pacholec, Kat w Rzeczypospolitej XVI–XVIII wieku, napisanej po kierunkiem dr. hab. Grzegorza Białuńskiego, prof. UWM. Artykuł ukazał się w pierwszym numerze rocznika Meritum – pisma wydawanego od 2009 roku przez Koło Naukowe Doktorantów Historyków UWM (więcej informacji) Tak więc kat był nieczysty moralnie, gdyż torturował i odbierał życie za pieniądze. Był też nieczysty fizycznie, ponieważ bezpośrednio stykał się ze śmiercią. Ponadto stykał się ze skazańcami, którzy, z racji popełnionych czynów, również byli osobami nieczystymi. Ta nieczystość niczym choroba roznosiła się przez bezpośredni kontakt. Niebezpiecznie było dotykać kata, narzędzi, których używał, a nawet przedmiotów, których dotknął. Jednak najniebezpieczniejszy był dotyk kata podczas wykonywania egzekucji. To, czego dotknął kat, było zbrukane. Towar, którego dotknął, musiał być przez niego zakupiony.

Dbanie o dobre imię było bardzo ważne dla każdego obywatela nowożytnego miasta, a kontakt z katem, jego pomocnikami bądź narzędziami jurysdykcji powodował utratę czci. Unikali więc mieszczanie tego kontaktu. Niebagatelnym problemem dla miejskich rzemieślników i czeladników była naprawa miejskiej szubienicy, pręgierza i szafotu. Nikt przecież nie mógł ich dotknąć bez narażenia na szwank swego dobrego imienia i czci. Wykonywano więc naprawy wspólnie, z wielka pompą. Nabierały one charakteru obrzędowej uroczystości. Dzięki temu zgubny wpływ kontaktu z szubienicą czy pręgierzem dotykał po równi każdego. Tym samym żaden z rzemieślników nie mógł być poddany obstrukcji. Zachował się opis takiej naprawy urządzonej w Gdańsku w 1680 roku59. Uczestniczyły w niej cechy cieśli, murarzy, kowali, cieśli okrętowych – każdy ze swoimi narzędziami, chorągwią cechową i muzykami. Łącznie 795 robotników i 31 muzyków. Zbierali się oni pod ratuszem, gdzie częstowano ich piwem z ratuszowych piwnic. Następnie każdy cech udawał się pod dom swego opiekuna, gdzie częstowano winem. Po tym wstępie formowano kondukt, który ruszał pod szubienice przy wtórze bębnów, fletów i piszczałek. Po dokonaniu niezbędnych napraw kondukt wracał do miasta przy akompaniamencie muzyki, śpiewów i okrzyków.

Podobnie w Poznaniu w roku 1781 odbyła się naprawa szubienicy i pręgierza miejskiego. Z zestawienia kosztów, jakie się zachowało, można wydobyć nader ciekawy obraz. Oprócz ogólnych kosztów materiałów niezbędnych do naprawy szubienicy (drewno, cegły, wapno, sznur, gwoździe, żelazo, ołów, sadza), znajdują się tam również pozycje wskazujące na zakup nowych narzędzi dla rzemieślników wykonujących remont, mimo tego, iż owi rzemieślnicy mieli zapewne swoje. Żaden jednak nie chciał „zbrukać” własnych narzędzi w kontakcie z szubienicą. Należało zapewnić im nowe, specjalnie na tę okazję. Rachunek wymienia więc: nową siekierę dla cieśli, 2 kielnie mularzom, 2 młotki mularskie, […] toporzyska stelmachowi, szoszfal60 skórzany dla cieśli, szoszfale dwa dla mularzy, rzemienie i sprzączki do szoszfali, […] 3 łopaty61. Robotnikom zakupiono również 30 par białych rękawiczek62, zapewne w celu uniknięcia bezpośredniej styczności z szubienicą. Dla „pokrzepienia ciała” braci rzemieślniczej zapewniono strawę i napitki. Wydatki te zajmują niemałą część kosztów remontu. Na ogólną kwotę 2050 zł i 26,5 gr, stanowią ok. 58%. Robotnikom zapewniono śledzie, chleb, wódkę, piwo; cechmistrzom zaś dodatkowo francuskie wino. Reperacja trwała zapewne 10 dni, gdyż rachunek wymienia zapłatę dla dobosza za 9 nocy warty przy szubienicy. Całokształtu obrazu reperacji dopełnia kapela, która grała ekipie remontowej, gdy wychodziła z miasta do pracy i powracała z niej.

