Polski jezuita – poseł chińskiego cesarza

Społeczeństwo polskie epoki Odrodzenia i wczesnego Baroku charakteryzowało się silnym dynamizmem demograficznym. Polska stała się w tym czasie nie tylko jednym z największych, ale i najludniejszych krajów w Europie. Po włączeniu Inflant i rozejmie w Jamie Zapolskim w 1582 roku Rzeczpospolita obejmowała obszar 815 tys. km². Jednak największy rozwój terytorialny przypada na I połowę XVII wieku, po pokoju wieczystym w Polanowie z 1634 roku. Obszar państwa wraz z lennami wyniósł wówczas blisko milion km², dokładnie 990 tys. km². W ówczesnej Europie tylko państwo rosyjskie miało większe terytorium.
Adambik
Posty: 497
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 lis 2010, 22:41

Polski jezuita – poseł chińskiego cesarza

Post autor: Adambik »

Początek częstszych wizyt Europejczyków w Chinach datuje się na początek XVI wieku. To wtedy Portugalczyk Jorge Alvarez zacumował przy wyspach, które w odległej przyszłości staną się Hong-Kongiem. Nie był to pierwszy raz, gdy łacinnicy zawitali do Państwa Środka – dokonali tego już Niccolo i Maffeo Polo (ojciec i stryj sławnego Marco Polo) w XIII wieku. Jednak pojawienie się Alvareza u chińskich wybrzeży otworzyło nowy rozdział w stosunkach Zachodu z Chinami. Tym razem Europejczycy dysponowali technologią (statki, przyrządy nawigacyjne, broń palna) i organizacją (kompanie handlowe, banki, taktyka wojenna) umożliwiającymi im rozwinięcie opłacalnego handlu oraz odgrywanie istotnej roli na terenach nawet tak odległych, jak Azja Wschodnia.



W ślad za portugalskimi żołnierzami i kupcami pojawiali się w Azji również katoliccy misjonarze. Co ciekawe, to właśnie włoski jezuita – Matteo Ricci – był pierwszym Europejczykiem, któremu udało się zdobyć przychylność chińskiego cesarza. Stało się to za sprawą dwóch zegarów mechanicznych, które jezuici przesłali w podarku władcy Państwa Środka. O tych zegarach dowiadujemy się z zapisków polskiego jezuity Michał Boyma, który niemal całe swoje życie spedził na służbie chińskiego cesarza. Po kilku miesiącach wzięła cesarza chęć, bez wątpienia z Prowidencji Boskiej, widzieć owe zegary, które się między innemi podarunkami znajdowały - pisze jezuita w Relacyi xiędza Michała Boym societatis Jesu, missyonarza z prowincji polskiej w Chinach... I dalej: Rozkazał tedy księży nieodwłocznie z owemi podarunkami przyprowadzić, jednak ich przed się nie puścił, gdyż cesarze chińscy mniemają, iż wiele z majestatu swego tracą, gdy się cudzoziemcom pokazują. Podarunki tedy obrane są i jemu prezentowane. Przyjął je z niewymowną radością, osobliwie zegar jeden wielki, dla którego wieżą wybudować kazał, a drugi mniejszy na stole postawił, ale go wnet tak popsuł, że go nikt, jeno ksiądz Rykcjusz naprawić mógł. Zawołany zatem na pokoje cesarskie (który się za oponę rąbkową tak ukrył, że księdza widzieć mógł, od księdza widzianym nie mógł) i zegarek wnet rozebrał i naprawił. Którego też na po tym regulować i nakręcać musiał, za tym u dworu cesarskiego zostać.



