Socjalni fabrykanci

Utrata niepodległości i państwowości Rzeczpospolitej w 1795 roku otworzyła zupełnie nowy rozdział w historii społeczeństwa polskiego. 123 lata zaborów przypadły na burzliwy wiek XIX, w którym Europa i świat wchodziły w erę nowoczesności. Był to czas wielkich przemian zarówno społecznych, jak i gospodarczych i politycznych. Ostatnia fala rewolucji przemysłowej sprawiała, że odchodziły w niepamięć dawne struktury społeczne i ustępowały miejsca nowym, opartym na kapitalistycznych formach gospodarki i coraz szybszego uprzemysłowienia. Po epoce oświecenia i rewolucji wiek XIX był czasem rozwoju idei i ideologii politycznych, które odpowiadały przemianom społecznym i gospodarczym. Rozwój liberalizmu, a następnie socjalizmu, komunizmu i anarchizmu, a także pojawienie się społecznej nauki Kościoła katolickiego zmieniał oblicze polityki. Suwerenność władców, potwierdzana jeszcze na Kongresie Wiedeńskim 1815 roku, ustępowała miejsca idei państwa narodowego. Zmiany zachodziły też w sferze kultury. Polskie społeczeństwo brało udział w tych przemianach, lecz w bardzo specyficznej sytuacji braku własnego państwa i podziału pomiędzy trzy mocarstwa zaborcze. Rozwój społeczny Polski w tym okresie był niespójny, w różnym czasie i w różnej intensywności przychodziły w trzech zaborach zmiany gospodarcze i polityczne.
MaciekWielki
Posty: 171
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 18 mar 2011, 17:39

Socjalni fabrykanci

Post autor: MaciekWielki »

Pod koniec czerwca br. Warren Buffet, drugi na liście najbogatszy człowiek na świecie, ponad 80% swojego majątku, czyli 37 mld dolarów przekazał na cele charytatywne. Z tej sumy 31 mld ofiarował Fundacji Melindy i Billa Gatesów, która na działalność dobroczynną już wydała około 10 mld dolarów Tymczasem sam Gates zakomunikował, że wkrótce zamierza całkowicie oddać się pracy dobroczynnej. Podobnie w XIX wieku na ziemiach polskich bogaci przedsiębiorcy z czasów rewolucji przemysłowej niejednokrotnie hojnie wspierali cele społeczne. Działalność charytatywna nie jest wymysłem współczesnych. Miała ona bardzo szeroki zasięg w XIX wieku, ale prawda na ten temat za czasów PRL była głęboko skrywana i propaganda przedstawiała jedynie słuszny obraz „drapieżnego kapitalizmu”. Co więcej, ówcześni biznesmeni nie musieli płacić tak wysokich podatków (w najbardziej fiskalnej Galicji stopa podatkowa wynosiła około 12%, a w pozostałych państwach zaborczych była jeszcze niższa), jak obecnie i dzięki temu więcej pieniędzy mogli przeznaczyć na pomoc biednym, bo jak twierdzi profesor Witold Kwaśnicki „im bardziej liberalny jest system społeczno-polityczny, tym większa jest pomoc charytatywna i filantropijna osób prywatnych”.

Przyfabryczne osiedla
Wbrew powszechnie panującej opinii, głoszonej przez różnej maści socjalistów, a zakorzenionej w polskich umysłach przez komunistyczną propagandę, w tamtym okresie pracodawcy bardzo dobrze dbali o swoich pracowników. Dzięki szybkiemu rozwojowi gospodarczemu w XIX wieku, w porównaniu z dzisiejszą Polską, problem bezrobocia praktycznie nie istniał (zwykle wynosiło ono kilka procent). Co więcej, mimo ciągłego wzrostu liczby ludności w miastach w połowie XIX wieku ówcześni przedsiębiorcy na przykład w Galicji czy na Górnym Śląsku mieli problemy z powodu braku siły roboczej. Robotnicy często zachęcani lepszymi zarobkami lub warunkami socjalnymi opuszczali zajmowane stanowiska pracy, by przejść do konkurencji. W związku z tym przemysłowcy zabiegali o robotników, zwłaszcza wykwalifikowanych. Aby u siebie zatrzymać robotników i przyciągnąć nowych, powszechne było budowanie przez polskich przedsiębiorców przyfabrycznych osiedli i domów, a także szkół i szpitali dla robotników swoich fabryk oraz ich rodzin, czy świadczenie pomocy materialnej dla robotników w postaci kas pożyczkowych i oszczędnościowych. W Łodzi osiedla dla swoich robotników budowali wielcy fabrykanci i multimilionerzy, „królowie bawełny”: Karol Scheibler, Robert Biedermann, Izrael Poznański (dla ponad tysiąca rodzin), Karol Ender, Juliusz Heinzel i Juliusz Kunitzer (150 domów). Na osiedlu Scheiblera robotnicy mieli 50% zniżki przy opłacaniu czynszu. Niektóre z nich, otoczone zielenią wraz ze szkołą powszechną i sklepami, służą ludziom do dnia dzisiejszego. Nawet przy małym browarze rodu Anstadt w Łodzi wybudowano piętrowy dom dla pracowników i ich rodzin.

