Staropolskie tortury

Społeczeństwo polskie epoki Odrodzenia i wczesnego Baroku charakteryzowało się silnym dynamizmem demograficznym. Polska stała się w tym czasie nie tylko jednym z największych, ale i najludniejszych krajów w Europie. Po włączeniu Inflant i rozejmie w Jamie Zapolskim w 1582 roku Rzeczpospolita obejmowała obszar 815 tys. km². Jednak największy rozwój terytorialny przypada na I połowę XVII wieku, po pokoju wieczystym w Polanowie z 1634 roku. Obszar państwa wraz z lennami wyniósł wówczas blisko milion km², dokładnie 990 tys. km². W ówczesnej Europie tylko państwo rosyjskie miało większe terytorium.
nieznanahistoria.pl
Posty: 12
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 01 mar 2011, 17:32

Staropolskie tortury

Post autor: nieznanahistoria.pl »

Fragment dzieła księdza Jędrzeja Kitowicza „Opis obyczajów za panowania Augusta III”

Tortury były używane w sprawach gardłowych, kiedy winowajca albo przez inkwizycją nie był doskonale o występek przekonany, albo choć był, ale się nie chciał przyznać do tego, co mu inkwizycjami dowodzono; którego wyznania winy podług zwyczaju, w wszelkich sądach praktykowanego, koniecznie po winowajcy wyciągano i choć go zaprzeczanie inkwizycjom nie uwalniało od śmierci, jeżeli te były dokładne, przecięż go w takowym razie brano na tortury, których żaden kryminalista uniknąć nie mógł, chyba kiedy się sam dobrowolnie przyznał do tego występku, który mu zadawano. Nawet kiedy przyznał się podczas tortury, a po odbytych mękach zapierał się, znowu go drugi i trzeci raz męczono. Jeżeli po trzech torturach wytrzymanych wracał się do zapierania, oglądali się sędziowie na okoliczności dowodów i inkwizycje świadków; jeżeli te były mocne, winowajcę śmiercią karano, nie zważając na jego zaprzeczania, zaciętości umysłu i cierpliwości ciała przypisane. Jeżeli dowody i inkwizycje byty słabe, jeżeli się więzień nie przyznał na torturach albo, przyznawszy się na jednych i drugich, a na trzecich zaparł, uwalniano go z wolnym popieraniem kary na stronie, na której instancją był męczony; jeżeli nie było żadnych dowodów, tylko podobieństwa, a przy tym więzień na pierwszych, drugich lub trzecich torturach przyznał się i więcej przyznania swego nie odwołał, był stracony. Jeżeli podobieństwa były mocne, a winowajca tortury wytrzymał bez przyznania się statecznie, uwalniany zostawał. Lecz i strona instygująca była wolna od kary za udręczenie winowajcy z przyczyny mocnych – jako się wyżej rzekło – do prawdy podobieństw. Najwięcej zaś takowe męczenia ludzi, czasem niewinnych, dlatego bezkarnie uchodziły, że pospolicie osoby, które brano na tortury, były albo włóczęgowie, albo poddani panów swoich, którzy ich męczyć dawali, albo z ostatniego motłochu, za którymi nie miał sit kto ująć; przeciwnie zaś oddający obwinionych na torturę musieli być ludzie majętni, ponieważ ekspedycja tortur wiele kosztowała.

Tortury, czyli sposób męczenia ludzi był takowy: w miastach pryncypalnych pod ratuszem była piwnica do tego używana, w której ścianach w jednej był osadzony hak żelazny, gruby, z kółkiem takimże wysoko od ziemi na półtrzecia łokcia; w drugiej ścianie takiż hak z kółkiem od pawimentu, czyli od ziemi, na łokieć; na środku piwnicy postawiono niski stołek, na nim kat posadził więźnia, związał mu w tył ręce jednym powrozem, drugim powrozem związał nogi do kupy, a końce powroza przywiązał mocno do kółka niższego; przez powróz u rąk przewlókł inny postronek, długi, smagły i dobrze łojem dla lekkiego pomykania się wysmarowany; ten postronek, przez kółko wyższe pojedynczo przewleczony, trzymał za koniec – raz i drugi sobie około ręki okręciwszy, aby się mu w ciągnieniu nie wymknął.

