Kobiety w PRL

Polityka partii komunistycznej wiązała się z przeświadczeniem o potrzebie dynamicznej industrializacji kraju. To zaś nieuchronnie prowadziło do przemian społecznych, wywyższenia osób pracujących fizycznie, zmian w samej mentalności ludzkiej. System ten jednak obarczony był wadą, szybko okazało się, że prowadzi do częstych kryzysów i sprzeciwu społecznego.
naiwniak
Posty: 97
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 04 gru 2010, 17:47

Re: Kobiety w PRL

Post autor: naiwniak »

Ja całe życie mieszkałem w mieście - a mój rodzinny dom ( czytaj: mieszkanie) to trzy duże pokoje i przedpokój, że na rowerze dziecinnym mogłeś jezdzić, no oczywiście zagęszczenie też było niewąskie, ale zawsze ta świadomość, że są te trzy pokoje plus korytarz - dawała nam takie poczucie stabilności. Dopiero póżniej przeprowadziliśmy się do klitek gomułkowskich.
Z perspektywy ludzi ze wsi - rzeczywiście to był awans, jak w tym filmie ... "Awans".
Marshal
Posty: 268
Rejestracja: 11 gru 2010, 04:54

Re: Kobiety w PRL

Post autor: Marshal »

my patrzymy z perspektywy osoby mającej takie czy inne mieszkanie, przyzwyczajonej do tego że woda ciepła i zimna są w mieszkaniu, prąd, gaz, kanalizacja i tak dalej. Że wieś jest spokojna i wesoła, że praca na polu to ciągnik, brona a koń i wóz drabiniasty to swego rodzaju ciekawostka...
Ludzie którzy szli do miasta nie mieli 8 godzinnego dnia pracy, plus sobota robocza, nie mieli urlopu, za nich traktor nie orał, kombajn nie kosił i tak dalej. Oni to rękami własnymi. I tak dalej. Ludzie pamiętający jak było tuż po wojnie, tuż przed wojną - naprawdę cenili sobie zmianę stylu życia. Owszem bywało, że łezka w oku, że coś tam... ale. Mieszkanie z wygodami - to awans. Tym bardziej, że tzw. wielka płyta i jej poprzedniczka to okres od połowy lat 60-tych wcześniej budowano z cegły. Tradycyjnie.
Spójrz jak wyglądają domy budowane w większości za Gierka - domy na wsi, oczywiście - piętro plus poddasze, dwa piętra, kwadrat 10 x 10 m, dach kopertowy. Układ pokoi taki, że przestrzeń jest wykorzystywana tak sobie. Obecnie cała masa takich klocków stoi na wyższych piętrach pusta i nie bardzo jest co z tym zrobić.Młodzi ludzie już na początku 80 tych lat widzieli swój awans społeczny w mieście, poza pracą na roli, poza pracą w stajni, poza pracą która nie ma początku ani końca, poza pracą która nie pozwala na urlop...
historyk
Posty: 331
Rejestracja: 19 lis 2010, 20:35

Re: Kobiety w PRL

Post autor: historyk »

MichałK pisze:Poza tymi hasłami z lat pięćdziesiątych typu "Kobiety na traktory", to ja specjalnej różnicy nie zauważyłem. Kobieta pracowała, zajmowała się dziećmi, i do tego była kochanką.
Nic się nie zmieniło ;)
Trochę się zmieniło i zmieniało.
Zupełnie inaczej widziano role społeczne kobiet do czasu odwilży, a inaczej później. Wystarczy spojrzeć jak scharakteryzowano hierarchię ról kobiety:
"Dzisiejsza kobieta przede wszystkim pracuje zawodowo. To jest jej duma i radość. P
o wtóre - uczy się. To jest jej potrzeba i nadzieja.
Po trzecie - jest społeczniczką. To jej dyktuje poczucie więzi z ludźmi.
Wreszcie jest kobietą - młodą dziewczyną, narzeczoną, żoną, czy matką.
Dla harmonijnej pełni życia musi te wszystkie obowiązki pogodzić".
/"Jak sobie radzę w pracy i domu", "Moda i Życie" 1949, nr 32/

Wystarczy zwrócić uwagę na to jak do pewnych zagadnień podchodzono w prasie kobiecej, o tyle to łatwe, że do 1956 r. istniały jedynie trzy tytuły prasowe skierowane bezpośrednio do kobiet.
"Przyjaciółka" - tygodnik ukazujący się od marca 1948 r., do lat sześćdziesiątych pod niepodzielnym panowaniem Anny Lanoty.
"Moda i Życie Praktyczne" - dekada, która w połowie 1949 r. zmieniła nazwę na "Moda i Życie", by w końcu stać "Kobietą i Życiem" (1953 r.).
"Kobieta Wiejska" - początkowo miesięcznik, potem dwutygodnik, wychodzący od 1947 r. do grudnia 1949 r. Początkowo wydawał ten tytuł samodzielnie Związek Samopomocy Chłopskiej, zaś od maja 1948 r. we wspłpracy z ligą Kobiet.