Podobne osiedla powstawały na Górnym Śląsku, gdzie pionierem ich budowy jeszcze w I połowie XIX wieku był „król cynku” Karol Godula. Przy hucie „Laury” w Siemianowicach Śląskich, której właścicielami była rodzina Donnersmarcków, wybudowano kilka osiedli, w tym również szkołę (w 1842 roku) i hotel dla nieżonatych pracowników huty (pod koniec XIX wieku). Donnersmarck oferował swoim pracownikom mieszkania trzyizbowe, podczas gdy inni jedno- lub dwuizbowe. W Bytomiu przy hutach „Pokój” i „:Zgoda” około 1845 roku wybudowano domy mieszkalne dla robotników wraz ze szkołą podstawową. Najszybciej budownictwo przyzakładowe na Górnym Śląsku rozwijało się na przełomie XIX i XX wieku i u progu I wojny świtowej domami dla pracowniczych rodzin i samotnych robotników dysponowały m.in. huty: „Batory”, „Laury”, „Bankowa”, „Bobrek”, „Pokój”, „Zygmunt” i kopalnie: „Dymitrow”, „Łagiewniki”, „Rozbark”, „Miechowice” w Bytomiu, „Emmanuelssegen” w Murckach, „Fanny” w Siemianowicach Śląskich, „Czeladź” i „Saturn” w Czeladzi, „Gottessegen” w Rudzie Śląskiej czy „Ludwik” w Zabrzu. W 1877 roku na Górnym Śląsku takich domów było ponad 1000.

W latach 1882-1885 w kopalni „Czeladź” w Czeladzi w Zagłębiu Dąbrowskim zbudowano 8 piętrowych domów mieszkalnych dla robotników z rodzinami, a także dom noclegowy dla samotnych pracowników. Na początku XX wieku liczba domów wzrosła do 39, ulice obsadzono drzewami, założono dwa parki, a do ogródków przydomowych sprowadzono drzewa owocowe. Domy otrzymały pitną wodę, pompowaną ze starych wyrobisk kopalnianych i oczyszczaną w filtrach. W 1899 roku założono kopalnianą orkiestrę, w 1900 roku – szkołę dla dzieci górników, utrzymywaną przez kopalnię, w 1908 roku załoga otrzymała łaźnię, a w 1910 roku ambulatorium i stołówkę. Również w kopalni „Saturn” w Czeladzi na potrzeby załogi zbudowano domy mieszkalne dla robotników i urzędników oraz szkoły, utrzymywano szpital oraz dwa ambulatoria. Ponadto w 1903 roku wybudowano łaźnię dla załogi, a w 1911 roku – dom ludowy dla pracowników z biblioteką i czytelnią.

W miarę upływu czasu coraz więcej górników mieszkało w przyzakładowych budynkach, na przykład w hucie „Bobrek” czy „Zygmunt” na początku XX wieku nawet 80% z nich. Przeważały mieszkania dwuizbowe, w których czynsz był niższy niż w domach wynajmowanych po cenach rynkowych. Domy budowane w pobliżu zakładu pracy stwarzały pracownikom większe możliwości wypoczynku, którego pozbawieni byli robotnicy tracący codziennie 2-3 godziny na dotarcie do swojego zakładu pracy. Po 1900 roku zaczęto budować całe kompleksy – osiedla robotnicze z parkiem, szkołą, pralnią i kościołem, przykłady takiej zabudowy znajdują się w dzisiejszych dzielnicach Katowic – Nikiszowiec i Giszowiec.

