Dzieje skarbca koronnego: czyli, insigniów i klejnotów koron
: 07 lis 2010, 05:02
"Dzieje skarbca koronnego: czyli, insigniów i klejnotów koronnych Polski" -pełny tekst
Dnieje ^6ar6ca poronnego
FELIKS KOPERA
DZIEJE SKARBCA
KORONNEGO
CZYLI
INSIGNIÓW I KLEJNOTÓW KORONNYCH POLSKI
Spółka Wydawnicza Polska w Krakowie
= 1904 =
Drukarnia „Czasu" w Krakowie
9
pod zars^dem A. Swiersyiiskieffo.
Rozdział pierwszy.
Znaczenie skarbca w wiekach średnich. — Najdawniejsze wiadomości
o skarbcu. — Korona i włócznia Chrobrego. — Nowe insignia XIV w.
W głębokich średnich wiekach, podobnie jak
w epoce przedhistorycznej, kiedy siła nie leżała jeszcze
w organizacyi, skarby miały bez porównania większe
znaczenie, aniżeli później, choć nigdy oczywiście nie
przestały być pierwszorzędną potęgą. Zanim władca
poczynał starania o koronę niewątpliwie musiał posia-
dać ogromne skarby, które mu dawały moc i powagę.
Bogactwo i siłę wieńczył dopiero królewski dyadem.
W ten sposób korona stawała się naczelnym i nieo-
cenionym klejnotem monarchy i jego domu a z cza-
sem naród przywykł patrzeć na nią jako na widomy
znak swego bytu.
Kiedy taka chwila nadeszła dla książąt Polski?
Skarby ich były w X i XI wieku zapewne wielkie.
Bliski tych czasów Kosmas powiada, pisząc o najeździe
Czechów na Polskę roku 1039 : „Brzetysław wkroczyw-
szy do Krakowa, zniszczył go do szczętu, zabrał łup
a nadewszystko wywiózł odwieczne skarby przez da-
wnych książąt w skarbcu nagromadzone i ukryte —
złota i srebra moc niezmierną *). Te zbiory bogactw.
M Fontes rerum bohemicarum^ tom II, str. 70.
które już w czasach Kokatedralny skar-
biec. Wprawdzie przedmiotów mniejszej wagi, szat li-
[ turgiczuych i drobnych przyborów nie wiele przybyło,
I ale zato pojawiły się zbytkowne przedmioty , nader
L cenne, i to w przeciągu dziesięciu lat wielce ważnycli,
I 178'
■ Dii
ft ser)
') Vita Sti Stanislai. M. P. h. tom IV, str. 365.
^ MomtTiunta kisłoriae Boemiae tom V, ed. Dobner. Praga
1784. ChTonioon aidae reffiae Btrona 101. Toż w wydaniu Losertha:
Die Eoniffsmaifr GeschichtgąuMłfn w Fontem rerum Auslriacarum tom I,
serya Vm B. Wien 1875, strony 127 i 128,
*) Munumenta Poloniae kistorica, tom 1, stroDa 377.
15
bo na nie przypada czas ukończenia budowy kościoła
i jeg:o poświęcenia. Oprócz korony złotej i dwu srebr-
nycłi wiszących, przybyły trzy antependya, t. j. tablice
zdobiące przód ołtarza : jedno złote, dwa srebrne, cztery
skrzynki z relikwiami, wykładane zlotem, jedna rogo-
wa i jedna drewniana, dwa jaja strusie, tak podówczas
cenione i poszukiwane, trzy okute srebrem rogi, siedm
obić a wreszcie veocillum auro paratum. Jeśli zważymy,
że w tym samym czasie piszący Gall, który niezawo-
dnie oglądał insignia, powiada dedit (Otto) ei (Boleslao)
lanceam pro vexillo triumphale : „dał mu włócznię na
tryumfalną cliorągiew'' i okoliczność, że przez wyraz
lancea rozumieć było można vexillum^ jakoteż przeci-
wnie, bo vexillum oznacza chorągiew, którą na włóczni
zwykło się zawieszać, tak włócznię św. Maurycego
cesarską, świętą zwaną, uważano za vexillum, ponie-
waż zawieszona była na niej chorągiew z wizerunkiem
anioła*), to wymienione w inwentarzu vexilum może
być włócznią Chrobrego. Jakim sposobem vexiUum w^o-
jenne przeszło na użytek kościoła? Mogło się to stać
bardzo łatwo i zdarzało się nieraz w średnich wiekach,
albowiem między vexiUum wojennem a kościelnem pier-
wotnie nie było różnicy'-*). Oba składały się z lancy
i z poprzecznego drążka, na którym zawieszano mały
kawałek naszywanego ozdobnie sukna*). To też działo
się nieraz, że chorągiew wojskowa podczas pokoju znaj-
dowała się w kościele, skąd ją znów na wojnę brano.
Wogóle spotykamy w inwentarzach kościelnych cho-
rągwie, które widocznie były pierwotnie przeznaczone
do użytku świeckiego*). W naszym przypadku włó-
*) Du Cange. Glossarium mediae et infimae latinitaUs^ tom Y.
Niort, 1885, str. 20 i 21, 8ub vire lancea,
*) Bock. Oeschichte der liturgischen Gewdnder des Mittelaliers.
Bonn 1871, tom HI, strona 208.
») Tamże strona 209. *) Cf. Bock 1. c.
16
cznia do kościoła tern łatwiej się dostać mogła i wejść
do kościelnego skarbca, że miała znaczenie relikwii
i że z koroną tam weszła.
Kiedy owa corona aurea a zapewne także vexilr'
lum auro paratum dostały się do skarbca?
Wiemy, że dopiero Władysław Herman wystaw^ił
i uposażył katedrę na Wawelu'). Roku 1110 nastąpiło
poświęcenie kościoła i przy tej to sposobności bez wą- '
tpienia spisano inwentarz skarbca, który świadczy o
tak znacznem je^o wzbogaceniu w epoce ukończenia
i poświęcenia kościoła. Kto wie, czy Władysław wła-
śnie w roku 1102, który annalista zapisał, jako rok
ukończenia budowy katedry nie złożył w ofierze ko-
rony splamionej krwią brata, której włożyć po nim
nie miał odwagi, czy nie mógł? Nieraz korony swoje
królowie składali na ozdobę i cłiwałę kościoła. Już ce-
sarz Konstantyn, który pierwszy począł nosić dyadem,
oddał go do kościoła nad ołtarz ^). Przykład ten na-
śladowało wielu władców, którzy nieśli w darze Cłiry-
stusowi korony, aby wynagrodzić Mu cierniową koro-
nę*). Tak roku 1014 św\ Henryk koronowany w Rzymie
złożył swą koronę i włócznię na grobie św. Piotra*).
