Polskie „Kresy”

Wszelkie zagadnienia dotyczące historii Polski obejmujące szerszy zakres niż dany dział.
stach
Posty: 496
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 19 cze 2010, 03:48

Polskie „Kresy”

Post autor: stach »

Fascynującą jest wprost sprawą, jaką karierę wśród rdzennych Polaków zrobiło słowo „kresy”. Prześledzenie samej nazwy jest zajęciem pasjonującym, ale nawet początkujący etymolog domyśla się, że pochodzi ona od słowa „Kreis”, w dawnej niemczyźnie oznaczającego właśnie kres, linię, granicę. W I Rzeczypospolitej nie używało się tego słowa w dzisiejszym zrozumieniu, słowo „kresy” oznaczało albo „stójki” czyli „warty”, albo „pocztę wojskową”. Pierwszym człowiekiem, który użył słowo „kresy” w naszym dzisiejszym, nostalgicznym znaczeniu, był Wincenty Pol. W pisanym od 1840 do 1852 roku, a wydanym w 1854 „rapsodzie rycerskim” „Mohort” poeta pisał:

„Z dawnych wieków tak w Polsce bywało,
Że te chorągwie, co na Rusi stały,
Starzejąc w służbie i idąc za chwałą,
Więcej hetmanów niż królów słuchały.
Był to akt wiary każdego szlachcica
Na Ukrainie, że już po Kościele
Nie ma jak hetman na rycerstwa czele,
Że nic świętszego w Polsce jak granica!
A strzec granicy – to rycerska sprawa!
Więc też na kresach o to dbano mało,
Co się tam z królem i na sejmach działo,
Byle rycerska nie cierpiała sprawa.”

Ponieważ bał się, że jego czytelnicy nie zrozumieją neologizmu, objaśnił w przypisach:

„Kędy na kresach wojska narodowe
Od ujścia Rosi począwszy już stało,
Sześć chorągwi lekkich strzegło pogranicza.”

Ale wyraz ten był wcześniej w obiegu. Zdaniem wielu interesujących się tym tematem Pol „ściągnął” go od Ksawerego Krasickiego, bratanka Ignacego, od którego dzierżawił Kalenicę. To właśnie Ksawery w długie bieszczadzkie wieczory snuł opowieści przy kominku o latach spędzonych na Dzikich Polach, a wtórował mu Kazimierz Ostaszewski z Zarszyna, który 25 lat służył pod Mohortem. Obydwaj stale używali swoich wojskowych określeń: „ukraińskie kresy”, „służyć na kresach”, „stanica na kresach” i Pol po prostu od nich ściągnął ich ulubiony zwrot.

U Pola Kresy to jest linia stacjonowania chorągwi strzegących granicy pomiędzy Dnieprem a Dniestrem, od Kudaku i Kamieńca na południe. Stały one w stanicach i tzw. „lukach”, którędy można było przeprawiać się przez granicę, okolicy pilnowały „stójki”, w razie niebezpieczeństwa zapalano wici (beczki z dziegciem) na górujących nad okolicą kopcach mogilnych, a na strażnicach uderzano w dzwony tzw. królewskie.

„Mohort” zachwycił wszystkich, słowa uznania padały z ust Krasińskiego, Fredry, Goszczyńskiego, Ujejskiego, Kraszewskiego, a Sienkiewicz powiedział: „postać Mohorta jest posągiem tego, co w tradycji było dobrym, a posągiem tak wspaniałym, że trudno oderwać od niego oczu”. Widać zresztą świetnie powinowactwo literackie obu pisarzy.

Kresy to właściwie jedyna nazwa w polszczyźnie, stanowiąca równoznacznik nazwy geograficznej, obejmującej kilka krain i obszarów etnicznych, uznanych jednak za fragment polskiej swojskości. Słowo „Kresy” jest wyrazem magicznym, nostalgicznym, budzącym wzruszenie, ale również refleksje historiozoficzne nad osobliwymi dziejami naszego narodu i państwa, to słowo jest jednocześnie „realnością” i „mitem”.

„Nie tyle grozą, jak raczej dozorem
Stała chorągiew – bo Mohort był wzorem
Wojskowej służby – i kto pod nim służył,
Służbę pokochał i nią się nie nużył,
I mimo wiedzy nabierał spokoju,
Powagi, hartu i serca do boju.”

Staropolskie przekonanie o jedności terytorialnej całej Rzeczypospolitej stało się jednym z najważniejszych składników późniejszych wyobrażeń o Kresach jako nierozerwalnym elemencie państwowości polskiej. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że „Mohort” Pola stał się tylko „podzwonnym dla Kresów”, istniejących już tylko w naszej pamięci. Śmierć Mohorta jako ostatniego kresowego rycerza (pod Boruszkowicami podczas wojny polsko-rosyjskiej, gdzie w dn. 14 czerwca 1792 roku z Rosjanami starł się Józef Poniatowski) była epickim symbolem końca tamtego rycersko – kresowego świata, a tak naprawdę końcem całej epoki w polskim życiu.

I piękną sprawą jest fakt rozdzielenia się tego słowa w II Rzeczypospolitej na dwa nurty: „mityczny” i „realny”. Nurt „mityczny” już omawialiśmy:

„Nad sinym Bohem leży wieś w dolinie,
Na wzgórzu domek – szlachecki dom stary…”.

Ale powstał nurt nowy, „realny”, pod słowem „Kresy” zaczęto również rozumieć „kres państwa polskiego”, czyli województwa lwowskie, nowogródzkie, poleskie, stanisławowskie, tarnopolskie, wileńskie czy wołyńskie. Polskie Ultima Thule.

„Ostatnia stacja. Odtąd tylko koniem.
Oślizła droga jak srebrna płotka
W mgieł siwej matni, a wóz nasz po niej,
Aby chłód i noc, i ciemność spotkać.”

To Jan Huszcza. A Józef Czechowicz „Przez kresy”? Absolutnie cudowny:

monotonnie koń głowę unosi
grzywa spływa raz po raz rytmem
koła koła
zioła

terkocąc senne półżycie
drożyną leśną łąkową
dołom dołem
polem

nad wieczorem o rżyska zawadza
księżyc ciemny czerwony
wołam
złoty kołacz

nic nie ma nawet snu tylko kół skrzyp
mgława noc jawa rozlewna
wołani kołacz złoty
wołam koła dołem polem kołacz złoty

I raptem po II Wojnie Światowej sytuacja się powtórzyła. „Kresy” pozostały mitem: Kaduk, porohy, stepy, ale powstały również „Kresy realne”: Bieszczady, Grabarka, Bohoniki i Kruszyniany. A bieszczadzkie rzeki stały się symbolicznym przypomnieniem szumu Prutu czy Czeremoszu.

A Kazimiera Iłłakowiczówna?

„Chcę być koniecznie nazwany!
Jesteś nieznany.
Tak, lecz me miano, skoro je wymówisz,
Podobne będzie jasnemu błyskowi,
Wywiedzie mnie z niebytu
W którym mnie zostawia moja własna pamięć.
Jesteś spod Krasławia, nic więcej nie powiem.”

A Krasław leży we wschodniej Łotwie!

A wszystko to skojarzyło mi się, jak oglądałem w telewizji fantastyczny reportaż o staraniach ihumenii Ludmiły odbudowy po pożarze i rozbudowy Grabarki. Oprowadzająca używała non – stop określenia: „my na Kresach”, „u nas na Kresach”.

To ja pojadę na Pragę, na „warszawskie Kresy”.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia Polski ogólnie”