Przyfabryczne szpitale

Robotnicy czasem chorowali, więc przemysłowcy fundowali również szpitale. Na przykład Ludwik Geyer znacznym wkładem finansowym wsparł projekt budowy pierwszego w Łodzi szpitala – św. Aleksandra, a Karol Scheibler w latach 1882-84 wybudował w Łodzi pierwszy przyfabryczny szpital dla swoich robotników (kosztowało to 150 tys. rubli) na 40 łóżek wraz z apteką i przytułkiem. Wkrótce w 1886 roku Juliusz Kunitzer również wybudował przyfabryczny szpital, w którym robotnicy mieli prawo do bezpłatnych porad, leczenia i darmowych leków. W fabryce Szai Rosenblatta w razie choroby fabryka opłacała pracownikom pobyt w szpitalu. W 1897 roku otworzono w Łodzi szpital Rosyjskiego Czerwonego Krzyża na 120 łóżek, na którego budowę złożyli się ci przemysłowcy, którzy nie utrzymywali przyzakładowych szpitali (zapłacili po 1500 rubli). Na czele komitetu budowy szpitala stał przemysłowiec Juliusz Heinzel. Natomiast na Górnym Śląsku bezpłatną opiekę lekarską dla swoich robotników wprowadzili m.in. Karol Godula oraz Franz Winckler, właściciele kopalń i hut. Ten pierwszy w 1847 roku podczas epidemii tyfusu pomagał swoim pracownikom, pożyczając im zboże i pieniądze. W 1849 roku w Bytomiu wybudowano szpital, z którego korzystać mogli górnicy i hutnicy wszystkich okolicznych zakładów.

W Galicji w wielu zakładach istniały kasy chorych, na przykład w fabryce maszyn rolniczych Ludwika Zieleniewskiego w Krakowie (już w 1860 roku), w warsztatach kolejowych w Przemyślu i Lwowie oraz w fabryce cukru w Tłumaczu. W tym ostatnim zakładzie była dodatkowo kasa wsparć dla robotników. W fabryce Zieleniewskiego wpłaty na fundusz kasy chorych przed wprowadzeniem przymusowego ubezpieczenia od choroby wynosiły więcej niż wprowadzony później przez ustawodawstwo państwowe minimalny limit. Z kolei w 1889 roku państwo Wernerowie utworzyli fundację o kapitale 35 tys. rubli, od których 6% przeznaczono na stałe zapomogi roczne dla personelu fabrycznego i na wsparcia dla sierot po pracownikach fabryki. Nawet w złych dla przemysłowców czasach nie zapominali oni o swoich pracownikach. Na przykład po I wojnie światowej, kiedy przedsiębiorstwo Scheiblerów uległo dewastacji, mimo zniszczeń nadal utrzymywali lecznictwo, szkoły, bibliotekę, łaźnie, pralnię, wypłacali zapomogi i wydawali darmowe zupy dla robotników. Powyższe przykłady udowadniają, że kapitaliści w warunkach szybkiego rozwoju gospodarczego z chęci zysku stwarzali dobre jak na tamtą epokę warunki życia zatrudnianym pracownikom, którym żyło się coraz lepiej. I niepotrzebne do tego było ani ustawodawstwo socjalne, ani wysokie podatki trwonione na pomoc społeczną państwa. Tymczasem dzisiejszych biznesmenów po prostu nie byłoby stać na budowanie mieszkań i szpitali dla swoich pracowników. Choć zdarzają się też takie przypadki: Zenon Sroczyński, szef kaliskiej firmy Hellena, wybudował trzypiętrową kamienicę z 26 mieszkaniami i za symboliczną złotówkę oddał mieszkania najbardziej potrzebującym rodzinom.