Złożoną kościołowi koronę, władca odbierał niekiedy
i używał jej. Zwyczaj ten trwał jeszcze w Xni wieku.
Filip August uczynił podarunek z królewskiej korony
opactwu Św. Dyonizego pod Paryżem. Ludwik IX dał
temuż opactwu trzy korony królewskie przez przodków
do koronacyi używane, aby je w skarbcu przecliowy-
wano a w uroczyste dni strojono niemi ołtarze, zastrze-
*) Recenzja prof. M. Sokołowskiego pracy ks. Polkow-
skiego pod tyt. Wywody historyczne o początku katedry na Wawelu.
,,Kwartalnik historyczny**. Lwów 1888, str. 223.
«) Fleury. La Messę. Paris 1881, tom V, str. 102.
*) Tamże strona 113.
*) Tamże strona 103.
ik \i
•#%»
17
JM W' i
gając sobie przytem zwrot w razie potrzeby ^), Z tego
widzimy, że korony wiszące pierwotnie przeznaczano
do noszenia i do królewskiego stroju^). Nawet dziś je-
szcze ślad tego faktu zachował się, na niektórych ko-
ronach wiszących spotyka się bowiem wewnątrz opa-
ski purpurę, którą były wykładane, aby nie uciskały
skroni. Mając u siebie książę polski koronę , której uży-
wać nie mógł czy nie śmiał, mógł ją złożyć ku ozdo-
bie niedawno fundowanej katedry jako koronę Bolesła-
wa Śmiałego, zabójcy na grobie ofiary, spoczywały już
bowiem wtedy zwłoki św. Stanisława w katedrze^).
Jak echo dalekie tej samej pobudki spotykamy się
znacznie później ze zwyczajem, że wybrani na królów
dzień przed włożeniem korony udawali się na miejsce
morderstwa św. Stanisława, jakby w zamiarze przebła-
gania go za winę poprzednika. Insignia zatem nieuży-
wane po śmierci Bolesława Śmiałego złożył Władysław
Herman w skai*bcu katedry na użytek i ozdobę ko-
ścioła a zarazem w miejscu, które było najwarowniej-
, sze na całym wzgórzu, skoro zamek królewski był je-
szcze drewniany, a przytem było to wzgórze najbliższe
rezydencyi władcy.
Z koroną zapewne oddano też włócznię, która
straciwszy znaczenie insignialne dotąd od tych czasów
w skarbcu katedralnym pozostaje.
Po śmierci Bolesława Krzywoustego, który Kra-
ków z prawem suprematu przeznaczył najstarszemu
z panujących, dostawałyby się słusznie zwierzchnikowi
podzielonego państwa złożone w nim koronne insignia.
*) Re u sens. Elemmts d archeologie chrśHenne^ tom II. Aix la
Chapelle 1886, strony 406 i 407.
*) Fleury. tom V., str. 104.
•) Zwłoki Św. Stanisława sprowadzono ze Skałki roku 1088.
Rocznik krótki M. P. tom II, str. 796, oraz Viła Sti Stanislai M. P.
tom IV, str. 394.
Kopera F. Dzieje skarbca koronnego. 2
18
To pewna, że w roku 1261 insignia były w Kra-
kowie i że znajdowały się w skarbcu katedralnego ko-
ścioła. Cały ustęp w Żywocie św. Stanisława, napisa-
nym w tym to roku, poświęca im autor: „Dal cesarz"
— pisze — „Bolesławowi, jako królewskie insignia, ko-
ronę , włócznię św. Maurycego i gwóźdź Pański" ^). Po-
czem dodaje : „Te zaś dary, insignia królewskie, to jest
korona, berło i lanca, aż do dziśdnia w skarbcu ko-
ścioła krakowskiego złożone, znajdują się przecliowy-
wane ku pamięci potomnycłi". Jakby dla zaakcento-
wania ty cli słów powtarza je autor nieco dalej w roz-
dziale: „O odbudowaniu królestwa Polskiego" — De
restauratione regni Poloniae : „Bóg świadom rzeczy przy-
szłycli, karzący grzecliy ojców do trzeciego i czwartego
pokolenia synów, ponieważ sam wie dobrze, kiedy się
ma ulitować nad narodem polskim i wywieść go ze
zniszczenia, przeto aż do owego czasu wszystkie in-
signia królewskie, to jest koronę, berło i włócznię
w skarbcu kościoła w Krakowie, mieście i siedzibie
królewskiej, jak to wspominaliśmy powyżej, w ukryciu
zachowywa, dopóki się nie zjawi powołany, jak Aaron,
dla którego są przeznaczone 'O-
Przy tem dowiadujemy się po raz pierwszy o istnie-
niu berła. Nie jest ono wymienione z darami Ottona,
lecz przy wyliczaniu insigniów, które żywotopisarz bez
wątpienia w skarbcu katedry widział.
Insignia te znajdujemy na tem samem miejscu
około roku 1280. Zabrano je następnie do Gniezna do-
piero na koronacyę Przemyśla.
Szczerbiec i tradycya o nim istniały w Xni wieku.
Kronika wielkopolska pocłiodząca najprawdopodobniej
z końca Xni wieku już nam podaje wiadomość : „Bo-
lesławowi Cłirobremu dał anioł miecz, którym wszyst-
') M, P. tom I, str. 365. *) M. P. tom IV, sir. 393.
19
kich przeciwników z pomocą Bożą zwyciężał. Miecz
ten aż dotąd bywa przechowywany w skarbcu katedry
krakowskiej'' O- Najwidoczniej zatem przechowywano
^0 z koroną i włócznią.
Miecz koronacyjny polski dochował się do dziśdnia
i znajduje się w Eremitażu w Petersburgu. Jestto za-
bytek wprawdzie XIII wieku, ale do skarbca dostał
się dopiero w wieku XIV, niema wcale szczerby, o któ-
rej najwyraźniej donosi kronikarz słowy: od uderze-
nia w złotą bramę Kijowa miecz otrzymał niewielką
szczerbę i dlatego zwie się „szczerbiec".