Katownia w Gdańsku
Sprawa budowy i utrzymania narzędzi sprawiedliwości była na tyle poważna, iż regulowały to przepisy i postanowienia władz miejskich, prawo magdeburskie63, a czasem nawet i postanowienia króla. Tak się miało z cechmistrzem i mistrzami cechu garncarskiego w Bieczu. Rada miasta dnia 25 lipca 1545 roku postanowiła zwolnić cech garncarski z obowiązku kopania dołów pod słupy szubienicy, ponieważ przyjęli prawo miejskie i ponoszą wszystkie ciężary i podatki miejskie, ale gdy się zdarzy wznieść szubienicę, wtedy tylko do tych czynności koło niej będą pociągani, co i inni mieszczanie64. Widocznie ten przywilej był na tyle ważny dla braci cechowej, że umacnia go sam król Zygmunt III dnia 17 marca 1631 roku: zatwierdza dekret rajców bieckich z 26 lipca 1545, uwalniający garncarzy od obowiązku kopania dołów pod szubienice65.

Toruńscy piekarze pieczywo przeznaczone dla kata i jego oprawców odkładali na bok, odwracając spodnią stroną do góry. To dlatego, aby nie było żadnych wątpliwości, który towar jest dla mistrza. Jeśli zdarzyło się, że poczęstowano kata alkoholem, to po opróżnieniu naczynia małodobry zabierał je ze sobą. I tak nikt już by z niego nie pił66.

W Poznaniu, pomimo ogólnej niechęci do kata, nie pozbawiano go możliwości kontaktów z Kościołem, kultywowania obrządku wiary i dostępu do sakramentów. W 1566 roku kat wziął ślub w kościele farnym w obecności woźnego i dwóch sług miejskich67. Część katów zapewne z tej możliwości korzystała, dbając w życiu doczesnym o życie pośmiertne. Najprawdopodobniej troską o los swej duszy kierował się poznański kat Marcin Olszewski, zmarły w 1563 roku. W swym testamencie, ze 150 talarów w gotówce, przekazał różne sumy na rzecz szpitali: św. Ducha, św. Walentego i św. Krzyża. Z tych samych 150 talarów część pieniędzy przekazał na rzecz karmelitów i dominikanów68.

Również w Toruniu o.o. dominikanie raz do roku świadczyli na rzecz tamtejszego kata posługę duchową w postaci udzielenia sakramentów świętych – spowiedzi i komunii. W tym celu mieli przygotowany specjalny ołtarzyk, który ustawiali w kącie dla „biednych grzeszników”. Tam też odbywała się cała ceremonia, w trakcie której braciszkowie bardzo uważali, aby ich szaty nie dotknęły kata69.

Tworzenie tak szczegółowych norm postępowania z osobą kata i narzędziami jurysdykcji, „dzielenie” się rzemieślników odium katowskiej nieczystości uwidacznia jak ważnym dla obywatela miasta było dbanie o swą godność.

Ubiór kata
Podczas egzekucji kat z reguły zasłaniał twarz. Na fotografii sylwetka kata z Muzeum tortur w Żywcu (źródło). Jak więc widać na powyższych przykładach, wszystko co katowskie, było niebezpieczne, nieczyste, stanowiło tabu. Jednak największym tabu była osoba samego kata. Dlatego też musiał się on jakoś wyróżniać ze społeczeństwa. Społeczeństwu zależało, aby z daleka widać było, z kim ma się do czynienia. Chodził więc kat przyodziany w czerwone70 szaty lub inny wyróżniający go strój71 – np. kurtę i płaszcz z pąsowego sukna72. Również inne części ubioru wyróżniały kata. Na przełomie wieków XV i XVI do katowskiej garderoby zaliczyć można ubiór zszywany z różnokolorowych pionowych pasów lub kwadratów o jaskrawych i kontrastujących ze sobą barwach, zdobiony finezyjnymi rozcięciami73. Ten ekstrawagancki ubiór wyróżniał kata z tłumu szanowanych obywateli do czasu, gdy moda na takie „noszenie się” nie objęła w społeczeństwie szerszych kręgów. W Krakowie mistrz sprawiedliwości miał obowiązek noszenia oznakowanego ubrania. Oznakowanie polegało na naszyciu na rękaw trzech kawałków kolorowego sukna, każdego w innym kolorze – białym, czerwonym i zielonym74. Również pomocnicy kata mieli obowiązek wyróżniania się ze społeczeństwa. Władze Krakowa w 1785 roku nakazały hyclom nosić na białym suknie literę „H”75. Dla odmiany, w Poznaniu kat nie wyróżniał się żadną częścią garderoby. Prowadziło to nieraz do przykrych dla kata i mieszczan sytuacji. Pewien krawiec, gdy dowiedział się, że rozmawiał z katem, bardzo się rozzłościł faktem, że ten mu się nie przedstawił i w wielkim afekcie poturbował kata. Daniel krawiec przystąpił do wózka, na którym ciż dwaj mieszczanie Costrzina z katem jechać mieli, gdy nalazl szomki katowskie na wózku i rusznicę, pytał czyje by to rzeczy byli. A oni odrzekli: »katowskie«. I widząc kata stojącego rzekł: »Katem ty?« On odpowiedział: »Jestem kat.« Zaczem mu policzek wyciął aż na konie upadł i ktemu rusznicę jego z woza wziąwszy precz poszedł. Do czego kat żadnej przyczyny ani słowem, ani uczynkiem jemu nie dał76. Nie tylko ubiór miał wyróżniać kata. Jego nieodłącznym atrybutem miał być miecz, który stale winien był nosić przy sobie77. W Poznaniu zapewne stosowano ten zwyczaj i kat stale chodził z mieczem. Dowodem na to może być zeznanie z 1548 roku piwowara Jana Orzka. Pomijając meritum zeznania, dowiadujemy się, iż mistrz Wacław, pijąc piwo u Bieńka kowala, został powiadomiony o bójce, w której brał udział katowczyk – jego pomocnik. Wacław natychmiast udał się na miejsce bójki i po próbie strzału z rusznicy, dobył miecza78. Tak więc, będąc już u kowala, miał ze sobą miecz, a przecież nie spodziewał się udziału w bójce. Nosił go, jak widać, stale przy sobie.

