Walka czy ugoda - różne postawy Polaków wobec zaborców

Utrata niepodległości i państwowości Rzeczpospolitej w 1795 roku otworzyła zupełnie nowy rozdział w historii społeczeństwa polskiego. 123 lata zaborów przypadły na burzliwy wiek XIX, w którym Europa i świat wchodziły w erę nowoczesności. Był to czas wielkich przemian zarówno społecznych, jak i gospodarczych i politycznych. Ostatnia fala rewolucji przemysłowej sprawiała, że odchodziły w niepamięć dawne struktury społeczne i ustępowały miejsca nowym, opartym na kapitalistycznych formach gospodarki i coraz szybszego uprzemysłowienia. Po epoce oświecenia i rewolucji wiek XIX był czasem rozwoju idei i ideologii politycznych, które odpowiadały przemianom społecznym i gospodarczym. Rozwój liberalizmu, a następnie socjalizmu, komunizmu i anarchizmu, a także pojawienie się społecznej nauki Kościoła katolickiego zmieniał oblicze polityki. Suwerenność władców, potwierdzana jeszcze na Kongresie Wiedeńskim 1815 roku, ustępowała miejsca idei państwa narodowego. Zmiany zachodziły też w sferze kultury. Polskie społeczeństwo brało udział w tych przemianach, lecz w bardzo specyficznej sytuacji braku własnego państwa i podziału pomiędzy trzy mocarstwa zaborcze. Rozwój społeczny Polski w tym okresie był niespójny, w różnym czasie i w różnej intensywności przychodziły w trzech zaborach zmiany gospodarcze i polityczne.
Artur Rogóż
Administrator
Posty: 4635
https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
Kontakt:

Walka czy ugoda - różne postawy Polaków wobec zaborców

Post autor: Artur Rogóż »

Po powstaniu kościuszkowskim nastąpił trzeci rozbiór Polski, który zapoczątkował ponad stuletni okres niewoli. Ale niewola nie oznaczała akceptacji rządów obcych państw. Wręcz przeciwnie, niemal natychmiast po fatalnym 1795 roku zaczęto myśleć w kraju o tym, jak odzyskać utraconą niepodległość. Koncepcje okazały się bardzo różne. Część Polaków zaraz po trzecim zaborze oglądała się na rewolucyjną Francję jako źródło pomocy w odrzuceniu władzy zaborców. Te nadzieje wzrosły, gdy Napoleon wszedł w konflikt z Prusami, Austrią, a na końcu Rosją. Tysiące polskich żołnierzy bez wahania stanęło u boku cesarza Francuzów, by przyczynić się do przywrócenia na mapę Europy Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Niestety, wielkie oczekiwania skończyły się na Księstwie Warszawskim. Napoleon nie zdążył ofiarować Polakom nic więcej, bo doznał porażki w Rosji. Politycy z kręgów magnackich i konserwatywnej szlachty - widzieli przyszłość kraju w rosyjskich barwach. To przecież imperium rosyjskie miało faktyczną kontrolę nad biegiem spraw w Rzeczypospolitej od początku XVIII wieku. A wojny napoleońskie dowiodły, że jest to najpotężniejsze państwo dziewiętnastowiecznej Europy. Tak myśleli przede wszystkim zwolennicy księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, przyjaciela cara Aleksandra II, mianowany przez niego ministrem spraw zagranicznych imperium. Obóz „puławski” (od Puław, gdzie Czartoryscy mieli swoje majątki ziemskie) wierzył, że jest możliwe pogodzenie imperialistycznej polityki Rosji na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej z dążeniem Polaków do wskrzeszenia swojego kraju. Oczywiście nowa Rzeczpospolita miała być ściśle powiązana z Rosją, w ten sposób pomagając tej ostatniej zrównoważyć rosnącą potęgę Prus. Nie wysuwano żadnych roszczeń terytorialnych. Mimo to car Aleksander nie zdecydował się na realizację planu puławskiego.

W drugiej połowie XIX wieku pojawiła się również koncepcja proaustriacka. Reprezentowali ją konserwatyści z Krakowa: Walerian Kalinka, Józef Szujski, Stanisław Tarnowski, Stanisław Koźmian. W swojej „Tece Stańczyka” opowiadali się zdecydowanie przeciwko walce zbrojnej, która według nich zamiast prowadzić do wolności, powodowała jej coraz to większe ograniczenie. W obecnej sytuacji międzynarodowej nie było możliwe – według szkoły krakowskiej – odzyskanie pełnej niepodległości. Można było co najwyżej osiągnąć autonomię, a środkami wiodącymi do tego celu były lojalność i kompromis z władzami zaborczymi. Z całą pewnością na takie poglądy stańczyków miały wpływ wydarzenia w cesarstwie habsburskim, które w połowie XIX wieku zreformowało się i rzeczywiście za okazana lojalność nagradzało podległe mu obszary rozszerzaniem zakresu autonomii.