Nie ulega żadnej wątpliwości, że miecz, który był
w XIII wieku w skarbcu katedry krakowskiej, wcho-
dził w skład insigniów koronacyjnych Bolesława Śmia-
łego, gdzie go z koroną i włócznią jako skarby Polski
bezużyteczne i czekające lepszej przyszłości przecho-
wywano. Wraz z koroną zginął i szczerbiec z końcem
Xin lub z początkiem XIV wieku a na ich miejsce
sprawiono nowe insignia. Nowe te insignia przepadły
znów z końcem XVIII wieku z wyjątkiem miecza,
który po dawnym mieczu odziedziczył nazwę szczerbca,
podobnie jak korona otrzymała nazwę korony Chro-
brego. Do tego faktu powrócimy jeszcze.
Przemysł objąwszy Kraków w posiadanie a my-
śląc o koronacyi niewątpliwie przywłaszczył sobie in-
signia, a gdy Kraków tracił, nie omieszkał insigniów
przewieźć do Gniezna. Kiedy Wacław po nim miasto
zajął, korony Polski nie było. To też czeski kronikarz
z oburzeniem pisze o Przemyśle : „Jakiem prawem śmiał
sobie przywłaszczyć dyadem Polski, który od niepamię-
tnych czasów znajdował się w Krakowie". Qua mente
diadema Poloniae^ quod ab antiąuo tempore fuerat in
Cracovia^ sibi vindicare praesnmerat!
») M, P. tom II, str. 483 i 484.
2'
20
Koronacya Przemyśla odbyła się zatem według
trądy cyi w Gnieźnie. Była ta koronacya pierwszą, o
której możemy napewne powiedzieć, że się odbyła za
formalnem zezwoleniem Stolicy apostolskiej. Ze ten akt
tak długo wyczekiwany uroczyście się odbył i według
wszelkich przepisów ceremoniału, nie ulega wątpliwo-
ści. W otoczeniu trzech biskupów a za zezwoleniem
dwu innych Jakób Świnka, arcybiskup gnieźnieński,
namaszczał Przemysła na króla. Biskup krakowski,
stróż insigniów, miał się na koronacyę zgodzić*). Na
pamiątkę uroczystości w poczuciu tej wagi, którą przy-
wiązywali do insigniów współcześni, kazał nowoko-
ronowany la'ól na majestatycznej pieczęci wyryć po
jednej stronie swoją postać w koronie, z berłem, w kró-
lewskim płaszczu a po odwrotnej stronie orła z nastę-
pującymi słowami w otoku : ReddidU ipse Deus victncia
signa Polonis, „Sam Bóg przywrócił zwycięskie znaki
Polakom \^ ^). Włócznię jednak zostawił Przemysł kra-
kowskiej katedi'ze, gdzie do dziśdnia pozostała. Wyszła
ona widocznie już wtedy z użycia i nie potrzebowano
jej do koronacyjnego obchodu.
Lecz nie długo cieszył się Przemysł przywróco-
nymi Polsce insigniami, albowiem już w drugiej po-
łowie roku 1300 „dyademem polskim przystojnie i uro-
czyście" koronował się Wacław, król czeski w Gnie-
źnie, namaszczony zarówno jak jego poprzednik, przez
arcybiskupa gnieźnieńsldego, lecz jako cesarski lennik.
List cesarza nadający mu w lenno koronę, był osta-
tnim echem cesarskich pretensyi do polskiej korony.
*) Źródła zestawiłem w cytowanej swej pracy strona 21.
*) Pieczęć ta publikowana u Żebrawskiego O pieczęciach
dawnej Polski i Litwy, Kraków, 1865, tablica VI — a także u Pieko-
sińskiego: Pieczęcie wieków średnich. Sprawozdanie komisyi historyki
sztuki, tom VI, strona 200 i 201.
21
Z Gniezna insigniów nie mógł wydobyć Łokietek.
Chociaż roku 1306 objął rządy, dopiero po 19 latacłi
ponownie przywdział insignia ,,Łokietek — powiada
Długosz — nie mógł koronować się na króla, Wielko-
polskę bowiem zawładnął Henryk, książę śląski i gło-
gowski, który tera samem wszedł w posiadadnie Gnie-
zna a z niem insigniów" ').
Henryk Głogowski umarł roku 1310, a Włady-
sława Łokietka wybrano księciem wielkopolskim. Prze-
cież mimo to dopiero roku 1316 wysłał poselstwo do
Jana XXn do Awinionu z prośbą o zezwolenie na ko-
ronacyą ^). Jednak i tu los stawiał Władysławowi prze-
szkody. Papież dał odpowiedź, w której nie udzielił
wyraźnego pozwolenia, lecz nie zaprzeczył prawa do
korony^). To też za namową Gerarda, biskupa wro-
cławskiego, który wraz z poselstwem wrócił z Rzymu,
prałaci i starszyzna, panowie i szlachta całego pań-
stwa, postanowili koronować Łokietka a koronacyą
uznano za zatwierdzoną przez papieża'*).
Dzięki dochowaniu się miecza koronacyjnego Pol-
ski, wiemy z napisów, którymi jest opatrzony, że dostać
się on mógł do insigniów tylko za Władysława Łokie-
tka. Jestto miecz Zakonu krzyżackiego z samego po-
czątku Xin wieku ; był własnością wuja Łokietka. Wi-
docznie nie mając starego „szczerbca*^ użył go do ko-
ronacyi. Czy nie brakło mu innych dawnych insigniów ?
Koronacyą Łokietka odbyła się w Krakowie. Zerwał
on z tradycyą i nie koronował się w Gnieźnie, pomimo
*) Długosz. Historya wyd. Przezdzieckiego, tom III, str. 27.
*) Długosz. Tamże strona 80.
*) Tamie op. cit. strona 82 CF. Theiner. Monummta^ tom I,
strona 226.
*) Długosz 1. c. str. 92. CF. Rocznik TrasM. M, P. tom II,
str. 854. Bocznik Sędziwoja ^ tamże str. 880. Kalendarz krakowski,
tamże str. 909. Bocznik kujawski, tamże tom III, str. 209.
że insignia tam się znajdować powinny. Czy znajdo-
wały się jednak do tej chwili istotnie? Czy Wacław ko-
ronę w Gnieźnie zostawił? Czy nie postąpił z nią tak,
jak później Ludwik Węgierski i tronu niepewny, czy
insi^itSw z sobą nie zabrał? Choćby ją zostawił wre-
szcie, czy po Henrykn, ktdry tak długo w swej mocy
miał Gniezno, dostały się insii^nia w posiadanie Łokie-
tka? Dość, że założyciel jednolitego polskiego państwa
dawnej korony nie miał, bo podobnie jak „szczerbiec"
zmuszony byt zastąpić własnym mieczem, tak w miej-
sce korony Bolesławów musiał sporządzić nową.