Działalność charytatywna

Budując przyfabryczne osiedla czy szpitale dla swoich robotników, XIX-wieczni przedsiębiorcy mieli w tym niewątpliwie swój interes – zatrzymanie robotników w swoich fabrykach. Nie można tego powiedzieć w przypadku uczestniczenia w akcjach charytatywnych, składania ofiar na pogorzelców i powodzian, łożenia potężnych kwot na rzecz organizacji dobroczynnych i oświatowych, czy aktywnego w nich uczestnictwa. Nie było wtedy odliczeń podatkowych, a dobroczyńcy nie mogli także liczyć na duży rozgłos i sławę, ponieważ ówczesne media to jedynie gazety. Nie było wtedy ani radia, ani telewizji, ani tym bardziej Internetu. Jedyne co to mogli się pochwalić innym przedsiębiorcom i na tym polu rywalizować między sobą, co często miało miejsce na przykład w Łodzi, dzięki czemu zyskiwali mieszkańcy tego miasta. Jednak wielu XIX-wiecznych przedsiębiorcy czuło się odpowiedzialnych za lokalną społeczność, co potwierdza, że działalność państwa na tym obszarze nie jest niezbędna. Co więcej, sprawy mają się o wiele lepiej, kiedy państwo się nie wtrąca.

Jan Gotlib Bloch, warszawski fabrykant, ofiarował grunt pod budowę domu opieki społecznej, a Stanisław Rotwand i Hipolit Wawelberg ufundowali Szkołę Inżynierską. Towarzystwo Kolonii Letnich, które organizowało letni wypoczynek dla dzieci z ubogich rodzin, było wspierane przez takich warszawskich przemysłowców, jak Wawelbergowie, Bersohnowie czy Natansonowie. Podobnie jak obecnie Bill Gates wspiera cele edukacyjne i naukowe, tak na budowę Politechniki Warszawskiej złożyło się wielu przemysłowców. „Królowie bawełny” Karol Scheibler i Izrael Poznański przekazali odpowiednio 36 tys. rubli i 30,8 tys. rubli, Towarzystwo Kopalni Węgla „Saturn” z Czeladzi – 20 tys. rubli, Towarzystwo Francusko-Włoskie Kopalni Dąbrowskich – 6 tys. rubli, Towarzystwo Sosnowieckich Kopalni Węgla – 4,5 tys. rubli. W Łodzi Edmund Herbst ufundował szkołę Zgromadzenia Kupców w Łodzi. W 1878 roku Juliusz Heinzel i Juliusz Kunitzer utworzyli w Widzewie dwuklasową szkołę wieczorową dla robotników, a ten ostatni również szkołę rzemieślniczą z biblioteką. Szkołę fabryczną wybudował także Ludwik Meyer. W 1851 roku Ludwik Geyer, a w 1876 roku Karol Scheibler powołali do życia szkoły dla dzieci robotników swoich fabryk. Przy tej ostatniej szkole funkcjonowała biblioteka i czytelnia i w przeciągu 10 lat stała się ona największą w Królestwie Polskim biblioteką dla robotników. Ponadto w 1880 roku Scheibler przekazał 10 tys. rubli na stypendia, podobnie jak Jan Kulczyk, który w 1998 roku poznańskiemu uniwersytetowi dał pieniądze na coroczne stypendia dla 10 studentów i 10 doktorantów. Także Karol Rajmund Eisert i Szaia Rosenblatt finansowali naukę około 200 uczniów, którzy uczęszczali do szkół miejskich, a przemysłowiec Markus Silberstein przekazał Radzie Opiekuńczej gimnazjum męskiego w Łodzi 10 tys. rubli oraz sfinansował wyposażenie pracowni fizycznej. Emil Geyer na rozwój pierwszego w Polsce gimnazjum w Łodzi przeznaczył 3 tys. rubli. W 1890 roku rodzina Geyerów współfinansowała kwotą 10 tys. rubli budowę szkoły dla 500 osób, której głównym sponsorem był Zygmunt Jarociński – na ten cel przeznaczył 60 tys. rubli, a ponadto wspierał finansowo szkołę i ufundował stypendium w wysokości 5 tys. rubli.