Jak winna się zmieniać w oczach władz funkcja kobiet, można zaobserwować badając podejście do kwestii rozwodów, antykoncepcji itp.
Do niemal połowy lat pięćdziesiątych postawa względem antykoncepcji była skrajnie negatywna. Władzy zależało na szybkim odtworzeniu populacji w kraju. Stąd odznaczanie Krzyżem Zasługi kobiet rodzących przynajmniej 10 dzieci, zaś w prasie kobiecej jako wzorce stawiano osoby pokroju Magdaleny Szymanowskiej z Pianowa, która urodziła 20 dzieci, czy Julia Sowińska, która miała "jedynie" 11 dzieci, za to łączyła swe obowiązki matki z pracą społeczną, pełniąc obowiązki sekretarki Koła Ligi Kobiet w Pilicy.

A teraz coś co może zaszokować naszych lewicowych aktywistów: do roku 1956 w prasie kobiecej nie ukazał się żaden artykuł poświęcony antykoncepcji.

Kiedy jednak władze stwierdziły, że przyrost naturalny jest zbyt wysoki, z jednej strony zmieniono przepisy (liberalizując je) dotyczące aborcji: ustawa o warunkach przerywania ciąży z 27 kwietnia 1956 r., z drugiej zaś strony w prasie kobiecej pojawił się szereg artykułów tyczących się antykoncepcji.
Tu zaś ujawnił się kolejny paradoks z życia w PRL-u... szczególnie polecano stosowanie tzw. kapturków, których w Polsce nie produkowano.

Małżeństwo starano się postrzegać całkiem inaczej, w nowej ideowej perspektywie. To co łączyć miało małżonków to już nie była sfera uczuciowa, zwracano większą uwagę na funkcje społeczne i polityczne. Stąd w "Przyjaciółce" (1949, nr 32) Stanisława Zawadzka pisała: "Wspólna praca i wspólne zainteresowania - to łączy najmocniej - bardziej od pięknych oczu i pustych flirtów".

Tymczasem w latach pięćdziesiątych na łamach tegoż samego tygodnika czytamy:
"Nie wolno młodej dziewczynie wychodzić za mąż bez miłości"
/"Między nami", "Przyjaciółka" 1955, nr 37/


Rozwód był nieakceptowany przez władze. Skoro na straży rodziny stała Polska Ludowa, rozwód choć akceptowalny w skrajnych warunkach, uważany był za ostateczność. Stąd "Moda i Życie" w odpowiedzi na żale czytelniczki mówiącej o mężu alkoholiku przepijającym całą wypłaty, kiedy to sama nie ma pieniędzy dla dzieci, pisze:
"Dopóki człowiek żyje zawsze jest nadzieja. Niech się Pani zdobędzie na tę ostatnią ofiarę, nie opuszcza męża..."

Za to w roku 1956 czytamy wyjaśnienia Ireny Krzywickiej:
"Trzymanie ludzi siłą przy sobie do niczego dobrego nie prowadzi i na tym stanowisku stoją sądy, udzielając skłóconym i nienawidzącym się małżonkom rozwodu".
/odpowiednio: "Na rozdrożu życia", "Moda i Życie" 1949, nr 26 i "O kryzysie w małżeństwie", "Kobieta i Życie" 1956, nr 3/


Z ciekawostek: w PRL-u też myślano o parytetach. Prezydium Rządu uchwalą nr 620/52 z 17 lipca 1952 r. zobowiązało ministrów i kierowników urzędów centralnych do wydania zarządzeń ustalających minimalny odsetek zatrudnienia kobiet w podległych im jednostek... oczywiście nic z tego w praktyce nie wyszło.
naiwniak
Posty: 97
Rejestracja: 04 gru 2010, 17:47

Re: Kobiety w PRL

Post autor: naiwniak »

Wtedy były kwitek na dzień kobiet, a teraz jest dzień zakochanych. To samo.
historyk
Posty: 331
Rejestracja: 19 lis 2010, 20:35

Re: Kobiety w PRL

Post autor: historyk »

A niby jaki kwitek?
Marshal
Posty: 268
Rejestracja: 11 gru 2010, 04:54

Re: Kobiety w PRL

Post autor: Marshal »

Pewnie kwitek na kwiatek.
naiwniak
Posty: 97
Rejestracja: 04 gru 2010, 17:47

Re: Kobiety w PRL

Post autor: naiwniak »

miało być kwiatek, nie zauważyłem błędu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”