Jakaż była ta korona? W zbiorze książąt Czar-
toryskich dochował się rysunek z czasu, gdy jeszcze
korona istniała, z XVIII wieku, stwierdzony współcze-
snym podpisem. Baceiarelli robił studya nad inslgnia-
mi, powierzył mu bowiem król wykonanie obrazu wy-
obrażającego Bolesława Chiobrego, a że koronę pol-
ską uważano za koronę tego króla, trzeba było ją na-
rysować, aby założyciela państwa przedstawić w tej
koronie. Z powodu trudności, którą malarzowi robili
dygnitarze Rzeczypospolitej w przerysowaniu korony
1 „szczerbca" musiał Stanisław August interweniować
a nawet przy rysowaniu sam był podobno obecny. Otóż
szkic w Muzeum ks. Czartoryskich ma być studyum
Bacclarellego stwierdzonem królewską ręką. Podług
obrazu malarza wykonał rycinę współcześnie Szeymec-
kler tak, że możemy o insigniach nabrać z niej pe-
wnego wyobrażenia ')■ i^gadzają się one w istocie ze
znanymi skądinąd ich rysunlcami 1 opisem inwentarz)-,
nie wyjmując naszego rysunku. Charakter zabytku pod
względem artystycznym z pod ręki rysownika XVIH
wieku nie wyszedł i wyjść nie mógł zupełnie wiernie,
') Sadowski. Op. dt. str. 8. P. Smoleński, kustosz Muzeum
książąt Czartoryskicli mówił nam, że rysunek jest pracą Piwarakiego,
ucznia Bacciarellego. W każdym razie jest współczesny.
23
lecz sam kształt ogólny i podobieństwo niewątpliwie
są prawdziwe.
Korona ta, jako dzieło sztuki ma formę bardzo
piękną i mistrzowsko skomponowaną: jestto najpię-
kniejsza korona pod tym względem, jaką znamy. Ory-
ginał składał się z dziewięciu płyt szczerozłotycti, two-
rzącycłi z sobą regularną obręcz ^). Tylko dla Stanisła-
wa Augusta ścieśniono ją tak, że składała się jedynie
z ośmiu części, była bowiem na jego głowę za wiel-
ką^). Innym atoli królom nawet części dziewięć nie
wystarczało, to też podają nam inwentarze wiadomość
o dziesięciu „porcyach", z który cli jedna była „mniejszą
od wszystkicłi". Rysunek z czasów Stanisława Augusta
przedstawia dyadem z ośmiu członków złożony. Każda
cząstka tworzyła płytkę rozszerzającą się lekko od dołu
i przechodzącą w jednej trzeciej wysokości w lilię. Wi-
doczna jak artysta za podstawę kompozycyi wziął dzie-
więć tablic, nieco z osobna rozcłiylającycłi się ku górze.
W każdej z płyt prawie w jednej trzeciej wysokości
wyciął lilię. Lilie stykały się z sobą. Boczne wycięcia
tycti stykających się lilii przedstawiają symetryczny or-
nament a joitr^ górne zaś tworzą linię łagodnie się fa-
lującą i rytmicznie przerywaną przy zetknięciu lilii.
Ponad tem wszystkiem góruje wsparte na dwu obłę-
kach, pod kątem prostym złożonych, jabłko symbolizu-
jące świat a na nim dopiero krzyż. Forma jest więc pro-
sta, ani lekka, ani ciężka i nie rozmija się z przeznacze-
niem nakrywania głowy. Powierzchnię dyademu zdo-
biły kamienie, ułożone ze świadomym siebie artyzmem.
W dolnej części każda ma kamień prostokątny, lub
owalny, w górnej owalny jedynie, lecz w pionie osa-
') Wynika to z opisu inwentarzy, które poniżej cytować bę-
dziemy.
*) I. U. Niemcewicz. Zhiór 'pamiętników historycznych o da-
ymej Polsce. W Lipsku 1839, tom Ul, strona 89.
24
dzony, podczas gdy u spodu każdy ułożony poziomo.
Jeszcze wyżej rozsiano podłużne kamyki. Szczyty lilii
zdobią różyczki z czterech pereł, takież perły usado-
wiły się przy wnękacłi trójliści. Wzdłuż dolnego brzegu
korony biegnie szereg kamieni w ten sposób, że nie-
mal bezpośrednio świecił nad czołem; każda płytka ma
ich trzy a obok tego po bokach wielkich środkowych
kamieni znajdują się dwa inne. Drugi ich rząd zdobi
szyję lilii, trzeci kończjuy bocznych liści, a czwarty
ramiona. Na frontowej części mieścił się największy
kamień. To wszystko składało się na skomponowaną
harmonię blasków, umiejętnie z tłem szczerego złota
skombinowaną a w grubszycli tylko zarysach symetry-
czną, każdy bowiem kamień tak był dostosowany, by
zakrywał przestrzeń w miarę swej wielkości i formy
różnorodnej a przytem rzucał na nią światła. Była to
nierówność wywołana niemożliwością doboru kamieni.
Klejnot niezawodnie wspaniale się świecił i mienił
w tęczowycli barwach; prostotą odbijał i uwydatniał
się tylko gładki i skromny krzyż, panujący nad or-
ganiczną i pełną przepychu całością. Taka korona na
głowie władcy, ubranego we wspaniały, liturgiczny
strój, siedzącego na tronie z berłem i jabłkiem w ręku,
wśród biskupów i dostojników państwa, nie niknęła
z pewnością.
Z inwentarzy wiemy, że było w niej kamieni wię-
kszych 117, mniejszych 180, pereł 90.
większych niniejszych pereł
Pierwsza
płyta (portio)
miała kamieni
11
18
9
Druga
w
»
n
11
20
10
Trzecia
«
łł
n
11
20
10
Czwarta
n
»
w
11
21
9
Piąta
ff
r
n
11
20
10
Szósta pł.
najmniejsza
r>
y»
18
—
11
Siódma płyta (por Ho)
•J
n
11
21
10
Ósma
«
r>
n
U
20
10
25
większych mniejszych pereł
Dziewiąta płyta (portio) miała kamieni 11 20 10
Dziesiąta „ « « U 20 10^
Były to rubiny, szmaragdy, szafiry. Niektóre były
szlifowane, jak wiemy z inwentarza opisującego je do-
kładnie, pochodziły zatem z epoki późniejszej. Z ry-
sunku, o sztuce jubilerskiej nic powiedzieć nie można.
Zresztą usuwano kamienie jedne a dawano inne, o czem
wszystkiem pouczają inwentarze; to jednak rzecz szcze-
gółowa i podrzędna a przy tem wszystkiem nieucłiwy-
tna. Główna rzecz, to forma korony.