W 1877 roku z inicjatywy Juliusza Heinzela powstał komitet opiekujący się ubogimi, który przekształcił się w Łódzkie Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynne, współfinansowane m.in. przez Scheiblera i Grohmana). Organizowało ono przytułki dla starców i kalek (dla kilkuset pensjonariuszy), domy opieki, tanie kuchnie, wnosiło opłatę szkolną za biednych uczniów, udzielało wsparcia pieniężnego, utrzymywało szpital psychiatryczny w Kochanówku i Szkołę Rzemiosł w Łodzi, a także organizowało wyjazdy kolonijne dla dzieci robotników. Do rozwoju Szkoły Rzemiosł przyczynił się Emil Geyer, który w 1902 roku ofiarował 120 tys. rubli na zakup placu pod budowę gmachu i warsztatów, a w 1909 roku przekazał szkołę na własność Towarzystwu Dobroczynnemu. Innym łódzkim przemysłowcem i społecznikiem był Herman Konstadt, który w 1890 roku przekazał gminie żydowskiej w Łodzi budynek o wartości 25 tys. rubli, w którym urządzono przytułek dla biednych, starców i kalek. Tym tzw. Domem Ubogich zarządzała specjalnie w tym celu powołana fundacja. Konstadt założył również Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, a w testamencie z 1895 roku przekazał 30 tys. rubli na budowę szkoły elementarnej jego imienia oraz 150 tys. rubli – na założenie instytucji charytatywnej i przytułku dla zubożałych rodzin. Natomiast Karol Godula w testamencie zapisał 50 tys. talarów do podziału pomiędzy swoimi pracownikami, co było ogromną sumą jak na owe czasy.

W Kasynie w Gostyniu w 1838 roku powołano Wydział Dobroczynności, który fundował zapomogi dla uczniów i akademików, a Towarzystwo Naukowej Pomocy w Poznaniu utworzyło fundusz stypendialny dla zdolnej, ale biednej młodzieży. W pierwszym 25-leciu swej działalności Towarzystwo wydało 212 tys. talarów na działalność wspierającą naukę i na przykład w najlepszym roku 1862 sponsorowało 198 stypendystów. W Warszawie przemysłowcy Ludwik Norblin i Teodor Werner znani byli z ofiarności na rzecz instytucji charytatywnych. Na przykład w 1886 roku państwo Norblinowie ufundowali kasę emerytalną dla pracowników swojej firmy, zasilając ją wkładem w wysokości 50 tys. rubli. W 1902 roku dzięki pomocy Geyerów (30 tys. rubli) powstał w Łodzi szpital dla nerwowo chorych. Rodzina ta na początku XX wieku przekazała również 45 tys. rubli na szpital dla dzieci ufundowany przez innych przemysłowców – Edwarda i Matyldę Herbstów. Inny łódzki fabrykant Karol Rajmund Eisert wspierał rozwój lecznictwa zamkniętego, działał przy Domu Miłosierdzia „Diakonis”, który prowadził szpital. Ponadto ofiarował teren pod budowę szpitala dla psychicznie chorych i epileptyków w Łodzi. Z kolei Karol Ender przekazał 10 tys. rubli Pabianickiemu Chrześcijańskiemu Towarzystwu Dobroczynnemu. Natomiast w 1848 roku w Poznaniu powstał Dom Sierot, którego celem było przygarnięcie dzieci po zmarłych rodzicach. Podobnie dzisiaj fundacja Billa i Melindy Gatesów wydaje miliardy dolarów na walkę z malarią i gruźlicą w krajach rozwijających się.

Szeroką działalność społeczną prowadzili śląscy magnaci przemysłowi z rodu Donnersmarcków, którzy swoją siedzibę mieli w Siemianowicach. Hugo Henckel von Donnersmarck przyczynił się do budowy kilkunastu nowych szkół. W 1898 roku utworzył fundację, która zaczęła przyznawać stypendia dla jego pracowników i ich dzieci, chcących podnosić swoje kwalifikacje. Przeznaczył na to 1,5 mln marek, a fundacja Fűrst Donnersmarck-Stiftung funkcjonuje do dzisiaj. Również obecnie w Polsce istnieje wiele fundacji dobroczynnych, które zostały powołane przez duże firmy, takie jak Atlas, Polsat, TVN, PZU, Bank Handlowy czy Warta. W 1853 roku założył Kasę Emerytalną (czym o ponad 20 lat wyprzedził ustawodawstwo socjalne kanclerza Bismarcka). Za działalność społeczną i polityczną Donnersmarck został odznaczony papieskim Wielkim Krzyżem Orderu Św. Grzegorza Wielkiego, austriackim Wielkim Krzyżem Orderu Franciszka Józefa oraz pruskim Orderem Korony II Klasy i Orderem Orła Czerwonego II Klasy ze wstęgą.