Nie wiadomo nic pewnego na temat nakrycia głowy, jakie nosił kat. Jedno z wierszowanych źródeł wypowiada się na ten temat bardzo krótko:

Tamże na ratuszu,
Przeprasza kat pod pierzem w bucznym kapeluszu,
Straceńca nieboraka79

Nie można mieć pewności, czy autor nie pofolgował wyobraźni. Nawet jeśli założymy, iż w tym krótkim fragmencie jest zawarta prawda, to nadal w sferze domysłów pozostanie to, czy „buczny kapelusz” z piórem kat zakładał tylko na egzekucje, czy był on częstym i codziennym elementem ubioru.

Do egzekucji kat zakładał rękawice i niekiedy zakrywał twarz. Nie chodziło tu bynajmniej o ukrywanie się. Przecież w lokalnej społeczności z reguły kat był osobą powszechnie znaną. Rękawice i maska lub kaptur stanowiły dla niego zabezpieczenie przed bezpośrednim kontaktem ze skazanym – osobą, w której kumulowało się zło, nieczystość. Kat, dla własnego dobra, odgradzał się od tego wszystkiego. Nie na wiele się to jednak zdawało, gdyż mimo tych zabiegów, kat nadal uchodził za osobę nieczystą.

Katowski dom
Katu, jako osobie tolerowanej jedynie z konieczności, kazano mieszkać na uboczu społeczności miejskiej. Zamieszkiwał on często wieżę w ciągu murów okalających miasto. Np. w Poznaniu Baszta miejska, w której mistrz zostaje, nieosiadły, nieliterat80, zwana „mistrzowską” mieściła się przy dawnej ulicy Butelskiej81. W innym okresie poznański kat wraz z żoną zajmował piętro miejskiego zamtuza, którym zawiadywał82. W Gdańsku katu przeznaczono budynek poza murami, w okolicach Złotej Bramy. W tym budynku, zwanym katownią, mieściło się również więzienie miejskie. Przed budynkiem, na specjalnym podwyższeniu, kat wykonywał niektóre kary83. W Sieradzu oddano katu parterowy dom z piwnicami, przylegający do murów miejskich84. Podobnie władze Krakowa przeznaczyły na Basztę Katowską basztę na uboczu, w pobliżu klasztoru Reformatorów. Pomocnicy kata zajmowali basztę obok – Ceklarzy. Obie, Baszta Katowska i Baszta Ceklarzy, stały przy ulicy Psiej85.