Michał Boym pochodził z mieszczańskiej rodziny, urodził się we Lwowie w 1612 lub 1614 roku. Jego dziad przybył do Polski z Węgier, wraz ze Stefanem Batorym. Michał był jednym z sześciu synów Pawła Boyma – zamożnego lwowskiego lekarza i przedsiębiorcy. Podobno w wieku 14 lat ciężko zachorował i złożył wtedy ślub, że jeśli uda mu się wrócić do zdrowia, to odda się pracy misyjnej na Dalekim Wschodzie. Trzeba przyznać młodemu Michałowi, że do wypełnienia tego celu dążył z dużą determinacją. Podczas studiów w Krakowie wstąpił do zakonu jezuitów.
Jezuici w tym czasie byli stosunkowo młodym zakonem (rok założenia 1534), który w swojej działalności stawiał na bezwzględne posłuszeństwo papieżowi, nawracanie innowierców, ale też nowoczesną edukację na wysokim poziomie. Po odbyciu nowicjatu Boym wielokrotnie zwracał się do kurii papieskiej o pozwolenie na wyjazd do Chin. W końcu w 1643 roku udało się i wyruszył w podróż na portugalskim okręcie płynącym z Lizbony do Makau (portugalskiej faktorii handlowej na wybrzeżu Chin). Nie próżnował po drodze i podczas postoju w północnej Afryce napisał dziełko Cafraria – opisujące kraje Afryki Wschodniej, przede wszystkim Mozambik. Co charakterystyczne dla Boyma, interesują go oprócz gospodarki rejonu i stosunków politycznych, również botanika i szeroko pojęta medycyna. W Afryce był bardzo zainteresowany zjawiskiem kanibalizmu, pisze Gdy zapytałem ile razy jadł ludzi, Kafr odpowiedział: dwa razy – raz zjadłem głowę, drugi raz nogę.

Rok 1644 – moment, gdy Boym przybył w końcu do Makau, był brzemienny w historii Państwa Środka. Dotychczas rządzili nim cesarze z dynastii Ming. Jednak w XVII wieku aparat państwowy ulegał postępującej dezintegracji – Chiny były gnębione przez ciągłe powstania i bunty. Dodatkowo wyrósł im na północy poważny wróg w postaci państwa Mandżurów – półkoczowniczego ludu, świeżo zjednoczonego pod władzą księcia Nurchacziego. W 1644 Mandżurowie, pozostający od przeszło 20 lat w stanie wojny z chińskim cesarstwem dynastii Ming, zdobyli Pekin. Nie był to koniec wojny, ale szala zwycięstwa przechylała sie coraz bardziej na korzyść najeźdźców z północy – zwłaszcza, że po upadku stolicy różni "Mingowie", roszczący sobie prawo do tytułu cesarskiego, podzielili się na niezbyt przyjazne sobie księstwa egzystujące w południowych Chinach.

Jung Li (w angielskiej transkrypcji Yongli) – mingowski książę (formalnie cesarz Chin), który sprawował władzę nad obszarem, gdzie leżało Makau, chętnie wykorzystywał Portugalczyków w toczonych przez siebie konfliktach. Zwłaszcza cenił sobie iberyjskich artylerzystów. Tolerował również działalność katolickich misjonarzy na swoim dworze, a ci nie próżnowali – na katolicyzm przeszedł jeden z jego najbliższych współpracowników Pang Tien-Szou oraz matka i obydwie żony księcia. Ostatecznie i sam mingowski cesarz zdecydował się na przyjęcie chrztu z rąk jezuitów.
Prawdopodobnie główną motywacją Jung Li było uzyskanie większej pomocy przy walkach z Mandżurami od katolickiej Europy. Jezuici znani byli z niekonwencjonalnych metod nawracania na wiarę katolicką – prawdopodobnie przekonali Jung Li, że papież jest potężnym władcą, który będzie w stanie odmienić koleje wojny z Mandżurami. Niestety w połowie XVII wieku nie było to do końca zgodne z prawdą. W Europie skończyła się właśnie wojna trzydziestoletnia, w której strona katolicka była zasadniczo stroną przegraną. Samo Państwo Kościelne, bez wsparcia Portugalii, nie miało żadnej możliwości przysłania posiłków wojskowych do Chin.



W tym czasie Michał Boym spędzał czas w misji na Hajnanie – z zebranych tam obserwacji powstały później całkiem poczytne w nowożytnej Europie dzieła o medycynie chińskiej (Clavis medica ad chinarum doctrinam), przyrodzie tego kraju (Flora Sinensis), a także atlas geograficzny Chin. W 1647 roku, gdy na Tajwanie wybuchło powstanie tubylczego ludu Li skierowane przeciw Mingom (którzy byli z narodowości Han – dominującej w Chinach), polski jezuita ewakuował się na kontynent. Tam równiez nie próżnował – udał się do Singanfu, gdzie odnalazł zagadkową inskrypcję na kamiennej steli, opisującą historię rozwoju chrześcijaństwa nestoriańskiego w Chinach w czasach dynastii Tang (VII -VIII wiek n.e.).


