Kazik36 pisze:Jak wyglądała polityka narodowościowa PRL?
Raczej nieciekawie jesli sie jej blizec przyjrzec.....O ile takiej polityki probowac poszukac.
I byla to "polityka" akceptowana i popierana przez wiekszosc (wszystkich). W sumie nie odstawalismy specjalnie od innych nacji w tym wzgledzie - jesli juz to raczej
na minus. A i "wyniki" - powiedzmy - takie sobie.
Jeden narod, jedno panstwo, jedna religia....
Na scianie "zachodnio - polnocnej"....
Niemcow - jak sie niektorym wydawalo - pozbylismy sie dosc latwo.
Razem z nimi Slowincow i smutne resztki po Serboluzyczanach. Zostawilismy sobie
sporo Slazakow i Mazurow - zgermanizowanych, ale ktos mial nadzieje na ich
"nawrocenie". Ponadto potrzebna byla sila robocza, fachowcy .To "nawracono" ich.
Na Slasku ok. 95 tys. osob zmuszono do zmiany nazwisk na polskobrzmiace.
Na Mazurach przeprowadzo tzw. weryfikacje. ( w powiecie mragowskim do
1948 roku bylo ponad 6000 osob - Mazurow obstajacych przy narodowosci/obywatelstwie
niemieckim. Potem przyszedl Moczar i zrobil z wszystkich Polakow. Pomocne byly
zwlaszcza olsztynskie piwnice pod siedziba tamtejszego UB).
Efektem byl eksodus tych mniejszosci do RFN przez caly okres istnienia PRL -u.
Poczatkowo trzymano ich, potem - od lat 50 - tych, w kilku falach towarzycho
opuszczalo Polske jak szczury tonacy statek. Na pewno role odgrywal tutaj tez
czysty oportunizm i wzgledy ekonomiczne czy ideologiczne ( ucieczka od komuny).
Choc te ostatnie - wobec sporej liczby Slazakow wyjezdzajacych do NRD odgrywaly
wazna, ale nie decydujaca role. Sporo Mazurow np. nosilo sie z checia wyjazdu do
czesci Prus Wschodnich przypadlej ZSRR - przynajmniej w pierwszych latach po
wojnie.
Rezultaty nie sa specjanie budujace. Autochtonow, ktorzy przez stulecia zachowali
w jakiej formie polskosc - jezyk, kulture udalo nam sie w przeciagu stosunkowo
krotkiego okresu skutecznie do owej zniechecic. Wiekszosc zaglosowala
"nogami". Reszta, ktora zostala akcentuje swoja odrebnosc bardziej niz kiedykolwiek -
"wysypka" Niemcow po 1989.
To nie byla tylko polityka "komunistyczna". Polski "ein Volk, en Staat, eine Religion"
funkcjonowal w calym spoleczenstwie. W Spychowie kolo Pisza w 1979 roku mieszkancy
wsi pod wodza miejscowego kaznodzieji KK wyrzucili w trakcie mszy na zbity ryj
ewangielickich wspolmieszkancow z ich kosciola, ktorego zazyczyli sobie
przedstawiciele panujacej w PRL religii. Na poczatku lat 80 - tych nastapily dalsze
incydenty na tym tle w tamtych okolicach - musze poszukac dokladnych danych.
Odpowiedzia byla fala wyjazdow autochtonow do RFN.
Dalej Ukraincy, Zydzi, Litwini, Blalorusini, ewangielicy, prawoslawni itd. itd.
Nikt z nich nie miej specjalnie lekko w PRL - u jesli obstawal przy swojej tozsamosci.
Mozna wyjsc z zalozenia, ze o ile polityka wobec mniejszosci narodowych nie
miala na celu ich integracji "panstwowej" przy zakceptowaniu innej niz polska
tozsamosci narodowosciowej, to widoczne z drugiej strony proby "polonizacji"
tych mniejszosci tez nie przyniosly rezultatow......
(kilku przedwojennych dzialaczy mazurskich, ktorzy okres okupacji spedzili
- poszukiwani przez gestapo - na terenie GG, zdecadowalo sie po zebraniu
doswiadczen w powojennej Polsce na wyjazd ....do Niemiec. I takich wypadkow
jest wiecej - powinno to troche dac do myslenia. Niektorym)
Z drugiej strony - poltyka wobec mniejszosci odbywala sie w cieniu rzucanym
przez doswiadczenia II WS. Mozna i trzeba do niej krytycznie podchodzic, lecz
nalezy pamietac, ze ona raczej nie mogla byc - wobec tych uwarunkowan - prowadzona
w innej formie.