Już nieistniejąca Baszta Katowska w Krakowie na rysunku z początku XX wieku.
Rodzina kata
Mimo wykluczenia kata z normalnego życia społeczeństwa, nie zawsze żył on samotnie. Niektórzy mieli już rodziny, gdy przez nieszczęśliwy zbieg wydarzeń obejmowali urząd miejskiego kata. Inni zaś wchodzili w związki małżeńskie jako kaci. Często żoną kata zostawała kobieta o kryminalnej przeszłości, prostytutka bądź kobieta o wysoce nadszarpniętej godności86, która i tak niewiele traciła poprzez związek z katem. Żoną kata mogła zostać również skazana na śmierć, która przez to ratowała swe życie87. Nie każda skazana przystawała na propozycję zostania katową, woląc śmierć. Mówi o tym krakowska pieśń. Oto dzieciobójczyni została skazana na śmierć i tuż przed wykonaniem wyroku

Wziął ci ją młody kacik za rączkę,
Wyprowadził na łączkę.
‘Chcesz ty Maryś moja być?
Mógłbym ja cię od tej męki wyzwolić?’
‘Oj! Nie była moja matka królową,
I ja też nie myślę być katową.’
Wziął ci ją stary kat pod boczki,
Wtrącił ją we Wisłoczek Głębocki88.

Katowska żona, z braku innych możliwości, a nieraz z racji swej przeszłości, prowadziła z ramienia kata nadzór nad domami rozpusty89.

Cała rodzina była obłożona infamią, w związku z tym przyszłość katowskich dzieci nie rysowała się w zbyt różowych barwach. Czym bowiem mógł się zająć syn kata? Wyobraźmy sobie młodego człowieka, wywodzącego się z nizin społecznych, nie wyuczonego w żadnym zawodzie. Żaden cech nie chciał przyjąć na nauki kogoś, kto mieszkał z katem pod jednym dachem, gdyż dbano bardzo w cechach o nieskazitelność swoich członków. W przepisach cechowych istniały zapisy zakazujące wszelkich kontaktów z katem (np.: wspólne picie alkoholu, gry w kości i warcaby, uczestnictwo w pogrzebie żony lub dziecka kata) pod groźbą kar i utraty czci90, co skutkowało wykluczeniem z cechu. Znany jest również przypadek Jana Grabarczyka, który w 1705 roku został usunięty ze swego cechu, gdyż zhańbił się zabiciem psa91. Aby odzyskać cześć dowodził, iż psa zabił przypadkiem, a nie jako płatny oprawca92. Podobne problemy w 1524 roku miał niejaki Maciej Schwabus. Został usunięty z bractwa czeladniczego cechu sukienników. Stało się to w wyniku pomocy, jakiej udzielił, będąc w Głogowie pachołkiem miejskim. Mianowicie brał udział w pochówku skazanego na śmierć i ściętego przestępcy93. Tym bardziej niemożliwym było przyjęcie na nauki katowskiego potomka. Skoro nie mógł zostać rzemieślnikiem, to nie mógł również pełnić bardziej zaszczytnych funkcji w społeczeństwie z uwagi na ojcowskie piętno – levis notae maculam – przechodzące na syna94. Syn, o ile tylko miał predyspozycje, pomagał zapewne ojcu. Nawet jeśli wykonywał tylko czynności pomocnicze, to i tak było to zajęcie wystarczająco hańbiące. Miał zatem, po osiągnięciu dorosłego wieku, mały wybór ścieżki życiowej. Mógł pracować w pocie czoła wśród nizin społecznych, wykonując kiepsko płatny zawód jako partacz; mógł też, skuszony wysokim dochodem, pójść w ślady ojca, przyuczając się wcześniej u niego do zawodu95; mógł zejść na drogę przestępstwa z uwagi na częste kontakty kata i jego żony z półświatkiem; mógł też zostać wagabundą, „człowiekiem gościńca” np. przyłączając się do wędrownej trupy aktorów. Niewykluczone, że syn kata miał szansę objąć posadę nisko postawionego sługi miejskiego, będącą w nieco mniejszej pogardzie96 niż urząd kata. Oczywiście nie były to jedyne możliwości drogi życiowej97. Jednak z racji społecznej obstrukcji, jaką była obłożona rodzina kata, wydają się być najbardziej prawdopodobne.

A córka? Też nie miała lekko. Jako kobieta miała jeszcze mniejsze możliwości niż mężczyzna. Ponadto, nie dość, że ojcem był kat, to matką najczęściej była nierządnica. Zatem przejmowała zapewne po matce fach w postaci nadzorcy domu uciech (legalnego lub nielegalnego) bądź też sama oddawała się nierządowi. Mogła również parać się sutenerstwem lub stręczycielstwem, nie stroniąc przy tym od bardziej przestępczego procederu – złodziejstwa.

