Rzecz o rodzinie staropolskiej

Społeczeństwo polskie epoki Odrodzenia i wczesnego Baroku charakteryzowało się silnym dynamizmem demograficznym. Polska stała się w tym czasie nie tylko jednym z największych, ale i najludniejszych krajów w Europie. Po włączeniu Inflant i rozejmie w Jamie Zapolskim w 1582 roku Rzeczpospolita obejmowała obszar 815 tys. km². Jednak największy rozwój terytorialny przypada na I połowę XVII wieku, po pokoju wieczystym w Polanowie z 1634 roku. Obszar państwa wraz z lennami wyniósł wówczas blisko milion km², dokładnie 990 tys. km². W ówczesnej Europie tylko państwo rosyjskie miało większe terytorium.
historyk
Posty: 331
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 19 lis 2010, 20:35

Rzecz o rodzinie staropolskiej

Post autor: historyk »

Jakie są możliwości i stan badań nad rodziną polską w okresie, którym Pan się zajmuje?

Badania nad rodziną i gospodarstwem domowym w historiografii europejskiej rozpoczęły się z dużym rozmachem w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Można powiedzieć, że w tym okresie ukształtowały się na Zachodzie dwie potężne szkoły badawcze. Pierwszą z nich była i jest po dziś dzień szkoła francuska, na czele z Jacques’em Dupâquierem, Jeanem-Pierre’em Bardetem i Antoinette Fauve-Chamoux, która badała rodzinę francuską, a później również zachodnioeuropejską, na podstawie ksiąg metrykalnych trzech serii: ślubów, chrztów i pogrzebów. To właśnie szkoła francuska zaproponowała tzw. metodę rekonstrukcji rodzin, zgodnie z którą historyk za punkt wyjścia badań przyjmuje konkretne małżeństwo, a poprzez dołączanie kolejnych aktów chrztów i zgonów stara się zrekonstruować cały cykl demograficzny danej rodziny.



Natomiast druga szkoła powstała równolegle na Wyspach Brytyjskich za sprawą przede wszystkim Petera Lasletta, po publikacji wydanej w 1977 roku książki Family life and illicit love in earlier generation. Essays in historical sociology uznawanego za ojca socjologii historycznej. Skupił on wokół siebie grupę historyków, która postawiła sobie za cel studia nad rodziną w szerokim kontekście zarówno społecznym, jak i gospodarczym. Badano bowiem nie tylko dzietność rodzin, ale również kompozycję i funkcjonowanie całych gospodarstw domowych, w których skład obok głowy rodziny, współmałżonka i dzieci, wchodzili też krewni, rezydenci czy służba najemna. W centrum zainteresowań historyków angielskich stało się więc bardziej odkrycie mechanizmów i związków między gospodarką, strukturą społeczną i ruchem ludności.

Natomiast w naszym kraju do połowy lat siedemdziesiątych interdyscyplinarny kierunek badawczy poświęcony problematyce rodzinnej praktycznie nie istniał, a jeżeli już, to za sprawą prac z historii życia codziennego. Jakimś przełomem stała się publikacja w 1975 roku książki Marii Koczerskiej – obecnie znakomitej mediewistki – Rodzina szlachecka w Polsce późnego średniowiecza, powstałej pod kierunkiem i z inspiracji prof. Aleksandra Gieysztora. Rok później ukazała się książka Ireny Gieysztorowej Wstęp do demografii staropolskiej. Była ona o tyle istotna, że obok omówienia szerokiego spektrum źródeł do badań demograficzno-historycznych w dobie staropolskiej, zawierała charakterystykę współczesnej orientacji nauki obcej, a nawet stan badań w poszczególnych krajach. Tym samym cenne kompendium Ireny Gieysztorowej uzmysłowiło nam, jak duży dystans dzieli historiografię polską od nowoczesnych studiów nad demografią przeszłości.

Krokiem naprzód było powstanie w 1979 roku w Instytucie Historii PAN w Warszawie i równolegle w Instytucie Historii ówczesnej filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku zespołu do badań nad dawną rodziną, kierowanego przez prof. Andrzeja Wyczańskiego, który wówczas jak mało kto przykładał wagę do interdyscyplinarnych badań nad społeczeństwem staropolskim. Miałem zaszczyt być członkiem wspomnianego zespołu badawczego od początku do końca jego prac. Postawił on sobie za cel badanie rodziny staropolskiej na podstawie metryk parafialnych, przy jednoczesnym wykorzystaniu technik komputerowych, wówczas, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w bardzo niewielkim stopniu stosowanych w naukach historycznych. Prowadząc te badania staraliśmy się jednocześnie pozostać w kontakcie z nauką zachodnioeuropejską. Osobiście miałem wówczas okazję przebywać na stażu w paryskiej École des Hautes Études en Sciences Sociales, gdzie poznałem tamtejszych historyków – także kolegów z innych krajów – i zgłębiałem opracowaną przez nich metodę rekonstrukcji rodzin. Staż i praca w zespole prof. Wyczańskiego zaowocowały napisaniem książki o rodzinie warszawskiej w XVIII wieku. W tym celu przestudiowałem ponad 80 tysięcy akt metrykalnych ślubów, chrztów i pogrzebów parafii Św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, nie licząc oczywiście innych źródeł różnorodnej proweniencji.


Jaki obraz rodziny wyłania się z tych badań?