Przyporządziwszy tak więźnia i stanąwszy tuż przy nim na boku, pociągnął lekko postronka do wyprostowania go tylko podług odległości, jaka była od rąk winowajcy do kółka, ażeby ani kółko, ani postronek nie wisiały, tylko się znajdowały w wyciągłości. Na boku przy ścianie naprzeciw więźnia postawiono stolik i stołki z kałamarzem, piórem i papierem na stoliku, za którym zasiadł wójt z jednym lub dwiema ławnikami, a na rogu stolika pisarz miejski. Gdy już wszystko było przygotowane, instygator miejski, stojący przy wójcie, imieniem delatora przytomnego lub nieprzytomnego (jak mu się podobało) w krótkiej perorze upraszał owego szlachetnego magistratu, ponieważ więzień dobrowolnie nie chce się przyznać do ekscesu popełnionego, aby go wskazał na tortury podług świętej sprawiedliwości. Wójt zatem zaczął się pytać więźnia najprzód: jakiej jest kondycji, jakiej wiary, gdzie się rodził, czym się bawił od młodości lat aż do czasu ostatniego swojej kaptywacji, jeżeli już kiedy nie był o podobny kryminał obwiniony, sądzony lub torturami próbowany? Gdy na te wszystkie pytania więzień odpowiedział, jak rozumiał, a pisarz wszystkie pomienione depozycje zapisał, dopiero wójt przystąpił do rzeczy, o którą chodziło. Mówił łagodnie do więźnia po imieniu: „Podobnoś to ty (lub waszeć) tę kradzież, tę zbrodnią popełnił, przyznaj się dobrowolnie, nie daj się męczyć; zapieranie się nic ci nie pomoże; czy się przyznasz, czy się nie przyznasz, równo się od śmierci nie wybiegasz, bo są na ciebie wielkie dowody, żeś to ty, a nie inny, zrobił; a przyznawszy się dobrowolnie, nie będziesz mąk przygotowanych cierpiał; przez wzgląd na dobrowolne twoje wyznanie winy sąd cię łaskawszą śmiercią skarze; a jeżeliś to uczynił z ostatniej nędzy (na przykład gdy szło o kradzież) albo z nieostrożności, albo z pierwszej popędliwości (gdy kogo zabił), albo z głupstwa (gdy szło o czary), albo z namowy cudzej nauczywszy się tego od drugich starszych czarowników albo czarownic, przyznaj się, może cię sąd za twoją pokorę życiem darować.”

Gdy więzień na te pierwsze łagodne perswazje nie przyznawał się, zaklinał go znowu wójt na wszystkie świętości religii, na zbawienie duszy własnej, którą podaje w niebezpieczeństwo utraty, kiedy grzechu na siebie wyznać nie chce i przez jedyną zaciętość ciało swoje grzeszne na męki eksponuje. Gdy te egzorty nic nie wyciągnęły z więźnia, dopiero wójt rzekł do instygatora: „Panie instygator, mów mistrzowi, niech sobie postąpi według prawa.” Instygator zawołał na kata: „Mistrzu, postąp sobie według prawa”; kat, nim przystąpił do egzekucji rozkazu, zawołał po trzy razy: „Mości panowie zastolni i przedstolni (wyrażając tymi terminami urząd siedzący za stołem i instygatora stojącego przy stole), czy z wolą, czy nie z wolą?” Instygator odpowiedział mu za każdym razem: „Z wolą.” Dopiero kat silnie pociągnął za sznur, czyli powróz, którego koniec trzymał w ręku, jako się wyżej rzekło; wtenczas ręce więźnia poczęły się wyłamywać z stawów ramion, podnosić się w górę tyłem głowy i stanęły z nią w równej wysokości, pozytura zaś więźnia, podając się wyższą częścią ciała za sznurem, pośladkiem znajdowała się na stołku; nogi zaś, wyciągnione i do haka przywiązane, wisiały jak na powietrzu. Więzień przeraźliwym głosem wrzeszczał co z gardła: „Nie winienem! nie znam się do niczego! nie męczcie mię! Zaklinam was na straszny sąd boski, puśćcie mię”, i tym podobnie; albo jeżeli był miętkiego przyrodzenia, prosił o pofolgowanie i to otrzymawszy, przyznawał się do tego, o co byt obwiniony, powiadał nawet inne ekscesa rozmaite w życiu swoim popełniane, gdyż oprócz występku sprawę czyniącego, nie zaniedbywano nigdy egzaminować go z całego życia. Po takim wyznaniu już nie był więcej dręczony. Lecz jeżeli się do niczego nie chciał przyznać albo też inne występki powiadał, a ten, o który chodziło, taił, trzymany w pozyturze pierwszego traktu, czyli pociągnienia, znowu z poprzedzającymi magistratu, instygatora i kata rozkazami i pytaniami byt mocniej pociągniony.
....
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”