Tak oto przedstawiały się koncepcje „mocarstwowe” polskiego społeczeństwa (powiązanie kwestii polskiej z polityką Austrii, Rosji oraz Francji). Nie przyniosły one efektów, bo ani w interesie zaborców, ani napoleońskiej Francji nie leżało odbudowanie niepodległej Rzeczypospolitej. Nie była ona im potrzebna, a nawet więcej: obawiano się, że jako kraj niezależny może zagrozić pozycji Rosji czy Austrii w Europie Środkowo-Wschodniej. Pamiętano szesnasto- i siedemnastowieczną potęgę państwa polsko-litewskiego. Poza tym na porażkę koncepcji ugodowych wpłynął fakt, że przeciwna im była większość społeczeństwa. Naród polski opowiadał się zdecydowanie za zbrojnymi formami walki o suwerenność.

Pierwszą próbą odzyskania właśnie w ten sposób należnego miejsca na mapie Europy było powstanie listopadowe. Najważniejszą przyczyną jego wybuchu było rozczarowanie polityką Rosji wobec Królestwa Polskiego. Z jego utworzeniem wiązano duże nadzieje, wydawało się, że odrodziło się państwo polskie – co prawda połączone z Rosją unią personalną i całkowicie od niej zależne, ale tradycja wchodzenia w różnorakie związki polityczne była tak zakorzeniona nad Wisłą, że nie odnoszono się do tego bardzo negatywnie. Niestety, o ile formalnie sytuacja nie wyglądała dla Królestwa Polskiego źle, o tyle praktyka mówiła coś innego. Nadana mu przez cara Aleksandra I konstytucja (listopad 1815 roku) – najbardziej liberalna ustawa zasadnicza ówczesnej Europy – wylądowała niemal natychmiast na półce. Wbrew jej zapisom de facto zarządcą Królestwa Polskiego był wielki książę Konstanty, dowódca armii polskiej oraz reprezentant cara, Nikołaj Nowosilcow. Wszelkie przejawy niezadowolenia, formowanie opozycji, zbyt aktywna działalność kulturalna spotykała się z natychmiastowym przeciwdziałaniem. W ten sposób zlikwidowane zostały związki młodzieży takie jak Panta Koina w Warszawie, Towarzystwo Filomatów i Filaretów w Wilnie, Związek Wolnych Polaków, w którym działał Seweryn Goszczyński, a także „poważne” stowarzyszenia, jak Wolnomularstwo Narodowe z Walerianem Łukasińskim na czele.