W historiografii zachodnioeuropejskiej funkcjonuje do dzisiaj przeświadczenie, że na terenach Europy Środkowej czy Wschodniej dominowała rodzina duża, patriarchalna, z charakterystycznymi rozbudowanymi strukturami, ewentualnie rodziny składające się zwykle z dwu małżeństw: ojca z matką i syna z żoną. W umiędzynarodowieniu wspomnianego przeświadczenia dużą rolę odegrał angielski demograf John Hajnal, który w 1965 roku opublikował artykuł o europejskim modelu małżeństwa. Wykreślił on linię biegnącą przez Europę od Petersburga po Triest i obszarom na zachód od niej przypisał cechy tzw. północno-zachodniego modelu małżeństwa. Model ów charakteryzował się dość późnym zawieraniem związków małżeńskich – mężczyźni około trzydziestki, kobiety około dwudziestego piątego roku życia – stosunkowo wysokim, na poziomie 6-10%, odsetkiem osób, które nigdy nie zawarły związku małżeńskiego, oraz powszechnym występowaniem w gospodarstwach najemnej czeladzi i służby.

Przeciwstawnymi modelami były środkowoeuropejski i wschodnioeuropejski i w ich obrębie Hajnal sytuował rodzinę staropolską. W tym modelu – dodajmy – szeroko spopularyzowanym w nauce angielskiej, francuskiej czy włoskiej, dziewczyny na ziemiach Rzeczypospolitej miały wychodzić za mąż w wieku 16-18 lat, a mężczyźni żenić się po dwudziestym roku życia. Przeciętna rodzina staropolska charakteryzowała się według niego dużą, naturalną, dzietnością, a w jej skład wchodziło nie tylko małżeństwo z dziećmi, ale również rodzice małżonków, było to więc gospodarstwo złożone.



Tymczasem rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Badając rodzinę warszawską z XVIII wieku posłużyłem się dwoma przekrojami – epoki saskiej i stanisławowskiej, wyróżnikiem była data zawarcia małżeństwa. Okazuje się, że mężczyźni zarówno w czasach saskich, jak i stanisławowskich żenili się w wieku około 28-30 lat, a więc tak samo jak w Europie Zachodniej. Również wiek zamęścia ówczesnych warszawianek, należących do mieszczaństwa tak zamożnego, jak i uboższego, bliższy był modelowi zachodnioeuropejskiemu, skoro wychodziły one za mąż w wieku 22-23 lat, a nie 16-17. Były jednak i odmienności, jak choćby duża różnica wieku między małżonkami w stadłach staropolskich. W rodzinie warszawskiej było to 6-7 lat, na zachodzie Europy jedynie 2-3 lata. Również dzietność stołecznych par okazała się bardzo podobna do tej zaobserwowanej w rodzinach zachodnioeuropejskich. Pierwsze dziecko przychodziło na świat już po dwunastu miesiącach, kolejne po następnych szesnastu, dwudziestu czterech - z biegiem lat te przerwy były coraz dłuższe. Przerwa międzyporodowa wyraźnie się skracała w przypadku szybkiej śmierci poprzedniego maleństwa. W swoich badaniach zaryzykowałem nawet hipotezę, że w niektórych rodzinach warszawskich, zapewne zamożniejszych, mogło dochodzić do jakichś prób regulacji urodzeń. Charakterystyczne były tutaj pary, w których kobieta przeżyła w małżeństwie pięćdziesiąty rok życia, a ostatnie dziecko wydawała na świat przed czterdziestką, co pozwala przypuszczać, że wspomniane stadła współżyły ze sobą, ale ich współżycie nie kończyło się prokreacją.

Poza tym już w trakcie późniejszych badań ustaliłem, że mieszczańskie gospodarstwo domowe – w Warszawie, Krakowie, ale też w małych miasteczkach, jak Olkusz, Praszka czy Radziejów – nie było liczne. Nie składało się, jak nam się często mogłoby wydawać, z ośmiu czy dziesięciu, ale najczęściej z pięciu czy sześciu osób. Zazwyczaj tworzyła je para małżeńska z trójką dzieci, które przeżyły – a trzeba pamiętać o wczesnej umieralności – do tego któreś z owdowiałych rodziców i jedno lub dwoje służących. Oczywiste i poświadczone badawczo jest sprzężenie zwrotne między zamożnością głowy rodziny a wielkością jego gospodarstwa. Rodziny uboższe miały trochę mniejszą liczbę dzieci, nie zatrudniały służby itp., rozmiary ich gospodarstwa domowego były zatem mniejsze.

Myślę, że za model rodziny staropolskiej można uznać rodzinę nuklearną. Zwracam uwagę, iż przez wiele lat, także w naszej historiografii, panował pogląd, jakoby dopiero dziewiętnastowieczna industrializacja ziem polskich rozbiła wielkie rodziny, zastępując je rodzinami nuklearnymi. Nic bardziej błędnego. Jak bowiem wynika z badań – nie tylko moich, ale również innych kolegów, na przykład dr. Michała Kopczyńskiego nad rodziną chłopską w XVII-XVIII wieku, także wczesnonowożytne gospodarstwa chłopskie charakteryzowały się dość stabilną przeciętną liczebnością: 8 lub więcej osób u pełnorolnych i 5-7 u niepełnorolnych, i prostą strukturą, gdyż dominowały rodziny dwupokoleniowe.


Prof. Cezary Kuklo – dyrektor białostockiego oddziału IPN, historyk związany z Uniwersytetem w Białymstoku, zajmuje się historią społeczną i gospodarczą doby nowożytnej, prowadzi badania związane z historią porównawczą rodziny, autor takich publikacji jak m. in.: Rodzina w osiemnastowiecznej Warszawie (1991); Kobieta samotna w społeczeństwie miejskim u schyłku Rzeczypospolitej szlacheckiej. Studium demograficzno-społeczne (1998)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”