Działalność społecznikowska

Oprócz finansowania przemysłowcy sami angażowali się w działalność dobroczynną, byli społecznikami podobnie jak Marek Kotański, Janina Ochojska czy małżeństwo Barbary i Tomasza Sadowskich, których fundacja „Barka” od 1989 roku zajmuje się bezdomnymi (byłymi więźniami, osobami uzależnionymi, alkoholikami i psychicznie nieprzystosowanymi do życia), dla których stworzyli 20 ośrodków pomocy. Poznański przemysłowiec Hipolit Cegielski działalność społeczną rozpoczął od współpracy ze społecznikiem i lekarzem Karolem Marcinkowskim, pełniąc w latach 1850-68 funkcję wiceprezesa założonego przez niego Towarzystwa Pomocy Naukowej, które finansowało naukę ubogiej młodzieży. Cegielski brał czynny udział w różnorakich komitetach dobroczynnych. Z kolei przemysłowiec i wynalazca, a równocześnie mecenas oświaty i nauki Erazm Jerzmanowski budował domy akademickie i nauczycielskie, propagował akcje kolonii letnich artystów i naukowców, działał na rzecz ograniczenia alkoholizmu na polskiej wsi i na rzecz krzewienia oświaty wśród chłopów. Zapisem testamentowym ustanowił fundację swojego imienia, z której corocznie miały być wypłacane nagrody dla najwybitniejszych polskich naukowców, twórców kultury i działaczy humanitarnych. Fundusz podstawowy wynosił 1,2 mln koron, co w 1909 roku było sumą ogromną. W przeliczeniu na złoto było to 365 kg tego kruszcu. Corocznie przyznawane nagrody w wysokości 40 tys. koron stanowiły prawdziwy majątek dla ubogich zwykle przedstawicieli nauki i sztuki. Laureaci, wybierani przez Polską Akademię Umiejętności, otrzymywali sumy pozwalające na swobodną pracę twórczą przez kilkanaście lat.

Żony i córki fabrykantów często angażowały się w organizację balów i koncertów dobroczynnych lub wstępowały do towarzystw filantropijnych. Ewa Tiele-Winckler z jednej z najbogatszych rodzin śląskich fabrykantów swoje życie poświęciła pracy dla ubogich i cierpiących. Ufundowała miechowickie Zakłady Opiekuńcze i założyła Ewangelicki Diakonat „Ostoja Pokoju”. W 1890 roku jej ojciec wybudował dom opieki. Do dzisiaj na całym świecie istnieje ponad 40 Domów dla Bezdomnych, które swój początek zawdzięczają Ewie Tiele-Winckler. Hrabia Łazarz IV von Donnersmarck po pożarze w Radzionkowie w 1900 roku każdemu ze swoich poszkodowanych robotników podarował ubrania oraz zapomogi po 400 marek. W Radzionkowie i Rojcy ufundował ochronki dla dzieci, natomiast jego żona Maria zainicjowała powstanie klasztoru Sióstr Boromeuszek w Nakle, które prowadziły dom dla sierot.

Także Józef Adam Baczewski, właściciel słynnej gorzelni we Lwowie, aktywnie uczestniczył w życiu społecznym, był hojnym filantropem i mecenasem. Z kolei pionier przemysłu naftowego Ignacy Łukasiewicz pełnił wiele funkcji społecznych, walczył z biedą i alkoholizmem. Kościołom i cerkwiom Łukasiewicz bezpłatnie rozdawał naftę oświetleniową. Na Podkarpaciu finansował budowę dróg, mostów, szkół i szpitali. Był fundatorem szkół w Bóbrce i Chorkówce, a wraz ze swoim wspólnikiem Karolem Klobassą – kościoła w Zręcinie. Zakładał także fundusze emerytalne oraz kasy brackie, które udzielały górnikom bezprocentowych pożyczek na budowę domów, zakup inwentarza oraz losowych zapomóg. Co ciekawe, istniejące w XIX wieku na ziemiach polskich kasy brackie, które były rodzajem wzajemnych ubezpieczeń, za składkę w wysokości 1% zarobków płaciły za leczenie, renty i zasiłki w razie bezrobocia czy kalectwa dla górników i ich rodzin. Warto to porównać z wysokością dzisiejszych składek na ZUS. Podczas swojej działalności społecznej Łukasiewicz był wielokrotnie oszukiwany przez rzekomych potrzebujących, a mimo to twierdził, że lepiej wspomóc dziewięćdziesięciu dziewięciu niezasługujących na wsparcie, niż jednego potrzebującego pominąć.