Ponadto społeczeństwo polskie ożywiały przywożone do kraju wieściami o ruchach rewolucyjnych w Europie, w tym o powstaniu dekabrystów w Rosji w 1825 roku, odzyskaniu niepodległości przez Grecję w 1826 roku i zwycięskiej rewolucji lipcowej we Francji. Niepokój natomiast wzbudzały plotki o planowanym wysłaniu przez cara polskich żołnierzy do Belgii, która podjęła walkę o wystąpienie z utworzonego podobnie jak Królestwo Polskie w czasie kongresu wiedeńskiego Królestwa Niderlandów. Przygotowaniem powstania zajęło się Sprzysiężenie Podchorążych, kierowane przez porucznika Piotra Wysockiego. Należeli do niego przede wszystkim studenci Uniwersytetu Warszawskiego i warszawska inteligencja. Organizacja nie opracowała programu politycznego, pokładano nadzieję w doświadczonych politykach, takich jak Joachim Lelewel – to oni mieli przejąć kierownictwo nad powstaniem po jego wybuchu. A nastąpiło to w nocy 29 na 30 listopada 1830 roku. Wolna Polska przetrwała niecały rok, choć żadne państwo europejskie jej nie uznało (może za wyjątkiem Turcji, ale ona nigdy nie uznała rozbiorów Polski). Walka zakończyła się klęską, ponieważ zawiedli jej kierownicy: kolejni dyktatorzy powstania, tacy jak Jan Skrzynecki, Józef Chłopicki czy Jan Krukowiecki. To, że nie wierzyli oni w możliwość zwycięstwa, nie zwalnia ich od odpowiedzialności za błędne decyzje, jakie podejmowali i za niepodejmowanie żadnych kroków, które mogłyby zwiększyć szanse walczących. Ma to znaczenie tym bardziej, że generałowie działali wbrew woli dużej części narodu, który chciał walczyć i był gotowy do poświęceń. Być może powstańcy rzeczywiście nie byli w stanie zwyciężyć armii carskiej, ale bardziej zacięty opór mógł pomóc w rokowaniach z carem. Być może udałoby się coś osiągnąć: jeśli nie niepodległość, to jakieś ustępstwa w sprawie konstytucji. A tak Polacy nie zyskali nic, prócz surowych represji: drastycznego ograniczenia autonomii Królestwa Polskiego, kontrybucji, aresztowań, zsyłek, sankcji gospodarczych. Straciliśmy sejmu, konstytucję, niezależną od carskiej armię, polski uniwersytet w Warszawie. Nie można jednak powstania listopadowego traktować tylko w kategoriach totalnej klęski. Polacy pokazali Europie swoją odwagę, niezłomność, umiłowanie wolności. Wojna z Rosją pomogła kształtować postawy patriotyczne przez długie lata po 1831 roku. Sojusz szlachty z prostym ludem Warszawy budził poczucie jedności wspólnego losu i wspólnych celów. Owszem, kraj opuściły tysiące młodych, zdolnych Polaków (Wielka Emigracja), ale to zjawisko również miało swoje pozytywne strony: Polacy zapoznawali się na zachodzie Europy z najnowszym prądami umysłowymi, politycznymi i kulturalnymi, dzięki czemu polski ruch narodowowyzwoleńczy otrzymał „świeży powiew” i unowocześnił się. Po raz pierwszy w historii Polski pojawiają się stronnictwa „polityczne”, które formułują programy i własne wizje przyszłości. Na emigracji powstał Komitet Narodowy Polski (pod przewodnictwem Joachima Lelewela, który uważał, że zbrojne powstanie może być sposobem na odzyskanie wolności, ale pod warunkiem, że zostanie podjęta za zgodą większości narodu, a nie tak jak w przypadku powstania listopadowego, w wyniku działań jednego sprzysiężenia, jednej organizacji niepodległościowej). Towarzystwo Demokratyczne Towarzystwo Polskie w swoim Wielkim Manifeście z 1836 roku wysunęli postulat połączenia walki narodowowyzwoleńczej z walką o sprawiedliwość społeczną i równe prawa dla wszystkich obywateli. Ponadto członkowie TDP uważali, że polski zryw niepodległościowy ma szanse powodzenia tylko wówczas, gdy zostanie połączony z europejską walką „ludów”. Hotel Lambert z wielką postacią księcia Adama Czartoryskiego natomiast uważał, że najważniejszą sprawą jest odzyskanie niepodległości, a później dopiero naród będzie się zastanawiał, jak ma urządzić wolne państwo („najpierw być, a potem jak być”). Z kolei aby marzenia o wolnym kraju mogły się spełnić, planowane powstanie musi wybuchnąć w odpowiednim momencie, w sprzyjającym układzie międzynarodowym. Stąd intensywna działalność dyplomatyczna samego księcia oraz zwolenników Hotelu Lambert. Najbardziej radykalną grupą działaczy Wielkiej Emigracji – i stąd zasługującą na kilka słów opisu – były Gromady Ludu Polskiego. Ich twórcy znajdowali się pod wpływem haseł socjalizmu utopijnego, głosząc, że wolna Polska powinna być wywalczona przez uciskany dotąd lud, którego śmiertelnymi wrogami są nie tylko rządy państw zaborczych, ale i szlachta. W przyszłej Polsce miało nie być własności prywatnej.

Idea powstania narodowego, jak widać, pozostawała żywa. Szczególnie aktywni na polu przygotowania nowego zrywu niepodległościowego byli działacze Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. I to właśnie ono zadecydowało – wspólnie z działaczami będącymi w kraju – o podjęciu walki w 1846 roku, tym razem jednak we wszystkich trzech zaborach jednocześnie. Na czele wojska polskiego miał stanąć Ludwik Mierosławski. Niestety, aresztowania głównych architektów powstania w zaborze pruskim (spowodowane donosem polskiego szlachcica) spowodowały, że wybuchło ono jedynie w Krakowie, i to na bardzo ograniczoną skalę. Rząd powstańczy, który miał być zalążkiem przyszłego rządu polskiego, funkcjonował zaledwie kilka dni. Do klęski krakowskiej przyczyniła się również w dużym stopniu tak zwana rabacja galicyjska, czyli bunt chłopów przeciwko szlachcie zaboru austriackiego. Po części wystąpienia spowodowane zostały plotką zaborcy, że szlachta organizuje bunt antycesarski, ponieważ władze w Wiedniu planują znieść pańszczyznę. Bezpośrednią konsekwencją powstania było zlikwidowanie wolnego miasta Krakowa (Rzeczpospolitej Krakowskiej) i wcielenie jego obszaru do Austrii.