Kat i świat przestępczy
O konfliktach katów z prawem świadczą chociażby zapisy w umowie kata z miastem Poznaniem, nakazujące mu właściwy dobór kompanów i znajomych, aby nie wdał się w niepotrzebne awantury, gdyż powinien być nieskazitelny jako wymierzający sprawiedliwe kary98. Zapewne były to postulaty wynikające z dotychczasowych doświadczeń magistratów. Pomimo obwarowań prawnych, kaci i ich pomocnicy wchodzili w konflikty z prawem, zaś miejscem stanowiącym swoisty łącznik między katem a światem przestępczym był miejski zamtuz, znajdujący się pod zarządem kata i jego żony. Były to oficjalne lupanary i jedyne zgodne z prawem miejsca rozpusty w mieście. Zwane były różnie: „rycerskie domy”, „złe domy”, „potrzebne domy”, „nierządne domy”, zamtuzy. Kat i katowa czerpali zapewne z tego tytułu finansowe korzyści, często przymykając oko na nieprawidłowości i niezgodności z prawem. Sami również wchodzili w konflikt z prawem w celu zwiększenia zysków płynących z tego procederu. Przykładem może być zdarzenie z 1604 roku. Krakowska katowa Regina, w celu zwalczania konkurencji dla „swego” legalnego domu rozpusty lub przymuszenia do pracy na rzecz katowskiego lupanaru, zleciła pobicie pokątnej prostytutki – Zofii Więcławskiej z Bochni. Przekupiła w tym celu sługę miejskiego Marcina Rączkę, który wraz z pomocnikami zawlókł prostytutkę Zofię do katowskiego zamtuza, tam przy współudziale katowskich nierządnic obciął jej włosy, odarł z ubrania i wybatożył rózgami99.

Pręgierz we Wrocławiu (fot. Lestat, lic. CC ASA 3,0).
Pracownice katowskiego domu rozpusty rekrutowały się z pokątnych miejskich nierządnic, które zostały do tego przymuszone lub dobrowolnie oddały się pod opiekę mistrza sprawiedliwości. Rezygnowały tym samym z większych zarobków i swobody na rzecz dachu nad głową, bezpieczeństwa i stabilizacji100. Dzięki temu mogły w pełni legalnie uprawiać „wstydliwy proceder”. W zamian musiały dzielić się zyskami z nadzorcą miejskiego przybytku rozpusty – katem i jego żoną, sprawującą nadzór w jego imieniu.

Nie wszystkie białogłowy trafiały z własnej i nieprzymuszonej woli do katowskiego domu uciech. Stosowanie w tej materii przymusu przez kata i katową nie było zjawiskiem marginalnym. Poza przytoczonym już przypadkiem Zofii Więcławskiej z Bochni, można podać przypadek konfliktu z roku 1548 między katem a chłopem. Kat, najprawdopodobniej przymusem, wziął siostrę chłopa do swego zamtuza. Ów chłop uprowadził ją siłą. W wyniku tego doszło do siłowej konfrontacji między poznańskim katem Wacławem, jego pomocnikiem Jakubem i owym zdesperowanym chłopem. Efektem bójki było zabójstwo chłopa, za co kat i pomocnik zostali ścięci101.

Innym przykładem może być zeznanie z 1581 roku niejakiej Anny z Brześcia, która zeznała, że gdy ją kat po karaniu u pręgi wyprowadzał, tedy ją namawiał na moście, aby do niego przystała i za jego namówieniem przyszła do niego i będąc przy nierządnicach wzięły jej mętlik, a gdy ją odarli uciekła [gdy wróciła – M. P.] zwlekły ją z szat aż na koszulę i pobrała jej katowa wszystko […], wzięła jej starsza pas, a katowa jej włosy urżnęła”102.