Dnieje ^6ar6ca poronnego
FELIKS KOPERA
DZIEJE SKARBCA
KORONNEGO
CZYLI
INSIGNIÓW I KLEJNOTÓW KORONNYCH POLSKI
Spółka Wydawnicza Polska w Krakowie
= 1904 =
Drukarnia „Czasu" w Krakowie
9
pod zars^dem A. Swiersyiiskieffo.
Rozdział pierwszy.
Znaczenie skarbca w wiekach średnich. — Najdawniejsze wiadomości
o skarbcu. — Korona i włócznia Chrobrego. — Nowe insignia XIV w.
W głębokich średnich wiekach, podobnie jak
w epoce przedhistorycznej, kiedy siła nie leżała jeszcze
w organizacyi, skarby miały bez porównania większe
znaczenie, aniżeli później, choć nigdy oczywiście nie
przestały być pierwszorzędną potęgą. Zanim władca
poczynał starania o koronę niewątpliwie musiał posia-
dać ogromne skarby, które mu dawały moc i powagę.
Bogactwo i siłę wieńczył dopiero królewski dyadem.
W ten sposób korona stawała się naczelnym i nieo-
cenionym klejnotem monarchy i jego domu a z cza-
sem naród przywykł patrzeć na nią jako na widomy
znak swego bytu.
Kiedy taka chwila nadeszła dla książąt Polski?
Skarby ich były w X i XI wieku zapewne wielkie.
Bliski tych czasów Kosmas powiada, pisząc o najeździe
Czechów na Polskę roku 1039 : „Brzetysław wkroczyw-
szy do Krakowa, zniszczył go do szczętu, zabrał łup
a nadewszystko wywiózł odwieczne skarby przez da-
wnych książąt w skarbcu nagromadzone i ukryte —
złota i srebra moc niezmierną *). Te zbiory bogactw.
M Fontes rerum bohemicarum^ tom II, str. 70.
które już w czasach Kokatedralny skar-
biec. Wprawdzie przedmiotów mniejszej wagi, szat li-
[ turgiczuych i drobnych przyborów nie wiele przybyło,
I ale zato pojawiły się zbytkowne przedmioty , nader
L cenne, i to w przeciągu dziesięciu lat wielce ważnycli,
I 178'
■ Dii
ft ser)
') Vita Sti Stanislai. M. P. h. tom IV, str. 365.
^ MomtTiunta kisłoriae Boemiae tom V, ed. Dobner. Praga
1784. ChTonioon aidae reffiae Btrona 101. Toż w wydaniu Losertha:
Die Eoniffsmaifr GeschichtgąuMłfn w Fontem rerum Auslriacarum tom I,
serya Vm B. Wien 1875, strony 127 i 128,
*) Munumenta Poloniae kistorica, tom 1, stroDa 377.
15
bo na nie przypada czas ukończenia budowy kościoła
i jeg:o poświęcenia. Oprócz korony złotej i dwu srebr-
nycłi wiszących, przybyły trzy antependya, t. j. tablice
zdobiące przód ołtarza : jedno złote, dwa srebrne, cztery
skrzynki z relikwiami, wykładane zlotem, jedna rogo-
wa i jedna drewniana, dwa jaja strusie, tak podówczas
cenione i poszukiwane, trzy okute srebrem rogi, siedm
obić a wreszcie veocillum auro paratum. Jeśli zważymy,
że w tym samym czasie piszący Gall, który niezawo-
dnie oglądał insignia, powiada dedit (Otto) ei (Boleslao)
lanceam pro vexillo triumphale : „dał mu włócznię na
tryumfalną cliorągiew'' i okoliczność, że przez wyraz
lancea rozumieć było można vexillum^ jakoteż przeci-
wnie, bo vexillum oznacza chorągiew, którą na włóczni
zwykło się zawieszać, tak włócznię św. Maurycego
cesarską, świętą zwaną, uważano za vexillum, ponie-
waż zawieszona była na niej chorągiew z wizerunkiem
anioła*), to wymienione w inwentarzu vexilum może
być włócznią Chrobrego. Jakim sposobem vexiUum w^o-
jenne przeszło na użytek kościoła? Mogło się to stać
bardzo łatwo i zdarzało się nieraz w średnich wiekach,
albowiem między vexiUum wojennem a kościelnem pier-
wotnie nie było różnicy'-*). Oba składały się z lancy
i z poprzecznego drążka, na którym zawieszano mały
kawałek naszywanego ozdobnie sukna*). To też działo
się nieraz, że chorągiew wojskowa podczas pokoju znaj-
dowała się w kościele, skąd ją znów na wojnę brano.
Wogóle spotykamy w inwentarzach kościelnych cho-
rągwie, które widocznie były pierwotnie przeznaczone
do użytku świeckiego*). W naszym przypadku włó-
*) Du Cange. Glossarium mediae et infimae latinitaUs^ tom Y.
Niort, 1885, str. 20 i 21, 8ub vire lancea,
*) Bock. Oeschichte der liturgischen Gewdnder des Mittelaliers.
Bonn 1871, tom HI, strona 208.
») Tamże strona 209. *) Cf. Bock 1. c.
16
cznia do kościoła tern łatwiej się dostać mogła i wejść
do kościelnego skarbca, że miała znaczenie relikwii
i że z koroną tam weszła.
Kiedy owa corona aurea a zapewne także vexilr'
lum auro paratum dostały się do skarbca?
Wiemy, że dopiero Władysław Herman wystaw^ił
i uposażył katedrę na Wawelu'). Roku 1110 nastąpiło
poświęcenie kościoła i przy tej to sposobności bez wą- '
tpienia spisano inwentarz skarbca, który świadczy o
tak znacznem je^o wzbogaceniu w epoce ukończenia
i poświęcenia kościoła. Kto wie, czy Władysław wła-
śnie w roku 1102, który annalista zapisał, jako rok
ukończenia budowy katedry nie złożył w ofierze ko-
rony splamionej krwią brata, której włożyć po nim
nie miał odwagi, czy nie mógł? Nieraz korony swoje
królowie składali na ozdobę i cłiwałę kościoła. Już ce-
sarz Konstantyn, który pierwszy począł nosić dyadem,
oddał go do kościoła nad ołtarz ^). Przykład ten na-
śladowało wielu władców, którzy nieśli w darze Cłiry-
stusowi korony, aby wynagrodzić Mu cierniową koro-
nę*). Tak roku 1014 św\ Henryk koronowany w Rzymie
złożył swą koronę i włócznię na grobie św. Piotra*).