Podobną porażką zakończyło się powstanie Wielkopolskie, jakie wybuchło na obszarze zaboru pruskiego w czasie Wiosny Ludów (1848 rok). Tu jednak przeciwko zaborcy powstała ramię w ramię szlachta i chłopi – kosynierzy. Niestety, siły polskie były za słabe, by pokonać wroga, który nie planował żadnych ustępstw w stosunku do Polaków.

Ponowne odrodzenie ruchu konspiracyjnego nastąpiło w latach pięćdziesiątych XIX wieku. Głównym ośrodkiem tej działalności stało się ponownie Królestwo Polskie. Powody, dla których tak się stało, były proste: po wojnie krymskiej w całym imperium nastąpił okres tak zwanej odwilży posewastopolskiej, kiedy nastąpiło pewne rozluźnienie kontroli nad Królestwem sprawowanej przez carski aparat bezpieczeństwa, a to z kolei sprzyjało nieco śmielszym poczynaniom działaczy niepodległościowych. Poza tym Królestwo Polskie pozostało ostatnią częścią ziem polskich, gdzie nie rozwiązano jeszcze problemu chłopskiego: tak w Prusach, jak i w Austrii odpowiednie zarządzenia co do uwłaszczenia chłopów zapadły na początku i w połowie XIX wieku. Poza tym na młodych działaczy – polityków działał przykład udanej kampanii zjednoczeniowej Giuseppe Garibaldiego we Włoszech. Najpierw organizacje spiskowe zaczęły powstawać wśród młodzieży studenckiej, uczącej się na rosyjskich uczelniach w Petersburgu, Moskwie i Kijowie. Później koła patriotyczne pojawiły się w Warszawie, a na końcu w mniejszych miastach Królestwa. W 1858 roku powołane zostało do życia Towarzystwo Rolnicze, którego główną postacią był Andrzeja Zamoyski. Towarzystwo pełniło rolę swego rodzaju forum dyskusyjnego, czy też nawet sejmu. Konkluzją debat było stwierdzenie, że wolność można odzyskać bez uciekania się do walki zbrojnej, wystarczy nacisk polityczny. W ten sposób doszło do uformowania się jednego z dwóch głównych obozów politycznych epoki przedpowstaniowej: obozu „białych”. Grupa ta opowiadała się za odłożeniem na później walki zbrojnej: uważano, że naród nie jest jeszcze do niej gotowy: ani materialnie i wojskowo, ani duchowo, „psychicznie”. Powstanie powinno być poprzedzone długoletnimi przygotowaniami, pracą organiczną i pracą u podstaw. Póki co celem powinno być uzyskanie autonomii ziem polskich we wszystkich trzech zaborach – środkami legalnymi, takimi jak rokowania czy naciski polityczne. Siłą napędową narodu miała pozostać szlachta. „Białych” nazywano czasami drwiąco „millenerami”, uważając, że chcą oni powstania zbrojnego i niepodległości Polski – za tysiąc lat. Przedstawicielami obozu białych byli – poza Andrzejem Zamoyskim – Karol Majewski, Lepold Kronenberg i Edward Jurgens. Po przeciwnej stronie barykady znaleźli się „czerwoni”, którzy uważali, że wychodził najpierw należy zdobyć niepodległość, a dopiero potem - całkowicie własnymi siłami, według własnej koncepcji i na własną odpowiedzialność – budować nową Polskę, przeprowadzając reformy polityczne, społeczne i gospodarze. Powstanie powinno być rozpoczęte już i przeprowadzone siłami całego narodu: tak szlachty, jak i chłopów. Takie poglądy wygłaszali Zygmunt Sierakowski, Jarosław Dąbrowski, Ignacy Chmieleński, Agaton Giller, Konstanty Kalinowski.

Obóz lojalistyczny natomiast, reprezentowany przez margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, opowiadał się za ugodą z carem. Margrabia uważał, że celem ostatecznym Polaków powinno być przywrócenie autonomii Królestwu Polskiemu (nie niepodległość, która była według niego mrzonką). Obóz opowiadał się za natychmiastowym zaprzestaniem wszelkiej działalności spiskowej. Oczywiście wszelkimi siłami próbowano powstrzymać wybuch powstania zbrojnego.