Miejski zamtuz przynosił dochody katu, ale nie tylko z racji uprawianego tam nierządu. Goście raczyli się alkoholami, co dodatkowo napełniało kiesę małodobrego. Niektórzy goście zapewne zatrzymywali się na parę dni, opłacając nocleg i wyżywienie. Miejsce takie w sposób naturalny stało się też punktem nielegalnych transakcji. Spotykał się tam, przy pełnej aprobacie kata, półświatek przestępczy. Pisze o tym Andrzej Frycz Modrzewski w swej krytyce oficjalnych domów publicznych: Sprośnać to rzecz a nie wiem jeżeli nie toż, co gromad złodziejskich i rozbójniczych jawnie cierpieć103. Kwitł więc tam nielegalny handel trefnym towarem, a w rolę paserów często wcielali się kat i jego żona104. Świadczą o tym chociażby zaznania z lat 1608–1610, obciążające krakowskiego kata Stanisława105 i inne106. Jasno i wprost o tym procederze w Kazimierzu mówi w 1578 roku Maciej Markowicz – profesjonalista w złodziejskim fachu i zabójca: do Kielki kata nosili kunie, sobole szubki, sery, masło i pieniądze, co jedno kradli107. Tak więc miejski zamtuz jawi się jako miejsce, w którym kwitło „życie towarzyskie”. Nieustannie przewijali się tam ludzie, nierzadko podejrzanej proweniencji, załatwiający swoje ciemne interesy lub szukający uciech cielesnych. Katowski dom uciech to niekiedy przestępcza „meta”, złodziejska melina i azyl ludzi marginesu, z którego kat czerpał niemałe zyski. Jednak nie zawsze kat i katowa skupowali „trefny” towar, zapewne z obawy przed konsekwencjami. Przykład stanowić może przypadek pewnego złodzieja, który ze skradzioną z kościoła puszką udał się do domu nierządnego. Tam dał część tejże puszki dziewce, by ją zastawiła, aby pieniądze na nię dostała, żeby mu piwa dano, bo pieniędzy nie miał, która dziewka szła z tą sztuką do katowej, która poznawszy nie kazała go wypuszczać aż go pojmano108. Kradzież przedmiotów z kościoła była bardzo poważnym przestępstwem, grożącym niechybnie surowymi konsekwencjami, nawet śmiercią. W tej sytuacji katowa wolała się nie wikłać w tak ryzykowne przedsięwzięcie i zadenuncjowała złodzieja. W niektórych miastach oficjalne lupanary, będące pod nadzorem urzędowym kata, nie składały się z jednego tylko budynku, np. w Poznaniu były dodatkowo dwie filie na przedmieściach109.

Nierzadko to kat stawał w roli oskarżonego. Przestępstwa, jakich się dopuszczał ten egzekutor wymiaru sprawiedliwości, stanowiły szerokie spektrum występku: od zwykłych kradzieży, przez stręczycielstwo, do tych najcięższych – włącznie z zabójstwem. Sądzony przez swych dotychczasowych chlebodawców, wójta i ławę, trafiał na szafot. Najczęściej śmierć w majestacie prawa dosięgała go z ręki jego następcy, a dotychczasowego podwładnego. O ile nie miał pomocników, magistrat zamawiał mistrza, często kolegę po fachu, z innego miasta. Co ciekawe, miecz katowski skazanego mistrza sprawiedliwości prawdopodobnie przechodził na jego następcę i tym właśnie mieczem kat-renegat był ścinany. Świadczy o tym zapis dotyczący Jakuba, kata z Sanoka. Gdy wszedł w konflikt z prawem i rozumiał, że czeka go śmierć, to miecz swój na troje samże złamał, aby go jem nie ścinano110.

Wnioski
Ostatecznie z tych rozważań wyłania nam się kat, który jako przedstawiciel władzy, egzekutor wyroków, miast należnego szacunku postulowanego przez Bartłomieja Groickiego i właściwego dla przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, doznaje upokorzenia i wzgardy od prawych obywateli. Pomimo, iż ogół prawych mieszkańców miasta, zarówno patrycjatu, jak i reszty pełnoprawnych obywateli, zaledwie toleruje osobę kata w swym otoczeniu, to niektórzy z nich gotowi są zdać się na jego medyczne umiejętności, nie zważając na infamię.

Daje się zauważyć ogólną prawidłowość w społecznym odbiorze osoby kata. Najwyżej usadowione warstwy społeczne Rzeczypospolitej mają go w pogardzie, widząc w nim jedynie wyzutego z uczuć degenerata o skłonnościach sadystycznych, wywodzącego się z dołów społecznych. Dla kontrastu, najniższe warstwy społeczne są w stanie traktować go jak każdy inny zawód, czując jednocześnie respekt. Przecież dla niektórych to jedyny „medyk” mogący ulżyć w cierpieniach. Przedstawiciele świata przestępczego, przede wszystkim złodzieje, sutenerzy, kobiety sprzedajne i inni łotrzykowie, zamiast nienawidzić egzekutora prawa, wchodzą z nim w komitywę, mając niekiedy w osobie kata i jego rodzinie dobrych kontrahentów w interesach. Dzięki współpracy pomnażają swe zyski. Kat i przestępca przeważnie rozumieją się bardzo dobrze, wywodząc się w większości przypadków z podobnego środowiska społecznego – nizin społecznych i przestępczego półświatka. Prowadząc razem interesy, mają świadomość tego, iż wkrótce mogą się spotkać na szafocie...