Złożoną kościołowi koronę, władca odbierał niekiedy
i używał jej. Zwyczaj ten trwał jeszcze w Xni wieku.
Filip August uczynił podarunek z królewskiej korony
opactwu Św. Dyonizego pod Paryżem. Ludwik IX dał
temuż opactwu trzy korony królewskie przez przodków
do koronacyi używane, aby je w skarbcu przecliowy-
wano a w uroczyste dni strojono niemi ołtarze, zastrze-
*) Recenzja prof. M. Sokołowskiego pracy ks. Polkow-
skiego pod tyt. Wywody historyczne o początku katedry na Wawelu.
,,Kwartalnik historyczny**. Lwów 1888, str. 223.
«) Fleury. La Messę. Paris 1881, tom V, str. 102.
*) Tamże strona 113.
*) Tamże strona 103.
ik \i
•#%»
17
JM W' i
gając sobie przytem zwrot w razie potrzeby ^), Z tego
widzimy, że korony wiszące pierwotnie przeznaczano
do noszenia i do królewskiego stroju^). Nawet dziś je-
szcze ślad tego faktu zachował się, na niektórych ko-
ronach wiszących spotyka się bowiem wewnątrz opa-
ski purpurę, którą były wykładane, aby nie uciskały
skroni. Mając u siebie książę polski koronę , której uży-
wać nie mógł czy nie śmiał, mógł ją złożyć ku ozdo-
bie niedawno fundowanej katedry jako koronę Bolesła-
wa Śmiałego, zabójcy na grobie ofiary, spoczywały już
bowiem wtedy zwłoki św. Stanisława w katedrze^).
Jak echo dalekie tej samej pobudki spotykamy się
znacznie później ze zwyczajem, że wybrani na królów
dzień przed włożeniem korony udawali się na miejsce
morderstwa św. Stanisława, jakby w zamiarze przebła-
gania go za winę poprzednika. Insignia zatem nieuży-
wane po śmierci Bolesława Śmiałego złożył Władysław
Herman w skai*bcu katedry na użytek i ozdobę ko-
ścioła a zarazem w miejscu, które było najwarowniej-
, sze na całym wzgórzu, skoro zamek królewski był je-
szcze drewniany, a przytem było to wzgórze najbliższe
rezydencyi władcy.
Z koroną zapewne oddano też włócznię, która
straciwszy znaczenie insignialne dotąd od tych czasów
w skarbcu katedralnym pozostaje.
Po śmierci Bolesława Krzywoustego, który Kra-
ków z prawem suprematu przeznaczył najstarszemu
z panujących, dostawałyby się słusznie zwierzchnikowi
podzielonego państwa złożone w nim koronne insignia.
*) Re u sens. Elemmts d archeologie chrśHenne^ tom II. Aix la
Chapelle 1886, strony 406 i 407.
*) Fleury. tom V., str. 104.
•) Zwłoki Św. Stanisława sprowadzono ze Skałki roku 1088.
Rocznik krótki M. P. tom II, str. 796, oraz Viła Sti Stanislai M. P.
tom IV, str. 394.
Kopera F. Dzieje skarbca koronnego. 2
18
To pewna, że w roku 1261 insignia były w Kra-
kowie i że znajdowały się w skarbcu katedralnego ko-
ścioła. Cały ustęp w Żywocie św. Stanisława, napisa-
nym w tym to roku, poświęca im autor: „Dal cesarz"
— pisze — „Bolesławowi, jako królewskie insignia, ko-
ronę , włócznię św. Maurycego i gwóźdź Pański" ^). Po-
czem dodaje : „Te zaś dary, insignia królewskie, to jest
korona, berło i lanca, aż do dziśdnia w skarbcu ko-
ścioła krakowskiego złożone, znajdują się przecliowy-
wane ku pamięci potomnycłi". Jakby dla zaakcento-
wania ty cli słów powtarza je autor nieco dalej w roz-
dziale: „O odbudowaniu królestwa Polskiego" — De
restauratione regni Poloniae : „Bóg świadom rzeczy przy-
szłycli, karzący grzecliy ojców do trzeciego i czwartego
pokolenia synów, ponieważ sam wie dobrze, kiedy się
ma ulitować nad narodem polskim i wywieść go ze
zniszczenia, przeto aż do owego czasu wszystkie in-
signia królewskie, to jest koronę, berło i włócznię
w skarbcu kościoła w Krakowie, mieście i siedzibie
królewskiej, jak to wspominaliśmy powyżej, w ukryciu
zachowywa, dopóki się nie zjawi powołany, jak Aaron,
dla którego są przeznaczone 'O-
Przy tem dowiadujemy się po raz pierwszy o istnie-
niu berła. Nie jest ono wymienione z darami Ottona,
lecz przy wyliczaniu insigniów, które żywotopisarz bez
wątpienia w skarbcu katedry widział.
Insignia te znajdujemy na tem samem miejscu
około roku 1280. Zabrano je następnie do Gniezna do-
piero na koronacyę Przemyśla.
Szczerbiec i tradycya o nim istniały w Xni wieku.
Kronika wielkopolska pocłiodząca najprawdopodobniej
z końca Xni wieku już nam podaje wiadomość : „Bo-
lesławowi Cłirobremu dał anioł miecz, którym wszyst-
') M, P. tom I, str. 365. *) M. P. tom IV, sir. 393.
19
kich przeciwników z pomocą Bożą zwyciężał. Miecz
ten aż dotąd bywa przechowywany w skarbcu katedry
krakowskiej'' O- Najwidoczniej zatem przechowywano
^0 z koroną i włócznią.
Miecz koronacyjny polski dochował się do dziśdnia
i znajduje się w Eremitażu w Petersburgu. Jestto za-
bytek wprawdzie XIII wieku, ale do skarbca dostał
się dopiero w wieku XIV, niema wcale szczerby, o któ-
rej najwyraźniej donosi kronikarz słowy: od uderze-
nia w złotą bramę Kijowa miecz otrzymał niewielką
szczerbę i dlatego zwie się „szczerbiec".
Nie ulega żadnej wątpliwości, że miecz, który był
w XIII wieku w skarbcu katedry krakowskiej, wcho-
dził w skład insigniów koronacyjnych Bolesława Śmia-
łego, gdzie go z koroną i włócznią jako skarby Polski
bezużyteczne i czekające lepszej przyszłości przecho-
wywano. Wraz z koroną zginął i szczerbiec z końcem
Xin lub z początkiem XIV wieku a na ich miejsce
sprawiono nowe insignia. Nowe te insignia przepadły
znów z końcem XVIII wieku z wyjątkiem miecza,
który po dawnym mieczu odziedziczył nazwę szczerbca,
podobnie jak korona otrzymała nazwę korony Chro-
brego. Do tego faktu powrócimy jeszcze.
