Brak reformy walutowej błędem początku przemian gospodarczych?
Wprowadzenie ref. walutowej w 1989 r. zweryfikowałoby oszczędności Polaków. Jeżeli ktoś miał dochód pochodzący z nielegalnego źródła miałby problemy z wpuszczeniem tych pieniędzy na rynek po reformie, jeśli nie potrafiłby udokumentować ich pochodzenia. Efekt byłby tym lepszy, gdyby reforma do ostatnich chwil była utrzymywana w tajemnicy, co w Polsce byłoby zapewne awykonalne. Jedną taką ustawą zlikwidowano by prawie cały ówczesny czarny rynek.
Dlaczego nie podjęto decyzji o przeprowadzeniu rej reformy mimo głosów nawołujących do niej?
Brak reformy walutowej błędem początku przemian gospodarczyc
-
- Administrator
- Posty: 4635
- https://www.artistsworkshop.eu/meble-kuchenne-na-wymiar-warszawa-gdzie-zamowic/
- Rejestracja: 24 maja 2010, 04:01
- Kontakt:
Re: Brak reformy walutowej błędem początku przemian gospodar
czytając tego posta roześmiałem się, a gdyby net umiał przekazywać sposób mówienia to bym odpowiedzial takim tonem jak Daukszewicz czytał Listy Jana do Pana Hrabiego, gdzie w jednym z nich na pytanie Hrabiego o powrót Jan odpowiadał "A po co?" tonem zdziwienia i przerażenia w jednym...
1. Tak na dobrą sprawę walutę trzeba wymienić jeżeli stara nie jest nic warta i nie ma szans na zatrzymanie szalejącej inflacji, a w kraju nie funkcjonuje inna [nieoficjalna choć używana jako przelicznik], czyli patrz sytuacja z chwili kiedy wprowadzano złote zamiast marek polskich...
W 1989 roku w zasadzie nie wiadomo było co dalej - początkowe reformy wprowadzane już za M.F.R. a potem Balcerowicza ujawnily mizerię gospodarki a przy okazji realną stopę inflacji w Polsce. Balcerowicz popiwkiem [podatkiem o ponadnormatywnych wynagrodzeń] zachowmował spiralę płace - ceny. Wprowadzając realną stopę oprocentowania kredytów ustawił całość relacji finansowych w nowym punkcie równowagi. Inflacja malała powoli aż zeszła do wielkości jednocyfrowej. Tutaj rodzi się pytanie - co cóż zmieniać walutę - nowa waluta aby mogła pełnić rolę takiego przelicznika jak dolar - musiałaby miec jego pozycję, a tej by na pewno nie miała. By móc coś zmienić musiałaby być wyrażona w pewnej stałej niezależnej od kursów walutowych wielkości [n.p. przeliczenie w stosunku do jakiejś tam części złota, co oznacza konieczność jej zabezpieczenia albo w walutach wymienialnych albo twardych. Jak? W koncu nowa waluta jaiko jednostka stricte obrachunkowa, bankowa jest na nic...
2. Walutę przeliczeniową mieliśmy - i był nią dolar, wówczas o mocnej pozycji. To w dolarach wyrażano na rynku wtórnym albo i pierwotnym ceny mieszkań, samochodów czy czego tam. Do tej pory pamiętam jak w czasie exodusu Żydzi rosyjscy wykupywali w ZSRR wówczas jeszcze co się dało i u nas sprzedawali. Nikt się nie certolił w złotych - walutą obowiązującą byl dolar. Przelicznik vył po kursie dnia. Troszkę coś na kształt tego jak obecnie ściąga się samochody z Zachodu. Płaci się tam w EUR choć w zależności od kursy koszt auta może różnić się znacznie...
3. Wymiana jednej wauty na inną nie jest to proces przeprowadzany w ciągu kkilku dni czy tygodni, raczej miesięcy. Dodatkowo ludzie mieli w pamięci wymianę pieniędzy z bodajże '49 czy '50 r. kiedy władza zebrala z rynku nadmiar pieniądza, dławiąc inflację, lecz jednocześnie wyrabiając brak zaufania do wszystkich takich działań. Taka wymiana skończyła by się wywiezieniem Balcerowicza na taczkach...
Przy okazji przypomnij sobie ile było zamieszania z "obcinaniem czterech zer".
pozdr
1. Tak na dobrą sprawę walutę trzeba wymienić jeżeli stara nie jest nic warta i nie ma szans na zatrzymanie szalejącej inflacji, a w kraju nie funkcjonuje inna [nieoficjalna choć używana jako przelicznik], czyli patrz sytuacja z chwili kiedy wprowadzano złote zamiast marek polskich...
W 1989 roku w zasadzie nie wiadomo było co dalej - początkowe reformy wprowadzane już za M.F.R. a potem Balcerowicza ujawnily mizerię gospodarki a przy okazji realną stopę inflacji w Polsce. Balcerowicz popiwkiem [podatkiem o ponadnormatywnych wynagrodzeń] zachowmował spiralę płace - ceny. Wprowadzając realną stopę oprocentowania kredytów ustawił całość relacji finansowych w nowym punkcie równowagi. Inflacja malała powoli aż zeszła do wielkości jednocyfrowej. Tutaj rodzi się pytanie - co cóż zmieniać walutę - nowa waluta aby mogła pełnić rolę takiego przelicznika jak dolar - musiałaby miec jego pozycję, a tej by na pewno nie miała. By móc coś zmienić musiałaby być wyrażona w pewnej stałej niezależnej od kursów walutowych wielkości [n.p. przeliczenie w stosunku do jakiejś tam części złota, co oznacza konieczność jej zabezpieczenia albo w walutach wymienialnych albo twardych. Jak? W koncu nowa waluta jaiko jednostka stricte obrachunkowa, bankowa jest na nic...
2. Walutę przeliczeniową mieliśmy - i był nią dolar, wówczas o mocnej pozycji. To w dolarach wyrażano na rynku wtórnym albo i pierwotnym ceny mieszkań, samochodów czy czego tam. Do tej pory pamiętam jak w czasie exodusu Żydzi rosyjscy wykupywali w ZSRR wówczas jeszcze co się dało i u nas sprzedawali. Nikt się nie certolił w złotych - walutą obowiązującą byl dolar. Przelicznik vył po kursie dnia. Troszkę coś na kształt tego jak obecnie ściąga się samochody z Zachodu. Płaci się tam w EUR choć w zależności od kursy koszt auta może różnić się znacznie...
3. Wymiana jednej wauty na inną nie jest to proces przeprowadzany w ciągu kkilku dni czy tygodni, raczej miesięcy. Dodatkowo ludzie mieli w pamięci wymianę pieniędzy z bodajże '49 czy '50 r. kiedy władza zebrala z rynku nadmiar pieniądza, dławiąc inflację, lecz jednocześnie wyrabiając brak zaufania do wszystkich takich działań. Taka wymiana skończyła by się wywiezieniem Balcerowicza na taczkach...
Przy okazji przypomnij sobie ile było zamieszania z "obcinaniem czterech zer".
pozdr
Re: Brak reformy walutowej błędem początku przemian gospodarczyc
No ja mam inne zdanie na ten temat. Gdyby nie przemiany gospodarcze to w sumie nic by się pewnie nie rozwinęło.
__________________________
Dobra praca licencjacka ekonomia - sprawdź sam
__________________________
Dobra praca licencjacka ekonomia - sprawdź sam