Kultura i religia

Polscy przemysłowcy chętnie finansowali także działalność kulturalną oraz budowę kościołów różnych wyznań. Jeśli chodzi o kwestie kultury i sztuki, to w wielu przypadkach czuli się odpowiedzialni za ich rozwój w ciężkich czasach zaborów, kiedy polska kultura była spychana na margines życia. Ówcześni przedsiębiorcy, podobnie jak współcześni biznesmeni, np. Grażyna Kulczyk, gromadzili dzieła sztuki w swoich posiadłościach. Ale nie tylko. Dzięki ich ofiarności na początku XX wieku wybudowano Filharmonię Narodową w Warszawie. Jej wyposażenie sponsorował m.in. bankowiec Leopold Kronenberg, który w 1875 roku założył również Szkołę Handlową. Pionier przemysłu włókienniczego Ludwik Geyer założył Łódzkie Męskie Towarzystwo Śpiewacze – jeden z pierwszych chórów w Łodzi, a w latach 40. XIX wieku ufundował tzw. Dom Zabaw, w którym występowały pierwsze zespoły teatralne. Łódzki przemysłowiec Karol Scheibler utworzył klub pracowniczy ze sceną teatralną i orkiestrę fabryczną, a także wybudował stadion sportowy. Inni łódzcy fabrykanci Edward Heiman, Stanisław Silberstein i K. Arkuszewski w 1903 roku ufundowali Polskie Towarzystwo Teatralne, którego celem miała być opieka nad teatrem. Henryk Grohman również wspierał działalność instytucji kulturalnych i był pierwszym prezesem Łódzkiego Towarzystwa Muzycznego, które finansował. Na rzecz Muzeum Etnograficznego w Warszawie zapisał bogaty zbiór egzotycznych instrumentów muzycznych. Ponadto do Muzeum Narodowego przekazał zbiory ceramiki i grafiki japońskiej, które gromadził przed 1914 rokiem. Natomiast do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego oddał bogatą kolekcję japońskich grafik. Podobnie dzisiaj fundacja Kulczyków sponsoruje poznańską operę, poznańskie Muzeum Narodowe i Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, które wspiera kwotą 400 tys. zł rocznie.

Członkowie rodu Donnersmarcków finansowali w całości lub w części budowę wielu nowych kościołów w Piekarach Śląskich, Bytomiu, Zabrzu, Tarnowskich Górach, Reptach, Świerklańcu, Radzionkowie, Siemianowicach, Mikulczycach, Kemieniu, Wieszowie, Starych Tarnowicach, Nowym Bytomiu, Halembie oraz kościoła i klasztoru Karmelianów koło Tarnowskich Gór. Inni ówcześni milionerzy również wspierali cele religijne, nawet jeśli byli odmiennego wyznania. Córka Franza Wincklera, Valeska, mimo że była katoliczką, przekazała ziemię pod budowę ewangelickiego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach. Scheiblerowie finansowali budowę kościoła ewangelickiego św. Jana, kościoła katolickiego św. Krzyża, kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Łodzi, na co przekazali po 50 tys. rubli. Dodatkowo kwotą 30 tys. rubli sponsorowali budowę domu parafialnego. Ponadto na budowę kościoła rosyjskiego ofiarowali 6550 rubli, ewangelickiego w Ozorkowie – 1340 rubli, a na synagogę – 15 tys. rubli. Z kolei Żyd Izrael Poznański współfinansował budowę cerkwi im. św. Aleksandra Newskiego w Łodzi. Geyerowie wraz z Scheiblerami, Herbstami i Heinzelami od 1898 roku wspierali budowę łódzkiego kościoła katedralnego. Należy podkreślić, że bogaci przemysłowcy finansowali budowę świątyń różnych wiar, a nie tylko tych religii, które sami wyznawali. Czy współczesnych biznesmenów byłoby na to stać zarówno ze względów moralnych, jak i finansowych? Jednak współcześni krezusi również finansują cele religijne. Roman Kluska kwotą kilkunastu milionów złotych wsparł budowę Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, a na przykład fundacja Ryszarda Krauzego w marcu br. wykupiła na rzecz Archidiecezji Krakowskiej dom rodzinny Karola Wojtyły w Wadowicach.