Przemysł objąwszy Kraków w posiadanie a my-
śląc o koronacyi niewątpliwie przywłaszczył sobie in-
signia, a gdy Kraków tracił, nie omieszkał insigniów
przewieźć do Gniezna. Kiedy Wacław po nim miasto
zajął, korony Polski nie było. To też czeski kronikarz
z oburzeniem pisze o Przemyśle : „Jakiem prawem śmiał
sobie przywłaszczyć dyadem Polski, który od niepamię-
tnych czasów znajdował się w Krakowie". Qua mente
diadema Poloniae^ quod ab antiąuo tempore fuerat in
Cracovia^ sibi vindicare praesnmerat!
») M, P. tom II, str. 483 i 484.
2'
20
Koronacya Przemyśla odbyła się zatem według
trądy cyi w Gnieźnie. Była ta koronacya pierwszą, o
której możemy napewne powiedzieć, że się odbyła za
formalnem zezwoleniem Stolicy apostolskiej. Ze ten akt
tak długo wyczekiwany uroczyście się odbył i według
wszelkich przepisów ceremoniału, nie ulega wątpliwo-
ści. W otoczeniu trzech biskupów a za zezwoleniem
dwu innych Jakób Świnka, arcybiskup gnieźnieński,
namaszczał Przemysła na króla. Biskup krakowski,
stróż insigniów, miał się na koronacyę zgodzić*). Na
pamiątkę uroczystości w poczuciu tej wagi, którą przy-
wiązywali do insigniów współcześni, kazał nowoko-
ronowany la'ól na majestatycznej pieczęci wyryć po
jednej stronie swoją postać w koronie, z berłem, w kró-
lewskim płaszczu a po odwrotnej stronie orła z nastę-
pującymi słowami w otoku : ReddidU ipse Deus victncia
signa Polonis, „Sam Bóg przywrócił zwycięskie znaki
Polakom \^ ^). Włócznię jednak zostawił Przemysł kra-
kowskiej katedi'ze, gdzie do dziśdnia pozostała. Wyszła
ona widocznie już wtedy z użycia i nie potrzebowano
jej do koronacyjnego obchodu.
Lecz nie długo cieszył się Przemysł przywróco-
nymi Polsce insigniami, albowiem już w drugiej po-
łowie roku 1300 „dyademem polskim przystojnie i uro-
czyście" koronował się Wacław, król czeski w Gnie-
źnie, namaszczony zarówno jak jego poprzednik, przez
arcybiskupa gnieźnieńsldego, lecz jako cesarski lennik.
List cesarza nadający mu w lenno koronę, był osta-
tnim echem cesarskich pretensyi do polskiej korony.
*) Źródła zestawiłem w cytowanej swej pracy strona 21.
*) Pieczęć ta publikowana u Żebrawskiego O pieczęciach
dawnej Polski i Litwy, Kraków, 1865, tablica VI — a także u Pieko-
sińskiego: Pieczęcie wieków średnich. Sprawozdanie komisyi historyki
sztuki, tom VI, strona 200 i 201.
21
Z Gniezna insigniów nie mógł wydobyć Łokietek.
Chociaż roku 1306 objął rządy, dopiero po 19 latacłi
ponownie przywdział insignia ,,Łokietek — powiada
Długosz — nie mógł koronować się na króla, Wielko-
polskę bowiem zawładnął Henryk, książę śląski i gło-
gowski, który tera samem wszedł w posiadadnie Gnie-
zna a z niem insigniów" ').
Henryk Głogowski umarł roku 1310, a Włady-
sława Łokietka wybrano księciem wielkopolskim. Prze-
cież mimo to dopiero roku 1316 wysłał poselstwo do
Jana XXn do Awinionu z prośbą o zezwolenie na ko-
ronacyą ^). Jednak i tu los stawiał Władysławowi prze-
szkody. Papież dał odpowiedź, w której nie udzielił
wyraźnego pozwolenia, lecz nie zaprzeczył prawa do
korony^). To też za namową Gerarda, biskupa wro-
cławskiego, który wraz z poselstwem wrócił z Rzymu,
prałaci i starszyzna, panowie i szlachta całego pań-
stwa, postanowili koronować Łokietka a koronacyą
uznano za zatwierdzoną przez papieża'*).
Dzięki dochowaniu się miecza koronacyjnego Pol-
ski, wiemy z napisów, którymi jest opatrzony, że dostać
się on mógł do insigniów tylko za Władysława Łokie-
tka. Jestto miecz Zakonu krzyżackiego z samego po-
czątku Xin wieku ; był własnością wuja Łokietka. Wi-
docznie nie mając starego „szczerbca*^ użył go do ko-
ronacyi. Czy nie brakło mu innych dawnych insigniów ?
Koronacyą Łokietka odbyła się w Krakowie. Zerwał
on z tradycyą i nie koronował się w Gnieźnie, pomimo
*) Długosz. Historya wyd. Przezdzieckiego, tom III, str. 27.
*) Długosz. Tamże strona 80.
*) Tamie op. cit. strona 82 CF. Theiner. Monummta^ tom I,
strona 226.
*) Długosz 1. c. str. 92. CF. Rocznik TrasM. M, P. tom II,
str. 854. Bocznik Sędziwoja ^ tamże str. 880. Kalendarz krakowski,
tamże str. 909. Bocznik kujawski, tamże tom III, str. 209.
że insignia tam się znajdować powinny. Czy znajdo-
wały się jednak do tej chwili istotnie? Czy Wacław ko-
ronę w Gnieźnie zostawił? Czy nie postąpił z nią tak,
jak później Ludwik Węgierski i tronu niepewny, czy
insi^itSw z sobą nie zabrał? Choćby ją zostawił wre-
szcie, czy po Henrykn, ktdry tak długo w swej mocy
miał Gniezno, dostały się insii^nia w posiadanie Łokie-
tka? Dość, że założyciel jednolitego polskiego państwa
dawnej korony nie miał, bo podobnie jak „szczerbiec"
zmuszony byt zastąpić własnym mieczem, tak w miej-
sce korony Bolesławów musiał sporządzić nową.