Przypisy
59 M. Bogucka, Życie w dawnym Gdańsku. Wiek XVI–XVII, Warszawa 1997, s. 184–185.

60 Szoszfal – (inaczej: szorstfal, szustfal, szusfal, szorc) skórzany fartuch rzemieślniczy. Zob.: S. B. Linde, Słownik języka polskiego, wyd. II, t. V, Lwów 1859, s. 603.

61 Expens reperacyi szubienicy y pręgi, Dokument w całości opublikowany w artykule: Reperacja szubienicy i pręgierza w Poznaniu z r. 1781 w świetle dokumentu, Kronika Miasta Poznania, R. XV, s. 340–341.

62 Ibidem, s. 340–341.

63 B. Groicki, Ten postępek wybran jest z praw cesarskich, który Karolus V cesarz kazał wydać po wszystkich swoich państwach, którym się nauka daje, jako w tych sądziech a sprawach około karania na gardle albo na zdrowiu sędziowie i każdy urząd ma się zachować i postępować wedle bojaźni bożej, sprawiedliwie, pobożnie, roztropnie i nieskwapliwie, [w:] Artykuły prawa majdeburskiego. Porządek sądów około karania na gardle. Ustawa płacej u sądów, Warszawa 1954, s. 170–171. „Artykuł XCI. Rzemieślnicy szubienicę jako mają budować, której dla karania złych ludzi trzeba.”

64 Materiały do historii miasta Biecza (1361–1632), wyd. F. Bujak, Kraków 1914, s. 71.

65 Ibidem, s. 211.

66 S. Wałęga, op. cit., s. 277.

67 W. Maisel, op. cit., s. 237.

68 Ibidem, s. 237–238.

69 Ibidem.

70 Gawędy o dawnym, s. 37.

71 F. Giedrojć, op. cit., s. 512. Autor podaje również interesujący przykład kata z Mediolanu, którego wykorzystano do zohydzenia pewnej mody w doborze strojów. Modę uznaną za niewłaściwą kazano stosować katu.

72 K. W. Wójcicki, op. cit., s. 2.

73 E. Kizik, Kolorowy ubiór kata. Przyczynek do ikonografii odzieży na przełomie XV i XVI w., Kaci, święci, templariusze, Studia z dziejów średniowiecza, nr 14, 2008, s. 192.

74 M. Borucki, Temida staropolska, wyd. II, Warszawa 2001, s. 149.

75 J. Kracik, M. Rożek, op. cit., s. 73.

76 W. Maisel, op. cit., s. 237.

77 K. W. Wójcicki, op. cit., s. 2.

78 Testimonium contra Venceslaum iustitiae magistrum, [w:] J. Wiesiołowski, Baszta katowska, jej lokatorzy i sąsiedzi, Kronika Miasta Poznania, 1996, z. 1, s. 170–171. Autor pod koniec artykułu publikuje kilka ciekawych źródeł archiwalnych.

79 S. F. Klonowicz, Worek Judaszów, to jest złe nabycie majętności, [w:] Pisma poetyczne polskie Sebastiana Fabiana Klonowicza, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858, s. 98.

80 Inwentaryzacja miasta Poznania z podaniem domów, placów i ich właścicieli i ich komorników w nich zamieszkałych. Poznań 1779, [w:] Opisy i lustracje Poznania z XVI – XVIII wieku, Poznań 1960, s. 268.

81 Rewizja gmachów miejskich sporządzona przez Komisje Dobrego Porządku. Poznań 15 XI 1779, [w:] Opisy i lustracje Poznania z XVI–XVIII wieku, Poznań 1960, s. 246; Spis baszt i bram miejskich. Poznań 1780/81, [w:] Opisy i lustracje Poznania z XVI–XVIII wieku, Poznań 1960, s. 303. Blok domów między ulicami Butelską (Woźną), Wodną i murem obronnym. Blok ten miał wymiary: 115 kroków od ulicy Butelskiej i 90 od ulicy Wodnej. W miejscu gdzie ulica Wodna dochodzi do murów miejskich się, przed baszta katowską, znajdował się pusty plac. Niewykluczone, iż przy ulicy Woźnej znajdował się również miejski ustęp. Zob. W. Maisel, op. cit., s. 236.