Punkt wyjścia dla powstańców styczniowych był znacznie gorszy, aniżeli w przypadku powstania kościuszkowskiego czy listopadowego. Przed wszystkim nie istniała regularna armia i nie było wyszkolonych oficerów, którzy wiedzieliby, jak dokładnie prowadzić wojnę. Mimo to powstanie styczniowe było najdłużej trwającym polskim zrywem niepodległościowym. Wymuszona wojna partyzancka okazała się bardzo skuteczną metodą walki z kilkakrotnie, a w końcowej fazie insurekcji kilkunastokrotnie większymi siłami carskimi. I to właśnie w powstaniu styczniowym wzięło udział najwięcej Polaków i to nie tylko pochodzenia szlacheckiego, ale też chłopskiego (choć postawy wrogie wobec zrywu wśród ludności wiejskiej również nie były odosobnione, co pokazała nowela Stefana Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki, wrony…” czy powieść „Wierna rzeka”). Niestety, po raz kolejni powstańcy polscy nie doczekali się pomocy z zewnątrz.

Wojna z Rosją 1863 roku przyniosła chłopom polskim długo oczekiwane uwłaszczenie. W ten sposób przyspieszony został proces formowania się nowoczesnego narodu polskiego, złożonego już nie tylko ze szlachty, ale też inteligencji miejskiej oraz właśnie włościan. Od tego momentu również idee narodowowyzwoleńcze zaczęły się na masową skalę rozprzestrzeniać wśród wszystkich warstw społecznych. Chwilowo jednak przybrały inną formę: porzucono myśl o walce zbrojnej, a skupiono się na pracy u podstaw (czyli pracy z ludem) oraz pracy organicznej. Chciano podnieść poziom rozwoju gospodarczego ziem polskich, polepszyć poziom życia ich mieszkańców, zaktywizować ich do działalności społecznej, ogromną wagę przykładano do kwestii edukacji. Postanowiono zająć się problemem nierówności praw zamieszkujących ziemie byłego Królestwa Polskiego osób: chodziło głównie o Żydów. Pojawił się również postulat emancypacji kobiet. Nie zapomniano jednak całkowicie o tradycjach ruchu spiskowego: wywołała go tym razem rusyfikacja szkół i urzędów. Uczniowie nie poddali się „nocy apuchtinowskiej” (od nazwiska głównego realizatora polityki rusyfikacyjnej w Kraju Nadwiślańskim. Sami Zaczęli organizować kółka samokształceniowe, wymieniać się zakazaną literaturą narodową, zakładać kluby dyskusyjne, gdzie przedstawiano różne poglądy polityczne. Podobną działalność podejmowano również w zaborze pruskim, poddanym z kolei germanizacji: doszło tu do strajków szkolnych (Września 1901 rok), zakładano kółka rolnicze, czytelnie i stowarzyszenia śpiewacze.

Podsumowując, sto lat zaborów obfitowało zarówno w negatywne, jak i pozytywne postacie. Najwięcej można zarzucić przywódcom powstania listopadowego, takim jak Jan Skrzynecki czy Jan. Krukowiecki. Bardzo kontrowersyjną postacią był również margrabia Wielopolski. Do pozytywnych bohaterów tych ciężkich lat należy zaliczyć natomiast Romualda Traugutta, podtrzymującego powstanie listopadowe, mimo iż w nie nie wierzył (czyli zachował się dokładnie odwrotnie niż dyktatorzy z 1831 roku, w ten sposób dowiódł swojej odpowiedzialności i patriotyzmu). Innymi postaciami, które można byłoby stawiać jako wzór dla przyszłych pokoleń byli Ludwik Mierosławski, Józef Hauke-Bosak, Edward Dembowski i wiele innych.

Naród podzieliły w XIX wieku poglądy na to, czy walczyć o niepodległość należy poprzez zbrojne powstania, czy na drodze ustępstw i lojalności wobec zaborcy oraz pracy organicznej. Pojawiała się również koncepcja wykorzystania konfliktów międzynarodowych jako dźwigni dla polskiego ruchu narodowowyzwoleńczego. Tak naprawdę jednak tylko połączenie wszystkich tych koncepcji mogło przynieść oczekiwany rezultat. Tylko powstanie zbrojne, rozpoczęte w dogodnym momencie, przy sprzyjającej sytuacji międzynarodowej, dawało szansę na powodzenie. I musiał być to zryw ogólnonarodowy, nie tylko szlachecki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gospodarka, kultura i społeczeństwo”