Jakaż była ta korona? W zbiorze książąt Czar-
toryskich dochował się rysunek z czasu, gdy jeszcze
korona istniała, z XVIII wieku, stwierdzony współcze-
snym podpisem. Baceiarelli robił studya nad inslgnia-
mi, powierzył mu bowiem król wykonanie obrazu wy-
obrażającego Bolesława Chiobrego, a że koronę pol-
ską uważano za koronę tego króla, trzeba było ją na-
rysować, aby założyciela państwa przedstawić w tej
koronie. Z powodu trudności, którą malarzowi robili
dygnitarze Rzeczypospolitej w przerysowaniu korony
1 „szczerbca" musiał Stanisław August interweniować
a nawet przy rysowaniu sam był podobno obecny. Otóż
szkic w Muzeum ks. Czartoryskich ma być studyum
Bacclarellego stwierdzonem królewską ręką. Podług
obrazu malarza wykonał rycinę współcześnie Szeymec-
kler tak, że możemy o insigniach nabrać z niej pe-
wnego wyobrażenia ')■ i^gadzają się one w istocie ze
znanymi skądinąd ich rysunlcami 1 opisem inwentarz)-,
nie wyjmując naszego rysunku. Charakter zabytku pod
względem artystycznym z pod ręki rysownika XVIH
wieku nie wyszedł i wyjść nie mógł zupełnie wiernie,
') Sadowski. Op. dt. str. 8. P. Smoleński, kustosz Muzeum
książąt Czartoryskicli mówił nam, że rysunek jest pracą Piwarakiego,
ucznia Bacciarellego. W każdym razie jest współczesny.
23
lecz sam kształt ogólny i podobieństwo niewątpliwie
są prawdziwe.
Korona ta, jako dzieło sztuki ma formę bardzo
piękną i mistrzowsko skomponowaną: jestto najpię-
kniejsza korona pod tym względem, jaką znamy. Ory-
ginał składał się z dziewięciu płyt szczerozłotycti, two-
rzącycłi z sobą regularną obręcz ^). Tylko dla Stanisła-
wa Augusta ścieśniono ją tak, że składała się jedynie
z ośmiu części, była bowiem na jego głowę za wiel-
ką^). Innym atoli królom nawet części dziewięć nie
wystarczało, to też podają nam inwentarze wiadomość
o dziesięciu „porcyach", z który cli jedna była „mniejszą
od wszystkicłi". Rysunek z czasów Stanisława Augusta
przedstawia dyadem z ośmiu członków złożony. Każda
cząstka tworzyła płytkę rozszerzającą się lekko od dołu
i przechodzącą w jednej trzeciej wysokości w lilię. Wi-
doczna jak artysta za podstawę kompozycyi wziął dzie-
więć tablic, nieco z osobna rozcłiylającycłi się ku górze.
W każdej z płyt prawie w jednej trzeciej wysokości
wyciął lilię. Lilie stykały się z sobą. Boczne wycięcia
tycti stykających się lilii przedstawiają symetryczny or-
nament a joitr^ górne zaś tworzą linię łagodnie się fa-
lującą i rytmicznie przerywaną przy zetknięciu lilii.
Ponad tem wszystkiem góruje wsparte na dwu obłę-
kach, pod kątem prostym złożonych, jabłko symbolizu-
jące świat a na nim dopiero krzyż. Forma jest więc pro-
sta, ani lekka, ani ciężka i nie rozmija się z przeznacze-
niem nakrywania głowy. Powierzchnię dyademu zdo-
biły kamienie, ułożone ze świadomym siebie artyzmem.
W dolnej części każda ma kamień prostokątny, lub
owalny, w górnej owalny jedynie, lecz w pionie osa-
') Wynika to z opisu inwentarzy, które poniżej cytować bę-
dziemy.
*) I. U. Niemcewicz. Zhiór 'pamiętników historycznych o da-
ymej Polsce. W Lipsku 1839, tom Ul, strona 89.
24
dzony, podczas gdy u spodu każdy ułożony poziomo.
Jeszcze wyżej rozsiano podłużne kamyki. Szczyty lilii
zdobią różyczki z czterech pereł, takież perły usado-
wiły się przy wnękacłi trójliści. Wzdłuż dolnego brzegu
korony biegnie szereg kamieni w ten sposób, że nie-
mal bezpośrednio świecił nad czołem; każda płytka ma
ich trzy a obok tego po bokach wielkich środkowych
kamieni znajdują się dwa inne. Drugi ich rząd zdobi
szyję lilii, trzeci kończjuy bocznych liści, a czwarty
ramiona. Na frontowej części mieścił się największy
kamień. To wszystko składało się na skomponowaną
harmonię blasków, umiejętnie z tłem szczerego złota
skombinowaną a w grubszycli tylko zarysach symetry-
czną, każdy bowiem kamień tak był dostosowany, by
zakrywał przestrzeń w miarę swej wielkości i formy
różnorodnej a przytem rzucał na nią światła. Była to
nierówność wywołana niemożliwością doboru kamieni.
Klejnot niezawodnie wspaniale się świecił i mienił
w tęczowycli barwach; prostotą odbijał i uwydatniał
się tylko gładki i skromny krzyż, panujący nad or-
ganiczną i pełną przepychu całością. Taka korona na
głowie władcy, ubranego we wspaniały, liturgiczny
strój, siedzącego na tronie z berłem i jabłkiem w ręku,
wśród biskupów i dostojników państwa, nie niknęła
z pewnością.
Z inwentarzy wiemy, że było w niej kamieni wię-
kszych 117, mniejszych 180, pereł 90.
większych niniejszych pereł
Pierwsza
płyta (portio)
miała kamieni
11
18
9
Druga
w
»
n
11
20
10
Trzecia
«
łł
n
11
20
10
Czwarta
n
»
w
11
21
9
Piąta
ff
r
n
11
20
10
Szósta pł.
najmniejsza
r>
y»
18
—
11
Siódma płyta (por Ho)
•J
n
11
21
10
Ósma
«
r>
n
U
20
10
25
większych mniejszych pereł
Dziewiąta płyta (portio) miała kamieni 11 20 10
Dziesiąta „ « « U 20 10^
Były to rubiny, szmaragdy, szafiry. Niektóre były
szlifowane, jak wiemy z inwentarza opisującego je do-
kładnie, pochodziły zatem z epoki późniejszej. Z ry-
sunku, o sztuce jubilerskiej nic powiedzieć nie można.
Zresztą usuwano kamienie jedne a dawano inne, o czem
wszystkiem pouczają inwentarze; to jednak rzecz szcze-
gółowa i podrzędna a przy tem wszystkiem nieucłiwy-
tna. Główna rzecz, to forma korony.