Po powrocie z podróży Boym trafił na dwór Jung-Li – akurat w momencie, gdy cesarz przygotowywał się do wysłania poselstwa do papieża Innocentego X. Tam zostal wytypowany przez przełożonego zakonu jezuitów w Makau, jako osoba, która pojedzie do Rzymu z cesarskim listem (Jung-Li przygotował również listy do doży Wenecji i generała zakonu jezuitów). Boym był już wtedy postrzegany jako wybitny uczony, a przy okazji zaradny człowiek, który umiał obracać się w świecie. Przydzielono mu do pomocy dwóch młodych Chińczyków i w listopadzie 1650 dzielny jezuita wyruszył do Europy.

Podróż nie była łatwa i to bynajmniej nie tylko ze względu na dystans. W ówczesnej sytuacji międzynarodowej misja Boyma nie miała w gruncie rzeczy wiele sensu. Portugalczycy byli już wtedy niezbyt chętni do popierania upadających Mingów przeciw Mandżurom, z którymi robili dobre interesy, i którzy wydawali się być bardziej otwarci na świat niż skostniali Mingowie. Poza tym pamiętajmy, że list chińskiego cesarza był adresowany do papieża, a drogi Portugalii i papiestwa w połowie XVII wieku zaczynały powoli się rozchodzić. Holendrzy – druga europejska nacja, która była obecna na wodach Azji Wschodniej – jako protestanci nie zamierzali ułatwiać życia jezuickiemu posłańcowi, ani przyczyniać się do rozwoju katolicyzmu w Chinach. Wreszcie sam pomysł "chińskiej krucjaty" w celu ratowania Jung–Li był zupełnie nierealny w owych czasach. Europejczycy byli świetnymi kupcami, piratami i żołnierzami, ale siły, jakie mogliby przetransportować do Azji Wschodniej były daleko niewystarczające, by wpływać na bieg wojny lądowej w Chinach.

Boymowi udało sie jakoś przekonać Protugalczyków w Makau, by mógł się zaokrętować na jeden z ich okrętów płynących do Europy, lecz już w Goa, na wybrzeżu Indii został zatrzymany do odwołania. Władze tej kolonii otrzymały instrukcje, że należy utrzymywać dobre kontakty z nowymi władcami Chin, i starać się utrzymywać monopol Portugalii na kontakty Europy z Państwem Środka – a przecież Boym miał listy do papieża, doży weneckiego i generała zakonu jezuitów...


W rok po swoim wyjeździe z Makau Michal Boym zdecydował sie w końcu uciec z faktycznej niewoli w Goa i udać drogą lądową – przez Persję i Turcję – do Europy. Najpierw zawitał do Wenecji. Doża przez pewien czas w ogóle nie chciał udzielić mu audiencji – jezuici mieli zakaz działalności w państwie weneckim, a i cel poselstwa wydawać sie musiał Wenecjanom mocno egzotyczny. Wtedy Boym – nie najlepiej chyba zorientowany w europejskiej polityce – zdecydował się skorzystać z pośrednictwa francuskiego ambasadora. W Wenecji nic w zasadzie nie uzyskał prócz zainteresowania owego ambasadora, natomiast zraził do siebie mocno papieża i współpracujących z papiestwem Habsburgów – uważali, że do do nich powienien był się zwrócić w pierwszej kolejności. Nie pomógł również fakt, że Boym zachwalał podczas swoich wystąpień działalnośc Matteo Ricciego, który był potępiany w Rzymie za zbytnią tolerancję wobec chińskich (pogańskich) obyczajów.

Dopiero śmierć papieża Innocentego X i jego zastąpienie przez Aleksandra VII popchnęły naprzód misję Boyma. W 1655 uzyskał wreszcie możliwość rozmowy z papieżem, otrzymał listy głowy kościoła do cesarza Jung-Li i wyruszył w droge powrotną. Niestety w pechowym dla Boyma mieście Goa okazało się znów, że nie będzie mógł kontynuować podróży na europejskim statku. Polski jezuita znów był zmuszony podróżować lądem, przez Indie, a potem lokalnymi statkami dotarł do północnego Wietnamu. Tam dowiedział się, że ostatni cesarz Mingów utrzymuje się jeszcze tylko w na południowo-zachodnich skrawkach terytorium Panstwa Środka. Podjął próbę dotarcie do dworu cesarskiego – był to już rok 1659. Niestety tego ostatniego odcinka podróży już nie przeżył – zmarł zmorzony chorobą 22 sierpnia. Ostatni cesarz z dynastii Mingów zniknął z areny dziejów wkrótce potem – został ścięty przez Mandżurów w 1662 roku.


Łukasz Wojtach
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”