Z przedstawionych w niniejszym artykule przykładów wynika, że kapitalizm nie oznaczał i nie oznacza pozostawienia niemajętnych robotników samym sobie. Przeciwnie historia pokazuje, że działalność charytatywna przedsiębiorców działających na ziemiach polskich była całkiem pokaźna. Należy mieć na uwadze, że już samo zatrudnianie robotników było niejako działalnością dobroczynną. Niektórzy przemysłowcy dawali przecież pracę kilkuset, a nawet kilku tysięcznej rzeszy ludzi. Oczywiście praca w XIX-wiecznych fabrykach była ciężka, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że dla wielu z nich była to jedyna możliwość wyrwania się do miasta z jeszcze cięższej pracy w polu i wiejskiej nędzy. Większość tych ludzi była niewykształcona, a co za tym idzie – bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość i gdyby nie zatrudnienie w fabrykach w ogóle nie mieliby, z czego żyć. Tymczasem na przykład na Śląsku wielu przedsiębiorców oferowało wyższe wynagrodzenia od tych narzuconych przez Urząd Górniczy. W połowie XIX wieku wytapiacze i formierzy w hutnictwie, rębacze przodowi i maszyniści w górnictwie zarabiali więcej niż urzędnicy w sądzie czy starostwie. Wynagrodzenia robotników stale rosły, mimo braku stosownych przepisów i regulacji państwowych. W latach 1887-97 zarobki górników zwiększyły się o 41%, a hutników – o 33%. W latach 1889-1912 wynagrodzenia w hutach żelaza wzrosły o 86%, a w hutach cynku – o 74%. W latach 1895-1913 płace rębaczy w kopalniach rudy cynku zwiększyły się o 57%, a w górnictwie węgla – o 50%. W przedsiębiorstwach w Galicji w latach 1900-10 przeciętne płace wzrosły o 47%, a we Lwowie w latach 1900-12 w przedsiębiorstwach posiadających motory płace zwiększyły się o 35%. Należy również obalić mit 12-godzinnego czasu pracy ponad siły. Robotnicy pracowali co prawda 10-12 godzin, ale w tym czasie mieli godzinną przerwę na posiłek, przerwy na modlitwę, na przygotowanie się do pracy, na sprawdzenie obecności itp. Nie można oczywiście powiedzieć, że nie było wtedy biedy, ale powszechnie występujące ubóstwo spowodowane „drapieżnym XIX-wiecznym kapitalizmem” to nic innego jak komunistyczny wymysł propagandowy. To właśnie kapitalizm spowodował, że milionom Polaków na początku XX wieku żyło się o wiele lepiej niż na początku poprzedniego stulecia. Warto przytoczyć cytat z wydanej za PRL publikacji (przez co nie można autora posądzić o stronniczość na rzecz kapitalizmu): „Tak więc w ciągu 60 lat poprzedzających I wojnę światową nastąpił olbrzymi postęp we wszystkich dziedzinach życia Polaków. Początek tego okresu i jego koniec to właściwie dwie różne epoki – inna stopa życiowa przeważającej części społeczeństwa polskiego i inne zabezpieczenie trwałości życia ludzkiego”. Tymczasem jak celnie zauważył amerykański dziennikarz Rush Limbaugh, „Biedy nie pozbędziemy się nigdy, bo definicja biedy zmienia się wraz ze standardami życia”. Dlatego zawsze będą potrzebni ludzie, tacy jak Karol Scheibler, Jan Kulczyk czy Warren Buffet.

* Artykuł ten (w skróconej wersji) został opublikowany w nr 37 tygodnika „Najwyższy CZAS!” z 2006 r.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”