82 M. Kamler, Świat przestępczy w Polsce XVI i XVII stulecia, Warszawa 1991, s. 102.

83 M. Bogucka, op. cit., s. 183.

84 W. Pogorzelski, Sieradz, Włocławek 1927, s. 93–94.

85 J. Kracik, M. Rożek, op. cit., s. 74.

86 B. Rudomicz, Efemeros czyli diariusz prywatny pisany w Zamościu w latach 1656–1672, Lublin, t. I, 2002, s. 267.

87 Z. Gloger, op. cit., t. II, k. 3, s. 26; K. W. Wójcicki, op. cit., s. 2.

88 Cyt. za: K. W. Wójcicki, op. cit., s. 2.

89 H. Zaremska, op. cit., s. 27, 89–90. Nadzór nad domami rozpusty był w zakresie obowiązków kata.

90 J. Wiesiołowski, op. cit., 1996, s. 165; F. Giedrojć, op. cit., s. 512; W. Maisel, op. cit., s. 237.

91 Porównaj: B. Groicki, Tytuły prawa majdeburskiego, Warszawa 1954, s. 204–205. „Zrzucenie z rzemiesła dla psa i kotki” – w tym rozdziale Bartłomiej Groicki ukazuje częstą praktykę wykluczania z cechu tych, którzy się zhańbili zabiciem np. psa.

92 F. Giedrojć, op. cit., s. 512.

93 H. Zaremska, Homo bonae famae, [w:] Studia nad dziejami miast i mieszczaństwa w średniowieczu, t. I, Toruń 1996, s. 235.

94 F. Giedrojć, op. cit., s. 512; A. Karpiński, Kaci a problem oczyszczania…, s. 352.

95 Ibidem, s. 512, 529.

96 Autor pisze tu o pogardzie dla zawodu woźnego – J. Wiesiołowski, op. cit., s. 165. Niceo szerzej o różnych funkcjach służb miejskich, np.: stróż nocny (ceklarz), posłaniec, pasterz. Zawody o bardzo niskim prestiżu społecznym, gdyż nie wymagały żadnych kwalifikacji. Pracownik sprzedawał jedynie swoja pracę (manualna zręczność, siła fizyczna) a nie wiedzę i umiejętności. Takie zawody miały być niegodne, gdyż zapłata otrzymywana za tak najemną pracę miała w sobie znamię niewolnictwa. Pracownicy rekrutowali się z nizin społecznych, pozbawionych perspektyw awansu społecznego – J. Suproniuk, op. cit., s.124–129.

97 Znany jest przypadek katowskiego syna z terenu Niemiec, gdzie podejście do kata było mniej obstrukcyjne niż w Rzeczypospolitej. Tenże syn kata, Jan Michał Hoffmann, uzyskał tytuł doktora medycyny i chirurgii. W roku 1700 uzyskał prawa miejskie we Frankfurcie nad Menem. Niestety tamtejsze kolegium lekarskie nie dopuściło go do praktyki z racji urodzenia się w rodzinie katowskiej. Zob. F. Giedrojć, op. cit., s. 512.

98 Umowa z katem 1763 r., [w:] A. Gulczyński, op. cit., s.104

99 A. Karpiński, Krakowski półświatek w XVI–XVII i 1 połowie XVIII wieku. (Uwagi o środowisku krakowskich prostytutek i sutenerów), [w:] Studia nad dziejami miast i mieszczaństwa w średniowieczu, t. 1, Toruń 1996, s. 243; M. Kamler w odróżnieniu od A. Karpińskiego uważa, iż „była to dość drastyczna próba zmuszenia samotnej dziewczyny do nierządu” – M. Kamler, op. cit., s. 102.

100 M. Kamler, op. cit., s. 102.

101 Testimonium contra, s. 170–171; W. Maisel, op. cit., s. 238.

102 W. Maisel, op. cit., s. 234.

103 Cyt. za: A. Karpiński, Krakowski półświatek…, s. 244; Andrzeja Frycza Modrzewskiego o poprawie Rzeczypospolitej księgi czwore, wyd. II, Warszawa 1953, ks. I, rozdz. 23, s. 53–54.

104 W. Maisel, op. cit., s. 238.

105 M. Kamler, op. cit., s. 103, 127–129.

106 A. Karpiński, Krakowski półświatek…, s. 257.

107 Cyt. za: M. Kamler, op. cit., s. 127–128.

108 Cyt. za: W. Maisel, op. cit., s. 234.

109 A. Karpiński, Prostytutki, złodziejki, czarownice. Z badań nad kobieca przestępczością w Poznaniu w drugiej połowie XVI i w XVII wieku, Kronika Miasta Poznania, 1993, nr 1–2, s. 115.

110 Regestr złoczyńców, s. 77.

Redakcja merytoryczna: Meritum i Kamil Janicki; redakcja techniczna, skład: Kamil Janicki
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”