MichałK pisze:Poza tymi hasłami z lat pięćdziesiątych typu "Kobiety na traktory", to ja specjalnej różnicy nie zauważyłem. Kobieta pracowała, zajmowała się dziećmi, i do tego była kochanką.
Nic się nie zmieniło
Trochę się zmieniło i zmieniało.
Zupełnie inaczej widziano role społeczne kobiet do czasu odwilży, a inaczej później. Wystarczy spojrzeć jak scharakteryzowano hierarchię ról kobiety:
"Dzisiejsza kobieta przede wszystkim pracuje zawodowo. To jest jej duma i radość. P
o wtóre - uczy się. To jest jej potrzeba i nadzieja.
Po trzecie - jest społeczniczką. To jej dyktuje poczucie więzi z ludźmi.
Wreszcie jest kobietą - młodą dziewczyną, narzeczoną, żoną, czy matką.
Dla harmonijnej pełni życia musi te wszystkie obowiązki pogodzić".
/"Jak sobie radzę w pracy i domu", "Moda i Życie" 1949, nr 32/
Wystarczy zwrócić uwagę na to jak do pewnych zagadnień podchodzono w prasie kobiecej, o tyle to łatwe, że do 1956 r. istniały jedynie trzy tytuły prasowe skierowane bezpośrednio do kobiet.
"Przyjaciółka" - tygodnik ukazujący się od marca 1948 r., do lat sześćdziesiątych pod niepodzielnym panowaniem Anny Lanoty.
"Moda i Życie Praktyczne" - dekada, która w połowie 1949 r. zmieniła nazwę na "Moda i Życie", by w końcu stać "Kobietą i Życiem" (1953 r.).
"Kobieta Wiejska" - początkowo miesięcznik, potem dwutygodnik, wychodzący od 1947 r. do grudnia 1949 r. Początkowo wydawał ten tytuł samodzielnie Związek Samopomocy Chłopskiej, zaś od maja 1948 r. we wspłpracy z ligą Kobiet.
Jak winna się zmieniać w oczach władz funkcja kobiet, można zaobserwować badając podejście do kwestii rozwodów, antykoncepcji itp.
Do niemal połowy lat pięćdziesiątych postawa względem antykoncepcji była skrajnie negatywna. Władzy zależało na szybkim odtworzeniu populacji w kraju. Stąd odznaczanie Krzyżem Zasługi kobiet rodzących przynajmniej 10 dzieci, zaś w prasie kobiecej jako wzorce stawiano osoby pokroju Magdaleny Szymanowskiej z Pianowa, która urodziła 20 dzieci, czy Julia Sowińska, która miała "jedynie" 11 dzieci, za to łączyła swe obowiązki matki z pracą społeczną, pełniąc obowiązki sekretarki Koła Ligi Kobiet w Pilicy.
A teraz coś co może zaszokować naszych lewicowych aktywistów: do roku 1956 w prasie kobiecej nie ukazał się żaden artykuł poświęcony antykoncepcji.
Kiedy jednak władze stwierdziły, że przyrost naturalny jest zbyt wysoki, z jednej strony zmieniono przepisy (liberalizując je) dotyczące aborcji: ustawa o warunkach przerywania ciąży z 27 kwietnia 1956 r., z drugiej zaś strony w prasie kobiecej pojawił się szereg artykułów tyczących się antykoncepcji.
Tu zaś ujawnił się kolejny paradoks z życia w PRL-u... szczególnie polecano stosowanie tzw. kapturków, których w Polsce nie produkowano.
Małżeństwo starano się postrzegać całkiem inaczej, w nowej ideowej perspektywie. To co łączyć miało małżonków to już nie była sfera uczuciowa, zwracano większą uwagę na funkcje społeczne i polityczne. Stąd w "Przyjaciółce" (1949, nr 32) Stanisława Zawadzka pisała: "Wspólna praca i wspólne zainteresowania - to łączy najmocniej - bardziej od pięknych oczu i pustych flirtów".
Tymczasem w latach pięćdziesiątych na łamach tegoż samego tygodnika czytamy:
"Nie wolno młodej dziewczynie wychodzić za mąż bez miłości"
/"Między nami", "Przyjaciółka" 1955, nr 37/
Rozwód był nieakceptowany przez władze. Skoro na straży rodziny stała Polska Ludowa, rozwód choć akceptowalny w skrajnych warunkach, uważany był za ostateczność. Stąd "Moda i Życie" w odpowiedzi na żale czytelniczki mówiącej o mężu alkoholiku przepijającym całą wypłaty, kiedy to sama nie ma pieniędzy dla dzieci, pisze:
"Dopóki człowiek żyje zawsze jest nadzieja. Niech się Pani zdobędzie na tę ostatnią ofiarę, nie opuszcza męża..."
Za to w roku 1956 czytamy wyjaśnienia Ireny Krzywickiej:
"Trzymanie ludzi siłą przy sobie do niczego dobrego nie prowadzi i na tym stanowisku stoją sądy, udzielając skłóconym i nienawidzącym się małżonkom rozwodu".
/odpowiednio: "Na rozdrożu życia", "Moda i Życie" 1949, nr 26 i "O kryzysie w małżeństwie", "Kobieta i Życie" 1956, nr 3/
Z ciekawostek: w PRL-u też myślano o parytetach. Prezydium Rządu uchwalą nr 620/52 z 17 lipca 1952 r. zobowiązało ministrów i kierowników urzędów centralnych do wydania zarządzeń ustalających minimalny odsetek zatrudnienia kobiet w podległych im jednostek... oczywiście nic z tego w praktyce nie wyszło.